Aubrey
Ross
Club Carousel 01:
A Taste of Twilight
Tłumaczenie: Translations_Club
Korekta całości: isiorek03
Prolog
Tłumacz: Bella193
Korekta: isiorek03
Baltimore, Maryland
- Witaj mała. Miło mieć cię tu z powrotem.
- Jessie Curtis - wybuchła śmiechem - biorąc pod uwagę kaprysy M.E., nie jestem pewna czy to komplement.
Hank McElroy odszedł od stołu do autopsji i zdjął plastikowe rękawiczki.
-Co tam?
- Ona musi się nieco bliżej przyjrzeć mojej Jane Dao - odpowiedział Dalton Auster.
Poruszający się ociężale po kostnicy, Hank chwycił świeżą parę rękawiczek i mrugnął do Jessie.
- Myślałem, że stwierdzili, że Jane popełniła samobójstwo - Włożył rękawiczki z charakterystycznym dźwiękiem, ogniki zabłysły w jego oczach. - Dlaczego upierasz się przy czymś bezsensownym? Nie masz wystarczająco dużo roboty bez pracy u siebie?
- Nie wierzyłeś w to dłużej niż ja, więc dlaczego od razu ucinasz mi jaja?
Jessie odwzajemniła mrugnięcie Hanka, kiedy zbliżyli się do szafki na ciała. Prowokacja jej byłego była długo tradycyjną rozrywką dla niej i dla Hanka. Ta zwykła znajomość była jedną z kilku rzeczy, za którymi tęskniła w swojej pracy, od kiedy opuściła policję dwa lata temu.
Dalton szarpnął klamkę jednych z srebrnych drzwi i wyciągnął wysuwaną szufladę. Nieraelany kształt pod prześcieradłem sprawił, że usta Jane natychmiast wyschły.
- Przyczyną śmierci była utrata krwi z rany szarpanej nadgarstka.- Hank uniósł płachtę i ukazał prawe ramię Jane. Ostrożnie obrócił kruchą kończynę, ukazując jedną z ran. - Każda z ran jest zakończona ciekawym zaokrągleniem jakby dwie rany kłute połączyły się. Ktoś grał w łączenie kropek i nie wydaje mi się, żeby to była Jane.
- Co mogło spowodować te nakłucia? - zapytała Jessie - Łuk jest zbyt duży jak na igłę.
- Bardziej jak paznokieć - zgodził się Dalton.
- Nie wiem i nikt nie jest na tyle ciekawy, by pozwolić wam się tego dowiedzieć. Ona jest bezimiennym samobójcą, sprawa zamknięta.
Jessie podeszła bliżej do długiego stołu i podniosła prześcieradło osłaniające twarz ofiary. Jej oddech zatrzymał się w piersiach a żołądek ścisnął. „Dwa lata na przedmieściach sprawiły, że stałaś się mniej odporna.” Gładka skora Jane z delikatnymi rysami, piękna nawet martwa. Jako nastolatka jeśli miała szczęście, jej życie zakończyło się zanim jeszcze się w pełni ukształtowało.
- Nie wyglądała tak, kiedy ją tu przywieźli - powiedział Hank
- Wyglądała całkiem jak Gotka. Czarna szminka, ciemne kreski na oczach. Makijaż tak wyblakły, że prawie szary.
Jessie wyszczerzyła zęby w uśmiechu
- Kiedy stałeś się takim ekspertem od spraw mody? - Potrząsnął głową i skrzyżował ramiona na klatce piersiowej.
- Hank wydobył z ciebie mądrego dupka.
- Jeden z mojej mniejszej jakości - Hank zaśmiał się i udał się z powrotem do stołu do autopsji.
- Dajcie mi kilka minut z Jane a potem spotkamy się na górze. -Dalton włożył ręce do kieszeni i odwrócił wzrok. Na sześć kroków cztery były dla niego ciężkie, żeby wyglądać chłopięco, ale ten wyraz twarzy utarł się przez 30 lat na jego ulicy, bezwzględny i surowy. Jessie bez trudu domyśliła się przyczyny jego dyskomfortu.
- Nikt nie wie, że tu jestem. -Jego jasne, błękitne spojrzenie znów wróciło na nią.
- Ta sprawa jest już zamknięta.
- Wydałem rozkaz, żeby stąd odejść. Najlepiej będzie jeśli nikt oprócz Hanka nie dowie się, że wróciłaś do miasta.
- Nie ma problemu - Dalton był samozwańczym mistrzem zamykania spraw. Ona zawsze będzie to w nim kochała.
- Zajmę w twoim apartamencie i zacznę szperać w archiwach.
- Jesteś najlepszy - Rzucił okiem na ciało, jego pocięte czoło, wąskie usta. - Pracuję nad zabójstwami osiem lat, dlaczego to jedno nie daje mi spokoju?
- Obierz łatwą drogę i wyleją cię. Teraz wracaj do roboty. - Skinął głową i zostawił ją samą z Jane.
Jasnowidzenie, intuicja, ESP, było wiele etykietek dla zdolności Jessie, a ona nie czułą się dobrze z żadną z nich. Nie uważała się za psychiczną. Nie rozmawiała ze zmarłymi. Lata mentalnej dyscypliny i żmudne doprowadzanie do formy psychiki sprawiły, że stała się czulsza na pewne rzeczy niż inni ludzie. Nie było to nic bardziej metafizycznego.
- Hej, spokojnie. Miałaś to w akademii policyjnej. Przyznaj się, jesteś dziwakiem. - Jej usta wykrzywiły się w uśmiechu. Dalton miał rację; Hank wydobył z niej mądrego dupka.
Skupiła się na Jane i zimny dreszcz przebiegł jej po plecach. Czy ona naprawdę znowu się w to wpakowała? Zanotowałaby swoje pierwsze wrażenie i doświadczenie ale obrazy stały się zbyt dominujące, żeby można było je wyjaśnić. Więc mogła tylko zaakceptować jej dar. Jej narzeczony umarł w jej ramionach. Dwa dni później jej brat zginął w tej samej strzelaninie. Jessie złożyła rezygnację. Żaden policjant nie może być efektywny, jeżeli bezustannie w siebie wątpi a Jessie straciła wiarę w jej możliwości.
Wracając do przeszłości Jessie położyła jedną dłoń na czole Jane a drugą uniosła nad jej nadgarstkiem w miejscu rany. Zamknęła oczy. Ogarnęła ją ciemność. Ta całkowita nicość stała się znajoma. Często bezsensowna przestrzeń była wszystkim co czuła gdy dotykała ofiary, ale czasem było coś więcej.
Gdzie byłaś? Kto ci to zrobił?
Zaciętość prowadziła Jessie coraz głębiej. Szukała echa, fragmentu życia nieobecnego już w tej pustej skorupie. Punktu świetlnego nadchodzącego z ciemności, najdrobniejszego znaku świadomości. Słyszała płytki, zdyszany oddech jakby pokonana dusza poddawała się. Oddychanie stało się mocniejsze, głębsze; wzmożona walka. Uczucie niezdecydowania, od bólu do przyjemności, znów przeradzające się w ból. Bezustannie paląca agonia wydobyła jęk z gardła Jessie. Jej sutki naprężyły się, dusza ścisnęła, pusta i zbolała. Jessie wzdrygnęła się gwałtownie. Pierwotny głód seksualny przelewał się w jej żyłach.
Szał. Żądza. Przytłaczająca i wygłodniała. Tkane domagającymi się emocjami były delikatnym wątkiem rozpaczy.
Obrazy wirowały i spadały, pozostałe plątały się i nie skupiały. Naga i drżąca, Jane zmagała się z plątaniną ciał i zahaczała o kończyny. Panika chwytała ją jeszcze kiedy była niezaprzeczalnie wybudzona. Dłonie, palce i usta muskały jej ciało, pobudzając jej pragnienie.
Fioletowa mgła przebiła się przez ciemność, okrywając ciało Jane migoczącą chmurą. Zawieszona w purpurowej mgle, Jane wiła się i wyginała ciało w łuk. Agonia lub ekstaza, Jessie nie potrafiła tego stwierdzić. Fioletowa mgiełka oddzieliła się, wirowała wokół ramion Jane, otaczając jej nadgarstki. Coraz szybciej para opadała wraz z rozbrzmiewaniem krzyku Jane w umyśle Jessie.
Łomotanie. Muzyka zniekształcała się w jej głowie; huk wibracji przewyższających dźwięki. Aksamitny głos pieścił ją. Skupiła się na nieuchwytnej, znanej barwie dźwięku, uwodzicielskim zgrzycie. Znała ten głos, nieprawdaż?
Śmiech i ryk tłumu. Nie, nie tłumu, publiczności.
Jessie dyszała i jąkała się, przykładając dłoń do szyi. Puls znowu zabrzmiał w jej rękach, odbijając tempo piosenki. Dźwięk ucichł zanim zdążyła zidentyfikować artystę, ale ćwiczenie nie okazało się bezowocne.
Otworzyła oczy i szepnęła "Bellita". Prawdziwe imię Jane Dao to Bellita Viejo.
*****
- Jej matka nie zgłosiła zaginięcia, powiedziała, że zdarzyło jej się uciekać kilka razy. - rzucił Dalton, awanturując się w jego apartamencie później tego samego wieczoru.
- Zatem miałam rację co do jej imienia? - Jessie spojrzała znad plików porozrzucanych na stole kuchennym. Kompaktowy układ apartamentu Daltona pozwolił jej spoglądać na drzwi frontowe z jadalni, gdzie siedziała.
- Jak zawsze. - Rzucił swoją marynarkę na tył krzesła zdjął kaburę zanim dołączył do niej w kuchni.
- Dlaczego znów rzucasz mi złe spojrzenia?
- Nowa informacja jedynie potwierdziła ich teorię o samobójstwie. Według pani Viejo, Bellita groziła podcięciem nadgarstków zawsze kiedy mieli argument przeciw niej. Powiedziała, że Bellita prawdopodobnie spodziewała się, że ją znajdą i przeliczyła ten kawał. To jej własne słowa.
- Kiedy pani Viejo ostatni raz widziała córkę?
- W piątek w nocy. - Wysunął krzesło naprzeciwko niej i usiadł. - Podobno Bellita wygrała bilety na koncert Pyrite i…
- Pyrite! No tak, „Hide and Seek”! Czyli jeszcze nie oszalałam. - Dalton kiwnął głową i uśmiechnął się.
- Nigdy nie będziesz przemawiała z takim zapędem jak ten.
- Powinnam usłyszeć tę piosenkę rezonującą poprzez... - Założyła kosmyk włosów za ucho i westchnęła. Dalton nie widział problemu w związku z jej zdolnościami, więc dlaczego ona ciągle nie umiała wypowiedzieć tego określenia? On będzie zachęcał ją do zaparcia się i zaufania obrazom długo przed tym, kiedy będzie gotowa je zaakceptować.
- Wizję - Jego brwi lekko uniosły się kiedy się upierał. - Daj spokój, możesz to powiedzieć. Masz wizje.
- Wrażenia. - Jessie rzuciła mu buntownicze spojrzenie. - Piosenka to „Hide and See”.
- Zacznę to nazywać po twojemu.
- Dlatego wyglądała jak Gotka. Sprawca musiał ją wybrać na koncercie Pyrite.
- Byłem ciekawy, więc poszukałem paru samobójstw podobnych do naszej Jane... to znaczy Bellity. Znalazłem cztery. - Zatrzymał się, kiedy zaabsorbował domyślnik. - Młoda kobieta odebrała sobie życie, rozcinając oba nadgarstki po każdym z pięciu koncertów Pyrite.
- I nikt nie dostrzegł wcześniej tego modelu?
- Musisz poszukać jakiegoś wzoru, żeby znaleźć ten jeden. - Pokręcił głową z oczywistym obrzydzeniem. - Mamy tu seryjnego mordercę fanów Pyrite.
- Albo członka Pyrite z zamiłowaniem do morderstw.
- Nie wykluczam niczego.
- Czy to wystarczające podobieństwo, żeby znów uznać tę sprawę za otwartą?
- Co o tym myślisz? - Wnioskując z jego humoru, byli na ich własnym podwórku.
- Co zamierzasz zrobić? - Zaśmiał się i wyciągnął małe pudełko.
-Dobrze, że pytasz.
Rozdział I
Tłumacz: isiorek03
Korekta: Tempted-Hell
Falls Church, Virginia
Rafe Steele kołysał się w zmysłowym rytmie gitary Philipa Noira. Karuzela była pełna, lecz tłum był cichy, ich oczy świeciły w oczekiwaniu, gdy usłyszeli obciążające dźwięki „Hide and Seek”. Piosenka była hipnotyzująca. Ciemna, ale eteryczna, melodia zamaszyście toczyła się, kołysząc wszystkimi na jej drodze. Refe nigdy nie widziałby to zawiodło. Ostatni akord Phillpa rozbrzmiewał echem, zanim Refe zaczął śpiewać.
- W ciemności nocy, twój opór zaostrza mój apetyt. – Pieścił każde słowo, lecz jego spojrzenie skanowało publiczność. – Biegniesz drogą, biegniesz daleko – patrzyli na niego, równoległe i przeciwległe. Pożądanie i wstręt.
Oni tu są!
Refe spojrzał na Phillipa, jego palce poruszały się bez wysiłku po strunach jego gitary, lecz jego spojrzenie skanowało publikę. On też czuł drgania.
- Gdy błękitne niebo staje się czarne, znajdę drogę by sprowadzić Cię z powrotem. Szukam dla ciebie… szukam dla ciebie. – Piosenka płynęła naturalnie wraz z oddechem, ale instynkt nie pozwalał na relaks. – Ukryj i Znajdź. Jak dziecko, pozwoliłaś grać mi w ukryj i znajdź. Ukryj i Znajdź. Nadrobimy stratę w grze, Ukryj i Znaaaajdź.
Phillip powtórzył początek zwrotki, pozwalając Rafeowi studiować tłum. Przeszukiwał z pomocą słuchu i myśli. Etoro i Nathalie prawdopodobnie nie były widoczne, ale one również tu były. Pieprzyć to! Jak mieli zachować dawne bezpieczeństwo?
Artystyczny ozdobnik Phillipa dał sygnał Rafeowi by się cofnął.
- Teraz mówisz mi z uśmiechem, tą myśl, wiesz, że jesteś całą chwilą, że nie chcesz zostać poskromiona. Nie chcesz… poskromiona. Wiem, że jesteś ścigana. Lecz teraz jesteśmy razem w tym wyścigu. To cała gra. Cała… gra. – Gdy Refe powtarzał refren, inne uczucie przeniknęło urazę kipiącą w nim. Niepokój, ciekawość i fascynacja nie były rzadkimi uczuciami. Refe często czuł ich emanację od publiczności, słodko- gorzka zawiłość akompaniowała tym uczuciom.
Podążając za wyjątkowym sygnałem, Refe zlokalizował kobietę po jednej stronie parkietu. Opierała się o podpierającą belkę a jej spojrzenie omiatało tłum z ostrą intensywnością. Wysoka i wysportowana, jej opanowanie, rozkazująca pozycja była trochę bojowa. Interesujące.
Cisna, czarna, skórzana spódnica odsłaniała jej wysportowane pół- uda. Wyłapał drażniące mignięcia tych nóg, ponieważ ludzie wokół niej przesuwali się, kołysali. Była blondynką, ale każda zmiana światła tworzyła cień, który uniemożliwiał ustalenie ich prawdziwego odcienia. Gruba, falująca masa ogarnęła jej twarz, chroniąc z jakimś rodzajem zacisku. Przyglądała się tłumowi, szukając… nie miała pomysłu, co właściwie chciała znaleźć.
Gwiazda rocka zbuntowała się w Refe. Nikt nie przychodzi na show Pyrite by oglądać tłum – prócz dziennikarzy. Kurwa!
Tworząc łagodny przymus świadomości, Refe rzucił go w kierunku wścibskiej blondynki. Odwróciła głowę a jej spojrzenie powędrowało w kierunku Refe. Jej obfite, czerwone usta rozdzieliły się i podążyły za jej spojrzeniem.
Pożądanie potoczyło się rozkosznie po jego głowie. Jego puls przyśpieszył i spiął nisko jego żołądek.
- Ukryj i Znajdź. Jak dziecko, pozwoliłaś grać mi w ukryj i znajdź. - Śpiewał do niej, dla niej, głaszcząc jej ciało swoim głosem i spojrzeniem. Wszystko w pokoju znikło, stał bezpośrednio, naprzeciw niej. Jej usta ocierały się z każdym słowem, wtedy czas znów ruszył a on wrócił na scenę. - Ukryj i Znajdź. Nadrobimy stratę w grze, Ukryj i Znaaaajdź.
Jessie swoich ust, materiał topu przylepił się do niej trąc jej pobudzone sutki. Co w imię Boga się przed chwilą stało? Jej serce tłucze w jej klatce piersiowej, jej myśli są niespokojne. Była obolała, napięcie w jej rdzeniu było wręcz bolesne. Mogła ciągle czuć drażniące poruszenie jej ust, bez udziału jej woli.
To była głupia piosenka. Za każdym razem, gdy ją słyszy, powtarza ją w myślach przez cały dzień. To kuszące kołysanie zniewalało ją, pobudzając wyobraźnię. Nie ważne! Była tam by znaleźć zabójcę a nie udawać fankę!
Oddalając się od belki, poprawiała swoją pozycję w jej śmiesznych wysokich butach do kostek i kontynuowała jej poszukiwania. Może ludzi tłoczyło się na parkiecie. Tarcie i zgrzytanie, ich ruch przypominał parodią seksu bardziej niż stwarzał pozory tańca.
- Czy ktoś przykuł twoją uwagę? - Jessie sapnęła i trzepnęła Daltona w ramię
- Wystraszyłeś mnie do cholery!
- Powtórzyłem twoje imię dwa razy - przekrzykiwał muzykę – rzucę w ciebie czymś następnym razem.
- Mówiłam ci to strata czasu.
Dalton złapał ją za łokieć i poprowadził z dala od parkietu. Stanęli wzdłuż dwóch ścian przyległego pokoju. Jessie okrążyła stół bilardowy i wsunęła się do jednej z kabin. Dalton stał naprzeciw niej, wyglądał jak zazwyczaj wygląda glina. Stale, niebieskie jeansy, czarna koszulka nie zmieniały jego ostrego ciągle – oceniającego spojrzenia.
- Pyrite daje koncerty na arenach całego świata. Dlaczego mają kłopot z tym klubem? – Dalton obojętnie wzruszył swoimi szerokimi ramionami.
- Możesz ich zapytać, gdy skończą swój występ.
- Zabawny jesteś.
- Oh, nie mówiłem ci? – Uśmiechnął się – Brian dostał zaproszenie na after- party
Jessie wpatrywała się w niego, ogłuszona ciszą. Dalton często przechwalał się o związku jego brata z Thane Burton, ale Jessie nigdy im do końca nie wierzyła, aż do dzisiaj. Brian był bankierem inwestycyjnym do zadań specjalnych. Czy mógł znać menagera Pyrite?
- Nie bądź taka zdziwiona. Czyżbyś kiedykolwiek uważała, że się czczo przechwalam?
- Proszę – zachrypiała – jesteś mężczyzną.
Zwęził swój wzrok i oparł się o stół, obniżył swój głos do tego stopnia, że ledwo był słyszalny wśród muzyki.
- Czy kiedykolwiek zostawiłem cię niezaspokojoną?
Zbyła to pytanie. Ich romans zakończył się nim w ogóle się zaczął. Ona potrzebowała wygody po tragedii a Dalton był szczęśliwy mogąc się do tego przyczynić. Wciąż ich przyjaźń wiele dla niej znaczyła, ta psychiczna przyjemność, którą odnajdywała w jego ramionach. Nie kochała go, a on o tym wiedział.
Ostatnie dwa lata dały jej wiele czasu by ocenić jej priorytety, by zastanowić się nad tym, co straciła i ustalenie, czego tak naprawdę chce od życia. Już nigdy więcej nie poświeci życia pracy, nie weźmie od życia byle, czego, nie straci czasu z kimś mniej oddanym związkowi z nią.
- Czy któraś ofiara miała przepustkę za kulisy?- Skierowała uwagę Daltona na sprawę – Czy członkowie zespołu byli przesłuchiwani?
Wezwał kelnerkę by zamówić koktajl mleczny, krążący mu po głowie.
- Nikt nie został przesłuchany w tej sprawie. To były samobójstwa nie zabójstwa.
- Co podpowiada ci intuicja? Czy to jakaś wiadomość dla członków zespołu?
- Nie wykluczam zespołu. – Zacisnął palce na blacie stołu. Ostro patrzył na jej twarz. – Jeśli zbliżysz się do któregoś z członków Pyrite, mogłabyś być zdolna do… no wiesz będą twoim jedyny sensem życia.
Rozpuściła włosy, które były spięte dużą klamrą. Tylko jeden kosmyk, może dwa wypadały, ale potrzebowała mieć coś w dłoniach.
- Jeśli zacznę łapać członków Pyrite, będę odpowiedzialna za chronienie swoich tyłów. Gwiazdy rocka nie wiedzą jak subtelni są.
- Brian przedstawił mnie Thane parę miesięcy temu. Nie wiem, jeśli mnie pamiętają, o ile pamiętają, przedstawię cię pozostałym. To prawdzie „coś” dla rozchichotanego fana, potrząsnąć ich dłońmi.
- Rozchichotany fan? – Założyła sobie ramiona na piersi i skarciła go spojrzeniem. – Czy słyszałeś kiedykolwiek bym chichotała?
- Masz lepszy pomysł?
Przeczesała palcami włosy, ponownie spinając je tak jak poprzednio i rzuciła okiem w kierunku sceny. Jej usta drżały i bolały wybuchem pożądania pomiędzy jej udami. Przyznała się, że jej ciało odpowiada na sprawny występ Refe. Był perfekcyjny w roli, którą odgrywał. To było wszystkim, czym być powinno. Grał rolę by promować swoją muzykę, a ona miała odegrać rolę by złapać zabójcę.
- Pracowałam już wcześniej pod przykrywką. – Powiedziała bardziej do siebie niż do Daltona. – To nie będzie inne. - Kiwnął głową i zaoferował zachęcający uśmiech
- Muszę znaleźć Thane. Nie schodź na dół beze mnie. Brian powiedział, że dziennikarze mają zdać sprawozdanie z tej imprezy, więc powinni zachowywać się najlepiej. Wciąż… - zamilkł a jego spojrzenie powędrowało po jej ciele. – Wyglądasz dziś szczególnie gorąco.
Rozpłynął się w tłumie nim zdążyła powtórzyć. Jego ochrona była słodka lecz zupełnie nie potrzebna. Jessie mogła sama zadbać o siebie. Odprężając się pozwoliłaby muzyka ją otoczyła. Nie mogła widzieć zespołu z miejsca, którym stała ale chropowaty zgrzyt głosu Refe Steela przywoływał obrazy do jej umysłu. Jego błyszczące, rozczesane włosy opadły na ramiona. Gęste rzęsy wokół ciemnych oczu, zdominowały jego kościstą twarz, a jego usta definiowały zmysłowość.
Inne ciepłe uczucie zaczęło rozchodzić się po jej brzuchu. Złapała się obiema rękoma kurczowo stołu. To nie był tylko Refe. Muzyka Pyrite była rażąco seksualna. Każde uderzenie jej serca w rytm riffu gitary powodowało wrzenie jej krwi. Wiła się, zrozumiała pierwotny ruch ludzi na parkiecie. To było prawie nieuniknione. Poszukiwała miseczek swoich piersi i pchnęła.
Zagryzła swoją dolną wargę i zamknęła oczy. Ciała walczyły z jej wyobraźnią, nagie, wilgotne od potu, chwytając i naprężając. Obraz wyostrzył się, Refe uklęknął pomiędzy jej udami jego spojrzenie pożerało ją. Złapał jej kolana a jego dłonie wędrowały w górę i dół jej nóg. Jej łechtaczka odpowiadała intensywnie odpowiadała na każde specjale pchnięcie.
Tak! Pieprz mnie, poczuj mnie, uczyń mnie twoją!
Otworzyła oczy i przycisnęła swoją dłoń do klatki piersiowej. To było śmieszne. Może pompowali jakieś substancje zapachowe do systemu wentylacyjnego albo dodawali coś do napoi…
- Thane jest właśnie na dole.- Głosy Daltona przedarł się do niej przez sensualne opary. Jak długo stał przy stole i patrzył jak ona się wierci? – Wszystko dobrze?
Wypuściła zniszczone powietrze z płuc i kiwnęła głową.
- To tylko ból głowy. – Uśmiechnął się i skinął aby podążyła za nim. – Evette zasugerowała, żebyśmy znaleźli Thane teraz. Później zespól ma zejść na dół. Będziemy mieć szczęście jeśli dostaniemy się blisko nich.
- Kim jest Evette? – Jessie szybko wychodziła z pokoju, ignorując ciągły ból między jej udami.
- Siostra Thane. Bartons jest właścicielem Karuzeli.
Niewątpliwy powód, dla którego Pyrite grają w tak małym miejscu. Dalton złapał jej dłoń i przeprowadził przez tłum. Dobrze, że wiedział gdzie zamierzali dotrzeć. Krzepki mężczyzna sprawdzał ich zaproszenia zanim pozwolił zejść im na dół korytarzem prowadzącym w stronę sceny.
Jessie nie była do końca pewna czego oczekiwała, ale przestronna, wypełniona artystycznymi dekoracjami poczekalnia sprawiła jej niespodziankę. Szkarłatno – złote dekoracje były jaskrawym kawałkiem, ale nie było tam pół nagich ludzkich grup ani nielegalnych substancji – jeszcze. Uśmiechnęła się. Obfity bufet został usytuowany na końcu ściany koło smugi światła. Wysoki, ciemno- włosy mężczyzna stał w pokoju naprzeciw nich. Rozmawiał z uroczą blondynką.
- To jest Thane wraz ze swoją żoną. Nie pamiętam jej imienia. – Tłum wybuchł ogłuszającym aplauzem i przenikliwym gwizdem. – Uciekliśmy w samą porę. – Dalton położył rękę na jej plecach i pośpieszył ją w stronę atrakcyjnej pary.
Dalton przytrzymywał jej dłoń.
- Nie byłem pewien, czy mnie pamiętacie. To jest Jessica Curtis, jest wielką fanką Pyrite.
- Mam nadzieję, że wam obojgu podobało się show. – Wskazał na kobietę obok. – To moja żona, Marissa.
Jessie uśmiechnęła się i potrząsnęła dłonią Marissy. Gdy odwróciła się w stronę Thane, w jej umyśle wybuchło mnóstwo obrazów. Thane i jakiś blondyn trzymali Marissę między sobą, głaskali jej nagie ciało a ona upajała się ich uwagą. Boże, czy to było w Karuzeli? Czy każdy klub nocny promieniował seksualną intensywnością?
Drzwi na szczycie schodów otworzyły się, wpuszczając ryk tłumu. Członkowie Pyrite pośpiesznie schodzili po schodach. Jessie natychmiast spojrzała na Refe. Jego włosy były wilgotne, jego ubrania były przemoczone potem. Pragnęła owinąć swoje ramiona wokół niego, otrzeć się swoim ciałem o niego dopóki oboje nie zdziczeją.
- Daj nam piętnastkę, Thane. Potrzebujemy się odświeżyć, - powiedział Phillip Noir nim wszedł do środka i rzucił się do bufetu.
Refe odwrócił się gdy był blisko drzwi. Cokolwiek to miało znaczyć, zniknęło gdy jego spojrzenie powędrowało ku Jessie. Wytarł twarz w ręcznik, który trzymał w dłoni, potem przerzucił go przez ramię i przeszedł pokuj. Pul Jessie wzrastał z każdym jego krokiem. Starała się odwlec swoje spojrzenie z dala od jego twarzy, ale on górował nad jej próbami. Rozpoznanie zabłysło w jego oczach, zapalało, rozpalało żar w Jessie. To nie była jej wyobraźnia. Jakoś, w środku krzyku jego fanów, wyłapał ją, zbliżył się do niej.
Tak! Pieprz mnie, poczuj mnie, uczyń mnie twoją!
To nie powinno się wydarzyć! Była tu by złapać mordercę!
Refe spojrzał na Daltona, gdy odwróciła się do Thane.
- Wezwij ochronę – wskazał na Daltona – ten dupek jest wkurzony, a ona jest dziennikarką.
Rozdział II
Tłumacz: Bella193
Korekta: isiorek03
Jessie gapiła się na Rafe, oszołomiona jego oskarżeniem.
-Brałeś coś? Nie jestem dziennikarką.
-Widziałem cię na górze, kochanie, nie oglądałaś przedstawienia.
Zbliżył się do niej, wrogość zabłysła w jego oczach.
-To nie ma żadnego sensu - utrzymywała swoją pozycję, nie dając się zastraszyć jego irracjonalnej sławie- Czy dziennikarza nie interesowałby przede wszystkim występ?
-Nie, jeżeli koncert nie był tematem historii.
-Więc, co nim było?- Położyła ręce na biodrach, usiłując go złamać.
Bez łamania kontaktu wzrokowego z nią, Rafe powtórzył swój rozkaz
-Wezwijcie tutaj ochronę, natychmiast!
