CHŁOPAKI NIE PŁACZĄ (2000)
Przy
autostradzie
Redaktor
Woźnica: Drogie dzieci! Nadeszła pora, gdy sympatyczne jeże
szykują swoje piesze wędrówki. Niestety, bardzo często trasy,
którymi sobie beztrosko drepczą, krzyżują się z ruchliwymi
autostradami, pełnymi rozpędzonych, niebezpiecznych maszyn.
Kierowcy rozjeżdżają te sympatyczne stworzonka na krwawą miazgę.
A przecież tak być nie musi, wystarczyłaby odrobina dobrej woli i
,... aj aja ahhh...
W
samochodzie
Fred:
Co to było? Walnęliśmy w jakiegoś psa?
Grucha: Chyba
jeżozwierza.
F: W jakiego jeżozwierza?
G: Takiego dużego
jeża.
F: Grucha, czy ty naprawdę jesteś taki tępy?? W tym
kraju nie ma takich zwierząt. Jest żubr, bóbr, kurwa łoś, lis,
wilk, kuna, koń, wydra, ryjówka, zając – to są zwierzęta które
żyją w Polsce.
G: Wszystko jedno co to było skoro już tego
nie ma.
F: Noooo, i tu się mylisz Grucha. Wiesz co to jest
reinkarnacja? Słyszałeś w swoim życiu taki dłuuugi wyraz. W
prostych słowach, chodzi o to, że po śmierci człowiek odradza się
pod inną postacią, np. jako zwierzę. Może właśnie rozjechałeś
kogoś ze swojej rodziny wujka albo stryjka?
G: Gówno prawda,
mój stryjek żyje, pracuje w telewizji.
F: A walizka? O czym ty
myślisz Grucha? Śmieszy cię reinkarnacja. Twoja broszka! Ale to
stara i mądra religia, nie dla takich matołów jak ty. To kim
będziesz w kolejnym życiu, zależy od tego jakie życie prowadziłeś
do tej pory. Jedni po śmierci przyjmują postać tygrysa, sokoła,
albo lamparta!
G: A inni?
F: Jeżeli o ciebie chodzi to nie
wróżę ci żadnych rewelacji. Kaczka, to max co może z ciebie być.
W
Design Cafe
Grucha:
Dlaczego wyjadasz mi frytki, nie możesz sobie kupić?
Fred: Nie
jestem głodny.
G: Jak nie jesteś głodny to zostaw te frytki,
a jak jesteś to se kup!
F: Widzisz co to żarcie robi ci z
mózgu? Poza ta bułką i frytkami świat dla ciebie nie istnieje. Ty
tylko kawałeczek pierdolonego ziemniaka a ty się zachowujesz się
tak jakbym krzywdził twoją matkę. Idę się odlać Grucha bo nie
chcę na to patrzeć!
W
kiblu
Lamusi:
Ty, sprawę mamy!
Fred: Tak? Jaką?
L: Dawaj walizkę!
F:
Nie mam kluczyka.
L: Twój pech.
F. Panowie, chwileczkę,
chyba nie odetniecie mi ręki z powodu jakiejś pierdolonej walizki?
Jak ja bym wtedy wyglądał? Co najmniej niesymetrycznie. Nie chcę
być kaleką do końca życia. Przecież ja mam rodzinę, plany na
wakacje, jestem.. biznesmenem. Potrzebuje tej ręki do pracy na
laptopie, do drapania się w tyłek. Na pewno mam gdzieś ten kluczyk
o który się tutaj rozchodzi!
L: To go poszukaj lamusie, ale
już!
F: Dobra... ... Przepraszam...
L: O żesz ty w mordę
kopany!
.....
Coś ty mi kurwa zrobił, bandyto!
F:
Przestań się mazać! Chłopaki nie płaczą!
L: A miało być
tak pięknie...
Pokój
Kuby
Głos
z sekretarki: Tu automatyczna sekretarka Kuby Brennera. Po sygnale
zostaw wiadomość.
Weronika: Kuba, wiem, że nie ma cię w tej
chwili w domu, że poszedłeś na egzamin...
Kuba: O cholera!
W:
Dlatego wybrałam taką porę bo muszę ci powiedzieć coś ważnego.
Może powinnam to zrobić w cztery oczy, ale bałam się jakbyś to
odebrał. Chciałam ci powiedzieć, że odchodzę od ciebie.
K:
Dzięki Bogu.
W: Wiem, że to dla ciebie cios, no ale takie jest
życie. Nie obwiniaj się, po prostu taka już jestem – trochę
zwariowana, ekscentryczna, nieprzewidywalna... Nie chcę żebyś
cierpiał, no a nie myślałeś chyba, że będę z tobą na
zawsze...
K: W życiu!
W: Poznałam kogoś, ma na imię
Jarek. Mam wrażenie, że jest moją drugą połówką...
K:
Kuuuurwaa mać!
W: Nie chcę cię ranić, Kuba, musisz być
silny. Na pewno spotkasz w życiu jeszcze wiele kobiet, które zajmą
moje miejsce...
K: Nie wspomniałaś jeszcze o moim ojcu!
W:
Twój ojciec był wielki dyrygentem, a ty? Nie potrafisz zadbać o
swoje sprawy! Jak mówi Jarek, w życiu musisz być rekinem, jeśli
nie chcesz żeby dopadły cię inne rekiny. I Jarek jest rekinem, i
obrotny też jest. Ale po co ja ci o tym mówię... Kuba, musisz być
silny! Nie zrób czegoś głupiego... Kochałam cię...
Przed
budką telefoniczną
Jarek:
Gdzie jest kurwa moje 300 baniek??? Słyszysz!!!?? Gdzie jest
kur...
Weronika: Są w życiu ważniejsze sprawy niż twoje 300
baniek.
J: Tak, np. 600 baniek. Pożegnałaś się z tą nędzą
artystyczną?
W: Nie rozumiem dlaczego nie mogłam zadzwonić z
twojego telefonu?
J: Nie będziesz dzwoniła do byłych fagasów
z mojej komóry, bejbe! Pakuj się!
VW
Garbus
Kuba:
Błagam Cię nie rób tego!
Przed drzwiami znajomego
Kuba:
Cześć!
Cichy: Się masz Kuba, co się dzieje?
K: A jak
myślisz?
C: Ahh... mówiłem ci, żebyś sprzedał tego
grata... Masz, tylko muszę go mieć przed piątą!
K: Dzięki
ci.
Akademia
Muzyczna
Pani
profesor: Kuba!!! Wiesz która godzina?
Kuba:
Przepraszam...
Dziekan: Ooooo, jest nasza gwiazda, pan Brenner
widocznie sam sobie wybiera godziny egzaminów.
K: Przepraszam
panie dziekanie, ale naprawdę nie mogłem wcześniej, musiałem
niewidomego przeprowadzić przez jezdnię, taki wypadek losowy, ale
mogę w każdej chwili przystąpić do egzaminu.
Dz: To
świetnie, ale egzamin właśnie się skończył, wie pan, wypadek
losowy, zapraszam na jesieni, w sesji poprawkowej.
Pani prof.:
Ależ panie dziekanie, możemy przecież wrócić iii przesłuchać
Kubę.
Dz.: Egzamin już się skończył!
Pani prof.: Ależ
on.. Kuba na pewno... to..
Dz.: Droga koleżanko! Taka
pobłażliwość wobec studentów jest niedopuszczalna! Gotowi
pomyśleć, że my tu jesteśmy dla nich!
Pani prof.: Rudolf...
zrób coś...
U
dermatologa:
Dermatolog:
Mogę przepisać panu coś nowego, ale nie sądzę, żeby to
pomogło.
Oskar: To po co mam brać coś co mi nie pomoże?
D:
Racja, tak naprawdę nie ma skutecznej metody na trądzik... ... Ma
pan dziewczynę?
O: Jak każdy...
D: A ja na przykład nie
mam.
O: Nie, nie, miałem na myśli, że nie na stałe. Tylko
wiele znam dobrze, inne gorzej, jeszcze inne, w ogóle, z widzenia
D:
Uprawia pan seks z kobietami? No albo z mężczyznami wszystko
jedno!
O: To może panu jest wszystko jedno!
D:
Przepraszam, przepraszam, przepraszam....
Oskar
dzwoni:
Oskar:
Halo? Magda? Cześć, tu mówi Oskar. ... Nie wiesz jaki Oskar? A
pamiętasz jak byłaś miesiąc temu w klubie „trzynastka”? Noo i
tam cię podrywał taki przystojny blondyn w czarnym golfie. Tak,
zapytał czy może się dosiąść... No miał dołeczki jak się
uśmiechał... I on był z kolegą. No właśnie! I ja wtedy
siedziałem dwa stoliki dalej. I oni mi powiedzieli, że ty jesteś
bezpośrednia i chętna, pomyślałem że może ... halo? halo?
Restauracja:
Jarek:
Co to ma być?
Kelner: To stek proszę pana.
J: Przecież
widzę, że to jest stek, miał być z fytkami, nie?
K: Pan się
chyba pomylił.
J: Że co zrobiłem? Chcesz coś jeszcze
powiedzieć? Zabieraj to! Jakbym chciał bez frytek, to bym chyba
powiedział poproszę bez frytek, NIE!!!???
Weronika: Jaki ty
jesteś twardy.
J: Jestem człowiekiem z miasta.
W: Ale ty
masz silną psychikę.
