W latach 1930 umieściliśmy 1100 mężczyzn w seminariach żeby zniszczyć Kościół od środka

"W latach 1930 w seminariach umieściliśmy 1.100 mężczyzn żeby zniszczyć Kościół od środka"

"Sama umieściłam 1.200 mężczyzn w katolickich seminariach"

[fragmenty]

Mrs/dr Bella V Dodd – prawnik, autorka książki Szkoła ciemności [School of Darkness]
[b. at Picerno, Italy in October, 1904 - d. in April, 1969]

Mrs/dr Bella V. Dodd, a.k.a.  Maria Asunta Isabella Visono [ochrzczona Maria Asunta Isa-bella w Picerno, Włochy w październiku 1904 - zm. kwiecień 1969], córka Rocco Visono i Teresy Marsica w Picerno, Włochy, była liderką Komunistycznej Partii Ameryki (CPUSA - Communist Party U.S.A.) w latach 1930 i 1940.

Poniżej fragmenty jej autobiografii żeby pomóc wszystkim Czytelnikom lepiej zrozumieć "myślenie komunisty", bo to jest ta sama mentalność jaką mają rózni komunistyczni infil-tratorzy w Kościele Katolickim, począwszy od wczesnych lat 1900, a zwłaszcza ich "Konwencji" w pierwszej połowie lat 1960, czyli II Soboru Watykańskiego! Ważne jest by poznać swoich wrogów, w tym przypadku komunistyczną propagandę, komunistycznej taktyki zastraszania i szkalowania itd.!

Plus niektóre bardzo ważne fragmenty o komunistycznej infiltracji Kościoła poprzez katolic-kie seminaria!

W autobiografii swoje narodziny umieszcza w kontekście sytuacji swojej rodziny:

Urodziłam się w południowych Włoszech w gospodarstwie od pokoleń należącym do rodziny mojej matki. Ale naprawdę była Amerykanką urodzoną na włoskiej ziemi w rezultacie szere-gu akcydentów, i to także akcydent zatrzymał mnie we Włoszech do czasu kiedy miałam 6 lat. Dopiero w późniejszych latach dowiedziałam się, że powodem dla którego matka mnie zostawiła była nadzieja, że pewnego dnia przekona swojego małżonka w Nowym Jorku z jej innymi dziećmi do powrotu do Włoch. Dla niej to gospodarstwo koło Potenzy było domem. Ale nigdy nie mogła ich przekonać, bo Ameryka była miejscem ich wyboru".

"Mama owdowiała kiedy najmłodsze z jej dziewięcioro dzieci było jeszcze niemowlęciem. Z pomocą pozostałych dzieci kierowała gospodarstwem. Gdyby Riocco Visono nie przyszedł do Potenzy z domu w Lugano, to niewątpliwie pozostałaby tam do końca zycia".

"Ale Rocco zakochał się w Teresie Marsica, która, pomimo dziewięciorga dzieci i pracowi-tego życia, była nadal atrakcyjna, z błyszczącymi ciemnymi oczami i miłym sposobem bycia. Rocco przybył w odwiedziny do siostry , której małżonek był drobnym urzędnikiem rzadowym i spotkał Teresę w pobliskiej wiosce Picerno. Z zawodu kamieniarz, znalazł pracę w Potenza kiedy Teresa zastanawiała się nad swoją decyzją. Była niemal przekonana, ale wahała się kiedy dowiedziała się, że planował jechać do Nowego Jorku. Dużo czasu zabrało jej by na to się zgodzić. Patrzyła na swoją bogatą ziemię, która dawała dobrą sałatę i fasolę. To było go-spodarstwo jej ojca i jej dziadka i jego ojca. Jak mogła to zostawić i z niepewnością przekro-czyc Atlantyk, a może nie mieć tam ziemi do kochania i pracy?"

"Ale spokojny niebieskooki zalotnik był uparty. Dzieci również były po jego stronie, chetne do wyjazdu do Anmeryki, bo Rocco opowiadał im piękne historyjki o życiu tam, o wolności i szansie zostania bogaczem. Spierały się i prosiły matkę aż w końcu się uległa".

"Trzej najstarsi chłopcy mieli jechać z ojcem-elektem, a matka i pozostali mieli dołączyc do nich później. Mówię "elekt" celowo, bo Teresa, z własnych powodów, nalegała, że wyjdzie za niego za mąż dopiero kiedy przyjedzie do Ameryki. Przegrawszy wszystkie inne sprawy, musiał się zgodzic na to także, i cała czwórka wyjechała do Ameryki".

"Ze wschodniego Harlemu wysyłali entuzjastyczne wiadomości. Tam mieszkało wielu Wło-chów, była to jakby kolonia rodaków, ona musi szybko przyjechac. Więc Teresa zgodziła się na to co nieuniknione. Pożegnała się z sąsiadami i ukochanymi polami, domem który dawał jej dach nad głową przez całe życie i gdzie urodziły się wszystkie dzieci. Zostawiła gospo-darstwo pod opieką krewnych bo nie mogła nawet znieść jego sprzedaży. Może pewnego dnia tam wróci. Z sześciorgiem dzieci wypłynęła do nowego domu".


Mrs/dr Bella V. Dodd

Była bardzo zdolną i oddaną kobietą, absolwentką Hunter College i New York University Law School.



O sobie tak powiedziała:

"Jestem produktem szkół publicznych Nowego Jorku, podstawowej i liceum. Ukończyłam Hunter College, gdzie otrzymałam A. B. Napisałam pracę magi-sterską na Uniwersytecie Columbia. Pracowałem nad doktoratem z filozofii, a potem przeniosłam się na wydział prawa i poszłam na Uniwersytet Nowego Jorku, gdzie otrzymałam stopień doktora prawa". [Oświadczenie dr Dodd 16.11.1953 na publicznym przesłuchaniu przed Komisją ds. Nie-Amerykańskich Działań w Izbie Reprezentantów, Filadelfia, Pa.)

Była szefem Związku Zawodowego Nauczycieli w stanie Nowy Jork, i do 1949 członkiem Krajowej Rady Komunisytycznej Partii USA (CPUSA).

Dlaczego zotała komunistką?

"Wezwano mnie przed ławę przysięgłych New York County i przesłuchiwano w biurze pro-kuratora okręgowego. Podczas przesłuchania jeden z dwóch asystentów zapytał mnie, dlaczego stałam się komunistką".

"Bo tylko komuniści wydawali się martwić tym co działo się z ludźmi w 1932-1933, powie-działam. Oni wtedy walczyli z głodem, nędząa i faszyzmem, i ani czołowe partie polityczne, ani kościoły nie wydawały się martwić. To dlatego jestem komunistką".


Komisja ds. Nie-Amerykańskich Działań

"Mówiłam z praktykowaną intensywnością długiego przyzwyczajenia, ale już nie ze starą wiarą w sprawę, bo nie miałam już tego samego głębokiego przekonania do partii opowia-dającej się za ubogimi i wydziedziczonymi. Teraz wiedziałam, że jej działalność powstała w dwulicowości i zakończyła się zdradą". (Dr Bella V Dodd, autobiografia: "Szkoła ciemności", Rozdz. 14)

W czerwcu 1949 Partia Kommunistyczna wydała oświadczenie dla Associated Press infor-mujące o wyrzuceniu jej z Partii Komunistycznej.

To co się wydarzyło daje nam wszystkim ważny wgląd w NOWY Porządek Świata i sposób w jaki komunistyczne przywództwo traktuje członków partii, który przejrzeli kłamstwa i oszustwo tych "mistrzów oszustwa", jak nazwał ich szef FBI, J. Edgar Hoover, i taki był tytuł jego książ-ki o komunizmie, którą czytaliśmy będąc w seminarium.

Poniżej relacja dr Dodd o tym co się wydarzyło, w przypadku jeśli niektórzy mogą nadal błędnie myśleć, że komunizm nie jest "z natury zły":

"W kolejnych tygodniach rozwinięto przeciwko mnie nowy plan, strategię oszczerstw, znie-sławiania charakteru, szykany. Było, oczywiście, wciąż wielu ludzi w ruchu związkowym, zwłaszcza nauczycieli, którzy nie byli częścią wewnętrznego kręgu komunistycznego, którzy pamiętali czasy mojej kampanii. Teraz partia postanowiła publicznie mnie oczernić tak, żeby prości ludzie pracujący w partii, którzy mnie lubili stracili już do mnie zaufanie.

Incydent który wykorzystano jako pretekst do mojego formalnego wyrzucenia z partii nie miał wielkiego znaczenia. Sposób w jaki go potraktowano był symptomatyczny dla partyjnych metod. Przy Lexington Avenue, kilka drzwi od mojego domu, mieszkała Czeszka, z którą czasami rozmawiałam. Mieszkała w małym trzypiętrowym budynku, w którym pełniła funkcję dozorczyni od 1941 do 1947. Jej mąż był na trwałe przywiązany do łóżka i ona była jedynym wsparciem dla rodziny. Pracując jako dozorczyni i jako pomoc domowa kilka dni w tygodniu, zdołała utrzymać swoją rodzinę.

