ŚW. TOMASZ
Dzieje Apostoła Judy Tomasza
kiedy Pan sprzedał go kupcowi Habbanowi,
aby on pouczył Indie
Gdy wszyscy Apostołowie przebywali od pewnego czasu w Jerozolimie:
Szymon Piotr i Andrzej, Jakub i Jan, Filip i Bartłomiej, Tomasz i Mateusz celnik,
Jakub syn Alfeusza i Szymon Kananejczyk, a także Judas, syn Jakuba,
podzielili oni kraje tak, aby każdy z nich głosił Ewangelię w krainie,
która by mu przypadła losem i w okolicach, do których Pan go posłał.
Przy ich losowaniu Indie przypadły Judzie Tomaszowi, ale on nie chciał
się tam udać. I mówił: „Nie jestem zdolny tego czynić, bo jestem słaby
i jestem Żydem. Jakżeż więc będę mógł pouczać Hindusów?” Gdy Juda
zastanawiał się nad tym, ukazał mu się Pan w widzeniu nocnym i rzekł
do niego: „Nie lękaj się Tomaszu, bo moja łaska jest z tobą”. On jednak
nie był zupełnie przekonany i mówił: „Wyślij mnie Panie, gdzie tylko chcesz,
ale ja się nie udam do Indii!”
Gdy Juda nad tym się zastanawiał, pojawił
się kupiec hinduski w krainie południa (...) Jego imię było Habban,
a wysłał go Gudnafar, aby mu przywiózł zdolnego cieślę. Pan zobaczył,
jak on szedł drogą i rzekł do niego: „Czy ty zamierzasz zakupić cieślę?”
On mu odpowiedział: „Tak”. Pan rzekł do niego: „Mam niewolnika cieślę
i sprzedam go tobie” i pokazał mu z daleka Tomasza. Umówił się więc
z kupcem o cenę: dwadzieścia sztuk srebra i zredagowali w ten sposób
akt sprzedaży: „Ja Jezus, syn Józefa cieśli, z miasta Betlejem w Judei uznaję,
że sprzedałem mojego niewolnika Judę Tomasza, Habbanowi, kupcowi króla
Gudnafora”. Gdy oni zredagowali akt (sprzedaży), Jezus wziął Judę i udał
się do kupca Habbana. Habban ujrzał Judę i rzekł: „Czy to jest twój pan”.
Juda mu odpowiedział: „Tak, to jest mój Pan”. Kupiec Habban mu odrzekł:
„On mi ciebie właśnie przed chwilą sprzedał”. A Juda milczał.
Rankiem wstał i modlił się, i w ten sposób błagał
swego Pana: „Oto, Panie, jak Ty tak chcesz, tak niech
się stanie Twoja wola”. I udał się do kupca Habbana nic z sobą nie biorąc,
jak tylko pieniądze otrzymane ze sprzedaży siebie – bo Pan mu je oddał.
Poszedł więc Juda i zastał kupca Habbana, który wnosił bagaże na statek
i zaczął je wnosić razem z nim. A gdy je wnieśli, usiedli, a kupiec Habban
rzekł do Judy: „Jaki zawód jesteś zdolny wykonywać?” Juda mu odpowiedział:
„Prace w drzewie i ociosywać kamień, a więc
pracę cieśli”. Habban rzekł do niego: „Co umiesz czynić w drzewie i z ciosanego
kamienia?” Juda mu odpowiedział: „Z drzewa nauczyłem się robić pługi,
jarzma, ościenie, wiosła do barek i maszty dla statków; a z ciosanego kamienia
– tablice nagrobkowe, sanktuaria i świątynie oraz królewskie pałace”
Kupiec Habban rzekł do niego: „Jeśli o mnie idzie, to szukałem
właśnie tego rodzaju rzemieślnika”. I rozpoczęli żeglugę, bo podniósł się
wiatr. Żeglowali spokojnie aż do chwili, gdy wpłynęli do warownego miasta,
Sandruk. Skoro tylko zeszli na ląd, skierowali
się ku miastu i weszli doń, i usłyszeli dźwięki kobz, organów wodnych
i głośne śpiewy. Juda zapytał więc: „Z jakiego powodu ludzie radują
się w tym mieście. Odpowiedziano mu: „Ciebie także przywiedli tu bogowie,
abyś radował się w tym mieście. Król ma jedyną córkę i właśnie wydaje
ją za mąż, i ten zgiełk radości spowodowany jest tym właśnie ślubem.
Król rozesłał heroldów dla ogłoszenia, by wszyscy – tak biedni jak i bogaci,
niewolnicy i ludzie wolni, obcy i obywatele miasta – przybyli na
ślub, a kto nie przyjdzie, ściągnie na siebie naganę króla”. Kupiec Habban
rzekł do Judy: „Chodźmy i my także, aby nie powiedziano o nas czegoś
złego, tym bardziej, że jesteśmy tu przybyszami”. Gdy więc urządzili
się w gospodzie i gdy trochę odpoczęli, udali się (do pałacu) i ułożyli się
do stołu. Juda ułożył się po środku i wszyscy przyglądali mu się jak przybyszowi,
który tu przybył z innego miejsca, kupiec zaś Habban, jego pan
ułożył się nieco dalej. Wszyscy jedli i pili, ale Juda nie skosztował
niczego. Ci zaś, którzy spoczywali koło niego, pytali go: „Dlaczego
tu przyszedłeś, skoro nie możesz ani jeść ani pić?” Juda odrzekł: „Przybyłem
tu po coś lepszego jak jedzenie i picie, a także, aby uczynić przyjemność
królowi i wypełnić jego wolę, ponieważ heroldowie zwiastowali,
że ktokolwiek usłyszy i nie przyjdzie, zostanie ukarany”.
Gdy ludzie się najedli i napili, przyniesiono im oliwę i suche owoce,
i brali z nich. Niektórzy z nich namaszczali sobie oblicze, inni brody, jeszcze
inni różne inne części ciała, Juda natomiast chwalił Boga i naznaczył
sobie czubek głowy. Zwilżył sobie oliwą także nieco nozdrza, włożył do
uszu i naznaczył serce. Włożono mu na głowę wieniec z mirtu, a w
ręku trzymał trzcinę. Wtedy fletnistka obecna na uczcie, krążyła pomiędzy
gośćmi. Gdy ona doszła do Judy, zatrzymała się i grała nad jego głową:
otóż ta fletnistka była Żydówką.
Gdy ona tak nad nim się zatrzymała dłuższy czas, Juda nie podniósł
oblicza, ale nieustannie patrzał w ziemię. Otóż podszedł do niego
jeden z podczaszych, podniósł rękę i uderzył go w policzek. Na to Juda
podniósł na niego wzrok i rzekł do niego: „Mój Bóg ci przebaczy w świecie,
który ma nadejść, ale na tym świecie okaże swoje cuda względem ręki,
która mnie uderzyła i ujrzą ją ciąganą przez psa”. I Juda zaczął taki śpiew:
„Mój Kościół jest córą światła,
I ma blask królewski,
Jaśnieje jego widok: jest pożądany, piękny i ozdobiony wszelkim dobrym
czynem,
Jego szaty są podobne do kwiatów, których zapach jest wonny i miły.
Ponad jego głową król ma swoje mieszkanie i żywi tych, którzy na
górze z nim zamieszkają.
Prawda spoczywa na jego głowie, radość zapewnia służbę jego stóp.
Jego usta są otwarte i wypada, by przez nie wypowiadał wszelką pochwałę.
Dwunastu Apostołów i siedemdziesięciu uczniów grzmi przez nią.
Jego język jest zasłoną, którą podnosi kapłan i przez nią wchodzi.
Jego szyja jak stopień po stopniu, które zbudował pierwszy architekt.
Jego dwie ręce głoszą miejsce życia, a jego dziesięć palców otworzyło
bramę niebios.
Jego komnata weselna jest światłem, jest pewna woni zbawiennych.
Na jego łonie przygotowano kadzielnicę: miłość, wiara i nadzieja
wszystko wypełniają swoim zapachem.
Wewnątrz pokorna jest jego stanowczość, Jego bramy są ozdobione
prawdą.
Otaczają go jego drużby, wszystkich, których zaprosiła, i jej czyste
druhny głoszą przed nią pochwały.
Żyjący służą w jej obecności i wyglądają jej oblubieńca, który ma przybyć.
Ci jaśnieją w jego chwale i będą z nim w królestwie, które nie przeminie
na wieki wieków.
Będą w chwale, dla której wszyscy sprawiedliwi zostali zgromadzeni
i będą trwali w szczęśliwości, do której wchodzi tylko niewielka liczba.
Przywdzieją szaty światła i zostaną otoczeni chwałą ich Pana.
Będą chwalili Ojca żyjącego, od którego otrzymali cudowne światło,
I zajaśnieli blaskiem ich Pana, od którego otrzymali pokarm, od wieków
będący bez ubytku.
Oni pili życie, którym oni gorąco pragną być napojeni i którego pragnęli.
I chwalili Ojca, Pana wszystkich rzeczy, i Syna jedynego, który od
niego pochodzi i wyznawali Ducha mądrości”.
Podczas gdy on śpiewał tę
pieśń, wszyscy, którzy byli wokół, przyglądali mu się i widzieli, że zmienił
się jego wyraz twarzy, ale nic a nic nie rozumieli z tego, co on mówił,
ponieważ mówił po hebrajsku, a oni nie znali tego języka. Ale fletnistka
wszystko rozumiała, bo ona była Żydówką, i spoglądała na niego. Kiedy
zaś go opuściła i gdy grała dla innych, ciągle jeszcze nań spoglądała. I pokochała
go tak, jak się kocha człowieka ze swego kraju, a do tego jego
wygląd był piękniejszy od wszystkich innych, którzy tam się znajdowali.
Gdy zaś fletnistka skończyła, usiadła przed nim i nie spuszczała z niego
swoich oczu. On jednak nie podniósł oczu i nie patrzył na nikogo, ale
stale spoglądał w ziemię aż do chwili, gdy podniósł się i opuścił salę weselną.
A podczaszy wyszedł do źródła, aby zaczerpnąć wody. Tam zaś
znajdował się lew, który go zmiażdżył i porozrywał na części. Wtedy psy
porwały wszystkie jego członki, a jakiś czarny pies porwał prawicę podczaszego,
którą ten był podniósł na Judę i wniósł ją na środek uczty.
Skoro to zobaczyli, zdumieli się, a gdy wszyscy zaczęli
się pytać, kogo brakuje, stwierdzono, że była to ręka podczaszego, który
uderzył Judę. Wtedy fletnistka złamała flet i przypadła do stóp Apostoła,
usiadła i powiedziała: „Ten człowiek jest albo Bogiem albo apostołem
Boga. Zrozumiałam, co on powiedział po hebrajsku do podczaszego, i natychmiast
to spadło na niego. Powiedział bowiem: ‘Ujrzę rękę, która mnie
uderzyła wleczoną przez psa’. I oto wy widzicie, jak pies ją wlecze”. Niektórzy
uwierzyli fletnistce, inni jednak jej nie uwierzyli.
Ale król, skoro usłyszał tę nowinę przyszedł i powiedział do Judy:
„Chodź ze mną i pomódl się za moją córkę, bo ona jest moją jedynaczką,
którą dziś wydaję za mąż”. Juda jednak nie chciał pójść za nim, gdyż
Pan nie objawił mu się jeszcze w tym kraju.
Jednak król pociągnął go siłą do ślubnej komnaty.
A (Tomasz) zaczął się modlić:
„Panie, towarzyszu twoich sług, przewodniku i prowadzący tych, którzy
w Ciebie wierzą, nadziejo ubogich i znawco słabych, uzdrowicielu dusz
chorych, ożywicielu światów i zbawco stworzeń.
Ucieczko i odpocznienie uciśnionych,
Ty wiesz, co ma się wydarzyć, i ty to przez nas wypełniasz.
Ty objawiasz ukryte tajemnice i objawiasz tajemne słowa.
Ty jesteś tym, który zasadził dobre drzewo i Twoje ręce uczyniły wszystkie
czyny.
Ty, który jesteś ukryty we wszystkich dziełach, ty dałeś się poznać
przez ich dzieła.
Jezu, doskonały Synu miłości doskonałej, Ty stałeś się Chrystusem
i Ty się przyodziałeś w pierwszego człowieka.
Ty jesteś mocą, Ty jesteś mądrością, inteligencją, wolą i odpoczynkiem
Twojego Ojca, w którego chwale się ukryłeś i przez którego się ukryłeś
i przez którego objawiłeś się w swoim działaniu: Wy stanowicie jedno
pod dwoma imionami.
Ty objawiłeś się jako słaby i ci, którzy Cię widzieli, myśleli o Tobie,
że byłeś człowiekiem potrzebującym pomocy.
Ty okazałeś chwałę swojej boskości przez Twoją cierpliwość względem
naszej ludzkości, gdy obaliłeś złego w jego przemocy.
Swoim głosem powołałeś umarłych i oni podjęli życie.
Tym, którzy żyją i wierzą w Ciebie, obiecałeś dziedzictwo w Twoim
królestwie.
Ty, który byłeś posłem, zostałeś zesłany z wysokości niebiańskich, bo
Ty możesz spełniać wolę żywą i doskonałą tego, który Cię posłał.
Ty jesteś chwalebny, Panie, w swej mocy.
Twój Boży plan odnawia wszystkie Twoje stworzenia i wszystkie dzieła,
które ustaliła Twoja mądrość.
Nikt inny nie może spełnić wielości Twojej woli ani wystąpić przeciw
Tobie. Jakim Ty jesteś?
Ty zstąpiłeś do Szeolu, Ty dotarłeś do jego granic, i Ty otwarłeś jego
bramy, Ty sprawiłeś, że wyszli jego jeńcy i Ty im otworzyłeś drogę ku
górze w osobie Twojego Bóstwa.
O, mój Panie, błagam Cię za tymi młodymi ludźmi, abyś wypełnił dla
nich to, o czym wiesz, że jest dla nich pożyteczne”.
Juda położył na nich świętą rękę i powiedział do nich: „Niech Pan
będzie z wami”. I opuścił ich, i wyszedł.
Wtedy król poprosił drużby, aby wyszli z komnaty weselnej.
Gdy wszyscy już wyszli i drzwi komnaty weselnej zostały zamknięte, pan
młody podniósł zasłony łoża małżeńskiego, aby do siebie przyciągnąć narzeczoną.
Wtedy ujrzał Pana, który miał rysy Judy, który się tam znajdował
i rozmawiał z panną młodą. Pan młody rzekł do niego: „Oto wyszedłeś
pierwszy, jakże więc tu się znajdujesz?” Pan mu odpowiedział: „Ja nie jestem
Juda, ale brat Judy”. Pan siadł na łożu i prosił młodych, aby zasiedli
na stołkach, i zaczął do nich mówić:
„Pamiętajcie, moje dzieci, że mój brat z wami rozmawiał i nie
zapominajcie o tym, co on wam powierzył. I wiedzcie także, że skoro tylko
oddzielicie się od tego nieczystego związku, staniecie się czystymi świątyniami
Boga i oddzielicie się od cierpień tak ukrytych jak i jawnych,
i od wielkiej troski o dzieci, których kres stanowią okrutne utrapienie.
Jeśli macie dzieci, to z ich powodu uciskacie, rabujecie i uderzacie sieroty
oraz wyzyskujcie wdowy. Będziecie także bardzo utrapieni przez ich
występki. Większość bowiem dzieci sprowadza wielkie bóle, czy to przez
to, że król wpadnie na nich, czy też pochwyci je demon lunatyczny, czy to
ulegną paraliżowi. Jeśli natomiast będą zdrowe popadną w zepsucie lub
cudzołóstwo, czy to przez kradzież, czy przez nieczystość, czy przez chciwość,
czy przez próżną chwałę, i z powodu tych win będziecie przez nich
dręczeni. Jeśli jednak ja was przekonam i zachowacie czystymi wasze
dusze dla Boga, wtedy będziecie mieli dzieci żywe i żaden brak ani szkoda
was nie dotknie. I tak będziecie żyli bez trosk, bez udręczeń, bez smutku
i będziecie wyglądali chwili ujrzenia prawdziwych zaślubin i na nich
śpiewać będziecie, i zostaniecie policzeni z tymi, którzy wejdą do ślubnej
komnaty”.
I tak młodzi ludzie zostali przekonani
przez Pana i zdali się na Niego. Oddzielili się od występku i spędzili
noc każdy na swoim miejscu. Pan zaś wyszedł od nich i rzekł: „Łaska
Pana waszego niech będzie z wami”.
Rankiem zaś gdy zaświtał dzień, król wcześnie zastawił stół i zaniósł
go przed pana młodego i pannę młodą, ale znalazł ich siedzących
jeden przed drugim: twarz panny młodej była odkryta i siedziała, a małżonek
był również bardzo radosny. Matka panny młodej rzekła do niej: „Dlaczego
siedzisz tak bezwstydnie? Postępujesz jak ta, która jest już zamężna
od dawna, od wielu lat”. Jej ojciec powiedział: „Czy to z powodu swojej
wielkiej miłości do męża ty się nie okryłaś?”
Panna młoda odpowiedziała: „Prawdziwie, moja matko, opanowała
mnie wielka miłość, i proszę mojego Pana, abym wytrwała w tej miłości,
którą odczułam tej nocy, i nazwę oblubieńcem bez skazy tego, który
tej nocy mi się objawił. Jeśli zaś idzie o to, że nie jestem osłonięta welonem
to dlatego, że zerwałam z siebie welon skazitelności; jeśli jestem bez
wstydu to dlatego, że dzieło wstydu oddaliło się ode mnie; jeśli zaś nie
odczuwam skruchy, to dlatego, że skruchę powoduje ten, który prowadzi
do życia, które jest we mnie; jeśli zaś jestem radosna i jestem szczęśliwa,
to dlatego, że w dniu tej przelotnej radości nie zostałam przez nią poruszona;
jeśli zaś idzie o dzieło skazy i kłopoty związane z tym próżnym małżeństwem,
to ja nimi pogardziłam, ponieważ zostałam zaproszona do
prawdziwego małżeństwa. Jeśli więc nie połączyłam się z tym człowiekiem
związkiem, którego kresem jest gorzki żal, to dlatego, że oddałam się prawdziwemu
człowiekowi”. Ona jeszcze mówiła wiele podobnych rzeczy.
Wtedy mąż także powiedział:
„Wyznaję Ciebie, nowy Boże,
Który tu przybył za sprawą przybysza.
Wychwalam Cię,
Boże, głoszony za pośrednictwem człowieka-Hebrajczyka.
Ty, który ode mnie oddaliłeś zepsucie,
I który we mnie posiałeś życie,
Ty, który mnie uwolniłeś od choroby,
Która trwała we mnie na zawsze.
Ty, który nam się ukazałeś,
A ja pojąłem, kim jestem,
Ty, który mnie uwolniłeś od upadku
I sprawiłeś, że postępuję ku doskonałości,
Ty, który wybawiłeś mnie od rzeczy przemijających,
I uczyniłeś mnie godnym tych, które nie przemijają,
Ty, który posunąłeś się aż ku mojej małości,
Abyśmy doszli do wielkości,
Ty, który nie zamknąłeś przede mną swoich wnętrzności, kiedy byłem
zgubiony,
Ale nauczyłeś mnie szukać samego siebie i oddaliłeś ode mnie to, co
nie jest mną,
Ty, który wtedy, gdy Cię nie znałem
Mnie szukałeś,
Ty, który wtedy, gdy jeszcze nie wiedziałem o Tobie
Posunąłeś się aż do mnie.
Ty, którego teraz postrzegam,
I nie mogę powiedzieć tego, czego nie znam.
Ty, o którym nawet, gdy mówię ze śmiałością
Nie mógłbym skończyć bo z powodu Twojej miłości stałem się śmiały”.
Gdy to usłyszał król zarówno od małżonki, jak i od małżonka,
rozdarł swoje szaty i rzekł do swoich bliskich: „Rozejdźcie
się szybko po mieście, przebiegnijcie je i sprowadźcie mi tego
człowieka, tego czarownika, którego ja sam wprowadziłem do mego domu,
i którego sam prosiłem, by się pomodlił nad moją nieszczęśliwą córką. A temu,
który go znajdzie i mi go tu przyprowadzi dam wszystko, czegokolwiek
zażąda”. Oni wyszli, przebiegli całe miasto i szukali go, ale go nie
znaleźli, bo on już wyjechał. Udali się więc do gospody, w której Juda
się zatrzymał, ale znaleźli tylko fletnistkę, która siedziała i płakała, bo on
jej nie wziął ze sobą. Gdy zaś oni jej opowiedzieli, co się wydarzyło, rozradowała
się i rzekła: „Znalazłam tu odpocznienie”. Podniosła się więc i poszła
do młodych i długo z nimi przebywała. Oni zaś pouczyli również króla.
Zgromadziło się wielu braci aż do chwili, kiedy się dowiedziano czegoś
o działalności Apostoła w Indiach; wtedy oni udali się do niego i dołączyli
się do niego.
Gdy Juda wszedł do miasta
w Indiach wraz z kupcem Habbanem, ten ostatni udał się, by pozdrowić
Gudnafara, króla Indii. Powiadomił go o niewolniku, którego mu przyprowadził.
Na to król bardzo się ucieszył i nakazał, by Juda pojawił się przed
jego obliczem. I rzekł król: „Jaki zawód umiesz wykonywać?” Juda mu
odpowiedział: „Jestem cieślą, niewolnikiem cieśli i architektem”. On rzekł
do niego: „Co umiesz robić?” Juda mu odpowiedział; „Z drzewa nauczyłem
się robić jarzma, pługi, ościenie, wiosła dla statków i barek i maszty
do statków, natomiast z ciosanego kamienia – nagrobki, świątynie i pałace
dla królów”. Król rzekł do Judy: „Świetnie, takiego właśnie rzemieślnika
poszukuję”. Król rzekł do niego: „Zbudujesz mi pałac”. Juda rzekł do
niego: „Zbuduję i wykończę, bo właśnie po to tu przybyłem, aby dokonać
dzieło budowniczego i cieśli”. Król wziął ze sobą Judę i poszedł
do bramy miasta, i rozmawiał z rzemieślnikiem na temat prac nad
pałacem i jego fundamentami, to jest jak zostaną one położone. Gdy król
przybył do miejsca, gdzie chciał, aby mu Juda zbudował pałac, rzekł do
niego: „Tu chcę, abyś mi postawił pałac”. Juda mu odrzekł: „Zaiste, to jest
miejsce, które dobrze temu odpowiada”. Była to łąka, a obok niej było wiele
źródeł wody. Król rzekł do niego: „Zacznij tu budować!” Juda mu odpowiedział:
„Nie mogę budować teraz, o tej porze”. Król mu odrzekł:
„A w jakiej porze możesz budować?” Juda mu odpowiedział: „Zacznę
w miesiącu październiku, a skończę w kwietniu”. Król rzekł: „Wszystkie
budowy są wykonywane w lecie, a ty chcesz budować w zimie?” Juda
mu odpowiedział: „W ten sposób pałac może być budowany”. Król powiedział
do niego: „Dobrze, narysuj dla mnie, abym go mógł ujrzeć,
bo powrócę tu dopiero po długim czasie”. Juda przyszedł, wziął trzcinę
i zaczął mierzyć. Przewidział bramy na wschód dla światła, okna na zachód,
dla wiatrów, piekarnię na południu, a ciągi wód dla służby na północ.
Król rzekł do niego: „Zaiste, jesteś dobrym rzemieślnikiem i godnym
tego, by służyć królowi”. Pozostawił więc do jego dyspozycji wielką sumę
pieniędzy i pożegnał się z nim. Wysyłał mu także od czasu do czasu
srebro i złoto. Juda jednak wędrował po wsiach i miasteczkach i troszczył
się o potrzeby biednych i postępował w ten sposób, że niósł ulgę potrzebującym.
I mówił: „To, co jest królewskie niech będzie oddane królowi,
a rzesze niech otrzymają wytchnienie”. Dość długo po tych wydarzeniach
wysłał król do Judy posłów i nakazał mu: „Powiadom mnie, co dotychczas
zrobiłeś i co mam ci jeszcze dosłać”. Na to Juda kazał mu odpowiedzieć:
„Pałac jest już zbudowany, ale brak mu jeszcze tylko dachu”.
Wtedy król wysłał Judzie srebro i złoto i polecił mu: „Niech pałac zostanie
pokryty!” Juda zaś błogosławił Pana: ‘Wyznaję Cię, o mój Panie, który
umarłeś, aby dać mi życie. Ty mnie sprzedałeś, abym ja stał się wyzwolicielem
rzesz”. I nie przestawał nauczać i nieść ulgę tym, którzy znajdowali
się w potrzebie. I mówił: „Wasz Pan daje wam odpocznienie, Jemu jedynie
należy się chwała. On bowiem jest tym, który żywi sieroty i który jest intendentem
wdów i troszczy się o potrzeby tych, którzy potrzebują pomocy”.
Gdy król przybył do miasta, zaczął się wypytywać
wszystkich swoich znajomych o pałac, który Juda mu zbudował.
Ale oni mu powiedzieli: „On nie zbudował pałacu, i nie robił nic innego,
jak tylko krążył po wsiach i miastach, rozdawał ubogim i nauczał
o nowym Bogu, uzdrawiał chorych, wypędzał szatany i czynił wiele
rzeczy. Wydaje się więc nam, że jest on czarownikiem, choć
jego dzieła miłosierdzia i sztuka leczenia są sprawowane darmo. Jego zaparcie
się i pobożność każą przypuszczać, że jest on albo magiem albo
apostołem nowego Boga: wiele pości i wiele się modli: je tylko chleb i sól,
a pije tylko wodę. Nosi tylko jedną szatę, nie przyjmuje nic od nikogo,
a to, co ma, daje innym”. Gdy król to usłyszał, uderzył się rękoma po twarzy
i zaczął potrząsać głową.
Król kazał zawołać Judę i handlarza, który go przyprowadził
i rzekł do niego: „Czy zbudowałeś mi już pałac?” Juda mu odpowiedział:
„Zbudowałem ci pałac”. Król powiedział: „Kiedy pójdziemy go zobaczyć?”
Juda mu odpowiedział: „Ty nie możesz go teraz ujrzeć, ale tylko wtedy,
gdy wyjdziesz z tego świata”. Wtedy król wpadł w straszny gniew i nakazał,
by Judę i handlarza, który go sprowadził, zakuto w kajdany i wtrącono
do więzienia aż do chwili, kiedy Juda zostanie przesłuchany w sprawie
swojej pracy – to jest komu Juda dał pieniądze – a wtedy go straci. Ale
Juda poszedł radośnie (do więzienia) i rzekł do handlarza: „Nie obawiaj
się, ale wierz tylko, a zostaniesz uwolniony z tego świata, a w świecie
który przyjdzie, otrzymasz szczęście wieczne. Król zaś zastanawiał się jakim
rodzajem śmierci stracić Judę i handlarza. Myślał, aby spalić po obdarciu
ich ze skóry – jego i jego towarzysza, handlarza.
Lecz tej samej nocy brat króla, który miał na imię Gad bardzo cierpiał z powodu
oszustwa, które dotknęło króla. Zawołał więc króla i rzekł do niego: „Bracie
mój, powierzam tobie mój dom i moje dzieci. Bo ja z powodu oszustwa,
które cię spotkało zostałem powalony i umieram. Jeśli ty nie ukarzesz
tego czarownika, nie dasz spoczynku moim kościom w Szeolu”. Rzekł
do niego król: „Całą noc zastanawiałem się nad sposobem, jakim mam go
stracić i sądzę, że go spalę po obdarciu go ze skóry”. Wtedy brat króla
rzekł do niego: „Jeśli wymyślisz coś lepszego od tego, uczyń to! Tobie zaś
powierzam troskę o mój dom i o moje dzieci”. Gdy on to powiedział,
opuściła go jego dusza. Król zaś opłakiwał swego brata, bo go bardzo miłował
i chciał, aby go pochowano w pięknym grobowcu. Gdy dusza Gada,
brata królewskiego, opuściła go, zabrali ją aniołowie i sprawili, że wstąpiła
do nieba i (aniołowie) pokazywali mu wszystkie miejsca, aby on im powiedział,
gdzie chciałby zamieszkać. Skoro więc przybyli do pałacu, który
Juda zbudował dla króla, jego brata i gdy go ujrzał, rzekł do aniołów: „Błagam
was, panowie, abym zamieszkał w dolnych pokojach tego pałacu”. Odpowiedzieli
mu aniołowie: „Ty nie możesz zamieszkać w tym pałacu”. On
rzekł: „Dlaczego?” Rzekli do niego: „To jest ten pałac, który ów chrześcijanin
zbudował dla twojego brata”. Rzekł więc do nich: „Proszę was, moi
panowie, pozwólcie mi pójść do mego brata, aby kupić od niego ten pałac.
Mój brat, który nawet nie wie o jego istnieniu, na pewno mi go sprzeda”.
Wtedy aniołowie pozwolili odejść duszy Gada. Kiedy więc
ubierano go w całun, jego dusza powróciła doń
i rzekł do tych, którzy przed nim stali: „Zawołajcie mojego brata, abym
mógł zwrócić się do niego z prośbą”. Na to oni zawiadomili króla: „Twój
brat żyje!” Król skoczył, podniósł się i z tłumem ludzi udał się do swego
brata. Gdy wszedł i znalazł się koło jego łoża, był tak bardzo zdumiony, że
nie mógł mówić. Jego brat rzekł do niego: „Wiem, mój bracie, że gdyby
ktokolwiek w imię moje poprosił cię o połowę królestwa, dałbyś mu je.
Teraz ja ciebie proszę, abyś mi sprzedał coś, nad czym ty się nie napracowałeś”.
Rzekł mu król: „Powiedz mi, co mam ci sprzedać?” On rzekł do
niego: „Przysięgnij mi”. A on przysiągł, że da mu wszystko, o co on będzie
go prosił. Gad powiedział do niego: „Sprzedaj mi pałac, który masz w niebiosach”.
Król rzekł do niego: „Kto mi dał pałac w niebiosach?” Jego brat
rzekł do niego: „Pałac, który zbudował dla króla ów chrześcijanin”.
Król powiedział do niego: „Tego nie mogę ci sprzedać, ale
będę się modlił i prosił Boga, abym doń wszedł, otrzymał go i został uznany
za godnego stać się jednym z jego mieszkańców. Jeśli zaś idzie o ciebie,
o ile naprawdę chcesz zakupić pałac to, ten architekt zbuduje ci inny, jeszcze
piękniejszy od mojego”.
I posłał, by zawołano Judę oraz kupca, który był z nim uwięziony
i rzekł do niego: „Błagam cię tak, jak człowiek błaga sługę Bożego, abyś
modlił się za mnie, aby Bóg, któremu ty służysz, przebaczył mi to, co ci
uczyniłem, abym stał się godnym wejść do pałacu, który ty dla mnie zbudowałeś
i oddać cześć temu Bogu, którego ty głosisz”. Także brat jego padł
do stóp Apostoła i powiedział doń: „Błagam cię, abym i ja znalazł łaskę
wobec twego Boga i stał się godnym być Jego sługą i abym otrzymał także
to, co on mi pokazał za pośrednictwem aniołów”.
Juda powiedział: „Wyznaję Cię, Panie Jezu Chryste, że Ty jeden
jesteś Bogiem prawdy i nie ma innego. Ty znasz to, czego nie zna człowiek,
Ty, którego miłość była nad ludźmi, których chciałeś,
i których uczyniłeś. Ci zaś zapomnieli o Tobie, a jednak Ty ich nie opuściłeś.
Przyjmij więc króla i jego brata i dołącz ich do swojej owczarni. Namaść
ich i oczyść ich z trądu. Ustrzeż ich od wilków i zaprowadź
ich, by mogli się paść na twoich pastwiskach. Napój ich z Twojego
źródła, które jest niezmącone i które nie wysycha. Bo oto oni cię proszą
i błagają, i pragną być twoimi sługami, być prześladowani dla Twojego
imienia i być znienawidzeni z powodu Ciebie. Niech oni otrzymają zapewnienie,
że są utwierdzeni w Twoich chwalebnych tajemnicach i niech
otrzymają łaskę Twoich darów”. Oni zaś radowali się
w świętych hymnach i przywiązali się do Apostoła i nie oddzielali się od
niego. Ktokolwiek znajdował się w potrzebie otrzymywał jakąkolwiek rzecz
oraz pocieszenie. I prosili go, aby mogli otrzymać od niego znak. I rzekli
do niego: „Podczas gdy nasze dusze są zwrócone ku Bogu, otrzymajmy
znak, bo usłyszeliśmy jak mówisz, że Bóg, którego ty głosisz, poznaje
wszystkie swoje owce jedynie dzięki temu znakowi”. Rzekł do nich Juda:
„Ja także się raduję i błagam was, byście uczestniczyli w Eucharystii, podobnie
jak i w błogosławieństwie Chrystusa, którego ja głoszę”. Król
nakazał, aby zakazano kąpieli w ciągu siedmiu dni, aby nikt się nie kąpał.
Gdy zaś zakończyło się owe siedem dni, dnia ósmego wszyscy trzej weszli
nocą do kąpieli, i Juda ich ochrzcił. A w łaźni było zapalonych wiele lamp.
Kiedy oni weszli do kąpieli, a Juda ich poprzedził, Pan im się
objawił i rzekł do nich: „Pokój niech będzie z wami, o moi bracia!” Ci zaś
tylko usłyszeli głos, ale nie ujrzeli Jego kształtów, które by im pozwoliły
poznać, od kogo pochodzi głos, bo dotąd nie byli jeszcze ochrzczeni. Juda
zaś podniósł się, stanął nad basenem, wylał olej na głowę i rzekł:
„Przybądź święte imię Chrystusa!
Przybądź mocy i miłosierdzie z wysoka!
Przybądź miłości doskonała!
Przybądź wzniosły darze!
Przybądź uczestnictwo w błogosławieństwie!
Przybądź objawicielko tajemnic ukrytych!
Przyjdź Matko siedmiu pomieszczeń!
Ty, której odpocznienie znajduje się w ósmym pomieszczeniu!
Przyjdź posłańcu pojednania
I połącz się z inteligencją tych młodych ludzi!
Przyjdź duchu świętości
I oczyść ich nerki i serca”.
I ochrzcił ich w imię Ojca, i Syna i Ducha świętości. A gdy oni
wyszli z wody objawił się im młody człowiek: trzymał zapaloną świecę,
a światło lamp przygasło wobec jej blasku. A gdy oni wyszli,
stał się przed nimi ukryty. A Apostoł rzekł: „My nie możemy nawet znieść
(tego) światła, ponieważ jest ono zbyt silne dla naszego wzroku”. Gdy nastał
dzień i był już poranek, przełamali Eucharystię i przyłączył ich do stołu
Chrystusa. Oni zaś cieszyli się i radowali. Ponieważ wielu przyłączyło
się do nich i znajdowali ucieczkę w Chrystusie. Juda nie przestawał głosić nauki,
mówiąc: „Mężowie, kobiety i dzieci, młodzi ludzie i dziewczęta, oddalcie się
od cudzołóstwa, od chciwości i od posługi brzuchowi, bo przez te trzy rzeczy
jawi się wszelka bezbożność. Bo istotnie: cudzołóstwo zaślepia inteligencję
i zaciemnia oczy duszy, porusza ruchy ciała, zmienia jego barwę i czyni chorymi.
Chciwość ze swej strony wprawia duszę w niepokój wewnątrz ciała,
skoro człowiek bierze jakąś rzecz, która
do niego nie należy i lęka się, aby nie została odkryta hańba zwracając tę
rzecz jej właścicielom. Służba brzuchowi w końcu, stawia duszę w stanie
troski i lęku, skoro ona obawia się, że jej zabraknie i zwraca się
ku rzeczom dalekim od niej. Jeśli będziecie oddaleni od tych rzeczy i nie
będziecie się o nie troszczyli i lękali, i te słowa będą wam towarzyszyły:
‘Nie lękajcie się o jutro, bo ono troszczy się samo o siebie’. I pamiętajcie
o innych jeszcze słowach dla was napisanych: ‘Patrzcie na kruki i pomyślcie
o ptakach niebieskich, które nie sieją ani nie zbierają plonów, a jednak
Bóg je żywi’. O ile więc bardziej zatroszczy się o was, ludzie małej wiary!’
Ale oczekujcie na przyjście Jezusa, złóżcie w Nim nadzieję i wierzcie
w Jego imię, ponieważ On jest sędzią umarłych i żywych i On odda
każdemu według jego czynów podczas swego drugiego przyjścia. Wtedy
zaś nie będzie żadnego tłumaczenia i nikt nie będzie mógł powiedzieć: ‘Nie
wiedzieliśmy’. Jego zwiastunowie głoszą na cztery strony świata: ‘Nawróćcie
się i wierzcie!’ w naukę nowo głoszoną. Weźmijcie jarzmo łatwe i ciężar
lekki, a nie umrzecie, nabywajcie, a nie zginiecie; wyjdźcie z ciemności,
a światło was przyjmie; chodźcie ku dobru i weźmijcie dla siebie łaskę;
utrwalcie znak w waszych duszach”.
Gdy Apostoł wypowiedział te słowa, niektórzy rzekli do niego:
To jest moment dla dłużnika, aby otrzymać swój dług”. Powiedział do nich:
„Wierzyciel żąda zawsze więcej, ale my mu dajemy dokładnie to, co mu
się należy”. I pobłogosławił chleb i oliwki i dał je im. On zaś jadł je, ponieważ
pojawił się blask pierwszego dnia tygodnia. Podczas nocy, gdy Apostoł spał, przyszedł
Pan, stanął nad nim i rzekł do niego: „Tomaszu, powstań, idź o świcie po
służbie, idź drogą na Wschód, około dwóch mil, a Ja ukaże moją chwałę
w tobie. Bo z powodu tego, po co wyszedłeś wielu przyjdzie do mojego
schronienia i będą żyli, ty natomiast zawstydzisz moc i naturę nieprzyjaciela”.
Tomasz więc, gdy się obudził, rzekł do braci, którzy byli przy nim:
„Moje dzieci, nasz Pan wypełni dziś to, co zechce, my zaś módlmy się
i prośmy Go, abyśmy nie napotkali żadnej przeszkody na drodze do Niego.
Ale tak jak On chciał, aby zawsze objawiała się Jego chwała w nas, tak też
niech spełni swoją wolę”. I gdy tak mówił, wyciągnął nad nimi swoją
rękę, połamał Eucharystię, rozdzielił ją i powiedział do nich: „Oby ta Eucharystia
stała się dla was miłosierdziem i miłością, a nie sądem i ukaraniem”
A oni rzekli: „Amen”.
Apostoł wyszedł, aby udać się na
miejsce wyznaczone mu przez Pana. Gdy przebył dwie mile oddalił się
nieco od drogi i ujrzał trupa młodego i pięknego młodzieńca. Na to rzekł
Apostoł: „Czy to z powodu tej próby Ty sprawiłeś, że tu przyszedłem,
Panie? Niech się stanie tak, jak Ty chcesz”. I zaczął tak się modlić:
„Panie nasz, Panie umarłych i żywych:
Żyjących, którzy stoją,
Martwych – którzy spoczywają.
Panie, Panie dusz,
Tych, którzy się znajdują w ciałach,
I Ojcze wszystkich dusz,
Które już opuściły ciała,
Przyjdź mój Panie w tej godzinie
Z powodu prochu, który ukształtowały Twoje święte ręce.
Spójrz z nieba, bo wołam do Ciebie,
I okaż swą chwałę wobec tego, co tu leży.
I rzekł jeszcze: „To wydarzenie ma miejsce nie bez podstępu szatana,
który to wypełnił. Ale nieprzyjaciel nie odważyłby się dokonać tych rzeczy
wobec kogoś mu obcego, chyba że ten poddał się jego woli.
Skoro on to powiedział, z jamy wypełzł
czarny wąż. Uderzył się w głowę i bił ziemię ogonem i głośno zwrócił się
do Apostoła: „Przed tobą powiem, dlaczego zabiłem tego młodzieńca. We
wsi, która jest przed tobą, mieszkała piękna kobieta. Gdy ona raz przechodziła
koło mnie, ujrzałem ją i pokochałem. Pełzałem za nią i zobaczyłem
tego młodzieńca, który ją obejmował, z nią spał i robił z nią wiele innych
rzeczy, które nie są piękne. Dla mnie są to rzeczy łatwe do opowiadania,
ale nie ośmielam się ich tobie opowiedzieć, ponieważ wiem, że głębia
Chrystusa zniszczyła naszą naturę. Aby nie przestraszyć kobiety nie zabiłem
od razu młodzieńca, ale go śledziłem i wieczorem, kiedy przechodził
koło mnie, uderzyłem go i zabiłem. A uczyniłem to szczególnie dlatego,
że czynił to w niedzielę”. Juda rzekł do niego: „Z jakiego rodu pochodzisz?”
Wąż powiedział:
„Jestem gadem i synem gada,
Złoczyńcą, synem złoczyńcy,
Jestem synem tego, któremu została dana władza nad stworzeniem
I który je niepokoi
Jestem synem tego, który podaje się za podobnego Bogu
Dla tych, którzy są mu posłuszni, aby wypełniali jego wolę.
Jestem synem tego, który ma autorytet
Nad wszystkim, co zostało stworzone pod niebem.
Ja jestem synem tego, który jest poza Oceanem
I którego usta są zapieczętowane.
Ja jestem z rodu tego, który rozmawiał z Ewą,
I przez nią sprawiłem, że Adam przestąpił przykazanie Boga.
To ja pobudziłem Kaina, aby zabił swego brata.
I z mojego powodu – po to zostałem stworzony –
Ziemia została przeklęta i wydaje ciernie.
To ja odważyłem się zrzucić sprawiedliwych z ich wyżyn
I straciłem ich przez ich pożądanie kobiet
I ja przez nich zrodziłem ich synów – gigantów,
I przez nich wypełniłem moją wolę.
To ja utwardziłem serce Faraona,
Aby zabijał synów Izraela
I uciskał ich przez twarde niewolnictwo.
To ja sprawiłem, że lud pobłądził na pustyni,
Gdy go zachęcałem do zrobienia dla siebie cielca.
To ja przez oszczerstwa pobudziłem Kajfasza i Heroda przeciw
sprawiedliwemu Sędziemu.
To ja sprawiłem, że Judasz przyjął łapówkę, gdy dano mi go jako niewolnika,
aby wydać Chrystusa na śmierć.
To mnie została dana moc nad tym światem,
A syn Maryi postępował względem mnie z gwałtownością
I On wziął ode mnie, co Mu się należało.
Ja jestem z rodu tego, który przyjdzie ze Wschodu,
Któremu została dana władza.
Skoro wąż to powiedział – ponieważ Juda
poprosił Pana, aby dał mowę wężowi, aby on mógł się wypowiedzieć na
temat swojej natury – i skoro skończył, tłum to wszystko usłyszał i lęk pomnożony
wiarą zdjął ich wszystkich, gdy przyszli i usłyszeli o tych cudach.
I jednym głosem zawołali: „Jest tylko jeden Bóg tego człowieka,
który nas pouczył o swoim Bogu, i który swoim słowem rozkazuje temu
strasznemu bydlęciu, a on objawił nam swoją naturę. I prosili Judę, aby jak
swoim słowem nakazał wężowi mówić ludzką mową, tak aby swoim słowem
ku niemu skierowanym, Apostoł także zabił węża. Wtedy Juda dał
im znak ręką, podniósł głos i powiedział: „Jesteś zuchwały, skoro obnażasz
swoją naturę, zostaniesz zabity. Jednak twoja bezczelność, która osiągnęła
szczyt nie jest tak wielka, abyś mógł mówić rzeczy spełnione przez
ciebie w tych, którzy byli tobie posłuszni. Nie lękałeś się tego, że nadszedł
twój koniec, ale ja tobie mówię w imię Pana Jezusa, który aż do śmierci
prowadził bój przeciw twojej naturze, w obronie ludzi, którzy do Niego
należą: wyssaj tę truciznę, którą ty wsączyłeś temu młodzieńcowi, ponieważ
mój Bóg posłał mnie, abym ciebie zabił i abym sprawił, by on powstał
żywy w obliczu tego tłumu tak, aby on uwierzył w Niego, że On jest Bogiem
prawdy i że nie ma innego”. Wąż rzekł do niego: „Nasz koniec
jeszcze nie nadszedł tak, jak ty to mówisz. Czemu więc zmuszasz mnie,
abym wziął z powrotem to, co dałem temu młodzieńcowi? Bo podobnie
i mój ojciec: skoro wyśsie i zabierze to, co rozlał po stworzeniu, to wtedy
nastanie jego koniec”. Rzekł do niego Apostoł: „Okaż więc naturę swojego
ojca!” Podpełzł więc wąż, położył swój pysk na ranie młodzieńca i zaczął
ssać z niego truciznę. Stopniowo, w miarę jak usuwał truciznę, cera młodego
człowieka – która była jakoby purpurowa – bielała, natomiast wąż
się nadymał . Kiedy zaś wyssał całą truciznę z młodzieńca, ten zerwał się
na równe nogi, pobiegł i rzucił się do stóp Apostoła i padł przez nim na
twarz. Wtedy wąż rozpękł się, wedle słów Judy, i na miejscu, na które
padła trucizna węża, powstał ogromny dół. Juda nakazał królowi i jego
bratu wypełnić to miejsce, położyć tam fundamenty i zbudować tam domy
i gospody dla cudzoziemców. Młodzieniec wysławiał Boga,
który w swoim miłosierdziu zwrócił mu życie dzięki Apostołowi Judzie.
Opuścił on wszystkie uprzednie zajęcia i błagał Apostoła, aby go wspierał
swoją modlitwą do Pana, skoro raz się poprawił ze swojego poprzedniego
życia. I powiedział: „Chwała Tobie, Boże miłosierny, wielki i chwalebny
twórco i założycielu wszelkich stworzeń. Ty określiłeś granice i miary
wszelkiemu stworzeniu, Ty określiłeś dla nich różnice, które są pożyteczne
dla ich natury. Tak tego chciało Twoje Bóstwo. Ty uczyniłeś człowieka
pracą rąk swoich, aby panował, stworzyłeś dla niego inne stworzenie,
aby on z nią walczył w wolności, którą Ty mu dałeś, ale człowiek
zapomniał, że ma wolną naturę i poddał się sobie podobnej. Ten stał się
dla człowieka jego wrogiem, ponieważ odkrył, że człowiek zapomniał
o swojej naturze. Nieprzyjaciel zaś ucieszył się, ponieważ znalazł dojście
przeciw sobie podobnemu i sądził, że stanie się panem wszystkich niewolników.
Ty jednak, o miłosierny, w swoje ogromnej miłości, rozlałeś dla
nas swoją łaskę i wysłałeś do pokolenia nas, ludzi swoje słowa porządkujące
wszystkie stworzenia za pośrednictwem Twojego chwalebnego Syna.
A On, przez wolność, którą Mu dałeś, za wsparciem Twojej łaski, przybył
i znalazł nas pełniących swoje dzieła, które nasza ludzkość wypełniała od
pierwszego dnia. Ty jednak nie przypisałeś nam naszych grzechów, ale
dałeś nam życie przez Twoją łaskę. Ty mi pokazałeś swoją rozwiązłość
i posiałeś we mnie miłość niebiańską. Ty otworzyłeś moje usta, które były
zamknięte, abym mógł mówić o tym, który mnie uczynił niewolnikiem, i o
Twoim przeogromnym miłosierdziu, które na mnie się nie rozgniewało za
to, co mówiłem, bo ja teraz mówię dzięki Jego ogromnemu miłosierdziu”.
