W ubiegłym tygodniu
miałam okazję uczestniczyć w obrzędach Dziadów. Uroczystość
odbywała się w ustronnej kaplicy, w pobliżu cmentarza. Była
ciemna noc, około północy. Blada jasność księżyca byla jedynym
źródłem światła.
Gdy zgromadzili się już ludzie, Guślarz
nakazał zasłonić okna, zamknąć drzwi i zgasić wszystkie lampy,
aby było głucho i ciemno. Wtedy zaczął wywoływać pierwsze
duchy.
Wypowiedział magiczne słowa, zapalil garść kądzieli
i czekał na pojawienie się dusz. Wtem, pod postacią aniołków
przybyli Józio i Rózia. Guślarz zapytał, czy potrzeba im czegoś,
lecz one poprosiły jedynie o dwa ziarnka goryczy. Powiedziały, że
"kto nie doznał goryczy ni razu, ten nie dozna słodyczy w
niebie". Po tych słowach Guślarz wypowiedział zaklęcie i
aniołki zniknęły.
Następnego, ciężkiego ducha Guślarz
wowyłał również czarami i paleniem wódki. Nagle zza okna zaczęły
dochodzić głosy. Było to Widmo - duch złego pana. Toważyszyły
mu Ptaki, które były duchami poddanych dziedzica tej wioski. Widmo
poprosiło o dwa ziarna pszenicy i miarkę wody, jednak Ptaki mu
wszystko zjadły. Guślarz, widząc, iż nic mu nie pomoże, oddalił
wszystkie zjawy.
Następnie Guślarz kazał podać sobie wianek
na koniec laski i zapalił święcone ziele wypowiadając zaklęcie i
przywołując duchy pośrednie. Pojawiła się dziewczyna o imieniu
Zosia. Była piękną osobą, która bawiła się uczuciami innych.
Na pytanie, czy czegoś potrzebuje, odpowiedziała, że pragnie tylko
wrócić na ziemię by zakochać się i nie igrać już uczuciami
innych. Guślarz nie mogąc tego sprawić odesłał duszę.
Na
koniec Guślarz wypowiedział zaklęcie, by przywolać wszystkie
dychy. Rzucił jedzenie w każdy róg kaplicy, po czym wyszli.
Był
to bardzo interesujący obrzęd. Cieszę się, że zostałam tam
zaproszona.