H2O Wystarczy kropla Tom 12 Efekt syreny

H2O Wystarczy kropla!



Tom 12

Efekt syreny

na podstawie odcinka „Efekt syreny"

Rozdział 1

Popołudnie zapowiadało się obiecująco. Każdy, kto tylko mógł, zjawił się w Juice Net Cafe. Sala po prostu pękała w szwach. Jedni siedzieli ściśnięci przy stolikach, inni stali przy barze albo podpierali ściany - wyglądało to trochę, jak na klasowej dyskotece. Nawet stół bilardowy był zajęty. Nikt nie chciał stracić takiej okazji, jak karaoke u Wilfreda. Zawsze można było oczekiwać dobrej zabawy, tym bardziej że ochotnicy często ryczeli tak głośno, że nie tylko zagłuszali muzykę, ale również myśli wszystkich słuchaczy. Bywało też zabawnie. Warto było się tu wtedy pojawić, choćby po to, żeby wiedzieć, z kogo i dlaczego kpi cała szkoła. Oczywiście pojawiały się również perełki z czystymi głosami, ale ich zdecydowanie było mniej. Każdy, kto tylko chciał zaistnieć w towarzystwie, zgłaszał swoją kandydaturę, żeby dostać brawa, no i oczywiście przeżyć swoje pięć minut sławy.

Na scenę pewnym krokiem wyszła Miriam. W tym roku również postanowiła wziąć udział w konkursie. Uwielbiała te chwile przy mikrofonie, gdy wszystkie oczy, szczególnie męskie, wpatrzone były właśnie w nią. Odrzuciła długie proste włosy na plecy i jeszcze bardziej wypięła pierś. Spojrzała na zebranych i w oczy Zane'a, najprzystojniejszego chłopaka w szkole. „Wspaniale, nie odrywa ode mnie wzroku" - pomyślała zadowolona. Wiedziała, że robi wrażenie na nim i innych, a do tego była pewna zwycięstwa. W końcu co roku to ona wygrywała. Po prostu miała talent.

Z głośników popłynęła muzyka. Miriam mocno chwyciła mikrofon obiema rękami i jeszcze raz rzuciła powłóczyste spojrzenie Zane'owi. Zaczęła śpiewać:

- Anioły mają wielką moc, strzegą cię czujnie caa-aałą noc. Niczym się nieee martw, nie bój się, twoje anioły znajdą cię.

Na sali zapadło milczenie. Wszyscy wpatrywali się w dziewczynę. Miała naprawdę piękny głos, który urzekał słuchaczy. Zane oparł brodę na ręku i westchnął. Różnie myślał o Miriam, ale teraz naprawdę był pod wrażeniem.

„Chyba zaproszę ją później na kolację - postanowił. - Na pewno mi nie odmówi, w końcu nieoficjalnie, bo nieoficjalnie, ale chodzimy ze sobą, w każdym razie pojawiamy się razem na różnych imprezach".

- Trzeba przyznać - westchnęła Emma, nachylając się do Cleo - że ma talent.

Koleżanka wzruszyła ramionami. Ona nigdy by się tak nie zbłaźniła i nie wzięła udziału w takim głupim konkursie. Sięgnęła po słomkę i pociągnęła duży łyk napoju.

- Oklaski dla Miriam! - zawołał Wilfred.

Miriam właśnie skończyła śpiewać. Ci,

którzy siedzieli, wstali i głośno klaskali. Niektórzy nawet podeszli bliżej sceny. Dziewczyna uśmiechnięta od ucha do ucha przyjmowała gratulacje od przyjaciół. Przepadała za tą chwilą, kiedy wszyscy podziwiali ją i tylko ją.

- Jesteś niesamowita. - Tiffany ujęła jej rękę i zaczęła zamaszyście potrząsać. Była taka dumna z przyjaciółki. Może część sławy spłynie również na nią?

- Prawda? - rzuciła zuchwale Miriam i wyrwała dłoń, ostentacyjnie wycierając ją w ubranie. Minęła koleżankę i z uśmiechem na ustach klapnęła obok Zane'a.

- Miriam, to było świetne - szepnął jej do ucha, nachylając się do niej. Miriam aż wyprężyła się z zadowolenia. Rozejrzała się, czy jej rywalki zauważyły, że Zane jest nią zainteresowany, ale na sali panował już gwar i oczekiwano na kolejnego odważnego, który zmierzy się z karaoke.

Do Wilfreda podeszła Rikki. Machnęła na niego ręką i zaczęła coś szeptać mu do ucha. Mężczyzna spojrzał na nią uważnie i pokiwał głową. Rikki zadowolona z wykonanego zadania wróciła do stolika. Na jej twarzy błąkał się tajemniczy uśmieszek.

- Nienawidzę karaoke - jęknął Lewis. Dziewczyny przyciągnęły go tu siłą i teraz musiał wysłuchiwać głupiego wycia, a przecież mógł wykorzystać ten czas na pracę w laboratorium i zrobić coś pożytecznego dla ludzkości. - To sposób na pięć minut sławy dla kompletnych nieudaczników. Karaoke to ścierna!

Zdążył tylko wypowiedzieć te słowa, kiedy od sceny dobiegł ich głos właściciela:

- Naszą kolejną uczestniczką jest... Cleo Sertori!

Zaskoczona Cleo podniosła głowę i spojrzała na przyjaciół. Nie rozumiała, co się przed chwilą stało, miała wrażenie, że się przesłyszała. Ale z miny Lewisa i Emmy wywnioskowała, że jednak nie - wywołano ją na scenę. Tylko Rikki uśmiechała się przebiegle.

- Jesteś wyjątkiem, pójdzie ci świetnie - powiedział słabo Lewis. Próbował jakoś ratować sytuację. Nie wiedział, że Cleo ma zamiar wziąć udział w tej idiotycznej imprezie.

- Nie zgłaszałam się - zaprzeczyła gwałtownie Cleo. Jak to się mogło stać - myślała gorączkowo. - To jakaś fatalna pomyłka, zaraz to wyjaśnię... Nie wyjdę na środek za żadne skarby!"

- Ja cię zgłosiłam. - Rikki poderwała się z krzesła i pociągnęła koleżankę za sobą. - Idź, śmiało.

- Nie mogę - pokręciła głową Cleo.

- Możesz, odwagi! - zachęcała ją koleżanka. Stanęła za Cleo i lekko pchnęła ją w stronę sceny.

Cleo ruszyła ze wzrokiem wbitym w podłogę. Było już za późno, żeby zdezerterować i wymknąć się tylnymi drzwiami.

„Zabiję Rikki, jak tylko to się skończy. Skrócę ją o głowę". - Weszła na scenę i spojrzała na widownię.

- Przy niej jestem gwiazdą - powiedziała scenicznym głosem Miriam. Chciała wyprowadzić Cleo z równowagi. - Chyba jej się udało, bo dziewczyna spuściła wzrok i zrobiła się czerwona na twarzy.

Zane zachichotał, a z nim pozostali siedzący przy stoliku Miriam.

Cleo ścisnęła mocno mikrofon, aż zbielały jej kostki u palców. Zaczęła się pocić ze zde- newowania.

- Będziesz tego żałować - syknęła Emma do winowajczyni.

- Da radę - Rikki wzruszyła ramionami, prze cież Cleo nie mogła być tak beznadziejna.

- Nie wiesz, jak ona śpiewa - odparła Emma. Ona również miała ochotę udusić przyjaciółkę. Jak mogła coś takiego zrobić?

Wilfred włączył muzykę. Salę wypełniły dźwięki tegorocznego hitu. Wolna, nastrojowa muzyka. Cleo odchrząknęła i zaczęła śpiewać, a raczej...

- Było nam dooobrze, bardzo, bardzo dobrze - Cleo z trudem przypominała sobie słowa, nie mówiąc już o rytmie. Fałszowała niemiłosiernie - i myślałaaam, że tak zostaaaanie.

Przez salę przetoczył się pomruk niezadowolenia. Wszyscy wbili wzrok w wydającą przedziwne dźwięki wokalistkę. Takiego fałszowania jeszcze nikt nie słyszał.

- Buuuuuu! Do domu! - zawył Zane. Za jego przykładem poszli inni.

Cleo zamknęła oczy i zaczęła głośniej śpiewać. Wolała nie patrzeć na twarze zebranych.

- Kochaj mnie jeszcze jeden dzień i sprawię, że zeeechcesz zostaaać. Poznaj tajemnice mojego serca.

- Buuuu! - buczenie rozeszło się po sali, zagłuszając kompletnie Cleo.

Wilfred poderwał się z krzesła i szarpnął wtyczkę, wyłączając mikrofon. Większość osób gwizdała i tupała.

- Proszę o oklaski dla Cleo! - Właściciel próbował ratować sytuację i dziewczynę, która stała bezradnie z opuszczonymi rękami i załzawionymi oczami patrzyła wystraszona na to, co się wokół niej działo. Zwiesiła głowę i powoli wróciła do stolika.

- Nieźle. - Emma poklepała ją po ramieniu.

-Ofiara! - rzuciła Miriam z sąsiedniego stolika.

Cleo skuliła się jeszcze bardziej. Miała ochotę zniknąć, rozpłynąć się w powietrzu i nigdy więcej się tu nie pojawić.

- Byłaś niezła, Cleo. - Lewis próbował pocieszyć przyjaciółkę, ale ta tylko zerknęła na niego zbolałym wzrokiem, bez słowa podniosła się i wyszła z kafejki.



Rozdział 2

Cleo wciąż rozpamiętywała wydarzenia minionego popołudnia. Nie mogła uwierzyć, że Rikki ją tak upokorzyła. Jak mogła? Czy chodziło o to, żeby ją ośmieszyć, przedstawić w niekorzystnym świetle? Dlaczego?!

„Ciekawe, czy dobrze się bawiła, kiedy ja robiłam z siebie pośmiewisko - zastanawiała się już spokojniejsza, ale wciąż smutna, kiedy szła do delfinarium. - i nawet nie przeprosiła za to, co zrobiła. Właściwie dlaczego miałaby to robić, skoro zrobiła to specjalnie.'.

Cleo kolejny raz pokręciła głową z niedowierzaniem. Właśnie postanowiła, że jutro

nie pokaże się w szkole. Nie miała zamiaru wysłuchiwać tych wszystkich kpin i śmiechów.

Weszła do pomieszczeń dla personelu i skierowała się do przebieralni. Rzuciła torbę do szafki i sięgnęła po gumowy fartuch. Opasała się nim, a na ręce włożyła gumowe rękawiczki, które sięgały jej aż do łokci. Tak zabezpieczona wzięła wiadro i napełniała je świeżymi rybami. Cieszyła się, że za chwilę znajdzie się wśród życzliwych jej dusz - delfinów. Na nie zawsze mogła liczyć, nigdy jej nie zawiodły. Bardzo lubiła tu przychodzić i spędzać z nimi czas. Tylko one potrafiły ją rozśmieszyć i zawsze wyczuwały, kiedy była w podłym nastroju. Uwielbiała swoich małych, pływających przyjaciół. Od zawsze ich lubiła, ale odkąd stała się syreną, miała wrażenie, że lepiej się rozumieli.

Stanęła przed delfinami z wiaderkiem pełnym ryb, a one podpłynęły do niej, skrzecząc

j uśmiechając się. Cleo odwzajemniła uśmiech i schyliła się do pojemnika. Chwyciła rybę i rzuciła pierwszą do basenu. Jeden z delfinów oderwał się od bandy i zwinnym skokiem w locie złapał swój obiad. Wywołał przy tym tyle zamieszania, że Cleo w ostatniej chwili umknęła przed fontanną, którą zrobił. Na szczęście, żadna kropla wody jej nie dotknęła. O mały włos. Zaśmiała się głośno i zaczęła nucić:

- La-la-la-la-la-la-la-la-la! - Zanim się zorientowała, delfiny w panice skryły się pod wodą. - Co? Nie jestem taka zła, prawda? - Ale gdy nadal się nie wynurzały, dodała: - Świetnie, nawet delfiny nie mogą mnie słuchać.

Znowu się schyliła i tym razem wrzuciła więcej ryb do wody. Delfiny szybko podpłynęły, łapiąc na zmianę pożywienie. Tym razem Cleo było ostrożniejsza, z uwagą przypatrywała się dokazującym ssakom. Stała przy tym w bezpiecznej odległości.

Nagle tuż za sobą usłyszała głos. Przestraszyła się, bo chwilę wcześniej nikogo tu nie było.

- Strzeż się! - rzuciła kobieta w spódnicy aż do ziemi.

Cleo się obejrzała i drżącym głosem zapytała:

- Strzec się czego?

Już drugi raz ta sama kobieta ją ostrzegała. Za pierwszym razem pojawiła się tuż przed urodzinami taty Emmy. To, co się wtedy stało z przyjaciółką, spowodowało wiele zamieszania. Niewiele brakowało, a Emma zepsułaby urodziny swojemu ojcu... Ciekawe, przed czym teraz ją przestrzegała.

- Jak myślisz? - Kobieta spojrzała na nią uważnie.

- Nie wiem. - Cleo wzruszyła ramionami. Trochę bała się tej nieznajomej. - To pani mnie ostrzega.

- Niczego się nie nauczyłaś? - Kobieta zdawała się rozczarowana. - Co dzisiaj jest?

