15.SILA WOLI CIAG DALSZY CZESC 2
Kiedy
trzymałem ją w swych ramionach, moje szczęście nie miało granic.
Jej ciepłe ciało, które przylegało do mojej zimnej skóry, niczym
płomień igrający z lodem, momentami muskający swymi rozgrzanymi
płomieniami jego lodowatą powierzchnię, wywoływało we mnie
euforię, wymieszaną z niewyobrażalnym szczęściem. Bella była
przy mnie, pogrążona we śnie z ufnością wtulała się w moje
ciało. Leżąc obok niej z uśmiechem na twarzy przypominałem sobie
chwilę spędzone na polanie, naszą rozmowę, jej dotyk i ciepłe
usta. Ból, który palił moje gardło nie dokuczał mi już tak
intensywnie. Spędzając z nią tyle czasu, zobojętniałem na jej
kwiatowy zapach. Potwór kryjący się we mnie ucichł na chwilę.
Skrępowany tłumił swój niemy ból, lecz gdy tylko Bella
nieświadomie wzdychała, wywołując delikatną cyrkulację
powietrza, potwór natychmiast się buntował, wypełniając moje
gardło palącym ogniem. Ale dla mnie był to tylko cichy pomruk i
niemalże nieodczuwalny ból, zagłuszany przez moje myśli i
rytmiczne bicie serca mojej ukochanej, które było przepiękną
muzyką dla moich uszu. Szczęście i miłość wypełniały każdą
komórkę mojego ciała. Potrzeba bycia z nią była ważniejsza niż
moje pragnienie. Byłem z siebie zadowolony. Siła
woli.
Pomyślałem i uśmiechnąłem się do siebie. W ciągu ostatnich
minut Bella dwukrotnie wypowiedziała moje imię, potem zapadła w
głęboki sen. Świadomość tego, że ponownie goszczę w jej snach
była wspaniała, moje martwe serce rozrywała ogromna radość.
Wiedziałem, że spała mocno i nie usłyszę z jej słów już nic
więcej, dopóki się nie obudzi. Od dawna uwielbiałem patrzeć, jak
śpi, z niecierpliwością wyczekując momentu, gdy zaczyna mówić
przez sen. To było urocze. Leżałem jeszcze chwilę spoglądając
na nią, a potem delikatnie odsunąłem jej ręce, które oplatały
moje ramiona. Bezszelestnie wysunąłem się z łóżka i okryłem ją
kocem. Rozejrzałem się po pokoju, zatrzymując swój wzrok na
biurku, na którym stał stary komputer. Obok niego leżały dwie
podniszczone książki. Podszedłem bliżej, by się im przyjrzeć.
„Duma i uprzedzenie” oraz „Rozważna i romantyczna”. Były to
ulubione książki Belli, które przeczytała już kilkakrotnie, ale
często powracała w wolnych chwilach do swoich ulubionych
fragmentów. Przejrzałem obie szybko, zwracając uwagę na
zaznaczone przez Bellę fragmenty, a potem spojrzałem w okno. Było
jeszcze ciemno, ale niedługo miał nastać ranek. Postanowiłem
pojechać do domu. Świadomość tego, że choć na moment mam
opuścić Bellę kuła moje serce powodując ból. Ale było to
konieczne, ponieważ musiałem zmienić ubranie, by nie wzbudzać
niepotrzebnych podejrzeń okolicznych sąsiadów. Pocałowałem Bellę
w czoło i wyszedłem przez okno. Jadąc z ogromną prędkością,
tak jak lubię, szybko dotarłem do domu. Kiedy znalazłem się w
środku na schodach siedziała Alice. Mówiłam,
że będziesz zaskoczony. Cieszę się, że się udało.
Pomyślała, rzucając mi radosne spojrzenie – Dobrze, że mi o tym
nie powiedziałaś, wątpię żebym w to wtedy uwierzył-
odpowiedziałem, zdając sobie sprawę, że tak właśnie by było.