"W 1947 właściciel budynku postanowił go sprzedac. Kobieta, obawiając się, że straci mie-szkanie i pracę, zdecydowała go kupić i zaciągnęła na to pożyczkę. W ten sposób technicz-nie stała się właścicielem, ale jej codzienne życie było nadal takie samo, dalej była dozor-czynią. Ale jako właścicielka budynku wdała się w spory ze swoimi lokatorami i w krótkim czasie dostała trzy przeciwko niej orzeczenia sądowe. Jej małżonek się kłócił i ją zostawił. Adwokat powodów, chcąc dostać swoją zapłatę, wnioskował o jej aresztowanie.

"Wtedy przyszła do mnie z prośbą o pomoc i zgodziłam się ją reprezentować. W końcu sąd uznał moją prośbę, lokatorom wypłacono i kobieta uniknęła więzienia.

Jedno było pewne: tylko technicznie można by nazwać ją właścicielką budynku. Ale przy-wództwo komunistyczne z radością usłyszało, że Bella Dodd pojawiła się jako 'adwokat kamienicznicy'. W końcu mieli pretekst złapania jej politycznie, pretekst którego szukali. Oczywiście mogli ją po prostu wyrzucić, ale to wymagałoby dyskusji o zasadach. Szukali pretekstu wyrzucenia mnie pod zarzutami, które oszkalowałyby mój charakter, odciągnęłyby ode mnie przyjaciół, i zatrzymały dyskusję zamiast ją rozpocząć. Co jest lepsze od wyrzuce-nia mnie za zbrodnię stania się 'najemnikiem kamieniczników'?

"Musieli zdać sobie sprawę z tego, że taki argument nie byłby przekonujący dla osób z zewnątrz. Nawet dla wielu z partii był słaby. Oni muszą dodać coś naprawdę niewybaczalnego by zrobić ze mnie wyrzutka w oczach prostych ludzi z partii. Zrobili to szerząc historyjki, że w stając w sądzie wyrażałam się przeciwko portorykańskim lokatorom, że ich szkalowałam, i pokazałam się jako rasista, prawie faszysta. I w końcu zarzucili mi iż jestem przeciwko Murzynom, antysemitą i dorzucili, że jestem przeciwko klasie pracującej.

"6 maja do mojego domu przyszedł lider młodzieżówki komunistycznej partii, młodzieniec o okrągłej twarzy, wpuściłam go i zaproponowałam kawę, odmówił. Zamiast tego wręczył mi kopię spisanych zarzutów. Kiedy powiedziałam coś o ich fałszu kiedy na nie zerknęłam, spojrzał na mnie drwiąco i poinstruował bym stawiła się następnego dnia na proces przed lokalną komisją przecznicę od mojego domu.

[…]

"Był to dziwny rodzaj procesu. Komisja już wcześniej postanowiła. Zapytałam czy mogę przedstawić świadków. Odpowiedź była 'Nie'. Zapytałam czy mogę przyprowadzić kobietę by opowiedziała swoją historię. Odpowiedź była 'Nie'. Zapytałam czy komisja uda się ze mną do jej domu i porozmawia z jej lokatorami. Odpowiedź była 'Nie'. Następnie zapytałam czy mogę przyprowadzić komunistycznego prawnika, który chociaż rozumiał legalne szczegóły z jakimi mierzyłam się w tej prostej sprawie. Odpowiedź była 'Nie'.


"Tak prosto jak możliwe usiłowałam przedstawić im fakty. Od początku wiedziałam, że rozmawiam z ludźmi którzy mieli instrukcje, i byli wrodzy, i tak będzie pomimo argumentów czy nawet dowodów. Finka która przewodniczyła komisji powiedziała, że zostanę poinformowana o orzeczeniu.


"I zostałam zwolniona. Kiedy schodziłam obskurnymi schodami miałam ciężkie serce. Opa-nowała mnie marność życia. Przez 20 lat pracowałam z tą partią, a teraz w końcu znalazłam się tylko w obecności kilku nędznych mężczyzn i kobiet, nieistotnych funkcjonariuszy partyj-nych, pozbawionych wszelkiego miłosierdzia, bez człowieczeństwa w oczach, bez żadnego rodzaju dobrej woli, która działa w sprawiedliwości. Gdyby byli uzbrojeni, to wiem że pociągnęliby za spust.

"Pomyslałam o innych którzy przez to przeszli i o tych którzy jeszcze przejdą przez ten typ terroru. Ciarki mnie przeszły na myśl o niemiłych, odczłowieczonych ludziach jak ci, wypełnionych tylko poczuciem nienawiści, roboty systemu, który opisywano jako nowy świat [Nowy Porządek Świata!] I smuciłam się za tych, których wprowadzi się na długą drogę której koniec zobaczyłam, i to był ślepy zaułek". […]


"17 czerwca 1949 zadzwonił mój telefon. 'Tu Associated Press' – powiedział głos. 'Otrzymaliśmy informację od partii komunistycznej o wyrzuceniu pani. Ona mówi, że jest pani przeciwko Murzynom, przeciwko Portorykańczykom, antysemitką, przeciwko robotnikom, i obrońcą kamienicznicy. Czy chce pani wydac oświadczenie?"


"Co mogę powiedzieć? 'Bez komentarza' to wszystko na co mogłam się zdobyć". […]


Choć niektórzy czytelnicy mogą czuć się sfrustrowani tym, że nie mogą nic znaleźć w różnych zeznaniach dr Dodd przed różnymi komisjami rządowymi w kwestii tego co ona i / albo inni komuniści robili kiedy byli członkami partii komunistycznej w Ameryce odnośnie infiltracji Kościoła Katolickiego ogólnie, a szczególnie katolickich seminariów, bo – na jej prośbę – jej zeznania o tych rzeczach "utajniono", i jedyną informacją teraz dostępną jest to co pisano o różnych wygłoszonych przez nia przemówieniach, być może ci sami czytelnicy lepiej zrozumieją jej awersję do wszystkiego na pismie o takich rzeczach z powodu jej prawdziwego strachu o to, że komuniści wyślą za nią swój pluton egzekucyjny. Jej niepokój o przeżycie był na pewno bardzo realny, co widać w następujących przykładach:


"Dla nowojorskich dzienników historia o wyrzuceniu kobiety-komunistki była jedynie jedną więcej historią. Zajeto się nią rutynowo. Ale skrzywiłam się kiedy szacowne gazety w nagłówkach umieszczały zarzuty partii i używały słów takich jak 'faszyzm' i 'rasizm', mimo że wiedziałam iż takie słowa cytowano tylko z partyjnej rezolucji. […]


'Czego nie mogłam zrozumieć to że bezpieczeństwo jakie czułam w partii było tylko tym grupy, i że afekcja w tym dziwnym komunistycznym świecie nigdy nie jest uczuciem osobistym. Byłeś kochany albo nienawidzony na podstawie grupowej akceptacji, i emocje podnosiła albo przyćmiewała propaganda. Tę propagandę tworzyli potężni ludzie na górze. I dlatego zwykli komuniści stosowali się do swoich grup: oni myslą i czują razem i pracują dla osiągnięcia wspólnego celu.


"Nawet osobiści przyjaciele, niektórych z nich wciągnęłam do partii, teraz odsunęli się ode mnie, i wśród nich wieluy było moich byłych studentów i kolegów nauczycieli. Jeśli odrzucenie przez jednostkę może wywołać zniszczenie emocjonalne, na co zwracaja uwage nasi psychiatrzy, to nie da się tego porównać, w jakiś sposób, ze zniszczeniem wywołanym przez odrzucenie przez grupę. To, jak się dowiedziałam, jest unicestwiające.


"Próżno mówiłam sobie, że to był dyuzy świat, i że było na nim wielu ludzi poza komunistami. To nie dawało pocieszenia, bo świat był dżunglą w której się zagubiłam, w którym czułam jakby na mnie polowano. A najgorsze, czułam stały przymus wyjaśnienia tym których spotkałam a nadal byli w kręgu komunistów. Początkowo próbowałam, ale wkrótce się poddałam.

"Zawsze była osobą niezależną i rzadko tłumaczyłam się z tego co robię. Teraz pisałam listy do ludzi, niektórzy z nich mieszkali w moim domu albo byli częstymi gośćmi, i w których domach byłam mile widziana. Ci którzy odpowiedzieli albo mnie obrazali, albo najwyraźniej chcieli odciąć się ode mnie. Dwaj przyjaciele odpowiedzieli jednym zdaniem na odwrocie mojego listu, napisali tylko tyle: 'Prosimy, nie mieszaj nas w to'. Wielu w ogóle nie odpowiedziało".

