Teczka Bugniniego analiza podmiany kościoła
THE BUGNINI FILE: A STUDY IN ECCLESIAL SUBVERSION
John Kenneth Weiskittel
Hannibal Bugninius, magnus architectus novae liturgiae, non solum Novi Ordinis Missae sed etiam Hebdomadae Sanctae “instauratae” anni 1955, ipse iam vivens colendi Magnum Architectum Universi accusatus est. Quamvis evidentia non sit certa, nihilominus gravia argumenta mentem inducunt ad credendum Bugninium massonem fuisse, et conscienter, tamquam agentem inimicorum Ecclesiae, sacram liturgiam diruisse. Evidentiam huius accusationis auctor loannes Weiskittel adducit, simul cum ea praebens historiam coniurationumsocietatum secretarum quae ut se inter clerum Ecclesiae Catholicae insinuerent iam abhinc ducenti annos sibi proposuerunt.
http://www.novusordowatch.org/bugnini.pdf
W kwietniu 1976 roku we Florencji wydano książkę “W dymie szatana. Przed ostatecznym zderzeniem” [In the Smoke of Satan. Towards the Final Clash], która zadziwiła włoskich katolików i wywołała szok w całym chrześcijaństwie. Była to głęboka krytyka Kościoła od II Soboru Watykańskiego [1].
Jej celem było bezpośrednie uderzenie w “arcybiskupa” Annibale Bugniniego CM (1912-1982), sekretarza Soborowej Kongregacji Kultu Bożego, który przewodniczył fatalnej “reformie” liturgii.
“Reformę przeprowadził” oskarża książka – “ten Bugnini, którego w końcu zdemaskowano; jest tym, o co faktycznie go podejrzewaliśmy: masonem” [2].
Niewiele zarzutów postawionych od II SW było bardziej kąśliwych – wysokiego szczebla dostojnik Kościoła oskarżony o to, że jest wrogiem tego Kościoła, którego miał obowiązek bronić.
Co czyni to wszystko bardziej wiarygodnym jest autor tej książki. Tito Casini nie był żadnym łowcą skandali, lecz szanowanym pisarzem, szczególnie znany z prac na temat Mszy [3].
Ale te rewelacje nie wyszły od Casiniego, który tylko opisał incydent jaki miał miejsce ubiegłego lata, kiedy pewien ksiądz odwiedził biuro “papieża” Pawła VI, rzucił na biurko teczkę identyfikującą Bugniniego jako brata z loży, i ostrzegł, że ujawni to publicznie jeśli nie zostanie podjęte natychmiastowe działanie. Paweł mianował Bugniniego pronuncjuszem w Iranie, miejscu tak odległym od wszelkiej kontroli jak było możliwe, oraz rozwiązał Kongregację.
Nikt nie był zaskoczony, to “papieskie” rozwiązanie nie zadowoliło tradycjonalistów, i czyniono przygotowania by to ujawnić. Miesiąc przed ukazaniem się bestsellera Casiniego, abp Marcel Lefebvre oświadczył w Liście do Przyjaciół i Dobroczyńców: “teraz, kiedy słyszymy w Rzymie, że ten który był sercem i duszą reformy liturgicznej jest masonem, uważamy, że on nie jest jedynym. Zasłona okrywająca największe oszustwo jakie kiedykolwiek mistyfikowało duchowieństwo i wiernych, niewątpliwie zaczynała się drzeć na kawałki” [4].
Ponadto w czerwcowym 1976 numerze włoskiej publikacji Si Si, No, No, i cztery miesiące później, wiadomość podało październikowe wydanie francuskiego czasopisma La Contre–reforme catholique [5].
Tymczasem Bugnini, który ostro zaprzeczał jakoby kiedykolwiek postawił stopę w loży, przyzwyczajał się do życia w islamskim kraju, gdzie miał pozostać niemal do śmierci [6].
Wkrótce kontrowersja ucichła i została zapomniana, ale, jak pisze w swoich dziennikach, byli tacy, którzy zamierzali dokopać leżącemu [ang. “martwemu koniowi”]:
To spaliło na panewce, ale w nadchodzących latach jeszcze była chęć, zwłaszcza ze strony władz, przeprowadzić dokładne zbadanie zarzutów. W końcu nie było możliwe pozwolić by wątpliwości, wahania i podejrzenia pozostawić bez zakwestionowania; na to nie mogło się zgodzić umiłowanie prawdy [sic]. Zaprzeczenia V Levisa w Refleksjach z weekendu [Riflessioni di fine settimana, L’Osservatore Romano, 10.10.1976] wywołały dalsze zarzuty w Si Si No No. (Nasuwa się pytanie w jaki sposób tak trująca, antysoborowa publikacja, pełna kłamstw i kalumnii, mogła funkcjonować, nawet jeśli kierowana przez księdza, w Grottaferrata, tak blisko Rzymu.) [7]
Ale w ubiegłym roku, dziesięć lat po śmierci tak bardzo oczernianego “arcybiskupa”, w starej szkapie wykryto oznaki życia, i słychać było ponownie tykanie bomby. Włoskie czasopismo soborowe, 30 Days, latem wznowiło sprawę. Liczący 12 stron dział, intrygująco zatytułowany Akta: Masoneria i wdrożenie reformy liturgicznej [Dossier: Freemasonry and the Application of Liturgical Reform], obiecywał udzielić odpowiedź na kontrowersyjne pytanie: Czy to prawda?
Kryptonim “Buan”
List z datą 14 lipca 1964 roku rozpoczynał się “Drogi Buanie” [rzekomy kryptonim masoński Bugniniego – JKW]:
Niniejszym informujemy cię o wyznaczonym ci zadaniu przez Radę Braci, w porozumieniu z wielkim mistrzem i książętami do tronu, i powierzamy ci: . . . szerzenie de-chrystianizacji poprzez zmylenie obrzędów i języków i ustawienie przeciwko sobie księży i kardynałów. Babel językowy i rytualny oznacza dla nas zwycięstwo, bo jedność językowa i obrzędowa stanowiła siłę Kościoła. . . Wszystko musi zostać zrealizowane w ciągu dekady [8].
Na pewno obciążający dokument, może potępiający. Ale jeszcze gorsza był odpowiedź rzekomo napisana przez Bugniniego 2 lipca 1967 roku:
Niezrównanie wielki mistrzu. . . szybko podejmowane są działania w kierunku dekonsekracji. Wydano inną Instrukcję, którą wdrożono 19 czerwca ub. roku. Teraz możemy być pewni zwycięstwa, gdyż język ojczysty jest najważniejszy w całej liturgii, nawet w najistotniejszych jej częściach. . . W różnych formułkach jest minimalna swoboda wyboru, pozwalająca nawet na własną inicjatywę i . . . chaos. . . W skrócie, uważam, że w dokumencie, zgodnie z twoimi instrukcjami, zasialiśmy ziarno maksymalnej licencji. Musiałem ostro walczyć i wykorzystać każdy podstęp żeby uzyskać aprobatę papieża; mając wrogów w Kongregacji Obrzędów. Fortunnie dla nas, zdobyliśmy natychmiastowe poparcie od przyjaciół i braci z Universa Iaus, którzy są lojalni. Dziękuję za przysłane mi fundusze i z nadzieją na spotkanie wkrótce, przesyłam uściski. Twój brat Buan [9].
I co o tych dokumentach myśli autor tego artykułu, Andrea Tornielli? Najpierw wyraża niepewność, jaką wielu będzie miało w ocenianiu ich:
Czy te dokumenty – bardzo kompromitujące dla zaangażowanego w to człowieka, który zawsze zaprzeczał wszelkim kontaktom z masonerią – są prawdziwe, czy podróbki? Jest niemożliwe powiedzieć, skoro oba są napisane na maszynie, następnie skserowane przez tajemniczego “kreta”, który przekazał je pewnym biskupom i kardynałom, łącznie z arcybiskupem Geniu, kard. Giuseppe Siri i prefektem Sygnatury Apostolskiej, Dino Staffa. Jeśli są prawdziwe, to wskazują na celową próbę zachwiania katolickiej doktryny i liturgii od wewnątrz. Ale mogą również być fałszywkami, sprytnie ujawnionymi przez kogoś chętnego do stworzenia rywalizujących “frakcji” w Kurii. Nie ulega żadnej wątpliwości, że sformułowania użyte w obu listach są nieuprzejme i bezceremonialne. Ale rezultat reform Bugniniego w pełni zgadza się z wyrażonymi w nich zamiarami [10].
Ale w trakcie badania, te ambiwalentne cechy są starannie choć wykrętnie “rozwiązane” w celu rozgrzeszenia Bugniniego, Pawła VI i innych z wszelkich występków (jest mowa o “cennej pracy dyplomatycznej” Bugniniego czasie jego wygnania w Iranie, przypadkowo w tym samym okresie kiedy ajatollah Chomeini obalił Shaha). W rzeczywistości, zanim dojdzie się do połowy artykułu cała wydaje się że autor zapomniał o całej sprawie. Znacznie więcej miejsca poświęcono zbadaniu jak posoborową liturgię zmieniono z łaciny na języki narodowe, niż na badanie afery Bugniniego (Tornielli, po przemyśleniu, że “reformy” były zgodne z zamiarem opisanym w liście do “Drogiego Buana”, mógł podejść do tego bardziej szczegółowo, kiedy mówi o soborowej liturgii).
Nie chodzi o to, że ta dyskusja nie jest ciekawa. Wręcz przeciwnie, materiały dotyczą incydentów jakie miały miejsce we wcześniejszym okresie kariery Bugniniego, a także jego roboczych relacji z Pawłem VI. Tornielli pisze: Natychmiast po II wojnie światowej, ks. Annibale Bugnini był sekretarzem Komisji Liturgicznej ustanowionej przez Piusa XII w celu opracowania obrzędów Wielkiego Tygodnia. Ale już wcześniej miał skłonności do reformowania. W 1944 roku poprosił ks. Arrigo Pintonello o przekład pewnych tekstów na temat odnowy liturgii napisanych przez niemieckich katolików I protestantów. . . [11]
W 1962 roku Bugnini, wtedy sekretarz papieskiej Przygotowawczej Komisji Liturgicznej znosił co nazywał “moje pierwsze wygnanie”, kiedy najpierw przewodniczący komisji, kard. Arcadio Larraona, zdymisjonował go, a później papież Jan XXIII “zwolnił [go] ze stanowiska wykładowcy Liturgii w Papieskim Instytucie Duszpasterskim przy Uniwersytecie Laterańskim” [12]. Niezidentyfikowany “starszy wiekiem prałat” powiedział 30 Days: “Pozbyli się sekretarza, gdyż chciał zmieniać rzeczy, które były nietykalne, szczególnie, że nie był osobą odpowiednią do tego zadania” [13]. Ale “wygnanie” było krótkie, i później Bugnini mógł stwierdzić: “Byłem wiernym wykonawcą życzeń Pawła VI i Soboru” [14].
Czasami wydawało się, że Paweł VI był wiernym wykonawcą życzeń Bugniniego. Tornielli przypomniał jak w 1967 roku “papież” poprosił (przez watykańskiego sekretarza stanu), żeby “w codziennych i świątecznych mszałach zawsze był, drobniejszym drukiem, tekst łaciński obok przekładu w języku narodowym” [15]. Tę ingerencję odrzucono “ze względów technicznych”. Dlaczego? Odpowiedzi udziela lojalny wobec Pawła wynalazca, Annibale Bugnini: “Zasada, w sama w sobie dobra, natrafiła na ogromne problemy: zbyt duże wymiary ksiąg liturgicznych, problemy techniczne, zwłaszcza dla pewnych krajów, które nawet nie używały łacińskiego alfabetu. . .” [16]. Ostatecznie zwyciężyło drugie stanowisko.
Ten epizod jest pouczający z wielu powodów. Z punktu widzenia “reformatorów”, im szybciej usunięto łacinę, tym szybciej ich nowy lex orandi mógł całkowicie zastąpić prawdziwą katolicką liturgię. Ponieważ ostatecznym celem była nowa Msza we wszystkich językach narodowych, a odwieczne szanowane modlitwy łacińskie były odstawione by zrobić miejsce nowoczesnym (który miał, w najlepszym przypadku, tylko nieistotne relacje z wcześniejszymi tradycyjnymi oracjami), dlaczego ci redaktorzy liturgiczni mogliby brać pod uwagę dodatkowe zamieszanie i koszty poniesione na drukowanie ksiąg dwujęzycznych? Jeśli końcowym celem “reformy” było całkowite pozbycie się łaciny, to po co w ogóle zawracać sobie głowę zamieszczaniem nowych tekstów sakramentów [ang. sacramentaries]. Jeśli chodzi o reakcję Pawła VI, było to matactwo typowe dla soborowych “papieży” w każdej dziedzinie życia religijnego. Pomimo tego, że żył przez ponad dekadę po tej ingerencji, “papież” Montini nie zrobił nic żeby powstrzymać rewolucję liturgiczną. Zamiast zrobienia czegokolwiek przypominającego powrót, łacinę wypychano coraz bardziej, polityka w której Jan Paweł II – pomimo jego transmitowanych w telewizji łacińskich “Mszy” Bożonarodzeniowych – nie zrobił nic by to zmienić.