Nie dopuszczałem takich myśli do siebie, a moje największe
marzenie spełniło się. Mogłem być z Bellą, być z nią naprawdę
blisko. Tak, z pewnością ten fakt mnie zaskoczył. Wiedziałam,
że wszystko potoczy się dobrze, byłeś zdecydowany, więc nie
groziło jej niebezpieczeństwo. Ale ty nie chciałeś mi do końca
uwierzyć.
Pomyślała z wyrzutem na twarzy
- Alice nie byłem pewny, nie
przypuszczałem, że mam taką silną wolę. Wiedziałem, że nie
chcę jej skrzywdzić, nie narażać na niebezpieczeństwo z mojej
strony, a zarazem tak bardzo potrzebowałem być z nią. Co za ironia
losu. - uśmiechnąłem się do niej.
– Na dodatek zakłady
Emmeta i Jaspera, którzy byli pewni, że nie podołam temu, co mnie
czekało, nie dodawały mi odwagi.- wspomniałem, przypominając
sobie, jak zakładali się o to, jak długo wytrzymam z Bellą.
-
Ironia czy nie, bardzo się cieszę, że dałeś radę. Nimi się nie
przejmuj. Znasz Ich, po prostu się nudzą, a ta cała sytuacja z
tobą i Bellą jest dla nich pewnego rodzaju rozrywką. Nieźle się
zdziwią, jak im powiem, że żaden nie wygrał- fakt, że ma im to
oznajmić, jak wrócą z polowania stanowczą ją rozradował.
Spojrzałem na moją młodszą siostrę, na której twarzy malował
się teraz podstępny uśmieszek. Wiedziałem, że jest szczęśliwa,
cieszyła się prawie tak samo, jak ja. Prawie, bo mojego szczęścia
nikt nie mógł przebić.
– Wybacz, ale się spieszę-
mruknąłem do niej, by jak najszybciej pobiec do pokoju, zmienić
ubranie i wrócić do Belli. Popatrzyła na mnie z wyższością i
dodała teatralnym głosem, gestykulując zawzięcie, jakby
znajdowała się na scenie, na którą patrzy publika
- Ależ
oczywiście, jakżebym śmiała cię zatrzymywać. Podążaj prędko
do swej ukochanej, by wraz z nią utonąć w oceanie szczęścia-
uśmiechnęła się szelmowsko i dodała
– Powiem reszcie, że
niedługo będziemy mieli gościa.- Zignorowałem to i w mgnieniu oka
znalazłem się w swoim pokoju. Ubrałem niebieską koszulę i
przeczesałem włosy. Wróciłem do auta i pojechałem z powrotem do
Belli. Kiedy wszedłem do jej pokoju, odczułem ulgę mogąc znów na
nią patrzeć. Bella nie zmieniła swojej pozycji. Leżała lekko
wygięta z jedną ręką ułożoną na głowie. Nie chciałem jej
obudzić, starając się położyć koło niej, więc usiadłem na
bujanym fotelu w kącie. Wpatrywałem się w nią, dokładnie badając
każdy skrawek jej ciała, by utkwił w mojej pamięci. Na zewnątrz
słońce powoli budziło się ze snu. Usłyszałem, jak Charlie
wstaje i bierze poranną kąpiel, ale spokojnie siedziałem na swoim
miejscu. Byłem pewien, że nie zajrzy do Belli, bojąc się, że ją
obudzi. Nie przysłuchiwałem się jego myślom ani zachowaniu,
wolałem patrzeć na Bellę i myśleć tylko o niej. Te dwie
czynności pozwoliły mi się wyłączyć z otaczającego mnie ze
wszystkich stron nawału myśli. Charlie wychodząc z domu podładował
akumulator furgonetki Belli. Chociaż nieśmiało okazywał swoje
uczucia, wiedziałem że jest opiekuńczy wobec swojej córki. Kiedy
zjadł śniadanie, wyszedł z domu i udał się do pracy. Ja nadal
patrzyłem na Bellę, nie mogąc oderwać od niej wzroku. Mógłbym
siedzieć tak wieczność, patrząc jak śpi, nie nudząc się nawet
przez sekundę. Ale czy potrafiłbym wytrzymać bez jej ciepłego
dotyku, widoku błysku w jej brązowych oczach, jej zaskakującego
mnie zachowania? Wątpię. Blask słońca zagościł w pokoju,
oświetlając go swymi promieniami. Ten przypływ światła
spowodował, że oczy Belli powoli się otwierały, zasłoniła je
ręką i z jękiem obróciła się na drugi bok. Patrzyłem na to
zafascynowany. Nagle gwałtownie podniosła się na łóżku i nasze
spojrzenia się spotkały.
