izraelska groźba termonuklearna wobec znużonego wojną Zachodu
Za: http://theuglytruth.wordpress.com/
10.02.2012 r.
Mark Glenn, tłum. wMordechaj
“Nasze siły zbrojne to nie 13-sta potęga na świecie, lecz raczej druga lub trzecia…Mamy kilkaset głowic atomowych i rakiet i możemy odpalić je we wszystkich kierunkach, nawet w Rzym. Większość stolic europejskich jest celem naszych sił…Mamy możliwości zrujnować cały świat, i mogę zapewnić, że tak właśnie się stanie zanim Izrael pójdzie na dno”.
• Martin Van Creveld, profesor historii wojskowści na Israel’s Hebrew University.
“Co lepiej przysłuży się światu nienawidzącemu żydów jako coś na kształ odpłaty za tysiące lat masakr niż nuklearna zima? Albo może zaprośmy tych wszystkich cmokających z niezadowoleniem europejskich polityków i pokojowych aktywistów, aby dołączyli do nas w piecach? Pierwszy raz w historii, naród wystawiony za eksterminację, gdy świat rechotał lub odwracał głowę, ma siłę zdolną zniszczyć świat. Ostateczna sprawiedliwość?”
• Profesor David Perlmutter, piszący dla Los Angeles Times, 07.04.2002 r.
Mimo obiekcji, wielu ludzi (słusznie) miało ubaw z manier Włochów nieuczciwie i niedokładnie ukazanych w filmach gangsterskich, weźmy choćby „Ojca chrzestnego”, niemniej są to nauki bezwartościowe, gdy idzie o wewnętrzne mechanizmy działania zorganizowanej przestępczości, szczególnie gdy te interesy używają języka kodowego w przemycaniu określonych idei.
Czytelnik powinien przypomnieć sobie jak we wspomnianym wyżej filmie, młody Michael Corleone opisuje swojej narzeczonej Kay Adams, jak jego ojciec „pomógł” śpiewakowi Johnny Fontaine w karierze. Johnny – syn chrzestny Vita Corleone – związany był kontraktem z jakimś zespołem muzycznym i chciał odejść. Vito Corleone „porozumował” z szefem zespołu w imieniu Fontaine’a, aby pozwolił Johnny’emu odejść przez złożenie mu „propozycji nie do odrzucenia”.
“Propozycja nie do odrzucenia”…brzmi świetnie, na pozór. Interes tak świetny, że wręcz warto umrzeć za niego, jeśli nie zakładasz, że to tylko kalambur.
Problem w tym, że ten zwrot oznacza to, co się wydaje, że oznacza, a jednak oznacza o wiele więcej. Trzeba „się włączyć” w analizę matematyczną tej frazy, żeby pojąć o co w nim chodzi. A różnica między brzmieniem dosłownym, a przekazem niewerbalnym jest tak ostra, jak między życiem i śmiercią.
Gdy Michael zmuszony jest objaśnić znaczenie tego szczególnego wyrażenia, wychodzi na jaw okropna prawda kontrastująca ze sterylnym, nieszkodliwym opisem językowym, a co wprawia jego narzeczoną w nieme osłupienie.
Pewnie można na to spojrzeć jako na przykłady typowe dla hollywoodzkiego wzbudzania nieistotnych sensacji, jednak problem w tym, że takie słowa-klucze są bardziej realne niż uważa większość ludzi cywilizowanego świata, szczególnie, gdy idzie o działania rządów starających się dać przekaz określonych idei swoim rywalom albo swoim przyjaciołom.
Zgadza się – tak jak złodzieje mogą “strugać głupków” podczas wymieniania informacji w slangu zrozumiałym tylko w kręgu wtajemniczonych, tak samo rządy mogą używać pewnego rodzaju telepatii, gdy używają teoretycznie czystego, niedwuznacznego języka, a co może mieć negatywne pośrednie skutki dla opinii publicznej, którą trzeba trzymać w ciemnocie, żeby sprawy „szły” w dobrym kierunku.