"Za niedługo moje biuro było puste nie licząc ciekawskich i wierzycieli. Pozbyłam się domu i wprowadziłam się do obskurnego pokoju w sąsiedztwie biura. Wczesnie chodziłam do biura, czytała m Timesa i Law Journal, a potem siedziałam i patrzyłam na Bryant Park, na klasy-czne linie budynku Biblioteki Publicznej. W tej bibliotece spędziłam wiele lat jako głodny wiedzy student i nauczyciel. Niestety, nigdy nie zaspokoiłam tego głodu, bo moje czytanie w późniejszych latach obejmowało jedynie komunistyczna literaturę i materiały techniczne. Nie ma cenzury czytania tak bliskiej i tak wszechstronnej jak ta partyjna. Często widziałam lide-rów ściągających książki z półek w domach i ostrzegających członków by je zniszczyli.

"Ale teraz nie czułam potrzeby czytania. Jedyną książką jaką otwierałam był Nowy Testa-ment, której nigdy nie przestałam czytać, nawet w dniach największego partyjnego złudzenia.

"Do późna zostawałam w biurze, bo nie miałam dokąd pójść poza moim pokojem, ciemnym, nieprzyjemnym miejscem, pachnącym drugiej klasy hotelem. Jeszcze pamiętam nędzę i ciemność pierwszego samotnego Bożego Narodzenia. Cały dzień spędziłam w pokoju. Pamiętam Nowy Rok, kiedy słyszałam zrozpaczona radość i zabawę na Times Square i dzwony kościołów. Więcej niż raz mysłałam o opuszczeniu Nowego Jorku i zagubienia się w anonimowości obcego miasta. Ale nie wyjechałam. Coś we mnie walczyło z ogarniającą mnie falą nihilizmu. Coś upartego we mnie kazało mi to przeczekać.[…]

"Był to dziwny i bolesny rok. Proces całkowitego uwolnienia się emocjonalnie od bycia komunistą to coś czego autsajder nie zrozumie. Grupowe myślenie, grupowe planowanie i grupowe życie partii było częścią mnie przez tak długo, że było mi rozpaczliwie trudno być znowu człowiekiem. To dlatego nie pamiętam całych dni tygodni tego okresu.

"Ale rozpoczęłam proces "odstawania się" komunistką. Był to długi i bolesny proces, jak ofiara polio, która od nowa musi się uczyć chodzić. Musiałam nauczyc się myśleć. Musiałam nauczyć się kochać. Musiałam usunąć ze swojego systemu nienawiść i wściekłość. Musiałam pozbyć się dumy, która uczyniła mnie arogantką, poczucia że znam wszystkie odpowiedzi. Musiałam nauczyć się, że nic nie wiedziałam. Było wiele przeszkód w tym procesie".

"Pewnego marcowego popołudnia tego roku do biura przyszedł stary znajomy, Wellington Roe. Wszedł z szerokim uśmiechem i powiedział, że właśnie przechodził tędy i postanowił wpaść do mnie. Nie myślałam nic o tej wizycie. 'Duke' jak go nazywaliśmy, był jednym z pierwszych kandydatów partii do Amerykańskiej Partii Pracy. Był liderem sił Wyspy Staten i z jej biletu ubiegał się o urząd. […] Nie znałam go jako członka partii, a jako liberała i przyjaciela partii, który dawał się wykorzystywać w ich kampaniach.

"Pocieszające było mówić o partii w kategoriach przeciętnego dziennikarza, i śmiać się z jej dziwnych wybryków które krytykował. Opowiedziałam mu o moich artykułóach i powiedział, że chciałby je zobaczyć, a nawet mówił o ewentualnej umowie na książkę. Następnie mówił o wydarzeniach w Waszyngtonie. Powiedziałem mu, że tak zanurzyłam się we własnych problemach, że niewiele uwagi zwracałam na bieżące wydarzenia. Gdybym miała jakąkolwiek opinię na temat sen. McCarthy'ego, o którym mówił, i o którym kraj właśnie zaczynał słyszeć, to myślałam o nim jak o pistolecie otwierającym się podczas kampanii Republikanów.

"Zapytał czy znałam Owena Lattimore. Powiedziałam nie. Czy znałam go jako członka partii, zapytał, i znowu powiedziałam – nie. Słyszałam coś o nim, powiedziałam, jako o brytyjskim agencie na Dalekim Wschodzie

"Kilka tygodni później Duke przyszedł znowu i tym razem zapytał czy chciałabym pomóc prof. Latimore. Odpowiedziałam, że nie wiedziałam jak, skoro go nie znałam. Mówił o znaczeniu zjednoczenia się wszystkich liberałów by zwalczać reakcję wszędzie gdzie się pokaże. To mnie nie przekonało. Miałam własne problemy i choć raz nie chciałam angazo-wać się w problemy innych. Ale następnego dnia przyszedł znowu, tym razem z człowiekiem którego przedstawił jako Abe Fortasa, adwokata Lattimore. Nie znałam go, ale słyszałam o nim dzięki wspólnym przyjaciołom, jak o człowieku który często bronił pracowników służby cywilnej którym zarzucano brak lojalności.

"Po krótkiej rozmowie adwokat powiedział, że uważał iż będzie musiał wezwać mnie do obrony Lattmore. Kiedy zobaczył moje wahanie, zapytał czy chciałabym dać mu podpisane oświadczenie mówiące, że nie słyszałam o Lattimore kiedy byłam liderem Partii Komuni-stycznej. Więc podpisałam takie oświadczenie i uważałam, że to zakończy sprawę.

"Ale to myslenie było naiwne. Kilka dni później wręczono mi wezwanie senackiej Komisji Stosunków Międzynarodowej. Oniemiała zadzwoniłam do Duke. Powiedział, że to go nie zaskoczyło. Ponieważ jechał do Waszyngtonu, byłby szczęśliwy zfobić dla mnie rezerwację. Nawet wypożyczy maszynę do pisania żebym mogła przygotowac swoje oświadczenie.


Katolicki sen. Joseph Raymond McCarthy
[ur. Grand Chute, Wisconsin, sobota 14.11.1908 -
zm. (zamordowany przez komunistów w wieku tylko 48 lat?)
w Bethesda, Maryland, wtorek 2.05.1957]

Od chwili śmierci jego nazwisko przeciągano przez błoto komunistycznego kłamstwa.

Kwiecień 1950
Komisja Tydingsa

"Na przesłuchaniu pierwszy raz zobaczyłam Lattimore. Duke była tam również. Przy stole z sen. Tydingsem siedzieli sen. Green z Rhode Island, sen. McMahon z Connecticut, sen. Lodge z Massachusetts, i sen. Hickenlooper z Indiany. Za nimi siedział sen. McCarthy i obok niego Robert Morris, którego znałam jako jednego z obrońców w Komisji Rapp-Coudert.

"Przyglądałam się siedzącym przede mną senatorom. Wiedziałam, że sen. Tydings był spokrewniony w jakiś sposób z Josephem Daviesem, byłym ambasadorem w Rosji, który napisał przyjazną 'Misję do Moskwy' [Mission to Moscow], i który działał w Rosyjskiej Pomocy Wojennej, otrzymał nagrodę z sowieckiego ośrodka propagandowego w USA, Rosyjskiego Instytutu. Wiedziałam o propozycji sen. McMahona dzielenia się wiedzą atomową z Rosją. Czułam, że ci ludzie na stanowiskach władzy znali fakty niedostępne dla reszty z nas, i zgadzali się z powojenną perspektywą współistnienia ze Związkiem Sowieckim, dla mnie stanowiskiem łatwym do zaakceptowania, skoro to było jak komunistyczna propaganda w latach mojego działania w świecie komunistycznym. Kiedy sen. Hickenlooper zaczął rzucać mi wrogie pytania, zareagowałam z wrogością komunisty, i udzielałam śliskich, powierzchownych odpowiedzi, bo nie chciałam by wciągano mnie w to co uważałam za walkę republikanów z demokratami.

"Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że opierając się na znanych mi faktach, powiedziałam prawdę. Ale kiedy przyszło do kwestii opinii, nie ma wątpliwości, że przed komisją Tydingsa wciąż reagowałam emocjonalnie jako komunista i odpowiadałam jako komunista. Zerwałam z partią, ale nadal byłam uwarunkowana przez jej wzór myślenia i nadal wroga wobec jej przeciwników.

