Robert i ja
Rozdział 1
To był chyba mój szczęśliwy dzień, dostałam role w filmie Zmieszch jako wampirzyca Victoria.
Namówił mnie do tego mój najlepszy przyjaciel Taylor Lauther, wygrałam casting i zagram razem z nim w filmie.
Starałam się o rolę Rosalie Hale- Cullen, ale niestety nie udało się mi to.
Plan był olbrzymi, a swoją przyczepę dzieliłam z inną aktorką Janet Wood, która grała Emilly Clearwather, narzeczoną Sama Uleya.
Pochodziłam i przyleciałam tu z Polski ale mówiłam płynnie po angielsku i niemiecku.
Od lat moim domem było Beverly Hills.
Byłam teraz w przyczepie i uczyłam się na pamięć kwestii Victorii, stałam przed olbrzymim lustrem, ale zawsze pod koniec wybuchałam śmiechem.
-Co ty tu robisz? Słychać cię nawet na zewnątrz- zawołała nagle moja współlokatorka, weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi.
-Aż taka głośna jestem? nic takiego. Ćwiczyłam. hm, może dlatego nie pasowałam do roli Rosalie?- zaśmiałam się i razem z koleżanką zabrałam się do czytania scenariusza.
-Dobra wystarczy. Chodź ze mną na lunch.
Minęła niecała godzina dopiero.
-Ja jeszcze trochę poćwiczę, złapię cię za jakiś czas.
-Jak chcesz. To na razie- mruknęła Janet i wyszła z torbą z przyczepy.
Włączyłam płytę kapeli Green Day i chwilę myślałam. Nie miałam zbyt dłużej roli, ale chciałam się do niej bardzo dobrze przygotować, by później liczyć na jakieś kolejne propozycje do innych filmów. Ale i tak byłam z siebie mega dumna! Spełniłam swoje marzenie, o którym marzyłam od dziecka.
Dwie godziny później po lunchu wróciła Janet i przyniosła dla mnie hamburgera i frytki na wynos.
-Wiedziałam, że w końcu też zgłodniejesz więc, trzymaj, to dla ciebie.
Podała mi torbę z jedzeniem.
-Dzięki.
-Wiesz kto się o ciebie pytał?
-Taylor?- zgadywałam, miałam nadzieję, że to on.
-Nie. Jackson Rathbone! Wpadłaś mu w oko!- oznajmiła mi.
Machnęłam na jej słowa ręką. Nie był on w moim typie.
-Możesz go spokojnie wziąść dla siebie, jeśli tak bardzo go lubisz- podsunęłam Janet.
Zadzwonił mój telefon, odebrałam od razu.
-Tak? no, no dobrze. Będę. tak, rozumiem. Na razie.
Skończyłam rozmowę. Co za ulga, że Cathrine nie nawija tak jak inni przez telefon, tylko od razu przechodzi do rzeczy.
-Kto to?
-To Cathrine, powiedziała mi, że jutro od bladego świtu mam stawić się na planie. będę nagrywała z Camem i Gigiem scenę na dachu fabryki i w jej wnętrzu.
Chwilę jeszcze rozmawiałam sobie z koleżanką w przyczepie, po czym ona znów zniknęła.
-Ja idę poszukać jakiegoś przystojniaka, a ty? Zostajesz, czy idziesz?
-Za chwilę, ok? Muszę do kogoś zadzwonić- wykręciłam się.
-Jak chcesz. Na razie.
Zostałam sama. Po kilku minutach miałam już dość tego siedzenia w pustej przyczepie.
Też zabrałam się do wyjścia, jak Janet. Chmury spowijały się wokół planu i patrzyłam jak reżyserka poucza Taylora i Kristen jak mają zagrać scenę razem z aktorami grającymi postacie Billy-ego Blacka i Charliego Swana. W tej scenie Bella Swan miała dostać od swojego ojca starego pick-upa, który wcześniej należała do Billy-ego Blacka. Zachichotałam, gdy ujrzałam jak indianin na wózku inwalidzkim próbują najechać Charliemu Swanowi na stopę. Zakluczyłam przyczepę i znalazłam swoją współlokatorkę. Janet stałą obok Nikki Reed, Kellana Lutza i Jacksona Rathbone
-Jednak wyszłaś! no nareszcie!- zawołała na mój widok Janet.
-Ten zapach mnie skusił. Mniam, ja chyba też skoczę sobie po coś słodkiego.
-Dobry pomysł. Hej, a wiecie co nasza wampirzyca robi w przyczepie non stop?! Czyta scenariusze i ćwiczy.
-Wielkie dzięki, Jan! Poczekaj, aż ja znajdę na ciebie jakąś plotę!- odgryzłam się jej z uśmiechem.
-Powodzenia!
Janet uczepiła sie ramienia Jacksona i wdzięczyła sie do niego. Ciągle nawijała mu do ucha. Śmiała sie przy tym razem z nim.
Wyraźnie go podrywała, a mi mówiła, że na niego nie leci! Co za kłamczucha!
Zostawiłam jej jeden z kluczy do przyczepy i zabrałam z niej parę swoich rzeczy, wtykając je do torby na ramię.
Szukałam swoja auto. Stało obok czerwonego Forda. Moje auto to granatowy Chevrolet Tacoma z 1986 roku, nadal w świetnym stanie.
Włączyłam swoją MP3 i znalazłam piosenkę która napisała moja koleżanka Lisa Cross. Grała w kapeli na basie i śpiewała.
Już miałam ruszyć, gdy ktoś zapukał w szybę mojego wozu.
-Elena. hej, ty jedziesz bo baru?- zapytał mnie mężczyzna. był nim Peter Facinell. Obok niego ujrzałam ponownie Jacksona Rathbone.
-Tak- kiwnęłam głową resetując silnik.
-Mogłabyś upić dla mnie cappucino z podwójną śmietanką, dla Roba pepsi i wielkiego hamburgera z surówką?
-Jasne, zaraz wrócę w zamówieniem- zaśmiałam się.
-A dla mnie frytki, podwójną porcję i nuggetssy w ostrym sosie.
-Okay, pamiętam.
-Dzięki, czekamy przy twojej przyczepie.
Ja ruszyłam a oni we dwójkę zatrzymali sie przy mojej przyczepie. Droga do baru, przy którym zawsze
Zamawiają wszamkę na wynos była prosta i szybko dojechałam tam. Kupiłam im to co im sie teraz wymarzyło.
Dla siebie dodatkowa ciastko i kawę. Wróciłam do auta i umieściłam kawy w specjalnej skrytce dla nich przeznaczonej, a fast foody na siedzeniu obok siebie.
Okulary nasunęłam sobie na nos. wracałam na plan. Zatrzymałam wóz, wyjęłam jedzenie i dwa kubki i zakuczyłam swoje cacko. Ruszyłam w stronę swojej przyczepy, gdzie mieli czekać wygłodniali aktorzy.
-Nie opieraj się ta o tą przyczepę, Kell.
Do tego jeszcze stał tu Kellan Lutz i Robert Pattinson.
-Jestem. Cappucino, nuggetsy i frytki, Jackson. jeszcze hamburger został.
Jackson i Peter po zabraniu ode mnie zamówionego jedzenia odeszli, a ja stałam jak słup soli i stała. Trzymałam ta przeklęta torebkę z hamburgerem.
W końcu na moje szczęście Lutz klepnął Roberta w ramię.
-Ty, jedzenie przyszło do ciebie wampir. Mam nadzieję że masz dla niego coś krwistego?- szepnął do mnie.
-No teraz nie, następnym razem zwrócę uwagę na odrobinę krwi.
Zaśmiał się.
-Dzięki- mruknął Robert do mnie i zabrał jedzenie.- Robert jestem.
-Tak, wiem, to znaczy gram Victorię wampirzycę- jąkałam się.
-Też wiem. Dzięki za to.
-Nie ma sprawy.
Uważnie przyjrzałam sie Robertowi. Był wystylizowany na Edwarda, miał bladą cerę, ułożone włosy, złote oczy i lekko pomalowane usta na ciemniejszy demoniczny kolor.
Usiadłam na schodach i dopijałam swoją kawę. Myślałam że jak teraz pójdzie mi świetnie to mój wysiłek sie opłaci i dostanę nowe propozycję zagrania w filmie.
Tak zamyśliłam sie, że nie zauważyłam jak ktoś się zakradł i rzucił we mnie papierowa kulką.
Dostałam prosto w nos.
-Hej, Kell!
-Elena, daj już na luz. co czytasz tak wiecznie?
Kellan siadł obok mnie na schodach
-Nic ciekawego. tak dla zabicia czasu. jutro gram...
-No to jak chcesz ten czas zamordować, to chodź ze mną na imprę. Za godzinę zbiórka, w przyczepie Nikki. Będzie fajne towarzycho, dalej mała!