Jeden z takich przypadków miał ostatnio miejsce wraz z pojawieniem się nowych wieści na stronie izraelskiej gazety Yedinot Ahronot (ynet), jednej z największych w państwie żydowskim. Pełnomocne oficjalne źródło floty podwodnej IDF zawiadamia o zakazie posiadania podwójnego obywatelstwa, oto cytowana część:
“IDF wymagają obecnie, żeby nowi kandydaci do służby w izraelskiej flocie podwodnej zrezygnowali z zagranicznego obywatelstwa, jeśli chcą dołączyć do tej elitarnej jednostki. Rezygnacji wymaga się w przypadku służby w niektórych jednostkach i do zajmowania stanowisk, gdzie potrzebna jest rekomendacja służb bezpieczeństwa. Rekruci do floty podwodnej otrzymują zawiadomienie dotyczące obowiązku rezygnacji z innego obywatelstwa przed wdrożeniem w długotrwałe szkolenie i jest to część weryfikacji kandydatów. Ci rekruci, którzy nie przejdą pierwszego roku szkolenia i tak tracą swoje drugie obywatelstwo. To ostatnie rozwiązanie wzbudziło protesty oficerów rezerwy marynarki wojennej, którzy twierdzą, że nowe wymagania ograniczą napływ ochotników do jednostek”.
“To absurd. Wielu doskonałych rekrutów ma podwójne obywatelstwo, lecz pragnie służyć w jednostkach specjalnych takich, jak flota podwodna”, mówi były oficer, „W kraju, który stara się o każdego kandydata, szczególnie do oddziałów specjalnych, taki wymóg nie powinien mieć miejsca. Żołnierze służą tylko kilka lat i nie mogą płacić takiej ceny jak utrata obcego obywatelstwa, jakie może się im przydać w późniejszym okresie”. Urzędnicy służby bezpieczeństwa twierdzą, że ostatnio spadła ilość chętnych do jednostek specjalnych, gdzie wymaga się rezygnacji z obcego obywatelstwa w celu wypełnienia procedur bezpieczeństwa. Kryteria ustalania zasad bezpieczeństwa zależą od stanowiska tych jednostek, Shin Bet i Narodowej Rady Bezpieczeństwa, w zależności od stopnia dostępu do materiałów poufnych podczas służby. W wielu jednostkach bojowych, od kandydatów wymaga się ujawnienia innych obywatelstw, ale nie ma konieczności rezygnacji…”
A teraz wracamy do istoty rzeczy, aby “z bliska i osobiście”, przyjrzeć się, czego naprawdę dotyczy ten zakodowany język, artykuł kończy się zdaniem:
“Według informacji z mediów zagranicznych, okręty podwodne IDF działają na wodach zagranicznych, daleko od izraelskich granic…”
…”daleko od”, zatem tuż przy wybrzeżu Ameryki i Europy, państw, które akurat (na pewno przez czysty przypadek) wyrażają odmienne opinie niż Izrael, skrzeczący wciąż o wojnie z Iranem.
Niewątpliwie wielu przeczyta tę wiadomość, wzruszy ramionami i powie ”dobra robota…brzmi rozsądnie…poza tym, to sprawa ich narodowego bezpieczeństwa i każdy kraj ma słuszne prawo, aby robić takie rzeczy…”
I dokładnie o to chodzi, tego wizerunku publicznego swoich poczynań właśnie chce izraelski aparat polityczny i wywiadowczy. Nieszkodliwy. Bezpieczny. Rozsądny. Z lekka nudny. Dobra, o której zaczyna się dzisiaj mecz?
Natomiast zupełnie co innego oznacza ten przekaz dla obcych rządów i ich służb wywiadowczych, szkolonych w tym zakresie i bezbłędnie odczytujących ten szczególny dialekt znany jako polityczna gangsterka. Dla nich, sam tytuł artykułu zawiera całą encyklopedię utajonych, skrytych przed widokiem publicznym i zakodowanych znaczeń. Tak samo treść artykułu, opublikowanego w izraelskiej gazecie online (co oznacza, że jest od razu dostępny we wszystkich zakątkach globu), który omawia kwestię, jak załogi izraelskich okrętów podwodnych zostały TERAZ zmuszone do zrzeczenia się obywatelstwa innych krajów, z którymi Izrael prowadzi rozmowy w ramach służb wywiadowczych, a które mogą wyglądać, jak tych kilka poniżej zamieszczonych linijek:
„Q-Izrael rozpoczął nową politykę stawiania wymagań swoim podwodniakom, aby zrezygnowali z drugiego obywatelstwa. Jak stwierdza artykuł, istnieje spory opór w wewnętrznych kołach IDF co do zaostrzenia kryteriów kwalifikacyjnych-DLACZEGO to robicie?
A-Najbardziej logicznym wyjaśnieniem jest, że państwo żydowskie potrzebuje osób, które widzą siebie jako Izraelczyków po pierwsze, po drugie, po trzecie i nikogo więcej.
