Historia strzelców wyborowych oraz broni wyborowej
Bekas jest małym, bardzo zwinnym ptakiem, który zimuje na bagnach Anglii i Szkocji, zaś lato spędza w Skandynawii. Przy długości około 25 cm i cętkowanym czarno-brązowym upierzeniu stanowi wyjątkowo trudny cel dla myśliwego. Stąd umiejętność jego upolowania uważano zwykle za podstawowy egzamin sprawności strzeleckiej. Jeśli potrafisz zestrzelić bekasa, to potrafisz trafić w każdy cel – mawiano kiedyś. Dlatego też w końcu XIX wieku, gdy strzelectwo sportowe stało się powszechne, jeden z brytyjskich oficerów określił je „snipe shooting”, tzn. „strzelanie do bekasa”. Stąd wywodzi się nazwa „sniping”, tnz. „strzelanie wyborowe”. Niektórzy twierdzą, że określenie to pojawiło się najpierw wśród Brytyjczyków w Indiach, ale ponieważ bekasa nigdy tam nie widziano, wydaje się to mało prawdopodobne.
Ręczna broń palna z lufami bruzdowanymi została wynaleziona w XVI wieku w wyniku poszukiwań uzbrojenia strzeleckiego o większej celności od używanych wówczas gładkolufowych arkebuzów. Wynalazek ten zyskał tak wielu zwolenników, że Szwajcarzy w 1550 r. Wprowadzili przepisy, które wyrównywały szanse uczestnikom zawodów strzeleckich wyposażonych w broń gładkolufową i łuki z zawodnikami uzbrojonymi w broń bruzdowaną. Jednak broń z lufami bruzdowanymi była droga i delikatna, dlatego używano jej wyłącznie w strzelectwie sportowym. Nie mogła więc w ręce zwykłego żołnierza, dopóki nie stała się mniej kosztowna i bardziej wytrzymała. Tak stało się dopiero w XVIII wieku, podczas amerykańskiej wojny o niepodległość w latach 1775-1783, kiedy to zaczęto używać na szeroką skalę nowoczesnych karabinów. Emigranci osiedlający się w Ameryce potrafili zręcznie posługiwać się bronią palną, a że umiejętność celnego strzelania była niezbędna do przeżycia zarówno w samoobronie, jak i w zdobywaniu pożywienia na polowaniach, karabiny szybko stały się dość pospolite. Podczas amerykańskiej rewolucji osadnicy używali ich z dobrym skutkiem przeciwko żołnierzom brytyjskim, uzbrojonym w muszkiety BROWN BESS, które ustępowały karabinom zarówno pod względem celności, jak i zasięgu ognia. Aby nie pozostawać w tyle, armia brytyjska sformowała korpus strzelców i wyposażyła go w niewielką liczbę karabinów odtylcowych (ładowanych od wlotu lufy) Ferguson. Strzelcy ci, uzbrojeni głównie w broń ładowaną przez wylot lufy, zaczęli odnosić pewne sukcesy w walkach z osadnikami, lecz nie miały one już większego wpływu na ostateczny wynik konfliktu, gdyż niebawem wojna się zakończyła. Niemniej doświadczenia z tej kampanii zaowocowały ideą wprowadzenia do armii strzelców wyborowych ubranych w zielone mundury, upodobniające ich do otoczenia, działających niezależnie podczas zwalczania pojedynczych celów w szeregach przeciwnika. Zachowano przy tym wcześniej utworzony korpus strzelców (przeformowany w 60 Pułk Strzelców Pieszych, a później w Brygadę Strzelców) i skierowano go do walk w wojnie iberyjskiej przeciwko Francuzom, gdzie strzelcy wyborowi ponownie dali odczuć przeciwnikowi swą obecność. Trzeba jednak wyraźnie stwierdzić, że dotyczyło to tylko czat wroga. W sporadycznych wypadkach, gdy na celowniku strzelca pojawił się francuski oficer, snajper nie strzelał do niego. Wówczas bowiem nie mieściło się w głowach, żeby oficer został zabity przez zwykłego żołnierza, było to traktowane na równi z morderstwem. Takich „zahamowań” strzelcy wyborowi nie mieli już w następnym dużym konflikcie – amerykańskiej wojnie domowej. Snajperzy uzbrojeni w karabiny, wyposażone w pierwsze, prymitywne celowniki optyczne, nie tylko otrzymali pozwolenie na strzelanie do oficerów przeciwnika, lecz nawet byli do tego zachęcani. Pierwszy unijny Pułk Strzelców Wyborowych został utworzony przez pułkownika Berdana w czerwcu 1861 r. Uzbrojono go w karabiny rewolwerowe Colta, które szybko okazały się nieskuteczne, toteż w maju 1862 r. zastąpiono je karabinami Sharpsa. W tym okresie powstało kilkanaście podobnych pułków, ubranych w zielone