Jedna cywilizacja twierdzi, jakoby Jezus był ich dziełem.
Ja czytałem kilka takich opisów, w jednych są to twierdzenia, w innych pozwala się ludziom zobaczyć mękę Jezusa uzupełnioną takim właśnie komentarzem. I są to opisy ze spotkań z różnymi cywilizacjami.
Mój komentarz jest taki: ten numer może udać się tylko z ludźmi małej wiary dodatkowo nie znającymi katolickiej doktryny. Musisz wiedzieć, że wszystkie cywilizacje, o których wiemy, że są zdecydowanie opowiadające się po stronie sił dobra, twierdzą, że w kosmosie a nawet we wszystkich kosmosach (bo jest ich cała hierarchia) obowiązują dwa prawa: Kreacja i Ewolucja. Twierdzą oni, iż wszyscy jesteśmy emanacjami energii Boga, a On zaznaje szczęścia obserwując nas w działaniu i rozwoju. Wygląda na to, że żadna cywilizacja nie postrzega Miłości jako obowiązującego prawa, a jedynie jako energię. Miłość dla nich jest przedmiotem działania a nie podmiotem. I jedyne co przychodzi mi w tym momencie do głowy, po podziękować Bogu, że zakrył tę tajemnicę przed nimi, mądrymi, a odsłonił ją nam, prostaczkom.
Jak Ci kiedyś mówiłem, gdy zbierałem materiały dotyczące obcych cywilizacji, wzbudzały mój niepokój coraz to wracające elementy religijne pojawiające się w opisach wzięć. Wydawały mi się wręcz podejrzane, aż do momentu, gdy wytłumaczono nam (bodaj Billemu - Eduardowi Meier’owi), że jesteśmy jedyną w kosmosie cywilizacją wierzącą w istnienie Boga - oni wiedzą o Jego istnieniu. Właśnie nasze wierzenia są przeszkodą w kontaktach między nimi a nami, ale w najbliższym czasie zamierzają to zmienić. Nie zmieni to jednak problemu innego pojmowania Boga przez nas i 'Całą Resztę'. Karranie twierdzą, że my religię mamy w genach. Gdy po katastrofie 80 tyś. lat temu ich załogi czekały na Ziemi na pomoc, cały czas patrzyli w niebo i stamtąd oczekiwali ratunku. I to im, czyli potem nam - zostało. Ale my w genach mamy nie tylko wspomnienie nieba ale też zupełnie inne postrzeganie związków i uczuć. Jest to dla nich skaza naszego charakteru, podczas gdy dla nas jest bazą budowania związków międzyludzkich opartych na uczuciach i emocjach. Abyś to lepiej zrozumiał zachęcam Cię do przeczytania książki Courtney’a Browna i 3-go tomu Bruce’a Moena, gdzie piszą o spotkaniach z cywilizacjami posiadającymi zbiorową świadomość. Opisy tych cywilizacji uświadamiają nam jakie konsekwencje mają wojny domowe, które omal nie kończą się unicestwieniem gatunku - taka cywilizacja potem dokonuje modyfikacji genetycznych na własnym potomstwie, które mają za zadanie wyeliminować silne uczucia i emocje w przyszłości. Ale skutki są opłakane - cywilizacja uczuciowo umiera. Żeby było to dla Ciebie jasne, musisz wiedzieć, że w cywilizacjach, które nie mają uwstecznionej struktury czakramów tak jak my, związki powstają właśnie w oparciu o te subtelne relacje, które my określamy tajemniczo jako duchowe.
Oni świetnie rozumieją, że my inaczej niż oni czujemy miłość do Boga, ale (na nasze nieszczęście) doskonale potrafią tym uczuciem manipulować.