Leabo Karen
Szczęście raz się uśmiecha
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Panie Ramsey?
Aksamitny głos recepcjonistki wyrwał Holta z zadumy. Podniósł oczy znad strony gazety, w którą bezmyślnie się wpatrywał.
Słucham?
Czy chciałby pan porozmawiać z innym projektantem?
Nie - odpowiedział gorączkowo. - Muszę się spotkać z panią Carlisle. Bardzo mi ją polecano. Ja... naprawdę chcę pracować tylko z nią.
Młoda recepcjonistka uśmiechnęła się łagodnie.
Nie ma sensu, by czekał pan całą więczność. Myślałam, że pani Carlisle wróci do biura o wiele wcześniej. Może wolałby pan się z nią spotkać w innym terminie?
Nie, chętnie zaczekam - odpowiedział, chociaż w rzeczywistości było mu to bardzo nie na rękę. Cóż, sam był sobie winien. Gdy tylko dowiedział się, że Megan Carlisle pracuje w firmie NuWorld Kitchen Design, pod wpływem nagłego impulsu natychmiast tu przyjechał. No i już od godziny bezczynnie siedział na potwornie niewygodnym krześle, lecz gotów był tak siedzieć aż do skutku, o ile tylko istniała szansa, że pani Carlisle wreszcie pojawi się w biurze. Niechętnie się do tego przyznawał, lecz powodowała nim przede wszystkim ciekawość.
Czy Megan Carlisle jest, jak wynika z raportu prywatnego detektywa, bogatą snobką? Dziwne, że w ogóle gdzieś pracuje. Być może znudziło ją chodzenie po sklepach i praca charytatywna. Zresztą, najpewniej nie jest to prawdziwa praca, lecz sposób na miłe spędzanie czasu. Rodzaj przechowalni dla rozwiedzionych paniuś z towarzystwa, które są zbyt dorosłe, by nadal mieszkać z mamusią, ale i zbyt niezaradne, by same się utrzymać. Właściciel NuWorld należał do wpływowych kręgów w Dallas. Być może zatrudnił Megan Carlisle, by wyświadczyć uprzejmość jej matce, być może zrobił to z innych powodów. W tej firmie mogła do woli bawić się kolorowymi farbkami i udawać, że wykonuje sensowną robotę.
Widział ją tylko na jednym grupowym zdjęciu, do tego bardzo niewyraźnym. Był ciekaw, czy Megan jest podobna do Briana.
Bezlitosne teksańskie słońce prażyło przez szyby i w poczekalni było parno, dlatego Holt rozluźnił kołnierzyk. A może zawodziły go nerwy? Nawet przed samym sobą nie chciał się do tego przyznać, chociaż miał powody, by się denerwować. Po miesiącach poszukiwań wreszcie stanie twarzą w twarz z kobietą, która dała życie jego synowi. Nigdy nie myślał o niej jako o matce Briana. Tylko Shelley, jego żona, zasługiwała na to miano.
Otworzyły się frontowe drzwi i do poczekalni weszła kobieta. Obładowana była stertą katalogów i folderów, poza tym dźwigała dużą czarną teczkę, a z jej ramion zsuwała się torba.
- Co za ranek! - wykrzyknęła, spoglądając znad niebezpiecznie chwiejącego się stosu papierów. Holt zdołał zauważyć tylko jej brązowe, aksamitne oczy, zerkające spod ciemnej grzywki.
Najpierw musiałam pojechać aż do Fort Worth, by pokazać tej marudnej pani Aylesworth nowe projekty, z których wciąż jest niezadowolona. Później była potworna kraksa na autostradzie. Myślałam, że już nigdy...
Recepcjonistka chrząknęła i wskazała na Holta:
Megan, ten pan chciałby się z tobą zobaczyć.
Spojrzała w jego stronę, a Holtowi zaschło w gardle.
Poczuł narastającą złość, ale uczuciu temu towarzyszyło coś" jeszcze: nagła słabość w kolanach i ucisk w żołądku. Nie, takich emocji się nie spodziewał i bardzo ich sobie nie życzył.
Megan, przepraszając za spóźnienie, delikatnie się uśmiechnęła i wyciągnęła ku niemu dłoń:
Cześć, jestem Megan Carlisle.
Jednak gdy w powitalnym geście poruszyła ręką, misterna równowaga skomplikowanej konstrukcji została zachwiana i spiętrzone papiery z hukiem runęły na podłogę. Holt zdołał pochwycić ostatni folder w chwili, gdy recepcjonistka rzuciła się zza biurka na ratunek, mamrocząc przy tym coś pod nosem.
Holt położył folder na szczycie powtórnie skonstruowanej przez Megan piramidy i wreszcie ujął jej delikatną t ciepłą dłoń.
Jestem Holt Ramsey.
Miło mi. Czy byłby pan tak uprzejmy i pomógł mi?
Nie czekając na odpowiedź, Megan podała mu dwa olbrzymie katalogi, odsłaniając przy tym twarz, której był tak ciekaw. Uważnie przyjrzał się jej rysom i całej postaci, szukając podobieństwa do Briana. Nie, ta postrzelona kobieta w niczym nie przypominała jego wysokiego i kościstego syna. Miała zaledwie około metra pięćdziesięciu pięciu wzrostu oraz figlarną twarz, a jej zgrabny nos usiany był piegami.
Włosy Briana były czarne, natomiast włosy Megan miały odcień czekoladowobrązowy i powiewały we wszystkich kierunkach, gdy prowadziła Holta do swego biura.
Usłyszeli głos doganiającej ich recepcjonistki:
Megan, nie zabrałaś jeszcze tego!
Położyła plik różowych karteczek na szczycie niesionych przez Holta katalogów i uśmiechając się przepraszająco, wróciła za biurko.
Proszę mi wybaczyć, ale mój pokój jest dość daleko. Tam umieszcza się takich trutni jak ja, którzy nie zdobyli jeszcze odpowiedniej pozycji. Pracuję tu dopiero od kilku miesięcy. A więc, czym mogę panu służyć, panie... Och, zapomniałam pana nazwiska.
Ramsey.
Holt odpowiedział w najbardziej banalny sposób, choć tysiące innych możliwości cisnęło mu się na usta. W tej chwili pragnął bowiem tylko jednego, a mianowicie jeszcze raz dotknąć Megan, by przekonać się, czy jej ciało jest naprawdę aż tak gładkie i delikatne, jakim się wydawało pod lawendowym, jedwabnym podkoszulkiem i idealnie dopasowanymi spodniami. Ubranie było skromne, lecz w dobrym gatunku i w odpowiedni sposób podkreślało krągłości ciała Megan.
Wygląd pani Carlisle kompletnie zaskoczył Holta. Spodziewał się ujrzeć kobietę wysoką i wyniosłą, przywykłą do patrzenia z góry, która na wieść o tym, że jest poszukiwana przez własnego syna, natychmiast skontaktuje się ze swoim prawnikiem - tylko po to, żeby się zabezpieczyć przed wszelką odpowiedzialnością. Teraz jednak gdy Megan Carlisle stała się osobą realną, nie mógł sobie nawet wyobrazić, by w ogóle miała jakiegoś prawnika.
Cóż, wygląd może być zwodniczy. Holt nie zamierzał zdradzać Megan prawdziwego powodu ich spotkania, dopóki dobrze nie pozna jej charakteru. Nie pozwoli jej skontaktować się z Brianem, zanim się upewni, że Megan go nie skrzywdzi. Chłopak wycierpiał już dostatecznie dużo w swym krótkim życiu.
Megan, wciąż obładowana folderami, zatrzymała się przed drzwiami do swojego biura. Otworzyła je nogą, a łokciem zapaliła światło.
Proszę to położyć gdziekolwiek - powiedziała i zrzuciła stertę papierów na podłogę.
Holt poszedł w jej ślady, ponieważ nie miał innego wyboru: każdy kąt małego pomieszczenia, nie wyłączając biurka, deski kreślarskiej, szafki, półek i krzeseł, zasłany był papierzyskami. Ściany i drzwi oblepione były kartkami z różnych katalogów. Ramsey oszczędził tylko karteczki z wiadomościami dla Megan, kładąc je na biurku.
Megan beztrosko zdjęła z krzesła pudełko z kolorowymi próbkami i usiadła, oddychając przy tym z ulgą.
Och, proszę wszystko zrzucić na podłogę - powiedziała uprzejmie, gdy zobaczyła, że Holt patrzy z irytacją na drugie krzesło. - Przepraszam za wygląd tego miejsca. Przy takim nawale pracy powinnam mieć trzy razy większe biuro z półkami sięgającymi do sufitu, ale niestety szef ma inne zdanie. Poza tym świetnie się w tym bałaganie orientuję.
Holt opróżnił krzesło i usiadł. Poruszał się w zwolnionym tempie, bo jego umysł zaprzątnięty był problemem, jak rozpocząć rozmowę. Jednak nie miał wielkiego wyboru i postanowił udawać, że jest ogromnie zainteresowany nowym wystrojem swojej kuchni.
Mówiono mi, że kuchnie urządzone według pani projektów są naprawdę świetne - powiedział, starając się usilnie, by jego głos nie zdradzał żadnych emocji. - Ponieważ zamierzam wyremontować moją kuchnię, chciałbym do tego celu wykorzystać pani talent.
Jej promienny uśmiech rozjaśnił całe pomieszczenie:
Jeżeli dobrze rozumiem, ktoś mnie panu polecił? Kto to był?
Usłyszałem o pani na przyjęciu. Powiedziano mi, że pani jest bardzo dobra w swoim fachu.
Z trudem opanował grymas podczas wypowiadania tak wierutnego kłamstwa. Bo przecież Megan Carlisle była tak bardzo zaskoczona faktem, że ktoś ją polecił, iż mogło to oznaczać tylko jedno: w swoim zawodzie była nieudacznikiem.
Och. świetnie się składa, bo nie mam jeszcze zbyt wielu zamówień. Właśnie pracuję nad kilkoma projektami, ale klienci są zadowoleni dopiero po skończeniu prac i po wyjściu robotników. Do tej chwili całe to zamieszanie traktują jak kataklizm... O Jezu, mam nadzieję, że właśnie w tej chwili nie straciłam klienta?
Nie podjąłem jeszcze ostatecznej decyzji. Najpierw chciałbym poznać pani ofertę.
Wspaniale! Mam teraz wolną godzinę, więc bierzmy się do roboty.
Ze sterty papierów wyciągnęła oprawiony w skórę notatnik, kosztowne pióro i kalkulator.
Nazywa się pan Holt, prawda?
Tak.
Nagle zamilkła, a jej pióro zawisło w powietrzu.
Jestem głodna.
Co takiego?
Chce mi się jeść. Nic dziwnego, bo nadeszła pora mojego lunchu. Pan też zapewne jest głodny. Proponuję kanapki. Tuż za rogiem jest świetny barek.
Uniemożliwiając Holtowi jakikolwiek sprzeciw, zerwała się z krzesła, zgarnęła różne drobiazgi do torebki i gestem wskazała na drzwi, co oznaczało, że ma iść za nią. Było mu to bardzo nie na rękę, ponieważ nie chciał, by ich spotkanie nabrało towarzyskiego charakteru, jednak Megan nie pozostawiła mu wyboru.
Co z wiadomościami dla pani? - przypomniał jej.
Słucham? Ach tak, powinnam wreszcie je przejrzeć. Najczęściej większość z nich pochodzi od różnych akwizytorów, więc to nic pilnego.
Przez chwilę dość obojętnie przeglądała karteczki, gdy jednak dotarła do ostatniej, na jej twarzy zagościł rzewny uśmiech.
Heather. Ciekawe, o co jej chodzi? - wyszeptała Megan.
Kto? - bezwiednie zapytał Holt.
Nikt specjalny, po prostu przyjaciółka z lat szkolnych. Od dawna nie miałam z nią kontaktu. Zadzwonię do niej później.
Odłożyła karteczkę i nadal na pozór beztroska, ruszyła w kierunku drzwi. Naprawdę jednak jej nastrój uległ gwałtownej zmianie. Holt ujrzał nową Megan, niepewną siebie i bezbronną.
Megan obserwowała nowego klienta znad szklanki z mrożoną herbatą. Miał ponad metr osiemdziesiąt wzrostu, zaczesane do tyłu kasztanowe włosy i wysokie czoło. Spojrzenie jego intensywnie ciemnoniebieskich oczu znamionowało inteligencję. Nie był przystojny, miał na to zbyt ostre rysy, ale emanował męskością. Pomimo nienagannych manier biła od niego pierwotna siła i nieodparty erotyzm.
Ku jej zaskoczeniu, ta mieszanka bardzo ją pociągała.
Ponieważ ani razu nie wspomniał o żonie i nie nosił obrączki, chyba był samotny. Gdy w biurze siedzieli twarzą w twarz, choć usilnie starała się nie przekroczyć zasad profesjonalnego zachowania, wyobraźnia spłatała jej figla. Już od tak dawna - od zbyt dawna - nie podniecił jej widok mężczyzny, dźwięk jego głosu, błysk w oczach.
Wiedziała jednak, jak bardzo niebezpieczne są takie marzenia, dlatego zajęła się kanapką i postanowiła skierować swoje myśli na inne tory. Na przykład na tę wiadomość od Heather Shipman.
Heather była najlepszą szkolną przyjaciółką i powiernicą Megan. Jej jedynej zwierzyła się, gdy zaszła w ciążę. Niestety, Heather nie sprostała sytuacji, okazała małe zainteresowanie jej problemami. Również Megan nie była bez winy. Zrozpaczona i przepełniona żalem, odwróciła się od wszystkich dawnych przyjaciół, uznała bowiem, że nikt z nich nie jest w stanie jej zrozumieć.
Megan z nostalgią wpatrywała się w nabazgrane na różowej kartce imię utraconej przyjaciółki. Czego Heather może od niej chcieć po prawie czternastu latach?
Czy nie smakuje pani ta kanapka?
Głos Holta sprowadził Megan z obłoków na ziemię. To na pozór niewinne pytanie zdawało się mieć jakiś niepokojący podtekst.
Kanapka jest wspaniała - odpowiedziała, uświadamiając sobie, że już od dłuższego czasu przy stole panuje cisza. Wykazała się złymi manierami. Holt był przecież jej klientem i to ona powinna zabawiać go rozmową. - Po prostu się zamyśliłam. Jeśli skończył pan już jeść, proszę przejrzeć te broszury. Może coś pana zainteresuje.
Gdy Holt brał do ręki kolorowy folder, Megan przyjrzała się jego dłoniom - silnym, lecz nie pozbawionym wdzięku, z długimi palcami. Zastanawiała się, kim jest z zawodu. Luźne spodnie khaki i niebieska koszula nie wyglądały na strój odpowiedni do pracy. Być może dzisiaj miał wolny dzień.
Czy chodzi panu o coś tradycyjnego, czy też jest pan zwolennikiem nowoczesnych koncepcji?
Nie wiem - odpowiedział Holt szorstko. Na chybił trafił wskazał jedno ze zdjęć. - Może coś takiego? - Kierowany instynktem, wybrał z katalogu najdroższą kuchnię. Była bardzo nowoczesna, utrzymana w biało-zielonej tonacji. - Ile kosztuje coś takiego?
Około pięćdziesięciu tysięcy dolarów - rzuciła od niechcenia Megan.
To chyba nie jest dobry pomysł, by inwestować aż tyle w mój dom. Te nakłady nigdy mi się nie zwrócą przy jego sprzedaży.
A więc planuje pan sprzedaż domu?
Nie - odburknął Holt.
No cóż, proszę się nie martwić - ciągnęła dalej nie zrażona Megan. Miała już do czynienia z różnymi klientami. - Mogę urządzić panu kuchnię w takim samym stylu, ale za połowę ceny. Jestem w tym naprawdę dobra. Pana kuchnia będzie wyglądała tak, jakby pan na nią wydał majątek. W zależności od powierzchni cena może być jeszcze niższa.
To duża kuchnia - odpowiedział Holt. - Mam jeden z tych starych domów w Lakewood.
Cudownie! Te domy zawsze mi się podobały. Czy kuchnia była już kiedyś przerabiana?
Ostatnio w tysiąc dziewięćset czterdziestym roku.
A więc naprawdę warto nad nią popracować. Kiedy mogę do pana wpaść?
Wpaść?
Dziwne, lecz Megan wydawało się, że w oczach Holta dostrzegła panikę.
Od tego powinniśmy zacząć - powiedziała. - Muszę zrobić pomiary i szkice. Ile pieniędzy przeznaczył pan na ten cel?
Każda kwota poniżej pięćdziesięciu tysięcy dolarów będzie do zaakceptowania - odpowiedział oschle.
Megan uśmiechnęła się.
Rozumiem. Więc kiedy mogę przyjść, by zobaczyć kuchnię?
Ponownie odniosła wrażenie, że Holt nie jest zachwycony perspektywą goszczenia jej pod swoim dachem. Ciekawe, dlaczego?
W środę - odparł tonem nie znoszącym sprzeciwu. - Pojutrze, o pierwszej.
Czuła, że jeśli nie zgodzi się na ten termin, Holt po prostu wstanie od stolika i tyle go będzie widziała. Trudno, przełoży inne spotkania, ale takiego klienta nie wypuści z rąk. Duży kontrakt w Lakewood to było to! Jeżeli jej się poszczęści, takie zamówienie może zadecydować o jej karierze.
Holt dał jej swój prywatny adres, ale bez numeru telefonu.
Jeżeli zechce pani odwołać spotkanie, proszę zadzwonić do pracy - powiedział, wręczając jej wizytówkę.
„Hodowla i Sprzedaż Roślin Ram". Wiem, co to za firma. Na wiosnę kupiłam w u was cebulki tulipanów i posadziłam je na patio, ale nigdy nie wzeszły.
Prawdopodobnie nie trzymała ich pani dostatecznie długo w lodówce.
W lodówce? Po co miałabym to robić?
Teksański klimat jest za ciepły dla tulipanów - wyjaśnił takim tonem, jakby ogłaszał oczywistą prawdę. - W ten sposób je oszukujemy, bo wydaje się im, że są owiewane przez północne wiatry. Inaczej nie zakwitną.
Naprawdę? Jak widać, każdego dnia uczymy się czegoś nowego.
Ułożyła porządnie broszury i podała je Holtowi.
Proszę je zabrać do domu. Pana żona na pewno będzie miała coś do powiedzenia w sprawie nowej kuchni.
Oczekując na odpowiedź, Megan wstrzymała oddech, natomiast twarz Hołta stężała, jakby była wykuta z marmuru.
Shelley zawsze marzyła o dużej, jasnej i nowocześnie urządzonej kuchni. Gdy kupowaliśmy dom, planowaliśmy liczne modernizacje, lecz cóż... nigdy do tego nie doszło.
Więc najwyższy czas na zmiany - powiedziała Megan.
Była na siebie zła. Powinna przecież wiedzieć, że taki
atrakcyjny i dobrze prosperujący przedsiębiorca jak Holt Ramsey nie może być wolny. To prawda, bardzo się jej spodobał, tak bardzo, że aż krew zaczęła szybciej krążyć w jej żyłach. Lecz było w nim tak mało ciepła. Kiedyś w cyrku podziwiała tygrysa - z pozoru obojętny, oswojony, lecz daj mu tylko pretekst, a zatopi w tobie kły. Holt był do niego podobny.
A poza tym wchodzenie w dwuznaczne układy z klientem mogło jej zepsuć opinię w firmie. Zmusiła się do uśmiechu.
Jestem pewna, że pani Ramsey będzie zachwycona faktem, że zrobił pan pierwszy krok.
Holt wstał i taksująco spojrzał na Megan.
Nie chcę wprowadzać pani w błąd. Shelley, moja żona, zmarła dwa lata temu. Długo nie potrafiłem nawet myśleć o realizacji naszych wspólnych planów. Ale ma pani rację, już najwyższy czas. Do zobaczenia w środę.
Megan wzrokiem odprowadziła Holta. Była wściekła, że wspomniała o jego żonie. Nie powinna być tak wścibska. To straszne, gdy mężczyzna traci młodą żonę. Ciekawe, czy Holt ma dzieci?
Miała nadzieję, że nowa i kosztowna kuchnia nie służyła uczczeniu pamięci zmarłej Shelley. Nie potrafiłaby pracować w atmosferze pełnej wspomnień. Sama dopiero niedawno zdołała uporządkować swoje emocje, stłumić poczucie winy i zwalczyć kompleks niższości. W przeciwieństwie do tego, co okazywała na zewnątrz, była istotą zbyt kruchą, by brać na swoje barki emocjonalne problemy innych ludzi.
Wsiadając do swego porsche Holt w duchu przeklinał zarówno obezwładniający upał, jak i własne zachowanie. Wprawdzie Megan pierwsza wspomniała o jego żonie, lecz to on pozwolił, by zwyczajna rozmowa zmieniła się w melodramat. Nadal cierpiał po stracie Shelley. Kochał ją od dzieciństwa i jej śmierć w tak młodym wieku uważał za okrutną niesprawiedliwość. Minęły jednak dwa lata. Najwyższy czas, by wszystko wróciło do normy.
To, w jaki sposób zareagował na Megan Carlisle, wymownie świadczyło o tym, że jego hormony znów zaczęły pracować normalnie. Nie mógł jednak dopuścić, by ta kobieta zawładnęła jego uczuciami. Przecież porzuciła własne dziecko i nie zrobiła tego z biedy, tylko dla wygody. Oddała je do adopcji, a sama, tak jakby nic się nie stało, nadal kształciła się w drogich szkołach i brylowała w towarzystwie.
Lecz z drugiej strony, po powierzchownym poznaniu Megan, Holt mógłby przysiąc, że jest ona pozbawiona choćby krzty egoizmu i złej woli. Przypominała mu słodkie i niewinne kociątko, z jedna tylko różnicą: Megan była nieprawdopodobnie seksowna. Do diabła, naprawdę podziałała na niego!
Nie, nie powinien nawet o tym myśleć, nie może nim zawładnąć pożądanie. Musi tylko upewnić się, czy ta kobieta będzie miała pozytywny wpływ na Briana i czy powinna się z nim spotkać. Nic ponadto. Był zresztą przekonany że Megan, niezależnie od miłej powierzchowności, nie będzie w stanie nawiązać trwałego kontaktu z chłopcem.
Gdy wchodził do swojego rozległego, kamiennego domu. poczuł zapach dymu.
Brian? - zawołał ostrym tonem.
Jestem w kuchni, tato. Coś spaliłem.
Szczęśliwy, że dom nie stoi w płomieniach, Holt ruszył do kuchni, gdzie zastał swego chudego, czternastoletniego syna podczas zeskrobywania spalenizny z rondla.
Próbowałem zrobić makaron z serem, wiesz, taki jak przyrządzała mama, ale niespecjalnie mi się udało.
Zdarza się. Dziwne, że nie włączył się alarm przeciwpożarowy.
Włączył się. Musiałem wyjąć baterie.
Namocz ten garnek - zaproponował Holt.
Chciałem tak zrobić, ale zawsze się wściekasz, kiedy zostawiam naczynia w zlewie.
Tym razem zrobię wyjątek. Wiesz, wolałbym, żebyś nie uczył się gotować, gdy jesteś sam.
Holt nie obawiał się zostawiać Briana w domu bez opieki. Już jako dziesięciolatek uchodził za poważnego, odpowiedzialnego chłopca, i takim był w istocie. Lecz Holt lubił czasami odgrywać rolę zatroskanego rodzica.
Czy to znaczy, że pomógłbyś mi przy gotowaniu? - zapytał Brian, z powątpiewaniem unosząc brew.
Hm, raczej nie. Ale gdyby wybuchł pożar, pomógłbym ci go ugasić.
Holt uważnym spojrzeniem ogarnął kuchnię. Rzeczywiście, nie wyglądała najlepiej. Tandetne, wielokrotnie malowane drewniane szafki, obecnie koloru beżowego, stare i dziurawe niczym pole golfowe blaty, staromodny, obdrapany i zardzewiały zlew. Lodówka w kolorze awokado pochodziła z nowszych czasów, to znaczy z lat siedemdziesiątych, zaś działający wedle własnego uznania piec gazowy był z roku czterdziestego piątego. Poddawany był on wprawdzie stałym kontrolom, mimo to istniało realne niebezpieczeństwo, że któregoś dnia wybuchnie i wysadzi w powietrze cały dom. Na koniec Holt spojrzał na podłogę, pokrytą popękanym, szarym linoleum. Jedynymi oznakami nowoczesności były kuchenka mikrofalowa, w której z Brianem gotowali wszystkie posiłki, oraz ekspres do kawy. Tak, najwyższy czas, by to zmienić.
Czy chcesz, bym przygotował ci lunch? - zapytał Briana.
Nie, dziękuję, sam potrafię podgrzać danie ze sklepu.
Biedny Brian. Holt rozumiał, jak bardzo brakuje mu wspaniałych, południowych potraw jego matki, bo sam za nimi tęsknił. Być może, gdy odnowią i urządzą kuchnię, wreszcie z synem nabiorą ochoty do tego, by nauczyć się gotować.
Tato - odezwał się Brian, gdy wrzucił stek do mikrofalówki - czy coś załatwiłeś? No wiesz, chodzi mi o moją prawdziwą mamę.
Holt się obruszył.
Twoją prawdziwą mamą była mama. To ona ciebie pokochała i opiekowała się tobą, a geny i chromo...
Tak, wiem o tym. Ale mnie chodzi o moją biologiczną matkę.
Holt dobrze rozumiał Briana. Rozpaczliwie brakowało mu matki i łudził się nadzieją, że jest ktoś, kto choć w niewielkim stopniu będzie mógł mu ją zastąpić. Chłopak czuł się zagubiony, dlatego tak gorączkowo poszukiwał własnych korzeni.
Nie wiem, czy się nie rozczarujesz - powiedział Holt.
Czy jakoś sobie ją wyobrażasz?
Twarz Briana spoważniała:
Tato, nie jestem głupi. Prawdopodobnie była biedną dziewczyną i nie chciała mieć dziecka. Ale mam nadzieję... myślę, że ciężko jej było rozstać się ze mną. Chciałbym jej powiedzieć, że nie mam do niej żalu. 1 że naprawdę ją rozumiem. Koleżanka z mojej klasy, Ruthie Dell, jest w ciąży i też zamierza oddać dziecko do adopcji. Chce mu zapewnić lepsze życie. Nie miałbym nic przeciwko temu, by moja matka była do niej podobna.
Być może nie będzie się chciała z tobą zobaczyć.
Wiem. Ale mimo to chcę ją odnaleźć. Myślę, że mama by się temu nie sprzeciwiała.
Tak, Shelley na pewno poparłaby Briana w jego poszukiwaniach. Przecież to, co robił, nie było skierowane przeciwko niej.
Uczyniłem pewne postępy - ostrożnie powiedział Holt.
Prywatny detektyw ma nadzieję, że już niedługo odnajdzie twoją naturalną matkę. Ale niczego nie obiecywał.
Brian uśmiechnął się, głęboko poruszony.
Holt odpowiedział mu uśmiechem. Od śmierci Shelley jego syn nie był niczym tak mocno przejęty. Boże, jak on kochał tego dzieciaka. Prędzej umrze, niż pozwoli, by ktokolwiek ponownie go skrzywdził.
ROZDZIAŁ DRUGI
Po odbyciu wszystkich spotkań Megan wróciła do biura i zamknęła za sobą drzwi. Wreszcie mogła pozwolić sobie na luksus i w samotności pomyśleć o swoim kliencie. „Holt Ramsey" - jak zwyczajnie, a zarazem niepokojąco brzmiały jego imię i nazwisko. Pasowały do niego idealnie. W podnieceniu myślała o czekającej ją pracy nad adaptacją kuchni Holta. Jeżeli rzeczywiście była tak duża i stara, jak wynikało to z jego słów, i jeżeli miał odpowiednie środki, Megan pokaże, co naprawdę potrafi. Ta kuchnia stanie się jej firmowym znakiem.
Prawdę mówiąc jednak podniecała ją nie tyle perspektywa ciekawej pracy, ile osoba klienta. Jasne, że nic się nie wydarzy. Nie ma takiej możliwości, bo ona na to nie pozwoli. Jednak sama jego obecność wprawia jej ciało w drżenie...
Z dezaprobatą marszcząc nos, Megan rozejrzała się po swoim biurze. Jaki bałagan! Do tej pory nie zwracała na to uwagi, ponieważ z klientami na ogół spotykała się poza biurem. Ale Holt Ramsey tu był i na pewno odniósł jak najgorsze wrażenie. Pewnie wydała mu się nieudacznicą, a nie wznoszącą się na fali sukcesów świetną projektantką. Ale przy takim nawale pracy trudno było utrzymać porządek. Jednak musi coś z tym zrobić.
Przypomniała sobie o wiadomości od Heather. Ten rozdział życia już dawno zamknęła i powrót do niego napawał ją strachem.
Ale dlaczego Heather zadzwoniła? Musi mieć jaki.< ważny powód. Wiedząc, że ciekawość i tak zwycięży, wykręciła numer.
Halo? - usłyszała miły głos, w tle którego słychać było płacz dziecka.
Heather?
Megan? O mój Boże, czy to naprawdę ty?
Tak, to ja. Co u ciebie słychać?
Wypowiedzenie tych słów przyszło jej z trudem. A przecież kiedyś potrafiły godzinami plotkować przez telefon.
U mnie wszystko w porządku, dziękuję. Megan, wiem, że niespecjalnie masz ochotę na rozmowę ze mną. Rozumiem to i nie mam pretensji, ale sprawa być może jest poważna. Ktoś węszy za tobą. Był u mnie prywatny detektyw i wypytywał o ciebie. Twierdził, że szuka cię stary przyjaciel.
W jakim celu?
Serce Megan zaczęło bić jak szalone.
Nie chciał tego powiedzieć. Ale ode mnie niczego się o tobie nie dowiedział.
Na usta Megan cisnęło się tysiąc pytań:
Dlaczego... To znaczy, kto chciałby... czy tak trudno mnie znaleźć?
Widocznie tak. W książce telefonicznej nie ma twoich danych. By zdobyć twój numer, musiałam zadzwonić do twojej matki, ale ona na pewno nie podałaby go nikomu obcemu.
Skąd matka znała jej numer? Ostatnio prawie się nie kontaktowały.
Słuchaj, a teraz najważniejsza sprawa: ten detektyw pytał też o Daniela.
Megan nagle zabrakło powietrza. Daniel? Co on ma z tym wspólnego?
Wszyscy chcielibyśmy wiedzieć, gdzie on jest.
Megan, ja naprawdę niczego nie powiedziałam. Ale pomyślałam, że... Wiesz, mam numer telefonu tego detektywa. Może chciałabyś do niego zadzwonić? Nie wiem, jak ty postąpisz, ale gdyby mnie ktoś szukał, chciałabym wiedzieć, kto to taki i o co mu chodzi.
Dobrze, podaj mi ten numer.
Megan zapisała numer na kartce i przyczepiła ją do ściany.
Heather...
Megan - jednocześnie powiedziała Heather. Obie zamilkły. Po chwili Heather znów się odezwała:
Nigdy nie miałam okazji powiedzieć ci, jak bardzo jest mi przykro...
Nigdy nie dałam ci takiej możliwości - odrzekła Megan.
Dlatego teraz chcę ci to powiedzieć. To straszne, że Daniel opuścił cię w chwili, gdy straciłaś dziecko. Jak sobie z tym poradziłaś?
Kiepsko - odpowiedziała Megan i nerwowo się zaśmiała.
Czy teraz jest już lepiej? Zawsze wierzyłam, że kiedyś wszystko się jakoś ułoży. Co u ciebie?
Nie najgorzej.
Megan zdziwiło to, że naprawdę tak uważała. Matka się do niej nie odzywała, ojciec przed śmiercią ją wydziedziczył... Jedyne zadowolenie znalazła w pracy.
Cieszę się. - Płacz dziecka przybierał na sile. - Słuchaj, muszę już kończyć. Odezwij się czasem. Może pójdziemy kiedyś na lunch.
Heather powiedziała to tonem, który zdradzał, że sama nie wierzy we własne słowa.
Odezwę się - odparła szczerze Megan. Dopiero teraz, po latach, zrozumiała, jak bardzo skrzywdziła samą siebie, zrywając kontakty z Heather.
Odłożyła słuchawkę. Po jej twarzy spływały łzy. Prawie oszalała z rozpaczy, gdy po stracie dziecka wróciła do Dallas i dowiedziała się, że Daniel wraz z ojcem wyprowadził się z miasta, nie pozostawiając adresu. Jedynie u Heather mogła znaleźć pomoc w tych tragicznych chwilach, ale zamiast tego zamknęła się w swojej skorupie, niezdolna z nikim dzielić swego bólu.
Przywołała się do porządku i wykręciła numer podany jej przez Heather. Czekając na połączenie, myślami znów powróciła do Holta Ramseya. Czy miał coś wspólnego z tą sprawą? Pojawił się tak nagle w jej życiu, ale czy był to przypadek? Twierdził wprawdzie, że ktoś mu o niej wspomniał podczas przyjęcia, ale zabrzmiało to fałszywie. Poza tym tak naprawdę nie wydawał się zbytnio zainteresowany modernizacją swojej kuchni. Wreszcie uzyskała połączenie.
Mówi Megan Carlisle - przedstawiła się energicznym tonem. - Podobno pan mnie poszukuje. Czy mogę wiedzieć, z jakiego powodu?
Po drugiej stronie zapanowała długa cisza.
Nie wiem, z jakiego powodu. Wynajęto mnie, bym panią odnalazł. Za to mi zapłacono, a reszta mnie nie obchodzi. Czy ta odpowiedź panią zadowala?
Kto pana wynajął?
Tego nie mogę powiedzieć. Ochrona praw klienta sama pani rozumie.
Rozmowa została przerwana.
Megan pogrążyła się w zadumie. Kto jej szukał i po co? W jej życiu był tylko jeden tajemniczy okres, gdy jako ciężarna nastolatka została wywieziona do Oklahomy, by urodzić tam dziecko. Nikt ze starych znajomych nie miał powodu, by jej szukać. Jej matka z nią nie rozmawiała, ale wiedziała, gdzie ją znaleźć. Podobnie jej były mąż.
Być może chodzi o pieniądze. Jej ojciec, Cramer Carlisle w chwili śmierci był multimilionerem. Być może ktoś fałszywie sądził, że Megan odziedziczyła lwią część rodzinnej fortuny i chciał ją na coś naciągnąć.
Ale ten „ktoś" srodze się rozczaruje. Ojciec ją wydziedziczył, a matka prędzej zapisze majątek swoim kotom, niż da jej choćby centa. A wszystko dlatego, że Megan odważyła się rozwieść z notorycznie zdradzającym ją mężem. Lecz tego męża wybrali jej rodzice...
Megan postanowiła sprawdzić, czy Holt Ramsey ma coś wspólnego z tą sprawą.
Holt przeklinał swego pecha. Ze wszystkich możliwych terminów Brian na chorobę wybrał właśnie środę, czyli dzień odwiedzin Megan. Zamiast więc trenować z drużyną piłkarską, z powodu paskudnego przeziębienia chłopak musiał zostać w domu.
Niestety, Megan była nieuchwytna i nie udało mu się przełożyć spotkania. Holt zaniósł więc Brianowi mnóstwo gier komputerowych do jego pokoju na górze, mając nadzieję, że to zniechęci chłopca do schodzenia na parter.
Punktualnie o pierwszej Megan zadzwoniła do drzwi. Weszła do środka świeża niczym morski wiatr. Włosy miała związane, ubrana była w białą spódniczkę i kwięcisty płócienny żakiet. Jak zwykle dźwigała katalogi i próbki. Holt zaczął się zastanawiać, czy zawsze chodzi obładowana jak tragarz.
- Cześć! - przywitała go energicznie i rozejrzała się dookoła. - Wspaniały dom.
Hm - z zakłopotaniem mruknął Holt. Krępowała go myśl, że Megan spojrzy na jego dom oczami Shelley, która marzyła o przebudowie ich rezydencji. Po śmierci żony te plany upadły, a Holt nie był pewien, czy jest przygotowany na bolesne wspomnienia.
Tędy idzie się do kuchni.
Jaki cudowny żyrandol - powiedziała Megan, gdy przechodzili przez salon. - Wie pan, po kilku przeróbkach to miejsce może wyglądać jak pałac. Moja firma zajmuje się tylko kuchniami, ale jeżeli pana to interesuje, mogę panu doradzić, co można by zmienić w całym domu.
Dorabia sobie pani na boku? - Holt miał nadzieję, że wreszcie odkrył ciemną stronę charakteru Megan. Ona jednak potrząsnęła głową:
Nic podobnego, zrobię to za darmo, a przy okazji może czegoś nowego się nauczę. Wie pan. patrzę na domy jak malarz na czyste płótna.
Holt nie zareagował na jej propozycję. Nawet jeśli postanowi odnowić dom, nie zaangażuje Megan Carlisle, bo wtedy mogłaby bezkarnie zaglądać we wszystkie kąty i spotykać się z Brianem bez wiedzy Holta. A przecież tutaj to on dyktuje warunki.
Gdy dotarli do kuchni, Megan zaniemówiła. Holt pomyślał, że przeraził ją wygląd pomieszczenia, gdy jednak spojrzał na jej wyrazistą twarz, zrozumiał, że jest zachwycona.
Och, panie Ramsey, to jest po prostu...
Koszmar? - podpowiedział jej.
Ależ skąd! Ta kuchnia stwarza tyle wspaniałych możliwości. Takie wielkie okna, wysokie sufity, to istny skarb! Gdy tylko skończę projekt, będą tu mogły pracować jednocześnie trzy ekipy. Czy dużo pan gotuje? Może zatrudnia pan kucharkę?
W ogóle nie gotuję.
Megan spojrzała na niego podejrzliwie.
Czy traktuje mnie pan poważnie? - zapytała ostrym tonem. - Jeżeli nie jest pan zainteresowany moją ofertą, proszę mi to powiedzieć od razu.
Jestem zainteresowany - zapewnił ją Holt. I chyba nie kłamał. Zaczynał pojmować, że tak bardzo przyzwyczaił się do obskurnej kuchni, iż przestał dostrzegać jej brzydotę.
Megan uśmiechnęła się:
Więc bierzmy się do roboty.
Wyjęła taśmę, papier do szkicowania i kalkulator. Holt śledził każdy jej ruch. Gdy podnosiła ręce, jedwabna bluzka podkreślała kształt jej piersi. Jej nogi... Jak taka filigranowa kobieta może mieć aż tak długie nogi? Holtem zawładnęły niebezpieczne emocje.
Ukończywszy pomiary, Megan zabrała się do szkicowania szczegółowego planu. Holt usiadł naprzeciwko niej, przy starym stole z wiśniowego drewna, który niegdyś należał do jego babki. Gdy chodził do szkoły, lubił przy nim odrabiać lekcje, a teraz Megan na pewno zechce go wyrzucić, bo będzie zagracał nowoczesne wnętrze.
Na niektórych folderach napisałam pana nazwisko. Proszę je przejrzeć, może coś się panu spodoba.
Holt przejrzał broszury i ze zdziwieniem stwierdził, że Megan Carlisle naprawdę jest dobra w swoim fachu.
Gdzie się pani tego wszystkiego nauczyła?
Mam dyplom projektanta wnętrz, ale tak naprawdę zawodu nauczyłam się w NuWorld. Właściciel, pan Nelson, dał mi szansę, a ja nieustannie podnoszę swoje kwalifikacje. Do tej pory dostawałam jednak na ogół niewielkie, niezbyt ciekawe zlecenia, na które nikt inny nie miał ochoty. Ale to zamówienie... Wreszcie pokażę, na co mnie naprawdę stać.
Holt przełknął ślinę. Po tym, co Megan teraz powiedziała, będzie mu trudno cofnąć zlecenie. Naprawdę znalazł się w bardzo niezręcznej sytuacji. Dalej więc grał rolę wymagającego klienta.
Czy przedtem pani nigdzie nie pracowała?
Nie. Oczywiście wiem, że to dziwne, gdy ktoś rozpoczyna karierę zawodową w wieku trzydziestu jeden lat, ale podczas studiów wyszłam za mąż, a Darren nie chciał, bym pracowała. Zaraz po rozwodzie wróciłam na studia i dorywczo pracowałam, by je opłacić. Ale to się nie liczy.
Holt zaniemówił. Przecież rodzina Megan zarobiła miliony na ropie naftowej! Wprawdzie jej ojciec zmarł kilka lat temu, jednak matka nadal często pojawiała się w kronikach towarzyskich. Dlaczego więc Megan musiała pracować, by zarobić na studia? Z trudem się powstrzymał, by jej o to nie zapytać, ale wówczas by się zdradził, że świetnie orientuje się w jej rodzinnych sprawach. A przecież były to poufne informacje, potajemnie uzyskane od detektywa. Ale jedno było pewne: Megan okazała się zupełnie inną osobą, niż to sobie do tej pory wyobrażał.
Muszę jeszcze zmierzyć te szafki. Czy ma pan drabinę?
Zaraz przyniosę ją z garażu.
Megan zakończyła szkicowanie planu. Jakie wspaniałe zamówienie! Nie mogła się doczekać chwili, kiedy wreszcie w biurze zasiądzie przy komputerze.
Tato, hej, tato! - Niespodziewany okrzyk przywrócił ją do rzeczywistości.
A zatem pan Ramsey ma dzieci. Głos był tak naglący, że Megan postanowiła sprawdzić, skąd dochodzi. Chyba z góry. Weszła na piętro, gdzie było wiele drzwi, ale tylko jedne otwarte.
W pokoju, w łóżku, leżał chłopiec. Miał mocno zaczerwieniony nos, a na podłodze walały się zużyte chusteczki, widome oznaki ciężkiego przeziębienia. Jaki ładny, pomyślała Megan. Ale nie tylko uroda chłopca ją zaintrygowała, bowiem w jego rysach dostrzegła coś znajomego.
Zdziwiony, wpatrywał się w nią dużymi, orzechowo- brązowymi oczami.
Kim pani jest?
Megan uśmiechnęła się.
Jestem projektantką. Przyszłam tu, by obejrzeć waszą kuchnię i zrobić projekt.
Aha. A gdzie jest tata?
Poszedł do garażu po drabinę. Czy czegoś potrzebujesz?
Jestem głodny. Tata obiecał, że zamówi mi coś meksykańskiego.
Meksykańskie jedzenie? Przecież jesteś chory.
To tylko przeziębienie. Poza tym nie mam chyba wyboru. Tata okropnie gotuje.
A na co miałbyś ochotę, gdybyś spotkał prawdziwą kucharkę? - spontanicznie zapytała Megan.
No... nie wiem.
Co powiesz na rosół i grzanki z serem? Tym karmiła mnie niania, gdy byłam chora.
Chłopiec spojrzał na nią ze zdumieniem i opadł na poduszkę:
Prawdziwe jedzenie w tym domu? Tak żartować z chorego to okrucieństwo.
Roześmiała się. Jaki sympatyczny dzieciak! Miał zbyt kanciaste rysy i zbyt wydatny nos, lecz za kilka lat złamie niejedno kobiece serce. Naprawdę przypomina jej kogoś. Tylko kogo? No jasne, to takie oczywiste! Chłopak jest podobny do Holta.
Nie trać nadziei. Może coś da się zrobić - powiedziała, wychodząc z pokoju.
Wcześniej zauważyła w kuchni zakurzoną puszkę zupy, chleb i trochę sera, zaś w ogołoconej lodówce znalazła masło. Po kilku minutach zupa bulgotała w garnku, a w piekarniku złociły się grzanki. Widać było, że kuchenne sprzęty używane były tylko z rzadka. Megan cieszyła się, że może pomóc temu miłemu chłopcu. Nawet nie wiedziała, jak mu na imię. Zapomniała o to spytać.
Co, do diabła, pani wyprawia!?
Serce podeszło Megan do gardła. Wściekły Holt stał przed nią z drabiną w ręku, zakurzony i podrapany. Patrzył na nią z potępieniem, jakby popełniła jakąś straszliwą zbrodnię.
Przygotowuję lunch dla pańskiego syna.
Dla mojego... - Drabina z głośnym łoskotem spadła na ziemię. - Widziała się pani z moim synem? - zapytał groźnie i schwycił Megan za ramię.
Czy mógłby mnie pan puścić? Tak, widziałam pańskiego syna.
Holt nieco rozluźnił uścisk.
Kto pozwolił pani wchodzić na górę?
No cóż, bardzo pana przepraszam, ale nie mogłam udawać, że nie słyszę wołania chłopca. Gdy był pan w garażu, syn wzywał pana bardzo natarczywie. Okazało się, że po prostu jest głodny. Jak może pan faszerować chore dziecko tłustym meksykańskim jedzeniem? Jeżeli natychmiast mnie pan nic puści, kopnę pana w czułe miejsce!
Holt zdjął ręce z jej ramion.
Przepraszam... Chyba...
Megan, by ukryć prawdziwe emocje, odwróciła się plecami. Gwałtowna reakcja Holta powinna ją przestraszyć, stało się jednak inaczej, ponieważ ogromna energia drzemiąca w tym mężczyźnie podnieciła ją. Starając się uspokoić, zamieszała zupę.
Holt westchnął głęboko.
Naprawdę przepraszam. Niepotrzebnie się uniosłem. Brian jest chory i nie chcę, by się pani od niego zaraziła. Może mnie pani podać do sądu.
Nigdy jeszcze nie słyszała tak żałosnych przeprosin. Stawiając wszystko na jedną kartę, zapytała:
Czy zna pan Benny'ego Powella, prywatnego detektywa, który grzebie w moim życiorysie?
Obserwowała Holta kątem oka, jego twarz jednak nawet nie drgnęła.
Nigdy o nim nie słyszałem - odpowiedział.
Megan przyjęła to za dobrą monetę. Może niesłusznie podejrzewała Holta? Wyłożyła grzanki na talerz i wyłączyła gaz.
Panie Ramsey, naprawdę bardzo bym chciała zająć się pańską kuchnią. Coś mnie jednak niepokoi. W pana obecności czuję się nieswojo. Odnoszę wrażenie, jakby prowadził pan ze mną jakąś grę. A może tę kuchnię chce pan urządzić na cześć swojej zmarłej żony? Praca w takich warunkach byłaby dla mnie trudna do zniesienia. Nie wiem, o co tu naprawdę chodzi, ale muszę zrezygnować z pańskiego zamówienia.
Zaczęła pakować swoje rzeczy. Była na siebie wściekła, że wypowiedziała Holtowi swoje usługi. To zlecenie bardzo podniosłoby jej notowania w firmie. Jednak pan Ramsey był tak dziwnym i nieodgadnionym człowiekiem, że zaczynała się go po prostu bać. Co z tego, że był jednocześnie niezwykle atrakcyjnym mężczyzną? To naprawdę nie miało znaczenia.
Holt, miotany sprzecznymi emocjami, przyglądał się Megan. W pierwszym odruchu chciał ją zatrzymać i przeprosić za idiotyczne zachowanie, jednak rozum dyktował co innego. Źle się stało, że zaprosił panią Carlisle, gdy Brian był w domu. Mogła przecież go rozpoznać. Nie był wprawdzie do niej podobny, mógł jednak przypominać choćby swojego ojca. Poza tym Megan nabrała podejrzeń wobec Holta, może nawet czegoś się domyślała.
A on przecież nie wie, czy powinien pozwolić spotkać się jej z Brianem. Jaką ma pewność, że Megan okaże się osobą odpowiedzialną? A nie może przecież dopuścić do tego, by pojawiała się i znikała, rozbudzając i grzebiąc nadzieje jego syna.
Proszę zabrać zupę i grzanki na górę, zanim wszystko wystygnie - powiedziała. - Sama trafię do wyjścia.
Pozostał po niej tylko zapach perfum, lecz i on szybko rozpłynął się w powietrzu.
Gdy Holt zaniósł tacę z jedzeniem na górę, oczy Briana rozbłysły.
Grzanki i rosół? A więc naprawdę nie żartowała. Tato, nic mi nie mówiłeś, że chcesz przerobić kuchnię.
Bo nie chcę. Przejrzałem propozycje pani Carlisle i myślę, że nas na to nie stać.
Tato, co ty mówisz! Przecież za swoje oszczędności mógłbyś urządzić dziesięć takich kuchni. A gdyby nie powiodło ci się w interesach, jest jeszcze polisa mamy.
To twoje pieniądze - wycedził Holt.
Daj spokój, tato! Ile uczelni mam skończyć, byś zdołał je wydać? - Brian przełknął potężny kęs grzanki. - Urządźmy tę kuchnię. Ludzie, ten lunch jest super!
Na litość boską, to tylko grzanki i rosół z puszki.
Tak, ale to jest o niebo lepsze od tego, co normalnie jadamy. Kiedy zobaczyłem tę panią w drzwiach, myślałem, że śnię. Jest naprawdę bardzo ładna.
Co ty mówisz! - krzyknął Holt. Był przerażony.
Nie denerwuj się. Nie jestem już dzieckiem. Co w tym złego, gdy o jakiejś kobiecie powiem, że jest ładna. No i pasuje do ciebie. Zaproś ją na randkę! Może ugotuje nam prawdziwy obiad - rozmarzył się Brian.
Nie mogę nikogo zapraszać na randkę tylko dlatego, by nam coś ugotował. - Holt nerwowym ruchem zmierzwił włosy. Rozmowa nie toczyła się po jego myśli.
Dobrze, nie musi być od razu randka. Po prostu ją poproś, żeby nam coś ugotowała. Na pewno się zgodzi. Jest bardzo miła.
Naprawdę tak myślisz? - spytał Holt z namysłem.
Jasne. Czy zostało jeszcze trochę zupy?
Przyniosę ci dokładkę. Gdybym wiedział, że tak lubisz zupy, gotowałbym ci je już wcześniej.
Przypalonych nie lubię.
Widzę, że wyostrzyłeś sobie język. Zobaczę, co pani Carlisle powie na temat twojej propozycji.
Holt miał o czym myśleć. Było oczywiste, że Brian i Megan polubili się. Syn nigdy by mu nie wybaczył, gdyby swoim zachowaniem odstraszył jego naturalną matkę. Hol- towi, przynajmniej na razie, nie wolno wykreślać Megan z ich życia. Przekona ją więc, że zależy mu zarówno na modernizacji kuchni, jak i na tym, by tę pracę wykonała właśnie ona.
ROZDZIAŁ TRZECI
Parkując przy NuWorld, Megan zobaczyła ciemnozielone porsche. Znała tylko jedną osobę, która jeździła takim samochodem. Spotkać w piątek tego człowieka to zły znak. Marzyła o beztroskim weekendzie, ale pojawienie się Holta Ramseya oznaczało jedno: kłopoty.
Siedział za kierownicą swojego samochodu, a więc czekał właśnie na nią. By się uspokoić, nerwowo sięgnęła po torebkę, wysypując przy okazji połowę jej zawartości na podłogę.
Dobry Boże! - szepnęła, zbierając w pos'piechu porozrzucane rzeczy. Również i tym razem wzięła pracę do domu, więc jej samochód wyglądał jak skład rupieci. A zależało jej ogromnie, by Holt choć raz zobaczył ją bez tych wszystkich szpargałów.
Megan bardzo powoli otwierała drzwiczki, starając się w tym czasie nadać swojej twarzy przyjemny, lecz chłodny wyraz. Za chwilę spotka się z klientem, więc musi zachowywać się uprzejmie. Jeśli właściciel firmy, pan Nelson, dowie się, że odrzuciła tak intratny kontrakt, może ją to kosztować utratę pracy.
Dzień dobry. - Holt szarmancko pomógł jej wysiąść z samochodu. Zauważyła, że dotknął jej dopiero wówczas, gdy przyzwalająco skinęła głową. Ujął ją pod rękę i poprowadził w kierunku biura. Była zaskoczona, bowiem Holt w niczym nie przypominał szorstkiego i skrytego mężczyzny, jakiego znała go do tej pory.
Modliła się, by znów nie zawładnęły nią dziwne emocje i pragnienia. Lecz modliła się na próżno.
Dziękuję panu - powiedziała cicho, chłonąc ciepło jego dotyku i czując pulsowanie w skroniach. - Czyżbym się myliła, sądząc, że spotykamy się przypadkiem?
Nie, to nie był przypadek. Czekałem na panią. - Niespodziewanie na twarzy Holta pojawił się pełen wdzięku uśmiech. - Chciałbym zaprosić panią na filiżankę kawy. Może znajdzie pani wolną chwilę?
Megan z wahaniem spojrzała na zegarek. Tak naprawdę miała mnóstwo czasu, lecz czy spędzanie go w towarzystwie Holta było najlepszym pomysłem? Gdy wyznała mu, że w jego obecności czuje się nieswojo, powiedziała prawdę, ale niecałą. Było to bowiem uczucie ogromnie podniecające, pełne napięcia oczekiwanie, że za chwilę wydarzy się coś niezwykłego.
Dobrze - odpowiedziała wreszcie. - Myślę, że do biura mogę przyjść trochę później.
Ponieważ rzeczy zostawiła w samochodzie, mogła wreszcie docenić, jak przyjemnie jest spacerować jedynie z torebką w ręku. Na kawę wstąpili do lokalu, w którym poprzednio jedli lunch.
W środku było tłoczno. Megan wypatrzyła zwalniający się stolik, a Holt poszedł po kawę. Wrócił po kilku minutach, lecz nie spieszył się z rozpoczęciem rozmowy. Po prostu siedział i wyglądał przez okno. Nie ponaglała go, tylko z przyjemnością zerkała na jego twarz i czekała, aż sam zdecyduje się powiedzieć, o co mu chodzi. Wreszcie przerwał milczenie.
Wtedy, u mnie w domu, naprawdę nie chciałem pani przestraszyć. Jestem nadopiekuńczy w stosunku do Briana. Mój syn dużo przeszedł. Bardzo boleśnie przeżył śmierć matki.
Ale dlaczego chciał go pan bronić przede mną? Czy ja mu w czymkolwiek zagrażam?
Nie potrafię wytłumaczyć swojego zachowania. Było ono zupełnie irracjonalne. Zapewniam panią, że to się już nigdy nie powtórzy. Przyrzekam. Chcę, by pani zajęła się moją kuchnią.
Jeżeli naprawdę pan tego chce, mogę panu polecić innego projektanta. Na przykład Sheena Berenson jest naszą czołową...
Nie, pragnę, by zrobiła to pani.
Z jakiego powodu? Mówiłam już panu, że mam najkrótszy staż w firmie, a jeśli chodzi o tak poważne zamówienia, moje doświadczenie jest niewielkie. Natomiast Sheena...
Podoba mi się pani styl pracy.
Megan czuła, że Holt nie zdradza jej całej prawdy. Dlatego chciała mu odmówić, lecz strach przed gwałtownym załamaniem się jej zawodowej kariery przeważył. Tylko z tego powodu zajmie się tą przeklętą kuchnią.
Dobrze - odparła wreszcie.
Dziękuję. Nie będzie pani żałowała tej decyzji. - Holt uśmiechnął się po raz drugi tego dnia i Megan poczuła, że szybciej bije jej serce. - Mój syn był wściekły, że pozwoliłem pani odejść. Zrobiła pani na nim duże wrażenie, nie mówiąc już o rosole i grzankach.
To tylko zupa z puszki i zwyczajne grzanki z serem.
W naszym domu to prawdziwy cud.
Mój Boże, jak wy sobie radzicie? Czy wy w ogóle coś jecie?
Megan uwielbiała gotować i trudno jej było wyobrazić sobie kogoś, kto nie potrafi zrobić nawet grzanek.
Jemy gotowe potrawy lub coś zamawiamy. Proszę tak na mnie nie patrzeć! Niektóre dania są nawet niezłe.
Megan uśmiechnęła się przepraszająco.
Nie mam prawa oceniać, jak pan żywi siebie i syna.
Wciąż jednak pamiętała iskierki, które lśniły w oczach
Briana na wieść o domowym jedzeniu. Pomyślała, że miło byłoby ponownie sprawić chłopcu przyjemność, więc dodała:
Wie pan co, może kiedyś wpadnę i przygotuję prawdziwą kolację. Wczuję się w atmosferę pańskiej kuchni, a to mi się przyda podczas projektowania.
Holt uniósł brwi.
Czy zawsze tak pani postępuje podczas pracy?
Nie, oczywiście, że nie. Ale to ważne zamówienie i chcę, by był pan w pełni usatysfakcjonowany. Poza tym pana syn zasługuje na to, by od czasu do czasu zjeść coś normalnego.
Po twarzy Holta przemknął cień zakłopotania i Megan skarciła siebie za zbytnią obcesowość.
Zgoda - odezwał się wreszcie. - Proszę zrobić listę zakupów. Co pani powie o sobocie? Może o siódmej?
Dobrze, od razu dam panu tę listę.
Zaczęła szukać w torebce pióra i notesu.
Proszę nie traktować tego jak randki. - Głos Holta znów był ostry, a wzrok nieobecny.
To oczywiste. - Megan nawet nie podniosła oczu znad notatnika.
Proszę tego nie brać do siebie. Ja po prostu nie chadzam na randki.
Tym razem zerknęła na niego ukradkiem i ogarnął ją smutek. Ale nie, nie może się tym wszystkim tak bardzo przejmować. Cóż z tego, że Holt był pogrążony w bólu. Przecież do jej obowiązków nie należało pocieszanie przeżywających kryzysy emocjonalne klientów. Tak, sytuacja była trochę niesamowita, ale nie może się tym kierować, bo liczy się tylko to, że Holt był bardzo ważnym zleceniodawcą. No i w jakiś sposób ją pociągał. Dlatego dalej będzie brnąć w to wszystko.
Wręczając mu listę zakupów, powiedziała:
Przyniosę też pierwsze szkice. Jeśli jednak okaże się, że kierują panem inne intencje, niż to pan deklaruje, zlecenie przekażę Sheenie.
Myślę, że stawia pani sprawę uczciwie - po krótkim wahaniu odpowiedział Holt.
W tym momencie Megan ostatecznie utwierdziła się w przekonaniu, że Holt nie jest z nią do końca szczery i że interesuje się jej osobą z jakiegoś szczególnego powodu. Na pewno nie jest seryjnym mordercą, gwałcicielem ani oszustem. To wykluczone. Przyczyna musi być bardziej delikatnej natury. Megan postanowiła odkryć, o co Holtowi naprawdę chodzi.
Holt przycinał jałowce przed domem, gdy w drzwiach pojawił się Brian. Widać było, że jeśli chodzi o chorobę, najgorsze miał już za sobą.
Dzwonił mój trener. W przyszłym tygodniu będę mógł nadrobić zaległości w treningu. Co się stało, że tak nagle wziąłeś się za domowe porządki? Nawet dzisiaj odkurzyłeś, a w łazience aż lśni.
Zbyt długo żyliśmy po kawalersku i najwyższy czas, by doprowadzić dom do ładu. To wstyd, żeby projektant ogrodów miał najbrzydsze podwórko w okolicy.
Na twarzy Briana pojawił się domyślny uśmieszek:
Super! Czy to ma coś wspólnego z panią Carlisle?
Częściowo - zgodził się Holt i pomyślał, że jego syn jest zbyt domyślny jak na swój wiek. I na koniec powiedział jakby od niechcenia:
Pani Carlisle obiecała jutro ugotować nam kolację.
Brian na chwilę zaniemówił.
Chcesz powiedzieć, że poprosiłeś ją o przygotowanie nam kolacji? Tato, ja wtedy tylko żartowałem. Ale obciach!
To był jej pomysł. Przysięgam. Powiedziała, że chce się wczuć w atmosferę naszej kuchni, a przy okazji nakarmić dwóch samotnych mężczyzn... Jak mogłem jej odmówić?
Też bym nie odmówił. Ale dlaczego to robi?
By poznać własne dziecko, pomyślał Holt. Musi powiedzieć Brianowi prawdę o Megan. Nie powinien manipulować synem, osobą najdroższą mu na święcie, ani nie powinien też oszukiwać Megan, skoro przekonał się, że pozbawiona jest wszelkich złych cech. Im dłużej będzie milczał, tym większe pretensje będą do niego mieli oboje , gdy wszystko wreszcie się wyjaśni.
Odetchnął głęboko i odezwał się szorstkim tonem:
Jak tu gorąco! Wejdźmy do środka i napijmy się lemoniady. Muszę ci coś powiedzieć o pani Carlisle.
Brian wszedł z Holtem do kuchni, bacznie mu się przypatrując.
Co chciałeś mi powiedzieć o pani Carlisle?
Holtowi zadrżały dłonie podczas otwierania puszki z koncentratem lemoniadowym.
Nie wiem, jakich użyć słów, więc powiem po prostu: Megan jest twoją rodzoną matką.
Brian na chwilę skamieniał. Gdy wreszcie się odezwał, jego słowa zaskoczyły ojca:
A więc dlatego zależało jej na tym, by przygotować mi lunch i kolację. Pewnie uważa, że musi nadrobić stracony czas.
Nie, nie dlatego. - Holt zdziwił się. że tak skwapliwie bierze stronę Megan. - Brian, ona nie wie, kim dla niej jesteś. Po prostu jest miła.
Nie wie? To znaczy, że nie rozmawiałeś z nią na ten temat?
Jeszcze nie. I nie porozmawiam, jeżeli się na to nie zgodzisz.
Tato, to nie jest w porządku! Ściągnąłeś ją tu pod fałszywym pretekstem, udawałeś, że chcesz wyremontować kuchnię...
Naprawdę chcę doprowadzić kuchnię do porządku - zaprotestował Holt. - Ale masz rację. Powinienem od razu wyznać jej prawdę. Jednak zrozum, że najpierw chciałem się przekonać, jaka ona jest. No wiesz...
Jasne, gdyby była prostytutką albo narkomanką, nigdy byś się nie przyznał, że ją odnalazłeś - zawyrokował Brian.
Musiałem cię chronić przed najgorszym.
Nie potrzebuję ochrony! - zawołał Brian. - Chyba już się o tym przekonałeś. Pamiętasz, w jakim byłem stanie, gdy wreszcie wyjawiłeś mi, że mama jest chora na raka? Na miesiąc przed jej śmiercią... Byłem wściekły jak diabli! Przez ciebie zmarnowałem tyle czasu. Gdybym wiedział, że mama umiera, nie odstępowałbym jej ani na krok. Mógłbym... No, nie wiem... Mógłbym być lepszym dzieckiem.
Byłeś i jesteś wspaniałym dzieckiem - zaprotestował Holt, wstrząśnięty nagłym wybuchem Briana. - Nie wiedziałem, że miałeś do mnie tak duży żal.
Po śmierci Shelley Brian ucichł i zamknął się w sobie. Holt wiedział, że w ten sposób przeżywa swój ból.
Przeszło, minęło. Dałem sobie radę - spokojnie powiedział chłopiec.
Przepraszam. Myślałem, że jesteś zbyt młody, by poradzić sobie z chorobą mamy, teraz widzę, że się myliłem. Przepraszam też za tę historię z Megan. - Chwilę się wahał. - Jak myślisz, co powinienem zrobić?
To, że ojciec prosił go o radę, przytłumiło nieco złość Briana. Odpowiedział bez chwili namysłu:
Musimy wyznać jej prawdę.
Zgoda. Myślę jednak, że będzie lepiej, gdy powiem jej to sam. Po kolacji pójdziesz na górę...
W porządku. Może się załamać i moja obecność będzie dla niej krępująca - przyznał Brian ze zrozumieniem, które zaskoczyło ojca.
Holt odetchnął z ulgą. Przynajmniej, jak na razie, wszystko idzie dobrze. Wprawdzie Brian, tak zazwyczaj łagodny, ujawnił swój temperament, lecz rozsądek wziął górę. Trzeba mieć nadzieję, że również Megan Carlisle zachowa zimną krew, gdy dowie się, kim naprawdę jest dla niej Brian.
Megan natychmiast zauważyła zmiany, jakie zaszły wokół domu Holta. Przycięty żywopłot i przystrzyżony trawnik wpłynęły bardzo korzystnie na ogólny wygląd otoczenia; gdyby tak jeszcze pomalować sam dom i zmienić okiennice, efekt byłby naprawdę piorunujący.
Z radością podjęłaby się renowacji tego budynku. To zbrodnia marnować tak wspaniałe miejsce. No cóż, ale to nie jej sprawa. Jednak Holt, decydując się na modernizację kuchni, uczynił pierwszy krok we właściwym kierunku.
Przyniosła kilka swoich projektów. Przyszła tu do pracy, a nie na randkę. Tak postanowiła i musi o tym pamiętać. To nic, że obecność Holta tak bardzo na nią działa. Stanęła przed
wielkim wyzwaniem zawodowym i tylko to się liczy. Nie ma czasu na romantyczne głupstwa.
Drzwi otworzył Brian. Bez słowa wpatrywał się w nią, jakby była niezwykłym okazem z jego kolekcji owadów.
Cześć, to ja, Megan Carlisle, projektantka. Pamiętasz mnie?
Chłopiec powoli skinął głową.
Przyszłam, by pokazać wam kilka projektów i przygotować kolację. Boże, chyba nie pomyliłam dni?
