|
Nasz Dziennik, 2011-02-17
Ujawnione
niedawno przez rząd USA dokumenty potwierdzają, że władze
sowieckie za pomocą zmanipulowanego sygnału radiolatarni zwabiały
na swoje terytorium amerykańskie samoloty i zestrzeliwały je zaraz
po przekroczeniu granicy. Książka Larry'ego Tarta i Roberta Keefe'a
"The Price of Vigilance: Attacks on American Surveillance
Flights" ("Cena czujności: ataki na amerykańskie loty
obserwacyjne") opisuje historię takich zestrzeleń, a
szczególnie incydent z amerykańskim transportowcem C-130 z 2
września 1958 roku, gdy śmierć poniosło 17 amerykańskich
wojskowych.
Po
wybuchu sowieckiej bomby atomowej w 1949 r. rząd USA czuł się
zagrożony możliwością niespodziewanego nuklearnego ataku na Stany
Zjednoczone. ZSRS i kraje Układu Warszawskiego były zamknięte dla
obserwatorów z Zachodu, nie wydostawały się z nich żadne
informacje. Ubezpieczeniem na wypadek takich ataków były loty
samolotów amerykańskich zbierających elektroniczne informacje o
przygotowaniach do wojny w ZSRS. Niektóre maszyny latały nad samym
terytorium Związku Sowieckiego, czego jednak zaprzestano po tym, jak
lotnictwo sowieckie zestrzeliło samolot U-2 w 1960 roku. Natomiast
zdecydowana większość lotów USA miała charakter obserwacyjny w
strefie granicznej ZSRS i jego aliantów. Ponieważ Związek Sowiecki
ustanowił swoją strefę graniczną na 12 mil (20 km), samoloty US
Air Force miały przykazane, aby trzymać się 20, a potem 50 mil (80
km) od granicy. Mimo tych instrukcji wiele nieuzbrojonych samolotów
transportowych USA w wyniku błędów nawigacyjnych znajdowało się
nagle nad terytorium ZSRS, gdzie natychmiast po przekroczeniu granicy
były zestrzeliwane przez obronę lotniczą.
W czasie zimnej
wojny, w programie Peacetime Aerial Reconnaissance (Pokojowy Patrol
Powietrzny), gdy samolotom nie wolno było wlatywać na terytorium
wrogiego państwa, zestrzelono 22 samoloty. Ten tragiczny bilans,
szczególnie w rejonie Morza Czarnego, na granicy między ZSRS a
Turcją, zmusił rząd USA do dokładnego zbadania sprawy strącenia
przez ZSRS transportowca C-130 2 września 1958 roku.
Falszywe
radiolatarnie
W
dochodzeniu stwierdzono, że ZSRS zainstalował dwie fałszywe
radiolatarnie w Armenii i Gruzji, blisko granicy z Turcją.
Przywłaszczyły one sobie częstotliwość, która była
zarezerwowana dla Turcji przez Międzynarodową Unię Komunikacyjną
(International Communications Union - ICU) do użytku jako
radiolatarnie lotnicze. Jeżeli piloci nastawili częstotliwość,
która miała być używana przez lotniska w Turcji, radionawigacja
samolotu automatycznie się "związywała" z jedną z
radiolatarni w ZSRS, szczególnie jeżeli była mocniejsza, i samolot
automatycznie leciał w głąb Związku Sowieckiego.
Samolot US
Air Force przeprowadzający śledztwo w tej sprawie przeleciał tą
samą trasą co zestrzelony transportowiec C-130. Ustalił, że
sowiecka radiolatarnia w Poti w Armenii emitowała sygnały na tej
samej częstotliwości co turecka w Trabzon, ale 20 watów mocniej.
Niektóre testy ujawniły, że sowieckie radiolatarnie miały wpływ
na nawigację samolotów latających na trasie Trabzon - Van w
Turcji. Amerykanie zainstalowali nowe pomoce nawigacyjne w tym
rejonie i zabronili amerykańskim pilotom używania radiolatarni.
