Pogoda załamała się już po lądowaniu

Nasz Dziennik, 2011-02-12

Z mecenasem Bartoszem Kownackim, pełnomocnikiem Ewy Błasik, żony śp. dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzeja Błasika, który zginął w katastrofie rządowego Tu-154M niedaleko Katynia, rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler

W telewizji Polsat News ppłk Zbigniew Zawada, były starszy inspektor ds. bezpieczeństwa lotów na lotnisku w Poznaniu Krzesinach, oskarżył gen. Andrzeja Błasika o zmuszenie pilota Jaka-40 do lądowania w warunkach poniżej minimum.
- To nieprawda. Zarzuty ppłk. Zawady dotyczą prawdopodobnie dwóch rzeczy, bo jest bardzo nieprecyzyjny, miesza fakty, te udało nam się jednak odtworzyć. Po pierwsze, zarzucił on, że w Siłach Powietrznych dochodziło do wszelkiego rodzaju nieprawidłowości, naruszania regulaminu lotów, chociażby w roku 2009. Jak poinformował mnie ppłk Robert Kupracz, rzecznik prasowy Dowództwa Sił Powietrznych, pan Zawada faktycznie takie zgłoszenia poczynił. Jednak gdy powołano odpowiednią komisję, złożoną nie tylko z pracowników MON, Dowództwa Sił Powietrznych, lecz również z osób niezależnych od nich, by nie było wątpliwości co do jej bezstronności, ustaliła ona w sposób wiążący, że do takich naruszeń regulaminu nie dochodziło. Z tych zgłoszeń wynikało, że ppłk Zawada nigdy nie miał racji i wyraźnie wprowadzał w błąd swoich przełożonych.

Czy wyciągnięto względem niego konsekwencje?
- Za wprowadzanie w błąd przełożonych były podjęte wobec niego działania dyscyplinarne, których szczegółów nie znam, sprawę dokładnie może wyjaśnić ppłk Kupracz z Dowództwa Sił Powietrznych. Podpułkownik Zawada zarzucił również, jakoby w lutym 2010 r. gen. Andrzej Błasik zmusił pilota Jaka-40 do złamania procedur. Według Zawady, pan gen. Błasik, lądując na lotnisku w Poznaniu Krzesinach, miał zmusić pilota do lądowania mimo fatalnych warunków atmosferycznych. Już po wylądowaniu samolot ten, na skutek złamania procedur, miał wytoczyć się z pasa. Oczywiście nie było takiej sytuacji, zarzuty ppłk. Zawady - co potwierdził wyraźnie ppłk Kupracz - są nieprawdziwe. Od razu też trzeba wyjaśnić, że lot odbył się nie w lutym 2010 r., tylko na początku marca. Był to wcześniej zaplanowany, zwykły lot szkoleniowy, z międzylądowaniem w Poznaniu. Nie było jakiejkolwiek sytuacji, aby samolot ten podchodził do lądowania wbrew regulaminowi, poniżej wymaganego minimum.

Jakie były wówczas warunki na lotnisku w Krzesinach?
- Warunki atmosferyczne, kiedy maszyna podchodziła do lądowania, były na tyle dobre, że pozwalały na bezpieczne lądowanie. Znacznie powyżej minimum, widoczność była odpowiednia. Rozmawiałem z dowódcą statku powietrznego, który wówczas leciał z generałem. Powiedział, że dla niego zarzuty ppłk. Zawady są absurdalne, bo pan gen. Błasik do niczego go nie zmuszał. Rozmawiałem także z gen. bryg. Włodzimierzem Usarkiem i zastępcą dowódcy bazy w Krzesinach, którzy byli wówczas na płycie lotniska. Powiedzieli, że widzieli ten samolot, jak podchodził do lądowania, i że nie działo się wówczas nic, co naruszałoby regulamin lotów. Podkreślili, iż w momencie jego przyziemienia panowały dobre warunki atmosferyczne, a samolot nie wytoczył się z pasa. Dopiero kiedy już kołował, faktycznie pojawiła się anomalia pogodowa. Samolot lądował o godz. 19.28, a o godz. 19.33 doszło do nagłych i bardzo silnych opadów śniegu. Śnieżyca trwała kilkanaście minut, w jej trakcie samolot został oblodzony. Dla gen. Błasika sytuacja była oczywista, że tym samolotem nie można lecieć z powrotem do Warszawy, ponieważ w Krzesinach nie było urządzeń do odladzania. Zdecydowano się więc zostawić ten samolot na lotniku w hangarze, aż śnieg z niego stopnieje, a gen. Błasik wraz z gen. Usarkiem pojechali na Ławicę, na drugie lotnisko, skąd innym samolotem wrócili do Warszawy. Zatem w informacjach przekazywanych przez pana Zawadę nic poza faktem, że samolot lądował i padał śnieg już po jego wylądowaniu, nie jest zgodne z prawdą.

