Cała prawda o szpiegu Petelickim (+66)
Życie generała Sławomira Petelickiego (+66 l.) mogłoby posłużyć za scenariusz mocnego filmu sensacyjnego. Za PRL był szpiegiem. Działał w Stanach Zjednoczonych. Po powrocie do kraju stworzył jednostkę specjalną GROM i przez lata dowodził najtwardszymi z najtwardszych komandosów w kraju. Na emeryturze, zamiast łowić ryby, poświęcił się walce z kolejnymi ministrami obrony narodowej i rządem, broniąc życia i honoru żołnierzy
Jako młody chłopak aniołkiem nie był. Sławek Petelicki, z powodu koloru włosów nazywany „Siwym”, od zawsze lubił się bić i był żądny mocnych wrażeń. Dlatego przyjaciel poradził mu, by został... komandosem. Tak trafił do służb specjalnych i – jak sam wspominał – przez przypadek został oficerem wywiadu. Pracował m.in. w USA, gdzie w latach 70-tych ze swoimi informatorami spotykał się w kinach, a tropiącym go amerykańskim oficerom szaleńczo uciekał samochodem.
– Po latach dowiedziałem się, dlaczego mnie nie zwerbowali. Uznali mnie za wariata – opowiadał. Do 1990 r. pracował na placówce w Sztokholmie i odpowiadał za ochronę ambasad. W 1990 r. współtworzył jednostkę specjalną komandosów GROM, którą dowodził przez 9 lat. Odszedł z GROM-u z hukiem. Ówczesny koordynator ds. służb specjalnych Janusz Pałubicki (64 l.) zarzucił mu, że kupił dla GROM sprzęt podsłuchowy, łamiąc ustawę o zamówieniach publicznych, a sytuację w jednostce nazwał „bagnem”. Petelicki w odpowiedzi nazwał koordynatora człowiekiem w brudnym swetrze i nie oddał kluczy do sejfu. Sejf musiano rozpruwać.
Po odejściu z GROM Petelicki wciąż zajmował się sprawami jednostki. Tak skonfliktował się z kolejnym dowódcą gen. Romanem Polką (50 l.), że sprawa trafiła do sądu. Petelicki walczył też z ministrami obrony m.in. Bogdanem Klichem (52 l.), któremu zarzucał złe zarządzanie armią. Po katastrofie smoleńskiej napisał dramatyczny list do premiera Donalda Tuska (55 l.), w którym apelował o ratunek dla sił zbrojnych oraz systemu antykryzysowego państwa. Podważył nawet podane przez Komisję Badania Wypadków Lotniczych przyczyny katastrofy. Dowodził, że winę za przygotowanie lotu ponosi Kancelaria Premiera. Zarzucił też rządowi, że o pomoc w wyjaśnieniu przyczyn tragedii z 10 kwietnia nie poproszono NATO.