gen Fieldorf

Bohater, który czeka na godne miejsce



„Nie był zwyczajnym generałem. Nie był zwyczajnym dowódcą Armii Krajowej. Był najważniejszym generałem w całej okupowanej Europie!” – tak o gen. Auguście „Nilu” Fieldorfie pisał śp. Józef Szaniawski.

„Nil” na stałe zapisał się w polskim panteonie narodowym, większość swojego życia poświęcił walce o wolną i niepodległą ojczyznę. Jednak zamiast słów podziękowania i wdzięczności usłyszał wyrok i został zamordowany. Na rehabilitację czekał dekady, na własny grób czeka do dziś. Życiorys gen. Augusta Emila „Nila” Fieldorfa skupia w sobie historię ostatnich dziesięcioleci, symbolizuje tragiczne losy Polski i Polaków. Urodzony w 1895 r. był przedstawicielem pokolenia, które zdać musiało wiele trudnych egzaminów. Już jako 19-latek rozpoczął czynną walkę o Polskę – został żołnierzem Legionów Piłsudskiego.
Chrzest bojowy przeszedł 14 sierpnia 1914 r. pod Brzegami. Jego wczesne związki z wojskiem wytyczyły drogę na całe życie – służbę w armii i walkę o wolność ojczyzny. Na karierę oficera zawodowego zdecydował się w czasie wojny z bolszewikami. I niemal od razu zwrócił na siebie uwagę przełożonych. W jednym z raportów dotyczących Fieldorfa czytamy: „Odznaczał się odwagą, umiejętnością szybkiego podejmowania decyzji, rozwagą w chwili zagrożenia, absolutnym brakiem cech karierowicza w formie potakiwania przełożonym. [...] Umie żyć z żołnierzami i wychowywać ich w zamiłowaniu dyscypliny i porządku; bardzo lubiany przez swoich podkomendnych. Spokojny, taktowny, pracowity;
posiada duże zdolności gospodarcze. Ogólna ocena: nadzwyczajny”. W II Rzeczypospolitej Fieldorf pełnił kolejno służbę m.in. w I Pułku Piechoty Legionów w Wilnie, walczył po stronie Piłsudskiego w czasie przewrotu majowego. Dowodził I batalionem I Pułku wileńskiego, potem oddelegowany został do pracy przy ambasadzie RP w Paryżu;
kierował także Okręgiem Polskiego Związku Strzeleckiego we Francji. Po powrocie do kraju awansowany do stopnia podpułkownika został dowódcą samodzielnego Batalionu KOP "Troki” w Pułku KOP „Wilno”. W 1938 r. trafił do 51. Pułku Strzelców Kresowych im. Giuseppe Garibaldiego w Brzeżanach.
W tej właśnie formacji rozpoczął swoją kolejną wojnę o Polskę. W 1939 r. wraz z żołnierzami z Brzeżan „Nil” bronił kraju przed najeźdźcami. W czasie kampanii wrześniowej brał udział w walkach w ramach 12. Dywizji Piechoty wchodzącej w skład Grupy Operacyjnej gen. Stanisława Skwarczyńskiego. Po jednej z bitew i rozwiązaniu oddziałów, „Nil” z żołnierzami przedostał się na Węgry, by następnie trafić do Francji. Tam jednak długo miejsca nie zagrzał. Już w lipcu 1940 r., po otrzymaniu awansu na stopień pułkownika, został pierwszym emisariuszem Londynu na kraj. Po ponad 50 dniach podróży wrócił do Polski. Przywiózł ze sobą m.in. instrukcję organizacyjną określającą zasady działania Związku Walki Zbrojnej w kraju, szyfr korespondencyjny, dla działań wywiadowczych i środki na działalność konspiracyjną. Początkowo pracę w konspiracji prowadził w ramach centrali ZWZ, potem był komendantem Obszaru II Białystok. Jednak najpoważniejsze zadanie w czasie II wojny światowej było jeszcze przed nim. W sierpniu 1942 r. komendant główny AK gen. Stefan „Grot” Rowecki podjął decyzję o wzmocnieniu działań sabotażowych przeciwko niemieckiemu okupantowi. W tym celu powołane zostało Kierownictwo Dywersji Komendy Głównej AK.

