Noah, proszę… – spojrzała na niego niechętnie.
Co?
Proszę, musisz mi pomóc…
Muszę? Will, czy ty się słyszysz? – przetarła oczy ze zmęczenia. – Ja nic nie muszę. A już na pewno nie muszę pomagać tobie. – uniosła dłoń w momencie, kiedy chciał coś powiedzieć. – Nie odzywałeś się do mnie przez pół roku, a teraz nagle przychodzisz do mnie i żądasz mojej pomocy?
Wiem, zawaliłem. Naprawdę, wiem o tym. Ale Evelyn zniknęła i bardzo potrzebuję czyjegoś wsparcia.
I tym kimś jestem ja, tak? W takim razie posłuchaj: twoja ukochana nie zniknęła. Ona uciekła.
Noah, nie. To niemożliwe. Ja… mam pieniądze, mogę…
Nie! Do cholery jasnej, nie. – uderzyła pięściami w blat biurka. – wyjdź z mojego biura, natychmiast.
Opierał się i ciągle coś mówił, ale Noah nie słuchała go. Zatopiła się w swoich własnych przemyśleniach. Niechętnie przyznała przed samą sobą, że sprawa ją zainteresowała, czego nie mogła powiedzieć Williamowi. Zastanawiając się nad tym, co stało się z jego żoną, nie zauważyła, że mężczyzna wyszedł z pokoju, a pojawiła się w nim jej wspólniczka.
Hej, ziemia do Noah. – 2 lata młodsza dziewczyna stała oparta o framugę drzwi i uśmiechała się do niej. – Żyjesz?
Tak, jasne. Wejdź. – ocknęła się. – Coś się stało?
Właśnie o to miałam się zapytać. Czy mnie się wydawało, czy właśnie minęłam się w drzwiach z Willem?
Taa… prosił… a właściwie to żądał mojej pomocy. – znowu się zamyśliła. – Emma, powiedz mi, czy ze mną jest coś nie tak?
Poza faktem, że nie śpisz już trzecią noc z rzędu? – dziewczyna popatrzyła na nią i pokręciła głową. – Jesteś piękną, młodą kobietą.
Tak, to wiem. Widziałam się w lustrze. Oczywiście pomijając te worki pod oczami. – uśmiechnęła się wbrew sobie. Emma zawsze sprawiała, że dzień stawał się lepszy. – Ale ja nie o tym. Popatrz, Will i ja znamy się od dzieciaka, razem bawiliśmy się w piaskownicy, uczyliśmy się, jeździliśmy na rowerze, robiliśmy dosłownie wszystko razem. Byliśmy jak brat i siostra. I tak było przez lata. Kiedy mieliśmy po 16 lat, mój ojciec odszedł od mamy, a jego matka zmarła kilka miesięcy później. To zbliżyło nas do siebie jeszcze bardziej. Był pierwszy pocałunek, pierwszy dotyk, pierwszy raz… przez ponad trzy lata to był naprawdę piękny związek. – posmutniała wspominając to wszystko.
I wtedy pojawiła się tamta dziewczyna? – Emma nie wytrzymała ciszy jaka zapadła.
Tak. Evelyn. Zakochał się w niej. Powiedział mi to prosto w twarz dwa dni przed moimi 21. urodzinami. Chciałam umrzeć… nawet nie wiesz, jak bardzo. Dwa lata później wzięli ślub. Byłam druhną.
Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że po tym wszystkim nadal się z nim przyjaźniłaś?
Dokładnie tak. Sądziłam… miałam nadzieję, że Will przejrzy na oczy i wróci do mnie. Tak się niestety nie stało. Za to dorobił się niezłej kasy, a ja mu w tym pomagałam. Dwa lata temu, rok po ich ślubie, sprzedałam mu moje udziały w spółce. Od pół roku nie miałam z nim kontaktu.
Emma patrzyła na nią jak na obcego człowieka. Nie taką ją znała i podziwiała. Pamiętała, że jako 25 latka Noah zrobiła ogromną karierę jako prywatny detektyw. W wywiadach ciągle powtarzała o radości, jaką sprawiały jej rozwiązane sprawy. Nie mogła sobie przypomnieć, żeby cokolwiek zmieniło się w jej zachowaniu. Pracowały razem od 8 miesięcy, wydawało jej się, że znają się na wylot. A jednak Noah ciągle miała przed nią tajemnice.
Zaczęłaś analizować tą sprawę, prawda?
Emma, zrozum mnie. Z jednej strony nienawidzę go za to, co mi zrobił, ale z drugiej…
Ciągle go kochasz, wiem. Co się stało z tą Evelyn?
Nie czytałaś gazet, nie oglądałaś telewizji? – Emma pokręciła głową przecząco. – Dziewczyno, na jakim ty świecie żyjesz? Trzy dni temu żona Willa… wyparowała. Zniknęły wszystkie jej rzeczy, nawet wspólne fotografie. Rozmawiałam ze znajomym z policji. Powiedział, że mieszkanie wyglądało tak, jakby Evelyn nigdy w nim nie było.
Porwanie?
Nie ma szans. Porywacz nie posprzątałby tak dokładnie mieszkania. Przypuszczam, że uciekła od niego. Zabrała wszystko: biżuterię, kosztowności, ubrania, kosmetyki, zdjęcia.
A co z pieniędzmi? Nie mieli intercyzy?
Miała osobne konto w banku, Will co pewien czas wpłacał jej spore sumy, ale sama też nieźle zarabiała. Dorobiła się na nim wystarczająco, żeby zniknąć. Ale intryguje mnie coś innego. Na początku ich znajomości ciągle wspominała o dzieciach.
W sensie, że chciała być matką? – Noah przewróciła oczami.
Widzisz inną opcję? – przetarła oczy. – Tak, ciągle o tym mówiła. Po ślubie kilka razy próbowali, za każdym razem nie wychodziło. Gdzieś jakoś po roku przestali. Will mówił, że właściwie to nie ma ochoty, za to ona… no właśnie. Ona wyglądała na zaspokojoną.
Myślisz, że miała kochanka?
Nie, Emma. Myślę, że Evelyn jest czarownicą.
Wszystko złożyło się w całość, kiedy opowiedziała o tym Emmie. Noah dobrze analizowała sprawy, ale to młodsza dziewczyna sprawiała, że rozwiązania miały sens. Próbowała współpracować z innymi osobami, ale to właśnie Emma zasłużyła na bycie jej wspólniczką. Miała dobry kontakt z klientami, szybko łączyła fakty i, co najważniejsze, Noah odnalazła w niej swoją przyjaciółkę, przed którą mogła się zwierzyć.
Idąc z biura do mieszkania nie mogła przestać myśleć o Evelyn i jej naturze. Miała już do czynienia z czarownicami, w Nowym Jorku było ich pełno, jednak Noah czuła, że ta jest inna niż wszystkie. Nie mogła jednak połączyć tego, co się stało z zachowaniem Williama. Z odrazą do samej siebie sięgnęła po telefon i zadzwoniła do niego, prosząc o spotkanie. Bez wahania zgodził się przyjechać do niej. Nim doszła do drzwi wejściowych, stał już za nią.
No proszę, punktualnie. – zaczęła sarkastycznie. – Evelyn dobrze cię wychowała, przedtem spóźniałeś się nawet wtedy, kiedy miałeś dwa kroki do miejsca spotkania.
Tym razem chodzi o nią, a dla niej zrobię wszystko.
Czyżby? A ona dla ciebie? – pokręciła głową z rezygnacją. – Napijesz się czegoś?
Wystarczy woda, dzięki.
Jasne, jesteś także abstynentem?
Postanowiła przerwać tą dyskusję o niczym. Zaprosiła go do salonu, a sama poszła do kuchni. Niespiesznie przygotowała sobie kolację, w międzyczasie robiąc swoją ulubioną herbatę. Gdyby nie to, że poczuła na sobie wzrok Willa, zapomniałaby o jego obecności.
Nie jestem abstynentem. Lubię sobie wypić, tak jak dawniej. Ale przyjechałem autem, a jako że chcę być jak najszybciej w domu…
Jasne. – uśmiechnęła się bez grama radości, podając mu szklankę. – Jeszcze wróci i zastanie zamknięte drzwi.
Noah, proszę.
Dobra, Will. Sprawa wygląda tak… – przerwała patrząc ponad niego. Wydawało jej się, że zobaczyła jakieś litery, ale te zniknęły zanim zdążyła się im przypatrzeć. – Twoja Evelyn nie jest do końca człowiekiem, a przynajmniej tak przypuszczam.
Wiem, jest czarownicą. To nie jest tajemnica, powiedziała mi o tym kilka miesięcy po tym, jak zaczęliśmy się spotykać. Co w związku z tym?