Zamieszczony w 30 Days dział zawiera krótki wywiad z przyjacielem Bugniniego i liturgicznym kolaborantem, “księdzem” Gottardo Pasqualetti, który pomagał mu zredagować dzienniki i napisał do nich przedmowę. W odpowiedzi na pytanie Andrea Tornielli dotyczące szczegółów irańskiego wygnania, oświadczył:
Dla Bugniniego to była prawdziwa tragedia. Najbardziej bolesne dla niego było to, że usunięto go bez podania żądnych powodów. Nawet, kiedy papież [sic] udzielił mu audiencji, nic o tym nie wspomniano. Według Bugniniego decyzję podjęto dzięki spiskowi opartemu na sfałszowanych dokumentach dotyczących jego rzekomego członkostwa w masonerii [17].
Pasqualetti odrzuca sugestię, że Paweł VI podpisał sławetną Instrukcję Ogólną [General Instruction] do Nowego Porządku Mszy, bez uważnego przeczytania jej tekstu. Choć biorąc pod uwagę możliwość “że coś uszło uwadze papieża [może takie jak heretycki Art. 7? – JKW], ‘podkreśla fakt, że Bugnini i Paweł VI spędzili wiele godzin razem nad rewizją tekstów” [18]. Pomimo tej bliskiej współpracy, Pasqualetti twierdzi, że częścią powodu wygnania Bugniniego musiał być nacisk wywierany na Watykan w kwestii Novus Ordo Missae, i że później rozpoczęto kampanię by unieważnić pracę sekretarza. “W 1975” – mówi – “nie tylko zwolniono wcześniejszego sekretarza Konsylium, ale wymazano po nim wszelki ślad i zniszczono wszystko co stworzył. Nawet dzisiaj, kiedy prałaci w Kongregacji Kultu Bożego wypowiadają się o latach reformy liturgicznej, unikają wzmianki o Bugninim”. I Tornielli kończy artykuł w podobnym tonie, opisując jak odejście Bugniniego rzekomo zasygnalizowało widoczny kontrast z wcześniejszymi ‘latami chwały’ reformy liturgicznej”: “Po tym okresie wydarzyło się coś nieodwracalnie złego. To Paweł VI, wcześniej mający takie zaufanie do Bugniniego, wypędził go w latach po soborze. Można powiedzieć, że reforma ponoć poszła dobrze i została zakończona” [20].
W ostatecznym rozrachunku, artykuł w 30 Days okazuje się być w mniejszym stopniu “ujawnieniem” niż złośliwością. Niewielka część tekstu zajmuje się prowokacyjnym tematem obiecanym w tytule; zamiast tego czytnik otrzymuje szczegóły “reformy” w świetle II SW, jak mszały i brewiarze stały się “odłacinowane” i historię Konsylium, a kwestia masonerii i jej infiltracji Kościoła otrzymują tylko przelotne spojrzenie. Co mogło być wnikliwą analizą skandalu i jak “wynik reform Bugnini w pełni zgadza się z intencjami wyrażonymi w [dwóch zamieszczonych powyżej listach]”, jak również cennym wkładem w zrozumienie masońskich machinacji, kończy się jedynie jako ćwiczenie w dziennikarskim kuglarstwie, które nie ujawnia nic nowego na ten temat .
Okupowany Kościół
W przeciwieństwie do artykułu w 30 Days, ten artykuł nie stchórzy w tej sprawie. Chociaż zaangażowanie Bugniniego w tajne stowarzyszenia może na zawsze być okrywany ciemnością związaną z tymi kabałami, to nadal jest możliwe wyciągnięcie wniosków z tego co jest znane. Jest zbyt ważne dla katolików by móc zidentyfikować kontury groźnej armii wywołującej nieustanne wojny z Kościołem, by odrzucić takie oskarżenia bez starannego rozważenia tych faktów.
Więc co można wywnioskować o Bugninim? Chociaż liczne renomowane źródła już uwierzyły w jego winę, to zarzuty kwestionowano. “Był masonem czy nie był? (Może tylko jego wielki mistrz, zakładając że miał takiego, wiedział z cała pewnością.) Był szczery kiedy zaprzeczał, czy tylko pokrywał ślady? Tajemnica Bugniniego – jeśli taka była – poszła z nim do grobu. Biorąc pod uwagę brak publicznego przyznania się z jego strony, i podobnego braku niekwestionowanych dowodów łączących go z grupą, naturalny wniosek może być taki, żeby ogłosić sprawę nierozstrzygniętą i zostawić.
Prawdą jest, że poza dysputowaną teczką nie ma żadnego bezpośredniego dowodu na zaangażowanie Bugniniego w masonerii. Ale są inne sposoby zbadania jakie można podjąć. Jeśli nie można zdecydowanie potwierdzić jego członkostwa, to istnieją poważne pośrednie dowody wiążące go z lożą, albo przynajmniej żeby wykazać, że to co wprowadził jest bardzo podobne do wyznaczonych celów zadeklarowanych wrogów Kościoła.
W 1975 roku francuski autor Jacques Ploncard d’Assac wydał książkę o prowokacyjnym tytule Okupowany Kościół [L’Eglisee occupee]. Przedstawione przez siebie tezy tłumaczy następująco: “Jeśli komuś uda się wykazać, że wszystkie ‘nowinki’ sprawiające kłopot Kościołowi obecnie są niczym innym tylko błędami przeszłości, które wielokrotnie Kościół potępiał, to będzie można wywnioskować, że Kościół pod koniec XX wieku jest okupowany przez obcą sektę, tak jak kraj może być okupowany przez armię wroga ” [21].
Rozdział zatytułowany Tajne stowarzyszenie wewnątrz Kościoła? [A Secret Society Within The Church?] rozpoczyna twierdzeniem:
Idea infiltracji Kościoła po to żeby zmienić jego doktrynę i kontrolowania hierarchii, dziwna jak może się wydawać, nigdy nie przestała być obsesją dla różnych sekt okultystycznych. Najbardziej znanymi próbami realizacji tego celu były działania bawarskich ‘iluminatów’ w XVIII wieku i Alta Vendita w XIX.
W 1906 roku w Paryżu ukazało się francuskie tłumaczenie włoskiego autora Antonio Fogazzaro pod tytułem Święty [Il Santo]. Tylko mierna według standardów powieściowych, książka niewątpliwie byłaby zapomniana gdyby nie to, że służyła propagowaniu zasad i metod modernistycznej sekty.
A te były dosyć zdumiewające; plan składał się z niczego innego poza ustanowieniem tajnego stowarzyszenia w samym łonie Kościoła, w celu przejęcia kontroli na najwyższych szczeblach hierarchii, by dokonać w Kościele ewolucji zgodnej z ideami nowoczesnej epoki [22].
To na podstawie tej do udowodnienia przesłanki (wrogów pragnących zakopać się w Kościele, lepiej zniszczyć go) trzeba rozpocząć wszystkie analizy sprawy Bugnini. W przeciwnym razie, krytycy łatwo odrzucą mówienie o masońskim prałacie jako tylko paranoicznej fantazji tradycyjnych katolików. Jeśli chodzi o zgromadzenie następujących dowodów, istnieją pewne punkty, które trzeba zapamiętać. Po pierwsze, nie wykorzystano nic co może zostać odrzucone jako fałszywe lub wątpliwe. Wiele z nich pochodzi z przedsoborowych źródeł watykańskich, lub ze zdobytych dokumentów tajnych stowarzyszeń, które Stolica Apostolska uznała za autentyczne i nakazała ich opublikowanie. Po drugie, cytowane są pozostałe dokumenty, które, choć nie zaopiniowane przez Kościół, mają charakter publiczny. Są to opublikowane wypowiedzi masonów i ich sojuszników. Krótko mówiąc, należy rozważyć pewien fakt, i z tego faktu wyjdą pewne promienie światła można rzucić na sprawę Bugniniego.
Planowany przewrót przez wrogów Chrystusa
Nowoczesny ruch wymazania Kościoła Rzymsko Katolickiego można prześledzić do połowy lat 1700, kiedy grupa żarliwych i głośnych apostatów zebrała się w czasie tzw. oświecenia. Chociaż “wolnomyślicieli” można było wtedy znaleźć w całej Europie szydzących z każdej nauki i praktyki Kościoła, najbrudniejszym centrum z którego emanowały ataki była Francja, szczególnie od tych fałszywych intelektualistów odpowiedzialnych za redagowanie notorycznej Encyklopedii. Światłem przewodnim encyklopedystów był pewien Francois Marie Arouet, lepiej znany światu pod pseudonimem Voltaire / Wolter.
Jak wielu encyklopedystów, Wolter był masonem. Przez 50 lat swoje listy do kolegów radykałów kończył niezmiennym motto “zniszczmy nędznika” [franc. ecrasons nous I’infame] – co oznaczało pokonajmy Chrystusa i Jego Kościół. Ta piekielna nienawiść do katolicyzmu, który jednak formalnie wyznawał, w powiązaniu z literackim geniuszem, doprowadziły słynnego pisarza katolickiego, Jacquesa Cretineau-Joly, by nazwał go “najdoskonalszym wcieleniem szatana jaki widział świat” [23]. Opisany poniżej incydent z udziałem Woltera opowiedział prałat George Dillon: “Porucznik policji kiedyś powiedział mu, że, mimo wszystkiego co napisał, nigdy nie będzie mógł zniszczyć chrześcijaństwa. ‘I tak dokładnie się stanie’ – odpowiedział” [24].
Ataki Woltera i encyklopedystów miały ogromny wpływ na intelektualny klimat we Francji, i pomogły rozniecić niepokoje społeczne, których punktem kulminacyjnym był wielki rozlew krwi rewolucji francuskiej w 1789 roku. Ich wkładu w realizacji celów masonerii nie przeoczyła loża. Ks. Clarence Kelly w książce Spisek przeciwko Bogu i Człowiekowi [Conspiracy Against God & Man] powołuje się na przemówienie wygłoszone w 1904 roku na kongresie Wielkiego Wschodu:
W XVIII wieku wspaniała linia encyklopedystów stworzyła w naszych świątyniach żarliwą publiczność, która wtedy sama odwoływała się do promieniującego urządzenia nieznanego jeszcze tłumowi: “wolność, równość, braterstwo”. Rewolucyjne nasionko szybko wykiełkowało wśród tej elity. Nasi oświeceni iluminaci d’Alembert, Diderot, Helevcius, d’Holbach, Voltaire i Condorcet, zakończyli ewolucję umysłów i przygotowali nową erę. A kiedy upadła Bastylia, masoneria miała największy zaszczyt przekazania ludzkości karty (Deklaracja Praw Człowieka), nad którą pracowała z wielkim oddaniem (oklaski) [25].
A jeszcze pomimo szkarłatnego morza jakie pomogli stworzyć, tym antychrystom nigdy nie udało się ukryć za pobożnym udawaniem lub zawoalowanym językiem kiedy okazja uzasadniała taką dwulicowość. Prałat Dillon pisze o Wolterze:
Wolter, “najdoskonalsze wcielenie szatana jaki widział świat”.
Był również, tak jak była zostawiona
przez niego szkoła od zawsze, hipokrytą.
Infidel do szpiku
kości, mógł, gdy odpowiadało to jego celowi, zarówno
praktykować, jak i nawet udawać gorliwość religijną. W
oczekiwaniu na emeryturę od króla, napisał do M ArgentaJ [?],
ucznia, którzy zarzucił mu hipokryzję i sprzeczność w
postępowaniu. “Gdybym miał 100.000 ludzi dobrze wiem co bym
zrobił; ale skoro ich nie mam, pójdę do komunii na Wielkanoc i
możesz nazywać mnie hipokrytą tak długo jak chcesz”. I Wolter,
po uzyskaniu emerytury, poszedł do komunii w następnym roku. . .
[26]
Biorąc przykład ze swojego mentora, encyklopedyści byli dosyć wprawieni w sztuce udawania, ich bezbożne kłamstwa ukrywali w lesie dwuznaczności i słów-kodów.
Gustave Combes w książce “Odnowa poganizmu” [Revival of Paganism], twierdzi, że oni wykorzystywali swoją pomysłowość w ukrywaniu swoich ataków, żeby nie zaalarmować władz państwowych czy czytelnika by zachował ostrożność. Jeden z najbardziej oświeconych kompilatorów, d’Alembert, mówi o “tych insynuujących artykułach” gdzie “depcze się uprzedzenia religijne tak by w ogóle nie wydawało się iż to robią”, gdzie systematycznie zdradza się “szanowane błędy” poprzez “słabość ich dowodów”, gdzie zdumiewa ich “bliskość prawd penetrujących korzenie ich fałszu” [27].
