Czyste paliwo przyszłości. Naukowiec z Polski ma szansę zrewolucjonizować świat
Nell Przybylska 11 cze 18 11:42
Foto: innoSHARE Dr Bartłomiej Kołodziejczyk, dyrektor H2SG Energy w Singapurze pracuje nad czystym paliwem przyszłości i nie myśli o powrocie do Polski
Polska, Dania i Islandia okazały się dla niego za małe. Dopiero w Australii znalazł miejsce dla siebie. Dr Bartłomiej Kołodziejczyk w swoim portfolio ma już dwa start-upy technologiczne i dwie organizacje non-profit. Za swoje przewodzące polimery, które obniżają koszt paneli słonecznych, został wyróżniony przez MIT Technology Review, prestiżowy magazyn należący do Massachusetts Institute of Technology.
Nell Przybylska, Business Insider Polska: Zacznijmy od początku. Czym dokładnie się zajmujesz i jak trafiłeś z Rzeszowa do Melbourne w Australii?
Bartłomiej Kołodziejczyk, dyrektor H2SG Energy w Singapurze: Moja droga z Rzeszowa do Australii była dość długa i zawiła. Wszystko zaczęło się podczas studiów na Politechnice Rzeszowskiej od wyjazdów na praktyki zagraniczne i wymiany studenckiej Erasmus. To właśnie podczas tych wyjazdów spodobało mi się życie w obcym kraju przez pewien czas, tak by zobaczyć ten kraj, poznać ludzi i kulturę.
W pewnym momencie mojego życia mieszkałem i pracowałem w Danii, ale po blisko ośmiu miesiącach Dania zrobiła się zbyt mała, wiec postanowiłem kontynuować moje studia i zrobić magistra z odnawialnych źródeł energii, tym razem na Islandii. Było to zaraz po kryzysie finansowym, jednak Islandia była najlepszym miejscem, by nauczyć się czegoś o odnawialnych źródłach energii. Islandia to mały kraj, ale energetycznie to potentat.
Domyślam się, że także Islandia szybko zrobiła się dla ciebie za mała.
Owszem. Gdy poczułem, że Islandia stała się za mała, postanowiłem odwiedzić Australię, czyli kraj, o którym zawsze marzyłem. Do Australii poleciałem na jeden semestr, by zrobić badania do pracy magisterskiej. I tak już zostałem. W międzyczasie mieszkałem jeszcze we Francji, Stanach Zjednoczonych i kilku innych krajach. Australia miała być czteromiesięczną przygodą, która ciągnie się już ponad osiem lat. Tu poznałem moją żonę i czuję, że tutaj jest mój drugi dom.
W swoim portfolio masz dwa start-upy technologiczne i dwie organizacje non-profit. Figurujesz na liście doradców ONZ, NATO, OECD, G20 i UE. Za swoje przewodzące polimery, które obniżają koszt paneli słonecznych, zostałeś wyróżniony przez MIT Technology Review, prestiżowy magazyn należący do Massachusetts Institute of Technology. Przypomnijmy, że niektórzy ze zwycięzców poprzednich edycji, jak Mark Zuckerberg (Facebook), Sergey Brin (Google) czy Danier Ek (Spotify) są dzisiaj znani na całym świecie. Czym dokładnie teraz zajmujesz się w Australii?
Obecnie jestem Chief Technology Officer, czyli dyrektorem technicznym firmy H2SG Energy. Zajmujemy się badaniami i produkcją nowoczesnych elektrolizatorów, czyli urządzeń elektrochemicznych do produkcji wodoru. Wodór jest przez wielu postrzegany jako czyste paliwo przyszłości, można go pozyskać z wody i używany jest w samochodach z ogniwami paliwowymi, jako środek do przechowywania energii. Wodór jest też używany w wielu procesach przemysłowych. A ostatnio dużo mówi się o zastąpieniu gazu ziemnego wodorem. Azja ostatnio bardzo sobie ceni wodór i traktuje tę technologię jako drogę do redukcji gazów cieplarnianych i ogólnie zanieczyszczenia powietrza, które w takich miastach jak Seul, Tokio, Pekin czy Szanghaj są codziennym problemem. Obecnie naszym głównym rynkiem są Chiny, gdzie wraz z lokalnymi partnerami rozwijamy wiele projektów z użyciem naszych elektrolizatorów.
Nad czym dokładnie pracujecie?
