Noah, proszę… – spojrzała na niego niechętnie.
Co?
Proszę, musisz mi pomóc…
Muszę? Will, czy ty się słyszysz? – przetarła oczy ze zmęczenia. – Ja nic nie muszę. A już na pewno nie muszę pomagać tobie. – uniosła dłoń w momencie, kiedy chciał coś powiedzieć. – Nie odzywałeś się do mnie przez pół roku, a teraz nagle przychodzisz do mnie i żądasz mojej pomocy?
Wiem, zawaliłem. Naprawdę, wiem o tym. Ale Evelyn zniknęła i bardzo potrzebuję czyjegoś wsparcia.
I tym kimś jestem ja, tak? W takim razie posłuchaj: twoja ukochana nie zniknęła. Ona uciekła.
Noah, nie. To niemożliwe. Ja… mam pieniądze, mogę…
Nie! Do cholery jasnej, nie. – uderzyła pięściami w blat biurka. – Wyjdź z mojego biura, natychmiast.
Opierał się i ciągle coś mówił, ale Noah nie słuchała go. Zatopiła się w swoich własnych przemyśleniach. Niechętnie przyznała przed samą sobą, że sprawa ją zainteresowała, czego nie mogła powiedzieć Williamowi. Zastanawiając się nad tym, co stało się z jego żoną, nie zauważyła, że mężczyzna wyszedł z pokoju, a pojawiła się w nim jej wspólniczka.
Hej, ziemia do Noah. – 2 lata młodsza dziewczyna stała oparta o framugę drzwi i uśmiechała się do niej. – Żyjesz?
Tak, jasne. Wejdź. – ocknęła się. – Coś się stało?
Właśnie o to miałam się zapytać. Czy mnie się wydawało, czy właśnie minęłam się w drzwiach z Willem?
Taa… prosił… a właściwie to żądał mojej pomocy. – znowu się zamyśliła. – Emma, powiedz mi, czy ze mną jest coś nie tak?
Poza faktem, że nie śpisz już trzecią noc z rzędu? – dziewczyna popatrzyła na nią i pokręciła głową. – Jesteś piękną, młodą kobietą.
Tak, to wiem. Widziałam się w lustrze. Oczywiście pomijając te worki pod oczami. – uśmiechnęła się wbrew sobie. Emma zawsze sprawiała, że dzień stawał się lepszy. – Ale ja nie o tym. Popatrz, Will i ja znamy się od dzieciaka, razem bawiliśmy się w piaskownicy, uczyliśmy się, jeździliśmy na rowerze, robiliśmy dosłownie wszystko razem. Byliśmy jak brat i siostra. I tak było przez lata. Kiedy mieliśmy po 16 lat, mój ojciec odszedł od mamy, a jego matka zmarła kilka miesięcy później. To zbliżyło nas do siebie jeszcze bardziej. Był pierwszy pocałunek, pierwszy dotyk, pierwszy raz… przez ponad trzy lata to był naprawdę piękny związek. – posmutniała wspominając to wszystko.
I wtedy pojawiła się tamta dziewczyna? – Emma nie wytrzymała ciszy jaka zapadła.
Tak. Evelyn. Zakochał się w niej. Powiedział mi to prosto w twarz dwa dni przed moimi 21. urodzinami. Chciałam umrzeć… nawet nie wiesz, jak bardzo. Dwa lata później wzięli ślub. Byłam druhną.
Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że po tym wszystkim nadal się z nim przyjaźniłaś?
Dokładnie tak. Sądziłam… miałam nadzieję, że Will przejrzy na oczy i wróci do mnie. Tak się niestety nie stało. Za to dorobił się niezłej kasy, a ja mu w tym pomagałam. Dwa lata temu, rok po ich ślubie, sprzedałam mu moje udziały w spółce. Od pół roku nie miałam z nim kontaktu.
Emma patrzyła na nią jak na obcego człowieka. Nie taką ją znała i podziwiała. Pamiętała, że jako 25 latka Noah zrobiła ogromną karierę jako prywatny detektyw. W wywiadach ciągle powtarzała o radości, jaką sprawiały jej rozwiązane sprawy. Nie mogła sobie przypomnieć, żeby cokolwiek zmieniło się w jej zachowaniu. Pracowały razem od 8 miesięcy, wydawało jej się, że znają się na wylot. A jednak Noah ciągle miała przed nią tajemnice.
Zaczęłaś analizować tą sprawę, prawda?
Emma, zrozum mnie. Z jednej strony nienawidzę go za to, co mi zrobił, ale z drugiej…
Ciągle go kochasz, wiem. Co się stało z tą Evelyn?
Nie czytałaś gazet, nie oglądałaś telewizji? – Emma pokręciła głową przecząco. – Dziewczyno, na jakim ty świecie żyjesz? Trzy dni temu żona Willa… wyparowała. Zniknęły wszystkie jej rzeczy, nawet wspólne fotografie. Rozmawiałam ze znajomym z policji. Powiedział, że mieszkanie wyglądało tak, jakby Evelyn nigdy w nim nie było.
Porwanie?
Nie ma szans. Porywacz nie posprzątałby tak dokładnie mieszkania. Przypuszczam, że uciekła od niego. Zabrała wszystko: biżuterię, kosztowności, ubrania, kosmetyki, zdjęcia.
A co z pieniędzmi? Nie mieli intercyzy?
Miała osobne konto w banku, Will co pewien czas wpłacał jej spore sumy, ale sama też nieźle zarabiała. Dorobiła się na nim wystarczająco, żeby zniknąć. Ale intryguje mnie coś innego. Na początku ich znajomości ciągle wspominała o dzieciach.
W sensie, że chciała być matką? – Noah przewróciła oczami.
Widzisz inną opcję? – przetarła oczy. – Tak, ciągle o tym mówiła. Po ślubie kilka razy próbowali, za każdym razem nie wychodziło. Gdzieś jakoś po roku przestali. Will mówił, że właściwie to nie ma ochoty, za to ona… no właśnie. Ona wyglądała na zaspokojoną.
Myślisz, że miała kochanka?
Nie, Emma. Myślę, że Evelyn jest czarownicą.
Wszystko złożyło się w całość, kiedy opowiedziała o tym Emmie. Noah dobrze analizowała sprawy, ale to młodsza dziewczyna sprawiała, że rozwiązania miały sens. Próbowała współpracować z innymi osobami, ale to właśnie Emma zasłużyła na bycie jej wspólniczką. Miała dobry kontakt z klientami, szybko łączyła fakty i, co najważniejsze, Noah odnalazła w niej swoją przyjaciółkę, przed którą mogła się zwierzyć.
Idąc z biura do mieszkania nie mogła przestać myśleć o Evelyn i jej naturze. Miała już do czynienia z czarownicami, w Nowym Jorku było ich pełno, jednak Noah czuła, że ta jest inna niż wszystkie. Nie mogła jednak połączyć tego, co się stało, z zachowaniem Williama. Z odrazą do samej siebie sięgnęła po telefon i zadzwoniła do niego, prosząc o spotkanie. Bez wahania zgodził się przyjechać do niej. Nim doszła do drzwi wejściowych, stał już za nią.
No proszę, punktualnie. – zaczęła sarkastycznie. – Evelyn dobrze cię wychowała, przedtem spóźniałeś się nawet wtedy, kiedy miałeś dwa kroki do miejsca spotkania.
Tym razem chodzi o nią, a dla niej zrobię wszystko.
Czyżby? A ona dla ciebie? – pokręciła głową z rezygnacją. – Napijesz się czegoś?
Wystarczy woda, dzięki.
Jasne, jesteś także abstynentem?
Postanowiła przerwać tą dyskusję o niczym. Zaprosiła go do salonu, a sama poszła do kuchni. Niespiesznie przygotowała sobie kolację, w międzyczasie robiąc swoją ulubioną herbatę. Gdyby nie to, że poczuła na sobie wzrok Willa, zapomniałaby o jego obecności.
Nie jestem abstynentem. Lubię sobie wypić, tak jak dawniej. Ale przyjechałem autem, a jako że chcę być jak najszybciej w domu…
Jasne. – uśmiechnęła się bez grama radości, podając mu szklankę. – Jeszcze wróci i zastanie zamknięte drzwi.
Noah, proszę.
Dobra, Will. Sprawa wygląda tak… – przerwała patrząc ponad niego. Wydawało jej się, że zobaczyła jakieś litery, ale te zniknęły zanim zdążyła się im przypatrzeć. – Twoja Evelyn nie jest do końca człowiekiem, a przynajmniej tak przypuszczam.
Wiem, jest czarownicą. To nie jest tajemnica, powiedziała mi o tym kilka miesięcy po tym, jak zaczęliśmy się spotykać. Co w związku z tym?
Zamurowało ją. Wiedział… od samego początku…, powtarzała sobie w głowie, znowu analizując sprawę. Cholera, potrzebuję Emmy…, pomyślała łapiąc za telefon.
Muszę zadzwonić, daj mi minutę. – powiedziała zanim weszła do swojej sypialni, wybierając w międzyczasie numer do wspólniczki. – Emma, musisz przyjechać, proszę.
Dziesięć minut później w drzwiach mieszkania pojawiła się młodsza dziewczyna z papierową torebką w ręce. Przepchnęła się obok Noah i ruszyła prosto na Willa.
Nie mieliśmy przyjemności się poznać. Emma Clarke, miło mi.
William Adams? – odpowiedział zaskoczony. Noah przypomniała sobie, że zawsze, kiedy był w szoku odpowiadał pytaniami. Po chwili zwrócił się do niej. – Dlaczego po nią zadzwoniłaś?
Potrzebuję jej pomocy, jest świetna w łączeniu faktów, a mam kilka, które osobno nic mi nie mówią. – ostatnie trzy słowa wypowiedziała bardzo powoli. Emma wyciągała z torby opakowanie z jedzeniem, sztućce i właśnie zabierała się do jedzenia.
No co, wyciągnęłaś mnie z domu w połowie kolacji. – powiedziała z pełną buzią. – Jakie fakty?
Will… właściwie to może pojedziesz do domu sprawdzić, czy nie wróciła? – przypomniała sobie, że chłopak siedział obok niej. Do tej pory nie pracowała przy kliencie i nie zamierzała tego zmieniać.
Tak, masz rację. – ocknął się, na co Noah zmrużyła oczy. Ledwo skończył mówić, a już się żegnał i wyszedł.
W sumie możesz jeść spokojnie. Chyba sama złożyłam to w całość.
Okay, no to dawaj. – Emma odezwała się chwilę później. Widać było po niej, że czekała na hipotezę starszej dziewczyny.
William nigdy nie powiedział mi, że Evelyn jest czarownicą, ale nie dlatego, że nie chciał. Moim zdaniem nie mógł mi o tym powiedzieć, bo rzuciła na niego jakiś czar. To samo było z seksem – po kilku razach znudziło jej się, więc zmniejszyła jego libido.
Albo był tak beznadziejny, że po prostu nie chciała z nim sypiać.
Och, nie. W łóżku był fenomenalny. – rzuciła jej znaczący uśmiech. – Wydaje mi się, że Evelyn nigdy nie wyjaśniła Willowi, jakim rodzajem czarownicy jest. Po prostu stwierdziła fakt, a on to przyjął do wiadomości. Sprawiła, że się w niej zakochał, ożenił się z nią, dawał jej pieniądze… wszystko.
A jak już przestał ją zadowalać, to od niego odeszła.
Obawiam się, że rzuciłam błędne oskarżenie. Nie uciekła od niego z własnej woli. Jest czymś w rodzaju sukuba, ale też nie do końca. – Emma patrzyła na Noah kompletnie nie rozumiejąc o co jej chodzi. Ta przewróciła oczami. – Serio? Funkcjonowała na jawie, a nie we śnie, żywiła się jego miłością i uwielbieniem, nie pozwalała mu o sobie zapomnieć, nawet teraz nie zwalnia go z obowiązku myślenia o niej.
No i? Co to ma do rzeczy. Uciekła. Pewnie teraz gdzieś się bawi za jego pieniądze.
Noah w głowie przyznała jej rację. Sama pomyślała w ten sposób na samym początku. Ale kiedy połączyła fakty, wszystko nabierało odpowiedniego sensu. Im więcej myślała o Williamie i o tym, jak się zachowywał od kiedy poznał Evelyn, tym bardziej była przekonana, że jej teoria jest słuszna.
Emma, wysuwam właśnie nową hipotezę, którą musimy udowodnić. – dziewczyna spojrzała na Noah zaciekawiona. – Wydaje mi się, że Evelyn wróciła do swojego pana. Musimy dowiedzieć się, kim on jest i go znaleźć.
Po co? – zaskoczenie Emmy było tak ogromne jak jej wielkie, niebieskie oczy.
Ponieważ rzuciła na Willa urok, przez który on nie może normalnie funkcjonować. Evelyn musi go zdjąć, a znajdziemy ją tam, gdzie jest teraz jej pan. – uśmiechnęła się nieznacznie i wzruszyła ramionami. – Proste.
Szturchnięcie w ramię obudziło ją w jednej sekundzie, jednak kiedy zobaczyła nad sobą Emmę, skrzywiła się i chciała obrócić na drugi bok, kompletnie zapominając, że leżała zwinięta w kłębek na podłodze.
Noah, znalazłam coś. – starsza z dziewczyn momentalnie otworzyła oczy.
Znalazłaś Evelyn?
Głupia… mówię, że znalazłam coś, a nie kogoś. – Emma przewróciła oczami. – Will nie był jej jedyną zdobyczą. Kojarzysz Nicka Holtona? – Noah pokręciła głową przecząco. – Nie? Po tym jak sprzedałaś Willowi swoje udziały, to Nick przejął funkcję współwłaściciela spółki. W każdym razie, na początku pracy miał narzeczoną, jednak po jakiś dwóch miesiącach nagle z nią zerwał. To samo było z dwoma innymi pracownikami firmy.
Czyli Will jej nie wystarczał. Potrzebowała innych… karmicieli? – skrzywiła się, jednak z braku innego słowa użyła właśnie tego.
Na to wygląda… ale jest też dobra wiadomość – rozmawiałam z jednym z nich. Nie omamiła go do końca. Powiedziała mu, że musi zniknąć na jakiś czas.
Okay, czyli planuje wrócić. Tyle tylko, że do tego czasu William oszaleje.
Emma patrzyła na nią, kompletnie jej nie poznając. Noah często zagłębiała się w sprawę klienta, a tym razem po prostu siedziała i patrzyła we wszystko, co miały na stole i nie potrafiła połączyć ze sobą nawet najprostszych faktów. Położyła przed nią zdjęcia wszystkich czterech mężczyzn i czekała na moment, w którym Noah zrozumie przesłanie.
Emma, oni są do siebie podobni czy tylko mnie się tak wydaje?
Otóż to. – dziewczyna uśmiechnęła się. – Will i Nick nie jakoś nadzwyczajnie, ale za to Nick i reszta… gdyby nie to, że nazwiska są różne to mogłabym podejrzewać, że Evelyn zatrudniła braci.
Czekaj, stop. To ona odpowiadała za zatrudnienia?
No tak… – Emma patrzyła na nią, nie bardzo rozumiejąc o co jej chodzi. – Niby kto inny miałby to robić?
Oddał jej moją funkcję…
Sama ją sobie przywłaszczyła, to nic nadzwyczajnego. Daj spokój, nie o to się teraz martwimy. Musimy znaleźć kogoś podobnego do Nicka. Podejrzewam, że Evelyn ma ulubiony typ wyglądu faceta.
Wiesz ile jest ludzi w Nowym Jorku… nie znajdziemy go.
Emma patrzyła na nią tępym wzrokiem. To nie tak, że nie rozumiała sytuacji, po prostu nie poznawała swojej wspólniczki. Kiedy przyglądała jej się, zobaczyła nad jej głową migające litery, które natychmiast zniknęły. Przypomniała sobie, że Noah mówiła jej, że widziała takie same nad głową Williama.
Eee… Noah? – zaczęła niepewna reakcji dziewczyny. – Obawiam się, że musimy znaleźć kogoś od zrzucania uroków. – Noah spojrzała na nią pytającym wzrokiem. – Nie tylko na Willa Evelyn rzuciła czar. Wydaje mi się, że na ciebie również.
Kilka minut później siedziały w samochodzie Emmy. Noah prowadziła, kierując auto do jedynego czarownika, który mógłby im pomóc w obu sprawach. Pomagały mu jakiś czas temu, chociaż Emma nie zdawała sobie sprawy, że ma moce. Noah natomiast doskonale wiedziała o naturze starszego mężczyzny.
Czyli ten facet ci pomoże?
Na moje oko ma dobrze ponad trzysta lat. Sądzę, że da sobie radę. – uśmiechnęła się do Emmy, pukając do drzwi. Po kilku sekundach drzwi otworzyły się ze skrzypieniem.
Jasne, zaczyna się złowieszczo. – wymruczała pod nosem młodsza z dziewczyn.
Noah? Co ty tu robisz? – obie usłyszały głos, który pierwsza z nich znała bardzo dobrze. Po schodach zaczął schodzić o lasce mały człowieczek. – Stało się coś?
Tak sądzę, dziadku. – uśmiechnęła się do mężczyzny. – Pamiętasz Emmę? – czekała na jego skinięcie, po czym kontynuowała. – Odkryła, że prawdopodobnie pewna czarownica rzuciła na mnie czar przywiązania.
I nie poradziłaś sobie z nim sama? – zapytał zdziwiony. Emma popatrzyła na nich kompletnie nie rozumiejąc sytuacji.
Eee... dlaczego niby… Noah, ty też? – dziewczyna skinęła głową. – I nie powiedziałaś mi?
Nie wszystko można powiedzieć tak na wstępie. Ja… wyczuwam innych czarowników w okolicy. A ten pan to… tak jakby mój dziadek. – ostatnie słowa wypowiedziała drapiąc się w czubek głowy. Robiła tak zawsze, kiedy się denerwowała. Po chwili zwróciła się do mężczyzny. – No nie dałam rady. Emma zobaczyła nade mną litery, wcześniej ja widziałam takie nad Williamem.
Czar przywiązania… dla początkującego czarownika zbyt trudny to rzucenia, to musiał być ktoś potężny. Ile lat ma ta czarownica?
Według dowodu ma 25 lat. Cholera ją wie ile ma naprawdę. Nie wyczułam jej, więc musiała rzucić na mnie jeszcze czar ukrycia. Mówiąc krócej, wie o mnie i o mojej mocy.
Sukub? – dziewczyny kiwnęły głową. – Z ciebie uda mi się zdjąć ten urok, ale z Williama…
Wiem, musi to zrobić Evelyn. Rób co musisz.
Emma patrzyła na to z rozdziawioną buzią. Magia przechodząca od starszego mężczyzny do jego wnuczki była niemal biała – tryskała czystością i nadzieją. Ściąganie czaru trwało na tyle długo, że Emma przysnęła na kanapie i Noah nie mogła jej później dobudzić, więc zaciągnęła ją zaspaną do auta i zatrzasnęła za nią drzwi.
Dwa dni zajęło Noah wrócenie do stanu normalnego funkcjonowania. Ciągle była nieco nieprzytomna, ale patrzyła już trzeźwym wzrokiem na wszystkie materiały. Dzień wcześniej rozmawiała z Williamem, przekazując mu informacje, które zebrały razem z Emmą, a które skonsultowała ze swoim dziadkiem. Chłopak nie był przekonany co do tego, że Evelyn jest tą złą, ale przyjął ze względnym spokojem wszystkie inne fakty.
Dzięki znajomym w policji, Noah dostała kilka programów, które przeszukiwały miejskie kamery i znajdowały podobne twarze do tych ze zdjęć. Otoczyła się wyskakującymi co jakiś czas z drukarki zdjęciami osób podobnych do Nicka Holtona i Evelyn Adams. Odkładała je na trzy kupki z podpisami: „być może Evelyn”, „jakby Nick” i „nie sądzę”. Na początku odpisywała na SMSy od Emmy, ale w końcu nawet ona znudziła się pytaniem w kółko „jak ci idzie?” i zajęła się własną sprawą.
Noah cieszyła się, że ludzie ciągle przychodzili do jej biura detektywistycznego, pomimo tego, że na drzwiach Emma powiesiła kartkę, że Noah Carter jest nieobecna do odwołania. Dla niej było jasne, że jednak nie jest niezastąpiona i czasem może zrobić sobie kilka dni urlopu – a nie była tego pewna do czasu przymusowej odsiadki w mieszkaniu.
Program policyjny dał jej jasno do zrozumienia, że w Nowym Jorku jest dużo ludzi podobnych do siebie w mniejszym lub większym stopniu. Ostatnia z trzech kategorii rosła w zastraszającym tempie, a pozostałe dwie miały się raczej kiepsko.
Kupka dotycząca Evelyn właściwie nie powiększała się – dziewczyna pojawiła się trzy razy, dwa dni po zniknięciu z mieszkania Willa po raz ostatni. Czyli przepadła na amen, Noah pomyślała smutno i spojrzała na drugą, nieco pokaźniejszą kupkę. Okazało się, że mężczyzn podobnych do Nicka jest sporo. Odrzuciła sporą grupę, która wydawała jej się mniej atrakcyjna, ale mimo wszystko zostało jej kilkunastu, których musiała sprawdzić. Postanowiła zadzwonić do jedynej osoby, która mogła jej pomóc odnaleźć wytypowanych karmicieli Evelyn.
Halo? – Peter, jej dobry znajomy i, co ważniejsze, policjant, odebrał już po drugim sygnale. – Wiesz, że jest trzecia w nocy, prawda?
Jest? – Noah spojrzała przerażona na zegar na ścianie. Peter miał rację, wskazywał kilka minut po trzeciej nad ranem. – Jezu, sorry. To może ja zadzwonię rano? – już miała się rozłączyć, ale usłyszała pomrukiwanie, które mniej więcej można było odczytać jako „co chcesz?”. – W skrócie… mam taką sprawę.
Nie ma problemu. – po dziesięciu minutach rozmowy Peter obiecał, że zajmie się przeszukiwaniem bazy danych, kiedy tylko dotrze do pracy. – Tylko błagam, daj mi już spać… i sama się chwilę prześpij, okay? – jego ojcowski ton głosu był tak rozczulający, że zgodziła się bez przeszkód.
Z tego wszystkiego umknął jej moment, w którym znalazła się w łóżku i zasnęła. Obudziła się siedem godzin później i kompletnie nie mogła zrozumieć dzikiego walenia do drzwi mieszkania. Zwleczenie się z łóżka zajęło jej więcej czasu niż zwykle, a kiedy w końcu otworzyła drzwi, zobaczyła za nimi wściekłą Emmę i rozkojarzonego Williama.
Ten typek poszedł do telewizji i dał do publicznej wiadomości, że prowadzimy sprawę zaginięcia jego Evelyn! – wrzasnęła, ledwo przekraczając próg. Noah miała wrażenie, że młodsza dziewczyna ma zamiar uderzyć jej byłego chłopaka.
Mój prawnik powiedział, że to przyspieszy sprawę. – wzruszył ramionami i już miał wychodzić, ale Noah złapała go za ramię.
Wiesz, co to dla nas oznacza? – popatrzył na nią nie bardzo rozumiejąc, o co chodzi. – Do tej pory prowadziłyśmy tą sprawę anonimowo, mogłyśmy przeszukiwać policyjne bazy danych bez problemów, a moi znajomi w policji pomagali bezinteresownie. Teraz nie dość, że będziemy musiały wziąć od ciebie pieniądze, to jeszcze będziesz musiał zapłacić trzem detektywom z policji. No i mamy większą presję. – skrzywiła się. – Gratuluję genialnego pomysłu.
Ale mój prawnik…
Jest idiotą. Nie wiem skąd przyszedł mu do głowy pomysł, że to ułatwi cokolwiek. Teraz Evelyn może nawet wyjechać z miasta i na pewno nie uda się jej znaleźć w ten sposób. A ty masz coraz większe problemy z racjonalnym myśleniem. – spojrzała wreszcie na telefon, który zostawiła w nocy na stole. Miała cztery nieodebrane połączenia od Emmy i SMSa od Petera. – Wybaczcie, muszę zadzwonić.
Rozmowa z policjantem nie trwała długo. W bazie danych, którą Peter przeszukał, było dziesięciu z dwunastu mężczyzn podobnych do Nicka, których Noah mogła odrzucić. Doszła do wniosku, że jeżeli mają za sobą problemy z prawem, to Evelyn nie będzie chciała się z nimi zadawać. Zostało jej dwóch, których nazwisk nie znała. Na szczęście na zdjęciach było widać, z jakich budynków wychodzą.
A i jeszcze jedno… – dodał po chwili. – Mark i Susan domagają się swojej części za współpracę z tobą. – Noah zaklęła pod nosem. Wiedziała, że tak będzie. – Ja nic nie chcę, robię to tylko i wyłącznie dla ciebie.
Dzięki, Peter. – uśmiechnęła się do telefonu. – Jak już rozwiążemy tą sprawę to może wyskoczymy gdzieś na małe piwko?
Jasne! – słychać było, że czekał na tą propozycję. – Zgadamy się jeszcze!
Dobra, słuchajcie. – odezwała się, kiedy tylko zakończyła rozmowę z Peterem. – Mamy dwóch facetów, którzy wyglądają jak klony Nicka i nie są karani. Na zdjęciach widać adresy budynków, z których wychodzili. William, ty wracasz do domu i nie zawadzasz. – chciał coś powiedzieć, ale wściekły wzrok obu dziewczyn dokładnie przekazał mu, co powinien zrobić. – Emma, ja jadę na Belmont, ty na Bronsville. Tu masz adres, gdzie widziałam tego gościa. – wręczyła jej adres i zdjęcie. – Jak tylko go zobaczysz, to zrób fotki i mi wyślij. – Emma przytaknęła i minutę później siedziała w samochodzie.
Oby tylko Evelyn była jeszcze w mieście, Noah pomyślała kręcąc głową. Jeżeli zdążyła uciec, to te całe poszukiwania nie mają sensu. Zatapiając się w swoich ponurych rozmyślaniach wsiadła do swojego ukochanego forda.
Pod kamienicą czekała prawie dwie godziny, zanim wyszedł z niej chłopak ze zdjęcia. Emma przez ten czas nie dała znaku życia, co oznaczało, że nie miała tyle szczęścia co Noah. Wyszła z samochodu i podbiegła do mężczyzny.
Cześć, mogę zająć ci chwilę? – spojrzał na nią mocno zaskoczony.
Eee… a my się znamy?
Och, przepraszam! – zreflektowała się po sekundzie. – Nazywam się Noah Carter, jestem prywatnym detektywem. Prowadzę śledztwo, które doprowadziło mnie do ciebie. Poszukuję pewnej kobiety, którą możesz znać.
Aha, okay… ale jak ty mnie w ogóle znalazłaś?
Kamery. – odpowiedziała krótko wskazując na jedną z nich umieszczoną na ścianie. Włączyła w telefonie zdjęcie Evelyn. – Poznajesz może tę dziewczynę?
Ja… – chłopak wpatrywał się dłuższą chwilę w telefon. Noah już miała zrezygnować, ale zobaczyła nad jego głową litery, które po kilku sekundach zniknęły.
Dobra, powili. Zacznijmy od początku. – postanowiła dowiedzieć się, jak bardzo Evelyn zablokowała umysł mężczyzny. – Nawet nie spytałam… jak się nazywasz?
Hugh Logan. Ale co moje dane mają wspólnego z tą… kobietą?
Okay, Hugh. Ta dziewczyna jest czarownicą. – pomachała przed nim telefonem. – Ale o tym wiesz, prawda? – po chwili przytaknął, a nad jego głową znowu na krótko pojawiły się litery. – Co cię z nią łączyło?
Evelyn, powiedziała, że tak się nazywa. – minęła prawie minuta, zanim zaczął mówić. – Leczyłem ją… bo ja…
Wiem, jesteś czarownikiem. – oczy chłopaka zrobiły się ogromne z przerażenia. Uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco. – Jestem czarownicą, wyczuwam innych podobnych do nas, stąd wiem. Leczyłeś ją? Dlaczego?
Przyszła do mnie jakiś tydzień temu. Powiedziała, że wie o mnie i o moich pragnieniach i spełni je, jeżeli uleczę jej ranę. Była… okropna. Rana, to mam na myśli. – uśmiechnął się na krótko. – Wyleczyłem ją, a ona wyszła i więcej się nie pojawiła. Tyle.
Mówiła coś? Skąd wzięła się rana, co planuje dalej? – Noah próbowała dowiedzieć się od chłopaka możliwie jak najwięcej.
Powiedziała tylko, że miała mały wypadek, ale nie może się z tym zgłosić do szpitala z powodu jej natury. – zastanowił się dłuższą chwilę. – wspominała coś o jakimś Williamie, coś że nie jest w pełni sił, że nie pomoże mu dopóki nie spotka się z jakimś Tobiasem, czy kimś takim.
Hugh! – tylko silna wola powstrzymała ją od rzucenia się chłopakowi na szyję. – Dziękuję ci, bardzo mi pomogłeś!
Ale ja ją tylko wyleczyłem…
I to wystarczyło! – wsiadała już do samochodu, ale chłopak zatrzymał ją, dając jej swoją wizytówkę.
Na wszelki wypadek. – uśmiechnął się do niej i wszedł do kamienicy.
Ruszyła w stronę Manhattanu, jednocześnie dzwoniąc do Emmy. Chciała ją jak najszybciej poinformować o wszystkim, czego się dowiedziała i ściągnąć ją z powrotem do swojego mieszkania. Próbowała cztery razy, ale dziewczyna nie odbierała. Kiedy oddzwoniła po godzinie, brzmiała jakby była przestraszona. Powiedziała tylko, że już jedzie i że nie może rozmawiać.
Wyjechała. – Emma zaczęła bez ogródek, chwilę po tym jak weszła do mieszkania i pozbierała myśli. – Po prostu wyjechała.
Niemożliwe. Rozmawiałam z gościem – była u niego! Powiedziała, że musi zebrać siły i wtedy zdejmie urok z Williama!
A wiesz u kogo miała się pozbierać? U niejakiego Tobiasa Granta, prawda?
Emma… – Noah zaczynała rozumieć, dlaczego dziewczyna była taka roztrzęsiona.
No więc wysłałaś mnie do jej pana! Złapałam go na ulicy – wracał do domu, zaczęłam typową procedurę, kilka pytań, podpowiedzi. A on zaprosił mnie do siebie. Weszłam i oniemiałam. – przez cały czas kręciła głową, próbując ogarnąć to, co tam widziała. – Noah, Evelyn była wszędzie, rozumiesz? Wszędzie. Na zdjęciach, na plakatach, nawet na cholernej poduszce na kanapie! Siedziałam oparta o jej twarz! – w oczach Emmy pojawiły się łzy. Noah pierwszy raz widziała, żeby ta dziewczyna płakała.
Zrobił ci krzywdę? Powiedz mi prawdę!
Nie. Jestem cała… ale Evelyn wyjechała… a właściwie wyleciała z kraju. Zostawiła tylko notatkę. Dla ciebie. – powiedziała wręczając jej złożoną na pół kartkę. – Wiedziała, że będziesz jej szukać.
William jest na skraju szaleństwa. Nie dam rady zdjąć zaklęcia. Jest ktoś, kto go uleczy.
Noah wpatrywała się w małe literki i nie mogła zrozumieć trzech zdań napisanych przez Evelyn. Czytała je kilkanaście razy, w myślach i na głos. Obie, razem z Emmą, próbowały rozgryźć sens ostatniego zdania, ale przez pół godziny niczego nie wymyśliły.
Cholera, Emma! –Noah poczuła nagłe olśnienie. – Uleczy! To przecież oczywiste!
No nie dla wszystkich…
Jeszcze zanim Emma się odezwała, Noah dzwoniła do Williama. Odebrał dopiero za drugim razem, co było do niego raczej niepodobne, tak samo jak głos, który usłyszała w telefonie.
Nie dam rady do ciebie dojechać. Po pierwsze jest już po północy. – chciała się wtrącić, że jakoś wcześniej mu to nie przeszkadzało, ale nie zdążyła. – A po drugie nie chcę wychodzić z mieszkania. Evelyn może wrócić… – rozłączyła się, nie dając mu dokończyć.
Emma, jedź po niego. Ja muszę zadzwonić w jeszcze jedno miejsce.
Wychodząc, dziewczyna usłyszała jeszcze, że Noah przepraszała kogoś za dzwonienie po nocy.
Dobra, już nie przepraszaj. – Hugh przerwał Noah zanim ta się rozkręciła. – Przejdź do rzeczy. Raczej nie dzwonisz o… pierwszej w nocy, żeby sobie pogadać. Co prawda poznaliśmy się parę godzin temu…
Ech, no wiem… – wtrąciła się. – Chodzi o mojego przyjaciela. Też jest… ofiarą Evelyn. Potrzebuję wsparcia… eee… medyczno-magicznego.
I ja jestem tym wsparciem. – w słuchawce na chwilę zapanowała cisza. – Nie mam z tym problemu. Wyślij mi adres. Postaram się być jak najszybciej.
Hugh… nie wiem jak ci się odwdzięczę…
Coś wymyślimy. – Noah usłyszała, że się uśmiecha. – Do zobaczenia. – rozłączył się zanim powiedziałaby coś jeszcze.
Noah została sama w mieszkaniu, co dotarło do niej po dłuższej chwili. Porozglądała się i skrzywiła – nie wyglądało najlepiej. Wszędzie były porozkładane papiery, na podłodze leżały zdjęcia i opakowania po zamawianym jedzeniu. W sumie byłoby dobrze, gdyby nikt nie zabił się na śmieciach…, pomyślała przygnębiona.
Sprzątanie zajęło jej mniej niż 10 minut. Spojrzała na zegarek – dochodziła 2 w nocy, Emma wyjechała od niej pół godziny wcześniej i powinna wrócić za 15 minut. Czekając na nią, Willa i Hugh postanowiła zrobić sobie herbatę i chociaż chwilę się zrelaksować.
W ciągu ostatnich kilku dni nie miała na to czasu, siły i ochoty. Była tak pochłonięta śledztwem, że nawet spała niewiele. Wszystko kręciło się wokół sprawy Evelyn, co w ogóle nie podobało się pani detektyw. Nie po to oderwałam się od nich pół roku temu, żeby teraz zadręczać się ich sprawami, wściekła się, kiedy przeszło jej to przez głowę. I niby czuła, że taka jest prawda, ale z drugiej strony nie mogłaby zostawić Willa bez pomocy, cokolwiek by o nim i jego żonie nie myślała.
Zaczęła się denerwować, kiedy dochodziło w pół do trzeciej. Emma powinna być w jej mieszkaniu już dobrą chwilę temu. William pewnie się stawia…, pomyślała i chwyciła za telefon. Dopiero teraz dotarło do niej, że Emma mogła sobie zwyczajnie nie poradzić ze znacznie większym od niej mężczyzną. Już miała dzwonić do dziewczyny, kiedy usłyszała pukanie do drzwi.
Za nimi stali Emma i Hugh, którzy podtrzymywali Willa. Z jakiegoś dziwnego powodu facet wyglądał na nieprzytomnego.
Musiałam użyć paralizatora. – Emma zaczęła nieco zawstydzona. – Jakoś udało mi się go wsadzić do auta pod jego kamienicą. Ale już wyciągnąć z tego cholernego samochodu go nie mogłam. Jeszcze telefon mi padł, jakby tego było mało. – rzucili chłopaka na kanapę i Emma podpięła komórkę pod ładowarkę Noah.
Zobaczyłem twoje auto i dziewczynę, która męczyła się z wyciągnięciem z niego jakiegoś gościa. Pomyślałem – to pewnie ten, co to mam go… skonsultować. – Hugh wtrącił się ze swoją częścią opowieści.
Akuratnie w momencie, kiedy Hugh podszedł do mnie, Will zaczął się przebudzać i wydzierać, że musi wrócić do domu.
No to walnąłem go w łeb i po kłopocie. – wyszczerzył się, kompletnie nie wstydząc się tego, co zrobił.
Eee… ćwiczyliście to wcześniej? – Noah roześmiała się, odstawiając kubek, który cały czas trzymała w ręce. – Ktoś coś do picia?
Hugh wyszedł z mieszkania informując, że w samochodzie zostawił kilka rzeczy. Obie dziewczyny bardzo się zdziwiły, gdy przyniósł całe naręcze dziwnych przedmiotów, które nikomu normalnemu nie kojarzyłyby się z medycyną. Emma patrzyła na to wszystko z nutką niedowierzania, ale po tym, co zobaczyła, co z Noah robił jej dziadek, była w stanie uwierzyć we wszystko, co Hugh im pokazywał i tłumaczył.
Zanim chłopak rozłożył się ze wszystkim, William znowu zaczął się przebudzać. Obecność swojej przyjaciółki najwyraźniej go odprężyła, bo nie wrzeszczał i nie wyrywał się, siedział tylko i patrzył się w przestrzeń.
Will, jestem lekarzem. – Hugh zaczął delikatnie. Noah spojrzała na niego z ukosa. – Nasza wspólna znajoma powiedziała mi, co ci się przytrafiło. Chciałbym ci pomóc.
Nie potrzebuję niczyjej pomocy.
Ej, kumplu. – wtrąciła się Noah. – Bez nerwów, co? Hugh to świetny specjalista. Zresztą, pomógł Evelyn.
Mojej… coś jej się stało? To dlatego zniknęła? Gdzie ona teraz jest?
Spokojnie, wszystko ci wyjaśnimy. Ale teraz oddaj się w ręce Hugh. Obiecuję, że nic złego ci się nie stanie.
Po następnych kilku uspokajających zdaniach William w końcu zaakceptował pomoc medyka. Noah patrzyła z uwielbieniem na to, jak chłopak wprowadzał w trans jej przyjaciela i zaczynał go leczyć. Widziała tylko, jak nad głową Willa pojawiały się i znikały kolejne litery. Oglądała to setki razy, kiedy jej dziadek to robił. Miała nadzieję, że magia Hugh pomoże i William wróci do zwyczajnego zachowania.
Dopiero po kilkunastu minutach dotarło do niej, że nadal stoi. Spojrzała w stronę Emmy zwiniętej w kłębek na podłodze. Najwyraźniej magia działa na nią usypiająco…, roześmiała się w duchu. Usiadła obok niej, układając sobie jej głowę na kolanach. Czasami traktowała ją bardziej jak córkę, niż jak przyjaciółkę i wspólniczkę.
Pół godziny później Hugh skończył. Wymienił z Noah porozumiewawcze kiwnięcia głową i zdjął z Williama czar. Chłopak najpierw patrzył zdezorientowany po salonie, aż w końcu jego wzrok spoczął na przyjaciółce. Uśmiechnął się do niej, a kiedy wstała i podeszła do niego, Will rzucił się na nią i zaczął ją dusić. Po kilkunastu sekundach walki, Noah straciła przytomność. Nie usłyszała więc krzyku Emmy i nie zobaczyła kolejnego uderzenia Willa w głowę.
Obudzenie się było dla niej niemałym problemem. Okazało się, że pomimo tego, że Will nie poddusił jej jakoś nadzwyczajnie, jej wystarczyło, żeby stracić przytomność i dlatego była zwyczajnie zdezorientowana.
Sytuacja była dla niej nie tylko niezrozumiała. Noah czuła przerażenie. A co, jeżeli Will zrobił krzywdę nie tylko niej, ale też Emmie i Hugh? W sekundę zerwała się z łóżka. Już w kolejnej zrozumiała, że to był kolejny największy błąd w jej życiu. Złapała się za głowę i z okrzykiem bólu z powrotem opadła na poduszki. Dopiero wtedy uśmiechnęła się z ulgą. Skoro leżę w swoim łóżku, pomyślała, to ktoś mnie musiał tu przynieść. A skoro William chciał mnie zabić, to do łóżka zaniósł mnie ktoś inny.
W myślach skinęła do siebie głową. Jej zmysł dedukcji nie ucierpiał, z czego była całkiem zadowolona. Zaczęła analizować sytuację, która nastąpiła wcześniej. Dopiero wtedy wzięła do ręki telefon. Okazało się, że spała ponad 10 godzin. Wybrała numer Emmy, ale właśnie w tym momencie przyjaciółka Noah weszła do pokoju.
Jak tam, laska? – uśmiechnęła się zadziornie. – Lepiej się czujesz?
Taa… – wychrypiała i skrzywiła się. – Tak, jest lepiej. Chociaż suszy mnie cholernie. I ta głowa…
A to jest raczej oczywiste. Zanim Hugh go… eee… znokautował, minęła chwila, a i wtedy Will nie odczepił łap od twojej szyi.
Evelyn…
Taa, zastawiła pułapkę. Wiedziała, że będziesz chciała mu pomóc, a wyjątkowo mocno postanowiła się ciebie pozbyć. Nie wzięła tylko pod uwagę, że ja i Hugh będziemy ciągle w pobliżu.
Emma, słonko… skąd ty to wiesz?
Nasza blond gwiazdeczka wcale nie wyjechała. – uśmiechnęła się, tym razem z wyższością. Była diablo dumna z siebie, że wiedziała więcej niż Noah. – W momencie, kiedy poczuła, że czar został zdjęty, ruszyła do twojego mieszkania. Will został już obezwładniony, więc był najmniejszym problemem. I w tym momencie w drzwiach pojawiła się, a jakżeby inaczej, pani Evelyn Adams. Delikatnie powiedziawszy, była mocno zaskoczona. – jej uśmiech wyraźnie wskazywał zadowolenie z tego faktu. – W każdym razie ona też została przykuta do krzesła.
Przykuta? Do krzesła? W mojej jadalni, tak? – złapała się za głowę. – Nadal tam siedzi?
Siedzą, oboje. William też, chociaż Evelyn zdjęła resztę uroku, więc przestał być groźny dla otoczenia. Hugh ich pilnuje, chociaż nieszczególnie jest po co.
Czy ja w ogóle chcę wiedzieć, skąd wzięliście kajdanki?
Niechętnie weszła do salonu. Na krześle, obok Willa, rzeczywiście siedziała Evelyn. Noah nie mogła w to uwierzyć. Po takim czasie miała ją przed sobą i mogła wreszcie wygarnąć jej wszystko, co trzymała w sobie przez ponad pół roku.
No witam szanownych państwa. – uśmiechnęła się sarkastycznie. – Chyba mamy do pogadania. Bardzo.
Ja na pewno nie będę… – Evelyn próbowała się wtrącić, ale Noah od razu jej przerwała.
Kochana, nawet nie próbuj. Mamy wspólnego znajomego, któremu chciałaś zniszczyć życie. I po co? Żeby zachować urodę? Wiesz doskonale czym grozi zamordowanie czarownika!
Ja chyba nie do końca rozumiem o czym mówisz. – nagle do rozmowy włączył się Will. – Nie mam pojęcia, jaka jest kara za morderstwo kogoś od… od was. I co do tego wszystkiego ma wygląd Evelyn?
Jak można być tak totalnym ignorantem… twoja wspaniała żona jest sukubem. Najwyraźniej nie wystarczą jej dusze zwykłych ludzi. Rzuca swoje uroki na każdego faceta, który jest nieco podobny do jej pana. – Emma rzuciła na stół przed nimi zdjęcia Tobiasa, Nicka i jeszcze kilku mężczyzn. Will popatrzył z obrzydzeniem na Evelyn, Noah uśmiechnęła się do nich słodko. – Jakiś czas temu po Nowym Jorku krążyło echo pewnej sprawy. W pokoju hotelowym znaleziono ciała kobiety i mężczyzny, oboje wyglądali, jakby spali.
Sprawa Rozenberga? – Emma sama chętnie wtrąciła się do rozmowy. – Podobno ją zawiesili z powodu braku śladów.
Julian Rozenberg był uderzająco podobny do twojego pana, Evelyn. Dopiero jakiś czas temu to do mnie dotarło. Dziewczyna była czarownicą, Julian udusił ją gołymi rękami. Jak już było po wszystkim, wpadłaś do pokoju, wyssałaś jej duszę i zabiłaś chłopaka. Problem w tym, że Julian wcale nie był martwy. Najwyraźniej miałaś za mało energii, bo wprowadziłaś go w stan śpiączki klinicznej.
No chyba nie sądzę! – w końcu Evelyn nie wytrzymała. – Za każdym razem wszystko idealnie doprowadzałam do końca!
A w mediach była tylko informacja, że byli martwi. – dodała Emma. Noah wzruszyła ramionami.
Próbowali przez trzy miesiące go wybudzić. Dopiero mój dziadek sobie z tym poradził. Julian niewiele pamiętał, jakieś urywki związku z tobą, kilka rozmów z tamtą czarownicą. Twierdził, że jej nie zabił. I moim zdaniem była to szczera prawda. To nie on, ani żaden inny twój kochanek, tylko ty. Zmuszałaś ich, kierowałaś nimi, żeby zabijali kolejne czarownice. Sądziłaś, że i tym razem wszystko pójdzie jak należy. Tyle tylko, że Will zamiast być posłusznym, stał się upierdliwie zakochany. A ty traciłaś moc. Stąd rzucenie czaru na mnie, spotkanie z Hugh, notatka. Wiedziałaś, że trafimy na trop.
Prawie się udało. Byłaś na skraju, czułam to. Tylko cud cię uratował.
Dziewczyno, sama jestem czarownicą. Spadałam z wielu drzew i nigdy nie zrobiłam sobie krzywdy. Wyczuwam innych podobnych do nas, ale także mam przyspieszoną regenerację. Byłe podduszenie mnie nie zabije. – uśmiechnęła się kpiąco. – Powiedz mi, kochana. Co ja mam teraz z tobą zrobić? Tfu, z wami…
Proponuję wypuścić i dać spokój. – wypowiedź Willa była tak bardzo nie na miejscu, że Noah razem z Emmą i Hugh zaszli się niepohamowanym śmiechem.
Will, to było świetne! – nadal się śmiejąc Noah przeszła do konkretów. – Gdybyś stanął przed sądem byłbyś sądzony pod zarzutem próby morderstwa ze szczególnym okrucieństwem. A ty, Evelyn podżegałaś do zabójstwa. – Noah przechyliła głowę, sycąc się zaskoczonymi wyrazami twarzy obojga. – Ale niestety nie mamy na to żadnych dowodów. – wskazała na swoją szyję, na której ślady po dłoniach Williama już prawie przygasły. Wskazała palcem w stronę chłopaka. – Hugh, rozepnij go i podprowadź do mnie.
Chwilę później jej przyjaciel klęczał koło niej ze spuszczoną głową. Nie żałowała go. Nie miała żadnego powodu, żeby go żałować. Ona go ostrzegała, trzeba było słuchać. Jak głupi to niech cierpi, pomyślała, przykładając mu rękę do czoła. Jak trzeba to trzeba. Wpatrywała się w Evelyn, widziała po niej, że doskonale wie, co Noah robi i z każdą sekundą była tym coraz bardziej przerażona. Po 5 minutach Will wstał i podszedł do drzwi bez ani jednego słowa.
Hugh, możesz go wyprowadzić przed kamienicę? Myślę, że nie będzie nam już potrzebny.
Nie musiałaś tego robić. – Evelyn odezwała się, kiedy obaj mężczyźni zniknęli za drzwiami. – Był wystarczająco przerażony. A poza tym, co z waszą przyjaźnią i twoją miłością do niego? – odważyła się zakpić. Noah puściła to mimo uszu, wybierając jednocześnie numer do jedynego człowieka, który mógłby jej pomóc z upierdliwą żoną Willa.
Mike, możesz do mnie wpaść? Mam w mieszkaniu pewną czarownicę, kompletnie nie współpracuje. Muszę coś z nią zrobić, a wypuszczenie nie wchodzi w rachubę. – kilka razy potaknęła, po czym odłożyła telefon na stół i spojrzała na zdezorientowaną Evelyn. – Za dziesięć minut będzie.
Nie należę do nowojorskiej gildii czarowników!
Nie musisz, Mike jest szefem szefów. – Noah uśmiechnęła się słodko. – Po prostu się ciebie pozbędzie.
Dlaczego mi to do cholery robisz?! – Evelyn najwyraźniej nie wytrzymała ciszy, która zapanowała po ostatnim zdaniu Noah. – Przez Willa? Weź go sobie! Ślub i tak był fikcją! Nigdy go nie kochałam i nie pokochałabym nawet w następnym stuleciu!
Och, już nie dramatyzuj. – Noah przewróciła oczami. – Temat Williama jest dla mnie zamknięty, dla ciebie zresztą też. Trudno jest być w związku małżeńskim z kimś, kogo się nie zna, nie uważasz?
Co? – mina Evelyn była bezcenna. – Jak to: nie zna?
Normalnie. Opowiem ci odrobinę o sobie. Wybacz, że tak na koniec, ale rozumiesz… sytuacja tego wymaga. – wzięła głębszy oddech i zaczęła. – W mojej rodzinie czarownikami byli tylko mężczyźni. O sobie dowiedziałam się krótko po tym, gdy mój ojciec opuścił matkę. Willowi nie mogłam tego powiedzieć, zresztą nie wiedziałam nawet w jakim stopniu jestem czarownicą i jaki mam dar. Dziadek zaczął mnie szkolić krótko po tym, jak się poznaliście. I wtedy okazało się, że jestem jakby zbitką trzech różnych czarowników.
Co ty gadasz? – Hugh usiadł na krześle obok niej. – Masz więcej niż jeden dar? Ekstra! – Noah uśmiechnęła się do niego. Jego entuzjazm był uroczy.
Też tak myślałam. I nawet dwa pierwsze talenty są znośne. No bo co złego jest w przyspieszonej regeneracji i wyczuwaniu innych czarowników? Okay, może czujnik jest czasem irytujący, ale wiem przynajmniej kogo powinnam unikać. Z trzecim darem spotkaliście się przed chwilą.
Cała trójka patrzyła na nią bez grama zrozumienia. Nie chciała im podpowiadać, zwłaszcza Emmie, która dopiero przyuczała się do roli detektywa. Albo dojdzie do tego sama, albo znowu wybrałam nieodpowiednią osobę na stanowisko, pomyślała niezbyt zadowolona. Ale z drugiej strony przyjaciółka z niej niezła. Najwyżej w tym charakterze ją sobie zostawię.
Emma nadal patrzyła na Noah, później spojrzała na miejsce, w którym był Will i na Evelyn, która doskonale wiedziała, o co chodzi. I w tym momencie na dziewczynę padło olśnienie.
Pamięć, wyczyściłaś mu pamięć!
No już się bałam, że będę musiała cię zwolnić! – Noah uśmiechnęła się z ulgą. – Tak, majstruję przy pamięci. Początkowo delikatnie, to tutaj urwałam jakąś niteczkę, to tam coś zmieniłam. Ciężko mi to przyznać, ale to William był moją pierwszą ofiarą na większą skalę. Nie mówię o tym, co zaszło dzisiaj, ale o tym, co zrobiłam pół roku temu.
Evelyn tym razem nie zrozumiała, nie zdążyła jednak dopytać, ponieważ ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Czarownica zaczęła się rzucać po krześle próbując rozpiąć kajdanki, ale jedyne co uzyskała, to mniej wygodna pozycja. Zobaczyła Mike i jego ochroniarzy, i w momencie zrozumiała, co ją czeka. Przed oczami przeleciało jej całe życie, przeważnie naznaczone duszami innych czarownic. Była wściekła na siebie. Jakby niewystarczającym było, że byle czarownica ją złapała, to jeszcze ma kontakty z najważniejszym czarownikiem w Nowym Jorku. Próbowała podsłuchać, o czym rozmawiają, ale najwyraźniej rzucili odpowiedni urok. Emma i Hugh byli jednak włączeni w rozmowę, co Evelyn irytowało jeszcze bardziej.
Noah patrzyła z niemym uznaniem na żonę Willa. Rzucała się po krześle, rozumiejąc swój stan, ale nie chciała się mu poddać. I tak tego nie zrobi, powiedziała sama sobie. Da się zabić, ale nie podda się.
Dorwaliśmy też tego gościa, u którego spała. Gdyby nie twój wcześniejszy telefon, nie byłoby szans, żeby go złapać. – Mike klepnął Noah w ramię, więc dziewczyna mimowolnie wróciła do rzeczywistości. – Jak nas ten cały Tobias zobaczył, to kompletnie nie wiedział co zrobić. Więc złapał pierwszą rzecz jaką miał pod ręką i we mnie rzucił.
Niech zgadnę, poduszkę z jej twarzą? – zapytała Emma nie szczędząc sarkazmu.
Gorzej, kubek z jej…
Ej, dobra! Mike! – Noah mu przerwała, ale wszyscy i tak ryknęli śmiechem. – Co z nią robimy? Nie mam siły już się na nią patrzeć. Willa się pozbyłam, ale ona… nie wiem. Myślę, że umrze z wysoko podniesioną głową, bez względu na to, co zrobimy.
Prawo zakazuje nam torturowania więźniów.
Nazywasz więźniem blondi w różu, przypiętą kajdankami do krzesła w mojej jadalni?
Blond blondem, ale chyba rozróżniam kolory. I jak dla mnie to ta czerń nie jest różem. – Mike uśmiechnął się do niej potulnie, kiedy zobaczył jej rękę w górze. – Ale oczywiście ty masz zawsze rację.
Tak tylko zapytam… od dawna się znacie? – pytanie Hugh było poparte energicznym przytakiwaniem Emmy.
Mike jest moim bratem. Przyrodnim. – dodała kiedy tylko Emma otwierała usta. – Tata nie był zbyt stały w uczuciach. Zanim nas zostawił, poinformował, że rok po moim narodzeniu spłodził sobie syna.
On jest od ciebie młodszy?! – Emma popatrzyła na kulturystę stojącego obok swojej przyjaciółki. – I jest górą gildii?
Zastępcą zastępcy. Ale głos mam dość decydujący. – uśmiechnął się szeroko. – Nie ukrywam, aspiracje mam spore. Ale nie mam zamiaru zrzucić Roberta z tronu, jeżeli fotel w biurze można tak nazwać.
Ale Noah powiedziała…
Nie ważne, co powiedziałam. Ważne, jak Evelyn na to zareagowała.
Wszyscy spojrzeli w stronę czarownicy. Siedziała coraz bardziej załamana. Po policzkach zaczęły płynąć jej łzy, jednak nikt nie był tym zbyt przejęty. Dziewczyny bywały na wielu przesłuchaniach i widziały różne zagrywki kobiet, Mike miał taką pracę, a Hugh po prostu nie zwracał na to uwagi. Noah wzruszyła ramionami, po czym jej brat zdjął czar. Hugh podszedł do czarownicy i rozpiął jej kajdanki.
Evelyn Adams, wyrok jest prosty i jasny dla nas, dla gildii czarowników i będzie taki dla ciebie. Idziesz z nami. – popchnął ją delikatnie i wszyscy zniknęli.
No to ja nie rozumiem. – Emma odezwała się po minucie. – Jaki był ten wyrok?
Mike mówiąc „nas” – pokazała w powietrzu cudzysłów – miał na myśli jego grupę i gildię. – Noah uśmiechnęła się do obojga. – Tylko oni wiedzą, co też postanowił Robert w jej sprawie.
Nie jesteś ciekawa?
Ani trochę. – uśmiechnęła się jeszcze raz i wzięła telefon ze stołu. – Wybaczcie muszę zadzwonić.
Usłyszeli jeszcze z salonu, jak Noah umawia się na piwo z Peterem. Popatrzyli po sobie i, jak na znak, oboje zaczęli się dziko śmiać.