Q-Przecież oni TAK właśnie to widzą, zatem to całkiem zbędne. Dlaczego TERAZ? Izrael ma okręty podwodne od wielu lat, ale dopiero TERAZ żąda czegoś w imię celów „bezpieczeństwa”?
A-Najlogiczniej wyjaśnić to można, że w przypadku, gdy te okręty dostaną rozkazy wykonania czegoś, co będzie uznane za akt wojny, chce mieć pewność, że nie będzie problemu z „lojalnością” co do narodu, który atakujemy. Podwójne obywatelstwo oznacza rozterki w sferze lojalności, a to może skutkować wahaniami, gdy wydany zostanie rozkaz.
Q-Jaki rozkaz?
A-Na przykład zatopienia amerykańskiego lotniskowca stacjonującego w Zatoce Perskiej i zabicia 5000 ludzi na pokładzie, aby potem oskarżyć Iran i rozpocząć wojnę”.
Jeśli nawet taka rozmowa NIE jest podobna do tych, które toczą się przy wielu stołach w Ameryce, to i tak wiadomo, że o CZYMŚ dyskutuje się w czasie posiedzeń Rady Bezpieczeństwa Narodowego, gdy Obama i spółka zajmują się omawianiem ostatnich żądań z Izraela w sprawie ataku na Iran.
Należy pamiętać, że izraelski okręt podwodny to nie zwykły pluton wojska. Nie straż ochrony pogranicza, nie F 16, załoga czołgu, czy kutra torpedowego albo czegoś, co można scharakteryzować jako „konwencjonalny” środek wojskowy. To cicha śmierć, projekcja potęgi, z natury odmienny militarnie twór, a to z tej prostej przyczyny, że ze względu na swoje właściwości i możliwości w zakresie „metody oszustwa, aby czynić wojnę”, jest najniebezpieczniejszą bronią, jaką posiada kraj w swoim arsenale…
…a szczególnie, gdy ten kraj jest uzbrojony w broń atomową, posiada skłonności apokaliptyczne i swędzi go palec na spuście, jak w wypadku Izraela.
A co powiedział dawny izraelski Minister Obrony, Moshe Dajan na temat tego, że Izrael powinien być jak „wściekły pies, zbyt groźny by go zaczepiać”?
I wszystko do siebie pasuje.
Jeden izraelski okręt podwodny uzbrojony w ładunki jądrowe mógłby zniszczyć CAŁE wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych albo większość wielkich miast europejskich (dokładnie tak, jak to nam przypomniał izraelski historyk Martin Van Creveld) w ciągu kilku minut. I nie ma tu pomyłki – oto informacja, którą Izrael stara się przekazać do rządów w USA i Europie wlokąc je za nogi w kierunku wojny z Iranem.
A przypadki ewentualnego konfliktu lojalności szczególnie nie martwią Izraela. Jak wynika ze zdarzeń politycznych dnia codziennego, gdy amerykańscy żydzi o podwójnym obywatelstwie muszą wybierać między interesami izraelskimi i amerykańskimi, w 11-stu na 10 przypadków, wybierają swą Ukochaną Krainę, i wcale nie chodzi o Alabamę. Ameryka bankrutuje walcząc w wojnach izraelskich, a jednak nie ma istotnego sprzeciwu względem tego faktu ze strony amerykańskich żydów. Szydło wychodzi z worka, gdy przejrzymy żydowskie interesy skupione na niemal całkowitej kontroli nad dziedzinami władzy wykonawczej i ustawodawczej USA poprzez organizacje typu AIPAC i pół tuzina innych grup, a jednak protesty przeciw tym faktom ze strony amerykańskich żydów są ledwie słyszalne. Jonathon Pollard, amerykański żyd, który przez 18 miesięcy szpiegował dla Izraela, sprzedając mu najwrażliwsze tajemnice narodowej obrony USA, najlepiej to określił, gdy był przesłuchiwany przez płk Rona Olive’a, oficera marynarki wojennej, który go aresztował:
“Ameryka nigdy nie da żydom gwarancji bezpieczeństwa, dlatego gdy będzie trzeba, zrobimy wszystko, czego od nas zażądają, dla Izraela”.
I Izrael wie o tym bardzo dobrze, lecz nie o to chodzi. Najmniej zawraca sobie głowę sprawą „podwójnej lojalności”. Celem tego działania jest zakomunikować pewne idee do znużonego wojną Zachodu, nie robi nic innego niż terroryści, którzy biorą zakładników, przykładają im pistolet do głowy i zaczynają stawiać żądania.