Po
stwierdzeniu oszustw w funkcjonowaniu sowieckich radiolatarni
rozgorzała dyskusja, czy Rosjanie robili to naumyślnie. W magazynie
"Readers Digest" w czerwcu 1959 r. Allen Rankin pisał, że
ta wojenna taktyka nazywa się "spoofing" i zgodnie z
prawem międzynarodowym jest nielegalna, bo może zmylić najbardziej
doświadczonych pilotów w czasie złej pogody.
Wielu
amerykańskich pilotów i wojskowych jest przekonanych, że Rosjanie
naumyślnie wysyłali fałszywe sygnały, aby zmylić pilotów i
zwabić ich na terytorium ZSRS, gdzie byli natychmiast zestrzeliwani.
Taką hipotezę postawił prezydent Dwight Eisenhower, mówiąc na
konferencji prasowej 10 lutego 1959 r. o zestrzeleniu transportowca
C-130.
Zestrzelenia
samolotów
US
Air Force również przeprowadziła dochodzenie w sprawie strącenia
C-130. Zebrała zeznania świadków po tureckiej stronie granicy,
następnie, po 1990 r., po armeńskiej. Analizowano również
wywiadowcze nagrania rozmów pomiędzy rosyjskimi pilotami, którzy
zestrzelili amerykański transportowiec. Najbardziej zagadkową
kwestią było nagłe obniżenie wysokości przez amerykańskich
pilotów. Ostatni komunikat do bazy lotniczej w Niemczech twierdził,
że samolot jest na wysokości 25 tys. stóp (8 tys m). Rosyjski
pilot MiG-a również zameldował, że napotkany transportowiec jest
na wysokości 32 800 stóp (10 tys. m). Lecz gdy świadkowie
zobaczyli samolot, znajdował się on na wysokości od 1 tys. do 3
tys. stóp (300-1000 m).
Różnicę w wysokości można
logicznie wytłumaczyć. Kiedy pilot MiG-a zaczął strzelać do
bezbronnego amerykańskiego samolotu, jego jedyną możliwością
obrony był unik. Samolot musiał się mocno przechylić i bardzo
szybko zejść na wysokość kilkudziesięciu metrów, by próbować
uciec przez granicę. Wysokość 500 stóp (15 m) była zbyt mała
dla operatorów sowieckich radarów śledzących maszynę. Nagrane
przez wywiad amerykański wypowiedzi sowieckiego pilota potwierdzają,
że amerykański samolot wykonywał akcję zniżania.
Tureccy
strażnicy graniczni raportowali, że zobaczyli C-130 wylatujący z
chmur. Kiedy leciał nad wioską Kosarak w Armenii, gwałtownie się
zniżył, jakby wpadł w dziurę powietrzną. Zaraz za nim wyleciały
cztery MiG-i i otoczyły go. Dwa znajdowały się na obu skrzydłach,
pozostałe pod i nad maszyną. Amerykański samolot został
zestrzelony przez MiG-a, który był nad maszyną. Świadkowie
usłyszeli wybuch przypominający wystrzał armatni, a po minucie
drugi. Ogon samolotu został odstrzelony i maszyna straciła
sterowność. W tym momencie statek zapalił się, przekoziołkował
w powietrzu kilka razy i spadł na ziemię. Atak przeprowadzono na
małej wysokości.
W latach 90. US Air Force dopuszczono do
miejsca katastrofy; przy pomocy archeologów dokładnie przeczesano
cały teren, znaleziono resztki ludzkich kości, jak również rzeczy
osobiste. Potwierdziły one personalia ofiar. Okoliczni chłopi
pozabierali niektóre przedmioty, takie jak: obrączki, pierścionki,
zegarki etc. Część z nich udało się odzyskać.
Po
zestrzeleniu samolotu C-130 US Air Force zaprzestała lotów
obserwacyjnych, analizując słabości swoich operacji w Europie. Po
dołączeniu operatorów Morse'a i lingwistów rosyjskich loty
przywrócono 15 listopada 1958 roku. Nowym zespołem kierował
sierżant John Kozak, Polak z Pensylwanii. Ich pierwszy lot odbył
się w tym samym rejonie co C-130, ale jeszcze dalej od granic ZSRS.
Mimo to sytuacja się powtórzyła. Gdy sowieckie MiG-i gwałtownie
zbliżyły się do amerykańskiego transportowca, sierżant Kozak
zaalarmował kapitana, że widzi nieznane samoloty lecące szybko w
ich stronę. Zdecydował: "Uciekajmy stąd!". Samolot
przechylił się na prawą stronę, wypuścił klapy wyporowe i
podwozie. Kapitan Lewis zanurkował z 28 tys. stóp (9 tys. m) do 500
stóp (15 m) niemal błyskawicznie i na maksymalnych obrotach silnika
uciekał w stronę Turcji. Ale sowieckie samoloty leciały za nimi.
Gwałtowne przyspieszenie sprawiło, że - jak później stwierdzono
- z kadłuba powypadały zewnętrzne śruby.
Nagrania
pilotów MiG-ów
Po
zniknięciu samolotu C-130 2 września 1958 r. ambasada amerykańska
w Moskwie zapytała rząd ZSRS o zaginiony samolot. Początkowo
Rosjanie twierdzili, że nic o nim nie wiedzą. Dopiero tydzień
później przyznali, że rozbił się w Armenii i znaleziono w nim
sześć ciał amerykańskich wojskowych. Opierając się na
zeznaniach tureckich świadków, rząd amerykański twierdził, że
sowieckie myśliwce eskortowały C-130 przed katastrofą, i domagał
się znalezienia 11 innych członków załogi, których widziano na
spadochronach. W odpowiedzi 19 września rząd ZSRS negował
jakiekolwiek uczestnictwo samolotów sowieckich i twierdził, że nie
zna losu pozostałych członków załogi. Mimo podejmowanych wysiłków
dyplomatycznych ta informacja była kategorycznie powtarzana.
Chcąc
doprowadzić do oddania 11 członków załogi, żywych czy umarłych,
prezydent Dwight Eisenhower zdecydował się ujawnić wywiadowcze
nagranie rozmów pilotów MiG-ów z chwili ataku na amerykański
samolot. 13 listopada 1958 roku, podsekretarz Departamentu Stanu
Murphy zaprezentował nagranie ambasadorowi ZSRS, lecz ten odmówił
wysłuchania go. Nie otrzymawszy odpowiedzi, prezydent Eisenhower
ogłosił zapis dźwiękowy i jego transkrypcję 5 lutego 1959 roku.
Sprawa została nagłośniona w gazetach, w telewizji i w ONZ.
Związek Sowiecki twierdził, że nagrania są fałszywe, lecz
większość światowej opinii publicznej uwierzyła rządowi
amerykańskiemu. Mimo to los reszty załogi pozostaje nieznany.
Inne
incydenty
W
książce wspomina się również inne incydenty zestrzelenia
samolotów, o których jest mniej informacji. Dwa najbardziej znane
to te, w których część amerykańskich wojskowych przeżyła
strącenie. Transportowiec C-118 był w drodze z Cypru do Teheranu i
nie miał zamiaru zbliżać się do granicy ZSRS, mimo to został
zestrzelony nad Azerbejdżanem 27 czerwca 1958 roku. Część załogi
wyskoczyła na spadochronach, część wylądowala w płonącym
samolocie. KGB wzięło do niewoli 9 wojskowych, 10 dni później
zostali oni zwróceni Amerykanom na granicy z Turcją.
Wrak
pozostał w Azerbejdżanie, lecz po jakimś czasie Rosjanie zmęczyli
się jego pilnowaniem. W raporcie dla Komitetu Centralnego KPZS z
sierpnia 1958 r. urzędnik ministerstwa obrony narodowej
rekomendował, by zniszczyć szczątki samolotu, i napisać
oswiadczenie o jego destrukcji albo przekazać to, co zostało z
samolotu, na potrzeby przemysłu. Jeżeli USA pytałyby o maszynę,
miano im wręczyć zaświadczenie o jej zniszczeniu.