Zaśmiałam sie i boksnęłam Kellana. Śmieszny koleś z niego, świetny facet, szkoda, ze zajęty...
-Dobra, zajrzę tam.
-No, na to ja liczę! pamiętaj, strój maksymalnie wyczesany.
-A jaki to jest?
-No, dużo odkrytego ciałka- wyjaśnił mi i wstał ruszając ku Nikki.
-Okay, ale wy macie wymagania, co do stroju! Zjawię się!- krzyknęłam za nim i weszłam do swojej przyczepy. Piętnaście minut później byłam gotowa. Ubrałam się w czarne spodnie rurki z ćwiekami, srebrne koturny i czerwony świecący top bez pleców. Po mnie miał przyjść jak zwykle Taylor Lauther, mój przyjaciel. Szłam z nim razem do przyczepy Nikki Reed. Uczepiłam się przy tym jego ramienia, a on nie pozostając mi dłużny oplótł mnie w talii.
Muzyka grała głośno, a gdy weszliśmy ujrzałam głównych aktorów filmu. Była tu Elisabeth Reasen, Billy Burke, Kristen, Kellan, Nikki, Robert, Jackson, Peter, Ashley Greene i Janet. w sumie z piętnaście osób.
Elizabeth przemawiała do Krieten, a Tay puścił mnie i podszedł do Ashley Greene i Nikki.
-Kto to nas w końcu odwiedził!- zawołał na mój widok Kellan.
-Mówiłam, ze w końcu przyjdę, zapomniałeś?
-To chodź do nas.
Stałam z chłopakami i popijałam montain dew, jak usłyszałam że ktoś śpiewa, ale nie było to nagranie z płyty.
-Macie karaoke?
-Tak, Rob śpiewa teraz, o tam- wyjaśnił mi Kellan i wskazał za siebie. Robert stał na platformie i rzeczywiście śpiewał piosenkę kapeli The Calling. Nawet mu to wychodziło nieźle!
- Ja tam musze być!- oznajmiłam i ruszyłam w stronę maszyny do karaoke. Rob skończył swoje show i teraz weszła na platformę Kristen Stewart.
Ciekawa byłam jak i co zaśpiewa.
-No, a ty? Może skusisz sie na występ?
-Czemu by nie?!
Zasłuchałam się w wokal Kristen i miałam ochotę uszy sobie zatkać, ale się powstrzymałam.
Ona w ogóle śpiewać nie potrafi! fałszuje! Choć wpadała w rytm utworu.
Na nią spoglądał z miną cierpiętnika Robert.
W końcu Kristen skończyła. Dostała brawa i poparcie Taylora.
-Całkiem nieźle ci to wyszło!
-Dzięki
Ale tylko Tay się z nią zgadzał. Maszyna wystawiła dziewczynie notę dość niską 2 punkty na 6 możliwych.
-Kto teraz? Kto?!
Kellan pchnął mnie w stronę podwyższenia, nawet nie wiedziałam że się za mną znalazł. wystraszyłam się go, ale nie odmówiłam zaśpiewania piosenki, choćbym miała dostać gorszą notę od Kristen.
-Może spróbuję...
-A umiesz śpiewać?- zapytała się mi dziewczyna. Coś ją we mnie irytowało, ale co?
-Zobaczymy.
Kristen puściła mnie i sama zeszła na dół. Spojrzałam na monitor. Było tu z pięćdziesiąt różnych piosenek. Zastanawia nad wyborem jednej, a dwie się mi podobały. W końcu wybrałam utwór Ashlee Simpson, nacisnęłam na guzik i zaczęłam śpiewać z zamkniętymi oczyma. Ten tekst znałam na pamięć.
-Wow! Ashlee jednak przyjęła zaproszenie!
-Nie, to Elena.
-Świetny głos!
Mimo śpiewu słyszałam te pokrzykiwania. uśmiechnęłam sie w duchu.
Im bliżej byłam końca piosenki tym brawa były głośniejsze i intensywniejsze.
W końcu skończyłam śpiewać i otworzyłam oczy. Kellan i Tay gwizdali i machali rękoma.
Kiwnęłam głowa do nich.
-Nieźle- odezwała się Kristen zła jak osa. W końcu Robert mnie dojrzał i poznał i ignorując Kristen podszedł
do mnie i zarzucił ramię na moje plecy przyciągając do siebie.
Nie myślałem, że tak dobrze śpiewasz! genialne wykonanie! Co powiesz na małą walkę?- zapytał mnie Robert.
-Stoi.
-Panie przodem.
Spojrzałam na ekran i wybrałam utwór Michaela Jacksona Black and White. Nadusiłam na guzik.
-Na głęboka wodę?
-W końcu to tylko zabawa, nie?!
Piosenka rozbrzmiała wokół mnie i zaczęłam śpiewać. wszyscy patrzyli na naszą potyczkę.
Ale jedna osoba była wkurzona jak diabli. Kristen szykowała sie do opuszczenia przyczepy
Nikki Reed, ale ta w porę ją zatrzymała i starała się namówić ją do zostania.
Tymczasem ja już skończyłam śpiewać i teraz była kolej Roba. Szukał utworu dla siebie.
Było tu nawet jego kawałek Let Me Sing.
Coś mu zaproponowałam.
-Jeśli wyjdzie ci piosenka American Idiot, to zgodzę sie na to by zaśpiewać z tobą piosenką Brocken Strings.
-Zgoda- odparł Robert.
Wybrał piosenkę taką jaką ja chciałam i zaczął śpiewać i wykonał ją na piątkę.
Prawie idealnie jak Green Day.
-Teraz duet- powiedział i zaczął śpiewać partię Jamesa Morisona, ja dołączyłam gdy śpiewała Nelly Furtado.
Wyszło nam to całkiem, całkiem. Rob miał głos o wiele lepszy niż James ale ja nie mogłam sie równać Nelly i jej wokalowi. Walka trwała jeszcze jakiś czas. gardło zaczęło mnie boleć koło godziny drugiej w nocy. Nie chciałam przegrać ale powiedziałam dość.
Miałam nadzieję, że jutro będę mogła mówić.
-Jesteś lepszy ode mnie. Gratuluję.
-Wątpię- powiedział Robert, gdy skończyłam śpiewać jego piosenką Let Me Sing.- Masz świetny głos.
Wydawało mi się, że na platformie jestem ja i on, że nie ma nikogo innego obok nas.
-E tam, lata śpiewu do koltleta.
Robert zbliżył sie do mnie powoli.
-To się liczy. Ktoś to doceni. Marzy ci sie pewnie scena?
-O tak, ale tylko marzy, jak na razie.
Naszą rozmowę przerwał ktoś inny. to był głos Nikki Reed.
-Rob, Kristen cię woła!
-Już idę!- odkrzyknął jej Robert.
-Na mnie już czas. to cześć.
Zabrałam swoja kurtkę i kierowałam sie w stronę drzwi wyjściowych z przyczepy.
Drogę zagrodził mi Jackson.
-A ty dokąd?
-Musze spadać do swojej przyczepy.
-Zostań trochę jeszcze- nalegał.
Pokręciłam głową z uśmiechem i odmówiłam mu.
-Nie mogę.
-To może jutro dasz sie zaprosić na kolację?
Za plecami Jacksona Taylor wołał Cama i Petera. Kristen nadal tu jeszcze była. Niezbyt ją polubiłam. Wydawała mi się władcza i pełna egoizmu. Robert stał koło niej ale unikał jej spojrzenia. Szczerzył sie do Nikki Reed.
-Dlaczego nie. to jutro może około dwudziestej?
-Świetnie. do jutra.
Wyszłam nawet nie cieszyłam sie z jutrzejszej randki. To było raczej dla mnie kumpelskie spotkanie.
Odgłos szpilek ścigał mnie i nim się obejrzałam za mną stała Nikki Reed.
-Wiesz co ty robisz?- zapytała.
-Nie rozumiem?
-Odbijasz Roberta mojej przyjaciółce Kristen.
-Wybacz, ale z tego co wiem, ona ma już chłopaka.
-Może juz nie. Odczep sie od niego!- ostrzegła mnie. Stanęłam twarzą w twarz z farbowaną blondyną.
-Nie wiedziałam, że Kristen ma adwokata? Nie ma godności by mi to sama powiedzieć i wysyła kogoś. No pięknie! To nie moja sprawa na kogo ona leci sobie i kogo olewa. To jej pieprzony biznes. A ode mnie niech się ten pies ogrodnika odczepi!
W tym momencie wyszedł Robert Pattinson.
-Tacy są już ludzie...
-Nie Nikki, taka tylko jest nasza kochana zdzira Kristen- powiedziałam na odchodne. -Niech sobie bierze Roba, czy kogo sobie tam nie wymarzy, jak i tak długo nikt z nią nie wytrzyma.
