Jak napędzać samochód energią "PUNKTU ZEROWEGO"? |
Kopia mojego opracowania trafiła po pewnym czasie w ręce owego wynalazcy, który zadzwonił wkrótce do mnie, oznajmiając mi, że niektóre z moich założeń są błędne. Obiecał odwiedzić mnie w Melbourne i wyjaśnić wszystko osobiście. Byłem szczęśliwy z możliwości uzyskania informacji z pierwszej ręki i wypełnienia luk w mojej wiedzy. Wbrew obawom nie doznałem rozczarowania.
Sprawą alternatywnego paliwa Joe "X" zainteresował się po raz pierwszy w roku 1991. Wpadł na pomysł napędzania swojego samochodu parą wytwarzaną w zamkniętym, nierdzewnym cylindrze, w którym znajdował się perforowany element cylindryczny. Sądził, że jeśli do obudowy przyłączy biegun dodatni (+) dwunastowoltowej baterii (akumulatora), a do wewnętrznej tuby biegun ujemny (-), to woda zagotuje się i będzie mógł ją skierować na wyjście ogniwa, a następnie wprowadzać do rury dolotowej układu napędowego samochodu. Ogniwo paliwowe miało średnicę 4 cali (100 mm) i długość 3 stóp (870 mm). Było wykonane z rury z nierdzewnej stali pochodzącej ze starej dojarki. Końce rury były zamknięte nakrętkami, z których jedna była wykonana z przezroczystego szkła (do obserwowania przepływu mleka w rurze), a druga z przezroczystego perspeksu (pleksiglasu), przez który wprowadzono ujemny biegun baterii połączony z wewnętrznym elementem z perforowanej stali nierdzewnej. Element ten miał średnicę około 3,5 cala (89 mm) i długość 2 stóp (600 mm). Element miał perforację w postaci sześciokątnych otworów o przekątnej wynoszącej 8 mm rozmieszczonych co 12 mm. Rura odprowadzająca była umieszczona w odległości około dwóch trzecich długości zewnętrznego cylindra. Miała służyć jako wylot pary.
9 października 1991 roku Joe ustawił całą aparaturę obok samochodu na trawniku przed swoim domem na parze drewnianych koziołków (stojaki używane do piłowania drewna). Połączył półcalowym, przezroczystym plastikowym wężem ogrodowym otwór wyjściowy ogniwa z układem podgrzewania gaźnika samochodu, sądząc, że dostarczy ono gazu (mieszanki paliwowo-powietrznej) do układu zasilania. Samochodem, którego użył, był Rover V8 3500 SDI z całkowicie hermetycznym, aluminiowym silnikiem wyposażonym w bliźniaczy, jednoprzelotowy gaźnik typu Zenith. Po przyłączeniu dwunastowoltowej baterii do ogniwa zaobserwował, poprzez wziernik, że ogniwo wypełniło się białymi banieczkami, a nad powierzchnię wody wydobywała się biała para, która, jak sądził, była parą wodną. Następnie uruchomił silnik (w tym momencie był on napędzany benzyną). Silnik przez krótki czas pracował na wolnych obrotach, po czym eksperymentator odciął dopływ benzyny, lecz silnik nadal pracował, nawet po opróżnieniu komory pływakowej. Ponieważ silnik nie pracował płynnie, Joe przyśpieszył zapłon o około 80 procent, aby doprowadzić go do płynnej pracy na wolnych obrotach. Następnie pozwolił silnikowi pracować przez pewien czas, sądząc, że jest on napędzany parą. Potem, aby zatrzymać silnik, odłączył baterię od ogniwa. Ku jego zdziwieniu silnik pracował dalej mimo odłączenia go od źródła zasilania! Dopiero po wyłączeniu kluczyka zapłonu udało mu się zatrzymać silnik. Odkrył również, że może uruchomić silnik przy pomocy rozrusznika bez zasilania benzyną i bez przyłączania baterii do ogniwa! Niektórzy czytelnicy z pewnością zorientowali się już, że układ podgrzewania gaźnika nie ma żadnego połączenia z układem zasilania w paliwo. W rzeczywistości nie łączy się on z jakimkolwiek urządzeniem z wyjątkiem zewnętrznej obudowy gaźnika. To odkrycie całkowicie mąci nam w głowach, bowiem żaden gaz o wybuchowych właściwościach nie jest dostarczany przez ogniwo paliwowe do układu zasilania. Jedyny gaz, jaki dostaje się do silnika, to powietrze. Ponieważ silnik pracuje bez wytwarzanej przez gaźnik mieszanki konwencjonalnego paliwa z powietrzem wlatującym do gaźnika, paliwo musi pochodzić z innego źródła. Albo Joe'emu udało się sterować