Inna
historia: samolot RB-47 leciał w pobliżu Norwegii nad Morzem
Barentsa, został zaatakowany przez MIG-a 1 lipca 1960 roku. Pierwszy
atak zniszczył dwa z trzech silników na lewym skrzydle i
spowodował, że samolot wpadł w korkociąg. Pilot zginął, drugi
pilot i nawigator wyskoczyli na spadochronach i zostali wyłowieni z
morza przez trawler rosyjski. Nie wiadomo, co stało się z resztą
załogi. Uratowani byli przetrzymywani przez kilka miesięcy w
Moskwie na Łubiance w całkowitej izolacji, brutalnie
przesłuchiwani, grożono im pokazowymi procesami. Później, na
podstawie porozumienia dyplomatycznego, zostali przekazani do USA.
W
czasie niektórych incydentów świadkowie widzieli załogę na
spadochronach w strefie przygranicznej ZSRS, ale piloci nie zostali
przekazani rządowi amerykańskiemu. Pojawiały się informacje, że
byli przesłuchiwani w celu wydobycia z nich informacji
wywiadowczych, a następnie zostali zesłani do gułagu, gdzie
kończyli życie. Rząd amerykański do dzisiejszego dnia zbiera
informacje o wojskowych z 10 zestrzelonych samolotów, których los
jest nieznany.
Zestrzeliwane były nie tylko amerykańskie
transportowce wojskowe. Autorzy książki twierdzą, że w latach
1963-1981 sowieccy piloci strącili 7 irańskich maszyn, w większości
cywilnych. Znne są również incydenty naumyślnego najeżdżania z
tyłu na samolot (ramming), jak stało się z irańskim samolotem
wojskowym 28 listopada 1973 r. czy z kanadyjskim transportowcem CL-44
lecącym z Teheranu na Cypr 18 lipca 1981 roku.
Są podejrzenia,
że radiolatarnie ze zmanipulowanym sygnałem były również
zainstalowane blisko granic z Koreą i Japonią. Rosjanie zestrzelili
dwa koreańskie samoloty pasażerskie w 1978 r. nad Syberią i w 1983
r. w pobliżu wyspy Sachalin. 30 czerwca 1968 roku zmusili do
lądowania Seabord World Airways, który transportowal 214
amerykańskich żołnierzy do Wietnamu. Były również inne
niewytłumaczone przypadki zaginięcia samolotów.
Motywacje
Władze
wojskowe USA zastanawiały się nad motywacją rządu sowieckiego w
podjęciu decyzji o zestrzeliwaniu samolotów, które bezsprzecznie
leciały poza perymetrem granicznym ZSRS. Doszły do wniosku, że
było to spowodowane częściowo ideologią. Liderzy ZSRS, Chin i
Korei Północnej przewodzili społeczeństwom zamkniętym, uważając
wszystkich intruzów za szpiegów, stąd zestrzeliwane były nawet
samoloty cywilne, które przypadkowo naruszyły przestrzeń
powietrzną.
Lecz ważniejsze wydaje się wykorzystywanie faktu
zestrzelenia samolotu jako sygnału dyplomatycznego dla rządu
amerykańskiego. W ten sposób rząd sowiecki dawał do zrozumienia
Amerykanom, aby zaprzestali swoich lotów nawet na zewnątrz
perymetru granic ZSRS. Tak się jednak nie stało. Wprawdzie po
zestrzeleniu samolotu U2 nad terytorium Związku Sowieckiego w 1960
r. amerykański rząd zaniechał tych lotów, lecz mimo dużej liczby
zestrzeleń swoich maszyn nigdy nie zaprzestał lotów na zewnątrz
perymetru granicznego ZSRS i innych krajów, jak Chiny. Traktował je
bowiem jako podstawowy środek ostrożności w zabezpieczeniu USA
przed niespodziewanym atakiem nuklearnym. Ten cel był
najważniejszy.
Dr Łucja Świątkowska