mundury, wykorzystywanych nie tylko w bezpośredniej walce, ale także do zadań rozpoznawczych. Konfederaci utworzyli swoje bataliony strzelców wyborowych, ale używali je głównie jako zwykłą piechotę. To był poważny błąd, gdyż nie wykorzystywano w pełni ich wysokich kwalifikacji strzeleckich. Natomiast w wojskach Unii snajperzy stanowili odwód dowództwa lub pododdział korpuśny, co umożliwiało bardziej elastyczne ich użycie w zależności od sytuacji taktycznej. Wojna francusko-pruska (1870-1871 r.) była pierwszą z wojen, podczas której obie walczące strony używały, jako podstawowego uzbrojenia piechoty, karabinów odtylcowych. Jednak była to wojna manewrowa, z bojami spotkaniowymi, w których snajperzy nie odegrali większej roli. Umiejętność celnego strzelania okazała się przydatna dla francs-tireurs – protoplastów partyzantów – w walkach na krótkich odległościach. Wielu komentatorów wskazywało na stosunkowo dużą donośność pocisku wystrzliwanego z pruskiego karabinu iglicowego (około 1550 m) i francuskiego karabinu Chassepot (około 1820 m). Jednak każdy, kto strzelał ze współczesnego karabinu do celu wielkości sylwetki człowieka z odległości około 900 m, musi przyznać, że prawdopodobieństwo trafienia celu z ówczesnej prymitywnej broni na tak dużych odległościach musiało być bardzo niewielkie. Prawdą jest, że bywały przypadki trafienia na takich dystansach, lecz było to nieuniknione skutki zmasowanego ognia, podczas którego kilka z pocisków przypadkowo raniło lub zabiło przeciwnika. Dopiero w wojnie burskiej (1899-1902) celność karabinów przy strzelaniu na duże odległości uległa poprawie. Nie było to wynikiem „wyższości” burskich Mauzerów nad brytyjskimi Lee-Metfordami, lecz po prostu umiejętności strzeleckich burskich farmerów. Bowiem już od najmłodszych lat byli uczeni celnego strzelania z broni palnej, aby zdobyć pożywienie. Ponieważ amunicja była droga, więc albo farmer strzelił celnie, albo był głodny. Dla myśliwego przyzwyczajonego do trafienia biegnącej antylopy z odległości 270 m trafienie w nieruchomego człowieka, nawet z dwukrotnie większej odległości, było dziecinną zabawą. Z drugiej strony, żołnierzy brytyjskich szkolono w odpieraniu zmasowanych ataków przeciwnika na niewielkich odległościach. Odkąd jednak Burowie przestali atakować hordami, Brytyjczycy znaleźli się w niekorzystnej sytuacji w walce ogniowej. Po zakończeniu wojny wzrosło zainteresowanie strzelaniem na duże odległości. Nowo projektowane karabiny przystosowywano do prowadzenia ognia na dystansach przekraczających zasięg słynnego Mausera, lecz okazały się one mało praktyczne. W efekcie armia brytyjska skoncentrowała się na szkoleniu w prowadzeniu celnego, intensywnego ognia na normalną, stosowaną do warunków walki odległość, odrzucając tym samym złudzenia o skutecznym strzelaniu na duże odległości. Jak zauważył wiktoriański ekspert: „Szkolenie żołnierzy brytyjskich w posługiwaniu się bronią musi być rozwijane proporcjonalnie do korzyści, jakie ta broń powinna przynosić. Ponadto każdy żołnierz musi zapamiętać, że mając broń o dużym zasięgu strzału, nie musi jej koniecznie używać tylko na takich odległościach, gdyż ogólnie mówiąc jest to działanie niepożądane”. Armia brytyjska przystąpiła do I wojny światowej w 1914 r., dysponując korpusem piechoty znakomicie wyszkolonym w strzelaniu, którego żołnierze byli zdolni oddać 30 celnych strzałów na minutę z odległości około 300 m. Jak pokazała praktyka, był to taki sam rodzaj ognia karabinowego, który okazał się najskuteczniejszy i ilekroć żołnierze niemieccy podchodzili zbyt blisko, zawsze ponosili ciężkie straty. Wkrótce jednak wojna manewrowa przekształciła się w wojnę pozycyjną, a wojska utknęły w okopach. W związku z tym zasady walki uległy zmianie. Wojna przybrała charakter nieregularnej wymiany ognia. Cisza była przerywana pojedynczymi celnymi strzałami do sylwetek ukazujących się przelotnie po drugiej stronie „ziemi niczyjej”. Jedni żołnierze strzelali lepiej, inni – gorzej. Stopniowo akceptowali oni taktykę wyczekiwania w ukryciu na moment pojawienia się celu na wybieżniach okopów lub w odkrytych odcinkach okopów. Gdy go dostrzegli, wówczas otwierali celny ogień. Z reguły taki „cel” płacił najwyższą cenę za swoją nieostrożność. Pierwsze doświadczenia strzeleckie wyniesione z wojny pozycyjnej zostały skrupulatnie wykorzystywane przez wojskowych. Wkrótce zaczęto oficjalnie wybierać spośród żołnierzy kandydatów na strzelców wyborowych, organizować im szkolenie specjalistyczne, oraz wprowadzać do wojsk doskonalsze karabiny z lepszymi przyrządami celowniczy. Snajperzy stali się obecni na każdym froncie. Dano im znacznie większą niezależność w prowadzeniu ognia niż żołnierzom wyczekującym w okopach na kolejne ataki. Strzelec wyborowy w dużym stopniu sam decydował o wyborze stanowiska strzeleckiego, zajmował je i opuszczał według własnego uznania. Mimo że chętnych do „snajperki” było wielu, to nie każdy ochotnik nadawał się na strzelca wyborowego. Musiał być to żołnierz zdolny do wielogodzinnego, cichego leżenia w ukryciu w oczekiwaniu na cel, następnie – oddania pojedynczego, celnego strzału, a później – do ponownego pozostania w bezruchu, by nie zdradzić swojej pozycji. Ponadto od takiego żołnierza wymagano dużej wyobraźni, aby nie zajmował stanowiska ogniowego w miejscu rzucającym się w oczy, np. na dzwonnicy czy samotnym drzewie, gdyż po oddaniu strzału byłby łatwym celem dla karabinu maszynowego. Snajper musiał też odznaczyć się zręcznością i znajomością terenu, aby móc poruszać się bez zwracania na siebie uwagi, a także umiejętnością ukrywania się oraz rozumienia gry światła i cienia w terenie, aby właściwie określić odległość i kąt położenia celu. Po zakończeniu wojny zapomniano prawie o strzelectwie wyborowym. Prawdopodobnie przetrwało ono jeszcze w szkołach piechoty, lecz zapotrzebowanie na snajperów było niewielkie. O ile w etatach wojennych przewidywano dla nich miejsce w kompaniach strzelców, o tyle w zredukowany etatach pokojowych tylko w sporadycznych wypadkach. W rezultacie, kiedy wybuchła II wojna światowa w 1939 r., większość armii odczuwała niedobór strzelców wyborowych, chociaż w pierwszych latach jej trwania snajperzy nie mieli zbyt wiele okazji do działania, szczególnie na Zachodzie. Konfrontacja alianckich i niemieckich armii na froncie francuskim przebiegała zgodnie z powiedzeniem „żyj i pozwól żyć” i żadna ze stron nie przejawiała inicjatywy zaczepnej. Z kolei, kiedy w maju 1940 r. niemiecki Blitzkrieg ruszył na Zachód, tempo walki było zbyt duże, aby właściwie wykorzystać snajperów. Podobna sytuacja miała miejsce w Afryce Północnej, gdzie warunki pustynne nie sprzyjały strzelcom wyborom. Dopiero po inwazji w Normandii w 1944 r. sytuacja uległa zmianie. Natomiast po obu stronach frontu wschodniego snajperzy mieli już od 1942 r. pełne ręce roboty. Amerykanie zetknęli się z japońskimi snajperami podczas walk na wyspach południowego Pacyfiku, po czym szybko rozwinęli własne formacje strzelców wyborowych. Ogólnie mówiąc, karabiny wyborowe II wojny światowej były wyselekcjonowaną, pod względem celności, standardową bronią produkowaną seryjnie, wyposażoną w celowniki optyczne. Brytyjczycy używali karabinów Lee-Enfield oraz pewnej ilości karabinów Pattern 14, przystosowanych jeszcze podczas I wojny światowej do strzelania wyborowego. Natomiast Niemcy byli uzbrojeni w karabinki Mauser 98k, a Rosjanie – w karabiny Mosin wz. 1891/30, przy czym oba wzory broni były wyposażone w celowniki optyczne. Rosjanie zapoczątkowali używanie samopowtarzalnych karabinów wyborowych, które eliminowały łatwy do wykrycia przez przeciwnika ruch strzelca podczas przeładowania broni. Natomiast armia amerykańska przyjęła do uzbrojenia samopowtarzalne karabiny Garand, chociaż nadal używano głównie karabinów Springfield M1903 w wersji wyborowej. Druga wojna światowa przyniosła wiele innowacji technicznych i naukowych, w tym technikę podczerwieni, przydatną do wykrywania celów nocą. Początkowo myślano o wykorzystaniu jej do