Ci, którzy mają trudności ze zrozumieniem, dlaczego Izrael byłby skłonny posunąć się do takich granic – straszenia Ameryki i Zachodu wojną nuklearną z powodu wahań co do ataku na Iran – są spętani niezrozumieniem dla skłonności izraelskiego państwa i jego celów dalekosiężnych.
Izrael nie obawia się “irańskich głowic”. Stawką w tej grze jest „przeznaczenie Izraela”, o czym raz po raz rozprawiają jego przywódcy polityczni i religijni. Jego sens istnienia wyjaśniają i usprawiedliwiają święte księgi, szczególnie Tora, w których BARDZO JASNO jest napisane, co ma zawierać „żydowskie państwo” – wszytko pomiędzy Nilem i Eufratem, co oznacza CAŁĄ Palestynę, Liban, Syrię, Jordanię, część Egiptu i północną część Arabii Saudyjskiej oraz Irak – prawie cały aż do granic z Iranem.
Dlatego taka inspirowana biblijnie awanturniczość może przynieść skutek wyłącznie przy braku jakiegokolwiek zorganizowanego, poważnego oporu. Dalekosiężny syjonistyczny cel wypędzenia setek milionów Arabów, aby stworzyć „Eretz Y’Israel” nie będzie mieć miejsca, jeżeli w sąsiedztwie jest inny strongman, to znaczy Iran.
Dlatego, gdy Izrael mówi o “zagrożeniu istnienia”, jakie Iran stanowi dla żydowskiego państwa, to właśnie dokładnie mówi o – zabezpieczeniu granic Izraela wg opisu biblijnego. Dlatego uważa wszystko, co utrudnia realizację swego „boskiego przeznaczenia”, jako nic innego jak apokalipsę wobec swoich praw, traktuje więc jako usprawiedliwiony, taki represyjny sposób działania jak groźba wojny nuklearnej wobec państw w Ameryce i Europie, gdy te stają mu na drodze albo nie mają zamiaru współpracować.
Pokrótce, w informacji, jaka wyszła z jednego z największych źródeł izraelskich, nie chodzi o „sprawy ludzkie”. To nie była papka w dniu „gdy nic się nie dzieje”. Izrael wie doskonale, że agencje wywiadowcze wszystkich rządów na naszej planecie używają zagranicznych mediów jako podstawowego źródła zdobywania wiadomości wywiadowczych i z tego powodu używa go jak wehikuł do formułowania swojej groźby zamiast bezpośredniej rozmowy telefonicznej, w której Netanyahu powie Obamie odkrytym tekstem:
“Lepiej dajcie im łupnia na całego w tym Iranie albo przypadkiem mamy jedną z naszych zabawek zaparkowaną tuż pod twoim nosem, która wyśle ci mały prezencik z gatunku „szok i przerażnie”, a potem poskarżymy się na „Arabusów” poprzez naszych kuzynów, którzy mają klucz do mediów, giełdę i kranik z ropą, tak więc niezależenie od tego, co myślisz o atakowaniu Iranu, rozwalimy go, a ty będziesz miał u siebie takie pandemonium, że chaos jaki mieliście w dniu 9/11, wyda ci się dźwięczną muzyką”.
Nie ma w tym nic nowego. Z pewną regularnością, Netanyahu, Barak i inni piewcy państwa żydowskiego wypowiadają się w izraelskich lub amerykańskich gazetach, będących własnością żydów, i mówią zakodowanym językiem, aby przemycić te same idee. Apokaliptycznie kreślą różne wizje dotyczące „zniszczenia” Ameryki i tego, jak irański program atomowy zagraża nie tylko Izraelowi, ale „całemu światu”. Treść, jak zwykle, w tym samym gangsterskim dialekcie oznacza dać do zrozumienia, że Izrael, wściekły pies Bliskiego Wschodu, pójdzie na całość, aby dopiąć swego. Jak każdy inny zawodowiec w procederze wymuszeń, przystawił Ameryce i Zachodowi pistolet do głowy, i złożył i im ofertę nie do odrzucenia, jaka polega na wzięciu udziału w wojnie z wrogami Izraela, a w razie odmowy, kawałki naszego mózgu rozlecą się na wszystkie strony.