Wszystko to brzmi bardzo podobnie do metod modernistów 100 lat później [28]. Chociaż ostrożny współczesny katolik może przejrzeć zakłamanie Encyklopedii, to niemniej oszukała wielu w swojej epoce. Combes pisze:
Czytelnik nie może oprzeć się wrażeniu, że ateizm skaża każdą jej linię. Ale na ogół Encyklopedia jest tak dyskretna i dobroduszna, że czuje niechęć by potępić ją jako wywrotową, chyba że czyta ją tak uważnie, że odkrywa jej prawdziwe znaczenie i dziki charakter ataku. Co więcej, ten ateizm pojawia się w miejscach, gdzie czytelnik najmniej się go spodziewa, na przykład w hasłach, które nie mają nic wspólnego z żadnym tematem religijnym. W tych naukowych artykułach, w zasadzie nieszkodliwych, Encyklopedia pokazuje swoją najbardziej jadowitą krytykę “chrześcijańskiego fanatyzmu”.
Ale czy jej doktryna wyraża się ukradkiem czy otwarcie, czy przybiera formę ironii czy inwektywy, w każdym przypadku ma tylko jeden cel: aby uderzyć w chrześcijaństwo z każdej strony, bezlitośnie podważyć fundamenty cywilizacji, zniszczyć wszelką władzę i każdą dobrą zasadę. Aby osiągnąć ten cel, zebrała wszystkie siły bezbożności, która potajemnie szerzyła się na świecie w ciągu ostatnich dwóch stuleci, i zwróciła się do własnych źródeł wszystkich zarzutów, które skierowała przeciwko Kościołowi. Encyklopedia przedstawiła w jednym miejscu wszystkie argumenty i zaprzeczenia napisane przez anty-religijnych filozofów, tworząc ogromną summa, która ustawiła się triumfalnie przeciwko Summa św. Tomasza; nową ewangelię powstałą z głębi ludzkiego umysłu, która miała wyprzeć Ewangelię rzekomo objawioną przez Boga. W rzeczywistości to miał być zwiastun nowej ery, którą by przyniosła światu [29].
Korumpowanie wiernych przez zły kler
Celem tej raczej długiej dygresji jest podkreślenie, że w Oświeceniu wojna szatana z Chrystusem weszła na nowy etap. Przez większość okresu historii Kościoła, ujawniony heretyk rozpocząłby otwarty atak. Ale to się zmieniło się z Wolterem i jego uczniami. Wrogowie Kościoła (z kilkoma wyjątkami) już nie rozpoczynali frontalnego ataku, odtąd plan polegał na subtelnym wyśmiewaniu jego nauczania i autorytetu, a jeśli możliwe, osłabiania go od wewnątrz. Zamiast wyliczania zwykłego ciągu obelg, oni pozostaną jak żmije na łonie Kościoła, a w konfrontacji z ich błędami, unoszą w górę ręce udając zaskoczenie, wykrzykując: “Naprawdę, nie mogłeś uwierzyć, że taki miałem cel”.
Następnie, jeśli nie całkowicie ujawnieni, stale (jeśli fałszywie) wyznawali ortodoksję swojej wiary i dozgonnej wierności Rzymowi. Tylko nieco więcej wyjaśnienia w tej sprawie, by pokazać jej postęp w kierunku II SW.
Ta zmiana pojawiła się niemal natychmiast. W czasie rewolucji francuskiej, kiedy najwierniejsi biskupi i księża schodzili w podziemie by ratować głowy, pokazał się nowy rodzaj kleru, który nie miał żadnych skrupułów w powiązaniu rewolucyjnego, i całkowicie niekatolickiego, sloganu “wolność, równość, braterstwo”, z Kościołem. Podczas gdy “konstytucyjny kler”, jak się nazywali, udawał lojalność wobec wszystkiego, co katolickie, ten podstęp nie trwał długo. Papież Pius VI zawiesił ich i zakazał wiernym przyjmować od nich sakramenty. Już w 1775 roku, w pierwszej encyklice “Inscrutabile”, ten sam papież ostrzegł przed infiltracją masońską, nie tylko na najwyższych szczeblach świeckiego rządu, ale nawet w szeregach duchowieństwa [30].
Dziewięć lat wcześniej papież Klemens XIII w antymasońskiej encyklice “Christianas Reipubliciz Salus” ostro przedstawił to samo: “Wróg wszelkiego Dobra zasiał złe nasiona na polu Pana i zło szybko wyrosło, do takiego stopnia, że zagraża zniszczeniem zbiorów. Naszedł czas by je wyciąć” [31]. Następca Piusa, Pius VII, widząc pojawienie się tajnego stowarzyszenia, Carbonari, ujawnił ich dwulicowość kiedy napisał: “Oni udają szczególne posłuszeństwo i niezwykły zapał do wiary katolickiej, i dla osoby i nauki naszego Pana Jezusa Chrystusa, którego czasami bezbożnie ośmielają się nazywać władcą ich stowarzyszenia i ich wielkim nauczycielem” [32].
Niemniej jednak, pomimo represji Watykanu wobec “konstytucyjnego kleru” (które chyba były zbyt słabe), utworzono zgubny plan i wrogowie nie widzieli żadnego powodu by go zaniechać.
Rewolucyjni klerycy we Francji byli tylko jawnym przejawem większego tajnego ruchu szerzącego się w całej Europie. Faktycznie ich transformacja odzwierciedla to co było także propagowane w Niemczech. W roku 1785 bawarska policja przechwyciła i opublikowała dokumenty radykalnej grupy antychrześcijańskiej którą wcześniej stłumiła, tajnego kultu iluminatów. W tych dokumentach, Adam Weishaupt, apostata i były profesor uniwersytetu i lider iluminatów, nauczał pewnej formy “teologii wyzwolenia” prawie 200 lat zanim stała się modna w soborowych kręgach:
“Niech chrześcijanie wierzą, że nasz Pan Jezus Chrystus był wielkim wynalazcą masońskiego trójmianu “wolność, równość, braterstwo”, że to jest doktryna jakiej nauczał, ale że należy ją rozumieć zgodnie z naukami sekt. Nasza doktryna jest boską doktryną jakiej uczył Jezus Chrystus swoich uczniów [sic – JKW], i której prawdziwe znaczenie należy do tajnych dyskusji w lożach. . . [tu mamy kabałę]. Ta doktryna daje całej ludzkości środki do osiągnięcia całkowitej wolności. . . Nikt nie otworzył tak bezpiecznej drogi do wolności jak nasz wielki Jezus z Nazaretu [33].
Ale ukrócenie iluminatów nie oznaczało końca ich działalności.
W 1846 roku papież Pius XI autoryzował publikację dokumentów “Alta Vendita”, które skonfiskował papieski rząd. Ta grupa, powszechnie uważana za organ rządzący ówczesną masonerią kontynentalną, dokonał następującej prognozy: “Naszym ostatecznym celem jest ten Woltera i rewolucji francuskiej, ostateczne zniszczenie katolicyzmu, a nawet chrześcijańskiej idei. Dzieło którego się podjęliśmy nie jest zajęciem na dzień, ani miesiąc, ani rok. Może trwać wiele lat, może stulecie; w naszych szeregach jeden żołnierz ginie, walka toczy się dalej. . .” [34]. Co mogło stymulować dokonanie takiej długoterminowej odważnej prognozy? Odpowiedź: zdecydowanie się na długotrwałą infestację Kościoła.
Ta “Stała Instrukcja”, jak ją nazywano, mówiła wyraźnie wtajemniczonym, że by zrealizować jej cel loża musi odnieść triumf nad i całkowicie zniszczyć Stolicę Apostolską, ponieważ niewykonanie go w pełni oznaczałoby, że “chrześcijańska idea. . . jeśli zostawiona na ruinach Rzymu, stanie się reanimacją chrześcijaństwa później” [35]. W jaki sposób “Alta Vendita” mogła zrealizować taki cel? Kluczem do tego planu było zakulisowe inicjowanie tego co można by dzisiaj nazwać kampanią oszczerstw (albo dezinformacją) wobec najgorliwszych obrońców wiary wśród kościelnej hierarchii. Wiedząc o tym, że “słowo może czasami zabić człowieka”, spiskowcy proponują by zająć się wścibskim klerem w następujący sposób:
“Jeżeli awansuje, jest zdecydowanym wrogiem. . .otoczcie go wszelkimi pułapkami, o które mógłby się potknąć.; stwórzcie mu taką reputację, której przestraszą się małe dzieci i stare kobiety; pokażcie go jako krwawego okrutnika; przypisujcie mu cechy okrutnika, które robiłyby wrażenie na umysłach ludzi. Gdy zagraniczne pisma zbiorą dla nas te opowieści (podstawione, oczywiście, przez samą lożę – JKW), które z kolei będą upiększać (niechybnie z powodu na ich szacunek dla prawdy [sic]) pokazywać, a raczej sprawiać by pokazywał jakiś szanowany głupiec, te dokumenty z nazwiskami i szczegółami o ekscesach zamieszanych osobistości. Podobnie jak we Francji i Anglii, tak i we Włoszech nigdy nie zabraknie zręcznych piór, które wiedzą jak mogą się przysłużyć tym kłamstwom tak przydatnym słusznemu celowi. Mając gazetę, której języka nie znają, ale w której zobaczą nazwisko swojego delegata czy sędziego, ludzie nie będą potrzebowali innych dowodów. Oni są w powijakach jeśli chodzi o liberalizm; wierzą liberałom, tak jak później będą wierzyć nam, nie wiedząc dokładnie dlaczego” [36].
Masoński ołtarz
Żeby nie popełnić żadnego błędu, “członkowie Alta Vendita” mieli obowiązek podjąć każdy wysiłek by wyglądać na wiernych katolików. Opracowując swój plan zniszczenia Kościoła Katolickiego, tajni mistrzowie tego mrocznego braterstwa nauczali:
“By zapewnić sobie realizację tego celu, . . nie wolno nam zwracać uwagi na bufonów Francuzów, tych mętnych Niemców czy melancholicznych Anglików, którzy wszyscy wyobrażają sobie, że mogą zabić katolicyzm, teraz nieprzyzwoitą piosenką, później nielogicznym wywodem; innym razem sarkazmem przeszmuglowanym do środka jak brytyjską bawełną. Katolicyzm jest dużo bardziej trwały. Miał już do czynienia z najbardziej nieubłaganymi i najstraszniejszymi przeciwnikami, i często miał złośliwą przyjemność święcenia grobów swoich najzajadliwszych wrogów. Więc pozwólmy więc naszym braciom w tych krajach wyżywać się ich antykatolicyzmem. Niech wyśmiewają nasze Madonny i naszą rzekomą pobożność. Mając taką wizytówkę będziemy mogli spokojnie spiskować i stopniowo zbliżać się do zamierzonego celu” [37].
I dalej cel jest ponownie dobitnie określony:
“Jeśli was to zadowoli, żeby lepiej zwieść wścibskich, chodźcie często do spowiedzi, ale musicie zachować absolutne milczenie w tych sprawach. Wiecie o tym, że najmniejsze ujawnienie, najdrobniejsza wskazówka jaka się wyślizgnie w trybunale spowiedzi, albo gdzie indziej, może wywołać wielkie nieszczęścia i że wyrok śmierci jest już wydany na każdego wiarołomcę, świadomego lub nieświadomego” [38].
Oto metody jakimi wrogowie Kościoła chcieli go zniszczyć: udawaj pobożność, ale delikatnie wysiewaj nasiona pogardy wobec zajmujących stanowiska władzy, żeby ją obalić. Jest nawet więcej do tego diabelstwa, bo “Stała Instrukcja”, podkreślając szydzenie z katolicyzmu, mówi dalej:
“Reputacja ta otworzy drogę naszym doktrynom do serc młodego duchowieństwa, a nawet do zakamarków klasztornych. Za kilka lat, normalnym biegiem rzeczy, to młode duchowieństwo przejmie wszystkie funkcje. To oni wejdą w skład rady przy papieżu. To oni będą mieli zadanie wyboru papieża; a ten papież, jak większość jego pokolenia, będzie przesiąknięty włoskimi i humanitarnymi zasadami, które puścimy w obieg. . .” [38A]
Ale spisek przeciwko Kościołowi, oczywiście, już szedł pełną parą. Już w roku 1806 opat Augustyn Barruel, ksiądz “papista”, który został zmuszony do ucieczki z Francji w czasie rewolucji, przedstawił Piusowi VII szczegóły programu spisku antykatolickiego, który otrzymał od byłego członka sekty. Jego Świątobliwość nie tylko uznał jego autentyczność, ale nawet ostrzegł wiernych powołując się na niego. Dla omawianej sprawy ważny jest następujący jego artykuł:
4. Na naszej ziemi włoskiej, oni już zwerbowali na członków ponad 800 eklezjastów, świeckich i duchownych, wśród których wielu było proboszczami, profesorami, prałatami, biskupami i kardynałami; i w rezultacie nie zrezygnowali z posiadania papieża z własnej partii” [39].
Potem w 1845 roku sekretarz stanu papieża Grzegorza XVI, kard. Tommasso Pernetti, ujawnił w liście straszną rzeczywistość:
“Nasi młodzi duchowni już przesiąknęli liberalnymi ideami. . . Porzucili poważne badania. Większość księży którzy zastąpią nas na wiodących stanowiskach są tysiąc razy bardziej skażeni liberalnym złem. . .; większość ich nie zna charakteru rzeczy jakie się odbywają i ulegają wpływom sugestii, z których powstają wielkie kryzysy w Kościele. Ten sam duch niezgody można znaleźć wszędzie wśród księży. . . Zerwali z przeszłością by stać się nowymi ludźmi. Duch sekt zastępuje prawdziwą miłość bliźniego, a w ciemnościach rośnie osobista duma” [40].
I kto obiektywnie czytając te uwagi (i duchowy upadek II SW), od razu nie zauważy podobieństwa do tego nakazu “Alta Vendita”:
“Uczyńcie ludzkie serca złymi i skorumpowanymi, a już nie będziecie mieć katolików. Odciągnijcie księży od ołtarzy i od praktykowania cnót. Starajcie się wypełnić im czas innymi sprawami. . . podjęliśmy się skorumpowania mas, skorumpowania ludzi przez duchownych, a duchownych przez nas, skorumpowania, które pewnego dnia powinno umożliwić nam włożyć Kościół do grobu. . .” [41].
Przedstawione fragmenty z prac Kościoła i jego wrogów mówią jasno, że zamiarem była przedłużająca się wojna; konfliktem, który ostatecznie doprowadzi do rozpadu Kościoła. Równie oczywiste jest to, że ci niewierni będą próbować zniszczyć go od środka. I na długo przed II SW już osiągnęli znaczny postęp w swoich intrygach.
Ich celem jest Rzym
Czy byli skuteczni? Zanim przejdziemy dalej trzeba podkreślić jedną sprawę przedstawioną we wcześniejszym tekście: celem tych wywrotowców była penetracja najwyższych szczebli Kościoła, i jeśli możliwe, zorganizowanie wybranej przez nich pseudo-hierarchii. “Papież” – twierdzą – nigdy nie przyjdzie do tajnych stowarzyszeń. Więc to tajne stowarzyszenia muszą wpierw wtargnąć do Kościoła by zniszczyć ich obu” [42].
Czego chcieli to nic innego niż kontrolujący głos w zarządzaniu Stolicą Apostolską, nie jest ale nie pozwalali sobie by oczekiwać zbyt wiele:
“Nie mamy zamiaru zdobyć Papieża dla naszej sprawy, by zrobił z nich neofitów naszych zasad i propagatorów naszych poglądów. To byłoby niedorzeczne marzenie, niezależnie od tego, w którą stronę potoczą się wypadki. Gdyby na przykład kardynałowie lub prałaci zostali dopuszczeni do jakiejś części naszych tajemnic, dobrowolnie lub w jakiś inny nieprzewidziany sposób, to nie byłoby jeszcze powodem byśmy pragnęli ich wyniesienia na Stolicę Piotrową. To wyniesienie by nas zniszczyło. . .” [43].
Tym, czego pragnęli był “papież według naszych potrzeb” – innymi słowy, papież, którym można kierować i manipulować dla ich celów [44]. Chociaż temat zasługuje na uwagę (i być może zostanie wnikliwie zbadany przy innej okazji), jego znaczenie dla obecnej dyskusji jest takie, jak to mieli osiągnąć. Jak pokazano powyżej, sposobem realizacji byłoby stworzenie księży przepojonych trującymi doktrynami loży, podstęp, który był już wprowadzono 150 lat temu, w czasie, [dreszcz], gdy na Tronie Piotra zasiadali silni papieże!
Oświadczenia jednego takiego księdza, Abbé Roca (1830-1893), są bardzo ważne dla zrozumienia spiskowego myślenia, bo otwarcie i bardzo szczegółowo pisał i mówił o tych celach. Czytając w świetle tego co wydarzyło się od II SW, wiele z tego co miał do powiedzenia brzmi prawie proroczo. On był “najgorszym typem apostaty i członkiem najważniejszych tajnych stowarzyszeń, i człowiekiem świadomie zdecydowanym na zniszczenie Kościoła” [45]
Według dr Rudolfa Grabera, o tradycyjnej orientacji soborowego biskupa niemieckiego:
“Nazwiska [Roca] nie znajdzie się ani w słownikach teologicznych, ani w eklezjalnych, ani masońskim. Urodził się w Perpignan we Francji, uczęszczał do szkoły karmelickiej, wyświęcony na księdza w 1858 roku i mianowany honorowym kanonikiem w 1869. Podróżował do Hiszpanii, USA, Szwajcarii i Włoch. Miał dużą wiedzę o naukach okultystycznych i głoszonej szerokiej propagandy, zwłaszcza wśród młodych. Dlatego wszedł w konflikt z Rzymem. Pomimo ekskomuniki nadal był aktywny, głosił rewolucję o nadejście “boskiej synarchii” [określenie wymyślone przez Roca dla oznaczenia rządu w okultystycznym kościele “katolickim” –JKW] papieża nawróconego na chrześcijaństwo naukowe. Mówi o nowym, oświeconym Kościele pod wpływem socjalizmu Jezusa i apostołów. . .” [46].
Wersja Roca Chrystusa miała dużo wspólnego z późniejszym panteizmem rewolucyjnym Teilharda de Chardina; są oni tak podobni, że łatwo można ich pomylić. Na przykład w przemówieniu na paryskim Międzynarodowym Kongresie Spirytualistycznym w roku 1889, sponsorowanym przez masonów wielkiego wschodu Francji, Roca zadeklarował:
“Ze światem i ponieważ On jest światem, Chrystus ewoluuje i staje się przekształcony. Nikt nigdy nie będzie mógł zatrzymać burzy Chrystusa. Nikt nie będzie mógł wyhamować toku ewolucji prowadzonej przez Chrystusa na całym świecie i [ona] przytłoczy wszystko. Z nią rozwijają się dogmaty, ponieważ one są żywe, jak świat, jak człowiek, jak wszystkie istoty organiczne. Ponieważ są echami zbiorowego sumienia, idą, jak zwykle, z biegiem historii” [47].
W podobny sposób wyrażał się o Osobie Zbawiciela: “Inkarnacja niestworzonej racji w stworzoną rację, przejaw absolutu we względnym, osobisty Chrystus jest centralnym symbolem, rodzajem fizycznego hieroglifu, który zawsze mówi i działa w szczególny [sic] sposób. On jest Człowiekiem-Księgą wspomnianym zarówno w kabale jak i Apokalipsie” [48].
Pojęcie zmieniających się dogmatów jest, oczywiście, podręcznikowym modernizmem, jak założenie, że życie Jezusa jest ważniejsze w jego subiektywnej symbolice dla wierzących, niż w obiektywnej rzeczywistości [49]. Taka nieoczekiwana harmonia nauk daje więcej powodów do pozostawienia otwartą bardzo realną możliwość ukrytej więzi między masonerią i modernizmem (ten ostatni, powiedzmy, jest specjalnie opracowany w synagodze szatana jako szczególnie potężna broń, do zadawania ran Kościołowi). Roca kiedyś chwalił się, że tysiąc kapłanów apostatów jak on pozostało wewnątrz Kościoła żeby zasiać ziarna jego upadku [5]. Przesada? Być może. Ale zanim zbyt szybko to odrzucimy, rozważmy inne sprawy wzmacniające wiarygodność tego.
Pierwsza – są świadectwa takich lojalnych katolickich duchownych jak kard. Bernetti i Abbe Barruela spośród ogromnej liczby księży w Kościele, którzy byli albo świadomymi infiltratorami, albo których sposób myślenia był całkowicie przesiąknięty błędami szerzonymi przez loże. I druga – nie należy zapominać stopnia w jakim moderniści mnożyli się w okresie krótszym niż 20 lat po wypowiedzi Roca. Św. Pius X w “Pascendi” odnosi się do sytuacji, która nigdy nie miałaby miejsca gdyby nie było znaczącej penetracji tej V kolumny w katolickich seminariach. “Moderniści” – pisze – “są tym bardziej szkodliwi, im bardziej się ukrywają” i obejmują “wielu. . . [w] szeregach samego duchowieństwa, które, animowane fałszywą gorliwością wobec Kościoła, ma solidne braki w zabezpieczeniach filozoficznych i teologicznych, całkowicie przesiąknięte trującymi doktrynami nauczanymi przez wrogów Kościoła” [51].
Kiedy odkrywa się więcej księży, którym nie tylko brakuje takich kluczowych przedmiotów, ale także którzy brzmią jak masoni i im podobni w swoich poglądach, nie jest pochopne kwestionowanie seminariów. Gdyby była to tylko garstka zidentyfikowanych księży, można by uważać ich za anomalie, którym jakoś udało się przejść przez święcenia. Ale jeśli widoczne jest, że było ich wielu, odpowiedzialność musi spadać głównie na seminaria za ich fałszywe ich uformowanie.
W czasach walki z modernizmem św. Pius X nakazał wizytację apostolską każdej diecezji we Włoszech. Carlo Falconi pisze: “wiele [z tych wizyt] poskutkowało zamknięciem seminariów, usunięciem wybitnych eklezjastów, i bezwzględnymi raportami o biskupach” [52]. Taki proces wykorzeniania szkodliwych chwastów powinien być przeprowadzony na całym świecie, ale ten program oczyszczenia seminariów zakończył się skutecznie śmiercią świętego w 1914 roku.
Gdyby, dla dobra argumentu, Pius X nie zrobił nic o istotnym znaczeniu w czasie swojego pontyfikatu, oprócz zaangażowania się w walkę z tymi wywrotowcami tak jak to robił, to taki heroiczny wysiłek na pewno nie byłby mocnym powodem jego kanonizacji, i równie ważnym powodem przyznania mu statusu jednego z największych obrońców wiary wszechczasów. Ale jego próba ujawnienia sprawców była, niestety, kwestią za mało, za późno. Niestety, starał się walczyć w niewiele dłuższym okresie niż 10 lat z sytuacją która rozwijała się 100 lat lub dłużej. Chociaż św. Pius dzielnie starał się zaradzić tej sytuacji, to miał do czynienia z zadaniem, które, mówiąc po ludzku, było prawie niemożliwe. Nawet z boską pomocą praca była ciężka, bo już miał się zmierzyć ze sporą częścią hierarchii, która postrzegała ten kryzys ze względną obojętnością, i innymi, którzy w różnym stopniu, faktycznie wspierali wołanie o zmianę.
Zwycięstwo modernistów w końcu nastąpiło po jego śmierci, bo żaden z jego następców nie wykazał się dbałością, duchem walki czy głęboką wiedzą o prawdziwie poważnej sytuacji Kościoła (może byli omamieni rozpowszechnianymi fałszywymi raportami, według niektórych zbyt licznymi, że walka się zakończyła, oszustwo które niewątpliwie było największym zwycięstwem modernistów). Ale te cechy były absolutnie obowiązkowe dla Następcy Chrystusa w tych kluczowych latach, jeśli walka miała być wygrana przez siły dobra. Niestety, w dużej mierze tym papieżom ich brakowało.
Bez względu na słusznie wyrażane pochwały o jego następcach, pozostaje faktem, że nie zachowano najwyższego stopnia czujności, i związku z tym, wylęgarnie kapłaństwa stały się szkółkami rewolucji. Roca w dużym stopniu to przewidział. Pouczał, że infiltratorzy wkrótce staną się wystarczająco silni, by spowodować rozłam w Kościele. Mieli stworzyć grupę walczącą z tradycyjnymi księżmi: “Oni już [tradycyjni i wywrotowi księża] tworzą krąg, który przerwie się pośrodku, i każda z jego połówek utworzy nowy krąg. Wystąpi schizma, w wyniku której powstaną dwa kręgi: ‘progresywny’ i ‘reakcyjny'” [53]. Chociaż nie wydarzyła się dosłownie schizma, jest wiele dowodów na to, że wirtualna już powstawała [54]. Ale dopiero w 1962 roku, z rozpoczęciem II SW, ten rozłam zaczął się przejawiać w pełni.
Znacznie bardziej wymowny od Bugniniego jest Roca, w książce “Abbe Gabriel” zajrzał w przyszłość mając prawdziwie diaboliczną wiedzę:
“Uważam, że kult boski regulowany przez liturgię, ceremonie, rytuały i przepisy Kościoła Rzymskiego, wkrótce przejdzie transformację na soborze ekumenicznym. Przywróci Kościołowi wiekową prostotę złotego wieku apostolskiego i zharmonizuje ją z nowym etapem nowoczesnego sumienia i cywilizacji” [55].
W innym miejscu zadeklarował:
“A my księża módlmy się za, błogosławmy i gloryfikujmy wspaniałe zadanie doprowadzenia do naukowej, ekonomicznej i społecznej transfiguracji naszych tajemnic religijnych, symboli, dogmatów i sakramentów. Może nie zdajecie sobie sprawy z tego, że nasze formy są przestarzałe, a my jesteśmy wyczerpani, porzuceni przez Ducha i sami; nasze ręce są pełne pustych skorup i martwych pism” [56].