J: Zajebiście silną. Zawsze patrzę w
oczy kiedy z kimś rozmawiam. I nigdy nie wykonuje niepotrzebnych
ruchów. Wystarczy mi pierwszych 10 słów, 5 pierwszych gestów
jakiegokolwiek koleżki, i już wiem że w jego psychice czai się
strach. On jeszcze nie zdaje sobie sprawy, że wkrótce będzie miał
pełne portki. A wiesz dlaczego? Dlatego, że jego słaba psychika
już wysłała mu mejla do nadciągającej kupy, że spotkanie jest w
spodniach.
W: To niesamowite.
J: Skoczę na chwilę do
klopa.
W
knajpie:
Oskar:
Jak to mam iść na dziwki?
Kuba: Po prostu, chciałeś mojej
rady oto moja rada – idź do burdelu.
O: Zresztą ja myślę,
że ja chyba nie byłbym w typie takiej prostytutki.
K:
Człowieku, to nie ty masz się podobać prostytutce, tylko ona
tobie! Na tym polega jej praca.
O: Tak ale ja nie mógłbym się
pogodzić z myślą, że ona robi to tylko dla pieniędzy.
K:
Przecież chcesz wyleczyć trądzik? Potraktuj to jak lekarstwo, jak
pójście do apteki.
O: Nie!
K: Co nie?
O: Nie
pójdę!
.......
Gość1: Myślę, że w ostatnim okresie
reprezentacja narodowa zrobiła znaczący postęp.
Gość2: Aj
Krzysiu nie przesadzałbym tak bardzo.
Gość3: Wydaje mi się,
że za naszych czasów było lepiej.
Gość1:
Możliwe...
........
K: 40-letnia Basia z dużym biustem?
O: To nie dla mnie.
K: Cicha mężatka - full service?
Niebrzydki Jacek – kameralnie? To nie. Wydepilowana Krysia? Odpada.
Ooo mam coś dla Ciebie! Szukam władcy który uczyni ze mną co ze
chce. Oferty z krótki opisem tresury.
O: Ty zwariowałeś? Może
ja lepiej zamiast na dziwki powinienem iść do jakiegoś
uzdrowiciela. Nie wiem, Kaszpirowskiego.
Klient obok: Nie radzę.
Byłem u Harrego z Tybetu. Chciałem, żeby naładował mnie energią.
Facet dotknął mojego karku, pogładził mnie po udach i wziął za
to półtorej bańki
O: I co?
Klient obok: Kark mnie
napierdala! A na udach dostałem wysypki.
Motel:
Grucha:
Wiesz, boli mnie głowa jak sobie pomyślę, że będę musiał oddać
komuś tyle szmalu.
Fred: Tym się różnimy. Kombinujesz na
krótką metę. To co dla ciebie jest sufitem, dla mnie jest podłogą.
Ja już liczę walizki, które dostaniemy za ten przekręt.
G:
Tylko, żebyś się kurwa nie przeliczył.
F: Jesteśmy już w
mieście i mamy pieniądze.
Fundacja
Dobra Nowina:
Szef:
Przyjechali. Szkoda, że ja na to nie wpadłem.
Silnoręki: Albo
ja.
Sz: Kolesie nieźle główkują. Muszą mieć dobry kanał
przerzutowy no i zaklepanego odbiorcę. Ale trzymają gębę na
kłódkę. Wiele bym dał, żeby przejąć ten biznes.
Si:
Mógłbym z nimi porozmawiać po swojemu, a potem ich zakopać w
lesie.
Sz: Nie lekceważ ich Silnoręki. Wyrolujemy ich po
mojemu.
Si. Nie bardzo pana rozumiem szefie.
Sz. I dlatego
ja jestem twoim szefem, a nie odwrotnie.
Motel:
Grucha:
Pamiętaj, że połowa szmalu jest moja.
Fred: Spokojna głowa
Grucha, Wpłacamy im 20% i dostajemy piękne, nowiutkie furki. Jak je
przerzucimy przez granicę, to do końca życia możesz pierdzieć w
stołek.
G: A kiedy dopłacamy resztę kasy?
F: Resztę
kasy nigdy. Za wschodnią granicą samochody rozpłyną się w
powietrzu i my razem z nimi.
Mieszkanie
Oskara:
Oskar:
Halo? Agencja „Czarny Lotos”? Ja i kolega chcieliśmy zamówić
dwie dziewczyny.
Kuba: Jak to dwie?
O: Chyba mnie nie
zostawisz, masz doświadczenie w tych sprawach, najpierw mi
opowiadasz jako te rewelacje, zachęcasz, a teraz wykręcasz kota
ogonem.
K: Stary... ja po prostu nie mam kasy.
O: Ale ja
mam, czuj się zaproszony. Halo? Chciałem zamówić dziewczynę o
urodzie klasycznej, nietuzinkowej, powinna mieć szafirowe oczy,
zmysłowe usta, wdzięczny sposób poruszania się, nienachalny
uśmiech, piersi foremne – słowem powinny być kwintesencją
kobiecości... tak.... a dla kolegi? To wszystko jedno
K: Jak to
wszystko jedno?
Beverly
Hills Video:
Lili:
Yhy... Byłaś u taty? Jak on się czuje? To dobrze, powiedz że w
przyszłym tygodniu wysyłam pieniądze! Tak! Muszę kończyć!
Cześć, pa pa!
...
L: Ma pani coś dla szefa?
Pracownica:
Aaaa, z gangsterskich nic, wszystko już obejrzane.
L:
Przepraszam... muszę lecieć, wzywają mnie do firmy... Oooo, a to?
“Śmierć w Wenecji”? Co to jest?
P: To jakaś nowość,
sama nie widziałam, ale tematyka chyba podobna.
Mieszkanie
Oskara:
Kuba:
Masz prezerwatywę?
Oskar: Mam.
K: To pożycz!
O: Ale
mam jedną.
K: Nie szkodzi daj, ty możesz bez.
O: Ale już
mam na sobie.
K: Chodzisz w prezerwatywie od rana?
<pukanie>
K:
Kto ty jesteś?
Laska: Laska.
K: Ty Oskar, jak ty
zamawiałeś te panienki?
O: To jest Laska, syn mojego wujka, on
tu mieszka.
K: Macie ciche dni? Nie zapytasz co u niego?
O:
To samo. Jeździ na desce i pali jointy.
<ktoś wchodzi do
mieszkania>
Cycofon: No cześć! Jestem Angelika a to jest
Samantha.
O: A pan?
Alf: A ja jestem pilotem z Orbisu.
L:
Siema!
A: Poproszę o kartę członkowską.
O: Taa ...
proszę.
A: W porządku! Proszę panów. Panie zostają na
godzinę. Stawka wynosi stówę. Panie są dwie, czyli razem
dwieście. Dodatkowa stówa za każde udziwnienie, napiwki dla pań
są panów prywatną sprawą.
O: Nie będzie żadnych udziwnień,
my jesteśmy normalni.
L: Noooooo!
O: To może ja od razu
zapłacę?
A: Nie trzeba! Mamy zaufanie do ekskluzywnych
klientów. Dziękuję, życzę przyjemnego wieczoru. Cześć
dziewczyny.
Salon
– mieszkanie Oskara:
Kuba:
Nie, no nie ma pośpiechu... Może sobie najpierw pogadamy?
Cycofon:
A niby kurde o czym?
K: No nie wiem, o twojej pracy, albo...
C:
Robota jak każda, generalnie kiedy facet jest na mnie to myślę o
czymś innym nieee? na przykład kurde o księżnej Dianie, o nowej
pralce, o testach do „Koła fortuny”, a jak klient jest wyjątkowo
brzydki to zamykam oczy i wyobrażam sobie, że bzykam się z di
Caprio...
Pokój
Oskara:
Oskar:
Laska, idź do siebie, ja potrzebuję intymności!
Lili:
Poczęstujesz mnie papierosem?
O: Papierosem? tak, jasne!
L:
Yhy, co chcesz robić?
O: Po studiach chciałbym się zająć
grafiką reklamową.
L: Pytałam co chcesz teraz robić?
O:
A ty?
L: Jesteś strasznie spięty, wyluzuj trochę...
O:
Ciekawe co by powiedzieli rodzice?
L: Nie przejmuj się nimi, są
przekonani że studiuję geografię.
O: Nie, nie, nie, ja
mówiłem o moich rodzicach.
L: Aha.
O: Długo pracujesz
jak ku...e... pro...
L: W agencji? Od trzech dni. Dopiero
zaczynam.
O: I naprawdę masz na imię Samantha?
L: Nie,
Liliana, wszyscy mówią do mnie Lili. ... Powinniśmy się lepiej
poznać, powiedz mi coś o sobie.
O: Lubię włoską muzykę i
komiksy z kapitanem Żbikiem.
Salon
– mieszkanie Oskara:
Kuba:
Słuchasz czasami muzyki klasycznej? Bethovena?
O co ci kurde
znowu chodzi? Zabierasz się do tego jak pies do jeża. Chcesz się
bzykać czy nie?Cycofon:
K: Znaczy się tak, ... i nie.
Pokój
Oskara:
Oskar:
Kapitan Żbik to był równy gość. On w odcinku „Zapalniczka z
pozytywką” rozpracowują międzynarodową szajkę przemytników
diamentów i...
Lili:
O: Z czego się śmiejesz?
L: Prawdziwy z Ciebie oryginał.
Wiesz, do tej pory spotykałam samych nudnych biznesmenów, którzy
opowiadali mi o swoich firmach i pieniądzach, a ty jesteś inny. Nie
myśl, że mówię to wszystkim swoim klientom, ale ty naprawdę mi
się podobasz. Masz pasję.
<muzyka>
L: To będzie
twój pierwszy raz?
O: Tak..