Cleo zamyśliła się na chwilę. „O co jej chodzi?!". - Zaczęła szukać w myślach jakichś ważniejszych wydarzeń historycznych, imienin, może ktoś miał dziś urodziny...? Nic jej nie przychodziło do głowy. Stała i gapiła się na nieznajomą. W końcu wydukała:

- Eeeeee... środa.

- Pełnia księżyca! - zawołała ostro kobieta. Trafiła jej się wyjątkowo wolno myśląca podopieczna.

- Tak! Oczywiście! - Do Cleo nagle dotarło, przed czym przestrzega ją ta dziwna postać. - Przygotowujemy się. Czy będzie tak żle jak ostatnio? Znów coś dziwnego stanie się z Emmą? Albo z Rikki? Albo ze mną? Nie chciałabym...

- Przezorny zawsze ubezpieczony. - Kobieta nachyliła się do Cleo i zniżyła głos. - Lecz tylko czasami udaje mu się zapobiec katastrofie. Pamiętaj, nie dotykaj wody, gdy księżyc jest w pełni.

Cleo kompletnie nic nie rozumiała z tego szyfru. Czy ta pomylona wróżka nie mogłaby mówić trochę jaśniej? Nagłe podskoczyła jak oparzona, bo w kieszeni zabrzęczał telefon. Szamotała się przez chwilę, aż wreszcie wyjęła aparal

- Mamo! Mleko? - odwróciła się na wszelki wypadek od rozmówczyni, żeby dokończyć rozmowę z mamą. - Jasne. - Przed dzisiejszą imprezą będzie musiała jeszcze zrobić zakupy. Zerknęła na zegarek i zamknęła klapkę telefonu. Odwróciła się na pięcie i ponownie się zdziwiła - pomost był pusty. Po nieznajomej kobiecie nie było ani śladu. - Nie znoszę, jak pani tak znika - westchnęła i dokończyła karmić delfiny.



Rozdział 3

Cleo rozejrzała się uważnie po kuchni. Sprawdzała, czy wszystko zrobiła - za chwilę pojawią się u niej Emma z Rikki. Przyjaciółki postanowiły, że dzisiejszą pełnię księżyca spędzą w domu przy zasłoniętych oknach i przed telewizorem. Tak będzie najbezpieczniej. Nic im się przeciez nie może przydarzyć w domu rodzinnym Cleo. Dziewczyna zerknęła na zegarek -juz powinny być. Rodzice schowali się w sypialni, żeby nie przeszkadzać w tym dziewczyńskim spotkaniu, a Kim siedziała przed komputerem w swoim pokoju.

„Ciekawe, czy długo tam wytrzyma - zastanawiała się Cleo. - Prędzej czy później pojawi się na dole pod byle pretekstem". - Cleo uśmiechnęła się pod nosem. Młodsze rodzeństwo to same problemy. Z zamyślenia wyrwał ją dzwonek do drzwi.

„To pewnie one - przyszło jej do głowy, więc pobiegła je wpuścić. - Ciekawe, jakie filmy przyniosą..." - zdążyła jeszcze pomyśleć.

- Cześć! - Cleo przysunęła się do ściany, kiedy koleżanki przechodziły obok, obładowane śpiworami. - Wejdźcie, wszystko przygotowane. Napoje, kanapki, pizza zamówiona.

- Super! - Emma też cieszyła się ze spotkania. Już dawno nie miały okazji na dziewczęce plotkowanie i nocne kino. Tak naprawdę to podczas tego babskiego wieczoru obejrzałaby też jakiś mrożący krew w żyłach horror. Ale przecież nie mogła liczyć, że Cleo będzie taki miała w domu. „Szkoda,

że nie zabrałam nic z płytoteki taty" - pożałowała przez chwilę.

- Jakie masz filmy? - zapytała Rikki, jakby czytając w myślach Emmy.

- Myślałam, że wy coś przyniesiecie... - zdziwiła się Cleo. Już zamykała drzwi, gdy nagle pojawiła się w nich czyjaś stopa. A za chwilę ukazała się reszta - męskie ciało w dżinsach i kraciastej koszuli, a na końcu uśmiechnięta twarz Lewisa.

- Witam panie! - rzucił podekscytowanym głosem. - Nie byłem pewien, na jaki film miałybyście ochotę, więc przyniosłem babski wyciskacz łez. - Spojrzał znacząco na dziewczyny, żeby zbadać ich reakcję, po czym dodał: - Wziąłem też dwa horrory. Na wszelki wypadek. Gdybyście potrzebowały mocniejszych wrażeń.

- Lewis, co tu robisz? - Rikki skrzyżowała ręce na piersi. Jak on śmiał się tu pojawić?

To miał być ich wieczór. „Pewnie znowu będzie chciał eksperymentować - wściekała się w myślach. - Teraz to już naprawdę przesadził...".

- Co? - Lewis zrobił minę niewiniątka.

- Co tu robisz? - powtórzyła przyjaciółka.

-Chcę wam pomóc. - Lewis przewrócił

oczami. - Pamiętajcie, że na mnie pełnia księżyca nie ma wpływu - tłumaczył, nie odwracając wzroku od Rikki. - Więc jeśli zaśniecie, to będę przy was czuwał.

- Naprawdę? - Z piętra dobiegł głos taty Cleo.

Wszyscy jak na komendę unieśli wzrok. Don Sertori opierał się o poręcz i z kamiennym wyrazem twarzy wpatrywał się w towarzystwo na dole. Nie przypominał sobie, by wyrażał zgodę na imprezę z chłopakami, a tym bardziej na ich nocowanie. Cleo nie wspomniała, że zaprosiła również Lewisa.

„Trzeba zrobić z tym porządek - pomyślał. - Po moim trupie. Nigdy nie zgodzę się, żeby w tym domu nocował kolega mojej córki. W dodatku taki, który się w niej podkochuje!".

- Dzień dobry, panie Sertori - odpowie dział najzwyczajniej w świecie Lewis, choć mina mu nieco zrzedła. Idąc tu, miał nadzieję, że taty Cleo nie będzie w domu. Nic nie wspominała, że to ma być impreza z rodzicami.

- Mam cię na oku - rzucił Don i przyłożył palec do oczu, po czym wykonał gest, który świadczył o tym, że nic nie ujdzie jego uwadze. Zerknął na córkę, czekając na wyjaśnienia.

- Tato - jęknęła Cleo. Nie spodziewała się, że ojciec wyłoni się ze swojej jaskini i zrobi tyle zamieszania. Przecież znał Lewisa od dziecka i doskonale wiedział, że się przyjaźnią. To dlaczego robił takie problemy?

- Don! - Obok męża stanęła Bev i szarpnęła go za rękaw koszulki, dając mu do zrozumienia,

że jego zachowanie jest nieco nie na miejscu. I najlepiej zrobi, jeżeli wróci z nią do sypialni.

- Nie martw się, Lewis! - Jak spod ziemi wyrosła Kim, wzięła Lewisa za rękę i pociągnęła go do salonu. - Usiądziesz przy mnie!

Cleo westchnęła, strapiona. „Pięknie, cała rodzina w komplecie. - Nie wierzyła własnym oczom. - Tata zawsze musi zrobić jakąś scenę. Czy oni nie mogą traktować mnie jak dorosłą?".

Dziewczyny bez słowa podążyły za Lewisem i Kim. Wyglądało na to, że z nocnych zwierzeń nici, bo zapowiadał się rodzinny wieczór. Pan Sertori też nie zamierzał zrezygnować z pilnowania córki. Właśnie schodził po schodach - musiał mieć wszystko na oku.

Dwie godziny później Cleo, Rikki, Emma, Lewis i Don Sertori siedzieli przed telewizorem

i z zapartym tchem śledzili poczynania bohaterki, która właśnie zamierzała wejść do opuszczonego domu. A właściwie patrzyła na tę straszną scenę tylko czwórka widzów, bo tata Cleo spokojnie pochrapywał, zajmując ponad połowę kanapy.

- Nie otwieraj drzwi! - Rikki nie wytrzymała. Ze zdenerwowania obgryzała paznokcie. Nie cierpiała, kiedy bohaterowie, wbrew wszelkiej logice, wchodzili tam, gdzie w żadnym razie nie powinni w ogóle zaglądać. - Nie, nie otwieraj! Otworzyła...

- Aaaa... - krzyknęła Kim, którą wcześniej ojciec wysłał na górę do pokoju. Dziewczynka nie chciała stracić takiej okazji, więc podkradła się na palcach do kanapy i stąd oglądała film.

- Kim! - Don Sertori poderwał się jak oparzony. Wrzask córki obudził go ze snu. - Nie powinnaś tego oglądać! To dla dorosłych! - Podbiegł do młodszej córki i złapał ją za rękę.

- Jestem dorosła! Prawie! - Broniła się dziewczynka, żeby jak najdłużej zostać na dole. Zerkała przy tym na telewizor.

- Dawno powinnaś już spać! - Nagle tata Cleo odwrócił się i spojrzał gniewnie na Lewisa. - To ty przyniosłeś film. - Wskazał oskarżycielsko na chłopaka. - To twoja wina! - I wyszedł, ciągnąc za sobą opierającą się córkę.

Lewis popatrzył się tylko w dal. Potem spojrzał pełnym winy wzrokiem na Cleo.

- On mnie nie znosi - poskarżył się przyjaciółce.

- Mój tata nie znosi wszystkich chłopców. - Cleo pokręciła tylko głową. Było jej głupio z powodu zachowania ojca, ale jeżeli chodziło o jej kolegów, to tata był nieprzewidywalny. - Nie schlebiaj sobie.

Don Sertori przerwał seans i teraz nikt nie miał już ochoty na dalsze śledzenie losów kobiety, która uparcie próbowała pozbawić się żyda, wchodząc tam, gdzie stanowczo nie powinna. Czar prysł.

Emma spojrzała przestraszona na okno, jakby sobie o czymś przypomniała.

- Hej, o której wschodzi księżyc?

- Dwie minuty temu. - Lewis zerwał się z kanapy i rzucił się do zasłon. Zaciągał je tak szybko, jak tylko mógł.

- Nie patrzcie na księżyc! - zawołała Emma i obie z Rikki nasunęły na głowy śpiwory. Czekały, aż w pokoju będzie bezpiecznie. Tylko Cleo siedziała jak oniemiała i wpatrywała się w szklankę wody. Na samym środku wody odbijała się złota tarcza księżyca. Dziewczyna czuła w ciele dziwne mrowienie, takie jak wtedy, kiedy zamieniała się w syrenę, ale tym razem nic się nie działo, tylko to dziwne uczucie, że za chwilę wydarzy się coś nieoczekiwanego. Nagle ktoś szarpnął ją za ramię i wyrwał z letargu. Cleo uniosła wzrok i spojrzała nieprzytomnie na Lewisa.

- Wszystko w porządku? - Przyjaciel wyglądał na zaniepokojonego zachowaniem Cleo.

- Nic mi nie jest, a co? - zapytała i potrząsnęła głową. Miała wrażenie, że kolega obudził ją z długiego snu.

- Bardzo mało brakowało. - Lewis poprawił jeszcze raz zasłony, sprawdzając, czy nigdzie nie ma szczeliny, przez którą mogłoby się wedrzeć to złowrogie światło.

- Naprawdę? - zdziwiła się Cleo i spojrzała na przyjaciółki. - To przerażające. - Uśmiechnęła się tajemniczo i dodała: - Muszę iść do łazienki.

- Ktoś powinien pójść z tobą - zawyrokował Lewis i poderwał się, żeby towarzyszyć przyjaciółce do toalety

- Lewis! - obruszyła się Cleo. - To łazienka, dam sobie radę.

Rozdział 4

Dziewczyny patrzyły przez chwilę za Cleo, która zniknęła za rogiem. Obydwie wzruszyły ramionami. Nie było się czego obawiać. Lewis był po prostu przewrażliwiony. Wszyscy jakoś stracili ochotę na dalsze oglądanie. Rikki sięgnęła za siebie i ręką wymacała jakąś płytę. Zerknęła na tytuł i uśmiechnęła się od ucha do ucha.

- O! DVD z karaoke? Pośmiejemy się, co? - Popatrzyła wyczekująco na przyjaciół, ale nie wykazywali zainteresowania. - No co? Wolicie siedzieć skwaszeni? - Wstała i wsunęła płytę do odtwarzacza. Chrząknęła, i kiedy z głośników popłynęła muzyka, zaczęła śpiewać: - Nie ułatwiam ci tego, bo ty mi tego nie ułatwiasz. Mam tego po uszy, po uszy, ponieważ jestem w tobie po uszy zakocha-naaaaa.

- Taa... - westchnął Lewis. Ostatkiem sił powstrzymał się przed zakryciem sobie uszu rękami.

Za to Emma wstała i stanęła przed koleżanką.

- Moglibyśmy zaśpiewać coś, co nie jest z lat osiemdziesiątych? Teraz ja!

- Emmo, pozwól jej śpiewać, to było całkiem niezłe - Lewis kpił z Rikki bezlitośnie.

Cleo podeszła do umywalki i spojrzała w lustro. Przetarła zmęczone oczy i poprawiła włosy.

„Ciekawe, o co chodziło tej kobiecie - zastanawiała się. - Już drugi raz ją ostrzegała, i tak nagle zniknęła. Strzeż się księżyca. - Cleo powtórzyła jej słowa i otrząsnęła się z niesmakiem na samą myśl o tym, co się stało z Emmą poprzednim razem. - Kto tym razem? Emma? Ja?!".

Ponownie zerknęła w lustro. W tym momencie zza chmur wychylił się księżyc i chociaż dziewczyna nie patrzyła w okno, to blask księżyca odbił się w resztce wody w umywalce. To wystarczyło, żeby podziałać na Cleo. Stała teraz jak oniemiała i wpatrywała się w jasny owal. Znowu poczuła mrowienie w ciele i poczuła, jakby zaczęła spadać w ciemność. Nagle wszystko się uspokoiło, a z jej ust popłynęły dźwięki,

o jakich mogła tylko marzyć. Były to przepiękne tony, czarujące i wiele obiecujące. Cleo jeszcze nigdy tak pięknie nie nuciła,

i to zupełnie bez fałszowania. Muzyka, która płynęła z jej ust, była tak urzekająco piękna, że trudno było uwierzyć, że wydobywa się z ludzkiego gardła.

- Co jej się stało? - Emma uniosła zaskoczona głowę. - Ona umie śpiewać!

Przyjaciółki siedziały zasłuchane i wprost nie wierzyły swoim uszom. Jak to się mogło stać? Jeszcze dzisiaj w Juice Net Cafe Cleo fałszowała niemiłosiernie, a teraz proszę - nuciła niczym zawodowa piosenkarka. I to bardzo utalentowana.

- Kto tak śpiewa? - Na schodach pojawiła się nieco zaspana mama Cleo.

- Coś jest nie tak. - Emma przyglądała się przyjaciółce, która weszła do pokoju, nie przestając śpiewać. Właśnie obudził się jej racjonalizm, który włączał się zawsze wtedy, gdy działo się coś trudnego do wyjaśnienia, coś magicznego. W takich sytuacjach Emma szukała zawsze racjonalnego powodu. Tak było i tym razem.

- Spójrz! - Rikki trąciła łokciem Emmę i wskazała na Cleo.

- Ma mokre dłonie, ale... - zaczęła Emma. - ...nie ma ogona - dokończyła szeptem Rikki I spojrzała na Lewisa.

Chłopak siedział oczarowany i nie odrywał wzroku od nucącej przyjaciółki, i wzdychał co chwilę.

- Wow! Jest wspaniała...

Wpatrywał się w Cleo, jakby zobaczył ją pierwszy raz w życiu. Wyglądała tak pięknie, jak nigdy dotąd. Długie, czarne, błyszczące włosy. Ten uśmiech i głos, który sprawiał, że miał dreszcze. Mógłby siedzieć i patrzyć na nią bez końca.

Rikki znowu szturchnęła Emmę i pokazała palcem na rozanielonego Lewisa. Wszyscy wiedzieli, że się durzy w Cleo, ale jeszcze nigdy nie okazywał tego tak ostentacyjnie.

- To nie jest prawdziwa Cleo! - zawyrokowała Rikki. - To przez pełnię - szepnęła.

Przyjaciółki spojrzały na siebie i pokiwały głowami. Cleo musiała w łazience spojrzeć na księżyc, stąd to całe zamieszanie. Trzeba jednak przyznać, że już dawno nie słyszały takiego wspaniałego głosu. Dobrze, że w pokoju był tylko Lewis, bo wyglądało również! na to, że śpiew Cleo w jakiś dziwny sposób działał na mężczyzn... Przy drzwiach zadżwięczał dzwonek. Emma zerknęła na zegarek. Kto to mógł być o tej porze? „Pan Sertori nie będzie zadowolony..." - pomyślała.

Rozdział 5

Śpiew Cleo zdążył obudzić rodziców i Kim. Stali teraz w holu z otwartymi ustami i zasta nawiali się, skąd w ich rodzinie taki talent. Słodkie tony, które wydobywały się z ust Cleo, urzekły wszystkich. Dzwonek u drzwi nadal uporczywie dźwięczał. W końcu Bev ocknęła się i postanowiła je otworzyć. Przeszła przez korytarz i ciągle patrząc na swoją córkę, uchyliła je. Na progu stał zziajany chłopak. Byron, o ile dobrze sobie przypominała jego imię.

Przybysz przebierał niecierpliwie nogami i wspinał się na palce, żeby zajrzeć do środka ponad głową mamy Cleo. A jakby tego było mało, chłopak złapał ją za ramię I delikatnym, ale zdecydowanym ruchem przesunął tak, żeby lepiej widzieć, co dzieje się w środku mieszkania. Nie zachowywał się jak dobrze wychowany młody człowiek...

- Kto tak śpiewa?! - W końcu przedarł się do holu, zostawiając z tyłu kobietę. Szedł za piosenką prosto do salonu. - Jest niesamowita! - Stanął jak wryty, kiedy zobaczył, że to... - Cleo?

- Chyba brała lekcje śpiewu... - szepnęła mu do ucha Bev i uśmiechnęła się promiennie do córki. Cały czas się zastanawiała, jak to się mogło stać, że o niczym nie wiedziała. Kiedy Cleo znalazła czas na te lekcje?

- Poskutkowały. - Byron przerwał jej rozmyślania. Nie odrywał wzroku od koleżanki. Był zachwycony, zauroczony i zahipnotyzowany jej śpiewem.

Cleo śpiewała. Napawała się tą chwilą. W pokoju zgromadziła się już grupka słuchaczy - rodzice, Kim, Rikki i Emma, a co najważniejsze, Lewis i Byron, którzy wyglądali, jakby ktoś rzucił na nich urok. A do tego nikt nie uciekał na dźwięk jej głosu. To było cudowne uczucie. Mieć kontrolę nad nimi wszystkimi. Więc Cleo śpiewała... Nagle przerwała jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Rozejrzała się po pokoju, ciekawa wrażeń. Chociaż tak naprawdę wiedziała, co zobaczy na twarzach zebranych.

- No i jak? - zapytała i zachichotała.

Don chwycił córkę za rękę i potrząsnął nią

energicznie.

- Byłaś... dobra! - zapewnił ją gorąco.

- Umiem śpiewać! - zachwycała się Cleo, rozdając uśmiechy na prawo i lewo. - Ja naprawdę śpiewam! Hmmm, wydaje mi się, że brzmiałam dobrze, ale ciężko samemu ocenić.-

Domagała się pochwał. Spojrzała przy tym na Lewisa, który siedział z rozdziawioną buzią i wpatrywał się w przyjaciółkę z tak wielkim zachwytem, że chyba z większym już nie można było.

Emma nie wytrzymała. Wyczuwała, że coś tu musi być nie tak - jej racjonalizm - jak zawsze odzywał się w podejrzanych i trudnych do wyjaśnienia sytuacjach. Weszła między Cleo i jej tatę i pociągnęła Cleo za sobą. Musiała przedsięwziąć jakieś kroki. Natychmiast należało zakończyć to przedstawienie. Cleo nie była sobą. Zmieniła się pod wpływem księżyca i teraz wabiła mężczyzn niczym mityczna syrena... No właśnie - syrena. Dopiero teraz do Emmy dotarła cała prawda.

- Cleo, musimy pogadać. - Kiwnęła głową na Rikki i obydwie przyjaciółki wypchnęły zachwyconą sobą dziewczynę do kuchni.

- Ał! - jęknęła Cleo, ale dała się wyprowadzić z salonu i posadzić na blacie w kuchni. Patrzyła, jak koleżanki wycierają jej ręce i uśmiechała się błogo pod nosem. Bardzo, ale to bardzo podobało jej się to, co się w tej chwili z nią działo.

-Cleo, posłuchaj! - Rikki podparła się pod boki. - Dotknęłaś wody i magia pełni zaczęła działać, tak?

Przyjaciółka zdawała się niczym nie przejmować. Nie rozumiała, o co chodzi Rikki Emmie. Patrzyły na nią, jakby popełniła jakąś zbrodnię, a przecież tylko śpiewała, pięknie śpiewała, no i może ten śpiew w jakiś dziwny sposób wywierał większy wpływ na mężczyzn. Ale dopiero teraz zrozumiała, co musiała czuć Emma, kiedy spojrzała na księżyc. To naprawdę było wspaniałe uczucie. Wprawdzie na przyjaciółkę pełnia podziałała inaczej niż na nią - zmusiła Emmę do szczerości, a raczej do mówienia innym prawdy prosto w oczy, co nie zawsze było dla nich wygodne. No bo przecież mówienie prawdy często jest niewygodne. Zwłaszcza dla tych, którzy ją słyszą.

- Umiem śpiewać - westchnęła Cleo rozbrajająco i nerwowo zachichotała.

Koleżanki pokiwały głowami z niedowierzaniem. To miał być miły i spokojny wieczór, z dala od kłopotów, a tu proszę, chwila nieuwagi i Cleo wpadła jak śliwka w kompot. Teraz trzeba było poczekać, aż minie pełnia, i cały czas pilnować odmienionej koleżanki, która najwyraźniej zaczynała się dopiero rozkręcać.

- Cleo, obudź się! - Emma chwyciła koleżankę za ramiona i potrząsnęła nią. - Nigdy nie umiałaś śpiewać. A teraz nie jesteś sobą!

- Zazdrościcie mi - rzuciła zuchwale Cleo. - Ale to nic. Nadal was lubię. Nawet bardzo. Jeśli chcecie, wybierzcie mi piosenkę.

Emma spojrzała bezradnie na Rikki. Natychmiast musiały coś zrobić, zanim Cleo zrobi jakąś straszną głupotę.

- Zawołajmy Lewisa - zdecydowała Emma.

Cleo roześmiała się na dźwięk imienia chłopaka. Spodobał się jej ten pomysł. Wypróbuje na nim nowe sztuczki - zacznie śpiewać, a on będzie się wpatrywać w nią z zachwytem. Bez słowa zeskoczyła z blatu i dała się pociągnąć Emmie. Rikki szła na końcu, jakby ubezpieczała Cleo i pilnowała, żeby nie zboczyła gdzieś po drodze. Dziewczyny nie pozwalały jej na żaden nieprzewidziany manewr. Zamierzały odstawić ją do pokoju, a najlepiej zamknąć za nią drzwi na głucho. Kiedy wchodziły na schody, grupka gapiów odprowadzała je wzrokiem. Zachwycona mama, zaniepokojony ojciec i dwóch rozkochanych do nieprzytomności chłopaków - Lewis i Byron.

- To niezwykłe, Don! Nigdy w rodzinie nie mieliśmy artysty. - Bev nachyliła się do męża i złapała go pod ramię.

- Cóż, ja czasami śpiewam. - Odparł z dumą tata Cleo, ale kiedy spojrzał w oczy żonie, westchnął: - Dobra, już nic nie mówię.


Rozdział 6

Rikki z trudem powstrzymywała się od śmiechu, kiedy słyszała te wszystkie komentarze, chociaż właściwie sytuacja była dość poważna. Nie należało sobie kpić z pełni, dobrze o tym wiedziała. Jeszcze dzisiaj wstrząsały nią dreszcze, kiedy przypomniała sobie zachowanie Emmy, gdy o mały włos nie zdradziła ich tajemnicy. Emmy zupełnie wtedy nie obchodziło, że ktoś może zobaczyć jej ogon czy wpaść na nią i na Byrona, kiedy całowali się w jacuzzi. Jeżeli takie rzeczy wyprawia się będąc pod wpływem księżyca, to choć Rikki nie była strachliwa,

teraz bała się pomyśleć, co mogło się przydarzyć Cleo.

W połowie schodów Cleo ocknęła się z zamyślenia i odwróciła się. Zmierzyła wzrokiem zebranych i wbiła spojrzenie w Lewisa.

- Chodź z nami - Rikki wydała komendę. Nie przyjmowała odmowy. Trzeba było działać szybko i stanowczo. - Już!

Lewisowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Wyrwał do przodu, o mało nóg nie pogubił.

- Super! - zawołał. - Cleo jest świetna. Już lecę.

- Hej! Ja też chcę zobaczyć Cleo! - Byron o mało nie wpadł na pana Sertori. W ostatniej chwili zrobił unik i wyminął mężczyznę. Już zamierzał wskoczyć na pierwszy stopień, kiedy poczuł ciężką rękę na swoim szczupłym ramieniu.

Don Sertori przytrzymał chłopaka, niezadowolony z obrotu sytuacji.

„Co tu się dzieje? - zastanawiał się. - Jest noc, a po moim domu kręcą się obcy faceci. To niedopuszczalne".

- Stać! - Zacisnął mocniej dłoń na ramieniu chłopaka. - Zapomnijcie! Sam sprawdzę, o co tu chodzi. Zaczekajcie na dole! - Ruszył ciężkim krokiem po schodach do pokoju Cleo. Był poważnie zaniepokojony zamieszaniem, które wywołała jego córka. Stanął przed Cleo i spojrzał na nią z troską.

- Nie podoba ci się mój śpiew? - Cleo zrobiła wielkie smutne oczy. Wiedziała, że co jak co, ale to zawsze na niego działało.

- Jest ładny. - Głos ojca złagodniał. - Ale martwię się o ciebie. Na dole są dwaj chłopcy, którzy są tobą oczarowani.

- Lubią mnie? - zainteresowała się Cleo. Jo naprawdę działa - cieszyła się w duchu. -

Nie przyszło mi do głowy, że księżyc tak super na mnie podziała. Mam władzę nad wszystkimi facetami na ziemi! Och...".