silnikiem przy pomocy siły woli, albo nieświadomie stworzył sposób na ukierunkowanie "surowej" energii do wykonania konkretnej pracy. Joe nigdy nie twierdził, że posiada jakiekolwiek moce nadprzyrodzone, i jest równie skonsternowany tym zjawiskiem, jak pozostali, którzy byli świadkami jego eksperymentu. Nie ma pojęcia, jakim cudem to działa - wie tylko, że działa. Do dzisiaj udało mu się przestroić co najmniej 14 samochodów (jeden z nich bije nawet rekordy w zawodach samochodów ciągnikowych). Żaden z przestrojonych przez niego samochodów nie posiadał bezpośredniego połączenia między ogniwem i gaźnikiem, z wyjątkiem Leylanda (marka samochodu), który został wyposażony w ogniwo o nazwie Mark-II. Wygląda na to, że Joe dobrał się do jakiejś formy energii punktu zerowego (energia ta generowana jest przez różnice w "fluoroplazmowej gęstości" kontinuum energetycznego lub eteru2). Nie wiadomo, w jaki sposób energia gazu przekazywanego do bloku silnika przez plastykowy wąż zmieniała chemiczne własności powietrza wchodzącego do gaźnika, tak że stawało się ono mieszanką wybuchową. Jeśli tak rzeczywiście było, oznaczałoby to, że to najprawdopodobniej azot ulegał jakimś przemianom, w wyniku czego w połączeniu z tlenem i resztkami węgla tworzył implozyjną/eksplozyjną mieszankę podobną do nitrogliceryny. Jak się wydaje, owe procesy zachodzące w cylindrach to albo implozje, albo eksplozje, albo jedno i drugie. Jak na razie to tylko domysły. Niedługo potem Joe zmodyfikował swoje ogniwo Mark-I. Zauważył, że mniejsze urządzenie jest równie wydajne jak tamto długie, ponadto miało ono tą zaletę, że łatwiej je było zamontować w samochodzie. Zredukował jego długość do około 18 cali (457 mm) i umieszczał w swoim Roverze w bagażniku lub na podłodze obok kierowcy. Następnie pojechał nim ze swojego domu w północnej części Nowej Południowej Walii do Melbourne w stanie Wiktoria i z powrotem. Osiągnięcie to jest tak niesamowite, że niemal niewiarygodne. Udał się również na pięciodniową wyprawę do Toowoomba w stanie Oueensland i z powrotem do domu w Nowej Południowej Walii. W czasie drogi nie miał żadnych kłopotów z silnikiem zasilanym wodnym ogniwem swojego pomysłu. - Jedyny drobny problem, jaki wystąpił - powiedział Joe - polegał na tym, że zostawiana na noc bateria rozładowywała się i trzeba było ją potem ładować, przyłączając do niej dwunastowoltową baterię na około trzy minuty. Po takim załadowaniu jest już zdolna do napędzania samochodu. Joe zauważył również, że zwykły plastykowy wąż łączący baterię z gaźnikiem nie zdaje egzaminu - to zagadnienie zostanie omówione w dalszej części artykułu. Wyposażony w aluminiowy silnik Rover ma w normalnych warunkach zapłon ustawiony na O stopni w zwrotnym położeniu odkorbowym3, ale kiedy napędzany jest wyłącznie "Baterią Joe'ego" wyprzedzenie musi wynosić 80 stopni. Joe podkreśla, że każdy typ silnika wymaga innego ustawienia wyprzedzenia. Może również zaistnieć konieczność regulacji wolnych obrotów. Napędzany w ten sposób silnik nie wydziela, jak twierdzi Joe, żadnych szkodliwych związków. W czasie całej jazdy wskaźnik temperatury ani razu nie wychylił się poza położenie zerowe - silnik, rura wydechowa i chłodnica były zimne. Za zgodą Joe'ego nieżyjący już profesor Roń Davis z Uniwersytetu w Newcastle zbadał Rovera i ogniwa konstrukcji Joe'ego. Rozwiązał przy okazji problem rozładowywania ogniwa przez przyłączenie do niego (kiedy nie jest używane) półtorawoltowej baterii (biegun ujemny uziemiony a dodani połączony z obudową ogniwa). Joe zauważył, że w wyniku tego połączenia z baterii w ogóle nie jest czerpana energia. Podkreślił ponadto, że pojazd znacznie zyskał na mocy, kiedy w czasie prób drogowych do ogniwa przyłączana była na kilka sekund owa półtorawoltowa bateria. Jego najnowszej konstrukcji ogniwo nie ulega rozładowaniu w czasie postoju w nocy, w związku z czym nie jest już mu potrzebna mała bateria prądu stałego.
