Uzdrawiająca moc wyobraźni
„To cud”, mówimy, gdy ktoś wbrew pesymistycznym prognozom lekarzy wraca do zdrowia i ma się dobrze. Ale, jak wiadomo, na cuda lepiej nie liczyć. Chociaż? Świadome wspieranie siłą naszej wyobraźni leczenia tradycyjnymi metodami stosowanymi we współczesnej medycynie potrafi naprawdę czynić cuda.
Jeżeli nasz organizm zawodzi, korzystamy z dobrodziejstw medycyny, która w naszych czasach ogromnie dużo potrafi − do transplantacji organów i diagnozowania w oparciu o kod genetyczny włącznie. Nic dziwnego, medycyna to jedna z najstarszych nauk i wiele, wiele pokoleń pracowało na nasze dzisiejsze osiągnięcia. Już ludy pierwotne miały swoich lekarzy − szamanów, uzdrawiaczy, czarowników, znachorów. Obserwowali oni wnikliwie ludzkie ciało. Wypracowywali różne sposoby na uzdrawianie organizmów, przepędzali choroby zaklęciami, ale też robili operacje, wynajdowali lekarstwa. Czasami skuteczne, czasami nieskuteczne. Nie inaczej niż dziś. Zdobytą wiedzę przekazywali swoim zaufanym uczniom. Medycyna wieki całe była wiedzą tajemną zastrzeżoną tylko dla wybrańców. Za rządów Hammurabiego, najsłynniejszego władcy starożytnej Babilonii, wprowadzono do świątyń nowego boga, Ea, pierwszego wielkiego kosmicznego przodka lekarzy. A przy świątyniach pojawiły się pierwsze ośrodki nauczania sztuki medycznej. Absolwenci na długo przed przysięgą Hipokratesa składali przysięgę na wierność, o czym mówi jedna z glinianych tabliczek zapisanych pismem klinowym. Nie wiadomo wszak, czy była to wierność władcy czy zawodowi, ale wiadomo, że taki zawód już istniał. W ‘podręcznikach” datowanych na 2200 lat p.n.e. znajdujemy opisy chorób z racjonalnymi, a więc bez użycia magii, sposobami leczenia. Herodot z Halikarnasu odbywający w V wieku p.n.e. podróż po Egipcie zanotował istnienie lekarzy różnych specjalności „od chorób oczu, od głowy, od chorób ukrytych”. Grek Hipokrates, żyjący na przełomie V i IV wieku p.n.e. twórca kanonu etyki lekarskiej zwany „ojcem medycyny”, przekazał nam głęboką prawdę o istocie zdrowia: „jest ono wyrazem równowagi między składnikami natury człowieka, jego środowiskiem i trybem życia, wszystko, co dzieje się w umyśle, wpływa na ciało, a to, co dzieje się z ciałem, wpływa na umysł”. I nakazywał lekarzom badanie chorego pod każdym względem i w każdym z możliwych aspektów, obok symptomów choroby należało uwzględniać wiek chorego, jego sposób odżywiania się, jego temperament, stan psychiczny, wyraz twarzy, siłę głosu i ogólną postawę.
Dziś nazwalibyśmy to badaniem holistycznym, czyli całościowym. Bo choć późniejsze wieki, z kulminacją w czasach Oświecenia, doprowadziły do takiego zracjonalizowania nauk, że i ciało człowieka zaczęto uważać za rodzaj bezdusznego mechanizmu, to jednak dalsze postępy w nauce wykazały mylność takiego podejścia. Dziś lekarze wiedzą doskonale, że jeżeli nie uwzględnią psychiki chorego w zalecanej terapii, to może oznaczać to klęskę w leczeniu. Chory musi współpracować z lekarzem, musi chcieć wyzdrowieć, musi mobilizować swoje siły psychiczne, musi się zaangażować w leczenie. Neurobiolodzy coraz częściej skłaniają się do stwierdzenia, że „umysł przenika każdą komórkę ciała”, tak jak w każdej komórce ciała znajduje się nasz pełny kod genetyczny. Nie wszystkie kultury musiały to na nowo odkrywać. Docierająca do żyjących w głębi Amazonii indiańskich szczepów polska podróżniczka i pisarka Beata Pawlikowska opowiada, że indiańscy szamani to równocześnie lekarze, powiernicy, spowiednicy i jasnowidze i że to oni kazali jej odwrócić nasze „w zdrowym ciele zdrowy duch” na „zdrowy duch gwarantuje zdrowe ciało.”
Optymizm przez duże O
Mam optymistyczną i pozytywną naturę, którą zawdzięczam pewnie genom, domu rodzinnemu, gwiazdom... (jestem tzw. podwójnym Strzelcem, czyli znak i ascendent spod znaku Strzelca, a już "pojedynczy" Strzelec ma w swoim charakterze Optymizm z dużego "O").
czym to się objawia?
1. zawsze gdy stanę gdziekolwiek i spojrzę w górę - czy jest to na środku krakowskich Błoń, czy na środku oceanu (bo i to mi się zdarza) to mam tego pełną świadomość, że stoję na czubku Ziemi i mam nad sobą cały Kosmos, i wszystko to jest wspaniałym systemem, którego częścią jestem i ja - i każdy z nas.
2. wszystko co robię, rzeczy ważne, a nawet bardzo ważne, i całkiem nieważne a nawet zupełnie błahe robią z jednakową uważnością, tak, żeby to zrobic najlepiej jak umiem, a nawet nauczyć się czegoś nowego.
3. jeśli cokolwiek postanawiam zrobić, nawet rzeczy ogromne, prawie że niemożliwe, to zawsze w pełnym przekonaniu, że mój zamysł się powiedzie, ale jeśli i tak się nie udaje, to z całą pewnością czegoś się z tego nauczyłam, coś z tego wynikło innego, co doprowadza mnie do następnego kroku, który może być jeszcze ważniejszy od tego nieudanego, nieudany był po coś.
4. biorę pełną odpowiedzialność za to co robię, za sukcesy i porażki (nie zwalam winy na nikogo, na okoliczności też nie) ale - nie obligujmy ludzi do ciągłego uśmiechania się, bo sytuacje w życiu są różne i różnie powinno się na nie reagować. uśmiech ma być naturalny a nie przylepiony.
pozdrawiam serdecznie, a szczególnie Andrzeja Jamroza, "Czarodzieja" :)