Kto chciał zniszczyć dowody
Nasz Dziennik, 2011-02-25
-
Tak, to zdaje się ten człowiek, nawet krój płaszcza się zgadza -
mówił Sławomir Wiśniewski, reporter TVP, kiedy pokazaliśmy mu
zdjęcie ze Smoleńska z dnia katastrofy rządowego tupolewa na
Siewiernym. Według relacji Wiśniewskiego, to właśnie ta osoba
miała powiedzieć rosyjskim funkcjonariuszom, żeby zabrali mu
kamerę i zniszczyli ją wraz z nagraniem. Jak ustalił "Nasz
Dziennik", mężczyzna na fotografii to Grzegorz Cyganowski, II
sekretarz Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej w Moskwie.
Wiśniewski
był na miejscu katastrofy rządowego tupolewa kilka minut po
zdarzeniu. Gdy filmował dopalający się wrak amatorską kamerą, w
pewnym momencie podeszło do niego kilku funkcjonariuszy z Federalnej
Służby Ochrony i Federalnej Służby Bezpieczeństwa, którym
towarzyszył polski dyplomata. - Rozmowa była dość krótka.
Przedstawiłem się, kim jestem, powiedziałem, że jestem
dziennikarzem, mam akredytację. Zapytali polskiego dyplomatę, czy
wie, kim jestem. Powiedział: "Nie znam tego człowieka, proszę
go aresztować, zabrać mu i zniszczyć sprzęt" - relacjonował
Wiśniewski na wczorajszym posiedzeniu parlamentarnego zespołu ds.
katastrofy smoleńskiej.
Wiśniewski taką reakcją był
całkowicie zaskoczony. Liczył, że obecność polskiego dyplomaty
pomoże w tej sytuacji. - Wydawało mi się, że jest dobrze, jak
jest Polak - powiedział. - Zrobiło mi się nieprzyjemnie, że
polski dyplomata nie stanął w mojej obronie, poczułem się bardzo
źle, niekomfortowo - tłumaczył.
Reporter TVP powiedział, że
dyplomata nie przedstawił się. Opisując jego wygląd, powiedział,
że był to krótko ostrzyżony szatyn w wieku ok. 40 lat, średniej
budowy ciała, w beżowym płaszczu. Gdy po zakończeniu posiedzenia
pokazaliśmy mu zdjęcia z dnia katastrofy ze Smoleńska z osobą
odpowiadającą opisowi, z dużym prawdopodobieństwem stwierdził,
że był to właśnie ten mężczyzna. Wcześniej pojawiały się
spekulacje, że być może chodzi o byłego ambasadora tytularnego w
Moskwie Tomasza Turowskiego odpowiedzialnego za organizację wizyty w
Katyniu 7 i 10 kwietnia 2010 roku. Jednak Wiśniewski, któremu
pokazywano zdjęcia ambasadora, stwierdził wczoraj w Sejmie, że
raczej go wyklucza. Ale jak zaznaczył, najlepiej, gdyby zobaczył
Turowskiego w rzeczywistości. Reporter powiedział, że mówił o
tym zdarzeniu w prokuraturze. - Było pytanie, prokurator przyjął i
zanotowali. Nie było żadnego dopytywania, nie było okazania zdjęć
- powiedział Wiśniewski w rozmowie z "Naszym Dziennikiem".
Podczas posiedzenia parlamentarnego zespołu ds. zbadania
przyczyn katastrofy smoleńskiej reporter TVP przedstawił nagrany
przez siebie film, znany dobrze wcześniej m.in. z internetu, z
miejsca tragedii. Podczas projekcji szczegółowo opisywał
okoliczności jego powstania i to, co widział w danym momencie. -
Pan Sławomir Wiśniewski widział jedną z czarnych skrzynek kilka
minut po katastrofie, a strona rosyjska dopiero o godz. 16.00 wydała
oficjalny komunikat o ich odnalezieniu - zwrócił uwagę szef
zespołu poseł Antoni Macierewicz (PiS). - Te informacje mają
olbrzymie znaczenie przy weryfikacji nagrań czarnych skrzynek Tu-154
- podkreślił.
Wiśniewski powiedział, że na miejscu
katastrofy zjawił się około godz. 8.49. Zobaczył wówczas kilka
osób, m.in. z interweniującej straży pożarnej. Dodał, że
wówczas pojawiły się pierwsze karetki. - Widać, że Rosjanom za
bardzo się nie spieszyło - stwierdził pytany o sprawność
działania straży pożarnej i pogotowia na miejscu
katastrofy.
Macierewicz zwrócił uwagę, że według raportu
MAK pierwsi funkcjonariusze pojawili się na miejscu wypadku dopiero
o godz. 8.55. - Skąd pochodziły służby, które pan tam widział?
- zastanawia się Macierewicz. - Strażacy, nie strażacy, ale służby
były - dodał.
- Pana relacja pozwala ocenić, w jakim
kształcie jest ten wrak, przy jego braku w Polsce - podkreślił
szef zespołu. - Filmuje pan pogiętą płaszczyznę blachy, to
blisko 10-metrowej długości kadłub, między ogonem a skrzydłami,
otóż on leży w bardzo charakterystycznym kształcie - podkreślił
Antoni Macierewicz.
Reporter opisywał też wydarzenia tuż po
katastrofie. - Stałem w hotelowym oknie i zdejmowałem tę
nieszczęsną kamerę, która wtedy rejestrowała mgłę. Robotnicy
akurat obok coś naprawiali i obawiałem się, że mogą strącić mi
kamerę z parapetu albo ją uszkodzić, więc ją zdjąłem. I to był
moment decydujący. Akurat trzymałem kamerę w rękach, już
niestety wyłączoną, i najpierw usłyszałem ten dziwny dźwięk
silników, a potem zobaczyłem już bardzo nisko lecący, spadający
samolot, który lewym skrzydłem był skierowany pod kątem ok. 90
stopni w dół. Potem były łomot, eksplozja, wybuch, słup ognia -
powiedział.
- Ja widziałem, że skrzydło było skierowane do
ziemi. Czy samolot się potem obrócił, czy koziołkował, czy jakoś
się przetaczał, to nie wiem - wskazał. Dodał, że widział
jedynie zarys samolotu, z uwagi na to, że panowała gęsta mgła.
Reporter, filmując miejsce katastrofy, początkowo nie miał
świadomości, że wypadkowi uległ samolot z prezydentem na
pokładzie.
Zenon Baranowski
********************
Zabrać mu sprzęt
Z
reporterem TVP Sławomirem Wiśniewskim rozmawia Zenon
Baranowski
Poznaje
Pan tego człowieka na zdjęciu ze Smoleńska? To on kazał zniszczyć
kamerę?
-
Kojarzę go. Tak, to zdaje się ten człowiek, nawet krój płaszcza
się zgadza.
Ten
mężczyzna podszedł do Pana...
-
Podszedł z grupą funkcjonariuszy Federalnej Służby Ochrony i
Federalnej Służby Bezpieczeństwa.
Zapytali
Pana, co Pan tutaj robi?
-
Przedstawili się, że są funkcjonariuszami FSO, i powiedzieli:
"Proszę oddać kamerę". Zapytałem: "Dlaczego?".
Dalej nie próbowałem z nimi dyskutować. Ktokolwiek miał do
czynienia z tymi służbami, wie, że nie ma co ryzykować. W takich
momentach nie pyta się, kto ma rację.
Jak
usłyszeli, że jest Pan polskim reporterem, spytali dyplomatę, czy
on Pana zna?
-
Tak. Rosjanie usłyszeli od niego odpowiedź: "Nie znam tego
człowieka".
Z
jego ust padło takie wyraźne stwierdzenie: "zniszczyć
kamerę"?
-
Sens był taki: Zabrać tego człowieka i wyprowadzić go stąd,
zabrać i zniszczyć mu sprzęt. Słabo mi się zrobiło, że Polak
wydaje takie polecenie. To tak jakby ktoś panu dał po głowie,
mówiąc delikatnie. Szkoda mi było tego materiału, który
nakręciłem. Miałem poza tym swoje prywatne nagrania.
On
mówił po polsku?
-
Częściowo mówił po polsku, a częściowo po rosyjsku.
Czy
w jakiś sposób się do Pana zwracał?
-
Tak, powiedział, że nie interesuje nikogo moja
akredytacja.
Dziękuję
za rozmowę.