Dalton ściągnął swoją koszulkę przez głowę i trzymał ręce z dala od jego ciała.
-Nie ma żadnych fanów, panie Steele. Nie jestem pewien, czym tak pana zdenerwowaliśmy, ale...
-To nie jest ten rodzaj fana - rzucił okiem na Daltona - Potężny telepata używa cię, by mnie szpiegować.
-Jesteś tego pewny? - Thane nie wyglądała na zaskoczonego dziwacznymi twierdzeniami Refe.
-Psychofan? - Zaśmiała się Jessie.
-Dlaczego się ten pomysł miałby cię tak zaskoczyć? - Refe powtórzył swoje wyzywające spojrzenie.
-Refe nigdy nie myli się w tych sprawach. Powinnaś wyjść. – Thane dała znak Daltonowi, wskazując schody po drugiej stronie pokoju - Najlepiej będzie, jeśli oboje wyjdziecie.
-Nie - Refe zrobił krok naprzód i objął ręką ramię Jessie - Chciałbym z nią pogadać.
Jego rozgrzane palce przycisnęły się do jej ciała. Był aroganckim kretynem, więc dlaczego jej serce zabiło szybciej, kiedy jej dotknął?
-Nie sądzę.
-Jess, chciałaś poznać innych członków zespołu. To wstyd marnować taką okazję. Tylko się przywitasz. Miejmy tylko nadzieję, że reszta nie jest równie nieprzyjemna, co pan Steele. Poczekam na ciebie na parkingu - miękki ton Daltona był przepełniony znaczeniem i Jessie chciała go kopnąć. Dochodzenie było ważne, ale skąd do diabła Refe wiedział, że ona jest jasnowidzem?
-Zadbam o to, żeby wróciła bezpiecznie do domu - upewniła go Marrisa - Powinniśmy dowiedzieć się, co się dzieje.
-Poczekam w samochodzie - nalegał Dalton - Nie ma powodu, by miało to zająć więcej niż minutę lub dwie.
Wrócisz do domu i nie będziesz się więcej martwił o bezpieczeństwo swojego towarzysza.
Jessie zaśmiała się. Na kim Refe próbował zrobić wrażenie tym władczym tonem?
Dalton pocałował Jessie w policzek i wspiął się po schodach na górę.
Jasna cholera!
Jessie spojrzała na Refe ze strachem i niedowierzaniem jednocześnie.
-Co ty mu właśnie zrobiłeś?
*****
Natalie zrozumiała, że jej telepatia kontroluje ludzi z rozdrażnionym westchnięciem.
-Cholera! Refe nie powinien wyczuć mojego połączenia!
Zacisnęła dłonie na ramie okna, dusząc cicho.
-Zawsze był niesamowicie spostrzegawczy - Etoro wzruszył ramionami -To nieco pochopne, ale tak naprawdę żadna krzywda się nie stała. Kawałki dzielą się na miejsca idealnie.
Odwracając się od okna i miejskich świateł za nim, przeleciała wzrokiem po tanim pokoju hotelowym. Spędzili wiele nocy w hotelach w tym miesiącu, a ten był najgorszym z nich. Była niespokojna i sfrustrowana. Ta konfrontacja była potrzebna od bardzo dawna. Chciała to skończyć raz na zawsze i wrócić do domu.
- Myślę, że jego reakcja na Jessie była zachęcająca.
Zamknął jej podbródek jednym, długim, rzeźbionym paznokciem.
-Nie spodziewałam się, że uroda będzie aż tak intensywna.
-Opuścił scenę, żeby zacząć swoje uwodzenie. W końcu jesteśmy na swojej drodze - Etoro chwycił jej dłoń i odciągnął ją od okna - Chodź, moja droga. To połączenie cię wyczerpało. Pobawmy się naszymi nowymi zabawkami.
Jego wyblakłe zielone oczy pieściły jej twarz, błyszczały w nich czułość i oczekiwanie. Czekała aż odwróci wzrok na blask. Zawsze, kiedy wypowiadał pieszczotliwe słówka odkrywała, że trudniej jej ukrywać wstręt.
Etoro miał na myśli koniec i ten koniec był już całkiem bliski.
Miał jednak rację. Była wyczerpana. Utrzymanie telepatycznego połączenia z niedoświadczonym umysłem wymagało ogromnej ilości energii. Przejechała językiem po kłach delektując się uczuciem, jakie gdy wydłużały się do pełnej długości.
Etoro przeszedł przez korytarz i otworzył drzwi identyczne jak ich. Natalie wtargnęła do księżycowego pomieszczenia. Kiedy Etoro przystanął by zatrząsnąć drzwi, Natalie egzaminowała swoje najnowsze zabawki. Młoda para gniotła się naga na łóżku.
- Zdecydowaliśmy, że nie chcemy tego zrobić - odezwał się młody mężczyzna - Kwota jest dobra, ale... To po prostu zbyt dziwne. Czy możemy odzyskać swoje ubrania?
- Czy nadal będzie to dziwne, jeżeli podwoję stawkę? - Etoro splótł ręce na plecach, kiedy podchodził do łóżka.
Mężczyzna spojrzał na swoją dziewczynę z oczywistym podekscytowaniem.
- Lisa, to dziesięć tysięcy.
Lisa przenosiła spojrzenie z Etoro na Natalie i z powrotem, jej soczyste usta zadrżały.
- Wszystko, co będziecie robić, to patrzeć? Nikt, oprócz Matta nie będzie mnie dotykał?
Natalie powiodła obiektywnym spojrzeniem po ciele dziewczyny. Nie wyglądała tak młodo w prowokacyjnym ubraniu, które założyła na koncert Pyrite. Poślą jednego ze swoich ludzkich sług do Karuzeli z bardzo specyficzną listą zakupów. Długie blond włosy Lisy i szerokie piwne oczy były idealne. Mężczyzna był nieważny. Rafe zrozumie wiadomość, kiedy zobaczy kobietę.
- Ile zażądasz, jeśli chciałbym zrobić więcej niż tylko patrzeć?
Natalie uśmiechnęła się, kiedy Etoro kontynuował negocjację. Nie miało znaczenia, co obiecał. Nie mieli zamiaru płacić ludziom niczego.
- Za dwadzieścia pięć zrobię wszystko, co będziesz chciał - zaofiarował się Matt - Ale nikt nie dotyka Lisy dopóki ona się na to nie zgodzi.
Ściskając smukłą dłoń dziewczyny, Etoro położył ją na jej kolanach.
- Chcę cię posmakować. Chcę, czuć cię wokół mojego języka.
Delikatny dreszcz przeszył jej smukłe ciało, a jej spojrzenie popędziło do Matta. Etoro z powrotem odwrócił jej twarz.
- Smak kobiety jest zanieczyszczony, jeżeli jej przyjemność jest wymuszana. Czy pozwolisz mi delektować się twoją cipką?
Natalie zachciało się śmiać. Etoro był mistrzem w te gry. Nie było nikogo, kto mógłby zaprzeczyć jego umiejętnością. Sutki Lisy były już twarde jak kamyki, a róż zabarwił jej gładką skórę. Pozostałość strachu plugawiła podniecenie dziewczyny, ale pobudzenie i tak miało wygrać. Zawsze tak było.
- Kochasz, kiedy cię smakuję, kotku- Matt przycisnął jedną z jej małych piersi i pogłaskał ją po włosach - Jeżeli się odprężysz to będzie niesamowite.
-Nikt, oprócz Matta nie będzie się ze mną kochał - postawiła się Lisa, jej głos nagle stał się silny.
- Zgoda - Etoro rozłożył się na plecach i wciągnął Lisę na niego. Matt patrzył na to z mieszanką troski i zafascynowania. Dzięki kilku zgrabnym ruchom, Etoro miał Lisę rozkraczoną przy jego twarzy, jej ciało przylegało do jego. Nie kazał jej ssać jego fiuta, ale jej twarz krążyła wokół jego krocza.
Natalie nie miała cierpliwości do uwodzenia. Po co się dręczyć skoro tak łatwo kontrolować ludzi za pomocą mentalnego przymusu? Rozpiąwszy rozporek Etoro, zaczęła odważnie muskać jego trzonek, przynosząc rozszerzającej się ku dołowi skromnej skąpo posuwającej się cal po calu z ust Lisy. Ssij to. Połknij go w każdym calu. Rozkoszuj się smakiem jego fiuta. Wysyłała komendy do umysłu Lisy.
-Jeśli ona nie chce...- Zanim Matt mógł skończyć swój sprzeciw, Lisa rozdzieliła swoje wargi i zaczęła ssać penisa Etoro.
Natalie spojrzała na Matta, wyrażając wyzwanie.
- Wygląda na to, że zaaklimatyzowała się w sytuacji.
Jego usta zwęziły się, a nozdrza rozwarły.
- Może ty możesz przestać im się przyglądać, ale to mnie podnieca.
- Cokolwiek by to oznaczało, znajdźmy sobie coś do roboty.
Matt przeczołgał się przez łóżko i dosięgną jej dłoni. Natalie zrobiła krok w tył i potrząsnęła głową.
- Nikt oprócz Etoro mnie nie dotyka.
To była przesada, ale ludzie są dobrzy w jednej i tylko jednej rzeczy.
Etoro nie był dużo lepszy, ale przyznawał się do bycia ojcem, co było prawie cudem dla wampira. Gardziła nim, nienawidziła jego dotyku. Jednak nadal z nim sypiała, mając nadzieje, że znów ją nasyci.
Natalie wyciągnęła tubkę ze smarowidłem z kieszeni i pokierowała Matta na drugą stronę łóżka.
-Jeżeli masz być jedynym, który będzie się z nią kochał, lepiej zabierz się do roboty.
Etoro ściskał biodra Lisy, pocierając i ssąc jej kobiece fałdki, kiedy ona entuzjastycznie połykała jego penisa. Dochodząc, rozwarł ją kciukami i wepchnął język do jej wnętrza. Mruknęła bezwładnie, dygnięciem głowy zatrzymując się na chwilę. Zachwycona grafiką żywego obrazu, Natalie przekazała środek nawilżający Mattowi.
- Etoro całkiem nieźle zajął się jej cipką - nie spuszczała wzroku z pary na łóżku. - Myślisz, że możesz znaleźć inny sposób, żeby się zadowolić?
- Jesteś naprawdę zakręcona.
Uciecha Matta wkurzała Natalie. To było lepsze, kiedy się temu opierali. Był zbyt chętny do zabawy, zbyt chętny do zadowolenia. Natalie odciągnęła od siebie pośladki dziewczyny, kiedy Matt zainteresował się dyszą.
Lisa wiła się i protestowała najmocniej jak umiała z Etoro poruszającym się w jej ustach. Członek Matta nie był długi, ale jego obwód sprawił, że Natalie się uśmiechnęła. Mała Lisa nie zamierzała tego polubić.
Po nawilżeniu czubka jego penisa, Matt znalazł się przed odbytem Lisy.
-Chodź kochanie, odepchnij się ode mnie.
-Zbyt boleśnie - dodała Natalie.
Pośladki dziewczyny zgięły się pod palcami Natalie, ciało gładkie i niesamowicie rozgrzane. Głód kłębił się w niej. Musiała się pożywić. Matt pchnął do wewnątrz, wpychając swojego grubego fiuta w jego smukłą kochankę. Natalie przypatrywała się uważnie jak znika w tyłku Lisy.
-Teraz przeleć ją mocniej i szybciej. Spraw, żeby krzyczała.
Etoro uczepił się łechtaczki Lisy i karmił się nią bezlitośnie, kiedy Matt najeżdżał ją raz za razem. Stłumiła niewielki płacz pochodzący od Lisy, ale Natalie nie umiała stwierdzić czy była podekscytowana czy raczej zrozpaczona. To nie miało znaczenia. Ciepło wzrastało w Natalie. Żądza krwi zamgliła jej wizje błyszczącym szkarłatem pyłem.
-Wystarczy Etoro. Chcę zobaczyć jak sobie poradzi ze swoim kochankiem.
Matt zaczął wyciągać.
-Nie. Trzymaj ją przed sobą ciasno i czołgaj się po łóżku. Jeżeli wasze ciała się oddzielą, Etoro zajmie twoje miejsce.
-Ale powiedziałaś...
-Poruszaj się wolno i upewnij się, że go nie tracisz.
Natalie oderwała Lisę. Etoro uciekł spod niej, a ona ostrożnie przeczołgała się do przodu. Matt trzymał swoje genitalia wezbrane z jej pupą, kiedy podążał za nią na łóżku.
-Teraz połóż się na plecach i unieś ręce nad głowę. Nie chcę, żebyś jej pomagał. Lisa musi chętnie się do ciebie przedostać.
Natalie obsadziła Matta, jako cichego niewolnika, kiedy Lisa dopasowywała swoją pozycję. Dzięki kolanom ugiętym obok jej klatki piersiowej, Lisa kołysała się w przód i w tył, przesuwając swoje ciało w górę i w dół po całej długości członka Matta.
Teraz, moja droga. Pożywmy się razem. Lisa kontynuowała kołysanie, kiedy Natalie i Etoro przystawili nadgarstki Matta do swoich ust. Pili wolno, delektując się gorącym pragnieniem przelewającej się esencji młodego życia Matta.
Nieświadoma losu swojego ukochanego, Lisa unosiła i obniżała biodra, biorąc jego penisa coraz głębiej.
-Dlaczego wszyscy są tak cicho? Chcesz, żebyśmy spróbowali tego w innej pozycji?
-Tak- Natalie posunęła się do przodu, w zasięgu wzroku Lisy - Matt, trzymaj ją cały czas dokładnie tak jak teraz. Lisa, połóż się na plecach na jego klatce piersiowej. Chcę widzieć was całych. Podtrzymywali plecy Lisy, kiedy opierała się o Matta. Strach wybuchł w jej oczach, kiedy patrzyła od Natalie do Etoro - Czy jego członek nadal jest twardy w tobie?
- Nie tak jak przedtem. Czy wszystko z nim w porządku?
- Zamknij oczy i nie odzywaj się - powiedział Etoro. – Jeśli się poddasz, nie poczujesz bólu.
Dlaczego on musiał ich uspokajać? Natalie uwielbiała, kiedy się szarpali. Co prawda, strach niszczy ich krew, przez to staje się ona nieco bardziej gorzka, ale przypływ energii był wart stracenia uroku smaku. Etoro pogłaskał dłoń Lisy, kiedy przystawiał jej nadgarstek do ust. Natalie zatopiła swoje kły bez żadnego ostrzeżenia czy wahania. Lisa pisnęła, jej ciało rozluźniło się i stało się podatne.
Natalie i Etoro patrzyli sobie głęboko w oczy znad ciał ich nowych zabawek. Nakarmili się. Pożarli coś. Ucztowali kolejny zakończony sukcesem podbój.
Natalie cofnęła się, oblizując krew z ust.
-Przetocz ich na ich strony. Chcę, żeby byli spleceni ze sobą, kiedy zostaną znalezieni.
Ostrożnie, żeby zatrzymać członek Matta głęboko w Lisie, Etoro przesunął ich na ich strony. Owinął ramiona Matta wokół Lisy, następnie zrobił to samo z jej rękami.
Natalie podeszła z powrotem; jej głód był zaspokojony na jakiś czas.
- Wyglądają tak słodko.
Zachichotała i odnalazła pakt samobójstwa, który został przez nich przygotowany wcześniej. Etoro położył notkę obok umierającej pary i użył paznokcia do rozcięcia ich nadgarstków.
Rozdział III
Tłumacz: isiorek03
Korekta: Tempted-Hell
Jessie wyszarpnęła ramiona z uchwytu Refe i przyjęła pozycję do walki.
- Refe uspokój się. – Marissa przeszła z przodu Jessie. – Thane, gdy zobaczył mnie pierwszy raz, też myślał, że jestem dziennikarką.
- Jeśli ciekawość nie jest synonimem kobiety, to nie powinienem robić takiego założenia. – Thane uśmiechnął się do swojej żony.
- Jesteś dziennikarką? – Marissa spojrzała ponad jej ramionami.
- Nie.
Drzwi u szczytu schodów znowu się otworzyły i strumień podekscytowanych ludzi stłoczył się na schodach.
- Chcesz ze mną chodzić- powiedział Refe tym samym rozkazującym tonem, którego użył na Daltonie.
- Możesz pocałować mnie w dupę. – Jessie wypowiedziała jej odpowiedź z prowokacyjnym uśmiechem.
- Oczywiście, ona jest utalentowana, więc przestań próbować ją styranizować. – Marissa odwróciła się do Jessie.
- Dzieje się coś dziwnego. Refe nie zamierza cię skrzywdzić. Tylko odpowiedz szczerze na jego pytania.
Interpretując słowa Marissy, jako zezwolenie, Refe złapał ramiona Jessiey i pociągnął ją w kierunku drzwi, za którymi zniknęła reszta zespołu. Szarpała się w jego uścisku, ale jego uchwyt był nie do złamania.
- Jak zrobiłaś… Co…
Nie mógł zadać kompletnego pytania bez potwierdzenia swojego założenia. Skąd wiedział, że ma wizje, co robił ze swoim głosem? Dalton nie mógł odwzajemnić spojrzenia, gdy odwrócił się i odszedł.
Refe otworzył drzwi i wepchnął ją do garderoby. Phillip Noir odwrócił się i uśmiechnął się do niej, zwęził oczy w domysłach. Drżenie w kręgosłupie Jessie zmniejszyło się. Jeśli Refe był personifikacją żądzy to Phillip ilustrował niebezpieczeństwo.
- Zagramy z dziennikarką? – Oczy Phillipa w kolorze whisky zamigotały.
- Ona twierdzi, że nie jest dziennikarką. Jej towarzysz był pluskwą. – Refe wzruszył ramionami. – Nie jestem pewien, co z nią zrobić.
Philip chichotał, gdy przechadzał się wolnym krokiem. Było niemożliwym ocenić prawdziwą moc jego obecności na scenie. Tatuaże zdobiły oba jego ramiona, kamizelka obnażała część jego klatki piersiowej. Zmienił swoje ubranie i uczesał jego czarne włosy. Jessie nagle zapragnęła mieć swoją broń.
- Byłbym szczęśliwy mogąc podrzucić kilka propozycji, ale nie możemy się tu wszyscy ukryć. Ktoś musi podjąć naszych gości.
- Bycie blisko nas wystarczy czy chcesz dotknąć? – Zapytał Refe.
Jessie zassała oddech. Czy Refe uświadomił sobie to, czego ona próbuję się nauczyć, czy tylko to, że chce ich prześwietlić?
- To brzmi jak zabawa. – Powiedział, przeciągając słowa Phillip. – Może zostanę w pobliżu.
- Nie, musisz wyjść, sam to powiedziałeś. – Refe popchnął go w kierunku wyjścia. – Jeśli chcesz go dotknąć, zrób to teraz.
Phillip złapał ją za rękę i pociągnął bliżej.
- Chcesz dotknąć jakiegoś szczególnego miejsca?
Dlaczego, do diabła przypuszczała, że uda jej się skoncentrować? W tym pomieszczeniu było zdecydowanie za dużo testosteronu. Philip spojrzał w jej oczy, gdy uniosła swoją dłoń do obramowania jego twarzy. Oblizała swoje usta, on oblizał swoje. Cholera! Kpił z niej. Zamknęła oczy, błagała swoje umiejętności, aby pozwoliły jej to znieść. Jej serce nie mogło więcej wytrzymać.
Ciepłe dłonie Phillipa odwzajemniły jej dotyk. Zadrżała a stały strumień obrazów podążył do jej myśli. Występy, nagrywanie, niekończące się godziny w podróży, przyjęcia i sesje zdjęciowe. To wszystko było tak zwyczajne. Gdzie była rozpusta i nadmiar?
- Zadowolona? – Głos Refe sprowadził ją z powrotem.
- To nie satysfakcja była celem. – Phillip owiną swoje ramiona wokół niej, ciągnąc ją wbrew nieugiętemu ciepłu jego szczupłego ciała.- Spróbujmy tego znowu.
Refe strzepnął z niej ramiona Phillipa z gardłowym warknięciem.
- Spadaj stąd!
Chad i Jason pojawili się w chwilę przed tym jak Phillip wyszedł. Jessie zeskanowała ich myśli i znalazła więcej tego samego. Urocza blond włosa kobieta pojawiła się we wspomnieniach obojga, ale tylko to wydawało się niezwykłe.
- Czego szukasz? – Refe spytał, gdy wreszcie byli sami.
Jessie zawahała się. To było za bardzo czyste, schludne, jakby ktoś zbyt drobiazgowo przeanalizował obrazy. Prawdziwy świat tak nie działał dla przeciętnego Joe, jeszcze mniej dla Pyrite.
-Kto chciałby ciebie szpiegować? – Wyczuła, że Refe się kontroluje, przeskanowanie go było stratą czasu.
- Jak się nazywasz? – Racja. Thane nie przedstawił jej im przed tym jak Refe zaczął tworzyć oskarżenia. – Możesz przeczytać moje myśli?
- Ludzie rzadko przytaczają swoje imię w ich myślach. – Skrzyżował swoje ramiona na klatce piersiowej i zwęził swoje spojrzenie. – Może i nie jesteś dziennikarką, ale nie przyszłaś na show, dlatego, że nas lubisz. Jesteś gliną?
- Już nie. – Długa cisza zapanowała między nimi. Jego ciemne oczy wwiercały się w jej, szukając, oceniając. Czy przeszukiwał wcześniej jej myśli? Podejrzewała, że jego umiejętności znacznie przekraczają jej. Marissa przypuszczała, że ona ma wizje. Refe to wiedział.
- Mamy problem. – Powiadomił z leniwą groźbą. Nie zdawała sobie sprawy, że się cofa, dopóki nie poczuła za sobą ściany. – Próbuje. Desperacko potrzebuje prysznica, ale nie sądzę, że zastanę cię tu, gdy wrócę.
- Więc przywiąż mnie do krzesła. – Oblizała usta, gdy ciepło zebrało się między jej udami. To było irytujące! Ten dupek nie mógł jej się podobać. Był tylko niegrzeczny i nieprzyjazny. Jednak, wyczuwała jakiś wiązek między jego arogancją a jej tęsknotą.
Uśmiechnął się a jej serce zatrzepotało nieprzytomnie
- Zostawiłem moje kajdanki w hotelu.
- Niech Marissa popilnuje mnie dopóki nie wrócisz.
- Marissa i Thane pieprzą się w swoim gabinecie.
-Jak miło. – Założyła ramiona na swojej klatce piersiowej. Nie dotknął jej, on po prostu wtargnął w jej prywatną przestrzeń.
- Nie pachniesz aż tak źle. Skończmy naszą rozmowę i wtedy będziesz mógł wziąć prysznic.
- Skończmy naszą rozmowę pod prysznicem.
- Raczej nie. – Przecisnęła się obok niego i prawie dotarła do drzwi, gdy jego ramię owinęło jej talię.
- Odeszłaś wystarczająco daleko, bym mógł popatrzyć na twój tyłek.
Sapnęła. Co za Neandertalczyk!
- Jeśli nie puścisz mnie wolno zacznę krzyczeć.
- Czemu kobiety to robią? Chcą krzyczeć… krzyczeć. Czemu tak grożą, skoro nie mają zamiaru tego robić…?
Ucięła resztę jego wywodu przenikliwym krzykiem. Zaśmiał się. Nikt nie wbiegł sprawdzić, co się dzieje, więc nie kłopotała się dalszym krzykiem. Ciągłe telefony i nieustający hałas był normą na imprezach po koncertach.
- Możesz się rozebrać lub wziąć prysznic ubrana. Mnie to bez różnicy. – Zatrzymał się na jakieś trzy sekundy, po czym przesunął swój uścisk z jej ramienia i zaczął ciągnąć ją do garderoby.
- Jaki rodzaj listw jest u podstawy prysznica? - Jessie miała skłonność do paplania wszystkiego, co tylko pomyślała, kiedy była zdenerwowana lub kiedy jej nerwy były naciągnięte do granic możliwości, jak teraz. On na prawdę miał zamiar rozebrać się i zaciągnąć ją pod prysznic? Straciła równowagę, chwiała się. Może wyjście z domu na zewnątrz w tych śmiesznych butach nie było najlepszym pomysłem.
- Karuzela została zaprojektowana w ten sposób, że może zaspokoić potrzeby każdego wykonawcy. To jest jeden z powodów, dla których tak wiele wielkich imion jest skłonnych tutaj grać.
Jego uchwyt złagodniał. Może potknęła się na czymś. Niechcący go rozproszyła, gdy biegli na złamanie karku.
- Jak długo Thane jest twoim menadżerem?
Ulokował się miedzy nią a drzwiami, ściągnął przez głowę swoją wilgotną koszulkę.
- Thane kieruje Pyrite. Myślę, że wszyscy się ze mną zgodzą ja nie byłbym najlepszym szefem.
Szczupłe, mocno zarysowane mięśnie kształtowały jego klatkę piersiową i przedramiona. Sięgnął do paska jego czarnych skórzanych spodni, ona padła na ławkę, która stała obok niej. Wszystko było wyostrzone. Nie było istotne to, że jest sama z najseksowniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek widziała czy to, że nagle się rozebrał. Niewinna kobieta umarła. Jej lipido chciało wejść w układ. Schyliła się i rozsznurowała buty. Krążył wkoło niej.
- Kto cię przysłał? – Odpiął spinkę, uwalniając jej włosy.
Przełknęła ciężko.
- Nikt mnie nie przysłał. Brat Daltona pracuje dla Barton i Spółka i dał nam bilety. Zanim cię spotkałam byłam fanką.
Delikatnie ścisną jej włosy między swoimi palcami.
- Patrzyłaś na wszystko z wyjątkiem sceny. Co chciałaś znaleźć? Jak myślisz, co robimy?
Wyciągał jej stopy z butów a ona pchnęła je i odwróciła się. Jego ręce wylądowały na jej ramionach. Ława wpijała się jej w kolana, mając za nic bariery. Jeśli to on był zabójcą, to już wiedziała, czemu był taki podejrzliwy. Jeśli nim jednak nie był, prawdopodobnie mógł pomóc przy dochodzeniu.
- Masz wrogów Panie Steele. Jest kogoś, kto nienawidzi cię wystarczająco by zabić? – Studiowała jego zachowanie, czekała na jakąś reakcję. Nie mogła pozwolić sobie rozproszyć się jego niesamowitymi rysami twarzy bądź tym, że stoi w ramionach znanej na całym świecie gwiazdy rocka… nagiej gwiazdy rocka, poprawiła się.
- Kto jest mordercą? – Ściągnął swoje brwi. – Jakie są okoliczności zbrodni?
Nie mogła zmusić się do dzielenia się szczegółami. Lata ćwiczeń nauczyły ją podejrzewać wszystkich. Refe wyczuł jej zdolności zanim ona dała jakąkolwiek wskazówkę, że jest jasnowidząca, rozkazywał Daltonowi wprowadzając go w jakiegoś rodzaju hipnozę. Dopóki nie spotkał jego oczu, był sobą.
Jakby z jego woli, jej spojrzenie powędrowało przez jego ciało. Każdy cal jego ciała był mocny i gładko umięśniony… jego fiut wisiał między jego udami. Gruby i długi. I nie był jeszcze nawet twardy! Jej oddech zamarł w płucach jej cipka zacisnęła się. Promieniował seksualnością jak promienie słoneczne. Był tak zręcznym kochankiem czy te erotyczne kroki były tylko częścią show?
Złapał jej brodę, unosząc jej twarz, zanim jej krnąbrny wzrok wrócił do jego twarzy. Pożądanie tliło się w jego oczach, dawał to do zrozumienia poprzez mały krzywy uśmiech. Jego dłonie krążyły wokół jej przedramion, popychając ją w kierunku wzrostu ciśnienia. Ustawiła swój tułów pod kątem, ciągnął ją dopóki nie ugięła swoich nóg i nie klęknęła na ławce.
Jedna z jego rąk trzymała tył jej szyi, drugo posuwała się w górę i w dół jej kręgosłupa.
- Myślałem, że posmakowanie wystarczy ale to spowodowało, że stałem się jeszcze bardziej głodny.
Jej oddech uciekł w westchnieniu gdy jego usta osiadły na jej ustach. Nie mógł wiedzieć co jego słowa znaczyły. Wyobrażała sobie jego pocałunek podczas koncertu. Musiała to sobie wyobrażać. Ciepły i zaskakująco miękki, jego usta zarysowały jej, pocieranie rozdzierało jej usta. Słabnące echo „Hide and Seek” brzmiało w jej myślach. Zacięła swoje palce wokół jego ramion, próbując zachować odrobinę dystansu między ich ciałami. To było niemożliwe, nie pozwoliłby na to. Jego ręka zsunęła się poniżej jej spódnicy, ścisnął jej tyłek. Mogła poczuć jak twardnieje przy jej brzuchu a jej całe ciało drżało w odpowiedzi.
Wyjdź teraz albo spędź całą noc z jego fiutem płonącym wewnątrz ciebie.
Jego język głaskał spód jej ust, drażnił, nakłaniał, cudowny. Dała sobie stanowczy mentalny wstrząs i odwróciła swoją twarz.
- Nie mogę tego zrobić.
- Obiecuję, że później porozmawiamy.
- Później? – Jej głos łamał się na każdym słowie.
- Gdy weźmiemy prysznic.
Opadła na ławkę i zaczęła wciągać swoje buty.
- Nie wezmę z tobą prysznica, ani z nikim innym, możesz być złudzeniem.
- Nie jestem jedynym złudzeniem.
Jego zadowolony z siebie uśmiech zniknął zostawiając tylko fragmenty jego atrakcyjności. Co za pewny siebie fiut! Miała już dość jego arogancji. Niezależnie od tego jakich informacji mógłby dostarczyć, nie były tyle warte by znosić jego nastawienie.
- Miłej nocy, Panie Steele.
Zrobił krok by ją zatrzymać, jednak potrząsnął tylko głową i machnął na nią.
- Idź. Skończymy to kiedy indziej.
*****
Wykąpany i ubrany w czyste ubrania, Refe opuścił garderobę chwilę później. Jego tajemniczy gość był poza zasięgiem wzroku, ale Thane i Marissa wrócili już ze swojego prywatnego przyjęcia w jego biurze.
- Kim ona jest? – Zapytał Refe bez zbędnych wstępów.
- Jej imię to Jessica Curtis. – Powiedział Thane. – Tyle udało mi się dowiedzieć.
- Gdzie poszła gdy stąd wyszła?
- Co cię interesuje w tym człowieku? – Zapytała Marissa, zwęziła swoje krystalicznie niebieskie oczy w podejrzliwości.
- Nie skończyliśmy naszej rozmowy. – Wyobraził sobie jej zaczerwienioną twarz i soczyste czerwone usta. Oh, tak ich rozmowa się ledwie zaczęła. – Twierdziła, że śledztwo w sprawie zabójstw ją zaprowadziło do Pyrite. Czy słyszałaś cokolwiek o tych zabójstwach?
Marissa potrząsnęła głową.
- Co dokładnie podejrzewa?
- Nie jestem pewien. Nie czuła się zbyt komfortowo podczas naszej rozmowy.
- Miałeś złapaną ją w pułapkę w garderobie. Nie mogę sobie wyobrazić dlaczego nie czuła się komfortowo.
Zignorował porozumiewawcze spojrzenie jakie wymienili jego przyjaciele.
- Potrzebuje ją znaleźć.
- Twój kierowca zaoferował, że odwiezie ją do domu, ale ona zagroziła, że zadzwoni po gliny. – Powiedział Thane.
- Zobaczę co mogę odkryć. – Pocałował Marissę w policzek i ruszył w kierunku schodów. Fani zatrzymywali go kilka razy zanim doszedł na półpiętro. Oferowanie im odrobiny uwagi pozwoliło mu utorować sobie drogę do pokoju.
- Kim była ta blondynka i czemu zachęcałeś ją do skanowania nas? – Phillip podążył za w górę schodów
- Nie byłeś nigdy w żadnym niebezpieczeństwie. Ona nie wie nawet w najmniejszy sposób jak wykorzystać jej dar. Większość z jej mocy jest ukryta.
- A facet? – Zrobił unik w dół korytarzyka i wyszedł tylnim wyjściem. Żeby dostać się na przyjęcie w Zielonym Pokoju, niezbędne było zaproszenie, ale mino to Karuzela wciąż była pełna ludzi.
- On był pionkiem. Poważnie wątpię, by wiedział, że Natalie połączyła go ze swoim umysłem.
- Musieli zawrzeć umowę w którymś momencie. Nawet Nathalie nie potrafi nawiązać mentalnego związku z człowiekiem bez oczywistej więzi.- Phillip przerwał. Jego ciemne brwi wygięły się. – On jest człowiekiem, prawda?
- Za daleko bym mógł powiedzieć. – Syrena skierowała jego uwagę w kierunku wylotu alei. Światła stroboskopowe świeciły w środku nocy, powodując, że niebo pulsowało kolorami. - Co się dzieje na zewnątrz?
- Chodźmy sprawdzić. – Phillip wzruszył ramionami.
Uwolnili swoje korpulentne ciała i wznieśli się w górę w stronę nocnego nieba. Dwa bloki niżej, po drugiej stronie ulicy zgromadziło się kilka radiowozów. Refe posłał swoją świadomość w kierunku zakłóceń, odfiltrowując emocje i odizolowując głosy.
- Nie jesteśmy gotowi by stworzyć oświadczenie. – Refe zlokalizował źródło zirytowanego głosu w sali obskurnego hotelu. – Powiedz dziennikarzom by usiedli w poczekalni. Nie mogę być ponaglany! - Krzepki mężczyzna w zmiętym garniturze wysłał dwóch umundurowanych urzędników ze swoją decyzją.
Garnitur wrócił do jednego z pokojów hotelowych. Refe podążył za nim. Jessica i jej męscy towarzysze stała z daleka od boku łóżka. Co oni tu robią? Refe posłał myśl do Phillipa. Nie mógł zobaczyć innych wampirów, ale mógł je wyczuć w pobliżu.
Może oni wiedzą, Ci dwaj przy łóżku.
Refe wychwycił pozorny powód zaniepokojenia. Młoda para leżała na łóżku, nadzy, objęci. Krew pokrywała ich ramiona i brzuch kobiety.
- To nie samobójstwo – nalegała Jessica.
- To wszystko oznacza samobójstwo. – Garnitur skinął w kierunku łóżka. – Gdyby Dalton nie zadzwoniłby do mnie i mnie nie ostrzegł to miałoby duże szanse zdarzyć się…
- Nie mógłbyś poświęcić temu jeszcze chwili? – Zakończyła niecierpliwie.
- Jessie ma racje. To dzieje się, te pozorne samobójstwa, za każdym razem gdy Pyrite gra w mieście.
Garnitur prychnął i pogładził swój kilkudniowy zarost palcem.
- Proszę powiedz mi, że to nie jest „Niczego nie Bojący się Żniwiarz”.
- To nie są samobójstwa. To są morderstwa. – Pchnęła dawnego Daltona i zbliżyła się do łóżka. – Gdzie jest żyletka albo nóż? Jak rozcięli swoje nadgarstki?
Garnitur studiował splecione ciała z nowym zainteresowaniem.
- Cholerna racja. – Wstrząsał swoimi pokrytymi rękawiczkami dłońmi, zatrzymał się i spojrzał na Jessie.
- Wiesz, ta ofiara, kobieta, wygląda okropnie, ale jest do ciebie podobna.
Rozdział IV
Tłumacz: isiorek03
Korekta: Tempted-Hell
Jessie znów spojrzała na młodą kobietę, żółć podchodziła jej do gardła. Detektyw Wielki – Tyłek miał rację. Kobieta mogła być jej młodszą siostrą.
Niedbałe śledztwo i apatia, nie sprawiły cudu i śledztwo pozostało niezakończone.
Dalton położył swoją dłoń na jej ramieniu.
- Bycie tu to dla mnie za dużo. Naprawdę nie możemy cię usprawiedliwić. Nie chcemy kompromisów w śledztwie.
- Czyli będzie śledztwo?
- Jestem tego pewien. Zapłać czynsz w naszym hotelu i zamieszkaj w nim.
Podeszła bliżej i obniżyła głos, jej oczy wwiercały się w niego.
- To wzmaga się. Inni znajdą dużo więcej przypadków. To smakuje jak rytuał.
- Wiem. Chcesz eskorty w drodze powrotnej do hotelu?
Potrząsnęła głową.
- Jedź za nimi. Pyrite mają teraz sześć dni przerwy. Nie chce tam być z żadnym z nich.
Dalton uśmiechnął się.
- pomimo erotycznych skojarzeń, pojadę za nimi.
Jessie potrząsnęła głową i wysunęła się z pokoju. To jest to na co mieli nadzieję. Wzgardziła faktem, że dwoje ludzi poświęciło swoje życie by wznieść ich ku temu punktowi, ale prosty umysł każdego z nich zignorował to i podciągnął pod nieszczęśliwy wypadek.
Tłum zebrał się u wejścia hotelu. Umundurowani oficerowie robili wszystko by utrzymać tą chmarę pod jak najlepszą kontrolą. Oceniając ich stroje większość obserwatorów przybyło tu z Karuzeli. Już mogła sobie wyobrazić nagłówki. Seryjny Morderca Śledzi Fanów Pyrite.
Wiedząc, jak szybko chaos ogarnia miejsce zbrodni, Dalton zaparkował wypożyczony samochód nie dalej niż dwa bloki od hotelu. Wyjęła klucz z kieszeni i spojrzała ponad samochód gdy się zbliżała.
- Jak wielu tu było?
Sapnęła, rozpoznają głęboki męski głos na sekundę przed tym jak się odwróciła. Nikt jej nie śledził. Była tego pewna.
- Skąd przyszedłeś?
- Początkowo? – Jego ciemne oczy mieniły się w świetle księżyca.
- Obserwowałam, by mieć pewność, że nikt mnie nie śledzi. Jak ty… nie ważne. Jakie było twoje pytanie?
- Według tłumu przy wejściu, było kolejne samobójstwo. Zastanawiam się ile ich było.
- Sześć może siedem.
Włożył rękę do kieszeni swoich skórzanych spodni i podszedł bliżej.
- Wierzysz, że to były samobójstwa?
- Co sprawia, że pytasz? - Ledwie mogła sformułować spójną myśl gdy Refe było blisko. Jedyne o czym mogła myśleć to dotykanie Refe i bycie przez niego dotykaną. To było do niej nie podobne. Przygodne romanse nigdy jej się nie podobały, po Daltonie ustaliła, że związek to wszystko albo nic. Znajdzie mężczyznę, z którym spędzi resztę życia albo nie będzie z nikim dzielić się swoi ciałem.
Więc w jaki sposób ta arogancka gwiazda rocka zniszczyła jej całą determinację bez większych starań?
- Pytałaś mnie czy jest ktoś kto nienawidzi mnie za sławę wystarczająco nocno by zabić, nie, nie wiedziałem, że ktoś zabiera życie fanom Pyrite.
Zadrżała, więcej niepokojącym myśli w chłodnym nocnym powietrzu. Zdjął swoją kurtkę i założył ją jej na ramiona. Ciepło jego ciała wciąż utrzymywało się na skórzanej kurtce i nagle została otoczona jego zapachem. Światło księżyca podkreśliło jego wyrzeźbione rysy twarzy, akcentując jego oczy i blask jego zębów.
- Możemy gdzieś pójść i porozmawiać? - Jego głos, niski i podejrzanie uprzejmy pieścił ją.
Psy gończe mogą zostać wypuszczone dzisiaj w nocy. Restauracja była zbyt ryzykowna. To wciąż był Refe Steele.
- Jeśli wezmę cię do mojego hotelu, obiecujesz być grzeczny?
- Nie. – Powolny, seksowny uśmiech rozdzielił jego usta. – Obiecuję zaspokoić twoją ciekowość przed tym jak zacznę się źle zachowywać.
- I dostanę zapłatę za złe zachowanie. – Chodził wkoło samochodu, czekając na nią, aż otworzy.
- Jak dowiedziałeś się o nowym wypadku? – Usiadła za kierownicą i uruchomiła silnik podczas gdy Refe zapinał swój pas. Dzisiejsza impreza dała członkom zespołu alibi. Na poziome instynktu, nigdy nie uwierzyłaby, że oni brali w tym udział. To jakby coś kierowano na Pyrite, coś przez nich niepopełnionego.
- Nadal nie jesteś pewna czy możesz mi zaufać?
- Wiem, że nie mogę ci ufać, ale wierzę, że nie jesteś mordercą. – Wycofała z parkingu i ruszyła. – Dalton jest gliną. Był moim partnerem. Prosił lokalnych śledczych by informowali go o samobójstwach przed i po występach Pyrite.
- Dalton chce pomóc w sprawie czy tylko zaszkodzić?
- Powinien pomóc. – Próbowała odciągnąć myśli od zabitej kobiety, ale podobieństwo między nimi tylko przywoływało obrazy. - Są inne oznaki, tego, że to nie było samobójstwo?
- Dlaczego nie jesteś już policjantką?
- Długa historia.
- Ucieczka z piekła, kiedy tylko zechcę?
- Dokładnie. – Manewrowała samochodem z nieświadomą biegłością, ustalała o co pytać i jak dużo wyjawić. – Czy któryś z członków Pyrite jest żonaty?
- Co?
- Tych zbrodni dokonuje jakaś grupa społeczna. To nie są przypadkowe akty przemocy. Popełniane są z premedytacją, metodycznie zaplanowane i egzekwowane.
- Piekło spowodowane przez furię wzgardzonej kobiety?
- Coś w tym stylu.
- Chad i Jason są w objęciach stałych związków, Phillip i ja nie.
Kobieta z blond włosami mignęła przez pamięć Jessie. Czyżby byli zaangażowani w związek z tą samą kobietą? Lepiej być samemu.
- Masz jakiś rywali? Kto był menadżerem Pyrite przed Thane Burtonem?
- Żadnych rywali, o których bym wiedział. Thane jest menadżerem Pyrite od trzydziestu lat. Nie ma żadnych szkieletów w naszych szafach.
- Pyrite jest ze sobą od trzydziestu lat? – Posłała mu niedowierzające spojrzenie. – Ile masz lat?
Uśmiechnęła się, zerkając na jego profil. Nie został pokonany. Jeśli ona poszłaby, on mimochodem podążyłby za nią.
– Przepraszam, to było niegrzeczne.
- Wróćmy do pary w pokoju hotelowym. Jak myślisz, byli obecni na naszym show?
Włosy na jej szyi zjeżyły się. Skąd wiedział, że to była para? Ona powiedziała mu tylko, że były dwie ofiary. Detektyw Wielki – Tyłek dał jasno do zrozumienia, że żadne informacje nie mogą zostać ujawnione dopóki rodziny nie zostaną powiadomione.
- Wiesz, że jestem jasnowidzący. – Powiedział, nie odrywając wzroku od okna. – Nawet teraz ich obraz jest czysty w twoim umyśle.
Jessie kiwnęła głową chociaż na nią nie patrzył. Byli już prawie w jej hotelu. Napięcie związało jej żołądek, jej uchwyt na kierownicy zacisnął się. Zabierze go do hotelowego baru. Jest zbyt nieprzewidywalny by zabrać go do jej pokoju. Cholera, to jej reakcje były nieprzewidywalne.
- Już prawie jesteśmy? – Powtórzył jej myśli.
- Tak, ale właśnie na coś wpadałam. Czy jeśli zabiorę cię do mojego pokoju, to skończymy rozmowę? – Jeśli myślał, że spędzi z nią noc to się zawiedzie.
- Zadzwonię po mojego kierowcę, to nie będzie problem. – Pogłaskał palcem jej policzek, jego łagodny dotyk sprawił jej niespodziankę. – Czemu jesteś taka niespokojna? Nie powinnaś być zaniepokojona kiedy jesteśmy w samochodzie.
Strach automatycznie nie czynił osoby spokojną. Jessie nauczyła się słuchać swojego instynktu już bardzo dawno temu. Refe był niebezpieczny. Nawet, jeśli nie był powiązany z zabójstwami, to nadal był niebezpieczny. Jego seksowna nonszalancja nie zgadzała się ze sprytną inteligencją przebłyskującą w jego spojrzeniu.
- Nie znam cię, myślę, że to niemądre, aby samotna kobieta siedziała sama w samochodzie z mężczyzną, którego nie zna. Żadnym mężczyzną.
- Dlaczego prześladujesz mężczyzn? Co powoduję, że jesteś taka nieufna?
Podjechała na duży hotelowy parking i wyciągnęła kluczyki ze stacyjki.
- To nie jest osobisty uraz. Po prostu wolę aby nasza rozmowa odbyła się w hotelowej poczekalni.
- Jessica – Poczekał aż na niego spojrzy i kontynuował. – Nigdy bym cię nie skrzywdził.
- Nie jestem tego pewna. – Otworzyła drzwi samochodu zanim kontynuowała. – Gdybyś znał mnie wystarczająco dobrze wiedziałbyś, że wolę jak nazywa się mnie Jessie.
Rozdział V
Tłumacz: isiorek03
Korekta: Tempted-Hell
Refe wysiadł z samochodu, położył swoje ramiona na dachu o obserwował duży parking. Dobrze, ale najlepiej by było gdyby nikt nie zobaczył ich zniknięcia. Chciał spokojnie wytłumaczyć, o co chodzi i wtedy przetransportować Jessie do jego fortecy na przedmieściu Nowego Yorku. Jej zdeterminowanie wywierało na niego presję.
- Wiem, jakie zdrobnienie preferujesz. Uważam, że to niebezpieczne dla kogoś tak ślicznego jak ty, używać imienia w męskim rodzaju.
Odwróciła się, wiedział, że powinna, pomaszerowała z powrotem do niego.
- Bycie kobietą- policjantem było wrzodem na tyłku. Jakikolwiek naukowy apel, jaki miałam był i zawsze będzie niepożądanym problemem. Nie doceniam twojej protekcjonalności i nie będę reagować na Jessice. Nazywam się Jessie.
- Skoro nalegasz. – Potrząsnął głową i wyciągnął rękę. – Masz na sobie moją kurtkę.
Opadła jej szczęka na chwilę przed tym jak palnęła.
- Jeśli nie będę reagować na „Jessice”, ty nie będziesz odpowiadał na moje pytania?
- Nie jestem glinom, wypytujesz mnie tutaj, jesteś piękną kobietą czy tego chcesz czy nie.
Westchnęła i zakołysała jego kurtką na swoich ramionach.
- Nazywaj mnie jak ci się żywnie podoba, ale nie wejdziesz do mojego pokoju.
- Wystarczająco sprawiedliwe. – Zdjęła jego kurtkę, on złapał ją za nadgarstek ciągnąc ją aż do czasu, gdy była przy jego ciele – Chodźmy do mnie. – Owinął swoje ramię wokół niej i skonstruował szczegółowy obraz domu. Dom. Zabierz nas do domu.
Popchnęła się na jego klatkę piersiową, krzyknęła i zawinęła ramiona wokół niego, gdyż wyrzucił ich z impetem w stronę nieba. Ciepły i delikatny, czuła się wspaniale przylegając do niego. Skupił się na ich miejscu przeznaczenia i wzniósł się. Zimne powietrze pieściło jej skórę i smagał jego twarz włosami. Wzrok był zbędny, aby utrzymać kurs, dlatego przycisnął swoją twarz do jej głowy i przycisną ją bliżej siebie.
Faelon twierdził, że wie, że Antonelli została oznaczona przez niego, gdy pierwszy raz pocałował ją. Przedstawił to, jako elementarne uczucie, instynktowne wiedzenie, znalezienie swojego partnera. Refe miał takie bzdurne myśli dopóki nie pocałował Jessicy. Jej duch fascynował go. Wyczuł jej szlachetność, czuła się w najwłaściwszym miejscu, gdy była w jego ramionach.
- To nie jest prawdziwe. To nie jest prawdziwe. Ludzie nie potrafią latać.
Jej niedowierzanie wywołało jego uśmiech. Uparty i pewna siebie, Jessica próbowała racjonalizować każde uczucie doświadczone dzisiejszej nocy. Niestety, dla niej, niespodzianki się dopiero zaczęły. Chciał ostrożnie ją w to wprowadzić, udzielić jej umysłowi analitycznych informacji i pozwolić jej potwierdzić prawdy niepodważalne. Natalie rzuciła rękawicę. Niezależnie od tego czy Jessie była gotowa czy nie, zawody zaczęły się.
- Już prawie jesteśmy, kochanie. Spróbuj się zrelaksować. Lądowanie bywa trudne.
Wizualizował sobie jej sypialnie, dotarł do celu. Zacisnął swoje ramiona wokół niej, naciskając jej drżące ciało swoją piersią, swoją pachwiną, swoimi udami. To mogło być łatwiejsze, gdyby pojawili się w jego pokoju dziennym, ale jego łóżko oferowało wygodniejsze warunki. Krzyknęła, gdy przedostali się przez dach. Górna kondygnacja przechodziła w niewyraźną plamię, gdy jej płacz spotęgował się do krzyku. Skręcił lądując na jego wielkim cztero-kolumnowym, łóżku, Jessie rozłożyła się na nim.
Wpatrywała się w jego oczy, jej rysy twarzy były zniekształcone przez strach i niedowierzanie.
- Jak… Gdzie… O mój Boże! – Odskoczyła od niego i uciekła z łóżka. Jej piersi walczyły z każdym szaleńczym oddechem, oparła swoje ręce na swoich kolanach.
- Czym jesteś?
Refe usiadł, przerzucił swoje nogi na krawędź łóżka.
- Chciałem przerwać to łagodniej, ale ty zapamiętałaś jakieś seminarium gwałtu dokonanego przez osobę znaną ofierze, przy którym byłaś obecna i…
- Udzielałam seminariów i nie ma niczego zajmującego w gwałcie dokonanym przez osobę znaną ofierze! Kobiety mają dużo mniej kontroli niż mężczyźni, ale są pewne rzeczy, które możemy robić by zmniejszyć szanse zostania prześladowaną. – Jej racjonalna mowa zakończyła się, gdy dotarło do niej jej prawdziwe położenie – Ja… My… Lecieliśmy.
- Chciałem umieścić cię w bezpiecznym miejscu. Mój dom jest otoczony tarczami. Tak długo jak tu pozostaniesz jesteś poza ich zasięgiem.
- O czym ty mówisz? Kto mnie ściga?
- Jessie. – Wziął jej dłoń między swoje. Jego palce był zimne jak lód. – Nie mam anemii. Pomyślałem nasze ostatnie starcie położyło kres ich irracjonalnej potrzebie bycia lepszym ode mnie, ale najwyraźniej byłem w błędzie.
Oblizała usta i wyrwała swoje dłonie z jego uścisku.
- Zabija twoich fanów by być lepszy?
Rozejrzała się po pokoju, patrząc na duże łóżko i na marmur wieńczący kredens.
- To twój dom?
- Chcesz coś do picia? To może chwilkę potrwać.
*****
Jessie spoglądała na łóżko i na Refe, zadrżała. Jej skóra ciągle mrowiła a ciche brzęczenie nie chciało opuścić jej uszu. Przyleciał z nią do jego domu by ją chronić. Jej ogłupiały mózg powoli wracał do prawidłowego funkcjonowania. Złapał ją w tali i…
- Czym jesteś? – Zapytała ponownie.
- Dojdziemy do tego. Póki, co musisz odpocząć i posłuchać. Gdzie będziesz czuć się najlepiej?
- Myślę, że nigdzie mi nie będzie wystarczająco wygodnie, gdy usłyszę to, co chcesz mi powiedzieć.
Uśmiechnął się i przyłożył jej swoją rękę do czoła.
- Podejrzewam, że masz rację. - Wziął ją za rękę i poprowadził do sypialni. - Etoro i ja byliśmy przyjaciółmi bardzo dawno temu. Nasza przyjaźń przeistoczył się w rywalizację.
Zatrzymali się w ogromnym pokoju dziennym. Sklepienia sufitów podkreślały wielkość galerii, Jessie mogła jedynie podejrzewać, jakie było prawdziwe przeznaczenie tego pokoju. Nieformalna jadalnia była usytuowana w jednym kącie głównego piętra, z wyśmienitą kuchnią widoczną przez szerokie sklepione przejście.
- Ładny dom. – Wymamrotała. – Gdzie jesteśmy?
- Przedmieścia Nowego Yorku, niedaleko od Saratoga Springs.
Nie miała żadnego pomysłu gdzie to było, ale nie było ważne którędy przyjechali.
- Więc myślisz, że Etoro zabija twoich fanów?
- Etoro i Natalie. Sprzymierzyli się przeciwko mnie już dawno temu.
- Oni chcą przegłosować wyrzucenie cię z wyspy? - Po prostu się w nią wpatrywał, potrząsnęła głową. – Nieważne. Co czyni, że jesteś pewny, że to byli oni i jaki ja mam z tym związek?
- Wierzę, że oni zrobili z ciebie przynętę i wciągnęli w całą… sytuację. Jesteś obiektem zawodów.
- Zawodów? – Łącząc jego słowa z siedmioma brutalnymi zabójstwami żołądek Jessie skurczył się. Odsunęła jedno z jadalnianych krzeseł i usiadła. – Co czyni, że uważasz, że to oni?
Otworzył lodówkę i spojrzał ponad jej ramionami.
- Woda, wino czy piwo?
- Możemy porozmawiać przy kubku kawy? Moja głowa pęka.
- Oczywiście. Czy kawa pomoże ci na ból głowy? Jeśli nie mogę przynieść Aspirynę albo Tylenol.
- Zacznijmy od kawy. – Napełnił ekspres do kawy mielonymi kawowymi fasolkami i wodą, podczas gdy ona rozglądała się po nieskazitelnym domostwie. – Nie spędzasz tu zbyt wiele czasu, prawda?
- Czemu pytasz? - Gdy kawa była już gotowa, znalazł kubki w jednym z kredensów.
- Nie widzę tu życia. Bardziej jak w „Show Home”.
- Kupiłem to miejsce siedem lat temu i prawdopodobnie spałem tu dwanaście razy. Mam apartament na Manhattanie, ale spędzam większość czasu w hotelach bądź w domu zespołu.
- Dom zespołu?
- Kupiliśmy dom na Falls Church niedaleko Karuzeli. Pracujemy tam nad nowym materiałem bądź chowamy się przed natrętnymi dziennikarzami.
- Nie mogę uwierzyć, że Pyrite jest ze sobą od trzydziestu lat.
Napełnił kubek kawą i podał jej.
- Nie zawsze byliśmy Pyrite, ale członkowie w większości są ci sami… od dawna. Chcesz coś do tego? – Kiwnął w kierunku jej parującego kubka.
Potrzasnęła głową i usiadła przy stole naprzeciw niego.
- Pachnie wspaniale. – Zanim wzięła ostrożny łyk, spotkała jego spojrzenie. – Wróć do Erato i Natalie.
- Psychiczny bagaż. – To wszystko wydaje się surrealistyczne. Telepatia, zemsta i ludzie, którzy mogą latać. Jak mogła wziąć to na poważnie?
Przełknęła ślinę. Siedziała przy kuchennym stole w kuchni Refe na przedmieściach Nowego Yorku. Jak nie mogła wziąć tego poważnie?
- Natalie użyła Daltona by cię szpiegować?
- Zasadniczo.
- Czy Dalton jest w niebezpieczeństwie? – Odstawiła kubek z kawą i założyła włosy za uszy.
- Dostarczył wiadomość, więc nie będą chcieli dale go wykorzystywać.
- Jaką widomość? Ja nadal nic nie rozumiem.
Odwrócił wzrok i założył swoje ręce na blat stołu.
- Nie wiem jak ci to wyjaśnić, więc zobacz. – Wiercił się, oczywiście czuł się niekomfortowo z tym, co miał wyjawić.
- Po prostu zobacz. – Napięcie zacisnęło jej klatkę piersiową. Pewny siebie Refe Steele wiercił się jak winny chłopiec w szkle. To nie będzie dobre.
- Jestem wampirem. – Odwrócił z powrotem swoją twarz w jej kierunku, fioletowe światło zapłonęło głęboko w jego ciemnych oczach.
Trzasnęła kubkiem i stanęła nagle wywracając krzesło.
- Gówno prawda.
Gdy tylko wymamrotała te słowa dowody wlały się do jej mózgu. Jego jasnowidztwo, gracja gdy się poruszał, do cholery on mógł latać! Inne obrazy pośpiesznie napływały do jej myśli kontynuując rejestrując to oczywiste zakończenie. Dalton maszerujący przez Zielony Pokój jak robot. Jej niedawne wizje powróciły. Bellita zwinięta, gdy dwie istoty wirowały wokół jej nagiego ciała. Purpurowe, jak oczy Refe, mgła okrążyła nadgarstek Bellity.
- Nacięli jej nadgarstek, by ukryć ślady ugryzień.
- Wy wszyscy jesteście wampirami.
Wstał i okrążył stół, jego oczy znów były ciemne.
- Etoro i ja byliśmy muzykami sądowymi w Ferrerze, we Włoszech.
- Muzycy sądowi? – Robiła krok za każdym razem gdy on robił krok w przód. Jej obrona własna oczywiście nie przewidywała istnienia wampirów. Jak do diabła mogła przypuszczać, że obroni się przed tym?
- Nie zamierzam cię ugryźć. – Odczytał jej ruchy czy myśli? Jeszcze nigdy w całym swoim życiu nie czuła się tak bezsilna. – Mogę wyczuć strach jakim ludzie emanują gdy są niespokojni. Nie muszę mieć dostępu do twoich myśli, ty mnie nimi obsypujesz. – Założył ręce na klatce piersiowej, jego oczy napełniały się frustracją. – Przyprowadziłem cię tu aby cię chronić. Jeśli chciałbym twojej krwi lub chciałbym spustoszyć twoje ciało, czemu nie zaatakowałem cię już w samochodzie?
Jej tyłek zawadził o oparcie sofy i połowa pokoju ich rozdzieliła. Wzięła kilka głębokich wdechów. Miał rację. Jeśli chciałby ją zabić, byłaby już martwa. A jeśli chciałby ją wypieprzyć, nie wypuściłby jej z garderoby.
- Nadal chcę cię pieprzyć, nie wątp w to ani przez minutę. Ale pozwól, że uczynię to dla ciebie jasnym. Jeśli cię wypieprzę, Jessico, będziesz mnie chciała bardziej, niż ja chcę ciebie.