Dowódcą tej jednostki został właśnie August Fieldorf. Rozpoczął działalność, która sprawiła, że w czasie wojny oraz po niej stał się jednym z najbardziej znienawidzonych przez Niemców i komunistów polskich żołnierzy. Kedyw zajmował się odbijaniem więźniów, przeprowadzaniem akcji odwetowych na funkcjonariuszach SS, gestapo i policji, likwidowaniem kolaborantów oraz konfidentów, akcjami sabotażu wymierzonymi w wojska niemieckie i niemieckich obywateli. Najgłośniejszą akcją Kedywu był zamach na szefa SS i policji dystryktu warszawskiego gen. Franza Kutscherę. W sumie żołnierze Kedywu przeprowadzili prawie 1 200 akcji sabotażowych, wykonali ok. 2 tys. wyroków śmierci na agentach gestapo i konfidentach. Fieldorf, jako szef Kedywu, stał się jednym z najbardziej poszukiwanych funkcjonariuszy Polskiego Państwa Podziemnego. Kolejne zadanie przełożeni postawili przed „Nilem” w 1943 r. Miał stworzyć tajną organizację na wypadek drugiej okupacji, sowieckiej. „Niepodległość” (kryptonim „NIE”) miała być strukturą o charakterze ideowo-społeczno-wojskowym, nastawioną na krzewienie i umacnianie ducha polskiego, na walkę ideową o Polskę niepodległą. „Nil” oddał się pracy na rzecz „Niepodległości”. Wówczas otrzymał stopień generała brygady.

Jego działalność przerwało aresztowanie. Do zatrzymania „Nila” doszło przypadkiem 7 marca 1945 r. Został aresztowany przez NKWD z racji posiadania kawy, papierosów i dolarów. Trafił do więzienia, ale szczęśliwie pod fałszywym nazwiskiem – Walenty Gdanicki. Nie został rozpoznany, więc Sowieci wysłali go w głąb ZSRS, do obozu NKWD. Tam przebywał dwa lata, a w tym samym czasie trwały zakrojone na szeroką skalę poszukiwania „Nila”. Fieldorf do kraju wrócił dopiero jesienią 1947 r. W lutym 1948 r. sam postanowił się ujawnić. Poszedł za „radą” oficjalnej propagandy i w Łodzi, w komendzie uzupełnień podał swoje prawdziwe personalia, stopień wojskowy, a także złożył wniosek o uregulowanie służby wojskowej. Przez dwa lata wokół Fieldorfa prowadzone były działania operacyjne Informacji Wojskowej oraz bezpieki. Rozpoznawano środowisko „Nila”, sprawdzano, czy utrzymuje kontakty z siatką konspiracyjną.

Oficjalnie władze generałem się nie interesowały. Sytuacja zmieniła się po dwóch latach. MON  wysłało do Fieldorfa pismo z wezwaniem do uzupełnienia dokumentacji. Generał stawił się w komendzie w Łodzi 9 listopada 1950 r. Gdy miał wychodzić, został aresztowany. Rozpoczął się proces, którego celem było poniżenie, zniszczenie i zgładzenie bohaterskiego Polaka. Formalnie śledztwo wszczęto 20 grudnia 1950 r., ale wydaje się, że wszystko zostało wcześniej przygotowane i zaplanowane. Przesłuchania, tortury, nakłanianie do współpracy, wymuszanie zeznań obciążających „Nila” – Urząd Bezpieczeństwa robił co mógł, najpierw, by złamać Fieldorfa, nakłonić go do przejścia na stronę komunistów, a  otem, by móc go zabić. Działalność śledczych zaowocowała aktem oskarżenia. Aktem, który w sposób dodatkowy poniżał godność generała. Oskarżenie bowiem opierało się na dekrecie „o wymiarze kary dla  faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy i zdrajców narodu polskiego”. Fieldorf, bohater Polski i Polaków, walczący o niepodległość i wyzwolenie spod niemieckiej okupacji, został przez nowego okupanta zrównany z niemieckimi hitlerowcami. Zarzucono mu, że „idąc na rękę władzy hitlerowskiego państwa niemieckiego, brał udział w dokonywaniu zabójstw, osób spośród  ludności cywilnej, osób wojskowych oraz jeńców wojennych”. Zdaniem komunistycznego prokuratora „Nil” zlecał likwidacje i sam likwidował oddziały sowieckich partyzantów i podziemnych ugrupowań niepodległościowych, a także działaczy PPR, Gwardii Ludowej i Armii Ludowej oraz osób narodowości żydowskiej. Fieldorf do winy się nie przyznał, zaznaczając, że jako szef Kedywu zajmował się jedynie walką z okupantem niemieckim oraz jego współpracownikami. Jednak zapewnienia generała nie mogły dać wiele. W procesie wykorzystano fałszywe dowody, wymuszane torturami zeznania. Rozprawa odbyła się 16 kwietnia 1952 r. w gmachu Sądu Wojewódzkiego dla m.st. Warszawy. Po zaledwie ośmiu godzinach procesu zapadł wyrok śmierci. Zasądzono również utratę praw publicznych i obywatelskich, praw honorowych oraz przepadek mienia.

