ZBRODNIA I KARA – streszczenie szczegółowe
Dzień pierwszy
7 lipca 1865 roku, poniedziałek (część I, rozdziały I, II)
Wieczór. Młody człowiek, którym jak się później okaże był relegowany z uczelni student, Rodion Romanowicz Raskolnikow, wychodzi ze swojej sublokatorskiej izdebki. W skwarze wędruje on do lichwiarki, niejakiej Alony Iwanowny, u której pragnie zastawić zegarek po ojcu, by mieć parę rubli na przeżycie kilku dni. W drodze powrotnej wstępuje do szynku, gdzie przysiada się do niego jegomość o nazwisku Marmieładow, były urzędnik, topiący swe bóle i troski w alkoholu. I ten nieszczęśnik wygłasza wobec bohatera, jakby specjalnie dla niego, inwokację do książki. Inwokację, którą można nazwać hymnem o Miłosierdziu Bożym, orację o szczególnym ukochaniu przez Boga właśnie najstraszliwszych grzeszników. Raskolnikow odprowadza go do domu, gdzie poznaje jego małżonkę, Katarzynę Iwanownę, ciężko chorą na gruźlicę, obarczoną trojgiem małych dzieci z pierwszego małżeństwa.
Dzień drugi
8 lipca 1865 roku, wtorek, święto ikony Matki Bożej Kazańskiej (część pierwsza, rozdziały III, IV, V i początek rozdziału VI)
Bohater budzi się o dziesiątej rano, a właściwie budzi go Nastazja, kucharka, a zarazem służąca jego gospodyni. Przynosi mu ona herbatę oraz list od matki. Powiadamia go również, że gospodyni złożyła na niego skargę na policji o niepłacenie komornego. W długim liście matka opisuje, ile wstydu najadła się Eudoksja Romanowna, zdrobniale Dunia, z powodu molestowania jej przez niejakiego Swidrygajłowa. Równocześnie napomyka, że z powodów finansowych (chodzi głównie o łożenie na jego studia, które musi ukończyć, by zapewnić byt matce i siostrze) Dunia będzie musiała poślubić znacznie od niej starszego adwokata o nazwisku Łużyn. Raskolnikowowi przypomina się córka Marmieładowa, Sonia, która zarabia prostytucją na utrzymanie dzieci Katarzyny Iwanowny. Oburzony wybiega z domu. Analizując treść listu, dochodzi do wniosku, że nie pozwoli Duni wyjść za mąż za Łużyna. Błąka się po mieście, znużony zasypia w zaroślach na Wyspie Wasiliewskiej. Pierwszy sen Raskolnikowa - o zakatowanej kobyłce. Jest on swoistą zapowiedzią tego, co zrobi bohater. Wracając do domu okrężną drogą przez plac Sienny, Raskolnikow podsłuchuje rozmowę Lizawiety, przyrodniej siostry lichwiarki Alony, z handlarzami starzyzną, z której wynika, że lichwiarka następnego dnia o siódmej wieczorem będzie sama w mieszkaniu. Równocześnie przypomina sobie rozmowę pewnego studenta z jakimś oficerem, która mimo woli wpadła mu kiedyś w ucho, że takie wyzyskiwaczki jak Alona Iwanowna powinno się mordować, a zagrabione kosztowności i pieniądze przeznaczyć na zaspokojenie potrzeb innych osób. W morderstwie Raskolnikow widzi więc sposób na "zdobycie" kapitału dla zapewnienia dostatniego życia matce i siostrze, a dla siebie jedyną szansę na ukończenie studiów.
Dzień trzeci
9 lipca 1865 roku, środa (część pierwsza, dokończenie rozdziału VI, rozdział VII)
Nastazja znowu obudziła go o dziesiątej, przynosząc herbatę i chleb. Raskolnikow wstał, pokręcił się po swojej izdebce i znowu położył. Spał do drugiej po południu. Obudziła go Nastazja, przynosząc mu zupę. Zjadł kilka łyżek i ponownie zasnął. Obudziło go bicie zegara. Poczuł przypływ energii. Przyszył nad rękawem płaszcza sprokurowaną przez siebie pętlę na siekierę, sfabrykował niby-zastaw, który miał wręczyć lichwiarce, a potem ze stróżówki na podwórzu ukradł siekierę.