Jego wzrok pieścił jej twarz przez długą chwilę. Jej puls zmienił się gdy pożądanie skruszyło jej strach. Nigdy nie spotkała mężczyzny, który samym patrzeniem tak na nią działał, wysyłając jej serce w wyścig z każdym muśnięciem jego palców. Jak przetrwa, skoro ona nawet nie zaczął na poważnie swojego uwodzenia?
- Mam kontynuować wyjaśnianie czy wolisz podyskutować na temat tego jakimi emocjami emanujesz? – Miękczył swoje pytanie miłym uśmiechem.
- Byłeś sądowym muzykiem we Włoszech. – Podpowiedziała, odciągając spojrzenie od jego tlących się oczu. – Kiedy to było?
- Ważne wydarzenia zaczynają się w 1471.
- 1471? Urodziłeś się w renesansie? – Jej serce znów przyśpieszyło.
- Wpadłem w oko pewnej włoskiej arystokratce, miała na imię Antonelli. Jej mąż dogadzał jej jak tylko mógł. Chciała mnie, więc Faelon dał jej mnie.
- Nie jestem pewna, co masz na myśli. Byłeś niewolnikiem?
Refe westchnął i wziął jej włosy w obie dłonie.
- Możemy usiąść? To jest dość skomplikowane. – Okrążyła kanapę i usiadła. Dołączył do niej dając jej dużo miejsca. Wampiry korzystają z kilku rodzajów więzi. Nie chcę zagmatwać tej sprawy, chcę wyjaśnić najważniejszy czynnik tych wydarzeń. Nie starał się być protekcjonalny, ale jego arogancja drażniła ją.
- Postaram się mówić prosto.
- Kiedy wampiry biorą od kogoś krew, niezależnie czy dawca jest chętny czy nie, to otwiera telepatyczne połączenie. To połączenie jest aktywne tak długo dopóki krew krąży.
- Czy wampiry biorą krew od siebie nawzajem?
- Tak ten rodzaj więzi jest nazywany przymierzem, ale daj mi wytłumaczyć resztę. Antonelli chciała mnie, więc Faelon wziął moją krew, czyniąc mnie wrażliwym a jego umysłową kontrolę.
- Ty kontrolujesz Daltona, ale nie brałeś jego krwi. Dlaczego to było niezbędne dla Faelona… By się z ciebie napić?
- Ludzie z psychicznymi umiejętnościami są odporni na mentalny przymus. Podczas koncertu, powiedziałem ci byś spojrzał na scenę. Byłaś świadoma mojego przymusu, czy po prostu byłaś posłuszna?
- Czułam coś czasami gdy patrzyłam na scenę. – Wzruszyła ramionami. - To mogło być to, tak myślę.
- Nie odpowiedziałaś na mój mentalny rozkaz. Wtedy było bardziej prawdopodobne, że musiałbym stworzyć więź krwi aby mieć jakąkolwiek kontrolę nad tobą.
- Miała to w myślach. – Miała zbyt wiele pytań, a on dopiero zaczął swoją historię. – Miałeś psychiczne zdolności zanim zostałeś wampirem?
Skinął głową.
- Kilku ludzi może przetrwać przemianę, ale ci z psychicznymi zdolnościami przeżywają dużo częściej.
Serce Jessicy zachwiało się pod jego przypadkowym oświadczeniem.
- To dlatego Etoro i Natalie wybrali mnie? Jeśli zdecydują się mnie przemienić, mam większe szanse przetrwać?
- To jest możliwe. Jak znam ich, podejrzewam, że ich motywacja jest bardziej zawiła.
- Przepraszam. Wróć do Włoszech.
Pochylił głowę.
- Jeśli Faleon wziąłby moją krew znowu, jego kontrola by wzrastał dopóki nie stałbym się bezmyślną kukiełką. Nazywamy to niewolniczą więzią. Ludzki niewolnik szybko słabnie, często staje się szalony. Ten rodzaj więzi jest zakazany w Umowie, spis zachowań którymi wszystkie wampiry są skrępowane.
- Kto wprowadził w życie Umowę? Macie wampirzą policję?
Zwęził spojrzenie i przełożył swoje ramie za oparcie kanapy.
- Rozpraszasz mnie celowo?
- Nie. No może. – W czasie gdy była detektywem, myślała, że widziała już wszystko. Ale nigdy nie przypuszczała, że będzie siedzieć obok gwiazdy, wampira. Część niej odmawiała akceptacji tego co było przed nią. – Postaram się już nie przeszkadzać.
- Jest więcej subtelności, myślę, że będzie lepiej gdy ci to pokarzę.
Zanim mogła zaprotestować, Refe wziął ją w ramiona i kołysał przy swojej klatce piersiowej i wpił swoje kły w jej gardło.
Rozdział VI
Tłumacz: isiorek03
Korekta: Tempted-Hell
- On jest spektakularny, moja miłości. Jesteś zbyt dobry dla mnie.
- Jeśli on zadowala ciebie, zadawala i mnie.
Wizja wcisnęła się w myśli Jessicy, zacieniając rzeczywistość. Kolory tańczyły jej przed oczami, nagle pojawiły się dwie postacie. Drobnych rozmiarów brązowo – włosa dziewczyna stała koło blond mężczyzny. Mężczyzna głaskał rozpuszczone włosy kobiety, jego jasne niebieskie oczy były utkwione w jej twarzy w kształcie serca.
- Faleon i Antonelli. - Jessie usłyszała głos Refe wewnątrz jej myśli. - Widzisz adorację w jego oczach? On zrobiłby wszystko dla niej.
Na pierwszy rzut oka, kobieta wyglądała niewinnie, prawie jak dziecko. Jej oczy, świeciły wiedzą dużo większą niż wskazywałby na to jej młodociany wygląd. Surowe rysy mężczyzny i przenikliwy wzrok nigdy nie mogłyby zostać opisane jako przystojne. Nawet w wizji Jessie mogła określić które z nich dominuje. Drapieżnik, bezwzględny łowca, jego pierwotna natura nie dopuszczała żadnego błędu. Jego dłonie wciąż dotykały Antonelli z niesamowitą czułością. Kontrast był hipnotyzujący.
Antonelli przeszła do przodu i wizja przesunęła się. Młody mężczyzna leżał przykuty łańcuchem do łóżka, całkowicie nagi i potrzebujący pomocy. Przerażenie i nieposłuszeństwo walczyło wewnątrz jego ciemnych oczu gdy szarpał za skórzane mankiety owijające jego nadgarstki i kostki. Jessie zajęło chwilę zanim rozpoznała rysy Refe. Jego ciało było wąskie nie miało tej muskularnej symetrii, którą podziwiała w garderobie.
- Byłem wtedy młodszy.
- Rozumiesz czemu tutaj jesteś? – Antonelli omiotła spojrzeniem ciało Refe zanim wróciła do jego twarzy. Knebel zagłuszył jego odpowiedź. – Zostałeś przeznaczony do najwspanialszej rzeczy jaką tylko mógłbyś sobie wymarzyć. Jestem skłonny uczyć cię, prowadzić cię, ale musisz być skłonny uczyć się.
Potrząsnął głową, kręcił się walcząc z całą jego siłą. Jego furia odbijała się rykoszetem na Jessie. Przeklinał swoją bezsilność i mentalnie wysyłał tą sukę do piekła.
Antonelli studiowała jego twarz a uśmiech wykrzywiał jej twarz.
- Taki duch. Wiedziałam, że muszę cię mieć gdy tylko usłyszałam jak śpiewasz. Twój głos rezonuje pasją. – Usiadła na krawędzi łóżka i pogłaskała jego twarz. Refe odepchnął się od jej delikatnego dotyku. – Nie zamierzam cię ugryźć, ale muszę nalegać abyś ze mną współpracował przez miesiąc. Jeśli nie zobaczysz wartości w moich lekcjach podczas tego czasu wypuszczę cię.
Spiorunował ją wzrokiem zacisnął i przestał zaciskać swoja głowę. Emocje wybuchły wewnątrz Jessie… złość, frustracja i pożądanie. Oferta Antonelli kusiła Refe, sprawiała, że aż tak bardzo nie cierpiał z powodu własnej słabości. Uczyniła go związanym i bezsilnym. Powinien nic nie czuć ale czuł pogardę.
- Widzisz siłę jego ducha, moja miłości? – Spojrzała na Faelona – Powinieneś pomyśleć o przemienieniu go.
- Jeśli on przysięgnie tak jak ty w to wierzysz, rozważę to. Faeton cofnął się ciągle czujny, założył ręce na klatce piersiowej.
Pchnął ją w pobliże łóżka; Antonelli rozwiązała pasek swojego szlafroka i wzruszyła ramionami w skąpym ubraniu. Oczy Refe poszerzyły się i rzucił spojrzenie na Faelona. Dlaczego on tam tylko stoi? Czy ta kobieta była jego żoną?
- Zmysłowość. – Antonelli zatrzymała się czekając aż Refe na nią spojrzy. – To jest narzędzie, broń, ale niewielu zawiera swoją moc w tym bo nie mają umiejętności by użyć tego efektywniej. Będę cię uczyć Rafaelu. Chcesz się uczyć?
Refe zmusił swoje suche gardło do przełknięcia. Nawet gdy potrząsał głową, by odrzucić jej ofertę, opuścił wzrok. Jej piersi były duże i okrągłe, jej sutki mocno ściągnięte. Jej kobiecy wzgórek był gładki tak samo jak cała reszta jej skóry. Dlaczego usunęła włosy? Nie chciał odpowiadać na jej nagość, ale właśnie jego fiut stwardniał. Znów rzucił spojrzenie na mężczyznę. Kobieta chciała oczywiście być z nim, ale jaką rolę miał odegrać mężczyzna?
- Twoja natura jest bardzo cielesna. Słyszę to w twoim głosie, widzę w twoich oczach. Możesz być moim najlepszym uczniem, jeśli tylko sam zechcesz się uczyć. – Antonelli oblizała usta i przeciągnęła jej palcem wskazującym po jego udzie. – Jesteś w wspaniałej pozycji. Długi i szczupły, z obietnicą przychodzącej dużo większej siły. Nauczę cię jak używać twoich palców, ust, zębów języka. Nauczę cię jak zwiększyć ciśnienie, kontrolą, naciskiem, dominacją i kapitulacją w oczekiwaniu. – Owinęła jej palce wokół jego fiuta trąc nasadę jej kciukiem. – Spójrz na mnie Rafaelu. Smakowałeś kiedyś pasji?
Jego fiut wydłużył się i pogrubił wraz z jej chwytem. Jak mógł opierać się jej kuszeniu? Wpełzła na łóżko po jego stronie, rozdzielając jego uda, pokazując jej fałdki i śniade przejście. Chciał jej dotknąć, wepchnąć do środka, i nauczyć się wszystkich nikczemnych umiejętności, których obiecała go nauczyć.
- Chciałbyś mnie dotknąć? - Ochota podniosła jego piłki mocno sprzeciwiając się jego ciału. Zamknął oczy i ugryzł mocno knebel. – Nie ma nic wstydliwego w twoim pożądaniu. – Sprawić ci przyjemność ustami? Lubisz tak? – Otworzył oczy a jego ramiona napięły się a ręce zacisnął w pięści. Zachichotała.
– Co on myśli Faleonie? Nie chce go obezwładniać.
- Pożądanie właśnie wygrywa ze strachem, ale nie chce być ograniczany. Jego doświadczenie jest minimalne, myśli, że żywi niezwykle śmiałe fantazje.
- Widzę.
Faleon podszedł bliżej łóżka, posyłając Refe ostrożne spojrzenie.
- Prawda jest taka, że nie masz wyboru. Zaakceptujesz usługi Antonelli i wyciągniesz korzyści z jej nauk albo ja zrobię z ciebie mojego niewolnika. – Purpurowe światło zaiskrzyło w oczach Faelona i otworzył usta ukazując długie, spiczaste kły.
Refe krzyczał poprzez knebel, mocno szarpiąc więzy.
- Demon! Demon!
Słyszał opowieści o takich kreaturach. Modlitwy do jego dzieciństwa rozbrzmiewały w jego myślach. Co on zrobił? Za co został ukarany?
- Spokój! – Głos Faleona pobrzmiewał autorytetem. – Przestań walczyć!
Spokój wpłynął w jego myśli, odsuwając od niego strach i złość. Zapadł się w łóżko, dysząc, wyczerpany.
- Już dość przymusów. – Powiedziała stanowczo Antonelli. – Chcę by uległ z własnej woli. – Odwróciła się powrotem do Refe i ciągła jej palcem w dół aż do środka jego klatki piersiowej. – Jeśli zrelaksujesz się i pozwolisz sobie polubić moje pocałunki, uwolnię cię z łańcuchów. Dużo bardziej wolę uległych studentów, ale musisz zasłużyć na moje zaufanie. Jej usta zamknęły się wokół jego fiuta. Jego ciało wygięło mocno jako cięciwa łuku, a wizja wyblakła i stała się czarna.
Jessie zadrżała w ramionach Refe, jej myśli były ogłupiałe, jej ciało płonęło. Jego usta poruszały się na jej gardle, jego język łagodnie głaskał. Pożądanie skwierczało w niej. Miała zawroty głowy, była słaba. Zaplątała swoje palce w jego włosach. Odepchnęła jego twarz z dala od jej szyi.
- Co ty… Co ty… Ugryzłeś mnie! – Z tą samą siłą z jaką wizja zaatakowała jej myśli, rzeczywistość wróciła. Szamotała się na kanapie, jej palce przyciskały jej szyję.
- Co to dla mnie oznacza?
- Nic. – Westchnął i także wstał. – Użyłem tylko moich kłów byś mogła zobaczyć jak to się dla mnie zaczęło.
Oblizała usta ignorując dziwne mrowienie jakie wybuchło na jej języku.
- Jak długo byłeś jej… studentem?
Zachichotał.
- Słowa mnie nie obrażają. Nauczyłem się więcej od Antonelli niż kiedykolwiek bym przewidział. Dzieliłem z nimi dom przez sześć lat wtedy Faleon zgodził się mnie przemienić.
- Zgodził się cię przemienić? – Nie chciałaby jej głos brzmiał tak dezaprobująco. – Chciałeś stać się wampirem?
- Wampiry są silniejsze, szybsze i zdrowsze niż ludzie. – Wzruszył ramionami. – Czemu miałbym nie chcieć zostać wampirem? – Leniwy uśmiech rozdzielił jego usta. Jego kły cofnęły się. - Na pewno nie myślałaś, że jestem pozbawionym charakteru demonem. Byłem przesądnym chłopakiem, kiedy napotkałem Faleona. Jesteś rozsądnym ulicznym ex- gliną.
- Co czyni mnie twardszą na zaakceptowanie tego rodzaju opowieści. – Zrobiła krok w jego kierunku, studiując jego zrelaksowaną postawę, jego spokojną ekspresję i jego oceniające spojrzenie. Miał blisko pięćset lat by zaakceptować egzystencję wampira. Ona miała mniej niż godzinę. – Zostałam wykwalifikowana by wierzyć w to, co widzę, czuję, słyszę, dotykam.
- I smakuję. – Uśmiechnął się.
Wizja zostawiła ją obolałą i niespokojną. Była wrażliwa na jego urok, gdy jej świat nie wirował. Nie ufała będąc teraz obok niego.
- Skoro bycie wampirem jest takie cudowne, czemu Faelon nie przemienił Antonelli?
- Transformacja trwa bardzo długo, ale kilku może ją przetrwać. Antonelli jest doskonałym przykładem. Spędziła wieki po stronie Faelona marząc by mogła być tym, kim on jest.
- Antonelli nadal żyje? – On jedynie skinął głową. – Jak to jest możliwe?
- Więź Dusz jest najbardziej intymnym z połączeniem. Najczęściej Więź Dusz jest tworzona między dwoma wampirami, ale jest możliwe, aby wampir założył Więź Dusz na Sojusznika Krwi.
- W jaki sposób Etoro i Natalie pasują do tego wszystkiego? – Jessie starała skupić się na teraźniejszości, ale nie mogła odczytać jej myśli z wizji. Słodko- gorzka tęsknota Refe wciąż pobrzękiwała w jej myślach. Pragnął Antonelli każdym swoim włóknem i nienawidził siebie za do pożądanie. Rozumiała tą sprzeczność aż za dobrze.
Dołączył do niej na kanapie. Jego ruchy były gładkie i powściągliwe.
- Przed moją przemianą, podróżowaliśmy przez wiele lat. Spotkaliśmy Etoro w Wenecji. To było wspaniałe miasto w całym jego splendorze. Był muzykiem w jednym z kłębowisk jakie spotkaliśmy. Czas nie miał dla niego znaczenia, podczas gdy miałem się świetnie i rozkwitnąłem. Chciał dowiedzieć się jak pozostać tak młodym, tak zdrowym. Zrobiłem, ile w mojej mocy aby uchylić się przed jego pytaniem ale Etoro był zdeterminowany by poznać źródło mojej witalności.
- Jak dowiedział się czym zostałeś?
- Śledził mnie przez tygodnie zanim przyłapał mnie nakarmieniu się. Nie rozpoznałem jego obsesji dopóki nie było za późno. Byłem wampirem dopiero przez jedenaście lat, więc moja moc wciąż się rozwijała.
Po jedenastu latach jego moc wciąż się rozwijała? Lata oczywiście inaczej mijały dla wampirów.
- Co zrobił?
- Zagroził, że wyjawi czym jestem jeśli go nie przemienię.
Jego ton był nawet konwersacyjny. Może wydarzenia już nie miały na niego wpływu a może pozostawał spokojny dla jej korzyści?
- Wyjawiać to komu? To nie było tak, że mógł wtedy wrócić po kamerę. To nie byłoby jego słowo przeciw twojemu?
- Ludzie byli wtedy inni. Przesądy i polityka tworzyły dziwne połączenie. Włochy uniknęły najgorszemu z nich, ale Inkwizycja w Hiszpanii przeprowadziła tysiące egzekucji w imię „prawdziwej walki”. Jak myślisz co ci ludzie zrobiliby z człowiekiem który się nie starzeje?
Jessie lubiła czytać o historii, poznawać zwyczaje i rozwój innych er. Refe doświadczył rozwoju ludzkości. Przetrwał wojny, był świadkiem wzlotów i upadków społeczności. To spowodowało chłód, gdy myślała o jego doświadczeniach.
Skierowała swoje myśli z powrotem na Etoro.
- Przemieniłeś go?
- Nie mogłem, chociaż chciałem. Moja własna przemiana nie była jeszcze kompletna. – Przerwał, ścisnął usta w cienką linię. – Faelon odmówił, nie chciał być manipulowany przez groźby, ale co najważniejsze, wyczuł brak równowagi w Etoro co czyniło go niechętnym nawet na zastanowienie się nad wywołaniem przemiany.
- Więc, wiem, że Etoro jest teraz wampirem. Kto go przemienił?
- Kobieta imieniem Cecilia. Była jedną z partnerek Faelona. – Położył rękę na jego włosach i pogonił ją zanim mogła rozproszyć go kolejnymi pytaniami. – Gdy Faelon zmusił Etoro by przeniósł się gdzie indziej po transformacji, zostaliśmy wrogami.
Uwolniła drżący oddech. Logika, rutyna i instynkt były dla niej tak samo ważne jak broń, teraz była pozbawiona każdego z tych elementów. Wampiry są prawdziwe. Powtarzała te słowa dopóki jej mózg przestał je rejestrować.
- Czego chce ode mnie Etoro? Nigdy wcześniej mnie nie znałeś. Jak zamierza użyć mnie w tej bitwie?
- Mam wiele podejrzeń co to tego ale żadnego nie mogę udowodnić. Faelon mógłby powiedzieć na więcej.
- Chcesz zabrać mnie do Faelona? – Nieubłagana postawa wampirów i przeszywające spojrzenie przebłysło przez jej wspomnienia.
- Wie więcej o Etoro niż ktokolwiek żyjący. Etoro lubił mnie zrażać ale gardził Faelonem.
Pochyliła głowę, ostrożnie strzegąc swoich myśli. Nie było drogi, do diabła, dzięki której mogłaby to tego nie dopuścić. Faelon uczynił z Refe niewolnika, oferował mu, skutemu łańcuchami, swoją żonę. Ciepłe mrowienie spłynęło w dół jej kręgosłupa. To było tak łatwe wyobrazić siebie miejsce pokazywane przez Refe, powściągliwe i bezsilne, jakby Refe spuścił swoje usta do jej cipki.
- Kiedy wychodzimy? – Oczyściła jej gardło, uwalniając ciche „purrr”. – Czy on ciągle żyje we Włoszech?
Refe nie odpowiedział, więc na niego spojrzała. Kurwa! Jego oczy świeciły fioletowym ogniem i powoli oblizywał usta.
- Jeśli przejdziesz za tarcze beze mnie, nauczysz się co to znaczy być bezsilnym. To nie jest gra.
Spokojny, cichy, śmiertelny, jego ton głosu zadawał kłam intensywności w jego oczach.
- Skąd to wiesz? – Podniosła się na nogi i skradała wokół wysokiego, szklanego kawowego stolika.
- Faelon i Antonelli oczywiście należą do gry, uczyłeś się od nich. Skąd mogę wiedzieć, że Etoro kiedykolwiek istniał? Zostałeś zmuszony zabrać mnie do swojego mistrza? Czy to jest prawda? – Zmierzała do drzwi, ponieważ odklepała już swój sznurek pytań. Ucieczka była jej jeyną opcją. Zakręciła i zderzyła się z Refe. Krzyknęła.
- Nie możesz wyjść. Nie zrozumiałaś jeszcze ich motywacji, ale Etoro jest prawdziwy. – Refe szarpnął ją za ramię i pociągnął z powrotem do pokoju. Jessie poruszała się i kręciła, drapiąc jego dłonie i kopiąc swoje stopy.
- Jutro wyruszamy do Włoch. Muszę odnowić swoje siły zanim znów z kimś polecę.
Wciąż była w jego ramionach, jej oczy były szerokie i świecące.
- Jak zamierzasz odnowić swoje siły?
Zachichotał, światło księżyca podkreślało jego kły.
- Pomimo twoich prób ukrycia twojego radosnego podniecenia, zobaczyłem obraz w twoim umyśle. Możemy odegrać moją pierwszą noc z Antonelli i zobaczymy czy ty zechcesz się uczyć. – Posadził ją niedaleko swojego łóżka a ona rzuciła się do drzwi. Ze zdławionym chichotem, rzuciła ją na łóżko.
- Możesz opierać się przyjemności lub krzyczeć póki nie zabraknie ci głosu ale nie wypieprzę cię ani nie wezmę twojej krwi dopóki z własnej woli nie zaoferujesz mi tego.
- Jesteś stuknięty! – Przeturlała się na drugą stronę łóżka. Złapał ją za kostki i przekręcił ją na plecy. Krzyczała i machała gdy niszczył jej ubranie i mocował się by ułożyć ją w pozycji aby przykuć ją podbitymi futrem kajdankami. Szarpała więzy z całą jej siłą, potwierdzała to, że jest bezsilna, tak jak on w wizji.
Przerwał, spoglądając na nią w dół purpurowymi oczami.
- Wiem, że bycie upartą jest w twojej naturze ale kapitulacja obsłuży cię lepiej dziś wieczorem.
Rozdział VII
Tłumacz: isiorek03
Korekta: Tempted-Hell
Z niestarannym uderzeniem ręki, Refe rozpuścił swoje ubranie i dołączył do niej na łóżku.
- Co prawda, aby rekonstrukcja była prawdziwa powinienem cię zakneblować, ale to mogłoby powstrzymać mnie przed pocałowaniem ciebie.
Jessie oblizała usta, jej wzrok był skupiony na jego zmysłowych ustach.
- Czy Antonelli cię całowała?
- Nie podczas pierwszej nocy. – Rozciągnął się po jego stronie i włożył jedno ramię pod jej kolano. – Antonelli jest seksualnym koneserem. Lubi mężczyzn i kobiety w każdym wyobrażalnym połączeniu.
- Ty i Faelon wzięliście Antonelli razem? – To nie wymagało zbyt wielkiej wyobraźni by zobrazować sobie szczupłe ciało Antonelli w kanapce pomiędzy dwoma potężnymi mężczyznami. Refe był na spodzie czy może wypełniał tyłek Antonelli? Gwałtowne drżenie wstrząsnęło nią i spojrzała z dala od jego bujającego w obłokach spojrzenia. Dlaczego go zachęcała? Powinna opierać się tej deprawacji, albo przynajmniej pozostać cicho.
- Ujeżdżała mojego fiuta, podczas gdy Faelon wypełniał jej tyłek. – Wcisnął swoją rękę miedzy jej uda i pochylił się by wyszeptać jej do ucha. – Jesteś mokra. To dzięki pomysłowi, że możesz być wzięta przez dwóch mężczyzn na raz czy to nie ma w ogóle znaczenia?
- Jestem przykuta do twojego łóżka a ty dotykasz palcami mojej waginy. – Chwytała się szybko niszczejących resztek jej oporu, próbowała skoncentrować się na oddychaniu. Nie powinna oddać mu się bez walki. Po prostu nie powinna!
- Antonelli lubi, gdy kobiety pieprzą ją językiem, podczas gdy kobieta jest pieprzona od tyłu. Smakowałaś kiedyś soku kobiety?
- Nie. Nigdy nie czułam potrzeby bycia seksualnym koneserem. – Pchnął palcem wewnątrz jej jądra i Jessie zacisnęła zęby.
- Spokojnie, zaczęliśmy naszą lekcję.
Potrząsnęła głową, jej oddech drżał jakby jej uciekał. Powiedział, że nie wypieprzy jej dopóki ona nie zaakceptuje ulegle więzi. To nie było wielkim pocieszeniem w sytuacji, gdy sam jego głos powodował, że stawała się mokra. Kilka ciosów jego kciuka mogło spowodować, że dojdzie. Kiedy została taką łatwą zdobyczą?
- Wampiry odżywiają się płynami ludzkich tajemnic. – Wyciągnął ramie spod jej szyi i usiadł obok niej. Jego druga ręka kontynuowała leniwe ruchy między jej udami. - Ślina ma lecznicze właściwości. Jeśli będę ranny możesz pomóc mi długim, pełnym pasji pocałunkiem.
Zwijała się, rozproszona przez przekomarzanie jego palców.
- I krew?
- Krew zawiera największą koncentrację substancji odżywczych, których wymagamy. Ale to… - Wciągnął palec z jej rdzenia i uniósł go do ust - …jest odurzające. Więcej niż mamy, więcej niż chcemy. Pasja jest uzależniająca. Krew smakuje słodko tylko wtedy, gdy jest połączona z pasją. Jesteś gotowa by mnie karmić, Jessico?
- Powiedziałeś, że nie weźmiesz mojej krwi chyba, że ja…
- Nie myślałem o twojej krwi. – Przeniósł się pomiędzy jej nogi wślizgnął swoje ręce po jej spód. Rozdzielając jej fałdki swoimi kciukami. Zatrzymał się by zasmakować jej zapachu.
- To jest wyczerpujące dla człowieka, ale wampir może przetrwać na wytrysku. Bądź uparta, jeśli chcesz. To smakuje lepiej, w każdym razie.
Jessie myślała, że wie, czego oczekiwać. Była zaręczona przez wzgląd na Chrystusa. Ale Refe rozwiał jej oczekiwania wraz z pierwszym pchnięciem kciuka. Lizał jej szczelinkę od góry do dołu, ciągle, bez przerwy, chłepcząc jej sok z głośną rozkoszą. Nie było nic niepewnego w jego pieszczotach, nic czułego. Przesunął swoje usta na jej, metodycznie ssąc jej delikatne fałdki i smakując jej obolałego rdzenia. Delektował się ostatnią kroplą jej namiętności przed ustawianiem jego ust ponad jej łechtaczką.
Wylizał ją do czysta, teraz chciałby znów stała się mokra. Realizacja wysłała gwałtowne drżenia po jej kręgosłupie. Jej sutki zacisnęły się a jej rdzeń pulsował.
To jest wyczerpujące dla człowieka, ale wampir może przetrwać na wytrysku. Miał to dosłownie na myśli. Przyłożył swój język do jej waginy zaczynając od nowa cykl pobudzenia. Drżała, jej duch protestował. „Zatrzymaj to”! Nie kłamałaby biernie, podczas gdy on wyżywił jej seksem. Dzieliliby to doświadczenie albo ona wychodzi. Zignorował jej obiekcje i kontynuował pożeranie jej kremu.
Napięcie chwyciło jej żołądek, przyjemność rosła z niesamowitą prędkością. Jej uda napięły się, rozłożone szeroko przez jej pozycję. Podniósł ją, przechylając jej biodra aż jego usta zamknęły się na jej wzgórku. Ssał i pocierał jej łechtaczkę swoim językiem, zwoływał falę po przypływie uczucia. Krzyknęła, wyginając się w łuk do jego ust wtedy silnie przekręciła się. Czemu to było aż tak dobre?
Surowy i nieskruszony, brał wszystko, czego tylko potrzebował i nagradzał ją cudowną przyjemnością. W kółko rozkazywał jej zwolnieniu. Jessie szarpnęła za jej więzy, przerażona przez jego bezstronność. Niezależnie od olbrzymich orgazmów, ona nie chciałabyś jego… pożywieniem.
