Ulica Sarg Że ona jest na końcu świata każdy policjant o tym wie. Czarna jak płyta gramofonowa z tą sama piosnka, od nowa, od nowa, Ulica Sarg, Ulica Sarg Katastrofalna ulica. Miłość? Rozplącze jak węzeł, Laur? Przyjdzie później czy prędzej; lecz gdy cie człowiecze, ulica Urzecze, Jak szmaragd upadniesz na dno. Od rana stoję , jak kwiat więdnę pod bramą knajpy albo piekło i patrzą na mnie oczy błędne strachów z plakatów, ludzi z reklam. Od wieków konam pod tą bramą, w mieście bez latarń, w świecie złota - i znowu dzień i znów to samo, ciągle ta sama nuta: Ulica Sarg. Ulica Sarg, Rozpaczliwa , panowie ulica. Mijają trony, imperatory, z błogosławieństwem i przekleństwem, mijają cztery pory roku i piata, która jest szaleństwem. Było tu kino, ale nie gra, Chaplin z tektury struł się troska - i gwiazdy z fałszywego srebra wciąż układają zły horoskop. Ulica Sarg, ulica Sarg Rozpaczliwa panowie ulica Na Sarg, pod niebem i muzyką, mieszkały muzy nieparzyste i ty mieszkałaś, Eurydyko, lecz wiatr się porwał z wielkim świstem; chciałem tam wejść na Heraklita! Nie jestem chuchrak ni słabeusz, ale policjant wciąż się pyta: Przepraszam czy pan jest Orfeusz? Ulica Sarg, Ulica Sarg, Rozpaczliwa panowie ulica. Więc katarynkę ustawiłem, krew czarna mi zalała grdykę i grać zacząłem nudny refren: Oddajcie moją Eurydykę! Kochaną korba jak najprościej, kichać mi, bratku, ze przeklinasz, jedno ma prawo do miłości Orfeusz czy tez kataryniarz. 926 Ulica Sarg, Ulica Sarg, Ulica w deszcz. Ulica w skos. Ulica Sarg. Ulica Sarg, Ja wam pokażę, jaka ulica! Pyłem księżycowym…. Pyłem księżycowym być na twoich stopach, wiatrem przy twej wstążce, mlekiem w twoim kubku, papierosem w ustach, ścieżką pośród chabrów, ławką , gdzie spoczywasz, książką, która czytasz. Przeszyć cię jak nitką, otoczyć jak przestwór Być porami roku dla twych drogich oczu i ogniem w kominku i dachem co chroni przed deszczem. Romans Księżyc w niebie jak bałałajka, ech! Za wstążkę by go tak ściągnąć i na serduszko - byłaby piosnka bardzo nieziemska o zakochanych aż do szaleństwa nieludzko. Jeszcze by można rzekę w oddali i cień od dłoni, i woń konwalii dziką - ławkę przy murze, a mur przy sadzie, i taka drogę, która prowadzi do nikąd. 927