|
Rodziny wciąż czekają na odpowiedź Millera
Nasz Dziennik, 2011-02-25
R
esort
spraw wewnętrznych nie odpowiedział na list, w którym bliscy ofiar
katastrofy smoleńskiej proszą Jerzego Millera o możliwość
zapoznania się z raportem końcowym Komisji Badania Wypadków
Lotniczych Lotnictwa Państwowego przed zaprezentowaniem go opinii
publicznej. Pod listem podpisały się 34 osoby. Pismo trafiło do
ministerstwa na początku lutego, a rzecznik MSWiA Małgorzata
Woźniak zapewniała, że minister zapozna się z listem. Ale w
sprawie zapadła głucha cisza.
W
liście czytamy: "Członkowie rodzin ofiar katastrofy z dn. 10
kwietnia 2010 roku zwracają się z prośbą o zapoznanie nas z
raportem Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego
przed przedstawieniem go opinii publicznej, jak to jest powszechnie
praktykowane w podobnych przypadkach w pozostałych krajach Unii
Europejskiej". Sygnatariusze listu zaapelowali o szacunek
należny im jako bliskim ofiar tragedii m.in. poprzez umożliwienie
im zapoznania się z treścią raportu przed zaprezentowaniem jej
mediom. Jak podkreślały rodziny, często zdarzało się tak, że
choć jako osoby najbliższe ofiar, a tym samym najbardziej
zainteresowane przebiegiem śledztwa, o sprawach z nim związanych
dowiadywały się z mediów - z prasy bądź z telewizji.
Sama
autorka listu, Ewa Kochanowska, wdowa po rzeczniku praw obywatelskich
Januszu Kochanowskim, przyznała, że nie otrzymała jeszcze żadnej
odpowiedzi z MSWiA. - To wszystko spowite jest milczeniem. Chciałem
zauważyć, że to nie jest jedyne pismo, które skierowaliśmy do
strony rządowej, a które wciąż czeka na odpowiedź. Podobnie jak
nasze wnioski do prokuratury - podkreśla Andrzej Melak, brat Stefana
Melaka. Jak dodaje, pierwszy list wystosowano już 27 kwietnia -
wciąż nie ma na niego odpowiedzi. Jedną z jego sygnatariuszek była
Beata Gosiewska. Jej zdaniem, sytuacja ta pokazuje, w jaki sposób
traktowane są rodziny od początku i jak wygląda śledztwo
smoleńskie. - Na tyle listów nie dostaliśmy w ogóle odpowiedzi,
że z jednej strony nie dziwi mnie to, iż ten również nie doczekał
się żadnej reakcji. To, czego się domagamy, wydaje się o tyle
oczywiste, że przecież w każdym normalnym państwie końcowe
raporty dotyczące katastrof prezentuje się w pierwszej kolejności
rodzinom. Coś, co winno być standardem, u nas cały czas jest
ignorowane - zaznacza Beata Gosiewska. Rodziny nie chcą po prostu,
aby przykre i bolesne dla nich sytuacje się powtarzały. Tak było
przecież w przypadku odszkodowań, o których większość rodzin
dowiedziała się z mediów albo od dziennikarzy pytających je o
komentarz.
Jerzy Miller, minister spraw wewnętrznych i
administracji, z powodów - jak zapewniał - technicznych przełożył
termin przedstawienia polskiego raportu końcowego najwcześniej na
przełom marca i kwietnia. Odnosząc się do sprawy listu, zaznaczył,
że to premier jako pierwszy zapozna się z treścią raportu
polskiej komisji. Kilka dni później zapewniał, że rodziny nie
powinny poznawać treści raportu z mediów i - jak przewiduje -
premier pozytywnie odpowie na ich apel. W kontekście ostatniego
ujawnienia nagrań ze spotkania premiera z rodzinami, na którym nie
umiał utrzymać nerwów na wodzy, wypowiedź ministra Millera ma
raczej charakter życzeniowy. Mimo deklaracji szefa MSWiA, resort ten
wciąż oficjalnie nie odpowiedział na pismo rodzin. "Nasz
Dziennik" zwrócił się do ministerstwa spraw wewnętrznych z
pytaniem, kiedy zamierza odnieść się do listu rodzin. Na odpowiedź
czekamy.
Paulina Jarosińska