"Ale na tym przesłuchaniu coś jednak stało się ze mną. W końcu zaczęłam dostrzegać jakim stalam się ignorantem, od jak dawna skoro nie czytałam niczego z wyjątkiem literatury partyjnej. Pomyślałam o naszych półkach pozbawionych książek zakwestionowanych przez partię, w jaki sposób, kiedy pisarz został wyrzucony z partii, jego książki również. Myślałam o systematycznym przepisywaniu sowieckiej historii, przeszacowaniu, a w niektórych przypadkach wymazaniu jakiejkolwiek wzmianki o takich ludziach jak Trocki. Myślałem o kolejnych czystkach. Nagle ja też chciałam odpowiedzi na pytania zadawane przez sen. Hickenloopera, i chciałam prawdy. Zaczęłam walić w dwulicowość Partii Komunistycznej.

"Do Nowego Jorku wracałam sama, i gdy pociąg pędził w ciemności patrzyłam na ciemny zarys domów w małych miasteczkach, i moje serce wróciło do pamięci samej spacerującej po małym episkopalnym cmentarzu jako dziecko i kładącej kwiaty na grobach amerykańskich bohaterów. I nagle zdałam sobie sprawę z rzeczywistości tego, przed czym stał kraj, trzeź-wiący strach przed siłami spiskującymi przeciwko jego sposobowi życia. Miałam przemożne pragnienie by pomóc zachować bezpiecznym od wszelkiego niebezpieczeństwa wszystkich ludzi mieszkających w tych miasteczkach.

"Moje wystapienie przed Komisją Tydingsa posłużyło jednemu dobremu celowi: odnowiło we mnie zainteresowanie polityką, i poskutkowało złamaniem uroku jaki mnie obezwładniał. W końcu otwarcie i krytycznie wypowiedziałam się o partii komunistycznej.

"Dla tych, którym trudno zrozumieć, w jaki sposób można uwięzić umysł, moje słabe oskarżenie ruchu komunistycznego przed Komisją Tydingsa może wydawać się naprawdę niewielkie, bo niewątpliwie swoim negatywnym podejściem do partii dałam jej jakąś pociechę. Ale potrzeba czasu żeby 'odstać się' komunistą.

"Ale to wydarzenie było dla mnie wazne. Teraz mogłam znowu oddychac. Mogłam czytać krytycznie, i żyłam znowu w świecie tak długo dla mnie straconym.

"Przeczytałam raport Kongresu o przesłuchaniach ws. Instututu Spraw Pacyfiku. Okazało się, że znowu byłam w stanie interpretowac wydarzenia. Kiedy byłam w partii zgromadziłam wiele informacji o ludziach i wydarzeniach, i często one nie pasowały do obrazu przedstawianego przez partię jej członkom. To było tak jakbym trzymała tysiące kawałków puzzli i nie mogła ich złożyć. To mnie irytowało, ale kiedy pomyślałam o zeznaniach świadków przed komisją Kongresu, a niektórych z nich znałam jako komunistów, nagle pojawił się prawdziwy obraz. Mój zbiór dziwnych kawałków zaczynał rozwijać się w rozpoznawalny obraz.

"Było tam wiele rzeczy których naprawde nie rozumiałam. Partię komunistyczną uważałam za partie biednego człowieka, a obecność w niej pewnych bogatych ludzi za przypadkową. Teraz widziałam, że to nie był żaden przypadek. Partię uważałam za organizacje monolityczną z przywództwem w Komitecie Krakjowym i Krajowym Zarządzie. Teraz widziałam iż była to tylko fasada umieszczona tam przez ruch w celu stworzenia iluzji partii biednego człowieka, w rzeczywistości było to urządzenie do kontroli 'zwykłego człowieka', którego tak hałaśliwie bronili.

"Było wiele kawałków puzzli, które nie pasowały do struktury partii. Organizacje równoległe, które ledwie ostrzegałam, teraz stały się dużo bardziej widoczne, a ich związki ze znanym mi aparatem teraz stały się oczywiste. Kiedy wybuchła wojna w Korei dotarło do mnie dalsze oświecenie.

"W 1945, po publikacji listu Duclosa, nam w partii powiedziano, że partia w Ameryce będzie miała do odegrania trudna rolę. Nasz kraj, mówiono, będzie ostatnim przejetym przez komunistów, partia w Ameryce często była w opozycji nie tylko wobec interesów naszego rządu, ale nawet wobec interesów jej robotników.

"Teraz zrozumiałam, przy najlepszych motywach i pragnieniem służenia ludowi pracującemu mojego kraju, i jak tysiące takich jak ja, doprowadzono do zdrady właśnie tych ludzi. Teraz zobaczyłam, że ustawiono mnie po stronie tych, którzy dążyli do zniszczenia mojego kraju.

"Pomyślałam o odpowiedzi. Pop Mindel z Biura Edukacji partii, kiedyś udzielił mi odpowiedzi na pytanie, czy partia sprzeciwi się wejściu naszych chłopców do armii. Zadałam to pytanie w czasach kiedy komuniści prowadzili pełną przemocy kampanię o pokój, i rozsądne wydawało mi się wyciągac pacyfistyczne wnioski. Pop Mindel zaciągnął się fajką i z mądrym spojrzeniem w oczach powiedział:

"'Cóż, jeśli naszych członków będziemy trzymać z daleka od armii, to gdzie nasi chłopcy nauczą się uzywania broni, którą przejmiemy władzę?'"

"Zrozumiałam jak sowieci wykorzystali Hiszpanię jako próbę do nadchodzącej rewolucji. Teraz inne narody stały się przeznaczone na stracenie – Koreańczycy z północy i południa, chińscy żołnierze i amerykańscy żołnierze. Zaczęłam się modlić 'Boże, pomóż imm wszystkim'".

"Dla mnie teraz stało się jasne zderzenie tych dwóch sił: komunistów ze swoim planem kontroli świata, i pewnych sił najemniczych w wolnym swiecie zdecydowanych osiągac zyski z krwi. Ale byłam sama z takimi myslami, i nie miałam okazji omówienias swoich wniosków z przyjaciółmi.

"Rok się dłużył. Wiosna zmieniła się w lato i lato w jesień, dni i problemy powtarzały się z nużącą monotonią. Kilka osób z którymi się kontaktowałam byli tak usunięci jak ja. Było ich kilka, poza partią jak ja, które walczyły by z powrotem dostac się do realnego świata. Jedna była na psychoanalizie, a kilka upijało się do odrętwiałej beznadziei.

"Więcej niż raz zastanawiałam się po co miałabym dalej żyć. Nie pragnęłam zarabiać pieniędzy. Kiedy coś zarobiłam, zapłaciłam wierzycielom albo je oddałam. Płaciłam tym którzy najsilniej mnie naciskali. Czasem odwiedzałam członków mojej rodziny, moich braci i ich dzieci. Ale po tych wizytach wracałam bardziej samotna niż wcześniej. Straciłam rodzinę, nie było żadnego powrotu.

Codziennie rano i wieczorem spacerowałam wzdłuż Szóstej Avenue i 42 Ulicy. Poznałam gromadzących się tam ludzi, drobnych złodziejaszków, kieszonkowców, prostytutki, drobnych hazardzistów, i chciwych ludzi o ostrych rysach twarzy. Ja tez byłam jedna z odrzuconych.



Sędzia Christopher Columbus McGrath
[ur. Nowy Jork, New York 15.05.1902 - zm. Nowy Jork, Nowy Jork 7.07.1986]

Sędzia Christopher C McGrath drugi od prawej.

"Na początku jesieni 1950 udałam się do Waszyngtonu by argumentować odwołanie imigracyjne. Planowałam natychmiastowy powrót do Nowego Jorku. Był przyjemny dzień, i szłam Pennsylvania Avenue w kierunku Kapitolu. Koło House Office Building wpadłam na starego przyjaciela, Christophera McGratha, kongresmana z 27 Dzielnicy, wschodniego Bronx,gdzie mieszkałam w dzieciństwie. Nie widziałam go ponad rok. Kiedy widziałam go ostatnim razem zabrał mnie na lunch i udzielił mi rady. Serdecznie się przywitał i zaprosił mnie do swojego biura. Chętnie z nim poszłam.

"Tam była mi znajoma Rosa, jego sekretarka. Kiedy byliśmy w jego prywatnym biurze powiedział nagle: 'Bella, wyglądasz na udręczoną i zaniepokojoną. Czy jest coś co mogę coś dla ciebie zrobić?'"

"Zatkało mnie. Opowiadałam jak bardzo mi pomógł kiedy zabrał mnie na lunch, i jak dobrze było rozmawiać o matce z kimś ktp ją znał.

"Przypomniałam sobie jak dziwny był ten lunch. Pierwszy raz od wielu lat i w hałaśliwej restauracji na Manhattanie ktoś rozmawiał ze mną z szacunkiem o Bogu. Ludzie których znałam w dorosłym życiu przysięgali na Boga, albo powtarzali wyrafinowane żarty o religii, ale nikt nie mówił o Bogu jako żywej osobistej Rzeczywistości.