wykrywania samolotów, lecz wkrótce została wyparta przez radiolokacją. Niemcy, wykorzystując technikę podczerwieni, opracowali urządzenia noktowizyjne do obserwacji nabrzeżnej i odnieśli w tym znaczny sukcesy. Po zmniejszeniu wymiarów i zwiększeniu niezawodności działania noktowizory zastosowano w pojazdach mechanicznych poruszających się nocy. Następnie skonstruowano pierwsze promienniki i noktowizory, które można było montować na broni strzeleckiej. Były one zasilane z baterii akumulatorów przenoszonych na plecach strzelca. Urządzenia te umożliwiały prowadzenie celnego ognia w całkowitej ciemności na odległościach do 180 m. Prace w tej dziedzinie prowadzono również w Wielkiej Brytanii i USA, co zaowocowało skonstruowaniem przez Brytyjczyków noktowizora kierowcy, zaś przez Amerykanów – strzeleckich celowników noktowizyjnych. Te ostatnie armia USA wykorzystywała na południowym Pacyfiku, ale raczej w charakterze doświadczalnym. Z uwagi na ograniczony zasięg obserwacji oraz dużą masę źródeł zasilania, urządzenia te były bardziej przydatne na stacjonarnych stanowiskach do obserwacji nocnej niż strzelcom wyborowym. Snajperzy byli wykorzystywani także w wojnie koreańskiej. Zarówno w szeregach amerykańskich, jak i w armii brytyjskiej było wielu żołnierzy z dużym doświadczeniem snajperskim, więc kiedy rozpoczęła się wojna pozycyjna na wysokości 38 równoleżnika, ich umiejętności stały się bardzo przydatne. Do tego czasu uzbrojenie strzelców wyborowych nie zmieniło się i używali tej samej broni, co podczas II wojny światowej. Mówiło się nawet o pewnym oficerze armii brytyjskiej, który przywiózł do Korei własną broń snajperską, wykonaną przez japońskiego rusznikarza, wyposażoną w lufę od 12,7 mm karabinu maszynowego Browning, zamek i kolbę. Jednak nie był on zbyt „lubiany” po obu stronach frontu: wśród przeciwników – z powodu dużej skuteczności ognia, zaś wśród swoich – bo ściągał odwetowy ogień moździerzy przeciwnika. W następnych latach strzelectwo wyborowe przeżywało stagnację, gdyż nie było poważniejszych konfliktów zbrojnych na świecie. Dopiero w latach siedemdziesiątych, gdy nasilały się ataki terrorystyczne i porwania, znów przypomniano sobie o snajperach. Kiedy zawiodły pokojowe metody rozwiązywania konfliktów, stało się jasne, że najlepiej skorzystać z pomocy snajperów, zdolnych zwalczać pojedynczych terrorystów z dużej odległości i to wręcz z chirurgiczną precyzją. Policja i jednostki antyterrorystyczne zaczęły doceniać wartość dobrze wyszkolonych i uzbrojonych strzelców, zaś producenci broni zacierali ręce, bo dostrzegli nowe rynki zbytu. Zastanawiająca jest niechęć, jaką żywiło wielu specjalistów na Zachodzie do samopowtarzalnych karabinów wyborowych, używanych w latach 1941-1945 przez Rosjan i Niemców. W latach siedemdziesiątych ciągle uważali oni, że broń samopowtarzalna nie może dorównać celnością broni powtarzalnej, i dlatego poza ZSRR nie rozwijano jej. W 1963 r. Armia Radziecka przyjęła do uzbrojenia karabin samopowtarzalny Dragunowa, ale ten fakt nie wpłynął na zmianę poglądów na Zachodzie. Karabiny powtarzalne panowały niepodzielnie. Jednakże w latach osiemdziesiątych pojawiły się na tyle dobre wzory broni samopowtarzalnej, że można było przystosować je do wersji karabinów snajperskich. W połowie lat dziewięćdziesiątych samopowtarzalna broń wyborowa nie miała już wielu przeciwników, chociaż dominowała wciąż broń powtarzalna. Inny istotny problem, który pojawił się w latach 1979 – 1990, dotyczył wyboru odpowiedniej amunicji do broni snajperskiej. Standardowa amunicja strzelecka nie bardzo nadaje się do precyzyjnego strzelania, gdyż jest produkowana według warunków technicznych zakładających gorsze skupienie pocisków, od tego, jakie jest wymagane przy strzelaniu z broni wyborowej. Niektórzy producenci mawiali: „Nie ważne jakiej używacie amunicji. Nasz karabin jest zoptymalizowany do 0,243 calowego naboju Winchester (lub innego) i to jest nasza propozycja”.
"Sprzęt wojskowy końca XX wiekui"
IAN V. HOGG