Lipiec 2010 rok, pokój konferencyjny. Główna kwatera PS Company.
-Panowie! Kontynuujemy naszą pracę nad tworzeniem nowych singli! - Żywiołowo oznajmił Dyrektor PS Company, a po sali konferencyjnej rozniosła się lawina ściszonych głosów. Tego dnia bowiem przywódca organizacji zaczął wprowadzać w życie swój maniakalny plan zmian w wizerunku muzyków. Jak często podkreślał sam Kuro Tenshi, w końcu trzeba wprowadzić zmiany, które przyniosą znacznie większe korzyści, niż to co obecnie jest. Cóż, podwładni Dyrektora mieli ładnych kilka lat by przyzwyczaić się do jego sadystycznej natury. Można było naprawdę wiele zmienić: zostawanie w siedzibie przez kilka dni z rzędu nie odwiedzając domu, czy rozszarpywanie tych samych błędów z przeszłości muzyków i nie tylko. W tym nic nie było nic dziwnego ( przynajmniej dla tych co siedzą w tym interesie ładnych parę lat), ale jednego nie można było znieść – przemówień Kuro. Trwały bowiem one od około godziny w najlepszym wypadku, do nawet siedmiu godzin, podczas których krępy blondyn : krzyczał, gestykulował i śmiał się jak urodzony psychol (plotka głosiła, że jego szaleństwo było głównym atutem, który sprawił że poprzedni dyrektor mianował go przywódcą PS Company, a w konsekwencji głównym koordynatorem wszystkich projektów na rynku muzycznym). Wśród całej rzeszy pracowników obecnych na zebraniu, tylko jedna osoba mogła pozwolić sobie na to by z pełną nonszalancją usnąć na wykładzie Kuro. Uroczy blondynek z nogami założonymi na stole, spokojnie pochrapywał, nie przejmując się za bardzo zmianami, które miały niedługo nastąpić. Ze snu wybudziło go nieprzyjemne uczucie, że traci kontakt z podłożem. Otworzył swoje wredne oczka i ujrzał twarz Uruhy, a raczej skomplikowany zestaw soczewek, przez pomyłkę nazywany okularami. –Takanori! - Brunet zaczynał swoje kazanie, trzymając psotnika za mankiet, nad ziemią. –Cio tam? – Chłopiec spytał słodko Kouyou, doskonale wiedząc, że ton jego głosu doprowadzi go do furii. –Ty mały insekcie. Myślisz, że jak jesteś maskotką PS company i wypinasz się przed dyrektorem, to wszystko Ci wolno. Ty mała, parszywa… -Daj mu spokój – Tyradę Uruhy przerwał niski męski głos. Zszokowany obrócił się na pięcie, opuszczając „maskotkę PS Company” na podłogę. –Mój tyłek …- zapiszczał upadający Ruki. –Coś się stało Akira? – Spytał brunet, chowając dłonie w kieszeniach swej wierzchniej bluzy. Reita basista „The Gazette” zmierzył go powoli chłodnym spojrzeniem, po czym podniósł i wyszedł bez słowa. –Cholerny basista – wysyczał przez zęby Kouyou, kiedy Akira zniknął z pola jego widzenia.
–Cholerny okularnik! – Powiedział urażonym tonem Takanori , któremu nie przeszkadzało, że przez całą drogę jest niesiony przez przystojnego wybawiciela. Mimo to mężczyzna był mocno zaniepokojony zachowaniem basisty. Reita znany był z tego, że był wiecznie milczący i opanowany . Nigdy nie reagował na psikusy wokalisty, nerwicę Uruhy, czy stany lękowe Shiroyama Yuu. Po prostu był ponad tym wszystkim. Jako prawa ręka Dyrektora i druga osoba w siedzibie mógł sobie na to pozwolić. –Eeee, gdzie Ty mnie właściwie niesiesz? – Spytał zdezorientowany Ruki –Zobaczysz – Oznajmił jak zwykle krótko i zwięźle. –Jak sobie życzysz… milczku. – Odpowiedział prowokacyjnie, ale zgodnie z przewidywaniami , basista nie zareagował na zaczepkę.