Skądże - odpowiedział Brian. - Proszę wejść. Tata właśnie się przebiera. Przychodzi z pracy cały mokry.
Nic dziwnego. Od trzech dni panuje straszny upał. Wygląda na to, że czujesz się już lepiej?
Tak, dziękuję za zupę i grzanki.
Brian zaprowadził Megan do kuchni. Na blacie leżały torby z zakupami.
To produkty, o które pani prosiła. Mogłaby pani już zacząć szykować kolację? Chyba nie musimy czekać na tatę, prawda?
Jesteś aż tak głodny?
Jak stado wilków.
No to do roboty!
Megan wyjęła przecier pomidorowy, świeży czosnek i inne przyprawy do sosu. Wyszukując potrzebne sprzęty, stwierdziła, że kuchnia jest dobrze wyposażona. Shelley musiała być dobrą kucharką.
Przez cały czas Brian nie spuszczał z niej wzroku i Megan zaczęła przypuszczać, że gotowanie w tym domu należało do naprawdę niezwykłych czynności.
Poczuła obecność Holta, zanim go zobaczyła. Gdy wszedł do kuchni, w rondelku bulgotał już sos i gotował się makaron.
Przepraszam za spóźnienie.
Holt ubrany był tym razem w sprane dżinsy i podkoszulek. Megan uznała, iż Holt swoim ubiorem podkreślał, że to naprawdę nie jest randka. Lecz w takim właśnie stroju wyglądał niesłychanie podniecająco. Dżinsy ściśle przylegały do ciała, a koszulka uwydatniała barczyste ramiona i rozbudowaną klatkę piersiową. Wilgotne włosy Holta same układały się w naturalne fale.
Podniósł przykrywkę od rondla z sosem i wciągnął głęboko powietrze:
Hm. pachnie smakowicie.
Megan instynktownie odsunęła się. To wprost niesamowite, jak silnym erotyzmem emanuje Holt. Nie może o tym przestać myśleć. Zabawne, ale podczas każdego kolejnego spotkania odczuwała to coraz mocniej. Chyba nigdy nad tym nie zapanuje.
Tato, obserwowałem panią Carlisle i sądzę, że gotowanie wcale nie jest takie trudne. Może nauczę się to robić - powiedział Brian.
Na pewno się nauczysz - zapewniła go Megan. - Kobiety uwielbiają mężczyzn, którzy potrafią gotować. Nie będziesz się mógł opędzić od dziewczyn.
A więc jestem bez szans - stwierdził Holt.
Nie był bez szans, ale Megan nie zamierzała mu tego ujawniać. Skoro nie jest to randka, nie będzie i flirtowania. Jeżeli on nie dostrzega w niej kobiety, ona nie zdradzi się, jak bardzo pociąga ją jego męskość.
Widzę, że świetnie się dogadujecie - ze sztuczną swobodą zauważył Holt.
Tak - odpowiedziała Megan.
Jasne - jednocześnie odrzekł Brian.
Ojciec i syn wymienili porozumiewawcze spojrzenia, co zaniepokoiło Megan. Naprawdę, coś tu jest nie tak. Pewnie sprawdzają jej umiejętności kucharskie. Jeśli test wypadnie pomyślnie, porwą ją i zmuszą do niewolniczej harówki przy garnkach.
Zaśmiała się w duchu. Jeżeli Holt naprawdę wyremontuje kuchnię zgodnie z jej projektami, nie byłaby to najgorsza perspektywa.
Przyniosłam wam kilka szkiców. - Megan ruchem głowy wskazała na papiery, leżące na stole. - Dwa z nich są takie, o jakich mówiliśmy. Przedstawiają projekty jasnej i nowoczesnej kuchni. Trzeci zrobiłam dla zabawy, jestem ciekawa, co o nim sądzicie. W tej wnęce pozostawiłam wasz stary stół, a resztę wnętrza dopasowałam do niego.
Gdy Holt zaczął przeglądać projekty, Megan starała się zachować spokój. Brian niecierpliwie zerkał ojcu przez ramię. Projekt, w którym stół odgrywał tak ważną rolę, uważała za najlepszy i bardzo go polubiła, był jednak zupełnie niezgodny z sugestiami Holta, liczyła się więc z tym, że zostanie odrzucony.
Czy to naprawdę nasza kuchnia? - zapytał Brian.
Czy rzeczywiście jest pani w stanie zamienić tę jaskinię w kuchnię jak z kolorowego obrazka? - dodał Holt.
Oczywiście - zapewniła go Megan, podniesiona na duchu entuzjastyczną reakcją ojca i syna. - Czy któryś z tych projektów szczególnie wam się podoba?
Ten - oświadczyli równocześnie.
Ze zdumieniem stwierdziła, że wybrali jej ulubiony projekt.
Ale przecież nie o to panu chodziło podczas poprzednich rozmów.
Nie pokazała mi pani wcześniej niczego w tym stylu. Zależy mi na tym stole. To moje dziedzictwo.
Rozumiem. Kolacja będzie gotowa za godzinę. Jeżeli jesteście głodni, możecie zjeść resztę sera.
Holt i Brian rzucili się na ser jak wygłodniałe piranie. To dobry znak! Nie będzie trudno zadowolić ich podniebień. Megan miała przy tym nadzieję, że nie będą porównywali jej umiejętności ze sztuką kulinarną Shelley.
Poczuła znajomy ból w okolicach serca. Ale nie, nie może w ten sposób myśleć o zmarłej kobiecie. Nie powinna zazdrościć jej rodzinnego szczęścia, ciężko pracującego i przystojnego męża, zdrowego, normalnego dziecka i dużego, wspaniałego domu. Nie powinna, ale jest zazdrosna. Nic na to nie poradzi.
O czym ona myśli? To bez sensu! Przecież Shelley już dawno umarła, a ona żyje. Biorąc pod uwagę to, co przeszła, nie było tak źle. Czasami jednak przygnębiał ją fakt, że nie ma i prawdopodobnie nigdy nie będzie miała własnej rodziny.
Jest pani bardzo milcząca. - Głęboki głos Holta wyrwał ją z rozmyślań. - Czy wszystko w porządku?
Tak, w porządku.
Nie widzącym wzrokiem rozejrzała się po kuchni. Dobrze, że wybrała danie, które mogłaby przygotować z zawiązanymi oczami.
Czy kucharka ma ochotę na trochę wina? - Holt wyciągnął w jej kierunku kieliszek z chianti.
Chętnie.
Wino powinno ją rozluźnić. To ma być miły więczór, a ona wymyśla urojone problemy. Skosztowała wina i zajęła się gotowaniem.
Gdy kuchnia wypełniła się wspaniałym aromatem. Megan przyrządziła sałatę i masło czosnkowe. W kuchni zrobiło się cieplej. Ociepliła się też atmosfera, lecz Megan wciąż czuła się nieswojo. Odnosiła wrażenie, że obaj Ramseyowie bacznie ją obserwują i oceniają. Nie wiedziała, co jest tego przyczyną, ale musiała przyznać, że chciała wypaść jak najlepiej.
Holtowi już od dawna nic tak nie smakowało. Zjadł aż dwie porcje, nie gardząc też chlebem z masłem czosnkowym. Brian dzielnie mu sekundował i zjadłby więcej od ojca, gdyby ten nie kopnął go pod stołem. Holt nie chciał, by Megan doszła do wniosku, że jego syn jest zagłodzony.
Dokładnie kwadrans przed dziewiątą Brian zerknął na zegarek i potężnie ziewnął.
To był męczący dzień. Chyba pójdę do siebie.
Za piętnaście dziewiąta? - W głosie Holta pojawiły się oznaki paniki. Gdy tylko zostanie z Megan sam na sam, będzie musiał wyjawić jej prawdę. Wolałby odsunąć ten moment choćby o kilka minut, by po prostu nacieszyć się jej towarzystwem.
Przecież byłem chory i muszę dużo wypoczywać. - Brian obdarzył ojca wymownym spojrzeniem, wstał od stołu i zwrócił się do Megan. - Dobranoc pani. Dziękuję za kolację.
Dobranoc - odpowiedziała zdziwiona. - Mam nadzieję, że... - Ale zanim skończyła, Brian już zniknął. - Czy on zawsze w soboty chodzi tak wcześnie spać?
Na ogół nie. Ale czy pani, mając czternaście lat, chętnie spędzała więczory w towarzystwie dorosłych?
Rzeczywiście. Jeszcze chwila, a mogłoby nam przyjść do głowy coś głupiego. Na przykład, żeby pozmywał naczynia. A tak musimy to zrobić sami.
Wstała i zaczęła zbierać talerze.
Proszę to zostawić. Muszę z panią o czymś porozmawiać. - Holt rozlał resztę wina do kieliszków. - Wyjdźmy na patio. Na zewnątrz pewnie już się ochłodziło.
Gdy wyszli, oczom Megan ukazała się plątanina różnych zarośli, powoju i dzikiego wina. Holt pomyślał, że jego ogród wygląda żałośnie, jeszcze gorzej niż frontowa część posesji. Bardzo jednak lubił to miejsce. Shelley do samej śmierci godzinami tu przesiadywała i wsłuchiwała się w odgłosy przyrody.
Ładnie tu - powiedziała Megan i usiadła sztywno, obejmując kurczowo dłońmi kieliszek. Była bardzo spięta. Holt sycił oczy jej urodą.
Ja i Shelley nie mogliśmy mieć dzieci - zaczął bez wstępów.
Zaintrygowana spojrzała na niego, lecz nadal milczała.
Brian jest dzieckiem adoptowanym. Wszystko załatwił prawnik Shelley. Córka jego przyjaciela, nieletnia i niezamężna, zaszła w ciążę.
Mówiąc to, uważnie obserwował Megan, jednak wyraz jej twarzy prawie nie uległ zmianie.
Nigdy nie poznaliśmy rodziców Briana i nawet nie wiedzieliśmy, kim byli. Po prostu pewnego dnia przyjęliśmy do domu czterodniowe dziecko. Nasze dziecko.
To... to musiał być dla was szczęśliwy dzień.
Oczy Megan nabrały dziwnego blasku.
Czy stać ją tylko na taką reakcję? Czy nie domyśla się już, co Holt chce jej powiedzieć?
Wie pani, o czym mówię?
Nie - odparła Megan obojętnie.
Holt wpadł w panikę. Brian bardzo liczył na Megan, ogromnie ją polubił i wszystko wskazywało na to, że z wzajemnością. Co będzie, jeżeli ona wyprze się Briana? Co wtedy powie synowi?
Holt, proszę mi wyjaśnić, o co chodzi.
Kilka miesięcy temu Brian zaczął się bardzo interesować swoimi biologicznymi rodzicami. Nie pochwalałem tego, ale ogromnie mu na tym zależało. Wynająłem więc prywatnego detektywa. Adwokat, dzięki któremu doszło do adopcji, zmarł kilka lat temu, a wszystkie akta zaginęły. Mimo to detektyw panią odnalazł.
Mnie? A cóż ja mam z tym wspólnego?
Jak to? Przecież to jasne! Pani jest biologiczną matką Briana.
Megan otworzyła usta i zdecydowanie potrząsnęła głową.
To z całą pewnością nie ja.
A więc stało się najgorsze. Co teraz powie Brianowi? Do diabła, niech Megan Carlisle idzie sobie stąd jak najprędzej! Niech znika z ich życia! Ale przedtem Holt postanowił ją zranić, tak jak ona zraniła Briana, nie uznając go za swego syna.
Czy zaprzecza pani, że w wieku siedemnastu lat, w Domu Dobrego Pasterza w Eldon, w Oklahomie, urodziła pani dziecko?
Megan wypuściła kieliszek, który roztrzaskał się o podłogę.
Nie, nie zaprzeczam - odparła drżącym głosem. - Ale pański detektyw okazał się niekompetentny lub po prostu nieuczciwy. Urodziłam dziewczynkę, panie Ramsey. Nazywała się Danielle Marie Carlisle. a raczej tak by się nazywała, gdyby przeżyła poród. Panie Ramsey, chcę, żeby pan wiedział, że gdyby moje dziecko urodziło się żywe, to nigdy nie oddałabym go w obce ręce!
Holt był tak wstrząśnięty pasją, z jaką to powiedziała, że dopiero po chwili zdał sobie sprawę, iż Megan szybkim krokiem zmierza do wyjścia.
Megan, zaczekaj. Megan!
Dogonił ją i chwycił za łokieć.
Poczekaj, naprawdę musimy o tym porozmawiać.
Nie, nie musimy. - Usta Megan niebezpiecznie drżały. - Mam tego dosyć! Najpierw pan każe mnie śledzić, potem wmawia mi, że chodzi panu o kuchnię...
Musiałem panią lepiej poznać przed wyjawieniem całej prawdy. Brian dużo przeszedł i nie chciałem go narażać na kolejny wstrząs.
No i jak? Zdałam egzamin? - z goryczą spytała Megan.
Znakomicie. Mój syn oszalał na pani punkcie.
Nieco się uspokoiła.
Ja też go polubiłam. Przykro mi, że nie jestem jego matką. To jakaś potworna pomyłka. Proponuję, by nie wypisywał pan czeku dla Benny'ego Powella. A teraz proszę łaskawie puścić moje ramię. Zamierzam wyjść.
Holt uświadomił sobie, jak mocno i boleśnie ściskał Megan. Natychmiast ją puścił. Na dłoniach wciąż czuł dotyk jej aksamitnej skóry.
Czy jest pani pewna, że to pomyłka? Mam dowody, że...
Nie obchodzą mnie pańskie dowody. Nie jestem matką Briana. Nie sądzi pan, że sama wiem o tym najlepiej? - spytała, wychodząc z domu.
Z trudem się powstrzymał, by za nią nie pobiec. Albo potrafiła świetnie kłamać, albo mówiła prawdę... lub tak się jej przynajmniej zdawało. Ktoś gdzieś popełnił pomyłkę. Czy był to Benny Powell? Holt nie bardzo w to wierzył. Przypuszczał, że sprawa ta miała drugie dno, do którego Benny jednak nie dotarł.
Mój Boże, Megan... W tak brutalny sposób przypomniał jej tragedię, którą przeżyła przed laty. Wewnętrzny głos nakazywał Holtowi trzymać się od Megan jak najdalej. Przysporzył jej już wystarczająco dużo bólu.
Ale teraz musiał zająć się czymś innym, bo oto po schodach zbiegał Brian i z podnieceniem w głosie krzyczał: - Tato, czy znów pozwoliłeś jej odejść?
ROZDZIAŁ CZWARTY
W poniedziałkowy ranek Megan siedziała w biurze i usiłowała podliczyć kolumnę liczb. Gdy po raz trzeci uzyskała inny wynik, odsunęła kalkulator na bok. Była wściekła i kompletnie wytrącona z równowagi.
Jak Holt mógł ją tak okłamywać? Manipulował nią, brutalnie wtargnął w jej życie i wywołał upiory z przeszłości, które, raz obudzone, nie dawały się ponownie uśpić, tylko szarpały jej rany jak stado wygłodniałych kruków.
Powróciła do wspomnień z młodości, gdy całą mocą czystego serca kochała Daniela Turnera. Miłość do niego była również wyrazem buntu wobec nadopiekuńczej troski jej rodziców i niezgodą na ich styl życia.
Nie chciała zajść w ciążę. A może jednak tego chciała, by w ten sposób wyzwolić się spod zaborczej kurateli ojca i matki? Pragnęli z Danielem założyć rodzinę, planowali ślub.
I wtedy zaczęły się prawdziwe kłopoty, ponieważ jej rodzice postanowili za wszelką cenę zniweczyć te zamiary. Chcieli ją zmusić, by zerwała z Danielem oraz by na czas porodu wyjechała z miasta i oddała dziecko do adopcji. Grozili, że jeśli postąpi inaczej, po skończeniu osiemnastu lat wyląduje na ulicy bez grosza przy duszy. Mieli też zamiar oskarżyć Daniela o gwałt.
Wtedy dopiero zgodziła się na kompromis, zbyt dobrze bowiem znała swojego ojca, który był człowiekiem wpły wo- wym i stanowczym. Nie wyjdzie za mąż za Daniela, dziecko urodzi w Oklahomie, ale nie odda go do adopcji. Przecież, mimo że jeszcze nie narodzone, było jej droższe niż życie i nikt nie miał prawa go zabrać.
Nikt, oprócz Boga.
Wróciła do Dallas załamana. Marzyła o spotkaniu z Danielem. Tylko on mógł ukoić jej ból. Przez ostatnie siedem miesięcy słał do niej listy, w których zapewniał o swojej miłości. Ale jego numer nie odpowiadał, a dom, w którym mieszkał z ojcem, był pusty.
Niewiele się wydarzyło od tamtego momentu.
Dźwięk interkomu sprawił, że Megan wróciła do rzeczywistości. Otrząsnęła się ze wspomnień, które okazały się mniej bolesne, niż się tego spodziewała. Usłyszała głos recepcjonistki:
Przyszedł pan Ramsey.
Megan wpadła w furię. Jak on śmiał! Czy ten człowiek nigdy nie daje za wygraną?
Powiedz mu, że jestem zajęta.
Z tyłu słyszała gorączkowy szept.
Megan, ale to jest pan Brian Ramsey.
Mój Boże, Brian! Na to nie była przygotowana. Jak może odmówić dziecku, które desperacko poszukuje matki? I co powiedział mu Holt?
Poproś go.
Idąc w kierunku recepcji, gorączkowo rozmyślała, jak postąpić. Brian był naprawdę wspaniałym chłopakiem, natomiast Holt... Jeżeli tak bardzo chciał chronić syna, to dlaczego mu naopowiadał kłamstw o Megan? Pozwolił mu uwierzyć, że ona jest jego matką?
Cześć, Brianie - powiedziała Megan, z trudem się uśmiechając.
Chłopiec z poważną miną poszedł za nią do biura. Nie usiadł, mimo że go o to prosiła, tylko spoglądał na nią, bezradny i skulony. Nie potrafiła zrozumieć, co miało wyrażać jego spojrzenie: złość, podejrzliwość, a może zagubienie? Czy też wszystkie te uczucia naraz?
Usłyszałem od ojca, że się pomylił. To znaczy, że pani nie jest moją matką.
Niestety. - Cóż więcej mogła powiedzieć?
Czy tak właśnie pani to określiła? Że to straszna pomyłka?
Bo to jest pomyłka - odparła gorączkowo.
Nie wierzę. Niech pani posłucha. Ja rozumiem, dlaczego pani nie uznaje mojego istnienia. Nie spodziewała się pani, że kiedy dorosnę, będę chciał odszukać...
Brianie...
Nie pozwolił sobie przerwać:
Nie zamierzam się wtrącać w pani życie. Rozumiem, nie chce pani mieć ze mną nic do czynienia. Ale musi mi pani powiedzieć, dlaczego mnie pani porzuciła, dlaczego...
Ależ ja ciebie nie porzuciłam, Brianie. Nie ja to zrobiłam! Wiem, jak bardzo pragniesz odszukać swoją matkę. Rozumiem to. Uwierz mi, żałuję, że nią nie jestem. Ale to naprawdę pomyłka. Na pewno kiedyś dowiesz się, jak było naprawdę.
Brian wyjął z kieszeni papier i położył go na biurku.
Niech pani na to spojrzy. A potem proszę mnie przekonać, że zaszła pomyłka.
Megan drżącą ręką uniosła kartkę. Była to metryka urodzenia. Data, czas, miejsce i podpis lekarza - wszystko się zgadzało. Również dane matki: Megan Carlisle. Podobną metrykę miała w domu.
Były jednak różnice. Jej córka umarła podczas porodu, a ten dokument dotyczył chłopca, który urodził się żywy.
Poza tym ona miała fotokopię, a Brian przyniósł oryginał. Kurczowo chwyciła się biurka.
Pani Carlisle? Czy dobrze się pani czuje?
Ja... - Próbowała się opanować. - Czuję się dobrze
skłamała. - Teraz rozumiem, dlaczego oboje z ojcem byliście przekonani, że jestem twoją matką. Uwierzyliście temu dokumentowi, ale mimo pozorów, on jest fałszywy. Urodziłam Danielle, to była dziewczynka...
Co się z nią stało? - Głos Briana był ciepły i pełen współczucia.
Umarła. - Ku swemu zdziwieniu, Megan powiedziała to bez emocji. - Urodziła się martwa - poprawiła się szybko.
Ktoś wykorzystał metrykę mojej córki, by sfabrykować ten dokument. Nie rozumiem, po co to zrobił.
A może to metryka jej córki została sfałszowana? Brian zgarbił się na krześle i posmutniał.
A więc to zupełnie niemożliwe, by była pani moją...
nie dokończył zdania.
Brianie, byłabym szczęśliwa, gdybym miała tak wspaniałego syna jak ty. Niestety, to nie jest prawda. Nie jestem twoją matką. Ale możemy zostać przyjaciółmi. Zależy mi na tym.
Chłopiec przyglądał się jej uważnie, usiłując dociec, na ile była szczera.
Tata uważa inaczej. Jest wściekły. Nie powiedział mi tego wprost, ale uważa, że pani kłamie.
W takim razie jeszcze raz będę musiała z nim porozmawiać. Nie chcę, by uważał mnie za oszustkę. Dam twojemu ojcu kopię metryki Danielle, niech prywatny detektyw ustali, o co tu chodzi. Być może dzięki temu odszuka twoją matkę.
Tak pani uważa? - cicho spytał Brian.
Przecież o to ci chodzi, prawda?
Chłopiec obrzucił ją zamyślonym spojrzeniem.
Przyzwyczaiłem się do myśli, że pani jest moją matką. Ale chciałbym też odnaleźć swojego ojca.
Megan poczuła ból w sercu. Zrobiła kopię metryki, którą przyniósł Brian, i jak najszybciej pożegnała się z chłopcem, przyrzekając, że pomoże mu poznać prawdę. Gdy została sama, wpadła w panikę.
Nie powinna w Brianie rozbudzać złudnych nadziei, ale, na Boga, o co w tym wszystkim naprawdę chodzi? A jeżeli Brian jednak jest jej synem? To co wtedy? Nie, nie ma mowy.
Czy jednak aby na pewno? Przypomniała sobie niepewny, delikatny uśmiech Briana. Tak samo uśmiechał się Daniel Turner.
Wprawdzie Holt wybrał swój zawód, by przebywać jak najdłużej na słońcu i świeżym powietrzu, lecz w miarę rozrastania się firmy coraz więcej czasu spędzał za biurkiem.
Zapowiadał się kolejny skwarny dzień. Holt odłożył administracyjne obowiązki na później i od rana pracował fizycznie, by odsunąć na bok myśli o Megan Carlisle.
Rozczarowała go i to w chwili, gdy wydawało mu się, że będzie mogła odegrać pozytywną rolę w życiu Briana. Jak mogła wymyślić historyjkę o zmarłej córeczce, by za tą zasłoną dymną ukryć prawdę?
Jednak jej płacz wydawał się szczery, a przeszywający ją ból - prawdziwy.
Nawet w takiej chwili wspomnienie jej wielkich, lśniących od łez oczu ścisnęło go za gardło.
Do diabła, znów o niej myśli! Musi się skupić wyłącznie na pracy.
Panie Ramsey, bardzo przepraszam, ale czy na pewno mamy wyciąć te wszystkie drzewka?
Co on wyrabia! To przez Megan traci kontrolę nad pracą i wydaje głupie polecenia.
Masz rację, Joe. Nie bój się krytykować szefa. Lubię, gdy moi pracownicy używają mózgu.
Holt poszedł w kierunku biura, by ugasić pragnienie mrożoną herbatą. I wtedy ją zobaczył. Przy drzwiach, w cieniu dzikiego wina, mimo porażającego upału niewiarygodnie świeża i cudownie pachnąca, czekała na niego. Zmierzyli się wzrokiem.
Długo pan każe na siebie czekać, panie Ramsey.
Miałem ciężki dzień. - Holt otarł pot z twarzy. - O co chodzi, Megan? Przygnały cię wyrzuty sumienia?
Megan najpierw rozejrzała się po błękitnym niebie, potem uważnie zlustrowała czubki swoich sandałów, jednak o Holta nawet nie zawadziła wzrokiem. Z mściwą satysfakcją pomyślał, że pani Carlisle usiłuje w ten sposób uspokoić rozdygotane nerwy.
Wyrzuty sumienia? Z jakiego powodu? Żałuję jedynie tego, że w sobotę za szybko wyszłam i nie obejrzałam metryki. To by mi wiele wyjaśniło.
Podała mu dokument.
Skąd to masz? - spytał podejrzliwie.
Od Briana! Pokazał mi oryginał, więc zrobiłam kopię.
Od Briana! - zawołał. - Kiedy się z nim widziałaś?
Dzisiaj rano. Przyjechał na rowerze do mojego biura.
Na rowerze? Do ciebie? Czy ten dzieciak oszalał? Obiecał mi, że wyczyści basen, a tymczasem... Zresztą, to nieważne. Załatwię to z nim później. O co więc chodzi, Megan?
O to, że teraz rozumiem, dlaczego uważałeś mnie za matkę Briana.
A ty nadal temu zaprzeczasz? - prawie wykrzyczał.
Proponuję, byśmy dokończyli tę rozmowę w bardziej sprzyjającym ku temu miejscu. Chcę ci coś pokazać i mam nadzieję, że wtedy zmienisz zdanie.
Holt nie był o tym przekonany. Zresztą, w tej chwili był pewny tylko jednego: pożądał Megan. Pragnął dotykać jej ciała, chłonąć ciepło jej skóry, w swych dłoniach ukryć jej piersi.
Wejdźmy do środka. - Głos miał zduszony, ochrypły.
W biurze wlał do szklanki mrożoną herbatę, lecz raczej
powinien ją sobie wylać na głowę. Owiał go zapach perfum Megan.
Wypił herbatę i usiadł przed Megan, narzucając sobie nienaganną i pełną szacunku dla gościa pozę.
A więc co chciałaś mi pokazać?
Podała mu dokument, który na pierwszy rzut oka wyglądał jak kopia aktu urodzenia Briana. Holt uważnie przestudiował metrykę i nagle poczuł, że brakuje mu powietrza.
Tak. Megan naprawdę urodziła córkę, która zmarła. A stało się to w tym samym miejscu i tego samego dnia, w którym urodził się Brian. Nawet lekarz był ten sam. Dobry Boże, a więc nie kłamała!
Poczuł wewnętrzny chłód.
Cóż. zatem naprawdę nie jesteś matką Briana.
Megan ciężko westchnęła.
Już nie jestem tego taka pewna. - Wstała z krzesła i zaczęła nerwowo krążyć po biurze. - Holt, mówiłam ci, że jako matka sama wiem najlepiej, kogo urodziłam. Ale widzisz, ja miałam cesarskie cięcie i byłam pod narkozą. Kiedy się ocknęłam, powiedzieli mi, że moja malutka dziewczynka... - Spazm nie pozwolił jej dokończyć zdania. By ukryć łzy, odwróciła się od Holta. - Przepraszam - szepnęła.
Podniósł się, pragnąc ją przytulić, lecz odważył się tylko położyć dłonie na jej ramionach.
Megan, nie płacz, proszę! Naprawdę tego nie chciałem. Nie pragnąłem, byś ponownie to przeżywała.
Wobec kobiecych łez był zupełnie bezradny. Gdy Shelley czasami płakała, bo ból stawał się nie do wytrzymania, nienawidził siebie za swoją bezsilność.
Megan, nie płacz, proszę - powtórzył, delikatnie gładząc ją po ramionach.
Była taka krucha i pachniała piękniej niż wszystkie kwiaty w jego ogrodzie. Przybliżył usta do jej włosów, chcąc zanurzyć się w ich jedwabistej miękkości. Lecz i na to się nie odważył.
Przepraszam za wszystko. Nie będziemy cię z Brianem więcej niepokoić.
Megan gwałtownie oswobodziła się z jego rąk. Najpierw pomyślał, że odtrąca go, bo posunął się zbyt daleko, lecz ona wcale nie była oburzona, tylko zakłopotana i wciąż bliska płaczu. Gwałtownie zamrugała powiekami.
Te łzy ciągle we mnie są, nie wylałam ich, gdy był na to czas. Wreszcie powinnam to zrobić, Holt, wreszcie powinnam się wypłakać. Ale wtedy czułam się taka odrętwiała i pusta... - Zaczynała się uspokajać. - Widzisz, im częściej o tym myślę, tym bardziej zaczynam się zastanawiać, co wtedy, przed czternastu laty, naprawdę się wydarzyło. Przecież ja nawet nigdy nie widziałam swojego dziecka. Powiedzieli mi, że tak będzie lepiej...
Nie było nawet pogrzebu. Moi rodzice przekonali mnie. że powinnam jak najszybciej zapomnieć o tym „incydencie". Naprawdę powiedzieli „incydent", jakby nie mówili o swojej wnuczce. I kto wie, może rzeczywiście nie o niej mówili.
Sugerujesz więc, że metryka twojej córki została sfałszowana?
Energicznie potrząsnęła głową.
Nie, to chyba niemożliwe, bo musieliby brać w tym udział również lekarz i pielęgniarki. Ojciec nie chciał, bym zatrzymała dziecko, i umiał podporządkowywać sobie ludzi, lecz nie potrafię sobie wyobrazić, by zdołał zmusić do kłamstwa tak wiele osób.
Każdy ma swoją cenę, nawet pielęgniarki.
Czy powinien mówić dalej? Nie chciał jej zadawać nowych ran, ale czuł jednocześnie, że nie wolno mu już niczego przed nią ukrywać. Był jej to winien.
Megan, jest jeszcze coś. Mam poświadczone notarialnie papiery adopcyjne Briana. Jest na nich twój podpis.
Z powątpiewaniem pokręciła głową.
Nigdy ich nie podpisywałam.
A może podpisałaś je bez swojej wiedzy?
Nie wiem. Po porodzie przez kilka dni byłam w szoku. - Zaczęła ogarniać ją panika. - Na litość boską, Holt, o czym my mówimy?! To na pewno da się jakoś inaczej wytłumaczyć.
Tak cię przeraża myśl, że Brian jest twoim synem?
Nie, oczywiście że nie. Bardzo go polubiłam i świetnie się rozumiemy. Ale w ten sposób do niczego nie dojdziemy, a ja chcę poznać prawdę. W tym jednak może mi pomóc tylko moja matka.
Porozmawiajmy z nią.
Ja to zrobię. Widzisz, moja matka prawie się do mnie nie odzywa. Nie ucieszy się na mój widok, zwłaszcza gdy będę w towarzystwie obcego mężczyzny. Chociaż z drugiej strony...
O co chodzi? - zapytał Holt. Był poruszony myślą, że
Megan wcale nie żyło się tak wygodnie i miło, jak wynikałoby to z raportu Benny'ego Powella.
Uśmiechnęła się trochę nieśmiało.
Matka wszystkich mężczyzn traktowała zawsze z dużym respektem, więc twoja obecność nada wizycie większej powagi. Mnie może zignorować, ale zapewne wobec ciebie zachowa się z większym szacunkiem...
Nie jestem zbyt dobry w zastraszaniu kobiet.
Naprawdę? - Megan uniosła brwi. - Ze mną poszło ci znakomicie. A teraz będziesz miał dużo łatwiejsze zadanie. Wystarczy, że matka zobaczy cię u mego boku i że jej zasugerujesz, iż jest ci coś winna.
Taka rola nie bardzo odpowiadała Holtowi, ale w obecnej sytuacji nie zamierzał w niczym sprzeciwiać się Megan.
Kiedy się spotkamy?
Wieczorem. Może o siódmej?
Dobrze.
Gdy szli do jej samochodu, bardzo uważał, by nie dotknąć Megan.
Słuchaj, jeśli chodzi o moją kuchnię...
Nie będę miała żalu, jeśli zlecisz jej modernizację komuś innemu.
A ja nie będę miał żalu, jeśli zrezygnujesz. Przecież zastrzegłaś sobie, że jeśli będę miał wobec ciebie jakieś ukryte zamiary, przekażesz to zamówienie Sheenie. Cóż, pogodzę się z tym. Ale nadal chcę, żebyś to właśnie ty ze mną pracowała.
Po raz pierwszy tego dnia Megan uśmiechnęła się beztrosko.
Naprawdę? Czy ja dobrze słyszę? Naprawdę masz zamiar wyremontować kuchnię?
Przyznaję, nie planowałem tego, ale zmieniłem zdanie, gdy zobaczyłem twoje projekty.
- Cieszę się. - Podała mu kopertę. - Tu jest kosztorys. Przygotowałam go na wszelki wypadek i widzę, że słusznie zrobiłam.
