"Wprost": Generał Petelicki był coraz bardziej na aucie. Jego interesy padały, a kolejni biznesmeni zrywali współpracę
Nie najlepiej szło mu w interesach. W jedną ze swoich spółek w ciągu kilku lat "wpompował" 7,5 miliona złotych z własnej kieszeni. Mimo to firma "nie szła" i musiał ją zlikwidować - pisze najnowszy "Wprost" o generale Petelickim.
Generał
Sławomir Petelicki - twórca legendarnej jednostki komandosów GROM,
bohater setek anegdot - został znaleziony przez żonę z raną
postrzałową głowy na podziemnym parkingu. Prokuratura
podejrzewa samobójstwo. Dlaczego?
- Nie potrafił być
cywilem. Może dlatego? -
mówi nam jeden z najbliższych kolegów Petelickiego
.
Lubił
brylować
Generał
lubił być w centrum uwagi, brylować w towarzystwie. Źle znosił
to, że warszawska socjeta zaczyna się od niego odwracać. Dlaczego?
Tracił wpływy w biznesie i w polityce. Miał niewyparzony język.
Na jego esemesowej liście były setki osób. Wysyłał do nich
niezliczone wiadomości, w których ostro, często brutalnie
przedstawiał swe polityczne oceny. Bywało, że na same esemesy
miesięcznie szło 2,5 tysiąca złotych. Prezes jednego z banków
poprosił, żeby go z tej listy wykreślił, bo nie chce dostawać
wiadomości, w których obrzuca się ludzi błotem.
Generał
potrafił zachować się ekscentrycznie. Na przykład w środku
napuszonego przyjęcia pokazać, że potrafi w 3 sekundy obezwładnić
"przeciwnika". Przestawał być potrzebny, był coraz
bardziej na aucie. Jak mówi nam jego kolega: "Sławek
gasł".
Nie
szło mu w biznesie
Petelicki
dziewięć lat temu założył spółkę Grupa GROM. Obejmował coraz
to nowe udziały w firmie. Jak wynika z dokumentów, w ciągu kilku
lat wydał na firmę 7,5 mln zł. Problem jednak w tym, że Grupa
GROM nigdy nie zarabiała - pisze "Wprost".
Zimą
2007 r. część udziałów w spółce przejął Prokom Investments
Ryszarda Krauzego, który wtedy był na fali. Jednak latem 2007 r.
wybuchła afera gruntowa. Cała Polska
mogła sobie pooglądać w telewizjach nagrania z 40. piętra
Marriotta, gdzie można było zobaczyć polityków biegających do
gdyńskiego biznesmena. Wg "Wprost" Krauze wściekł się,
że ludzie Petelickiego, mający zapewniać mu dyskrecję, zawiedli.
Wtedy skończyła się współpraca biznesmena z generałem.
Były
wojskowy: - Zrażał do siebie ludzi. Albo robisz politykę, albo
biznes. Kiedy ktoś próbował tłumaczyć mu, żeby przestał
jeździć po wszystkich dookoła, to Sławek się obrażał.
Komandos
i 66 lat na karku
Znajomy
Petelickiego: - Wiecie, on zawsze chciał być komandosem. A tu 66
lat na karku. Musiał zdawać sobie sprawę, że jest coraz gorzej i
lepiej nie będzie.
Mimo to nikt z kumpli, z którymi
widywał się w ostatnich dniach, nie zauważył u niego jakiejś
depresji, choroby, załamania.
- Miał nowy projekt
biznesowy związany z rynkiem sztuki. Był w to mocno zaangażowany -
wspominają znajomi. Jednak wskazują, że przedsięwzięcie miało
marne szanse powodzenia.