bł. Anna Katarzyna Emmerich
Kilka szczegółów o zstąpieniu Jezusa do otchłani
Data publikacji: 2012-04-05 22:00
Data aktualizacji: 2012-04-07 21:17:00
Gdy
Jezus, głośno wołając, skonał na krzyżu, dusza Jego w postaci
świetlistej, otoczona Aniołami, między którymi był i Gabriel,
spłynęła w ziemię u stóp krzyża. Mimo, że dusza odłączyła
się od ciała, Bóstwo Jego jednak pozostało połączone i z duszą
i z ciałem w jaki się to sposób działo, to literalnie nie da się
opowiedzieć słowami. Otchłań, w którą zstępowała dusza
Jezusa, przedstawiała mi się jak trzy działy, trzy odrębne
światy; miałam uczucie, że one muszą być okrągłe i że każdą
z tych części oddziela od drugiej osobna sfera.
Przed
otchłanią rozciągała się przestrzeń jasna, że się tak wyrażę,
zielonawa, pogodna, przez którą, jak widziałam, musiały
przechodzić wszystkie dusze, oczyszczone ogniem czyśćcowym, zanim
wprowadzono je do nieba. Otchłań, w której mieściły się dusze,
oczekujące Odkupiciela, otoczona była szarą, mglistą sferą, i
podzielona na różne koła, Zbawiciel, jaśniejący chwałą,
prowadzony w tryumfie przez Aniołów, przeszedł miedzy dwiema
takimi strefami, z których lewa mieściła sprawiedliwych praojców
aż do Abrahama, a prawa — dusze sprawiedliwych od Abrahama aż do
Jana Chrzciciela.
Żadna z nich nie znała jeszcze
Jezusa, a przecież za zbliżeniem się Jego, radość jakaś i
tęsknota owionęła to obszary; zdawało się, że te strwożone,
ścieśnione dziedziny tęsknoty rozszerzają się nagle oczekiwaniem
jakiejś radosnej wieści. Biedne dusze zdawał się przenikać jakby
powiew świeżego powietrza, jakby światło, jak rosa ożywcza,
pokrzepiająca, zwiastująca im odkupienie; a wszystko to odbyło się
tak szybko, jak jedno tchnienie wiatru.
Minąwszy oba te
koła, wszedł Jezus w przestrzeń mglistą, w której znajdowali się
pierwsi rodzice, Adam i Ewa. Przemówił do nich łaskawie, a oni,
poznawszy Go, z zachwyceniem niewypowiedzianym oddali Mu cześć.
Wziąwszy ich z Sobą, skierował się Jezus na lewo ku otchłani
żyjących przed Abrahamem. Te nie były zupełnie wolne od mąk
czyśćcowych, a przynajmniej nie wszystkie; widać było między
niemi złe duchy, a czarci ci dręczyli i uciskali niektóre dusze w
różny sposób. Aniołowie zapukali u wejścia i kazali otworzyć;
tu bowiem był wchód, wejście, brama, tu były i zawory i
wrzeciądze, w które pukano, głosząc przybycie; i zdawało mi się,
jak gdyby wołali: „Otwórzcie bramy, rozemknijcie podwoje!" I
wszedł Jezus w tryumfie, a złe duchy cofały się trwożnie przed
Nim, krzycząc: „Co masz do nas, czego tu chcesz, czy i nas teraz
chcesz ukrzyżować?" itp.