"Zapytał czy chcę ochrony FBI, i musiałam się wzdrygnąć zauważalnie. Mimo że się balam, to wahałam się prowadzić takie życie. Nie naciskał. Zamiast tego powiedział: 'Wiem, że jesteś w niebezpieczeństwie, ale skoro nie chcesz tej ochrony, to tylko mogę się modlić o twoje bezpieczenstwo'.

"Patrzył na mnie przez chwilę jakby chciał powiedzieć coś innego. I zapytał: 'Bella, chciała-byś spotkac się z księdzem?'

Zdumiona tym pytaniem, uderzona intensywnością mojej odpowiedzi, powiedziałam 'Tak, chciałabym'.

"'Może uda nam się złapać Msgr Sheena na Catholic University' – powiedział. Rose wyko-nała kilka telefonów i umówiono mnie na późną wizytę tego wieczoru w domu Msgr.

"Milczałam kiedy jechaliśmy do Chevy Chase. Wszystkie plotki przeciwko Kościołowi Katolic-kiemu, które słyszałam i tolerowałam, które aprobowałam milczeniem, zagrażały maleńkiemu płomieniowi tęskniącemu we mnie do wiary. Podczas tej jazdy myślałam o wielu rzeczach, o słowie "faszysta", wielokrotnie wykorzystywanemu przez komunistyczna prasę w opisywaniu roli Kościoła w czasie hiszpańskiej wojny domowej. Myślałam także o słowie "inkwizycja" tak sprytnie uzywanemu przy każdej okazji. Przyszły tez inne okreslenia – rakcyjny, totalitarny, dogmatyczny, staromodny. Przez lata wykorzystywano je żeby wywołać strach i nienawiść u ludzi takich jak ja.

"Zaatakował mnie tysiąc obaw. Czy będzie nalegał bym rozmawiała z FBI? Czy będzie nalegał bym zeznawała? Czy zmusi mnie do pisania artykułów? Czy w ogóle mnie zobaczy? I wtedy przed oczami mignęła mi okładka broszury komunistycznej, na której był komunista wyciągający rękę do katolickiego robotnika. Broszura była przedrukiem przemówienia francuskiego lidera komunistycznego Thoreza i to schlebiało robotnikom przez nie atakowanie ich religii. To umiejętnie osłabiało hierarchię na wzór zwykłej komunistycznej próby wbicia klina pomiędzy katolika i jego księdza.

"Jakim prawem, myślałam, szukałam pomocy u kogoś kogo pomagałam znieważać, nawet jeśli tylko swoim milczeniem? Jak śmiałam przychodzić do przedstawiciela tej hierarchii?

"Pisk hamulców sprowadził mnie do rzeczywistości. Przyjechaliśmy, i mój przyjaciel życzył mi szczęścia kiedy wychodziłam z auta. Zadzwoniłam do drzwi i zostałam wpuszczona do małego pokoiku. Kiedy czekałam, od nowa rozpoczęła się we mnie wewnętrzna walka. Gdyby było tam łatwe wyjście, to bym wybiegła, ale do pokoju wtedy wszedł Msgr Sheen Fulton, z błyszczącym krzyżem i ciepłym uśmiechem w oczach.

"Wyciągnął rękę kiedy szedł przez pokój. 'Pani doktor, cieszę się że pani przyszła' – powiedział. Jego głos i oczy witały mnie, czego nie oczekiwałam, i dałam się złapać. Zaczęłam mu dziekować za pozwolenie mi na przyjście, ale zdałam sobie sprawę, że wychodzące słowa nie miały sensu. Zaczęłam płakać, i słyszałam własny głos powtarzający wielokrotnie i z agonia 'Oni mówią, że jestem przeciwko Murzynom'. To oskarżenie w rezolucji partyjnej zadało mi więcej cierpień niz inne oczernianie, i ja, którą przez całe lata uważano za twardą komunistkę, płakałam kiedy od nowa poczułam to użądlenie.

"Monsignor Sheen położył dłoń na moim ramieniu by mnie pocieszyć. 'Nie martw się' – powiedział. 'To minie' – i poprowadził mnie delikatnie do małej kaplicy. Oboje uklękliśmy przed figura Matki Bożej. Nie pamiętam czy się modliłam, ale pamiętam, że ustała wew-nętrzna walka we mnie, osuszyły się łzy i byłam świadoma cisszy i spokoju.

Kiedy wyszliśmy z kaplicy Monsignor Sheen dał mi różaniec. 'W zimie przyjadę do Nowego Jorku' – powiedział. 'Przyjdź do mnie i nauczę cię wiary'. (Dr Bella V. Dodd, autobiografia: "Szkoła ciemności", Rozdz. 16) […]



Bp Fulton J. Sheen
[ur. Peter John Sheen w El Paso, Illinois, środa 8.05.1895 -
zm. Nowy Jork, New York, niedziela 9.12.1979]

We wtorek 5 sierpnia 1952 dr Bella V. Dodd publicznie ogłosiła, że kilka miesięcy wcześniej, w poniedziałek 7 kwietnia 1952, zosta ła ponownie przyjeta do Kościoła Katolickiego. Nie mogąc przedstawić świadectwa chrztu z Włoch, została warunkowo ochrzczona (sub-conditione) przez bpa Fultona J. Sheena w Katedrze św. Patryka w Nowym Jorku.

Dr Bella V. Dodd tak o tym pisze:

"Zbliżała się Wielkanoc 1952 i bp Sheen powiedział, że byłam gotowa. Nie miałam świadec-twa chrztu, i prośba wysłana do miasta gdzie się urodziłam pozostała bez odpowiedzi, choć byłam pewna, że byłam ochrzczona. Dlatego postanowiliśmy, że przyjmę warunkowy chrzest.

"7 kwietnia, w rocznicę urodzin matki, zostałam ochrzczona przez bpa Sheena w Katedrze św. Patryka. Przy mnie stali Mary Riley i Louis Pagnucco. Byli także Godfrey Schmidt i kilkoro innych przyjaciół". (Dr Bella V. Dodd, autobiografia:  "Szkoła ciemności", Rozdz. 17)

Po dezercji z Partii Komunistycznej w 1949, ujawniła, że jednym z jej zadań jako komuni-stycznego agenta było zachęcanie młodych radykałów do wchodzenia do katolickich semi-nariów. Twierdzi, że zanim opuściła partię, zachęciła 1.100 młodych radykałów do infiltracji katolickich seminariów i zakonów religijnych:

Mówi:

"W latach 1930 umieścilismy w kapłaństwie 1.100 mężczyzn, żeby zniszczyc od środka Kościół katolicki. Pomysł był taki, że ci ludzie zostana wyświęceni, a potem będą się wspinać po drabinie wpływu i władzy jako Monsignors i biskupi".



Dr Alice von Hildebrand
[ur. Alice Jourdain w Brukseli, Belgia, w niedzielę 11.03.1923]



Mrs / dr Bella V. Dodd powiedziała swojej przyjaciółce, Mrs / dr teologii, Alice von Hildebrand, że:

"Kiedy była aktywnym czlonkiem partii, miała do czynienia z czterema kardynałami w Waty-kanie, którzy pracowali dla nas [dla partii komunistycznej]" (czasopismo Christian Order, "Kryzys w Kościele", przedruk z The Latin Mass).


Ale dlaczego dr Bella V Dodd NIE wspomniała nic o komunistycznej infiltracji Kościoła w swojej książce "Szkoła ciemności"?

Dr Alice von Hildebrand wielokrotnie mówiła w wywiadzie w poniedziałek 28 lipca 2003 dla International News Analysis Today, że Bella Dodd powstrzymała się od podania szczegółów o wysiłkach komunistów w osłabianu katolickiego duchowieństwa na prośbę bpa Fultona J Sheena, człowieka odpowiedzialnego za sprowadzenie Dodd do Kościoła.

Dr Bella V Dodd wygłosiła publiczne złożone pod przysięgą oświadczenie przy wielu świad-kach, w tym Paul i Johnine Leininger. W tym publicznym oświadczeniu powiedziała między innymi:

"Pod koniec lat 1920 i 1930 z Moskwy wysłano dyrektywy wszystkim organizacjom partii komunistycznych. Żeby zniszczyć Kościół od środka, członkowie partii mieli być lokowani w seminariach i w organizacjach diecezjalnych… Ja sama w katolickich seminariach umieści-łam około 1.200 ludzi".

Dr Alice von Hildebrand potwierdziła, że dr Bella V Dodd publicznie powiedziała to samo co w pubicznym, złożonym pod przysiegą oświadczeniu.

Mrs Johnine Leininger potwierdziła, że inni ludzie mogli również uwiarygodnić to, że Bella V Dodd wygłaszała te oświadczenia odnośnie infiltracji Kościoła Katolickiego przez komuni-stów, lokując swoich ludzi w jego seminariach.

