Polscy śledczy uznali wreszcie fakt obecności oficerów Biura Ochrony Rządu na Siewiernym
Prokuratura: BOR czekało na lotnisku
Prowadząca
śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej polska prokuratura
przekazuje sprzeczne informacje na temat obecności funkcjonariuszy
BOR na lotnisku Smoleńsk Siewiernyj w dniu katastrofy rządowego
Tu-154M. Już po ujawnieniu przez "Nasz Dziennik" pisma
rosyjskiej Federalnej Służby Ochrony, które potwierdza tę
obecność, przyznaje to również płk Zbigniew Rzepa, rzecznik
prasowy naczelnego prokuratora wojskowego. Jednak jest to sprzeczne z
jego własnymi słowami sprzed zaledwie miesiąca.
W
przesłanej "Naszemu Dziennikowi" odpowiedzi płk Rzepa
pisze: "Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie ustaliła, iż
wśród osób znajdujących się w dniu 10 kwietnia 2010 r. w
momencie katastrofy na płycie lotniska 'Siewiernyj' w Smoleńsku
było dwóch funkcjonariuszy BOR, którzy ochraniali polskich
przedstawicieli dyplomatycznych (dwóch polskich ambasadorów w
Federacji Rosyjskiej)". Ale jeszcze 16 września ten sam oficer
pisał: "W momencie katastrofy samolotu Tu-154M 101 w dniu 10
kwietnia 2010 roku na lotnisku w Smoleńsku nie przebywał żaden
funkcjonariusz BOR-u, w tym czasie byli oni już w
Katyniu".
Prokuratura próbuje wyjaśniać oczywistą
sprzeczność tych dwóch wypowiedzi w ten sposób, że w
oświadczeniu z września chodziło jedynie o funkcjonariuszy
zaangażowanych w zabezpieczenie wizyty polskiej delegacji z
prezydentem na czele, nietowarzyszących polskim dyplomatom. Jednak
bardziej prawdopodobne jest to, że prokuratura dopiero teraz
uzyskała listę Polaków obecnych na płycie lotniska 10 kwietnia
rano bądź posiadała listę niepełną.
"Dwóch polskich
ambasadorów" to kolejne zastanawiające stwierdzenie
prokuratury. - Chodzi o ambasadora Bahra i ambasadora tytularnego -
uzupełnia kpt. Marcin Maksjan, p.o. rzecznik prasowy NPW.
Rzeczywiście, oprócz Jerzego Bahra, polskiego ambasadora w Moskwie,
w delegacji oczekującej na prezydencki samolot był Tomasz Turowski,
były ambasador na Kubie, następnie pracujący w Departamencie
Strategii i Planowania MSZ, będący również ambasadorem
tytularnym. Pełnił on wtedy funkcję przedstawiciela nadzwyczajnego
Rzeczypospolitej Polskiej w Federacji Rosyjskiej. Na liście
przekazanej przez ambasadę nie ma jednak ani ochrony Bahra, ani
Turowskiego (o ile w ogóle taką posiada), ani nikogo innego.
Figuruje na niej jedynie kierowca attaché wojskowego Grzegorza
Wiśniewskiego, który zapewne jest funkcjonariuszem BOR.
Jeszcze
we wrześniu prokuratura informowała, że przesłucha w tej sprawie
szefa Biura Ochrony Rządu gen. Mariana Janickiego, ale na razie do
tego nie doszło. Nie odbyło się również przesłuchanie jego
podwładnych obecnych 10 kwietnia na Siewiernym. "Prokuratura
nie ujawni, kto i w jakim terminie zostanie przesłuchany" -
pisze płk Rzepa. Również BOR, powołując się na tajemnicę
państwową, nie chce informować o tym, jakie zadania wykonywali
jego funkcjonariusze na smoleńskim lotnisku.
- Prokuratura musi
jednoznacznie ustalić, czy byli borowcy, jakie pełnili funkcje i do
czego byli zobowiązani - mówi "Naszemu Dziennikowi"
mecenas Bartosz Kownacki reprezentujący rodziny ofiar.
Piotr
Falkowski
Obecni
na Siewiernym 10 kwietnia rano, przed planowanym przylotem Tu-154M z
Warszawy:
1.
Jerzy Bahr, ambasador RP w Moskwie
2. Tomasz Turowski, ambasador
tytularny
3. Grzegorz Wiśniewski, attaché wojskowy
4.
Mirosław Czarnota, zastępca attaché wojskowego
5. Stanisław
Łątkiewicz, radca
6. Emilia Jasiuk, I sekretarz
7.
Wioletta Sobierańska, radca
8. Grzegorz Cyganowski, II
sekretarz
9. Justyna Gładyś, III sekretarz
10. Andrzej
Lasocki, starszy inspektor
11. Gerard Kwaśniewski,
inspektor
12. Artur Geisel, inspektor
13. Marek Kusak,
kierowca attaché wojskowego
14. Aleksandr Slepian, kierowca
15.
Wasilij Subbotin, kierowca
16. Jurij Simogutin, kierowca
17.
Jarosław Drozd, konsul generalny w Sankt Petersburgu
18.
Krzysztof Czajkowski, konsul generalny w Irkucku
19. Dariusz
Górczyński, naczelnik wydziału Federacji Rosyjskiej w
Departamencie Wschodnim MSZ
www.nasz dziennik.pl