- Na to wygląda - sapnął Don. Czuł, że córka w ogóle się nie przejęła tym, co powiedział. Zupełnie jej nie poznawał. - Może pójdziesz na dół i powiesz, żeby sobie poszli?

Cleo ochoczo pokiwała głową. To mogła akurat zrobić. Znowu zanuci chłopakom, a oni rzucą się jej do nóg. Będą na każde jej zawołanie. Cudownie było mieć taką władzę nad innymi. Właściwie w tej chwili mogła trzymać każdego chłopaka w swojej mocy. Każdego.

„Wykorzystam to w szkole - wpadła na świetny plan. - Ciekawe, czy mój czar podziała również na męską połowę grona pedagogicznego?".

Nagle w progu stanęła Kim. Spojrzała uważnie na Cleo i ojca, jakby miała nadzieję, że coś usłyszy, coś, co nie było przeznaczone dla jej uszu. Ale oni milczeli.

- Tato? - zaczęła. - Mama cię woła. - Wzięła się pod boki i czekała, aż tata z nią pójdzie.

- Jestem zajęty - rzucił niecierpliwie Don. Nie miał ochoty na kolejną pouczającą pogawędkę. Będzie się musiał wziąć za córki, bo najwyraźniej zapomniały, co to dyscyplina.

- Była wściekła. - Kim nie zamierzała odpuścić.

Don uniósł wzrok do nieba i westchnął:

- Dom pełen kobiet to same kłopoty.

Schodził powoli po schodach i złorzeczył

pod nosem. Nie chciał złościć się na głos, bo przecież nie mógł pozwolić, żeby córki i ich przyjaciele widzieli, jak daje im zły przykład. Próbował zachować zimną krew, ale ta cała sytuacja powoli go przerastała. Wyglądało na to, że nie radził sobie po prostu z dyscypliną wobec córek. W dodatku nie zawsze mógł liczyć na pomoc Bev, która w sporach często brała stronę dziewczynek. „Bądź tu mądry! I jeszcze stanowczy! - złościł się w duchu bardziej na siebie niż na Cleo. - Zaraz zrobię z tym porządek, Bev może chwilę poczekać!" - postanowił.

Za nim szła Cleo, depcząc mu po piętach. Była ciekawa, co mama chciała od taty. A na końcu podążały Emma i Rikki. Stanęli jak wryci. W holu zebrał się pokaźny tłumek składający się z samych chłopaków. Stanęli na samym dole schodów i wpatrywali się z uwielbieniem w Cleo. Pan Sertori aż się zapowietrzył na ten widok.

- Byłem na spacerze - mówił blondyn - i usłyszałem ten świetny głos.

- Kim jest ta dziewczyna, która śpiewała? - zapytał brunet.

- Była niesamowita - dodał trzeci.

Na te słowa z ust wszystkich stojących na dole wydobyło się westchnie zachwytu:

- Absolutnie niezwykła!

Tego było już dla Dona Sertori za wiele... Nabrał powietrza w płuca i krzyknął...

- Wynocha! - Zbiegł szybko po schodach i zaczął wyrzucać z domu nieproszonych gości. - Już!

Po holu rozszedł się zawiedziony jęk męskich głosów. W tym czasie Cleo stała na schodach z przebiegłym uśmieszkiem na twarzy, jakby chciała powiedzieć, że nie skończyła, że zamierza jeszcze wywołać niejedno zamieszanie w Gold Coast.

- Masz pomysł, co zrobić z Lewisem? - zapytać przerażona Emma. Doskonale wiedziała, co się dzieje z Cleo, bo sama to przeżyła.

Rikki spojrzała na kolegę, ale jego mina nie pozostawiała żadnych wątpliwości - wpadł po same uszy.

- Zapomnij - odparła. - On teraz nie jest

sobą. Tak jak pozostali.

- Jestem popularna - zachichotała Cleo. -

Fajnie, nie?

Rozdział 7

Cleo stała przed lustrem i rozczesywała włosy. Nie wierzyła własnemu szczęściu. Zawsze chciała pięknie śpiewać a teraz proszę- Miała to, czego pragnęła. Odchyliła się do tyłu i zerknęła na Lewisa, który siedział na łóżku w jej pokoju ze słuchawkami na uszach, z muzyką rozkręconą na cały regulator.

„Biedaczek, pewnie ma nadzieję, że w ten sposób uniknie mojego wpływu. - Cleo zaśmiała się cicho i wróciła do czesania. Bezwiednie zaczęła nucić, dźwięki wypływały z jej ust tak płynnie, tak lekko. To było naprawdę fantastyczne uczucie. - Będę musiała

coś z tym zrobić. Taki talent nie może się zmarnować, o nie!".

Przysunęła do ust szczotkę, udając, że to mikrofon i natężyła głos. Chciała, żeby te słodkie tony dotarły do wszystkich w tym domu, na tej ulicy, albo i w całym Gold Coast, a najlepiej w całej Australii.

Rikki i Emma wsunęły się do pokoju i spojrzały na Lewisa. Kiwał się w takt muzyki i nie reagował na głosy wydawane przez Cleo.

„Ciekawy sposób na wyrwanie się spod wpływu syreny" - pomyślała Emma i razem z Rikki podeszły do łóżka i usiadły naprzeciwko Lewisa.

- Lewis! - krzyknęła Rikki, a kiedy nie doczekała się reakcji, pomachała dłonią przed oczami chłopaka. - Słyszysz mnie? Co się stało z Cleo?

Lewis ocknął się nagle i zerknął zaskoczony na dziewczyny. Wykonał przy tym gest,

który świadczył o tym, że nie zamierza zdjąć

słuchawek.

- Co? Przepraszam, nie słyszę cię. Ale chyba wiem, co się stało z Cleo! - wołał, żeby przekrzyczeć muzykę dobiegającą ze słuchawek. - Jest syreną. Podobną do tych z mitologii. Ich śpiew wabił żeglarzy na pewną śmierć. Mam nadzieję, że nie jest aż tak źle.

Rikki przewróciła oczami. Lewis za każdym razem zaskakiwał ją trzeźwością umysłu. Teraz też wykazał się nad podziw błyskotliwymi spostrzeżeniami. Ciekawe, jak długo nad tym główkował?

„Naukowiec od siedmiu boleści" - kpiła sobie w duchu Rikki.

Emma szarpnęła ją za rękę. Wyglądała, jakby była zaskoczona słowami Lewisa, a może przerażona? Westchnęła głośno.

- Więc? Co z nią robimy? Izolujemy ją? - zapytała rzeczowo.

- Co?! - Lewis nadal krzyczał, jak to robią osoby, które słuchają głośnej muzyki w słuchawkach. - Nie! To nic nie da. Powinniśmy ją odizolować.

I właśnie to Rikki miała na myśli. Nie można było na niego liczyć. Zawsze musiał coś zawalić. A to zakochał się w doktor Denman i o mały włos nie zdradził ich tajemnicy, a to nękał je pod pozorem zbierania materiałów do swoich badań. Był po prostu do niczego, chociaż w tej chwili to nie do końca była jego wina.

- Nieważne. - Rikki machnęła ręką, zdegustowana. - On nam nie pomoże. Musimy same coś wymyślić.

Cleo wyszła z łazienki i stanęła w progu. Doskonale słyszała, o czym rozmawiali jej przyjaciele. Chcieli ją zamknąć, odizolować? To było niedopuszczalne. Zachowywali się, jakby pozjadali wszystkie rozumy, a tak naprawdę byli po prostu zawistni.

„Nie chcą, żebym przeżyła najwspanialszą przygodę w swoim życiu. - Cleo wpatrywała się z uwagą w Rikki i Emmę. - I one uważają się za moje przyjaciółki?!".

- Nic nie musicie robić - powiedziała, urażona.- To najlepsza rzecz, jaka mi się przydarzyła. Ludzie mnie lubią. Uwielbiają! Jestem czarująca, co?

- Wrócimy do tego - westchnęła Emma. Martwiła się o Cleo. Ta pełnia zupełnie ją odmieniła.

W drzwiach zjawiła się Kim. Rozejrzała się po pokoju. Jak zwykłe ciekawa, co robi jej starsza siostra z przyjaciółmi. A nuż usłyszy coś ciekawego, co później będzie mogła wykorzystać? Ale na jej widok cała trójka zamilkła, wpatrując się wyczekująco w intruza. Nie pierwszy raz Kim ich szpiegowała.

Dziewczynka prychnęła i wzięła się pod boki. Miała minę wojowniczki.

- Tato mówi, że już późno i chce, żebyście spakowały wasze rzeczy.

Pierwsza zareagowała Rikki, która nie znosiła wścibskiego rodzeństwa, jak nikt na świecie. A siostra Cleo ciągle plątała im się pod nogami.

- Jesteśmy zajęte. Spadaj - syknęła.

- To mu się nie spodoba. - Kim pokiwała głową i wycofała się do korytarza. Wyobrażała sobie, co powie tata, kiedy usłyszy, jak zareagowała Rikki, z radości zatarła ręce.

- Co teraz zrobimy? - Rikki zwróciła się do Emmy. Zignorowała Cleo, jakby przyjaciółka była w tej chwili niespełna rozumu.

Cleo zerkała raz po raz to na jedną, to na drugą koleżankę. Zupełnie jej nie zauważały.

- Musimy działać. Szybko - odpowiedziała Emma i poderwała się z łóżka. Zanim jednak wyszła z pokoju, odwróciła się do Cleo i rozkazała: - Ty zostajesz tutaj! Nie ruszaj się stąd.

Cleo wzruszyła ramionami i nic nie odpowiedziała. Jak miała niby zareagować na takie traktowanie? Najlepiej było po prostu milczeć. Stała przez chwilę na środku pokoju i patrzyła w zamyśleniu na drzwi. W końcu się ocknęła i wbiła wzrok w siedzącego Lewisa, który nadal słuchał muzyki, tak jakby nie był świadkiem tego wszystkiego, co się właśnie tu rozegrało.

Już ja cię sobą zainteresuję - uśmiechnęła się pod nosem Cleo. - I to bardzo szybko. Będziesz śpiewać tak, jak ci zagram".

Dziewczyna nabrała powietrza w płuca I powoli podeszła do łóżka. Usiadła obok chłopaka i zaczęła nucić. Na początku cicho, nieśmiało, ale już po paru sekundach jej głos stał się donośny. Do tego cały czas wpatrywała się intensywnie w przyjaciela. Lewis spojrzał na Cleo, ale piosenka dobiegająca ze słuchawek wszystko zagłuszała.

Wydawało mu się, że koleżanka coś do niego mówi, a może nawet pyta go o coś. Może

o coś ważnego?

- Co? Nie słyszę cię. - Sięgnął do słuchawek i zsunął je na szyję. I to był błąd. Bo do jego uszu natychmiast dobiegła cudna melodia, która zaczęła go otaczać niczym mgła. Mamiła go obietnicami, przywodziła na myśl najsłodsze wspomnienia... Lewis z wrażenia otworzył usta. Nie potrafił się oprzeć Cleo

i jej słodkiemu śpiewowi. Coś go do niej przyciągało. Zaczął się powoli przysuwać do przyjaciółki. Nie odrywał przy tym spojrzenia od jej czarnych oczu. Był coraz bliżej, centymetry, milimetry i nagle... Ich usta się spotkały. To był najsłodszy pocałunek, jaki kiedykolwiek mu się przydarzył. Ciarki przeszły go po całym ciele. Mnóstwo razy myślał o tym, jak to będzie, kiedy w końcu pocałuje Cleo, ale rzeczywistość przeszła jego najśmielsze oczekiwania.

Emma tak gwałtownie stanęła w progu, że ojciec Cleo i Rikki prawie ją staranowali. Wszyscy z wrażenia osłupieli. Na środku łóżka siedzieli Cleo i Lewis i... się całowali.

- Lewis! Co ty robisz? - jęknęła Emma i zakryła dłonią usta.

Pan Sertori chwycił się za serce. Co jak co, ale tego po córce się nie spodziewał. Wpadł do pokoju jak burza.

- Hej, ty! - krzyczał tak głośno, że było go chyba słychać aż w porcie. - Wynocha! Już! - Złapał chłopaka pod pachy i z nadludzką siłą uniósł go z łóżka, a następnie wypchnął z pokoju. To wszystko rozegrało się tak szybko, że Rikki z Emmą nie zdążyły zareagować. Już same nie wiedziały, czy były bardziej zaskoczone tym, że zobaczyły Cleo całującą Lewisa, czy reakcją pana Sertori. Ta noc była nieprzewidywalna.

Cleo zachichotała. Była wyraźnie rozbawiona.

- Nie możesz mnie wiecznie chronić - rzuciła za tatą, ale jego już nie było. Odgłosy szamotaniny było słychać na schodach.

- Nie, ale my możemy i będziemy. - Rikki zatrzasnęła drzwi do pokoju. - Nawet przez całą noc.

Rozdział 8

Emma i Rikki zabrały się do pracy. Rozłożyły śpiwory dokoła łóżka Cleo, tak żeby odciąć przyjaciółce drogę ucieczki. Następnie przypilnowały, żeby przebrała się w piżamę. Na szczęście jej śpiew na nie nie działał, chociaż bardzo się starała, żeby i je zaczarować. Wreszcie położyły ją do łóżka, a Emma nawet dokładnie okryła koleżankę.