Mrs Leininger powiedziała również, że zna pewnych katolickich księży, którzy byli "śpiochami" – szpiegowskie określenie dla jednostek lub grup, którzy powstrzymuja się od wszelkich działań subwersyjnych, szpiegowskich i / lub infiltratorskich do chwili kiedy stają się "aktywni".

Mrs Johnine Leininger stwierdziła, że zna kilku księży, którzy wiernie nauczali religii kato-lickiej do chwili kiedy stali się biskupami albo zostawali promowani na inne wpływowe sta-nowiska, i wtedy, kiedy się "uaktywnili", natychmiast okazywali wrogość wobec tej samej wiary, którą wcześniej wyznawali.

Nic dziwnego w tym, że tak wielu biskupów, kardynałów i Pertti ("eksperci teologiczni", większość z nich "księża") na II SW byli tak zjadliwie anty-katoliccy i niezwykle wrodzy do niemal wszystkiego co jest częścią prawdziwej "katolickiej tradycji", tj. liturgii Mszy i siedmiu sakramentów!


Podkomisja Izby Reprezentantów Komitetu Nie-Amerykańskich Działań

Dr Bella V Dodd złożyła także obszerne zeznania o komunistycznej infiltracji Kościoła Kato-lickiego i amerykańskiego rządu przed Komitetem Nie-Amerykańskich Działań w latach 1950.



Fordham University

W wykładzie na Fordham University w tamtych czasach dr Dodd ujawniła to co wydawałoby się być niesamowitym pro-roctwem o przyszłym chaosie w Kościele. Wypowiadając się jako były wysokiej rangi funkcjonariusz Amerykańskiej Partii Komu-nistycznej w 1950, 12 lat przed II SW, dr Dodd powiedziała:

"W latach 1930 umieściliśmy 1.100 męż-czyzn w seminariach, żeby zniszczyć Kościół od środka".

Celem tych ludzi było ordynowanie ich i awansowanie na stanowiska wpływu i władzy jako prałaci i biskupi.

"W tej chwili oni [komunistyczni infiltra-torzy] są na najwyższych stanowiskach

w Kościele, gdzie pracują by doprowadzić do ZMIANY i osłabienia skuteczności Kościoła wobec komunizmu".


Powiedziała również, że te ZMIANY będą tak drastyczne, że: "Nie rozpoznacie Kościoła Katolickiego".


Dr Dodd była bardzo zaniepokojona tym wszystkim. Uważała, że walka z komunizmem musi się toczyć w szkole i kościołach, co potwierdza jej zeznanie w tej kwestii:

"Mr Clardy, czy nie zgodzi się pan, że choć ten komitet ma obowiązek obnażenia machinacji partii komunistycznej i pokazania ludziom jak ona funkcjonuje i co im zrobi, czy powiedziałby pan, że prawdziwą walkę trzeba toczyć na dwu frontach, jeden w szkole i drugi w kościołach?"

"Dr Dodd. Racja. Te dwa są bardzo ważne" (zeznanie dr Dodd z poniedziałku, 16 listopada 1953, w Izbie Reprezentantów, przed Komisją, Filadelfia, Pa., publiczne przesłuchanie, odpowiedź na pytanie Mr Clardy).

Niestety, w tym samym czasie komuniści przejmowali coraz większą kontrolę w Kościele, tak żeby Kościół na Zachodzie nie zrobił nic prawdziwie istotnego od tego czasu w walce z komunizmem.

Dlatego, czy dziwne jest to, że w II SW, anty-katolickiej KONWENCJI, uczestniczyli masoni, komuniści, moderniści, teolodzy NOWEJ Teologii (automatycznie ekskomunikowani modernistyczni heretycy) i sataniści??!!

Brother Joseph Natale O.S.B., założyciel Klasztoru Świętej Rodziny, był obecny na wykładach dr Dodd na początku lat 1950. Tak o tym opowiada:

"Słuchałem tej kobiety przez 4 godziny i jeżyły mi się włosy na głowie. Wszystko co mówiła dokładnie się spełniło. Można by mysleć, że była największą prorokinią świata, ale nie była żadnym prorokiem. Ona tylko ujawniała krok po kroku plan walki komunistycznych wywrotowców z Kościołem Katolickim".

"Tłumaczyła, że z pośród wszystkich światowych religii, Kościół Katolicki był jedynym którego bali się komuniści, bo był jedynym skutecznym przeciwnikiem. Wtedy [na początku lat 1950] powiedziała: "W tej chwili oni zajmuja najwyższe stanowiska w Kościele".

"Oni pracują nad wprowadzeniem zmiany, żeby Kościół Katolicki nie był skuteczny przeciwko komunizmowi… żeby te zmiany były tak drastyczne, że "nie rozpoznacie Kościoła Katolickiego".

"Tu chodziło o zniszczenie nie instytucji Kościoła, a raczej wiary ludzi, a nawet wykorzystanie instytucji Kościoła, jeśli możliwe, do zniszczenia wiary poprzez promowanie pseudo-religii – czegoś co przypominało katolicyzm, a nie było prawdziwą rzeczą".

"To byłoby konieczne żeby zawstydzić Kościół i by "otworzył się na świat", i był bardziej elastyczny wobec wszystkich religii i filozofii. Komuniści wtedy wykorzystają tę otwartość po to by osłabić Kościół".


Brat Joseph Natale O.S.B. jest prawdziwym człowiekiem, gdyby ktoś miał jakieś wątpliwości. Kształcił się w St. Vincent’s Benedictine Archabbey w Latrobe, Pennsylvania.  St. Vincent’s Archabbey był największym klasztorem benedyktyńskim w Ameryce.

Wkrótce po opuszczeniu St. Vincent’s, brat Joseph zorganizował benedyktyńską wspólnotę w południowym New Jersey.  Brat Joseph nigdy nie pozwolił na odprawianie NOWEJ Mszy w tym klasztorze, a tylko tradycyjnej Rzymskiej Mszy.

Brat Joseph drukował, rozprowadzał i sprzedawał wiele książek, broszur i taśm audio broniących wiary katolickiej i edukujących katolików o prawdziwych naukach katolickich. Zmarł w sobotę 11 listopada 1995. RIP.

Na s. 1 The New York Times zamieścił artykuł zatytułowany " Bella Dodd zapewnia, że czerwoni dostali funkcje doradcze dla prezydenta" [Bella Dodd Asserts Reds Got Presidential Advisory Posts] w którym pisze, że ona "dzisiaj przysięgła przed senacką podkomisją, że komuniści dostali się do wielu  urzędów legislacyjnych Kongresu i do wielu grup doradczych prezydenta USA". (The New York Times, środa, 11.03.1953, C. P. Trussell)

The New York Times poinformował, że Bella Dodd:

"… wczoraj ostrzegła, że materialistyczna filozofia, która teraz kierowała edukacją publiczną, w końcu zdemoralizuje naród". (The New York Times, poniedziałek, 8.03.1954, "Bella Dodd atakuje materializm w USA" / Bella Dodd Assails Materialism In U.S.)


Dr Bella V. Dodd twierdzi w swojej książce, że struktura partii komunistycznej: "w rzeczywi-stości była urządzeniem do kontrolowania zwykłego człowieka" (Szkoła ciemności, 1954, r. 16).

Czy to brzmi znajomo?

Jeśli nie byłeś w stanie zastoju wywołanym przez science fiction, albo inaczej w stanie śpiączki od II SW, to miałbyś świadomość, że to co Bella Dodd opisywała na początku lat 1950, jest teraz, w 2012 AD, obecny poza kontrolą stan zamieszania i gwałtownie rosnącego chaosu, niekończących się zmian zmian zmian zmian zmian - wprowadzania tego dogmatu o modernizmie - ewolucji - w tym co było, ale dzisiaj już nie jest, Kościołem Katolickim!

Dzisiaj różni posoborowi poganie, czyli księża i biskupi, którzy tarzają się w winie z powodu nietolerancyjnej przeszłości Kościoła, i dlatego wygłaszają publiczne apologie za grzechy zmarłych katolików, łącznie, ale nie tylko, z róznymi nietolerancyjnymi katolickimi papieżami, takimi jak w poniższych kilku wyrywkowych przykładach:

Pierwszy przykład:

"Oznajmiamy więc, że chętnie i wdzięcznym sercem należy przyjąć wszystko, cokolwiek zostało mądrze powiedziane, cokolwiek zostało przez kogoś odkryte i myślą uchwycone. Was wszystkich, Czcigodni Bracia, wytrwale zachęcamy, abyście dla ochrony i ozdoby wiary katolickiej, dla dobra społeczeństwa, dla rozwoju wszystkich dyscyplin naukowych przywrócili do dawnej świetności złotą mądrość świętego Tomasza i jak najszerzej ją rozpropagowali.