Obecnie naszym głównym kierunkiem rozwoju jest produkcja coraz to większych systemów – w tej chwili np. pracujemy nad systemem wielkości pół megawata. Myślimy tezż o ekspansji naszych produktów, tak byśmy mogli wytwarzać amoniak czy metanol. Amoniak jest jednym z głównych związków chemicznych używanych w przemyśle, m.in. do produkcji nawozów sztucznych. Z kolei metanol może być paliwem. Zarząd firmy myśli obecnie nad otworzeniem dwóch kolejnych spółek, które będą zajmowały się przetwarzaniem, a dokładnie kompresją wodoru i jego aplikacjami. Na razie obie spółki są w fazie dyskusji, ale jeśli się uda, pozwoli nam to na kontrolę większości tzw. value chain (łańcuchów dostaw).
Czy w planach macie wyjście poza Azję? Może planujecie inwestycje na rynku europejskim?
Tak, rynek europejski jest jak najbardziej na naszym radarze. Bylem nawet ostatnio w Niemczech przedyskutować kilka potencjalnych projektów wodorowych. Jednak na razie mamy tak duże zapotrzebowanie z Chin, że zarówno rynek europejski, jak i amerykański muszą chwilę poczekać. Wejście na rynek europejski nie jest też takie proste, wymagałoby to od nas masę nowych certyfikacji i otworzenie przedstawicielstwa, co z kolei wiąże się ze stałym nadzorem i szkoleniami nowej kadry. Obecnie to Chiny spędzają nam sen z powiek.
A Polska?
Jeśli chodzi o siedzibę firmy w Polsce, to nie wyobrażam sobie, żebym mógł przekonać naszych singapurskich udziałowców, żeby firma przeniosła siedzibę do Polski. Ale w wolnych chwilach rozwijam kilka innych pomysłów biznesowych, dla których Polska byłaby świetnym miejscem. Są to głównie pomysły z dziedziny biotechnologii i urządzeń medycznych. Polska zapewnia świetne warunki biznesowe, jest też masę dofinansowań czy grantów na badania, no i najważniejsze - świetna i dobrze wyszkolona kadra naukowo-biznesowa.
Czyli jest szansa, że za kilka lat wrócisz do Polski?
Jeśliby do tego doszło, że otworzę w niedalekiej przyszłości firmę w Polsce, to ja sam chyba chciałbym wykonywać moją pracę zdalnie z Australii i raz na kilka miesięcy odwiedzać firmę. Z jednej strony brakuje mi szeroko rozumianego klimatu polskiego, z drugiej strony w Polsce brakowałoby mi plaż (śmiech).
Czy w Polsce są sprzyjające warunki do rozwoju biotechnologii?
Zdecydowanie, Polska przyciąga coraz więcej zagranicznych firm. Ze względu na świetnie wyszkoloną kadrę naukowa, masę grantów i dofinansowań z Unii Europejskiej, ale też z polskich agencji takich jak PARP czy Fundacja na rzecz Nauki Polskiej. Poza tym mamy świetnie wyposażone uniwersytety, które z tego, co widzę, są bardzo chętne do współpracy, z drugiej strony uniwersytety polskie nie są tak zachłanne na własność intelektualną, jak uniwersytety zagraniczne. Dzięki temu jest o wiele łatwiej nawiązać współpracę między firmą badawcza a uniwersytetem. Sam znam masę firm biotechnologicznych w Polsce, które bardzo dobrze sobie radzą. Niektóre z nich staja się nawet liderami na skalę europejska, czy powoli światową.
Według wielu ekspertów polska innowacyjność jest obecnie dziesiątki lat za najlepiej rozwiniętymi państwami… Czy mamy jeszcze szansę być poważnym graczem w tej dziedzinie?
Zacznijmy od tego, że wielu tych „ekspertów” nigdy nie pracowało w innowacyjnym środowisku, czy też w tzw. start-upie, ich wiedza jest czysto teoretyczna i często bardzo akademicka, a co za tym idzie, często nie ma przełożenia na rzeczywistość. Prawdą jest, że przez komunizm, krótkowzroczność i niegospodarność naszych wcześniejszych przywódców, Polska wystartowała do wyścigu innowacyjności ze straconej pozycji. Jednak, jak wcześniej powiedziałem, w ostatnich latach polski rynek innowacyjności radzi sobie bardzo dobrze. A Warszawa jest często wymieniana w dziesiątce najlepszych miast dla start-upowców.
Australia najczęściej w tych rankingach jest dużo wyżej niż Polska.