Kolejne ogniwo Joe'ego różniło się radykalnie od wersji Mark-I. W ogniwie Mark-II zastosował on siedem płaskich, okrągłych płytek ustawionych w szeregu. Te wykonane z nierdzewnej stali płytki o grubości około 2 mm i średnicy 100 mm zostały umieszczone w mającej niewielką długość czarnej, pomarszczonej w harmonijkę rurze (miechu) z polichlorku winylu. Aby umożliwić ulatnianie się gazu znad płytek, usunięto około jednej trzeciej obwodu tej rury. Następnie całe urządzenie umieszczono wewnątrz złączki w kształcie litery "T" (trójniku) o średnicy 120 mm wykonanej z polichlorku winylu. Pojedyncze płytki umieszczono w oddzielnych karbach miecha, w wyniku czego zostały one oddzielone od siebie przestrzenią rzędu 8 mm. Oba przelotowe końce trójnika zostały zamknięte nakrętkami. Stalowe płytki znajdujące się po obu końcach miecha zostały naładowane dodatnio, zaś środkowa - ujemnie. Znajdujące między dodatnio i ujemnie naładowanymi płytkami - po dwie z każdej strony - dodatkowe płytki nie miały żadnego połączenia ze źródłem elektryczności. Joe nazywa te płytki "neutralnymi".
W trakcie eksperymentów Joe wykazał, że do naładowania ogniwa wyposażonego w neutralne płytki potrzeba mniejszego natężenia prądu niż w przypadku ogniwa posiadającego jedynie katodę i anodę. Mimo zmniejszenia natężenia prądu wyglądało na to, że wytwarzanie gazu w ogniwie z neutralnymi płytkami znacznie się poprawiło. Joe odkrył, że najlepsze wyniki uzyskuje się przy zastosowaniu ogniwa z dwiema neutralnych płytkami po obu stronach katody i dwiema anodami na skraju urządzenia. Joe przetestował to ogniwo w samochodzie Leyland P76 V8, który posiada w pełni aluminiowy silnik. W przeciwieństwie do Rovera silnik tego samochodu nie jest hemisferycznie zamknięty. W tym przypadku Joe połączył wylot ogniwa bezpośrednio z gaźnikiem poprzez hermetycznie dopasowaną przykrywkę. Ogniwo Mark-II sprawowało się w tym silniku bardzo źle. W czasie testowej jazdy do Lismore w roku 1992 Joe zauważył, że przy przyśpieszaniu nakrętka z polichlorku winylu, przez którą przechodził gaz/energia, wybrzuszała się na zewnątrz o jeden cal (2,54 cm), a w czasie hamowania wracała do normalnego rozmiaru, lecz w związku z nadmiarem gazu/energii zawartej w ogniwie pod ciśnieniem, nie można było płynnie regulować przyśpieszeń silnika. Joe sądzi, że kiedy przyśpieszamy i pobieramy z ogniwa więcej gazu/energii, dochodzi w nim do reakcji łańcuchowej, w wyniku której następuje wytworzenie większej ilości gazu/energii, co objawia się wzrostem ciśnienia w ogniwie. W trakcie hamowania w ogniwie powstaje elektrostatyczne napięcie powierzchniowe. Nadmiar gazu/energii zmagazynowany w ogniwie zostaje w wyniku wzrostu ciśnienia przekazany do układu zasilania silnika, przez co nie można płynnie regulować prędkości samochodu. Joe powiedział, że profesor Davis skonstruował próbne ogniwo w kształcie przypominającym samochodowy filtr powietrza umieszczone w cienkiej obudowie z nierdzewnej stali. Kiedy poddano je próbom w samochodzie, okazało się, że występują w nim te same problemy co w plastykowym ogniwie Joe'ego. Ciśnienie gazu/energii znajdujących się w ogniwie zmieniło jego kształt z płaskiego dysku w niemal pełną kulę. To cud, że te ogniwa nie wybuchły! Joe uważa, że jeśli chcemy, aby ogniwo pracowało właściwie i nie rozszerzało się, a następnie kurczyło, zarówno obudowa ogniwa, jak i przewód łączący je z silnikiem muszą być wykonane ze sztywnego, mocnego materiału. Chociaż ogniwo to dostarczyło energii potrzebnej do napędu silnika V8, okazało się jednak, że jego eksploatacja może być niebezpieczna.