<dzwonek>
Korytarz
mieszkania Oskara:
Oskar:
O co chodzi?
Alf: Minęła godzina...
O: Ale ja jeszcze nie
zdążyłem nawet rozpiąć rozporka.
A: To może pan zamówić
następną.
O: Nie, nie mam tyle pieniędzy. A ile by kosztowało
5 minut?
A: Bierzesz następną godzinę albo kończymy
przyjęcie!!!
O: Proszę.
A: Co to jest?
O: Tak się
umawialiśmy, 200 złotych.
A: Stawki są w dolarach, w
przeliczeniu na złotówki jesteś mi krewien jeszcze 630.
O:
Nie, nie, ja protestuję. To jest wprowadzanie klienta w błąd i ja
nie zapłacę.
Alf: To się zara okaże.
Laska: Człowieku,
nie bądź takim materialistą, trzeba się wyluzować.
......
Oskar:
Dobra, dogadajmy się. 200 złotych i jako premia ten bezcenny,
argentyński kaktus.
Alf: A na chuj mie ten kaktus.
Kuba:
Rozwalił pan komuś bryczkę.
A: Nauczy się parkować w
garażu. A ty koleżko... Ci... ci.. ci.. cicho... kurwa, to cha
mój!
....
Alf: A teraz wisisz mi 5 razy tyle!
Kumasz?
Oskar: W kieszeni mam jeszcze 100 złotych.
Laska:
Ej człowieku, puść go.
O: Nie, nie, tylko mnie nie
puszczaj!!! Aaaaaaaaa...
Cycofon: Czesiek! Może weźmiemy
trochę sztuki. Ten ludzik, jest chyba ze złota.
O: Nie, to
jest bezcenny eksponat, afrykański czarodziej, nawet go nie
dotykajcie!
A: Dziewczęta, opuszczamy lokal.
........
Oskar:
Dlaczego ja cię posłuchałem Kuba, dlaczego?? Boże...
Kuba:
Wiecie co? Odzyskamy tę figurkę, nie wiem jak i nie wiem czy ją
odzyskamy, ale odzyskamy tę figurkę.
Klub:
<oglądają
film>
Bolec: To mi się podoba! O to chodzi!
Alf: O
co?
B: No spójrz jak oni się ruszają! Te kocie ruchy! Te
gesty rękami!
...
A: A po co nasi chłopcy mieli by się
tak gibać?
B: Po co? Po co? Po to, żeby nie wyglądać jak
żelbetonowy kloc. Polski gangster nie ma luzu. Rusza się jak wóz z
węglem. A przydałoby się trochę polotu i finezji, w tym smutnym
jak pizda mieście. Nie jest tak? Czarnuchu?
A: Bolec, wolałbym,
żebyś nie mówił do mnie „Czarnuchu”. Nie przy reszcie
chłopaków.
B: Spoko, spoko, niedługo wszyscy będą tak
mówić. Wystarczy podlansować tylko odpowiednie wzorce. Hej men!
Check the so, yo madafucker! Spróbuj! To proste, hmmm?
A: Nie,
nie, nie, lepiej nie.
B: Co nie? Spróbuj!
B: Czujesz?
A:
Czuje
B: Widzisz jakie to proste. ... <dzwoni telefon>
Halo! Nic nie słyszę
Hopsa, he he heA:
B: Dobra, już starczy. Czarnuchu!
Silnoręki: Czarnuchu?
Bolec, pogięło Cię? Silnoręki mówi!
B: He?
S: Będziesz
miał gości.
B: Przyjadą mi założyć kablówkę?
S:
Pyta czy przyjadą mu założyć kablówkę.
Szef: Daj mi tego
głąba. Jutro o 8 przyjedzie do ciebie dwóch facetów z Wybrzeża.
Przywiozą dla mnie szmal.
B: Jaki szmal?
Sz: Nieważne.
B:
To gangsterzy?
Sz. Biznesmeni. Czy to jasne?
B: Tato, a
dlaczego do mnie, a nie do ciebie, albo do Silnorękiego?
Sz: Bo
tak postanowiłem, synu. Umówiłem się z nimi w twoim klubie, ale
mogę się trochę spóźnić, dlatego, pod moją nieobecność, masz
się zająć tym żeby było miło? Masz zrobić dobry grunt pod
interesy
B: Ale ja jutro nie mogę
Sz: Dlaczego?
B: Bo
w piątki mam siłownię.
Sz: Masz też klub i agencję
towarzyską które ci kupiłem. Dlatego spotkasz się z nimi i
zorganizujesz taką balangę jakiej jeszcze w życiu nie widzieli.
B:
To znaczy co?
Sz: Jajco, pomyśl przez chwilę.
B:
Słucham?
Sz: Weźmiesz najładniejsze panienki, najlepszy
alkohol i tyle koksu ile potrafisz unieść, czy to jasne? Kiedy
któryś z nich odkręci kran w kiblu ma płynąć z niego Johnny
Walker. Jak będzie chciał przelecieć murzynkę...
B: Nie mam
murzynki w agencji...
Sz: To pomalujesz jednego z naszych
chłopców czarną farbą! Wszystkiego ma być w opór.
B: A
jeżeli?...
Sz: A jeżeli będą chcieli pójść do Muzeum
Lotnictwa zabierzesz ich do Muzeum Lotnictwa kurwa jego mać!
<odkłada słuchawkę>
B: ... Przyjeżdżają jacyś
Kozacy z Wybrzeża i mamy im pokazać jak się bawią Kozacy w
stolicy.
...
Silnoręki: Nie wiem, czy ich powinniśmy
zostawiać z Bbbbolcem. Mmoże sobie nie poradzić, jak zaczną
naciskać.
Sz: Jeżeli mój syn chce się liczyć na mieście to
nie może się zadawać tylko z dziwkami. Posiedzi z nimi przez
godzinę... Nie jest żubr, żeby go trzymać pod ochroną.
Mieszkanie Oskara:
<dzwonek>
Oskar: Nie
możesz się podnieść i otworzyć?
Laska: Ja przedwczoraj
ściszałem telewizor.
<otwiera drzwi>
Mały cwaniak:
Mieszka tu jakiś cwaniak?
O: Cwaniak? Nie, ja tu mieszkam.
Mc:
To daj piątaka.
O: To jest jakaś zorganizowana akcja?
Mc:
Taka akcja, żebyś dał piątaka! <daje> Dzięki
koleś!
Akademia
muzyczna:
Majster:
Kolego, mógłbyś nie dmuchać w rurę kiedy kujemy? No trochę nas
to rozprasza.
Saksofonista: Przepraszam.
...
Dziekan,
prosi.Sekretarka:
Achhh
...
Dziekan: Wiesz po co cię wezwałem?
Kuba:
Nie chcę zgadywać!
Dz: Mam dla ciebie dwie wiadomości.
K:
Poproszę najpierw o tę złą.
Dz: Obie są złe.
K:
Yhy
Dz: W związku z tym, że nie zaliczyłeś egzaminu z
głównego instrumentu powziąłem decyzję, że nie będziesz
reprezentował naszej uczelni na konkursie we Francji.
K:
Przecież to jest moja życiowa szansa. Szlifuje program od pół
roku.
Dz: Naucz się skromności synku. Ja w twoim wieku
dorabiałem udzielając lekcji.
K: Następny konkurs jest za 4
lata, wtedy będzie już dla mnie za późno.
Dz: Dosyć
Brenner, nie wszystko kręci się wokół ciebie.
K: Skąd ta
niechęć do mnie? Przecież studiował Pan z moim ojcem.
Dz: To
nie jest niechęć. Ja cię po prostu nie lubię, uważam że nie
masz talentu. Twój ojciec też był przereklamowany jako dyrygent.
Zrobił karierę bo był spryciarzem i miał ładną buźkę. Jeden
Brenner w historii muzyki nam zupełnie wystarczy. To jest właśnie
ta druga wiadomość. Nie masz po co przychodzić na egzamin
poprawkowy, bo już go oblałeś.
K: Chyba ma pan rację.
Dz:
Cieszę się, że się zgadzamy.
K: Ojciec często wspominał o
Panu, kiedy opowiadał mi o czasach studenckich.
Dz:
Naprawdę?
K: Tak, mówił, że jak szli na panienki i brali ze
sobą Zajączka to nigdy nie mogli nic poderwać.
Dz: Wynoś
się! Radzę ci szukać nowego zajęcia, synku!
K: Nie mów do
mnie synku, nie jesteś moim ojcem.
Dz: Wrrrrrrrrrrrrrrr....
U
Bolca w łazience
<mówi
do psa>
Bolec: Teraz masz się wysikać, kapujesz? Jak
przyjdą goście, masz zniknąć. Nie mogą zobaczyć nas razem.
Przed
klubem Bolca:
Bolec:
No cześć! Bolec jestem!
Grucha: Andrzej, ręce ci się
pocą.
B: Myłem przed chwilą
Fred: Fred!
B: Co
słychać chłopaki w wielkim świecie?
F: A co? Gazet nie
czytasz?
B: No nie.. To co? Zapraszam na górę, szefa jeszcze
nie ma, ale to nic nie szkodzi, napijemy się trochę wódeczki,
potem wpadną dupeczki, albo odwrotnie.
Wchodzą
na górę:
<Alf
idzie z kieliszkami>
Alf: Dobry
<słychać
warczącego psa, w zamkniętym pokoju)
Bolec: To mój pitbull.
Bardzo agresywny, muszę go zamykać, bo jak kogoś nie zna, od razu
rzuca się do gardła.
Grucha: Lubię ostre psy.
Pokój
w klubie.