Odjechała, a Holt pomyślał, że najzwyczajniej w święcie oszalał. Ta kobieta do białości rozpalała jego zmysły, a on właśnie zaprosił ją na kilka tygodni do swojego domu. Przecież Megan naprawdę może być matką Briana, a wtedy należy uważnie śledzić ich wzajemne kontakty. Chodzi o dobro chłopca. A teraz sam dostarczył jej pretekstu do nie zapowiedzianych wizyt.
Dobrze, powie więc, że koszta są zbyt wysokie i zrezygnuje z remontu kuchni. Ale nie, zbyt długo zwodził kobietę i zachowywał się wobec niej nieuczciwie. Od tej pory będzie wobec Megan absolutnie szczery. Z jednym tylko wyjątkiem. Nie okaże nigdy, jak bardzo jej pragnie.
ROZDZIAŁ PIĄTY
Megan szykowała się na więczorne spotkanie z Hol- tem. Ponieważ miała bardzo mało czasu, zrezygnowała z prysznica, natomiast obficie zsypała się talkiem dla dzieci. To musiało wystarczyć, gorzej, że jej mieszkanie było naprawdę w opłakanym stanie. Holt widział już biuro i dżi- pa; co sobie pomyśli, gdy taki sam bałagan zastanie u niej w domu?
Włożyła szorty oraz podkoszulek i gorączkowo zabrała się za porządki. Sprowadzały się one do tego, że wszystkie foldery, katalogi i szkice wrzuciła do sypialni, którą na koniec starannie zamknęła. Dzięki tym zabiegom reszta mieszkania nabrała jakiego takiego wyglądu, chociaż do ideału było jeszcze daleko.
Dom Megan, stary i zaniedbany, usytuowany był w nie najlepszej dzielnicy, mimo to nadal imponował okazałością i architektonicznym pięknem. Zgodnie z dawną modą pokoje były wysokie, okna duże, a podłogi drewniane. Gdyby w mieszkanie trochę zainwestować, mogłoby osiągnąć niezłą cenę rynkową.
Ale Megan nie przykładała zbyt wielkiej wagi do pieniędzy, żyła bowiem dostatecznie długo, by wiedzieć, jaką pułapką może stać się bogactwo. Zresztą, nie miała zbyt wielkich wymagań. No, może przydałaby się większa wanna, bardziej przestronna kuchnia, wygodniejsze łóżko...
Ale dość tego!
Szybko ścierając kurze, pomyślała, że chyba jednak przesadza. Jakie znaczenie może mieć dla Holta wygląd jej mieszkania? Ostatecznie i jego dom, przynajmniej na razie, był zaniedbany i w niczym nie przypominał wymuskanych przez projektantów rezydencji. Najwyżej posądzi ją o brak gustu, ale co ją to obchodzi.
Nieprawda, obchodziło ją to, i to bardzo.
Gdy dzisiaj ujrzała Holta, oślepiło ją nie tylko słońce. Jego postać, jego emanujące męską siłą ciało sprawiło, że poczuła w sobie dziwne ciepło. Podniecało ją nawet to, w jaki sposób pił herbatę. A gdy jej dotknął...
Próbował ją uspokoić, pewnie tylko o to mu chodziło, lecz jej ciało zareagowało inaczej. Łzy obeschły szybko, a nią zawładnęły inne emocje. Pragnęła wtulić się w jego ramiona, utonąć w nich. Tylko z wielkim trudem zdołała się opanować.
Dobry Boże, a jeżeli naprawdę jest matką Briana? To byłoby zbyt piękne - i zbyt straszne. Już fakt, że coś czuła do swojego klienta, był wystarczająco okropny. Ale myśl o tym, że podnieca ją przybrany ojciec jej syna, była wprost przerażająca. Jakie z tego powstaną komplikacje, jak wszystko się pogmatwa!
Z gorączkowych rozmyślań wyrwał ją dźwięk dzwonka. Z trudem przywołała na twarz obojętny uśmiech i otworzyła drzwi.
Przyjechałeś za wcześnie - powiedziała, chociaż na zegarze była dokładnie siódma.
Przepraszam, nie zdawałem sobie z tego sprawy. Megan, jak ty to robisz? Od tylu dni jest potworny upał, a ty zawsze wyglądasz tak świeżo.
Obsypuję się tonami talku dla dzieci. - Holt wyglądał równie świeżo, ale nie zamierzała mówić mu o tym. Nie będzie przecież z nim flirtować. - Znajdę tylko klucze i możemy iść.
Podoba mi się twoje mieszkanie, pasuje do ciebie.
Miło mi. - Nie wiedziała, czy to komplement, ale ucieszyła się, że Holt zwrócił uwagę na jej dom. Szybko zamknęła drzwi i wyszli na zewnątrz. - Czy możemy pojechać twoim wozem? Mój jest, hm...
Po co trzymasz w nim te wszystkie toboły?
Sama nie wiem, tak jakoś...
Wielka mi rzecz! Po prostu zapomniała wyjąć z samochodu rzeczy przywiezione z pralni.
Twój samochód wygląda dużo lepiej. - Megan pogłaskała niedawno umytą karoserię porsche i westchnęła. - Podoba mi się. Mój ojciec miał taki sam, ale tylko raz pozwolił mi się nim przejechać.
Może masz ochotę spróbować jeszcze raz? - powiedział Holt obojętnym tonem, jakby proponował jej pożyczenie długopisu.
Nie, chyba nie.
Śmiało! Weź kluczyki.
Naprawdę mogę?
Przecież prowadzisz ostrożnie, prawda?
Nie było to trafne określenie; styl jazdy, jaki reprezentowała Megan, bardzo przypominał styl jej życia, ale Holt nie musiał o tym wiedzieć. Lecz jego samochód, podobnie jak on sam, pachniał tak pięknie... Jeszcze raz, odczuwając zmysłową rozkosz, dotknęła karoserii. Kątem oka zobaczyła, że Holta bawi jej podniecenie. Nieważne, i tak miała zamiar cieszyć się tą chwilą.
Jak cudownie i lekko prowadzi się porsche! Uczucia, jakich doznawała Megan, podobne były miłosnemu uniesieniu.
Holt nadal uważnie się jej przyglądał. Do diabła, chyba nie potrafi czytać w myślach?
Gdzie mieszka twoja matka?
Przypomniała sobie, dokąd oraz po co jadą, i natychmiast straciła humor. A jeszcze przed chwilą czuła się tak, jakby jechała na randkę. Niestety, Holt nie uznawał randek, a oni jechali do jej matki, by ustalić, czy dziecko Megan naprawdę zmarło.
Moja matka mieszka na Strait Lane.
Megan miała nadzieję, że Holt nie zauważy, iż jechali w złym kierunku. Skręciła w prawo. Czekała ją naprawdę trudna rozmowa. Poczuła ucisk w żołądku.
Holt dostrzegł zmianę jej nastroju. Był na siebie zły. Niepotrzebnie zadał to pytanie. Przed chwilą jeszcze Megan z taką radością prowadziła porsche, była rozpromieniona i szczęśliwa, a jej tajemniczy uśmiech krył w sobie tyle erotyzmu.
Od kiedy wspomniała o talku dla niemowląt, obsesyjnie myślał o jej skórze i wciąż widział swoją rękę pieszczącą gładkie ciało Megan.
Po co w ogóle się odzywał? Jechałaby dalej przed siebie, nie wiadomo dokąd, a on patrzyłby na nią i w nieskończoność snuł swoje fantazje. Mogliby tak dojechać choćby do Meksyku. Niestety, stało się: otworzył puszkę Pandory i czar chwili prysł jak mydlana bańka.
Czy odwiedziny u matki zawsze psują ci humor? A może obawiasz się tego, co możesz usłyszeć?
I jedno, i drugie.
Co zaszło między wami? A może nie chcesz o tym rozmawiać?
To stara historia. Widzisz, moje życie potoczyło się inaczej, niż zaplanowali to rodzice. A zaplanowali wszystko: moje studia, a nawet płeć i liczbę dzieci, które urodzę. Jednego tylko nie było na tej liście, a mianowicie ciąży w wieku siedemnastu lat.
Megan, to wydarzyło się tak dawno. Jak długo można rozpamiętywać urazy?
Och, stało się jeszcze coś. Po porodzie byłam przez jakiś czas grzeczną dziewczynką. Wróciłam do szkoły, a potem poślubiłam Darrena Clemsona. Nie był on wprawdzie bogaty, lecz pochodził z dobrej rodziny i rodzice w pełni go zaakceptowali.
Boże, przecież oni traktowali ją jak rasowego pudelka, a nie jak własną córkę! Holt nie mógł tego zrozumieć.
Wszyscy mnie przekonywali, że z uwagi na moją sytuację miałam dużo szczęścia, iż Darren w ogóle zechciał mnie poślubić.
W jej głosie było dużo goryczy. Holt czuł, że powinien zmienić temat, jednak ogromnie mu zależało na tym, by jak najwięcej dowiedzieć się o Megan Carlisle. By zrozumieć, dlaczego chwilami staje się tak krucha i bezbronna.
A zatem Clemson był twoim księciem z bajki?
Nie, wręcz przeciwnie. Był szowinistyczną, zapatrzoną w siebie męską świnią.
To po co za niego wychodziłaś?
Do dzisiaj nie rozumiem, jak mogłam być tak głupia. Myślę, że zrobiłam to dla moich rodziców. Chciałam się im przypodobać, udowodnić, że nie zmarnowałam życia.
Długo byliście ze sobą?
Pięć lat. Zresztą, nie od razu było źle. Jednak pewnego dnia zrozumiałam, że muszę zacząć żyć własnym życiem i po prostu stać się sobą. Darren nie był w stanie tego zrozumieć, sprzeciwiał się ze wszystkich sił. Opuściłam go więc.
Holt miał wrażenie, że Megan nie mówi wszystkiego.
Chciał zrezygnować z dalszych pytań, które mogły okazać się dla niej zbyt bolesne. Była już wystarczająco zdenerwowana. Być może kiedyś nadejdzie sposobniejsza chwila na taką rozmowę. Megan jednak mówiła dalej:
Rozwód ostatecznie przekonał moich rodziców, że jestem czarną owcą, niewdzięczną i głupią. Mimo to kilka razy byli bliscy wybaczenia mi, stawiali jednak mnóstwo warunków, które wcześniej powinnam spełnić. Po prostu nie potrafili zrezygnować z kontrolowania mojego życia. Pewnego dnia strasznie pokłóciłam się z ojcem, a więczorem tata dostał ataku serca. Umierając, przeklął mnie.
A co na to matka?
Mama nigdy nie przeciwstawiała się ojcu. Wychowano ją w przekonaniu, że mężczyźni zawsze mają rację. Była i pozostała lojalną żoną.
A co się stało z twoim mężem?
Rozstał się ze mną bez żalu. Zawsze podejrzewałam, że poślubił mnie dla pieniędzy. Zresztą, już po rozwodzie, wyraźnie dał mi to do zrozumienia.
Holta ogarnęła wściekłość. Jak ktoś mógł tak traktować Megan? Miał ochotę odnaleźć jej męża i złoić draniowi skórę. Cedząc słowa, powiedział:
I twoi rodzice naprawdę obwiniali cię o rozwód z kimś takim?
Po prostu się wściekli, podobnie jak z powodu ciąży. - Spojrzawszy na Holta, szybko dodała: - Doszłam z tym do ładu. Teraz już nie jest to takie ważne. Oczywiście żałuję, że nie pogodziłam się z ojcem przed jego śmiercią. Kiedyś byliśmy sobie bardzo bliscy. Ale z matką pewnego dnia wreszcie się dogadam. Taką mam nadzieję. W tym roku dostałam od niej nawet na urodziny kartkę z życzeniami.
Nonszalancja Megan nie zwiodła Holta, wyraz jej twarzy świadczył bowiem dobitnie, jak ciężko przeżywa całą sprawę. Holt był zaszokowany okrucieństwem jej rodziców. Wiedział, że sam, niezależnie od okoliczności, nigdy nie odwróciłby się od Briana. Instynktownie położył swoją rękę na jej dłoni. Spojrzała na niego ze zdziwieniem, lecz nie odsunęła ręki.
Widok rezydencji rodziny Carlisle poraził Holta. Była to ogromna posiadłość w stylu kolonialnym, jakby żywcem przeniesiona z kart powieści .Przeminęło z wiatrem".
Megan zatrzymała samochód przed bramą, wypowiedziała kilka słów do interkomu, a następnie zwróciła się do Holta:
Musiałam powiedzieć, że sprawa jest naprawdę ważna. To zaintryguje matkę. Może zgodzi się ze mną spotkać.
A mogłaby się nie zgodzić?
Mogłaby. Po raz pierwszy odwiedzam ją bez uprzedzenia. Dziękuję, że pozwoliłeś mi prowadzić. To było wspaniałe przeżycie.
Przez otwartą bramę wjechali do środka i zaparkowali samochód. Lokaj zaprowadził ich do umeblowanej antykami bawialni. Holt niepewnie usiadł na brzegu krzesła. Nie zaliczał się do ludzi biednych, lecz taki przepych onieśmielał go.
Po kilku chwilach pojawiła się pani domu. Była drobna i ciemnowłosa jak jej córka, lecz na tym kończyły się wszelkie podobieństwa. Pani Carlisle sprawiała wrażenie osoby chłodnej i wyniosłej, podczas gdy Megan wydawała się ciepła, krucha i delikatna.
Holt ze zdumieniem uzmysłowił sobie, że zna panią Car- lisle, a ściślej mówiąc, spotkał ją na jakiejś imprezie dobroczynnej.
Mamo. - Megan wstała i w pierwszym odruchu chciała pocałować matkę, jednak nie uczyniła tego.
Witaj, Megan. Świetnie wyglądasz.
Dziękuję, mamo. Przedstawiam ci pana Ramseya. Jest...
Pan Ramsey! - Twarz pani Carlisle rozjaśniła się w uśmiechu. - Spotkaliśmy się na balu dobroczynnym, prawda? Był pan w towarzystwie tej czarującej Grace Bonwinn.
Oczywiście, przypominam sobie ów bal. Jak się pani miewa? - zapytał uprzejmie. Był zdziwiony, że pani Carlisle zapamiętała jakąś Grace Bonwinn. ponieważ on zupełnie o niej zapomniał.
Na imię mam Rolanda. Czy jedliście już kolację? Mój kucharz właśnie kończy...
Mamo, to nie jest towarzyska wizyta - ostro przerwała Megan.
Rolanda spojrzała na nią poirytowana.
Ach tak, wspomniałaś, że to coś ważnego. Więc powiedz, co to za sprawa?
Megan podała jej dwa dokumenty i odchyliła się wraz z krzesłem, czekając na reakcję matki. Holt zauważył, że obie kobiety są bardzo poruszone. On również był ogromnie zdenerwowany.
Rolanda powoli podniosła wzrok znad papierów.
Co to ma znaczyć?
Myśleliśmy, że ty nam to wyjaśnisz. Na pewno poznajesz metrykę swojej wnuczki. Ale druga metryka dotyczy chłopca, który również nosi nazwisko Carlisle i jest to świadectwo urodzenia Briana, adoptowanego syna Holta. Nie urodziłam bliźniąt, więc może... - Głos uwiązł jej w gardle.
Rolanda spojrzała na Holta.
Skąd masz ten dokument?
Od adwokata, który załatwiał adopcję Briana. Mam w domu poświadczoną kopię.
Megan, to nieprawda! - Rolanda była bardzo wzburzona. - Nie mogę wprost uwierzyć, że tak łatwo dałaś się oszukać. Ktoś chce od ciebie wyciągnąć pieniądze. Przecież nie można sfałszować takich dokumentów.
Megan zerwała się z krzesła.
Właśnie o to chodzi, że wszystkie dokumenty można sfałszować! Tylko który z nich jest prawdziwy? Nigdy nie widziałam oryginału metryki Danielle ani nawet jej poświadczonej kopii. Ale widziałam natomiast oryginał metryki Bria- na. Jest wspaniałym, czternastoletnim chłopcem, który poszukuje swojej naturalnej matki. Nie chodzi tu o pieniądze, uwierz mi.
Rolanda również wstała, spod makijażu przebijała bladość jej twarzy.
Więc co sugerujesz?
To, że ja pragnęłam zatrzymać moje dziecko, a ty i tata byliście temu przeciwni. Nigdy przecież nie liczyliście się z moimi uczuciami. - Mówiąc to, Megan ruszyła w kierunku matki, aż stanęła przed nią twarzą w twarz. - Urodziłam zdrowego chłopca, a wy oszukaliście mnie. Wmówiliście mi, że to była martwa dziewczynka.
To kłamstwo! Jak mogłaś w ogóle pomyśleć, że potrafiłabym zrobić coś takiego własnej córce?
A nie potrafiłabyś? Oczywiście, zrobiłaś to dla mojego dobra, bo sama zawsze najlepiej wiedziałaś, co jest dla mnie dobre, prawda? Dlatego zmusiłaś mnie do małżeństwa z Dar- renem, ponieważ to miało mnie uszczęśliwić.
Rolanda zacisnęła usta i bezwładnie opadła na krzesło.
Jeśli chodzi o Darrena, zgadzam się, że to była pomyłka.
Pomyłka... Czy wiesz, że przez niego omal nie popełniłam samobójstwa?! Dostałam od waszego szanownego lekarza proszki nasenne, ale w ostatniej chwili stchórzyłam.
Holt z trudem się powstrzymał, by nie zainterweniować, ponieważ rzeczywistość przerosła jego najgorsze obawy związane z tą wizytą. Naprawdę, nie w ten sposób chciał poznać przeszłość Megan. Ta rozmowa nie była przeznaczona dla jego uszu. Czuł się jak intruz.
Przepraszam. - Obie kobiety spojrzały na niego ze zdziwieniem, jakby dopiero teraz zorientowały się, że nie są same. - Proponuję, byśmy skupili się na dziecku Megan. Pani Carlisle, czy to możliwe, by pani mąż oszukał Megan bez pani wiedzy?
Mój mąż mnie nie okłamywał. - Rolanda wyraźnie odzyskiwała pewność siebie.
Daj spokój - wtrąciła się Megan. - Oszukiwał cię przez cały czas. Przecież chyba nie zapomniałaś, że miał romans...
Megan! Nie pozwalam ci mówić tak o ojcu. Tym bardziej że nie może się już bronić.
Wystarczy, że ma ciebie. Wciąż jesteś mu ślepo oddana i nie przyjmujesz do wiadomości, że daleko mu było do
ideału.
Nikt nie jest bez skazy. A lojalność i oddanie nie są niczym nagannym. Posłuchajcie, wszystko możemy bez trudu wyjaśnić. Cramer trzymał twoje dokumenty w specjalnej teczce. Na pewno jest tam również poświadczona notarialnie metryka Danielle. Poszukajmy tych papierów.
Holt ujął Megan za rękę i szepnął jej do ucha:
Nie przejmuj się tak, proszę. Ta sprawa jest trudna dla nas wszystkich.
Masz rację. Postaram się.
Rolanda zaprowadziła ich do ogromnego pokoju, pełnego wysokich, sięgających aż do sufitu półek, na których stały oprawione w skórę tomy. niektóre bardzo stare. Na podłodze leżał perski dywan, a w centralnym punkcie gabinetu stało wielkie, wyczyszczone do połysku mahoniowe biurko. Leżało na nim mnóstwo różnych drobiazgów - papiery, otwarte książki, pióra - tak jakby ich właściciel tylko na chwilę oderwał się od pracy. Było w tym coś niesamowitego.
Rolanda wyjęła z szuflady grubą teczkę. Zawierała programy przedstawień szkolnych, dziecięce rysunki, dyplomy; wszystko, co związane było z przeszłością Megan.
Wreszcie znalazła właściwy dokument.
Proszę, tu jest poświadczona kopia metryki Danielle. Sądzę, że jesteś swojemu ojcu winna przeprosiny.
Megan nie widzącymi oczami wpatrywała się w kartkę papieru. Holt bez powodzenia starał się przeniknąć jej myśli, ale odniósł wrażenie, że miotało nią uczucie ulgi pomieszanej ze smutkiem.
Sam był bardzo zawiedziony. Nie tylko szukał matki Bria- na, pragnął również, by Megan odzyskała swoje dziecko. Wziął dokument i uważnie mu się przyjrzał.
O co tu chodzi?! Schwycił leżące na biurku szkło powiększające i obejrzał metrykę pod światło.
Niektóre miejsca mają inną fakturę.
Biały ślad po korektorze! Holt zaczął go delikatnie zdrapywać, aż wreszcie dokument ujawnił swoją prawdziwą treść. Megan urodziła zdrowego chłopca, jednak ktoś, a mógł to być tylko jej ojciec, starannie ukrył przed nią prawdę.
Mój Boże... - Rolanda bezwładnie osunęła się na krzesło.
Jej reakcja była absolutnie szczera. Holt nie miał co do tego wątpliwości, w przeciwieństwie do zaślepionej bólem i wściekłością Megan.
Jak mogłaś?! Jak mogłaś ukraść mi moje dziecko? I oddać go obcym ludziom? Przecież to twój wnuk!
Megan, ja nie... - Rolanda zaczęła płakać.
Holt spojrzał na Megan. W jej oczach nie było współczucia dla matki, jedynie pełna rozpaczy wściekłość. Nie winił jej za to.
Zapewne nie miał prawa się wtrącać, ale nie mógł dłużej patrzeć, jak matka i córka niszczą się nawzajem. Delikatnie wziął za rękę Megan, by skierować ją do wyjścia.
- Proszę, uspokój się. Na pewno poznamy całą prawdę, ale teraz powinniśmy już iść. Dobranoc, pani Carlisle.
Po krótkiej chwili Megan przestała się opierać i pozwoliła mu wyprowadzić się na zewnątrz. Poruszała się jak we śnie. Zaintrygowany niezwykłą sytuacją lokaj odprowadził ich spojrzeniem, gdy wsiadali do samochodu.
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Gdy wracali. Megan przez długi czas milczała. Zdejmowała i wkładała pierścionek, palcami przeczesywała włosy, zagryzała wargi.
Dziękuję - powiedziała wreszcie.
Za co?
Że wyprowadziłeś mnie stamtąd, zanim zrobiłam coś naprawdę strasznego. Zupełnie nad sobą nie panowałam! Nigdy dotąd nie byłam w takiej furii.
Holt ją rozumiał. Sam kiedyś czuł się podobnie. Gdy Shelley zmarła, prawie pobił lekarza, który ją leczył, obwiniał go bowiem o jej śmierć.
Są takie chwile, kiedy tracimy nad sobą kontrolę.
Przez cały dzień oswajałam się z myślą, że to właśnie Brian jest moim dzieckiem. Gdy jednak przypuszczenia zamieniły się w pewność, bardzo to przeżyłam. - Megan zawahała się. - Poczułam nienawiść do mojej matki. Trwało to chwilę, ale nienawidziłam jej.
Megan, myślę, że twoja matka w niczym nie zawiniła. Była naprawdę wstrząśnięta, gdy dowiedziała się, że metryka została sfałszowana.
Może masz rację - przyznała niechętnie.
Nie sądzisz, że potraktowałaś ją zbyt ostro?
Należało jej się.
Naprawdę tak myślisz?
Jeżeli nie znała prawdy, to tylko dlatego, że nie chciała jej znać. Zawsze tak robiła. A gdy ojciec wywoził mnie do Oklahomy, nawet nie próbowała protestować.
Uważasz, że mogła wielu rzeczom zapobiec?
To właśnie chcę powiedzieć.
Nie sadzisz jednak, że gdyby wiedziała, co planuje twój ojciec, nie dopuściłaby do tego?
Sama nie wiem - odparła po dłuższej chwili Megan.
Holt nadal uważał, że Megan zachowała się wobec matki
zbyt bezwzględnie, nie zamierzał jednak dłużej drążyć tej sprawy. To jej problem, on natomiast musi dbać o dobro Briana.
Nie musisz wchodzić do środka - powiedziała Megan, gdy otworzył drzwi od jej mieszkania.
A jednak wejdę.
Nie chciał w tym stanie nerwów zostawiać jej samej, przypominała bowiem gotujący się do wybuchu wulkan.
Naprawdę sobie poradzę.
Jej udawana beztroska nie zwiodła jednak Holta, który uparcie szedł za nią.
Musimy ustalić, co powiemy Brianowi.
Zatrzymała się i ciężko westchnęła.
Mój Boże, Brian!
Widzę, że zupełnie o nim zapomniałaś.
Nie rozumiał jej. Dostała furii, to prawda, ale żeby wściekłość przeważyła nad radością z odnalezienia utraconego dziecka?
Tak, zapomniałam o Brianie. Zbyt mocno skoncentrowałam się na własnej osobie.
W mieszkaniu było gorąco i parno. Megan rzuciła torebkę na podłogę, włączyła klimatyzację i poszła do kuchni.
Napijesz się czegoś zimnego? Może mrożonej herbaty?
Holt udał się za nią. Zamyślona stała przed otwartą lodówką, jakby już nie pamiętała, po co tu przyszła.
Byłaś bardzo dzielna, ale już nie musisz udawać. - Położył ręce na ramionach Megan i odwrócił jej twarz w swoją stronę. - Nie wiem, co naprawdę czujesz, ale dłużej nie musisz tego ukrywać. Krzycz, ciskaj, czym popadnie. Zrozumiem to.
Naprawdę jest już mi lepiej, jakbym wyrzuciła z siebie całą wściekłość. Było jej tyle, że coś się przelało, skończyło. Nie ma już we mnie miejsca na złość.
Megan, czy tak jest naprawdę?
Mówiąc to, patrzył jej w oczy. Najpierw pojawiła się w nich niepewność, potem zakłopotanie, wreszcie łzy.
Spontanicznie przytulił ją do siebie. Bezradnie szlochała w jego ramionach. Na koszuli Holta pojawiła się ogromna mokra plama.
Holt spodziewał się takiej reakcji, ale ogrom bólu i żalu Megan poraził go. Bezradnie gładził ją po plecach, próbował coś mówić, wreszcie zaczął masować jej głowę i ramiona. Dopiero wtedy trochę się uspokoiła.
Cudownie pachniała talkiem, a jej ciało było tak delikatne i kruche. Przytulił twarz do jej włosów. Miały inny, cytrynowy zapach. Chłonął go całą mocą swych zmysłów.
Co on wyrabia? Megan już się uspokoiła i musiała spostrzec, jak na niego działa. A przecież tu nie ma miejsca na seks, bowiem sytuacja jest wystarczająco zagmatwana.
Opanowując narastające pożądanie. Holt delikatnie się odsunął i podał Megan papierowy ręcznik.
Gdybyś był prawdziwym dżentelmenem, jak Cary Grant, podarowałbyś mi jedwabną chusteczkę.
No cóż, chyba nie jestem takim facetem jak on.
Trzeba było mnie posłuchać i wyjść. Teraz cała twoja koszula wymazana jest tuszem do rzęs.
Tusz na pewno się spierze.
Głupio mi, że zachowałam się zupełnie bez godności i to na dodatek w twojej obecności. Odkryłeś moje najgorsze cechy.
Większość ludzi ma fioła na punkcie własnej godności. Lepiej usiądź, a ja wreszcie przyniosę ci coś do picia.
Megan skinęła głową i wytarła policzki ręcznikiem.
Holt znalazł w lodówce pół dzbanka mrożonej herbaty i otwartą butelkę białego wina. Wybrał wino, a nie mogąc znaleźć kieliszków, rozlał je do plastikowych kubeczków.
W mieszkaniu było już chłodniej. Megan z podwiniętymi nogami siedziała na sofie. Gdy Holt podawał jej wino, blado się uśmiechnęła, a po pierwszym łyku zdobyła się nawet na komentarz:
Hm, może sposób podania pozostawia wiele do życzenia, ale to działa.
Czy już czujesz się lepiej? - zapytał, siadając obok niej.
Trochę.
Delikatnie musnął ją dłonią. Było to silniejsze od niego. Odgarnął z jej twarzy włosy, zachwycając się ich puszystą miękkością.
Megan, czy pamiętasz, co powiedziałaś, gdy w sobotę byłaś u mnie?
Mówiłam mnóstwo rzeczy.
Chodzi mi o Briana. Gdy powiedziałem ci, że jesteś jego matką, wyraziłaś żal, że nie jest to prawdą. Czy myślałaś tak naprawdę?
Wiem, co cię niepokoi. Dziwisz się, że tak chłodno reaguję na wieść o tym, że Brian jest naprawdę moim synem.
Pewnie spodziewałeś się, że będę szalała z radości, skakała do góry i tak dalej.
Myślałem, że tak właśnie będzie. Pragnąłem, byś to ty okazała się matką Briana, mając na uwadze dobro mojego syna, ale również i twoje. Bardzo chciałem, byś odzyskała dziecko, które ci odebrano.
Megan przyłożyła do ust zaciśnięte w pięści dłonie i szybko odwróciła głowę.
Megan, nie płacz, proszę. Nie chciałem cię urazić. Ja tylko próbuję zrozumieć' pewne rzeczy.
Kilka razy głęboko odetchnęła i na pozór już spokojna, lecz z niebezpiecznymi błyskami w oczach, zwróciła się ku Holtowi:
Czy ty nic nie rozumiesz? Jak byś się czuł, gdyby to twój własny ojciec ukradł ci dziecko? Już zawsze będę o nim myślała jako o kimś, kto wyrządził mi wielką krzywdę.
Holt zrozumiał, jak bardzo wszystko upraszczał, a ona mówiła dalej:
Chodzi jeszcze o moją córeczkę, o Danielle. Przez te wszystkie lata opłakiwałam nie istniejące dziecko. Każdego dnia o niej myślałam, wyobrażałam sobie, jak by wyglądała, jaki by miała charakter i kim chciałaby zostać. A teraz umarła po raz drugi.
Ale przecież jest Brian. On istnieje naprawdę.
Masz rację, zgadzam się. Ale straciłam czternaście lat jego życia. Nigdy nie trzymałam go w ramionach, nie karmiłam, nie pieściłam, gdy był malutki. Nie widziałam jego pierwszych kroków, nie słyszałam pierwszych słów. Nie odprowadzałam go, gdy po raz pierwszy szedł do szkoły.
Holt poczuł ogromny wstyd, że trzeba mu tłumaczyć tak oczywiste sprawy.
Megan, jeżeli możesz, nie myśl już o przeszłości.
W życiu Briana jeszcze wiele rzeczy wydarzy się po raz pierwszy: pierwsza randka, pierwszy dzień w nowej szkole, pierwszy mecz piłkarski w szkolnej reprezentacji. A w tym wszystkim będziesz już uczestniczyć.
Naprawdę?
Możesz widywać się z nim, kiedy tylko zechcesz.
Megan nigdy się nie dowie, jak wiele wysiłku kosztowały
go ostatnie słowa. Przez cały czas bardzo się bał, że naturalna matka zajmie w sercu Briana miejsce należne Shelley, a teraz sam stwarzał Megan wszelkie warunki, by osiągnęła ten cel. Ale czy mógł postąpić inaczej? Przecież Megan na to zasługiwała.
Nigdy nie będę dla Briana prawdziwą matką - stwierdziła ze smutkiem Megan. - To Shelley nią była i ja tego nie zmienię. Mogę być co najwyżej nieudolną namiastką.
Holt milczał, nie wiedząc, jak ją pocieszyć. Jednak Megan sama zmieniła temat:
Ciekawe, co dzieje się z Danielem. On też powinien się dowiedzieć, że ma syna.
Czy wiesz, gdzie teraz jest Daniel Turner?
Musiał zadać to pytanie, choć bardzo bał się odpowiedzi. Przecież Megan o swym byłym chłopaku mówiła z taką czułością. Do tej pory Holt niewiele myślał o rodzonym ojcu Briana, o dawnym kochanku Megan. To, że niegdyś łączył ją z nim intymny związek, było dla Holta wprost nie do zniesienia.
Gdy wróciłam z Oklahomy, okazało się, że wyjechał z rodziną, nie pozostawiwszy nowego adresu. Nigdy nie mogłam pojąć, dlaczego tak postąpił. To prawda, że Daniel z ojcem wielokrotnie się przeprowadzali, ale nic nie tłumaczyło ich zniknięcia bez śladu.
I nigdy więcej go nie widziałaś? - Holt poczuł wstyd, że tak go to ucieszyło.
Nie. Mój ojciec obiecał, że go odnajdzie, ale nie sądzę, by zbytnio się starał. A ja też nic naciskałam, gdyż byłoby mi trudno powiedzieć Danielowi, że nasze dziecko nie żyje.
Kochałaś go? - Holt niemal obsesyjnie chciał poznać całą prawdę.
Tak.
Czy chciałabyś znów go zobaczyć?
Megan uniosła brwi.
Czy ty wiesz, gdzie jest Daniel?
Jeszcze nie. Ale poszukuje go ten sam detektyw, który dotarł do ciebie. Brian chce poznać oboje rodziców.
Tak, chciałabym go znów zobaczyć - powiedziała z czułością. - Nigdy nie mogłam zrozumieć, dlaczego tak po prostu zniknął.
Holt nie potrafił zwalczyć uczucia zazdrości. Pragnął, by to jego imię Megan wymawiała tak ciepłym i rozmarzonym głosem. Chciał się z nią kochać tak długo, aż zapomni o Danielu i o wszystkich innych mężczyznach. Ku swemu zaskoczeniu, zrozumiał, że nie jest to zwykły fizyczny popęd, nad którym można zapanować, lecz coś znacznie poważniejszego, bo również czułość i opiekuńczość.
Bezwiednie objął Megan ramieniem, a bliskość jej ciała wprost go oszołomiła. Gdy przytulił ją mocniej, wydało mu się, że zaczęła gwałtowniej oddychać.
Chcąc mieć pewność co do jej uczuć, wzmocnił uścisk, a ona uniosła twarz i zwilżyła wargi koniuszkiem języka. Najpierw patrzyli sobie w oczy. A po sekundzie Holt poczuł, że ich usta łączą się w pocałunku.
Megan zastanawiała się, jak mogło do tego dojść. Rozmawiali o Danielu i nagle znalazła się w objęciach Holta. Ten wspaniały mężczyzna przyciągał ją z niewiarygodną siłą.
Były tysiące powodów, dla których nie powinna tego robić, ale żaden z nich nie był wystarczająco poważny, by przerwała ten pocałunek. Dzięki Holtowi zapomniała o wszystkim i pozwoliła, by wreszcie przemówiły zmysły.
Jej ciało budziło się do życia, wypełniało się pełnym rozkoszy ciepłem, domagało się pieszczot. Megan nagle uzmysłowiła sobie, że od dawna, od zbyt dawna nie przeżywała miłosnych uniesień.
Dotknęła włosów i szyi Holta, a on całował ją coraz mocniej i mocniej. Uniesiona żarem pocałunku, jęknęła w ekstazie.
Holt, nadal trzymając ją w ramionach, lekko odsunął się od niej.
To nie było najmądrzejsze posunięcie w moim życiu - wyszeptał.
Tak, miał rację. Megan dobrze o tym wiedziała, jednak mimo to nie zamierzała pozwolić mu odejść. Chciała zabić pustkę, przez tyle lat wypełniającą jej duszę, i tylko to się liczyło. Holt był jedynym człowiekiem, który ją rozumiał, wiedział, przez jakie piekło przeszła. Nie było to rozsądne, ale pragnęła, by został.
Nie odchodź - szepnęła. Gdy zostanie sama, dopadną ją demony przeszłości. Jeśli będzie z Holtem, wspólnie odnajdą dobro i spokój.
To szaleństwo! Nie powinniśmy tego robić. - Tym razem w głosie Holta nie było, tak typowej dla niego, pewności.
Zawsze uważałam, że jestem szalona.
Nie jesteś. Miałaś okropny dzień. Nie powinnaś w tym stanie ducha decydować się na coś, co... - Gdy na swojej szyi poczuł jej pocałunki, głos mu się załamał. A ona pomyślała, że Holt cudownie pachnie.
Szanowna pani, igra pani z ogniem. - Mimo nagany wyczuwalnej w jego głosie, zaczął powoli i rytmicznie masować jej plecy. Bluzka Megan uniosła się do góry i Holt dotknął dłonią nagiego, gładkiego ciała, aż wreszcie wsunął pałce pod jej szorty. Poczuła gwałtowne uderzenia serca.
Lubię ogień - szepnęła, nim Holt ponownie przywarł wargami do jej ust. Płomień rozpalony przez tego mężczyznę ogarniał ją całą, spopielał pustkę i ból, przynosił ukojenie. Holt przestał się wahać i wreszcie ujawnił Megan cały ogrom swego pożądania. Utonęli w nim oboje. Holt pieścił najbardziej sekretne zakamarki jej ciała, a ją zaczęły przeszywać fale rozkoszy.
Czy ty w ogóle wiesz, co się ze mną dzieje? - zapytał ochryple. Pchnął Megan na sofę i nakrył ją swoim muskularnym, rozpalonym ciałem. - Nigdy nikogo tak nie pragnąłem jak ciebie. Ale za żadne skarby nie chcę cię skrzywdzić.
Nie możesz mnie skrzywdzisz. Ja też cię pragnę... i potrzebuję.
Nie kłamała. Naprawdę potrzebowała Holta Ramseya, prawego, silnego i mądrego mężczyzny, który rozumiał jej ból.
Słowa już nie były potrzebne, przemówiły zmysły. Szybko i bezładnie pozbyli się ubrań. Megan nie czuła wstydu ani skrępowania. Pragnęła, by jej nagie ciało równie potężnie zawładnęło Holtem, jak jego ciało zawładnęło nią.
W gasnących promieniach słońca spojrzała na jego tors, podobny do torsu wspaniałej, antycznej rzeźby. Chciała go dotykać wszędzie, lecz on zdecydowanym ruchem ujął jej niespokojną dłoń i pokrył jej wnętrze pocałunkami. Megan zadrżała. Holt drugą ręką pieścił jej szyję, obojczyk, nabrzmiałe w miłosnym oczekiwaniu piersi.
Ich spojrzenia spotkały się. Holt zamknął piersi Megan w swoich dłoniach i choć ścisnął je mocno, jednak nie zadał jej bólu. Megan z trudem stłumiła krzyk ponaglenia. Pieszczoty stały się dla niej słodką torturą. Głowę odrzuciła do tyłu, jej oddech stał się szybki i nieregularny.
Gdy pomyślała, że dłużej już tego nie wytrzyma, Holt przyciągnął ją gwałtownym ruchem. Przylgnęła do jego ciała i wreszcie poczuła, jak bardzo Holt jej pożąda.
Stali się jednością. Megan doznała nie tylko erotycznej rozkoszy, przepełniła ją również niezwykła, oczyszczająca radość i ukojenie. Ku swemu bezbrzeżnemu szczęściu instynktownie zrozumiała, że Holt w ten sam sposób przeżywa ich miłosne zbliżenie.
Potem, bardziej podobni do marmurowych rzeźb niż do żywych ludzi, długo odpoczywali. Zapadł zmrok, jedynie refleksy miejskich neonów rozświetlały pokój.
Megan pierwsza przerwała milczenie:
Holt, myślę, że zachowaliśmy się tak nie z powodu tej odrobiny alkoholu, którą wypiliśmy.
Nie, na pewno nie. Sami zawiniliśmy... i nasze hormony.
Nieprawda, nie chodziło tylko o hormony. Megan była tego pewna, jednak nie potrafiła nazwać swoich uczuć do Holta. Jeszcze nie teraz. To wszystko stało się zbyt nagle.
Czy czujesz się lepiej? - zapytał Holt z troską.
O wiele lepiej. Dziękuję ci.
Nie dziękuj, nie zasłużyłem na to. - Wstał z sofy i zaczął po omacku szukać ubrania. Megan pozostała naga, tylko szczelnie otuliła się kocem.
Nieprawda, bardzo mi pomogłeś.
Nie mam powodów do dumy. Byłaś roztrzęsiona, przeżywałaś utraconą miłość, myślałaś o ojcu swojego dziecka, a ja wykorzystałem tę chwilę słabości.
Przestałam myśleć o Danielu, gdy po raz pierwszy mnie pocałowałeś.
Powinienem cię przynajmniej zanieść do sypialni.
Zachichotała. Dopiero by Holt zrobił minę, gdyby zobaczył, jaki tam panuje bałagan!
Co cię tak rozśmieszyło?
Może kiedyś się dowiesz. Hm, wygląda na to, że szykujesz się do wyjścia?
Chyba tak będzie najlepiej, nie sądzisz?
Odpowiedziało mu milczenie.
Muszę myśleć o Brianie - dodał po chwili.
Boże, zupełnie o nim zapomniała.
Tak, chyba masz rację. I tak nie jest mu łatwo. Nie musimy dodatkowo utrudniać mu życia. Czy powinniśmy udawać, że między nami do niczego nie doszło?
Tak będzie lepiej - odpowiedział po długiej chwili milczenia Holt.
Niestety, Megan musiała się z nim zgodzić.
Dobrze, ale nie żałuję tego, co się stało.
Holt usiadł obok niej i ujął jej dłoń.
Ani ja. Megan, jesteś naprawdę niezwykłą kobietą.
Zalała ją fala radości, pomieszanej jednak ze smutkiem. To okropne, że tego wspaniałego mężczyznę musiała poznać w tak niezwykłych i skomplikowanych okolicznościach.
Czy powiesz dzisiaj Brianowi prawdę? No wiesz, że jestem jego biologiczną matką.
Chyba będę musiał to zrobić. Nie mogę tego odkładać. Na pewno sam będzie chciał z tobą o tym porozmawiać.
Megan wpadła w panikę. Co będzie, jeżeli nie sprosta oczekiwaniom syna? A może Brian nie wcale nie będzie chciał, by uczestniczyła w jego życiu? Przecież bardzo kochał Shelley, matkę, która go wychowywała. Zawsze ją będzie z nią porównywał.
Myślę, że wszystko dobrze się ułoży - mówił dalej Holt.
Megan skinęła głową.
Brian jest rozsądnym chłopcem.
Kiedy masz zamiar się z nim spotkać?
Potrzebuję trochę czasu. Muszę nabrać pewności, że uporałam się z własnymi problemami. Brian nie powinien mnie widzieć w tak podłym nastroju. To mogłoby na niego źle wpłynąć.
Nie bardzo ją rozumiał. Może rzeczywiście jest z nią gorzej, niż sądził?
Dobrze, niech tak będzie. Zadzwoń, kiedy będziesz miała ochotę. Powiem ci też, czy mój detektyw coś ustalił w sprawie Daniela. Na pewno dobrze się czujesz? - zapytał niemal oficjalnym tonem.
Tak, na pewno.
Aha, jeszcze jedno. Przejrzałem twój kosztorys. Wszystko się zgadza. Jutro prześlę do twojego biura podpisaną umowę.
Zupełnie zapomniała o tej przeklętej kuchni! No cóż, niezależnie od wszystkiego, będzie teraz widywać Ramseyów bardzo często.
W drodze powrotnej do domu Holt myślał o Shelley. Przed śmiercią powiedziała mu, by próbował ułożyć sobie życie od nowa. Chciała, by znów kogoś pokochał i by Brian miał matkę. No cóż, spełniał życzenia zmarłej żony nad wyraz skrupulatnie. Dlaczego ze wszystkich kobiet na święcie wybrał w Tak, życie czasami bywa naprawdę podłe.
Tato? Czy to ty?
Tak, to ja.
Zderzył się z Brianem w drzwiach.
Widziałeś się z matką pani Carlisle? - Brian zauważył ślady tuszu na koszuli ojca, lecz nie mrugnął nawet okiem.
Tak, rozmawialiśmy z nią. Miałeś rację, Megan jest twoją biologiczną matką.
Miło znów było zobaczyć na twarzy Briana radosny uśmiech. Od kiedy zmarła Shelley, chłopak nie miał zbyt wielu powodów do radości. Lecz ten szczery entuzjazm przestraszył Holta, który nie chciał, by jego syn przeżył nowe rozczarowania. Tymczasem Brian zasypał ojca pytaniami:
Kiedy mogę się z nią zobaczyć? Dlaczego jej nie przywiozłeś? To znaczy, że mam też babcię. Jaka ona jest? Tato, czy coś się stało?
Nic takiego. Tylko tyle, że sprawa jest bardziej skomplikowana, niż nam się to wydawało.
Usiedli przy stole i Holt opowiedział Brianowi, jak przebiegło spotkanie ze starszą panią Carlisle. Opowiedział również o konflikcie matki z córką oraz próbował opisać stan psychiczny Megan.
Czy to znaczy, że nie chce się ze mną spotkać? - Brian z trudem ukrywał rozpacz.
Na pewno się z tobą spotka - zapewnił go szybko Holt, modląc się w duchu, by okazało się to prawdą. - Ale zrozum, Megan przeżyła szok i musi mieć trochę czasu, by to wszystko uporządkować.
Briana zadowoliła taka odpowiedź.
Czy mówiła coś o moim ojcu?
Nie ma pojęcia, gdzie onjest. Powiedziała mi tylko, że kiedyś bardzo go kochała. - I być może kocha nadal, pomyślał Holt. - Gdy Megan zaszła w ciążę, chcieli wziąć ślub, ale jej rodzice nie dopuścili do tego. Paskudnie ją potraktowali.
Tak, nie było jej łatwo. Ale cieszę się, że mnie jej zabrali.
Dlaczego? - zapytał ostrym tonem Holt. Nikt, nawet Brian nie miał prawa krytykować Megan!
Gdyby stało się inaczej, ty i mama nie moglibyście mnie zaadoptować.
Holt pomyślał z uznaniem, że jego syn powinien zostać dyplomatą. Zawsze wiedział, co powiedzieć, by złagodzić gniew ojca. Objął Briana i pomyślał, że czasami zapomina o tym, że jest naprawdę szczęśliwym człowiekiem.
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Megan dotarła przed dom Ramseyów. Była podekscytowana, ponieważ po raz pierwszy miała spotkać się z Brianem jako jego matka. Gdy rozmawiała z nim przez telefon, promieniował radością. Jednak zupełnie inaczej zwracał się do niej Holt, chłodno i oficjalnie. Niemile ją to zaskoczyło i wzbudziło niepokój. Czyżby już zapomniał, do czego między nimi tak niedawno doszło?
Jednak, zgodnie z obietnicą, Holt nie stwarzał żadnych przeszkód, jeśli chodzi o jej kontakty z Brianem, uzależniając je jedynie od zgody chłopca. Ale w głosie Holta Megan wyczuła ostrzeżenie. Zrozumiała je dobrze. Chodziło o to, że jeśli zdecyduje się widywać Briana, pod żadnym pozorem nie wolno jej się z tego wycofać.
Ubodło ją to. To prawda, że Holt starał się wszelkimi sposobami chronić syna przed następnymi rozczarowaniami i stresami, ale czy ona sama nie zasługiwała na większe zaufanie? Dlaczego wątpił w szczerość jej intencji?
Gdy zadzwoniła, drzwi otworzyły się niemal natychmiast. Przywitał ją Brian i z uśmiechem zaprosił do środka.
Wejdź, proszę. Tata poszedł po bilety, ale zaraz powinien wrócić.
Z trudem powstrzymywała się od płaczu. A więc to naprawdę jej syn. Wciąż jeszcze nie mogła w to uwierzyć.
Czy napijesz się czegoś?
Zwróciła uwagę na maniery Briana. Były bez zarzutu. Holt i Shelley świetnie go wychowali.
Poproszę o wodę.
Wyjął z lodówki butelkę z wodą i lód. Ponieważ trwały już prace adaptacyjne, robotnicy zdjęli wszystkie szafki i kuchnia wyglądała jak po przejściu huraganu.
Megan z uśmiechem przyjęła szklankę, modląc się w duchu, by Holt wrócił jak najprędzej. Mogliby wtedy gdzieś pójść, czymś się zająć. Była zdenerwowana i nie miała pomysłu na rozmowę z własnym synem.
Jak mam do ciebie mówić? - zapytał nagle Brian.
Pani Carlisle to chyba zbyt oficjalnie w stosunku do własnej matki - odpowiedziała z namysłem.
Chłopiec uśmiechnął się nieśmiało.
Myślę, że zrozumiesz, dlaczego nie mogę do ciebie mówić „mamo". Kiedyś już tak do kogoś mówiłem.
Rozumiem to dobrze. - Megan postanowiła, że nigdy nie zdradzi się przed Brianem, jak zabolały ją jego słowa. - Może po prostu mów mi po imieniu?
Ale tak mówią do ciebie wszyscy.
Więc może Meg? Tak mówił do mnie tylko Daniel.
Mój prawdziwy ojciec - skomentował ze smutkiem Brian. - To znaczy mój biologiczny ojciec. Tata nie lubi, gdy ciebie i Daniela nazywam „prawdziwymi" rodzicami. Zawsze mi wtedy przypomina, że to on i Shelley nimi są, ponieważ mnie wychowali.
Nie powinieneś się temu dziwić. Gdybym to ja cię wychowała, też byłabym zazdrosna. - Widząc zmieszanie Briana, szybko dodała: - Zrozum, nie mam zamiaru zajmować miejsca, które należy się twojej mamie. Ale zależy mi na tym, by lepiej cię poznać. Więc jak, będziesz nazywać mnie Meg?
Dobrze, spróbuję. Czy możesz mi opowiedzieć o moim ojcu, to znaczy o Danielu?
Spodziewała się tego pytania. Daniel był od niej sporo starszy. Otaczała go aura buntu i gniewu, a Megan była niedoświadczoną nastolatką. Do dzisiaj nie wiedziała, czy przeżyła wtedy prawdziwą miłość, czy tylko niezwykłą fascynację.
Jesteś do niego podobny.
Poczuła ulgę na dźwięk otwieranych drzwi. Holt wreszcie wybawił ją z opresji. Brian wyszedł na spotkanie ojca i Megan usłyszała ich rozmowę:
Tato, dostałeś bilety?
Tak, dostałem - usłyszała jego niski, ciepły głos.
Na widok Holta zaschło jej w gardle, a twarz oblał rumieniec.
Cześć, Megan - przywitał ją.
Cześć. - Tylko tyle zdołała odpowiedzieć.
Tato, idź szybko się wykąpać. Nie chcę przegapić początku meczu.
Ja zostaję w domu - odpowiedział Holt szorstko. - Niestety, dostałem tylko dwa bilety. Zresztą myślę, że macie sobie z Megan wiele do powiedzenia i moja obecność będzie zbędna.
Megan spojrzała na niego zdziwiona, lecz Holt starannie unikał jej wzroku.
Planowała, że jej pierwsza rozmowa z Brianem odbędzie się w obecności Holta. Czułaby się wtedy bezpieczniej. Ale może rzeczywiście Holt miał rację. Chyba powinna spędzić trochę czasu sam na sam z chłopcem. Gdyby bowiem na stadionie siedziała obok jego ojca, czuła jego bliskość, gdyby ich ramiona i kolana zetknęły się, to wówczas...
Wówczas trudno byłoby jej zebrać myśli. A przecież tyle spraw ma do przemyślenia.
Powinniście już iść. Mogą być korki. - Holt podał Bria- nowi bilety.
Oczywiście - odpowiedział Brian.
Holt ze ściśniętym gardłem odprowadził ich wzrokiem. Potem wyjął z kieszeni trzeci bilet. Długo wpatrywał się w niego z taką intensywnością, jakby były na nim zaszyfrowane odpowiedzi na wszystkie dręczące go pytania.
Naprawdę chciał z nimi pójść na ten mecz. Ale gdy zobaczył Megan, tak piękną, ponętną i świeżą, zrozumiał, że powinien zostać w domu. Przecież gdyby poszedł z nimi, gdyby był blisko Megan, nie potrafiłby się powstrzymać od dotknięcia jej. Byłoby to ponad jego siły.
Naprawdę oszalał, zostając wtedy u niej. Biorąc ją w ramiona, chciał tylko ukoić jej ból, nie mógł bowiem spokojnie patrzeć na jej cierpienie. Pragnął, by na jej twarzy znów zagościł uśmiech. Lecz okazało się, że nie o zwyczajny uśmiech im obojgu chodziło. Gdy Megan spojrzała na niego błyszczącymi, ufnymi oczami, doszło do pierwszego pocałunku.
I to go zgubiło.
Lecz to nie powinno się więcej powtórzyć. Nawet gdyby Holt zdecydował się na związek z jakąś kobietą, ze względu na Briana nie może nią być Megan. Jego synowi trudno byłoby się pogodzić z tak wielkimi zmianami w ich życiu.
Nie, Holt nie uczyni niczego, co mogłoby zburzyć spokój Briana.
Na kolację zjadł niesmaczną kanapkę, wykąpał się, bezskutecznie próbował coś czytać, wreszcie włączył telewizor i bezmyślnie wpatrywał się w jego ekran. O jedenastej zaczął nerwowo krążyć po całym domu. Był naprawdę w fatalnym nastroju.
Brian wrócił przed północą. Holt wstrzymał oddech, gdy usłyszał szczęk zamka, miał bowiem nadzieję, że jeszcze raz tego dnia spojrzy na Megan. Niestety, Brian był sam.
Tato, straciłeś" fantastyczny mecz. Dzięki Gonzalesowi wygraliśmy siedem do sześciu.
To wspaniale - powiedział obojętnie Holt, mimo że wygrali ,jego" Rangersi. - A poza tym jak było? No wiesz, czy dogadałeś się z Megan?
Brian spojrzał na niego jak na człowieka z innej planety.
Oczywiście! Miałeś jakieś obawy? Opowiedziała mi o swoim dzieciństwie. Jej rodzice byli bardzo bogaci. Miała nianię i własnego konika.
Naprawdę? O czym ci jeszcze opowiadała? A może macie już swoje sekrety? - zapytał nerwowo, przeklinając siebie za wścibstwo.
Opowiadała mi o moim praw... no, o moim biologicznym ojcu. Wygląda na to, że był fajnym facetem. Mam nadzieję, że twój detektyw go odnajdzie.
Holt zacisnął zęby. Nie chciał, by ojciec Briana pojawił się w ich życiu. Ani w życiu Megan. Tak. jest zazdrosny o miłość, która kiedyś łączyła tych dwoje i z której zrodził się Brian. Owszem, boi się, że jeśli Megan i Daniel znów się spotkają, ta miłość odżyje. Nie będzie tego dłużej ukrywał przed samym sobą.
Ale czy nie byłoby to najlepsze rozwiązanie? Gdyby Megan ułożyła sobie życie z Danielem? Wtedy Holt wyzwoliłby się spod jej wpływu i sytuacja by się unormowała.
...ale niczego mi nie obiecywała.
Wreszcie zauważył, że Brian cały czas do niego mówi.
O jakich obietnicach mówisz?
O spotkaniu z jej mamą. Fajnie byłoby mieć też babcię. Przecież nigdy żadnej nie znałem. Chociaż wygląda na to, że matka Meg nie jest taką zupełnie typową babcią. Meg powiedziała, że ona i matka nie bardzo się rozumieją i nie wiadomo, czy ona w ogóle zechce mnie poznać. Czy to nie dziwne? Może jednak przeważy ciekawość? Jak myślisz?
Może. - Holt nie mógł sobie wyobrazić Rolandy Car- lisle w roli babci. Poza tym jej mąż, umierając, wyklął Megan, a Rolanda była w stosunku do niego bezwzględnie lojalna. Czy będzie w stanie sprzeniewierzyć się jego pamięci i nawiąże normalne, rodzinne stosunki z córką i z wnukiem?
Powiedziałem Meg o Lidze Gwiazd. Uznała to za dobry pomysł.
Brian, rozmawialiśmy już o tym. Uważam, że będzie to dla ciebie zbyt wielkie obciążenie. Masz dopiero czternaście lat.
Ależ tato, tam grają dzieciaki młodsze ode mnie. Trener mówił, że jeśli poważnie traktuję piłkarstwo, powinienem wstąpić do tej drużyny, bo jest najlepsza.
Holt słyszał to już tysiące razy.
Myślałem, że już dawno wszystko wyjaśniliśmy. Jeżeli będziesz dobry, i tak dostaniesz się do reprezentacji uniwersytetu. A teraz myśl przede wszystkim o nauce.
Dobrze, dobrze! Ale zawsze warto spróbować.
To, że Meg na coś się zgadza, jeszcze nie oznacza automatycznie mojej zgody. - Holt był wyraźnie poirytowany. - Ona chyba nie bardzo wie, o czym mówi.
Tak uważasz? W takim razie również nie będę brał poważnie tego, co mówiła o seksie.
Do diabła, a co ona ci nagadała o seksie?! - Holt był przerażony.
Nagadała mi, żebym z pewnymi sprawami poczekał, aż będę na tyle dorosły, by móc ponosić konsekwencje swoich czynów. - Brian szeroko się uśmiechnął, wiedział bowiem, że ojciec nie będzie mógł nic zarzucić takiej opinii.
Wiesz, że niektórych rad Megan możesz słuchać. A teraz idź spać. I nie zapomnij umyć zębów.
Holt został sam. Był wściekły. Pozwolił Megan na kontakty z Brianem, ale nie upoważnił jej do udzielania rodzicielskich porad. A ona zabrała się do uświadamianie jego syna! Nie miał zamiaru tego tolerować.
Megan miała nadzieję, że za dwa tygodnie kuchnia Ram- seyów wreszcie zacznie wyglądać w miarę normalnie. Nawet teraz, pomimo panującego rozgardiaszu, potrafiła sobie wyobrazić wspaniałe, drewniane szafki, brązowe blaty i czarnobiałą podłogę. Zamówiła już nową lodówkę i kuchenkę, udało się też jej znaleźć tańszą zmywarkę do naczyń. Holt będzie zadowolony, że nie przekroczyła budżetu.
A może wcale go to nie interesuje? Gdy umawiali się na spotkanie, jego głos nie brzmiał zbyt przyjaźnie. Wiedziała, że Briana nie będzie jeszcze w domu.
Nie mogła przestać myśleć o spotkaniu z Holtem. Była podniecona, ale również zaniepokojona. Nie podobał się jej ton jego głosu. A ona była zupełnie nie przygotowana. Powinna się chociaż uczesać i przypudrować nos. Niestety, już nie zdąży tego zrobić, bo Holt właśnie wszedł do kuchni. Gdy ujrzała jego złowrogie spojrzenie, poczuła się jak zwierzątko złapane w potrzask. Będzie się jednak bronić.
W samą porę- powiedział głosem, który nie wróżył nic dobrego.
Nie jesteś zadowolony z postępu prac w kuchni? - Mówiąc to, Megan nerwowo spojrzała na robotnika, który wstawiał nowe okno.
Nie chodzi o kuchnię - odpowiedział szorstko.
To mogło oznaczać tylko jedno. Megan poczuła ucisk w gardle.
Porozmawiajmy w spokojniejszym miejscu.
Jej stosunki z Brianem świetnie się rozwijały. Chłopak swoją osobą zapełniał pustkę po nie istniejącej Danielle. Nie pozwoli sobie tego zabrać, nie dopuści, by Holt ograniczył jej kontakty z synem.
Poszli na patio.
Mimo panujących upałów, było tu przyjemnie i spokojnie. Megan pomyślała, że jeśli tutaj będą się odbywać ich wszystkie nieprzyjemne rozmowy, wkrótce obrzydnie jej to miejsce.
Ostatnio musiałeś dużo pracować w ogrodzie - zauważyła. - Teraz jest tu bardzo ładnie.
Nie przyszliśmy podziwiać ogrodu. Usiądź. Musimy porozmawiać o Brianie.
Jednak Megan nie posłuchała go.
Czy coś się stało?
Tak, i to dużo. Być może jeszcze nie zauważyłaś, że Brian uważa cię za wyrocznię. Po prostu wierzy w każde twoje słowo. Dlatego chciałbym, byś w stosunku do niego ostrożniej szafowała swoimi radami.
O czym ty, do licha, mówisz? - Megan pomyślała, że Holt postradał zmysły.
Straciłem wiele czasu, by wybić mu z głowy pomysł
wstąpieniu do drużyny Gwiazd. I prawie udało mi się go przekonać. A ty nagle mówisz mu, że to wspaniała okazja
wszystko wróciło do punktu wyjścia. Musisz bardziej uważać, gdy rozmawiasz z nastolatkiem, łatwo bowiem skierować go na złą drogę.
Protekcjonalny ton głosu Holta był wprost nie do zniesienia. Megan spojrzała tęsknie na fontannę. Chętnie oblałaby się zimną wodą, ale jeszcze chętniej zaproponowałaby taką kurację Holtowi.
A więc sugerujesz mi. że wywieram zły wpływ na Briana?
Nie, nie to miałem na myśli. - Holt był już dużo łagodniejszy. - Brian po raz pierwszy od śmierci Shelley jest naprawdę szczęśliwy. Chcę tylko, byś bardziej uważała na to, co mówisz.
Megan miała ochotę go uderzyć.
Zapewniam cię, że bardzo uważam na to, co mówię. Ostatnią rzeczą, jakiej pragnę, to wyrządzić synowi krzywdę.
Nie wątpię w twoje dobre intencje. Ale przyznaj szczerze, że masz niewielkie doświadczenie w postępowaniu z dziećmi.
Owszem. - Megan poczuła ukłucie w sercu. Śmiało. Holt, dobij mnie, pomyślała. - Nie oznacza to jednak, że nie zważam na to, co mówię. Ta drużyna piłkarska jest wspaniała. Tak przynajmniej sądzi Brian.
Zapomnij o piłce nożnej. Co masz do powiedzenia na temat swoich porad seksualnych?
Co takiego? - Aha, tu cię ubodło, pomyślała. - A więc, o co konkretnie masz pretensję? Czy uważasz, że źle poradziłam Brianowi?
Nie, ale wolałbym sam udzielać mu takich rad.
Megan miała tego już serdecznie dosyć.
Posłuchaj, ekspercie od wychowania, chłopiec w wieku Briana będzie wypytywał o sprawy seksu wszystkich, z wyjątkiem własnych rodziców. Powinieneś się cieszyć, że rozmawia na te tematy z kimś, kto ma do nich właściwy stosunek. Kiedy byłam nastolatką, popełniłam błąd i zapłaciłam za to wysoką cenę. Chcę, by mój... by Brian wyciągnął wnioski z moich doświadczeń.
Jednak...
Chwileczkę, zaraz skończę. Otóż wiedz, że na niektóre pytania nie będziesz umiał synowi odpowiedzieć. Brian pytał o mnie o Daniela. Uważam, że ma do tego prawo. Nie owijał niczego w bawełnę i ja też niczego nie ukrywałam. Mam zamiar nadal tak postępować. Jeżeli ci się to nie podoba, lepiej powiedz to teraz.
Holt długo milczał. Wreszcie z niechęcią wycedził:
Tak, to mi się chyba nie podoba.
Megan nieco się uspokoiła. Rozumiała, jak ciężkie chwile przeżywa Holt. Od dwóch lat był jedynym opiekunem i powiernikiem Briana, jedynym jego autorytetem i oto nagle wszystko się zmienia, bo ktoś, czyli Megan, przejmuje część odpowiedzialności za jego syna. Tak, to musi być dla niego bardzo trudne. Ale dlaczego tak uparcie nie chce dostrzec, że Brian po prostu dorasta?
No dobrze, co jest złego w piłce nożnej? - Megan z ulgą porzuciła temat seksu. - Czy to nie jest wspaniała i zdrowa gra?
Nie mam nic przeciwko samej grze, ale chodzi mi o zespół. Werbują w szkołach średnich najlepszych graczy i rozgrywają mecze z reprezentacjami innych miast. A to oznacza dużo treningów i częste wyjazdy. Brian jest na to jeszcze za młody.
Tak samo nadopiekuńczy byli jej rodzice.
Brian musi być naprawdę dobrym zawodnikiem, jeśli ubiega się o niego trener najlepszego zespołu.
Jest świetny. Był gwiazdą szkolnej drużyny - odpowiedział z dumą Holt.
Dlaczego więc zabraniasz mu grać w najlepszym zespole w Dallas? Nie znam Briana tak dobrze jak ty, ale myślę, że jest inteligentnym i odpowiedzialnym chłopcem. Nie sądzisz, że da sobie radę?
Chyba tak. Ale nie chcę, by zapomniał, co jest w życiu najważniejsze.
A co jest najważniejsze?
Musi się dobrze uczyć, by potem pójść na studia.
A może Brian to drugi Pele? A już na pewno piłka nożna bardzo wiele dla niego znaczy. Nie powinieneś go tak zniechęcać.
Wydaje mi się, że nie chodzi ci tylko o Briana. W tej sprawie jesteś niezwykle uparta.
Kiedyś przeżyłam coś podobnego. - Odwróciła twarz od Holta.
Co takiego?
Czy powinna zdradzać Holtowi następną rodzinną tajemnicę? Nie ma jednak innego sposobu, by wreszcie ten uparciuch zrozumiał, o co jej chodzi.
Tak, przyznaję, opieram się na moich osobistych doświadczeniach. Miałam kiedyś fioła na punkcie koni. Marzyłam, żeby jeździć zawodowo. Posiadałam nawet własnego konia. Nazywał się Tar i był wspaniały. Zapraszano mnie na różne zawody i często wygrywałam. Moi rodzice mieli do tego taki sam stosunek, jak ty do piłkarstwa. Uważali, iż sport jest zbyt absorbujący i męczący, że poświęcam mu zbyt wiele czasu, gdy tymczasem powinnam się skoncentrować na nauce.