Półprzytomny dotarł do mieszkania lichwiarki. Zamordował ją ciosem siekiery, a następnie zabił Lizawietę, która niespodziewanie nadeszła. Wpadł w panikę, gdy do drzwi mieszkania lichwiarki zaczęli się dobijać następni klienci. Udało mu się uciec z domu i dotrzeć do siebie.
Dzień czwarty
10 lipca 1865 roku, czwartek (część druga, rozdziały I i II)
Budzi się nad ranem. Zrabowane precjoza i pieniądze ukrywa w dziurze za tapetą. Potem zapada w gorączkowy sen. O jedenastej rano budzi go Nastazja w towarzystwie stróża, który przynosi mu wezwanie na policję. Na komisariacie zjawia się tuż przed dwunastą. Okazuje się, że chodzi o oprotestowane weksle, które kiedyś wystawił gospodyni, kiedy nie był w stanie zapłacić za czynsz. Mdleje, gdy policjanci zaczynają rozmawiać o morderstwie lichwiarki i jej siostry. Dowiedziawszy się od Raskolnikowa, co robił o godzinie, w której popełniono zbrodnię, puszczają go wolno.
Studenta oblatuje strach. Dopada miejsca, gdzie za tapetą ukrył zrabowaną biżuterię i papiery wartościowe, wkłada wszystko do kieszeni pantalonów i wychodzi z domu. Tym razem ukrywa łup pod głazem na pewnym podwórku przy prospekcie Wozniesieńskim. Odwiedza Razumichina, swego przyjaciela ze studiów. Obiecał sobie zajść do niego, gdy będzie już "po wszystkim". Rozmowa z Razumichinem wyraźnie się nie klei, więc Raskolnikow wraca do siebie i zapada w letarg. Drugi sen Raskolnikowa - katowanie gospodyni przez policjanta.
Raskolnikow budzi się, prosi Nastazję o wodę, wypija kilka łyków i traci przytomność.
Dzień piąty 11 lipca 1865, piątek
Dzień szósty 12 lipca 1865, sobota
Dzień siódmy 13 lipca 1865, niedziela
Są to trzy dni, podczas których Raskolnikow leży nieprzytomny. Z tego powodu dniem piątym akcji jest właściwie dzień ósmy.
Dzień ósmy
14 lipca 1865 roku, poniedziałek (część II, rozdziały III, IV, V, VI, VII, VIII oraz część III rozdział I)
Raskolnikow odzyskał przytomność o dziesiątej rano. Przy jego posłaniu dyżurowała Nastazja, a w chwili jego ocknięcia stał przy nim kancelista z kantoru wymiany pieniędzy, a po jakimś czasie wszedł Razumichin, który przez trzy dni opiekował się chorym. Kancelista wręczył mu przysłane przez matkę pieniądze. Razumichin zaś oddał przyjacielowi wycofany oprotestowany weksel, który był powodem jego wezwania na policję. Zjedli razem obiad, a potem Razumichin poszedł kupić Raskolnikowowi nowe ubranie. Ten spał do szóstej po południu. Tymczasem Razumichin wrócił z kupioną na tandecie odzieżą. Wpadł też lekarz, Zosimow, Razumichin zaczął z nim rozmowę na temat zabójstwa lichwiarki.
Zjawił się Łużyn z kurtuazyjną wizytą u przyszłego szwagra. Między nim a Raskolnikowem doszło do awantury, Łużyn został wyrzucony z pokoju. Goście wyszli, widząc, że swoją obecnością drażnią gospodarza.