Co dalej, program przedstawiony przez modernistę Antonio Fogazzaro w książce “Il Santo” [Święty] zawiera wiele własnych tajnych elementów. Spiskowcy w powieści rozumieją, że w celu realizacji przez nich “odnowy” Kościoła, niezbędna jest absolutna tajemniczość, aż zdobędą wystarczająco wielu zwolenników dla swojej sprawy. W jednym fragmencie, pewien członek szkicuje bohaterowi “Świętego”, Giovanni Selva, cele i obawy grupy:
“Prawdopodobnie wszyscy się zgadzają, że Kościół Katolicki można porównać do starej świątyni, która pierwotnie ze szlachetną prostotą i wielką duchowością religijną, została okaleczona i przeładowana różnego rodzaju ozdobami i sztukaterią w wiekach XVII, XVIII i XIX. . . Ale nie mogę uwierzyć, by wszyscy zgadzali się co do jakości i ilości środków zaradczych. I powinienem zatem starać się być bardziej odpowiednim żeby dojść do porozumienia w sprawie rodzaju reform zanim przystąpimy do ustanowienia tej katolickiej masonerii. Faktycznie chcę pójść dalej. Uważam, że nawet gdyby wasze pomysły były całkowicie zgodne, nie radziłbym wam wiązać się czymś namacalnym. Moje obawy są bardzo delikatnej natury. Wy mocno wierzycie, że możecie pływać pod wodą jak ostrożna ryba i nie pamiętacie, że ostre oko wzniosłego Rybaka lub jednego z jego przedstawicieli może was łatwo wykryć i złapać dobrze wycelowanym harpunem. . .” [57]
Selva odpowiada, że siła leży w jedności:
“Osobno, każdy z nas może zostać pobity: na przykład dzisiaj prof. Dane, jutro ks. Fare [oryg. Fare”], pojutrze ks. Clement. Ale dzień kiedy uruchomi się rzekomy harpun, a później okaże się, że do niego przyczepione są nie tylko wybitne osoby świeckie, ale również księża, zakonnicy, pewni biskupi i może nawet kardynałowie, który, powiedzmy, będzie Rybakiem, choć on może być wielki, to czy nie ze strachu pozwoli harpunowi wpaść z powrotem do wody ze wszystkim, co jest do niego przyczepione?” [58]
Jacques Plocard d’Assac pisze:
“Plan jest jasny: oni muszą wpłynąć na wystarczająca liczbę umysłów z ideami, które Rzym (tzn. papież nazywany przez nich wielkim Rybakiem) zawaha się potępić. Kiedy nadejdzie ten dzień, Kościół już będzie zdobyty od wewnątrz, ofiara opinii publicznej, a moderniści zbyt dobrze wiedzą, że mogą sfałszować taką opinię publiczną, i to jest ich zadaniem” [59].
Chociaż Fogazzaro lokuje swoje postacie w ówczesnym społeczeństwie, to niemal na pewno wiedział, że nie był pierwszym przedstawiającym takie poglądy. Wzywa do długotrwałej walki, o której mówiła tak wiele razy wcześniej literatura spiskowa:
“Jesteśmy tylko małą grupą katolików, zarówno we Włoszech jak i poza ich granicami, księży i świeckich, którzy chcą reformy Kościoła. . . Żeby to zrealizować, musimy WYKREOWAĆ OPINIĘ, KTÓRA DOPROWADZI LEGALNĄ WŁADZĘ KOŚCIOŁA DO DZIAŁANIA ZGODNIE Z NASZYMI POGLĄDAMI, za 20, 30 czy nawet 50 lat. . . [60]
W 1908 roku masoneria był na tyle pewna realizacji swojego celu, że jeden z jej liderów, J M Jourdan, mógł oświadczyć publicznie: “Celem nie jest już zniszczenie Kościoła, a raczej wykorzystanie go przez infiltrację” [61]. Na koniec II SW loża była pozytywnie ekstatyczna. Yves Marsaudon, minister Najwyższej Rady Francji (masoni szkockiego rytu) wtedy chwalili się:
“Szerzące się teraz w Rzymie poczucie uniwersalizmu jest bardzo bliskie naszemu celowi istnienia. Dlatego nie możemy ignorować II SW i jego konsekwencji. . . Całym sercem wspieramy “rewolucję Jana XXIII”. . . Ta odważna koncepcja wolności myśli leżąca u podstaw naszych masońskich lóż, szerzyła się w prawdziwie wspaniały sposób tuż pod kopuła św. Piotra. . .” [62]. Ale Marsaudon nie zatrzymał się na tym.
Jeszcze bardziej obciążające jest to:
“Wypalona w naszych lożach masońskich wolność wypowiedzi teraz dotarła nad kopułę św. Piotra. . . to jest rewolucja Pawła VI, nie wystarcza by tylko stosować politykę jego poprzednika, ale faktycznie idzie dużo dalej. . . ” [63]
Zdrada w Kościele
Kiedy abp Lefebvre wyświęcił 16 księży w szwajcarskiej Econe w czerwcu 1978 roku, we włoskim dzienniku “Giornale di Bergamo” ukazał się artykuł redakcyjny zatytułowany “Dlaczego się buntujemy” [Why We Rebel]. Była to obrona jego stanowiska przeciwko soborowemu Rzymowi i odrzucenie jego ataków na niego i jego Stowarzyszenie św. Piusa X. Artykuł zawierał jedną z najostrzejszych krytyk II SW przez arcybiskupa, łącznie ze zjadliwym oskarżeniem o zdradę na wysokich szczeblach:
“Mówimy ze spokojnym sumieniem, że nie czujemy się zobowiązani do poddania się tłumieniu Ecône, ponieważ za sposobem w jaki powstał nakaz, widzimy rękę, która nie jest ręką Kościoła, postawę której brakuje pod każdym względem Prawa Kanonicznego, która nie jest postawą Kościoła. Jesteśmy zmuszeni wierzyć, że wróg przeniknął do Kościoła, który nakazuje to tłumienie i tym wrogiem jest masoneria. Stały rozwój herezji i apostazji zmusza nas do uznania masońskiego wpływu w Kurii Rzymskiej, a nawet obecności loży masońskiej na II SW. Teraz ma miejsce. . . okupacja Watykanu przez anty-Kościół powstały z protestantyzmu i zdecydowany szerzyć wszystkie błędy, które papieże potępili w ostatnich 400 latach” [64].
Jeśli abp Lefebvre miał rację w swoim twierdzeniu, to haniebny spisek kiedykolwiek rozpętany przeciwko Kościołowi zrealizował większość swojego celu. Z pewnością, biorąc pod uwagę znaczne zniszczenie chrześcijańskiej tradycji jakie miało miejsce w ciągu ostatnich 30 lat, to byłoby, w słowach Michaela Daviesa, “zbytnim rozciąganiem zbiegu okoliczności, aby nalegać, że zgodność tego co dzieje się teraz z tym co planowały tajne stowarzyszenia jest tylko szansą” [65]. Zanim wszystko to powiążemy bezpośrednio z kontrowersją Bugniniego, dwa więcej przykłady z XX wieku zasługują na to by pokazać jak zinfiltrowano Kościół.
Pierwsza sprawa jest słynna dzięki niezwykłemu wykorzystaniu weta przez świeckiego władcę w decyzji o wyborze papieża. W roku 1903, 3 lata przed potępieniem “Świętego” w Rzymie, zwołano konklawe w celu wyboru następcy papieża Leona XIII. Na początku głosowania wiodącym kandydatem był kard. Mariano Rampolla, sekretarz stanu Leona XIII. Chociaż otrzymał wystarczająco głosów w wyborach, Rampolla nigdy nie wypowiedział “Accepto” wymaganego by stać się papieżem. Bo zanim dano mu te okazję, polski kard. Jan Puzyna z Krakowa, działając w imieniu cesarza Austro-Węgierskiego Franciszka Józefa, podniósł się by postawić weto, które, mimo że o nim zapomniano, zostało uhonorowane.
Wtedy nie pytano o żadne wyjaśnienia tego weta, ani żadnego nie podano. Niektórzy spekulowali, że były motywy polityczne, bo Rampolla wykorzystał swój urząd do zachęcania, między innymi, do bardziej przyjaznych relacji między Stolicą Apostolską i Francją, i niewątpliwie takie względy były czynnikiem w decyzji sprzeciwu wobec niego. Ale wiele lat później pojawiła się jeszcze ważniejsza przyczyna: mówiło się, że Franciszek Józef odkrył, że Rampolla był masonem. Nie ma wiele dowodów na to, żeby kard. Giuseppe Sarto, wtedy wybrany na papieża św. Piusa X wiedział o tym członkostwie. Ale pouczające jest by uwzględnić, że jednym z jego pierwszych aktów jako papieża było zastąpienie Rampolla jako sekretarza stanu przez hiszpańskiego prałata, kard. Raphaela Mery del Val.
Wprawdzie nic nie można zrobić z tym „per se”, poza tym, że Pius nie akceptował zapewnień z obozu Rampolla, że był niezastąpiony jako papieski dyplomata. A jednak, wybór św. Piusa i odwołanie Rampolla za, akty opatrznościowe Ducha Świętego, zapewniły potępienie modernizmu.
Co równie ważne, to z kolei okazało się kluczowe w przyznaniu dzisiejszemu katolickiemu oporowi podstawy nieomylności, dzięki której można zaatakować całą wywołaną przez wykombinowana religię. II Soboru Watykańskiego.
Kard. Rampolla nie jest jedynym duchownym powiązanym ze Stolicą Apostolską oskarżonym o bycie infiltratorem. Około 50 lat po nieszczęsnym konklawe w 1903 roku, miał miejsce incydent, który choć mniej znany od sfery Rampolla, był dużo bardziej sprawdzalny. W książce o wojnie komunizmu z chrześcijaństwem, “Kościół we współczesnych katakumbach” [The Church in Today’s Catacombs], Sergiu Grossu, zamieszkały w Paryżu rumuński uchodźca, cytuje Pierre’a de Villemarest (z pracy pt. “Wywiad sowiecki we Francji” – The Soviet Espionage in France) odnośnie zapomnianego, choć niezwykle ważnego, epizodu we niedawnej historii Kościoła. Pokażemy pełny tekst gdyż on nie tylko pokazuje istotne odkrycie w Kościele przedsoborowym i dowód na kontynuację tej roboty wywrotowej po soborze, ale także ponieważ pokazuje, że wrogowie Kościoła (komuniści, masoni i moderniści) zastosowali podobną, i być może blokującą strategię w celu jego zniszczenia:
“and,perhaps, interlocking— strategy to destroy her”:
Na początku lat 1950, służby NATO odkryły, że w ramach zwykłej sieci szpiegowskiej i kontrwywiadu, Sowieci zorganizowali wydział wyłącznie do penetrowania kościołów. W krajach satelickich w 1945 roku postawiono cel: infiltracja kościołów by je kontrolować, jeśli nie rozwiązać. W 1949 roku do pierwszego celu dodano drugi: penetracja zachodnich, katolickich i prawosławnych kościołów dokładnie tak jak inni specjaliści penetrują muzułmańskie, protestanckie i inne grupy; następnie z jednej strony szukać towarzyszy podróży, a z drugiej werbować agentów.
Ta powolna penetracja kościołów w celu rozwiązania ich od wewnątrz i doprowadzenia do rewizji podstaw ich dogmatów jest podwójnie wywrotowym zadaniem i zależy wyłącznie od szpiegów. Agenci są, oczywiście, wybierani z niezwykłą starannością. . .
Na początku lat 1950, ksiądz jezuita i profesor teologii na Uniwersytecie Gregoriańskim został przyłapany na kradzieży dokumentów z sejfu w którym przechowywano tajne dokumenty watykańskie. Nazywał się Alighiero Tondi. Był sekretarzem prałata Montiniego, wtedy bezpośredniego współpracownika Piusa XII, a obecnie jest nie mniejszą osobistością niż papież [sic] Paweł VI.
Dochodzenie trwało przez jakiś czas pod nadzorem francuskiego księdza związanego z Watykanem, który był oficerem II Biura Francuskiego w Algierze w czasie wojny. Od 2 lat za każdym razem kiedy potajemnie wysyłano księży do wschodnich krajów by zastąpili tych uwięzionych, deportowanych albo zastrzelonych przez reżimy, natychmiast na miejscu znajdował się komunistyczny komitet powitalny by ich również aresztować, jeszcze zanim zdążyli przejąć stanowisko. Ponadto co pewien czas pewne tajne rezolucje oczywiście wyciekały do włoskiej partii komunistycznej w sprawach zarządzania aktywów kościoła.
Kiedy złapano Alighieri Tondi, przyznał się, że został księdzem w 1936 z rozkazu specjalnej dywizji włoskiej partii komunistycznej, i że w czasie szkolenia nawet odbył kurs w moskiewskim Uniwersytecie Lenina, gdzie szkoli się głównych szpiegów. Od 1944 roku swoje informacje wysyłał bezpośrednio do Palmiro Togliatti, sekretarza generalnego włoskiej partii komunistycznej. Watykan ma swoje prawa. Tondi został po prostu usunięty z zakonu. Rok później ożenił się z Carmen Zanti, komunistyczną bojówkarką. Od tego czasu podróżuje po Europie: w marcu 1965 przebywał w NRD jako doradca Waltera Ulbrichta w sprawach polityki religijnej.
Od kiedy prałat Montini został papieżem, Alighiero Tondi mówi, słusznie czy nie, że został ułaskawiony ponieważ “ci na wysokich szczeblach” byli w stanie zrozumieć, że on zawsze miał jeden cel: działać na rzecz pokoju i pojednania dusz [poprzez szpiegostwo, zdradę zaufania, kradzież tajnych dokumentów, pohańbienie kapłaństwa itp.? JKW] [67].
Jeśli szczegóły przestępstwa Tondi są niejasne, francuski półtradycyjny ksiądz, Abbe Georges de Nantes, w liście otwartym do Pawła VI, donosi, że “on [Tondi] został oskarżony w obecności Piusa XII za przekazanie Rosjanom nazwisk księży wysyłanych do pracy za żelazną kurtyną” [68].
W innym miejscu publikacji Abbe de Nantesa jest następujące oświadczenie:
“Podczas dramatycznej konfrontacji z kard. N., . . . [Tondi], wczesny masoński fartuszek przyznał, że przekazał sowietom nazwiska księży potajemnie wysyłanych do ZSRR; w konsekwencji wszystkich aresztowano i zamordowano.
Wiadomo, że Tondi wziął kościelny ślub dzięki Pawłowi VI kiedy został papieżem [sic] i znowu znalazł ‘pracę’ w Rzymie w roku 1965” [69].
Ostatnia rzecz o Tondi dodaje oliwy do ognia. W 1984 roku opublikowano w języku angielskim książkę o jezuitach niemieckiego autora Manfreda Barthela. Zasadniczo jest to historia, dalsze rozdziały książka poświęca aktualnym wiadomościom na temat zakonu. Barthel cytuje z expose z 1961 roku zatytułowanego “Wyznania byłego jezuity” [Confessions of an Ex-Jesuit], które “opisuje horrory podczas nowicjatu autora w latach 1940. . .” [70] Mówi, że opublikował go wydawca z Berlina wschodniego i napisał. . . Aligiero Tondi. Czy taki był plan, czy ignorancja, nie ma w nim żadnej wzmianki o innej karierze Tondi, i dlatego wielu czytelników straci ochotę najlepszą do żartów po wspomnieniach Tondi (tu tytułem parafrazy Barthela): “Specjalne pozwolenie było. . . wymagane by wysłać list czy nawet pocztówkę;. . . pocztę przychodzącą jak i wychodzącą poddawano cenzurze” [71].
To że metody komunistów przypominają te masonów, nie powinno być zaskoczeniem. W “Humanum Genus” papież Leon XIII mówi, że i pierwsi i drudzy dążą do zastąpienia cywilizacji chrześcijańskiej neopogańskim porządkiem świata: “tak, ta zmiana jest umyślnie zaplanowana i przedstawiana przez wiele stowarzyszeń komunistycznych i socjalistycznych; i wobec ich przedsięwzięć sekta masońska nie jest wroga, lecz bardzo wspiera ich plany, i dzieli z nimi główne opinie” [72]. Wcześniej w tym samym liście, Leon pisze: “W tym okresie. . ., zwolennicy zła wydają się mieszać razem, i walczyć ze zjednoczoną zapalczywością, dowodzeni lub wspomagani przez te silnie zorganizowane i rozpowszechnione organizacje zwane masonami” [73].
Wspólne wysiłki tych sił w XX wieku zorganizowały krwawe prześladowania w Meksyku w latach 1920 i hiszpańską wojnę domową 10 lat później. Bardziej bezpośrednio związane z omawianym tematem i o największym znaczeniu nawet dzisiaj, masoni i komuniści na całym świecie połączyli się w pochwałach II SW. Jak wiele to mówi, że dwie główne antykatolickie siły na świecie, które powinny zostać potępione przez sobór, znalazły się wśród jego największych apologetów! [74]
Wojna z Mszą
“Słusznie” – pisze św. Alfons de Liguori – “św. Bonawentura Mszę nazwał kompendium całej Bożej miłości I wszystkich łask dla człowieka. Dlatego diabeł zawsze chciał pozbawić świat Mszy poprzez heretyków, ustanawiając ich prekursorami antychrysta, których pierwszym wysiłkiem będzie zniesienie świętej ofiary ołtarza, i jak powiedział prorok Daniel, i jako kara za ludzkie grzechy jego wysiłki odniosą sukces: “I dano mu moc przeciw ustawicznej ofierze powodu grzechów” [75].
Dla wielu katolików proroctwo Daniela spełniło się w 1969 roku, gdy Paweł VI ogłosił publikację “nowego porządku Mszy”. Nie może być żadnych wątpliwości, że wraz z wprowadzeniem nowej “Mszy” rewolucja soborowa wrzuciła wyższy bieg. Wszystkie błędy soboru teraz szybciej się uwidoczniły i rozprzestrzeniły z większą łatwością; Novus Ordo Missae stanowiąca ich uosobienie. Podczas gdy Msza łacińska jest aktem sakramentalnym mającym na celu oddawanie chwały Bogu, celem nowej “mszy” jest akcja społeczna wokół zboru.
Msza łacińska to jeden, i tylko jeden, doskonały sposób kultu Bożego. Ale dla “reformatorów” to był dokładnie jeden problem. Oh, pchali pomysł, że Msza miała być bardziej “odpowiednia” i “zrozumiała” dla człowieka w ławce, i że “powrót do dawnych form liturgicznych” był sposobem jego realizacji [76]. Ale prawdę mówiąc, był tylko jeden prawdziwy powód wyeliminowania Mszy trydenckiej: jej przetrwanie stanowiło główną przeszkodę do narzucenia katolikom nowego systemu wierzeń, dlatego musiała odejść. Dr Rama Coomaraswamy podsumował to dobrze kiedy napisał:
“Pozostał końcowy problem. Reformatorzy obawiali się, że “nic nie wyjdzie z soboru”. Mimo że udało im się w “oficjalnych” Dokumentach Soboru zamieścić swoje fałszywe pomysły, to wiedzieli, że samo to nie wystarczy. . . Zmiana będzie następować zbyt powoli dla niecierpliwych innowatorów. Ogromna większość wiernych nigdy nie prosiła o sobór (Kuria sprzeciwiła się mu również), i byli bardzo zadowoleni z Kościoła takiego jaki zawsze był. Nawet Jan XXIII uznał i pochwalił go za “tętniący witalnością”. Dla większości ludzi wszystko mogło być jak wcześniej. Było absolutnie konieczne wprowadzenie w tkankę życia codziennego chrześcijanina wszystkie te nowe pomysły, “nową ekonomię Ewangelii”. Ale jak to zrealizować? Odpowiedź jest oczywista. Trzeba było tylko “zreformować” liturgię [77].
To zgadza się z myśleniem apostaty Roca,
który wołając o “naukową, ekonomiczną i społeczną
transfigurację naszych. . . sakramentów”, pisze:
“Tak
długo jak chrześcijańskie idee pozostawały w stanie
sakramentalnej inkubacji, w naszych rękach i pod zasłoną liturgii,
nie byli w stanie wywierać żadnego skutecznego i naukowo
decydującego społecznego wpływu na organiczne i publiczne
zarządzanie społeczeństwami ludzkimi” [78].
I podobnie nowa “Msza” będzie musiała odzwierciedlać “ekumeniczny”, “humanistyczny”, “uniwersalistyczny”, “ważny społecznie” aktywizm Kościoła soborowego – ohydztwa takie jak “Mszę swobód obywatelskich”, “Mszę marksistów”, “Mszę feministyczną”, “Mszę homoseksualistów”, które usunęły punkt centralny z Boga na “grupy szczególnych interesów” wymagający odpowiedniej oprawy dla ich przekazów “ewangelii społecznej”. I to właśnie dostali ze “zreformowanym” rytem. Podczas gdy są to ekstremalne przejawy, na pewno, to są akceptowanymi ekstremami w religii soborowej i służą do podkreślania przepaści doktrynalnej oddzielającej prawdziwą wiarę katolicką od nowej wiary “katolickiej”.
Reputacja “arcybiskupa” Annibale Bugniniego ostatecznie dzieli los Novus Ordo Missile [rakieta?] Albo ryt za który powszechnie uważa się go za “architekta” jest ortodoksyjny, i dlatego obowiązujący dla wszystkich katolików, albo jest bezbożnym “ekumenicznym’ świętokradztwem, bo Kościół nigdy nie pozwolił na “środkowy teren” czy “szare tereny” kiedy chodziło o zbawienie dusz. Albo jest katolicki, albo nie – wierni nie mogą “rzucać kostką” kiedy chodzi o podstawę wiary.
Bugnini nie był żadnym “wspierającym graczem” na boisku “reformy”, ale jednym z głównych decydentów przez okres prawie 30 lat. Jego kariera na boisku rozpoczęła się w roku 1948, kiedy jako 36-letni ksiądz zdobył wystarczające poparcie Stolicy Apostolskiej by zostać mianowanym na sekretarza Komisji ds. odbudowy Liturgii, stanowisko które zajmował do roku 1960. W późniejszych latach był kolejno: sekretarzem Papieskiej Komisji Przygotowawczej ds. Liturgii (1960-61); peritus w soborowej Komisji Liturgii (1962-64); sekretarz Konsylium do Wprowadzenia Konstytucji Liturgii (1964-69); i sekretarz Kongregacji Kultu Bożego (1065-75). I jak wspomniałem wcześniej, już w roku 1944 wykazywał zainteresowanie protestanckimi pracami o “reformie” liturgicznej.
Nigdzie nie ma wyraźniejszego przykładu niż resume Bugniniego o tym jak ziarno które wydało najgorsze żniwo II SW potajemnie wysiewano na wysokich szczeblach wiele lat wcześniej.
Chociaż kwestią nowej “Mszy” zajmowali się liczni autorzy, wystarczy przedstawić krótki fragment o jej oracjach (kolekty, tajemnice i pokomunijne) żeby pokazać jej radykalne odejście od katolickiej tradycji. Na tylnej okładce broszury ks. Antoniego Cekada “Problemy z modlitwami nowej Mszy” [The Problems with the Prayers of the New Mass], jest oskarżenie, że “Msza” Bugniniego to “systematycznie dekatolicyzowany ryt” i podane są następujące przykłady:
“Usunięte z nich [Novus Ordo Missae – JKW] modlitwy to takie katolickie pojęcia jak;
“ofiarowanie”,
“wynagradzanie”,
“piekło”,
“grzech ciężki”,
“pułapki zła”, “ciężar zła”,
“przeciwności”,
“wrogowie”, ” podłości”,
“udręki”,
“cierpienia”,
“słabości duszy”,
“zatwardziałość serca”,
“pożądliwość ciała i oczu”,
“niegodność”,
“pokusy”,
“złe myśli”,
“ciężkie przewinienia”,
” utrata nieba”,
“wieczna śmierć”,
“wieczne potępienie”,
“ukryte owoce”,
“poczucie winy”,
“wieczny odpoczynek”,
“prawdziwa wiara”,
“cnoty”,
“wstawiennictwo”,
“społeczność niebiańska”,
“ogień piekielny” itp. [79]
Kiedy te pominięcia rozważy się wszystkie razem, pojawiająca się mentalność jest dokładnie tym co papież Leon w “Humanum Genus” nazwał nauką loży:
“Ale. . . masoni, nie wierząc bynajmniej w te prawdy, któreśmy za sprawą Boga poznali, zaprzeczają jakoby pierwsi rodzice upadli, i twierdzą że wolna wola wcale nadwerężona i osłabiona nie została. Co więcej, przeceniając dzielność i doskonałość natury ludzkiej i uważając ją za jedyne źródło i normę moralności, wyobrazić sobie nawet nie mogą, iżby do uśmierzania popędów tej natury, do poskramiania pożądliwości, potrzeba było ustawicznej walki i jak największej wytrwałości” [80]. [http://www.nonpossumus.pl/encykliki/Leon_XIII/humanum_genus/hg.php]
Odkrycia ks. Cekada są potępiające, delikatnie mówiąc, tak jak inne krytyki nowej “Mszy”, ale Bugnini nigdy nie odżegnał się od stanowiska, że on i jego “reforma” Mszy nie byli całkowicie katoliccy. W wydaniu z maja 1980 “Homiletic and Pastoral Review” opublikowano jego list, w którym ustosunkował się do wcześniejszego listu do redakcji. Bugnini stwierdził:
1) Z łaski Bożej moja wiara w Najświętszą Eucharystię była i jest taka sama jak Świętego Kościoła Katolickiego. Wyzywam [tu nazwisko krytyka – JKW]. . . by znalazł choć jedno wyrażenie w reformie liturgicznej, które podważa wiarę w Najświętszą Eucharystię.