I co było dalej?
Podczas zawodów w Kansas City Tar przewrócił się na jednej przeszkodzie, a ja złamałam rękę.
A więc twoi rodzice mieli rację?
Do diabła, wcale jej nie mieli! Każdy jeździec musi kilka razy spaść z konia. Potraktowałam to jak rzecz normalną, ale oni wpadli w histerię. Natychmiast sprzedali Tara i tak to się skończyło.
Holt nie był zadowolony, że Megan porównuje go do swoich rodziców.
Zrobili, co uważali za słuszne. Mieli przecież na uwadze twoje dobro.
Tak, masz rację, ale sam wiesz, do czego to doprowadziło. Ojciec, oczywiście dla mojego dobra, odmawiał mi prawa do wszystkiego, co kochałam.
Spojrzał uważnie na Megan.
Chyba nie porównujesz tego, co ojciec zrobił z twoim dzieckiem, z moim sprzeciwem wobec planów Briana?
Nie porównuję cię do swojego ojca. Chodzi mi tylko o to, że rodzice nie zawsze wiedzą, co jest najlepsze dla ich dziecka. Jeżeli piłka nożna jest dla Briana tak ważna, zgódź się na kompromis. Pozwól mu grad w tej drużynie, pod warunkiem, że nie opuści się w nauce.
Holt stał się czujny.
Czy to Brian cię do tego namówił?
Holt! Naprawdę nie możesz mi zaufać? Przecież to ty zacząłeś rozmowę o piłce nożnej. Powiem ci jeszcze coś. Byłam grzeczną dziewczynką, dopóki rodzice nie sprzedali mojego konia. Wtedy się zbuntowałam. Zaczęłam lekceważyć swoje obowiązki, aż wreszcie wpakowałam się w naprawdę duże kłopoty. Przez nadopiekuńczość rodziców straciłam z nimi kontakt. Zastanów się nad tym.
Brian nigdy nie zwróci się przeciwko mnie - powiedział Holt z niczym nie zmąconą pewnością.
Mam nadzieję, bo ma więcej oleju w głowie niż ja, będąc w jego wieku.
Czy aby na pewno? Brian się zmieniał. Z pozoru niby nic się z nim nie działo, ale te jego nagłe wybuchy złości, chwilowa arogancja, buntownicze akcentowanie własnego zdania...
Holt już raz postąpił bardzo źle w stosunku do syna, nie informując go o chorobie Shelley. A może Megan ma rację? Może jest naprawdę nadopiekuńczy?
Muszę to przemyśleć. - Mówiąc to, nieświadomie ujął dłoń Megan. - Czy miałaś potem innego konia?
Niestety, ojciec nie chciał o tym słyszeć. Później nie zgadzał się na to mój mąż, Darren. A po rozwodzie nie mogłam już sobie pozwolić na taki luksus.
Holt zapragnął natychmiast kupić jej konia.
Megan... chciałbym cię bardzo przeprosić za moje zachowanie.
Przeprosiny zostały przyjęte.
Chciał ją ostrzec, że nie powinni stać tak blisko siebie, ale było za późno: jego ciało już nie słuchało żadnych rozkazów. Słyszał tylko własny oddech, widział tylko oczy Megan, pełne obietnic i pożądania i jej różowe, wilgotne usta.
Ale czy może im zaszkodzić jeszcze jeden pocałunek? Dlaczego tak się przed tym broni?
Nie powinniśmy tego robić - zdążyła jeszcze szepnąć Megan.
Holt rozwiązał opaskę przytrzymującą jej włosy i zanurzył w nich ręce. Megan była piękna i bezbronna jak uwięziony ptak. Nie może pozwolić jej odejść!
Gdy trzasnęły drzwi, gwałtownie odskoczyli od siebie.
Brian - z trudem wyszeptała Megan.
ROZDZIAŁ ÓSMY
Byli zawstydzeni jak para nastolatków przyłapana na gorącym uczynku.
Może to nie Brian - powiedział Holt bez przekonania. - Raczej któryś z robotników.
Ale Megan wiedziała, że sam w to nie wierzy.
Naprawdę nie powinniśmy tego robić. - Wypowiedzenie tych słów kosztowało ją wiele. W głębi ducha liczyła, że Holt zaprzeczy. Jednak nie zrobił tego.
Chodźmy zobaczyć, kto naprawdę przyszedł - zaproponował i wszedł do domu. Megan na uginających się nogach podążyła za nim. Usłyszeli włączony telewizor. A więc to na pewno Brian był świadkiem niedawnej sceny.
Chyba nie uda mu się wmówić, że wyjmowałeś mi coś z oka? - zażartowała Megan.
Brian jest na to za mądry - z rezygnacją w głosie odparł Holt. - Trzeba z nim porozmawiać.
I co mu powiemy?
Prawdę. Że działaliśmy impulsywnie i taka sytuacja nigdy się nie powtórzy. No i że to nie ma żadnego znaczenia.
A więc to tak? Megan nagle zabrakło tchu.
Może lepiej sam to załatwię? - zaproponował Holt.
Jestem winna tak samo jak ty - odpowiedziała chłodno. Boże, jak trudno udawać obojętność. - Załatwmy to wspólnie.
Holt skinął głową.
Brian przywitał ich znaczącym uśmieszkiem.
Cześć, tato! Cześć, Meg! Nie wiedziałem, ze tu jesteś.
A ja jestem angielską królową, pomyślała Megan.
Jak było w szkole? - zapytał Holt.
Ujdzie, chociaż matematyk to sztywniak, a nauczycielka od angielskiego traktuje nas jak małe dzieci.
Holt słuchał niezbyt uważnie słów syna i co chwila zerkał na zegarek.
Spieszysz się, tato? - spytał Brian niewinnym głosem.
W zasadzie tak. Ale zanim wyjdę, chciałbym... - Nerwowo spojrzał na Megan. - Wiesz, czasami niektóre rzeczy nie są takie, jakimi się wydają na pierwszy rzut oka.
Masz na myśli coś w rodzaju omamu wzrokowego?
Wyraz twarzy Briana osiągnął szczyt niewinności.
Tak, właśnie tak. Chodzi mi o to, że gdy coś widzisz, to tak naprawdę widzisz nie to, co widzisz. Nie, powiem inaczej, widzisz to, co widzisz, ale to, co widzisz, nie oznacza wcale tego, co widzisz. - Holt spojrzał z rozpaczą na Megan.
Mieliśmy razem przeprowadzić tę rozmowę.
Czy nie musisz już iść do pracy? - spytała, z trudem tłumiąc rozbawienie.
Brian przyglądał im się, chcąc zrozumieć, o co tu właściwie chodzi.
Tak, powinienem już iść. Ale...
Megan wskazała na drzwi:
No to idź. Ja porozmawiam z Brianem.
Holt tylko na to czekał. Z wdzięcznością uśmiechnął się do Megan i zniknął.
Tchórz - mruknęła pod nosem.
Została sama z synem. Chłopak z uwagą patrzył na nią i był już zupełnie poważny. Megan wyłączyła telewizor.
No dobrze, przejdźmy do rzeczy. Widziałeś nas na patio, prawda?
Brian wzruszył ramionami.
Słuchaj. Meg, to nie moja sprawa. I naprawdę nie chciałem wam przeszkodzić.
Ale on jest twoim ojcem, a ja twoją... Nie powinniśmy tego robić.
To znaczy, że powinniście lepiej się przede mną ukrywać?
Nie, chodzi o to, że powinniśmy lepiej nad sobą panować. Nie powinno mnie nic łączyć z twoim ojcem.
Dlaczego?
Bo to nie jest w porządku w stosunku do ciebie.
Dlaczego?
Ponieważ... - Trudno przekonywać kogoś do sprawy, w którą samemu się nie wierzy. Mimo to Megan brnęła dalej.
Ponieważ moja rola w twoim życiu jest już i tak wystarczająco skomplikowana.
Nie dla mnie. Wszystko dobrze przemyślałem.
To dobrze, ale spójrz na to z innej strony. Załóżmy, że ja i twój ojciec połączymy się, ale potem ten związek się rozpadnie. Jak się wtedy będziesz czuł?
Na pewno będzie mi przykro. Ale przecież nie zaczniecie mnie wtedy inaczej traktować, prawda?
Oczywiście, że nie.
Więc o co ci chodzi? - Spojrzał jej głęboko w oczy.
Posłuchaj, Meg, moja mama zmarła już dwa lata temu. A ja nie chcę, by ojciec był do końca życia samotny.
Brian wciąż wprawiał Megan w zdumienie. Przecież miał dopiero czternaście lat, a wszystko tak świetnie rozumiał. Może nieco upraszczał sytuację, ale był niezwykle pragmatyczny.
Nie sądzę, by twój ojciec chciał sobie w ten sposób komplikować życie - powiedziała ostrożnie. - Ma i tak dość problemów, jeśli chodzi o moje stosunki z tobą. Okazał się jednak bardzo wspaniałomyślny i wyrozumiały, skoro pozwolił mi się z tobą spotykać bez żadnych ograniczeń.
Jeśli się obawiasz, że po kłótni z tobą ojciec zabroni się nam kontaktować, to jesteś w błędzie. To zupełnie nie w jego stylu.
Megan również była o tym absolutnie przekonana.
Myślę, że to naprawdę nie moja sprawa - z uporem podkreślił jeszcze raz Brian. - Ale powinnaś wiedzieć, że nie mam nic przeciwko twojemu związkowi z ojcem.
Po tym oświadczeniu Megan trudno było pozbierać myśli.
Będę o tym pamiętać - odpowiedziała po długiej chwili.
A więc Brian zachęcał ją do małżeństwa z Holtem. Chyba nie robił tego zupełnie bezinteresownie, tylko podświadomie dążył do odbudowania swojej rodziny... w której ona ma zastąpić zmarłą Shelley.
Megan zrozumiała, jak bardzo tego pragnie. Ale nie, to niemożliwe. Gdy zabrano jej dziecko, a Daniel ją opuścił, bezpowrotnie utraciła szansę na stworzenie normalnej, kochającej się rodziny. A teraz los częściowo ją wynagradzał, mogła bowiem odegrać jakąś rolę w życiu Briana. To wystarczy. Nie może wymagać zbyt wiele. To musi wystarczyć.
Holt stał przed bramą domu Megan. Bał się tej wizyty, ale jeszcze bardziej pragnął ujrzeć matkę swego syna. Przysporzył jej już wystarczająco dużo bólu.
W ciągu ostatnich tygodni unikał Megan, lecz nie potrafił przestać o niej myśleć. Nigdy tak nie pragnął żadnej kobiety, nawet Shelley. Marzył o Megan, o jej gładkiej i cudownie pachnącej skórze, o krągłych, pięknych piersiach. Często budził się w nocy i czuł jej obecność.
Wtedy, za pierwszym razem, nie powinien dać się ponieść zmysłom. Ale czy jest na święcie choć jeden normalny mężczyzna, który oparłby się Megan? Holt czuł się jak przestępca powracający na miejsce zbrodni. Nie miał jednak wyboru, bowiem informacje, z którymi przyszedł, mógł jej przekazać tylko w cztery oczy.
Nacisnął przycisk domofonu i usłyszał głos Megan:
Kto tam?
Dlaczego Megan jest taka zdyszana? Nawet jej głos przyprawiał go o szaleństwo.
Tu Holt Ramsey.
Po długiej chwili wpuściła go do środka.
Gdy wszedł do mieszkania, jej widok poraził go. Stała przed nim owinięta w błękitny szlafrok, z mokrymi włosami, bez makijażu. Pachniała czystością. Już wiedział, w czym jej przeszkodził.
Wychodzisz z domu? - Wiedział, że nie powinno go to obchodzić. Był piątkowy więczór i Megan mogła się z kimś umówić.
Nie, po prostu chciałam się odświeżyć po pracy.
Holt odetchnął z ulgą. Gdyby jednak dostał odpowiedź
twierdzącą, wówczas trudno byłoby mu ręczyć za swoje maniery. Pewnie zacząłby wypytywać Megan, z kim ma zamiar się spotkać, a gdyby to był mężczyzna, zaczekałby na niego, by pięścią wybić facetowi z głowy dalsze zaloty.
Dlaczego jest taki zaborczy w stosunku do Megan? Przecież nie ma do tego prawa...
Napijesz się czegoś? A może jesteś głodny? Właśnie miałam zjeść trochę gazpacho.
Dziękuję, Megan, niczego nie potrzebuję. Możemy usiąść? Musimy porozmawiać o czymś ważnym.
Chodzi o Briana? Czy coś się stało? - zapytała gorączkowo Megan.
Nie, z Brianem wszystko w porządku - uspokoił ją. - Wracam właśnie ze spotkania z Bennym Powellem.
Mówisz o tym detektywie. Na pewno znalazł Daniela? - Była bardzo poruszona.
Tak, znalazł.
No cóż, ożenił się i ma dzieci, prawda? I pewnie nawet nie chciał zobaczyć Briana. Albo siedzi w więzieniu.
Nie, jest o wiele gorzej. On... nie żyje. - Holtowi nie było łatwo przekazywać jej tak złą wiadomość.
Czy jesteś pewien? - Megan pobladła.
Tak, zginął w wypadku dziesięć lat temu.
Holt pragnął przytulić i pocieszyć Megan. Wiedział jednak, że gdy to uczyni, już jej nie puści.
Po kilku minutach uniosła poszarzałą twarz.
Daniel mawiał, że lubi szybkie życie i że czeka go szybka śmierć. Nie mylił się.
Przepraszam, że powiedziałem ci o tym w ten sposób.
A jak inaczej można to powiedzieć? - Megan nagle wstała. - Muszę sobie zrobić drinka. Jesteś pewien, że na nic nie masz ochoty?
Naprawdę dziękuję.
W pierwszym odruchu Holt chciał pójść za Megan do kuchni, bał się bowiem o nią. Potem jednak pomyślał, że pewnie przez chwilę chce być sama, by się wypłakać. Gdy po minucie wróciła, ręce wprawdzie lekko jej drżały, ale oczy miała suche. Postawiła przed Holtem kieliszek białego wina.
To na wypadek, gdybyś zmienił zdanie.
Świetnie zniosłaś tę wiadomość. - Holt nie potrafił powstrzymać się od uwagi.
Tak sądzisz? - Megan usiadła wygodniej na sofie, odsłaniając przy tym nogi, a Holt heroicznie postanowił nie zwracać na to uwagi. - Wbrew temu co widziałeś, nie jestem histeryczką. Daniel jest częścią mojej przeszłości, mojej młodości. Dawno pogodziłam się z jego odejściem.
Myślałem, że nadal jest dla ciebie kimś bardzo ważnym.
Kochałam go, ale to się skończyło w dniu, w którym zrozumiałam, że nigdy do mnie nie wróci. Może nie dorósł do roli ojca.
Słysząc to, Holt poczuł ulgę. Był jednak niespokojny, nie powiedział jej bowiem całej prawdy. Czy powinien to zrobić i obarczać Megan opowieścią o następnej, okrutnej manipulacji jej ojca? Nie mógł jednak pozwolić, by Megan nadal uważała, że Danielowi przestało na niej zależeć.
Megan, Daniel musiał szybko wyjechać z Dallas. I jestem pewien, że przez cały czas pamiętał o tobie.
A skąd ty możesz o tym wiedzieć?
Benny rozmawiał z ojcem Daniela, Billem Turnerem. Czy wiesz, że wyjechał wraz z synem po wpłaceniu za niego kaucji?
Wiedziałam, że miał jakieś kłopoty w Kalifornii i często zmieniał adres. Ale niezbyt się tym interesowałam.
Bill był hazardzistą. Pewni ludzie w Los Angeles wpłacili za niego dwadzieścia pięć tysięcy dolarów kaucji. Twój ojciec o tym wiedział.
Mój... Och, nie!
Gdy byłaś w Oklahomie, twój ojciec odwiedził Turnerów. Obiecał im, że jeżeli opuszczą stan i jeśli Daniel będzie się trzymał od ciebie z daleka, to on nie złoży doniesienia na Billa. Daniel opuścił cię, by chronić swojego ojca przed więzieniem.
Megan zamknęła oczy, by ukryć ból.
Powinnam się domyślić. Wmawiałam sobie, że tata robił tylko to, co uważał za najlepsze...
Megan, nawet najbardziej wyrozumiały człowiek nie mógłby usprawiedliwić tego, co zrobił ci ojciec. - Holt z trudem zmusił się do wypowiedzenia następnych słów. - Daniel kochał cię do końca swoich dni. Bill Turner ma pudełko z listami, których jego syn nigdy do ciebie nie wysłał. Jeśli tylko zechcesz, odda ci je.
Wreszcie powiedział już wszystko. Wiele go to kosztowało, ale teraz ma czyste sumienie. Przynajmniej w tej sprawie.
Tak, chciałabym je przeczytać. - Megan uśmiechnęła się smutno. - Trudno w to wszystko uwierzyć. Gdy ja oskarżałam Daniela o zdradę, on chronił swojego ojca przed moim. Możemy więc powiedzieć Brianowi, że jego biologiczny ojciec był szlachetnym człowiekiem.
Holt nawet przez chwilę nie pomyślał o swoim synu. Był zbyt zaabsorbowany tym, jak Megan przyjmie złe wiadomości, oraz zazdrością o zmarłego Daniela.
Megan, czy wszystko z tobą w porządku?
Chyba tak. Może odreaguję to później. W tej chwili czuję się tak, jakby w moim życiu skończył się pewien rozdział. - Położyła dłonie na ramionach Holta. - Dziękuję ci. Za to, że zdobyłeś te informacje, i za to, że troszczyłeś się, jak je przyjmę.
Holt gwałtownie się od niej odsunął, jakby oparzyła go swym dotykiem.
Nie dziękuj mi.
Wstał i podszedł do uchylonych drzwi balkonowych. Zbliżał się deszcz i powietrze było chłodne.
Dlaczego nie powinnam ci dziękować?
Chcesz znać prawdę? Miałem nadzieję, że Benny nie znajdzie Daniela. A gdy dowiedziałem się o jego śmierci, poczułem ulgę, uzyskałem bowiem pewność, że już nigdy nie pojawi się w naszym życiu.
Oparł się o framugę i patrzył na wyginane przez wichurę korony drzew. Dopiero po chwili poczuł, że Megan stoi obok niego. Wiatr rozwiewał poły jej szlafroka, odsłaniając smukłe uda.
Myślę, że twoje odczucia były zupełnie naturalne. Brian z taką łatwością mnie zaakceptował, pewnie podobnie zareagowałby na Daniela, a to postawiłoby ciebie w trudnej sytuacji. Lubimy myśleć, że jesteśmy niezastąpieni. Ale bądź pewien, że nikt nie jest w stanie zająć twego miejsca w sercu Briana. Tylko ty jesteś dla niego prawdziwym ojcem, tak jak Shelley była dla niego prawdziwą matką i ja też nie potrafię jej zastąpić.
Czyżby? - agresywnie zapytał Holt.
Taka jest prawda.
Odpowiedziała z takim przekonaniem, że Holtowi zrobiło się głupio.
No cóż, pewnie masz rację. Czułem się fatalnie, bo obawiałem się, że ktoś może zająć moje miejsce w życiu syna. Bałem się tego od chwili, gdy zapragnął odszukać swoich naturalnych rodziców. Ale chodzi o coś jeszcze. Byłem zadowolony, że Daniel na zawsze zniknął z twojego życia.
Uważasz, że mnie skrzywdził?
Nie. Byłem o niego zazdrosny. - Holt był zdumiony własną szczerością.
Byłeś zazdrosny o to, że ja i Daniel jesteśmy rodzicami Briana?
Do diabła, byłem zazdrosny, ponieważ go kochałaś. Bałem się, że wasze uczucie odżyje.
Milcząc, Megan obserwowała Holta z zagadkowym uśmiechem. Przybliżył się do niej. Za plecami miała już tylko framugę. Nim cokolwiek zdążyła powiedzieć, Holt przywarł wargami do jej ust. Poczuł na nich zapach chablis.
Wiedział, że powinien natychmiast przestać, nie mógł jednak tego uczynić. Ta chwila była stokroć wspanialsza od najcudniejszych marzeń sennych.
Jej usta były równie żarliwe, a ręce tak samo niecierpliwe. Gdy jeszcze mocniej przytulił Megan, poły jej szlafroka rozsunęły się i ujrzał olśniewające piersi. Zsunął szlafrok z jej ramion i ustami zaczął pieścić jej sutki.
Świat zawirował przed oczami Megan. Cicho jęknęła, a jej oddech stał się szybki i urywany.
O balkon uderzyły pierwsze krople deszczu, spadły również na nich, ale nie były w stanie ochłodzić ich żaru.
Holt, proszę... - W oczach Megan, oprócz pożądania, był również lęk.
Chcesz, bym przestał?
Nie, ale... czy to znów będzie tylko nieważny incydent?
Gdy kochali się po raz pierwszy, Holt zaraz potem po
prostu uciekł. W ten sposób podkreślił, że tak naprawdę nic ich nie łączy. Podczas rozmowy na patio powtórzył to słowami, stwierdził przecież, że tamte chwile nie mają żadnego znaczenia i nigdy się nie powtórzą. Był więc kłamcą i nieodpowiedzialnym głupcem. To cud, że Megan w ogóle pozwoliła mu się pocałować.
Gdybym mógł, zostałbym z tobą przez całą noc.
Nie proszę cię o to. Wiem, że to niemożliwe ze względu na Briana. Chciałabym tylko...
Żebym stąd później nie uciekał jak z gniazda dzikich os.
Właśnie.
Przyrzekam. - Mówiąc to, Holt uniósł podbródek Megan. - Jeśli pozwolisz mi przekroczyć próg twojej sypialni, będzie to znaczyło, że naprawdę coś nas łączy. I nigdy się tego nie wyprę. Czy właśnie tego chcesz?
Szukał odpowiedzi w jej oczach. Megan odwróciła się, by zamknąć drzwi balkonowe, a gdy ponownie na niego spojrzała, wyczytał w jej wzroku tę jedyną, cudowną odpowiedź.
Sypialnia jest za kuchnią. - Uśmiechnęła się łobuzersko. - Dzisiaj nie powinniśmy mieć problemów ze znalezieniem łóżka.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Wziął Megan na ręce. Była lekka jak piórko. W gasnącym blasku dnia Holt po raz pierwszy przekroczył próg jej sypialni, która była równie niezwykła, jak reszta mieszkania. Wiktoriańskie meble, a na ścianach plakaty w stylu Andy Warhola. Łóżko art deco stało na kolorowym dywaniku. Stary wiklinowy wózek dziecięcy wypełniony był kolekcją dziwacznych kapeluszy.
To miejsce emanowało tajemniczą magią. Holt zrozumiał, jak niewiele wie o Megan Carlisle. Na przykład te niezwykłe kapelusze. Czy ona naprawdę je nosiła?
Gdy rozwiązał pasek, jej szlafrok miękko opadł na łóżko. Holt zaczął gładzić nagie ramiona Megan, doznając przy tym niezwykłego uczucia. Jej skóra była nieporównywalna z niczym, ani z satyną, ani z porcelaną. Była niepowtarzalnym cudem.
Gdy kochali się po raz pierwszy, w zbyt małym stopniu delektował się pięknem jej ciała. Teraz z nieporównywalną rozkoszą odkrywał delikatne piegi na jej ramionach, zachwycał się gracją, z jaką siedziała naga na łóżku. Jej oczy płonęły. Holt błyskawicznie się rozebrał.
- Czy już ci mówiłam, że lubię na ciebie patrzeć? Masz piękne ruchy.
Słowa Megan bardzo go ucieszyły. Zależało mu, by postrzegała go jako silnego i przystojnego mężczyznę. Ułożył ją na łóżku i zaczął pieścić jej piersi.
Jesteś taka piękna. Myślę o twoim ciele i o twojej duszy -rzekł.
Dziękuję. - Z wielkiej radości głos Megan się załamał. - Jeszcze nikt mi tego nie powiedział, przynajmniej w taki sposób.
A powinni ci to wciąż powtarzać. - Miał na myśli jej ojca, Daniela oraz owego nieszczęsnego męża. Szybko jednak zapomniał o innych mężczyznach. Teraz Megan należała tylko do niego, a on sprawi, by zapomniała o wszystkich przeciwnościach losu. Zaborczo ją pocałował.
Wiedział, że nie powinien się spieszyć, miał zamiar w pełni cieszyć się tymi darowanymi przez los chwilami, jednak jego ciało było innego zdania. Gdy Megan odpowiedziała na pocałunek, Holtem zawładnęło silne pożądanie.
Pragnę cię - szepnęła Megan niecierpliwie. - Chcę, byś był we mnie.
Dobry Bóg stworzył jej i moje ciało, byśmy się kochali, zdążył jeszcze pomyśleć, a potem zatracił się w miłosnej jedności z Megan. Była taka krucha. Holt starał się być delikatny, ale ona nie tego pragnęła. Gwałtownie uniosła biodra, gorączkowo dążąc do spełnienia.
Zamknęła oczy i namiętnie, dziko krzyczała, dotarła bowiem do tajemnicy najwyższej rozkoszy. Holt podążył za nią, jakby wiedziony nieodgadnionym zegarem miłości.
Gdy odpoczywali, Holt zauważył, że deszcz już ustał. Wstał, by otworzyć okno. Megan bacznie go obserwowała. Wiedział, dlaczego. Bała się, że zaraz ją opuści, nie w pełni więc mu ufała. Tak być nie powinno. Tym razem jej nie zawiedzie.
Wrócił do łóżka i przytulił się do Megan.
Czy chcesz, żebym to ja porozmawiała z Brianem o Danielu? - przerwała milczenie.
Gdy wymówiła imię Daniela, zdziwił się, że tym razem nie poczuł zazdrości. Ale Megan przed chwilą udowodniła mu, że nie ma powodu do niepokoju.
Masz rację, tak będzie lepiej. Wiesz przecież, że nie mam tałentu do przekazywania złych wiadomości. Gdybyś jednak wolała...
W porządku, niech tak zostanie. Gdy Brian poczuje, że ja pogodziłam się ze śmiercią Daniela, będzie mu łatwiej ją zaakceptować. Ale bardziej martwię się tym, co mu powiemy o naszym związku.
Nie trzeba mu niczego mówić. Przecież i tak już wszystko wie. Od dawna musiał się czegoś domyślać, chociaż o nic mnie nie pytał. Gdybym uważał, że choćby w najmniejszym stopniu go krzywdzimy, nie dopuściłbym, by sprawy zaszły tak daleko. Ale po tym, co mi powiedział Brian, gdy zaskoczył nas na patio...
Więc jednak rozmawialiście ze sobą? Właśnie o tym chciałam z tobą pomówić. Przyznaj, że zachowałeś się wtedy jak tchórz, zostawiając mnie z nim sam na sam.
Zgoda, jestem tchórzem. Ale nie mogłem w żywe oczy kłamać, że ten pocałunek nic nie znaczy i że to się już nigdy nie powtórzy.
Co dokładnie mu powiedziałeś?
Że sam nie wiem, jak do tego doszło i jak to się skończy. Ale Brian natychmiast mnie zapewnił, że nie ma nic przeciwko naszemu związkowi.
Mnie powiedział to samo. Ale nadal się martwię. Ten związek... - Megan długo się wahała, zanim dokończyła zdanie - może mieć wpływ nie tylko na nas, ale również na bliskich nam ludzi.
Lecz Holt myślał w tej chwili o czymś zupełnie innym. O tym, jak bardzo mu zależy na Megan. A ona przypatrywała mu się uważnie.
Wiem, że nigdy nie będę w stanie zastąpić wam Shelley. Ale może... Nie, zresztą to nieważne.
Co masz na myśli? - Holt stał się czujny.
To, że wszyscy możemy skorzystać na takim rozwoju sytuacji. Ty i Brian potrzebujecie kobiecej ręki, a ja przynajmniej miałabym namiastkę rodziny, którą mi odebrano. - Bardzo z siebie zadowolona, położyła głowę na ramieniu Holta.
Drgnął, gdy usłyszał słowo „rodzina". Brianowi tak bardzo zależało na związku między Holtem i Megan. Wspominał o tym już wtedy, gdy jeszcze nie wiedział, kto jest jego naturalną matką. Czyżby przede wszystkim pragnął znowu mieć normalną rodzinę?
Czy Megan też do tego dąży? A więc może jest tak, że nieświadomie myli to pragnienie z uczuciami do Holta?
Tak, dzięki ich związkowi łatwiej pogodził się ze śmiercią Shelley. Ale to nie miało nic wspólnego z Brianem, a małżeństwo z Megan w ogóle nie wchodziło w rachubę. Jeżeli ona i Brian marzą o nowej rodzinie, to wyłącznie ich sprawa. On nie chce z tym mieć nic wspólnego.
Pewnego październikowego popołudnia Megan siedziała na stadionie piłkarskim i myślała o tym, jak wspaniałym dzieckiem jest Brian. Wiadomość o śmierci Daniela przyjął wprawdzie znacznie gorzej, niż się tego spodziewała, ale dzisiaj powiedział jej, że wszystko już przemyślał.
Tak jest chyba lepiej - stwierdził pragmatycznie. - Daniel mógłby mnie nie polubić, a poza tym nie wiadomo, jak ułożyłyby się jego stosunki z tatą.
- Daniel oszalałby na twoim punkcie - przekonywała go Megan. Musiała jednak przyznać, że obawy Briana były jak najbardziej uzasadnione.
Czekając na rozpoczęcie gry, zastanawiała się, gdzie po- dziewa się Holt. Na pewno zależało mu na tym, by obejrzeć pierwszy występ syna w drużynie Dallas Sparks.
Cieszyła się, że Holt ostatecznie zgodził się na grę Briana w tym zespole. Postawił tylko jeden warunek: by sport nie wpłynął na wyniki w nauce. Jak do tej pory, wszystko układało się pomyślnie i Brian coraz bardziej wierzył we własne możliwości.
Rozpoczął się mecz i Megan z uwagą śledziła poczynania Briana. Nigdy przedtem nie interesowała się piłką nożną, ale teraz zaczynała rozumieć obawy Holta. Do tej pory sądziła, że jest to gra łagodna, lecz już po kilku minutach wielu chłopców miało otarte kolana i dłonie.
Nagle Megan zwróciła uwagę na kobietę w eleganckim kostiumie i w kapeluszu. Przyglądając się jej dłużej, zauważyła, że jest niezwykle podobna do matki, znajdowała się jednak za daleko, by Megan mogła uzyskać całkowitą pewność. Zresztą, nie mogła to być Rolanda. Ona na meczu piłkarskim?! To po prostu niemożliwe.
W ostatnim czasie Megan prawie zapomniała o swojej matce. Żyła jak w cudownym śnie. Poznawała swojego syna, odnowiła przyjaźń z Heather Shipman, nie mówiąc już o wspaniałym związku z Holtem. Tak, chyba zbyt ostro potraktowała matkę. Jednak po pamiętnej i burzliwej scenie Rolanda ani razu nie próbowała się z nią skontaktować, co świadczyło samo za siebie. Po prostu nie chciała mieć nic do czynienia ze swoją córką i wnukiem.
Lecz Megan nie mogła zapomnieć wyrazu twarzy matki, gdy ta dowiedziała się o tym, co uczynił jej mąż. Na pewno trudno jej było pogodzić się z tym, że człowiek, którego całe życie kochała i któremu bezgranicznie ufała, po prostu ją oszukał. Megan świetnie to rozumiała, przecież sama była ofiarą jego matactw.
Postanowiła dłużej o tym nie myśleć. Zawsze tak robiła, gdy coś zbyt mocno ją przygnębiało.
Jednak Brian wielokrotnie pytał ją o dziadków, a zwłaszcza o Rolandę, która mieszkała przecież w tym samym mieście, i to, że się jeszcze nie poznali, było trudne do wytłumaczenia. Megan postanowiła zadzwonić do matki i namówić ją na spotkanie. Była to winna Brianowi.
Tak rozmyślając, przez cały czas obserwowała, co się dzieje na boisku. Brian radził sobie naprawdę dobrze, a to napawało ją macierzyńską dumą.
Brianie, nie daj się! - usłyszała znajomy głos.
Odwróciła się i zobaczyła Holta, siedzącego z jakimś towarzystwem kilka rzędów wyżej. Wpatrywał się w boisko i chyba jej nie widział.
Kiedy przyszedł? Jak mogła go nie zauważyć? Najważniejsze, że już tu jest.
