Żona dla ogórka”



Rzekł raz orek do pomidora:

Przepraszam, jeśli to nie jest pora,

Lecz taki piękny masz kolor skóry,

Że ciągle patrzeć muszę do góry.

W zaloty chcę się udać do ciebie.

I razem z to mieszkać jak w niebie”.



Burak ze złości aż poczerwieniał:

Tobie się roi niebo, nie ziemia?

Wokół jest tyle cudownych warzyw,

Może się obudź i przestań marzyć!

Na to cebula: „Panie buraku!

Chce, to niech szuka żony na krzaku.

To jego żona i jego sprawa,

A pan się wtrącać tu nie ma prawa!”



I nawet marchew machła nacią:

Różnice przecież nic tu nie znaczą.

Chociaż przyziemny i choć zielony,

Jak chce, niech szuka w górze swej żony.

I nawet gdyby powstała plotka,

To warto szukać warto się spotkać”.



Groszek cukrowy dodał czym prędzej:

Weź pomidorze spra w swe ręce

I zadecyduj, czy chcesz ogórka.

Jak nie, z zalotów będzie powtórka.

Lecz niech orek tak się nie martwi.

Zawsze się może oświadczyć marchwi

Lub selerowi, seler urodny.

W dodatku bardzo ostatnio modny.



Por ogórkowi figurą bliski,

Pietruszka stroszy zielone listki,

Czosnek ma ząbki w równym szeregu,

Orek może wybrać wprost z biegu.

A kukurydza, spójrzcie jak kusi.

Ją pewnie wybrać orek musi!



Nad warzywami myślał ogórek

sknie ze smutkiem zerkając w górę.

Lecz zanim biedak się zdecydował,

Już go ogrodnik do kosza schował.