- Proszę. – Zapłakała. – Już nie. Ja już tego nie chcę.
Klękając między jej udami, podniósł twarz. Jego usta błyszczały jej kremem a jego oczy wwiercały się w jej.
- Czego chcesz?
*****
Refe patrzył jej w oczy, oceniając jej reakcje. Jeśli weźmie, chociaż trochę więcej i otworzy połączenie miedzy ich myślami, wtedy będzie mogła poczuć emocje kipiące w nim. Nigdy jego duch nie odpowiadał z taką intensywnością i z tak sprzecznymi uczuciami. Jej smak kusił go. Jej opór napędzał jego determinację. Chciał podbić, mocno i szybko ją wypieprzyć już bez żadnych pozorów. Była jego i jej ciało wiedziało o tym. Teraz, pragnienie by zwolnić ją z kajdanek i ułożyć ostrożnie w jego ramionach było silniejsze.
- Nie mam przypadkowych kontaktów seksualnych i to jest gorsze. – Łzy zaświeciły na jej rzęsach. Jej upór zniknął gdzieś daleko. – Nie czujesz nic, ale… twój głód, gdy mnie dotykasz i nie chce być czyimś posiłkiem…
- Nie masz zielonego pojęcia, co teraz czuję. - Wymawiał słowa z łatwością pomimo warknięcia w jego głosie. – Zaoferuj mi swoje gardło a pokarzę ci.
- Jeśli weźmiesz moją krew, zostanę twoim niewolnikiem. Sam to powiedziałeś.
- Więź Krwi powstaje wtedy, gdy woja krew jest w moim ciele przez dłuższy czas, kilka godzin, najdłużej dzień. Nie chce cię kontrolować.
- Czego chcesz? – Powtórzyła jego pytanie.
- Zaakceptuj połączenie a pokarzę ci.
Ścisnęła usta w próbie ukrycia ich drżenia.
- Nie nienawidzę tego. Dlaczego muszę zrzec się kontroli?
- Nie musisz. – Przykrył część jej tworzy, próbując jej ust jego kciukiem. – Teraz kontrolujesz swoje kajdanki. Jeśli zeszczesz będziesz wolna.
Jej brwi zmarszczyły się lekko i ugryzła swój kciuk, niepewność rozwijała się w jej oczach. Zatrzymała się na chwilę, gdy jej długie nogi zawinęły się wokół jego bioder. Patrzył na jej ręce, czekając, aby dla niej wyrzucić kajdanki. Ona po prostu się do niego uśmiechnęła.
- Lubię mężczyzn, którzy rozumieją, co to kompromis. – Odwróciła głowę i pocałowała środek jego dłoni. – Skończmy to. – Wyszeptała, jej ciepły oddech rozchodził się po jego skórze.
Przewracał jej w głowie dopóki ich spojrzenia nie zablokowały się.
- To nie musi szkodzić. - Pochylił się i przykrył jej usta swoimi, pieszcząc jej usta i skubiąc jej brodę. – Chcę być w tobie, kiedy założę więź.
Uwolniła swój oddech w długim postrzępionym westchnięciu.
- Ja też tego chcę.
Wciąż na kolanach, obrócił wargi, podnosząc jedną z jej kostek do swoich ramion. Gorąca, mokra, gotowa jej ciało otworzyło się na niego. Oglądała go, jej oczy pełne błysku pasji, jej ramiona rozciągnęły się nad jej głową w chętnej kapitulacji. Odnalazł jej szparkę główką jego fiuta, smakując jej i smarując go. Antonelli nauczyła go smakować momentu penetracji. Jakakolwiek bestia mogła wcisnąć fiuta w dziurkę.
Okrążył jej otwór, naciskając jej waginę kciukiem, czekając na ostrzegawczy warkot jej gładkiej cipki. Mruczała i podniosła swoją wolną nogę. Uśmiechnął się, jeszcze nie gotowy by ją poczuć. Oczekiwanie było jego własnym rodzajem przyjemności. Był uczony, aby być bezlitosny. Pchnął tylko rozszerzoną główką jego fiuta, zatrzymał się i spojrzał jej w oczy.
- Wampiry są żywiołowymi istotami żywymi, dużo bardziej niż ludzie. - Gdy tylko założyłby Więź Krwi, wyczułaby jego przytłaczającą zaborczość. Nie chciał odstraszyć jej. – Stworzymy bezkrytycznej pary. - Wchodził głębiej, przyglądając się, jak jej ciało przyjęło z zadowoleniem jego trzonek.
Jej piersi zadrżały i zarzuciła głową, w dzikim doświadczeniu.
- Musimy o tym teraz mówić?
- Często pieprzymy, gdy się karmimy. Seksualna energia wzbogaca krew, czyniąc jej smak przyjemniejszym. To nie jest tym, o czym teraz mówię. - Głębiej i głębiej, jej gładkie przejście akceptowało jego fiuta. Trzęsła się, oczywiście na skraju orgazmu. Patrzył na jej twarz i okrążał jej cipkę koniuszkami palców i wepchnął kilka całkowicie. Doszła z ostrym płaczem, jej wewnętrzne mięśnie pędziły rytmicznie. – Nie jest przypadkowe to, co do ciebie czuję. Chcę tylko abyś była przygotowana.
Przeciągnął jej nogi do swojego pasa, wygiął się na niej i zaczął poruszać. Jej delikatne piersi naciskały na jego klatkę piersiową, sutki zaczęły kształtować się w twarde punkciki. Podparł się na swoim przedramieniu zostawiając jego drugą rękę wolną, aby móc dotknąć jej. Przykrył jej brodę, obracając jej twarz na drugą stronę ustawiając swoją po kątem. Poruszał się szybciej, wchodził głębiej rozpraszał ją tym, co robił.
Mimo wszystko naprężyła się, jej nogi zaciskały się wokół niego. Lizał jej szyję od podstawy przy ramionach aż do delikatnego miejsca przy uchu. Podążając tropem jego języka, skrobiąc zębami, czekał by odprężyła się. Zapomniała, ze mogła zażyczyć sobie uwolnienie z więzów a może znalazła bezpieczeństwo w ich hamowaniu? Myśli intrygowały go, ale teraz nie było czasu na pytania. Wpił kły w jej gardło wraz z rytmiczny poruszaniem jego bioder. Sapnęła, zadrżała, gdy jęknęła jej cipka zatrzepotała w odpowiedzi.
Dochodził w jej myślach, zachwycał znalezieniem jej otwartej, czekał. Spotkali się i objęli, więź wlała sympatię w poprzek nowo założonego połączenia.
Jej palce wplątał się w jego włosy. W końcu pozbyła się kajdanek. Zatrzymał się na moment, dając jej okazję, aby go odepchnąć. Drżała.
- Czuję się taka gorąca. – Wyszeptała.
- Chcesz bym się zatrzymał?
- Nie! Ja tylko… Myślę, że zamierzam…
Jej cipka chwyciła go tak mocno, że wyciągnął swoje kły z jej gardła, dyszał. Reagował niesamowicie żywiołowo, akceptując nowe przeżycia bez wahania, upajając się przyjemnością. Wziął jej twarz w obie ręce, zdobył jej usta, dopasowując każde twarde pchnięcie języka.
- Jesteś wspaniała.
Wysłał te słowa do jej umysłu. Olbrzymim przypływem uczucia odwzajemnionego wszerz telepatycznego połączenia. Pasja i ciekawość. Zachłanna i zniecierpliwiona domagała się jego oddechu, jego ciepła, siły, męskości. Przyprawiony o dreszczyk emocji przez jej wygłodniałą ochotę, zgłosił do niej bez zastrzeżeń pretensje. Dopasowywała do niego pchnięcie w pchnięcie, jej palce wciąż były wplątane w jego włosy.
Jej brzuch zadrżał wrz z początkiem orgazmu a on znów dochodził dla niej w jej myślach dzieląc wspaniałość, którą tylko znalazł tylko w jej ramionach. Trwała przy nim uparcie, oplatając jej ramię wokół jego szyi i nogi wokół jego pasa aż jej mięśnie wywołały jego uwolnienie. Uniósł jej biodra z łóżka i doszedł do drżących wytrysków, całe jego ciało drżało w intensywności jego przyjemności.
Dyszenie i wstrząsy, owinął swoje ramię wokół jej bioder, utrzymując jej całe ciało rumiane. Pulsowanie wciąż trwało z następującymi maleńkimi wstrząsami, zapadła się z powrotem w łóżko.
- To zawsze jest takie jak teraz? – Zapytała z zaspanym uśmiechem.
- To było dla ciebie.
Było wiele więcej, co chciał powiedzieć, ale wiedział lepiej. Potrzebowała więcej czasu, aby zaakceptować nagłe zmiany zwolnić ucisk nad jej starym życiem i zaakceptować ból, z którym leżała. Objął ją swoim ramieniem, przekręciła się na jego stronę. Jedna z niej nóg rozszerzyła się przez to przetoczenie, a druga wciąż okrążała jego pas. Pogłaskał jej ciepłe udo i wciągnął jej aromatyczny oddech do swojej klatki piersiowej. Minęły wieki odkąd czuł się taki żywy.
Rozdział VIII
Tłumacz: isiorek03
Korekta: Tempted-Hell
Jessie zlizała karmelową czekoladę z palców Refe, wzdychając w zadowoleniu niczym ciastko roztopione na jej języku. Siedzieli na środku jego łóżka naprzeciw siebie, jej nogi były luźno owinięte wokół jego bioder.
- Ktoś tutaj lubi słodycze. - Uśmiechał się do jej oczu, patrzył jak zlizuje śliski osad z jej warg.
- Gdzie znalazłeś Carmello o tej godzinie? - Prześliznęła ręce po jego klatce piersiowej i badała ramiona, ciesząc się bliskością jego ciała bardziej niż czekoladą. - Zniknąłeś tylko na kilka minut. - I nie zmarnował nawet chwilki na stanie nago tylko od razu wrócił do łóżka.
- Żyję by spełniać każde twoje pragnienie.
Zachichotała.
- Zachowam to w pamięci. - Przeniósł ją na brzeg łóżka, nawet się nie męcząc. Drobne kradzieże batoników, to nigdy się nie zmieni. Podał jej kolejny kawałek i lekko ugryzła swoje koniuszki palców, ponieważ to była prawdziwa przyjemność.
Zmarszczył brwi z żartobliwą groźbą.
- Nie powinieneś ugryźć dłoni, kiedy się karmiłeś?
- Czy takie gryzienie to nie jest hipokryzja? - Drżenie ściągnęło jej kręgosłup tak samo jak jej mała ranka na szyi.
- Więc, co jest prawdą, a co przesądem?
- Ze względu na wampiry? - Kiwnęła głową. - Nie śpimy w trumnach. Nie potrzebujemy tego. Znam kilku, którzy wymyślają to, by rozśmieszać.
- Jaki był tego początek? - Przeczesała palcami jego włosy, rozkoszując się ich gładkością. - Faelon przemienił ciebie, ale kto przemienił Faelona?
- Faelon jest naturalny. - Uśmiechnął się na jej wystraszony wyraz. - Urodził się wampirem. To, dlatego jest tak silny. Zostało już tylko kilka naturalnych wampirów.
Jessie wpatrywała się w niego przez chwilę, jej myśli były zwariowane. Nigdy nie przeszło by jej przez myśl, że ktoś może urodzić się wampirem. Więcej z tradycji ludowych i przesądów miało prawdziwe korzenie niż chciała przyznać.
- Faelon jest dzieckiem wampirów? Jak wiele wampirów jest na świecie? Jesteś nieśmiertelny?
Zachichotał i wsunął kolejny kawałek słodyczy w jej usta.
- Nieśmiertelność jest względna. Prawdziwie nieśmiertelny może żyć wiecznie. Wampiry są odporne na choroby i są zdolne uleczyć większość ran, ale można nas zabić. Nie mam najmniejszego pojęcia ile jest wampirów na świecie. O co jeszcze pytałaś? A tak, dzieci. Faelon zgodził się zaaranżować małżeństwo i stworzyć1 jedno wampirze dziecko, ale był nieszczęśliwy, a to była jego żona.
- Cecilia, kobieta, która przemieniła Etoro. - To nie było pytanie. Ona po prostu dopasowywała do siebie kawałki układanki. Refe kiwnął głową. - Kiedy Faelon spotkał Antonelli?
- Byli w sobie zakochani od wielu lat zanim jeszcze Faleon pochylił czoło i zgodził się na „odpowiedniego” partnera. Z tego połączenia powstała córka, która gardziła nim dużo wcześniej niż matka. Rzecz jasna Faelon wrócił do Antonelli i był zadowolony z braku innych dzieci.
- Tylko naturalne wampiry mogą tworzyć dzieci?
Odłożył resztę słodkości i odnalazł jej wargi koniuszkami jego palców.
- Nie wiele wampirów jest zdolnych do stwarzania. Dlatego uciekamy się do przemiany. Tylko wielcy szczęściarze mogą zajść w ciąże ze swoimi partnerami połączonymi Więzią Duszy.
- Czy oni zawsze muszą być wampirami? - Wciąż nie mogła zawinąć swojego umysłu wokół tego pojęcia. - Jak udało ci się utrzymać to w tajemnicy przed tak ogromną większością ludzi?
- Ludzie wierzą w to, co chcą wierzyć. Każda kultura zapisała jakiś wampiryczne historie na początku swojego istnienia. Umowa wymaga, byśmy byli dyskretni i integruje się z ustalonymi społeczeństwami o ile możliwe. Celowe ściąganie uwagi na nasz rodzaj jest podstawą do kary, czasami egzekucji.
- Kto ustala i kto przeprowadza karę? - Nagle wyobraził sobie ,,Buffy'' postrach wampirów i uśmiechnęła się.
- Czemu się uśmiechasz? - Przykrył jej pierś i wygiął w łuk swoje czoło. - Naprawdę chcesz o tym rozmawiać?
- Po prostu staram się zrozumieć twój świat.
- Mój świat? - Uśmiechnął się. - O ile wiem oboje pochodzimy z Ziemi.
- Wiesz, co mam na myśli. - Chwycił ją od spodu ręką i ciągnąc za jej pachwinę przeciw jego. Zignorowała jego rosnącą erekcję i zapytała. - Możesz wychodzić na słońce?
- Wampiry są istotami nocy i jesteśmy ekstremalnie uczuleni na ultrafioletowe światło. Wynalezienie filtru słonecznego dało nam trochę wolności, ale generalnie nie jest to warte ryzyka. - Prześledził linie jej kręgosłupa i trącił nosem jej szyję. Za każdym razem jego wilgotny oddech rozchodząc się ciepłem wzdłuż ranki kutej i kręcąc się po klatce piersiowej.
- Mogę przeczytać Umowę?
- Teraz? - Smakował jej sutka opuszkiem jego kciuka.
- Miałeś kiedyś partnera? Jak wielu ludzi przemieniłeś?
Westchnął i przeniósł obie ręce na jej biodra.
- Dlaczego opuściłaś posterunek policyjny?
To była jego droga by uchronić ją przed kolejnymi pytaniami. Oczekiwał, że się wycofa. W zamian, ogłosiła jego blef.
- Dalton i ja pracowaliśmy nad wyjątkowo przerażającą sprawą seryjnego gwałciciela. Jeff, mój chłopak, był częścią wielo – jurysdykcyjnej grupy. Miałam jedną z moich… wizji, która wciągnęła cały zespół w zasadzkę. Czworo ludzi zginęło przez mój dar. Jeff i mój brat byli wśród nich.
Wziął jej twarz w obie ręce i przycisnął swoje usta do jej czoła.
- Przepraszam. - Spojrzał w jej oczy już bez ostrzeżenia. - Powiedziałaś zasadzka. Był więcej niż jeden gwałciciel?
- Podczas wypadu znaleźliśmy kogoś z DNA łączącym go z większością z ofiar, ale było przynajmniej trzech innych ludzi strzelających do nas. To nie miało sensu. Ale nie było już więcej ataków, więc sprawę zamknięto.
- Czy ty i twój chłopak często pracowaliście nad tymi samymi sprawami?
- Nie. Ten facet miał każdą gałąź ochrony porządku publicznego w trzech stanach gotową by zrobić coś, aby go zatrzymać. Było osiemnaście ofiar, o których wiemy, z których siedem nie przetrwało jego brutalności.
- Tamci asystowali mu podczas strzelaniny?
- Mówiłam ci to nie ma sensu.
Pogłaskał jej policzek swoim palcem.
- Gdzie pojechałaś, gdy opuściłaś Baltimore?
- Kolorado. Byłam prywatnym detektywem.
- I co udało ci się zbadać?
Uśmiechnęła się. Jej obecny zawód był światem z dala od rozwiązywania zabójstw.
- Brałam różnorodne sprawy, ale większość z moich klientów była przekonana o szybko - pojawiających się kochankach.
- Łapałaś ludzi oszukujących ich drugie połówki?
- Tak. Gdzie jest dym tam zazwyczaj jest i ogień. To przypuszczalnie czyni mnie strażakiem. - Docisnęła swoją nogę do jego bioder, przyciskając swoje piersi do jego klatki piersiowej. - Możemy porozmawiać o czymś innym?
- Masz lepszy pomysł?
- Co miałeś na myśli?
Spotkał jej spojrzenie, jego oczy przybierały słaby fioletowy blask. Żywe obrazy przetoczyły się przez jej umysł. Zobaczyła siebie klęczącą obok łóżka, ssąc jego fiuta z zachłannym entuzjazmem. Wtedy, stanął koło łóżka, a ona klęknęła. Pchnął szybko i głęboko między jej udami.
- Widzę. - Wyszeptała, gdy jego usta przykryły jej.
*****
Jessie obudziła się kilka godzin później i ostrożnie wyplątała się z ciepłego uścisku Refe. Wszystko działo się tak szybko. Traciła równowagę i opanowanie. Mógłby prawdopodobnie spać dopóki zachód słońca przywita krótki okres osamotnienia.
Przeszła na palcach do łazienki, znalazła stos ręczników schludnie złożonych na jednej z podgrzewanych półek, gdy czekała na ciepłą wodę pod prysznicem. Więź Krwi była czymś zupełnie innym w porównaniu z tym, czego doświadczyła wcześniej. Miała kilka całkiem przyzwoitych orgazmów z Jeffem. Nie było nic porównywalnego do absolutnej intymności połączenia ciała, myśli i ducha.
Więź Krwi… pozwoliła by wampir pił jej krew. Odwróciła się do szerokiego lustra zawieszonymi nad dwuosobowymi zlewami i zebrała jej włosy z dala od szyi. Rana była ledwie zauważalna, dwa cienki znaki przebicia, ale znaczenie ich pozostawało ją wstrząśniętą. Wampiry były prawdziwe, a ona została złapana w sam środek wiekowej rywalizacji. Ze wszystkich kobiet na świecie Etoro wyróżnił ją i wysłał do Refe ze sznurkiem zwłok rozrzuconych jak okruszki chleba na ziemi. To musiał być powód. Żadna z nich nie była przypadkowa. Ale co? Nie była jedynym człowiekiem z psychicznymi zdolnościami i nie znała Refe aż do wczoraj.
- Mogę zobaczyć jak no z ciebie pije. - Kobieta mówiła bezpośrednio z tyłu Jessie. - Ale czy ty piłaś z niego?
Jessie wzięła ręcznik z podgrzewanej półki, gdy odwracała się. Zanim mogła zrobić więcej niż gwałtowny wdech, purpurowe światło błysnęło w spojrzeniu kobiety. Niewidzialna pięść zacisnęła się wokół szyi Jessie. Jej usta otworzyły się i trzymały kurczowo jej szyję.
- Nie narób hałasu.
Ciśnienie zmniejszyło się, pozwalając jej oddychać. Łzy między wstrząsem a furią, Jessie szukała broni, jakiegoś ciężkiego przedmiotu, przepychacza, czegokolwiek, czego mogłaby użyć do obrony siebie. Jej gardło bolało, jej krtań była sparaliżowana. Jej napastnik spojrzeniem ją unieruchomił. Jak przepychacz mógłby jej pomóc?
- Nakarmił cię swoją krwią? - Jej ton ociekał zniecierpliwienie.
Jessie oceniała intruza, zapamiętując jej rysy twarzy i unikatową tonację głosu. Drobna, prawie zabiedzona, żywe niebieskie oczy zdominowały jej twarz w kształcie serca.
- Kim jesteś? - Jej posiniaczone gardło płonęło z każdym słowem.
- To, kim jestem jest nie ważne. Odpowiedz na moje pytanie a wyjdę.
Refe powiedział, że dom jest chroniony. Jak ta osoba ominęła wszystkie zabezpieczenia? Jessie przyciskała kurczowo ręcznik do swojej klatki piersiowej, jej bezsilność drażniła ją.
- Jesteś głupia czy po prostu denerwująca?
Jessie potrząsnęła głową.
- Jak wiele znaczy dla ciebie twój wysoki, blond włosy przyjaciel? - Uśmiechnęła się zimnym, okrutnym uśmiechem. - Nie próbuj odpowiedzieć, po prostu słuchaj uważnie. Musisz przekonać Refe by cię przemienił albo Dalton zginie.
Groźby nigdy nie działały dobrze na Jessie. Rzuciła się do przodu, zrzekając się skromności na korzyść działania. Kobieta zniknęła zanim Jessie mogła jej dotknąć. Śmiech rozbrzmiewał z pokoju.
- To wszystko, co możesz zrobić? - Jessie obróciła się i znalazła kobietę za sobą. - Myślałam, że byłaś twardą - dupą, ex – gliną.
To musiała być Natalie, chyba, że Refe miał więcej szkieletów w swojej szafie.
- Czego chcesz? - Bezgłośnie wypowiedziała te słowa, po czym trochę dźwięku uciekło z jej gardła.
- Mówiłam ci, przekonaj, Refe aby cię przemienił. - Jej oczy świeciły groźnie. - Jeśli powiesz mu o naszej rozmowie, będę torturować twojego przyjaciela zanim go zabiję. Rozumiesz?
Sina, Jessie zgarbiła się i podniosła ręcznik. Co ona będzie miała z tego, że Refe mnie przemieni?
- Po prostu zobaczysz jak już będzie skończone. - Kłapnęła.
Przesłała jej myśli czy Wieź Krwi spowodowała, że były dostępne dla każdego wampira?
- Skąd mogę wiedzieć, że nie zabijesz Daltona?
Natalie uśmiechnęła się.
- Nie możesz.
Zniknęła z zasięgu wzroku i Jessie podbiegła do drzwi owijając wokół siebie ręcznik aż wyszła. Podążała do łóżka zanim groźba Natalie ją zatrzymała. Skoro Natalie mogła pojawiać się w domu było prawdopodobne, że mogła zobaczyć lub usłyszeć, co robiła.
Kurwa! Co do diabła powinnam zrobić?
Refe poruszył się, przewrócił się na plecy.
- Coś nie tak? - Pocierał jej twarz i wielokrotnie mrugnął. - Czemu krzyczysz?
Zadręczanie i niezdecydowanie, Jessie przeszła obok łóżka. Jeden zły ruch i Dalton nie żyje. Jeśli Natalie mówiła prawdę. Jessie pośpiesznie okrążyła łóżko i chwyciła telefon ze stolika nocnego, jak oszalała wybierała numer komórkowy do Daltona.
Refe usiadł i wziął ją ręce. Trzymała swoje oczy odwrócone.
- Do kogo dzwonisz?
Odezwała się poczta głosowa. Kurwa! Rzuciła telefon bezprzewodowy w kierunku stolika nocnego i odwróciła się do Refe.
- Co się dzieje? Jesteś blada jak kartka papieru.
Jeśli Natalie wie, co się dzieje w domu wiedziałaby również czy Refe by ją przemienił czy nie. Co za kłamliwa suka!
- Powiedziała, że mają Daltona. - Jej gardło protestowało przeciwko każdemu słowu.
Wepchnął ją miedzy swoje nogi i łagodnie dotknął jej szyi.
- Co się dzieje?
Otworzyła swoje usta by wyjaśnić, a on położył jej palca na ustach.
- Wyślij mi swoje myśli. Skąd wzięły się siniaki na twoi gardle?
Natalie, myślałam, że mówiłeś, że ona nie przejdzie przez twoje tarcze.
- Natalie próbowała cię udusić? - Okrążył jej szyję i uspokajające ciepło wtapiało się w posiniaczoną tkankę. - Czy faktycznie dotknęła cię? - Jessie potrząsnęła głową. - Wysłała iluzję. Nigdy jej tu naprawdę nie było. - Wzmocnił gwarancję z kolejnym przypływem leczniczego ciepła.
- Iluzja była wystarczająco realna by mnie dusić. - Jej ton był niepewny i cienki. Położył swoje ręce na jej ramionach i zgasił drżący oddech. Mówienie wciąż kuło, ale przynajmniej mogła mówić.
- Groziła, że zabije Daltona, jeśli nie przekonam cię abyś mnie przemienił. Włochy mogą poczekać. Potrzebuję dowiedzieć się czy naprawdę go ma.
Kiwnął głową.
- Idź pod prysznic. Muszę wykonać kilka telefonów.
Jessie zawahała się. Podczas całego swojego życia Jessie zmuszała przestępców różnorodną bronią. Ale nie miała żadnego sposobu na osobę, która mogła zabić myślą.
- Chcesz abym poszedł z tobą?
Potrząsnęła głową. Jeśli Natalie chciałaby, aby była martwa, już by nie żyła. Ich jedyna bronią była informacja. Musieli spruć motywację wroga wtedy wmanewrują ich.
- Znajdźmy Daltona.
Rozdział IX
Tłumacz: isiorek03
Korekta: Tempted-Hell
Po pobieżnym pukaniu, Refe wszedł do jego sypialni. Jessie stała we francuskich drzwiach wpatrując się w zmierzch.
- Znalazłem dla ciebie coś do ubrania. - Rzucił paczkę na łóżko, czekał aż się do niego odwróci. Nie zrobiła tego. - Myślę, że wyglądałabyś czarująco w moim płaszczu kąpielowym, ale…
- Ma go czy nie? - Wciąż się do niego nie odwróciła.
- Wszystko na to wskazuje. Nie było Daltona w jego pokoju hotelowym, a wypożyczony samochód jest wciąż na parkingu tam gdzie go pozostawił. Phillip ma kilku przyjaciół, którzy zgodzili się pomóc. Nikt nie potrafi tak tropić jak Unseleighe Sidhe.
- Unseely co? - Spotkała jego spojrzenie w szkle.
- Ponure Elfy. - Położył ręce na jej ramionach i docisnął do jej pleców. - Phillip spędził większość szesnastego wieku w królestwie Unseleighe. Kilka z elfów pozostało jego przyjaciółmi, chociaż to było niezbyt popularne – powrót do domu.
- Phillip jest wampirem. - To nie było pytanie. W końcu odwróciła się usuwając przy okazji jego ręce. - Oczywiście, że jest. Oni wszyscy są, prawda? Jak długo Pyrite tak na prawdę jest ze sobą?
- Jesteśmy razem od wieków.
Założyła ramiona na piesiach, przybrały kształt kwadratu, jej postawa była zdeterminowana.
- Jaki będzie ich następny ruch? Masz jakikolwiek pomysł gdzie zabrali Daltona? Dlaczego Natalie jest tak zainteresowana moją przemianą?
- Phillip i Elfy szukają Daltona. To wszystko, co możemy zrobić dla Daltona. - Zatrzymał się. Zaakceptowała już tak wiele. Jakakolwiek opcja, jaką mógł zaproponować jej teraz zaciągała ją bardziej w głąb Wampirzego Królestwa.
- Chcę byś mnie przemienił.
Oświadczenie to było dla niego jak cios w szczękę.
- Co?
- Odmawiam bycia bezsilną. - Jej ton nie tolerował żadnych argumentów. Pozornie zdawała się na swój umysł. - Natalie mogła mnie zabić prawdopodobnie nie będąc ze mną nawet w tym samym pokoju. Nie mam żadnego środka by ochronić samą siebie. Wszystko może się zmienić, jeśli mnie przemienisz.
Nie miała pojęcia, co zasugerowała. On tylko wspominał o zaletach bycia wampirem nie o niebezpieczeństwach czy wyzwaniach. Wiele lat oczekiwania były częścią wytycznych, co do zmiany opisanej szczegółowo w Umowie.
- Natalie miała wieki na zebranie umiejętności i zbudowanie potęgi. Przemienienie ciebie nie może…
- Będę bardziej bezsilna niż teraz?
- Mogę cię ochronić.
- Nie. - Podeszła do niego, nieposłuszeństwo lśniło w jej spojrzeniu. - Dziękuję za twoją pomoc, ale nie będę bezsilna.
- Musimy dowiedzieć się, czemu ona tak bardzo pragnie twojej przemiany. To nie jest coś, co można odwrócić.
- Powiedziałeś, że będziemy chronieni przez tarcze. Jak chcesz przenieść mnie to Włoch nie narażając na ryzyko?
Jessie miała rację. Gdy tylko ominą tarcze, Natalie będzie mogła połączyć się z myślami Jessie. Faelon jest wystarczająco silny by przeciąć, gdy tylko dotrą do Włoch, ale Natalie może wiedzieć wszystko, co Jessie wiedziała w mgnieniu oka.
- Zrobię z ciebie sojusznika, ale musimy zrozumieć jej motywację zanim zaczniemy rozważać przemianę.
- Co za różnica?
Zatrzymał się na długą chwilę. Mógł użyć połączenia telepatycznego Natalie delikatniej niż ona? To było ryzykowne do diabła i Jessie powinna uwierzyć w bestię dopóki jest bezpieczna przed iluzją. Jeśli potrafi użyć swojej złości by ochronić swoje życie, to mogłoby być całkiem warte znoszenia jej nastrojów.
- Prawdopodobnie jest inne wyjście, ale musisz mi zaufać.
- Słucham.
- Zdolności psychiczne są słabsze niż Faelona. Jeśli wyczuje moją istotę w tobie, może sądzić, że rozpocząłem proces przemienienia ciebie.
- Twoja istota jest w tej chwili we mnie. - Zarumieniła się i spojrzała w dal.
Nie mieli czasu na subtelności.
- Nie wszedłem do twoich ust zeszłej nocy, ponieważ wampirzy wytrysk ma silniejszy efekt niż ludzki, gdy zostaje przyjęty.
- Więc połykam twój wytrysk i Natalie myśli, że rozpocząłeś przemienianie mnie?
- Mogę wszczepić mentalną sugestię by uczynić cię wiarygodną.
- Będę musiał zaszczepić ci mentalną sugestię abyś uwierzyła w to albo ona przejrzy nasz wybieg.
Odgarnęła włosy ze swoich oczu, ścisnęła usta.
- Nie mam żadnego problemu z seksem oralnym, ale to mi naprawdę nie pomoże. Ciągle będę bezsilna.
- Nie, nie będziesz. Będziesz miała wszystkie cechy wampira dopóki w twoim ciele nie zacznie się przemiana materii…
- Twoja istota?
- Dokładnie. - Skinął w kierunku łóżka. - Nie śpię chyba, że mam ochotę. Jeśli pozwolisz mi żywić się, podczas gdy ty będziesz się żywić, to wzmocni mnie przed podróżą. - Bez słowa rozpięła płaszcz kąpielowy i ściągnęła go z ramion. Przyciągnął ją w swoje ramiona zanim zdążyła wpełznąć na łóżko. - Chce dużo więcej od nas niż to. Sprawię, że miłość do ciebie, na jaką zasługujesz, zakończy ten kryzys.
Pocałował jej usta, porozumiewając się z jej determinacją wszerz ich mentalnego połączenia. Odnalazł ironię w tym, że to ona próbuje go uspokoić. To powinno być odwrotnie.
Rozciągając się na plecach, czekała aż zżuci swoje jeansy. Spojrzała na jego erekcję z rezygnacją a Refe zatrzymał się. Pieprzyć to! Chciał ją chronić i uczynić ją wolną w kradnącym oddech orgazmie. Chciał spędzić cały dzień na odkrywaniu jej erogennych stref.
- Dalej. - Podała mu rękę i zdobyła się na uśmiech. - Polubiłam posiadanie cię w ustach zeszłej nocy.
Ona naprawdę nie rozumiała, co on zamierzał. Tylko inny wybór mógł spowodować przemianę. To było dużo lepsze wyjście. Dołączył do niej na łóżku, poprowadziła jego fiuta w kierunku jej ust i zrobiła resztę. Jej język wirował, podczas gdy jej usta utworzyły ciasny okrąg. Ssała go powoli, wciągając głębiej i głębiej w jej usta. Przykrył jej wzgórek swoimi ustami i odnalazł jej szparkę końcówką języka. Była śliska i gorąca, niesamowicie żywo reagowała. Jej smak uzależniał go. Zaciągał się jej zapachem i lizał fałdki. Jęczała i poważnie pracowała z jego fiutem.
Czuł się tak cholernie dobrze. Chciał odnaleźć przyjemność w jej gorących, mokrych ustach, po czym odwrócić ją i zatopić się w jej przejściu. Przez kilka pierwszych tygodni po przemianie, nowo-stworzony wampir musi być ściśle kontrolowany, zdominowany, albo zamienią się w łajdaków. Jeśli nie stworzy realistycznej iluzji, Natalie odkryje ich podstęp.
Bojąc się o to, co musi być zrobione, dotarł do jej myśli i stworzył iluzję. Przyszpilił ją do łóżka, i pchnął aż po samą rękojeść w jej ciasną cipkę. Jesteś moja. Teraz i na zawsze. Zaakceptuj moja krew. Otworzył rankę na jego nadgarstku wierzchołkiem kła i przycisnął to do jej ust. Opierała się, przerażał i odpychał ją metaliczny smak i żądanie w nim. Wyciągnął niemal na zewnątrz gdy nadziewał ją znów i znów. Krzyknęła, każda część jej ust czuła smak krwi. Drżała i jęczała, jej wewnętrzne mięśnie chwytały go.
Właśnie tak. Pij. Dołącz do mnie. Poczuj moją moc, mojej krwi przesącza się do twojego ciała. Poczuj jak mój fiut zgłasza do ciebie pretensje. Akceptuj. Poddaj się. Urodziłaś się dla tego dnia.
Jej usta zamknęły się na jego nadgarstku, ssąc stanowczo, głęboko. Była bezsilna by zapobiec odpowiedzi jej ciała na uzależniającą naturę jego krwi. Nie usuwając jej ust z jego nadgarstka, obrócił jej twarz w drugą stronę i zatopił kły w jej gardle, zamykając koło przemiany. Krzyczała uwolniona, wyginając się i rzucając pod nim.
Wychodząc z jej myśli, Refe czuł jak jej ciało drży. Całkowicie zatraciła się w iluzji, sądziłaby, że spustoszył ją, bezlitośnie pieprzył i zmusił by jego krew spłynęła do jej gardła. Transformacja zawsze była agresywna, zawsze, gdy ludzie żebrzą o przemianę.
Odrzucił na bok swój żal. To była tylko prowizoryczna zmiana. Miałaby okazję, aby zdecydować czy to było naprawdę czy chciała mieć za sobą kryzys. Gdy wypieprzył już jej usta wziął się za jej cipkę. Nie było w tym nic łagodnego. Czułość mogła osłabić efekty iluzji. Wywoływał orgazm po orgazmie, ucztował na jej kremie, wzmacniając się przed podróżą. Zajęczała, strach przesączał się przez jej pożądanie. Niechętny już do czegokolwiek wpychał się do jej gardła uwalniając nasienie, wypełniając ją całkowicie, jak tylko mógł.
*****
Natalie upadła na kolana, gdy wizja ją opuściła.
- Nie wierz w to.
- Co zobaczyłaś? - Etoro pomógł jej stanąć na stopach, jego ramię podpierało ją delikatnie za plecy.
- Refe… nie sądzę by to zrobił. Ani razu od pięciu wieków nikogo nie przemienił.
- Co z Philipem Noirem?
Natalie spiorunowała go wzrokiem.
- Moje błędy są bardzo nieliczne. Ale nie musisz mi o nich przypominać.
- To nie jest trudne, moja miłości, gdy istniejesz po to by ich nie powtórzyć. - Kiwnął w kierunku leżącego nieruchomo na łóżku człowieka. - Czym różni się grożenie Refe gliną od tego, co ty próbujesz zrobić ich zawrócić?
- Glina nie znaczy nic dla Refe. - Zbyła niepokój Etoro machnięciem ręki. - Wiesz to, co powinieneś wiedzieć i nic więcej. Refe odmawia przemiany innych, zawsze to robi. To będzie jego zgubą.
- Kobiety zawsze były zgubą Refe.
- Nie, nie, nie! - Tupnęła nogą i pchnęła Etoro o krok w tył. - Jeśli dowie się, czego tak naprawdę chcemy, to zrujnuje wszystko. Nie chcę zmarnować czasu. A ty?
- Co proponujesz? - Etoro brzmiał na znudzonego i Natalie zakołysała nim. Łatwo złapał ją za nadgarstek. Zmrużył oczy i obnażył kły. - Mamy czas na te gierki? Dawno temu rozstrzygaliśmy, kto jest silniejszy.
Miał racje i oboje o tym wiedzieli. Refe nie połknął przynęty. Wbijała jej długie paznokcie w dłoń dopóki krew powoli nie spłynęła po jej nadgarstku. Refe może i wygrał bitwę, ale wojna dopiero się rozpoczęła.
- Upewnij się, że glina jest związany i zakneblowany. - Rozkazała. - Zmierzamy do Włoch.
Rozdział X
Tłumacz: isiorek03
Korekta: Tempted-Hell
Refe nie był w domu od pięćdziesięciu siedmiu lat. Ferrara nie była miastem jego narodzin, ale była domem jego przemiany. Jessie zapadła się w niego, kiedy lądował na szerokim trawniku rozciągniętym na majątku Faelona. Wampiry czynią majestatyczne budynki widzialnymi tylko dla sojuszników krwi.
Antonelli szeroko otworzyła wejściowe drzwi i zbiegła po zamiecionych kamiennych schodach.
- Rafael! - Zignorowała chwiejącą się Jessie, pocałowała Refe w oba policzki i uśmiechnęła się do niego. - Nie mogła uwierzyć, kiedy Faelon powiedział mi, że przybyłeś. Możesz zostać tak długo jak będziesz chciał.
- Wyglądasz uroczo, jak zwykle. Niestety, to nie jest wizyta towarzyska. Gdzie jest Faelon?
- Kim jest twoja przyjaciółka? - Wskazała zniecierpliwionym gestem w kierunku Jessie.
Jessie zasyczała, kły błyszczały w świetle księżyca.
Antonelli sapnęła.
- Zmieniła się w łajdaka?
Dopóki Faelon nie przetnie telepatycznego połączenia Natalie, Refe musi grać w tą grę.
- Postanowiłem przemienić ją, ale nie poszło to tak jak bym chciał.
- Faelon oczekuje cię. - Jej oczy błyszczały od podejrzenia, ale skinęła w kierunku domu.
Refe podążył za nią wzdłuż holu i w dół krótkim korytarzem. Pchnęła otwierając drzwi biblioteki i kiwnęła, aby weszli do środka.
- Będę na górze, jeśli byłabym potrzebna. - Co oznaczało, że uważała, Jessie za atrakcyjną.
Jessie znów zasyczała, gdy wchodziła do biblioteki. Faelon stał niedaleko paleniska, jego spojrzenie oceniało ich, gdy przechodzili przez pokój.
- Twój gość jest wkurzony. - Faelon użył prywatnego mentalnego połączenia, które stworzył lata temu. Jego zasięg był ograniczony, ale dla niewielu gwarantował przekaz.
- Wiem. Poudawaj jeszcze kilka minut, a potem przetnij połączenie Natalie.
- Minęły wieki Rafaelu. Wiesz, że zawsze byłeś miłym gościem w naszym domu, ale, o co chodzi?
- Nie miałem wyboru musiałem rozpocząć przeminę. Natalie przetrzymuje przyjaciela, jako zakładnika.
- Uleganie Natalie nigdy nie jest mądre. Czego potrzebujesz ode mnie?
- Straciłem kontrolę nad przemianą. Pomożesz mi dokończyć proces?
Faelon posłał mu niedowierzające spojrzenia.
- Twój zapach jest na całej kobiecie. Naprawdę chcesz bym ją pieprzył?
- Nie widzę innego wyboru. Albo przemienimy ją razem, albo ją zniszczymy.
- Odkryjesz połączenie Natalie, gdy tylko ją pocałujesz.
- Nie pocałuję nikogo z wyjątkiem Antonelli. Mogę za to polizać jej cipkę.
Refe spiorunował go wzrokiem. Wymagał pokazu posłuszeństwa.
- Będzie z tobą walczyć jak z demonem.
- Trochę więcej przekonania, nie sądzisz? - Spojrzenie Faelona omiotło od góry do dołu ciało Jessie, a uśmiech zakrzywił jeden kąt jego ust.
- To jest niezbędne i dobrze o tym wiesz.
- Wiem.
- Zawsze chętnie pomagam przyjaciołom. - Faelon wziął Jessie za rękę i pociągną ją w swoim kierunku. - Nie bój się. Nie chcę cię ugryźć.
Jessie rozglądała się wokół siebie ogłuszona zamieszaniem. To naprawdę Włochy? Jej myśli były ogłupiałe a ciało słabe. Chwile po brutalnym ataku, Refe pomógł jej się ubrać i odlecieli. Zmusił ją by wypiła jego krew. Nie, to ona powiedział mu, aby ją przemienił. Ona tylko nie rozumiała, z czym wiąże się przemiana. W czasie, gdy walił w jej ciało, niesamowita przyjemność wybuchła wciąż i wciąż.
Ciepła dłoń zamknęła się na jej lodowatych palcach i spojrzała w nieznajomą twarz. Znała tego mężczyznę, ale tylko z wizji.
- Faelon?
- Tak, maleńka. - Obrócił jej twarz w kierunku światła, jego jasne oczy oceniały jej rysy twarzy. Złote włosy pokryte smugami brązu były zaczesane na jego kościstą twarz.
- Jest urocza. Rozbierzmy ją z tych ubrań.
- Raczej nie. - Wyrwała dłoń z jego uścisku i zrobiła duży krok w tył. - Myślę, że poczekam w samochodzie dopóki ty nie pogadasz ze swoim kumplem tutaj.
Refe uśmiechnął się, ale jego oczy pozostały zasłonięte.
- Nie ma żadnego samochodu, w którym mogłabyś poczekać i potrzebujesz tego bardziej niż myślisz.
- Nie potrzebuję niczego, co wymaga zdjęcia ubrania. - Odwróciła się w kierunku drzwi i wpadła na nie. - Co do…
- Rozpoczęłaś przemianę. - Refe podszedł do niej, jego głos był delikatny, powolny. - To jest część twojego świata, nadnaturalna prędkość, masz dostęp do zmysłów, jakiego nigdy wcześniej nie miałaś, a to przez więź. Faelon jest moim panem, mentorem. To tradycja, że wchodzisz z nim w więź.
Oparła dłoń o drzwi.
- Mam wypić jego krew?
- To jest przywilej, na który dopiero zarobisz. - Faelon kłapnął.
- Faelon nigdy nie został przemieniony. - Refe cierpliwie jej przypomniał. - Już ci to wyjaśniałem.
- Może napić się mojej krwi bez zdejmowania mi ubrań.
Refe odwrócił ją i przycisnął jej dłonie po obu stronach ramion.
- Tak może. On nie chce twojej krwi. Jeszcze nie skończyłaś transformacji. To mogłoby zanieczyścić jego krew, gdyby napił się twojej. Chce polizać twoją cipkę, a ty zamierzasz mu pozwolić. - Próbowała uwolnić się z jego ramion, ale złapał ją za nadgarstki. - Zatrzymaj to! Chciałaś tego. Prosiłaś mnie bym cię przemienił. Posłuszeństwo jest częścią wampirzego kodeksu.
Oderwała jej głowę od jego klatki piersiowej i oparła na jego ramieniu.
- Nie chcę tego!
Faelon zbliżył się, jego oczy, co chwila przechodziły z błękitu do purpury.
- Masz jeszcze wiele do nauczenia się, nieopierzony pisklaczku. - Rzucił Refe wściekłe spojrzenie. - Przynieś ją.
Refe przerzucił ją przez swoje ramię i trzymał jej nogi z dala od jego klatki piersiowej.
- Możesz zaoszczędzić sama sobie bolesnej inicjacji. Jedyne, co on chce zrobić to posmakować cię.
Kurczowo trzymał obiema rękami tyłu jej koszulki, Jessie sięgała jego umysłu. Cisza. Zadrżała. Odizolował się od niej całkowicie. Walka była w jej naturze. Walczyła przez całe swoje życie. Ale Faelon o tym nie wiedział. On tylko wiedział, że poddany powinien okazywać szacunek.
Zeszli wąskimi schodami. Serce Jessie tonęło z każdym krokiem. Może Faelon wychłosta ją albo zgwałci. Była rozwścieczona na naturalne wampiry, a udział Refe w tym procederze załamywał ją.
- Połączenie zostało przecięte. Nawet nie wszyscy moi strażnicy wiedzą, co jest dalej.
Refe opuścił jej stopy na ziemię. Jego ramie pozostawało wokół jej nadgarstków dopóki nie odwróciła się.
- Nigdy nie skosztowałbym gwałtu. - Poinformował ją Faelon, gdy jego spojrzenie powędrowało ku Refe. - Teraz, do diabła, powiedz mi, co tu się dzieje.
- Natalie przetrzymuje, jako zakładnika bliskiego przyjaciela Jessie. Ale sytuacja jest o wiele bardziej dziwaczna. Pokazała się Jessie i zmusiła ją, aby przekonała mnie abym ją przemienił.
Stali w piwnicy z winami, półki były puste i pokryte pajęczyną. Wyobraziła sobie salę tortur lub co najmniej loch.
Faelon zachichotał.
- Mój pokój zabaw jest na górze i biczuję moich partnerów tylko wtedy, gdy na to nalegają. Znacznie wolę przyjemność niż ból.
- Jestem tak bardzo zagubiona. - Jessie potarła swoją skroń.
- Natalie połączyła się z twoimi myślami, gdy tylko minęliśmy otaczające tarcze mojego domu. Faelon przeciął to połączenie.
Z łatwością poczuła Refe w jej myślach, a wspomnienia z jej przemiany rozpadły się.
- To nie było prawdziwe? - Ulga i rozczarowanie połączone były w pośpiesznym oszołomieniu. Czuła jego duże ciało przyszpilające ją do łóżka, jego kły i władczą pełność jego fiuta wnikającego w nią wciąż i wciąż. Podniosła palce do ust. Smak jego krwi wciąż pozostawała na jej ustach.
- Natalie musiała uwierzyć, że to było prawdziwe, więc i tu musiałaś w to uwierzyć. - Jego głos był miękki, przepraszający.
- Nie wiem jak przetrwałeś przez te wszystkie lata. - Faelon zmarszczył brwi. - Powinienem nauczyć cię jak być wampirem zanim Antonelli zwiększyła twoją zmysłowość. Jesteś drapieżnikiem.
- Nauczyłem się twoich lekcji tak dobrze jak nauczyłem się lekcji Antonelli. Mamy różne definicje tego, co to znaczy być drapieżnikiem.
Faelon zbliżył się, do Jessie. Jego oczy wróciły już do błękitu.
- Dlaczego chciałaś by cię przemienił?
Jessie wyprostowała ramiona i spojrzała mu w oczy.
- Nie cofnę się przed zaakceptowaniem pomocy, ale nikt nie wygra mojej walki oprócz mnie. Jestem bezsilna, jako człowiek a Dalton bardzo dużo o mnie wie.
- Jest twoim kochankiem? - Rzucił Refe wyzywające spojrzenie.
- Kiedyś, bardzo dawno temu. - Przyśpieszyła zanim mógł ją rozproszyć. - Nasz romans był trzytygodniowym błędem. Nie mam żalu do czasu, który z nim spędziłam, ale nie miałam aż tyle pożądania by… być wszystkim obok punktu.
- Czym jest punkt? Czemu tak bardzo ci zależy na Daltonie?
- Inni zależeli ode mnie i straciłam ich przez to. Już nigdy nie zaznam niepowodzenia, jeśli będzie inna droga. Nie jestem pewna, czego chce ode mnie Natalie, ale wiem, że będę nieprzydatna, jako człowiek.
Studiował ją przez długą cichą minutę, podczas, której ona uczyła się jego. Gdy nie marszczył brwi Faelon był nawet przystojny.
- Co wyjawiła ci twoja wizja?
Pytanie Refe odciągnęło jej uwagę od Faelona.
- Która wizja?
- Tuż przed zasadzką?
- Widziałam opuszczony magazyn i osobę, która mogła być następną ofiarą. Spędziłam cztery drażniące godziny na przekonywaniu lidera grupy do ruchu. Gdy zrobił… to było tak jakby wiedział, że nadchodzimy.
Refe wprowadził Faelona w grupę roboczą i zabójstwa/samobójstwa.
- To wszystko zaczęło się dwa lata temu. - Zakończyła.
Jessie odsunęła się od Refe, dzięki czemu mogła patrzeć na ich obu.
- Czemu to jest teraz takie istotne?
- Myślę, że Natalie pogrywa z tobą od dłuższego czasu, dłużej niż na początku myślałem.
- Myślisz, że ma coś wspólnego z… gwałciciel był mężczyzną nie ma, co do tego żadnych wątpliwości.
- Natalie i Etoro mają dwoje dzieci. - Zaczął Faelon. - Pierwsze urodziło się, gdy Etoro był jeszcze w trakcie transformacji. Nikt nie był zaskoczony, gdy okazało się, że dziecko jest człowiekiem. To oczywiście miało coś wspólnego z gwałcicielem albo on nie kontynuował tego.
- A drugie?
- Drugie było wampirem. Nazwali go Kyrel i był zadziwiająco czarującym chłopcem dopóki nie wkroczył, w wampirzy okres dojrzewania. Stał się seksualnie agresywny i… bezwzględny. Kiedy odmówił pojawienia się przed radą, wysłali za nim zabójców.
- Myślisz, że Kyrel jest gwałcicielem? Poczekaj minutę. Był człowiek zabity podczas strzelaniny, którego połączono z wieloma zbrodniami.
- Wieloma, ale nie wszystkimi. - Zapytał Faelon, a Jessie kiwnęła głową. - Był prawdopodobnie jednym z niewolników Natalie, który został wyniesiony w górę, aby upaść. Jeden z zabójców twierdził, że zabił, Kyrela ale nie mógł ściągnąć jego ciała, przyniósł jedynie serce.
- Rada nie mogła powiedzieć czy to było naprawdę serce Kyrela?
- Nie mieliśmy żadnego powodu by wątpić w prawdziwość raportu zabójcy, a sprawdzian psychiczny był bezproduktywny.
Bez próbki DNA Kyrela do porównania z sercem, Jessie nie była pewna czy kryminolog mógł wyciągnąć jakiś wniosek. Potarła skroń i zamknęła oczy. Strach zacisnął węzeł w dole jej żołądka.
- Co to ma wspólnego z samobójstwami i dlaczego Natalie chce, aby została przemieniona?
- Natalie bardzo chroniła Kyrela. Jeśli uczestniczyłaś w jego zniszczeniu, jakkolwiek pośrednio, mogła rozważać ciebie, jako wroga. - Faelon spojrzał za nią, był zamyślony.
- Była niezdolna by chronić Kyrela, dlatego chce byśmy poczuli jej ból. - Refe uzupełnił. - Chcesz być zdolna ochronić Daltona, a ja chcę być zdolny ochronić ciebie.
- To jest nie do przyjęcia. - Wtrąciła Jessie. - Nie zamierzam poddać się bez walki. Znajdę ich. Mamy… - Obaj mężczyźni uśmiechnęli się, dlatego Jessie miała problem z dokończeniem zdania.
- To wyjaśnia jej perspektywę, ale nie usprawiedliwia jej planu. - Refe owinął swoją rękę wokół jej ramion i pociągnął ją w swoją stronę.
- Myślę, że masz jeden prawidłowy ślad. - Faelon przemierzał pokój aż przemyślał ich propozycję. - Jedyną rzeczą, której nie może oczekiwać jest to, że właśnie przemieniłeś Jessie.
- Dlaczego to jest aż tak nieprawdopodobne?
- W swoim życiu przemieniłem tylko dwoje ludzi. Pierwszy nie przetrwał przemiany, a drugi szybko zmienił się w łajdaka. Gdyby nieuparta Czarna Elifica o imieniu Brenna Skyler, stracilibyśmy równie Phillipa.
- Natalie wie o tym?
- Oczywiście. - Odpowiedział Faelon. - Była osobą, która rozcięła gardło Phillipa nie pozostawiając Refe wyboru jak tylko przemiana.
- Powiedziała, że jeśli ja go nie przemienię ona to zrobi. - Refe zadrżał, oczywiście pamiętał te wydarzenia lepiej niż udało mu się zapomnieć.
- Kiedy wampir przemienia kogoś staje się jego mentorem, przyjacielem, rodzicem na następnie sto lat. - Faelon oderwał jej uwagę od Refe pozwalając, aby tamten czas go opanował. - Umowa czyni go odpowiedzialnym za wszystkie czyny takich pisklaków.
- Dlatego dbamy o to, kogo do cholery przemieniamy.
- Jak ją znajdziemy? Jak ją zniszczymy zanim spowoduje jeszcze jakąś katastrofę?
- Nie musimy jej szukać. - Przewidział Faelon. - Ona znajdzie ciebie. Natalie nigdy nie była cierpliwa. Z tego, co widzę, to nasza jedyna opcja. Możemy przemienić ciebie. Refe się to nie podoba, ale z sukcesem przemieniliśmy wielu. Każdy z nas może karmić cię małymi ilościami naszej krwi. To zapoczątkuje cykliczną zmianę w twojej fizjologii. Nabierzesz cech od nas obydwu, mnie i Refe, dopóki twoje ciało nie z metabolizuje krwi.
- Coś w rodzaju tego, co zrobiliśmy zanim wyjechaliśmy?
Faelon uśmiechnął się.
- Krew jest bardziej efektywna, ale jeśli proponujesz ssanie mojego fiuta, będę zaszczycony się zgadzając.
Refe spiorunował go wzrokiem w cichym ostrzeżeniu.
- To zadziałało raz, ale Natalie nie jest głupia. Jestem prawie pewien, że Natalie przewidzi nasz podstęp tym razem. Ona zna mnie zbyt dobrze.
- Dlaczego ona nienawidzi cię aż tak bardzo? - Spojrzała w ciemne oczy Refe, ale to Faelon odpowiedział.
- Natalie jest moim jedynym biologicznym potomstwem. Zażądałem naturalnego wampira na partnera, ponieważ uważałem, że to mój obowiązek względem naszego rodzaju. Miała na imię Cecilia i nienawidziła mnie, ale oboje byliśmy naturalnymi wampirami i czasy były wtedy inne. Przychodziłem do niej każdej nocy dopóki nie zaszła w ciążę, wtedy opuściłem ją i nigdy nie wróciłem dopóki nie została zniszczona przez…
- To jest okropne. - Najwyraźniej dysfunkcyjne rodziny to przypadłość nie tylko ludzka.
- To była łaska dla nas obojga. Niechętnie poddawałem się obowiązkom z Umowy, kiedy Cecilia czuła się załamany, gdy tylko jej dotknąłem. Jeśli Natalie byłaby mężczyzną, wziąłbym dziecko ze sobą, ale dziewczynki należą do ich matek. - Zatrzymał się na chwilę aż wspomnienia przysłoniły jego wzrok. - Po narodzinach Natalie, po prostu żyliśmy w separacji. Byłem pewien, że miały wszystko, czego potrzebowały i nigdy nie znieważyłem Cecilii moją obecnością. Odwiedzałem Natalie tak często jak tylko Cecilia pozawalała, każda wizyta za każdym razem stawała się coraz bardziej pozorna, bo Cecilia nastawiała myśli dziewczynki przeciwko mnie, sprawiając, że nienawidziła mnie tak samo jak Cecilia. Natalie odczuwała to, jako opuszczenie jej i wybranie „mojej dziwki” nad rodzinę.
Dzieci często nie akceptują zmiany partnerów swoich rodziców.
- Przepraszam, twoja córka nienawidzi cię, ale co to ma wspólnego z Refe?
- Natalie miała prawdopodobnie szesnaście lat, gdy Cecilia zaczęła naciskać mnie abym zaaranżował jej małżeństwo, z naturalnym wampirem, oczywiście. Refe nie był naturalnym, ale kocham go jak brata, więc zasugerowałem go Cecili.
Dopiero, co pieprzył twoją kobietę, więc czemu nie dać go też twojej córce?
Faelon zaśmiał się, a Jessie zakryła twarz dłońmi. Zapomniała, że wampiry mogą czytać w myślach.
- To brzmi dziwie, teraz, ale w tamtych czasach miało sens.
- Nie dla mnie. - Zaprotestował Refe. - Widziałem jak Natalie dorastała. Była mi bardzo bliska, bo nigdy nie miałem siostry.
- Miałem nadzieję, że przywrócę pokój w rodzinie, jeśli połączę Refe i Natalie. - Powiedział Faelon. - Wspomniałem o tym Natalie, jako pierwszej. Wiedziałem, że jedyną droga do zdobycia współpracy Cecilii wiodła przez Natalie. Była zachwycona Refe i to był odpowiedni czas. Perspektywa, że on ma być jej partnerem przyprawiała ją o dreszczyk emocji.
- Nie miałem pojęcia o tym, że Faelon rozmawiał już z Natalie, gdy zaproponował połączenie Cecilii. - Wtrącił Refe. - Byłem tam w tym czasie i szczerze nie wiem, kto bardziej protestował, ja czy Cecilia.
Jessie prawie widziała tą scenę. Natalie musiała być upokorzona i jej serce musiało się złamać z powodu odrzucenia Refe i nawet nieprzemyślanej zbytnio odmowy matki.
- W jaki sposób Natalie skończyła z Etoro?
Faelon westchnął i smutno kiwnął głową.
- Zanim ja i Refe odmówiliśmy przemienienia, Etoro znalazł drogę do Cecilii. Cecilia uważała, że jest sprytniejsza, dlatego przemieniła go, aby zrobić mi na złość, ale był pod kontrolą przez cały czas. Odgrywał rolę skromnego ucznia do chwili aż bezlitośnie uwiódł Natalie. Gdy Cecilia wyrzuciła go, on zabrał ze sobą Natalie. Natalie i Etoro są ze sobą bez przerwy od tamtego czasu. Podejrzewaliśmy, że Etoro był emocjonalnie, i prawdopodobnie fizycznie obelżywy dopóki Natalie nie zyskała wystarczająco dużo siły by go zatrzymać.
- Winiła cię za opuszczenie jej, a Refe za odrzucenie.
- W gruncie rzeczy. - Zgodził się Refe.
- Jest silniejsza niż nie Etoro w tej chwili, czemu ciągle z nim jest?
- Zapłodnił ją dwa razy. - Przypomniał jej Faelon. - Nie doceniasz znaczenia tego.
- Czy wampiry mogą połączyć się Więzią Duszy więcej niż z jedną osobą? - Nie ustępowała. - Antonelli nie jest twoją partnerką połączoną Więzią Duszy?
Faelon spojrzał na Refe i uśmiechnął się.
- Zawsze taka jest?
- Przysięgała, że jej specjalizacją jest śledztwo. Myślę, że to jest przesłuchanie.
- Etoro obżerał się krwią i agresywną energią. - Powiedział Faelon. - Wtedy na koniec jego pierwszego wieku jako wampir powrócił i wyzwał Cecilię tak jak na to pozwala Umowa.
- Umowa pozwala na zabicie tego kto cię przemienił?
Faelon odpowiedział tylko niecierpliwym kiwnięciem, więc Refe uzupełnił.
- Do wyzwania można przystąpić z wielu powodów. Po pierwsze, jeśli człowiek zostanie przemieniony wbrew jego woli, to niszczy ich, ma odwrotny efekt niż przemiana.
- Ale dopiero po stu latach? - Przygryzła wargi i potrząsnęła głową. - Co jest w tym dobrego? Wszyscy, których znacie i kochacie mogą zostać martwi. Cały świat mógłby się zmienić.
- To dzieje się długo po ustabilizowaniu przemiany. - Wsunął rękę w jej włosy i łagodnie potrząsnął rozładowując ładunek napięcia w jej szyi. Zwykły dotyk odprężył jej szyję, jej Ramona i górną część jej pleców. Dała by fortunę za masaż. - Tylko kilku naprawdę nieszczęśliwych przeżyło tak długo.
- Wyzwanie czyni wampiry bardzo ostrożnymi na to kogo przemieniają.
Niechętna pozbawić samą siebie dotyku Refe, przesunęła swoje spojrzenie na Faelona aż powiedział.
- Refe mógł wyzwać cię po swoim pierwszym stuleciu?
- Mógł spróbować. - Faelon uśmiechnął się.
- Przemiana Etoro nie została odwrócona w momencie gdy zniszczył Cecilię. - Jessie pointowała. - Nadal jest wampirem.
- Nie został przemieniony wbrew swojej woli. - Wyjaśnił Refe. - Jeśli wyzwanie wygra chętny pisklak, wchłonie energię swojego stworzyciela. Etoro wie, że najsilniejsze są naturalne wampiry, dlatego spędził jego pierwsze stulecie na przygotowywaniu się do wyzwania.
- Mów o planach. Cholera. - Więcej i więcej osobliwości w Umowie. Było więcej w wampirach niż to, że piją krew… i wyjątkowego seksu.
Twarz Faelona była znużona żalem.
- Zniszczenie Cecilii dało Natalie jeszcze jeden powód aby nas nienawidzić. Uraza Etoro do Refe wkupiła Etoro do jej życia i moja niewierność pozostawiła ją niezabezpieczoną.
Jessie czuła wagę jego straty a jej serce odrobinę zatrzepotało.
Zabij mnie teraz. Współczuję wampirowi!
Jej sarkastyczne myśli przywróciły ostrość w jego oczy. Przetoczył po swoich ramionach i strzepnął króliczka z kurzu z jego rękawa.
- Nie mam żadnych złudzeń co do losu mojej córki. Natalie musi zostać zatrzymana, co prowadzi nas do ostatecznej opcji. Naturalne wampiry są dużo silniejsze dlatego to my zabijamy przemienione wampiry. Szczerze wierzę, że nasze najlepsze szanse by zwyciężyć Natalie jest stworzenie trójstronnej Więzi Krwi.
Rozdział XI
Tłumacz: isiorek03
Korekta: Tempted-Hell
- To nie zrobi ze mnie wampira?
Refe nie chciał decydować czy jej reakcja rozśmieszyła go czy nie.
- Posiadanie dwóch fiutów w sobie i kłów ssących z twojego gardła jest mniej nieprzyjemne niż stanie się wampirem?
- Nie to miałam na myśli. - Faelon zabrał ich to sypialni i poinstruował, aby przedyskutowali wszystkie kwestie. Jeśli zdecydują się na zawarcie trójstronnej Więzi Krwi, Refe będzie mógł tylko krzyczeć telepatycznie. Jeśli Faelon nie usłyszy żadnej odpowiedzi, będzie mógł sądzić, że wybrali inną drogę.
- Faelon powiedział, że będziemy pić nawzajem swoją krew. To nie uczyni ze mnie wampira?
- Podczas tego typu połączenia wymieniane jest niewystarczającą ilością krwi by wywołać przemianę. Przejmiesz jakieś jego umiejętności i jakieś moje, ale tylko czasowo.
Usiadła na krawędzi masywnego łóżka, jej ręce były złożone na kolanach. Jej głowa była odwrócona, dlatego nie mógł zobaczyć jej oczu. Delikatnie dotknął jej myśli i znalazł tam istny bufet różnych emocji - niepewność i fascynację, radosne podniecenie i wahanie. U podstawy tego leżał jej niezłomny duch i pilna potrzeba dowiedzenia się, że życie Daltona jest bezpieczne.
- Nigdy wcześniej nie byłam z dwoma mężczyznami na raz. - Była spokojna i racjonalna, nawet gdy napotykała surrealistyczne przeszkody. Podziw Refe rósł proporcjonalnie do jego pożądania.
- Nigdy nie sądziłem, że miałaś.
- Ale ty i Faelon mieliście wspólnie Antonelli?
- Wiesz, że mieliśmy. - Patrzył w kierunku pozłacanej ramy lustra, które zdominowało jedną ze ścian. Faelon i Antonelli patrzyli? Nie mogła nic wykryć w tej chwili, co czyniłoby prawdopodobnym to, że znajdują się oni w małym pokoju po drugiej stronie ściany. - Czemu o tym teraz wspominasz?
- Jeśli to zrobimy… jeśli stworzymy trójstronną więź, czy to zmieni to, co czujesz do mnie?
Poruszył się na łóżku, trącając jej nogi z osobna, dzięki czemu mógł wziąć jej twarz w obie ręce. - Jestem zachwycony twoją lojalnością i poruszony twoją odwagą. - Spojrzał jej w oczy, wyjawiając głębię jego emocji. - Nie mówię że chcę, aby Faelon dzielił naszą przyjemność każdej nocy, ale to nie zmniejszy tego, co ja do ciebie czuję.
- Ufasz mu? To jest najlepsza droga, aby pokonać Natalie i Etoro?
- Wierzę w Faelona całym swoim życiem i twoim też. - Przycisnął swoje usta do jej. - On nie próbuje tylko dorwać się do twoich majtek.
- Więc, skończmy to. Długo już to opóźniamy… długo.
- Skończmy to? - Pytanie Faelona wywołało uśmiech u Refe i odwrócił się. Ubrany w iście królewską niebieską szatę, Faelona stał przy brzegu anormalnego lustra potwierdzając podejrzenia Refe, że Faelon obserwował ich. - Co za zniewaga. Jeśli dotyk Refe jest aż tak niemiły to możesz życzyć sobie żeby to się wreszcie skończyło, on jest zdesperowany, by powtarzać szkolenie.
Jessie stała i skierowała się w kierunku Faelona, jej oczy były rozszerzone, a usta rozdzielone.
- To o lustrach też jest przesądem.
Plecy Refe doskonale odbijały się w lustrze.
- Zachęcanie tradycji ludowych o wampirach zawsze było cenną drogą… do ukrywania nas przed wzrokiem innych. Możliwe jest, aby przekonać każdego człowieka, że wampiry nie istnieją, dlatego naginamy prawdę i ukrywamy samych siebie pod legendami.
- Refe powiedział, że wampiry nie są nieśmiertelne. Więc jak zabić jednego z was?
- Spalenie, ścięcie głowy albo wyrwanie serca, to trzy urazy od których wampir nie może się zregenerować.
Przyjęła te informacje ze sztywnym kiwnięciem.
- Są jakieś specyficzne kroki, które powinniśmy podjąć, aby stworzyć więź? Ja wtedy nie chciałam cię znieważyć. Po prostu martwię się o Daltona i nie chcę, aby Refe…
Refe dołączył do nich, pieszcząc jej twarz swoim spojrzeniem.
- Tworzyłem Więzi Krwi przez wieki wiem, że dla ciebie to wszystko jest nowe. Chcę abyś, gdy zaczniemy czuła się tak komfortowo jak to tylko możliwe. Mentalna kontrola, Faelona jest nieporównywalna do czegokolwiek. Jeśli pozwolisz mu dotknąć twoich myśli, on może być zdolny, aby doprowadzić cię do Daltona.
- Rozsądna sugestia. - Faelon podszedł po jej rękę. - Jeśli będziesz pewna, że z twoim przyjacielem jest wszystko w porządku, będziesz zdolna uspokoić się?
Oblizała usta i spojrzała na Refe.
- Spróbuje.
- Spójrz na mnie i nie zamykaj oczu. - Przesunęła wzrok na Faelona, ścisnęła usta i zakołysała się. - Myśl o ostatniej chwili, gdy go widziałaś, przypomnij sobie jego ostatnie słowa, co miał na sobie, jak się uśmiechał.
Refe przyglądał się jej, powstrzymywał impuls by połączyć się z jej myślami. Dopóki nie stworzą trójstronnej więzi, jego obecność będzie tylko ją rozpraszać. Nie chciał być zazdrosny o Daltona, ale oddanie Jessie względem jej byłego drażniło go.
- To on? - Zapytał Faelon.
- Tak. - Wyszeptała Jessie. - To pokój hotelowy. Możesz powiedzieć, który?
- Nie mam zielonego pojęcia. - Faelon uwolnił jej dłoń i spojrzał w lustro. Antonelli musiał ich ciągle obserwować. - Jest rozdrażniony, ale cały i zdrowy.
- Rozdrażnienie nie jest czymś niezwykłym dla Daltona. - Dotknęła ramienia Faelona i uśmiechnęła się. - Dziękuję.
Pochylił swoją głowę.
- Jesteś gotowa czy potrzebujesz jeszcze czasu, aby przemyśleć pomysł?
- Nie jestem pewna jak dostosuję się do tego pomysłu, więc zacznijmy to! - Jessie spojrzała na swoje odbicie w lustrze zafascynowana wszystkimi kontrastami. Refe stał o krok od nich, czujny, ponuro przystojny. Złote smugi w brązowych włosach Faelona były w tym samym kolorze, co jej falujące pukle. Faelon był o pół głowy wyższy od Refe, który był z kolei wyższy o pół głowy od niej. Refe był fizycznie bardzo atrakcyjny, ale Faelon emanował siłą i autorytetem.
Więc co do diabła ja tu robię?
Refe podszedł do niej obejmując ją w pasie. Ich spojrzenia spotkały się w lustrze.
- Naprawdę nie widzisz jak piękna jesteś?
- Antonelli jest piękna. Ty jesteś piękna. Ja…
- Silny, bezwzględnie lojalny, niezwykły. - Refe pochylił głowę, łącząc swoje usta z jej. Skręciła swój tułów bez odwracania się, rozdzielając jej usta dla jego języka i zaciskając palce wokół jego szyi.
Faelon rozpiął jej bluzę, delikatnie przesunął ręce od jej i Refe i odpiął jej stanik. Miała racje całując Refe, koncentrując się na słodkiej intymności jego ust, jego oddechu, języka. To było niezbędne. Powinna polubić ciepłe pocieranie jego palców albo gorąco emanujące z jego ciała?
Jestem właśnie tu z tobą. Dzielimy to doświadczenie. Nie ma nic nielojalnego w tym, co robisz.
Faelon zsunął jej jeansy poniżej bioder, zabierając razem z nimi jej majtki. Lata surowej moralności przeczyły gwarancji Refe. To uczucie było niegodziwe i śmiałe. Jej sutki drżały, a ciepła wilgoć zbierała się miedzy jej udami.
- Patrz na mnie Jessie. - Wyszeptał Faelon. - Spójrz na siebie w lustrze. Zobacz swoje prawdziwe piękno.
Mrugając w centrum, Jessie sapnęła. Faelon zrzucił jego szatę i klęknął na złożonej garderobie. Blask świec oświetlał jego długie, szczupłe ciało. Refe uniósł obie jej ręce do swojej szyi, podnosząc jej piersi i wyginając w łuk jej kręgosłup. Jego ciemne spojrzenie przesunęło się na jej nagie odbicie, wygłodniałe i wdzięczne.
Skupiła się na sobie, odsuwając na bok wszystkie z góry przyjęte osądy i po prostu spojrzała na swoje ciało w lustrze. Jej skóra była gładka i złota, popsuta tylko przez słabe linie opalenizny. Długie i mocne, zawsze była dumna ze swoich nóg. Jej biodra były delikatnie rozszerzone, a brzuch trochę zaokrąglony, ale jej tułów był wąski, jej piersi duże i okrągłe.
- Połóż swoją stopę na moim ramieniu.
Refe przykrył obie jej piersi i przytrzymywał je przy swojej klatce piersiowej. To zmierzało w kierunku bycia dużo bardziej rozwiązłym zanim jeszcze więź zostanie stworzona. Zgięła kolana i położyła swoje stopy na ramieniu Faelona.
- Ach, tak. - Pogłaskał wewnętrzną stronę jej ud. Śledziła jego ruchy w lustrze, ponieważ mrowienia rozeszły się promieniście wszerz jej skóry. Odnalazł jej szparkę swoim środkowym palcem. Prosty dotyk zaakcentował spotkanie bólu w jej rdzeniu. Spojrzała na Refe. Jego ciemne oczy błyszczały tylko purpurowym błyskiem. Faelon wepchnął swojego palca w jej cipkę, a ona zamknęła oczy.
- Nie. Patrz na mnie. Zobacz swój sok okrywający mój palec, zobacz jak twoja cipka połyka mnie całego.
Zadrżała. Jej cipka była tak chętna żeby przyjąć jeszcze więcej jego palca. Każdy wolne, drażniące zjeżdżanie sprawiło, że jej wewnętrzne mięśnie pulsowały ze względu na pełność grubego, twardego fiuta. Pompował. Patrzyła zahipnotyzowana przez graficzny pokaz.
Bez ostrzeżenia, cofnął jego palce i zahaczył jej nogi o swoje ramiona. Krzyknęła, zszokowana erotyczną pozycją. Refe trzymał ją przy twarzy Faelona podczas gdy wampirzy mistrz przyśpieszał. Dłonie Faelona przytrzymywały jej biodra, dosłownie przykrywała jego twarz. Jego usta poruszały się na jej fałdkach, jego język wciąż pchał.
Jego usta utrzymywały ją otwartą, dostępną na śmiałe poszukiwania jego języka. Głaskał delikatną ściankę jej rdzenia, wycofując się dookoła jej cipki i znów wpychał do środka. Bez końca jeździł po niej, budując napięcie dopóki nie graniczyło ono z bólem.
- Oh, oh, Boże! - Mocno doszła, jej uda znów się napięły na policzku Faelona. Złapał tył jej kolan i zmienił punkt widzenia jej bioder, przyciskając jej cipkę do swoich ust. Warknął z głębi swojego gardła, lizał i ssał dopóki ostatnie mrowienie jej orgazmu nie przeminęło.
Refe uniósł ją z twarzy Faelona, kołysząc ją w swoich ramionach.
- Jeśli to było zbyt intensywne, powiedz nam o tym, a zwolnimy. - Pocałował ją z czułą gwarancją, a Jessie przywarła do niego. Gdzie zniknęły jego ubrania? Nie mogła przypomnieć sobie, jak zdejmował ubranie.
Faelon ustawił wyściełaną ławkę przy krawędzi lustra. Refe położył ją na plecach na ławce.
- Jest jakiś powód, dla którego nie używamy łóżka?
- Lubię patrzeć. - Zachichotał Faelon.
Refe klęknął na podłodze po jednej stronie ławki, a Faelon pchnął ją w jego kierunki aż jej głowa ustawiła się po drugiej stronie ławki. Jessie zbliżyła się do erekcji Faelona, ale on poprowadził za to jej ręce do jego bioder.
- Chcę twoich ust, mały pisklaczku, a nie twoich palców.
Rozluźniła się na ławce i pozwoliła mężczyzną ułożyć ją. Zawsze, gdy myślała o byciu zdominowaną przez kochanka, wyobraziła sobie, że uraza do bierności wymaga rezerwy. Dziwne, znalazła w tym wyzwolenie. Wszystko, czego chciała to zabawa.
Rozwarła szeroko swoje nogi zanim zahaczył jej kostki o swoją szyję, Refe zatrzymał się by zbadać jej fałdki swoim palcem. Jessie nie mogła naprawdę zobaczyć, co on robił, dopóki nie spojrzała w lustro. Faelon ułożył jej ciało na ławce by wystawić jej ciało dla…
- Antonelli jest za lustrem? - Starała się usiąść, ale Faelon ją przytrzymał. - Jak wiele ludzi uczestniczy w tym show?
- Za każdym razem, gdy jestem z innym kochankiem, Antonelli albo patrzy albo uczestniczy w tym. To jeden z powodów, dla których jesteśmy ze sobą tak długo. Jej uczestnictwo mogłoby skomplikować więź i pomyśleliśmy, że będziesz czuć się o wiele lepiej, gdy nie będzie jej w pokoju.
Refe rozdzielił jej fałdki i liznął od jej odbytu, aż po cipkę jednym silnym ciosem.
- Czy martwi cię, że ona patrzy? - Zapytał nie odrywając twarzy od jej ud.
Wyobraziła sobie drobną blondynkę po drugiej stronie lustra, patrzącą na swojego partnera zaspokajającego inną kobietę. Dotykała się? Miała wibrator albo sztucznego penisa?
- To tylko Antonelli?
- Tak. - Faelon potarł swojego fiuta o jej usta. - Wolałabyś, aby do nas dołączyła?
Z winnym potrząśnięciem głowy, otworzyła usta i zamknęła oczy. Faelon pchnął z całej siły aż do samego końca jej gardła zanim powoli wycofał się. Refe okrążał jej cipkę, zwiększając uczucia w jej kręgosłupie z każdym ruchem jego zwinnego języka. Jessie dopasował się do ruchy języka Refe, synchronizując cielesny taniec. Faelon poruszał się, Refe lizał, a Jessie ssała. Dwie ciepłe ręce przykrywały jej piersi, ale nie była pewna czyje. Ręce przesunęły się uwalniając jej piersi, w chwili, gdy palce zaczęły skubać jej sutki. Cztery ręce, dwóch mężczyzn, to wszystko było tak przytłaczające.
Faelon poruszał się szybciej, jego fiut ocierał się o jej język, trącając koniec jej gardła wierzchołkiem każdego pchnięcia. Refe złapał jej cipkę w swoje zęby, pstrykając językiem po delikatnej istocie, w momencie, gdy Faelon napinał jej sutki.
Wiła się, niespokojna i gorąca. Tylko kilka sekund minęło od jej pierwszego orgazmu. Nie była gotowa, aby dojść znowu. Faelon podparł tył jej głowy, gdy pchał w jej gardło. Jego sperma wydostała się w gorącym, rytmicznym wytrysku. Drżała, cały czas połykając.
Gorąco mrowienia opadło w jej brzuchu i rozchodził się promieniście przez jej brzuch. Refe uniósł jej cipkę do swoich ust, wirując jezykiem wewnątrz jej rdzenia. Omdlewające fale spłynęły po niej zamiatając ją wzdłuż prądów przyjemności. To mogły być minuty lub godziny, szczerze, nie mogła powiedzieć.
- Ta ławka nie będzie służyć nam przez cały czas. - Powiedział Faelon uwalniając swojego fiuta z jej ust. Podniósł ją, podczas gdy Refe pchnął się na swoje stopy.
Refe usiadł u podstawy łóżka obserwując jak Faelon zbliżał się, z Jessie kołysząc ją w ramionach.
- Myślę, że nie miała nigdy nikogo w swoim tyłku, więc upewnij się, że dobrze ją przygotowałeś.
Faelon zachichotał, jego pełne błyszczącej pasji spojrzenie przesunęło się, na Jessie.
- Prawda? Będę pierwszy?
- Pierwszy i najprawdopodobniej ostatni. Nigdy nie będę zainteresowana analną grą.
Jego brwi uniosły się, a uśmiech wygiął jego usta.
- Jak możesz odrzucać coś, czego nigdy nie próbowałaś?
- To nie jest temat do seksualnej dyskusji. Staram się ocalić życie mojego przyjaciela.
- Oczywiście.
Zwęziła oczy. Robiła to tylko, dlatego że potrzebowali połączenia, aby ocalić Daltona. Nie lubiła… jej mrowiące ciało nazwało ją kłamcą. Wszystko, co niedawno zrobili było skandalicznie przyjemne.
- Nie zachęcaj jej do mówienia albo ona przyrówna to do śmierci. - Refe opuścił się na swoich plecach, jego stopy zwisały z jednej ze stron łóżka. - Jestem jedynym, który jeszcze nie doszedł. Czuję się zaniedbany.
Faelona zachichotał i posadził ją okrakiem na szczycie swoich bioder.
- Chcesz mojej pomocy z tym, czy wiesz, co zrobić? - Kiwnął w kierunku światowej klasy erekcji rozszerzającej się niemal na pępek Refe.
Jessie wzięła chwilę przed ciosem fiuta Refe, zanim przesunęła swój ciężar na kolana i ustawiła go w jej wejściu. Opierała się na ramionach Refe i patrzyła w jego ciemne oczy, spuściła jej ciało na jego pulsującego fiuta. Nie poruszał się, nie próbował pomóc lub pośpieszyć ją. Po prostu wlał pożądanie wzdłuż ich mentalnego połączenia i pozwolił jej wziąć go.
Jej wewnętrzne mięśnie otworzyły się na niego, pieszcząc go. Drżał pod nią.
- Kurwa! Jest tak dobrze! - Uśmiechnęła się i docisnęła jej cipkę, ściskając go tak ciasno jak tylko mogła. Jęknął. - A to jest jeszcze lepsze.
- Leż wzdłuż jego klatki piersiowej i postaraj się rozluźnić, albo jeszcze lepiej pocałuj go. - Faelon oparł główkę na jej biodrach czekając aż wykona to, czego chciał.
Opuściła swoje usta do ust Refe i wplątała palce w jego włosy. Komfortowa znajomość ich pocałunków nie uciszyła rozproszenia wywołanego tym, co robił Faelon. Rozdzielał jej półdupki i wysmarował czymś śliskim jej odbyt, po czym umieścił jakiś śliski obiekt w jej dziurce. Ciepłe tryśnięcie wydobyło się i uświadomiła sobie, że wysmarował ją dla swojego fiuta, tego samego, długiego, grubego fiuta, którego wyszczupliła swoimi ustami.
Nie chcemy abyś czuła cokolwiek innego prócz przyjemności. Uspokój się i pocałuj mnie.
Faelon pogłaskał jej tył swoją główką w chwili, gdy przygotowała się na resztę. Najpierw jeden palec, później dwa rozciągały jej wąską dziurkę. Ślizgał się w tę i z powrotem, wirował, rozpościerał swoje palce.
- Jeden więcej i możemy spróbować czegoś prawdziwego. Po prostu całuj Refe. Poczuła więcej ciepłego smaru nałożonego wraz z jego trzecim palcem. Czuła ciśnienie i ruch, ale niekujący ból. Faelon cofnął palce z powolnym zastanowieniem i wepchnął główkę swojego fiuta za jej zwieracz w chwili, gdy był rozluźniony.
Jessie sapnęła. Jego trzonek był dużo grubszy niż jego palce. Czuła napinanie, nadziewanie, zapełnienie. Chwycił jej półdupki w obie ręce gorąco wirowało w górę wzdłuż jej odbytu i wznosił jej cipkę.
Ładny podstęp.
Refe zachichotał, jego fiut podskakiwał w niej.
- Lubisz to, prawda? - Faelon znów to zrobił potęgując intensywność uczucia.
Jej łechtaczka drżała, jej cipka pulsowała, a jej odbyt docisnął się, wszystko w tym samym czasie. Pchnęła klatkę piersiową Refe ogłuszona i zadyszana.
- Co teraz?
Nie dali jej żądnego ostrzeżenia, ale jakiś cichy sygnał mignął między nimi. Refe stanął dęba i wbił kły w jej gardło w chwili, gdy Faelon wbił się w jej ramię. Jessie krzyknęła. Przyjemność eksplodowała w jej ciele, atakują jej krwiobieg niczym płomienne strzałki. Część jej wymagałaby, walczyła skręcając się i wijąc niczym jakaś dzikuska. Inna część upajała się starożytną mocą otaczającą ją.
Ssali razem, długo, głęboki puls uruchamiał tętno przyjemności w całym jej ciele. Faelon przykrył jej piersi przytrzymując je nieruchomo. Nadziana na jego twardego fiuta, złapana w pułapkę jego ostrych kłów, Jessie mogła tylko skapitulować.
Faelon oczyścił jej sutki swoimi kciukami i doszła. Płakała z przyjemności. Refe wsunął swoją rękę miedzi ich ciała i potarł jej łechtaczkę. Z gwałtownym wdechem doszła ponownie. Uwolnili ją w tym samym czasie. Purpurowa mgła wisiała w powietrzu dookoła nich.
Pokój wirował. Faelon przycisnął swój nadgarstek do jej ust, a ona walczyła. Gorąca i gorzka… oczekiwali od niej, że połknie krew! Potrząsnęła głową. Przycisnął ją stanowczo, mocno przyciskając nadgarstek.
Metaliczny zapach wypełnił jej głowę. Nie mogła oddychać. Sapiąc, rozdzieliła usta i krew wypełniła jej usta. Nie! Potrząsnęła i zakneblowała, ponieważ groteskowy płyn zjechał w dół jej gardła. Ogień zapalił się w jej klatce piersiowej. Jej wizja zamazała się, odłamana do żywej jasności, szokująca i surrealistyczna.
Faelon odciągnął swój nadgarstek i pchnął ją na Refe.
- Trzymaj ją. Ciągle opiera się efektom.
Ramiona Refe okrążyły ją, gdy Faelon poruszał się w jej tyłku. Była tak gorąca. Każde niewzruszone pchnięcie fiuta, Faelona akcentowało ciepło. Trzymając kurczowo nakrycia, obok Refe, starała się znaleźć sens w tym wszystkim. Jej serce waliło w jej klatce piersiowej, boleśnie, wymagająco. Wymagając, czego? Przycisnęła twarz do gardła Refe, zadowolona ze znajomego zapachu.
- Poliż moją skórę, kochanie. - Namawiał Refe. - Twoje ciało wie, co robić.
Jej piersi powiększyły się na jego klatce piersiowej, a napięcie zebrało się w jej brzuchu. Zawsze była zachwycona, kiedy miała więcej niż jeden orgazm. To było niemożliwe.
- Smak wywoła odpoczynek. Poliż mnie.
Pogłaskała szyję Refe końcówką języka i głód wśliznął się w jej brzuch. Odwróciła jego głowę w drugą stronę, mocno go ugryzła, dziurawiąc jego gardło kłami, o których nawet nie wiedziała, że ma.
- Tak! - Faelon pchnął w górę jej biodra i rozcierając jej sok wzdłuż długości Refe. Poprowadził jej tył w dół aż prawie wydostał się z jej tyłka.
Napięcie wybuchło, a jej całe ciało zadrżało. Poruszał się szybciej, ślizgając się w tę i z powrotem, pchając ją na jednego fiuta aż naciskała na drugiego. Jessie była dotkliwie świadoma każdego uczucia, mimo to wszystko wydawało się pomieszane, wirując na tym jak w kalejdoskopie dziecka.
- Zatrzymaj się albo wywołasz przemianę. - Głos Refe brzmiał na chybotliwy i zachrypnięty.
Zlizała krew ze swoich ust i położyła się na klatce piersiowej Refe, tak, że mogła spojrzeć mu w oczy. Połączenie nagle się otworzyło; ich ciała szarpały się z jednym gwałtownym początkiem. Dziki głód Faelona wystraszył ją. Chciał spustoszyć ją, zdobyć ją drogami, jakimi Refe nigdy nie rozważał. Refe wziął jej twarz w swoje ręce, jego wzrok był ciepły i czuły.
Spójrz na mnie, myśl tylko o mnie. Nigdy więcej nie pozwolę nikomu cię ugryźć.
Poruszali się razem, Więź Krwi wzmacniała się z każdym pchnięciem, każda emocja przesyłana była wzdłuż mentalnego połączenia. Jessie spojrzała w oczy Refe, zachwycona jego opanowaniem. Pełność zaskoczyła ją. Jak jej ciało będzie zdolne do przystosowania się to tej gorączki?
- Teraz! - Wykrzyknął Faelon. - Musimy dojść razem!
Refe trzymał kurczowo jej biodra, Faelon przytrzymywał jej pas, a Jessie wygięła swoje plecy. Przyjemność przeszła przez Faelona, poprzez Jessie, wybuchając w Refe i z powrotem. Przylegli do siebie nawzajem, obaj mężczyźni schowali się aż po rękojeść, gdy pompowali swoje nasienie do jej pulsującego ciała.
Rozdział XII
Tłumacz: isiorek03
Korekta: Tempted-Hell
Bycie wampirem ma swoje zalety. Obaj mężczyźni obrócili się w mgłę i powrócili chwilę później czyści i susi. Jessie spiorunowała ich wzrokiem, a Refe zaśmiał się. Wziął ją za rękę i zaprowadził ją do przylegającej sypialni. Mimo że był już czysty, dołączył do niej pod prysznicem, nalegając i szorując jej wciąż mrowiące ciało.
- Kiedy moja tymczasowa moc się objawi? - Zapytała, gdy on namydlał szamponem jej grube włosy.
- Ciężko powiedzieć. Nie czujesz żadnej zmiany?
Uśmiechnęła się, była bardzo zadowolona z tego, że był blisko niej.
- Cierpię miejscami i nie mam żadnego biznesu w bólu, ale nie czuję żadnych super mocy albo, że mogłabym latać.
- Wątpię, że lot się rozwinie. To bardzo rzadka umiejętność. - Obrócił ją w swoim kierunku i przycisnął ją do swojego ciała w chwili go woda spłukała mydło. - Czy Faelon ugryzł cię? Zazwyczaj jest bardzo ostrożny.
Mrugając by pozbyć się wody potrząsnęła głową.
- Nie było bólu, było tak jak obiecałeś. Myślę, że iluzja, którą mi wszczepiłeś była intensywniejsza. To było… niewiarygodne. - Obejmowali się nawzajem przez długi czas, lubując się ciepłym strumieniem wody. - Może niewielka zabawka.
- Co?
Odepchnęła się od niego i uśmiechnęła.
- Jeśli chcielibyśmy być śmiali, może dostalibyśmy zabawkę.
Pocałował ją głęboko, jego język owijał się wokół jej.
- Mamy całe życie w celu zbadania wszystkich rzeczy, o które prosimy i lekceważenie tych, o które nie.
- Muszę zapytać cię o coś zanim zapomnę.
Zachichotał.
- Czemu mnie to nie dziwi?
- Czemu nienawidzisz dziennikarzy? Potraktowałeś mnie jak szmatę, kiedy myślałeś, że jestem jedną z nich.
- Prywatni detektywi nie są o wiele lepsi. - Uszczypnął jej dolną wargę, podczas gdy ciepła woda masowała ich ciała. - Powiedziałeś to, gdy wspomniałam o tym, że Etoro groził, że zdemaskuje mnie. Przez wieki to byłoby jego słowo przeciwko mojemu. Gdy tylko został wynaleziony film wszystko uległo zmianie. Sprawił, że fortuna obróciła mnie w różne typy dziennikarstwa i publikację wiadomości. To regularny ból tyłka.
- Czy wampiry mogą być nagrane na film?
Roześmiał się.
- Czyżbyś nigdy nie wiedziała teledysku Pyrite.
- Punkt dla ciebie. - Delikatny kobiecy chichot rozbrzmiał w umyślę Jessie. - Antonelli i Faelona tylko pełzają po łóżku.
Refe pochylił głowę, jego spojrzenie powędrowało w kierunku drzwi łazienki.
- Masz rację, ale skąd wiedziałaś?
- Nie słyszałeś śmiechu Antonelli?
- Nie.
- Prawdopodobnie moje umiejętności zaczęły się odzywać.
Refe ją osuszył i pchnął w kierunku sypialni. Jessie nie była pewna, czego oczekiwać, ale goła Antonelli bezwstydnie ssąca fiuta swojego partnera było ogromnym szokiem. Faelon pieścił jej włosy, podczas gdy ona połykała jego całego członka z eksperckimi umiejętnościami.
- Zawstydzenie to ludzki koncept. - Powiedział delikatnie Refe. - Wampiry uwielbiają seks.
Uczucia mocno wyzwoliły się przez ostatnie doświadczenia, Jessie kiwnęła w kierunku tamtej pary.
- Klęczy przy niej i powoduje, że dochodzi. Oglądała nasz pokaz. To jest tylko uczciwe.
- Jesteś pewna?
- O tak. Chcę obejrzeć jak liżesz jej cipkę.
Refe zawahał się przez minutę, ale Antonelli przeniosła się, przysuwając jej ciało bliżej krawędzi łóżka. Refe ukląkł koło niej i rozdzielił jej półdupki. Jessie ciężko przełknęła. Oglądała jeden, może dwa filmy dla dorosłych. Ale to było kompletnie inne. Ciepło zbierało się między jej udami a jej sutki zadrżały, gdy Refe lizał szparkę Antonelli.
Może to był dobry pomysł. Nie myślała, że byłaby zdolna podniecać się po tych wszystkich orgazmach, które miała. Refe trzymał głowę ustawioną pod kątem, więc mogła widzieć jego język. Okrążał wejście Antonelli skupiając się na jej łechtaczce. Lizał, używał tylko końcówki języka, więc Jessie mogła go widzieć.
Faelon krzyknął i mocno pchnął, sygnalizując swoje uwolnienie.
- Teraz, zobacz, co zaczęłaś. - Wycofał się z ust Antonelli. Refe oszalał na jej punkcie, naciskając jej nogi w górę z powrotem rozkładając jej dzikość swoimi wygłodniałymi ustami.
Faelon spojrzał w jej kierunku, uśmiech drapieżnika rozdzielił jego usta.
- Szybko się uczysz, mały pisklaczku, ale mogę poczuć twoje pobudzenie. Nikt nie wychodzi z mojego domu niezaspokojony.
Antonelli powiedziała coś do Refe, a on potwierdził. Szybko zmienili pozycje. Usiadła okrakiem na jego twarzy i wzięła jego fiuta w swoje usta, gdy Faelon pchnął Jessie na ścianę. Wygiął w łuk brew i uniósł jej nogę na swoje ramię.
- Patrz na nich. To jest to, czego chcesz.
Jego usta osiadły na jej szparce a jej wzrok powędrował w kierunku łóżka. Gruby fiut Refe ślizgał się do wewnątrz i na zewnątrz ust Antonelli. Zwilżył swojego środkowego palca w jej cipce i wepchnął go w jej tyłek. Wydała z siebie dźwięk… pół płacz, pół mruczenie.
Język Faelona smakował jej fałdki i pstrykał po jej szparce. Nie mogła dokładnie stwierdzić, co Refe teraz robił, ale nie obchodziło jej to. Uczucia pulsowały od Antonelli do Faelona i podawał je Jessie. Oszałamiając, odurzając, zmysłowo, zanurzała się w ich przyjemności. Krótki, ostry orgazm wybuchł w Jessie. Ale Faelon nie zatrzymał się. Pchał ją stanowczo swoimi ustami i zaczął się karmić.
Refe doszedł w ustach Antonelli, i oplótł swoje ramię wokół niej. Obaj mężczyźni się karmili, Jessie spełniała się, ucztując kobiecą pasję. Przykryła swoje piersi i spojrzała na Antonelli. Róż innej kobiety, toczyła się po twarzy Refe, dlatego jej sok płynął swobodniej. Zadrżała, wyrzuciła głowę do tyłu, włosy spłynęły na jej biodra.
Z ostatnim liźnięciem, Faelon opuścił nogi Jessie na podłogę. Odwrócił się i spojrzał no dwójkę na łóżku.
- Antonelli nauczyła się czerpać przyjemność z bycia pożywieniem dla wampirów.
- Widzę.
Faelon podszedł do łóżka.
- Wystarczy. Moja pobłażliwość ma swoje granice.
Podniósł swoją partnerkę z twarzy Refe i położył się z nią, owijając swoje duże ciało wokół jej. Zrobił jedno niewzruszone pchnięcie swoimi biodrami i poszli spać.
Refe zgiął swój palec i skinął na nią w kierunku łóżka.
- Ja również potrzebuję odrobiny snu.
- Więc śpij. - Drażniła się dopóki nie wspięła się na wysoki materac. Pchnął ją do pozycji identycznej jak tak Faelona i Antonelli. Przycisnął swoje ciało to jej pleców, wsunął jedno ramię pod jej szyję a drugie owinął wokół jej pasa. Uderzył w jej uda z tym samym stanowczym pchnięciem jego bioder, nadział ją na swojego fiuta.
Ogłuszona, Jessie spojrzała na Antonelli.
- Oni zawsze śpią jak teraz?
Uśmiechnęła się, jej niebieskie oczy lśniły.
- Tak często jak tylko mogą. Uczyni cię wartym siebie, gdy tylko się obudzi.
- I obiecuję, że nie wrócę do zespołu. - Wszeptała.
Antonelli zachichotała.
- Tu nie chodzi o zespół Refe i dobrze o tym wiesz. Twoja motywacja jest szlachetna i czysta.
- Czysta? - Jessie roześmiała się. - To nie jest odpowiednie słowo, aby opisać to, co działo się w tym łóżku.
- Zgodziłaś się na to. - Antonelli przeniosła rękę Faelona na swoją pierś i poruszyć ich spodem bez wątpienia poruszając jego fiutem wewnątrz jej. - Musisz pamiętać o jednej rzeczy, gdy bitwa się już rozpocznie.
Bitwa, powody wszystkiego, miała już dość tego dnia.
- O co chodzi?
- Faelon zaakceptował to, że Natalie jest zbuntowana, ale raczej nie będzie chciał zabrać jej życia. Jeżeli będzie jakaś inna droga, proszę uwolnij go od tego horroru. Ona wciąż jest jego córką.
Jessie kiwnęła i zamknęła oczy.
*****
- Nie jestem telepatką. - Antonelli trzymała się wciąż doskonale, mimo że Natalie wcisnęła swoje ostrze w delikatną skórę jej gardła. - Nikt nie może nas usłyszeć tu na dole. Dlaczego nie chcesz mi uwierzyć?
- Wierzę ci, ale potrafisz tak nastawić mojego ojca, aby zrobił wszystko, czego chcesz i zdarza ci się to. - Natalie trzymała kurczowo powierzchni noża aż jej palce rozbolały. - Zawsze taki był. - Więc co go tak rozprasza? Powinien wyczuć niebezpieczeństwo jak szybko jak wezwała jego śliczną, Antonelli.
Wejście do tunelu przemytników było zamurowane, ale jeden wilgotny pasaż wiodący w prawo prowadził do starej piwniczki z winami. Natalie spędziła połowę swojego dzieciństwa na badaniu cuchnących zgnilizną tuneli. Faelon miał sojuszników krwi, którzy ochraniali rezydencję, ale drzwi piwniczki były zapieczętowane przez Faelona zanim jeszcze powrócił do majątku jakieś trzysta lat temu.
Błąd, który mógł kosztować go życie.
Naturalne połączenie Natalie z faetonem pozwalało jej manipulować jego energią. Osłabiła pieczęć wystarczająco by dostać się do piwniczki bez powiadamiania straży. To był dobry plan. Nie zamierzała zostać wytrącona z równowagi przez drobne opóźnienie.
Opuściła nóż i pchnęła Antonelli w ramiona Etoro.
- Zegnij ją na tej półce i zgwałć. Nie przestawaj jej gwałcić dopóki nie przybiegnie jej na ratunek.
Kolory spłynęły z twarzy Etoro.
- Ja… nie mogę.
- To dziwka! Nie dość, że pieprzy wszystko, co czyni ją mokrą to jeszcze uczy innych jak dołączyć do tej deprawacji. To pokręcona zdzira i…
- Nie mogę użyć mojej siły na kobiecie. Jestem zmęczony. Mój kutas opadnie, gdy tylko wyczuję jej strach.
Natalie potrząsnęła głową.
- Czemu mnie to nie dziwi? - Mogła zmusić ich do seksualnej gorączki, ale to mogłoby nie zaalarmować Faelona. Jego ludzka dziwka żyła w stanie nieustannego smarowania. - Jesteś nieprzydatny. - Uśmiechnęła się szyderczo do Etoro. Bez elementu zaskoczenia po ich stronie, bliskie kwarty piwniczki staną się odpowiedzialne. To musi być szybkie i wyraźne. Rozkazała strażnikom, aby zasnęli, ale nie pozostaną niesprawni na bliżej nieokreślony czas.
- Złap ją za włosy. Jeśli oddali się od ciebie, sprawię, że zapłacisz mi za to tak jak nie jesteś sobie w stanie wyobrazić.
- Nie groź mi. Nie jestem twoim służącym.
Był mniej niż tym, ale nic chciała się z nim sprzeczać. Korygując jej kontrolę nad długim, śmiercionośnym nożem, ruszyła ku schodom. Broń była nieprzydatna, jeśli chodzi o wampiry. Miecz działał dobrze, ale one były nieporęczne.
- Czemu to robisz? - Przenikliwy głos Antonelli zaczął naprawdę obniżać się.
Nie prędzej niż dotarli na szczyt schodów jak jej ojciec pojawiła się przed nimi, Refe i Jessie stali za nim. Tatuś wyczuł jej przyjazd zanim się pojawili.
Z policyjną przenikliwą oceną, Jessie przyglądała się wrogom. Wściekłość płonęła w oczach Natalie, zadając kłam jej delikatnemu wyglądowi. Jej pierwsze spojrzenie na długi, ostry nóż wzmocniło tylko kontrast. Wysoki, ciemnowłosy mężczyzna trzymał kurczowo za włosy Antonelli. To musiał być Etoro.
- Czy to niewzruszające? - Przeciągnęła Natalie. - Dołączyłeś do nas żeby zobaczyć jak patroszymy twoją dziwkę? Mogłeś ją utrzymywać żywą w przeszłości, ale pamiętaj ona nadal jest człowiekiem.
- Chcesz mnie. - Faelon zacisnął pięść a jego nozdrza rozszerzyły się. - Nie masz powodu by krzywdzić Antonelli.
- Doprawdy? - Natalie podeszła mimochodem i obcięła krzywiznę piersi Antonelli. Antonelli wrzasnęła, zwijając się w ramionach Etoro. - Ta suka bawiła się moim spadkiem przez ostatnie trzysta lat. Matka nie była wystarczająco silna by cię zabić, ale zapewniam cię, jestem.
Faelon odwrócił swoje błyszczące spojrzenie ku Etoro.
- Uwolnij ją. To nie jest twoja walka.
Palce Etoro rozluźniły się a on wstrząsnął głową tocząc bitwę z przymusem. Antonelli wyplątała się z jego uścisku i pobiegła do Faelona.
- Idioto! - Wykrzyczała Natalie. - Twoje myśli są tak słabe nie możesz…
Etoro pchnął ją na podłogę, wybijając jej nóż z ręki.
- Usłyszałem już wystarczająco wiele twoich zniewag.
Refe zaszarżował na Natalie aż upuściła nóż. Faelon i Jessie razem rzucili się na Etoro. Jego plecy trzasnęły o ścianę, wgniatając kawałek i zrzucając obraz. Jessie usłyszała krzyk Natalie, ale nie zdjęła swoich oczu z celu.
- Zaśniesz. - Faelon rozkazał Etoro.
Powieki Etoro opadły, ale znów stawił się opór przymusowi.
- Weź nóż i pomóż Refe. Mogę kontrolować tylko jedno.
Faelon zaakceptował to, że Natalie jest zbuntowana, ale raczej nie będzie chciał zabrać jej życia. Jeżeli będzie jakaś inna droga, proszę uwolnij go od tego horroru. Ona wciąż jest jego córką.
Przypominając sobie prośbę Antonelli, Jessie poluzowała jej uścisk na Etoro i zrobiła krok w tył. Antonelli podała jej nóż.
Refe i Natalie walczyli w holu. Jej długie paznokcie haratały ramię Refe a krew leciała z kąta jego ust. Podskoczyła wysoko, atakując go kopnięciem w twarz. Złapał jej kostkę i trzasnął nią o marmurową podłogę.
Ścięcie głowy, spalenie lub ścięcie głowy, Jessie mogła dosięgną tylko do jednego noża Natalie. Ref przyszpilił Natalie do podłogi, przyciskając do niej jedną stronę jej twarzy. Uwolnił przerażające warknięcie i wbił swoje kły w jej gardło. Ustawił swoje ciało pod kątem, dlatego klatka piersiowa Natalie była dla niego dostępna, jego oczekiwania jasne.
Jessie zadrżała, ale później pomyślała o Bellicie i o wielu innych młodych życiach, które ukradła. Pędząc na stronę Natalie, Jessie wbiła rękojeść ostrza w jej klatkę piersiową. Natalie wrzasnęła i rzuciła się, skręcając się gwałtownie.
- Pomóż ją trzymać. - Faelon klęczał obok nich i starał się trzymać jej ręce z boku.
- Ty ją trzymaj. - Jessie nalegała. - Ja to zrobię. - I zrobiła. Z przerażającą wydajnością, Jessie przebiła serce Natalie. Ta umiejętność musiała być częścią Więzi Krwi. Jej ręce poruszały się bez jej świadomości.
Faelon wytarł twarz w swój rękaw i osuszył lśniące w jego oczach łzy.
- Dziękuję. - Powiedział i oczyścił gardło, kontynuując już znacznie silniejszym tonem. - O ile wiem, żaden wampir nie uleczył się po takiej ranie, ale spalimy jej ciało dla zakończenia sprawy.
- Masz rację. - Zaśmiał się Etoro. - I nie masz pojęcia, że się mylisz.
Jessie rzuciła nóż zatapiając go w ramieniu Etoro.
Cholera, to było super!
Więcej umiejętności z Więzi Kwi, zapewne.
- Nie mam wystarczająco dużo autorytetu by cię ukarać. - Warknął Faelon. - O twoim losie zadecyduje rada. - Etoro był dobrze związany linami, które dostarczył Faelon.
- Wiesz, o czym on mówi? - Refe pozostał na kolanach obok ciała Natalie. Szyderstwo Etoro miało dać mu chwilę przerwy czy po prostu walka wyczerpała go?
- Zostanie przesłuchany przez radę. - Faelon spojrzał na Jessie. - Jeśli zdecydujesz się przejść naprawdę przemianę zarekomenduję cię na jakieś stanowisko. - Uśmiechnęła się, ale jego oblicze pozostało poważne. - Idealnie pasujesz to tej pracy.
Czterech krzepkich strażników wbiegło przez frontowe drzwi a Antonelli rzuciła się w ramiona Faelona kończąc konwersację.
Refe wziął Jessie za rękę i wyprowadził z zakrwawionego holu.
- Czekaj! Gdzie jest Dalton? - Nie gubiąc kroku, zawrócili do Etoro, który wciąż był przyciśnięty do ściany. Naśladując ton głosu, jakiego użył Faelon, spojrzała w wyzywające oczy Etoro.
- Czy Dalton wciąż żyje?
Ścisnął ze sobą swoje wargi i zamknął oczy.
- Odpowiesz na moje pytanie albo stopniowy wzrost ciśnienia ściśnie twój brzuch. - Zatrzymała się na sekundę, aby zobaczyć jak się zwija. - Czy Dalton cierpiał?
- Nie! - Wysapał i zacisnął usta. - Jest trochę pobity, ale żyje. Teraz, przestań.
- Gdzie on jest?
- Red Lion Logde. Przestań! Spraw by przestało!
Refe zagwizdał długo i powoli.
- Cholera. Jesteś w tym dobra.
- Posłałem samochód po twojego przyjaciela. - Rozbawienie skrzyło się w oczach Faelona. Stał z oplecioną ręką wokół pasa Antonelli, opierała głowę o jego ramię. - Chcesz, aby się dowiedział gdzie jesteś?
- Zadzwonię do niego później. Na razie niech wie, że ze mną wszystko w porządku.
Faelon kiwnął i odprowadził, Antonelli w dół holu. Ciało Natalie zniknęło a strażnicy podnieśli Etoro niosąc go wzdłuż holu. Jessie spojrzała na plamy krwi, których nie mogła do tej pory wyszorować.
- Możemy wziąć prysznic?
- Nie zostaniemy tutaj. - Powiedział Refe jego spojrzenie było pełne konsternacji. - Zabiorę cię do domu.
- Po wczorajszej nocy i tym, co się wydarzyło tutaj, myślę, że będzie lepiej jak prześpisz się przez chwilę.
- Tak długo jak będziesz skłonna pomóc mi odzyskać siły, zgadzam się na wszystko.
Odepchnęła go od siebie i uśmiechnęła się.
- Więc zostajemy.
Epilog
Tłumacz: isiorek03
Korekta: Tempted-Hell
- Podejrzewam, że spędzisz więcej czasu w domu zespołu. - Wyszeptała Jessie. Była rozciągnięta na plecach z ukołysanym między jej udami Refe. Jego ręka przykrywała jej pierś, a jego usta odkrywały jej brzuch.
Podniósł głowę, jego rysy twarzy były całkowicie pozbawione wyrazu.
- Dlaczego miałbym tak zrobić?
Roześmiała się.
- Ponieważ tam zejdziesz to, to wszystko skończy no chyba, że przyznajesz, że jesteś uzależniony ode mnie.
Ledwo puszczali łóżko w ciągu ostatnich czterech dni. Odkąd wrócili z Włoszech, spędzali każdą chwilę razem, odkrywając swoje ciała i myśli z wygłodniałym entuzjazmem.
- Tak myślisz?
Jedwabne sznury wokół jej nadgarstków, unosząc jej ramiona w górę i w dół.
- To nie fair. Cała moja moc zniknęła.
Wsunął ręce poniżej jej pleców i przeturlał na swoje kolana.
- Masz tyle mocy ile potrzebujesz. Patrzę w twoje oczy i nie widzę niczego poza szczęściem. Dotykam twojej ciepłej, delikatnej skóry i chcę cię posmakować. Smakuję cię i chce więcej, ciągle więcej.
Szarpnęła za sznury aż przykrył jej nogami swoje ramiona. Uwielbiał ją przywiązywać i uwielbiał być przywiązywany. Pomimo jej apelów i zachrypniętych żądań, wziął swój czas, gdy była bezsilna, ustawiając wolny, podniecający krok, który odpędził jej umysł.
Idąc drogę w dół jej wewnętrznych ud, lawirował między pocałunkami, lizaniem i gryzieniem póki nie wygięła się i jęknęła w każdy możliwy sposób. Umiejętności zdobyte przez nią dzięki trójstronnej Więzi Krwi mogły przygasnąć, ale ich sojusz nadal był aktywny. Czuła jego wzrastające pożądanie, jego radosne podniecenie z jej odpowiedzi.
Rzeczywiście odurzając. Jeśli jego umiejętny dotyk nie był wystarczająco mocny, wiedział jak bardzo zadowalała się otaczającym ją jego bycie.
- Nigdy nie nasycę się twoją jedwabistą skórą. - Rozdzielił jej fałdki swoimi kciukami i wepchnął swój język w jej cipkę. Krążąc językiem wewnątrz niej, dotykał i smakował, pieszcząc ją. - Twój smak jest wyjątkowy. - Zachichotał. - Myślę, że jestem uzależniony od ciebie.
Doprowadził ją do orgazmu prawie natychmiast, mówiąc jej jasno i wyraźnie jak bardzo jej pragnie. Jej nogi były wciąż zahaczone o jego ramiona, spojrzał w jej oczy.
- Jestem zagubiony w tym uzależnieniu sam?
- Nie. - Wyszeptała. - Potrzebuję cię tak bardzo jak ty potrzebujesz mnie.
Uśmiechnął się, leniwym, nikczemnym uśmiechem, który roztopił jej kości i sprawił, że jej serce mocniej zabiło. Opuszczając jej biodra na łóżko, poprowadził swojego fiuta w jej przytulną szparkę. Razem westchnęli, smakując penetrację, gdy poruszał się z silnymi, pchnięciami.
- Opuść moje nogi. - Wydyszała. - Chce się poruszać.
- A ja chce tego aż do ostatniej nanosekundy.
Przytrzymując jej biodra, kołysał w tę i z powrotem, w tę i z powrotem. Otworzyła myśli, czuła jego przyjemność tak dobrze jak swoją własną. Uzupełniali się nawzajem, dając i biorąc z jednakowym zapałem. Wygięła swój kręgosłup a on ssał jej pierś. Jej wewnętrzne mięśnie ścisnęły się, a on zaczął pchać szybciej. Słowa były niepotrzebne. Pozwalali swoim ciałom komunikować się, podczas gdy ich serca upajały się cudem dzielenia.
Położył swoje usta na jej ustach. Przywitała jego język z serdecznym zwinięciem jej własnego. Smakował przyprawionego pasją wina, jej pasją. Przycisnęła swoje usta, czując jak jego ciepło płynie do niej.
Jestem uzależniony od twojego ciepła i stanowczego uchwytu twojej cipki, gdy dochodzisz.
Jak na rozkaz, jej ciało eksplodowało orgazmem, ściskając jego fiuta w zmarszczonej fali. Pchnął głębiej, a jej uwolnienie rozbrzmiało echem w jego własnym.
Dużo później, zdyszaną minutę po pełni zadowolenia, przesunął jej nogę do swojego pasa i uwolnił jej ręce z mentalnego rozkazu. Jego usta pozostały na jej, całując i skubiąc. Wplątała palce w jego włosy, ciesząc się pełnią jego trzonka w niej.
Nagle jęknęła i oparła czoło o jego ramię.
- Co się dzieje? - Odepchnęła się od niego.
- Muszę iść jutro do pracy.
Roześmiał się.
- Biedactwo.
- A ty lepiej napij się z Daltona. - Przeturlał się na jej stronę, podparł głowę o jej głowę. - Myślę, że on jest w połowie pewien, że przetrzymuję cię, jako zakładnika.
- Nie zostałem związany chwilę temu?
- Lubisz być związany i oboje o tym wiemy.
- Tylko z tobą, zawsze z tobą. - Oblizując swoje usta przeturlała się na swoją stronę.
- Wiem, że wcześniej rozmawiałeś z Faelonem. Co postanowiła rada względem Etoro?
- Rządziła nim spłata długów.
- A to oznacza?
- Myślę, że powinienem odczuć ulgę, ale szczerze nie czuję nic. Jestem zadowolony, że został zaaresztowany, ale to nie wróci życia jego ofiarom. - Refe kiwną, wkładając jej włosy za uszy.
- Dowiedzieli się, o czym on paplał? Czy jakiś wampir przetrwał przebicie serca?
- Zgodnie z Etoro, Natalie ocaliła Kyrela przed zabójcami i zabrała go niepostrzeżenie w „miejsce gdzie nikt nie mógł go skrzywdzić”. Etoro uznał, że nigdy nie widział tego cudu, a Faelon mówił, że był zadziwiająco przekonywujący.
- Więc, czy Etoro brał udział w jej iluzji? - Jessie wzruszyła jednym ramieniem. - Nie było innego ataku od czasu zasadzki.? Czy to nie jest to, co się liczy?
- Nie dla mnie. - Przyciągnął ją w swoje ramiona. - Jestem zadowolony, że ataki się skończyły, ale to, co najbardziej mnie interesuje jest właśnie tutaj.
KONIEC… NA TERAZ
W następnej części:
A Taste Of Midnight…
Brenna Skyler, Pani Powietrza, wybiera ambicję ponad miłością. Aby stać się Żywiołem, najwyższym stanowiskiem wśród Unseleighe Sidhe, Brenna musiała zakończyć swój skandaliczny związek z Philipem Noirem, wampirem. Co prawda nigdy nie przestała go kochać, ale zdecydowała się podjąć chociaż raz prawidłową decyzję… właśnie teraz.
Ale kobiece wampiry zostają ofiarą Ciemnego Elfa. On zdobywał je, gwałcił, zakażał je swoją krwią, przeobrażając w hybrydy niepodobne niczym do tego, co Unseleighe Sidhe kiedykolwiek spotkało. To spowodowało, że wampiry muszą tropić tego wampira, dlatego Wysoka Rada musiała zwrócić się do Pani Powietrza.
Phillipa przyprawiło o dreszczyk emocji, gdy Brenna przypełzła do niego. Nie jest przyzwyczajony do grania porzuconego kochanka. Był wystarczająco dobry na jeden numerek, ale nie był wystarczająco dobry, aby zostać jej stałym partnerem, długo pielęgnował chęć aby wyrównać stare porachunki. A teraz ona potrzebuje jego pomocy. Nie chciał niszczyć złajdaczałych wampirów… to jest właściwa rzecz do zrobienia… ale Brenna potrzebuje dostać lekcję pokory. Ona zapłaci za swoje bezduszne odrzucenie. Jeśli tylko będzie w stanie zapomnieć o tym, że wciąż ją kocha.
1W oryginale zostało użyte słowo „produce” – produkować, niestety nie pasuje ono do treści (po prostu źle brzmi, bo jak można wyprodukować dziecko?) Dlatego zastąpiłam je „stwarzać”. [przypis od tłumacza]