Lucjan Marek, W obronie przedstawicieli Państwa Radzieckiego

W obronie przedstawicieli Państwa Radzieckiego


Polska klasa robotnicza, wychowywana przez SDKPiL, a następnie przez KPP w duchu solidarności międzynarodowej, w duchu solidarności z proletariatem Rosji, natychmiast po przewrocie listopadowym 1917 r. całym sercem stanęła po stronie rewolucji, po stronie Związku Radzieckiego.

Od pierwszych dni rządów Piłsudskiego, równolegle do represji wobec rewolucyjnego ruchu robotniczego, sfery rządzące rozpoczęły szczucie przeciw Związkowi Radzieckiemu. Proletariat polski pozostaje jednak wierny zasadom rewolucji, pozostaje przyjacielem Związku Radzieckiego.

Chcę opisać wydarzenia, które działy się na terenie Warszawy, a mianowicie wymordowanie w 1918 r. Radzieckiej Misji Czerwonego Krzyża i związaną z tym krwawą masakrę proletariatu Warszawy. W obu tych wydarzeniach znalazły odbicie haniebne, prowokacyjne czyny Piłsudskiego; jednocześnie zaś ujawniła się bojowa postawa proletariatu Warszawy.

Delegacja Radzieckiego Czerwonego Krzyża przybyła do Warszawy, by zorganizować repatriację jeńców rosyjskich, wracających z Niemiec przez Polskę do Rosji. W tej akcji repatriacyjnej była zainteresowana również Polska. Piłsudski wydaje jednak rozkaz aresztowania radzieckiej delegacji, stawiając straż przed jej drzwiami w Hotelu Bruehlowskim w Warszawie. Na wieść o tym w robotniczej Warszawie zawrzało. Na niedzielę 20 grudnia komitet warszawski SDKPiL zwołał wiec na placu Saskim, by zaprotestować przeciw prowokacji Piłsudskiego.

Od strony ul. Wierzbowej wchodzę na plac Saski. Ze wszystkich stron nadchodzą demonstracje dzielnicowe z czerwonymi sztandarami i transparentami. Nigdy nie zapomnę imponującego widoku. Rozległy plac jest szczelnie zapełniony. Również boczne ulice są zajęte przez demonstrantów. Na stopniach cerkwi na placu Saskim ustawiają się sztandary. Tu również przygotowano główną mównicę. Przemawiało wielu mówców, lecz jedno przemówienie szczególnie wryło mi się w pamięć, piękne w treści i formie. Potężny głos mówcy echem odbijał się o kolumny Sztabu Generalnego. Równocześnie z nim przemawiają na bocznych ulicach inni mówcy, trzymani przez demonstrantów na ramionach.

W ten sposób proletariat stolicy daje wyraz swemu stosunkowi do Związku Radzieckiego. Ale Piłsudski szykuje zemstę. Robotnicy Warszawy pieczętują swą krwią i życiem obronę przedstawicieli pierwszego państwa robotniczego. Hotel Bruehlowski, gdzie jest uwięziona delegacja radziecka, znajduje się w pobliżu placu Saskiego. Pada hasło, by demonstracja udała się pod hotel. Wyłoniona na wiecu delegacja miała wyrazić aresztowanym przedstawicielom radzieckim swoje oburzenie i sympatie robotników Warszawy dla Kraju Rad.

Demonstranci pod czerwonymi sztandarami ustawiają się czołem do ul. Wierzbowej. Maszerujemy we wzorowym porządku, zdecydowanie i bojowo. U wylotu ulicy Wierzbowej i Niecałej stoi podwójny kordon policji konnej. Demonstracja skręca w ulicę Niecałą. Jeszcze pięć minut i będziemy pod hotelem. Nagle od strony Ogrodu Saskiego rozlega się salwa z karabinu maszynowego. Tłum drgnął i przystanął. Rozlega się jednak okrzyk: "naprzód" i demonstracja rusza.

W tej samej chwili rozpoczyna się gęsta strzelanina od strony Ogrodu Saskiego, gdzie - jak się później okazało - byli ulokowani legioniści Piłsudskiego. Z tyłu strzela policja konna, z balkonów strzelają ukryci szpicle. Powstaje popłoch. Organizatorzy próbują utrzymać porządek, ale salwy robią swoje. Wkrótce ulica jest oczyszczona. Pośrodku jezdni stoi chorąży z czerwonym sztandarem. Znów salwa. Chorąży pada. Na ulicy 6 zabitych i 15 rannych. Tak krwawo rozprawił się Piłsudski z robotnikami stolicy.

***


Po trzech dniach odbył się demonstracyjny pogrzeb poległych. Cała, dosłownie, robotnicza Warszawa przyszła ich pożegnać. W ten sposób pogrzeb przekształcił się w jeszcze większą demonstrację. Na oznaczoną godzinę nieprzebrane tłumy z wieńcami, transparentami i czerwonymi sztandarami zebrały się na ulicy Oczki (kaplica prosektorium) i w przyległych ulicach. Pogrzeb przeszedł przez całą Warszawę; władze nie pozwoliły pochować zabitych na cmentarzu Powązkowskim - musieli więc zostać pochowani na Bródnie.

Oburzenie przeciwko władzom było tak wielkie, że policja nie śmiała pokazać się na trasie pogrzebu. Porządek podczas pogrzebu, w którym brało udział ponad sto tysięcy robotników, utrzymywała straż robotnicza. Przez całą drogę nieustannie śpiewano pieśni rewolucyjne i wznoszono okrzyki. Nawet z powrotem do Warszawy tłumy wracały w szyku bojowym, z pieśnią na ustach.

***


Po pewnym czasie prasa nielegalna powiadomiła, że całą radziecką delegację Czerwonego Krzyża na rozkaz Piłsudskiego wywieziono i w lasach, tuż pod samą granicą radziecką, wymordowano.



Lucjan Marek

[w:] „KPP. Wspomnienia z pola walki.”

wyd. Książka i Wiedza, Warszawa 1951




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron