Czas i miejsce
akcji
Miejscem akcji jest niewielka wioska w Szwajcarii o nazwie
Hottingen. Wydarzenia rozgrywają się współcześnie (tekst został
ogłoszony w 1891 roku), czyli pod koniec XIX wieku.
Treść
W
urzędzie gminnym odbywa się niezwykła licytacja: jej przedmiot to
człowiek, 82-letni tragarz Kuntz Wunderli. Słabego, starego
człowieka w nędznym ubrani wprowadzają do sali, demonstrują
zgromadzonym. Tragarz chce wydać się mężczyzną jeszcze dość
silnym, mogącym pracować, jednak jego mizerny wygląd wzbudza tylko
śmiech. Ma miejsce poniżająca procedura oględzin, sprawdza się
nawet stan uzębienia biedaka. Kuntz, widząc pośród zebranych
swego syna, marzy o śmierci wśród bliskich i rodziny, ale wie, że
nic nie zależy od jego woli. Licytujący podają kolejne oferty.
Padają coraz mniejsze sumy żądanej od gminy dopłaty na utrzymanie
starca. Syn tragarza szybko zostaje przelicytowany i opuszcza salę.
Gdy zdjęto z Kuntza pożyczoną kurtkę, ukazało się jego
wychudzone ciało, wzrosły oczekiwania licytujących, oczekiwano o
wiele wyższej dopłaty. W sali licytacyjnej pojawia się mleczarz
Probst. To człowiek równie bogaty, co nieludzki, bezwzględny,
niedawno powiesił się jeden z biedaków pełniących u niego
służbę, Probst chce najmniejszej wśród zgomadzonych dopłaty,
zadowala się 125 frankami. Po paru minutach, Kuntz jest już
zaprzężony do wózka z mlekiem. Będzie go ciągnął razem z
silnym, kudłatym psem.
Problematyka
Ukazana w
utworze sytuacja jest odbiciem autentycznej, nieludzkiej
szwajcarskiej praktyki wystawiania nędzarzy na publiczną licytację.
Takiego człowieka kupował (uważając że spełnia miłosierny
uczynek), każdy, kto wygrał przetarg, zadowolił się najmniejszą
dopłatą z gminnej kasy. Oczywiście, starcy musieli u swego
"opiekuna" ciężko pracować, z reguły żyli w
urągających człowieczeństwu warunkach. Nieludzki proceder miał
miejsce pośród deklaracji o chrześcijańskim miłosierdziu,
wzniosłych haseł na temat dobroczynności. W rzeczywistości zaś
chodziło wyłącznie o korzysć, zysk maskowany zakłamaniem,
fałszem, obłudą, której ówcześnie niechciano nawet dostrzegać.
Stary człowiek z noweli Konopnickiej został sprowadzony do pozycji
niewolnika, wręcz przedmiotu, poddany upokarzającej procedurze
oględzin żywo przypominające sceny z targu niewolników a mającej
miejsce w bogatym, cywilizowanym kraju europejskim. Poniżony starzec
w końcu zostaje zrównany ze zwierzęciem, staje w jednym szeregu z
psem. Przerażająca, budząca moralny sprzeciw jest nie tylko sama
praktyka, zasada licytacji, ale i to, że nikt nie widzi w niej
niczego niestosownego, wręcz podłego. Nawet syn tragarza. Mało
tego, również sam starzec, żyjący w takim, a nie innym
społeczeństwie, gdzie zysk jest ważniejszy od ludzkich uczuć,
ludzkiej godności, etyki, w gruncie rzeczy nie żywi pretensji do
syna: rozumie, że nie miał on interesu w przyjęciu go do swego
domu za zbyt niską sumę. Sytuacja z "Miłosierdzia gminy"
musiała wstrząsnąć sumieniami czytelników, skłonić ich do
ponownego spojrzenia na zagadnienie dobroczynności, obowiązki
bogadych wobec biednym. W ten sposub realizowała się jedna z
najważniejszych funkcji nowelistyki pozytywistycznej: publicystyczna
ingeracja w otaczającą rzeczywistość, próba jej przekształcenia
poprzez zmianę postaw czytalników i zwrócenie uwagi na zło.