|
|
Artykuł
pochodzi z "Wiedzy i Życia" nr 8/1997
|
|
|
|
Ogród
różany, a więc obszar przeznaczony do hodowli róż, zwie się
różanką. Częściej jednak używa się u nas w wydawnictwach
książkowych i w tekstach mówionych łacińskiej postaci
rozarium, utworzonej - oczywiście - od formy podstawowej rosa -
"róża". To etymologiczne - "-s-" jest
przyczyną pisownianego konfliktu. Oto niektórzy upierają się
przy konstrukcji rosarium -
z "-s-". Nie ma
przegranego w tym sporze, bo słowniki ortograficzne dopuszczają
oba warianty pisowniane. Można tu jednak wysunąć dwa
zasadnicze argumenty za rozarium - przez "-z-".
Po
pierwsze - wyrazy obce przystosowują się do systemu językowego,
w którym się znalazły. Jest to zjawisko ogólnojęzykowe,
uniwersalne. Odchodzenie od oryginalnego rosarium i utrwalanie
się polskiej postaci akustyczno-graficznej rozarium jest typowym
przykładem procesu adaptacyjnego, któremu nie należy
przeszkadzać (tak jak na obszarze fleksji nieuchronnym procesem
jest np. utrwalanie się odmienionych form w radiu, w studiu -
utworzonych od radio, studio).
Po
drugie - w relacji między dwoma językami obowiązują reguły
tzw. substytucji, czyli odpowiedniości, podstawień
fonetyczno-graficznych. Mówiąc prościej: język zapożyczający
przyjmuje obce konstrukcje, najczęściej je nieco
przekształcając. Otóż w tych adaptacyjnych modyfikacjach
(pisownianych, wymawianiowych) istnieje ład i porządek,
konsekwencja. I tak np. niemieckiemu połączeniu "-er-"
między spółgłoskami odpowiada polskie "-ar-" (wert
- wart, gerben - garbować, Kerbe - karb, Vorwerk - folwark,
Gewerk - gwarek), niemieckiej cząstce "-ung" - polski
"-unek" (Werbung - werbunek, Rechnung - rachunek,
meldung - meldunek, Schaetzung - szacunek, Ordnung - ordunek,
ordynek), łacinskiej "-ismus" - nasze
"-izm",
"-yzm" (oportunizm, fanatyzm), łacińskiej "-icus"
- nasze "-iczny",
"-yczny" (fantasticus
- fantastyczny).
Nasze
rozarium - przez "-z-" mieści się w ciągu
ortograficznym uwzględającym opisane wyżej reguły
substytucyjne: rozarium - tak jak rozanilina (łac. rosa +
anilina) - "syntetyczny barwnik zasadowy" czy rozeta
(franc. rosette) - "motyw ornamentacyjny w kształcie
stylizowanej rozwiniętej róży". Rozeta, ale rosarium - to
przykład niekonsekwencji ortograficznej. Piszmy więc raczej i
wymawiajmy rozarium przez "-z-"!
A
teraz o problemie poruszonym w liście pracowników Instytutu
Ochrony Roślin w Poznaniu: czy nauka o grzybach, grzyboznawstwo
to mikologia, czy mykologia? W pracach naukowych od lat spotkać
można oba warianty pisowniane. Zwolennicy mykologii powołują
się na źródłosłów tej formy: skoro po grecku grzyb to mykes
- z nagłosowym "my-", to i mykologia jest bardziej
uzasadniona.
A
jednak warto się opowiedzieć za mikologią, argumentując ten
wybór opisanymi na początku regułami podstawień
graficzno-fonetycznych, obowiązujących w relacjach między
dwoma językami. Otóż greckie połączenie "my-"
(wcale zresztą w starogreckim jako "my-" nie
wymawiane; po "m-" następował dźwięk pośredni
między "y" i "i") język polski przyswajał
w mowie i w piśmie jako "mi-". Mamy więc mikologię i
mikoryzę (gr. mykes "grzyb" + rhidza "korzeń")
- "zjawisko współżycia grzybów z korzeniami roślin
wyższego rzędu". Mamy mit, mitologa i mitologię, choć
słowa te są oparte na greckich formach mythos, mythologos.
Mówimy i piszemy mirt, a w greckim był myrtos. Miriady - słowo
rzadko używane - to tyle co "niezliczona, ogromna liczba,
mnóstwo", a wywodzi się z greckiego myrias, myriados -
"dziesięć tysięcy". A więc znów substytucja "my-"
- "mi-"! Na tym samym pniu oparte są formy: miriagram
- "jednostka wagi równa 10 kg" i mirialitr -
"jednostka miary równa 10 tys. litrów". I jeszcze
jeden przykład: mirmekofilia ("współżycie stawonogów z
mrówkami; symbioza roślin z mrówkami"). Pochodzi z
greckich form mymeks, myrmekos - "mrówka" i philia -
"przyjaźń". Myślę, że przeciwnicy mikologii - z
nagłosowym "mi-" - zostali przekonani, a wszyscy
zobaczyliśmy, jak wielką siłą w języku są reguły
substytucyjne.
A
skoro dziś o nich mówiliśmy, to na koniec - ważne
ostrzeżenie. Nie wznośmy okrzyków typu "wchodźcie,
kochani, bez krępacji!". Polskiej serii administracja,
admiracja, prowokacja itp. odpowiadają łacińskie
administratio, admiratio, provocatio (franc. administration,
admiration, provocation).
Czasownik
krępować nie ma nic wspólnego z łacińsko-romańskim
źródłosłowem! Jego pierwotne, staropolskie znaczenie to "brać
w krepy", czyli "przywiązywać do krepy". A krepa
(krępa od poł. XVIII wieku) to w staropolszczyźnie tyle co
"żłób" (od XIV do XVI wieku kreptuch oznaczał
"worek z owsem dla koni"). Słowo to wywodzi się z
niem. Krippe - "żłób". Nie ma więc żadnych
formalnych podstaw do tego, by rzeczownikowi odczasownikowemu
nadawać postać krępacja. Jedynie poprawne formy to krępowanie
się, skrępowanie ("wchodźcie, kochani, bez
skrępowania!").
Przyjęła
się, niestety, pielęgnacja (często spotykana pielęgnacja
roślin). A przecież czasownik pielęgnować wywodzi się z
niemieckiego pflegen. Nie ma zatem formalnego uzasadnienia dla
postaci pielęgnacja (przypominam: administracja, admiracja, bo
administratio, admiratio). Bezwzględnie lepsze jest
pielęgnowanie!
|