Raskolnikow, ubrawszy się w rzeczy przyniesione przez Razumichina, wychodzi, chce oddać się w ręce policji. Wstępuje do restauracji Pałac Kryształowy poczytać - chce wiedzieć, co piszą w gazetach na temat zabójstwa lichwiarki. W restauracji spotyka policjanta Zamiotowa, któremu opowiada, jak należałoby postąpić, jeśli w przypadku zabójstwa chciałoby się uniknąć kary. Jest to niemal przyznanie się do zbrodni. Po wyjściu z restauracji idzie do mieszkania lichwiarki. Po wyjściu stamtąd widzi na ulicy tłum ludzi zebranych wokół karety. Konie stratowały człowieka. Poszkodowanym jest Marmieładow. Zaniesiony do swojego domu, umiera. Raskolnikow resztę pieniędzy, jakie mu pozostały z przysłanych przez matkę, oddaje wdowie na pochówek. Idzie do Razumichina, który widząc jego osłabienie, odprowadza go do jego izdebki. Tam czekają na niego matka i siostra. Raskolnikow mdleje, szybko jednak odzyskuje przytomność. Oświadcza Duni, że kazał Łużynowi wynosić się do wszystkich diabłów... Ponieważ uważa, że wychodzi ona za mąż wyłącznie dla niego, mówi, że nie przyjmie tej ofiary i żąda, by napisała do Łużyna list zrywający zaręczyny. Razumichin stara się załagodzić sytuację. Odprowadza panie do hotelu, w którym ulokował je Łużyn. W nocy przyprowadza do nich Zosimowa, którego namówił, by zbadał Raskolnikowa. Ten stwierdza, że stan chorego jest zadowalający.
Dzień dziewiąty
15 lipca 1865 roku, wtorek (część III, rozdziały II, III, IV, V i VI oraz część IV rozdziały I, II, III, IV)
Punktualnie o dziewiątej Razumichin zjawił się w pokojach numerowanych u pań Raskolnikow. Zrelacjonował im stan chorego. Panie Raskolnikow pokazały mu dość impertynencki list, jaki poprzedniego dnia otrzymały od Łużyna. Żąda w nim od nich, by zerwały z Raskolnikowem. Wszyscy poszli odwiedzić chorego. Sprawiał on już wrażenie niemal zdrowego.
Rozmowa o Uście Łużyna. Dunia prosi, by brat przyszedł do nich do hotelu o ósmej wieczorem, gdy będzie Łużyn, w celu wyjaśnienia sytuacji. W takiej chwili do izdebki weszła, lękliwie się skradając, Sonia Marmieładow. Przyszła zaprosić Raskolnikowa na nabożeństwo żałobne za tragicznie zmarłego ojca. Raskolnikow zaproponował jej miejsce obok siostry.
Gdy matka i siostra wyszły, Raskolnikow poprosił Razumichina, by ten zapoznał go z prowadzącym śledztwo w sprawie morderstwa lichwiarki, Porfirym Pietrowiczem. Chce bowiem odebrać zastawy, jakie do niej zanosił. Przyjaciel odpowiedział, że załatwi to natychmiast, gdyż zaraz obaj się do niego wybiorą. Sonia, pożegnawszy się z młodzieńcami, poszła do siebie. Nie zauważyła, że śledzi ją jakiś jegomość. Był to Swidrygajłow, ów bezecnik, który narzucał się Duni, a teraz, po śmierci swojej żony, przebywa w Petersburgu.
Pierwsza rozmowa, a właściwie starcie słowne Raskolnikowa z Porfirym. Raskolnikow odniósł wrażenie, że śledczy dużo o nim wie i chyba go podejrzewa. Na ulicy jakiś tajemniczy mieszczuch powiedział do niego: "Ty jesteś mordercą". Wróciwszy do domu, zasnął. Trzeci sen Raskolnikowa - osłaniającą się przed nim lichwiarkę wali z furią siekierą po głowie.
Obudziwszy się Raskolnikow spostrzegł siedzącego przy drzwiach jegomościa. Był to Swidrygajłow. Pierwsza rozmowa ze Swidrygajłowem. Proponuje on pieniądze dla Duni. Mówi też, że jego zmarła żona zapisała jej w testamencie pewną sumę. Żegna się z Raskolnikowem, do którego właśnie przyszedł Razumichin, by wspólnie wybrać się do obu pań. W hotelu odbywa się zasadnicza rozmowa z Łużynem. Pozwala ona ocenić charakter Łużyna i osądzić, jak wielką pomyłką ze strony Duni byłoby wyjście za niego za mąż. Łużyna wyproszono za drzwi.