Wzięła torebkę i zaczęła przeciskać się w jego kierunku. Marzyła o tym, by usiąść obok niego i ogrzać w jego dłoniach zziębnięte palce.
Gdy wreszcie ją zauważył, na jego twarzy nie pojawił się jednak, tak przez nią lubiany, ciepły uśmiech. Wręcz przeciwnie, Holt przywitał ją chłodno i obojętnie.
Cześć, Megan. - Nawet nie ruszył się z miejsca, by mogła usiąść obok niego.
Był w towarzystwie młodej pary z małym dzieckiem, starszego małżeństwa i samotnego mężczyzny z wąsami. Wszyscy oni z ciekawością zerkali na Megan.
Przepraszam. - Holt wreszcie przypomniał sobie o dobrych manierach, jednak Megan i tak czuła się urażona. - To jest Megan Carlisle. Megan, poznaj panią i pana Brewers... - Niewyraźnie wymamrotał resztę nazwisk.
Megan podczas witania się ze znajomymi Holta z największym trudem zachowywała zimną krew. Holt odnosił się do niej z rezerwą, był zakłopotany i obcy. Nie oznajmił, że Megan jest matką Briana oraz że coś go z nią łączy.
Brian świetnie sobie radzi - powiedziała, by przerwać krępującą ciszę.
Tak, nieźle - odparł Holt, nie zaszczyciwszy jej nawet spojrzeniem.
Shelley znakomicie jeździła na łyżwach. Pewnie Brian po niej odziedziczył talent sportowy - zauważyła jedna z kobiet.
Holt przecząco pokręcił głową, ale nie odezwał się ani słowem.
Megan zrozumiała, że ci ludzie nie orientują się, iż Brian jest adoptowanym dzieckiem. Zrobiło się jej przykro, ale to Holt powinien poinformować ich o tym. Gdyby zrobiła to ona, Holt znalazłby się w bardzo niezręcznej sytuacji.
Megan, usiądź z nami - zaprosił ją mężczyzna z wąsami.
Nie, dziękuję, chciałam się tylko przywitać. - Mówiąc to, nie potrafiła opanować miotających nią emocji. Wróciła na swoje miejsce i choć przez cały czas czuła na plecach spojrzenie Holta, postanowiła to ignorować.
Po pierwszej połowie meczu zespół Briana prowadził. Ponieważ po meczu Holt miał zabrać syna do domu, Megan uznała, że może już opuścić stadion. Gdy przeciskała się w kierunku parkingu, napotkała spojrzenie Holta. Przyglądał się jej uważnie, ale nie uczynił nic, by ją zatrzymać.
Przez ostatnie tygodnie był czułym, namiętnym i opiekun- czym kochankiem. Obdarowywał ją kwiatami i upominkami, zapraszał na romantyczne kolacje. Z uwagi na Briana nie spotykali się tak często, jak pragnęłaby tego Megan, ale wykorzystywali każdą sposobność, by być razem.
W pewnej chwili zrozumiała, że jest w Holcie naprawdę zakochana. I że każdy dzień pogłębia to uczucie. Była przekonana, że Holt odwzajemnia jej miłość.
A teraz zrozumiała, że on wstydzi się ich związku. Prawie ją zignorował, potraktował jak zwyczajną znajomą.
Głęboko zatopiona w myślach, dopiero po kilku minutach zdała sobie sprawę, że ktoś przez cały czas za nią idzie. Parking był ciemny i pusty.
A może to tylko Holt, pomyślała z nadzieją. Będzie ją przepraszać, poprosi, by wróciła na stadion i przyłączyła się do jego przyjaciół. Podeszła do dżipa i wyjęła kluczyki. Nagle szybko się odwróciła.
Ku jej zdumieniu, stała przed nią kobieta, na którą zwróciła uwagę na stadionie.
Mama?
Cześć, Megan.
Co ty tu robisz?
Śledziłam cię. Szczerze mówiąc, robię to już od kilku dni. Dzięki temu zobaczyłam wreszcie Briana.
Mówisz serio? Naprawdę chciałaś go zobaczyć?
Tak, ale nie chciałam, by on zobaczył mnie. - Rolanda zadrżała na zimnym wietrze. - Słuchaj, Megan, a może pójdziemy na kawę?
Starsza pani Carlisle w niczym nie przypominała zawsze pewnej siebie i wyniosłej damy. Nieśmiało prosiła córkę o chwilę rozmowy i Megan nie potrafiła odmówić.
Zgoda, chodźmy na kawę.
Gdy wsiadały do srebrnego mercedesa matki, Megan
uświadomiła sobie, że kilkakrotnie widziała ten samochód przed swoim domem. Zastanawiała się, którego z jej sąsiadów stać na tak kosztowną ekstrawagancję.
Rolanda jechała powoli i ostrożnie, jak początkujący kierowca, którym w istocie była, zazwyczaj bowiem poruszała się limuzyną prowadzoną przez szofera.
Gdy siedziały już w kawiarni, Megan po długim wahaniu zadała wreszcie nurtujące ją pytanie:
A więc co sądzisz o swoim wnuczku?
Myślę, że to dobry i ładny chłopak. Trochę przypomina mojego brata, Ricka, ale przede wszystkim podobny jest do Daniela. Czy już go odnalazłaś?
Zmarł kilka lat temu. - Głos Megan wyprany był z wszelkich emocji.
Och, Megan, tak mi przykro.
Czyżby? Nie obchodził cię zbytnio nawet wtedy, gdy żył.
Martwiłam się, że Daniel jest dla ciebie za stary, to znaczy zbyt dojrzały. Ale nigdy nie uważałam go za złego człowieka. A poza tym był diabelnie przystojny. Bardzo się zdziwiłam, gdy cię tak po prostu zostawił.
Naprawdę?
Oczywiście, że tak. Gdy powiadomiliście nas o twojej ciąży, promieniował szczęściem. A gdy wspomniał, że chce cię poślubić, byłam przekonana o jego szczerości. Ale jeśli już mówimy o przystojnych mężczyznach, to dlaczego na stadionie nie siedziałaś obok pana Ramseya?
Bo nie chciał, bym obok niego siedziała. Chyba krępuje go rola, jaką odgrywam w życiu Briana. Jego przyjaciele nie wiedzą, że Brian jest adoptowanym dzieckiem. - Megan z trudem powstrzymała łzy.
Ach, ci mężczyźni i ich zakichana duma. Swoją głupotą i bezmyślnością tak łatwo potrafią nas zranić. Do łóżka jesteś wystarczająco dobra, ale jak widać nie na tyle, by cię przedstawił swoim przyjaciołom.
Mamo! - Tak drastycznie wyrażona opinia absolutnie nie była w stylu Rolandy.
Przepraszam cię, kochanie, że nie owijam niczego w bawełnę, ale przez ostatnie dni zauważyłam, co łączy cię z Holtem.
Ku swemu zaskoczeniu Megan nie wyczuła w głosie matki nagany ani złości.
Holt jest dobrym człowiekiem. - Megan natychmiast stanęła w jego obronie. - Zawsze będę wdzięczna, że tak świetnie wychował Briana. Poza tym pozwala mi spotykać się z synem, kiedy tylko mam na to ochotę.
Zgoda, jest dobrym ojcem - przyznała Rolanda. - Ale czy jest odpowiednim partnerem dla ciebie?
Nie wiem - odpowiedziała Megan z wahaniem. Dzisiejsze zachowanie Holta dało jej wiele do myślenia.
Jak Brian zareagował, gdy tak nagle pojawiłaś się w jego życiu?
Megan uśmiechnęła się ciepło.
Cudownie. To najbardziej bezpośredni chłopiec, jakiego kiedykolwiek poznałam. Daje mi tyle radości. Często pyta też o ciebie.
O mnie?
Nic dziwnego, że interesują go dziadkowie. Mecz się jeszcze nie skończył, więc możemy tam wrócić. Będzie dobra okazja, byś go poznała.
Rolanda zdecydowanie potrząsnęła głową.
Nie, nie czuję się na siłach.
Dlaczego?
Chyba jeszcze nie jestem gotowa na spotkanie z dzieckiem, którego istnienia nawet nie podejrzewałam. Może kiedy indziej.
A więc to tak! Rolanda wprawdzie była ciekawa Briana, lecz nie stać ją było na to, by zaangażować się w bliższą z nim znajomość. Wszystkie pozytywne emocje, które owładnęły Megan podczas rozmowy z matką, natychmiast wyparowały.
Robi się późno, mamo. Musimy się pożegnać. - Rzuciła na stół pieniądze i szybko wstała od stolika.
Dźwięk domofonu wyrwał Megan z płytkiego, nerwowego snu. Zerknęła na budzik stojący przy łóżku: było kilka minut po północy. Co, do diabła?
Kto tam? Mam nadzieję, że to coś naprawdę ważnego! - warknęła wściekle.
To ja, Holt. Muszę z tobą porozmawiać.
Doprawdy? Ale ja nie muszę, zwłaszcza w środku nocy. Może odwiedzisz mnie o bardziej dogodnej porze? A może boisz się, że ktoś nas razem zobaczy?
Megan, proszę, pozwól mi się wytłumaczyć.
Czuła, że nie powinna z nim rozmawiać. Jeżeli wpuści go do mieszkania, jej złość się ulotni, a ona chciała być na niego zła.
Zejdę na dół - rzekła oschłym tonem. Owinęła się szlafrokiem i zbiegła po schodach, nie tracąc czasu na szukanie kapci. Pożałowała tego, gdy pod stopami poczuła chłód posadzki. Holt siedział w holu i bacznie ją obserwował. Usiadła jak najdalej od niego i skrzyżowała ramiona w obronie przed zimnem.
No dobrze, o co chodzi?
Czy pamiętasz przyjaciela Briana, Petera Brewersa?
Tak, gra w tym samym zespole co on.
Ta młoda para, która siedziała obok mnie, to rodzice
Petera. Bardzo mi pomogli podczas choroby Shelley, a po jej śmierci okazali się jednymi z tych nielicznych przyjaciół, którzy mnie nie opuścili. Mogłem zawsze na nich polegać.
Dobrze jest mieć takich przyjaciół. - Megan nie bardzo rozumiała, do czego Holt zmierza.
Nie spodziewałem się, że spotkam ich na meczu, a gdy się pojawiłaś, nie bardzo wiedziałem, jak mam cię przedstawić. Oni orientują się, że Brian jest adoptowanym dzieckiem, ale ta starsza para siedząca obok, czyli dziadkowie Petera, nie mają o tym pojęcia. Ta sprawa jest trochę skomplikowana i nie miałem ochoty wyjaśniać jej na stadionie.
Wiem, że to nie jest takie proste. Ale nie podoba mi się ukrywanie moich związków z Brianem. Nie zrobiłam przecież nic złego. Nie chcę, by Brian wziął z ciebie przykład i zaczął się mnie wstydzić.
Wiesz, że nie o to chodzi. Ale masz rację. Nic nie może usprawiedliwić mojego zachowania.
Te przeprosiny nie udobruchały jednak Megan.
Przywitałeś się ze mną jak z kimś obcym i nawet się nie uśmiechnąłeś.
Megan, jeszcze raz cię przepraszam. Wiem, że źle się zachowałem. Gdybym tylko mógł cofnąć czas...
Jak byś wtedy postąpił?
Przedstawiłbym cię jako przyjaciółkę i poprosił, byś się do nas przyłączyła.
Nie takiej odpowiedzi oczekiwała Megan.
Jako bliską przyjaciółkę?
Holt zawahał się przez moment.
Tak, chyba właśnie tak powinienem cię przedstawić.
Och, cóż za entuzjazm.
Megan, proszę, postaraj się mnie zrozumieć. Ci ludzie od dwóch lat znają mnie jako pogrążonego w bólu wdowca i nagle musiałbym im tłumaczyć, że sytuacja się zmieniła, bo z kimś jestem...
Megan świetnie rozumiała, co Holt miał na myśli.
Wstydzisz się tego, co nas łączy.
Nie ujmowałbym tego w ten sposób.
Nieważne, jak to ujmiesz. Istotne jest to, jak jest naprawdę. Jeśli nie potrafisz powiedzieć swoim przyjaciołom, że spotykasz się ze mną, znaczy to, że nie jesteś jeszcze gotów do nowego związku.
Megan, bądź rozsądna...
Ale ona gwałtownie mu przerwała:
Gdy dojrzejesz do tego, by wszem i wobec oznajmić, że jesteśmy parą, możemy znów spróbować być razem. Do tego czasu nie mam zamiaru się z tobą spotykać, pojawiać się i znikać w zależności od tego, w jakim w danym momencie jesteś nastroju.
Podeszła do drzwi, ale powstrzymał ją głos Holta:
Poczekaj, mam ci jeszcze coś do powiedzenia. Obiecaliśmy sobie, że to, co nas łączy, nigdy nie powinno zranić Briana. Chciałbym, byś dotrzymała tej obietnicy.
Dlaczego sądzisz, że jej nie dotrzymam?
Nie zostałaś na stadionie do końca meczu, co bardzo zdziwiło Briana. Musiałem mu nakłamać, że się źle poczułaś i dlatego wyszłaś wcześniej. Nie lubię takich sytuacji.
Megan zacisnęła dłonie w pięści, z trudem opanowując wściekłość.
Och, jeżeli tak bardzo brzydzisz się kłamstwem, powiedz Brianowi, jak naprawdę zachowałeś się na stadionie! - Trzasnęła drzwiami i pobiegła na górę, nie obejrzawszy się nawet za siebie.
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Kuchnia w domu Holta wyglądała jak pobojowisko. Remont, początkowo zaplanowany na sześć tygodni, przedłużał się. Holt był już bardzo zmęczony bałaganem, hałasem i wszechobecnym kurzem.
Męczyło go również to, że nie miał kogo obwiniać o zaistniały stan rzeczy, ponieważ od pamiętnej nocnej rozmowy Megan była praktycznie nieuchwytna. W biurze prawie nie bywała, a w domu Holta pojawiała się tylko podczas jego nieobecności.
Dzisiaj, z powodu nieznośnego bólu głowy, wcześniej wrócił z pracy, ale nie mógł znaleźć spokojnego miejsca. Jakby tego było mało, że hałasowały maszyny, to jeszcze robotnicy nastawili na cały regulator stację z muzyką country. Holt postanowił więc uciec z tego piekła, jednak gdy wsiadał do samochodu, zobaczył podjeżdżającego pod dom znajomego dżipa.
Mam cię! pomyślał ze złością. Zażąda od Megan, by zmusiła podwykonawców do szybszej pracy. Obserwował ją, gdy wysiadała z samochodu, ubrana w pomarańczową dżersejo- wą sukienkę. Nagły powiew wiatru spowodował, że materiał przylgnął do jej ciała. Holt pomyślał o cudownych piersiach i smukłych nogach Megan.
Do diabła z tym, musi bardziej nad sobą panować! Zamierza przecież powiedzieć jej o kilku sprawach. Ruszył w kierunku Megan.
- Och, to ty, Holt. Nie wiedziałam, że już jesteś w domu.
Jasne, że nie wiedziałaś, bo inaczej by cię tu nie było. Trzeba przyznać, że unikałaś mnie po mistrzowsku.
Nie unikałam cię, tylko ostatnio byłam bardzo zajęta. Odszedł jeden z naszych projektantów i musiałam przejąć kilka jego zamówień. A poza tym nie sądziłam, że tak bardzo chcesz się ze mną zobaczyć.
I tu się myliłaś. Kiedy, na litość boską, będzie wreszcie koniec tego remontu? Przekroczyłaś termin o tydzień.
Ton głosu Holta zaskoczył Megan. W jej brązowych oczach pojawił się wyraz bólu i rozżalenia, natychmiast jednak zgasł, zwyciężył bowiem profesjonalizm.
Wykonanie niektórych rzeczy, na przykład tych drewnianych szafek, zajęło nam więcej czasu, niż się spodziewaliśmy. Powinieneś wiedzieć z własnego doświadczenia, że nie wszystkie prace można dokładnie zaplanować. A do końca remontu jest bliżej, niż ci się wydaje.
A co na środku salonu robi ta wielka skrzynia z narzędziami?
Megan przygryzła wargi.
Przepraszam, masz prawo być zły. Te rzeczy już dawno powinny być sprzątnięte. Zaraz to załatwię. Czy masz jeszcze jakieś uwagi?
A niech to! Odnosiła się do niego jak do uciążliwego klienta, tak jakby nic więcej ich nie łączyło. No cóż, miał za swoje. Przed tygodniem sam zachował się podobnie.
Nie, nie mam więcej uwag. - Holt ścisnął palcami skronie. - Może tylko mogłabyś spowodować, by ustał ten piekielny hałas.
Im szybciej będą pracowali, tym szybciej skończą. Ale poproszę robotników, by ściszyli radio.
Gdy wróciła z kuchni, głos piosenkarza country gwałtownie zamilkł, a w całym domu zgasło światło.
Co się stało? - zapytała Megan cicho.
Holtowi zrobiło się głupio. Jego złość miała niewiele wspólnego z remontem.
Ale najwidoczniej Megan naprawdę nie żartowała, mówiąc, że nie chce się z nim spotykać na dotychczasowych zasadach. Pewnie sądziła, że pamięć o Shelley nie pozwala Holtowi uznać faktu, że oto inna kobieta wkroczyła w jego życie. Nie miała racji.
To prawda, podczas meczu zachował się fatalnie, ale więcej już tego nie zrobi. Czego więc ona od niego oczekuje? Co ją udobrucha? Może ma wydać przyjęcie i uroczyście oznajmić zebranym, że Holt i Megan ze sobą sypiają? Albo ogłosić to w prasie?
Jak ma ją przekonać, że powinni spróbować jeszcze raz?
Dzwoniłam do elektrowni - przerwała mu rozmyślania Megan. - Jaka.ś awaria. Nie ma światła w całej dzielnicy. Zwolniłam robotników, ale najpierw kazałam im uprzątnąć salon. Wszystko w porządku?
Tak, oczywiście.
Czy chcesz jeszcze o czymś porozmawiać?
Megan, wiem, że jesteś zajęta, ale poświęć mi jeszcze kilka minut.
Zerknęła na zegarek, gorączkowo wymyślając jakąś wymówkę. Nie czuła się jeszcze gotowa do rozmowy z Holtem. W końcu postanowiła zaryzykować.
Tak, mam jeszcze trochę czasu. Może pójdziemy na patio?
Wszystkie nasze pobyty na patio kończyły się raczej niefortunnie - z wymuszoną swobodą powiedział Holt.
Więc chodźmy do salonu.
Dobrze.
W ciemnym salonie Megan usiadła na krześle, podczas gdy Holt nerwowo krążył wokół niej.
Martwi mnie, że między nami tak się ułożyło.
Megan długo milczała. Oczekiwała przeprosin. Domagała
się tego jej urażona duma. Ale serce mówiło, że powinna pogodzić się z Holtem.
Mnie też to martwi. Zbyt się uniosłam.
Miałaś prawo być wściekła. Nie powinienem przejmować się tym, co o mnie pomyślą moi przyjaciele.
Nic dziwnego, że liczysz się z opinią przyjaciół. Ale ważne jest również to, co ja myślę i czuję.
Wiem, nie miałem prawa ranić cię tylko dlatego, że tak głupio dbałem o swoją opinię. John i Eloise Brewersowie są naprawdę moimi przyjaciółmi i powinienem wiedzieć, że mnie zrozumieją. Chcą cię poznać.
Rozmawiałeś z nimi?
Tak, i wszystko im powiedziałem. O tym, kim jesteś dla Briana i co łączy cię ze mną. Powiedziałem im też, że oszalałem na twoim punkcie. Przy okazji zdałem sobie sprawę, że jeszcze nigdy ci tego nie wyznałem.
Podszedł do niej i położył ręce na jej ramionach.
Megan, naprawdę bardzo dużo dla mnie znaczysz. Chcę, byś zrozumiała, że bez ciebie moje życie jest puste. Wiem, nie zawsze moje postępowanie było zgodne z tym, co mówiłem, ale czasami zachowuję się jak bezmyślny głupiec. Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz. Zdaję sobie sprawę, że cię zraniłem, ale obiecuję, że będę szanował twoje uczucia.
Ten mężczyzna wiedział, jak przekonać kobietę. Teraz z kolei Megan poczuła się winna, bowiem uświadomiła sobie, że kierując się urażoną dumą, nie pomyślała o tym, co przeżywa Holt.
Chyba zbyt pochopnie cię osądziłam. - Mówiąc to, swoją dłonią nakryła dłoń Holta.
A on drugą ręką uniósł w górę twarz Megan i spojrzał jej prosto w oczy:
Czy to oznacza, że możemy spróbować jeszcze raz?
Jej poprzedni opór nie miał już znaczenia, zwłaszcza że
usta Holta zbliżały się do jej warg. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, złączyli się w długim, namiętnym pocałunku.
Tak, spróbujmy jeszcze raz - odezwała się Megan po chwili.
Holt objął ją ramieniem i ponownie pocałował. Usłyszeli głosy wychodzących robotników. Holt powiedział zachrypniętym głosem:
Brian jest na treningu, mamy więc dla siebie cały dom.
Za godzinę czeka mnie ważne spotkanie.
Przełóż je na inny termin.
Nie mogę. Ścigam faceta od kilku tygodni.
No cóż, zatem została nam tylko godzina.
Holt, przestań - zaprotestowała bez przekonania. Czekała na dotyk Holta. Poczuła ból w nabrzmiałych piersiach, zalała ją fala gorąca. Gdy jednak zaczął zdejmować jej sukienkę, zaoponowała:
Poczekaj. Chyba powinniśmy pójść do sypialni.
Szkoda czasu.
A jeżeli Brian wróci wcześniej?
Nie wróci. - Pomarańczowa sukienka wylądowała na środku salonu. Megan wciąż jednak myślała o Brianie.
Skąd masz pewność, że on nie...
No dobrze, chodźmy do sypialni. - Holt podniósł z ziemi jej sukienkę, wziął Megan za rękę i poprowadził w kierunku schodów. - Ale nie marnujmy czasu. Mamy go tak niewiele.
Megan też to martwiło. Kto wie, kiedy znów pojawi się okazja, by mogli być sam na sam.
Ścigajmy się do sypialni - zaproponowała Megan.
Prawie równocześnie wbiegli na górę i padli bez tchu na
Holt natychmiast zaczął rozbierać Megan. Jego ruchy były delikatne, lecz stanowcze. Gdy była już naga, zaczął w pośpiechu zdejmować z siebie ubranie. Siła jego pożądania zawładnęła Megan. Gdy przyciągnął ją do siebie, drżącą i niecierpliwą, rozległ się dzwonek telefonu. Holt spojrzał niechętnie na aparat.
Niech dzwoni. Nie mam zamiaru odbierać.
Może jednak powinieneś. - Megan ogarnął dziwny niepokój. - A jeżeli to coś ważnego? Może to Brian?
Zadzwoni jeszcze raz. - Pocałował Megan przy wtórze kolejnych dzwonków. Ósmy dzwonek, dziewiąty... - No dobrze, odbiorę. Słucham? Tak, tak...
Wyraz jego twarzy uległ gwałtownej zmianie. Miejsce irytacji zajęły skupienie i troska. Megan intuicyjnie wyczuła, co było tego przyczyną.
Czy to Brian? - Gwałtownie wstała z łóżka i podbiegła do telefonu.
Holt niecierpliwie machnął ręką. Przed odłożeniem słuchawki rzucił jeszcze:
Zaraz tam będę. - Spojrzał na Megan. - Dzwonił trener. Brian miał jakiś wypadek. - Mówiąc to, Holt szybko się ubierał.
Co się właściwie stało? - zdołała wykrztusić Megan przez zaciśnięte gardło.
Nie wiem dokładnie. Zabrali go do szpitala. Muszę tam natychmiast jechać. Przepraszam, że znów cię zostawiam samą.
O czym on mówi? Megan przez chwilę nie mogła złapać tchu. Gdy wreszcie odzyskała głos, Holt był już na schodach.
Zauważyła na dywanie jego kluczyki od samochodu, które musiały mu wypaść z kieszeni. Chwyciła je i zbiegła na dół. Znalazła Holta w salonie. Nerwowo czegoś szukał, potykając się o sprzęty.
Mam twoje kluczyki i jadę z tobą.
Nie możesz ze mną jechać. Masz ważne spotkanie, a poza tym...
Do diabła ze spotkaniem! Wydaje ci się, że mogę myśleć o pracy, gdy mój syn leży w szpitalu?
Holt kilkakrotnie zamrugał powiekami, wreszcie przymknął oczy i potrząsnął głową.
Masz rację, jedźmy.
Podczas jazdy Megan zaprzątnięta była troską o Briana i rozpamiętywaniem zachowania Holta. Obiecał jej przecież, że będzie szanował jej uczucia, a znów zachował się bezmyślnie. A już zaczynała uważać, że Holt zaakceptował ją w roli matki Briana. Najwyraźniej była w błędzie.
Przejeżdżali przez miasto w godzinach szczytu i często stawali w korkach. Wtedy Holt bacznie się jej przyglądał. Zauważył, że Megan z trudem powstrzymuje łzy. A więc znów popełnił błąd. Zbyt często zapominał, że Megan jest matką Briana, i dostrzegał w niej tylko swoją kochankę. Musnął dłonią jej rękę.
Megan, przepraszam. Powinienem wiedzieć, że bardzo się tym przejmiesz. Jesteś przecież naturalną matką...
Megan gwałtownie wyszarpnęła swoją dłoń i spytała podniesionym głosem:
Czy już zawsze masz zamiar nazywać mnie naturalną matką Briana? Tylko tyle? Nosiłam go przez dziewięć miesięcy, dbałam o niego, miałam ciężki poród. To ja zmusiłam cię do odebrania telefonu, bo przeczuwałam, że stało się coś złego. Mów sobie, co chcesz, jestem jego matką.
Holt wiedział, że Megan ma rację, ale w głębi duszy buntował się przeciwko temu. Nie chciał, by Megan wyparła Shelley z pamięci i z serca Briana. On sam potrafił być z nią, nie niszcząc wspomnień o zmarłej żonie. Co innego Brian. Jest jeszcze bardzo młody i podatny na wpływy, Megan mogła stać się dla niego jedyną i prawdziwą matką, a to uwłaczałoby pamięci Shelley.
Jednak Megan była kobietą, która straciła dziecko. Obecnie, gdy odnalazła Briana, zasługiwała na to, by doznać wszelkich radości i trosk macierzyństwa. Teraz Holt całą uwagę musi poświęcić Brianowi, ale gdy minie najgorsze, wynagrodzi Megan swoje bezmyślne zachowanie. Nie wiedział jeszcze, jak tego dokona, ale z pewnością coś wymyśli.
Megan gorączkowo krążyła po szpitalnej poczekalni. Była zbyt zdenerwowana, by usiedzieć w miejscu. Okazało się, że Brian doznał poważnej kontuzji w czasie treningu. Podczas wyskoku do piłki zderzył się z innym zawodnikiem. Podejrzewano uraz czaszki i pleców. Godzinę temu zabrano go na badania i lekarze niewiele jeszcze mogli powiedzieć.
Wyrzucała sobie, że wymogła na Holcie, by pozwolił Brianowi grać w tym zespole. Uprzedzał ją przecież, że gra jest ostra i może być niebezpieczna.
Od czasu do czasu rzucała ukradkowe spojrzenia w jego stronę. Siedział wciśnięty w plastikowe krzesło, z opuszczonymi ramionami i zwieszoną głową. Jego ból był niemal wyczuwalny.
Prawie ze sobą nie rozmawiali. Ciężkie chwile nie zbliżyły ich do siebie, ale wspólna troska o Briana łączyła oboje niewidzialną nicią.
Megan uzmysłowiła sobie, że wobec tragicznego wypadku Briana jej urażona duma jest żałosna i nie na miejscu. Usiadła obok Holta i dotknęła jego ręki. Drgnął gwałtownie.
Jak sobie radzisz? - Wiedziała, że to głupie pytanie, ale chciała nawiązać z nim kontakt.
Tak sobie, a ty?
Czuję się okropnie. Nie powinnam nalegać, by Brian grał w tym zespole.
Holt obdarzył ją badawczym spojrzeniem.
Megan, na litość boską, to nie twoja wina. Brian miał wypadek, który mógł się wydarzyć wszędzie. I to nie ty przekonałaś mnie o tym, bym pozwolił Brianowi na grę w tym zespole. Namówili mnie do tego Brewersowie. Ich syn też gra w tej drużynie.
Ach, to tak.
Megan poczuła się lekko urażona, że Holt znów zlekceważył jej opinię.
Wziąłem pod uwagę również twoje zdanie - dodał Holt szybko, jakby czytając w jej myślach. - Zresztą, nie ma sensu mówić o winie. Co się stało, to się nie odstanie. Teraz skupmy się na Brianie.
Jakim był dzieckiem? - Megan, zadając to pytanie, uświadomiła sobie, że nigdy jeszcze o tym nie rozmawiali. Zawsze dotąd ten temat wydawał się jej drażliwy. W opowieściach o dzieciństwie Briana musiałaby się pojawić Shelley.
Ale Holt odpowiedział bez chwili wahania.
Był ruchliwy jak mały niedźwiadek. Zaczął chodzić, gdy miał dziewięć miesięcy, i wszędzie go było pełno. To nie jest jego pierwszy pobyt w tym szpitalu.
Opowiadał mi, że w przedszkolu złamał sobie rękę.
Tak, a później jeszcze obojczyk i nogę.
A więc przyzwyczaiłeś się już do wizyt w szpitalu.
Holt potrząsnął głową:
Nie, do tego chyba nie można się przyzwyczaić.
Opowiedz mi coś jeszcze. Czym lubił się bawić? Czy miał jakiegoś wymyślonego przyjaciela?
Holt uśmiechnął się. A rozmowa najwidoczniej przynosiła mu ulgę.
Tak, takim jego przyjacielem był Conan Barbarzyńca. Mam w domu dużo albumów ze zdjęciami. Dziwiło mnie, że nigdy o nie nie pytałaś.
Miałam taki zamiar, ale wiedziałam, że będą tam też zdjęcia Shelley. Nie byłam pewna, czy jesteś już w stanie... Nie, to nie cała prawda. Tak naprawdę nie byłam przygotowana do oglądania tych zdjęć.
Co masz na myśli?
Chyba bałam się porównań. Wiem, że Shelley była cudowną żoną i matką. Oglądanie zdjęć rodzinnych to wchodzenie z butami w czyjeś życie...
Shelley była cudowna, to prawda, ale ty też jesteś wyjątkowa.
Megan nie skomentowała tej uwagi.
Chciałabym zobaczyć te zdjęcia. Porozmawiajmy jeszcze o Brianie. Czy pamiętasz jego pierwszy dzień w szkole?
Podczas rozmowy czas przestał im się tak nieznośnie dłużyć. Megan poszła po kawę, a gdy wróciła, Holt rozmawiał z lekarzem, a na jej widok powiedział:
Brian jest już po badaniach. Wszystko w porządku. Megan, to doktor Lewis. Panie doktorze, to Megan Carlisle.
Zabieramy go na neurochirurgię - powiedział doktor Lewis.
Czy można go zobaczyć? - zapytała Megan.
Lekarz zawahał się:
Tak, ale może go odwiedzać tylko najbliższa rodzina.
Pani Carlisle należy do najbliższej rodziny - zareagował szybko Holt, ujmując Megan pod rękę. - Jest matką Briana.
ROZDZIAŁ JEDENASTY
Megan spojrzała na Holta z wdzięcznością. Wiedziała, że publiczne przedstawienie jej jako matki Briana nie przyszło mu łatwo.
Doktor Lewis towarzyszył im w drodze na oddział neurochirurgii, objaśniając wyniki badań Briana. Dla Megan był to tylko niezrozumiały, medyczny żargon, ale o nic nie pytała. Nie chciała znać wszystkich koszmarnych szczegółów.
Mimo wyjaśnień lekarza, nie była dostatecznie przygotowana na to, co zobaczyła po dotarciu do łóżka Briana. Jej serce zamarło, gdy ujrzała drobną postać, podłączoną do różnych popiskujących i migających urządzeń.
Dobry Boże... - W tych dwóch słowach Holt zawarł całą ogarniającą go rozpacz. Megan ostatkiem sił powstrzymała łzy. Musi być silna, bo Brian i Holt bardzo jej teraz potrzebują.
Przygniatającą ciszę przerwał głos lekarza:
Chyba się państwo nie przestraszyliście? To tylko monitory, które wskazują parametry życiowe. Na razie wszystko jest w normie.
Kiedy syn się obudzi? - ze ściśniętym gardłem zapytała Megan.
Daliśmy mu środki uspokajające, a więc to może trochę potrwać.