Zamurowało ją. „Wiedział… od samego początku…”, powtarzała sobie w głowie, znowu analizując sprawę. „Cholera, potrzebuję Emmy…”, pomyślała łapiąc za telefon.
Muszę zadzwonić, daj mi minutę. – powiedziała zanim weszła do swojej sypialni, wybierając w międzyczasie numer do wspólniczki. – Emma, musisz przyjechać, proszę.
Dziesięć minut później w drzwiach mieszkania pojawiła się młodsza dziewczyna z papierową torebką w ręce. Przepchnęła się obok Noah i ruszyła prosto na Willa.
Nie mieliśmy przyjemności się poznać. Emma Clarke, miło mi.
William Adams? – odpowiedział zaskoczony. Noah przypomniała sobie, że zawsze, kiedy był w szoku odpowiadał pytaniami. Po chwili zwrócił się do niej. – Dlaczego po nią zadzwoniłaś?
Potrzebuję jej pomocy, jest świetna w łączeniu faktów, a mam kilka, które osobno nic mi nie mówią. – ostatnie trzy słowa wypowiedziała bardzo powoli. Emma wyciągała z torby opakowanie z jedzeniem, sztućce i właśnie zabierała się do jedzenia.
No co, wyciągnęłaś mnie z domu w połowie kolacji. – powiedziała z pełną buzią. – Jakie fakty?
Will… właściwie to może pojedziesz do domu sprawdzić, czy nie wróciła? – przypomniała sobie, że chłopak siedział obok niej. Do tej pory nie pracowała przy kliencie i nie zamierzała tego zmieniać.
Tak, masz rację. – ocknął się, na co Noah zmrużyła oczy. Ledwo skończył mówić, a już się żegnał i wyszedł.
W sumie możesz jeść spokojnie. Chyba sama złożyłam to w całość.
Okay, no to dawaj. – Emma odezwała się chwilę później. Widać było po niej, że czekała na hipotezę starszej dziewczyny.
William nigdy nie powiedział mi, że Evelyn jest czarownicą, ale nie dlatego, że nie chciał. Moim zdaniem nie mógł mi o tym powiedzieć, bo rzuciła na niego jakiś czar. To samo było z seksem – po kilku razach znudziło jej się, więc zmniejszyła jego libido.
Albo był tak beznadziejny, że po prostu nie chciała z nim sypiać.
Och, nie. W łóżku był fenomenalny. – rzuciła jej znaczący uśmiech. – Wydaje mi się, że Evelyn nigdy nie wyjaśniła Willowi, jakim rodzajem czarownicy jest. Po prostu stwierdziła fakt, a on to przyjął do wiadomości. Sprawiła, że się w niej zakochał, ożenił się z nią, dawał jej pieniądze… wszystko.
A jak już przestał ją zadowalać, to od niego odeszła.
Obawiam się, że rzuciłam błędne oskarżenie. Nie uciekła od niego z własnej woli. Jest czymś w rodzaju sukuba, ale też nie do końca. – Emma patrzyła na Noah kompletnie nie rozumiejąc o co jej chodzi. Ta przewróciła oczami. – Serio? Funkcjonowała na jawie, a nie we śnie, żywiła się jego miłością i uwielbieniem, nie pozwalała mu o sobie zapomnieć, nawet teraz nie zwalnia go z obowiązku myślenia o niej.
No i? Co to ma do rzeczy. Uciekła. Pewnie teraz gdzieś się bawi za jego pieniądze.
Noah w głowie przyznała jej rację. Sama pomyślała w ten sposób na samym początku. Ale kiedy połączyła fakty, wszystko nabierało odpowiedniego sensu. Im więcej myślała o Williamie i o tym, jak się zachowywał od kiedy poznał Evelyn, tym bardziej była przekonana, że jej teoria jest słuszna.
Emma, wysuwam właśnie nową hipotezę, którą musimy udowodnić. – dziewczyna spojrzała na Noah zaciekawiona. – Wydaje mi się, że Evelyn wróciła do swojego pana. Musimy dowiedzieć się kim on jest i go znaleźć.
Po co? – zaskoczenie Emmy było tak ogromne jak jej wielkie, niebieskie oczy.
Ponieważ rzuciła na Willa urok, przez który on nie może normalnie funkcjonować. Evelyn musi go zdjąć, a znajdziemy ją tam, gdzie jest teraz jej pan. – uśmiechnęła się nieznacznie i wzruszyła ramionami. – Proste.