Jeśli chodzi o ranking innowacyjności, to nie przejmowałbym się nimi za bardzo. Patrząc na trzy główne rankingi opracowane przez prestiżowe firmy konsultingowe we współpracy z najlepszymi uniwersytetami na świecie, wyraźnie widać, że każdy pokazuje coś zupełnie innego. Pozycja na liście zmienia się w zależności od tego, jakie kryteria były brane pod uwagę i kto robił ranking. Australia jest jednym z najbogatszych i najlepiej rozwiniętych krajów i w rankingach innowacyjności jest zawsze w czołówce, jednak w mojej opinii i opinii wielu osób, które znam, Australia powinna być na szarym końcu. To prawda, że każdy w Australii ma jakiś start-up, tylko co z tego, skoro Australia nie ma grantów czy pomocy finansowej dla start-upów. Inwestor w Australii to osoba, która z chęcią wyłoży, powiedzmy 50 do 100 tysięcy dolarów - za takie pieniądze w Australii można opłacić wynagrodzenie maksimum dwóch osób przez rok. Australijska mentalność to mentalność, gdzie nie ma miejsca na ryzyko. Ta mentalność zabija innowacje.
Co jest potrzebne do rozwoju biotechnologii w Polsce?
Moim zdaniem Polska radzi sobie świetnie, jeśli mowa o biotechnologii. Jedyne, co bym zmienił, to większa współpraca między firmami biotechnologicznymi. Sprzęt badawczy jest często bardzo drogi, a biotechnologia ma w sobie tyle gałęzi, że ctrudno jednej osobie czy nawet całemu zespołowi być ekspertem we wszystkim. Dlatego Polska biotechnologia na pewno zyskałaby wiele dzięki większej współpracy.
Co teraz jest na czasie? Mógłbyś coś podpowiedzieć polskim przedsiębiorcom, na czym powinni się skupić, czym zająć?
Na czasie są teraz tzw. napędy genowe (ang. gene drive). Jest to technologia, która pozwala na modyfikacje genu tak, by cecha, za którą ten gen odpowiada, była odziedziczona przez potomstwo ze skutecznością bliska 100 proc. Co pozwala na kontrole całych populacji wciągu tylko kilku pokoleń. Dużo się mówi o napędach genetycznych jako narzędziu do wyeliminowania malarii przenoszonej przez komary, czy też jako narzędzie do korali, które tworzą rafę koralowa w celu zaprogramowania większej odporności na warunki klimatyczne, a co za tym idzie ocalenie rafy. Napędy genowe mają wiele zastosowań i coraz więcej się o nich mówi. Nie wolno zapominać, że to potężne narzędzia do kontroli całych populacji. Ta wizja może być przerażająca.
Myślę, że jakikolwiek byłby to pomysł, dziedziny takie jak medycyna i biotechnologia, energetyka czy rolnictwo zawsze będą potrzebne i zawsze będzie zastosowanie dla nowych pomysłów, a co za tym idzie, środki na rozwój pomysłu.
Co start-upy powinny wiedzieć o robieniu biznesu? O czym powinni pamiętać przedsiębiorcy, jeśli chcą być liczącym się graczem na świecie.
Myślę, że jedyna rzeczą, której brakuje polskiej scenie start-upowej, jest obycie biznesowe i zachodnie know-how jak robić biznes. Chociaż i to się powoli zmienia. Myślę, że przedsiębiorcy powinny być otwarci i sami siebie rzucać na głęboką wodę. Nie wolno czekać - teraz albo nigdy. Moje wykształcenie jest czysto inżynieryjne, ale miałem dużo szczęścia, bo mój pierwszy start-up miał siedzibę w Izraelu. Izrael jest uznawany za kolebkę start-upów. Mój drugi start-up został utworzony w USA, dokładnie w Pittsburghu. Ameryka to kolejna mekka start-upowców - większość marzy o tym, by założyć start-up w Ameryce. Ja stamtąd uciekłem. W Ameryce nie ma życia, tam liczy się tylko praca. A jednak nie praca jest najważniejsza w życiu. Niemniej Ameryka była dla mnie świetnym doświadczeniem biznesowych, ale z perspektywy czasu, chyba nie chciałbym go powtórzyć. Teraz z kolei, będąc dyrektorem firmy w Singapurze, gdzie nasi udziałowcy to bardzo znani biznesmeni nie tylko w Azji, ale i na świecie, cieszę się, że mam to szczęście i mogę się od nich uczyć. Moje częste wizyty w Chinach to też niesamowite lekcje biznesowe. Za każdym razem wracając z Chin, czuję się jakbym właśnie skończył kolejny kurs MBA.
Wydaje mi się, że Polsce nadal brakuje prawdziwych mentorów biznesowych, którzy mieliby czas i chęć, by przekazać swoją wiedzę i umiejętności młodemu pokoleniu. Chociaż jak już wcześniej powiedziałem i to się powoli zmienia na lepsze.
Bartłomiej Kołodziejczyk, dyrektor H2SG Energy w Singapurze, będzie jednym z prelegentów podczas 4. Kongresu innoSHARE'18 - LET'S INSPIRE POLAND, który odbędzie się w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie w dniach 27-29 czerwca 2018 r.