Pierwsza wizyta Raskolnikowa w pokoiku wynajmowanym przez Sonię i jego pierwsza poważna rozmowa z dziewczyną. Wygłasza ona homilię o wskrzeszeniu Łazarza. Stojący za drzwiami Swidrygajłow podsłuchiwał całą rozmowę.
Dzień dziesiąty
16 lipca 1865 roku, środa (część IV, rozdział V i VI oraz część V, rozdziały I, II, III, IV i V)
Punktualnie o jedenastej przed południem Raskolnikow zgłosił się w izbie przyjęć naczelnika wydziału do spraw kryminalnych. Druga rozmowa Raskolnikowa z Porfirym. Sędzia śledczy coraz bardziej osacza sprawcę morderstwa, który niemal wpada w histerię, jednakże nieoczekiwanym zwrotem jest przyznanie się do zabójstwa Mikołaja - jednego z malarzy pracujących w mieszkaniu na drugim piętrze. Wyjaśnia się też, kim był tajemniczy mieszczuch, który na ulicy oskarżył Raskolnikowa o morderstwo - obserwował on Raskolnikowa, kiedy ten drugiego dnia po zabójstwie wrócił na miejsce zbrodni.
Przedpołudnie nie było najprzyjemniejsze również dla Łużyna. Nie chciano mu zwrócić zadatków wpłaconych na remont mieszkania i na jego wyposażenie. Postanowił więc "odegrać się" na Raskolnikowie, wybierając na swą ofiarę Sonię. Raskolnikow, który z powodu rozmowy z Porfirym nie poszedł na pogrzeb Marmieładowa, na stypie był świadkiem oskarżenia Soni przez Łużyna o kradzież stu rubli, które ten sam jej włożył do kieszeni sukni. Tylko dzięki temu, że widział to młody entuzjasta socjalizmu utopijnego, Andrzej Lebieziatnikow, udało się wykryć intrygę Łużyna i oczyścić Sonię z zarzutu kradzieży. Łużyn, starając się wykazać, że Sonia jest złodziejką, chciał pognębić Raskolnikowa i przywrócić sobie dobrą opinię w oczach jego matki i siostry.
Stypa kończy się ogólną awanturą, Katarzyna Iwanowna wraz z dziećmi wychodzi na ulicę "zarabiać śpiewem i tańcem". Druga rozmowa Raskolnikowa z Sonią. Student wyznaje jej, że to on zabił lichwiarkę i jej siostrę, lecz nie chce uznać swojej winy. Uliczne występy dzieci Katarzyny Iwanowny, która potknąwszy się, upada. Dostaje krwotoku. Przyniesiona do pokoiku Soni, umiera. Obecny przy jej śmierci Swidrygajłow obiecuje zająć się pogrzebem. Okazuje się, że mieszka tuż obok Soni... Zapewnia on również Raskolnikowa, że zajmie się losem sierot. Raskolnikow wraca do swej izdebki i rozważa to, co powiedziała mu Sonia. Chodzi o przyznanie się do winy.
Dzień jedenasty 17 lipca 1865 roku, czwartek
Dzień dwunasty 18 lipca 1865 roku, piątek (część VI, początek rozdziału I)
Są to dwa (lub trzy) dni po śmierci Katarzyny Iwanowny. Raskolnikow włóczy się po mieście, nie bardzo wiadomo, co robi. Podczas jednego z nabożeństw odprawianych w mieszkaniu Soni za Katarzynę Iwanownę Raskolnikow przelotnie widzi się z Sonią i Swidrygajłowem, który wzbudza w nim największy niepokój i stanowi dlań największe zagrożenie.
Dzień trzynasty
19 lipca 1865 roku, sobota (część VI, dalszy ciąg rozdziału I oraz rozdziały II, III, IV, V i VI)
Zasadnicza rozmowa z Razumichinem. Razumichin powiadamia go, że Dunia dostała od kogoś Ust. Raskolnikow domyśla się, że to Ust od Swidrygajłowa i postanawia z nim porozmawiać. Już sięga po kaszkiet, kiedy do pokoju wchodzi Porfiry. Trzecia rozmowa z Porfirym, który już bez ogródek mówi mu, że uważa go za mordercę i sugeruje, że powinien sam przyznać się do winy, czym może złagodzić swój los. Daje mu czterdzieści, a najwyżej pięćdziesiąt godzin na zastanowienie się, później będzie musiał go aresztować. Porfiry wychodzi, a Raskolnikow postanawia porozmawiać ze Swidrygajłowem. Odnajduje go w traktierni nieopodal placu Siennego. Raskolnikow zarzuca mu wyuzdanie i uważa, że wciąż żywi uczucie do jego siostry. Swidrygajłow opowiada mu o sobie, o żonie nieboszczce i o tym, jak zdobywa kobiety. Uważa, że również Dunia by mu się nie oparła. Za wszelką cenę chce się pozbyć Raskolnikowa, bo spieszy na spotkanie z Dunią. Dramatyczna rozmowa Swidrygajłowa z siostrą Raskolnikowa. Swidrygajłow proponuje wywiezienie Raskolnikowa za granicę w zamian za to, że Dunia zgodzi się spędzić z nim resztę życia. Dunia odmawia. Strzela do niego, ale chybia. Swidrygajłow pozwala jej opuścić pokój. Postanawia też uregulować swoje doczesne sprawy. Zabezpiecza pieniężnie pobyt sierot po Katarzynie Iwanownie w przytułkach, wyposaża Sonię w drogę na Syberię, kończy swe związki z przedstawicielkami płci pięknej.
O północy dociera do austerii "Adrianopol", w której spędza ostatnie godziny życia przypominając je sobie w trzech alegorycznych snach: śnie o myszach, śnie o zgwałconej czternastolatce, która utopiła się, bo nie mogła znieść swej hańby, śnie o pięcioletniej dziewczynce przeistaczającej się w kurtyzanę.
Dzień czternasty
20 lipca 1865 roku, niedziela, święto Ilii (Eliasza) Proroka (część VI, zakończenie rozdziału VI, rozdziały VII i VIII)
O świcie Swidrygajłow popełnia samobójstwo.
Wieczór. Pożegnalna wizyta Raskolnikowa u matki. Powiadamia ją, że wyjeżdża. Nieco później odwiedza go Dunia. Bohater wyznaje jej, że wiele razy dwa dni wcześniej zachodził nad Newę, ale nie był w stanie popełnić samobójstwa. O zmierzchu zaszedł do Soni - do tej, której powierzył swoją przyszłość. Potem rozpoczął swoją wędrówkę, której końcem było oczyszczenie duszy. Na placu Siennym padł na kolana, ale nie odważył się głośno zawołać, że jest mordercą. Następnie poszedł na policję wyznać zbrodnię.
Epilog (według autora „prawie półtora roku” później)
I
Rozprawa. Przyznanie się Raskolnikowa do winy. Okoliczności, jakie wpłynęły na złagodzenie kary (osiem lat robót katorżniczych). Pięć miesięcy po dobrowolnym zgłoszeniu się Raskolnikowa na policji zapadł wyrok (grudzień 1865 roku). Nieznana jest data odjazdu aresztantów wraz z Sonią na Syberię. Dwa miesiące później Dunia wychodzi za mąż za Razumichina. Pulcheria Aleksandrowna zaczyna chorować. Po dwóch tygodniach umiera. Również Raskolnikow zaczyna niedomagać.
II
Choroba Raskolnikowa była związana głównie z dręczącymi go myślami o własnej słabości. Długo nie rozumiał swojej winy, wreszcie otrzymał łaskę nawrócenia. Pojął swój grzech, doświadczył dobrodziejstwa szczerej skruchy. Nad rzeką, pewnego zwykłego dnia pracy wyznał Soni miłość. Oboje szczęśliwi postanowili czekać na zakończenie kary.