"Ponadto, niech wybrani przez Was roztropnie nauczyciele starają się usilnie wpajać naukę św. Tomasza w dusze uczniów i niech w wyraźnym świetle ukazują jej niezbitość i wznios-łość w stosunku do pozostałych doktryn. Założone przez Was Akademie, bądź te które macie założyć, niech ją wyjaśniają i pielęgnują, i niech ją stosują do zwalczania coraz bar-dziej rozpowszechniających się błędów". (Nieomylny katolicki papież Leon XIII, Gioacchino Pecci [środa, 20.02.1878 – poniedziałek, 20.07.1903], Encyklika "Æterni Patris", O przywró-ceniu chrześcijańskiej filozofii, poniedziałek, 4.08.1879 AD, p. 31)

Drugi przykład:

"21.  Słusznie więc, ten samo [papież] Sykstus V nazywa teologię (i tu ma na myśli zwłasz-cza teologię scholastyczną) darem nieba, i prosi by zachować ją w szkołach i kultywować z wielkim zapałem, jako bogatą w płodność dla Kościoła. [Przypis # 13. Nieomylny katolicki papież Sykstus V, Apostolska Konstytucja "Triumphantis Ierusalem"]". (Nieomylny katolicki papież Leon XIII, Encyklika "Depuis Le Jour", O kształceniu kleru", 8.09.1899; p. 21)


Trzeci przykład:

"38. Pozostaje nam jeszcze słów kilka dodać o moderniście - reformatorze. Już z tego, cośmy dotychczas mówili, można sobie wytworzyć pojęcie, jaką i jak chorobliwą manią wprowadzania nowości odznaczają się ci ludzie. Ten ich duch nowatorski czepia się wszystkiego, co jest katolickim.

Chcą więc reformować filozofię w seminariach duchownych [NB: To było jeszcze w 1907 AD! I co wydarzyło się wcześniej, w czasie a szczególnie po II SW.] w ten sposób, iż usunąwszy filozofię scholastyczną i złożywszy ją do historii filozofii między przestarzałe systemy, chcą wykładać młodzieży filozofię nowożytną, która jedynie odpowiada epoce, w której żyjemy. Historia także winna być pisana i wykładana w myśli ich metod i żądań. Dogmaty i nauka ich rozwoju winny być zharmonizowane z nauką i historią. Co się tyczy katechizmu, to w nim winny być uwzględnione tylko te dogmaty, które zostały zreformowane i są dostępne dla przeciętnego człowieka. [NB: To stało się po II SW poprzez NOWY katechizm.]

Co do ceremonii zewnętrznych, należy zmniejszyć liczbę praktyk pobożnych, albo przynaj-mniej wstrzymać ich rozrost. [NB: To również miało miejsce po II SW] Niektórzy z nich ujmując się zbytnio za symbolizmem, okazują pewną skłonność do ustępstw w tej dziedzinie. Ale co się tyczy Kościoła rządzącego, ten, zdaniem ich, winien być zreformowany od góry do dołu, zwłaszcza władza dyscyplinarna i dogmatyczna. Duch jego i forma winny się zastosować do stanu świadomości nowoczesnej, która jest dziś całkiem demokratyczną: a zatem i kler niższy a nawet i laicy niech wezmą udział w rządach Kościoła, a cała władza w ten sposób niech zostanie zdecentralizowaną…

42.Usiłują, dalej, podstępnie wypaczyć siłę i naturę Tradycji, aby, w tej sposób, poderwać jej znaczenie, i powagę. Zawsze będzie powagą pod tym względem drugi Sobór Nicejski, który potępił "ośmielających się w ślad za bezbożnymi heretykami lekceważyć Tradycję kościelną, a wprowadzać natomiast nowe poglądy... lub złośliwie i chytrze usiłujących obalić pewne uświęcone tradycje Kościoła Katolickiego".

Dla katolików będzie tu powagą orzeczenie czwartego Soboru Konstantynopolitańskiego: "Dlatego wyznajemy, iż będziemy zachowywać i strzec praw, nadanych świętemu i apostol-skiemu Kościołowi, bądź przez świętych i najdostojniejszych Apostołów, bądź przez prawo-wierne powszechne i prowincjonalne Sobory i synody, jak również przez któregokolwiek Ojca Doktora Kościoła, tłumaczów rzeczy Boskich".

Stąd też Pius IV i Pius IX rozkazali dodać do wyznania wiary te słowa: "Przyjmuję i prze-strzegać będę jak najusilniej Tradycji apostolskich i Kościelnych oraz innych postanowień Kościoła św. i konstytucji."

"49… Odtąd doktorat z teologii lub prawa kanonicznego przyznawany będzie tylko tym, któ-rzy odbyli oznaczone kursy filozofii scholastycznej. Gdyby udzielano stopni bez powyższych studiów, nieważne będą. (Nieomylny katolicki papież św. Pius X, Giuseppe Melchiorre Sarto [wtorek 4.08.1903 – czwartek 20.08.1914], Encyklika  Pascendi Dominici Gregis, O doktry-nie modernistów, niedziela 8.09.1907, p. 38, 42, 49)

Czwarty przykład:

Ten sam papież potępił propagację nierozważnych i błędnych poglądów w badaniu Pisma Świętego, w tym samym Dekrecie wydał automatyczną ekskomunikę propagatorów i obrońców herezji, łącznie z modernistycznymmi heretykami. (Nieomylny katolicki papież św. Pius X, Motu Proprio, Præstantia Scripturæ Sacræ, poniedziałek, 18.11.1907)

Piąty przykład:

"Dużo się mówi… o NOWEJ teologii, którą trzeba ciągle zmieniać…" (Papież Pius XII, L'Osservatore Romano, 19.12.1946).

Również w 1946 ks. Reginald Garrigou-Lagrange, O.P., który wykładał Teologię dogma-tyczną i duchową przez 53 lata na Pontifical University of Saint Thomas Aquinas, a.k.a. the Angelicum, w Rzymie, Włochy, napisał krótki artykuł zatytułowany "Dokąd prowadzi nas nowa teologia?" [La nouvelle théologie où va-t-elle? - Where is the New Theology Leading Us?] – zamieszczony w ostatnim numerze z grudnia 1946 Angelicum, czasopiśmie teolo-gicznym Uniwersytetu Angelicum.

W tym artykule ks. Garrigou-Lagrange ostrzega wszystkich katolików, że NOWA teologia jest tylko tą samą starą herezją modernizmu którą nieomylny katolicki papież św. Pius X potepił w Pascendi Dominici Gregis O doktrynie modernistów – niedziela, 8.09.1907.

Dokąd prowadzi nas nowa teologia? demaskuje, a tym samym niszczy, fałszywą fasadę anty-katolickiej NOWEJ teologii innowatorów, infiltratorów i modernistycznych heretyków jaką wykorzystywano przed i podczas, i teraz, po II SW, szczególnie przez teologów NOWEJ teo-logii, siegającej co najmniej do XIX wieku.

Szósty przykład:

"35. Zostaje jeszcze przemówić nieco o zagadnieniach, które choć należą do nauk pozytyw-nych, wiążą się w mniejszym lub większym stopniu z prawdami wiary chrześcijańskiej. Wielu bowiem domaga się stanowczo, aby religia katolicka jak najwięcej uwzględniała te nauki, co niewątpliwie zasługuje na pochwałę, jeśli tylko chodzi o fakty istotnie udowodnione. Z ostroż-nością wszakże należy postępować przy hipotezach, choć uzasadnionych w pewien sposób naukowo, ale dotyczących doktryny zawartej w Piśmie św. lub w Tradycji. Żadną jednak miarą nie wolno opowiadać się za tezami hipotetycznymi, które bezpośrednio są sprzeczne z doktryną przez Boga objawioną. (Katolicki papież Pius XII, Eugenio Pacelli [czwartek, 2.03.1939 – czwartek, 9.10.1958], Encyklika Humani Generis (Rodzaj ludzki), dotycząca pewnych fałszywych poglądów zagrażających podstawom nauki katolickiej, środa, 12.04.1950, p. 35)


Ta Encyklika miała niszczycielski wpływ na pracę wielu przedsoborowych teologów zdaniem tego biskupa:

"Encyklika Humani Generis papieża Piusa XII miała… niszczycielski wpływ na pracę wielu przedsoborowych teologów… teologów i badaczy biblijnych, którzy od lat byli w niełasce, a pokazali się jako periti (eksperci teologiczni doradzajacy biskupom) na II SW". (Bp Aloysius Wycislo [ur. w Chicago, Illinois w 1908 - zm. w 2005] Wspomnienia z II SW; Refleksje kogoś kto tam był [Vatican Two Revisited; Reflections by One who was there], wyd. Alba House, październik 1987)


Drogi Czytelniku, już przeczytałeś w powyższych kilku przykładach odnoszących się do spo-sobu w jaki niektórzy nieomylni katoliccy papieże, jak również niektóre nieomylne katolickie sobory doktrynalne, byli całkowicie nietolerancyjni wobec herezji i błędów, przeciwko którym promowali, a nawet wymagali, nauczania Prawdy.


