Rosjanie odebrali pilotom nawet dyplomy
Nasz Dziennik, 2011-01-21
R
osjanie
zaniżyli wykształcenie załogi polskiego tupolewa, który rozbił
się pod Smoleńskiem. Bezpodstawnie uznali, że piloci Tu-154M,
kończąc Wyższą Szkołę Oficerską Sił Powietrznych w Dęblinie,
posiadali wykształcenie średnie. W rzeczywistości opuszczali ją z
tytułem inżyniera. Problem ten nie został jednak podniesiony w
polskich uwagach do rosyjskiego raportu MAK.
W
raporcie końcowym Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego znalazły
się nieprawdziwe informacje dotyczące wykształcenia pilotów
samolotu Tu-154M. Rosjanie uznali, że ukończenie Wyższej Szkoły
Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie oznacza, iż uzyskali oni
wykształcenie średnie, a nie - jak było w rzeczywistości - wyższe
na poziomie inżynierskim. Problem ten nie został podniesiony w
polskich uwagach do rosyjskiego raportu. Komisja Badania Wypadków
Lotniczych Lotnictwa Państwowego zakwestionowała w tym zakresie
jedynie sposób naliczania przez MAK doświadczenia zawodowego
pilotów. Rosjanie uznali bowiem, że dowódca załogi mjr Arkadiusz
Protasiuk wylatał ogółem 3400 godzin, gdy faktycznie było ich
3531. Podobnie MAK zaniżył ogólny nalot drugiego pilota, ppłk.
Roberta Grzywny, pomniejszając jego doświadczenie lotnicze z 1909
do 1700 godzin. Rosjanie - podobnie jak w przypadku pilotów -
uznali, że i nawigator kpt. Artur Ziętek swoją edukację zakończył
na poziomie średnim, mimo ukończenia dęblińskiej WSO.
- Nie
wiem, jakie kryteria obowiązują w armii rosyjskiej, ale według
naszych kryteriów piloci mają wyższe wykształcenie na poziomie
studiów inżynierskich - mówi w rozmowie z "Naszym
Dziennikiem" ppłk Janusz Chojecki, rzecznik Wyższej Szkoły
Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie. Jak wyjaśnił, w latach,
w których kształcił się mjr Arkadiusz Protasiuk, absolwenci WSO
wychodzili z uczelni z tytułem inżyniera i w Polsce takie
wykształcenie jest traktowane jako wyższe. - W Rosji jest nieco
inny system nadawania tytułów. My jednak trzymamy się naszych
standardów i dla nas wykształcenie średnie ma absolwent szkoły
średniej - dodaje. Jak usłyszeliśmy, w polskim systemie
szkolnictwa w latach, kiedy kształcił się Arkadiusz Protasiuk, by
podjąć naukę w szkole wyższej, należało ukończyć 8 lat szkoły
podstawowej i 4 lata szkoły średniej (lub 5 lat w przypadku
technikum), zdając przy tym egzamin dojrzałości. Z kolei wyższe
szkoły oficerskie (były to studia inżynierskie) kształciły przez
4 lub 5 lat. Następnym etapem edukacji (trzyletnie studia) mogła
być dawna Akademia Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, która od
1990 roku została przekształcona w Akademię Obrony Narodowej. W
Rosji etap nauki "do studiów" zamykał się w 11 latach
edukacji, a dalej funkcjonował trójstopniowy system
szkolenia.
Według Dariusza Seligi, posła PiS, zastępcy
przewodniczącego sejmowej Komisji Obrony Narodowej, błąd w
raporcie MAK związany z zaniżeniem wykształcenia pilotów nie był
przypadkowy i trudno tłumaczyć go innymi standardami kształcenia.
- W tym raporcie nic nie jest przypadkowe. Nie oszukujmy się, jest
to dokument bardzo poważnie potraktowany, a wręcz pisany przez
służby rosyjskie, i te wszystkie uszczypliwości w kierunku naszych
pilotów na koniec nieprzypadkowo zbierają się w jedną całość -
ocenia.
Zdaniem posła Dariusza Seligi, kwestie takie jak
naliczanie nalotu czy określanie wykształcenia czy doświadczenia
pilotów powinny pozostać w gestii strony polskiej, a nie być
poddawane rosyjskiej interpretacji. Jak zauważył, stało się
inaczej, a strona polska nie daje odporu MAK, który serwuje liczne
"pomyłki". - Nie rozumiem postawy polskiego rządu, który
nie reaguje, nie broni tych drobnych przyczółków, a tym samym
dobrego imienia i honoru polskich pilotów. Tymczasem w jednym
miejscu raportu MAK nie wykazano poprawnie wykształcenia polskich
oficerów, to znów w innym miejscu bezpodstawnie pojawia się motyw
alkoholu we krwi dowódcy Sił Powietrznych. Wszystko dzieje się
tylko po to, by pokazać, że Polacy wpisują się w ramy im
przypisywane: ułańską fantazję, brak stabilności - dodał poseł.
Ocenił, iż tego rodzaju pomyłki są karygodne. - Dobrze wiemy, że
piloci mieli nie tylko wyższe wykształcenie, ale było ono
pogłębione o wiedzę specjalistyczną. Dlatego tego rodzaju pomyłek
nie można traktować w kategoriach przypadku - zaznaczył Seliga.
W
ocenie mec. Bartosza Kownackiego, pełnomocnika części rodzin ofiar
katastrofy, w tym żony gen. Andrzeja Błasika, dowódcy Sił
Powietrznych, w raporcie MAK znalazły się błędy i - jak uznał -
trudno ocenić, czy wynikają one tylko i wyłącznie z zaniedbań i
niechlujstwa strony rosyjskiej, czy też zostały wprowadzone celowo,
by dowodzić przyjętej przez Rosjan tezy o winie strony polskiej. -
W takiej sytuacji wszelkie możliwe dowody muszą za tą winą
przemawiać, a sam raport musi być sporządzony tak, by przynajmniej
wyglądał na wiarygodny, przynajmniej dla osób niezorientowanych.
Kiedy sprawa pójdzie w świat, to nikt nie będzie sprawdzał u
źródła, jakie kto miał wykształcenie, tylko przyjmie dokument
MAK jako rzecz wiarygodną. Osobiście protestuję przeciwko takiej
próbie uczynienia z załogi przypadkowej zbieraniny
niewykształconych osób, które porwały się na niewykonalne
zadanie - zaznaczył mec. Kownacki. Dodał, że jeżeli w raporcie
odnajdywane są tak licznie błędy i nieścisłości, to można mieć
wątpliwości, czy cała procedura badania okoliczności katastrofy
była prowadzona należycie.
Załoga
Tu-154M
Major
pilot Arkadiusz Protasiuk, absolwent Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił
Powietrznych w Dęblinie, Wydziału Dziennikarstwa i Nauk
Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego oraz Wydziału Cybernetyki
Wojskowej Akademii Technicznej.
Podpułkownik pilot Robert
Grzywna, absolwent Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych,
ukończył Zarządzanie Ruchem Lotniczym Akademii Obrony Narodowej.
Kapitan pilot Artur Ziętek, starszy pilot specpułku,
absolwent Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych.
Podporucznik Andrzej Michalak, starszy technik obsługi
pokładowej specpułku. Absolwent Szkoły Chorążych Personelu
Technicznego Lotnictwa oraz Wyższej Szkoły Handlu i Finansów
Międzynarodowych
Marcin Austyn