2) 2) Co dotyczy “rewolucji liturgicznej”, która ma wyalienować “miliony” od wiary, wyciąga nieuzasadniony wniosek. Autor bardzo dobrze wie, że w dzisiejszych czasach jest wiele złożonych powodów wpływających na osłabienie wiary. “Reforma liturgiczna nie tylko nie odeszła od wiary, ale była najważniejszym czynnikiem, dała wierzącym wiarę bardziej przekonującą, silniejszą i działającą w sferze miłości” [81].
To zaprzeczenie jest absurdalne, delikatnie mówiąc. “Powodów osłabiania wiary” nie ma “wielu i złożonych”, jak stwierdził, ale są one takie, że można je przypisać jednemu źródłu, tylko jednemu, II SW. Nigdy w historii Kościoła określenia takie jak “przedsoborowy” i “posoborowy” nie miały takiego znaczenia jak obecnie. “Reformy” soborowe, liturgiczne i inne, całkowicie przekształciły sposób, w jaki katolicy postrzegali ich Kościół, i faktycznie wyalienowały ich miliony. Ale dużo gorzej, kiedy odebrano im Mszę, a zastąpiono ją szyderstwem, wraz z rozprzestrzenianiem się tej zamiany wprost proporcjonalnie wzrosły konfuzja, alienacja i zepsucie.
Ale w 1980 roku Bugnini mógł mówić co tylko chciał. Słynna interwencja Ottaviaaniego 11 lat wcześniej, która słusznie zaatakowała nową “Mszę” jako “rojącą się od insynuacji czy przejawów błędów przeciwko integralności wiary katolickiej”, nie otrzymując żadnego uznania ze strony Pawła VI poza retuszem do “Ogólnych Wskazówek Porządku Nowej Mszy”. Rewolucjoniści wygrali bitwę, a list Bugniniego jest bardziej nakazem dokonania operacji wyczyszczenia, niż czegoś chociaż przypominającego praktyczną walkę.
Wielokrotnie używane argumenty w obronie “reformy” liturgicznej wykazują niesamowite podobieństwo do tych, które już używał mason Roca, który niemal 100 lat wcześniej wzywał do “transformacji … na soborze” tak, żeby liturgia “przywróciła Kościół do szlachetnej prostoty życia apostolskiego złotego wieku i zharmonizować go z nowym etapem nowoczesnego sumienia i cywilizacji”. Sobór tak uzasadnił zmiany w liturgii, żeby osiągnąć “szlachetną prostotę [jego określenie], albo słowami Bugniniego:
“Ponowne odkrycie ducha i wysiłek by rytuały używały języki naszych czasów, żeby mężczyźni i kobiety mogli zrozumieć język rytuałów, który jest zarówno tajemniczy jak i święty” [82].
Gorliwość “reformatorów” była tak widoczna, że benedyktyński ks. Cipriano Vagaggini, peritus (“expert”) na II SW, który pomagał napisać jego Konstytucję Liturgiczną (wychwalany przez Bugniniego za “wspaniałe, jasne opisanie” problemów), ośmiela się napisać w książce “Kanon Mszy i Reformy Liturgicznej” [The Canon od the Mass and Liturgical Reform]: “Obecny rzymski [tzn. trydencki – JKW] kanon grzeszy na wiele sposobów przeciwko wymogom dobrej kompozycji liturgicznej i dobremu poczuciu liturgii, co podkreślał II SW” [83].
W tej dyskusji warto powołać się na uwagi papieża Piusa XII, którego Bugnini obarczał za “postawienie pieczęci swojej władzy na ten cały ruch. . .” [84] Choć prawdą jest, że Pius opowiadał się za pewną reformą liturgiczną, to nigdy nie sankcjonowałby rewolucji. W rzeczywistości w swojej encyklice z 1947 roku “Sacred Liturgy, Mediator Dei” potępia innowacje, które wtedy wprowadzono w Kościele, innowacje które zarówno odpowiadały tym zaproponowanym przez Roca i modernistów, jak i prowadziły prosto do Novus Ordo Missae. Chociaż gdyby Pius ostrzej je skrytykował, to niemniej jego potępienie kładzie duży ciężar dowodowy na zwolenników nowej “Mszy”. Bo spośród nowinek Jego Świątobliwość wymienia:
“. . . tacy, którzy używają języka potocznego przy odprawianiu Przenajświętszej Ofiary, którzy niektóre święta, dla przyczyn głęboko przemyślanych zarządzone i ustalone, przenoszą na inny czas – tacy wreszcie, którzy z urzędowych ksiąg modlitw publicznych wykreślają pisma Starego Testamentu, uważając, że rzekomo nie odpowiadają one duchowi dzisiejszych czasów i są rzekomo kłopotliwe” [85]. [http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/pius_xii/encykliki/mediator_dei_20111947.html]
Papież Pius atakuje także tych, którzy “dla przywrócenia wszystkich starodawnych obrzędów” dlatego, że takie ceremonie zawierają “tchną starożytnością” i mają “znaczenie dla późniejszych czasów i nowych warunków” [86]. I w końcu ostrzega przed pomysłem by osoby świeckie “koncelebrowały” Mszę z księdzem, i przeciwko innowatorowi który:
“. . . chciałby by ołtarz powrócił do prymitywnej formy stołu. . . chciałby wykluczenia czarnego koloru z szat liturgicznych. . . chciałby zakazać używania świętych wizerunków i posągów w kościołach. . . chciałby żeby tak zaprojektowano krzyż, żeby ciało Boskiego Odkupiciela nie wykazywało Jego okrutnego cierpienia, i w końcu. . . zlekceważyć i odrzucić muzykę polifoniczną lub elementy śpiewane, nawet jeśli są zgodne z przepisami wydanymi przez Stolicę Apostolską. . .” [87]
Kiedy patrzy się na to mając luksus
perspektywy czasu, wydaje się, że Paweł VI, Bugnini, Vagaggini i
inni “reformatorzy”, sporządzili listę tych zakazanych idei i
praktyk, i zaczęli robić wszystko co było możliwe, by włączyć
je wszystkie w Novus Ordo Missae. Bugnini wykorzystał zaangażowanie
Piusa w prawdziwą reformę jako pretekst do awansu w swojej karierze
i żeby uzasadnić swoją absolutnie
destrukcyjną pseudo-Mszę.
Ale w końcu jednak, jego machinacje zostały już potępione przez
tego samego papieża, który, jak twierdzi postawił “pieczęć
swojej władzy” na omawiane “reformy”.
Werdykt dla Bugniniego: winny czy niewinny?
Zanim spróbujemy czegoś przypominającego podsumowanie sprawy “arcybiskupa” Annibale Bugniniego, należy zbadać dowody. Najpierw trzeba sporządzić listę znanych celów masonów i ich sojuszników, jak również określić stopień w jakim je zrealizowali. Ponadto Bugnini zasługuje na to by spędził dzień w sądzie.
Listę masońskich celów można przedstawić następująco:
•Zniszczenie Kościoła Katolickiego poprzez infiltrację, z udziałem słupów które osłabią pobożność, przy jednoczesnym promowaniu rewolucyjnych pomysłów
•Korupcja innych duchownych i świeckich
•Demaskowanie prawdziwie pobożnych duchownych (i innych wiernych katolików)
•Zorganizowanie frakcji (lub bloku) sympatyzującego duchowieństwa w celu przechylenia opinii na korzyść strony “postępowej”
•Infiltracja sięgająca nawet Stolicy Apostolskiej
•Zaangażowanie wymienionej frakcji w przekierowanie nauki katolickiej i sakramentów na “nowe” wskazania opracowane na II SW.
Co z realizacją tych celów? Rozważmy następujące odkrycia:
•Dowód na to, że przejawia się taka wewnętrzna subwersja, tak bardzo, że ponad 200 lat temu papież mógł wyraźnie napisać o niej w encyklice, i ponad 150 lat temu w rękach Stolicy Apostolskiej był dowód pokazujący masową infiltrację
•Ponad 100 lat temu, papieski sekretarz stanu zauważył powszechną perwersję doktrynalną wśród młodych księży, zgodnie z naukami loży
•”Katolickie” ataki na papieży I innych promujących pobożność
•Wzrastająca sympatia wobec “lojalnych” innowierców
•Infiltracja sięgająca nawet Stolicy Apostolskiej
•Sobór “ekumeniczny” na którym chirurgicznie usunięto tradycyjne nauki i sakramenty, i zastąpiono “postępowymi”, posunięcie jawniej oklaskiwane przez wrogów Kościoła.
Gdy zbada się beznamiętnie dowody, staje
się teraz jasne, że istnieje ścisły związek pomiędzy trwałą
infiltracją i zamachem stanu dokonanym na II SW. Jest również
oczywiste, że radykalną zmianę liturgii uważano za klucz do
instytucjonalizacji rewolucji. Ten spisek, który dzisiaj udaje
Kościół, najbardziej podstępna kampania kiedykolwiek
zmontowana przez siły piekielne przeciwko
Nieskalanej
Oblubienicy Chrystusa, jest pokazany jako niekatolicki poprzez
poczynione zniszczenie. “Po owocach ich poznacie” – oświadczył
Pan” [88].
Czy Bugnini był obojętny na wszystko, co się działo wokół niego? Żył przez ponad dekadę po ogłoszeniu nowej “Mszy” – jego dzieła – i widział zarówno słuszną krytykę jako wywołał, i ruinę jaką wyrządził. Jednak ani przez chwilę nie przyznał, że Novus Ordo Missae może być winna za wyrządzoną Kościołowi krzywdę. Temat jego liczących ponad 900 stron wielokrotnie przedstawia jeden pogląd – “reforma” jest absolutnie “ważna” i wszystkie powody późniejszego osłabienia wiary, choć “liczne i złożone”, są całkowicie niezwiązane z nową “Mszą”. “Ale w rzeczywistości, prawie wszystkie z głównych elementów soborowej służby okazały się być zarówno zakazane przez papieża Piusa XII, jak i zgodnie z masońskimi błędami o ludzkiej naturze.
Obrona Bugniniego jest również podejrzana, kiedy patrzy się na nią z praktycznego punktu widzenia.
Każdy kto obiektywnie zbada nowoczesny kryzys wiary powstały w Kościele, może go prześledzić najpierw do soboru, a później do ogłoszenia nowej “Mszy”. A rozwój tego kryzysu, jak można zobaczyć, przyspiesza się dramatycznie po narzuceniu Novus Ordo Missae na całe ciało Kościoła. Zbezczeszczenie kościołów (zniszczenie ołtarzy, kielichów, posągów i innych świętych symboli), trywializowanie kultu, spowiedź zredukowana do sesji doradczej, więcej pustych ławek, spadek powołań (księży i konsekrowanych), promowanie fałszywej “ewangelii społecznej”, otwarty sprzeciw “katolików” wobec podstawowych nauk moralnych i dogmatycznych, spadek nawróceń, wysyp pedofilskiego kleru itd., to owoce soborowych “reform”, łącznie z tą “ważną” rewizją.
Niefortunnie dla “reformatorów”, niektórzy katolicy nie przyjęli dobrze tych zmian. Na biednym Bugninim skupił się ciężar tego niezadowolenia. Pisze co następuje:
“Na spotkaniu tradycjonalistów w Rzymie, kobieta rozpoznała sekretarza konsylium [tzn. Bugniniego, tu używa trzeciej osoby, jak zwykł robić], pełna świętego gniewu, zaatakowała go na Placu św. Piotra ostrymi słowami i napluła mu w twarz. Otrzymał wiele listów, przeważnie anonimowych, pełnych nie dających się powtórzyć obelg, w jednym przypadku nawet grożący mu śmiercią” [89].
Chociaż powszechną reakcją jest odrzucenie pomysłu plucia komuś w twarz, to ważniejsze jest pytanie: biorąc pod uwagę okoliczności, czy była ona uzasadniona – jeśli nie tym aktem, to przynajmniej z powodu nastroju? Nawet papież o tak łagodnym charakterze jak św. Pius X polecił, żeby katolicy witali modernistów odpowiednio – pięściami. Czy duchowny, który obala swoją pozycję zgodnie z masońskimi celami zasługuje na coś lepszego?
Ale Bugnini nigdy nie przyznał się do żadnych związków z loża; w rzeczywistości usilnie temu zaprzeczał. W swoich dziennikach pisze następujący fragment listu z 22.10.1965 do Pawła VI:
“Nigdy nie interesowałem się masonerią; nie wiem co to jest, co robi ani jakie są jej cele. Przez 50 lat żyłem jako konsekrowany, przez 40 jako ksiądz, przez 26 moje życie ograniczało się do szkoły, domu, urzędu, i 11 tylko do domu i urzędu. Urodziłem się biedny i żyję jak biedny człowiek. . .” [90]
Parafrazując Szekspira: Uważam, że prałat zbyt bardzo protestuje!
Chociaż na pierwszy rzut oka to zaprzeczanie może wyglądać na rozsądne, to jego podstawowa słabość pojawia się po bliższej analizie. Bo jak może człowiek, który został wyświęcony w 1936 roku powoływać się na całkowitą nieznajomość grupy, którą Kościół przez niemal 200 lat wielokrotnie potępiał jako podstawowy instrument szatana i współczesności, i która za cel ostateczny wybrała sobie, w słowach Leona III, “zniszczenie Kościoła Świętego, a żeby odnieść sukces, jeśli jest to możliwe, chrześcijańskie narody zupełnie pozbawić wszystkich darów jakie zawdzięczamy naszemu Zbawicielowi Jezusowi Chrystusowi”? [91] Ale najważniejszym obowiązkiem księdza jest by znał wrogów, którzy starają się pożreć jego stado, by lepiej je chronić. Dlatego, nawet gdyby nie kłamał, to Bugnini nadal – co sam przyznał – jest winny zawinionej ignorancji i dobrowolnego zaniedbania. Spiesząc się aby zdystansować się od plotek, dał więcej powodów by mieć wobec niego wątpliwości.
W styczniu 1980 roku znowu usiłował się bronić w liście do redaktora naczelnego Homiletic & Pastoral Review. Tym razem przeszedł do ofensywy.
Bugnini mówi o tym jak w roku 1976 dyskusja o masonerii weszła w kręgi kościelne, i najpierw paradowano 2 nazwiskami, później 17, a następnie 114″, oskarża Si, Si, No, No o “kalumnie i zniesławianie” (choć odrzuca możliwość procesu sądowego “by nie nadać zbyt dużego znaczenia osobom zachowującym się haniebnie”), i deklaruje, że “ani jeden z wymienionych przez nich prałatów nigdy nie miał nic wspólnego z masonerią” [92].
Tu znowu jego apologetyka pozostawia wiele do życzenia. Wspominanie przez niego różnych liczb masonów, których “wszędzie paradowano” przypomina traktowanie senatora Josepha McCarthy’ego ze przez lewicowych krytyków jego wysiłków w ujawnieniu komunistów w rządzie Stanów Zjednoczonych w latach 1950. Tu taktyka jest podobna: przez ośmieszanie rozbieżności w liczeniu, wyśmiewa się informację o infiltracji. Biorąc pod uwagę 200 lat wewnętrznej subwersji, która nadal spokojnie się rozprzestrzeniała, bez większego sprzeciwu, jak rak w Kościele, to nawet liczba 114 masońskich prałatów jest niewiarygodna? [93] W każdym razie, nawet jeśli większa liczba jest zbyt duża, to nadal to nie czyni podstawowego założenia błędnym, skoro masońska infiltracja jest faktem historycznym, nie podlegającym dyskusji. Ciekawa jest także jego retorsja o “oszczerstwach i zniesławieniu”. Czy przedstawiony przez Bugniniego powód nie prowadzenia procesu o zniesławienie był uzasadniony, czy był jakiś ukryty motyw odłożenia na bok potencjalnie wybuchowej kontrowersji?
Ale najbardziej wymownym momentem w tym wszystkim jest ten kiedy Bugnini próbuje wybielić podejrzewanych masonów [dosłownie: zdjąć z haka (czy z “harpuna”)]. Ani jeden z nich, posępnie intonuje: “nigdy nie miał nic wspólnego z masonerią”. To niemożliwe, aby wiedzieć do której listy się odnosi (nie może to być ta z zaledwie 2 nazwiskami, bo powiedziałby “żaden”, a nie “ani jeden z prałatów”), ale w każdym razie kategorycznie stwierdza, że na pierwszy rzut oka to jest idiotyczne co najmniej z dwóch powodów: 1) jeśli, jak stwierdził wcześniej, nic nie wie o masońskich celach i metodach, to nie byłoby żadnego sposobu na świecie by mógł zauważyć znaki ostrzegawcze, które mogłyby ujawnić masońskiego agenta; i 2) nawet gdyby miał o tym wiedzę, niemożliwe byłoby mieć pewność, że każdy z nich był niewinny, bez wnikliwego zbadania ich przeszłości i 24-godzinnej obserwacji.
Na przykład przykrywka komunistycznego agenta “księdza” Tondi była wystarczająca na tyle, że powierzono mu pracę we wrażliwej dziedzinie watykańskich archiwów. Dlatego biorąc pod uwagę jego własne przyznanie się do ignorancji o loży, nie można też wierzyć jego oświadczeniu. A zatem logiczne jest założenie, że mason zrobi wszystko co będzie mógł by pomóc “braciom” zachować ich przykrywkę.
W kontekście tych protestów o niewinności są uwagi jednego z głównych oskarżycieli Bugniniego. Watykańska korespondentka Mary Martinez kiedyś sprowokowała naczelnego redaktora Si, Si, No, No, emerytowanego księdza o nazwisku Francesco Putti, o nieujawnianie jego źródeł. On jej odpowiedział:
“Nie, nie ujawniam. Ale mogę powiedzieć tyle: każde drukowane przeze mnie słowo jest udokumentowane. Nie publikuję nic czego nie jestem absolutnie pewien. Weźmy sprawę kard. [Gabriel – JKW] Garrone, Francuza który szefuje Kongregacji Katolickiej Edukacji. Jeśli przeczytasz mój artykuł to dowiesz się, że uważam go za największego niszczyciela Kościoła w dzisiejszym świecie. Zrujnował całą dziedzinę katolickiej edukacji, opróżnił seminaria we Włoszech i zagranicą [może to nie jest zły pomysł, jeśli wie się czego w nich uczą!], zniszczył katechizm. Piszę i publikuję te oskarżenia, ale nie mówię, że jest masonem. Nie mam dowodów na to. Jeśli jutro przyjdziesz do mnie z przekonującym dowodem na to, że kard. Garrone jest masonem, wydrukuję to, ale nie wcześniej” [94].
To nie brzmi jak typ człowieka skłonnego do wydawania pochopnej oceny by wymusić na nim sformułowanie oszczerczych zarzutów. To jest tylko ostrożne zachowanie poufności źródła dowodów, bo ujawnienie ich mogłoby okazać się śmiertelne. Chociaż obrońcy Bugniniego mogą odrzucać komentarze ks. Putti jako tylko egoistyczne, to nasuwa się pytanie, dlaczego inni renomowani duchowni, tak ważni, jak kard. Siri, również uznawali autentyczność teczki “Buana”, gdyby nie miał wiedzy o źródle i nie uznał je za wiarygodne?
Podsumowując, o sprawie Bugniniego można z absolutną pewnością stwierdzić jeden fakt:
“Jest spisek. Sprawa polega na tym, w którą teorię spiskową uwierzyć. Albo Annibale Bugnini był masonem, który wykorzystywał swój urząd do manipulowania przy świętej liturgii, albo był ofiarą strasznie wściekłego oszczerstwa przez rozczarowanych zmianami dokonanymi po II SW.
Najbliższą rzeczą do “niezbitego dowodu” w tym przypadku są listy cytowane na początku tego artykułu, Andrea Tornielli w 30 Days pisze, że “wynik reform Bugniniego w pełni pasuje do wyrażonych w nich zamiarów”, ale podtrzymuje możliwość, że są “podróbkami”, ponieważ wydają “zbyt brutalne i dosadne”.
Co do tej ostatniej kwestii, pouczające jest porównanie tych próbek listów z fragmentami tajnych dokumentów zamieszczonych w innym miejscu w niniejszym artykule. Retoryka okaże się dość często podobna; na przykład “Stała Instrukcja Alta Vendita” [Permanent Instruction Alta Vendita] jest nie mniej “brutalna i dosadna” w wyrażeniach niż listy “Buana”.
Argument Tornielli o “podróbce” skupia się na idei, że sprawca chciał “stworzyć rywalizujące ze sobą ‘frakcje’ w Kurii”. On nie rozpisuje się nad tym kto to mógł być, czy jaki był dokładnie motyw tego dzielącego posunięcia. Jak wykazano wiele razy, tworzenie frakcji wewnątrz Kościoła to masoński modus operandi. Ale do chwili ujawnień o Bugninim, nie było potrzeby by loża kontynuowała tę taktykę, już zrealizowała swój cel, i takie postępowanie jak wcześniej było zbędne, a może nawet szkodliwe. A co jeśli, niektórzy mogą twierdzić, sprawcami planu byli tradycyjni katolicy? Problemem jest to, że trudno jest zobaczyć, co wierzyli że uzyskają przez takie posunięcie. Powrót do czasów przedsoborowych?
Na pewno nikt nie jest na tyle mądry, by wpaść na taki pomysł, jak fabrykowanie autentycznie wyglądających dokumentów masońskich nie byłby tak naiwny, by wierzyć, że istnieje jakiś sposób na przywrócenie dawnego porządku przy pomocy takich środków. W połowie lat 1970, konserwatystów w Kurii było bardzo mało i już bez istotnego wpływu. I w ostatecznym rozrachunku, tak długo, jak u władzy był Paweł VI, nie było najmniejszej szansy na odwołanie “reform”; każdemu w Kurii, który odmówił gry “w zespole” II SW pokazano by drzwi. Oczywiście żaden etyczny katolik nie rozważyłby wykorzystania takiego oszustwa jako fałszywe dokumenty, chociaż żaden realistyczny katolik nie uwierzyłby w katolickie dalekosiężne znaczenie takiej taktyki.
Największym czynnikiem w rozstrzygnięciu sprawy Bugniniego sprowadza się do jednego pytania: kto jest bardziej godny zaufania – Bugnini czy jego oskarżyciele? Kiedy rozważy się to w tym świetle, sprawa staje się znacznie bardziej przejrzysta. Obrona Bugniniego składała się z odpowiedzi, które były albo wyraźnie fałszywe (np. nie skrzywdzono żadnej duszy poprzez reformę), albo transparentne w ich unikach (np. brak wiedzy o masonerii). Jednym słowem, wydawał się odmawiać współpracy jakby miał coś do ukrycia. To bardzo przypomina rodzaj zachowania charakterystyczny dla dywersantów / infiltratorów w przeszłości.
Natomiast jego oskarżyciele odnowie katolickiej poświęcili swoje całe życie. Oni nie mieli żadnego innego powodu by mu się sprzeciwiać, niż krzywdę jaką robił ich ukochanemu Kościołowi, a ich sprzeciw popierają liczne źródła historyczne. Nie odkryto żadnej dotyczącej ich podstawowej motywacji.
Choć sprawa przeciwko Bugniniemu opiera się na poszlakach, zapobiegając w ten sposób ostatecznemu stopniu pewności, to dowody są jednak przekonujące, wystarczające by wydać warunkowy werdykt winny. Według wszelkiego prawdopodobieństwa, “arcybiskup” Annibale Bugnini, poza tym że był głównym “architektem” nowej “Mszy”, był także jej głównym masonem. Niektórzy, choć zgadzają się z tą oceną, powiedzą: “Dobrze, może Bugnini był masonem. Ale jakie to ma znaczenie, skoro nowa “Msza” jest i tak, tak samo szkodliwa?” W praktycznym porządku rzeczy, prawdą jest, różnica jest nieznaczna, ale jest ważniejsza sprawa, i jest to trudna sytuacja Kościoła. Niektórzy twierdzili, że jesteśmy świadkami Wielkiego Piątku Kościoła. Trafny opis, nawet w tym, że tak jak nasz Pan, Kościół jest ofiarą zarówno zdrady jak i spisku. Katolicy nie mogą oczekiwać żadnej odnowy, aby rozpoczęła się na dobre, dopóki nie będą mogli jednoznacznie zidentyfikować wroga.
Chociaż soborowych duchownych, którzy są świadomymi wywrotowcami, może być niewielu, to oni, z całą pewnością, sprawują największą kontrolę i ustalają program. Dlatego ci o tradycyjnej orientacji soborowcy, którzy nalegają na wysyłanie petycji, pisanie listów do lokalnego “biskupa”, itp. nadal będą sfrustrowani, ponieważ nie dostrzegają tego, że ich twierdzę okupują siły wroga, którzy noszą katolickie mundury jako podstęp. I do dnia, kiedy przynajmniej się obudzą na prawdziwie alarmujące wymiary kryzysu, kohorty Annibale Bugniniego, od Bazyliki św. Piotra do najskromniejszej kaplicy misyjnej, będą nadal prowadzić do dekatolizacji świata.
W kontekście tej trwającej okupacji, twierdzenie papieża Leona XIII o masonerii nabiera nowego znaczenia, i kończy się uwagą o decyzji, którą każdy katolik musi podjąć w tej walce:
Papież Leon XIII
“Nie ma żadnych wątpliwości, że w tym głupim i zbrodniczym planie łatwo jest zrozumieć nieprzejednaną nienawiść i pasję zemsty, które ożywiają szatana wobec Jezusa Chrystusa. Nie chcemy poddać się dyktatowi tych niegodziwych mistrzów, którzy noszą imiona szatana i wszystkich złych namiętności” [95].
Przypisy pod linkiem