Aniołowie wnet powiązali
ich i popędzili przed sobą. Zamknięte dusze nie znały dotychczas
Jezusa i tylko niejasne miały o Nim pojęcie, lecz gdy dał się im
poznać, otoczyły Go radośnie, wychwalając i czcząc Zbawiciela
Pana. Teraz skierował się Jezus do prawej, właściwej otchłani; u
wejścia zetknęła się z Nim dusza dobrego łotra, idąca w
towarzystwie Aniołów na łono Abrahama, podczas gdy złego łotra
gnali właśnie czarci do piekła. Przemówiwszy parę słów do
Dyzmy, wszedł Jezus do otchłani, gdzie na łonie Abrahama
spoczywały dusze sprawiedliwych jego potomków; za Jezusem weszły
gromadnie wybawione już dusze i Aniołowie, pędzący przed sobą
powiązanych czartów. Przestrzeń ta prawa zdawała mi się wyżej
położoną od tamtej; robiło to takie wrażenie, jak gdyby szło
się pod dziedzińcem kościelnym i z podziemia wchodziło się do
wnętrza kościoła. Złe duchy opierały się, nie chciały wejść
do środka, ale Aniołowie przemocą wepchnęli ich. W otchłani tej
zebrane były dusze wszystkich świętych Izraelitów, na lewo —
Patriarchów, Mojżesza, sędziów i królów, na prawo — Proroków
i wszystkich przodków Jezusa i ich krewnych aż do Joachima, Anny,
Józefa, Zachariasza, Elżbiety i Jana.
Nie było tu
złych duchów, nie było mąk żadnych, tylko tęsknota za
spełnieniem obietnicy, danej pierwszym rodzicom, a ta właśnie
spełniała się obecnie. Więc błogość niewypowiedziana i
szczęśliwość przeniknęła wszystkie dusze, wszystkie otoczyły
Zbawiciela, witały Go i cześć Mu oddawały, a spętani czarci
musieli chcąc nie chcąc wyznać przed nimi swą nędzę i
poniżenie. Jezus wysłał wiele dusz na ziemię, by wstąpiwszy w
swe ciała, dały o Nim jawne świadectwo. Było to właśnie w tym
samym czasie, kiedy tak wielu umarłych wyszło z grobów i pojawiło
się w Jerozolimie. Spełniwszy swą powinność, składały te dusze
znowu ciała w ziemię, jak woźny sądowy zdejmuje swój płaszcz
urzędowy, spełniwszy rozkazy zwierzchności.
Stad
wyruszył pochód tryumfalny z Jezusem na czele, w głębszą sferę,
stanowiącą pewnego rodzaju miejsce oczyszczenia dla pobożnych
pogan, którzy mieli przeczucie prawdy i jej pożądali. Dusze te
podlegały pewnym mękom za to, że na ziemi hołdowały
bałwochwalstwu. Teraz czarci musieli wyznać jawnie swe oszukańcze
czyny, a dusze z rozczulającą radością oddały hołd
Zbawicielowi. Tu także powiązali Aniołowie czartów i popędzili
przed sobą.
Tak przechodził Jezus te obszary w
tryumfie, a bardzo szybko, uwalniając pobożne dusze z wiekowej
niewoli. Nieskończona mnogość obrazów przesuwała się przed mymi
oczyma, ale gdzież mój skołatany, nędzny potrafi to wszystko
opisać?
Wreszcie zbliżył się Jezus do jądra tej
przepaści, do samego piekła, które wydawało mi się kształtem
jako ogromna, nieprzejrzana okiem budowa skalna, straszna, czarna,
połyskująca metalicznym blaskiem; wejścia strzegły olbrzymie,
straszne bramy, opatrzone mnóstwem rygli i zamków, widokiem swym
wzbudzające dreszcz i trwogę. Za zbliżeniem się Jezusa dał się
słyszeć ryk potężny i okrzyk trwogi, bramy rozwarły się na
oścież, i ukazała się przepaść, pełna ohydy, ciemności i
okropności.
Jak mieszkania błogosławionych, świętych,
przedstawiają mi się w widzeniach pod postacią niebiańskiej
Jerozolimy, jako miasto olbrzymie o różnorodnych pałacach i
ogrodach, zapełnionych cudownymi owocami i kwiatami różnych
gatunków, stosownie do niezliczonych warunków i odmian
szczęśliwości, tak i to piekło przedstawiło się mym oczom w
formie odrębnego świata, stanowiącego całość, pod postacią
różnorodnych budowli, obszarów i pól. Ale tu źródłem
wszystkiego było przeciwieństwo szczęśliwości, wieczna męka i
udręczenie. Jak tam, w siedzibie szczęśliwości, wszystko zdawało
się być ugruntowane na prawidłach wiecznego pokoju, wiecznej
harmonii i zadosyćuczynienia, tak tu opierało się wszystko na
rozstroju i rozdźwięku wiecznego gniewu, rozdwojenia i zwątpienia.
Tam widziałam najróżnorodniejsze przybytki radości i
uwielbienia, przeźrocza niewypowiedziane piękne, tu zaś
niezliczone, różnorodne, ponure więzienia i jaskinie męki,
przekleństwa, zwątpienia. Tam widziałam najcudowniejsze ogrody,
pełne owoców Boskiego pokrzepienia, a tu najszkaradniejsze puszcze
i bagniska, pełne udręczenia, męki i wszystkiego, co tylko może
wzbudzić wstręt, obrzydzenie i przerażenie. Pełno tu było
przybytków, ołtarzy, zamków, tronów, ogrodów, mórz i rzek
przekleństwa, nienawiści, ohydy, zwątpienia, zamętu, męki i
udręczenia, w przeciwieństwie do niebiańskich przybytków
błogosławieństwa, miłości, jedności, radości i szczęśliwości.
Tu panowała wieczna, rozdzierająca niejedność potępionych, jak
tam wieczna, błoga harmonia i zgodność Świętych.
Wszystkie
zarodki przewrotności i fałszu przedstawione tu były przez
niezliczone zjawiska i narzędzia męki i udręczenia; nic tu nie
było prawidłowego, żadna myśl nie przynosiła ukojenia, panowała
tylko wszechwładnie groźna myśl Boskiej sprawiedliwości,
przywodząca każdemu z potępionych na pamięć, że te męki, tu
ponoszone, są owocem winy, powstałym z nasienia grzechów,
popełnionych na ziemi. Wszystkie straszne męki odpowiadały co do
swej istoty, sposobu i mocy grzechom popełnionym, były tym gadem,
który grzesznicy wyhodowali na swym łonie, a który teraz przeciw
nim się zwracał. Widziałam straszną jakąś budowlę o licznych
kolumnadach, obliczoną na wzbudzanie strachu i trwogi, jak w
królestwie Bożym — dla spokoju i wytchnienia. Wszystko to rozumie
się, gdy się widzi, ale słowami nie jest człowiek mocen to
wypowiedzieć.
Gdy Aniołowie otworzyli bramy piekielne,
ujrzałam jakiś zamęt ohydy, przekleństw, łajań, wycia i jęków.
Jezus przemówił coś do duszy Judasza, tu zamkniętej, a Aniołowie
mocą Bożą całe tłumy złych duchów obalili na ziemię. Wszyscy
czarci musieli uczcić i uznać Jezusa, to było dla nich
najstraszniejszą męką. Mnóstwo czartów otoczono wkoło innymi,
jeden przy drugim i spętano tych skrajnych, stojących w koło tak,
że cała czereda pozostała w ten sposób na uwięzi. Wszystko to
odbywało się według pewnych określonych postanowień. Lucyfera
wrzucili Aniołowie skrępowanego w będącą tam środkową otchłań,
że aż zakotłowało się za nim w ciemnościach. Słyszałam, jeśli
się nie mylę, że Lucyfer miał być znowu wypuszczony na pewien
czas, coś na 50 czy 60 lat przed rokiem 2000 po Chrystusie. Innych
dat nie pamiętam. Niektórzy czarci mieli być uwolnieni pierwej, na
karę i kuszenie ludzi. Termin ten uwolnienia przypadał dla
niektórych właśnie na nasze czasy, dla innych nieco później.
Nie jest mi możliwym opowiedzieć to wszystko, co
widziałam. Za wiele tych szczegółów, tak, że nie potrafię ich
złożyć w jedną całość, a przy tym jestem bardzo chora; gdy
zacznę opowiadać, nasuwa mi się znów wszystko przed oczy, a widok
to tak straszny i tak mnie przejmuje, że bliską jestem skonania.
Niezliczone gromady dusz, uwolnionych z otchłani i
miejsc oczyszczenia, poprowadził Jezus w tryumfalnym pochodzie w
górę do radosnego przybytku, umieszczonego pod niebiańską
Jerozolimą. Jest to to samo miejsce, gdzie niedawno widziałam duszę
zmarłego mego przyjaciela. Dyzmas doczekał się obietnicy, danej mu
przez Zbawiciela; oto nie upłynął dzień, a już znajdował się z
Nim w Raju. Przybyłe dusze czekała radość i pokrzepienie;
zastawiono dla nich podobne stoły niebiańskie, do jakich i ja
zasiadałam, gdy Bóg dobrotliwy chciał mnie pocieszyć i pokrzepić
w bolesnych widzeniach.
Jak długo to wszystko trwało,
com widziała i słyszała, nie potrafię określić, tak jak i nie
potrafię dokładnie wszystkiego opowiedzieć, bo najpierw sama wiele
rzeczy nie zrozumiałam, a po wtóre nie chcę, by inni coś źle
zrozumieli. Dlatego też przestrzegam wielkiej ostrożności w
opowiadaniu. Widziałam przez ten czas Zbawiciela na różnych
miejscach kuli ziemskiej, nawet w morzu. Jezus chciał niejako
uświęcić i oswobodzić wszelakie stworzenie; wszędzie uciekały
przed Nim złe duchy w przepaść.
Między innymi pojawił
się Jezus w grobie Adama, znajdującym się pod Golgotą; tu
przyszły do Niego dusze Adama i Ewy; Jezus rozmawiał z nimi, a
potem wraz z niemi przechodził, jak gdyby pod ziemią, do grobów
wielu Proroków, których dusze schodziły się zaraz do swych zwłok
i słuchały różnych objaśnień, jakich im Jezus udzielał. Potem
obchodził Zbawiciel z tą wybraną drużyną, w której znajdował
się i Dawid, wiele miejsc, będących świadkami Jego życia i męki,
tłumaczył im przeobrażające czynności, jakie tu się odbywały,
i z niewymowną miłością brał spełnienie tych przeobrażeń na
Siebie.
Między
innymi zaprowadził także te dusze na miejsce chrztu Swego, gdzie
tyle zdarzeń przeobrażających się odbyło, i wszystko im
objaśniał. Z głębokim rozrzewnieniem podziwiałam nieskończone
miłosierdzie Jezusa, który czynił niejako te dusze uczestnikami
łaski Swego chrztu świętego.
Na mnie sprawiało to
niesłychanie rzewne wrażenie, widząc tak duszę Jezusa,
świetlistą, otoczoną rojem wyzwolonych dusz świętych, unoszącą
się łagodnie ponad ziemią, przenikającą ciemne wnętrze ziemi,
skały, morza i fale powietrza.
Tyle tylko utkwiło mi w
pamięci, ze wspaniałego widzenia o zstąpieniu Jezusa do otchłani
i wybawieniu z niej sprawiedliwych dusz praojców. Oprócz tego
czasowego widzenia odczułam dziś wraz z tymi duszami wieczny obraz
nieskończonego miłosierdzia Bożego. Wiem z objawienia, że Jezus
co rok w tym dniu, obchodzonym uroczyście przez Kościół, zwraca
Swe oko zbawcze na czyściec, by wybawić niektóre dusze. I dziś
także, to jest w Wielką Sobotę, podczas powyższego objawienia,
widziałam, że Jezus wybawił z czyśćca niektóre dusze, które
zawiniły przez pośredni współudział w krzyżowaniu Go. Uwolnił
dziś Jezus mnóstwo dusz, między tymi i niektóre mi znane, ale nie
chcę ich wymieniać.
Źródło:
Żywot i bolesna męka Pana Naszego Jezusa Chrystusa i Najświętszej
Matki Jego Marji wg widzeń świątobliwej Anny Katarzyny Emmerich
(za: pasja.wg.emmerich.fm.interia.pl)