Następnie Joe postanowił użyć koncentrycznych cylindrów wewnątrz pojemnika z grubej nierdzewnej stali. Podstawą nowej konstrukcji było ogniwo Mark-II. Ta nowa konstrukcja miała łączyć w sobie zalety oryginalnego ogniwa Mark-I oraz korzyści wynikające z zastosowania płytek neutralnych. Joe zauważył również, że ogniwo ma większą moc, kiedy elektryczne połączenie z katodą przechodzi przez dno ogniwa. W tym przypadku pole energetyczne jest generowane wokół całej powierzchni cylindrów. Kiedy katoda połączona jest od góry, jedynie górna część ogniwa zdaje się być aktywna. Ogniwo Mark-III składa się z pięciu koncentrycznych cylindrów. Cylinder środkowy o średnicy około l cala (25,4 mm) został podłączony przez dno ogniwa do katody, przy czym pręt łączący został odizolowany od zewnętrznej obudowy. Wokół niego umieszczone są współśrodkowo trzy neutralne cylindry o średnicach wynoszących odpowiednio 2 (50,8 mm), 3 (76,2 mm) i 4 cale (101,6 mm) i takiej samej jak on długości. Ścianki cylindrów znajdują się w odległości około 0,5 cala (12,7 mm) od siebie. Piąty cylinder to obudowa ogniwa wykonana z blachy z nierdzewnej stali o minimalnej grubości 3 mm. Wewnętrzne płytki (cylindry) muszą być wykonane tak, aby były dokładnie tej samej długości. Należy zwrócić baczną uwagę, aby górne krawędzie wszystkich cylindrów znajdowały się na jednakowym poziomie. Górna krawędź anody (zewnętrznej obudowy) musi być stożkowata bądź półkolista tak, aby kierować energię do ujścia w jej górnej części. Górne i dolne krawędzie wewnętrznych cylindrów nie powinny być umieszczone w odległości mniejszej niż l cal (25,4 mm) od obudowy stanowiącej anodę, natomiast odległość między nią i najbardziej zewnętrznym cylindrem neutralnym może być mniejsza, jednak nie mniejsza niż 0,5 cala (12,7 mm) i nie większa niż 2 cale (50,8 mm). Joe twierdzi, że szerokość tej zewnętrznej wolnej przestrzeni nie jest istotna, pod warunkiem że nie jest ona zbyt mała. Wszystkie cylindry muszą być izolowane przy pomocy najlepszych dostępnych izolatorów, tak aby nie wchodziły w reakcję z polami energetycznymi wewnątrz ogniwa. Izolatory syntetyczne, wykonane z plastyku, nylonu, teflonu i temu podobnych substancji okazały się nieprzydatne, ponieważ po krótkim czasie tworzą się w nich ścieżki przewodzące, co prowadzi do krótkiego zwarcia między cylindrami i destrukcji pól energetycznych wzbudzonych w wodzie między płytkami.
Sprawdziłem osobiście cały szereg ogniw użytych przez eksperymentatorów, którzy starali się powtórzyć doświadczenie Joe'ego. Ogniwa te były używane przez pewien czas i po rozmontowaniu okazywało się, że mają głębokie wżery wokół miejsc, w których znajdowały się izolatory. Joe stosował w swoich ogniwach czarną gumę, jakiej używa się na drogach do zliczania ilości samochodów i określania natężenia ruchu. Niestety większość zarządów dróg przeszła już na materiały syntetyczne, które nie nadają się do tych ogniw. W zastępstwie wykorzystywał korki z czystej gumy używane w laboratoriach oraz korki do naczyń przeznaczonych na kwasy. Korki te są wykonane z mocnej gumy (bez dziury w środku służącej do wsuwania przez nią do wnętrza naczynia rurek). Izolatory z tego materiału wytrzymywały w czasie testów nieprzerwane ładowanie prądem stałym o napięciu 60 wolt przez pięć dób. Nie zauważono żadnych wżerów, a sąsiadujące ze sobą płytki nie wykazywały przebicia elektrycznego. W czasie ładowania wody przeznaczonej do zastosowania w ogniwie samochodowym należy zwrócić uwagę, aby osad powstający na powierzchni wody nie osiadał na izolatorach, ponieważ po pewnym czasie wytwarza on na ich powierzchni warstwę przewodzącą. Jest to jeden z powodów, dla których Joe zdecydował się na zastosowanie osobnego pojemnika do ładowania wody. W czasie montażu gumowych korków między cylindrami należy umieścić je tak, aby powierzchnie zaokrąglone były położone poziomo, zaś powierzchnie płaskie opierały się o cylindry. Tego rodzaju rozmieszczenie zapobiega gromadzeniu się osadów między zakrzywioną powierzchnią gumy a powierzchnią płytki. Joe stosuje minimalną ilość separatorów (izolatorów) koniecznych do utrzymania właściwej odległości między płytkami - po trzy izolatory przy górnej krawędzi cylindrów oraz po trzy przy dolnej. Każdy z tych gumowych izolatorów powinien być umieszczony w odległości około 5 mm od krawędzi cylindra w miejscu oddalonym od następnego o 120 stopni. Większe gumowe izolatory utrzymają wszystkie elementy konstrukcji na właściwym miejscu i wytrzymają wibracje samochodu. Cała sztuka polega na tym, aby jedną gumę (izolator) umieścić najpierw na pierwszym cylindrze, a następnie ścisnąć w tym miejscu dwa pierwsze cylindry przy pomocy szczypiec o zaokrąglonych końcach, po czym włożyć kolejne gumy. Wstępne zakładanie nie musi być szczególnie dokładne, jako że położenie wszystkich trzech gum można skorygować po ich włożeniu. Należy jednak koniecznie skorygować ich położenie przed włożeniem kolejnych gum między kolejne cylindry. Jeśli tego nie zrobimy, może okazać się, że będziemy musieli zacząć całą tę pracę od początku. Po zakończeniu montażu cylindrów i oddzielających je gum należy sprawdzić, czy górne krawędzie wszystkich cylindrów znajdują się na tym samym poziomie (czy żaden z cylindrów nie wystaje ponad pozostałe). Jeśli ten warunek nie będzie spełniony, może okazać się, że czynnik powielający energię może wcale nie docierać do niższych płytek (cylindrów) i tym samym obniżyć wydajność ogniwa. Właściwe usytuowanie pręta katody umożliwia umieszczenie na nim całego zestawu cylindrów za pomocą nakrętki. Jeśli jednak ktoś uważa, że zestaw płytek (cylindrów) wymaga dodatkowego zamocowania, może umieścić na dolnej krawędzi zewnętrznego neutralnego cylindra trzy dodatkowe gumowe blokady, aby lepiej usztywniały cały ten układ wewnątrz obudowy. W otwór wywiercony w dnie obudowy (anody), przez który przechodzi pręt, należy wstawić dodatkową warstwę izolacyjną, po czym na oba jego wyloty założyć uszczelki izolujące i całość uszczelnić białym marynarskim kitem (Sikaflex). Wszystkie metalowe części, z wyjątkiem przewodu przesyłającego energię z ogniwa, powinny być wykonane z diamagnetycznej, nierdzewnej stali, jakiej używa się do produkcji garnków i naczyń. Najbardziej nadaje się do tego stal o symbolu 316. Przed kupnem trzeba sprawdzić, czy stal ma własności paramagnetyczne. Nie może ona przyciągać ferrytowego magnesu ani odchylać, nawet odrobinę, igły kompasu. W przeciwnym razie kupując ją zmarnujemy czas i pieniądze. Wszystkie stale nierdzewne wykazują pewne własności magnetyczne w obecności neodymowych magnesów. Nie mam pewności, do jakich samochodów były montowane ogniwa z trzema obojętnymi elektrycznie płytkami (cylindrami) ani jak się sprawowały. Od Joe'ego wiem, że w ciągu ostatnich kilku lat dokonał on udanych przeróbek wielu popularnych samochodów, w tym Fordów i Holdenów. Po próbach z Leylandem eksperymentował ze sztywnymi przewodami przesyłającymi energię z ogniwa do gaźnika wykonanymi z materiałów o dużej wytrzymałości. Zrezygnował również z prób przyłączania ogniwa do rury dolotowej silnika na rzecz łączenia go z hermetyczną obudową gaźnika. Ponieważ nadal istnieje niebezpieczeństwo nadmiernego wzrostu ciśnienia w ogniwie, Joe twierdzi, że najlepiej jest wsunąć przewód w otwór w obudowie gaźnika bez uszczelnienia go. We wczesnej fazie doświadczeń Joe zamienił przezroczysty plastykowy przewód łączący ogniwo z gaźnikiem na przewód miedziany, lecz jak się okazało, miedź w pobliżu ogniwa ulegała korozji. Ostatecznie zdecydował się na przewód aluminiowy o średnicy trzech czwartych cala (19,04 mm). Przewód jest wkręcany do wylotu w górnej części ogniwa (złącze gwintowane metal-metal). Na drugi koniec przewodu zakładana jest rurka z dobrej jakościowo gumy o długości około 4 cali (100 mm), która łączy się bezpośrednio z obudową gaźnika. Według Joe'ego najlepszym materiałem na przewód przesyłający energię z ogniwa jest aluminium, ponieważ wykonany z tego materiału przewód nie koroduje w wyniku oddziaływania ogniwa. Gumowa rurka znajdująca się na końcu przewodu izoluje ogniwo od masy samochodu. Joe twierdzi, że mimo iż ogniwo nie posiada elektrycznego połączenia z baterią (nie zamknięty obwód), jego obudowa ma ładunek dodatni i połączenie jej bezpośrednim metalowym