B: Nie ma się co denerwować, szef zaraz będzie.
Szafa gra. Lubicie czarne rytmy? To niezły kawałek.
G:
Ścieżkę?
B: Nie, na razie nie, może potem., a zresztą, a
psik.
ha ha ha ha ha
Alf:
B: Sorry, przepraszam, ale jakoś zakręciło mnie w nosie, nie
masz mi chyba tego za złe?
G:
Nie zabiję cię. Na razie
...
B: Ooo! zobacz bracie,
spójrz jak oni się ruszają. Nie sądzisz, że polskim chłopakom
też przydałoby się trochę luzu...? Przykumaj te kocie ruchy.
Moglibyśmy się od czarnych wiele nauczyć. Coco jumbo i do przodu!
to moje hasło! Dobre nie? Czasami żałuję, że nie urodziłem się
czarny. Hej chłopaki! A może macie ochotę obejrzeć film? Ja
oglądam po kilka filmów dziennie. Pościgi, strzelaniny, wojny
gangów - to mój chleb codzienny, mam nowy zajebisty film ”Śmierć
w Wenecji”, nieźle brzmi, co?
....
Spokojnie, zaraz się
rozkręci...
F: Ty, jak ty się nazywasz, bo zapomniałem.
Kolec? Stolec?
B: Bolec
F: No, więc posłuchaj mnie teraz
uważnie, Bolek. Byłeś w Stanach?
B: Nie.
F: No właśnie,
a ja znam kogoś kto był i opowiedział mi to i owo. Wiesz skąd
przyjechali czarni do Ameryki?
B: Z Afryki.
F: No właśnie.
Handlarze niewolników przywieźli ich z Afryki. A myślisz, że to
taka prosta sprawa wysiąść na plaży w Afryce, złapać w siatkę
zwinnego, silnego murzyna i wywieźć go za ocean?
B: Chyba
nie.
F: No jasne, że nie. Udało im się to zrobić ponieważ
wywozili tylko takich co albo nie potrafili spierdolić przed siatką,
albo byli największymi głąbami z plemienia i wódz sprzedawał ich
za paczkę fajek, bo i tak nie miałby z nich pożytku. I ci wszyscy
nieudacznicy pojechali do Ameryki. Pożenili się, porobili dzieci.
Świat poszedł do przodu. Pojawiły się komputery, amfetamina,
samoloty, ale co z tego, jeżeli ich serca pompują tę samą krew,
są potomkami człowieka, który na własnym podwórku dał się
złapać w siatkę, więc nie uważam, że naszym chłopakom brakuje
luzu kapujesz?
Grucha otwórz walizkę. To jest dużo kasy. Twój
szef nas olał, nie przyszedł odebrać jej osobiście
B: On
zaraz będzie
F: Nie przerywaj mi kiedy zbieram myśli!
Przełknąłem tę zniewagę, bo pomyślałem sobie, najważniejsze w
tej chwili to ubić interes.
B: Nie ma sprawy, ubijemy
interes
F: Masz pitbula, który wygląda jak jamnik, gibasz się
jak pierdolony Rezus, zachwycasz się panem Kunta-Kinte, marnujesz
mojemu kumplowi ścieżkę najlepszego proszku, a na koniec puszczasz
nam film o facecie w łódce! I ty chcesz, żebyśmy ubili
interes?
G: No właśnie, kim ty wogóle kurwa jesteś,
pajacu?
B: Rzeczywiście, może nie wszystko wyszło tak jak
należy, ale to da się naprawić. Zaraz przyjdą dziewczyny i
ubijemy ten interes
F: Po tym co tu zobaczyłem, nie wiem czy
chciałbym z tobą ubić muchę w kiblu. Coś ci się rozmazało na
ręce...
<puk, puk; puk,
wchodzi Kuba >
Kuba:
Dobry wieczór. Przepraszam, że przeszkadzam, ja w sprawie
afrykańskiego czarodzieja.
Grucha: Kto to kurwa jest?
Bolec:
Nie znam go.
Kuba: Ale ten pan mnie zna.
Alf: Nie wydaje
mie się.
K: No chodzi o tego czarodzieja, przyszedłem go
odebrać, przyniosłem... pieniądze.
Fred: Byle frajer, może
sobie ot tak tutaj wejść? ... Masz klamkę?
B: Co?
...
B:
A klamkę. Mam.
F: To zastrzel go!
B: Jak to, zastrzel?
G:
Normalnie
B: Tutaj, teraz, tak przy wszystkich?
F: Jeżeli
to ci pomoże, to pójdę się odlać
K: To ja wpadnę
później.
G: Ty Bolek, masz jaja? To strzelaj!
K: Ale to
jest jakieś nieporozumienie, ja nie wiem, o co chodzi!
B: Zaraz
ci pokaże o co chooo... <strzela, ale niestety trafia w
Gruchę>
G: Coś ty kurwa zrobił?
Łazienka:
Fred:
Zrobiliście duży błąd. Chcieliście wydymać Freda, to teraz Fred
wydyma was.
Pokój
w klubie:
Alf:
hy HY Hy! Do wesela się zagoi! yhhhhh.
Bolec: Ja
niechcący.
Grucha: Teraz naprawdę mnie wkurwiłeś.
B:
Poczekaj, nie rób tego, to był przypadek, ja.. O Boże, co to
jest?
G: Gdzie?
B: Tam!
<pif, paf>
Łazienka:
Fred:
Rozkręcili się, chłopcy.
<zbiega po schodach gdy
dostrzegł całą sytuację>
Fred: Walizka!?
VW
garbus:
Kuba:
Proszę, nie rób mi tego!
Klub:
Szef:
Wszystko w porządku?
Bolec: Ten chłopak miał broń i zanim
się zorientowaliśmy, zaczął do nas walić, jak do kaczek.
Fred:
Przywieźliśmy szmal zgodnie z umową, to że go ktoś zwinął w
waszym klubie to już nie moja broszka!
Sz: Spokojnie, nie tak
nerwowo.
F: W twoim lokalu stuknięto mi kumpla i podpierdolono
szmal. To chyba nie jest ta słynna polska gościnność, ktoś musi
za to beknąć.
Sz: Znajdziemy tego chłopaka. W tym mieście
nikomu nie przybędzie w portfelu półtorej bańki bez mojej
wiedzy.
F: Posłuchaj mnie...
Sz: To ty!!!!! Mnie
posłuchaj!!! Co się stało to się stało, mógłbym powiedzieć
nie ma pieniędzy - nie ma towaru, ale ja chcę robić interesy, a
nie puszczać brzydkie bąki. Daj mi tydzień na wyprostowanie
sprawy, znajdziemy chłopaka i szmal.
F: A jak nie
znajdziecie?
Sz: To wyślę transport.
<słychać syreny
policyjne>
Sz: Musimy ustalić
zeznania.
Przesłuchanie:
Tadeusz
Huk (postać z serialu „Policjanci”): Niech mi pani
powie...Szczerze... Dlaczego zabiła pani mecenasa
Rolskiego?
Radosław Pazura(postać z serialu „Policjanci”):
Tadek, to nie ta sprawa.
TH: Ta? Aha
Instytut
Matki i Dziecka:
Alf:
Ten cały showbiznes to jedna wielka kicha <kaszle> O Jezus
Maria.
Pielęgniarka: To pan jest z tej strzelaniny w
klubie?
Bolec: A co?
P: Mam dla pana dobrą informację,
pana kolega żyje.
B: Jaki kolega?
P: No ten, z dziurą w
głowie. Już go włożyliśmy do kostnicy, kiedy ktoś przytomny
stwierdził, że nieboszczyk ma puls.
(...)
dr Kuba
Sienkiewicz (neurolog – w rzeczywistości): Miał ogromne
szczęście, kula trafiła w tytanową płytkę, którą miał
wstawioną w miejsce płata czołowego
Bolec: A co on jest
kurwa, robocop?
dr: Stosuje się takie wypełnienia, na przykład
po wypadkach. Tak płytka zmieniła trajektorię kuli, jednak fala
uderzeniowa była tak silna, że mogła spowodować różne
zaburzenia funkcji mózgu.
B: A mówił coś o mnie?
dr: On
jest w śpiączce.
B: A kiedy się obudzi?
dr: Może jutro,
może za pół roku, nie wiadomo.
B: Mogę zostać jeszcze na
chwilę z przyjacielem?
dr: Proszę.
<defibrylator,
tylko że przyłożony do głowy>
Grucha: To ty
skurwyy.....synu.
<...>
Pielęgniarka 2: Spędza pan
tyle czasu przy nim. To pewnie ktoś bardzo ważny dla Pana.
Przyjaciel?
Bolec: Taaa! Najlepszy kumpel!
P2: Co on taki
czerwony na twarzy?
B: Jest uczulony na pyłki.
P2: Hm.
Kiedy się obudzi będzie musiał radykalnie zmienić tryb życia.
Nie będzie już chodzenia na dziewczynki, koniec z alkoholem, nie
mówiąc już o mocniejszych używkach.
B: Ma pani na myśli
narkotyki?
P2: Chyba nie chcemy, żeby kolega zamienił się w
jarzynę?
B: Nie, skąd.
Sauna
Szefa:
Szef:
Powiem ci, że mam już dosyć tego Freda, kurwa jego w dupę
zapierdolona mać. Dzwoni do mnie codziennie o szóstej rano i pyta o
kasę. Nawet we Wronkach mnie tak wcześnie nie budzili. Silnoręki
rozesłał ludzi po całym mieście, ale nikt nie potrafił
powiedzieć dla kogo robił ten chłopak.
