Obserwatorzy
z innego wymiaru
Istnieje hipoteza, że obcy - i być
może duchy, a także „ludzie cienia” - w rzeczywistości są
istotami z wymiaru czasu i przestrzeni, w ogóle nieprzypominającego
naszego. Z nieznanych nam powodów, czasami odwiedzają nasz poziom
istnienia. Mogą pojawiać się jako przelotne cienie, mgliste
postacie lub jako stwory pilotujące dziwne pojazdy. Dlaczego tutaj
przybywają? Badają nas, czy są jedynie obserwatorami przy
rekreacyjnym zwiedzaniu Ziemi? Czy David Crow i dwóch jego kolegów
spotkało międzywymiarowych turystów pewnej wiosennej nocy w górach
Nowego Jorku? Oto historia David’a....
Jestem 61-letnim
emerytowanym zastępcą szeryfa. To zajście przydarzyło się mnie i
dwóm innym oficerom w nocy kiedy byliśmy poza służbą na rejsie
rybackim. Byliśmy na północy stanu Nowego Jorku, w górach
Adirondack. Był to 18 kwiecień 2004 roku.
Przypłynęliśmy
i dopiero dokowaliśmy łódź. Kiedy przywiązywałem line, wydawało
mi się, że zobaczyłem błysk niebieskiego światła dobiegającego
od strony jeziora. Spojrzałem w górę, i zauważyłem, że moi dwaj
kumple, też to widzieli. Kolor tego błysku przypomniał mi neonowe
światła, które są popularne wśród dzieci i młodzieży. Obiekt
wydawał się być mniej więcej wielkości piłki do baseball’a
rzuconej w powietrze.
Obserwowaliśmy to światło przez
dobre pięć czy sześć sekund. Po chwili znacznie zwolniło, gdy
doleciało do przeciwnej strony jeziora. Następnie, zaczęło powoli
opadać ku ziemi w pobliżu gospodarstwa znajdującego się po
drugiej stronie. Nikt nie korzystał z tego gospodarstwa od co
najmniej dziesięciu lat. Przyglądaliśmy się temu, gdy schodziło
coraz niżej i niżej. W końcu nie mogliśmy zobaczyć na niebie już
nic więcej, oprócz ledwo widocznej, kolorowej poświaty.
Podążając
za kulą
Jako funkcjonariusze policji, zdecydowaliśmy
się zbadać to zjawisko. Szybko odwiązaliśmy liny i wskoczyliśmy
z powrotem na łódź. Przebyliśmy jezioro w ciągu nie więcej niż
pięciu minut.
Gdy dotarliśmy do gospodarstwa, blask stał
się ponownie nieruchomy i przestał pulsować. We trójkę, idąc
obok siebie, każdy z nożem w ręku, obeszliśmy farmę z drugiej
strony, skąd światło wydawało się pochodzić.
Zobaczyliśmy
wtedy coś, czego nigdy wcześniej nie widziałem i nie byłem w
stanie pojąć…
Istoty
To było
lśniące koło lub kula o wielkości podobnej do Volkswagen’a
garbusa, nadal świeciło neonowym światłem. Obiekt był
przezroczysty i wewnątrz tego ujrzeliśmy coś, co wyglądało jak
dwoje ludzi – mężczyzna i kobieta – siedzący naprzeciwko
siebie. Jednak nie było widać pod nimi siedzeń.
Kobieta
miała długie blond włosy i była ubrana na szaro i czarno.
Mężczyzna miał średniej długości blond włosy i podobne
ubrania. We trójkę patrzyliśmy na to przez kilka sekund zanim
spojrzeliśmy na siebie i niemal równocześnie spytaliśmy: "Czy
naprawdę to widzimy?"
Zaczęliśmy szeptać o tym co
w ogóle widzimy i wszyscy mówiliśmy dokładnie o tym samym.
Staliśmy tylko około 25 do 30 metrów od tego obiektu, widzieliśmy
wyraźnie, że mężczyzna i kobieta mieli przyciśnięte do siebie
dłonie, a ich oczy były zamknięte. Sfera wokół nich wydawała
się być płynna, jednak cały czas miała stały kształt. Czy to
ma jakiś sens? Cóż, dla nas za bardzo nie miało.
Zostaliśmy
zauważeni
Miałem papierosy w kieszeni od koszuli,
więc sięgnąłem po nie nerwowo. Kiedy wyciągnąłem zapalniczkę
i wskrzesiłem płomień, kobieta nagle odwróciła się i spojrzała
prosto na nas. Mój kumpel Tom potrącił mnie łokciem i powiedział:
"Świetnie. Zauważyli nas".
Nie czułem
strachu, a jak się później okazało, moi koledzy także się nie
bali. Wiem, że bardzo trudno w to uwierzyć. Ale wyobraźcie sobie
nas starających się w to uwierzyć, widząc to wszystko z
bliska!
Po tym jak kobieta spojrzała się na nas,
uśmiechnęła się miło i puściła jedną ręką swojego
towarzysza. Następnie, on spojrzał na nas i uśmiechnął się -
bardzo skromnie. Wszyscy ponownie spojrzeliśmy na siebie z
pytającymi minami „Poważnie?”. Jej ruch dłoni wyglądał jakby
do nas lekko pomachała, a mężczyzna zrobił to samo.
Moi
znajomi nawet się nie poruszyli, tylko ciągle patrzyli. Ja jednak
podniosłem rękę z prostego powodu - aby odmachać. Gdy to
zrobiłem, dwie istoty spojrzały na siebie i uśmiechnęły się.
Kobieta wyciągnęła wtedy rękę na zewnątrz kuli i podniosła
coś, co wyglądało jak kawałek trawy. Następnie ponownie zamknęła
oczy, przykładając ręce z powrotem do swojego towarzysza, a wtedy
kula powoli zaczęła wznosić się jak helikopter! Jedynym
emitowanym odgłosem był bardzo cichy szum, brzmiało to jak potężny
oczyszczacz powietrza.
Kula wzniosła się na ok. 50 lub
60 stóp i zobaczyliśmy, że zarówno mężczyzna jak i kobieta
patrzą na nas z góry. Widzieliśmy ich głowy zwrócone w naszą
stronę. Krótko po tym, powiedziałbym, pięć do dziesięciu
sekund, obiekt dość szybko odleciał. Robił się coraz mniejszy,
wznosząc się 20 stóp może co kilka sekund. Pojazd poleciał
bezpośrednio w kierunku konstelacji Oriona, który był widoczny na
czystym, nocnym niebie. W końcu mały punkcik zginął nam z oczu.
Wydawało się, że zniknął na prawo od trzeciej gwiazdy w pasie
Oriona.
A potem- puf! - Byliśmy z powrotem w ciemnościach
obok gospodarstwa. Nie mieliśmy latarek i byliśmy niemal ślepi,
gdy światło nagle zgasło. Trzymaliśmy się siebie, żeby się nie
potknąć, gdy wracaliśmy z powrotem do łodzi. Tej nocy usiedliśmy
na zewnątrz przyczepy kempingowej, powtórzyliśmy i zapisaliśmy
wszystko, co każdy z nas widział. Potem porównaliśmy naszej
notatki i wszystkie okazały się takie same.
Do dzisiaj,
wszyscy troje pamiętamy o tym i nie opowiadamy tej historii wielu
ludziom. Nasze rodziny wiedzą i wierzą nam albo tylko tak mówią.
Kilka osób tu i tam też o tym wiem. Ale to było tak prawdziwe jak
nic, czego dotąd doświadczyłem.