łączem z masą samochodu powoduje jego rozładowanie. Po takim rozładowaniu musi być ono oczyszczone, napełnione nową, naładowaną wodą lub naładowane przez baterię, chociaż samo doładowanie może nie wystarczyć. Joe nie zaleca obecnie doładowywania ogniwa z baterii, ponieważ ogniwo może ulec zanieczyszczeniu i przestać działać, dopóki się go nie oczyści i nie naładuje ponownie. Ogniwo Mark-I, które było ładowane przez baterię/akumulator samochodowy, składało się tylko z jednej anody i jednej katody. Nie było w nim płytek neutralnych ani separatorów (izolatorów), które mogłyby być przyczyną problemów wywoływanych przez zanieczyszczenia lub krótkie zwarcia. Z uwagi na to, że przewód, którym płynie energia, ma ładunek dodatni należy zwrócić baczną uwagę, aby nie przebiegał on w pobliżu innych generatorów pola, takich jak cewka, styki, alternator czy przewody wysokiego napięcia. Przewód ten musi być również dobrze odizolowany od masy samochodu. Joe zaleca, aby ogniwo umieszczać na podłodze obok kierowcy (w tym przypadku pręt katody powinien być połączony z masą samochodu) albo w bagażniku z dala o wszelkich elektrycznych przewodów. Jeśli ogniwo umieścimy w bagażniku, wówczas przewód przesyłający energię należy zaizolować na całej jego długości przy pomocy plastykowej koszulki, aby uniemożliwić mu kontakt z ujemnie naładowaną masą. Jeśli ogniwo umieścimy obok kierowcy, wówczas przewód ten należy przeprowadzić przez otwór w ognioodpornej ściance zabezpieczając go odpowiednim, gumowym pierścieniem izolacyjnym. W wyniku eksperymentów Joe odkrył, że ogniwo z dwiema płytkami neutralnymi działa równie wydajnie jak ogniwo z trzema, a być może nawet lepiej. Jednak ogniwo z dwiema płytkami neutralnymi wymaga wstępnego ładowania wody w innym ogniwie, które służy tylko do tego celu. Joe stwierdził, że jeśli woda jest poddawana wstępnemu ładowaniu w oddzielnych pojemnikach, wówczas cały proces przebiega znacznie sprawniej niż podczas ładowania ogniwa z baterii/akumulatora samochodowego i właśnie z tego powodu ostatnio stosuje wyłącznie ogniwa z dwiema płytkami neutralnymi. |
Ostatnia aktualizacja ( piątek, 03 październik 2008 ) |
Uzupełnienie do artykułu "Jak napędzać samochód energią punktu zerowego" |
Po opublikowaniu w Nexusie wyjątków z wydanej przez NuTech książki Barry'ego Hiltona The Joe Phenomenon: How to Run Your Car on Zero Point Energy (Zjawisko Joe'ego - jak napędzać samochód "energią punktu zerowego")1 nasze biuro zasypane zostało lawiną pytań napływających ze wszystkich stron świata, w tym z Irlandii, Wielkiej Brytanii, Nowej Zelandii, Kanady i USA. Zainteresowanie tak zwanym "zjawiskiem Joe'go" jest olbrzymie i w miarę jak coraz więcej eksperymentatorów zgłębia jego tajemnicę, technologia ta staje się coraz bardziej zrozumiała i łatwiejsza do powtórzenia. Jest mi niezmiernie miło, że skontaktował się ze mną zespół naukowców z drugiej strony naszej planety wyrażając gotowość powtórzenia doświadczenia i pełnego zbadania "zjawiska Joe'go". Żywię nadzieję, że rezultatem tych badań będzie uwiarygodnienie tego źródła energii, na które ono zasługuje, i że nastąpi to w oparciu o naukową analizę i ustalenie, co właściwie napędza samochód, wraz ze wszystkimi towarzyszącymi zjawiskami chemicznymi i fizycznymi - bez względu na to, czy wyjaśnienia zmieszczą się w ramach ortodoksyjnej nauki, czy też wykroczą poza nie. Joe otworzył drzwi do budzącego respekt źródła energii, które jest niesamowicie proste i jednocześnie bardzo obiecujące. Do chwili obecnej przeprowadzono zaledwie kilka doświadczeń będących powtórzeniem eksperymentów Joe'go i w miarę upływu czasu kawałki tej układanki powoli wchodzą na swoje miejsce. Mimo to zdaję sobie jednak sprawę z tego, że wielu zainteresowanych może natknąć się na trudności i przeżywać frustracje podczas swoich prób zbliżenia się do tego, co nazwałem umownie "Świętym Graalem", czyli przejawem "wolnej" energii. Jak wielu czytelników Nexusa zapewne wie, chęć wynalezienia i skonstruowania zdolnego do wykonywania pracy "urządzenia wykorzystującego darmową energię" stanowi życiowe wyzwanie dla wielu badaczy. W moim przypadku poszukiwania tego rodzaju zaczęły się w latach siedemdziesiątych. Wygląda jednak na to, że stworzenie i wprowadzenie w życie komercyjnej wersji urządzenia wykorzystującego "wolną" energię jest wciąż odległą sprawą. Wierzę jednak, że ten dzień wkrótce nadejdzie. Póki co wszyscy, którzy mają trochę czasu i pieniędzy i lubią majsterkować, mogą zająć się eksperymentowaniem ze zjawiskiem Joe'go. Wszystkim, którzy nabyli już poświęconą zjawisku Joe'go książkę oraz kasetę z programem wideo noszącym tytuł Out ofthe Horse 's Mouth (Z pyska konia)2, chciałbym przekazać kilka praktycznych wskazówek, które otrzymałem od autora książki, Barry'ego Hiltona. Po pierwsze, należy zauważyć, że wykonanie kopii ogniwa nie jest łatwą sprawą, choć z drugiej strony niektórym może się to udać bez większego trudu. Zależy to wyłącznie od eksperymentatora i jego podejścia do zagadnienia. Bardzo często udoskonalamy otrzymane plany własnymi pomysłami, myśląc, że potrafimy zrobić to lepiej, w taki lub inny sposób. W związku z tym uprzedzam wszystkim, aby nie odstępowali ani na jotę od planów, które otrzymali od Joe'go. Niektóre zmiany wydają się nieistotne, niemniej Joe mówi wiele na temat "pól" w swoim ogniwie, które zidentyfikował w wyniku starannych obserwacji (pola te nie są wyjaśnione w ortodoksyjnych podręcznikach). Joe ostrzega, aby nie zmieniać tych pól. W przypadku udanego odtworzenia ogniwa, można dokonywać w nim zmian i obserwować ich efekty. Być może doprowadzi to do stworzenia nowej jego wersji. Ścisłe trzymanie się na początku otrzymanych planów z całą pewnością pozwoli na uniknięcie rozczarowań - w przeciwnym przypadku możemy skończyć na jakiejś egzotycznej wersji czegoś już dawno wymyślonego i na dodatek zupełnie bezużytecznego! Kolejna rada dotyczy tego, aby nie śpieszyć się z wyprodukowaniem ogniwa samochodowego, jako że nie będzie wtedy można obserwować, co się w nim dzieje. Program nagrany na kasecie wideo zatytułowany Out of the Horse's Mouth (Z pyska konia) przedstawia ogniwo, które składa się z koncentrycznych cylindrów umieszczonych w dużym szklanym słoju (najlepiej nadawać się będzie do tego słój typu "wek"). Aby móc go wykorzystać, trzeba odciąć jego górną część i wyciąć w dnie odpowiedni otwór na umieszczenie pręta ujemnej elektrody. Zastosowanie gumowych stoperów umożliwi umocowanie cylindrów poszczególnych cel (komór) w słoju, tak jakby to był otwarty z góry metalowy pojemnik (nie należy uszczelniać szklanej celi). Kiedy komora zostanie właściwie zestawiona i umocowana, będzie można zaobserwować banieczki gazu opadające między zewnętrznym cylindrem i szklanym słojem. Następnie banieczki te zgromadzą się wokół dolnej części zewnętrznego cylindra i powrócą do góry przez wewnętrzne cylindry. Efekt ten będzie, oczywiście, widoczny jedynie wtedy, gdy zestaw będzie umieszczony w szklanym cylindrze. Przeprowadzenie takiego doświadczenia jest bardzo istotne przed wykonaniem właściwej baterii samochodowej. Decydujące o powodzeniu jest uformowanie cylindrów komór i naładowanie wody. Kiedy już uda nam się tego dokonać, będzie to znaczyło, że wszystko jest na dobrej drodze. Na tym etapie warto dodać kilka uwag na temat wody, której należy użyć. W tym celu polecałbym lekturę książki Calluma Coatsa Living Energies (Żywe energie), która stanowi rewolucję w poglądach na naturę wody i jej zdolność do zapamiętywania i energetyzowania. Callum twierdzi, że najlepiej energetyzującą się wodą jest woda pochodząca z wysokogórskich źródeł i trzymana w temperaturze 4°C. Błękitne wody nowozelandzkich wartkich rzek mogą również stanowić doskonały materiał (oczywiście jeśli ktoś mieszka w Nowej Zelandii). Wody tę będą już wysoce naergetyzowane i bogate w minerały, co zapewnia dobry przepływ energii. Inną możliwością jest zastosowanie jednego z wielu dostępnych na rynku energetyzatorów wody przed wlaniem jej do komory. Joe twierdził, że używał wody z miejscowego strumyka, a także z miejskiej sieci wodociągowej. Nie mam pojęcia, jaki był skład jego wody. Wydaje się jednak, że kiedy już bieguny komory zostaną uformowane, łatwiej jest odpowiednio przygotować wodę. "Beczułkowate" ogniwo