Wysokie drzewa O, cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa, W brązie zachodu kute wieczornym promieniem, Nad wodą, co się pawich barw blaskiem rozlewa, Pogłębiona odbitych konarów sklepieniem. Zapach wody, zielony w cieniu, złoty w słońcu, W bezwietrzu sennym ledwo miesza się, kołysze Gdy z łąk koniki polne w sierpniowym gorącu Tysiącem srebrnych nożyc szybko strzygą ciszę. Z wolna wszystko umilka, zapada w krąg głusza I zmierzch ciemnością smukłe korony odziewa, Z których widmami rośnie wyzwolona dusza… O, cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa! Lipy Odkąd dla Muz i własnej poważnej igraszki, W chłodnym cieniu ochronnej lipy czarnolaskiej, Wyśpiewałeś na lutni swej pieśni i fraszki, Pogodną sztuką z rymem wiążąc rym królewski; Od czterech wdzięcznych wieków i dla wiecznej chwały, Złotej jak miód natchniony w twym pisanym dzbanie Wszystkie kwitnące słodko lipy w Polsce całej Pachną imieniem twoim , Kochanowski Janie! Noc Niebo jak Chrystus ranami, Gwiazdami podziurawione, Spowite, jako w przepaskę, Biódr w Mlecznej Drogi zasłonę. On ciemny, On niewidoczny, Jak na sczerniałym obrazie, Jeno blachami srebrnymi Jaśnieje w nocy ekstazie. Nad brzegiem Żwirem brzegu idąc ponad rzeką, Przystanąłem nagle ja przykuty. Zmarłe szczęście błysnęło wspomnieniem I przez setną część żyło minuty. Niebo złotą dogasało zorzą Konającej spokojnie pogody. W niemym mroku siedziałem tam długo I rzucałem kamienie do wody. 710