Odeszłam. Kipiała ze mnie wściekłość. Zamknęłam sie w swojej przyczepie i zasnęłam w swoim łóżku.
Myślałam o tym co mówiła do mnie Nikki. Może ma racje?
Jednak po chwili stwierdziłam, że nie, że to tylko kolega, nikt inny.
Następnego dnia wcześnie, bardzo wcześnie rano graliśmy sceny w fabryce. zajęło nam to dziesięć godzin.
Reżyserka była z nas zadowolona i sami dodaliśmy od siebie kilka pomysłów. Przed dziewiąta do przyczepy zapukał Jackson z bukietem w ręce.
Miał na sobie szara koszulę i Jeansy.
-Gotowa?
-Mhm. Możemy iść.
Ubrałam czerwono- czarna sukienkę prawie do kolan i trampki. Dobrze zrobiłam, bo kolacja okazała sie być w małe kafejce, a później poszliśmy na tańce.
Niestety poza miłym spędzeniem wieczory nic nas nie łączyło.
Minęły dwa dni. Wróciłam do kręcenia filmu z moim udziałem. Robert tymczasem uganiał się na planie Zmieszchu za Nikki Reed. A i ona nie miałam nic przeciwko temu, wręcz była nawet dumna, ze sławny Robert sie za nią ugania.
Pewnego dnia tam zawitałam a powitała mnie Kristen.
-Hej- zawołała na mój widok. jej mina wskazywała na to, że na ochotę udusić Nikki.
Wzięła mnie za łokieć i pociągnęła mnie w stronę swojego auta.
-Gdzie ty mnie ciągniesz?!
-Na kawę i ploty. Ja stawiam. Fajnie śpiewałaś wtedy u tej szmaty.
-Ty też nieźle- skłamałam.
Kristen włączyła radio w swoim samochodzie i odpaliła silnik.
-Myślałam, ze za sobą to my nie przepadamy? No wiesz, jak Victoria i Bella w sadze?
Zaśmiała sie z mego porównania.
-Ty jednak jesteś w porządku.
-Ładną masz przyjaciółeczkę. nie ma co.
-Nie jest nią. A Rob i tak jest tylko mój- oznajmiła władczym głosem.
Z Kristen stałyśmy sie nie rozłączne. Do nas dołączał sie Taylor Lauther.
Kilka gazet miała nasze zdjęcia. Te komentarze w środku każdego szmatławca. O boże!
Że my niby tworzymy trójkąt miłosny!
To wszystko sprawiło, ze ja czułam się co najmniej dziwnie.
Często chodziłam z moimi przyjaciółmi na imprezy. Czasem towarzyszyła nam
Ashley Greene.
Minęły trzy tygodnie. byłam sama w swojej przyczepie, odpoczywałam wykończona dniem. Az tu nagle ktoś zapukał do drzwi.
Chcąc nie chcąc musiałam je otworzyć.
Szybko ubrałam jakieś krótkie spodenki i rozpinaną bluzę i podeszłam do drzwi.
-Cześć, co powiesz na karaoke?- to był Robert.
-Co ty tu robisz? Wejdź właśnie odpoczywałam po imprezie. Wróciłam nad ranem. I coś czuję że nie jest ze mną tak wesoło.
-No nie bądź taka!
Nie miałam wyjścia. Ubrałam na siebie jeansy, zielona bluzkę i kurtkę, zabrałam torbę i szłam z Robem do jego samochodu.
-Ładnie wyglądasz, Hugh mi cię zabierze.
-Hugh?
Myślałam że się przesłyszałam.
-Hugh Jackman, tak, mój przyjaciel.
-Hm, światowy kumpel. chętnie go poznam osobiście.
Auto Roba pachniała benzyną i papierosami.
-Palisz?
-Czasem- odparł.- A ty?
-Nigdy. Brzydzę się fajkami.
jechaliśmy teraz chwilę w ciszy. sięgnęłam do guzików radia i włączyłam je.
-Może teraz pokonasz mnie w karaoke?
-Ha! Udało by mi się to wcześniej, gdyby nie moje gardło.
-Wiesz co. nagraj płytę. Twoja rola nie jest taka duża, masz więcej czasu na to. Z twoim głosem na pewno sie uda to tobie- powiedział patrząc na mnie. Na pozór wyglądał normalnie, niechlujnie, ale było w tym coś co przykuło moja uwagę. Te jego oczy i kształt twarzy. Na to zwróciłam uwagę.
-Jak znasz kogoś to poleć mnie.
-To Ameryka, tu można wszystko.
-Nie jestem stąd.
-A skąd?- zapytał Robert zainteresowany.
-Mieszkam tu od dziesięciu lat, mam lat dziewiętnaście. Pochodzę z Polski- odparłam jakby od niechcenia. Musiałam zmienić temat na inny i to w tej chwili.- Zgodzę sie na karaoke, ale ty obejrzysz moje teksty piosenek które sama napisałam.
-Może jak będę miał chwilę to z chęcią je oglądnę. Ty możesz zaśpiewać swoje piosenki bez muzyki i sprawdzisz jak sie podobają publice.
Zgodziłam sie z Robem, ze ten pomysł jest niezły.
-Dobrze spróbuję, mam cholerną tremę!- pożaliłam sie koledze.
-A ty dla kogo piszesz piosenki? Dla siebie?
-Nie, nie. to znaczy piszę też dla innych zespołów, które dopiero teraz rozpoczynają karierę. Znasz kapele Carmina? Bleu- Bleu? Albo Snoob?
Robert zamyślił się. byliśmy już na miejscu. Wysiadałam z jego auta i zamknęłam za sobą drzwi.
-Nie kojarzę ich.
-Może dlatego, ze są nowi w tym co robią.
Stanęłam koło samochodu i oparłam się o drzwi. Robert oparł sie obok mnie.
-Czekamy na Hugh, zaraz tu powinien...
Ledwo Robert powiedział imię przyjaciela ten wynurzył się w szeregu aut ustawionych na parkingu i podchodził do nas.
-A ty jak zwykle spóźniony! Ooo, kogo przyprowadziłeś?- zawołał Hugh do Roba i spoglądnął na mnie.
Przyjaciele zaczęli się poklepywać po plecach i dosłownie warczeli! chciało się mi tylko śmiać. Gdy w końcu przestali się ściskać, Robert otoczył mnie ramieniem i przyciągnął do siebie.
-To Elena, gra ze mną w filmie jako wampirzyca Victoria. Moja przyjaciółka.
-Myślałem, że ruda?- spytał Hugh witając się ze mną. Miał parę i masę mięśni. w jego uścisku czułam sie jak w kleszczach. Ledwo mogłam oddychać.
-W filmie nosze perukę, a takie ciemne włosy mam od urodzenia.
-Śliczna. Mów mi Hugh.
-Elena.
-Ktoś mi się tu chwalił, że zna kogoś komu marzy się scena?
-Och ty!- wykrzyknęłam szturchając w bok Roba.
-Jest cała twoja- odpowiedziała mi Hugh do ucha starając sie przekrzyczeć muzykę puszczaną z laptopa.
Weszłam na sceną cała zdenerwowana i zestresowana. Ale udało się i zaczęłam śpiewać swoje piosenki.
W pewnym momencie nawet rozbrzmiała gitara, ale nią nie zawracałam sobie głowy. Publika wczuła sie w moje słowa i gitarę w tle i chyba im się to spodobało!
Co do Hugh, jemu też bardzo się spodobały moje teksty.
-Jesteś niezła!- powiedział gdy zeszłam ze sceny do nich.
Ściskał mnie z całej chyba siły, a Robert stał i się patrzył.
Potem Robert i Hugh stanęli do pojedynku karaoke i wygrał ten pierwszy.
Ale mimo to nawijali o mnie jak by mnie nie było wśród nich.
-Ma mocny głos.
-No, jest też młodsza ode mnie o trzy lata.
Szłam obok nich i słuchałam ich rozmowy.
-Zagraniczne pochodzenie, fajny głos, teksty przemyślane. Ma laska szansę! a ty?! Głupi jesteś, że ty nic nie robisz w tym kierunku by nagrać płytę- powiedział Hugh. Byłam zadowolona, ze rozmowa zeszła na Roba.
-Nie prawda!- zaprzeczyłam.- Rob ma swoje piosenki. A co z Bad Girls? No i twoje świetne piosenki, które sam napisałeś? Podoba się mi parę twoich utworów, ale najbardziej to Let Me Sing. Są boskie!
-No widzisz!- Rob zagarnął mnie pod swoje ramiona.- Widzisz, ja już mam wierna fankę! To co spadamy. Do środy?
-Jasne, jak zwykle. trzymajcie się.
Hugh poszedł w innym kierunku, a ja i Robert do auta, też w inną stronę.
Usiadałam wygodnie w fotelu i zapięłam pasy. Ponownie włączyłam radio na stację KISS.FM.
-Mówiłem, że Hugh mi cię pożre wzrokiem.
-Taa i co jeszcze? Dowcipniś?- zachichotałam czerwieniąc się.
-Z Kristen trzymasz?- spytał Robert poważniejąc nagle. Był mocno skupiony na drodze.
-A ty z Nikki Reed?
-Tak jakby- wymamrotał, zahamował przy tym gwałtownie.- Co za głupie korki!
-Skąd wiesz że głupie?- zażartowałam sobie. Zaśmiał się cicho pod nosem.
-Ha! Ha! ja tam nic do Nikki i Kristen nie mam.
-To po co to? Lubisz próbować każdą która ci sie nawinie?
-Nie. Szukam tej jedynej- wyznał nie patrząc na mnie.
-Aha.
Spojrzał na mnie pytająco.
-Nie jesteś przekonana?
-Nie znam cię tak dobrze by to wiedzieć.
-No to musimy sie lepiej poznać, w końcu gramy w jednym filmie i ze sobą walczymy...
-A ty i tak mnie zabijasz- dodałam kończąc rozmowę.
Ale on musiał mieć ostatnie zdanie.
-Pomińmy drobiazg.
Uśmiechnął sie szeroko do mnie. Właśnie w radio usłyszałam piosenkę Christiny Milan - Say I.
Zamruczałam pod nosem sobie fragment.
-Niezła zabawa była.
-To co kiedy wpadniesz obejrzeć teksty?- spytałam go sie na parkingu.
-Może teraz?
-Okay, no dobrze. Janet nie ma. Wejdź.
Zaprosiłam Roba do środka i kazała sie mu rozgościć.
-Dzięki. Oo! to twoja gitara?
-Tak, bas też jest mój. Gram na nich i komponuję nowe piosenki. Muzyka jak zdążyłeś zauważyć to moja hobby i to co chce robić w życiu.
Wyciągnęłam segregator ze swoimi tekstami i podałam go Robertowi do rąk.
-Gibson, czarny, no i jest piszczela! Rockowa bestia z ciebie!
Rob zafascynowany był instrumentem, musiał po dotykać i sprawdzić czy jest na pewno prawdziwa.
-Możliwe. Tak, uważaj zadajesz sie z bestią. Czytaj to, a ja zaraz wrócę.
Ruszyłam do szafki i przygotowałam gorącą czekoladę z rumem. po chwili wróciłam i podałam Robowi jeden kubek.
Usiadłam obok niego na łóżku, ale nawet tego nie zauważył. Tak był zaczytany w moje teksty.
-Niezłe teksty. Dla kogo to napisałaś? To o twoim facecie?- spytał.
-Jestem solo od dawna, od zawsze. nie pisałam o żadnym konkretnym facecie.
-Ok, ale ten ci chyba ukradnę. Podoba się mi. Low jest niezłe.
-A jak później to zostanie hiciorem ogłosisz, że ode mnie masz ten cudowny tekst!
-Jasne!
Podałam mu czekoladę i wypił od razu, tak jak ja swoją wypiłam.
-A nic mocniejszego nie masz?
-Chyba, kilka piw Janet tam zostawiła.
-To daj. Wypijemy za udane początki twojej nowej kariery.
-Ja nie piję. Świętuj solo. Alko mnie nie kręci.
-Nawet za twój sukces? Jedną butelkę?
-Nawet. Mam za słaba głowę do tego.
Mimo moich argumentów napiłam się i tak jak mówiłam po jednej butelce zaczęłam pić drugą i już zaczęło mi szumieć w głowie. w końcu nie wiem ile wypiłam. Ale stałam sie taka wylewna, ze zaczęłam chłopakowi opowiadać całe moje życie, odkąd się tu przeniosłam.
On tylko słuchał mnie uważnie, no bo co innego mógł by robić, jak ja nawijałam jak nakręcona.
O dziwo chyba był zainteresowany ty co przeżyłam.
-Przyleciałam tu z moją siostra i bratem. Ja zostałam a oni wrócili do Polski. Zagrałam w serialu tylko dlatego, że wepchnęłam sie przed kamerę i zaczęłam tańczyć i śpiewać. Wtedy poznałam Taylora Lauthera. Jesteśmy przyjaciółmi, aż do dziś. Później kolejne role, kupno domu, auta, rodzeństwo było u mnie dwa lata temu ostatnio, ufundowałam im podróż. Nie wyobrażam sobie innego miejsca w którym miałabym mieszkać niż Los Angeles. Tu jest cudownie!
Kręciło mi sie w głowie i upadałam próbując wstać na nogi.
-Ciekawe jest to co mówisz. No i miałaś rację, ze łatwo cię upić.
-Nie jestem aż tak pijana! Może mi pomożesz?! Włączę radio, super muza leci.
-Pomogę ci- zaproponował Robert. Podniósł mnie z podłogi i usadowił mnie na łóżku.
Uparta jak zwykle podniosłam sie ponownie i tym razem doszłam do łóżka bez wywrotki.
Włączyłam radio i zastawiłam guzikami stację KISS.FM. Puszczał jakiś maraton stu najlepszych piosenek tego miesiąca.
Wracając do łóżka znów zrobiłam z siebie ofiarę. Potknęłam sie om własne nogi i upadłam jak długa na dywan przed kolanami Roberta.
-Nic ci nie jest?
-Nie wiem.
Z pomocą Robert usiadłam na łóżku i już sie nie chwiałam.
-To czas na ciebie? Ależ chce mi sie spać- mruczałam do siebie i do niego.- Odprowadzę cię. Poczekaj.
-Nie musisz trafię do wyjścia. To cześć.
Robert pochylił sie w moim kierunku i musnął wagami mój policzek, a następnie odcisnął sie na moich ustach złączając je ze sobą. Jego dwudniowy zarost łaskotał mnie w szyję i chichotałam.
Minęło parę godzin. Obudziłam sie rano.
-Znaczy dla ciebie to co się dzieje teraz?- zapytałam go,
-Nie wiem- odparł.
-Kocham cię- wyznałam mu szeptem. W pełni byłam świadoma tego co czuję do niego.
Nie kłamałam. Ale tym go zaskoczyłam. Spiął sie i chwilę milczał patrząc na mnie.
-Ja ciebie też. Też cię kocham- dodał z wahaniem.
Mówił prawdę czy kłamał? Nie odpowiedziałam sobie na to pytanie, może dlatego, że nie
Chciałam poznać odpowiedzi. Zasnęłam ponownie w jego ramionach z boląca głową i ze szczęściem.
Obudził mnie głośny dźwięk mojego telefonu. Robert też już nie spał.
-To Janet. Była tu i wie o nas jako o nas! Jestem taka szczęśliwa dzięki tobie!
-Nocowała tu?
-Nie, nie była u kogoś na imprezie wpadała tylko po inny strój.
Robert wsunął mi dłoń we włosy.
-Rzeczywiście dużo wypiłaś.
-Jestem bardzo szczęśliwa dzięki tobie- powtórzyłam…- Tak mi tu dobrze.
-Więc jeśli spytam jak sie tobie spało, ty odpowiesz, że...
-Cudownie!- zawołałam radośnie.
Czy my byliśmy parą, tego nie wiem? Może tak, może nie, ale to nie była chwila na zastanawianie sie, czy to co sie dzieje jest jawą, a nie snem. Ja byłam pewna, swoich uczuć do Roberta.
Rob wyszedł ode mnie po piętnastej i obiecał, że zadzwoni .
Minął cały długi tydzień, Robert nie zadzwonił, ani nie napisał Sms-a do mnie. Wręcz zaczął mnie unikać, tak jak i Nikki Reed.
Z tą spotkałam sie na planie.
-No i już dałaś mu sie- powiedziała. Każdy chyba juz o tym wiedział.
-Sama tego chciałam.
-No i masz to co chciałaś. Zaliczył cię, zaliczy też i Kristen, on sie tylko bawić nami potrafi. Taki to typ.
Obok nas przeszedł Taylor. Dawno z nim sie pokazywałam. Czas był na to by nadrobić to.
-Hej, Tay! mam bilety na koncert Muse? Pójdziesz ze mną?
-Jasne, Elena, gdzie i kiedy.
-Jutro.
-Och, maleńka, wygadaj sie na ramieniu starego kumpla, no i zawsze się znajdzie tu miejsce dla ciebie Nikki.
-No popatrz, popatrz, jaki uroczy z ciebie słodziak Tay!- zaśmiała sie Nikki.
-No, panie, tu dobry kumpel to rzadkość.
-Tak wiem, więc Nikki, on jest tylko mój!
- Jak tak możesz...
Taylor już znikł mi z oczu. Usłyszałam tylko jego wołanie gdzieś z przodu.
-Ty, Evans! Idziesz czy nie!
Pobiegłam do Taya i rzuciłam sie mu na plecy. Poszliśmy do mojego auta.
Na koncercie zabawa była przednia. Skakaliśmy, śmialiśmy się, byliśmy pod sceną w miejscu dla VIP-ów. Świetnie się bawiłam, nawet gdy Tay wziął mnie na barana. Był z niego super przyjaciel! Taki, którego potrzebowałam z całego serca.
-Jutro mam spotkanie z Hugh Jackmanem w studiu. Moje nagranie mu sie spodobało, które mu wysłałam. Może nagram swoją własna płytę. Wrócę dopiero w czwartek- pochwaliłam sie kumplowi.
-To świetnie, Elena! Życzę powodzenia.
-Słodki jesteś!
Po koncercie weszliśmy za kulisy i na after party.
Następnego dnia rano ruszyłam autem do Nikki, pochwalić sie informacją o nagraniu płyty w studiu.
Przyjaciółka była na planie filmowym. Ja już swoje sceny miałam nakręcona i szykowałam sie do Księżyca w Nowiu i do filmu Say Right. W tym drugim filmie miałam zagrać córkę szefa mafii, która stara się przejść na dobrą stronę i odnajduje na tej dobrej stronie swoją wielka miłość.
Powiedziałam o tym Nikki i ona wydawała sie być zadowolona z tego, ze mi się powodzi w życiu.
Gadałabym z nią dłużej, gdyby nie fakt, że Robert też tu był. Musiała się szybko wycofać. Pożegnałam sie z Nikki i ruszyłam w stronę auta.
-Powodzenia!
-Nie dzięki, by nie zapeszyć! Cześć!
Do auta ruszyłam szybkim krokiem. Złamałam przez to szpilkę przy butach.
-Cholera! No świetnie!
-Cześć, co ty tu robisz?!- poznałam ten głos. Za mną stał Robert. Moja twarz przypominała teraz maskę, była obojętna.
-Czego ty chcesz ode mnie? Wiesz co, i tak to mnie nie interesuje. Ja się śpieszę.
-Poczekaj, musimy pogadać- powiedział Robert.
-Chyba nie. my nic nie mam sobie do powiedzenia. Dla ciebie to tylko przygoda. Okay, rozumiem. Nie mam żalu...- powiedziałam, ale ten mi przerwał w pół zdania.
-Albo dasz mi wsiąść, albo będę tu stał!- ryknął.
Wokół nas zebrał sie mały tłum. Tylko mi rozgłosu potrzeba?
-Pięć minut!
Zamknęłam za sobą drzwi od auta i nasunęłam na nos swoje czarne okulary.
-Może lepiej, ze dałaś mi tylko te pięć minut. To nie jest rozmowa na telefon. Błagam, zjedzmy kolację. We dwoje.
-Masz racje. To nie jest rozmowa dla nas. Nigdy nie powinnam była dopuścić do tego co sie wydarzyło. A to tylko przez ciebie i alkohol.
Tak, to nie jest moja wina. To jego wina. A ja mu tylko uległam. Bo kto by mu nie uległ?!
-Gdzie ty jedziesz?
-Jak na randkę, to uwierzysz- odgryzłam sie mu.
Milczał teraz więc dodała swoje. Mówiłam to co mi leżało na sercu, nie bacząc na konsekwencje.
-Wykorzystałeś to, ze byłam pijana i postanowiłeś zabawić sie z naiwną młoda aktoreczką!? Mam nadzieję, że chwalisz sie tym wszystkim i opowiadasz jaka byłam dobra! A z Kristen to powodzenia, to typowy pies ogrodnika.
-Że co?
-Nie mów mi, że wielki Pattinson nie wie co to znaczy!? Pies ogrodnika, ciebie zaklepie i potrzyma na dystans, ale i nie odda cię innej.
-To przez to unikasz mnie i trzymasz z Reed?
-Ja cię unikam? Kto obiecał do mnie zadzwonić i nie dotrzymał obietnicy? Kto dawał mi nadzieje? Do ciężkiej cholery, przestań mi tu pieprzyć, ze to robiłam jak tego w ogóle nie robiłam!
-Nie denerwuj się- powiedział. czułam na sobie jego wzrok.- Możemy sie spotkać? Na plaży, za planem Zmieszchu? Jutro?
-Jutro nie dam rady. Mam grafik zajęty do czwartku. Kręcimy nowy film, w którym gram jedną z głównych ról.
-Gdzie?
-W Los Angeles- powiedziałam i zerknęłam na mój telefon. Wibrował.
-To ja wpadnę do ciebie z kolacją i deserem.
-I znów wykorzystasz? Nie mam czasu na takie rozmowy. Sorry. Ja tu wysiadam i nie zawracam. Zamów sobie taksówkę. Rób co chcesz. To twoje życie. Na mnie czeka Taylor...
-Spotykasz się z Lautherem?- w jego głosie słychać było ostry ton.
-Może tak, jest przesłodki, a jak całuje! A po za tym co cie to obchodzi?!
Wysiadłam z auta i poczekałam aż Rob wyjdzie, by móc je zakluczyć. Miałam ochotę na bitą śmietanę i na kawę latte. Robert złapał mnie za rękę i zatrzymał w miejscu.
-Poczekaj, przepraszam...
-To że sie tobie otwarłam, nie dało tobie prawa do wykorzystania sytuacji. A teraz ja mam prośbę, jeśli coś ode mnie chcesz to najpierw dobrze się zastanów, a dopiero wtedy daj mi o tym znać.
Weszłam do baru i zamówiłam to na co miałam ochotę. Wróciłam dom auta. wsiadałam, Robert wsiadł znów do środka.
-Człowieku, czego ty chcesz? Myślałam, ze to koniec!?
-Jak wrócisz przyjadę po ciebie. wiem gdzie mieszkasz...
-Odczep się!
-Porozmawiamy na spokojne, musimy.
-Nie słyszałeś... Trzymaj swoje łapy przy sobie!- warknęłam, gdy ten chciał mnie złapać za rękę. Ruszyłam.
-Zatrzymaj auto. Ja wysiadam. Do zobaczenia.
Bez słowa odjechałam. Widziałam Roberta w lusterku. Wymyśliłam to, że Tay do mnie dzwonił. W rzeczywistości dzwoniła do mnie Kristen Stewart.
W studiu pojawił się Hugh Jackman razem z zespołem Paramore, Kelly Clarkson i Katy Perry.
Na wstępie chwilę pogadaliśmy i zagrałam im kilka moich utworów i zaśpiewałam. Katy aż mnie uściskała i obiecała, że weźmie mnie pod swoje skrzydła razem z Hayden Williams wokalistka Paramore.
Tego samego dnia nagrałam trzy piosenki w wersji gitarowej i dostałam CD bym sie oswoiła z nimi.
Ja i Gwiazdy wymieniłyśmy sie mailami i numerami telefonów, a Katy po wszystkim zabrała mnie do klubu, do którego często chodziła. Poznałam tam inne fajne osoby. Przywitałam sie z Demi Lovato.
Szaloną Miley Curus w odjechanym kostiumie. Selene Gomez, Ashlee Simpson z facetem i jej siostrę Jessicę i paru innych sławnych znajomych.
Wiele osób chwaliło mnie, gdy Katy im opowiadała o mnie i poczułam, że należę do ich świata.
Następnego dnia rano byłam na planie filmu Runaways, w którym grałam. Ze mną grały też Dakota Fanning i Kristen Stewart.
Ja i Kristen już nie byłyśmy najlepszymi kumpelkami, a wrogami. nasza przyjaźń miała miejsce tylko na srebrnym ekranie.
Wszystkie trzy grałyśmy i śpiewałyśmy w zespole.
Po swojej stronie miałam parę osób, które stały za mną murem. Do wyjaśnienia pozostawała jeszcze jedna kwestia, z Robertem Pattinsonem.
Jutro miałam nakręcić swój pierwszy teledysk! Byłam z tego powodu szczęśliwa i nikt, nawet Kristen nie mogła mi tego szczęścia zepsuć!
Cały dzień, z Kennym Ortegą kręciliśmy mój klip. Wystąpiła w nim Nikki Reed. W studiu dodało sie efekty specjalne i zrobiło sie korektę i klip był prawie gotowy.
Po powrocie do mojego dużego domu, kilka dni później, stwierdziłam, że trochę go zaniedbałam i zaczęłam robić w nim porządek.
Wyniosłam śmieci do wielkiego kontenera parę metrów od mojego domu i zaczęłam wyrzucać worki pełne śmieci do wielkich koszy.
Obok mnie przejechało jakieś czerwone sportowe auto. Za kierownicą siedział młody chłopak. miał jasne włosy i niebieskie oczy. Budową ciała przypominał mi Taylora Lauthera.
Poszłam z nim zagadać, gdy stanął dom dalej ode mnie.
-Cześć.
-Hej, ty, ty jesteś Elena Evans?- zapytał z uśmiechem.
-Tak, a ty?
-Harvey Sullivan. Twój nowy sąsiad... O kurczę, czekaj, ty jesteś Victoria ze Zmieszchu?
-Proszę. Ciszej. Tak to ja. Miło mi ciebie poznać- wyciągnęłam rękę w stronę Harveya i uścisnął ją od razu.
-Nie poznałem cię od razu, bo miałaś na zdjęciach rude włosy.
-To była peruka.- wyjaśniłam chłopakowi. wróciłam do przekładania worków do kontenera.
-Daj pomogę tobie- zawołał i już był przy mnie i sam wrzucił największe torby.
-Dzięki. Dzisiaj sie wprowadzasz?
Kiwnął głową, że tak.
-Jestem trochę zajęta, ale jakbyś chciał wpaść na kawę to zapraszam po sąsiedzku.
-Z chęcią skorzystam, ale nie dziś. Też jestem zajęty. Może innym razem. Słuchaj, nie wiem czy mogę cię o to prosić, ale czy nie podpisałabyś mi się?
Zdębiałam.
-W zasadzie... No dobra. Masz.
Podpisałam sie Harveyowi na zdjęciu.
-Dzięki. Powieszę to na jakimś widocznym miejscu.
-Nie mam sprawy.
Nigdy nie przyzwyczaję sie do rozdawania autografów. Chwilkę jeszcze rozmawiałam z sąsiadem oparta o jego auto. Koło nas zatrzymało się inne auto, należące do Roberta Pattisona.
-Znasz go?- spytał mnie Harvey, gdy Rob zaczął mi machać na powitanie.
-Tak, jakby.
-Hej, Elena!- zawołał do mnie Rob zaskoczony widokiem Harveya.
-Hej.
-Jesteś wolna?
-Nie zbyt- odparłam obojętnym głosem.- To jest mój nowy sąsiad Harvey Sullivan, A to Robert Pattinson.
-Wow! Ależ mi sie trafiło towarzystwo!
Patrzyłam jak Rob ściska dłoń Harveya i miał wielka ochotę zgnieść mu rękę i nie tylko ją.
-Co u Kristen?- zagadnęłam Roberta.
-Nie wiem. Prócz planu nie widuję jej. Sama pracuję nad Runaways.
-Wiem przecież. też tam gram.
-Pracowita dziewczyna- skwitował Harvey.- Elena, to ja jadę po resztę rzeczy. miło było poznać. Narazie. Do zobaczenia.
-Mhm, jasne.
Harvey zbliżył sie do mnie i musnął mój policzek na pożegnanie. Pociągnęłam kosz za sobą ignorując Roberta. Ustawiłam go za bramą.
-Kto to jest ten Sullivan? Nie podoba sie mi ten kolo.
-On ma na imię Harvey i jest słodki. chyba zacznę się z nim spotykać. A ty co ty tu robisz?- spytałam Roba odkluczając drzwi od domu. nawet nie spoglądnęłam na niego. Trzymałam sie dzielnie by nie patrzeć na te jego cudne oczy i twarz.
-Obiecałem ci przecież kolację i deser. I oto jestem- na dowód podniósł dwie torby i butelkę wina. On nigdy nie wie kiedy odpuścić?!
-Jestem zajęta. Nie mam czasu na gotowanie.
-Wiem, dlatego mam jedzenie gotowe już ze sobą. Mogę?
Poddałam się. Na to też dziś nie miałam sił.
-Wchodź jeśli już musisz. Dom jest czasowo twój. Ja musze jeszcze parę rzeczy ogarnąć.
Pół godziny później Robert zaprosił mnie do jadalni. Zgasił lampy, zapaliwszy wcześniej świece.
-Mhm. Co to?
-Ravioli z grzybami, lody z bitą śmietaną i wino.
-Za lody dziękuję.
Ravioli było pyszne, a wino znakomite.
-Zamówione?
-Tak. Nigdy nie lubiłem gotować. Mogę włączyć muzykę?
-Jak chcesz. Wieżą jest w kącie.
Popijałam powoli swoje wino rozkoszując sie jego smakiem i ciepłem. nawet nie przebierałam sie na spotkanie z Robem. Miałam na sobie rybaczki i czerwony top, a na ramiona narzuciłam sobie sweter w szarym kolorze.
Rob był bardziej odszczelony.
-Możemy zatańczyć?- spytał.
Wstałam i po chwili znalazłam sie w jego ramionach. Moje ręce opadły na jego ramiona. Nasz policzki ocierały sie o siebie.
Zamknęłam oczy.
-Jako Victoria byłaś niesamowita. Masz talent, potrafisz grać.
-E tam.
-Jest dla mnie rola w filmie Remember me i chciałbym byś wzięła udział w castingu na rolę mojej partnerki. To melodramat.
-Mam teraz tle na głowie- powiedziałam migając sie od propozycji. Spojrzała mi pewnie w oczy.
-Podziel się tym ze mną.
-Nigdy nie byłam tak zajęta- wyznałam szczerze wzdychając pod nosem.
Zamilkliśmy oboje.
-Po co to wszystko?- spytałam odważnie chłopaka.- To twoje skakanie z kwiatka na kwiatek?
-W końcu stanę na właściwym kwiatku- odparł.- Miałem dziś wywiad razem z Taylorem Lautherem. Pytali sie mi i jemu, czy mam kogoś na stałe. Ja nic nie odpowiedziałem, ale on mówił o tobie, że jesteś z nim. To prawda?
-To przyjaciel. Od paru lat. Tak ratujemy sobie skórę.
-Ja nie mówiłem, tak, nie ratowałem sobie tyłka czyimś kosztem.
Wzruszyłam ramionami. Muzyka zmieniła się na inną, ale nadal to był wolny kawałek.
-Hollywood to sam seks, kasa i intrygi. Nie ma tu miejsca na przyjaźń, prawdę i miłość. Związki na stałe są
zczerze to co myślę.
-A w tej chwili jesteś szczera? Zawsze jesteś szczera?- spytał mnie. Odskoczyłam od Roba jak oparzona.
-Zależy. Bo są sytuacje, w których muszę kłamać.
-A to, ze mnie kochasz?
-To był impuls po nocy!- odparłam szybo wycofując sie i masując ramiona dłońmi. Staram się nie okazywać emocji, jednak nie udało się mi to tak do końca.- Każdy może powiedzieć coś w stylu Kocham cie, ale nie musi to być szczera prawda.
Spojrzałam na zegarek na ścianie. Minęła właśnie dziesiąta godzina.
-Pewnie juz musisz jechać.
-Po alkoholu nie jadę nigdzie.
-Zamówię ci taksówkę.
-Wyganiasz mnie?
-Nie, skąd.
-Plan filmowy jest parę kilometrów stąd, to co mogę u ciebie przenocować?
Zgodziłam sie z niechęcią.
-Wybierz sobie pokój mam trzy sypialnie, w tym jedna jest moja. Łazienka w każdym pokoju. Dobranoc.
Pomyłam po kolacji, wzięłam prysznic i przebrałam się w niebieską koszulkę nocną i spodenki i położyłam sie do łóżka. Zamknęłam oczy, ale nie udało sie mi zasnąć.
Nawet wtedy gdy włączyłam płytę z odgłosami morza.
Nic nie pomagało. Liczenie baranów, owiec, a nawet narzucanie sobie jakiegoś obrazu pod powieki.
Wstałam i spojrzałam na auto Pattisona stojące na moim terenie.
Akurat on musiał teraz sobie zapukać do moich drzwi!
Ubrałam szlafrok w ostatniej chwili.
-Elena, Sorka, Gdzie jest tu toaleta?- spytał stojąc w samych spodniach, bez koszulki.
-Na dole i na górze są toalety.
-Dzięki.
Ale gdy zrobił swoje znów wrócił i zagadnął mnie.
-Ładna muzyka.
-Czego ty jeszcze chcesz? Może boisz sie sam spać?- spytałam go zadziornie. Usiadłam na fotelu i zabrałam książkę. Robert przysłuchiwał sie utworowi w ciszy.
Książka nudziła mnie
dzisiaj. Wstałam i poszłam do kuchni nalać sobie mleka i połknęłam tabletki nasenne. Siedziałam chwilę nim zaczęły działać. Jak poczułam sie ociężała i zmęczona poszłam do swojego pokoju.
Zapomniałam, że w nim jest Robert.
Położyłam sie na łóżku obok niego.
-Przyszłaś?- spytał zaskoczony, przyciągnął mnie do siebie i obsypał mą twarz pocałunkami. Nie pamiętam niczego co się później działo. ale rano obudziłam sie z bólem głowy. Leżąc na jego piersi.
-O Boże!- krzyknęłam.
-To ty tu przyszłaś.
-Wynoś sie! wyjdź stąd! Już!
Minął miesiąc.
Film Runaways powodował to, że miałam więcej pracy. przebywałam na planie cały czas. Za rolę w kolejnej części sago Zmieszch podziękowałam i odmówiłam. Unikałam Roberta jak ognia, tak jak starą paczkę Zmieszchu.
Tylko Nikki Reed, z nią się spotykałam dość często, gdy miałam czas.
Mój apetyt wzrósł dwukrotnie tak nagle.
-Miło mi ciebie jest znów widzieć- zawołała na mój widok Nikki.- Przytyłaś?
-Ciągle jestem głodna i zmęczona. Pewnie to przez tą pracę.
Nikki wyciągnęła mnie na ciastko i na kawę.
-Nie dzięki, po kawie mi nie dobrze.
-To idź do lekarza.
-Chyba tak zrobię i to zaraz. Do zobaczenia.
Pożegnałam sie z Nikki i ruszyłam autem do najbliższego szpitala.
Po godzinie zostałam wezwana do sali.
-Panno Evans, jest pani w ciąży. Gratuluję- powiedział lekarz po wszystkich badaniach.
-Co?! To nie możliwe?!
Roztrzęsiona wyszłam z budynku i pojechałam prosto na plan filmowy i szukałam Roberta Pattisona. Stał przed Bellą, znaczy przed Kristen Stewart. Zamachnęłam sie ręką i uderzyłam go w twarz z całej siły.
Po czym bez słowa uciekłam do auta.
-Co ci odbiło! Elena!- wołał za mną Robert biegnąc.
-Zostaw mnie! Nic mi nie odbiło! Ty cholerny gnioju! Ty padalcu! Mam dziewiętnaście lat i zjebane życie przez ciebie! Po jasną cholerę ja cię poznałam?!
-Przecież? Ale o co chodzi?
-Ty jeszcze sie pytasz?!- chciałam otworzyć drzwi od auta, ale Robert zatrzymał mnie i naparł na nie.- Odwal się! Nie chcę cię znać! Zrobiłeś mi najgorszą rzecz na świecie!
-Ja?
-Nie udawaj! Kto tera zatrudni aktorkę z brzuchem?!- ostatnie zdanie wyszeptałam..- Nie miałeś przy sobie gumki?
-Cholera! Musiała pęknąć. Ale wiesz na stówę?
-Dobra sobie! Ciebie to i tak nie dotyczy!- zaczęłam Roberta walić wszędzie gdz8ie sie da. Jednocześnie nie powstrzymywałam łez i nienawiści do niego.- Ciebie to nic nie dotyczy! Ty na tym nic nie stracisz! A ja?!
-Jak to nie dotyczy?!
Rob złapał moje nadgarstki w swoje dłonie. Wyrywałam sie mu na próżno.
-Mam tylko jedną prośbę! Niech nikt sie nie dowie o tym. A ty nie zadawaj sie ze mną, jasne?! Muszę je jak najszybciej usunąć.
Teraz go zdenerwowałam naprawdę.
-Oszalałaś?! Zabraniam ci!
-Mógłbyś nie krzyczeć?
-Nie dam ci zrobić czegoś, czego byś żałowała- powiedział juz ciszej. Ludzie sie na nas patrzyli.
-Już żałuję tylko jednego. Że cie poznałam. A tak było dobrze, gdyby nie ty! Ty...
-Już chyba wystarczająco po mnie pojechałaś?
-Dobrze, ze jest za tydzień premiera Runaway i moja płyta jest na półkach sklepowych. Bo znikam. Wyjeżdżam stąd za tydzień.
-Nie możesz?- błagał. Znów miałam ochotę go walnąć.
-Bo co?!
-Masz tydzień, tak? Dobrze, postaram sie ciebie przekonać do tego byś tu została.. Muszę!
-Nie ma mowy! Nic mnie nie ;przekona do zostania tu. A ty, jeśli chcesz mieć bobasa, to wskocz do łóżka innej. Spadaj!
Chciał mnie złapać, ale wymknęłam sie mu.
Zostaw, Puść. Nie dotykaj mnie!- krzyczałam.
W końcu złapał mnie i przytulił do siebie. Nie protestowałam. Rozszlochałam sie w jego ramionach.
-Co za szmata ze mnie. Za jakie grzechy?
-Daj mi kluczyki- poprosił.
Wepchnął mnie do auta i sam zasiadł za kierownicą. Ruszyliśmy w stronę jego domu.
-Chcę, będę ojcem.
-Wcale że nie, nie potrzebuję cię, ani ja ani ono. Nie dowie sie nigdy o tobie, już ja o to zadbam.
-Nie możesz mu tego zrobić. Pies olał mnie. Jak wychowasz go sama beze mnie?- zapytał zatrzymując sie przed swoim domem.
-Dam sobie świetnie radę, jak zwykle z resztą. Mam rodzinę, rodzeństwo, a sama wychowam go nie gorzej.
-Seks, pieniądze i intrygi, to świat Hollywoodu- powiedział patrząc prosto przed siebie.
-Wynoś sie z mego życia! Nie chcę mieć nic wspólnego z tobą!
-Już masz. Nosisz pod sercem to cudo. Moje cudo. Nasz skarb.
Wybuchałam płaczem.
-Co ja teraz zrobię?
-Nie jesteś sama- dodał.
Minął tydzień. Na premierze filmu Runaway szłam obok Kristen Stewart i Dakoty Fanning.
Miałam na sobie fioletową suknię. Objęłam Dakotę w pasie, jak ona mnie i pozowałam z nią i z Kris do zdjęć.
Robert też pojawił sie na premierze i nie odstępował mnie na krok. Ciągle podsuwał mi kolejne argumenty bym została w Los Angeles.
Swój wielki dom sprzedałam za kilka milionów dolarów, a kupiłam sobie małą przytulna kawalerkę. wystarczyła idealnie dla mnie i dla dziecka, no w końcu po przemyśleniach doszłam do wniosku, że je urodzę.
Dostałam też rolę w filmie Corrida. Grałam córkę Bruce'a Willisa, Corridę, która zadawała sie z bandytami i z tymi gorszymi. W końcu, gdy ci źli zabili jej ojca ta poprzysięgła im zemstę i starała sie przejść na stronę dobra, na której odnalazła swą wielką miłość.
Rola w filmie zmusiła mnie bym przytyła trochę, wiec z ochotą się na to zgodziłam. Praca na planie zajęła mi trzy miesiące, ale na premierze sie nie pokazałam.
Minął znów miesiąc, wydało sie to, ze jestem w ciąży, lecz nie wiadomo było z kim jestem w ciąży.
Wszyscy mogli wysuwać tylko błędne hipotezy, a prawdę wiedziały dwie osoby. Ja i Robert.
Nikki Reed odwiedziła mnie i zabrała mnie na przejażdżkę swoim nowym autem.
Zgodziłam sie i poprosiłam ją by podjechała w jedno miejsce bym mogła odebrać swoje rzeczy z planu i z przyczepy.
Zawiozła mnie tam, gdzie jej wskazałam. Bez przerwy nawijała.
W końcu poruszyła bolesny temat.
-Elena, co sie z tobą dzieje? Trudno zgubić te kilogramy?
Załamałam ręce. Co ja mam jej powiedzieć?
Prawdę- opowiedziało mi sumienie.
-Nikki, ja jestem w ciąży.
-Z kim?
-Mogę ci powiedzieć, ale niech to zostanie między nami, dobrze?
-Jasne, ze nie powiem nikomu.
-Z Robertem...
-Wiedziałam!- zawołała, ale ją uciszyłam.
-Cicho, błagam! Jak tam prace nad Księżycem w Nowiu?
-Idą? No to może nie. Raczej pełzają. Rob chodzi jak struty, nic mu nie wychodzi, zapomina tekstu, jest rozkojarzony, Kris sie wkurwia, bo ciągle gra z dublerem Roba. Nawet Kellan mu nie może poprawić humoru. Nikt nie wie o co mu biega,,, No ale ja wiem...
-Nie powiesz nikomu? Błagam!
-Dobrze, wiesz że nie powiem- obiecała mi Nikki.- Taylor pytał mi sie o ciebie. Dawno cie nie widział.
-Zadzwonię do niego wkrótce. Teraz chyba zrobię sobie wakacje i wyjadę do rodzeństwa.
-Jak ci sie teraz mieszka w małej klitce?
-Dobrze, mi to wystarczy. a później, zobaczymy.
-Wiesz, ze Rob kupił twój dom?
-Że co? Skąd ty to wiesz?
Byłam tym zaskoczona.
-Jego siostra kupiła go, bo ją o to prosił. Mówiła mi o tym, gdy szłam z nią na obiad jednego dnia.
-Jego sprawa- mruknęłam.- Słuchaj, ja będę leciała już. Zabiorę swoje rzeczy. Mam wizytę u lekarza.
-Dobrze, kochana! Powodzenie. Dbaj o siebie i o niego.
Nikki uściskała mnie mocno i pogładziła mój brzuch dłonią.
Zauważyłam Roberta i to było powodem mojego pośpiechu. Na szczęście on mnie chyba nie zauważył.
Jeszcze zdążyłam zawołać do Nikki.
-Tylko nie mów że wiesz, ze tutaj byłam.
-Jasne!- głos Nikki sprawił, że wiele osób odwróciło sie w naszym kierunku, w tym Robert.
Jeszcze szybciej niż światło załadowałam swoje rzeczy do auta i wsiadłam z zamiarem ruszenia. Czyjeś dłonie walnęły w maskę. To był Robert.
-Elena, jak się czujesz? Czemu nie odbierałaś moich telefonów?
Myślałam, ze zaraz sie rozpłaczę, ale nie pozwoliłam sobie ba to, nie teraz.
-Nie znam cie!- ryknęłam na Roberta.
-Nie denerwuj się. Gdzie jedziesz?
-Guzik cie to obchodzi!
-Pozwól mi jechać z tobą, proszę.
Odpaliłam silnik i chciałam wycofać, a Rob uczepił sie drzwiczek auta. Chciał wejść do środka.
-Odwal się! Nie wiesz co chcę zrobić.
-Jadę z tobą i koniec.
-Bo co?!
-Bo jestem...
-Przestań! krzyknęłam na niego bojąc sie by ktoś tego nie usłyszał. Rob to wykorzystał i wsiadł zamykając drzwi za sobą.
-Kupiłem twój dom.
-Nie chcę go. mam swoją kawalerkę. To mi wystarczy. Wystarczy nam we dwoje.
Zdenerwowałam go tymi słowami i krzyknął na mnie.
-Nie mam mowy! Słyszysz! Moje dziecko nie będzie sie gnieździło w jakiejś klitce!
-A co komuś też zmalowałeś dzieciaka? Kristen? A może Ashley?
-Przestań!- zawołał łapiąc sie za głowę.- To prawie piąty miesiąc, nie powinnaś ryzykować.
-Nie ryzykuję. Wiem co robię.
-Nikomu nie mówiłem o nim- powiedział nagle ze zwieszoną głową. Był przybity gdy to mówił. Zerknęłam na niego.
-Obietnice i Hollywood to dwie różne sprawy.
-Weź ten dom ode mnie, lub zamieszkajmy w nim razem.
Skręciłam w lewo.
-Oszalałeś? Masz pojęcie jak to wpłynie na twoją karierę?!
-Mam bardzo dobre pojęcie. Mam tez obowiązek dbać o was. Jak będziemy razem to co oni mam zrobią?- spytał.
Zatrzymałam się na parkingu.
-Do czego pijesz?
Patrzyliśmy na siebie jakiś czas w milczeniu. Robert wyciągnął w moim kierunku dłoń i dotknął nią mojego brzucha. Odtrąciłam jego rękę.
-Jedź ze mną do Las Vegas, tam weźmy ślub. Ty i ja. W tym stroju w jakim jesteśmy. Proszę!
Zatkało mnie na dobrą minutę. Nie mogłam się zgodzić na to. Wysiadałam z auta i zabrałam swoją torbę. Rob w mgnieniu oka znalazł się przy mnie. Zakluczyłam samochód.
-Dobrze… To znaczy nie! W życiu się na to nie zgodzę! Nie ma mowy!
-Zgódź się. Bo powiem wszystkim prawdę, że ono jest moje- zagroził.
-Nie wiem, po co to ci jest potrzebne? Nie mam wyjścia?
-Nie masz.
-Nie zbliżaj się do mnie!- krzyknęłam, gdy chciał mnie objąć.
Weszłam do budynku zostawiając Roberta z tyłu. Przyśpieszył kroku, by się ze mną zrównać. Lekarz badał mnie i przez coś, co przykładał do mojego odkrytego brzucha, starał się rozpoznać płeć dziecka. Robert uparł się by też tu być. Milczałam.
Chwilę to trwało.
-Bliźnięta. Dwie dziewczynki. Gratuluję!- powiedział lekarz.
Spojrzałam na monitor i po chwili na Roberta.
-Proszę spojrzeć. Główki, nóżki, rączki, o a tu biją serduszka.
-Bliźniaczki!- wyksztusiłam z siebie.
-Zdrowe. Ale proszę zaglądać do mnie regularnie co dwa tygodnie! No i odpoczywać…
-Ja tego dopilnuje- oznajmił Robert patrząc na mnie czule.
Do domu odwiózł mnie Robert, a sam musiał pojawić się na planie. Zgłodniałam i szybko uszykowałam sobie jakieś proste danie. W lodówce miałam chińszczyznę i kotlety i parę jeszcze innych produktów.
Najadłam się kotletami, pomyłam po sobie i usiadłam przy stole głaszcząc się po brzuchu i popijając herbatę.
Nie minęłam nawet godzina, jak usłyszałam dzwonek do drzwi. Kto to mógł być?
Otworzyłam drzwi i ujrzałam za nimi Roberta. Chciałam je zamknąć, lecz nie zdążyłam w porę. Robert wsunął się do środka. Cofnęłam się o krok w tył.
-Wpuść mnie. Chodź jedziemy do Las Vegas, teraz. Wszystko już gotowe. A to dla ciebie.
Robert ukląkł przede mną na jedno kolano. Musiałam się czegoś chwycić, bo bym upadła. Serce biło mi jak oszalałe.
-Wyjdź za mnie!
-Nie mam mowy! Rozmyśliłam się- powiedziałam mu.
-Co?- spytał ostro wstając.
-Słyszałeś.
Odwróciłam się do niego plecami i popijałam herbatę.
-To nierozsądne. Po co czekać? Obiecałaś mi to. Proszę przyjmij to.
Odwróciłam się profilem do niego. wyjmował z kieszeni spodni małe pudełeczko i otworzył je. W środku był przepiękny pierścionek z kamieniem w środku. Uklęknął jeszcze raz na kolano i ujął mą dłoń.
Chciał już wsuwać pierścionek na palec, ale go powstrzymałam.
Dopiero teraz ujrzałam kwiaty leżące za jego plecami.
-Wyjdź za mnie, dla naszych dziewczynek.
-Dla Vanessy i Alice?- wyszeptałam.
-Masz dla nich już imiona? Piękne, ale czy pasują do mojego nazwiska?- zapytał.
-Do twojego? Nigdy nie będzie Vanessy i Alice Pattinson. Ona mają nazwisko po mnie!
-Ty przyjmiesz moje nazwisko! One też! Elena Pattinson…
-Nie przyjmę twojego nazwiska!- krzyknęłam na niego. głowa mnie rozbolała od tej wymiany zdań.
-Nie kłóćmy się. Nie w twoim stanie.
-Ja się nie kłócę. Nie jadę i już. A wszyscy i tak wiedzą, ze jestem w ciąży i nie wiedzą z kim i niech tak już zostanie!
Robert znów się wkurzył, wstał i złapał bukiet i cisnął nim o podłogę. Ręce wplótł we włosy i ciągnął za nie.
-Przyznam się do tego!
-Zwariowałeś?! Nie rób tego! To może być koniec twojej kariery!
-Olał to! Wystarczy nam na życie! Nie poddam się w walce o ciebie i o nie! Wy jesteście najważniejsze!
-Życie w Los Angeles… Nie marnuj sobie życia.
Robert zbliżył się do mnie i mocno mnie przytulił do siebie skrywając twarz w moich włosach. Rozpłakałam się w jego objęciach. Ręce zwiesiłam luźno wzdłuż boków.
-Przestań, proszę. Jedźmy do Las Vegas, teraz.
-Nie mam jak się ubrać…
-Wyglądasz dobrze- wyszeptał patrząc na mnie. Nasze twarze dzieliło kilka milimetrów.
-Robert- szepnęłam.
-Zamieszkamy u mnie, sprzedamy dom, tę kawalerkę i damy radę. Sam się do tego przyczyniłem i chcę wziąć za to odpowiedzialność.
-Rob, to nie jest rozwiązanie na dłuższa metę. To nie ma sensu. Nie wiąż się ze mną. Nie warto… Nie kochamy siebie, a naszym magnesem są tylko dziewczynki.
-To co, chcesz by cierpiały beze mnie?
-Nie będą cierpiały! Skończyłeś?! Jak tak to wyjdź stąd! Wynoś się! Proszę! Daj mi umrzeć!
Nie pozwolę ci na to!
Robert został u mnie całą noc i pilnował mnie.