– Twoja fryzura przypomina stóg
siana, ale i tak mi się podoba- powiedziałem, widząc jej grube,
ciemne włosy, spośród których każdy odstawał w inną stronę.
– Edward! Zostałeś!- zawołała uradowana. Szybkim krokiem
pokonała dzielącą nas odległość i usiadła na moich kolanach.
Zaskoczony jej reakcją na mój widok, ale równocześnie bardzo
zadowolony, zaśmiałem się krótko.
– Oczywiście, że
zostałem-. Stęskniłem się za bliskością jej ciała, więc
delikatnie głaskałem ją po plecach. Te niesamowite uczucie, które
temu towarzyszyło ogarnęło moje ciało, a ja bezwładny w pełni
się mu poddałem.
– Myślałam, że to wszystko mi się
tylko śniło.- szepnęła mi do ucha.
– Nie masz tak bogatej
wyobraźni- zażartowałem, rozbawiony jej słowami.
–
Charlie!- krzyknęła i rzuciła się do drzwi.
- Wyjechał
godzinę temu. Mogę też poświadczyć, że wpierw podłączył ci
na powrót akumulator. Muszę przyznać, że się rozczarowałem. Czy
naprawdę powstrzymałaby cię byle awaria samochodu?- odparłem,
rozbawiony w duchu. Zauważyłem, że się nad czymś zastanawia.
–
Zazwyczaj nie jesteś rano taka skołowana- dodałem i wyciągnąłem
ramiona, by do mnie wróciła.
– Ludzkie potrzeby wzywają
mnie do łazienki- wyznała po chwili.
– Idź, idź.
Zaczekam- odpowiedziałem jej z łobuzerskim uśmiechem. Mógłbym
czekać na nią w nieskończoność.
Pobiegła do łazienki, by
poświęcić chwilę na poranną toaletę. Znowu odczułem tęsknotę,
choć Bella była tuż za ścianą. W pewnym momencie pomyślałem,
by do niej pójść ale równie prędko uznałem ten pomysł za
niestosowny. Po chwili Bella znalazła się z powrotem w pokoju.
–Witaj- wymruczałem na powitanie i zdecydowanym ruchem
przyciągnąłem ją do siebie. Siedzieliśmy tak chwilę w
milczeniu, podczas gdy oczy Belli przesuwały się po moim ciele
lustrując jego wygląd.
– A jednak opuściłeś posterunek?-
zapytała oskarżycielskim tonem. Jak zawsze niezwykle
spostrzegawcza.
– Jak mógłbym wyjść rano w tym samym
ubraniu, w którym wszedłem wczoraj? Co by sąsiedzi pomyśleli?-
odparłem niewinnie. Jakże zabawna była jej reakcja – Spałaś
mocno, niczego nie przegapiłem.- posłałem jej łagodny uśmiech i
dodałem
-Rozmowna byłaś wcześniej-. Moje słowa wywołały
kolejną zabawną reakcję, Bella czuła się odrobinę zażenowała.
Domyśliłem się, że zastanawia się, co jej się śniło i cóż
mogła mamrotać przez sen, więc spojrzałem na nią z czułością.
– Powiedziałaś, że mnie kochasz-. Spuściła wzrok i
wyszeptała
- To już wiesz-. Wprawdzie w moim umyślę
znajdowała się nadzieja, na którą składał się fakt, że Bella
może pokochać takiego potwora, jak ja. Owa nadzieja ze względu na
wydarzenia minionych dni stawała się coraz wyraźniejsza i realna.
Jednak dopiero słowa wypowiedziane z jej ust w pełni sprawiły, że
zastąpiła ją świadomość. Świadomość jej miłości do mnie.
Tak ,Bella mnie kochała, a ja kochałem ją.