Cleo była niepocieszona.

„Wieczór zapowiadał się tak uroczo, dopóki one się nie wtrąciły i wszystkiego nie popsuły - westchnęła i odwróciła się na drugi bok, zerknęła przy tym na przyjaciółki,

które też zdążyły się już ułożyć do snu. - Poczekam, aż zasną, a później..." - Cleo miała naprawdę rewelacyjny plan. Ułożyła go sobie w głowie i zamierzała zrealizować punkt po punkcie.

Uniosła głowę i przez chwilę nasłuchiwała. Emma spała jak zabita, i nawet pochrapywała, a Rikki ze słuchawkami na uszach i tak by niczego nie usłyszała. Cleo usiadła na łóżku i bardzo ostrożnie się podniosła. Cicho wyszła z pokoju i zeszła schodami pogrążonymi w mroku. Cały dom spał, a więc nikt jej nie będzie przeszkadzać. Zajrzała do kuchni, była pusta, cały dom spał w najlepsze.

Cleo weszła pewnym krokiem i skierowała się do telefonu. Wystukała numer i przyłożyła słuchawkę do ucha, wsłuchując się w wolny sygnał i nagle połączenie zostało zrealizowane i usłyszała głos.

- Fresh FM. Jesteś na antenie, słuchamy cię.

Cleo na chwilę zabrakło tchu w piersiach, ale już po chwili wiedziała, co ma powiedzieć.

- Chciałabym podzielić się czymś z całym światem - powiedziała na jednym wydechu.

- Proszę bardzo, podziel się. Dziewczyna tylko na to czekała. Zaczęła

śpiewać, a jej słodki głos popłynął w eter. Nuciła dobre kilka minut. Nikt nie śmiał jej przerwać, bo nikt jeszcze w radiu nie słyszał tak pięknego głosu. Cleo skończyła i się rozłączyła. Odwiesiła słuchawkę na widełki. Oparła się zadowolona o lodówkę. To było to, wykonała swoje zadanie. Jutro będzie wiadomo, jak podziałał jej głos na innych. Spokojnym krokiem wróciła do łóżka.

Na drugi dzień dziewczyny zerwały się z samego rana. Wszystko wskazywało na to, że noc przebiegła spokojnie i nie wydarzyło się nic nieprzewidzianego.

- Nie sądziłam, że uda nam się spokojnie przetrwać noc. - Rikki przeciągnęła się. Marzyła o kawie. Rzadko wstawała tak wcześnie, ale dzisiaj jakoś nie mogła spać. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze.

- Dzięki, że nie zrobiłaś niczego głupiego - pochwaliła przyjaciółkę Emma. Uśmiechnęła się szeroko, zadowolona, że zamieszanie, które wywołała wczoraj Cleo, nie miało dalszych konsekwencji. Zadowolona była też z siebie, że udało jej się dopilnować przyjaciółki.

- Spoko - rzuciła Cleo, i usiadła na blacie w kuchni. Machała przy tym beztrosko nogami. - Żaden problem.

W tym momencie w radiu przerwali program. Spiker mówił podekscytowanym głosem:

- Najnowsze wiadomości! Fresh FM odkryło gwiazdę! Jej głos powali was na kolana. Należy do Cleo Sertori. Zapamiętajcie tę dziewczynę!

Z radia popłynęła hipnotyzująca melodia. Wabiła słodkimi tonami wszystkich mężczyzn, którzy w tej chwili jej słuchali. Emma j Rikki na chwilę zamarły z przerażenia. Spojrzały gniewnie na koleżankę.

- A jednak - jęknęła Emma. Nie mogła zrozumieć, kiedy Cleo udało się tego dokonać, przecież ją pilnowały.

- Zrobiła - przytaknęła Rikki i wbiła wściekły wzrok w przyjaciółkę. Ta siedziała na blacie i uśmiechała się, jak gdyby nigdy nic.

- Jak mogłaś? - Emma próbowała przemówić jej do rozumu. Widziała jednak, że do koleżanki nic nie dociera.

- No co? Jestem niezła, umiem śpiewać. - Cleo odrzekła rozmarzona. - Dlaczego mam się tym nie podzielić z innymi?

- To przecież przez pełnię księżyca! - ciężko westchnęła Rikki. Chyba przyjaciółka zapomniała, że to wszystko sprawił magiczny blask księżyca. - Nie rozumiesz jeszcze tego? To nie ty.

- Właśnie, że ja. - Cleo zeskoczyła na podłogę i tupnęła, jak mała dziewczynka. - O to chodzi! To jestem prawdziwa ja! Ta, która się ukrywała. Chcę, by świat mnie w końcu poznał.

Rikki nie mogła znieść tego gadania. Miała ochotę złapać Cleo i potrząsnąć nią mocno, tak żeby się obudziła, ale wiedziała, że to nie pomoże, że koleżanka nie jest sobą. Ciekawe, co jeszcze zrobi, zanim księżyc schowa się za horyzontem.

- Czy sformułowanie „łudzić się" coś ci mówi? - syknęła.

- Czemu nie możecie cieszyć się ze mną? - zapytała Cleo. - Jako moje przyjaciółki po- winnyście mnie wspierać. Jestem gwiazdą. Możecie być moją świtą. Nie zapomnę o was. Możecie zostać moimi reprezentantkami, jeśli chcecie. Nagramy płytę, wszyscy ludzie na kuli ziemskiej ją kupią i będę sławna i bardzo bogata. To znaczy - my będziemy bogate. Wszystkie! Co sobie kupimy? Może wielkie akwarium? Albo nie, wiem - oceanarium! Takie z prawdziwego zdarzenia - z rybkami, małymi i wielkimi, z dużą ilością zieleni i kamyków, pod którymi ryby będą mogły się chować. No i oczywiście my też będziemy tam sobie od czasu do czasu pływać. Tak! Co wy na to?

Emma i Rikki spojrzały na siebie znacząco.

- Cleo, opanuj się. Nie jesteś teraz sobą i nie będziemy kupować żadnego oceanarium! To zły pomysł - próbowała sprowadzić ją na ziemię Rikki.

- Dlaczego tak uważasz? Rikki, będzie cudownie! Będziemy miały swoje własne miejsce. Takie bliższe niż wyspa Mako. - Cleo rozmarzyła się na dobre.

Emma i Rikki ponownie spojrzały na siebie znacząco. Niestety, nie było rady. W tej chwili z Cleo nie dało się poważnie rozmawiać. Trzeba było poczekać, aż minie wpływ księżyca.

Do drzwi ktoś zadzwonił, przerywając milczenie, które zapadło w kuchni.

- Otworzę, to pewnie Lewis - powiedziała Emma.

Rozdział 9

Emma podeszła do drzwi i nagle zatrzymała się z ręką na klamce. Coś ją tknęło. Ta cisza na zewnątrz była dziwna.

,,A jeżeli Cleo swoim śpiewem przywołała wszystkich chłopców przed swój dom? - zastanawiała się. - I teraz męska połowa Gold Coast koczuje tuż za progiem i czeka na moment szczęścia, który na nich spłynie, gdy ktoś otworzy drzwi i zobaczą dziewczynę swoich marzeń? Jaki zasięg może mieć Fresh FM? - Stała tak i myślała, gdy z zadumy wyrwał ją kolejny uporczywy dźwięk dzwonka. - Dobra, dobra. Pali się, czy co?''.

Naprawdę coś było nie tak. Czuła to, a intuicja rzadko ją zawodziła, szczególnie odkąd zmieniała się w syrenę. Poza tym ta cała sytuacja z Cleo nie mogła się tak po prostu skończyć bez żadnego skandalu. Do tego wszystko, co im się ostatnio przytrafiało, było dziwne i niebezpieczne. I zawsze były o krok od wykrycia ich tajemnicy. Ale teraz musiała się mylić. Na zewnątrz na pewno stał tylko Lewis. Może trochę zmieniony pod wpływem Cleo, ale czy on kiedyś nie był pod jej wpływem? Przecież wszyscy wiedzieli, że podkochuje się w przyjaciółce. I jest na każde jej zawołanie. No, może teraz bardziej go wzięło, ale to minie, jak tylko ten nieszczęsny księżyc w końcu zniknie za horyzontem.

Emma nacisnęła klamkę i powoli otworzyła drzwi. Do holu wpadła smuga jasnego światła. Wstawał piękny dzień, a to oznaczało, że księżyc wkrótce zajdzie. Dziewczyna zmrużyła oczy i wyszła na ganek. I wtedy dobiegło ją wyraźnie zawiedzione westchnienie. Emma aż otworzyła usta ze zdziwienia.

- O, nie - jęknęła.

Przed domem Cleo zebrał się tłum chłopaków. Prawdopodobnie słyszeli głos Cleo w radiu. Byli tu chyba wszyscy chłopcy ze szkoły, a może nawet i z całego Gold Coast. A jednak - miała rację. Pokiwała z niedowierzaniem głową. To był koszmar. Tym bardziej że stała przed tłumem gapiów w samej piżamie.

Z szeregu wzdychających nieszczęśników, zwabionych tutaj syrenim głosem, wysunął się Byron.

- Jest Cleo? - zapytał.

Emma wzruszyła ramionami. Rakiem wycofała się do domu i zamknęła dokładnie za sobą drzwi. Oparła czoło o chłodne drewno i westchnęła. Nie chciała nawet myśleć.

co zrobią, jak to całe towarzystwo zacznie szturmować wejście, żeby tylko dostać się do dziewczyny, będącej obiektem westchnień. W tej chwili tuż za nią pojawiła się przyjaciółka.

- Czy to Lewis? - zapytała niewinnie. Zachichotała przy tym cicho.

- Tak jakby - odparła Emma i przewróciła oczami. Złapała koleżankę za rękę. Chciała odciągnąć ją z tego miejsca. Bała się, że jeżeli Cleo domyśli się, co się dzieje na zewnątrz trudno będzie nad tym wszystkim zapano wać. A pan Sertori na pewno nie będzie za dowolony, gdy zobaczy swoją córkę w piża mie otoczoną wianuszkiem nieznajomych wielbicieli. Jak na komendę w holu zjawił się ojciec Cleo, gotów przede wszystkim chronić swoje dziecko.

- Co się dzieje? - Próbował za wszelką cenę przecisnąć się między dziewczynami do drzwi.

Emma struchlała.

,,Boże, jeżeli on wyjdzie przed dom i zobaczy tych wszystkich ludzi, to wpadnie w szał - myślała gorączkowo. - Co robić, co robić?".

- Nie! - przestrzegła. Miała nadzieję, że zyskała trochę czasu, bo tata Cleo odwrócił się do niej i spojrzał na nią zaciekawiony. - Niech pan nie otwiera!

- Czemu? - zainteresował się. - Czy to wrócił ten Lewis?

Nacisnął klamkę i otworzył drzwi. Cleo tylko na to czekała. W mig znalazła się przy ojcu. Razem z nim wyszła na zewnątrz. Zewsząd rozległy się wiwaty i okrzyki radości. Tłum nie mógł się uspokoić. Cleo miała najprawdziwszych fanów.

Witam wszystkich! - ukłoniła się, nabrała powietrza w płuca, i... zaczęła śpiewać. Melodia wypływała z ust i niosła się po całej ulicy, przyciągając coraz to nowych słuchaczy z pobliskich domów. Każdy, kto tylko mógł, spieszył, żeby posłuchać cudownego śpiewu. Na ulicy stały opuszczone samochody z otwartymi drzwiami i włączonym silnikiem. W ogrodach leżały porzucone szlauchy, z których lała się woda na trawniki i kosiarki. Chłopcy rzucali swoje rowery i stawali zasłuchani. W końcu Cleo zamilkła, powiodła wzrokiem po zachwyconej widowni. Rozległ się szmer zachwytu.

Don przez chwilę przyglądał się temu dziwnemu tłumowi, który z samego rana zebrał się przed jego domem. Ostatkiem sił próbował się powstrzymać, żeby nie wybuchnąć i nie rozgonić tego towarzystwa. Chwycił córkę za ramię i wepchnął ją do domu, po czym zatrzasnął z hukiem drzwi. - Może mi to wyjaśnisz!? - Stanął w rozkroku, oparł ręce na biodrach. Zamierzał zrobić z tym wszystkim porządek. Już postanowił, nikt nie wyjdzie z domu, zanim Cleo nie wyjaśni, co znaczy to zamieszanie.

- To moi fani. - Cleo wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się beztrosko. Była taka szczęśliwa. Kto by się spodziewał, że mały występ w radiu stanie się tak wielkim sukcesem? Wreszcie była sławna. Nikt nie mógł zaprzeczyć.

Na zewnątrz wrzało. Chłopcy skandowali na całe gardło:

- Cleo! Cleo! Cleo!

Chcieli za wszelką cenę zobaczyć dziewczynę, a przede wszystkim usłyszeć jej piękny głos. W końcu po to się tu zjawili. Niczego nie pragnęli bardziej, niż wpatrywać się w tę zjawiskową piękność. Słuchając jej, czuli się tak wspaniale, tak szczęśliwi i beztroscy, jak zadowolone z gwiazdkowych prezentów dzieciaki.

Domownicy zaczęli się niepokoić. Ta sytuacja stawała się coraz bardziej niepokojąca. Ojciec Cleo nerwowo chodził po pokoju.