Chwilę później znaleźli się w małym pokoiku, rozświetlonym mdłym blaskiem lamp . Pokój był urządzony bardzo skromnie. Na ścianach wisiały portrety basistów i innych muzyków, którzy dla Reity byli idolami i wzorami do naśladowania. Puszczony przez Akirę, gość rozsiadł się wygodnie na jego łóżku, a raczej prowokacyjnie rozłożył, wpatrując się udawaną obojętnością w basistę. –Napijesz się? – Spytał się blondyn oswobadzając się z płaszcza i chusty na twarzy. –Chętnie. Minutę później Ruki siedział z kieliszkiem szampana, wpatrując się w Reitę, którego miał okazję widzieć bez chusty, która zawsze zakrywała częściowo jego twarz. Akira był niesamowicie przystojny. Jego męska twarz zwieńczona blond fryzurą i błyszczącymi piwnymi oczami, robiła wrażenie. –Jesteś dziwnie pociągający jak na takiego milczka i basistę – Mężczyzna wlepił oczęta w swego rozmówcę, zastanawiając się nad coraz większą dziwnością całej sytuacji. – To powiesz mi w końcu po co mnie tutaj przyprowadziłeś?- Spytał z ciekawością wokalista. –Nie bądź naiwny, dobrze widziałem jak się we mnie wpatrywałeś. –Ton głosu Reity nie stracił na swym chłodzie. –Patrzę się tak na wszystkich, jak przystało na maskotkę . – Wokalista uśmiechnął się figlarnie i jeszcze wygodniej rozłożył na łóżku. Jednak jego sielanka nie trwała zbyt długo. Akira rzucił się na niego, przygważdżając jego dłonie do łóżka. –Nie zgrywaj się. – Napastnik był szeroko uśmiechnięty i ucieszony ze swej dominacji nad szczupłym ciałkiem ofiary. –Puść mnie, ała! - Takanowi zaczął sapać próbując wyspo wodzić się z mocnego uścisku. - Powiem wszystko Dyrektorowi! -Możesz mówić co Ci ślina na język przyniesie. – Nic nie robiąc sobie z oporów szczupłego chłopca, dotknął językiem jego policzka i powoli powiódł nim po jego twarzy. Zwolnił nieco uścisk, jedną ręką podtrzymując dłonie mężczyzny, drugą łapiąc go za pupę. –Więc tu tkwi tajemnica dobrego nastroju Kuro Tenshi. – Ścisnął mocniej pośladki ofiary, po czym zabrał się do zdejmowania z niego obcisłych skórzanych spodni. –Nie licz, że się tak łatwo… - Ruki nie zdążył dokończyć, bo przerwał mu głęboki pocałunek basisty. Jego język z lubością penetrował usta niższego, przynosząc mu przyjemność, której nie mógł się oprzeć. W tym czasie leżący nad nim mężczyzna zdążył już zdjąć jego spodnie i bieliznę kryjącą się pod nimi. Bez większych ceregieli zerwał z partnera czarną koszulę, i Ruki został w samych skarpetkach. –No i co dalej, milczku? -Wolałbyś nie wiedzieć – Reita miał uśmiech psychopaty, co kompletnie nie pasowało do jego mrukliwego usposobienia. Takanori zrobił najbardziej zdziwioną i zdezorientowaną minę na jaką było go stać, a jego uszka, które przypominały kocie, zaczęły się lekko poruszać. Nie czekając, aż jego ofiara pomyśli o ewentualnej ucieczce, Akira zdjętym skórzanym paskiem ze swoich spodni przywiązał mocno partnera za ręce do łóżka. Węzeł był tak mocny, że wbijał się maskotce w nadgarstki z których zaczęła powoli sączyć się z nich krew. Jej kat zdjął tylko górną część swego ubrania, odsłaniając pięknie umięśniony tors i silne ramiona. –Dobra, do pewnego momentu było fajnie, ale MASZ MNIE W TEJ CHWILI PUŚCIĆ TY SZMACIANY GITARZYSTO!!! - Zachowujesz się jak rozwydrzony dzieciak… chyba przyda Ci się odrobina dobrego japońskiego wychowania.- Reita był spokojny, niczym sadysta szykujący się do torturowania swojej ofiary. – Jeżeli mnie w tej chwili nie puścisz, to zacznę się drzeć tak głośno, że usłyszy to całe PS Company i będziesz miał… umhmm… - Zanim zdążył dokończyć swoje groźby milczek zdjął z jego nogi jedną z skarpetek i wepchnął mu do ust. –Uroczy jesteś – Rzucił podchodząc do lustra i ukazując swoje przyrodzenie. –Ummhmmmm! - Próbował coś powiedzieć Takanori. –Spokojnie- basista podszedł beznamiętnie do swojej ofiary. Rozszerzył nogi wokalisty i delikatnie wprowadził palec do jego odbytu. –Odpręż się, tak teraz dobrze… grzeczny chłopiec. –Palec zgłębiał się coraz bardziej, a Ruki z przyjemnością oddał się pieszczotom blondyna. Niestety błogie chwile nie trwały zbyt długo. Kiedy Reita wyczuł, że jego partner jest już odprężony, powoli zaczął wprowadzać w jego odbyt swojego członka. –Ummhmm…UMHMMMM!!!- Ruki próbował wyswobodzić się, ale nie miał żadnych szans. Ruchy Akiry stały się coraz szybsze i gwałtowniejsze. Gwałcony, poddał się, czerpiąc powolną satysfakcję z bólu jaki rozpierał jego wnętrze. Basista był brutalny. Nachylił się nad twarzą wokalisty i znów z lubością ją lizał, później językiem zszedł niżej , nie przestając gwałcić swej ofiary. Zatrzymał się na chłopięcym torsie. Pieścił jego sutki, jednak delikatność znów ustąpiła brutalności. Przygryzał je aż do krwi, a Takanori mógł tylko pojękiwać. Wokalista nie mógł wytrzymać narastającej w nim fali podniecenia i przeżył niezwykle intensywny orgazm , tryskając nasieniem na brzuch Reity. Fala orgazmu niemal oślepiła go. Leżał spocony i zdyszany, kiedy basista doszedł i wytrysnął nasieniem we wnętrzu wokalisty. Gdy uspokoili się postanowili wrócić na zebranie, ale ono się skończyło i ich drogi się rozeszły. Każdy poszedł w swoją stronę.