Bolec: Dla nikogo. To
jakiś przypadkowy frajer
Sz: Ten przypadkowy frajer zabił
dwóch ludzi, a i ciebie o mało nie posłał do piachu.
B: To
ja zastrzeliłem Gruchę.
Sz:
Ty?
B: Niechcący. To znaczy, ja go zabiłem, ale on żyje,
leży w szpitalu, w śpiączce. Także zero problemu!
Sz:
Półtorej bańki w plecy dla ciebie to jest zero? Słuchaj, słuchaj
uważnie co ci teraz powiem. Narobiłeś wielką kupę i sam ją
teraz sprzątniesz. Do tej pory synu dzięki mnie, siedziałeś w
swoim klubiku i oglądałeś na video filmy o murzynach, ale ja nie
będę żył wiecznie. Nie mogę ciągle naprawiać twoich błędów
i nie będę świecił oczami na mieście.
....
Nadszedł
moment kiedy musisz wziąć sprawy w swoje ręce i opuścić ciepły
kurwidołek.
Powiem ci teraz co masz robić. Po pierwsze: Grucha
nie może się obudzić.
B: Nad tym już pracuję.
Sz: Po
drugie: walizka nie może się znaleźć.
B: Nie kapuję.
Sz:
Chcę przejąć ich biznes. Żeby to zrobić, muszę dojść do tego,
kto poza Fredem do tego należy, poznać kanał przerzutowy, dotrzeć
do odbiory. Dlatego trzymaj się blisko Freda, myl tropy. I dzwoń do
niego codziennie o 5:30 rano. Żeby zyskać na czasie musimy go
wodzić za nos. A jeżeli namierzysz tamtego chłopaka to go
sprzątnij.
Dzieciak: Tata? A kiedy ja kogoś sprzątnę?
Szef:
Ty synku już nie będziesz musiał tego robić
Bolec: Tato? Nie
mówiłeś, że mam brata.
Sz: Aaaa... Silnoręki, wziął go
rok temu dla okupu. Rodzice nie chcieli zapłacić i tak już
został.
Mieszkanie Oskara
<dzwonek>
Lili:
Niespodzianka!
Oskar: Po co przyszłaś?
L: Twoja figurka?
Twoja. Chyba, że już jej nie chcesz?
O: Sprawdzasz mnie, a oni
czekają na zewnątrz.
L: Oskar? Co ci jest? Zatrułeś się
czymś? Jacy oni? Mówiłeś, że chciałbyś mnie jeszcze zobaczyć,
chwilowo mam wakacje, więc wpadłam.
O: Do mnie?
L: Bardzo
cię przepraszam, że zrobiłam ci taką przykrość, że przyniosłam
ci figurkę i...
O: I co? I nikt cię nie przysłał?
L:
Kto by miał mnie przysłać?
O: Tak po prostu wpadłaś w
odwiedziny.
L: Słuchaj, ja nie znam nikogo w tym mieście.
Wydałeś mi się sympatyczny i pomyślałam, że możemy... Nie wiem
czego oczekiwałam po przyjściu tutaj.
Szpital:
Bolec:
Huuuu....
Pielęgniarka2: Nie, nie, dzisiaj to raczej nie, może
jutro.
Fred: Przemyśl to.
P2: Przepraszam...
B: Co z
Gruchą?
F: Obudził się. Tylko coś mu się popierdoliło w
głowie, strzelaniny w ogóle nie pamięta. Patrzy się ciągle w
siną dal, nie wiem co on tam widzi. Chodź, sam zobacz.
Ma
WhiskasPrzepraszam
panie doktorze. zamiast mózgu. A ten twój Alfons też nic nie
pamięta. Trzeba doprowadzić Gruchę do jakiegoś wyglądu.
W
parku
Cichy: Będą cię szukać tak długo, aż cię znajdą,
mają na to sposoby - komputery, biura meldunkowe. Wiesz, może to
przykre co powiem, ale nie masz wielkich szans na ucieczkę. Zresztą
nie ma sensu uciekać, znajdą cię wszędzie. Życie ludzkie nie ma
dla nich znaczenia. To źli ludzie Kuba, a przy tym zawodowcy. Nie
mogą sobie pozwolić na błąd. A ty Kuba? Ty jesteś ich błędem.
Nie zawiniłeś, po prostu znalazłeś się w nieodpowiednim miejscu
w nieodpowiednim czasie i będziesz musiał za to zapłacić. Ja też
kiedyś byłem błędem w czyimś parszywym życiu.
Kuba:
Właśnie potrzebowałem kilku słów otuchy.
Ci: No, to ja ci
pożyczę jakiegoś gnata – tak na wszelki wypadek.
K: Słuchaj
ja nie jestem gangsterem, jestem skrzypkiem, nie strzelam do
ludzi.
Ci: Aha no i trzeba odebrać ten twój samochód
K:
Boję się tam wrócić
Ci: Podoba ci się? To jest cacko,
nie?
K: Co to jest?
Ci: Jericho 941 FB kaliber 9 paren.
Wymyślili go Żydzi do przerzucania Arabów na drugą stronę Kanału
Sueskiego.
K: Ma jakieś wady?
Ci:
Odrzut jest tak silny, że ci może uszkodzić stawy w łokciach.
K:
Masz coś innego?
Ci:
Mieszkanie Kuby:
Weronika: Kuba co ty wyprawiasz, po ci
ten pistolet? Myślałam, że jesteś na uczelni. Przyszłam zabrać
trochę swoich rzeczy. Jesteś w fatalnym stanie. Wyglądasz jak
strzęp człowieka. Gdybym wiedziała, że tak fatalnie zniesiesz
nasze rozstanie, to nie wiem czy bym się w ogóle z tobą wiązała.
Nie szantażuj mnie swoją rozpaczą to już skończone. Nie wrócę
do Ciebie. Chyba nie chcesz się z mojego powodu zastrzelić? Jesteś
żałosny, słaby psychicznie. Dlatego właśnie związałam się z
Jarkiem. Przy nim czuję się bezpieczna.
Kuba: To strasznie
fajnie.
W: Może cię to zdziwi, ale Jarek jest gangsterem,
gruba ryba na mieście. Planujemy się pobrać.
K: Ostatnio
poznałem kilku gangsterów, to bardzo ciekawi ludzie.
W:
Przestań zmyślać. Ty i gangsterzy? Ktoś ci naopowiadał bajek, a
ty w nie uwierzyłeś. Ja jestem dziewczyną prawdziwego gangstera.
Żegnaj Kuba.... i nie dzwoń do mnie. Aha i zostawiam ci
klucze.
Fryzjer:
Fred: W ogóle nic nie pamiętasz?
Grucha:
Nic.
Bolec: Przy amnezji to normalne. Ooooo niebywałe, Spice
Girls się rozpadły, uwierzycie? Ruda jadła za dużo czekoladek, a
szkoda, bo fajna dupeczka. O kurczę! Nowa dieta bananowa.
F: No
ale jakbyś się trochę skupił to może sobie coś przypomnisz. Nie
rozumiem jak można nic nie pamiętać. Ja jak się skupię, to mogę
sobie przypomnieć co robiłem na przykład nie wiem, w zeszły
poniedziałek. Dlatego uważam, że jakbyś miał odrobinę dobrej
woli...
G: Jak sobie przypomnę to dam ci znać. Na razie....
napieprza mnie baniak.
B: Pojedziemy do klubu to łykniesz
sobie panadol.
Fryzjer: No, no, no, no, no, co my tutaj mamy?
Ciekawa fryzura, kto pana tak ostrzygł?
B: Właściwie to nie
wiem.
Fryzjer: Krąży w ręku złoty pieniądz. Zna pan jeszcze
jakieś inne sztuczki?
Fred: Owszem, jedną. Kiedy mam kogoś
zabić to mówię do niego tak: „Jeżeli wypadnie reszta to
wygrywasz i daruję ci życie. A jeżeli wypadnie to orzeł, to
przegrywasz, a ja wygrywam twoją śmierć.” I zawsze wypada
orzeł.
....
Jarek: Uwaga frajerzy! Mam ważny komunikat!
Do kogo należy czarna Alfa Romeo, która blokuje wjazd do mojej
fury?
Grucha: Do kolegi i do mnie
J: Możesz coś dla mnie
zrobić gogusiu? Przeparkuj wasz samochodzik.
G: Tego akurat nie
mogę dla ciebie zrobić. Ale mogę dla ciebie zrobić coś
innego.
.....
Policjant: Wie pan no, ja mogę przyjąć
zgłoszenie, tylko, że to będzie mała szkodliwość społeczna
czynu.
Weronika: Jak mogłeś dać się sprać jakimś frajerom,
przecież jesteś człowiekiem z miasta.
Jarek: Aaa... wzięli
mnie z zaskoczenia, no.
P: Ma pan jakiś dowód osobisty?
Poproszę!
W: Jak ty teraz wyglądasz? Wygolili ci głowę?
P:
Świadkowie twierdzą, że nie tylko głowę.
J: Panie, pytał
pana ktoś o coś?
P: Pan Jarosław Psikutas.
J: Panie,
widzi pan tam „s” na końcu? No, to proszę czytać dokładnie. O
jezu....
P: Faktycznie, nie ma „s”. Czyli Psikutas bez
„s”.
W: Jak to Psikuta? Mówiłeś, że nazywasz się
Keller!
J:O jezu... Oj mówiłem, mówiłem, różne rzeczy
mówię.
W: Czy sądzisz, że kiedykolwiek zmieniłabym nazwisko
na Psikuta? Albo, żeby moje dziecko tak się nazywało?