Nie zapominajmy o tym, że Izrael już poszedł “o jeden most za daleko”. W 1963 r. zabili amerykańskiego prezydenta, bo ten wszedł im w drogę w sprawie zdobycia broni atomowej. W 1967 r. przez 2 godziny atakowali okręt USA, zabili 34 osoby i zranili prawie 200 innych, próbując zatopić go, aby o ten czyn oskarżyć potem Egipt. W 1983 r. zorganizowali atak bombowy na budynki marynarki wojennej USA w Libanie, co skończyło się śmiercią blisko 250 osób obsługi. W 1991 r. byli zamieszani w przygotowanie zabójstwa George’a H.W. Busha na Konferencji Pokojowej w Madrycie, aby oskarżyć o ten czyn “arabskich terrorystów”. 11.09.2001 r. mieli w Nowego Jorku agentów wywiadu, aby sfilmować upadek wież, w kilka miesięcy potem w jednym z izraelskich talk show wyszło na jaw, że posłano ich tam wcześniej, aby „dokumentowali” to wydarzenie.
Dodajmy do tego jeszcze jedną rzecz, wcale nie mniej ważną, mamy w Ameryce żydowskiego wydawcę, który ostatnio otwarcie publikuje na temat, jak Izrael może posłać swych agentów, aby zgładzić Obamę z powodu jego oporów przed atakowaniem Iranu.
Gdyby i tych przykładów nie wystarczało, aby wypełnić treścią szkielet zawoalowanej groźby terroryzmu nuklearnego wobec USA, niech przemówi 68-stronicowy raport, jaki powstał w amerykańskiej Army School of Advanced Military Studies. Ukazał się na dzień przed atakami z dnia 9/11, podpisany przez 60 oficerów armii, i przedstawiał Izrael jako „dobrze uzbrojonego i wyszkolonego 500-funtowego goryla”. Co do izraelskich służb wywiadowczych, Mossad (agencja osobiście zaangażowana w kierowanie tym „dobrze uzbrojonym i wyszkolonym 500-funtowym gorylem), agencja śmierci i zniszczenia, została scharakteryzowana jako: „czynnik nieprzewidywalny, bezwzględny i przebiegły. Ma możliwości wzięcia na cel sił USA, a po fakcie sprawi wrażenie, że jest to działanie Palestyńskie/Arabskie”.
Dlatego, biorąc pod rozwagę motto izraelskiej agencji zabójców, Mossad, „metodą oszustwa, czyń wojnę” idącej w parze z tym, że nie ma obecnie lepszego środka do tego celu niż uzbrojona w broń atomową łódź podwodna, szczególnie w okresie bezprecedensowego napięcia w Zatoce Perskiej, należy wykazać czujność, aby w mig ogarnąć język kodowy używany przez państwo żydowskie w prasie i widzieć tę mowę (oraz resentymenty jakimi jest przesycona) jako groźbę „egzystencjalną” i to nie tylko względem Ameryki i krajów europejskich, które w planach państwa żydów mają za zadanie zniszczyć wrogów tego państwa, ale również wobec reszty krajów świata.
Jednak ważniejsze jest, co trzeba zrobić po dokonaniu tego odkrycia, to znaczy, jak sobie z nim poradzić. Prawdziwą „ofertą”, jakiej nie wolno nam odrzucić, jest dalsze istnienie 6 miliardów ludzi zamieszkujących planetę, perspektywa, która staje się coraz bardziej nierealna w wyniku postępków wściekłego psa, malutkiego państewka – Izraela. Historia ludzkości w końcu dotarła do punktu ostatecznego – zrób lub zgiń/ my albo oni.
Izrael zdaje sobie z tego sprawę. Niestety, reszta Zachodniego świata też już to wie.
Dlatego, skoro powstała polityka USA i wielu innych krajów Zachodu, że nie negocjujemy z terrorystami, niech ta polityka będzie RYGORYSTYCZNIE stosowana w odniesieniu do państwa żydów i ich różnych „ofert”, które są nie do odrzucenia. Jeśli zrobimy mniej, niż powinniśmy, to skażemy siebie na życie pełne wstrząsów, wymuszeń, uwięzienia, a nawet narazimy się na śmierć, gdyż terroryści w końcu i tak zabijają zakładnika, gdy spełnione są żądania, tylko że potem cały proces zaczyna się od nowa, gdy zaplanowane są już nowe przygody przez tych, którzy zapanowali w dziedzinie inspirowanego religią politycznego terroryzmu na wielką skalę jako świętym prawem narodu wybranego.
Życie, wolność i dążenie do szczęścia na globalną skalę…
Gdy chodzi o resztę cywilizowanego świata, to naprawdę tak brzmi propozycja nie do odrzucenia.