Jakże często chciałoby się zamknąć drugiego człowieka w formule, w jednej myśli. Chciałoby się kierować jego planami, życiem. Chciałoby się MIEĆ człowieka. A tymczasem obok człowieka można tylko BYĆ - co jest bardziej ofiarne i bardziej niepewne, bo nigdy nie pozwala zapisać go w książce, którą się zamknie jako dokończoną i odłoży na półkę.
Nasze BYĆ obok człowieka jest niewygodne, bo nie zgadza się z naszymi naturalnymi skłonnościami. Chcę mieć przyjaciela, mieć dziewczynę, chcę tym samym panować, posiadać - jako rzecz, jako coś podrzędnego. Tymczasem muszę chcieć być przyjacielem, chcieć być z dziewczyną, a to oznacza mój wysiłek o zgodę na różne sytuacje, gesty i słowa, które mogą w ten świat, a mój DOM wprowadzić wiele zamieszania.
Być dla kogoś oznacza być trochę mniej dla siebie, a nawet zapomnieć, że się coś posiada. Nie ma tu miejsca na rachowanie: ja jemu tyle ofiarowałem, ja mu tyle dałem, ja mam tyle dobroci dla niego, a on niewdzięczny, on nie pojął, on nie chce być dla mnie. Moje trwanie przy drugim, moje bycie obok drugiego to zgoda na to, że rachunki będą niewyrównane, że nigdy nie będzie pewności, że ciągle trwać będzie budowanie DOMU, NAMIOTU, że nigdy nie będzie zakończenia budowy. Właśnie w trudzie i mozole stałej troski w wspólny DOM następuje spotkanie z innymi.