Klub:
Bolec:
Jeden Panadol czy dwa?
Grucha: Pięć!
B: Bon voyage!
Przyjacielu.
...
Tu masz proszki od bólu głowy.
Łykniesz?
G: Chętnie. Lubię ją, ma taki niepowtarzalny
smak.
Fred: Ten chłopak, pamiętacie? Zanim wyszedłem do
klopa, wspominał coś o czarodzieju, kojarzy wam się to z czymś.
B: Z krainą Oz.
F: Zbierzmy jeszcze raz wszystko do kupy.
Chłopak mówił, że przyniósł pieniądze, twierdził, że zna
twego goryla, że przyszedł odebrać czarodzieja. Wniosek!
G:
Może był nienormalny?
F: Wystarczająco normalny żeby buchnąć
walizkę. Nie wiesz czyj jest ten Volkswagen?
B: Nie widziałem
go wcześniej.
F: Nooo właśnie. Stoi tu od kilku dni, przyjrzę
mu się.
G: Ty Bolec! Mam takie idiotyczne uczucie, jakbym
ciągle widział tę twarz. Twarz tego gościa co mi posłał
kulkę.
B: To rzeczywiście idiotyczne. Łyknij sobie.
G:
Wiesz, przypominam sobie dosyć dokładnie z tamtego wieczoru jedną
rzecz.
B: Tak?
G: Tą lalkę, co ona tańczyła na rurce,
jak żeśmy to przyszli, z... z Fredem.
Na balkonie w
mieszkaniu Oskara:
Laska: Weź na później.
Kuba:
Wpieprzyłem się po uszy, gdyby ojciec mógł mnie teraz
zobaczyć.
L: Trzeba się wyluzować.
K: Łatwo ci mówić,
bo nie masz takich ciśnień.
L: Wiem, że świat nie spodziewa
się po mnie zbyt wiele. Mój stary też wiele dokonał. Jest królem
sedesów.
....
Król sedesów: Dziś syneczku, tak jak ja
przed laty, spójrz w tę studnię przeszłości. Co w niej
widzisz?
Młody Laska: Kupę.
Ks: Tak - to jest kupa. To
jest odpowiedź. Od tysięcy lat wszystkim cywilizacjom, kulturom i
religiom, wielkim wojnom i rewolucjom, najwybitniejszym ludziom na
świecie zawsze towarzyszy kupa. Teraz rozumiesz, to jest życie.
Mnie oszukasz, przyjaciela oszukasz, mamusię oszukasz, ale życia
nie oszukasz. Dlatego zrozumiałem - zrozumiałem, że będę
produkował sedesy, a my zostaniemy królami życia mój
synu.
....
Laska: Życia nie oszukam - jestem synem króla
sedesów. To wysoko postawiona poprzeczka.
Kuba: Zajebiście
wysoko.
L: W ogóle bracie, jeżeli nie masz na utrzymaniu
rodziny, nie grozi ci głód, nie jesteś Tutsi ani Hutu i te sprawy.
To wystarczy, że odpowiesz sobie na jedno zajebiście, ale to
zajebiście ważne pytanie: „Co lubię w życiu robić?”, a potem
zacznij to robić!
K: A ty sobie odpowiedziałeś na to
pytanie?
L: Jarać blanty!
K: Jest jakiś zawód, który
się z tym wiąże?
L: Ambasador.
Chyba na Jamajce. K:
L: Nie taki ambasador. Miałem na myśli takiego jakim był
Tony Halik Wyobraź sobie stary ile on wypalił stuffu z tymi
wszystkimi plemionami, które odwiedził. Ktoś musi kontynuować
jego dzieło. Będę jeździł po całym świecie pełniąc rolę
ambasadora naszego kraju. Jestem Laska - z Polski.
Na
balkonie u Cycofona.
Grucha: Połowa tego szmalu była moja,
czułem, że ten interes nie wypali.
Cycofon: Ja to kurde w
ogóle nie mam głowy do biznesu. Od dziecka wiedziałam, że Bóg
mnie stworzył do miłości.
G: Ja odwrotnie, musiałem
kombinować od małego.
C: Wiesz, tego wieczora, kiedy pojawiłeś
się z kumplem w klubie, nie? Kiedy zobaczyłam cię pierwszy raz, to
pomyślałam, że jesteś fajnym facetem.
G: No. Ty też od razu
mi wpadłaś w oko.
C: Naprawdę? ... Mam coś dla ciebie.
G:
Dla mnie?
C: Zamknij oczy.
G: Ochujałaś?
C: No
zamknij. ... Taki mały prezent. Sweterek na szczęście. Sama
zrobiłam. Nie cieszysz się? Nie podoba ci się?
G: Bardzo mi
się podoba!
C: To o co chodzi?
G: Ten sweter to jest
pierwsza rzecz, której nie ukradłem.
C: Miśku, nie chcę
żebyś był smutny. Chcesz, opowiem ci zabawną historię. Jakiś
czas temu pojechaliśmy na zlecenie. To było takich trzech
chłopaczków. Jak się później okazało, zupełnie bez kasy.
Słuchasz mnie?
G: Tak.
C: Nie mieli nam czym zapłacić i
w końcu nasz Alf wziął taką czachę, jakiegoś czarodzieja? Ale
opowiem ci po kolei, bo ci trzej to byli nieźli modele.
G:
Czarodzieja? Gdzie to było?
Przy samochodzie:
Grucha:
Co mi wyciągasz?
Fred: Namierzyłem tego koleżkę, który do
Ciebie strzelał. Gdzie ty się włóczysz?
Grucha: Byłem u tej
dziewczyny z agencji. Też się czegoś dowiedziałem.
Fred:
Bądź z nią ostrożny.
G: Mam do niej zaufanie.
F: Dawno
temu ja też zaufałem pewnej kobiecie, wtedy dałbym sobie za nią
rękę uciąć. I wiesz co? I bym teraz kurwa nie miał ręki.
G:
Nie musisz mi mówić.
F: Nooo właśnie, chyba muszę. Ona
zachowuje się tak jakby miała kisiel w majtkach na twój widok.
G:
Może jej się podobam?
F: Z choinki się urwałeś Grucha? To
dziwka! Jej się podobają faceci, których drukują na banknotach
NBP! Z takim trzeba krótko - bez przesadnej czułości. Jak raz
zauważy, że ma nad tobą władzę to przegrałeś Grucha. Babie
trzeba założyć chomąto! Tak robili do XII wieku polscy chłopi.
Zakładali babom chomąto i orali nimi pole!
Akademia
Muzyczna:
Kasjerka: Normalny czy ulgowy?
Fred: Jestem
znajomym Piaska.
K: Jakiego Piaska? A Pan?
Grucha: A ja mam
paszport Polsatu.
........
G: Ty z fujarką, szukam Kuby
Brennera?
Saksofonista: Niech pan spyta jego kumpli, zaraz
kończą występ. Ale tam nie można, tam jest koncert.
.......
G:
Ty kolega, szukam Kubę!
Grupa Mozarta: Jakiego Kubę?
G:
Nie udawaj, że tam czegoś szukasz. Zaraz przestanę być
grzeczny.
Dziekanat
Fred: Brenner. Jakub BreNNer.
Chciałem mu przesłać partytury do konsultacji.
Sekretarka:
Brenner, jest. Już daję panu jego adres.
F:
Zapamiętam.
Bolec dzwoni:
Bolec: Tato, mam już ich
po dziurki w nosie, niech się ciągle za nimi włóczyć. Nie, nie
pasuję do nich, ten Fred mnie nie lubi.
Szef: Ty nie masz ich
lubić ani oni ciebie. Ty masz kurwa kontrolować
sytuację.
Knajpa:
Bolec: Cześć cwaniaczku, wielu
ludzi cię szuka. Teraz zapłacisz za piwo, dasz barmanowi napiwek i
grzecznie stąd wyjdziemy. Rozumiesz?
Kuba: Rozumiem... Płacę...
Reszty nie trzeba.
....
Gość (Andrzej Mleczko): Powiem ci
tak: trudno znaleźć dobrą opiekunkę do dziecka, ale jeszcze
trudniej znaleźć dobre dziecko.
Brzózki Stare:
Kuba:
Słuchaj ja nikomu nic nie powiem.
Bolec: Wiem, po co cię tu
przywiozłem.
K: Przyszedłem tam przez pomyłkę.
B:
Walizkę też podpierdoliłeś przez pomyłkę?
K: Nie wziąłem
żadnej walizki.
B: Opowiesz o tym robakom, w piachu.
Wysiadaj.
K: Co teraz?
B: Teraz? ... Wykopiesz sobie
grób.
K: Czym? Rękami? Powinienem chyba jakąś łopatę
dostać czy coś?
<Bolec wyciąga saperkę>
B: Trochę
mała, ale innej nie mam.
<Kuba kopie>
K: Chyba mnie
nie zabijesz? Nie jesteś mordercą!
B: Skąd to możesz
wiedzieć?
K: Widziałem to w twoich oczach, wtedy, w klubie.
B:
Ale będę.
K: Dlaczego?
B: Tata mnie prosił. Wiesz jakie
to ciśnienie, być synem szefa mafii. Mam 30 lat, a cały czas czuję
się jakbym odrabiał pracę domową. Ja nie mogę być mięczakiem.
Może miałbym ochotę, pójść do parku i karmić łabędzie,
bułką, albo spędzić z dziewczyną romantyczną kolację przy
świecach, grając jej ballady na gitarze?
K: Grasz na gitarze?
NieB:
Nooo zmieniaj kurwa tematu!!! Chodzi o to, że ja nie mogę okazać
słabości, muszę być twardy i bezwzględny. Właśnie wychodzę
spod klosza, nie mogę zawieść ojca. No co ty, nigdy grobu nie
kopałeś?!!! Daj to! <bolec bierze saperkę i zaczyna kopać>
K:
Ja wiem o co chodzi.
B: Nie mów, że wiesz o co chodzi, bo
gówno wiesz!
K: Jestem skrzypkiem. Synem dyrygenta światowej
sławy. Wszyscy oczekiwali, że będę taki jak on. A ja ciągle się
bałem, że mu nigdy nie dorównam. Zresztą teraz to i tak jest już
bez znaczenia.
B: Pozwoliłem ci zmienić stację???!
K:
Myślałem, że nie lubisz Foga.
B: To się kurwa grubo
pomyliłeś! Mietek Fog to był równy gość. Daj mi tę jedną
niedzielę, ostatnią niedzielę, a potem niech wali się świat! To
jest prawdziwa piosenka o niespełnionej miłości. Wiesz, że przed
wojną kolesie w knajpie zamawiali tę melodię u orkiestry, a potem
przy stoliku, ‘pyk’, strzelali sobie w łeb. Chcieli żeby to
była ostatnia piosenka w ich życiu. Bo jest prawdziwa. Nie mówi o
tym, że „widziałam ptaka cień”!, albo że, kurna, wszystko się
może zdarzyć”!!! Wieeeeelkie odkrycie!!!! Jasne kurwa że
wszystko się może zdarzyć!!!! Tak jak teraz! .... Jesteś
muzykiem?!!! ... I lubisz stare, polskie piosenki?!!! .....Mam fajną
składankę, choć, puszczę ci.
Mieszkanie Oskara:
Oskar:
Ja wszystko powiem! Tylko niech pan mi nie robi krzywdy!
Grucha:
Zamieniam się w słuch!
O: Ale ja nic nie wiem.
G: Nie to
chciałem usłyszeć!
O: Ja naprawdę nie wziąłem żadnej
walizki.
<pukanie>
G: Idź otwórz, tylko bez numerów
bo dostaniesz kulkę.
Młody cwaniak: Jest tu jakiś cwaniak?
O:
Nie, nie ma to żadnego Cwaniaka.
Mc: To daj piątaka.
G:
Ja jestem cwaniak i wypierdalaj stąd ale już.
Mc:
Siwy, tu jest jakiś cwaniak
<wchodzi Duży Cwaniak, czyli
bokser Jerzy Kossedowski>
Duży Cwaniak: Pan daje piątaka, a
cwaniak 30.
G: Nie zrozumieliśmy się.
Dc: Jak tak to
przepraszam.
<jeb,
jeb, jeb >
Mc: A na drugi raz grzeczniej proszę bo
dostaniesz pstryczka w nos! Idziemy Siwy!
Fura Bolca
podjeżdża pod chatę Kuby:
Kuba: Nie musisz być od razu
piosenkarzem. Możesz się zająć: produkcją muzyczną. Robiłbyś
muzykę którą lubisz. Musisz sobie odpowiedzieć na jedno, ważne
pytanie... zajebiście: „Co lubię w życiu robić”, a potem
zacznij to robić.
G: Jeszcze muszę znaleźć kogoś, kto
będzie za to płacił.
ha ha ha ha haK:
G:
G: Z czego się śmiejesz? Będę czytał gazety, oglądał
telewizję i jeżeli w ciągu czterech lat nie będziesz sławnym
skrzypkiem to wrócę i cię zastrzelę.
Klatka
schodowa:
<Kuba otwiera skrzynkę na listy>
Udało
się. Jadę do Francji!!!K:
<wchodzi do mieszkania, w którym są otwarte drzwi>
Z
tym, że niekoniecznie.
Na dachu bloku i przed blokiem na
dole:
Weronika: Kuba, nie rób tego!
Kuba: Tylko nie
to...
W: Nie skacz!
K: Idź stąd.
W: Kuba, nie bądź
głupi, zejdź stamtąd natychmiast.
<Fred zszedł na dół,
staje obok Weroniki>
Fred: Kuba zejdź, kiedy dziewczyna Cię
ładnie prosi!
K: Ja jej nie znam!
W: Jak to mnie nie
znasz?! Z tego szaleństwa to nie wie co mówi. Kuba to ja, Weronika,
twoja narzeczona.
F: Kuba! Chyba nie chcesz, żeby Twojej
narzeczonej coś się stało!
<przykłada Weronice pistolet
do skroni>
W: Boże, kim pan jest?
K: To nie jest moja
narzeczona. Rzuciła mnie i ma już innego chłopaka.
W: Kuba!
Jeśli mnie kochasz to zejdź! Bo Pan mnie zabije!
F: Albo
schodzisz, albo za chwilę nie będzie miała już żadnego chłopaka.
Liczę do trzech: raz, dwa.
K: Dobra!!!!!!
Schodzę.
........
<Kuba schodzi na dół>
W: A
co ze mną?
K: Znajdź sobie jakiegoś nowego
narzeczonego.
Przy samochodzie Freda i Gruchy:
Fred:
Dałeś mu uciec?
Grucha: Miałem go na widelcu jak się zjawił
ten świński duet.
F: W głowie mi się nie mieści, jak można
być takim imbecylem! Przejrzyj się w lustrze. Zrobili ci z ryja
galaretę. Patrzeć na Ciebie nie mogę, Grucha!
G: Co się
denerwujesz? Odzyskamy ten szmal!
F: Najpierw chcę się
przebrać, potem pojedziemy do lasu. Skasować tego z bagażnika. A
potem przyciśniemy Bolca i jego tatusia. Mam wrażenie, że chcą
nas wydymać.
G: Pod Warszawą, za Brzózkami Starymi są
poniemieckie bunkry, tam możemy go zakopać.
F: Sam wyglądasz
jak poniemiecki bunkier.
Bagażnik samochodu Freda i
Gruchy
Kuba: Oskar, odbierz palancie!
Laska: Halo?
K:
Laska?
L: Kuba? Wpadnij stary, mamy świetne palenie.
K:
Słuchaj mnie uważnie bo mi się bateria kończy!
L: Ej
chłopaki, mój kumpel ma kłopoty.
K: Podsłuchałem ich
rozmowę, wiozą mnie do lasu pod Warszawą, niedaleko Brzózek
Starych, w pobliżu bunkrów. Zawiadom Policję!
L: Dobra stary,
możesz na nas liczyć.
...
Po co policja, sami go z tego
wyciągniemy.
Samochód Freda i Gruchy
Fred: Czy ty
mnie słuchasz? Grucha? Co się z Tobą dzieje do kurwy
nędzy!?
Grucha: Zamyśliłem się.
F: Gdzie mam
skręcić?
G: Do lasu.
F: Od 10 minut jeździmy po
lesie!
G: Nerwy ci puszczają.
F: Moje nerwy działają bez
zarzutu. Ale martwię się o twoją głowę, wszystko z nią w
porządku? Jesteś ciągle zamyślony! A na myśliciela mi nie
wyglądasz. Może pękło ci jakieś naczynie pod kopułą i
przestałeś kojarzyć pewne sprawy. Jak ci robili z ryja galaretę
też byłeś taki zamyślony?
G: Skręć w prawo!
F: Nie
jestem lekarzem, ale wiem, że takie rzeczy się ludziom zdarzają.
Mój dziadek po wylewie zamienił się w jarzynę – nie było z nim
żadnego kontaktu prawie tak jak z Tobą. Tylko babcia musiała
podstawiać mu kaczkę. Pracujemy razem i martwi mnie twoje
rozkojarzenie. Mógłbyś nie palić u mnie w wozie?
G: Lubię
zapalić przed egzekucją.
F: Ale nie u mnie w wozie. Nie chcę
się biernie zaciągać.
G: Będę trzymał fajkę za oknem.
F:
Wszyscy tak mówią. Słyszę to na okrągło. Dla mnie, Grucha,
możesz ją trzymać nawet w dupie, ale nie w moim
samochodzie
........
G: Koniec wycieczki! Wyłaź!
F:
Każdego dnia zjadam przecier z owoców, kiełki, tofu, czosnek w
kapsułkach, piję rano tran, wyeliminowałem cholesterol i tłuszcze
zwierzęce, oprócz tego tranu z rana. Dzięki temu nie boję się o
moje płuca, serce i nerki i dlatego nie pozwalam palić w wozie. Dym
szkodzi na cerę i cebulki włosów.
G: Chodzi ci o coś?
F:
Jak ty wyglądasz, co ty na siebie założyłeś?
G: To jest
sweter.
F: Ale jak on wygląda?
G: Dość pierdolenia,
robota czeka!
F: Grucha, nie chcesz o tym mówić, to nie, ale
po prostu ciekawi mnie, czym się kierowałeś zakładając na siebie
ten wieśniacki sweter.
G: Weź na wstrzymanie Fred! Kurwa, nie
dałeś mi zapalić, a to był mój ostatni fajek.
Kuba: A, a ja
mam papierosa, chce pan?
G: Dawaj!
K: Sam skręcałem.
G:
Dziwnie smakuje!
Policja:
Policjant1:
No to, za bezpieczny weekend, Władziu!
Policjant2: Za
bezpieczny! ... Jezu!
P1: No co Władziu? Jedziemy?
P2:
Jerzyk, to my mamy pilnować porządku w tym kraju, nie będziemy
jeździć po pijanemu.
P1: No to jak wrócimy?
P2:
Spoko.