– Ale zawsze
miło usłyszeć- wymruczałem jej do ucha, uświadamiając ją, że
te dwa słowa sprawiają, że zapominam o wszystkim, prócz niej, a
moje serce i ciało ogarnia rozkosz.
– Kocham cię-
odpowiedziała, nieświadoma tego, że właśnie spełniła moją
cichą prośbę.
– Jesteś całym moim życiem.- Oszołomiony
tymi słowami siedziałem, jak zaczarowany, nie potrafiąc się
odezwać. Chciałem powiedzieć jej, jak wielką miłością ją
darzę, co czuję, gdy jest przymnie, ale nie umiałem ubrać tego w
słowa. Milczałem, rozkoszując się to chwilą. Patrzyłem na nią,
wniebowzięty, że trzymam ją w swoich ramionach. Tak bardzo ją
kochałem. Odczuwałem potrzebę opiekowania się nią, dbania o nią.
Bella była teraz całym moim światem, była powodem dla którego
oddychałem, była sensem mojego istnienia. Była osobą, która
pokochała mnie, mimo tego kim jestem.
Przypomniałem sobie o
jej ludzkich potrzebach, o których zdarzyło mi się zapomnieć,
gdyż bardzo rzadko przebywałem wśród ludzi tyle czasu. Chciałem
się nią zaopiekować i dopilnować, żeby niczego jej nie zabrakło,
żeby o niczym nie zapominała będąc przy mnie, żeby wynagrodzić
jej to, że jest ze mną, narażając się na niebezpieczeństwo z
mojej strony.
– Czas na śniadanie- oświadczyłem
uroczyście. Jej reakcja całkowicie zbiła mnie z tropu. Dynamicznie
uniosła rękę do gardła i spojrzała na mnie z przerażeniem w
oczach. Cały zesztywniałem, obawiając się, że ujrzała we mnie
potwora i zaraz ucieknie z krzykiem. Przerażony czekałem na jej
dalszą reakcję. Czy w końcu w pełni zrozumiała, że naraża się
na niebezpieczeństwo, że przebywając ze mną bezustannie ociera
się o śmierć? Gdyby moje serce biło, zamarłoby w oczekiwaniu,
tak ja zamarło moje ciało.
– Żartuję- powiedziała nagle,
uśmiechając się triumfalnie
- A twierdziłeś, że kiepska
ze mnie aktorka-. W tym momencie ogarnęła mnie niesamowita ulga.
Choć powinienem zmartwić się tym, że ona nadal nie rozumiała
niebezpieczeństwa, przeobrażając je w żart, część mnie, z
pewnością ta większa, samolubna i egoistyczna część, która
pragnęła nieustannie być z Bellą, zapiała z zachwytu.
–
To nie było zabawne- powiedziałem jej szorstkim tonem, by choć w
najmniejszym stopniu zrozumiała, co przed chwilą przeżywałem.
Domyśliła się, bo spojrzała na mnie troskliwie, lecz nadal
upierając się przy swoim
- To było bardzo zabawne i dobrze o
tym wiesz- dodała, ale spojrzała na mnie przepraszająco. To na
pewno nie było zabawne, ale nie chciałem się z nią o to spierać.
Lepiej żeby nie była w pełni świadoma, jaki wybuch uczuć i myśli
we mnie spowodowała. Zamartwiała by się o to, że przyczyniła się
do tego. Z drugiej strony istniał może pewien komizm tej sytuacji,
ale ja go nie dostrzegałem. Posłałem jej najpiękniejszy uśmiech,
na jaki było mnie stać, dając do zrozumienia, że jej wybaczam.
–
Mam to sformułować inaczej?- zapytałem, dodając nutkę
rozbawienia do tonu mojego głosu, by nie martwić Belli.
-
Proszę bardzo. Czas, żebyś zjadła śniadanie- poprawiłem się.
– Okej.- odpowiedziała lakonicznie, ciągle mi się
przyglądając, by dopatrzyć się czy na pewno jej wybaczyłem.
Postanowiłem puścić w niepamięć tę sytuację i nie powracać do
niej myślami. Delikatnie przerzuciłem sobie Bellę przez ramię i
zniosłem po schodach na dół, ignorując jej jakiekolwiek protesty.