Emma i Rikki próbowały się jakoś porozumieć bez słów, i tylko Cleo była spokojna.

Hałas przed domem narastał. Teraz już chyba krzyczała cała ulica.

- Cleo! Cleo! Cleo!

Bev nerwowo wyjrzała przez okno.

- Kim są ci wszyscy chłopcy? - zapytała słabym głosem. Nie rozumiała, co się wokół niej działo. Czy ktoś im zrobił głupi żart?

- To chłopcy Cleo - spokojnie odparła Kim i spojrzała na ojca.

- Dość tego! - Pan Sertori w końcu nie wytrzymał i wybuchnął: - Wzywam policję.

Nie był w stanie już tego znieść. Chciał spokojnie wypić kawę i zjeść śniadanie z rodziną, a nie uganiać się za rozbestwionymi nastolatkami, których rodzice nie umieli utrzymać w ryzach. Do tego Cleo zachowywała się bardzo dziwnie. Tak beztrosko, i ciągle głupawo się uśmiechała. Może była chora? Tak, postanowił już drugi raz tego ranka, najpierw zajmie się rozwrzeszczanym tłumem na zewnątrz, a później zaciągnie córkę do lekarza.

- Chwileczkę! - Emma postanowiła się wtrącić. Jak najszybciej trzeba było zapobiec temu szaleństwu, ale pod żadnym pozorem nie można było wzywać policji. Należało to załatwić w inny sposób. A ona i Rikki miały pomysł. Dobrze, że były syrenami i potrafiły porozumiewać się bez słów.

- Negocjujmy - weszła jej w słowo Rikki. Pewnym krokiem ruszyła do drzwi. To była ich ostatnia szansa. Inaczej ojciec Cleo wezwie gliny i trzeba będzie to jakoś wytłumaczyć, a przecież nie było racjonalnego wyjaśnienia.

Rikki wzięła głęboki wdech i wyszła na zewnątrz. Po raz kolejny jęk rozczarowania przetoczył się przez tłum. Jeszcze nigdy żaden chłopak nie zareagował na nią w ten sposób. W końcu nie była taka ostatnia, nie, żeby jej na tym zależało, ale w sumie to poczuła się urażona.

Jakim prawem - wściekała się w myślach - ci tutaj tak mnie traktują?!".

Rozumiała, że ci rozanieleni melomani zostali tu zwabieni syrenim śpiewem i na pewno nie myślą w tej chwili logicznie i trzeźwo. „No, pięknie - myślała. - Koleżanka syrena, która nie jest sobą, oraz tłum jej wielbicieli, którzy też nie są sobą. Cudownie po prostu!''. Spojrzała na pierwszy rząd, w którym stali Lewis, Byron i Zane. „On też?! - poczuła lekkie ukłucie na widok Zane'a. - Rany, a myślałam, że jest twardy...''. Niecierpliwie próbowali zajrzeć do środka, jakby mieli umiejętność przebicia drzwi wzrokiem.

Rozdział 10

Rikki podparła się pod boki. Zamierzała ich tu trochę przetrzymać, ale nie za długo, żeby pan Sertori nie zdążył wezwać policji. Musiała temu za wszelką cenę zapobiec, bo jak wytłumaczyłyby policji to całe zamieszanie wokół Cleo, która jeszcze przez parę godzin nie będzie sobą. Jeżeli z Emmą zapanują nad wszystkim, wkrótce wielbiciele zapomną, jak się zachowywali, a Cleo znowu stanie się nieśmiałą, przewidywalną i bardzo ostrożną przyjaciółką. Teraz mogłaby się wygadać, że jest syreną i zdradzić ich największą tajemnicę.

,,No, dobra - zadecydowała. - Dość tego, trzeba zabrać się do roboty, bo za chwilę naprawdę będzie za późno".

Znowu zerknęła na zebrany tłum, który z każdą minutą się powiększał. Wkrótce wszyscy ci ludzie zapełnią niewielką uliczkę przed domem państwa Sertori. Dobrze, że było wcześnie i że sąsiedzi byli jeszcze w łóżkach. Inaczej na pewno ktoś by wezwał straż. Rikki odchrząknęła i zaczęła mówić:

- Dobra - zawiesiła głos dla uzyskania lepszego efektu - trzech z was może wejść. Nie więcej.

Podniósł się tumult. Każdy, kto tylko mógł, wołał: Ja, ja, ja!''. Ludzie zaczęli na nią napierać. Zrobiło się bardzo ciasno.

- Ja! Ja! Wybierz mnie! - Najbliżej stali Byron, Zane i Lewis. Oni też nie zamierzali zrezygnować z szansy zobaczenia gwiazdy i posłuchania jej na żywo.

Rikki nie przewidziała, że każdy chłopak z tej ulicy będzie chciał wtargnąć do domu Cleo. Należało coś wymyślić. Ale jedyne, co mogła w tej chwili wymyślić, to przerzucić pałeczkę na boisko wroga.

- Zdecydujcie sami.

Chłopcy zaczęli dyskutować. Przekrzykiwali się jeden przez drugiego. Każdy chciał wejść do środka. Pooddychać tym samym powietrzem, co wspaniała Cleo. W końcu doszli do porozumienia. A może zadecydowała odległość do drzwi? Bo za Rikki do holu weszli Byron, Zane i Lewis. Podekscytowani dreptali za koleżanką, wyciągając szyje, byle szybciej zobaczyć obiekt swoich westchnień. W pewnej chwili Rikki gwałtownie się za- trzymała - o mały włos, a zderzyłaby się z panem Sertori. Chłopcy powpadali na siebie i prawie ją przewrócili. Powstało małe zamieszanie, ale zaraz przybyli powrócili do formy - byli gotowi słuchać najcudowniejszego głosu na świecie. W końcu należeli do delegacji, która miała przekonać tatę Cleo, żeby pozwolił córce zaśpiewać dla wszystkich. A żeby mogła to zrobić, pan Sertori musiał wypuścić ją z domu. Powinna zrobić karierę, nagrać płytę, a później pojechać w tournee. To było jej przeznaczenie, jej wielka szansa. Trzeba było przekonać ojca Cleo, żeby jej na to pozwolił. Nie mogli zawieść tych na zewnątrz, mieli misję.

Pierwszy zaczął Zane. Nie znał zbyt dobrze pana Sertori, dlatego się odważył, zawsze najpierw mówił, a później myślał. Teraz też tak było.

- Cleo ma dar - przekonywał. Wysunął się nawet przed Rikki, żeby wyglądać poważniej. - Potrzebuje menedżera. Mogę nim zostać. - Klepnął się w pierś na znak potwierdzenia.

- Świat musi ją usłyszeć - włączył się Lewis. Nie chciał być gorszy. Chociaż bał się ojca

Cleo, to jednak nie mógł pozwolić, żeby jego największy wróg grał pierwsze skrzypce i odebrał mu wpływ na sytuację. W końcu to jego przyjaciółką była Cleo.

- Proszę - Byron tylko na tyle się zdobył, błagalnie składając dłonie.

Don burknął coś pod nosem. Wprost nie mógł uwierzyć w to, co się tutaj wyprawiało. Po domu kręcili się obcy, Cleo nie wiadomo skąd nagle zyskała głos, a najgorsze było to, że on stracił kontrolę nad tym wszystkim. Jak miał sobie poradzić z rozszalałym tłumem wielbicieli na zewnątrz? Jeszcze z jednym chłopakiem mógłby się rozprawić, ale z całym zastępem? Don miał tego dosyć. Czy w tym domu nie można normalnie zjeść śniadania? Później chciał - jak zwykle - wypłynąć swoim wspaniałym kutrem w morze. Tymczasem musiał się użerać z bandą pryszczatych nastolatków.

- Absolutnie nie - zaprzeczył i spojrzał na Emmę i Cleo. - Chcę, żeby wasi przyjaciele się stąd wynieśli i to natychmiast. Dopiero co posiałem trawę!

- Tato - odezwała się w końcu Cleo. Cały czas spoglądała na kolegów i uśmiechała się triumfalnie. Wpadła na świetny plan. Dzięki niemu wielbiciele będą mogli jej posłuchać. - Jest tylko jedno rozwiązanie. Mogę dać koncert dla wszystkich w kafejce. Będą zachwyceni.

- Fantastyczny pomysł - zapalił się Zane. Ta dziewczyna miała talent i duszę prawdziwej artystki, a z takim głosem zrobi międzynarodową karierę!

- Nie sądzę. - Ojciec Cleo był naprawdę zły. Miał już tego dosyć.

- Panie Sertori - Byron odchrząknął, gotowy do przemowy. - Nie może jej pan trzymać pod kloszem. Takie talenty, jak Cleo, należą do całego świata.

Lewis przytaknął z zapałem. Cały czas gapił się na Cleo. Zawsze mu się podobała, ale teraz za nią po prostu szalał.

- Wcale nie. - Don tupnął nogą. Nie zamierzał dyskutować z tymi małolatami. - Jest moją córką.

- Ona była pańską córką. - Lewis pokiwał głową z dezaprobatą. Jaki ten Don Sertori jest uparty. Teraz już wiadomo, po kim Cleo odziedziczyła charakter. - Teraz jest przecież kimś więcej.

- Wam trzem brakuje piątej klepki - prychnął głośno pan Sertori i chciał coś jeszcze dodać, ale w słowo weszła mu Cleo:

- Co z koncertem?

- Odbędzie się - zapewnił ją Zane, niezra- żony oschłym tonem jej ojca. - Zostaw to mnie!

Lewis kiwnął głową na zgodę. Nie lubił Zane'a, ale teraz był z nim całym sercem.

Zrobią wszystko, żeby tylko Cleo miała swoje pięć minut. Zwłaszcza Lewisowi zależało na tym, by Cleo czuła się szczęśliwa. Zawsze chciał dla niej jak najlepiej i wszyscy wiedzieli, że zrobi dla niej wszystko. Tym razem nawet nie przeszkadzało mu to, że do ich spraw wtrącił się Zane.

- Cleo! - Don zdenerwował się nie na żarty. Rozmowa toczyła się w jego obecności, ale poza nim. Tak jakby go tu nie było. Nie pozwoli, żeby ignorowało go kilku małolatów! W dodatku kompletnie nie docierało do nich, że on - ojciec Cleo, ma zupełnie inne zdanie. Jak oni.... Jak oni śmieli się tak zachowywać? -Nigdzie nie wyjdziesz! Wy trzej - zrobił gniewny gest - koniec konferencji! Wynocha! - Sięgnął po słuchawkę i szybko wystukał numer. - Policja? Mój dom otoczyła banda nastolatków. Tak, oczywiście, zaczekam.

Zane, Byron i Lewis zostali wypchnięci z domu. Chłopcy czekający przed domem byli rozczarowani. Ich niezadowolenie rosło z każdą minutą. Hałas potęgował się. Miało się wrażenie, że dom Cleo oraz cała ulica zostały przeniesione na sam środek stadionu, a rozszalały tłum zachowuje się prawie jak podczas meczu piłki nożnej. To było nie do zniesienia. Don objął ramieniem żonę i ścisnął ją na znak, że zaraz będzie po wszystkim. Za chwilę przyjedzie policja i rozgoni całe to niespełna rozumu towarzystwo.

- Mamo, tato! - Kim stała przy oknie. Spoglądała przez firankę. Miała zaskoczoną minę.

- Ma rację. - Bev podeszła do córki i również wyjrzała na zewnątrz.

Faktycznie zrobiło się ciszej. Głosy zaczęły się powoli oddalać. Ojciec Cleo westchnął z ulgą. Byli uratowani. Pewnie przestraszyli się radiowozu i postanowili nie ryzykować. Z zamyślenia wyrwał go głos Emmy. Dziewczyna rozglądała się niespokojnie po pokoju.

- Gdzie jest Cleo?

Rozdział 11

Cleo nigdzie nie było. Ani w salonie, ani w holu. Kiedy zdążyła wyjść? Zniknęła. Zapadła się pod ziemię. Zebrani w pokoju rozglądali się zdezorientowani, a najbardziej zaniepokojony był pan Sertori, bo jeżeli nie było jej w domu, to znaczy, że wyszła na ulicę. I ten oddalający się tłum ruszył po prostu za nią, dlatego uliczka przed domem powoli pustoszała.

Ojciec Cleo złapał się za głowę. Nie upilnował córki.

,,No i co teraz będzie - zastanawiał się gorączkowo. - Jak ona sobie poradzi z tymi

wszystkimi chłopakami, którzy za nią podążali? A do tego jest przecież w piżamie!''.

Tymczasem Cleo była już na ulicy. Kroczyła dumna, a za nią dreptali wielbiciele, wykrzykując jej imię i wzdychając głośno. Tuż za nią byli Byron, Lewis i Zane. Nie odstępowali jej na krok. Chichotali i prześcigali się w komplementach. Każdy z nich chciał się przypochlebić koleżance. Kto wie, którego wybierze?

Cleo była zachwycona. Jeszcze nigdy nie miała tylu chłopaków jednocześnie. Będzie musiała podziękować tej kobiecie, która próbowała ją przestrzec. Na szczęście okazało się, że pełnia tylko pomogła dziewczynie. Sprawiła, że stała się najpopularniejszą osobą w mieście. Cleo wypięła pierś, kiedy zauważyła, że do tłumu przyłączają się coraz to nowi chłopcy. Porzucali swoje rowery, samochody, deski surfingowe. To wszystko było niczym sen, z którego nie zamierzała się obudzić. Do tego za chwilę stanie na scenie j zacznie śpiewać, najpiękniej jak potrafi. Powali całe to towarzystwo na kolana. Okrzykną ją królową Wybrzeża, królową Australii, a później czeka ją już tylko międzynarodowa kariera. Syrena westchnęła szczęśliwa, że spotkało ją coś tak niesamowitego. Zerknęła do góry. Słońce wspinało się po niebie, a to oznaczało, że księżyc niedługo zniknie w oceanie. Miała nadzieję, że wraz z nim nie zniknie jej talent. Nie, na pewno nic takiego się nie wydarzy. Piękny głos będzie miała już na zawsze. Rikki i Emma zobaczą, że niesłusznie ją oskarżały, mówiąc, iż to tylko wpływ pełni.

Tłum zbliżał się do przystani. Dobrze, że Gold Coast jeszcze spało, bo niejeden mieszkaniec otworzyłby buzię ze zdziwienia na widok jednej dziewczyny w piżamie i idącego za nią całego zastępu chłopaków.

Cleo weszła na pomost i skręciła w lewo. Kierowała się prosto do Juice Net Cafe. Tam zaśpiewa swój największy przebój. Każdy chłopak z okolicy będzie chciał leżeć u jej stóp.

Cleo stanęła przed drzwiami do kawiarenki i odwróciła się. Rzuciła powłóczyste spojrzenie, łapiąc kontakt wzrokowy z kilkoma zachwyconymi chłopcami. Nie widziała, że ich oczy były jakieś inne niż zwykle, jakby trochę za mgłą. Weszła do środka, a za nią wzdychający tłum. Wilfred złapał się za głowę, kiedy zobaczył, ilu ma klientów naraz. Wyszedł zza lady, ale nie zdążył niczego zrobić, bo Cleo była już na scenie. Stanęła twarzą do zebranych i dygnęła. Przez chwilę milczała, żeby napawać się niecodziennym widokiem. Wreszcie zaczęła nucić. Najpierw cicho, ale z każdą nutą wypływającą z jej ust coraz głośniej. Patrzyła na pełną uwielbienia widownię.

Ojciec Cleo, Kim, Rikki i Emma, którzy postanowili pójść za tłumem, podejrzewając, że tylko tak znajdą Cleo, nie mylili się. Teraz próbowali przecisnąć się do środka. Nie było to łatwe, bo ludzie tarasowali wejście.

- Przepraszam. Przepraszam - pan Sertori rozpychał się łokciami, żeby utorować drogę

pozostałym - chcę przejść. Przepraszam. Pilnuj się, Kim. Przepraszam, zróbcie przejście.

Ludzie syczeli zniecierpliwieni, bo w środku naprawdę nie było już miejsca. Ale na widok wściekłej miny mężczyzny ustępowali.

- Robi się gorąco. - Rikki spodziewała się awantury. Na szczęście słodki głos Cleo rozpraszał wszystkich. Zapominano o złości i skupiano się na muzyce. Rikki musiała przyznać, że Cleo naprawdę potrafi śpiewać. A do tego jej głos mógłby sprawić, że na świecie zapanowałby pokój.

- Ile czasu potrwa pełnia? - Emma szturchnęła ją w bok i wyrwała z zamyślenia. Musiały się spieszyć, bo jak zajdzie księżyc, ich przyjaciółka straci głos, a ci wszyscy ludzie usłyszą jak niemiłosiernie potrafi fałszować.

- Niedługo.

Syrena nadal śpiewała, a oszalały z zachwytu tłum był na pograniczu histerii. Zewsząd dobiegały słowa miłości. Głośno skandowano: „Cleo, Cleo, Cleo, Cleo!''.

Don rozejrzał się po zebranych i westchnął.

„Co się tu dzieje - zastanawiał się nerwowo. - Cleo ma talent, ale jak w tak krótkim czasie udało jej się zdobyć tylu wielbicieli? To nieprawdopodobne...''.

- Przepuśćcie mnie, jestem jej ojcem. - Ruszył do przodu, tknięty lękiem o córkę.

- Hej! Niech pan uważa! - warknął jakiś mężczyzna, niezadowolony, że przerywa mu spokojne słuchanie te cudownej dziewczyny.

Przed kafejką zatrzymała się Miriam. Przyciągnęło ją tu zamieszanie. Właśnie biegała jak każdego ranka, kiedy zauważyła grupki chłopców podążających na przystań. Pewnie nie zwróciłaby na to uwagi, ale żaden chłopak się dzisiaj za nią nie obejrzał. Wszyscy byli pochłonięci rozmową. Postanowiła sprawdzić, co się dzieje. Nie byłaby sobą, gdyby tego nie zrobiła. Ruszyła więc za trzema przystojniakami i w końcu stanęła zdziwiona przed Juice Net Cafe.

- Co się tu dzieje? - uśmiechnęła się do jakiegoś bruneta, ale ten nawet na nią nie spojrzał, tak bardzo był pochłonięty muzyką.

- To Cleo. Jest tutaj, śpiewa - westchnął rozmarzony.

- Cleo, śpiewa? - zapytała zszokowana. To przecież niemożliwe. Sama słyszała, jak ta dziewczyna śpiewa, a raczej - jak fałszuje.

- To jest piękne - szepnął chłopak.

Miriam przewróciła oczami. Nie znosiła, gdy zachwycano się w jej towarzystwie innymi dziewczynami, ale musiała przyznać, że ten głos był przepiękny. Kiedy Cleo nauczyła się tak śpiewać? Przecież jeszcze wczoraj wyła tak, jakby słoń nadepnął jej na ucho.

„Nie - pokręciła głową z niedowierzaniem - to po prostu niemożliwe. To playback. Cleo była do tego zdolna. Na pewno to zrobiła. Muszę tylko znaleźć magnetofon". Wzdrygnęła się, kiedy zobaczyła wszystkie te maślane oczy, skupione tylko na jednej osobie. I tą osobą wcale nie była ona sama. Fuj - okropne.

Cleo śpiewała. Zaczarowała wszystkich ze branych. Wpatrywali się w nią zachwyceni. Podniosła głos, żeby było ją lepiej słychać. Również na zewnątrz. Tam pewnie też zgromadzili się jej wielbiciele. Przecież musiała każdemu dać szansę posłuchania siebie...



Rozdział 12

Wyspa Mako mieniła się złotem. To słońce oblało ją całym swoim porannym światłem. Fale rozbijały się o złoty piaszczysty brzeg. Gdzieś w oddali zaskrzeczał ptak. Do lotu zerwało się stado falistych papużek. Wokół panował spokój. Na horyzoncie, na linii wody i nieba księżyc tonął właśnie w błękicie oceanu. Coraz bardziej i bardziej. Wreszcie zniknął...

Nagle Cleo zakrztusiła się i odchrząknęła. Nabrała powietrza w płuca i znowu zanuciła, ale co to...?! Zamiast słodkich tonów z jej ust wydobył się potworny skrzek. Przestraszona zamilkła.

Rozejrzała się trwożliwie, jeszcze nie dotarło do niej, że to ona tak potwornie fałszuje. Próbowała znowu, i znowu z jej ust wydobyło się to samo: straszne dźwięki. Coś, czego nie mogła zrozumieć, czego sama nie chciała słuchać.

Sala oniemiała. Na twarzach zebranych zaczęły malować się kolejno zdziwienie, niezadowolenie, niesmak. Po chwili już każdy, kto mógł, zasłaniał uszy, byle tylko nie słyszeć tego okropnego zawodzenia. Ludzie rozglądali się zaniepokojeni. Wyglądali tak, jakby nagle spadły im z oczu klapki. Nie wiedzieli, jak to się stało, że o tak wczesnej porze znaleźli się w knajpce przy porcie. A najstraszniejsze było to wycie. Niektórzy zaczęli już wychodzić, inni przecierali oczy, a Cleo próbowała wciąż od nowa śpiewać. Za każdym razem było tylko gorzej. Gdzieś przy drzwiach ktoś zagwizdał, ktoś inny krzyknął, żeby wreszcie przestała tak fałszować. Zamilkła

i opuściła wzrok. Patrzyła ze zdziwieniem na swoje bose stopy i na piżamę. Jak mogła wyjść tak z domu i co się stało z jej pięknym głosem?!

- Co to ma być? - zakpił Zane, który też nie wiedział, skąd się tu wziął.

- Zaraz! Nie odchodźcie! - zawołała w przypływie desperacji Cleo, nie zważając na to, w co jest ubrana. Zaczęła śpiewać, ale nie można już było tych dźwięków nazwać muzyką. Było coraz gorzej. Za chwilę w jej stronę polecą pomidory albo jajka. - Nieeeee! Proszę, nie odchodźcie.

Emma zerknęła na Rikki i pokiwała głową, księżyc zaszedł. Czar prysł. Cleo znowu była sobą.

- To koniec - szepnęła.

- Niestety - zgodził się Lewis, który wyrósł przy dziewczynach nie wiadomo skąd, i to całkowicie uzdrowiony, z przytomnym wzrokiem.

Cleo nadal stała na scenie ze spuszczoną głową. Chyba ze wstydu nie zamierzała się nigdzie ruszać. Knajpka prawie opustoszała. Przyjaciele podeszli do byłej gwiazdy.

- Myślałam, że mnie kochają - poskarżyła się i zerknęła smutno na ojca, któremu wreszcie udało się dotrzeć do córki. Oczy Cleo wypełniały łzy wstydu i rozpaczy.

- Ja cię nadal kocham. - Pan Sertori przytulił córkę do siebie i dodał: - I zawsze będę. Chodź.

Cleo skinęła i dała się wyprowadzić z knajpki. Na zewnątrz gromadzili się ostatni maruderzy i gorączkowo dyskutowali. Odwrócili głowy, kiedy ją zobaczyli i zaczęli się śmiać. Cleo skuliła się, ale pan Sertori zmroził wszystkich wzrokiem, więc umilkli i jak niepyszni zaczęli się rozchodzić

Cleo za wszelką cenę chciała się znaleźć w domu.

Już nigdy nie wyjdę z pokoju - myślała, a łzy skapywały z jej twarzy na piżamę. - Nigdy nie pokażę się w szkole. Jak mogłam być tak naiwna i uwierzyć, ze potrafię śpiewać? Przeklęty księżyc''.



Rozdział 13

Dziewczyny siedziały w kuchni i piły gorącą czekoladę. Próbowały pocieszyć Cleo. Przyjaciółka oparła łokcie na stole i ciągle od nowa przeżywała ostatnie wydarzenia. Była zrozpaczona i zrezygnowana. Zakomunikowała nawet koleżankom, że w żadnym wypadku nie zamierza wychodzić z domu, a w szkole nie pojawi się za żadne skarby. Nie pomagały tłumaczenia i przekonywanie, że nie było tak źle. Cleo uparła się i nie chciała ustąpić nawet na milimetr. Emma z Rikki wyczerpały już chyba wszystkie argumenty, ale nic do niej nie docierało. Musiały odpuścić i poczekać, aż koleżanka sama zadecyduje, że chce wyjść na światło dzienne. Wzięła łyk gorącej czekolady i westchnęła. Wstała i zebrała kubki, żeby je umyć. W kuchni zapadło milczenie, które zagłuszał jedynie szum wody lejącej się z kranu. Cleo odstawiła kubki na suszarkę i wróciła do stołu. Spojrzała na przyjaciółki i blado się uśmiechnęła.

- Ta cała pełnia księżyca jest przerażająca -dodała, nerwowo zaciskając dłonie. - Powiedzcie, że aż tak bardzo się nie ośmieszyłam. - Miała nadzieję, że potwierdzą, nie mogła przecież do końca życia siedzieć w ukryciu. Musiała pracować, opiekowała się przecież delfinami, a one nie zrozumieją tego, że się tak po prostu nie pojawiła.

- Nie, pewnie, że nie - przytaknęła Emma z nadzieją, że jednak Cleo da się przekonać.

- Nie martw się, niedługo wszyscy o tym zapomną - pocieszyła ją Rikki. Koleżanka, jak nigdy, stanęła na wysokości zadania. Powstrzymała swój ostry język, żeby nie zrazić przyjaciółki. Chociaż bardzo, bardzo chciała powiedzieć jej, co naprawdę o tym wszystkim myśli. O tej całej pełni i o nieostrożności Cleo. Była na przyjaciółkę zła. I złościła się też w duchu na fakt, że ona też jest syreną. „Nie oszukujmy się - mnie też to kiedyś dopadnie. Spojrzę na księżyc i... zupełnie nie mam pojęcia, co się wydarzy. A najgorsze jest to, że można się spodziewać wszystkiego! Ech, po co nam te głupie syrenie ogony?! Czy nie mogłyśmy na przykład dostać daru pomnażania pieniędzy? Albo... no, nie wiem... Mogłybyśmy dostać od losu szafę, w której codziennie byłyby nowe, modne ubrania. A nie jakieś rybie łuski!". - Rikki zachowała jednak kamienną twarz i nie dała poznać po sobie, co naprawdę myśli o tym wszystkim. Teraz najważniejsze było przekonać załamaną dziewczynę, że nie stało się nic wielkiego.

Cleo pokiwała głową, uspokojona. Dziewczyny na pewno nie pocieszałyby jej tak wytrwale, gdyby totalnie się ośmieszyła. I w tym momencie w radiu ucichła muzyka i odezwał się głos:

- W związku z licznymi prośbami posłuchajmy ponownie wspaniałej Cleo Sertori!

W eter popłynęła melodia, ale tym razem trudno ją było nazwać wspaniałą. Ktoś tak niemiłosiernie fałszował, że aż uszy bolały. Cleo wbiła oniemiały wzrok w przyjaciółki. Nie przypominała sobie, żeby dzwoniła do radia, więc skąd to nagranie?! Czyżby ktoś zrobił jej głupi kawał, ale wszystko, co się działo tego niesamowitego wieczoru, zatarło się w jej pamięci. Wpatrywała się w Emmę i Rikki. Miała nadzieję, że wszystko wyjaśnią, i że zaprzeczą, iż to ona wpadła na tak beznadziejny pomysł, ale przyjaciółki milczały. A więc to jednak Cleo musiała zrobić.

Złapała się za głowę i spuściła wzrok. Kuchnię wypełniło paskudne wycie. - O nie, chwila, chwila! - Z głośnika dobiegł przerażony głos didżeja. Cofam moje komplementy. Proszę państwa, hmm, ktoś nam chyba podmienił nagrania... Krótka przerwa na reklamy i zaraz wracamy. Bądźcie z nami! Cleo poderwała się z krzesła, podbiegła do radia i czym prędzej je wyłączyła. Nie chciała, nie mogła dłużej słuchać tego zawodzenia.

„Boże, to naprawdę ja? - myślała zawstydzona. - To jakiś koszmar".

Odwróciła się do przyjaciółek. Emma i Rikki wpatrywały się w nią przerażone. Wszystko przepadło, godziny tłumaczenia i przekonywania poszły na marne.

- A więc już nigdy stąd nie wyjdę - oznajmiła dramatycznie Cleo i zawiesiła głos dla lepszego efektu. Po czym od razu wybuch- nęła niekontrolowanym śmiechem.

Koleżanki na chwilę wstrzymały oddech, nie wiedząc, jak się zachować, ale to trwało tylko moment. Cóż im pozostało - też zaczęły chichotać. Na szczęście Cleo miała poczucie humoru. Teraz wszystkie zanosiły się śmiechem i nie mogły się uspokoić. Nawet wtedy, gdy w kuchni pojawił się pan Sertori, żeby zrobić sobie kawy. Ojciec Cleo pokiwał tylko głową z politowaniem i czym prędzej sobie poszedł.



Rozdział 14

Lewis siedział w laboratorium. Schował się tu przed światem. To, co się wydarzyło w nocy i dzisiaj rano, nie dawało mu spokoju. Chociaż magia syreniego głosu już dawno przestała działać, on nadal był pod jej wpływem, a może się okłamywał? Tak, przez cały czas się okłamywał. Od dawna był zakochany w Cleo, ale za żadne skarby by się do tego nie przyznał. Nawet gdyby go kroili, a rany posypywali solą. Nigdy się nie zdradzi. Przenigdy. Chociaż teraz miał ogromną ochotę wstać, pobiec przed jej dom i wszystko jej wyznać. Nie, nie mógł tego zrobić. Na pewno by go wyśmiała.

Spojrzał w okno. To było bez sensu, powinien zająć się pracą. Na blacie leżały rozrzucone próbówki. Jedna z nich była otwarta. Wystawał z niej kawałek paznokcia i włos. Wziął pęsetę i delikatnie chwycił ciemną nitkę, ostrożnie położył ją na szkiełko w mikroskopie. To był włos Cleo. Zerknął przez okular. Ale niczego się nie dopatrzył. To był zwykły włos, chociaż należał do niezwykłej osoby - do jego przyjaciółki. Znowu przypomniał sobie, co się działo rano w Juice Net Cafe. Ciekawe, dlaczego inni o tym zapomnieli. Kiedy spotkał na przerwie Byrona i próbował z nim pogadać, tamten zbył go półsłówkami i wyparł się wszystkiego. Nie pamiętał, że sterczał pod domem Cleo, że zabiegał o jej względy. Jedyne, o czym mówił, to o tym strasznym zawodzeniu. Zresztą cała szkoła aż huczała o nieszczęsnym występie Cleo. Zane i Miriam już o to zadbali, żeby każdy usłyszał, co się dzisiaj stało.

Dobrze, że Cleo nie pojawiła się w szkole, bo bardzo by się zmartwiła, gdyby się dowiedziała, co się o niej mówi. Na szczęście ojciec pozwolił jej zostać w domu i tym samym oszczędził jej przykrości.

Lewis ciężko westchnął i znowu pochylił się nad mikroskopem, ale praca dzisiaj mu nie szła. Przed oczami przewijały mu się obrazy. Cleo oglądająca horror z zaciętą miną, Cleo śpiewająca anielskim głosem i uśmiechająca się tajemniczo, i wreszcie Cleo na scenie w za dużej piżamie, z rozpuszczonymi włosami i bosymi stopami...

Otrząsnął się i uśmiechnął do siebie, zakłopotany. Czy to możliwe, że to pełnia na niego tak podziałała? Że nie tylko Cleo była pod jej wpływem, ale również i on? Wszystko na to wskazywało.

- ,,Nie, to bez sensu - myślał gorączkowo. - I tak dzisiaj niczego nie zrobię. Najlepiej pójdę na spacer, albo gdzieś... Nieważne gdzie, byle dalej".

- Nagle się poderwał. Krzesło z głuchym łoskotem upadło na podłogę, ale Lewis nawet nie zwrócił na to uwagi. Jednym ruchem zamknął laptopa, nie troszcząc się o zapisanie dokumentu. Szybkim krokiem wyszedł na korytarz, a później na zewnątrz. Uderzyło go w twarz gorące powietrze. To nie był najlepszy dzień na spacery, ale i tak nie mógł się na niczym skupić, więc przynajmniej się dotleni, albo złapie trochę słońca. Wlókł się chodnikiem, noga za nogą, i cały czas zastanawiał się, dlaczego on o wszystkim pamięta, a inni nie. Może powodem było to, że podkochiwał się w Cleo? Tak, to musiało mieć z tym coś wspólnego, bo jak inaczej to wyjaśnić?

Nagle stanął jak wryty i z przerażaniem stwierdził, że jest przed domem Cleo. Jak to się mogło stać? Przecież szedł w zupełnie inną stronę. Zawahał się i odwrócił na pięcie, żeby czym prędzej się oddalić, zanim ktoś znajomy spostrzeże, że tu jest. Zrobił parę kroków, ale się zatrzymał. Nie mógł tak po prostu odejść. Jeżeli się tu zjawił, to znaczy, że powinien to wykorzystać. Zawrócił i niepewnie podszedł do drzwi. Zadzwonił. Chwilę czekał, a kiedy przez dłuższy czas nikt mu nie otworzył, zadzwonił ponownie. Wreszcie usłyszał odgłosy szybkich kroków. Ktoś podbiegł do drzwi i je otworzył. Lewisowi zaparło dech w piersiach...

Na progu stanęła Cleo. Zdziwiła się, kiedy zobaczyła przyjaciela, ale nic nie dała po sobie poznać. Przez moment panowało niewygodne milczenie. Lewis postanowił wszystko jej wyznać, ale teraz nie był już tego taki pewien. Nagle stracił całą odwagę.

- Cześć, Cleo - wydukał zawstydzony. ,,Co ja tu robię, chyba za dużo sobie wyobrażałem, idąc tu... Przecież nie mogę tego zrobić.

Nie!". - Gapił się na koleżankę i nie mógł wydusić z siebie ani słowa. Wreszcie jakby się ocknął i dodał, jąkając się: - Chciałem ci powiedzieć, eee... co do wczorajszej nocy... Ja, wiesz...

Ze zdenerwowania spociły mu się dłonie, więc dyskretnie wytarł je w spodenki. Stwierdził z rozpaczą, że zaschło mu w gardle, więc odchrząknął, ale nie na wiele się to zdało. Cleo cały czas obserwowała Lewisa. Widziała, że dzieje się z nim coś niepokojącego. Jeszcze nigdy się tak nie zachowywał.

„Co mu jest? - wpatrywała się w chłopaka przenikliwie i nagle zrozumiała. - No tak, ale ze mnie gapa, pewnie się o mnie martwi. To, co się stało dzisiaj rano, nie było przyjemne. Wszyscy się ze mnie śmiali, chociaż wcześniej nie odrywali ode mnie oczu, a Lewis był wśród nich. I teraz mu wstyd. Muszę go uspokoić".

- Lewis, wszystko jest OK - próbowała go przekonać. - Wiem, że to wszystko było spowodowane pełnią księżyca. - Spojrzała na chłopaka błagalnie. - Przepraszam. Możemy o tym zapomnieć?

Przyjaciel spuścił wzrok. Mógł się tego spodziewać. Co sobie wyobrażał - że Cleo rzuci mu się na szyję, że też powie, że go kocha? Głupek.

- Ooo, tak, pewnie, że możemy, oczywiście - przytaknął zbyt szybko, jakby chciał pokryć zmieszanie. To nie uszło uwadze Cleo.

„Jakoś dziwnie się zachowuje, czyżby pełnia jeszcze nie przestała na niego działać? - zastanowiła się. - O... nie... On gotów jest za chwilę wyznać mi miłość. Muszę mu przeszkodzić, bo nadal nie jest sobą, a jeżeli teraz to zrobi, będzie tego żałować może już jutro".

- Jesteśmy tylko przyjaciółmi, prawda? - Chwyciła go za rękę i mocno ścisnęła, aż kostki palców zbielały.

- Przyjaciółmi. - Lewis się zawahał. Nie wiedział, co odpowiedzieć, przecież zjawił się tu w zupełnie innym celu. Miał jej powiedzieć, jaka jest wspaniała i że się w niej zakochał. Wbił wzrok w swoje buty i przyznał: - Tak. Jasne.

Cleo rzuciła mu się na szyję. I mocno uściskała, ale był to tylko przyjacielski uścisk. Może tak było lepiej?

W drzwiach stanął pan Sertori, czujny od wczoraj. Postanowił sobie, że przypilnuje Cleo i nie pozwoli jej tak szaleć. Odchrząknął.

- Do widzenia, Lewisie - powiedział spokojnie i chwycił córkę, odciągając ją za ramiona od chłopaka. Pociągnął ją za sobą i siłą wepchnął do domu.

Lewis jeszcze usłyszał jęk przyjaciółki:

- Tato...

Kiedy drzwi się za nimi zatrzasnęły, chłopak przez chwilę jeszcze stał na progu. W końcu zaśmiał się nerwowo i ruszył w stronę oceanu.



Rozdział 15

Delfiny dokazywały w basenie. Zostały właśnie nakarmione świeżymi rybami i teraz popisywały się przed swoją opiekunką. Zanurzały się w wodzie, żeby po chwili wyskoczyć w powietrze i znowu się skryć pod powierzchnią. Robiły przy tym tyle zamieszania, jakby chciały zwrócić na siebie uwagę całego tłumu.

Dziewczyna siedziała na pomoście w bezpiecznej odległości i głośno się śmiała. Bawili ją jej nowi przyjaciele. Szkoda tylko, że nie mogła wskoczyć do wody i się z nimi pobawić, ale musiała przecież uważać na każdą kroplę.

Cleo szczelnie owinęła się fartuchem i pogrążyła się we wspomnieniach. Myślała o tej dziwnej kobiecie, która już dwa razy ją przestrzegała. Ciekawe, że nigdy nie pojawia się przed Rikki i Emmą. Następnym razem będzie musiała ją o wszystko wypytać, i nie pozwoli jej tak łatwo zniknąć. Skąd nieznajoma wie- działa o nich tak wiele? Gdyby tylko jaśniej mówiła, Cleo na pewno nie wpadłaby w tarapaty. Jeszcze w tej chwili miała dreszcze, kiedy o tym myślała.

,,O, ja naiwna... - rozpamiętywała ciągle. - Tak się zbłaźnić, i to przed wszystkimi chłopakami w Gold Coast. To było po prostu samobójstwo towarzyskie. Teraz nikt już nie zaprosi mnie na żadną imprezę z obawy, żebym przypadkiem nie zaczęła śpiewać. Szkoda tylko, że nikt już nie pamięta, jak pięknie nuciłam, zanim zaszedł księżyc... No, może poza Rikki, Emmą i... Lewisem".

Właśnie, Lewis. Przyszedł do niej tak niespodziewanie i najwyraźniej chciał jej o czymś powiedzieć, ale ona jak zwykle stchórzyła. Przestraszyła się. Nie była jeszcze gotowa na poważne wyznania, dlatego nie pozwoliła mu mówić. Zachowywała się tak, jakby nic się nie stało. Zrzuciła wszystko na pełnię i po części miała rację, chociaż księżyc powinien działać na nią, a nie na Lewisa. Na szczęście, wszystko skończyło się dobrze, poza wstydem, oczywiście.

Cleo wróciła do obserwowania delfinów. Też chciała tak beztrosko się pluskać, ale jeszcze nie teraz. Kiedyś wróci tu wieczorem i do nich wskoczy. Wtedy na pewno się zaprzyjaźnią. Wstała i podniosła puste wiaderko. Wolnym krokiem ruszyła w stronę zabudowań. Przebierze się, a później popływa w oceanie. Może nawet odwiedzi Mako?


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron