ICAO może zrewidować MAK
Nasz Dziennik, 2011-02-17
R
ada
Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego (ICAO) może
zweryfikować Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) pod kątem
zamieszczenia na jego stronie internetowej dokumentacji sekcyjnej
gen. Andrzeja Błasika. Takiej możliwości nie przewiduje w ogóle
załącznik 13 do konwencji chicagowskiej, według którego miało
przebiegać badanie przyczyn katastrofy smoleńskiej.
Analiza
sądowo-lekarska z autopsji ciała dowódcy Sił Powietrznych została
umieszczona na stronie internetowej rosyjskiej komisji w jednym z
załączników do raportu końcowego MAK. Andrzej Błasik określany
jest jako "niezidentyfikowany mężczyzna" lub "trup
nr 4".
- W raporcie końcowym powinno być ujęte tylko
to, co dotyczy okoliczności i przyczyn wypadku - mówi w rozmowie z
"Naszym Dziennikiem" prof. Marek Żylicz, ekspert
międzynarodowego prawa lotniczego, członek Państwowej Komisji
Badania Wypadków Lotniczych. - Kwestia badania zawartości alkoholu
niekoniecznie stanowi okoliczność i przyczynę wypadku. W związku
z tym niewłaściwe było poruszenie tej sprawy w raporcie - dodaje.
Wariantu upublicznienia dokumentacji sekcyjnej nie przewiduje w ogóle
załącznik 13 do konwencji chicagowskiej, według którego miało
przebiegać badanie przez MAK przyczyn katastrofy smoleńskiej. Jak
czytamy w rozdziale 5 aneksu pt. "Badanie", państwo
prowadzące badanie wypadku organizuje badania medyczne członków
załogi, pasażerów i personelu związanych ze zdarzeniem, ale
medyczne lub prywatne informacje, dotyczące osób uczestniczących w
wypadku, może udostępnić "tylko w tych przypadkach, kiedy
odpowiednie władze danego państwa, odpowiedzialne za wymiar
sprawiedliwości, ustanowią, że ich ujawnienie jest ważniejsze niż
negatywne skutki, które mogą wyniknąć z takiego działania
bezpośrednio dla kraju oraz w skali międzynarodowej, jak również
dla danego lub przyszłych badań". Rosjanie złamali ten
przepis. Publikacja dokumentacji sekcyjnej gen. Błasika na stronie
internetowej rosyjskiej komisji to tylko jeden z przykładów łamania
procedur aneksu 13. Konwencja chicagowska, która reguluje zasady
międzynarodowego ruchu lotniczego, w załączniku 13 ustanawia
zasadę, że państwo-właściciel samolotu ma prawo w przypadku
różnic zdań co do treści raportu końcowego wezwać państwo
badające katastrofę do uzgodnienia wspólnego stanowiska. Do tego
nie doszło. Tych uchybień ze strony MAK jest więcej, jak choćby
takie, że polski akredytowany i jego doradcy nie mieli dostępu do
wszystkich badań i dokumentacji. Jak zaznacza prof. Żylicz, polski
rząd nie może być związany ustaleniami i wnioskami dokumentu
sporządzonego przez MAK z naruszeniem aneksu 13. Co zatem może
zrobić strona polska? Może, a nawet powinna starać się o
uregulowanie niewyjaśnionych kwestii na szczeblu rządowym. Rząd
może zabiegać o to, by Rosjanie uzupełnili dokument MAK. Możliwe
jest na przykład uzupełnienie raportu przez to, że rząd rosyjski
nakaże to MAK. Tak samo rząd Federacji Rosyjskiej może nam
dostarczyć pewne dane, ale nie poprzez MAK, co jednak działoby się
poza przepisami konwencji chicagowskiej. Jeżeli uzgodnienia nie będą
możliwe w drodze rozmów międzyrządowych, możemy zwrócić się
do ICAO, ale jedynie w zakresie prawidłowości zastosowania przez
komisję rosyjską procedur określonych w konwencji chicagowskiej. -
Jeżeli zwrócimy się i zapytamy Radę ICAO, czy słusznie Rosjanie
interpretują aneks 13, to rada nie będzie mogła odmówić zajęcia
się tą sprawą - tłumaczy prof. Żylicz.
To
zależy od rządu
Pod
koniec stycznia Stowarzyszenie Rodzin Katyń 2010 zwróciło się z
prośbą o interwencję rządu polskiego u odpowiednich władz
Federacji Rosyjskiej w sprawie zamieszczonej na stronach
internetowych MAK ekspertyzy sądowo-lekarskiej gen. Andrzeja
Błasika. "Pragniemy zwrócić uwagę, że poza aspektami
etyczno-moralnymi publikacja ta stanowi naruszenie tajemnicy
lekarskiej i ochrony dóbr osobistych według prawa polskiego i Unii
Europejskiej. Publikowanie dokumentów medycznych bez zgody osoby,
której dotyczą, lub jej spadkobierców, tak jak w przypadku gen.
Błasika, jest karygodne w prawodawstwie każdego kraju. Mimo że MAK
jest instytucją rosyjską, publikacja dotyczy polskiego obywatela i
jego rodziny mieszkającej na terenie Rzeczypospolitej Polskiej,
której praw i dóbr państwo polskie zobowiązane jest bronić"
- czytamy w liście otwartym Stowarzyszenia skierowanym do Donalda
Tuska. Na odpowiedź kancelaria premiera ma sześć tygodni. -
Oczekuję pozytywnej odpowiedzi rządu i spodziewam się też jego
działań zakończonych pozytywnym efektem. Podanie do publicznej
wiadomości protokołu sekcji medycznej jest tak karygodnym i tak
bezdyskusyjnym złamaniem obowiązującego prawa, że chyba inaczej
trudno do tego podejść - mówi w rozmowie z "Naszym
Dziennikiem" Zuzanna Kurtyka, wdowa po Januszu Kurtyce, prezesie
Instytutu Pamięci Narodowej. Według Bartosza Kownackiego,
pełnomocnika Ewy Błasik oraz pięciu innych rodzin ofiar,
informacje, "których często nie mają sił ani odwagi czytać
rodziny zmarłych", nie powinny być znane nikomu poza wąską
grupą specjalistów zajmujących się badaniem sprawy. - Nie było i
nie ma podstaw faktycznych ani prawnych, aby ujawnić te dokumenty.
Państwo polskie powinno robić wszystko, by chronić rodziny ofiar
przed ich upublicznieniem - uważa adwokat. Jak zauważa, publikacja
tych dokumentów to naruszenie kodeksu karnego, a konkretnie artykułu
231 traktującego o naruszeniu uprawnień przez funkcjonariusza
publicznego interesu publicznego lub prywatnego. Co może w tej
konkretnej sytuacji zrobić rodzina gen. Błasika? Jak tłumaczy
prof. Żylicz, pełnomocnicy rodzin mogą występować do polskiego
rządu ze swoimi uwagami, wskazując na konkretne naruszenie przez
Rosjan załącznika 13 konwencji z 1944 roku. Nie mogą jednak w tej
sprawie wystąpić bezpośrednio do ICAO. Takiej procedury odwołań
ze strony rodzin ofiar nie przewiduje załącznik 13 konwencji z
Chicago.
Nie
uznajemy raportu
Zdaniem
dr. hab. Karola Karskiego, posła PiS, specjalisty z zakresu prawa
międzynarodowego, ICAO nie będzie się angażowała w działania
MAK związane z katastrofą smoleńską, gdyż jest to poza jej
kompetencjami. - ICAO to organizacja międzynarodowa lotnictwa
cywilnego, która już stwierdziła, że katastrofa z 10 kwietnia
była katastrofą państwowego statku powietrznego. Poza tym trzeba
też pamiętać o tym, że stałym członkiem ICAO jest Rosja, a ona
już zadba o to, by takie stanowisko tej instytucji zostało
utrzymane - zauważa Karski. Jak jednak zaznacza prof. Żylicz, ICAO
rzeczywiście "z zasady" nie zajmuje się sprawami
samolotów państwowych. Ale niezależnie od tego, na mocy konwencji,
której stroną jest i Polska, i Rosja, Rada ICAO jest zobowiązana
rozpatrzyć każdą sprawę dotyczącą interpretacji konwencji i jej
aneksów. Kontrolę przeprowadza grupa ekspertów z USOAP (ang.
Universal Safety Oversight Audit Program), organu ICAO. Gremium to
bada wszystkie aspekty dotyczące bezpieczeństwa żeglugi
powietrznej, a więc: kwestie legislacji, organizacji kontroli ruchu
i urządzenia lotnisk, a także organizację badania wypadków.
Profesor Żylicz twierdzi, że końcowym efektem takiej kontroli jest
zawsze postawienie konkretnych wniosków. Mogą one zawierać
aprobatę lub też wskazania co do zastosowania korekty działań
danej instytucji. Prawo to dotyczy Międzypaństwowego Komitetu
Lotniczego, który jest instytucją uznawaną przez ICAO. Eksperci
podkreślają, że jeśli chodzi o możliwość zastosowania procedur
odwoławczych, to nie można byłoby ich stosować w zakresie
rezultatów badania katastrofy smoleńskiej, a jedynie w zakresie
prawidłowości zastosowania procedur określonych w konwencji
chicagowskiej. Do ICAO można by się więc odwołać tylko w tej
kwestii, czy MAK nie naruszył konkretnych przepisów załącznika 13
zastosowanych do procedowania tego wypadku. ICAO nie może jednak
podważyć treści samego raportu, tylko stwierdzić, że MAK
naruszył kolejne procedury tego załącznika. Nie mogłaby więc
weryfikować tego dokumentu merytorycznie ani wydać raportu
zastępczego. ICAO nie może też nałożyć na rosyjską komisję
żadnej kary grzywny czy też zakazać jej działania. Jak zaznacza
prof. Żylicz, ICAO ze względu na uwagi strony polskiej może jednak
zrewidować swoją ocenę MAK, posługując się własnymi
wewnętrznymi przepisami, ustalanymi przez USOAP. W ocenie eksperta,
gdyby ICAO orzekła, że nastąpiło złamanie konkretnych zapisów
konwencji, MAK mógłby utracić opinię instytucji bezstronnej, co
miałoby ujemny wpływ na reputację i przyszłe działanie komisji
rosyjskiej. To oczywiście pociągnęłoby za sobą skutki finansowe.
ICAO może też dokonać oceny kwalifikacji MAK jako instytucji
powoływanej do badania wypadków lotniczych. Według prof. Żylicza,
ICAO nie musi uzależniać swojego stanowiska od tego, czy MAK raport
przysłał, czy też nie. - Raport został upubliczniony, wnioski
ogłoszone przez Anodinę doszły do światowych mediów. To nam daje
podstawę do reagowania na jego tezy - tłumaczy ekspert. - Jeżeli
MAK chce zastosować się do aneksu 13, to powinien przekazać raport
do ICAO - tłumaczy Żylicz. Jeśli to jednak nie nastąpi, ICAO nie
ma możliwości wprowadzenia żadnych sankcji wobec MAK, może to
jedynie odnotować. - My nie uznajemy tego raportu. Możemy
zareagować na to, co Rosjanie już zrobili, że naruszyli aneks 13,
który mieli zastosować zgodnie z porozumieniem z Polską. Raport
przygotowali nierzetelnie, stronniczo i podali to do publicznej
wiadomości. To daje podstawy do naszej reakcji, jeśli to nie
pomoże, nasz rząd może zwrócić się do ICAO. Nie obligują go tu
żadne ramy czasowe - ocenia Żylicz. Jaka będzie decyzja rządu
Donalda Tuska w tej sprawie? Z pytaniem zwróciliśmy się do
Kancelarii Prezesa Rady Ministrów - czekamy na odpowiedź.
Anna Ambroziak