Joe'go służy do oczyszczania i przygotowywania wody do ogniwa samochodowego. Osobiście sugerowałbym jednak użycie w charakterze urządzenia oczyszczającego i formującego ogniwa szklanego. Kiedy na powierzchni wytworzy się warstwa zanieczyszczeń, należy dodać tyle wody, żeby zanieczyszczenia odpłynęły z jej nadmiarem na podstawkę. Podobnie w przypadku osadów należy zlać czystą wodę, wymyć celę, a następnie nalać tej samej lub świeżej wody. Może wystąpić konieczność wielokrotnego wykonania tej czynności w czasie formowania ogniwa. Nie należy pozwalać na znaczne ogrzanie ogniwa, jako że to również zmniejsza ilość energii. Najbardziej optymalną temperaturą absorbownia energii są 4° C. Może się okazać, że wykonane z nierdzewnej stali lejki do separatorów mleka trudno dostać i jeśli ktoś będzie chciał zbudować "beczułkowate" ogniwo, najlepiej zrobi, jeśli pojedzie na wieś w okolice, gdzie prowadzona jest hodowla krów mlecznych, i tam na aukcji kupi taki lejek. Kiedy już płytki zostaną uformowane, można ich użyć w baterii przeznaczonej do samochodu oraz zbudować nowy zestaw cylindrów jako ogniwo formujące. Ogniwo samochodowe będzie wymagało od czasu do czasu w przypadku rozładowania dopełnienia lub naładowania, w związku z czym rozsądne wydaje się posiadanie ogniwa zapasowego. W żadnym wypadku nie należy używać elektrolitów, ponieważ ich użycie zniszczy energię ogniwa. Kiedy już ogniwo zostanie ustabilizowane, zauważyć będzie można, że wybuchy banieczek stają się silniejsze. Wzrośnie również napięcie powierzchniowe, co pozwoli na tworzenie się dużych baniek. Kiedy się je podpali, w uszach powinno dosłownie dzwonić. Joe twierdzi, że podpalone bańki mogą wręcz eksplodować. Jeśli tak się dzieje, oznacza to, że ogniwo jest już gotowe do zainstalowania w samochodzie. Czytelników może zainteresować fakt, że kiedy Barry Hilton eksperymentował z beczkowatym ogniwem, okazało się, że woda nie chce przechodzić przez duży domowy durszlak, kiedy zbierał zanieczyszczenia z jej powierzchni. W durszlaku było ponad pół cala (około 2 cm) wody i nie chciała ona przechodzić przez sitko, dopóki nie zanurzył go w wodzie. Donoszono mi również o występowaniu nad beczkowatym ogniwem poświaty lub błysków świetlnych, gdy woda stawała się mocno naładowana. Należy pamiętać, że zaleca się ustawienie ogniwa z dala od silnych pól elektromagnetycznych, które mogą występować w warsztacie. Kiedy ustawiano jednak ogniwa na zewnątrz, wyglądało na to, że oddziaływują one w jakiś sposób na pogodę. Czytelnicy Nexusa być może znają Trevora Jamesa Constable'a i jego doświadczenia z oddziaływaniem na pogodę przy pomocy energii orgonalnej3. Z chęcią powitam wszelkie dalsze uwagi na temat eksperymentów prowadzonych na wolnym powietrzu. Jeszcze jedna uwaga. Kiedy będziemy dobierać rodzaj stali nierdzewnej, proszę wziąć ze sobą mały neodymowy magnes, aby sprawdzić, czy stal ta ma jakiekolwiek własności magnetyczne. Im mniej magnetyzmu w ogniwie, tym większa szansa, że będzie ono działało. Należy dopasować precyzyjnie cylindry, a następnie, przy pomocy środka do czyszczenia stali nierdzewnej doprowadzić je do połysku. Nie należy dopuścić do utworzenia się powłoki galwanicznej na płytkach, w związku z wystąpieniem wysokich napięć, ponieważ spowoduje to zahamowanie działania ogniwa. Maksymalne napięcie to 12 do 24 V, choć Joe stosuje urządzenie nawet o napięciu 60 V. Można spróbować zastosować proces elektroczyszczenia, co nada cylindrom idealnie gładką powierzchnię i może pomóc w ustawieniu pola w celi i magnetronie. Ta ostatnia rada pochodzi od nas, a nie od Joe'go. Chciałbym podziękować w imieniu Joe'go i Barry'ego Hiltona czytelnikom Nexusa za entuzjazm i zainteresowanie tym zadziwiającym zjawiskiem. Ziemia przechodzi obecnie proces nadzwyczajnych przemian i jeśli w następnym tysiącleciu mamy doczekać się świetlanej przyszłości, rozwinięcie tej technologii jest bardzo istotne. Przypisy: 1.
W polskim wydaniu Nexusa artykuł ten ukazał się w pierwszym
numerze z tego roku, to jest trzecim licząc od początku
ukazywania się naszej edycji. - Przyp. red. |
Ostatnia aktualizacja ( piątek, 03 październik 2008 ) |