Sierpień
Pewnego lipcowego dnia ojciec bohatera wyjechał do sanatorium a on został tylko z matką. Codziennie do ich mieszkania w kamienicy przychodziła Adela i gotowała obiad potem zasłaniała okna aby żar nie wpadał do mieszkania. W tych dniach autor i jego matka spacerowali po rynku. Ulice były puste z wyjątkiem kilku grup obdartusów.
Na śmietniku który znajdował się za parkanem parku mieszkała Tłui. Była to biedna dziewczyna. Jej matka najmowała się do sprzątania domów. Nazywała się Maryśka. Pewnego dnia Adela zabrała autora do Maryśki. Autor był bardzo zdziwiony iż Maryśka mieszka w tak strasznych warunkach.
W jednym z domów otoczonych sztachetami mieszkała ciotka Agata. W jej ogródku były na tyczkach kolorowe szklane kule. Autor odwiedził ciotkę pewnej ciepłej soboty. Ciotka podała im wodę z sokiem z róży. Ciotka zawsze na wszystko narzekała. Mężem Agaty był wuj Marek. Nie angażował on się w Zycie rodziny. Był bankrutem. Łucja była młodą służącą. Najstarszym synem Agaty był Emil. Znał on dalekie kraje. W pewnej chwili poprosił wzrokiem autora aby ten poszedł z nim do sąsiedniego pokoju. Tak też zrobili. Emil pokazał mu zdjęcia nagich kobiet i chłopców w dziwnych pozycjach.
Nawiedzenie
Schultz mieszkał w kamienicy przy rynku. Czasami niektórzy mieszkańcy mylili się i wchodzili nie do tej klatki co trzeba ponieważ kamienice były do siebie bardzo podobne i trudno je było odróżnić. Mieszkanie Schultza nie miało określonej liczby pokoi ponieważ nikt nigdy nie pamiętał ile pokoi w tej chwili jest zajętych przez lokatorów. Czasem znajdowano jakiś wolny pokój o którym już wszyscy zapomnieli że jest wolny. W mieszkaniu panował zawsze brud i nie ład ponieważ służąca Adela całe dnie spędzała przed lustrem i toaletką a matka całe dnie spędzała w sklepie. Ojciec Schultza był chory. Zimą gdy jeszcze było ciemno chodził budzić sublokatorów. Potem poważnie zapadł na zdrowiu. Całe dnie leżał w łóżku otoczony księgami ze sklepu oraz pigułkami. Czasem wychodził z łóżka i siadał w kącie obok dziwnej maszyny. Potem znów wracał do łóżka. Zaczął też do siebie mówić. W dzień były to monologi humorystyczne i filuterne przekomarzania. W nocy jednak rozmawiał z Bogiem. Pewnej nocy tak zaczął bluźnić iż duch go nawiedził. Stał się starotestamentowym patriarchą.
Ojciec z dnia na dzień nikł w oczach. Nadal rozmawiał ze sobą półgłosem. Po pewnym czasie przestał gadać do siebie i w dzień zatopiony był w księgach a gdy przychodziła matka Schultza ożywiał się. Z dnia na dzień jego stan zaczął się poprawiać. Niestety po jakimś czasie zaczął robić głupie rzeczy jak na przykład huśtanie się na oparciach krzeseł, wchodzenie na szafy lub do szaf pełnych pajęczyn i gratów, wchodzenie na karnisz itd. Z dnia na dzień zachowywał się coraz bardziej dziwacznie. W końcu rodzina przestała zwracać na niego uwagę.
Ptaki
Nastała zima. Ojciec zaczął palić w piecu. Majstrował też coś prawie przez cały dzień przy suficie i karniszach. Jego zona próbowała go czasem wciągać w jakąś rozmowę np. o interesach ale on wtedy uciekał do kąta pokoju i unosił palce wskazujące obu rąk. Do ojca umiała dotrzeć tylko Adela. Codziennie on przypatrywał się jak Adela sprząta. A gdy ona udała że go łaskocze wyciągając palec jak do łaskotania on zrywał się i biegł przez wszystkie pokoje aby w ostatnim paść na łóżko i śmiać się. Wkrótce zainteresował się też zwierzętami. Zaczęło się to od wylęgania jaj ptasich. Ojciec sprowadzał jaja z odległych krajów i dawał je kurom do wysiadywania. Potem czekał aż pisklęta się wylęgnął. Pisklęta gnieździły się w domu na karniszach, szafach i gzymsach. Ojciec ciągle coś czytał o ptakach. W końcu przeniesiono go do 2 pokoi na poddaszu. Tam Ojciec urządził prawdziwe ptasie królestwo. Gdy pewnego dnia Adela weszła na poddasze aby posprzątać uderzył ją okropny fetor. Postanowiła otworzyć okno. Gdy to zrobiła ptaki natychmiast wyleciały a ojciec został bez ,,poddanych”. Wtedy to udało się Adeli sprowadzić ojca do mieszkania.
Manekiny
Po incydencie z ptakami ojciec zamknął się w swoim pokoju i nikogo nie chciał widywać. Wszyscy mieszkańcy byli jacyś osowiali. Z łóżek wstawiali z wielkim ociąganiem, potem wszyscy czegoś szukali i już trzeba było iść na śniadanie. Matka Schultza dawała subiektom klucze i wyprawiała ich do sklepu. Po śniadaniu wszyscy zasypiali wśród resztek śniadania. Z tej drzemki budziła ich Adela swoim sprzątaniem. Matka próbowała szybko uporać się z toaletą ale gdy tylko skończyła czesanie włosów subiekci już przyszli na obiad. Po obiedzie przychodziły krawcowe i rozkładały swoje rzeczy aby wieczorem szyć z zapałem suknie matce Schultza. Pewnego dnia zobaczył to wszystko ojciec. Od tego dnia codziennie przesiadywał z krawcowymi patrząc jak szyją. Czasem też oglądał ich ciała. Pewnego dnia gdy ściągał jednej z nich Paulinie( krawcowe miały na imię Paulina i Polda) pończochę weszła Adela. Wszystko jednak zostało zażegnane żartami.
Traktat o manekinach albo Wtóra Księga Rodzaju
Ojciec Schultza od kilku dni wysławiał potęgę materii nad inne rzeczy. Planował na nowo stworzyć człowieka ale w taki sposób że gdy tylko spełni swoje zadania miał umrzeć. Nowi ludzie nie mili żyć długo ale właśnie krótko aby zrobić tylko to co im polecono a potem ustąpić miejsca następnym. Luzie ci mieli mieć tylko te ręce lub nogi które byłyby im potrzebne do wykonania zadania. Np. tylko lewą i prawą nogę. Uważał że człowiek jednak powinien być stworzony z miłości ale zanurzony w materii. Ojciec miał też koncepcję stworzenia człowieka na wzór manekina. Nagle Adela wysunęła się trochę do przodu z krzesłem i podciągnęła suknię ukazując pończochę i pantofelek. Ojciec Schultza nagle zamilkł i się zawstydził. Bezwiednie upadł na kolana.
Traktat o manekinach. Ciąg dalszy
Następnego dnia wieczorem ojciec znów zaczął wygłaszać swoje nauki o tym że człowiek jest sprowadzony do rangi manekina. Nie ma w nim nic co by przypominało człowieka. W ten sposób krytykuje dechumanizm. Pokazuje ze manekiny są niedoskonałymi tworami człowieka i one nigdy go nie zastąpią ponieważ nie mają uczuć. Tych teorii słuchały dwie krawcowe i Adela. Krawcowe siedziały sztywno ze spuszczonymi oczyma.
Traktat o manekinach. Dokończenie
Ojciec po kilku następnych wykładach pewnego wieczora zaczął mówić o walce idei człowieka z tworzywem czyli z pseudotwórczością człowieka. Twory ten miałyby być galaretowate i łatwe do stworzenia jednak w ogóle nie przypominały by ludzi. Byłyby one zachwycające ale tylko z pozoru. Wszystkie szybko by ginęły. Potem przeszedł do sprawy że ze zmarłych ludzi czasem robi się dywany czy lampy co świadczy że człowiek nie szanuje drugiego człowieka a jest to właśnie symbol dehumanizacji. Nagle Polda stwierdziła ze już nie chce tego słuchać. Więc Adela na jej prośbę zaczęła ruszać palcem tak jakby chciała ojca połaskotać. Ojciec przestraszony krok po kroku wycofał się z pokoju.
Nemrod
Pewnego sierpniowego poranka na podłodze w kuchni Schultz znalazł małego szczeniaczka. Adela dała mu już miseczkę z wodą. Schultz spędził z pieskiem cały sierpień. Zachwycił się nim od pierwszego wejrzenia. Piesek dostał na imię Nemrod. Z początku poruszał się chwiejąc na łapkach i w nieokreślonym kierunku jednak z czasem zaczął chodzić coraz lepiej i oswajać się z nową sytuacją. Już krzątanie się Adeli po kuchni go nie przerażało. Bał się tylko jeszcze szorowania podłóg ale i to zbytnio mu nie przeszkadzało bo wiedział że kiedyś szczotka stanie w kącie a on odzyska swój teren. Nemrod był bardzo mądrym psem. Pewnego dnia obserwował pająka.
Pan
Na podwórzu znajdował się zakamarek który z 3 stron był ogrodzony. Był on ogrodzony stodołą, wychodkiem i płotem. Z pod płotu ciągle ciekła czarna i śmierdząca woda. Z czasem naruszyło to konstrukcję płotu i jedna z desek się obluzowała. Chłopcy którzy bawili się na tym podwórzu wyłamali tą deskę i w ten sposób otwarli sobie przejście do ,,innego” świata. Za płotem rozciągały się pola i łąki. Łąki były pełne kwiatów a pola pełne warzyw. Za polami znajdował się sad a między sadem a polami był pas w którym rosła dzika roślinność Np. chwasty czy dzika kapusta. Pewnego dnia Schultz na łące spotkał bardzo opalonego Pana. Chwilę się na siebie popatrzyli po czym Pan odszedł w dal.
Pan Karol
Wuj Schultza miał na imię Karol. Od pewnego czasu mieszkał sam ponieważ jego zona i dzieci przebywał na wczasach w letnisku oddalonym od domu o godzinę drogi pieszo. Karol chodził tam codziennie. Do domu wracał późno w nocy i spał do późnego przedpołudnia. W domu w ogóle nie sprzątał i nie ścielił łóżka. Do domu wracał późno ponieważ prawie codziennie był na hulankach. Karol miał około 30 lat. Nie spieszył się ze wstaniem z łóżka. Zawsze jeszcze chwilę siedział na łóżku a dopiero potem szedł do kuchni umyć się w miednicy a potem się ubierał. Gdy już był gotowy wychodził z domu i szedł do żony i dzieci.
Sklepy cynamonowe
Zimą ojciec często łączył się w myślach ze światem ciemnych dziur, zakamarków oraz ze światem zwierząt domowych Np. kota, myszy itd. Zdarzały się dni że wstawał nagle od stołu i na placach skradał się pod drzwi sąsiedniego pustego pokoju i ostrożnie zaglądał przez dziurkę od klucza. Potem wracał do stołu z zakłopotanym uśmiechem i zaczynał coś do siebie mruczeć. Często matka Schultza wyciągała ojca na wieczorne spacery aby wyrwać go z tego wyimaginowanego świata. Ojciec szedł bez oporu ale był milczący. Raz poszli nawet do teatru. Nagle ojciec oświadczył że zapomniał portfela więc rodzice wysłali młodego Schultza do domu na poszukiwanie portfela. Przez to Schultz nie zobaczył początku przedstawienia. Gdy tak szedł ulicami rozmyślał o sklepach które on sam nazywał cynamonowymi z powodu że w tych sklepach boazeria miała kolor właśnie cynamonu. Były to sklepy otwarte do późna w nocy w których można było znaleźć egzotyczne rzeczy a nawet zwierzęta takie jak Np. salamandry. Schultz postanowił je odwiedzić. Jednak w pewnym momencie pomylił ulice i zgubił się w mieście. Po pewnym czasie wyszedł przy gimnazjum do którego kiedyś chodził. Tylna brama była otwarta więc postanowił przejść korytarzem aż do przedniej bramy. Idąc korytarzem wspominał nocne lekcje profesora Arendta na które kiedyś chodził. Jednak i tym razem pomylił drogę i znalazł się w skrzydle gdzie mieściło się mieszkanie dyrektora. Przez długi bogato zdobiony korytarz można było przejść aż do oszklonych drzwi gdzie znajdował się taras prowadzący na ulicę. Schultz tak właśnie zrobił. Gdy znalazł się na ulicy odetchnął z ulgą że nikt go nie przyuważył w szkole. Na ulicy wsiadł do dorożki. Dorożkarz jechał jednak okrężną drogą a w pewnym momencie zeszedł z kozła i przyłączył się do grupy dorożkarzy którzy razem rozmawiali. Koń z dorożką w której nadal siedział Schultz ruszył przed siebie. Koń zawiózł go aż na obrzeża miasta. Potem ustał a Schultz odkrył na jego piersi ranę. Potem Schultz ruszył w drogę powrotną do miasta. W mieście spotkał kilkoro swoich kolegów którzy szli do szkoły ale wyszli za wcześnie myśląc że już jest świt. Wszyscy więc poszli na spacer.
Ulica Krokodyli
Ojciec Schultza w szufladzie biurka przechowywał wielką mapę miasta. Tylko jedna dzielnica była białą plamą z nazwami ulic wypisanymi pismem technicznym a nie kaligrafią tak jak na pozostałej części mapy. Ta biała plama były to okolice Ulicy Krokodyli. Była to dzielnica bardzo nowoczesna nie pasująca do reszty miasta. Dzielnica ta jednak była pozbawiona kolorów. Rdzenni mieszkańcy miasta rzadko zapuszczali się aż w okolice Ulicy Krokodyli ponieważ uważali budującą się dzielnicę za siedlisko gdzie wychodzi niska natura. W sklepie który wydawał się być sklepem krawieckim z początku rzeczywiście prezentowane są materiały na ubrania ale z czasem od ubrań przechodzi się do książek których nigdzie indziej się nie kupi. Subiektki z wolna tracą zainteresowanie klientem a klienta obsługuje już tylko subiekt. Ale i jemu z czasem przestaje zależeć na kliencie. Klient z reguły w tym momencie wychodzi. Na ulicy można spotkać dorożki kierowane przez nieodpowiedzialnych ludzi nie do końca wiedzących gdzie dokładnie mają jechać. Drożki nie są jedynym transportem w tej dzielnicy ponieważ jeżdżą tam też tramwaje. Są one lichej konstrukcji i często nie mają przedniej ściany więc można obserwować pasażerów jadących tym tramwajem. Pod koniec tygodnia w dzielnicy tej można spotkać również pociąg jeżdżący po ulicach. Ludzie czekają na niego czasem w różnych punktach miasta bo nie mogą dojść do zgody gdzie pociąg się zatrzyma. Nikt jednak nigdy do tego pociągu nie wsiada ponieważ zanim ludzie skończą negocjować cenę biletu pociąg już odjeżdża. Tą dzielnicę cechuje też słomiany zapał do wszystkiego. Nic tu nie może dotrwać do końca. Wszystkie projekty i działania są porzucane. Gdyby chcieć po jakimś czasie wrócić do tego samego sklepu nigdy się go już nie znajdzie.
Karakony
Pewnego dnia gdy ojca Schultza już nie było wśród ludzi Schultz postanowił się dowiedzieć prawdy o ojcu a nie wysłuchiwać ciągle kłamstw o tym iż jego ojciec podróżuje po kraju jako komiwojażer. Schultz doskonale wiedział co stało się z jego ojcem ale chciał to usłyszeć od matki. Matka jednak ciągle powtarzała swoje kłamstwo a tak naprawdę jego ojciec zmienił się w karakona. Nastąpiło to po inwazji karakonów w mieszkaniu Schulza.
Wichura
Przez 3 dni i 3 noce zimowe szalała wichura. Przez nią młody Schulz nie poszedł do szkoły. Za oknem ulice były całkowicie opustoszałe. U Schultzów w tych dniach nie jedzono obiadów ponieważ nie można było rozpalić ognia aby go ugotować. W mieszkaniu było zimno ponieważ dym zawsze wracał do mieszkania. Od rana nikt nie widział ojca. Podejrzewano że utknął w sklepie więc brat Schulza i subiekt Teodor postanowili zanieść mu jedzenie. Wrócili po 15 minutach i powiedzieli że nie dotarli do sklepu bo pomylili drogę. Po nich do mieszkania weszło jeszcze kilku sąsiadów narzekając na wiatr. Ciotka Perazja kłóciła się z Adelą o koguta.
Noc Wielkiego Sezonu
Jesienią ojciec spędzał dużo czasu w sklepie. Ciągle przekładał jakieś papiery z miejsca na miejsce. Ulice szybko pustoszały z powodu krótkich dni. Pewnego dnia do sklepu zleciał się tłum klientów. Ojciec był wtedy sam w sklepie. Myślał że subiekci przyjdą mu z pomocą jednak nikt nie przyszedł. Ojciec z początku próbował opanować sytuację biegając po pólkach z suknem. W końcu jednak się poddał i wrócił do domu. Do domu zleciały się ptaki będące potomkami tych co je kiedyś Adela wypędziła. Dzieci zaczęły rzucać w ptaki kamienie i większość z ptaków została zabita. U stóp ojca została tylko kolorowa kupa piór.