str.25 Pole Raszyńskie Noc cicha – wonny wietrzyk powiewa przez błonie, Na wolnej łące rżają popętane konie, Smutno szumią nad zdrojem gałązki olszyny, Potok ucieka płacząc na zastępne trzciny. Głuche pole, przy koniach tylko pastuch czasem Brzmiący rozgłos sosnowym puści z bicza lasem; Księżyc, którego chmurka igrając omija Gdzieniegdzie złote strzały w pół mroku odbija. Księżycu! Stróżu Boga po nieba sklepieniu! Nie tak się przeglądałeś niegdyś w tym strumieniu; Dym wojny cię ogarnął, a grzmotne wystrzały Echa sczernionych gajów stronom podawały Kmiotki ojczystych w ogniu odbiegali chatek, W lochach dzieci do drżących tuliły się matek, Łoskot bębnów, huk strzelby, głos trąby chrapliwy, Tętent koni, jęk rannych słyszały te niwy. Gdzie się krew rumieniła, teraz błyszczy rosa; Wonną trawkę na siano pościnała kosa; Dziś wołków tylko widać wytłoczone stopy Po miedzach, które wiodły do stodoły snopy. Tam zielone mogiły nad pola się wzniosły, Nad nich smutno wiatr świszcząc chwieje chwast wyniosły; Konik polny, z siecionek łąki wypłoszony, Śpiewa swoje wygnanie żałosnymi tony. Ach! cóż mi widzieć smutne przypomnienie daje? Tu się duchy rycerzów przechodzą przez gaje Przez kłosiste zagony cień za cieniem goni, Tam trup leży, tu łyska miecz w żylastej dłoni. str.26 A tam, gdzie znad ponika , z olszowego brzegu, Brzęczący głos słowika w pole się rozlega, Czyj to cień? – to Godebski przechodzi się smutnie; Nad stosami rynsztunków wiatry wieją w lutnie. O cienia braci moich! Pókiż po tej ziemi Błąkać się zamyślacie z rany nie oschłymi! Po grobie matki w krwawej przechodząc się szacie, O waszych ran owoce na braci wołacie.