Kilka miesięcy później – w październiku – orzeczenie zatwierdził Sąd Najwyższy. Mimo próśb o łaskę, jakie rodzina Fieldorfa pisała do Bolesława Bieruta, wyrok wykonano. Sąd uznał, że „Fieldorf na łaskę nie zasługuje”, bowiem „wykazał wielkie natężenie woli przestępczej”. Gen. „Nil” został zamordowany 24 lutego 1953 r. w więzieniu mokotowskim w Warszawie przy ul. Rakowieckiej. Choć w imieniu polskiego państwa prokurator generalny PRL Józef Żyta 7 marca 1989 r. uznał, że gen. Fieldorf był całkowicie niewinny, żaden z jego morderców sądowych nie został pociągnięty do odpowiedzialności. Mimo że w 1992 r., gdy wszczęto śledztwo w sprawie sądowej zbrodni na dowódcy Kedywu, wielu z nich jeszcze żyło. Miejsca pochówku ciała gen. „Nila” Fieldorfa do dziś nie znaleziono. Eksperci sądzą, że jego szczątki mogą znajdować się w masowych grobach w kwaterze „Ł” na warszawskim Cmentarzu Powązkowskim. IPN we współpracy z Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz Ministerstwem Sprawiedliwości prowadzi tam prace ekshumacyjne w ramach projektu „Poszukiwania nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego z lat 1944–1956”. W życiu „Nila”, jego zachowaniu, postawie honorowej widoczne jest umiłowanie Polski, wolności, i wielka godność. Fieldorf był wychowawcą swoich żołnierzy, opiekunem, człowiekiem wielkiej sprawy. We wspomnieniach żony, współwięźniów czy podkomendnych wskazywane są właśnie te cechy. Taką postawę bohater zachował do końca. To ona kazała mu odrzucić ofertę współpracy z komunistami, choć wiedział, że czeka go za to śmierć. To ona sprawiła, że już po wydanym wyroku śmierci zabronił rodzinie występowania do Bieruta o łaskę. To ona spowodowała, że Fieldorf nie godził się na życie w ukryciu pod fałszywym nazwiskiem  i udawanie, że nie jest sobą.

August „Nil” Fieldorf w okupowanej przez Sowietów Polsce musiał zginąć. Spotkał go los podobny do historii wielu żołnierzy, którzy poświęcili swoje życie walce z niemieckim, a potem sowieckim okupantem. Los Żołnierzy Wyklętych, choć wybrał inną niż oni drogę w czasach sowieckiego zniewolenia. Zagrał va banque, powiedział Sowietom: sprawdzam. Skorzystał z ich oferty dla żołnierzy państwa podziemnego. Nam śmierć gen. „Nila” pokazuje, że polscy bohaterowie po 1945 r. stali przed pozornym wyborem. W ówczesnej rzeczywistości alternatywy dla nich nie było, droga była tylko jedna: śmierć. W filmie „Generał Nil” znalazła się scena, w czasie której widać przesłuchanie jednego z żołnierzy Fieldorfa. Występujący tam ubek, próbując złamać żołnierza AK, mówi o „Nilu”: „Im większy on bohater, tym mniej go Polska Ludowa potrzebuje”. I rzeczywiście, w komunistycznej Polsce dla niego miejsca nie było. Na godne miejsce w III RP wciąż czeka...


STANISŁAW ŻARYN





Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron