Polskie dokumenty w Moskwie
Nasz Dziennik, 2011-02-21
P
rokremlowska
"Komsomolskaja Prawda" opublikowała dokument wytworzony w
36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego, dotyczący rezygnacji
z rosyjskiego nawigatora w locie PLF 101 do Smoleńska. Wszystko
wskazuje na to, że jest to materiał z akt śledztwa smoleńskiego.
Jak Rosjanie weszli w jego posiadanie?
"Polacy
nie wzięli rosyjskiego nawigatora do samolotu Kaczyńskiego" -
napisała sobotnia "Komsomolskaja Prawda", wielonakładowy
rosyjski dziennik, medialna tuba premiera Rosji Władimira Putina.
Tezę tę gazeta podpiera konkretnym dokumentem 36. Specjalnego Pułku
Lotnictwa Transportowego w Warszawie, który publikuje na swojej
stronie internetowej. Z dokumentu, podanego zarówno w języku
polskim, jak i rosyjskim, wynika, że jednostka ta zrezygnowała z
usług rosyjskiego nawigatora naprowadzania, czyli tzw. lidera. Jako
powód takiej decyzji w piśmie wymienia się to, że na loty do
Smoleńska 7 i 10 kwietnia 2010 r. została wyznaczona załoga, która
zna język rosyjski. Adresatem pisma jest Szefostwo Służby Ruchu
Lotniczego RP. Dokument sygnowany jest podpisem mjr. Pawła Odo,
szefa Sekcji Planowania i Ewidencji, Pion Szkolenia. Jak dokument
trafił do rąk rosyjskich dziennikarzy? - Brak słów, wprost
porażające. Jak w takim razie komentować śledztwo prowadzone
przez naszą prokuraturę, jeśli takie dokumenty przedostają się
do rąk Rosjan? I jak w ogóle można to nazwać śledztwem? Im
dłużej ono trwa, tym więcej porażających faktów. Totalne
lekceważenie strony polskiej przez stronę rosyjską - tak bym to
też ujął - komentuje Marek Opioła, poseł PiS z sejmowej Komisji
Obrony Narodowej. - W tej sytuacji polska prokuratura powinna wszcząć
śledztwo z urzędu na poczet ewentualnego przecieku z akt śledztwa
- dodaje. - Powinna zostać przeprowadzona kwerenda w instytucjach,
które mogły w jakiś sposób mieć do czynienia z tym dokumentem,
należałoby też sprawdzić, czy dotarł on do adresata. Wtedy też
będziemy wiedzieli, czy i kiedy został sporządzony i wysłany -
tłumaczy Karol Karski, poseł PiS, wiceszef sejmowej Komisji Spraw
Zagranicznych. W artykule rosyjskiej gazety nie zabrakło też
dywagacji na temat tego, że to Polacy sugerują, jak to strona
rosyjska zwlekała z odpowiedzią i dlatego Polacy zrezygnowali z
nawigatora. "A tego, że rosyjskich 'liderów' od lat nie było
w polskich samolotach, pod uwagę się nie bierze" - twierdzi
rosyjski dziennik.
- Od interpretowania przepisów rosyjskich
są Rosjanie. Strona rosyjska wielokrotnie wydawała zgody na
przeloty bez lidera, choć ich prawo wymagało jego posiadania. W ten
sposób sugerowali stronie polskiej, że jest on niepotrzebny.
Ponadto Rosjanie zdawali sobie sprawę ze stanu tego lotniska, w
przeciwieństwie do Polaków, których delegacji technicznej
wcześniej tam nie wpuszczono. Dlaczego więc wydali zgodę na lot? -
pyta Karski.
Polscy
dziennikarze nie mogą milczeć!
"Komsomolskaja
Prawda" krytykuje również polskich korespondentów w Moskwie
za to, że podczas środowej konferencji prasowej rosyjskich
ekspertów lotniczych dociekali, dlaczego to spotkanie z mediami
zostało zwołane w tak błyskawicznym tempie. Dziennikarze zostali o
nim poinformowani w środę wieczorem, a odbyło się ono w czwartek
rano. "Ze słów kolegów wynikało, że rosyjscy specjaliści
nie mają prawa organizować takich spotkań z prasą, a jeśli to
robią, to wyłącznie w celu manipulowania opinią publiczną. Tego,
że polscy eksperci w Warszawie organizują takie konferencje prasowe
w Warszawie z godną pozazdroszczenia regularnością, pod uwagę
najwyraźniej nie wzięto" - pisze dziennik. W trakcie
konferencji prasowej w Moskwie rosyjscy eksperci, w ślad za
Międzypaństwowym Komitetem Lotniczym, całą odpowiedzialnością
za tragedię pod Smoleńskiem obarczyli stronę polską. "KP"
zarzuca też, że w badaniu katastrofy Tu-154M uczestniczyli polscy
"wywiadowcy", o czym Warszawa nie poinformowała strony
rosyjskiej.
Anna Ambroziak