Na czym ppłk Zawada oparł swoją teorię?
- Chciałbym to wiedzieć. Nam się zarzuca, że mówimy słowo przeciwko słowu. Otóż w moim przypadku nie jest to słowo moje czy nawet wdowy po panu gen. Błasiku, ale naocznych świadków i uczestników tego zdarzenia. Podpułkownik Zawada - jak sam pan słyszał w jego wywiadzie dla Polsatu - mówi mniej więcej coś takiego: "jak mi wiadomo, jak słyszałem". Nie mówi wprost, skąd ma takie informacje, gdzie był w momencie zdarzenia. On nie ma dowodów na poparcie swych tez, my natomiast dotarliśmy do świadków, którzy zdecydowanie zaprzeczają temu, co on mówi. Z tego powodu pan Zawada jest kompletnie niewiarygodny.

Dlaczego więc rzuca kalumnie na gen. Błasika, który sam już bronić się nie może?
- Trudno mi to oceniać. Nie wiem, czy wynika to z jakichś urazów, nieporozumień, urażonych ambicji. Wiem jedno, pan ppłk Zawada jest żołnierzem. Dla mnie honor żołnierski to szczególne zobowiązanie. Podawanie publicznie jakichś plotek i stawianie zarzutu osobie, która nie żyje i bronić się nie może, jest szczególnym sposobem rozumienia tego honoru. Ponadto warto wspomnieć, że skontaktowaliśmy się z Ministerstwem Obrony Narodowej, by sprawdzić, czy są jakieś dokumenty, które przemawiałyby za racjami Zawady. Nie ma, bo żadnego takiego incydentu w 2010 r. nie było.

Rozważa Pan podjęcie kroków prawnych w stosunku do ppłk. Zbigniewa Zawady?
- Tak. Rozmawiałem już w tej sprawie z panią generałową, jest oczywiście wzburzona tym, co się dzieje, i nie godzi się na takie pomawianie jej męża. Rozważamy możliwość skierowania sprawy na drogę postępowania sądowego. Mamy wystarczającą liczbę świadków i dowodów, aby bronić dobrego imienia pana gen. Andrzeja Błasika. Nie możemy pozwolić sobie na to, żeby w sposób bezkarny pomawiano pana generała.

Kiedy wyśle Pan pismo do gen. Tatiany Anodiny, szefowej rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego, z żądaniem usunięcia z internetowych stron MAK ekspertyzy sądowo-lekarskiej dotyczącej stanu zwłok dowódcy Sił Powietrznych RP po katastrofie smoleńskiej?
- Mamy już przetłumaczone to pismo na język rosyjski i przygotowane do wysłania. Chciałbym w tym miejscu serdecznie podziękować osobie, która pomogła nam w jego tłumaczeniu. Czekamy jeszcze na ruch ze strony premiera Donalda Tuska. Jeżeli nie zareaguje na naszą prośbę o jego interwencję w tej sprawie i nie powie, że podjął jakieś kroki, wyślemy to pismo z panią Ewą Błasik w przyszłym tygodniu.

Dziękuję za rozmowę.