Szczególnie wymagane jest nauczanie pięknych prawd katolickiej tradycyjnej wiary, jakie znajdują się w doktrynie Tomasza Akwińczyka ... którą określił jasno i która ma być stosowana do zwalczania coraz bardziej rozpowszechniających się błędów. (Nieomylny katolicki papież Leon XIII, Encyklika “Æterni Patris”, O odnowie chrześcijańskiej filozofii, poniedziałek 4.08.1879 AD, p. 31).

Ten sam papież powołał się na Apostolska konstytucję katolickiego papieża Sykstusa V "Triumphantis Ierusalem", w której nazwał "scholastyczną teologię Darem Nieba", i poprosił "by zachować ją w szkołach i kultywować z wielkim zapałem, jako bogatą w płodność dla Kościoła". (Nieomylny katolicki papież Leon XIII, Encyklika "Depuis Le Jour", O kształceniu księży, 8.09.1899; p. 21)

W tych i we wszystkich innych przykładach powyżej, można zobaczyć bardzo wyraźnie, jak strasznie nietolerancyjni nieomylni katoliccy papieże, w tym papież św. Pius X, w rzeczywi-stości potępiali - horrory! - propagowanie nierozważnych i błędnych poglądów w badaniu Pisma Świętego, i jak bardzo nietolerancyjny nieomylny katolicki papież, św. Pius X, wydając swój dekret o automatycznej ekskomunice - okropności horroru! - heretyków, zwłaszcza modernistycznych heretyków, ich zniekształcone, zdezorientowane, oszołomione, butne, wyniosłe, egoistyczne, pochłonięte sobą, demoniczne umysły, które są pełne fałszu w oceanie błędów!

To są ci którzy są całkowicie pochłonięci niczym innym jak diaboliczną nienawiścią Prawdy!

To są ci którzy mylnie imputowali innym to nietolerancyjne zachowanie, którego sami są winni!

Pamiętajmy jak Pan Bóg Duch Święty ostrzega tych, którzy sami sa winni nietolerancji tego co jest naprawdę dobre (czyli Prawda):

"Biada tym, którzy zło nazywają dobrem, a dobro złem, którzy zamieniają ciemności na światło, a światło na ciemności" (Izajasz 5:20).

Ponieważ tacy megalomani zło nazywają dobrem, a dobro złem, za pomocą takiego fałszy-wego i błędnego orzecznictwa, oni tłumili własne zbuntowane sumienia czyniąc prawdziwych miłośników Prawdy swoimi chłopcami do bicia poprzez zamierzone nadużywanie kategorii takich jak nietolerancyjny dla własnego wynoszenia siebie, co nie jest niczym więcej niż tylko wygodnym psychologicznym i niemoralnym chwytem, żeby ignorować własne grzechy wo-bec ich wszelkiego rodzaju niewinnych ofiar.


To obejmuje, między innymi megalomanami, tych którzy są psychopatycznie niekwestiono-wanymi zboczeńcami (mentalnie kwestionowane stado parvae nymphae), w rzymskich kolo-ratkach, i innych, także tych którzy podobnie hańbią swoje rzymskie koloratki - tych którzy zadają sobie nawet trud by je nadal nosić, co z ich demoniczną antroposkopijną fizjonomią vis-a-vis, majeutycznie* mówiąc, jest idealnym opętaniem.

__________________________________________________________________________

*"W takich dialogach Platona, jak Teajtet czy Teages pojawia się łączony z imieniem Sokra-tesa termin „majeutyka”, który oznacza sztukę pomagającą duszy ludzkiej rodzić prawdę. Sokrates był przekonany, że filozof - postępu­jący jak duchowa akuszerka - za pomocą umiejętnie postawionych pytań może skłonić człowieka do tego, by sam z siebie „zrodził” ukrytą w nim do tej pory prawdę - ta zaś pomoże mu realizować dobro w życiu". [Ks. Ryszard Hajduk CSSR, Mistagogia - chrześcijańska majeutyka, s.108]

http://bazhum.muzhp.pl/media//files/Forum_Teologiczne/Forum_Teologiczne-r2011-t12/Forum_Teologiczne-r2011-t12-s107-119/Forum_Teologiczne-r2011-t12-s107-119.pdf


Oni starają się to przykryć swoją zniewieściałą chustą Meduzy [Medusian mantilla] arogancji, która w zestawieniu z ich nienasyconą żądzą, by ukryć własny podstępnie kwestionowany gynecomorphous parturition [parturition = poród?] duchowej, etycznej i moralnej pustki, a więc warunek sine qua non, który nie może powstrzymać się od mózgowego dojrzewania nienawistnej dyskryminacji katolików, zwłaszcza tych małych katolickich dzieci których niewinność ukradli ci demoniczni larceniści swoją jadowitą nienasyconą żądzą, jak czytamy w licznych opublikowanych raportach w świeckich mediach.

Zamiast tego oni wychwalają zalety własnych pogańskich, czy innych fałszywych religii, tym samym de facto porzucając nieomylnie określony katolicki dogmat, że nie ma zbawienia poza Kościołem Katolickim, którego sami nie są już członkami, a może nigdy nimi nie byli!

Mrs /dr Bella V Dodd nie była prorokiem. Ona tylko powiedziała nam co planowali zrobic anty-katoliccy infiltratorzy w Kościele. I wiesz co?! Oni to zrobili – WSZYSTKO!

Jej komunistyczni infitratorzy, wraz ze wszystkimi innymi dziesiątkami tysięcy komunistycz-nych infiltratorów, nie mówiąc o innych dziesiątkach tysięcy infiltratorów np. iluminatów, satanistów, masonów itd. , czy są to ci którzy albo utracili, albo faktycznie nigdy nie mieli wiary katolickiej, byliby nauczycielami tego obecnego pokolenia komunistycznych i innych infiltratorów – dziesiątków tysięcy dzisiaj, którzy mówia iż są księżmi i biskupami - a którzy są jedynie komunistycznymi albo innymi infiltratorami, a nie katolikami!

Zamiast tego, oni są księżmi i biskupami anty-katolickiego kościoła, który, wykorzystując typowe oszukańcze komunistyczne praktyki, nadal nazywaja się katolikami, a którzy fak-tycznie prowadza własną Szkołę ciemności, przez którą nadal pastwią się nad ignoranckimi katolikami, przenicowując tych katolików tylko na pogan, albo gorzej!!

Obecnie nie znamy dokładnej proporcji tego anty-kleru do katolickiego kleru (księży i prała-tów), którzy, mimo wszystko, dalej zostali prawdziwymi katolikami, wiernymi prawdziwej tra-dycji apostolskiej Kościoła Katolickiego.

http://www.traditionalcatholicmass.com/home-m135.html#Dr.%20Bella%20V.%20Dodd




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Niepożądani – Francja wobec emigracji polskiej w latach 1930 1944 Nisiobęcka
Społeczność japońska w Stanach Zjednoczonych w latach 1930–1941 Zarys problemu M Puchacz
Lucyficzny plan zniszczenia Kościoła, Ciekawe wiadomości
Lucyferyczny plan zniszczenia Kościoła Św
Lucyferyczny plan zniszczenia Kościoła Katolickiego
lucyferyczny plan zniszczenia kosciola YDFW24SF7ODEEY5WTX7QXYUICVU2AKOZ4RCCR6Y
65 PRÓBY ZNISZCZENIA KOŚCIOŁA
ANTYKOSCIELNY plan zniszczenia Kościoła Katolickiego
LUCYFEYCZNY PLAN ZNISZCZENIA KOŚCIOŁA (Książe ciemności podaje harmonogram zniszczenia Kościoła)
Lucyferyczny plan zniszczenia Kościoła Świętego
NOWE CZASY PLAN ZNISZCZENIA KOSCIOLA KATOLICKIEGO
Lucyferyczny plan zniszczenia Kościoła Katolickiego
Lucyficzny plan zniszczenia Kościoła, Ciekawe wiadomości
Lucyferyczny plan zniszczenia Kościoła Św
Lucyferyczny plan zniszczenia Kościoła Katolickiego
Lucyferyczny Plan Zniszczenia Kosciola
LUCYFEYCZNY PLAN ZNISZCZENIA KOŚCIOŁA (Książe ciemności podaje harmonogram zniszczenia Kościoła)
02 Mistrzowski plan Zniszczenia Kościoła Katolickiego
luceferyczny plan zniszczenia koscioła

więcej podobnych podstron