Samochód
Laski:
Kumpel1:
O w mordę! Gliny!
Laska: Schowaj faję!
P2: Dzień dobry
panie kierowco! Musi nam pan pomóc!
Brzózki
Stare:
Fred:
Wypatrzyłeś ten sweter w jakimś nowym katalogu mody?
Grucha:
Dostałem go, w prezencie.
F: A może nie wiesz do końca co na
siebie założyłeś. Albo czujesz, że się wygłupiłeś, ale teraz
nie chcesz się do tego przyznać?
G: Nie wiem co do mnie mówisz
człowieku. Jak chcesz mi coś powiedzieć, to mów tak, żebym
Ciebie zrozumiał.
F: Chodzi mi o ten sweter co go masz na
sobie! Zajebałeś go z pomocy dla powodzian? Pies ci go wszamał a
potem zwrócił? Chciałbym poznać historię tego swetra. Jak byłem
w technikum, to nam takie na warsztatach dawali.
G: Kooop, Kuba,
kop.
Samochód
Laski:
Laska:
Bąbel, nie śpij!
Bąbel czyli Kumpel 1: Nie śpię!
L:
Jedziemy, jedziemy, a to miało być gdzieś pod Warszawą.
B:
Te Laska, gliny za nami jadą.
L: Dodaj gazu stary, ale
spokojnie.
B: Dalej za nami jadą. Pewnie wiedzą, że mamy
faję.
L: Gaz do dechy, musimy ich zgubić.
Brzózki
Stare:
Grucha:
Ty Fred. Dlaczego przypierdoliłeś się do tego swetra?
Fred:
Spójrz na mnie. Widzisz jak jestem ubrany? Wiesz ile kosztowała
mnie marynarka? 1500 papierów.
G: I chcesz, żeby ci zrobić
zdjęcie?
F: Nie, Grucha. Kupiłem sobie ten garniak na takie
chwile jak ta. Zapłaciłem 1500 baksów, za to, żeby koleś,
którego mam rozwalić zapamiętał sobie dobrze jak wyglądam. Żeby
opowiedział kolegom-aniołkom w niebie, że kulkę posłał mu facet
z klasą. Kapujesz? A ty w swoim sweterku wyglądasz jak kmiot. Nie
różnisz się od Rumuna, który pucuje mi lampy, kiedy stoję na
światłach. Jak facet opowie w niebie jak wyglądał ten co go
załatwił, to aniołom ze śmiechu puszczą zwieracze i spadnie na
nas gówniany deszcz!
G: Śmieszne historie opowiadasz.
F:
Taaa Tobie to i tak wszystko jedno, bo na tym sweterku nikt nie
zauważy różnicy. Ale pomyśl o mnie.
ha ha G:
Zabawne, bardzo zabawne
F: Od palenia tego gówna masz śmiech
jak świnia kaszel! ... Skończyłeś? To teraz uważaj! Dam ci
ostatnią szansę, widzisz tą monetę. Podrzucę ją teraz do góry.
Jeżeli wypadnie reszka to wygrywasz i daruję ci życie, jeżeli
wypadnie orzeł to przegrywasz a ja wygrywam twoją śmierć.
<pif>
G:
Może i ten sweter jest wieśniacki, ale taki właśnie ma być. Bo
mnie w przeciwieństwie do ciebie gówno obchodzi co myśli o mnie
facet, którego mam rozwalić. Nie uważam też, żeby to kurwa miało
jakiekolwiek znaczenie czy się kogoś rozwala z klasą czy bez, a
poza tym nie wierzę w aniołków, reinkarnację, podwodne
cywilizacje ani Świętego Mikołaja. Wiem natomiast jedno - że
każdy facet, kiedy się do niego strzela z odległości kilku
centymetrów, może ci zabryzgać marynarkę za 3000 baksów!
<paf>
A
historii tego swetra i tak byś nie zrozumiał.
Samochód
Laski:
Bąbel:
Już szybciej nie pojedzie!
<radiowóz leeeeeci>
Policjant1:
Ale nas Władziu urządziłeś.
Policjant2: O żesz ty w mordę.
Co jest? Ręce do góry! Policja!
Ekskluzywna
restauracja:
Oskar:
Zaprosiłem Cię do tej bardzo ekskluzywnej restauracji, bo chciałem
ci powiedzieć coś ważnego. Wiem ile dla mnie zrobiłaś i
chciałbym abyś wiedziała, że to doceniam. Ale w życiu nie
wszystko układa się tak jakbyśmy tego chcieli. Nie wszystkie
historie kończą się szczęśliwie. Przy Tobie wydoroślałem, ale
jednocześnie zrozumiałem że nie mogę być zawsze dzieckiem.
Kiedyś trzeba wyjść z piaskownicy. Dlatego właśnie muszę
odejść. Po prostu, dojrzałem i zobaczyłem gdzie jest granica
między zabawą a dorosłością. Poznałem znaczenie słowa, które
ani Laska ani Kuba nigdy nie zrozumieją. Tym słowem jest:
„ODPOWIEDZIALNOŚĆ”.
Lili: To co powiesz na to, że jestem
z Tobą w ciąży.
O: W ciąży ze mną?
L: Zdaje się, że
coś mówiłeś o dążeniu do reprodukcji.
Mieszkanie
Szefa:
Szef:
Kontrolujesz sytuację synku, brawo, brawo! Moja krew.
Bolec:
Tato...
Sz: Nic nie mówisz mówić, to co zrobiłeś mówi samo
za siebie. Nie doceniałem cię, ale teraz to się wszystko zmieni.
Uczynię cię moją prawą ręką. Koniec z dziwkami, zajmiesz się
tym co jest naprawdę interesujące -
haracze, narkotyki, wymuszenia, poznasz smak gangsterki!
B:
Tato, ale ja nie chcę! Mam już dość bycia gangsterem! Nie jestem
żadnym twardzielem!
Sz: O czym ty do mnie rozmawiasz? Głowa,
cię nie boli?
B: Tato, nie pasuje mi takie życie. Chcę zająć
się tym, co naprawdę lubię. Chciałeś żebym wyszedł spod
klosza? Więc wychodzę.
Sz: I że co na przykład zamierzasz
robić?
G: Produkcja muzyczna. Mam trochę szmalu na rozruch.
Postanowiłem otworzyć niezależną wytwórnię!
Sz: Może ty
się jeszcze kurwa zajmiesz hodowlą jedwabników! Przecież ty nie
znasz się na muzyce!
G: Od trzech lat oglądam codziennie MTV.
To na początek wystarczy! Nie wiem, czy osiągnę sukces, czy trafię
na listy przebojów, ale decyzję już podjąłem. Spróbuj mnie
zrozumieć...
<Bolec odchodzi>
Sz: Silnoręki,
sprawdź mi tę całą wytwórnię muzyczną i dowiedz się czy można
coś na tym zarobić. Jeżeli tak, to wchodzimy w ten
biznes.
Silnoręki: Musimy już jechać na tę operę.
Sz:
Jedziemy! Ahhaa, jak Bolec coś nagra, to załatw, żeby to było
pierwsze miejsce na liście przebojów.
Si: Ale to chyba ludzie
decydują.
Sz: To dowiedz się jacy ludzie i porozmawiaj z nimi
po swojemu.
Lotnisko:
Rektor:
Francja to piękny kraj: wino, kobiety. He he he. Sam bym się
przejechał. Ale nie mam co się skarżyć, Mediolan też jest
piękny. No co jest Kuba? Gdzie jest radość na twojej twarzy?
Kuba:
Panie rektorze, pan wie o moich kłopotach z dziekanem Zajączkiem.
Chce mnie zniszczyć.
R: Fajna, nie?
K: Bardzo fajna.
R:
Kiedyś podrywałem takie w dawnych czasach z twoim ojcem. Pamiętam,
że zawsze kiedy braliśmy ze sobą Zajączka, nic nie mogliśmy
poderwać.
Kuba: Pomógłby mi pan?
R: Nie wiem czy to
będzie możliwe. Dziekan Zajączek miał coś w rodzaju wypadku.
Wiadomość o twoim sukcesie zaskoczyła go podczas pobytu w Chicago,
u rodziny. Bardzo się zdenerwował i w gniewie kopnął w samochód
jakiegoś chłopca z murzyńskiej dzielnicy.
K: I co?
R: I
jak to się mówi: zrobili mu z dupy jesień średniowiecza.
Pani
profesor: Dobry wieczór Kuba!
K: Dobry wieczór!
Pp:
Rudolfie musimy lecieć.
R: Cześć!
Pp: No cześć!
K:
Do widzenia!
....
Oskar: Powodzenia! Będziemy za Ciebie
trzymali kciuki.
K: Powiedziałeś rodzicom?
O: Pracuję
nad tym. Na razie wiedzą, że poznałem młodą studentkę
geografii.
K: A jak odkryją prawdę?
O: Mam to w dupie.
Lili to jest naprawdę świetna dziewczyna. Przynajmniej nie będę
zanudzał dziecka opowieściami, jak to tatuś poznał mamusię w
liceum, albo w pracy. „Wiesz dziecko? Twój tatuś odstawił
naprawdę niezły numer”.
K: I o to chodzi! Trzeba
kolekcjonować mocne wrażenia.
Ostatnia
scena:
Bąbel:
Hej panowie, obudźcie się. Chyba jesteśmy na miejscu!
Kumpel2:
No, mam przeczucie, że jesteśmy blisko!
Laska: Wiecie co?
Pójdę sprawdzić co jest za górką.
B: I co? Są bunkry?
L:
Bunkrów nie ma, ale też jest zajebiście!
K
O N I E C