Holt zadał pytanie, którego Megan nie miała odwagi wypowiedzieć:
Ale obudzi się, prawda?
Jednak lekarz odpowiedział wymijająco:
No cóż, powinien się obudzić. Jednak gdy chodzi o urazy głowy, trudno cokolwiek przewidzieć.
Śpiączka! Holt po omacku sięgnął po dłoń Megan. Poczuła tak silny uścisk, że niemal krzyknęła z bólu.
Pozwolono im na krótkie wizyty co dwie godziny, więc resztę czasu spędzali w poczekalni, prawie nie rozmawiając i wypijając morze kawy.
Megan przypomniała sobie dawno zapomniane modlitwy. Gdy była przy łóżku Briana, cały czas głośno do niego mówiła. Miała nadzieję, że słowa otuchy przenikną do jego podświadomości. Rozpaczliwie wzbudzała w sobie wiarę, że wszystko dobrze się skończy. Bóg nie może być tak okrutny, by najpierw Holtowi zabrać żonę, a potem syna. Przecież nie po to w cudowny sposób oddał Megan dziecko, by zaraz potem wezwać je do siebie.
Dochodziła ósma rano. Holt z troską spojrzał na Megan. Głębokie cienie pod oczami świadczyły o jej wyczerpaniu. Nie zgodziła się pojechać do domu, by trochę odpocząć. W pełni ją rozumiał. Wspólne nieszczęście zbliżyło ich do siebie. Po raz pierwszy od śmierci Shelley chciał z kimś dzielić rodzicielskie troski. Przysunął się z krzesłem bliżej Megan.
Oprzyj się o mnie i spróbuj się zdrzemnąć - zaproponował. - Obudzę cię, jeśli wydarzy się coś nowego.
Spojrzała na niego niepewnie. Wiedział, jak się czuła. Bała się przespać coś ważnego.
Tak, powinnam się zdrzemnąć - powiedziała bezradnie.
- Chyba zaczynam majaczyć. Kiedy przed chwilą byliśmy u Briana, wydawało mi się, że widzę za szybą czyjąś twarz. Gdy spojrzałam uważniej, nikogo tam nie było. Może będziemy czuwać na zmianę.
Dobrze. Spróbuj teraz odpocząć. - Holt przytulił ją do siebie i już po chwili usłyszał jej głęboki, niespokojny oddech.
Obudziła się już po półgodzinie. Ziewnęła i przetarła oczy.
Nie wypoczęłam i tylko zdrętwiał mi kark. Chyba ochlapie się trochę zimną wodą.
Zbliża się czas odwiedzin u Briana.
Wiem. Zaraz wracam.
Holt postanowił nie czekać na Megan. Wiedział, że i tak natychmiast do niego dołączy.
Coś nowego? - zapytał pielęgniarkę, stojącą przy łóżku Briana, ale ta tylko potrząsnęła głową.
Usiadł przy łóżku syna, zastanawiając się, gdzie podziała się Megan. Czuł się o wiele silniejszy, mając ją u swego boku.
Zamknął oczy i natychmiast nawiedziły go obrazy z przeszłości. Pierwsze kroki Briana, jego syn uczący się pływać, jeździć na rowerze.
Tato?
Pochylił się nad synem, omal nie spadając z krzesła. Oczy Briana były otwarte.
Co się stało? - spytał Brian słabym głosem.
Och, dzięki Bogu. - Holt odetchnął z ulgą. - Jesteś w szpitalu. Podczas treningu miałeś wypadek, pamiętasz?
Tak, coś pamiętam. Boli mnie głowa.
Holt starał się zachować spokój.
Nic dziwnego. - Postanowił nie wtajemniczać syna w dalsze szczegóły.
Czy Meg jest tutaj? - zapytał Brian. Nie mógł ruszać głową, ałe jego oczy gorączkowo omiatały szpitalny pokój. - Wydawało mi się, że... chyba coś mi się śniło.
Holt uśmiechnął się:
To nie był sen, Megan przez cały czas jest w szpitalu, więc musiałeś usłyszeć jej głos. Poszła obmyć twarz. Zaraz wróci.
Brian w widoczny sposób uspokoił się.
Jak długo tu jestem?
Około osiemnastu godzin.
Niemożliwe!
Natychmiast po pierwszych słowach Briana pielęgniarka wezwała lekarza. Holta poproszono o wyjście na korytarz, a przy łóżku chorego rozstawiono parawan.
Za chwilę na korytarzu pojawiła się Megan, niosąc dwa papierowe kubeczki z kawą.
Pomyślałam, że może napijemy się... - Gdy przez szybę zobaczyła parawan zasłaniający łóżko Briana, gwałtownie się zatrzymała. Kubki z kawą wypadły jej z rąk.
Boże, co się stało?
Holt szybko wyprowadził ją z błędu.
Megan, kochanie, to nie to, co myślisz. Brian się obudził.
Czy wszystko w porządku? Może mówić? Czy coś go boli?
Skarżył się na ból głowy. Pytał o ciebie. Teraz bada go lekarz.
Megan wybuchnęła głośnym, oczyszczającym płaczem. Holt przygarnął ją do siebie. Wiedział, że nigdy nie zapomni tej chwili. Megan była mu teraz stokroć bliższa niż w chwilach wspólnych miłosnych uniesień. Ich związek nabrał głębokiego sensu. Podświadomie czuł, że gdyby zachował się z rezerwą, mógłby utracić Megan na zawsze.
Gdy wycierali rozlaną kawę, podszedł do nich lekarz opiekujący się Brianem. Nie stwierdzono żadnych poważnych obrażeń, trzeba będzie jednak wykonać następne badania. Mogą na chwilę zajrzeć do chorego.
W południe powiedziano im, że życiu Briana nie zagraża niebezpieczeństwo, a jego stan powoli się poprawia. Chłopiec nalegał, by Holt i Megan pojechali do domu i trochę odpoczęli.
Ma rację - stwierdził Holt. - Brian nie będzie miał z nas żadnego pożytku, jeżeli doprowadzimy się do stanu skrajnego wyczerpania.
Gdy wyszli na zewnątrz, Holt głęboko zachłysnął się świeżym, jesiennym powietrzem, by oczyścić płuca z powietrza przesyconego szpitalnym zapachem.
Mieszkasz bliżej szpitala - powiedział do Megan. - Podrzucę cię do domu.
Chodź do mnie - zaproponowała. - Nie wypoczniesz u siebie, mając na karku ekipę remontową.
No tak, zapomniałem. Nie będę ci przeszkadzał? - Holt miał cichą nadzieję, że po dzisiejszych przeżyciach Megan wybaczy mu wszystkie głupstwa, które popełnił. Ale Megan szybko odpowiedziała:
Posłuchaj, zaproponowałam ci nocleg u siebie, bo tak będzie wygodniej. Nie miałam na myśli niczego więcej.
Holt, mimo fizycznego zmęczenia, poczuł przypływ energii. Gdyby tylko Megan wysłała odpowiedni sygnał, gotów był natychmiast powrócić do sceny, którą przerwał złowieszczy telefon.
Megan zasnęła natychmiast po przyłożeniu głowy do poduszki. Holt położył się obok, lecz sen długo do niego nie przychodził.
Megan ocknęła się ze snu w ciepłych i bezpiecznych objęciach Holta. Nigdy dotąd nie budziła się obok niego. Było to naprawdę wspaniałe uczucie.
Nagle uświadomiła sobie, że ma na sobie wciąż tę samą pomarańczową sukienkę, i zrobiło się jej smutno. To prawda, znów byli z Holtem w tym samym łóżku, ale w jakże innej sytuacji. Dramatyczne wydarzenia ostatniej nocy przytłumiły w Megan gorycz spowodowaną zachowaniem Holta, lecz nie usunęły jej. Teraz z całą ostrością przypomniała sobie, jak z nią rozmawiał po otrzymaniu wiadomości o wypadku Briana.
Trudno, musi się z tym pogodzić. Holt nigdy w pełni nie zaakceptuje jej jako matki Briana. Był wobec niej opiekuńczy i szczery, lecz nigdy nie dopuści do tego, by zajęła miejsce Shelley.
Wsłuchała się w regularny oddech Holta, który wciąż spał. Ale nawet przez sen emanowało z niego pożądanie. Z trudem się powstrzymała, by nie obudzić go leniwym, długim pocałunkiem. Jednak wiedziała, że nie powinna tego robić, ponieważ tylko opóźniłoby to wykonanie postanowienia, które właśnie podjęła.
Delikatnie wysunęła się z objęć Holta i czułym gestem odgarnęła mu włosy z czoła. Był wspaniałym mężczyzną. Nie potrafiła gniewać się na niego. Ku swemu zdziwieniu zrozumiała, że podziwia go nawet za jego lojalność względem Shelley.
Na palcach poszła do kuchni, by zadzwonić do szpitala. Brian spał i nadzwyczaj szybko wracał do zdrowia. Ucieszona z nowin, wzięła prysznic, przebrała się i zadzwoniła do biura. Na koniec postanowiła przygotować śniadanie i obudzić Holta.
- Która godzina? - zapytał półprzytomnym głosem, gdy potrząsnęła delikatnie jego ramieniem.
Dochodzi piąta. Sądzę, że czterogodzinna drzemka w zupełności nam wystarczy. - Następnie Megan przekazała mu wieści ze szpitala.
Wspaniale. - Zamknął i ponownie otworzył oczy, obrzucając Megan nieobecnym spojrzeniem. - Wyglądasz bardzo rześko. Tylko mi nie mów, że należysz do tych ludzi, którzy zrywają się z łóżka skoro świt, radośni jak skowronki. W tym przypadku nasz związek nie ma szans powodzenia.
Ich związek nie miał szans powodzenia z o wiele poważniejszych powodów, ale Megan nie chciała psuć dobrego nastroju.
Tylko mi nie mów, że należysz do ponurych sów, które budzą się dopiero po pierwszej filiżance kawy. Jeżeli tak, to rzeczywiście do siebie nie pasujemy.
Holt nie skomentował tej wypowiedzi.
Co tak smakowicie pachnie?
Bekon, grzanki, jajka, kawa, sok pomarańczowy. Nie wiem jak ty, ale ja umieram z głodu. Od wczorajszego lunchu nic nie jedliśmy.
Szybko uwinęli się ze śniadaniem. Megan odzywała się rzadko, ale nawet ona słyszała napięcie w swoim głosie. Holt zdawał się tego nie zauważać. Musiała wytrzymać jeszcze kilka godzin, by upewnić się, że Brianowi naprawdę już nic nie grozi. A potem wróci do domu, zamknie się na cztery spusty i będzie płakać. Zwątpienie i żal, tak głęboko w niej tkwiące, wreszcie wypłyną na wierzch i przemówią. 1 będzie to prawdziwy głos Megan.
Cześć, Meg - radośnie powitał ją Brian. Był jeszcze słaby, ale wyraźnie wracał do formy.
Skąd wiedziałeś, że to ja? - spytała Megan, stając przy
jego łóżku. - Masz unieruchomiony kark i widzisz tylko sufit.
Poznałem cię po zapachu perfum. Gdzie tata?
Zaraz tu będzie. Jak się czujesz?
Okropnie. Faszerują mnie środkami przeciwbólowymi, po których mam dziwaczne sny. Pewnie to głupie, ale śniło mi się, że rozmawiam z moją babcią. Śpiewała piosenkę o łące, żółwiach, rybkach, pszczołach i królikach.
Megan na chwilę zaniemówiła. Znała tę piosenkę. Cichym głosem zaśpiewała pierwszą zwrotkę.
Tak, to ta piosenka! - wykrzyknął zdumiony Brian. - Skąd ją znasz?
Śpiewała mi ją mama, gdy byłam dzieckiem. - Megan przypomniała sobie o twarzy, którą wczoraj ujrzała przez szybę. Do tej pory sądziła, że były to halucynacje, ale teraz nie była tego taka pewna. Rozejrzała się po pokoju. - Brianie, czy widzisz te kwiaty na parapecie? Jestem pewna, że przyniosła je moja matka.
Naprawdę?
Nigdy ci o tym nie mówiłam, ale babcia od jakiegoś czasu cię obserwowała. Raz była na twoim meczu i wiem, że chciała ciebie poznać, ale zabrakło jej odwagi.
Czego się bała?
Mój ojciec by sobie tego nie życzył, a ona zawsze była wobec niego lojalna, nawet wtedy, gdy dowiedziała się, co mi zrobił. Mogła się również obawiać, że jej nie zaakceptujesz.
To głupie obawy.
Nie bardzo. Ja też się tego początkowo bałam.
Chciałbym się z nią zobaczyć.
Na pewno tu jeszcze zajrzy. - Mówiąc to, Megan modliła się, by jej słowa się sprawdziły. Nie miała zielonego pojęcia, skąd jej matka wiedziała o wypadku Briana. Megan dzwoniła do niej, ale nikt nie podnosił słuchawki. Rolanda musiała odwiedzić wnuka, bo jak inaczej Brian mógłby usłyszeć tę piosenkę?
Wszedł Holt, obładowany różnymi siatkami.
Cześć, Brianie. Widzę, że nie śpisz.
Cześć, tato.
Co masz w tych siatkach? - spytała Megan.
Gry wideo, komiksy i coś jeszcze. - Wyciągnął z siatki najobrzydliwszą pluszową żabę, jaką Megan kiedykolwiek widziała. - Oto pan Cheeks.
Boże, tato! - Brian wyglądał na przerażonego.
Megan zachichotała i z zaciekawieniem spytała:
A kto to jest pan Cheeks?
Shelley kupiła tę zabawkę Brianowi, gdy był chory na świnkę - wyjaśnił Holt.
Miałem wtedy osiem lat - dodał Brian. - Skąd to wydobyłeś?
Spod twojego łóżka. Zrobiłeś mi piekielną awanturę, gdy parę lat temu chciałem go wyrzucić.
No dobrze, daj go tu. Ale chyba nie będę w stanie grać w gry wideo.
Uważasz, że przyniosłem je dla ciebie? Może ja i Megan pogramy, kiedy zaśniesz.
Hm, dobrze. Tato. chciałbym z tobą porozmawiać w cztery oczy.
Megan zrobiło się przykro. Po raz pierwszy usłyszała od Briana, że jej obecność mu przeszkadza. Z największym wysiłkiem opanowała ogarniający ją smutek.
Trochę się tu rozejrzę. Może uda mi się znaleźć twego tajemniczego gościa.
Brian uśmiechnął się.
Dziękuję.
Gdy Megan wyszła, Holt uważnie spojrzał na syna.
O co chodzi? O czym nie chcesz rozmawiać przy Megan?
Brian długo nie odpowiadał.
Moje życie wisiało na włosku, prawda?
Holt głośno westchnął.
Nieźle nas wystraszyłeś.
Po wypadku...
Brian zamilkł, aż wreszcie wyrzucił z siebie:
Widziałem mamę. Może to tylko sen, ale był on bardzo realny. Jakbym oglądał film. Długi, ciemny tunel i światło na końcu. W świetle zobaczyłem mamę. Wyglądała pięknie, jak przed chorobą.
Czy coś powiedziała? - zapytał Holt przez zaciśnięte gardło.
Tak. Mówiła, jak bardzo żałuje, że nie może być z nami. Powiedziała też, że na zawsze zostanie moją matką, ale... Tato, obiecaj, że nie będziesz wściekły.
Wściekły? Dlaczego?
Obiecaj.
Obiecuję. No więc, co powiedziała?
Powiedziała, że Meg też jest moją mamą i że można mieć dwie prawdziwe matki. - Brian czekał na reakcję ojca.
Holt odchrząknął.
Wszystko w porządku. Gdy twierdziłem, że Megan nie jest twoją prawdziwą matką, jeszcze jej dobrze nie znałem. Jest wspaniała i zasługuje... zasługuje na lepszy los.
Tak. Życie jej nie rozpieszczało. Czasami wydaje się taka smutna. Chciałbym, żebyśmy mogli jej jakoś pomóc.
Może będziemy w stanie to zrobić - wykrztusił Holt. - Czy mama jeszcze coś mówiła?
Tylko tyle pamiętam. To pewnie był jedynie sen, ale niemal czułem jej obecność. Nie chciałem o tym mówić przy Meg. Mogłaby pomyśleć, że wolałbym, by to Shelley była przy mnie. Ale to nieprawda. Ja... kocham je obie.
Ja również - przyznał Holt. - Ale nie potrafiłem Megan tego okazać.
Nagle w drzwiach stanął jasnowłosy chłopiec.
Brian?
Cześć, Peter, wejdź - zaprosił go Holt.
Dzień dobry panu. - Na widok aparatury, do której podłączony był Brian, oczy Petera stały się wielkie jak spodki. - Człowieku, wyglądasz jak senny koszmar doktora Frankensteina.
Sam wyglądasz nie lepiej, ale ja jestem przynajmniej usprawiedliwiony. I ani słowa o żabie, bo gorzko pożałujesz!
Wiedząc, że Brian jest w dobrym towarzystwie, Holt postanowił odnaleźć Megan. Zdawał sobie sprawę, że nie zdoła naprawić wszystkich krzywd, których w przeszłości doznała, ale był pewien, że może zapewnić jej szczęśliwą przyszłość.
ROZDZIAŁ DWUNASTY
Megan była pewna, że jej matka błąka się po szpitalu. Sprawdziła wszystkie poczekalnie, ale nigdzie jej nie znalazła. Gdy chciała już zrezygnować z dalszych poszukiwań, ujrzała ją w barku kawowym. Rolanda łapczywie pochłaniała hamburgera, jakby był to jej ostatni posiłek w życiu. W niczym nie przypominała zawsze eleganckiej damy, ubrana bowiem była w skromną bawełnianą sukienkę. Włosy miała związane w kucyk, a jej makijaż był prawie niewidoczny.
Megan napełniła kawą z automatu papierowy kubek i opadła na krzesło stojące obok tego, na którym siedziała matka.
Rolanda długo milczała, patrząc na córkę oczami pełnymi łez.
Och, Megan, Brian wygląda okropnie. Czy wyjdzie z tego?
Megan nakryła rękę matki swoją dłonią.
Właśnie od niego wracam. Teraz nie śpi i czuje się o wiele lepiej niż kilka godzin temu. Jak dowiedziałaś się o wszystkim? Próbowałam się do ciebie dodzwonić, ale...
Byłam przy tym - przyznała się Rolanda. - Obserwowałam trening i widziałam, jak doszło do wypadku. Dzwoniłam do ciebie do biura z automatu, ale powiedzieli, że jesteś nieuchwytna.
Byłam wtedy u Holta. Zawiadomił nas trener.
Gdy zobaczyłam, że Briana zabiera karetka, zrozumiałam, jak idiotycznie postępowałam, ukrywając się. Wciąż myślałam, co będzie, jeśli on umrze. Wtedy na wszystko będzie już za późno. Brian jest moim jedynym wnukiem, a ja z powodu ślepej lojalności wobec człowieka, który absolutnie na nią nie zasługiwał, unikałam z nim kontaktu.
Megan była zaszokowana. Nigdy dotąd nie słyszała, by matka w taki sposób mówiła o ojcu.
To wszystko prawda - ciągnęła Rolanda. - Im więcej o tym myślę, tym bardziej dochodzę do wniosku, że Cramer był podłym i okrutnym człowiekiem.
Mamo!
Może o umarłych nie powinno się źle mówić, ale nadeszła chwila, by spojrzeć prawdzie w oczy. Cramer nas nie kochał, on nas tyranizował.
Na swój sposób troszczył się o nas. - Megan w tej chwili naprawdę tak myślała. Czuła, że powinna bronić ojca ze względu na matkę, która poświęciła mu całe swoje życie.
Traktował nas jak swoją własność - gorzko stwierdziła Rolanda. - Ale koniec z tym! Nigdy więcej nie będę już liczyła się z jego opinią. Mam przed sobą jeszcze długie lata życia i Bóg mi świadkiem, że ich nie zmarnuję. Pragnę się z tobą pogodzić i poznać mojego wnuka, o ile ty i Holt nie macie nic przeciwko temu.
Mamo, oczywiście, że nie. Wiem, że rano byłaś w pokoju Briana. Śpiewałaś mu tę piosenkę o zwierzątkach na łące.
Rolanda nerwowo zaczęła się bawić swoją obrączką.
Myślałam, że Brian śpi.
Pamięta to. Chce się z tobą spotkać. Skończ tego hamburgera i chodźmy do niego. Holt i Brian wyrzucili mnie z pokoju, żeby pogadać jak mężczyzna z mężczyzną, ale pewnie już skończyli rozmowę.
Rolanda uśmiechnęła się i odłożyła hamburgera.
Wydaje mi się, że jesteś na nich trochę obrażona.
Nigdy nie lubiłam, gdy ktoś miał przede mną sekrety, ale wiem, że to dziecinada.
Holt bardzo naturalnie przywitał wchodzącą do pokoju Briana Rolandę.
Dzień dobry pani. Cieszę się, że panią widzę.
Skinęła mu głową i natychmiast przeniosła wzrok na
Briana.
Cześć, Brianie.
Cz... cześć - odpowiedział niepewnym głosem. - To pani jest moją babcią.
Tak, to ja. Być może nie zasłużyłam, byś mnie tak nazywał, ale mam zamiar to zmienić.
Dziękuję za kwiaty. Meg zwróciła mi na nie uwagę.
To był dość głupi prezent jak dla syna projektanta ogrodów. Twój ojciec może ci podarować tysiące roślin.
Bardzo lubię rośliny. Dziękuję.
Megan wskazała głową drzwi i razem z Holtem cicho opuścili pokój. Babcia i wnuk mieli sobie na pewno dużo do powiedzenia.
Wyglądasz na zdenerwowanego - zauważyła Megan. - Mam nadzieję, że nie przeszkadza ci to, że moja matka tak nagle się tu pojawiła.
Nie, wcale mi to nie przeszkadza. Brian nigdy nie miał babci.
A moja matka nigdy przedtem nie była babcią. To może być dla nich interesujące doświadczenie.
Czy w tym szpitalu jest kaplica?
Tak. Na pierwszym piętrze. Chcesz się pomodlić?
Szczerze mówiąc, wszystkie moje modlitwy zostały wysłuchane. Z wyjątkiem jednej. - Ujął Megan za rękę. - Chcę po prostu pobyć w jakimś cichym miejscu. Czy pójdziesz tam ze mną?
Dobrze.
Holt milczał, dopóki nie dotarli do małej kaplicy. Przesiąknięta była zapachem kwiatów i wosku. Gdy uklękli, dziękował Bogu za życie Briana i czuł, że Megan modli się w podobnej intencji.
Megan, wiem, że nie zawsze byłem wobec ciebie w porządku - wyszeptał Holt.
Nieważne, już się na ciebie nie gniewam. Wszystko rozumiem.
Nie, myślę, że nie rozumiesz. - Ponownie dotknął jej dłoni. - Oboje nie mieliśmy łatwego życia. Straciliśmy bliskich nam ludzi, przeżyliśmy tragedie, ale nie powinniśmy się poddawać...
Nie, nie to chciał powiedzieć. Ale jak przekonać Megan
szczerości swoich intencji?
Nie jesteś ciekawa, która z moich modlitw nie została wysłuchana? - zapytał po chwili. Z bijącym sercem czekał na odpowiedź Megan.
A jaka to modlitwa?
Megan Carlisle, uczyń mnie najszczęśliwszym z ludzi
wyjdź za mnie.
Patrzyła na niego w osłupieniu.
Mój Boże, Holt wiele by dał za to, by poznać jej myśli.
Wiem, że Brian się ucieszy - powiedział, by przerwać dręczącą ciszę. - On cię bardzo kocha.
Ja... ja też go kocham - powiedziała ledwo słyszalnym głosem. - Ale... nie mogę cię poślubić. Wiem, że Brian
potrzebuje matki i chętnie nią dla niego będę, ale muszę też zadbać o siebie. Nie odpowiada mi rola namiastki Shelley.
Holt był zdruzgotany.
Nie, Megan, to nie tak! Przyznaję, iż początkowo obawiałem się, że w sercu Briana zajmiesz miejsce Shelley. Dlatego unikałem spotkań we trójkę. Sądziłem, że dopóki nie zachowujemy się jak prawdziwa rodzina, pamięci Shelley nic nie zagraża. Wiem, że teraz brzmi to idiotycznie, ale wtedy naprawdę tak myślałem.
Nie ma w tym niczego idiotycznego - powiedziała Megan. - Zrozumiałam to chyba nawet wcześniej niż ty. Twój związek z Shelley był czymś wyjątkowym. Nie spodziewam się, że...
Megan, czy ty mnie w ogóle słuchasz? Wszystko się zmieniło. Brian uświadomił mi, że zachowywałem się wobec ciebie jak głupek.
To nieprawda. Po prostu słuchałeś głosu swego serca.
Lekko nią potrząsnął.
I właśnie o to chodzi. O moje serce. Przez jakiś czas czułem, jakby było rozdarte na pół. Jedna połowa chciała zostać z Shelley, druga należała do ciebie. To Brian uzmysłowił mi, że pojemności serca nie da się zmierzyć. Można mieć dwie mamy, można też przeżyć dwie miłości.
W oczach Megan pojawił się błysk zrozumienia.
Żałuję, że nie mogłam poznać Shelley.
To wielka szkoda - odpowiedział szczerze. - Na pewno zostałybyście przyjaciółkami. Ale to ciebie kocham, bardziej niż jestem w stanie wyrazić to słowami.
Ja też ciebie kocham - wyszeptała Megan.
Tak szybko się w tobie zakochałem i wydawało mi się, że uwłacza to pamięci Shelley. Ale Shelley umarła. Teraz we trójkę możemy stworzyć nową rodzinę. Nie będzie ona taka sama. Będzie inna, ale równie cudowna i wspaniała.
Teraz tak mówisz, bo przeżyliśmy ciężkie chwile. Jutro możesz na to spojrzeć inaczej.
Nie, na pewno nie zmienię zdania. Rozumiem, dlaczego mi nie dowierzasz, ale zrobię wszystko, by odzyskać twoje zaufanie. Przysięgam. Megan, proszę cię, przemyśl to.
Megan nigdyjeszcze nie słyszała tak szczerego wyznania.
Dobrze, zastanowię się.
Po wszystkim, co usłyszała od Holta, ta odpowiedź wydała się jej brutalna. Jednak instynkt samozachowawczy nakazywał jej ostrożność. A jeśli Holt oświadczył sięjej tylko pod wpływem chwili?
Dziękuję. - Holt mimo wszystko zdobył się na uśmiech.
Ujął jej twarz i pocałował ją tak żarliwie, że Megan zadrżała. Wyobraziła sobie, że stoi z Holtem przed ołtarzem w otoczeniu rodziny i przyjaciół. Obraz ten stał się tak wyrazisty, że aż zakręciło się jej w głowie.
Powinniśmy pójść na górę i sprawdzić, jak radzą sobie mama i Brian.
Holt skinął głową i wyszli z kaplicy.
Gdy byli w połowie drogi, Megan w nagłym przebłysku zrozumiała, że jej obawy są zupełnie pozbawione sensu. Oboje kochają Briana i kochają siebie nawzajem. Czegóż więcej trzeba, by stworzyć szczęśliwą rodzinę?
Z uwagą spojrzała na Holta. Był zamyślony i mogła przysiąc, że to siebie obwinia za rozwój sytuacji. Boże, czyż nie dość już oboje wycierpieli? Tyle lat żyła bez celu, a teraz, kiedy wreszcie szczęście uśmiechnęło się do niej, udawała, że tego nie dostrzega.
Holt.
Spojrzał na nią z nadzieją.
Przemyślałam twoją propozycję. Moja odpowiedź brzmi: tak.
Długo nie odpowiadał, aż wreszcie mocno przytulił ją do siebie.
Megan, kochanie, jesteś pewna? - wyszeptał. - Jeśli potrzebujesz więcej czasu...
Jestem pewna. Moje obawy wynikały przede wszystkim z tego, że nie do końca wierzyłam w siebie. Zawsze byłam trochę zazdrosna o Shelley i o twoją przeszłość, ale my mamy przed sobą całą przyszłość. Dość użalania się nad sobą. Jestem szczęśliwa. Ty i Brian jesteście najlepszą rodziną, jaką można sobie wymarzyć.
Holt wzmocnił uścisk.
Ja też jestem szczęśliwy.
Wreszcie poczuli, że los połączył ich na dobre i na złe.
Nagłe pojawienie się babci było dla Briana wystarczająco dużym przeżyciem, dlatego Holt i Megan o swych zaręczynach poinformowali go dopiero następnego dnia.
W porządku. - Zareagował na to, podnosząc pięść w geście triumfu. - Wiedziałem, że tak to się skończy. Ale musicie poczekać, aż odrosną mi włosy, bo nie mam zamiaru w dniu waszego ślubu wyglądać jak łysy idiota.
Możemy poczekać - powiedział Holt. - Mamy zamiar pobrać się w Boże Narodzenie.
W Boże Narodzenie! - zawołała Rolanda. - Oczekujecie, że uda mi się wszystko zorganizować przez trzy miesiące?
Mamo, to nie będzie wielka uroczystość - zastrzegła szybko Megan. - Małe przyjęcie w gronie najbliższej rodziny i przyjaciół.
Musicie ustalić termin w kościele! I zarezerwować odpowiedni lokal! Czy macie pojęcie, ile par się pobiera podczas świąt?
Jeśli nie będziemy mogli pobrać się w kościele, weźmiemy ślub w domu - uspokajała matkę Megan. - Ale nie mamy zamiaru tego odkładać.
Rolanda wzrokiem szukała wsparcia u Holta, ale bezskutecznie. Wreszcie uśmiechnęła się:
Macie rację. Bóg mi świadkiem, że czekałaś już wystarczająco długo.
Megan odetchnęła z ulgą. Obawiała się, że matka będzie się bardziej upierała przy tym, by z ich ślubu uczynić wydarzenie towarzyskie.
Dlaczego nie pójdziecie trochę odpocząć? - zaproponowała Rolanda. - Koczujecie w tym szpitalu już od dwóch dni. Chętnie zostanę z Brianem. Będzie mnie uczył gier wideo.
Megan przygryzła wargi, by nie wybuchnąć śmiechem. Do czego to doszło, mama i gry wideo?
Chyba wpadniemy na chwilę do domu - powiedział Holt z łobuzerskim uśmiechem. - Megan, chciałbym ci coś pokazać.
Podczas drogi do Lakewood Megan z trudem powstrzymywała ciekawość, obserwując tajemniczą minę Holta. Może chce jej podarować pierścionek zaręczynowy? Nie, to bez sensu. Po pierwsze, nie miał kiedy go kupić. A poza tym na pewno chciałby, by wybrali go razem.
Po zaparkowaniu samochodu kazał Megan zamknąć oczy, wprowadził ją do domu i obrócił kilka razy dookoła.
W porządku, możesz już otworzyć oczy.
Gdy je otworzyła, zobaczyła, że stoi pośrodku pięknej, nowej kuchni.
To niemożliwe! Kiedy skończyli? - Z wyrazem bezgranicznego zdumienia oglądała wszystkie kąty. Szafki były zawieszone, sprzęty lśniły nowością. W centralnym miejscu kuchni stał stary stół Holta, teraz odnowiony i dumnie prezentujący swoje piękno.
Twoja przyjaciółka Sheena wszystkiego dopilnowała. Te zasłony to jej pomysł.
Mówiłam ci, że Sheena jest świetna. Gdybyś zdecydował się z nią współpracować, na pewno skończyłaby pracę w terminie. I co o tym sądzisz?
Jestem zachwycony. Już widzę cię, jak w kusym fartuszku co więczór pichcisz nam wymyślne kolacje...
Hola, hola, sprzeciw! Chciałeś powiedzieć, że wspólnie pichcimy wymyślne kolacje. Ty i Brian nauczycie się gotować. Moja w tym głowa!
Holt udał zawstydzonego.
Tak, szanowna pani. wedle życzenia.
Uśmiechnęła się z triumfem. Jej przyszły mąż nie będzie
zadufanym w sobie macho.
No dobrze - powiedział Holt. - Skoro tak świetnie poradziłaś sobie z kuchnią, za który pokój się teraz zabierzesz?
Megan udawała, że głęboko się namyśla. Potem powoli podeszła do Holta i zarzuciła mu ramiona na szyję.
Za sypialnię. Ale najpierw chciałabym przekonać się, jakich poprawek wymaga. Muszę wiedzieć, co cię naprawdę zadowoli.
Co nas zadowoli. - Uśmiechnął się i z pożądliwą czułością pogłaskał ją po udzie.
A co potem?
Może pokój dziecinny?
Mimo że zrobił dosyć głupią minę, Megan otrzymała odpowiedź, której oczekiwała.