Juda wyciągnął doń rękę, podniósł go, objął i rzekł do niego: „Oby miłosierdzie
Pana było z tobą i ze wszystkimi, którzy w Niego wierzą”. Rzekł
młodzieniec: „Chwała Tobie, Boże, który nie utrzymywałeś swojej miłości
daleko ode mnie, który byłem zgubiony, ale mnie nauczyłeś, abym szukał
samego siebie i który sprawiłeś, że poznałem o tobie to, że ty jesteś jego
Apostołem. Bóg rzekł do ciebie: ‘Mam wiele spraw do objawienia za
twoim pośrednictwem, a ty masz wiele dzieł do wykończenia przeze mnie:
otrzymasz więc za nie zapłatę. Ty sprawisz, że wielu ożyje i staną się synami
dla Boga na wysokości i w świetle. Ty więc zwróć życie temu młodzieńcowi,
który został uderzony przez swego nieprzyjaciela, bo ty ciągle
widzisz swego Pana’. Tak, mój panie, Apostole Boga, dobrze uczyniłeś,
że tu przyszedłeś, ty wielu przyciągnąłeś ku Niemu, a On także sprawi, że
tobie nie zabraknie. Jeśli zaś idzie o mnie nie troszczę się i nie cierpię z powodu
Jego łaski, która za twoim pośrednictwem jest we mnie, a Jego przychylność
zalała moją słabość. Uniknąłem złych zajęć czynów i zepsucia,
uniknąłem tego, który mnie zwodził i pobudził mnie do czynienia rzeczy,
w których ty mnie znalazłeś i zrozumiałem tego, który mówił do mnie i który
im się sprzeciwiał. Sprawiłem, że zginął ten, który w ciemności – swojej
krewniaczce – powodował, że błądziłem w jego postępowaniu i znalazłem
to światło – panią dnia – która nie była dla mnie widoczna, a którą widziałem.
Sprawiłem, że zginął ten, który zaciemniał i przysłaniał tych wszystkich,
którzy doń przylgnęli i stali się mu posłuszni, aby nie widzieli tego,
co czynią, aby nie rozumieli ze wszystkich ich dzieł ani ich nie przestrzegali,
i aby Jego działanie nie ustało. Teraz zaś znalazłem Tego, którego
dzieło polega na tym, aby ci, którzy spełniali jego wolę nigdy nie czynili
pokuty. I uciekłem od tego, który opiera się na oszustwie, którego poprzedza
zasłona, a za nim postępuje hańba śmiała w swoim bezwstydzie. Ale
ja znalazłem Tego, który obnaża złe rzeczy, Pana pokoju, założyciela prawd,
który sprawił, że został odpędzony daleko nieprzyjaciel od tych, którzy do
niego powracają, który leczy ich cierpienia i obala tego, który siał pośród
nich nieporządek. Ale ja cię proszę, Apostole Boga, zasiej we mnie słowo
życia, abym znowu mógł doskonale usłyszeć głos Tego, który mnie wydał
tobie i który powiedział do ciebie: ’Ten oto należy do liczby tych, którzy
żyją dzięki tobie i który od dziś jest z tobą’”.
Juda rzekł do niego: „Jeśli ty się oddzielisz od
tego, czego się nauczyłeś tak, jak to powiedziałeś, to jest od sprawcy złych
rzeczy, usłyszysz tego, do którego ty w zapale swojej miłości, modliłeś się
teraz, ty Go ujrzysz i będziesz z nim przebywał na zawsze, spoczniesz wraz
z Nim w Jego miłosierdziu i będziesz z Nim przebywał w Jego radości.
Jeżeli jednak odwrócisz się od Niego i powrócisz do swoich poprzednich
czynów, jeśli będziesz mówił przeciw Temu, którego z powodu swojego
piękna i oblicza światła teraz pożądasz, nie tylko odetniesz się od życia, które
widziałeś, ale będziesz także pozbawiony tego, którym jesteś obecnie”.
Juda przybył do miasta. Ujął za rękę młodzieńca i rzekł do niego:
„Mój synu, to co ty ujrzałeś
stanowi tylko małą cząstkę rzeczy pośród bardzo licznych, które należą
do naszego Boga. On nie zwiastuje nam rzeczy widzialnych, ale pokazuje
nam rzeczy lepsze. Jak długo jesteśmy na tym świecie, nie możemy mówić
o tym, co mają otrzymać ci, którzy wierzą w Boga. Jeśli mówimy, że On
dał nam światło, mówimy o czymś, co widzimy, jeśli mówimy, że On dał
nam bogactwa, mówimy o rzeczach, które znajdują się na świecie. Jeśli
mówimy o ubraniu, mówimy o jakiejś rzeczy, w którą ubierają się możni.
Jeśli mówimy o daniach wytrawnych, mówimy o jakichś rzeczach, które
zachowujemy. Jeśli mówimy o jakimś zwodniczym odpoczynku, jest dla
niego zachowana kara. Ale my mówimy o Bogu i o naszym Panu Jezusie,
o aniołach, o czuwających, o świętych, o nowym świecie, o pożywieniu
bez odpadnięcia od drzewa życia i o napoju życia, o tym, co oko
nie widziało i ucho nie słyszało, i co nie wstąpiło w serce człowiecze, o tym,
co Bóg z góry przygotował dla tych, którzy Go miłują. To o tym my
mówimy i to jest, co zwiastujemy. Uwierz więc w Niego, mój synu, abyś
żył, i w Nim pokładał nadzieję, abyś nie umarł. On nie przyjmuje podarków,
jest więc rzeczą bezużyteczną, abyś Mu je przedstawiał. Nie podobają
Mu się ofiary; jest więc rzeczą bezużyteczną mu je ofiarowywać. Patrz
na Niego, a On nie odwróci się od ciebie, zwróć się do Niego, a On cię nie
odrzuci. Bo Jego piękność popycha cię do miłości, a On nie pozwoli, byś
się od Niego odwrócił. Podczas gdy Juda mówił jeszcze
do młodzieńca, dołączyły się do nich liczne tłumy. Apostoł podniósł
oczy i ujrzał ludzi, którzy się pchali jeden na drugiego, aby go ujrzeć, a nawet
w tym celu wchodzili na miejsca wzniesione. Apostoł rzekł do nich:
„Ludzie, którzyście przyszli na spotkanie z Chrystusem, ludzie, którzy chcecie
uwierzyć w Chrystusa, przyjmijcie naukę z tego, co tu się dzieje. Jeśli
bowiem nie staniecie wyżej, nie ujrzycie mnie, który jestem niewielkiego
wzrostu. Nie możecie mnie widzieć, jestem równy wam. Teraz zaś, kto
znajdzie się na wyższym miejscu i ten, kto się znajduje w głębinie, jakże
możecie go ujrzeć, jeśli nie wzniesiecie się powyżej waszych dzieł poprzednich,
prac bezużytecznych, przyjemności, które nie trwają długo, bogactw
niszczejących, które znajdują się na niskości, dóbr i rzeczy posiadanych,
które kończą się tu, na ziemi, szat, które się zużywają i piękności,
która starzeje się i która jest poddana wstydowi, i ciała, w którym wszystkie
te rzeczy są ukryte, które stają się prochem i które te wszystkie rzeczy
podtrzymują. Ale wierzcie i ufajcie Panu Jezusowi Chrystusowi temu,
którego my głosimy, aby wasza nadzieja była u Niego, abyście w Nim żyli
na wieki wieków, i oby On stał się dla was przewodnikiem w krainie błędu,
aby był dla was portem na burzliwym morzu, aby był dla was źródłem
wód żywych na ziemi, gdzie cierpicie pragnienie, aby był dla was pełnym
koszyczkiem na ziemi wygłodzonej, aby był odpocznieniem dla dusz waszych,
tym który leczy i ożywia dla waszych ciał”. Wtedy tłumy zawołały: „Apostole
Boga żywego, przewodniku na drodze i tłumaczu tajemnic prawdy.
Liczne rzeczy zostały spełnione dla nas ludzi, którzy byliśmy obcymi dla
chwalebnego Boga, którego ty głosisz. I w chwili obecnej nie ośmielamy
się mówić, że należymy do Niego, bo nasze dzieła są Mu obce, i jesteśmy
przed nim godni nienawiści. Ale jeśli On zlituje się nad nami i wyzwoli
nas od naszych uprzednich czynów i tych złych rzeczy, które my spełnialiśmy,
ze względu na nasze zagubienie. Jeśli więc On nie policzy nam naszych
uprzednich grzechów, i nie będzie o nich pamiętał przeciw nam, staniemy
się Jego sługami i będziemy wypełniali Jego wolę”. Juda rzekł do
nich: „On nie policzy wam waszych grzechów, które wy popełniliście z powodu
zbłądzenia, ale On wam przebaczy wasze uprzednie winy, które popełniliście
przez niewiedzę”. Gdy Apostoł stał na
swoim miejscu na drodze i rozmawiał z tłumem o królestwie Bożym, o ich
nawróceniu i ich powrocie ku Panu, i gdy stał na drodze i rozmawiał z tymi
tłumami, oto oślątko, małe oślicy, przyszło, stanęło przed nim. A Juda
powiedział: „To nie bez planu Bożego to oślątko tu przyszło. A do ciebie,
oślątko mówię: z łaski Pana naszego zostało ci dane słowo wobec tłumów,
które się tu znajdują – powiedz co chcesz, aby oni uwierzyli w Boga prawdy,
którego my głosimy”. Osiołek więc otwarł swój pysk i mocą Bożą jął
mówić jak człowiek. I rzekł do Judy Tadeusza: „Głębino Chrystusa, Apostole
Najwyższego, uczestniku słowa ukrytego Tego, który ożywia, ty, który
otrzymałeś ukryte tajemnice Syna Bożego, człowieku wolny, który
stałeś się niewolnikiem, aby wielu doprowadzić do wolności przez swoje
posłuszeństwo, synu bogatej rodziny, który żyłeś w ubóstwie, aby pozbawić
nieprzyjaciela mnóstwa (ludzi) mocą twojego Pana i stać się przyczyną
życia dla kraju Indii, ty, który przybyłeś wbrew swej woli do ludzi,
którzy błądzili daleko od Boga, oto widząc ciebie i przez twe boskie słowa
powracają do życia. Wejdź, wsiądź na mnie i odpocznij, zanim wejdziesz
do miasta!” Juda podniósł głos i powiedział:
„Jezu, synu miłości doskonałej!
Ty trwasz w spokoju i w milczeniu, które głoszą zwierzęta bez słów!
Ty ukryty, a pojawiasz się w dziełach, nasz żywicielu i nasz stróżu,
ożywicielu naszego ciała i ożywicielu naszych dusz, fontanno słodkości,
której nie brakuje wody i czyste źródło, które jest niezmącone
Ty jesteś dla swoich sług pomocą w walce, ty rozrywasz przed nami
nieprzyjaciela, ty podnosisz się za nami w walce, a nad wszystkimi ty stajesz
zwycięski, Ty, nasz prawdziwy atleto nieposkromiony, nasz wodzu
niezwyciężony
Ty dajesz swoim radość, która nie przemija i odpoczynek, w którym
nie ma trwogi, Ty, dobry pasterzu, który oddajesz życie za swoje stado,
który zwyciężyłeś wilka i wyrwałeś mu jego baranki.
Chwalimy Cię,
I przez Ciebie wysławiamy Twego wzniosłego Ojca, który jest niewidzialny,
i Ducha świętego, który ogarnia wszelkie stworzenie.
Gdy Apostoł mówił
to wszystko, cały tłum, który się tam zgromadził przyglądał się, aby ujrzeć,
jaką odpowiedź da mu osiołek. A podczas gdy Apostoł dłuższy czas pozostawał
zdumiewając się i patrząc w niebo, rzekł do osiołka: „Kim jesteś,
i jakie są twoje dzieje, aby przez twój pysk zostały wypowiedziane rzeczy
cudowne, a także wielkie rzeczy, które są prawdziwe i wiele innych rzeczy”.
Osiołek rzekł do niego: „Pochodzę z rodziny, która służyła Balaamowi
prorokowi i Twój Pan Bóg wstąpił na mój ród. A ja, także zostałem
do ciebie posłany, aby ci dać odpoczynek, by wiara tych oto została
zbudowana i aby ta druga część została mi dorzucona, ta którą tobie pozyskałem,
aby tobie służyć i która, skoro tobie będę służył, mnie zostanie
odjęta”. Tomasz rzekł do niego: „Wierny jest Bóg, który dał ci teraz ten
dar, aby w końcu i on został wypełniony w tobie i w twojej rodzinie. Bo ja
jestem zbyt mały i zbyt słaby dla tej tajemnicy”. I nie chciał
wstąpić i usiąść na osiołku. Ale ten go prosił i błagał, aby zostać pobłogosławiony
przez samo to, że usiądzie na nim Apostoł. I wspiął się na niego
i zasiadł. A ludzie szli za nim i postępowali przed Apostołem, aby
zobaczyć, co się przydarzy Judzie i jak on odeśle oślątko.
Kiedy przybył do bramy miasta i zsiadł
z osiołka, rzekł do niego: „Idź i bądź zachowany jak byłeś dawniej”. I w tej
samej chwili osiołek padł i zdechł. Wszyscy, którzy tam byli zasmucili się
z tego powodu i mówili do Apostoła: „Przywróć mu życie!” Apostoł rzekł
do nich: „To nie dlatego, że nie mogę go wskrzesić nie przywracam go do
życia, ale dlatego, że jest to dla niego pożyteczne, bo Ten, który dał mu dar
słowa, mógł także uczynić i to, że on nie zdechnie. Ale to jest dla niego
bardziej pożyteczne”. I Apostoł nakazał tym, którzy z nim byli, aby wykopali
dół i włożyli tam ciało zwierzęcia. A oni zrobili tak, jak on im nakazał.
Apostoł wszedł do miasta, a tłum mu towarzyszył. On zaś chciał się udać do rodziny
wskrzeszonego młodzieńca, bo ten go o to bardzo prosił. Wtedy pewna piękna
kobieta zawołała do niego: „Apostole nowego Boga, który przybyłeś do ludzi,
sługo Boga świętego, który jest przez ciebie głoszony, ożywicielu dusz
tych, którzy przychodzą do Niego i uzdrowicielu ciał udręczonych przez nieprzyjaciela,
ty, który stałeś się przyczyną życia dla całej ludności Indii, pozwól,
że się przedstawię w twej obecności, abym ci powiedziała, co mi
się przydarzyło, abyś – być może – przywrócił mi nadzieję dzięki tobie i ci,
którzy tu stoją zostaną bardziej utwierdzeni w tym Bogu, którego głosisz.
Mówię ci, że ja jestem bardzo udręczona przez nieprzyjaciela i to już od
pięciu lat. Żyłam spokojnie i otaczał mnie pokój, otaczał mnie ze wszystkich
stron i o nic się nie troszczyłam, bo nie wiedziałam nawet, co to jest troska.
I oto pewnego dnia przydarzyło się, że gdy wychodziłam z łaźni
spotkałam człowieka, który z wyglądu wydawał się być niespokojny,
jego zaś głos i sposób mówienia był bardzo delikatny. I rzekł do mnie: „Ty
i ja będziemy w jednej miłości, a ty złącz się ze mną w związku mężczyzny
i kobiety”. Rzekłam do niego: „Nie połączyłam się nawet z moim małżonkiem,
bo nie mogę ścierpieć mężczyzny, jak więc chcesz, abym złączyła się
z tobą przez cudzołóstwo: jakżeż ci się oddam?” I powiedziałam do dziewczyny,
która była ze mną: „Czy widziałaś bezwstyd tego młodego człowieka,
który posunął się tak daleko, że przemawiał do mnie z poufałością?” Ta
jej odrzekła: „Ale ja przecież widziałam starego człowieka, który rozmawiał
z tobą”. Kiedy wróciłam do domu i zjadłam obiad, serce moje zaczęło
się lękać na myśl o nim, jako że on pojawił mi się w dwóch postaciach.
I usnęłam myśląc o nim. I oto w nocy przybył do mnie i połączył się ze mną
w związku nieczystym. W ciągu dnia także go widziałam, ale uciekałam od
niego daleko, ale w ciągu nocy przychodził do mnie w sposób przerażający
i dręczył mnie. I teraz, jak mnie tu widzisz, to już trwa pięć lat i on nie daje
mi spokoju. Ale ponieważ wiem i wierzę, że także demony, duchy i diabły
są ci poddane i przeraża je twoja modlitwa, błagam cię mój panie,
abyś modlił się za mnie i odpędził ode mnie tę próbę i abym w tym czasie,
który jest mi jeszcze dany była wolną, zjednoczyła się w mojej pierwszej
naturze i otrzymała dar, który jest dany tym, którzy pokutują”.
Wtedy Apostoł, skoro stwierdził
zaciekłość nieprzyjaciela, podniósł głos i rzekł:
„O złośliwości bez zapory!
O nieprzyjacielu, który nie znasz przerwy!
O zazdrośniku, od którego nie ma odpoczynku!
O nieznośny, który prowadzisz walkę przeciw tym, którzy są piękni,
aby ich zdeptać!
O ty, który masz wiele nienawistnych kształtów i pojawiasz się jak
tylko chcesz; ty, którego kolor czarny się nie zmienia, bo on stanowi twoją
naturę!
O, podstępny, mącący dobre dzieła!
O drzewo gorzkie, którego owoce są takie same!
O kłamliwy oskarżycielu, który zwalczasz to, co nie jest twoje!
O błędzie, który owijając się sam w sobie podnosisz się bezwstydnie
i pokazujesz śmiałość przeciw tym, którzy są lepsi od ciebie!
O złośliwości, która pełzasz jak wąż, wciskasz się i wchodzisz i posuwasz
się w sposób doskonały!
Dokądże będę mówił te rzeczy?
Pokaż raczej od razu całą swoją osobowość, nieprzyjacielu sług Chrystusa,
aby te tłumy ujrzały, że powołujemy je ku prawdzie Bożej!”
Skoro to powiedział Apostoł, przybył nieprzyjaciel
i stanął przed nimi. Nie widziano go jednak, a ujrzeli go tylko Apostoł
i kobieta; ale wołał donośnym głosem, tak że wszyscy, którzy tam byli,
słyszeli go: „Co chcesz od nas, Apostole Najwyższego? Co chcesz
od nas sługo Jezusa Chrystusa? Co chcesz od nas uczestniku świętych misteriów
Boga? Dlaczego pragniesz naszego zniszczenia, chociaż nie przyszedł
jeszcze nasz czas? Dlaczego pragniesz wziąć władzę, która nam
została dana, podczas gdy, aż dotąd nasza władza spoczywała na nim? Co
chcesz od nas ty, który przybyłeś, aby nas wypędzić? Ty masz władzę nad
tymi, którzy są tobie posłuszni, my natomiast mamy władzę nad tymi, którzy
są nam poddani. Dlaczego chcesz działać przeciw nam z gwałtownością
przed (wypełnieniem się) naszego czasu, podczas gdy ty nakazujesz
innym, aby nie postępowali względem nikogo z gwałtownością? Dlaczego
pożądasz tego, co do ciebie nie należy? Bo ci, którzy do ciebie należą,
już ci nie wystarczają. Dlaczego naśladujesz swojego Pana Boga, który
ukrył swoją wielkość i stał się widzialnym w ciele? Myśmy bowiem sądzili,
że jest On śmiertelny, a On się przemienił i działał gwałtownie względem
nas. Bo ty jesteś z Niego zrodzony, nieprawda? Gdy bowiem myśmy
sądzili, że poddamy Go pod naszą władzę, On przemienił się i wrzucił nas
do czeluści. Istotnie, my Go nie poznaliśmy, bo On nas oszukał przez
swój pokorny wygląd, przez swoją nędzę i ubóstwo, a my myśleliśmy, gdy
Go ujrzeliśmy, że był to tylko człowiek jak inni ludzie. Nie poznaliśmy, że
był On ożywicielem całej ludzkości. Otóż On dał nam moc – póki jeszcze
mieliśmy czas – nie porzucać władzy nad tym, co było nasze i używaliśmy
tego, co do nas należało. Ale oto ty chcesz mieć więcej niż ci zostało dane
i sprawiasz nam cierpienie”.
Gdy szatan to powiedział, zapłakał i rzekł: „Opuszczam cię, moja
piękna towarzyszko, którą już dawno odkryłem i w której znalazłem odpocznienie.
Opuszczam cię moja siostro umiłowana, w której zamierzałem
pozostać. Nie wiem, co mam teraz uczynić!” I zawołał: „Kogo mam
wzywać, by mi dopomógł? Wiem, co uczynię. Udam się do innego kraju,
gdzie nie będę słyszał o tym człowieku, a za ciebie, moja ukochana, znajdę
zastępczynię”. Podniósł głos i ciągnął dalej: „Zostań tu pozbawiona pokoju
ty, która znalazłaś ucieczkę w kimś większym ode mnie. Będę błądził
szukając kogoś, kto jest ci podobny, a jeśli nie znajdę, znowu powrócę do
ciebie. Wierzę, że to dzięki temu, że ten człowiek jest blisko ciebie, teraz
jest on dla ciebie ucieczką. Ale ja stąd odchodzę, ty zaś powracasz do stanu,
w jakim znajdowałaś się, tak że skoro nadejdzie noc, ty o nim zapomnisz,
i będę miał okazję (znaleźć się) koło ciebie, bo teraz przeraża mnie
imię, które on głosi”. Gdy Szatan to powiedział szukano go, ale już nie
znaleziono, tylko dym i ogień pojawiły się za nim, i zdumiewali się wszyscy,
którzy tam byli. Gdy Apostoł to zobaczył, rzekł do
tłumu: „Ta przeklęta istota nie dała nam pokazu niczego nadzwyczajnego
jak tylko to, co czyni jego natura, która się zużywa, bo ogień ją zużywa,
a dym unosi się z niego”.
I Apostoł zaczął mówić:
„Jezu, tajemnico ukryta, która mi została objawiona; to Ty mi dałeś
poznać swoje tajemnice bardziej niż wszystkim moim towarzyszom i Ty
mi powiedziałeś te słowa, przez które ja znowu płonę i nie mogę ich wypowiedzieć.
Jezu, człowieku narodzony, zabity i umarły!
Jezu, Boże, Synu Boga, ożywicielu sprawiający, że ożywają zmarli!
Jezu łaknący, który łapiesz rybki na śniadanie i na obiad, aby je
spożyć!
Jezu, który sycisz wiele tysięcy jednym małym chlebkiem!
Jezu, który odpoczywałeś zmęczony drogą jak człowiek, a który
szedłeś po falach jako Bóg!
Jezu, wyniosły głosie, który podniosłeś się z miłości doskonałej,
zbawicielu wszystkiego, wyzwolicielu i dobroczyńco świata dający siłę
umarłym!
Jezu, prawico Ojca, który obalasz złego i odrzucasz go aż do najniższych
granic i gromadzisz dobrych w miejscu zgromadzenia błogosławionego!
Jezu królu, który rządzisz wszystkimi i podbijasz wszystkich!
Jezu, który jesteś w Ojcu a Ojciec w Tobie, i stanowicie jedno
w mocy i w woli, w chwale i w istocie; z naszego powodu zostałeś nazwany
wieloma imionami; Ty jesteś Synem i Ty przyodziałeś się w ciało.
Jezu, który byłeś wstrzemięźliwy i którego łaska troszczy się o każdego
jako Bóg; Synu Boga najwyższego, który byłeś człowiekiem pogardzanym
i pokornym!
Jezu, który nie odwracasz się od nas, kiedy modlimy się do Ciebie,
który stałeś się przyczyną życia dla ludzkości!
Jezu, który byłeś nazywany zwodzicielem z naszego powodu, Ty
jesteś tym, który wyrwał pokusy z ludzi, którzy byli Twoimi!
Błagam Cię za tymi, którzy się tu znajdują i wierzą w Ciebie, i którzy
potrzebują Twojej pomocy i oczekują Twego daru, którzy uciekają się
do Twojej wielkości i otwierają uszy, aby słuchać Twoich słów względem
nas wypowiedzianych.
Niech przyjdzie Twoja łaska!
Niech wiara w Ciebie spocznie na nich!
Niech ich odnowi, daleko od ich dawnych uczynków!
Niech zrzucą starego człowieka wraz z jego dziełami
I niech przywdzieją się w nowego człowieka, który jest im dzisiaj
zwiastowany za moim pośrednictwem!
Wyciągnął nad nimi ręce, pobłogosławił ich i rzekł:
„Łaska Pana naszego niech będzie z wami
na wieki wieków. Amen!” Kobieta zaś prosiła go, mówiąc: „Apostole Najwyższego,
daj mi znak mojego Pana, aby nieprzyjaciel znowu do mnie nie
powrócił”. Skierował się więc do potoku, który był w pobliżu i ochrzcił ją
w imię Ojca, i Syna, i Ducha świętości. Wielu też wraz z nią zostało
ochrzczonych. Apostoł nakazał wtedy swemu słudze przygotować Łamanie
Chleba. Ten więc przyniósł ławę i pokrywszy tkaniną lnianą, przeniósł
chleb błogosławieństwa i położył go na niej. Apostoł zaś stanął nad
chlebem i wypowiedział te słowa: „Jezu, który sprawiłeś nas godnymi zbliżyć
się do Tego świętego Ciała i mieć udział w Twojej ożywczej krwi, z powodu
naszej ufności w Tobie pokładanej ośmielamy się Ci przedstawić naszą
ofiarę. Wzywamy Twojego świętego Imienia, które było głoszone przez
Proroków jak to chciało Twoje Bóstwo. Ty jesteś zwiastowany na całym
świecie przez Twoich Apostołów, wedle Twojej łaski i Ty objawiłeś sprawiedliwym
przez Twoją miłość. Błagamy Cię, abyś przybył i dołączył
się do nas dla ratunku, życia i powrotu do Ciebie Twoich
sług, aby poddali się Twojemu lekkiemu jarzmu i Twojej potędze zwycięskiej,
i aby ona stała się zdrowiem dla ich dusz i życiem dla ich ciał
w Twoim świecie życia”.
I zaczął mówić:
„Przyjdź o Darze wzniosły!
Przyjdź miłości doskonała!
Przyjdź Duchu Święty!
Przyjdź objawicielu tajemnic wybranego spośród Proroków!
Przyjdź Ty, który zwiastujesz przez Twoich Apostołów
Walki naszego niezwyciężonego atlety!
Przyjdź skarbie wielkości!
Przyjdź, umiłowany miłością Najwyższego!
Przyjdź milczący objawicielu tajemnic Wzniosłego!
Przyjdź Ty, który mówisz rzeczy ukryte
I który objawiasz dzieła naszego Boga!
Przyjdź Ty, który rozdzielasz życie ze swojej najgłębszej tajemnicy
I objawiasz się przez swoje czyny!
Przyjdź Ty, który rozdzielasz radość i odpoczynek
Tym, którzy się do Ciebie przywiązali!
Przyjdź mocy Ojca i mądrość Syna,
Bo wy jesteście we wszystkim!
Przyjdź i dołącz się do nas
W tej Eucharystii, którą sprawujemy,
W tej ofierze, którą składamy,
I w tej pamiątce, którą sprawujemy!”
I uczynił znak krzyża na chlebie, i zaczął go rozdzielać. Dał go najpierw
kobiecie i rzekł: „Niech on stanie się dla ciebie odpoczynkiem od
twoich przewinień i twoich grzechów, i na wieczne zmartwychwstanie”.
Po niej rozdzielił go ludziom, którzy wraz z nią zostali ochrzczeni a następnie
dał go wszystkim, i rzekł do nich: „Niech ta Eucharystia stanie się
dla was życiem i odpocznieniem, a nie na sąd i karę”. A oni odpowiedzieli:
„Amen”.
Był tam pewien człowiek,
który popełnił obrzydliwy czyn. Przyszedł jednak i on, aby przyjąć
Eucharystię. I już niósł ją do swoich ust, kiedy uschły mu obie ręce, i nie
mógł jej donieść do celu. Gdy zaś niektórzy, którzy byli z tym młodzieńcem
i zobaczyli to, powiedzieli do Apostoła o tym, co mu się przydarzyło.
A Apostoł posłał po niego i rzekł: „Powiedz mi synu, i nie wstydź się przede
mną: Co uczyniłeś i dlaczego tu teraz przyszedłeś? Oto dar naszego Pana
cię zawstydził, ten, który uleczył tych wszystkich tu tak licznych, którzy
zbliżali się z miłością, z prawdą, z wiarą, ty natomiast całkowicie się wysuszyłeś,
a to, co się wydarzyło, nie stało się bez powodu”. Gdy młodzieniec
zobaczył, że został zawstydzony przez Eucharystię Pana, padł do
stóp Apostoła i błagał go jak błagalnik wobec niego i mówił: „Popełniłem
zły czyn. Kochałem pewną kobietę, która żyła w gospodzie poza miastem,
i ona także mnie bardzo kochała. A ponieważ usłyszałem od ciebie prawdę,
którą głosisz, i wiarę w Boga, którego ty głosisz, i uznałem, że ty jesteś
Apostołem Boga, i ja także otrzymałem znak wraz z tymi, którzy go przyjęli.
Ty zaś mówiłeś, że odtąd ktokolwiek połączony w związku nieczystym
– szczególnie w wypadku cudzołóstwa – nie ma dla niego życia u tego
Boga, którego ty głosisz. A ja, ponieważ ją kochałem, prosiłem ją i błagałem,
by prowadziła ze mną życie czyste, święte, spokojne, niewinne i sprawiedliwe
takie, jakie ty głosisz, ale ona nie chciała. Kiedy więc przekonałem
się, że jej nie przekonam, posłałem ją, aby poszła spać i zabiłem ją, bo nie
mogłem znieść tego, aby ona połączyła się z innym mężczyzną”.
Kiedy Apostoł usłyszał te słowa, rzekł: „O miłości zepsucia,
która jesteś bezwstydna! Jak mogłaś pchnąć do takiego uczynku?
O przepaści zepsucia! Jak to się stało, że ten
oto nie mógł ci się przeciwstawić? O bezwstydne współżycie! Jak ty zepsułaś
inteligencję ludzi, aby ich oddalić od świętości Chrystusa? O dzieło
błędu! Jak ono się wynosi nad tymi, którzy są jego?”. Apostoł nakazał,
by mu przyniesiono wody z kadzi i przygotowano, aby on pomodlił się
nad tą wodą. Wygłosił pochwały i błogosławieństwo. I rzekł:
„Wodo, która jesteś nam dana przez Wodę żywą!
Światło, które nam zostałoś zesłane przez Byt chwalebny!
Miłosierdzie, które nam zostałoś zesłane przez Miłosiernego!
Niech przyjdzie Twoja moc zwycięska
I Twoje uzdrowienie i współczucie pozostanie i spocznie na tej wodzie,
nad którą ja głoszę Twoje imię. Jezu, nasz ożywicielu!”
I rzekł: „Niech dar Ducha świętości znajdzie swoje uwieńczenie w was”.
I powiedział do młodego człowieka: „Idź, umyj ręce w tej wodzie”. Młodzieniec
go posłuchał i stały się one takimi, jakimi były zanim uschły.
Apostoł rzekł: „Czy teraz wierzysz w naszego Pana, że może On uczynić
wszystko?” Młodzieniec mu odpowiedział: „Nie brakowało mi wiary, ale
co więcej: dlatego, że uwierzyłem, spełniłem ten czyn sądząc, że czynię
coś dobrego. Ja modliłem się, jak to już tobie powiedziałem, ale ona nie
chciała mnie posłuchać i zachowywać czystości i niewinności. Z tego też
powodu tak postąpiłem. I Juda rzekł do niego: „Chodź,
pójdziemy do gospody, tam, gdzie ty popełniłeś ten czyn!” I on poprzedzał
Apostoła, a szedł za nim wielki tłum. Gdy zaś doszli do gospody, weszli do
środka i znaleźli nieżywą kobietę. Gdy Apostoł ją ujrzał, żal mu się jej
zrobiło, bo była to młoda dziewczyna. I rzekł: „Weźcie ją i zanieście na
środek gospody!” Gdy ją tam zanieśli i włożyli do trumny, Juda Tomasz
położył na nią swą rękę, i począł mówić:
Jezu nasz ożywicielu, który nigdy nie odwracasz się od nas, ilekroć
Ciebie wzywamy!
Jezu, który zawsze do nas przychodzisz, kiedy Cię prosimy.
Ty, którego ucho skłania się ku temu, o co Cię prosimy i który nam to
dajesz!
Jezu, który nie tylko pozwalasz nam się modlić, ale także nas nauczyłeś,
jak należy się modlić,
Ty, którego obecnie nie widzimy oczyma naszego ciała, ale który nie
oddalasz się od nas oczyma naszego intelektu!
Ty, który jesteś ukryty przed nami, jeśli idzie o Twą postać, ale który
objawiłeś się przez Twoją łaskę, przez plan Twoich dzieł i przez Twoje
liczne działania!
Ty, którego poznaliśmy na tyle, na ile byliśmy zdolni, wedle naszej
miary, nagrodziłeś nas swoim darem.
Ty , który rzekłeś: ‘Proście, a będzie wam dane, szukajcie, a znajdziecie,
pukajcie, a będzie wam otworzone!’
Błagamy Cię, nasz Panie – w lęku z powodu naszych błędów i naszych
grzechów – byś rozciągnął nad nami miłosierdzie w swojej łaskawości!
My nie prosimy Cię ani o złoto, ani o srebro, ani o bogactwa, ani
o dobra, ani o szaty, ani o jakąkolwiek z tych rzeczy ziemskich, które podlegają
czasowi, z niego pochodząc i do niego powracając.
Ale my Cię prosimy i błagamy twojej łaskawości, abyś wskrzesił przez
Twoje święte Imię tę oto, która leży tu przed Tobą, a to dla Twojej wielkiej
chwały, dla wyznawania Twego Bóstwa i dla utwierdzenia wiary w Ciebie
u tych, którzy są tu obecni”.
I rzekł do młodzieńca: „Skieruj Twój rozum ku naszemu Panu”,
przeżegnał go znakiem krzyża, i rzekł do niego: „Idź, weź ją za rękę, i powiedz
do niej: ‘Ja, moimi rękoma cię zabiłem żelazem, ale Jezus, w swoim
miłosierdziu ciebie wskrzesił przez moją wiarę’”. Młodzieniec podszedł
do dziewczyny, stanął nad nią, i rzekł:
„Uwierzyłem w Ciebie w prawdzie, mój Panie Jezu Chryste, darze
Twojego Ojca,
Bo w Tobie jest cały nasz ratunek,
W tobie są wszystkie zasoby,
W Tobie wszystkie uzdrowienia,
W Tobie życie dla wszystkich pokutujących w prawdzie powracają do
Ciebie z całego serca.
Tak, mój Panie, proszę o Twoją litość.
Przybądź, aby mi przyjść z pomocą i mnie nawrócić.
A tej tu daj życie przez moje ręce,
Skoro ja ośmielam się to uczynić”.
I spoglądał na Judę Tomasza. I rzekł do niego: „Proś za mną, Apostole
Boga, aby mój Pan, którego wzywam, przyszedł mi z pomocą. On zaś
położył rękę na ręce dziewczyny i rzekł: „Przyjdź mój Panie Jezu Chryste,
i daj tej oto życie, a mnie zadatek wiary w Ciebie”. A skoro podniósł swoją
ręką rękę dziewczyny, ta skoczyła, podniosła się i spoglądała na licznie
zgromadzony tłum, który tam się znajdował. Ujrzała Apostoła Pana, który
stał przed nią, i podbiegła, i padła mu do stóp. I pochwyciła go za kraj szaty
i rzekła do niego: „Proszę cię, mój Panie, gdzie jest ten drugi, który
był z tobą, i który mi nie pozwolił pozostać w miejscu, które tam widziałam.
On mnie tobie oddał i rzekł do ciebie: ‘Prowadź tę, która idzie ku
tobie, aby stała się doskonała w swojej miłości przez wiarę, a wtedy dopiero
niech przybędzie do mego miejsca”.
Juda rzekł do niej: „Powiedz mi, gdzie poszłaś
i co widziałaś!” Ona rzekła do niego: „Ty, który byłeś ze mną i któremu
mnie oddano, ty mnie pytasz, aby usłyszeć ode mnie?” I zaczęła mówić
do niego: „Pewien człowiek, który był obrzydliwy z wyglądu, miał czarne
ciało i obrzydliwe szaty prowadził mnie i doprowadził do miejsca pełnego
jam, a cuchnący dym wychodził na zewnątrz. On zaś kazał mi oglądać każdą
z tych jam. Obejrzałam pierwszą: był tam ogień , który robił spustoszenie,
a po środku obracały się koła ogniste. I rzekł do mnie: ‘To jest kara,
którą znoszą dusze tych, którzy przekroczyli prawo, którzy zmienili związek
małżeński ustalony przez Boga. Inne, które powinny być poddane tej
karze to te, które nie zachowały swojego dziewictwa i poddały się dziełu
wstydu. One przyjdą na tę mękę, ponieważ przekroczyły Prawo Boże. One
oddają się złym duchom, staną się więc przedmiotem wyśmiania i pośmiewiska.
Dla tych dusz będzie odwet: one pójdą na inną karę, gorszą od tej,
i tam będą uciskane.
Pokazał mi jeszcze inną jamę. Spojrzałem do wnętrza i ujrzałem
rzeczy straszne, które dotkną dusze czyniące złe czyny. Ujrzałem liczne
kary przygotowane dla mężczyzn i kobiet, młodzieńców i dziewic; mężczyzn,
którzy opuszczają swoje żony i łączą się z żonami swoich towarzyszy; kobiety,
które przestępują związek ze swoimi mężami; młodych ludzi, którzy
nie zachowują praw ich dotyczących i zaspakajają swoje żądze z prostytutkami.
Nie wystarcza im przestępować prawo w domach publicznych, ale
także szykują zasadzki dla dziewic i oddają się grzechom. I dziewice, które
nie zachowują swego stanu dziewictwa i które z powodu nieskromnych pragnień
okrywają wstydem swoich rodziców. Oni wszyscy doznają tych cierpień
i każdy z nich zostanie nagrodzony wedle swoich czynów.
I prowadził mnie jeszcze dalej i pokazał mi ciemną jaskinię;
wychodził z niej zgniły smród. I rzekł do mnie: ‘Patrz i zobacz: to jest więzienie
dusz, o których powiem ci dopiero wtedy, kiedy zakończy się kara
każdej z nich i inna przyjdzie na jej miejsce: niektóre z nich stają się znowu
doskonałe, inne zaś zostaną poddane innym karom’. Strażnicy tych
kar rzekli do człowieka, który mnie prowadził: ‘Oddaj ją nam, abyśmy ją
zamknęli w miejscu dla niej przeznaczonym, bo i ona idzie na karę’. Na to
powiedział człowiek, który mnie prowadził: ‘Ja jej wam nie oddam, bo
lękam się tego, który mi ją powierzył. Nie otrzymałem polecenia, by ją tu
zostawić, ale ja ją wyprowadzę ze mną aż do chwili, kiedy otrzymam polecenie
jej dotyczące’. Poprowadził mnie więc ku miejscu, w którym znajdują
się ludzie. Ten, który jest do ciebie podobny poprowadził mnie i wydał
mnie tobie i rzekł do ciebie: ‘Weź ją, bo ona jest jedną z owieczek,
które pobłądziły’. Ty mnie wziąłeś od niego i to ja teraz znajduję się przed
tobą. Ja ciebie o to proszę, abym uwierzyła, że za twoim pośrednictwem
znajdę miłosierdzie dzięki twojej modlitwie i nie pójdę, również ja, na te
kary, które widziałam”. Juda Tomasz powiedział do
nich: „Słyszycie, moje dzieci to, co powiedziała ta kobieta: to nie są jedyne
kary, ale są jeszcze i inne, gorsze od tych. I wy także, jeśli gniew zwrócicie
ku prawdzie, którą głoszę i jeśli nie będziecie wystrzegali się złych czynów,
działania bez żadnej korzyści dla was i waszych myśli wynikających
z nieświadomości – oto będą kary, które pociągnie wasz koniec. Ale wy
wierzcie w Jezusa Chrystusa, a On zmaże wasze przeszłe czyny, oczyści
was ze wszystkich myśli ziemskich, które pozostają na ziemi i odpuści wam
wasze grzechy, które – o ile wy nie odwrócicie się od nich, by zwrócić się
ku Bogu – będą wam towarzyszyć, pójdą za wami i znajdą się przed wami.
Niech każdy z was zrzuci z siebie starego człowieka a przywdzieje się
w człowieka nowego, odrzuci dawny sposób życia i swoje dzieła cielesne.
Odtąd ci, co kradli, niech więcej nie kradną, ale niech pokutują, niech
pracują i niech żyją; ci zaś spośród was, którzy popełniali cudzołóstwa,
niech ich więcej nie popełniają i niech nie oddają się chwilowej przyjemności,
aby nie pójść na wieczną karę, bo Bóg bardziej nienawidzi cudzołóstwa
niż innych złych uczynków. Oddalcie od siebie kłamstwo, ucisk,
pijaństwo, oszczerstwo, i nie oddawajcie nikomu złym za złe, bo wszystkich
tych rzeczy nienawidzi Bóg, którego ja głoszę i które są w jego oczach
nieczyste. Ale postępujcie całkowicie w pokorze, w ascezie i w świętości
i w nadziei względem Boga, a wtedy staniecie się dla Niego bliskimi
i otrzymacie od niego dary, które są udzielane tylko nielicznym”.
Tak więc tłumy uwierzyły i zdały
się na Boga żywego i na Jezusa Chrystusa, i radowały się w błogosławionych
dziełach Najwyższego i w Jego świętej służbie. Każdy przynosił
wiele srebra dla ulżenia życia wdów, które Apostoł gromadził w każdym
mieście. Im wszystkim posyłał przez swoje sługi to, co im było pożyteczne
z jedzenia i z ubrania. I nie przestawał mówić im i głosić im, że Jesus
jest Chrystusem, o których mówiły Pisma: Prawo i Prorocy pokazywali
Go w figurach, tajemnicach i obrazach, że On był dany ludowi jako przymierze
za swój lud, aby on dzięki Niemu wystrzegał się kultu bałwanów
i był jak światło dla ludów, aby przez Niego podniosła się dla nich łaska
Boga i wszyscy, którzy będą zachowywali Jego przykazania i znaleźli odpocznienie
w Jego królestwie i zostali napełnieni chwałą. On zaś przyszedł
i został ukrzyżowany i zmartwychwstał trzeciego dnia. Apostoł opowiadał
im o tym i wyjaśniał im to począwszy od Mojżesza aż do ostatniego z proroków,
wszyscy opowiadali o Jezusie, a Jezus szedł, aby wypełnić dzieło,
które oni głosili. Sława Apostoła rozchodziła się pomiędzy ludźmi,
poprzez miasta i wsie, i ktokolwiek był chory, albo miał ducha (złego), albo
był lunatykiem, albo sparaliżowanym – byli pośród nich i tacy, których
przynoszono na noszach i których kładziono przy drodze, którą – jak sądzono
– miał przechodzić, a on ich uzdrawiał mocą Jezusa, swego Pana.
Chorzy, którzy cierpieli na straszliwe choroby i odpychające cierpienia,
podobnie jak i sparaliżowani powstawali umocnieni. Wszyscy oddawali
chwałę jednym głosem i mówili: „Tobie chwała, Jezu Chryste, który nam
dałeś uzdrowienie za pośrednictwem Twego sługi Apostoła Judy. I oto teraz,
gdy my jesteśmy w dobrym zdrowiu , i gdy się radujemy, prosimy ciebie,
abyśmy należeli do twojej owczarni, i abyśmy zostali zaliczeni do liczby
twoich owieczek. Przyjmij nas, Panie, i nie policz nam danych grzechów,
które popełniliśmy z niewiedzy”.
Wtedy, gdy ich zobaczył Juda Tomasz,
podniósł głos i rzekł:
„Chwała Tobie, Żyjący, który pochodzisz od Żyjącego!
Chwała Tobie, który ożywiasz rzesze!
Chwała Tobie, pomocy i ratunku tych, którzy przybywają do Twojego
schronienia!
Chwała Tobie, czuwający od zawsze, budzący ludzi, żyjący i ożywicielu!
Ty jesteś Bogiem, synem Boga, zbawicielem i pomocą, spotkaniem
i odpoczynkiem wszystkich, którzy są umęczeni pracą dla Ciebie!
Ty sprawiasz, że odpoczywają ci, którzy z powodu Twojego imienia
podjęli ciężar całego dnia znosząc upał południa!
Wyznajemy Ciebie ze względu na Twoją hojność względem nas, z powodu
Twojej pomocy dla naszej małości i z powodu Twojego wsparcia
naszego ubóstwa.
Napełnij nas swoją łaską i swoją miłością aż do końca i daj nam
pewność, która jest u Ciebie.
Bacz, mój Panie, że my nie kochamy nikogo innego, niż Ciebie!
Bacz, mój Panie, na to, że my opuściliśmy nasze domy i naszych bliskich
tu na niskościach, i z powodu Ciebie, w pełni dobrej woli, staliśmy
się obcymi!
Bacz, mój Panie, że z powodu Ciebie opuściliśmy nasze dobra, aby
posiadać tylko Ciebie, który jesteś używaniem życia, które nie może zostać
odjęte!
Bacz, nasz Panie, że z powodu Ciebie opuściliśmy całą naszą rodzinę,
aby dołączyć się do Twojej rodziny!
Bacz, nasz Panie, że opuściliśmy naszych ojców, nasze matki i naszych
nauczycieli, aby oglądać Twojego wzniosłego Ojca i zostać do końca
ukształtowani przez Twoje boskie wychowanie!
Bacz, nasz Panie, że opuściliśmy naszych towarzyszy cielesnych i nasze
ziemskie owoce, aby zostać dołączeni do Twojej wspólnoty prawdy
i przynieść owoce niebiańskie, pochodzące z wysoka takie, których nikt
nam nie odbierze i które będą z nami, a my z nimi!”
Wtedy gdy Juda nauczał w całych Indiach, generał pewnego króla przybył do niego i rzekł:
„Błagam Ciebie, sługo Boga, i to tym bardziej, że ty Go widzisz, i dlatego
właśnie przyszedłem do ciebie jako do apostoła Boga, do ciebie, który zostałeś
posłany dla uzdrawiania ludzi potrzebujących pomocy, która może
być im dana za twoim pośrednictwem. Słyszałem o tobie, że ty nie bierzesz
od nikogo zapłaty, ale że się opiekujesz tymi, którzy pozostają w potrzebie.
Gdybyś przyjmował zapłatę, wysłałbym ci mnóstwo pieniędzy i nie
przybyłbym tu, bo król nic nie czyni beze mnie. Mam mnóstwo dóbr i jestem
nie tylko bogaty, ale wiele znaczę w całych Indiach. Ja nikogo nie
obraziłem, a jednak cała ta sprawa spadła na nie.
Mam żonę i z niej miałem córkę. Bardzo ją kocham, jak zresztą
sama natura nakazuje to czynić i poza nią nie poznałem żadnej innej kobiety.
Otóż zdarzyło się, że w naszym mieście był ślub, a gospodarze wesela
byli mi bardzo bliscy. Przybyli więc do mnie, aby mnie prosić i zaprosili na
weselę moją żonę i jej córkę. Ponieważ oni byli mi bardzo bliscy, nie mogłem
im odmówić, choć wysłałem je wbrew mojej woli. Posłałem z nimi
duże grono moich sług i sprawiłem, że ona, ustroiła się w piękne szaty,
zarówno ona, jak i jej córka.
Gdy nadszedł czas jej powrotu wysłałem po nie eskortę z lampami
i pochodniami. Ja sam stałem na drodze i wyglądałem chwili, kiedy ona
powróci, i gdy ją ujrzę przyjmę, ją i jej córkę. Gdy tak stałem, usłyszałem
lamenty i płacz: ‘Biada jej, biada jej!’, a dochodziły do moich uszu ze wszystkich
ust. Wtedy przybiegli do mnie moi słudzy i rozdzierając swe szaty
powiadomili mnie o tym, co się wydarzyło, i rzekli do mnie: ‘Ujrzeliśmy
człowieka, a z nim drugiego, chłopca, który był do niego podobny. Mąż ów
podniósł rękę na żonę, a chłopiec na córkę. One zaś im zbiegły. My uderzyliśmy
na nich mieczami, ale nasze miecze zatrzymały się na ziemi. W tej
chwili kobiety padły: i zaczęły zgrzytać i bić głowami o ziemię. My natomiast
przybiegliśmy, aby cię zawiadomić o tym, co zaszło’. Gdy ja to usłyszałem
od moich sług, rozdarłem szaty, uderzałem się rękoma po twarzy
i pobiegłem na tamto miejsce jak szalony. Przyszedłem i ujrzałem, że leżały
na placu. Pozbierałem je i przyprowadziłem do domu. Po dłuższej chwili
one odzyskały zmysły; ja je podniosłem i sprawiłem, że usiadły.
A ja zacząłem rozpytywać żonę: ‘Co ci się przydarzyło?’ Ona
mi odpowiedziała: ‘Ty sam nie wiesz, co mi uczyniłeś. Prosiłam ciebie,
abym nie musiała pójść na to wesele, ponieważ nie czułam się dobrze na
moim ciele. Gdy szłam drogą, skoro tylko osiągnęłam wodociąg, który
wypuszcza wodę, ujrzała czarnego człowieka, który stanął przede mną i który
kiwał głową w moim kierunku oraz podobnego do niego chłopca, który
stał koło niego, i powiedziałam do mojej córki: «Popatrz na tych ludzi, jacy
oni są wstrętni!» Na to rzekła córka: «Widzę chłopca, którego zęby podobne
są do mleka, a wargi – do węgla». Zostawiliśmy ich koło wodociągu
i poszłyśmy dalej. Ale gdy zapadł wieczór, gdy wyszliśmy z sali ślubnej
i powracaliśmy z młodymi ludźmi, skoro tylko doszliśmy do wodociągu,
córka pierwsza ujrzała tych dwóch ludzi i przypadła do mnie, aby się schronić.
Ja zaś ujrzałam, że oni idą w naszą stronę, a młodzi, którzy nam towarzyszyli,
uciekli. Ci dwaj ludzie uderzyli mnie i moją córkę i wywrócili
mnie’. I gdy ona mi to opowiadała, oni powrócili do nich i wywrócili je
znowu. I od tej godziny one nie mogły już wychodzić na plac, ani pójść
do łaźni, ani do komnaty ślubnej, ani do domu żałoby, ale obie pozostawały
leżąc w łóżku w nocy i w dzień i za moją sprawą zostały zamknięte w domu,
w oddalonym pomieszczeniu z powodu ośmieszenia, które mnie spotkało,
gdy tych dwóch ludzi przychodzi do nich, wywracają je i hańbią je
tam, gdzie je znajdą. Proszę cię i błagam, pomóż mi i zlituj się nade
mną, bo oto już mijają trzy lata, a nie zastawiono stołu w moim domu i żona
i moja córka nie zasiadły przy nim. Ja zaś błagam ciebie szczególnie ze
względu na moją biedną córkę, bo nie ma nic dobrego dla niej”.
Gdy Apostoł usłyszał słowa wypowiedziane przez generała,
stało mu się go żal i rzekł do niego:
„Jeśli uwierzysz, że Pan mój, Jezus Chrystus uzdrowi je, zobaczysz, jak się
z niej podniosą”. Gdy generał usłyszał te słowa, ponieważ sądził, że on jest
Jezusem – odrzekł : „Wierzę, że ty ją uzdrowisz”. Na to Apostoł mu odpowiedział:
„Ja nie jestem Jezusem, ale tylko Jego sługą i Apostołem. Powierz
Mu swą duszę, a On je uzdrowi i im dopomoże”. Generał rzekł do
niego: „Pokaż mi, jak mam się modlić i w Niego wierzyć”. Apostoł rzekł
do niego: „Nakieruj twój umysł ku niebiosom, na ile tylko możesz, bo teraz
On jest niewidzialny oczyma ciała, ale jest poznany przez swoje dzieła
i wielbiony przez swoje uzdrowienia”. Generał podniósł głos i powiedział:
„Wierzę w Ciebie Jezu Chryste, Ty jesteś żyjący i synem żyjącego.
Ty stałeś się człowiekiem i objawiasz się jako lekarz, ożywiciel i zbawca
wszystkich, którzy się do Ciebie zwracają. Tak mój Panie, błagam Ciebie
i staję się błagalnikiem w Twojej obecności, wesprzyj moją słabą wiarę
i mój lęk, bo w Tobie znalazłem ucieczkę”. Apostoł nakazał swojemu słudze
Ksantippowi, aby zgromadził w koło wszystkich braci, którzy tam byli.
A gdy oni się zgromadzili, stanął po środku nich i rzekł:
„Moje dzieci i moi bracia i moje siostry w Panu Jezusie, trwajcie w tej wierze i złóżcie nadzieję
w Panu naszym Jezusie Chrystusie, który jest wam głoszony. W Nim jest
nasza nadzieja i On nas będzie strzegł. Nie lekceważcie Go, a On was nie
opuści. Jeśli wy śpicie tak snem, że wy już nie istniejecie; On
jednak będzie czuwał i będzie was strzegł. Jeśli znajdziecie się na statku na
morzu, gdzie nikt nie może pomóc swojemu towarzyszowi, On pójdzie po
falach i On podtrzyma wasz statek. Ja teraz od was odchodzę i nie
wiem, czy was jeszcze zobaczę w ciele. Nie upodabniajcie się, dzieci, do
synów Izraela, którzy zachwiali się, gdy ich pasterz ziemski Mojżesz ich
opuścił. A oto ja wam zostawiam na moim miejscu sługę Ksantippa
i on także, jak ja, będzie wam głosił Jezusa Chrystusa. Bo ja także
jestem człowiekiem jak każdy z was i nie mam tych bogactw, które można
znaleźć u niektórych spośród was, które jednak stanowią przyczynę straty
dla wszystkich, którzy je posiadają, bo nie przynoszą żadnego pożytku.
Zostawia się je na ziemi, z której one pochodzą, a zbrodnie i grzechy, które
popełnił z ich powodu – one z nim pozostają, bo rzadcy są ci, którzy są
zarazem bogaci i miłosierni. Ja nie mam piękna ludzkiego, jakie mają ci
wszyscy, którzy się na nim opierają i szybko zostaną oni zawstydzeni. Jeśli
jednak teraz ten, kto posiada piękno, ulega zepsuciu, bo jego piękność nie
przyniesie mu żadnego pożytku, a ci, którzy go kochali z powodu jego piękna,
będą się nim tym bardziej brzydzili. Bo wszystkie rzeczy tego świata
w swoim czasie są kochane a w swoim – nienawidzone. Ale wy połóżcie
swoją nadzieję w Jezusie Chrystusie, synu Bożym. Przyłączcie się
do nas i uznajcie się za sługi Boga. Bo także i my jeśli nie przyjmiemy
zadania być godnymi tego imienia, my także otrzymamy karę, odbędzie
się nad nami sąd i otrzymamy odpłatę”.
I modlił się długo z nimi, polecił ich Panu i mówił:
„Panie wszystkich światów, które Cię oczekują i Boże wszystkich dusz,
które w Tobie pokładają nadzieję,
Ty wybawiasz z błędu wszystkich, którzy są Twoi,
Ty uwalniasz od zepsucia i niewoli tych, którzy są Ci posłuszni i którzy
u Ciebie znaleźli ucieczkę,
Bądź ze stadem Ksantippa,
Namaść jego owieczki twoją oliwą życia,
Oczyść ją od trądu,
Strzeż od wilków i drapieżców,
Aby Mu ich nie wyrwali!”
Położył na nich rękę i rzekł do nich: „Niech pokój Jezusa Chrystusa
będzie z wami i niech On wam towarzyszy”.
Apostoł wyszedł, aby pójść drogą,
a wszyscy towarzyszyli mu płacząc i zaklinając go, aby o nich pamiętał
w modlitwach i nie zapominał o nich. Gdy zaś Apostoł wstąpił do wozu
generała i zasiadł w nim, wszyscy bracia pozostali. Przyszedł i generał i rzekł
do woźnicy: „Ja pragnę stać się godnym zasiąść u stóp Syna Bożego Jezusa
Chrystusa i służyć mu jako woźnica na tej drodze, którą zna wielu, aby
on był dla mnie przewodnikiem na tej drodze, na którą wchodzi tylko
niewielu”. Gdy oni tak ujechali około jednej
mili, Juda Tomasz poprosił generała, aby podniósł się i usiadł koło niego,
a pozwolił woźnicy usiąść na swoim miejscu. Gdy oni tak jechali i Juda
rozmawiał z generałem, zwierzęta się zmęczyły z powodu szybkiej jazdy,
do której je zmuszono; zatrzymały się więc i nie chciały ruszyć. Generał
zmartwił się bardzo, i nie wiedział, co począć. Chciał pobiec piechotą i przyprowadzić
inne zwierzęta stąd, gdzie się znajdowały, albo też
konie, bo czas naglił. Gdy to ujrzał Apostoł, rzekł do niego: „Nie lękaj
się ani nie bądź wzburzony, ale tylko wierz w Jezusa, jak ja ci to powiedziałem,
a ujrzysz wielkie cuda”. Odpowiedział mu generał: „Wierzę
w Niego, wierzę, że On jest zdolny uczynić wszystko dla tego, który Go
prosi”. Wtedy Juda ujrzał stado dzikich osłów, które pasły się za drogą
i rzekł do generała: „Jeśli wierzysz w Jezusa, podejdź do stada i powiedz
dzikim osłom: ‘Juda Apostoł Jezusa Chrystusa, Syna Bożego mówi: «Niech
cztery spośród was, których ja potrzebuję, podejdą tu»’”.
Generał podszedł do nich, choć z wielkim lękiem, bo one były
liczne, a w miarę jak on szedł ku nim, one także szły ku niemu. Gdy zbliżyły
się do niego, on rzekł do nich: „Juda Tomasz, Apostoł Jezusa Chrystusa,
mówi: ‘Niech cztery spośród was przyjdą ku mnie, bo ja ich potrzebuję’”
Gdy one usłyszały te słowa, wszystkie dzikie osły przybiegły galopem
do Apostoła i padły przez nim za zrządzeniem Pana. Na to Juda,
Apostoł Pana podniósł głos i zaśpiewał hymn pochwalny:
„Chwała Tobie, Boże prawdy i Panie całej natury, który w swojej woli
jesteś godny pragnienia!
Ty uczyniłeś wszystkie swoje dzieła, ty ukończyłeś wszystkie stworzenia
i Ty je ukończyłeś wedle porządku ich natury, Ty ustaliłeś pośród
nich swoją bojaźń, aby one były poddane Twoim przykazaniom.
Twoja wola wytyczyła drogę od Twojej tajemnicy aż do objawienia
się i zajęła się wszelką duszą, którą Ty utworzyłeś,
Ona była głoszona przez usta wszystkich Twoich proroków, przez
wszelkie widzenia, głosy i dźwięki, a jednak Izrael nie był posłuszny ze
względu na swe złe skłonności.
A Ty, ponieważ jesteś Panem wszystkiego, troszczysz się o wszystkie
swoje stworzenia, aby rozciągnąć na nie swoje miłosierdzie w Tym,
który przyszedł z Twojej woli i przyodział się w ciało, przez Ciebie stworzone,
które Ty zechciałeś ukształtować wedle Twojej chwalebnej mądrości,
Tego, którego Ty ustawiłeś w swojej tajemnicy i Ty sprawiłeś, że powstał
w objawieniu się Ciebie.
Ty Mu dałeś imię Syna, Jemu, który jest Twoją wolą, mocą i Twoją
myślą, bo Wy macie różne imiona: Ojciec, Syn i Duch, i z powodu zarządzania
Twoimi stworzeniami, w celu wzrostu wszelkiej natury.
Wy jesteście jedno w chwale, w mocy, w woli, a jesteście oddzieleni
bez rozdzielania i jesteście jednym nie będąc podzieleni.
Wszystko trwa w Tobie i jest Tobie poddane, bo wszystko do Ciebie
należy.
A ja, Tobie się powierzyłem, mój Panie, i na twoje polecenie poddałem
to zwierzę, które nie ma słowa, abyś Ty zajął się nami i nimi, bo to
było konieczne, i aby Twoje imię zostało uwielbione w zwierzęciu, które
nie umie mówić”.
Gdy on to powiedział do dzikich osłów, rzekł Juda: „Niech pokój
będzie z wami, bo wy usłuchaliście słowa panującego nad wszystkimi rzeczami!
Niech podejdzie czworo spośród was i zostanie zaprzężone na miejsce
tych zwierząt, które się zatrzymały i nie mogą iść dalej”. Na to wszystkie
dzikie osły pospieszyły, aby zostać zaprzęgnięte. A było tam kilka silniejszych
od towarzyszy – te zostały zaprzężone, inne zaś szły za Apostołem,
albo go poprzedzały. Gdy oni tak wędrowali przez pewien czas, rzekł
do nich: „Do was mówię mieszkańcy pustyni, zostańcie tu i powróćcie na
wasze pastwiska. Jeśli bowiem zażądałbym was wszystkich, przyszłybyście
wszystkie. Ale teraz, powróćcie tam, gdzie wszystkie byliście”. Dzikie
osły odeszły więc spokojnie aż znikły z pola widzenia Judy.
Apostoł, generał i woźnica wsiedli
(na wóz), a dzikie osły szły spokojnie, równym krokiem, aby Apostoł
nie doznał wstrząsu. Gdy doszły do bram miejskich, skręciły i zatrzymały
się przed bramą domu generała. Generał na to zdumiał się i rzekł: „Nie
mogę ani opowiedzieć tego, co mi się przydarzyło, ale niech się dokona
jeszcze jeden cud, a ja będę go opowiadał”. A mieszkańcy miasta zbiegli
się, bo nie widzieli jeszcze nigdy, by dzikie osły zaprzężono do wozu, a ponadto
ponieważ rozeszła się już wieść, że przybył Apostoł. Na to rzekł
Apostoł do generała: Gdzie jest twój dom i gdzie nas przyprowadziłeś?’
Rzekł do niego generał: „Ty wiesz, że znajdujesz się przed bramą
twojego sługi, a te zwierzęta, które na twój rozkaz przybyły z tobą, wiedzą
to jeszcze lepiej ode mnie”.
Gdy to powiedział generał, zeskoczył z wozu, a Apostoł zaczął
mówić:
„Jezu, o którym wiedza jest nieznana w tym kraju,
Jezu, którego sława jest obca w tym mieście,
Jezu, obcy pomiędzy ludźmi,
Jezu, który poprzedzasz swego wysłannika w każdym miejscu i w każdym
mieście, i który jesteś w nim sławiony i stajesz się dzięki niemu poznany,
przez wszystkich, którzy są Ciebie godni,
Jezu, który przywdziałeś się w ciało, stałeś się człowiekiem i objawiłeś
się nam wszystkim, abyśmy nie byli oddaleni od Twojej miłości,
Nasz Panie, który oddałeś swoje życie, który nas odkupiłeś przez
Twoją Krew i który nas nabyłeś jako własność zakupioną za wielką cenę,
Zaiste, co możemy dać Ci w zamian za Twoje życie,
Bo Ty dałeś swoje życie za nas?
Nie ma niczego, co należałoby do jednego.
A zresztą Ty od na nie wymagasz niczego
Jak tylko tego, abyśmy modlili się do Ciebie i żyli!
Gdy Juda to powiedział, przybyło wielu ze wszystkich stron, aby ujrzeć
nowego Apostoła Boga, który przybył. Juda rzekł do nich: „Dlaczego
pozostajemy tu nic nie robiąc? Jezu, co chcesz? Wyznacz
chwilę, a dzieło zostanie wykonane!” Liczba demonów tak wzrosła wokół
żony (generała) i jej córki, że domownicy generała nie wierzyli, że one się
kiedykolwiek podniosą. Demony nie pozwalały im niczego wziąć, ale trzymały
je w łóżku tak, że one nie mogły nikogo poznać aż do chwili przybycia
Apostoła. Apostoł rzekł do jednego z dzikich osłów, który był zaprzężony
z prawej strony: „Wejdź do wnętrza podwórza i stojąc tam zawołaj
do demonów i powiedz im: ‘Apostoł Juda, uczeń Jezusa mówi: «Wyjdźcie
na zewnątrz, bo to z waszego powodu zostałem wysłany i przeciw
dzieciom waszej rasy, aby was odesłać do miejsca wam właściwego, zanim
przyjdzie wypełnienie czasu i zanim pójdziecie do jamy wam przeznaczonej»’”.
Dziki osioł wszedł, a z nim tłum ludzi, i rzekł: „To do was mówię,
nieprzyjaciele ludzkości; to do was mówię, którzy zamykacie oczy na
światło, aby go nie widzieć – a natura zła nie może współistnieć z dobrem;
to do was mówię, plemię Gehenny i zguby, synowie tego, który nie
zna odpoczynku aż do dziś, tego, który zawsze znajduje złe sługi odpowiadające
jego naturze; to do was mówię, bezczelni, którzy zginiecie sami
z siebie. Co wam powiem o waszym końcu jeszcze nie wiem, co opowiem,
nie mogę, bo te rzeczy są bardziej mnogie niż to, co
może pojąć rozum i nie mają kresu, jakiekolwiek byłyby wasze ciała, są
maleńkie w porównaniu z (należną) wam zapłatą. Do ciebie bowiem mówię,
demonie, a także do twojego syna, który jest z tobą związany, bo teraz
właśnie przeciw wam zostałem posłany. Co powiem jeszcze na temat waszej
natury? Wy sami wiecie więcej ode mnie, jesteście zarozumiali.
Ale teraz Juda Tomasz, Apostoł Jezusa Chrystusa, ten, który został
tu posłany z miłości i miłosierdzia, mówi: ‘Chodźcie, wyjdźcie ku tłumowi,
który tu stoi i powiedzcie, z jakiego plemienia pochodzicie’”.
W tej samej chwili wyszły kobieta i jej córka podobne do umarłych, nagie i zbezczeszczone.
Gdy je Apostoł ujrzał, zrobiło mu się ich żal i rzekł: „Nie ma dla was miłosierdzia,
bo wy sami nie możecie nam okazać miłosierdzia, ale w imię Jezusa
Chrystusa, opuście je i stańcie koło nich”. Gdy Apostoł wypowiedział
te słowa kobiety padły i umarły; nie było w nich bowiem ducha i nawet
nie wydawały głosu. Demon zawołał głośno i rzekł: „Powróciłeś, oskarżycielu
naszej natury, powróciłeś tu, niszczycielu naszego plemienia, powróciłeś
ty, który niszczysz nasze ślady. Z tego co widzę, nie chcesz nas
zostawić na ziemi. Ale ty tego nie możesz uczynić w tej chwili!” Wtedy Juda
zrozumiał, że to były demony, które wypędził z tej kobiety.
Demon rzekł do niego: „Błagam cię, pozwól
mi pójść zamieszkać tam, gdzie tylko zechcesz i otrzymam od ciebie
rozkaz i nie będę się wtedy obawiał tego, który ma władzę nade mną.
Tak, jak ty przyszedłeś aby czynić dobro, tak samo ja przyszedłem, aby
demoralizować. Jeśli ty nie wypełniałbyś woli Tego, który cię posłał zostaniesz
zganiony, tak i ja, jeśli nie wypełnię woli tego, który mnie posłał,
powrócę do swojej natury przed określonym czasem; podobnie jak ciebie
wspiera twój Pan w tym, co czynisz, podobnie i mnie wspiera mój ojciec
w tym, co spełniam; tak jak i dla ciebie przygotowuje On takie naczynia,
aby były godne tego, by On w nich zamieszkał, tak samo on sprawia,
abym przeczuł naczynia, które jemu będą posłuszne i w których ja
wypełnię jego wolę; tak samo jak On żywi ciebie i troszczy się o tych,
którzy tobie służą, tak samo i ja: dręczy mnie i torturuje podobnie jak i tych,
w których mieszkam; tak jak i tobie daje zapłatę za twoją pracę, to
znaczy życie wieczne, tak i mnie daje odpłatę za moje czyny: wieczną zgubę.
I tak jak ty znajdujesz odpoczynek w twojej modlitwie i w twoich
dobrych uczynkach, w Eucharystii, w śpiewach, w Psalmach i w hymnach,
podobnie i ja znajduję mój odpoczynek w zabójstwie, w cudzołóstwie,
w ofiarach i libacjach wina, które mają miejsce na ołtarzach;
tak jak ty nawracasz ludzi do życia wiecznego, tak samo i ja nawracam
ludzi do mnie na zgubę i karę wieczną: ty otrzymasz swoją nagrodę
a ja – moją”.
Gdy demon to powiedział, rzekł Apostoł:
„Do ciebie i do twojego syna mówi Jezus za moim pośrednictwem:
‘Nie wchodź więcej do ludzkich mieszkań, ale idź i zamieszkaj poza
wszelkim miejscem zamieszkałym przez ludzi”. Demony rzekły do niego:
„My pójdziemy tam, gdzie ty nam rozkazałeś, ale co ty uczynisz z tymi,
które się przed tobą ukryły i w których ich naczynia cieszą się bardziej
z nich, jak z ciebie; ci którym wielu oddaje cześć i czyni ich wolę składając
im ofiary, czyniąc dla nich libacje z wina i składając im ofiary?” Rzekł
Apostoł: „Oni także w końcu zginą wraz z tymi, którzy im cześć oddają”.
I szukano demonów, ale ich nie znaleziono. Natomiast kobiety leżały dalej
na ziemi jak umarłe, bez słów.
Dzikie osły trzymały się razem i nie
oddalały się, jednak ten, któremu została dana moc słowa, mocą Pańską
trzymał się na boku od swych towarzyszy. Gdy wszyscy ludzie trwali w milczeniu
i przyglądali się Apostołowi, aby ujrzeć, co on uczyni, dziki osioł
spojrzał na wszystkich i rzekł do Judy: „Czemu pozostajesz bezczynny,
Apostole Najwyższego. Bo oto podnosi się twój obrońca i oczekuje, że ty
przedłożysz prośbę, aby ją dla ciebie wypełnić. Dlaczego opóźniasz się,
dobry uczniu? Bo oto twój Mistrz pragnie ujrzeć wielkie rzeczy uczynione
twoją ręką. Dlaczego pozostajesz zwiastunie tego, co jest ukryte? Oto bowiem
twój Mistrz pragnie wyłożyć przez ciebie swoją tajemnicę dla tych,
którzy są godni usłyszeć te rzeczy. Dlaczego zatrzymujesz się ty, który
czynisz wielkie rzeczy w imię twojego Pana? Oto twój Pan stoi tu i zachęca
cię. Nie obawiaj się, bo On cię nie opuści i jego boskość nie pozwoli,
by ucierpiała twoja ludzka natura. Zacznij Go wołać, a On ci odpowie, jak
ma On zwyczaj czynić cały czas. Dlaczego zdumienie ciebie ogarnęło
z powodu twoich licznych dzieł? To, co On pokazał przez twoje ręce, to
tylko niewiele, jeśli ty zaczniesz opowiadać o Jego darach, nie będziesz mógł
osiągnąć kresu. Dlaczego dziwisz się z powodu uzdrowień cielesnych, które
przecież zginą, podczas gdy nie ginące uzdrowienia, które sprawia na tych,
którzy są Jego własnością, ty nawet nie wzmiankujesz. Dlaczego baczysz na
życie doczesne, podczas gdy ty cały dzień rozmyślasz o życiu wiecznym?
Ale wy, tłumy, które tutaj stoicie i oczekujecie, aby ujrzeć te,
które tu leżą, ja wam mówię: Czy wierzycie w tego, który naucza prawdy;
czy wierzycie w tego, który pokazuje rzeczy prawdziwe, czy wierzycie
w tego, który odsłania sprawy zakryte, czy wierzycie w tego, który wskazuje
życie, czy wierzycie w Apostoła syna wybranego Jezusa Chrystusa,
Jego, który się narodził, aby ci, którzy się narodzili, żyli przez jego narodzenie,
który rósł, aby pełny wzrost był w Nim widziany, który poszedł
do szkoły, aby przez Niego została poznana mądrość doskonała,
który pouczał swego – nauczyciela – bo On był mistrzem prawdy i wodzem
mądrych, który poszedł do świątyni i złożył ofiarę, aby widziano,
że On jest tym, przez którego są uświęcone wszystkie ofiary. Ten
właśnie jest Apostołem Tamtego, ten jest Apostołem prawdy, ten jest tym,
który czyni wolę Tego, który go posłał. Ale nadejdzie czas, kiedy przyjdą
kłamliwi apostołowie i prorocy kłamstwa, ci, których koniec będzie
taki sam jak ich dzieł, ci, którzy nam mówią: ‘Uważajcie na grzechy’, podczas
gdy oni sami, przez cały czas popełniają grzechy; ci, którzy przyodziewają
się w szaty jagniąt, a którzy wewnątrz są wilkami rabusiami;
ci którzy i biorą tylko jedną żonę wedle Prawa, ale którzy przez swoje
słowa czyny, gorszą liczne kobiety; ci, którzy nie rodzą synów, ale gorszą
licznych synów i nie dają im zadośćuczynienia; ci, którzy zasmucają
szczęście innych i którzy znajdują przyjemność w swych przedmiotach
smutku; ci, którym nie wystarcza to, co posiadają, ale pragną, by wszystkie
rzeczy im służyły, aby mogli się nimi chwalić i być uważani za uczniów
Chrystusa; ci, którzy mają co innego w ustach, a co innego w sercach; ci
którzy nauczają: ‘Baczcie na rzeczy godne pogardy’, a którzy nie wypełniają
nawet jednej dobrej rzeczy; ci, dla których są godne nienawiści cudzołóstwo,
kradzież, oszustwo i pożądliwość, a którzy w tajemnicy wypełniają
wszystkie te rzeczy, a nauczają: ‘Niech nikt ich nie pełni’”.
Podczas gdy on to mówił, wszystkie
dzikie osły się temu przyglądały. A gdy on przestał mówić, rzekł Juda:
„Jezu, co mam myśleć o Twoich dziełach i jak mam je zwiastować?
Nie wiem.
O Ty, miły, milczący, spokojny i mówiący, widzący to, co znajduje się
w sercu i badający do głębi, co jest w myślach!
Chwała Tobie miłosierny!
Chwała Tobie, słowo żyjące!
Chwała Tobie ukryty, który pomnożyłeś podobieństwa!
Chwała Tobie miłości, która się rozlałaś na nas wszystkich!
Chwała Tobie miłosierdzie, które było nad nami!
Chwała Twojej wielkości, która z naszego powodu stała się mała!
Chwała Twojemu wyniesieniu, które z powodu nas się poniżyłeś!
Chwała Twojej mocy, która z naszego powodu osłabłaś!
Chwała Twojej Boskości, która z naszego powodu przyodziałaś naszą
ludzką naturę!
Chwała Twojej naturze ludzkiej, która z naszego powodu się odnowiła
i która umarła, aby nas ożywić!
Chwała Twojemu zmartwychwstaniu spośród umarłych, które stało się
dla nas podniesieniem i powrotem do życia!
Chwała Twojemu wstąpieniu do nieba, przez które przetarłeś nam drogę
na wyżyny i Ty nam obiecałeś i zaprzysiągłeś, że będziemy siedzieli po
Twojej prawicy i po Twojej lewicy, i z Tobą będziemy sądzeni!
Ty, Słowo niebiańskie, Ty jesteś światłością ukrytą naszych myśli i ascezą
na drodze prawdy, Ty, który zwyciężyłeś ciemności i zniszczyłeś błąd!”
Gdy Apostoł to powiedział przyszedł
i stanął nad kobietami, które leżały i rzekł: „Mój Panie i mój Boże,
Jezu Chryste, nie wątpię w Ciebie, ale wzywam Cię w miarę, gdy Ty ciągle
nas wspomagasz, podtrzymujesz nas i nas umacniasz, bo Ty jesteś tym,
który daje Twojemu słudze i Twojemu Apostołowi pewność i radość. Oby
one zostały uzdrowione i podniosły się: oby stały się na nowo
takie, jakie były, nim uderzył je szatan”. A gdy on to powiedział, kobiety
odwróciły się i usiadły przywrócone do zdrowia. A Juda rozkazał generałowi,
aby jego słudzy je wyprowadzili i sprawili by weszły i by
pozwolili im się posilić, ponieważ nie jadły od wielu dni.
Gdy wyprowadzono je i gdy one
weszły, rzekł on do dzikich osłów: „Idźcie za mną!” A one poszły
za nim aż do chwili, gdy kazał im przekroczyć bramę. Gdy one wyszły, rzekł
do nich: „Idźcie w pokoju na wasze pastwiska!” A dzikie osły poszły spokojnie,
a Apostoł stał i lękając się, aby im ktoś nie uczynił krzywdy, patrzył
za nimi do chwili, kiedy one zniknęły mu z oczu. I Juda już się nimi nie
zajmował i poszedł do domu generała, a wielki tłum im towarzyszył.
I oto nadeszła żona pewnego
krewniaka króla, a miała ona na imię Magdonia. Przybyła ona, aby ujrzeć
nowe widowisko, nowego Boga, który był głoszony i nowego Apostoła,
który przybył do tego kraju. Siedziała w lektyce, a nieśli ją jej słudzy. Z powodu
wielkiego tłumu, który się tam znajdował nie mogła się ona dopchać
do Apostoła. Wysłała więc posłańca do męża, a ten jej przysłał oficerów,
którzy ją poprzedzali i rozpędzali tłum. Gdy Apostoł ich zobaczył, rzekł:
„Czemu odpędzacie tych, którzy przyszli słuchać słowo. Tak, dlaczego
ponaglacie ich, aby oni się oddalili? Chcecie do mnie podejść, podczas gdy
sami jesteście bardzo daleko? Pan bowiem powiedział do tłumów, które do
Niego przychodziły: ‘Macie uszy, a nie słuchacie, macie oczy, a nie widzicie’
oraz: ‘Pójdźcie do Mnie wszyscy, którzy jesteście zmęczeni i niesiecie
jarzmo, a ja wam dam odpocznienie”. On zaś spojrzał na tych ludzi i rzekł: „Teraz
błogosławieństwo, które zostało udzielone tym, dla was, którzy niesiecie
(lektykę) spełzło na niczym. Bo to wy niesiecie wielkie ciężary i wy jesteście
na jej usługach. Was bowiem, których Bóg uczynił ludźmi, a ludzie
obarczają nadmiernym ciężarem jak zwierzęta, i sądzą w swoim duchu – ci,
którzy są przez nas niesieni – że wy nie jesteście ludźmi jak oni, ale nie
wiedzą, że wszyscy są równymi względem Boga czy to niewolnicy, czy
też ludzie wolni i że sprawiedliwy jest sąd Boży, przyjdzie na wszystkie
dusze, które są tu na ziemi, i nikt nie uniknie: ani niewolnicy, ani wolni,
ani bogaci, ani biedni i nie wiedzą, że dla tych, którzy mają zupełnie
się im one nie przydadzą, a ci, którzy są w biedzie, ich bieda nie wyzwoli
ich od tego sądu. Nie zostało nam bowiem nakazane czynić jakieś rzeczy,
których nie możemy czynić ani podejmować ciężkich zadań, ani budować
budynku, jak to sprawnie czynią cieśle, ani ciąć bloki skalne – kamieniarze
znają tę sztukę – ale jakieś rzeczy, które my możemy uczynić.
a więc wystrzegać się cudzołóstwa, które jest początkiem wszelkiego
zła, mordu – przez który przekleństwo zeszło na Kaina i doprowadziło
Judasza Iskariotę do powieszenia się; niepowściągliwości – która
pozbawiła Ezawa prawa starszeństwa; skąpstwa – które doprowadzi tego,
który się mu poddaje do nie zwracania uwagi na to, co czyni; próżnej pychy,
oszczerstwa, które niszczy, złych czynów i działań wstydliwych, związków
nienawistnych i nieczystego łoża, na którym spoczywa wieczne potępienie.
Ono jest matką wszelkiego zła i to ono wiedzie wielkich poprzez
gwałty i rzuca ich w najniższą przepaść i sprawia to, że oni nie zwracają
uwagi na to, że ich dzieła są dla nich zakryte.
Ale wy słuchajcie mnie i żyjcie w świętości, bo ona jest przez
Boga potwierdzona bardziej, niż wszelkie inne dobre rzeczy, i w ascezie,
bo ona wskazuje na bliski związek z Bogiem, daje życie wieczne i pogardza
śmiercią. Żyjcie w pokorze, bo ona położona na wadze z wszystkimi
rzeczami waży ciężej, jest zwycięska i osiągnie wieniec; w łagodności,
w hojności w miejscu biednych przez to, że może pomóc potrzebującym
w ich potrzebach. Ale ponad wszystko macie żyć w świętości, ona bowiem
jest potwierdzona przez Boga; to ona sprawia, że wchodzimy w życie
wieczne, bo ona stoi na czele wszystkich dóbr i w niej są spełnione
wszystkie dobre czyny. Ten bowiem, kto nie jest uświęcony nie może czynić
nic pięknego, bo wszystkie dobre czyny są skutkiem owej świętości.
Świętość bowiem pochodzi od Boga i ona sprawia, że ginie zło. Świętość
podoba się Bogu i dlatego wyszła od Niego. Świętość jest niezwyciężonym
atletą, świętość jest prawdą niezmienną, świętość jest wieża, która nie
upada, świętość jest godną być pokrewną Bogu; świętość to piękno, gdy
znajdzie się w wielu; świętość obala gorszyciela, świętość jest zwiastunem
uspokojenia, które niesie nowy pokój. Jeśli zaś idzie o ascezę to dla tego,
który ją posiądzie, czyni dla niej obcymi troski codzienne; asceza o nic się
nie troszczy jak tylko o to, aby mogła się podobać swojemu Panu; asceza
niesie nadzieję oczekując zbawienia; asceza pozostaje w każdej chwili spokojna,
bo nie spełnia niczego, co jest godne nienawiści; asceza szuka
życia w odpoczynku; ona jest radością dla tych, którzy ją posiądą i wynosi
tych, którzy są jej bliscy.
Pokora ze swej strony sprowadza śmierć do stanu niewolnictwa
i poddaje ją pod jej moc; pokora zwycięża nieprzyjaźń; pokora jest jarzmem
łatwym, która nie męczy tych, którzy ją podejmują; pokora niczego
się nie boi, bo nie jest bezczelna wobec niczego; pokora to spokój, pokój,
radość i odpoczynek. Zdobywajcie pokorę, podejmujcie na siebie ascezę
i zwracajcie się ku pokorze, bo przez te trzy podstawowe cnoty jest
przedstawiony Chrystus, którego ja głoszę. Istotnie: świętość to świątynia
Boga i ktokolwiek ją zachowuje, zachowuje także swoją świątynię i Chrystus
w nim mieszka. Asceza stanowi odpoczynek Boga, bo podczas czterdziestu
dni i czterdziestu nocy nasz Pan pościł i nic nie skosztował, a ktokolwiek
ją zachowuje, Chrystus mieszka w nim. Jeśli zaś idzie o pokorę, to
ona jest wielką potęgą, bo nasz Pan rzekł do Apostola Szymona: ‘Schowaj
swój miecz; jeśli bym chciał prosić o moc od mego Ojca, dałby mi więcej,
niż dwanaście legionów aniołów’”. Gdy Juda to mówił, tłumy słuchały go
uważnie jak jeden mąż i jedni pchali się na drugich. Jeśli zaś idzie o żonę
Karisza, krewniaka króla Mazdaja, wyskoczyła ona z lektyki, padła na
ziemię do stóp Apostoła i prosiła go: „Błagam ciebie, ucznia nowego Boga,
który przybyłeś do kraju pozbawionego mieszkań ludzkich – mieszkamy
bowiem na pustyni, bo postępujemy jak zwierzęta, które nie mają głosu,
i oto teraz jesteśmy oswajani twoimi rękami. Zwróć się i ty ku mnie i módl
się za mną, abym także i ja otrzymała miłosierdzie od tego Boga, którego
głosisz, abym i ja należała do Jego domu i abym także i ja miała udział
w modlitwie, w nadziei i wyznawaniu, abym i ja otrzymała znak, i abym
także ja stała się świętą świątynią, i aby On we mnie zamieszkał”.
Rzekł Apostoł: „Proszę was i błagam, moi bracia w naszym Panu i moje siostry w Chrystusie, niech
słowo Boże zamieszkuje w was wszystkich i niech w was pozostaje, abyście
się stali panami samych siebie”. I zaczął mówić do kobiety: „Magdonio,
powstań z ziemi i powróć do siebie. Nie troszcz się o swoje ozdoby,
bo one są tylko przejściowe, ani o piękność twojego ciała, które zginie,
ani o swoje szaty, ani o sławę potęgi, które pochodzą od świata, który przemija,
ani też nie poddawaj się temu nieczystemu związkowi i nie pozbawiaj
się prawdziwego związku. Bo ozdoby są próżne, piękność
się zestarzeje i niszczeje, szaty się zużywają, potęga przechodzi wraz
z potępieniem, wedle sposobu, który każdy człowiek przeżył, związek przechodzi
z wielką pogardą. A tylko sam Jezus pozostaje jak i wszyscy, którzy
w Nim położyli nadzieję, w Nim znaleźli ucieczkę i Jemu się oddali”.
Gdy to powiedział zwrócił się do kobiety: „Idź w pokoju! Pan uczyni cię
godną swoich boskich tajemnic”. Ona mu na to odpowiedziała: „Boję się
odejść, bo lękam się, że ty mnie opuścisz i że ty wyjedziesz do innego
kraju”. Odpowiedział jej Apostoł: „Jezus cię nie opuści z powodu twojej
miłości”. Ona mu się pokłoniła, bo myślała, że on jest Jezusem. I powróciła
rozradowana do domu. A oto Karisz, krewniak króla
Mazdaja umył się i wstąpił, aby zjeść kolację, i wypytywał, gdzie jest jego
żona, bo ona nie wyszła ze swego pokoju na jego spotkanie. Jej młode
służebnice powiedziały: „Źle się czuje”. On wszedł do jej pokoju i zastał ją
wyciągniętą na łożu, z twarzą zakrytą; objął ją i rzekł do niej: „Co cię dręczy
i co cię dziś zasmuca?”. Ona mu odrzekła: „Jestem bardzo zmęczona”.
On rzekł do niej: „Dlaczego więc, stosownie do twojego stanu wolnej
kobiety nie pozostałaś w domu, a poszłaś słuchać próżnych słów i praktyk
czarownika? Podnieś się teraz, wyjdź ze mną i zjedz ze mną kolację, bo nie
mogę jej jeść bez ciebie”. Magdonia mu odpowiedziała: „Dziś, przepraszam
cię, ale nie będziesz ze mną jadł kolacji ani spał ze mną, bo jestem
bardzo poruszona”. Gdy Karisz usłyszał te słowa, z jakimi zwróciła się do niego
Magdonia, nie chciał odejść do swego pokoju, by zjeść kolację, ale nakazał
swoim sługom, by mu przynieśli jego posiłek przed oblicze jego żony. Gdy
go przynieśli i postawili przed nim, poprosił Magdonii, aby jadła kolację,
ale ona nie chciała. Gdy więc rzeczy tak się miały, zjadł sam kolację.
I Karisz powiedział do niej: „Z twojego powodu przeprosiłem mojego
pana, króla Mazdaja, że nie będę z nim jadł kolacji, a ty nie chcesz jej zjeść
ze mną”. Rzekła Magdonia: „Bo ja się źle czuję”. On zaś podniósł się i chciał
z nią spać wedle obyczaju, ale ona rzekła do niego: „Czy ja cię jasno nie
prosiłam, abyś mi darował to, że dziś będę spała sama?”
Gdy on usłyszał te słowa, poszedł spać do innego
łóżka. A gdy się obudził, powiedział do niej: „Moja pani i moja siostro,
Magdonio, wysłuchaj snu, który miałem tej nocy. Ujrzałem, jak
siedziałem przy stole przed moim Panem Mazdajem, i zastawiono przed
nami stół. I zobaczyłem orła, który zleciał z nieba i porwał sprzede mnie
i sprzed króla Mazdaja dwie przepiórki, zaniósł do swego gniazda i tam je
złożył, a następnie wrócił i przeleciał nad nami. Król Mazdaj kazał sobie
przynieść łuk. Orzeł powrócił i porwał sprzed nas jeszcze gołąbkę i synogarlicę.
Król Mazdaj wystrzelił w jego kierunku strzałę; ona go przebiła na
wylot, ale nie uczyniła mu nic złego i orzeł powrócił do swego gniazda.
Obudziłem się cały drżący i smutny z powodu przepiórki, której nie skosztowałem.
Orzeł przeszkodził mi ją zjeść i nawet nie skosztowałem jej smaku”.
Rzekła do niego Magdonia: „Twój sen jest dobry: ty bowiem codziennie
jesz przepiórki, a, być może, orzeł nigdy dotąd nie skosztował przepiórki”
Gdy nastał ranek Karisz, krewniak króla Mazdaja
wstał wcześnie, ubrał się i włożył prawą nogę do lewego buta. I rzekł do
Magdonii: „Co znaczy ten czyn? Oto najpierw sen, teraz czyn!” Magdonia
rzekła: „To także nie jest złe, to jest dobrze. Od złego czynu przechodzi się
do dobrego”. Karisz umył ręce i poszedł pozdrowić króla Mazdaja.
Również Magdonia, żona Karisza wstała wcześnie i poszła pozdrowić Apostoła Judę i zastała go jak siedział i rozmawiał z generałem i wielką rzeszą. On im mówił: „Moje dzieci, czyją
jest żoną kobieta, która wczoraj otrzymała naszego Pana do swojego
serca?” Generał mu odpowiedział: „To jest żona Karisza, krewniaka króla
Mazdaja. Jej mąż to człowiek twardy, a to, co nakazuje królowi, on czyni
swoją wolą. On jej nie pozwoli spełnić obietnicy, bo on nawet przed królem
mówi o niej rzeczy pochlebne, a ona także bardzo go kocha. To co, ty
do nich mówisz, jest dla nich obce”. Juda powiedział: „Jeśli naprawdę
nasz Pan podniósł się w jej duszy i jeśli Magdonia przyjęła ziarno w niej
zasiane, nie będzie zwracała uwagi na to krótkotrwałe życie, a tym bardziej
nie będzie się lękała śmierci. Także i Karisz nie będzie mógł nic więcej
jej uczynić ani sprawić cierpienia, bo to, co ona otrzymała do swej
duszy jest lepsze od niego, jeśli tylko otrzymała to jako dobro w doskonałej
miłości”.
Gdy Magdonia to usłyszała, rzekła do Judy: „Zaiste, mój Panie,
dzięki twojej modlitwie otrzymałam żywe nasienie słowa, i w moim Panu
Jezusie wydam owoce podobne do tego nasienia”. Rzekł do niej Juda:
„Nasze dusze wyznają Cię, o mój Panie, a one są Twoimi, i nasze dusze
Cię wyznają, one są prawdziwie twoją własnością. Nasze ciała Cię wyznają,
o mój Panie, które Ty uczyniłeś być godnymi mieszkaniem Twojego
Ducha, który jest na zawsze wychwalany”.
I Apostoł powiedział do tych, którzy
się tam znajdowali:
„Błogosławieni święci, których dusze nigdy nie zostały zganione, bo
oni je posiedli i nie mają żadnej wątpliwości o samych sobie!
Błogosławione dusze świętych, które otrzymały wieniec
i wzniosły się od walki ku temu, co im zostało oddane!
Błogosławione ciała świętych, które stały się godne stać się czystymi
świątyniami, aby w nich zamieszkał Chrystus!
Błogosławieni jesteście wy, święci, bo pozwolono wam prosić i otrzymywać!
Błogosławieni jesteście wy, święci, ponieważ zostaliście nazywani
sędziami!
Błogosławieni jesteście wy, święci, ponieważ otrzymaliście moc odpuszczania
grzechów!
Błogosławieni jesteście wy, święci, bo nie straciliście tego, co wam
zostało powierzone, ale radując się sprawiliście, że ono z wami wstępuje
na wyżyny!
Błogosławieni jesteście wy, pokorni, bo Bóg uczynił was godnymi
odziedziczyć królestwo!
Błogosławieni jesteście wy, pokorni, bo wy zwyciężyliście złego!
Błogosławieni jesteście wy, pokorni, bo jesteście synami światła!
Błogosławieni jesteście wy, pokorni, bo ujrzycie twarz waszego Pana!
Błogosławieni jesteście wy, asceci, ponieważ znajdujecie odpoczynek
i będziecie się cieszyli w świecie duchowym, który nie przemija i jest niezniszczalny,
a ci, którzy go pożywają, nie zaznają głodu!
Błogosławieni jesteście wy, asceci, bo zostaliście ocaleni od grzechów!”
A gdy Apostoł to powiedział, a cały tłum go słuchał, Magdonia, żona
Karisza, była coraz bardziej utwierdzona w świętości, w ascezie i całkowitej
pokorze. Gdy oni tak radowali
się cały dzień w pochwałach i w majestacie Pana, Karisz, przyjaciel
króla Mazdaja przyszedł na obiad i nie znalazł swojej żony u niej. Zaczął
więc przepytywać domowników: „Gdzie poszła wasza pani?” Jeden
z nich rzekł do niego: „Ona udała się do tego człowieka – cudzoziemca i u
niego się znajduje”. Gdy on to usłyszał od jednego ze swoich sług, bardzo
się zezłościł na resztę służby, ponieważ nie powiadomili go o tym, co się
wydarzyło. Wyszedł więc, aby się umyć i poszedł na górę jak długo
jeszcze panował dzień i wyglądał powrotu Magdonii. Gdy zaś nadszedł
wieczór, ona przyszła. Karisz wyszedł na jej spotkanie i powiedział
do niej: „Gdzie byłaś aż dotąd?” Ona mu odpowiedziała: „Byłam
u lekarza”. On rzekł: „Ten cudzoziemiec-czarownik jest lekarzem?” Ona
mu rzekła: „Tak, on nim jest, ale różnym od wszystkich lekarzy. Oni bowiem
leczą ciało, które ulega zniszczeniu, ale ten lekarz uzdrawia nie tylko
ciało, ale i dusze, które nie ulegają zepsuciu”. Gdy Karisz,
krewniak króla Mazdaja to usłyszał, rozgniewał się w duszy na Magdonię
i na cudzoziemca. Nic jednak nie powiedział Magdonii, ponieważ
się jej obawiał: ona bowiem przewyższała go mądrością i rozumem. Wszedł
więc i poszedł do sali jadalnej, i położył się do kolacji, ona zaś udała się do
swoich pokojów, Karisz powiedział do służących swej żony, aby zawołały
swoją panią, by przyszła zjeść z nim kolację, ale ona nie chciała.
Kiedy on usłyszał, że ona nie chciała wyjść, poszedł do niej
i rzekł: „Dlaczego nie chcesz jeść ze mną kolacji? A może także nie chcesz
już, wedle zwyczaju, spać koło mnie? Tego ja się bardzo lękam, szczególnie
dlatego, bo opowiedziano mi, że ten czarownik i oszust stara się, aby
mężczyzna nie żył ze swoją żoną, i że on odrzuca to, co poleca natura i co
nie podoba się bogom”. Gdy Karisz to mówił, Magdonia milczała. Powiedział
do niej jeszcze: „Moja siostro, moja Pani, moja umiłowana i moja
towarzyszko, Magdonio, nie daj się oszukać próżnymi i podstępnymi słowami
ani uczynkami tego czarownika, to jest to, co ty usłyszałaś, że on
czyni w imię Boga. Odkąd świat istnieje, nigdy nie słyszano, że wzbudzono
kogoś do życia, a on, jak mi powiedziano, twierdzi, że wskrzesza umarłych.
A ponadto on ani nie je ani nie pije. Nie myśl jednak, że czyni to – nie
je ani nie pije – z powodu swojej sprawiedliwości, ale po prostu, ponieważ
nic nie ma. Bo istotnie, co ma jeść ten, który nie ma chleba nawet na jeden
dzień, który odziewa się tylko w jedną szatę, bo nie ma drugiej, i nie otrzymuje
od nikogo zapłaty, bo też po prawdzie nikogo nie uzdrowił”.
Gdy on to mówił do Magdonii, ona pozostawała niema jak kamień,
modliła się i pytała się, kiedy nastanie dzień, aby mogła udać się do
Apostoła Boga i ujrzeć go znowu. Karisz odszedł od niej smutny i udał się
na kolację, mając jednak zamiar spać z nią wedle obyczaju. Ale w chwili,
kiedy on wyszedł, ona uklękła i zaczęła się modlić, mówiąc: „Mój Panie,
mój Boże i mój ożywicielu Chryste, Ty mi udziel siły, abym mogła zwyciężyć
śmiałość Karisza; Ty mi daj zachować świętość, w której Ty masz
upodobanie i przez którą ja znajdę życie wieczne”. A gdy ona się pomodliła,
zakryła swe oblicze i się położyła. Karisz zaś, skoro tylko zjadł kolację,
wszedł, stanął nad Magdonią i zaczął się rozbierać. Ona to
spostrzegła i powiedziała do niego: „Nie ma dla ciebie miejsca koło mnie,
bo mój Pan Jezus, do którego się przyłączyłam, znaczy dla mnie więcej od
ciebie i On jest zawsze przy moim boku”. Na to Karisz roześmiał się i powiedział:
„Ty zgrywasz się dobrze z tego czarownika i naśmiewasz się z tego,
który powiedział: ‘Nie będziecie żyli przed Bogiem, skoro się nie uświęcicie!’”
Gdy on to powiedział, ośmielił się położyć koło niej. Ona zaś już
tego nie zniosła i zawoła z goryczą: „Przywołuję Ciebie, nowy Boże, który
przybyłeś do Indii, przez człowieka-cudzoziemca. Przywołuję Ciebie, mój
Panie Jezu, nie opuść mnie, która znalazłam u Ciebie schronienie. Ja bowiem
usłyszałam, że Ty szukasz tych, którzy Ciebie nie znają, teraz ja Ciebie
proszę, przyjdź mi z pomocą i ocal mnie od uporu Karisza. Niech jego
nieczystość nie ma władzy nade mną i niech nie będzie dla niego miejsca
koło mnie!” Podniosła się, złączyła ręce i uciekła z domu Karisza. Zerwała
firankę, która wisiała w drzwiach pokoju, okryła się nią i pobiegła do swojej
niani, i spała u niej tę noc. Karisz zaś spędził całą noc wzdychając; uderzał
jedną ręką w drugą. Zapytywał siebie, czy ma pójść nocą i powiadomić
króla Mazdaja o przymusie, którego doznał. Zastanawiał się i mówił:
„Jeśli w mym ogromnym udręczeniu udam się do króla Mazdaja, to
kto mi otworzy? Wiem, że o ile los by mnie obalił, wywrócił w mojej pysze,
w mojej dumie i z wielkości aż do pogardzanej małości, i nie oddalił
ode mnie mojej umiłowanej Magdonii, nie mógłbym tego powiedzieć królowi
Mazdajowi, gdyby się on znalazł teraz przed moimi drzwiami. Ale
zaczekam, aż nadejdzie dzień. Wiem, że we wszystkim, co powiem królowi
Mazdajowi, on spełni moją wolę. A ja mu opowiem o czarach tego cudzoziemca,
o gwałcie, którego dokonuje względem ludzi znakomitych, że
ich wrzuca do czeluści. Ja nie cierpię z tego powodu, że pozbawiono
mnie współżycia z Magdonią. Ja cierpię z jej powodu, bo umniejszyła się
jej wielkość, jej stan człowieka wolnego upadł, a jej wyniosła dusza została
upodlona. Ona, której nigdy żaden sługa nie widział niedbale ubranej,
wybiegła dziś naga ze swego pokoju, a ja nawet nie wiem, gdzie ona poszła.
Może ona wyszła na plac z powodu czarów tego cudzoziemca. Nie
wiem, gdzie się udała, bo nic nie było widać”.
I to powiedziawszy zaczął płakać. I mówił: „Biada mi z powodu
ciebie, moja prawdziwa towarzyszko, od której teraz zostałem oddzielony.
Biada mi z twojego powodu moja umiłowana, moja miłości, która
byłaś dla mnie czymś większym niż cała rodzina. Nie mam z tobą ani syna
ani córki, w których mógłbym odpocząć. Ty nie przeżyłaś ze mną nawet
jednego roku i złe oko mi ciebie wyrwało. Podobałoby się niebu, by gwałtowna
śmierć mi ciebie ode mnie oddaliła – a ja byłbym policzony z królami,
z książętami, z wielkimi – a nie z jakimś cudzoziemcem, może niewolnikiem
czy zbiegiem od swoich panów. On bowiem przybył tu na nasze
nieszczęście. Nie będę miał odpoczynku ani przerwy, nim go nie doprowadzę
do zguby, nie ukarzę go i nie pomszczę się na nim. Tej nocy nie pojawię
się przed królem Mazdajem. A jeśli on nie spełni mojej woli i nie ukaże
tego cudzoziemca, pomówię o nim także z generałem Sifurem, bo on
stał się dla mojej małżonki przyczyną upadku. Oto bowiem on zamieszkał
w jego domu, a wielu przychodzi i odchodzi do niego, a on im oznajmia
nową naukę o świętości. Naucza, że nikt nie będzie żył, o ile nie oddali
się od wszystkiego, co posiada, nie zostanie pozbawiony wszystkiego
i nie będzie tak jak on włóczęgą. A on to teraz szuka, aby znaleźć dla siebie
towarzyszy”. Gdy Karisz tak rozmyślał, nastał dzień.
Wstał więc, ubrał się i obuł. Przywdział pokorne szaty, jego
twarz nosiła znamiona smutku i był ponury. I tak wszedł pozdrowić króla
Mazdaja. Gdy król Mazdaj go ujrzał, rzekł do niego: „Co się dzieje, że
przyszedłeś do mnie z tak przybitym obliczem: Dlaczego ten ponury wygląd
twarzy i twarz ponura?” Karisz rzekł do króla Mazdaja: „Chcę z tobą
porozmawiać o nowej sprawie, nowej klęsce, którą Sifur sprowadził na
Indie. Pewien człowiek, Hebrajczyk, czarownik, przebywa w jego domu
i z niego nie wychodzi. Wielu przychodzi, aby go odwiedzić.
On zaś ich naucza o nowym Bogu i ustalił nowe prawa, o których my nigdy
nie słyszeliśmy. On mówi: ‘Nie możecie stać się synami życia wiecznego,
o którym nauczam, o ile mąż nie oddali się od żony, a żona od swego
męża’. Otóż doszło do tego, że moja nieszczęśliwa i biedna żona poszła,
aby go zobaczyć, słuchała jego słów i jemu uwierzyła. Ona wstała w nocy
i uciekła ode mnie, ona która nie znosiła tego, by być oddzielona ode mnie
nawet na godzinę i która nie mogła żyć beze mnie. Lecz poślij, niech szukają
Sifura a także czarownika, którego on ukrył i ukarz ich: jeśli tego nie
uczynisz, twoi poddani zginą z powodu jego słów”.
Gdy to Mazdaj usłyszał od swego krewniaka
Karisza, rzekł do niego: „Nie martw się i nie bądź smutny. Poślę po
niego, aby go ukarać, a ty odzyskasz swoją żonę. Jeśli ja mszczę się za
tych, którzy nie mogą się pomścić, o ile bardziej muszę to uczynić dla ciebie”.
I nakazał, aby przywołano do niego generała Sifura. Udano się
więc do niego i znaleziono go siedzącego po prawej stronie Judy, Apostoła
Boga; Magdonia zaś siedziała u stóp Apostoła wraz z licznym tłumem,
a wszyscy słuchali go. Ci zaś, którzy udali się w celu poszukiwania generała
Sifura zabrali głos i rzekli do niego: „Ty tu siedzisz i słuchasz próżnych
słów, a król Mazdaj w swoim gniewie szuka ciebie, aby cię zgubić
z powodu tego czarownika i oszusta, którego wprowadziłeś do swego
domu”. Gdy generał Sifur to usłyszał zmartwił się nie dlatego, że król mu
groził, ale ponieważ on dowiedział się o jego znajomości z Apostołem Judą.
Sifur rzekł do Judy: „Ja jestem zmartwiony z twojego powodu bo, jak powiedziałem
ci wczoraj, ta kobieta jest żoną Karisza, krewniaka króla Mazdaja
i że jej mąż nie pozwoli jej uczynić tego, co obiecała. Wszystko bowiem,
co on powie królowi, ten wypełnia jego wolę”. Juda rzekł do Sifura:
„Nie lękaj się, lecz wierz w Jezusa, On bowiem będzie przemawiał za
mną i za tobą i za tymi wszystkimi, którzy u Niego znaleźli schronienie
i przybyli na spotkanie z Nim”. Gdy generał to usłyszał, włożył
szaty i udał się do króla. Juda natomiast spytał się Magdonii,
z jakiego powodu gniewa się na nią jej mąż i co on wymyślił przeciw im.
Ona mu powiedziała: „Dzieje się to dlatego, że nie wydałam na zepsucie
z nim mojej duszy. Wczoraj wieczorem on starał się mnie sobie poddać
i rzucić mnie pod tego, któremu on służy, ale Ten, któremu ja się powierzyłam
wyrwał mnie z jego rąk. Naga uciekłam od mego męża i spędziłam
noc u mojej niani. Ja nie wiem, co się z nim stało, że na was szykuje
zasadzki”. Rzekł Apostoł do Magdonii: „Te sprawy nam nie zaszkodzą,
moja córko, tylko wierz w Jezusa, a On cię będzie trzymał daleko od gorącej
namiętności Karisza i wybawi cię od zepsucia i wszeteczeństwa, on
będzie dla ciebie przewodnikiem na strasznej drodze i zaprowadzi cię do
swego królestwa, które jest także królestwem Jego Ojca. On cię wprowadzi
do życia wiecznego i da ci królestwo, które nie przemija ani się nie
zmienia”. Gdy Sifur stanął przed królem
Mazdajem, on zaczął go przepytywać: „Jaka jest jego historia, skąd pochodzi
i co naucza ten czarownik, który pozostaje u ciebie ukryty?” Rzekł
do niego Sifur: „Czy ty może przypadkiem wiesz, mój panie, że byłem
bardzo udręczony ja i wszyscy moi przyjaciele, z powodu mojej żony, o której
wiesz, że wielu uznaje ją ze względu na jej honor, i mojej córki, wobec
dobra której niczym są wszystkie moje majętności, które posiadam.
Jaki zły los i jaka ciężka próba spadły na mnie, a ośmieszenie i przekleństwo,
stały się ich losem w całej krainie? Otóż, gdy tylko usłyszałem
o sławie tego człowieka, udałem się do niego i błagałem go, i przyprowadziłem
go, i przybyliśmy tu. Podczas podróży z nim widziałem liczne cuda
spełnione przez niego, i słyszałem, co powiedział dziki osioł, i co powiedział
demon o Apostole. On zaś uleczył moją żonę i córkę, i oto teraz
one cieszą się dobrym zdrowiem. On nie domaga się żadnej zapłaty, jak
tylko wiary oraz świętości, aby stać się towarzyszem w tym co on czyni.
On mówił: „Lękajcie się tylko Boga, Pana wszystkiego, i Jezusa, Jego Syna,
a będziecie mieli życie na wieki wieków’. Także on nic nie je, jak tylko
chleb i sól, od wieczora do wieczora, a pije tylko wodę. Modli się wiele,
o co prosi Boga, On mu to daje. Nakazuje on ponadto, ponieważ jego
Bóg jest święty, dobry, słodki, spokojny i jest ożywicielem, aby ci, co w Niego
uwierzą, zbliżali się do Niego przez czystość, świętość i miłość”.
Gdy król Mazdaj usłyszał to od Sifura, wysłał do domu generała
Sifura licznych żołnierzy spośród tych,
którzy mu towarzyszyli, aby przyprowadzili Tomasza i tych, których przy
nim znajdą. Gdy żołnierze weszli, znaleźli Tomasza siedzącego i pouczającego
licznie zgromadzony lud, także Magdonia siedziała u jego stóp.
Żołnierze zaś przelękli się, skoro zobaczyli tak wielką liczbę tych, którzy
otaczali Apostoła i poszli, aby o tym powiedzieć królowi Mazdajowi:
„Nie odważyliśmy się mu tego powiedzieć ze względu na wielką liczbę
tych, co byli przy nim zgromadzeni. Także Magdonia siedziała u jego stóp
i słuchała jego słów”. Gdy Mazdaj i Karisz to usłyszeli, ten ostatni
skoczył sprzed króla Mazdaja, wziął ze sobą wielki oddział żołnierzy i rzekł:
„Ja przyjdę i przyprowadzę go tu, a także Magdonię, której on odebrał rozum”.
Poszedł z pośpiechem do domu generała Sifura; przybył i zobaczył
Judę siedzącego i nauczającego. Gdy wszedł, ujrzał Judę, ale nie znalazł
Magdonii, ponieważ ona odeszła do siebie, gdyż wiedziała, że powiedziano
mężowi, że ona tam była.
Karisz rzekł do Judy: „Powstań, podły człowieku, niszczycielu
i nieprzyjacielu! Cóż mi mogą uczynić twoje czary, bo ja sprawię, że one
spadną na twoją głowę”. Gdy on to powiedział, Juda spojrzał na niego
uważnie i rzekł do niego: „Niech te twoje pogróżki obrócą się na ciebie.
Jeśli zaś o mnie idzie, ty mi nie możesz w niczym zaszkodzić, bo mój Pan
Jezus Chrystus, w którym mam ucieczkę, jest lepszy od ciebie, od twojego
króla i od wszystkich twoich wojsk”. Karisz chwycił za wstęgę jednego ze
swoich sług, narzucił ją na szyję Judy i powiedział: „Ciągnijcie go krok za
krokiem. Zobaczymy, czy Jezus go wyzwoli z moich rąk!” I tak ciągnąc go
udali się do króla Mazdaja. Gdy Juda stanął przed obliczem króla Mazdaja,
ten rzekł do niego: „Powiedz mi, jakie są twoje dzieje i czyją mocą są
te dzieła?” Juda zaś milczał i nie odpowiedział mu na żadne
pytanie. Mazdaj więc wydał rozkaz żołnierzom, a oni mu dali sto dwadzieścia
uderzeń batem. Nakazał także, żeby go związali i zaprowadzili
do więzienia; i związali go i poprowadzili. Gdy Juda wszedł i został wprowadzony
do więzienia, Mazdaj i Karisz zastanawiali się, jaką mają zadać
mu śmierć, bo cały lud czcił go jak boga. Postanowili więc głosić: „On
ubliżył królowi i jest magiem”. A Juda radował się idąc do więzienia
i cieszył się, mówiąc: „Wyznaję Cię mój Panie, Jezu Chryste, bo ty sprawiłeś,
że stałem się godny nie tylko uwierzyć w Ciebie, ale ponadto znosić
wiele z powodu Ciebie”. I rzekł: „Wyznaję Cię, mój Panie, ponieważ uczyniłeś
mnie godnym tych spraw. Wyznaję Cię, mój Panie, bo Twoja Opatrzność
była nade mną i ty także uczyniłeś mnie godnym znosić dla Ciebie
wiele nieszczęść. Wyznaję Cię, mój Panie, bo z powodu Ciebie zostałem
(uznany) za czarownika, za człowieka bez wartości, za biedaka i za żebraka.
Obym miał udział w błogosławieństwie ubogich, w odpoczynku
przeznaczonym dla tych, którzy są zmęczeni, błogość tych, których ludzie
nienawidzą i prześladują i którymi pogardzają, i z powodu których
mówią słowa pełne nienawiści. I to z powodu Ciebie jestem znienawidzony,
oddzielony od wielu; z Twojego powodu mówią o mnie wiele rzeczy,
o których nic nie wiem”.
Skoro modlił się, wszyscy, którzy byli w więzieniu widzieli go
i prosili, aby się on za nimi pomodlił. Gdy zaś on się pomodlił i zasiadł,
Juda zaczął śpiewać ten hymn:
Gdy byłem małym dzieckiem
I zamieszkiwałem moje królestwo, dom mojego ojca
I gdy spoczywałem w bogactwach i rozkoszach
Tych, którzy mnie wychowywali
Ze Wchodu, naszej ojczyzny
Moi rodzice zaopatrzyli mnie i wysłali,
Bogactwa z naszego skarbca
Przygotowali mi obficie jako bagaż
Był on wielki, ale lekki,
Abym sam mógł go ponieść.
Było w nim złoto z Beth-Elaye,
Srebra z wielkiego Gazaku,
Chalcedony z Indii,
I agaty z Bet-Kuszan.
I przepasali mnie twardą stalą,
Która łamie żelazo.
Następnie zdjęli ze mnie wspaniale jaśniejącą szatę,
Którą w swojej miłości dla mnie przygotowali,
I togę szkarłatną,
Utkaną i wymierzoną do moich kształtów.
Następnie zawarli ze mną pakt,
I zapisali go w moim sercu, aby nie został on zapomniany.
„Jeśli ty zstąpisz do Egiptu
I przyniesiesz jedyną perłę,
Która znajduje się w morzu,
Tuż obok węża syczącego,
To wtedy przywdziejesz znowu twoje wspaniałe jaśniejące szaty,
I togę, która na nim spoczywa,
I z twoim bratem, naszym drugim synem
Staniesz się dziedzicem naszego królestwa”.
Opuściłem więc Wschód i zstąpiłem,
Podczas gdy dwóch przewodników było ze mną,
Bo droga była straszna i trudna,
A ja, który miałem ją przebyć, byłem tylko dzieckiem.
Przeszedłem granice Maiszanu
Miejsce spotkań kupców z Wschodu,
Osiągnąłem krainę Babilonu,
I wszedłem w mury Sarbugu.
Zstąpiłem do Egiptu,
A moi towarzysze oddzielili się ode mnie.
Podążyłem prosto do węża
I zamieszkałem niedaleko jego mieszkania,
Oczekując aż on się zdrzemnie i uśnie,
A wtedy ja mu wezmę perłę.
A ponieważ byłem sam i byłem samotnikiem,
Dla moich towarzyszy z zajazdu stałem się obcym.
Ujrzałem tam syna mojej rasy,
Szlachetnego syna ludu Wschodu
Pewnego młodzieńca pięknego i pełnego wdzięku,
Naznaczonego namaszczeniem,
Podszedł do mnie i do mnie się przywiązał,
I stał się moim bliskim przyjacielem.
Towarzyszem, z którym dzieliłem moje towary.
Ostrzegłem go przed Egipcjanami
I przed spotkaniem z nieczystymi.
Odziałem się w szaty, jakie noszą Egipcjanie
Lękając się, by mnie nie uznali za kogoś z zewnątrz,
Aby posiąść perłę
I aby nie budzili węża przeciw mnie.
Ale tak czy owak
Oni spostrzegli, że nie jestem synem ich kraju.
Wtedy związali się ze mną dzięki swoim podstępom,
A nawet dali mi skosztować ich pokarm.
Ja zaś zapomniałem, że byłem synem królewskim,
I usługiwałem ich królom.
I zapomniałem także o perle,
Z powodu której wysłali mnie moi rodzice.
I pod wpływem ich pokarmów
Zasnąłem snem głębokim.
Jednak to wszystko, co mi się przydarzyło
Poznali moi rodzice i cierpieli z mojego powodu.
Oznajmiono to w naszym kraju,
Aby każdy udał się do naszej bramy:
Królowie i wodzowie Partów,
I wszyscy wielcy Wschodu,
Aby ułożyć plan względem mnie,
Abym nie został pozostawiony w Egipcie.
Napisali do mnie list
I każdy z możnych położył pod nim swoje imię.
„Od twojego ojca, króla królów,
I od twojej matki, pani Wschodu,
I od twojego brata, drugiego (po nas),
Tobie, nasz synu, który przebywasz w Egipcie, pozdrowienie!
Obudź się i podnieś z twojego snu,
I słuchaj słów, które ci przekazuje nasz list.
Przypomnij sobie o tym, że jesteś synem królewskim,
Bacz na swoje niewolnictwo, w którym się wysługujesz!
Pamiętaj o perle,
Dla której zstąpiłeś do Egiptu!
Pamiętaj o twoich pysznych szatach,
I wspomnij na swoją togę jaśniejącą,
Abyś mógł się znowu przyodziać w pyszny jedwab,
Bo imię twoje zostało ogłoszone w Księdze walecznych,
Z twoim bratem, naszym zastępcą króla,
Z nim ty będziesz w naszym królestwie!”
A mój list był takim listem,
Który król swą prawicą opieczętował,
Aby go uchronić od niegodziwych synów Babilonu,
I od okrutnych demonów Sarbugu.
A on poleciał mając kształty orła,
Króla wszystkich ptaków,
Przyleciał i usiadł koło mnie,
I całkowicie stał się słowem.
Na jego głos i szelest jego ruchów,
Obudziłem się i podniosłem ze snu.
Wziąłem go i ucałowałem,
Otworzyłem go i przeczytałem.
A on odpowiadał temu, co było wyryte w moim sercu,
To było napisane jako słowa mego listu.
I przypomniałem sobie, że jestem synem królewskim,
I o mojej wolności, która marniała z tęsknoty za moją naturą.
I przypomniałem sobie o perle,
Po którą zostałem posłany do Egiptu.
I począłem zaklinać
Węża straszliwego i syczącego,
I zmusiłem go, aby się zdrzemnął i zasnął,
Gdy wspomniałem nad nim imię mego ojca
I imię jego drugiego
A także imię mojej Matki, królowej Wschodu.
I porwałem perłę,
I zwróciłem się, by powrócić do domu mojego ojca.
Ich suknie brudne i nieczyste
Zrzuciłem i pozostawiłem w ich krainie.
Tak nakierowałem moją drogę, by doszła
Do światła, naszej ojczyzny Wschodu.
A list mojego budziciela
Znalazłem na mojej drodze przede mną, na drodze.
A jak on swoim głosem mnie zbudził,
Tak teraz przez swoje światło mnie prowadził.
Bo jedwab królewski
Swoim wyglądem jaśniał przede mną.
Swoim głosem i przez swoje kierownictwo
Znowu dodawał mi odwagi, bym się śpieszył,
A przez swoją miłość mnie pociągał.
Wyszedłem więc, minąłem Sarbug,
Pozostawiając Babilon po prawej stronie.
Osiągnąłem Maiszan wielki,
Port kupców,
Który rozsiadł się na brzegu morza.
I piękną szatę, której się wyzbyłem
I moją togę, którą był okryty,
Z wyżyn Hirkanu
Rodzice moi mi tam przesłali
Przez swoich skarbników
Których wierności, której oni ją powierzyli.
A ponieważ ja już sobie nie przypominałem, jak została zrobiona
szata
– Było to w moim dzieciństwie, które zostawiłem u mego ojca –
Nagle, skoro przed nimi stanąłem
Jak lustro mnie przypomniała.
Ujrzałem go całkowicie
I ja także wszystko w nim otrzymałem.
Bo dwoma byliśmy w podzieleniu,
A teraz znowu byliśmy w jednym jedynym kształcie.
A skarbników, którzy mi ją przynieśli,
Ujrzałem ich w ten sam sposób:
Gdy więc ich było dwóch, oni stali się jednym kształtem,
Bo jedno godło króla było na nich wyryte.
Godło rąk tego, który mi zwrócił
Przez nich mój depozyt i moje bogactwa.
Moje piękne i ozdobne szaty
Ozdobione wspaniałymi kolorami:
Złotem i berylami,
Chalcedonami i agatami
I wielokolorowymi sardoniksami.
One zostały wykonane w jego wielkości,
I kamieniami diamentowymi;
A wszystkie ich zszycia były utwierdzone.
A obraz króla królów
Był całkowicie na nich uwydatniony i wymalowany.
I jak kamienie szafiru,
Tak jego kolory były różnorodne.
I widziałem jeszcze, że na nich całych
Drgały ruchy świadomości.
W chwili, gdy moje ciało osiągnęło doskonałość,
natychmiast wdzięczne wielkie zwierciadło mnie-samego przyleciało z wysoka i pojawiło
się przede mną.
I jakby do mówienia
Widziałem jak się szykowały.
Usłyszałem głos i jego modulacje,
Bo one szemrały wraz z tymi, które zstępowały:
„To dla tego sługi najdzielniejszego
Podniesiono mnie przed moim ojcem.
Ja także czułem w sobie
Że rósł mój wzrost jak jego prace”.
I ruchami królewskimi
Całkowicie kierował się ku mnie
I przez swoich dawców
Spieszył, abym ja go wziął.
I ja także, moja miłość mnie popychała,
Abym biegł przed jego oblicze i abym go otrzymał.
Napiąłem się i go pochwyciłem,
I ukoiłem się pięknością jego kolorów,
I togę błyszczącą kolorami
Nią cały się obwinąłem.
Przywdziałem się w nią i zostałem wyniesiony
Do bramy zbawienia i adoracji.
Skłoniłem głowę i oddałem cześć
Jasności ojca, który mnie posłał.
Bo ja wypełniłem jego nakazy,
A on, co obiecał, uczynił.
I przy bramie jego książąt
Dołączyłem się do jego wielkich.
Bo on się rozradował we mnie i mnie przyjął
I wraz z nim byłem w jego królestwie.
I głosami pochwał
Wszyscy jego słudzy go wychwalali.
I on obiecał, że znowu przy bramie
Króla królów, z nim razem się przedstawię.
I z moją ofiarą i z moją perłą
Z nim pojawię się przed królem.
Jeszcze raz modlitwy pochwalne
Apostoła Tomasza:
„Chwała Tobie, Ojcze, Panie wszystkiego, istoto niewypowiedzianego,
który ukryłeś się przed wszystkimi światami w jasności Twojej chwały!
– Bądź pochwalony Synu, pierworodny życia, który pochodzisz od
wzniosłego Ojca i jesteś słowem życia!
Chwała Tobie, Ojcze jedyny, który siebie samego przedstawiasz przez
mądrość we wszystkich stworzeniach i we wszystkich światach!
– Bądź pochwalony, Synu światła, mądrości, potęgo i rozumie, który
jesteś we wszystkich światach!
Chwała Tobie, Ojcze wyniosły, który podnosisz się ze swojej tajemnicy
ku jej objawieniu przez wszystkich twoich proroków!
– Bądź pochwalony, Synu miłości, we wszystkich rzeczach, które były
prowadzone ku doskonałości w mądrości i w milczeniu!
Chwała Tobie, Ojcze wspaniały, Twój pierworodny Syn został zrodzony
w milczeniu i w pokoju namysłu!
– Bądź pochwalony, Synu uwielbiany, który podniosłeś się z Ojca w Jego
obrazie, w pokoju i w pochwale!
Chwała Tobie, Ojcze dobry, który objawiasz tajemnicę Twojego Jednorodzonego
Twoim prorokom, poprzez Ducha świętości!
– Bądź pochwalony, Synu poddany próbie, który objawiasz we wszystkich
ludach chwałę Ojca Twoim posłańcom!
Chwała Tobie, Ojcze czysty, który na zawsze uświęcasz Twoją wielkość
w Twoim pierworodnym, ożywicielu Twojego stworzenia!
– Bądź pochwalony, Synu szlachetny, który podniosłeś się z jasności
Ojca i zbawiłeś nasze dusze poprzez Twoją krew zwycięską!
Chwała Tobie, Ojcze wszechmogący, który mieszkasz we wspaniałej
światłości, który ukryłeś się w swojej chwale i który objawiłeś się wszystkim
przez Twoją łaskę!
– Bądź pochwalony, Synu doskonały, który zostałeś zasiany na ziemi
żywej i który, nim światy powstały, jesteś w swoim świętym Ojcu!
Chwała Tobie, Ojcze, żywicielu wszystkiego, który jesteś we wszystkich
światach, na wysokościach i w głębinach, i nie ma miejsca, w którym
by Ciebie nie było!
– Bądź pochwalony, Synu, owocu, który jest uwielbiany, który, w miłości
podniesiony ponad wszystko, przyodziałeś się w nasze człowieczeństwo
i zabiłeś naszego Nieprzyjaciela!
Chwała Tobie, Ojcze nieskończony, który stworzyłeś swoje anioły
dzięki wszechbogactwu Twojego ducha, a z twojego ognia palącego – twoje
sługi!
– Bądź pochwalony, Synu światła, który żeglujesz na duchu i jesteś
otoczony światłem Ojca na świętych chmurach!
Chwała Tobie, Ojcze, powszechny ożywicielu, który przez Twego
umiłowanego gromadzisz światy ku Twojej chwale, aby przez nie chwała
zmierzała ku Tobie!
– Bądź pochwalony, Synu życia, przez dar, z którego Ojciec syci świętych:
przez Ciebie oni wyruszyli i weszli na drogę pokoju!
Chwała Tobie, Ojcze, ożywicielu powszechny, który przez Ducha
objawiłeś twoim świętym tajemnicę Twojego Syna w pokoju odpocznienia.
– Bądź pochwalony, Synu, owocu Ojca, który ukrywasz Twoich wybranych
pod swoimi skrzydłami: Ty wypełniłeś wolę Twojego Ojca i zbawiłeś
Twoich umiłowanych!
Chwała Tobie, Ojcze dobry, który ożywiasz wszystkie stworzenia
przez Twojego umiłowanego w miłości, łasce i wydaniu się na śmierć krzyżową!
– Bądź pochwalony, Synu pierworodny, który żywisz świat przez Twoje
ciało i który gładzisz nasze grzechy znakiem Twoich ran i pokropieniem
nas swoją krwią!
Chwała Tobie, Ojcze dobry, który mieszkasz w sercu czystym i w
rozumie tych, którzy Cię wielbią, który ukryłeś przed wszystkimi Twoje
oblicze a objawiłeś się nam przez swojego Chrystusa!
– Bądź pochwalony, Synu – Słowo, który ogłaszasz swoje przybycie
w pokoju, który przywdziałeś naszą ludzkość, i który nas zbawiłeś przez
Twoją krew, żywą i zwycięską!
Chwała Tobie, Ojcze żyjący, który ożywiłeś naszą śmiertelność,
nas, którzy błądziliśmy daleko od drogi: byliśmy umarli i zgubieni jednak
Twoja miłość była nad nami!
– Bądź pochwalony, Synu umiłowany, który ożywiłeś naszą śmiertelność,
który sprawiłeś, że powróciliśmy z naszego zbłąkania i który stałeś
się dla nas lekarstwem życia, przez Twoje ożywcze Ciało i przez pokropienie
Twoją ożywczą Krwią!
Chwała Tobie, Ojcze wyniosły, przez wszelkie usta i przez wszelki
język, bo pojednałeś się z nami przez twojego Chrystusa: skosztowaliśmy
Ciebie przez Twój owoc i staliśmy się synami pokoju.
– Bądź pochwalony, Synu, który niesiesz pokój, który uleczyłeś nasze
rany, który wyszedłeś na przeciw naszej ociężałości, który nas zgromadziłeś,
kiedy błądziliśmy i który sprawiłeś, że postępujemy w prawdzie
i przez Ciebie my wszyscy poznaliśmy Twojego Ojca!
Chwała Tobie, Ojcze wszechmogący, który nam posłałeś swój żywy
i ożywiający owoc – On zaś pogodził przez krew swojego krzyża, twoją
miłość z Twoim stworzeniem!
– Bądź pochwalony, Synu, słowo światła, który się podniosłeś ze swojej
wysokości: ty nas nakarmiłeś przez Twą wiedzę, Ty oczyściłeś naszą
nieczystość, Ty sprawiłeś, że ożyła nasza śmiertelność przez twój sztandar
– świetlisty Krzyż!
Chwała Tobie, Ojcze wszelkich pochwał, który wynosisz swoje wielkie
imię na wszystkich światach, który nie zachowałeś przeciw nam naszych
win i ożywiłeś nas przez swojego Chrystusa, który jest życiem Twojej woli!
– Bądź pochwalony, Synu, poczęty w rozumie, nasz święty kapłanie,
który nam dałeś odpuszczenie przez Twoją czystą i świętą ofiarę,
i który rozlałeś żywą Twoją krew na grzeszników!
Chwała Tobie, Ojcze wyniosły, który byłeś ukryty dla wszystkich
światów i który się objawiasz wszystkim Twoim czcicielom wedle Twej
woli!
– Bądź pochwalony, Synu życia, który wypełniłeś wolę Ojca: Ty pogodziłeś
Twoje stworzenia, aby one uwielbiały w Tobie Twojego Pełnomocnika,
i aby stały się uczestnikami Twoich tajemnic!
Chwała Tobie, Ojcze wyniosły, poprzez wszelkie kolano, które zgina
się przed Tobą tak na niebie jak i na ziemi, i przez Twojego umiłowanego!
– Bądź pochwalony, Synu, adorowany przez miłość doskonałą, przez
którego przychodzi pokój i nadzieja dla stworzenia, aby ono poznało swego
Stwórcę!
Chwała Tobie, Ojcze, ożywicielu powszechny, ponieważ bogactwo
Twojej miłości nie wyczerpało się przez obfitość Twoich darów, a ty
zawsze czujesz konieczność, by się nam dawać!
– Bądź pochwalony, Synu, owocu, bo Ty jesteś bramą światła i drogą
prawdy i sprawiasz, że idziemy Twoimi śladami, aby dojść do miejsca
zamieszkania Twojego wyniosłego Ojca!
Chwała Tobie, Ojcze słodki, bo Ty nas pojednałeś przez naszego
Ożywiciela i Ty nam objawiłeś swoje chwalebne tajemnice i święte przez
słuchanie Jego nauk!
– Bądź pochwalony, Synu jedyny Ojca, bo Twoja miłość była przed
nami i Ty nas naznaczyłeś Twoim żywym i ożywiającym krzyżem!
Wszystkie usta i wszystkie języki, światy i stworzenia ukryte i objawione
chwalą Ojca, uwielbiają Syna i chwalą Twojego Ducha Świętego.
Twoi aniołowie chwalą Cię na wysokościach za pośrednictwem Twojego
Chrystusa, który stał się w Szeolu pokojem i nadzieją dla zmarłych,
którzy żyli i zostali znowu doprowadzeniu do życia.
Prosimy Cię nasz Panie i Ożywicielu
Niech Twoja łaska wypełni dla nas to, co nam powiedziałeś i obiecałeś,
i spraw, byśmy weszli do miejsca pokoju,
Bo Ty jesteś naszym Ożywicielem,
Ty jesteś naszym Parakletem, jesteś naszym lekarstwem życia,
Ty jesteś naszym zwycięskim sztandarem!
Jesteśmy błogosławieni mój Panie,
Bośmy Ciebie poznali!
Jesteśmy błogosławieni,
Bośmy uwierzyli w Ciebie!
Jesteśmy błogosławieni,
Dzięki Twoim ranom i dzięki Twojej krwi, które były dla nas!
Jesteśmy błogosławieni,
Bo Ty jesteś naszą wielką nadzieją!
Jesteśmy błogosławieni,
Bo Ty jesteś naszym Bogiem, na wieki wieków. Amen.]”
Karisz zaś, mąż Magdonii udał się do
swego domu, radując się wielce, ponieważ sam w sobie mniemał, że odtąd
jego żona będzie z nim tak postępować, jak niegdyś, nim usłyszała słowa
Judy i nim uwierzyła w Jezusa Chrystusa, Syna Bożego. Gdy Karisz przybył
do siebie, znalazł swoją żonę siedzącą, poruszoną na twarzy, w podartych
szatach, bo z powodu Judy wyglądała jak szalona. On do niej powiedział:
„Moja pani i moja siostro, Magdonio, co znaczy ten zły szał, który
cię opanował? Dlaczego czynisz takie rzeczy? Ja jestem Karisz, mąż
twojej młodości, to jestem ja, który przez bogów i prawo mam moc nad
tobą. Dlaczego teraz postępujesz jak szalona i dlaczego ośmieszasz się w całej
krainie? Wyzwól się teraz z myśli i trosk dotyczących tego czarownika,
bo wkrótce wyłączę go od twego widoku, byś go już więcej nie ujrzała!”
Skoro ona usłyszała te słowa Karisza, stała się jeszcze bardziej
utrapiona i udręczona. A on dorzucił: „Czym ja mogłem obrazić bogów, że
sprowadzili na mnie tak straszne cierpienia? Czym przeciw nim zgrzeszyłem,
że doprowadzili mnie do takiego stanu upokorzenia i ośmieszenia?
Błagam cię, Magdonio, nie dręcz mnie przez twój widok i nie męcz mojego
serca z powodu twoich trosk! Ja jestem Karisz, mąż twojej młodości,
jestem twoim prawdziwym małżonkiem, ja, którego cała kraina czci i lęka
się. Nie wiem, co mam dalej czynić, ani postępować, ani co więcej myśleć.
Czy mam przypominać sobie twoje piękno w moim sercu i pozostać milczący.
Albo też będę wspominał twoje piękne postępowanie i nic więcej
już nie powiem? Kim jest ten, któremu zabierają dobry i piękny skarb,
a on pozwali, by go zabrano? Albo też czy jestem zdolny znieść stratę twojego
pięknego powabu, który tkwi nieustannie we mnie. Twój słodki zapach,
oto on jest w moich nozdrzach, twoja piękna cera – oto właśnie przed
moimi oczyma. To życie, które mi się zabiera! To moje żywe oko, przez
które widziałem, które mi się wyrywa i zabiera. To jest moje piękne ciało,
którym się chwaliłem, które się okalecza i mi się odbiera. To jest moja
prawica, którą mi się obcina, moje piękno, które jest zniszczone, mój odpoczynek,
przez który się dręczy, moja radość obrócona w smutek, mój
odpoczynek, który staje się dla mnie udręczeniem, moje życie, które zamienia
się w śmierć, moje światło, które pochłania ciemności. Synowie
mojego licznego rodu już mnie nie ujrzą, bo żadna pomoc nie przyszła
z ich strony. Moi chwalebni przyjaciele już mnie nie ujrzą – oni, którzy
mnie nie wybawili od tego dręczenia. Nie będę już czcił bogów Wschodu,
którzy mnie doprowadzili do tych nieszczęść i nie będę się już przed nimi
modlił ani odtąd nie złożę im ofiar i nie złożę im już więcej darów, bo
zostałem pozbawiony tego prawdziwego związku, jakim był związek (małżeński).
Po cóż mam się jeszcze do nich modlić, albo po co mam ich błagać
albo prosić, aby mi dali tych, którzy mnie pozbawili tego, co było dla mnie
najdroższe od całego tego świata, w którym odpoczywam? Ja bowiem
mam więcej bogactw, niż ich mogę wydać i posiadłość, których nawet nie
mogę wymienić. Co więcej, uczyniono mnie księciem i zostałem mianowany
drugim po królu. Wielu się mnie lęka, wielu ode mnie zależy. Ale
oby można było zabrać wszystkie te rozkosze i moje wielkie bogactwa,
aby tylko można było mi zwrócić jedną godzinę z poprzednich lat spędzonych
z Magdonią! Jeśliby tylko można było oślepić mnie na jedno oko,
aby tylko twoje oczy mogły widzieć jak było ich zwyczajem! Jeśliby tylko
można było uciąć mi prawicę, byleby tylko moja lewa ręka mogła cię objąć”.
Gdy Karisz tak mówił i płakał, Magdonia siedziała jak zbrodniarka
i nie patrzyła na niego, ale miała wzrok utkwiony w ziemię. Znowu
przybliżył się do niej i powiedział: „Moja córko i moja ukochana Magdonio,
przypomnij sobie, jak to mi się podobałaś bardziej, niż wszystkie kobiety
Indii i wybrałem ciebie, choć mogłem wybrać wiele lepszych od ciebie.
Ale ja kłamię, Magdonio, na Boga, nie ma nawet jednej jedynej
w całych Indiach, która by ciebie przypominała. Jaka piękność, jaka ozdoba,
jakie wyrafinowanie, jak piękne obyczaje ja tracę! Biada mnie i światu,
ponieważ nie będzie mi już dane usłyszeć twoich słów. Jeśli ten czarownik
mną głęboko pogardził, to ja cię błagam, podnieś oczy i spojrzyj na mnie,
bo ja jestem o wiele lepszy od niego, jestem piękniejszy i mam bogactwa
oraz zaszczyty, i cały świat wie, że nikt nie ma ode mnie szlachetniejszego
pochodzenia. Ty sama dla mnie znaczysz o wiele więcej niż moja rodzina
i to wszystko, co mam, a oto mi się ciebie zabiera!”
Gdy Karisz powiedział te słowa,
rzekła do niego Magdonia: „Kariszu, ten którego kocham jest lepszy niż
wszystko, co ty posiadasz i wszystko co masz. Bo, zaiste, wszystko co ty
masz pochodzi z ziemi i na ziemi pozostanie. Ten zaś, którego ja miłuję,
jest w niebiosach i On sprawi, że ja do Niego wstąpię. Bo twoje bogactwa
przeminą i twoje piękno ulegnie zniszczeniu, twoje szaty wypłowieją, zginą
i zostaną zużyte, a ty pozostaniesz sam z twoimi winami i grzechami,
a jeśli ty się od nich nie oddzielisz, to one ci będą towarzyszyć. Jeśli zaś
o nas idzie, to nie przypominaj mi o twoich poprzednich zachowaniach
względem mnie; ja modlę się do mego Pana i proszę Go, aby mi je zmazał.
Nie przypominaj sobie, na twój temat, twoich nieczystych i brudnych przyjemności,
ani twoich uczynków cielesnych: proszę z miłości do mojego
Pana, aby mnie od nich uwolnił. Ja je wszystkie zapomniałam, a te twoje
obyczaje, twoje poufałości i twoje zachowania, które ustaną wraz z tobą.
Mój Pan i mój Zbawiciel Jezus jeden pozostaje na wieczność, podobnie
jak i dusze, które u Niego znalazły schronienie. To ja właśnie w Nim znalazłam
schronienie i w Niego uwierzyłam. On mnie zbawi, On mnie uwolni
od wszystkich dzieł wstydu, które z tobą popełniłam, kiedy jeszcze nie
wierzyłam”. Gdy Karisz to usłyszał, udręczony poszedł spać, ale powiedział
do Magdonii: „Przemyśl dzisiaj i całą noc zastanów się w twojej
inteligencji. Jeśli będziesz ze mną postępowała tak, jak to czyniłaś, nim
ujrzałaś twarz tego czarownika, spełnię całą twoją wolę i wszystko, co tylko
będziesz chciała. Jeśli jednak ty go pragniesz z miłości względem niego,
sprawię, że on wyjedzie, że go odeślę i uda się do innego kraju, i nie
będę w tym czynił trudności, bo ja wiem, że ty jesteś do niego bardzo przywiązana:
taka rzecz przydarza się wielu kobietom, które w końcu nasycą
się, przemyślą to, co im się przydarzyło i odnajdą swój zdrowy rozsądek
i zostaną ocalone z pogardy i ośmieszenia. Oby te rzeczy, o których mówiłem,
nie wydawały się, że są niczym ani że przeminą jako rzeczy tobie
obce. Obyś ty dalej nie czyniła ze mnie przedmiotu pogardy, śmiechu i plotek
w całych Indiach”. Gdy on to powiedział,
poszedł spać. A oto Magdonia wzięła dziesięć denarów i udała się do
więzienia tak, że nikt nie zdawał sobie z tego sprawy, aby je dać strażnikom,
którzy by ją wprowadzili do Judy. Gdy ona tak szła, spotkała Judę,
który szedł do niej. Ona go ujrzała i przestraszyła się, bo myślała, że to jest
jeden z ważnych (ludu) z powodu wielkiej jasności, która go poprzedzała.
Ona więc rzekła: „Biada ci, moja biedna duszo, bo zginęłaś. Już nie ujrzę
więcej Judy, Apostoła Jezusa, Boga żyjącego, bo nie otrzymałam jeszcze
od niego znaku”. Zaczęła uciekać i poszła na inny plac i rzekła: „Lepiej
jest dla mnie, by pochwycili mnie obcy, biedni, bo ja zdołam ich zmiękczyć.
Oby ten człowiek mnie nie pochwycił, bo on nie przyjmie ode mnie
żadnej łapówki”. Gdy Magdonia tak rozmyślała,
przyszedł Juda i stanął przy niej. Ona się przestraszyła i z lęku upadła. On
stanął nad nią i rzekł do niej: „Nie lękaj się, Magdonio, Jezus Chrystus cię
nie opuści, nie opuści cię twój Pan, któremu powierzyłaś swoją duszę, nie
opuści cię miłosierny, którego miłość jest ogromna, nie opuści cię słodki
ze względu na swą słodycz, nie opuści cię dobry z powodu swojej dobroci,
nie opuści cię wielki z powodu swojej wielkości. Podnieś się z ziemi,
ponad którą już raz zdołałaś się podnieść. Wpatruj się w światło twojego
Pana, który nie pozwala, aby Jego przyjaciele kroczyli w ciemności. Patrz
na towarzysza swoich sług, dla których On jest światłem w ciemnościach;
patrz na pomoc swoim sługom, dla których On jest pomocą w potrzebach”.
Magdonia podniosła się i spojrzała na niego i rzekła doń:
„Gdzie ty szedłeś, nasz panie? Kto sprawił, że wyszedłeś z więzienia,
aby widzieć słońce?” Juda jej odpowiedział: „Pan Jezus Chrystus jest potężniejszy
od wszystkich potęg, królów i mocy. To On otwarł bramy i uśpił
strażników”. Magdonia rzekła do niego:
„Daj mi znak Jezusa Chrystusa. Obym mogła otrzymać jego dar z twoich
rąk, nim ty odejdziesz z świata”. Ona go wzięła, powróciła i weszła
do swego pałacu, obudziła swoją nianię i rzekła do niej: „Moja matko
i moja nianiu, Narkio, wszystkie twoje usługi względem mnie i twoje
przyjemności, które obficie otrzymywałam od ciebie od młodości i potem
były próżne, a jednak składam tobie dzięki za ten niewiele znaczący czas,
ale uczyń mi tę łaskę, która posłuży mi na wieczność, a ty zostaniesz zapłacona
przez Tego, który daje swoim to, czego czas nie zniszczy”. Powiedziała
Narkia: „Co chcesz, Magdonio, córko moja! Jakiego chciałabyś dobrodziejstwa
względem ciebie? Wszystkie zaszczyty, które mi obiecałaś,
ten cudzoziemiec nie pozwolił ci ich udzielić, a ty uczyniłaś ze mnie przedmiot
wzgardy w tym całym kraju. Teraz więc, co zamierzasz mi uczynić?”
Rzekła Magdonia: „Bądź moją towarzyszką w życiu wiecznym! I obym
ja otrzymała od ciebie doskonałą formację! Przynieś mi kromkę chleba
i przynieś mi wina zmieszanego (z wodą), i zmiłuj się nad moją wolnością”.
Rzekła Narkia: „Przyniosę wiele chleba i wiele miar wina, i spełnię twoją
wolę”. Magdonia rzekła do swojej niani Narkii: „Wiele miar nie będzie mi
użyteczne, ale przynieś mi jeden kielich wina zmieszanego (z wodą) i jeden
cały chleb oraz nieco oliwy, nawet jeśli jest ona w lampie”.
Gdy Narkia przyniosła to wszystko,
Magdonia odsłoniła głowę i stanęła przed świętym Apostołem.
On zaś wziął oliwę, wylał ją na głowę i powiedział: „Święta oliwa, która
została nam dana jako namaszczenie i tajemnico ukryta krzyża, który się
w niej pojawił. Ty jesteś tym, który wyprostowuje zgięte członki, to ty jesteś
Panem naszym Jezusem Chrystusem, który jest życiem, zdrowiem,
odpuszczeniem grzechów. Niech więc przyjdzie twoja moc, niech spocznie
na tej oliwie i niech w niej zamieszka Twoja świętość”. I wylał ją na głowę
Magdonii, mówiąc: „Uzdrów ją z jej dawnych ran, obmyj ją z jej wrzodów
i wzmocnij jej słabość”. Gdy on wylał oliwę na głowę, powiedział do
niani, aby ona namaściła Magdonię i przepasała lnem jej biodra. Kazał też
przynieść naczynie wody z ich akweduktu, wszedł (na podniesienie), stanął
ponad nią i ochrzcił Magdonię w imię Ojca, i Syna i Ducha świętości.
Gdy Magdonia następnie wstąpiła i przyodziała się, przyniósł i połamał
Eucharystię, wziął kielich i dał jej Komunię stołu Chrystusa i kielich
Syna Bożego. I rzekł do niej: „Odtąd otrzymałaś znak i zdobyłaś życie na
wieki wieków”. I usłyszano głos mówiący z nieba: „O tak! Amen, Amen!”
Gdy Narkia usłyszała ten głos zdumiała się i ona także poprosiła Apostoła,
aby i ona otrzymała znak. I dał go jej i powiedział: „Niech łaska Jezusa
będzie z tobą, jak i z pozostałymi twymi towarzyszkami”.
I udał się, aby znowu powrócić do więzienia,
i znalazł bramy otwarte, a strażników śpiących.
Juda rzekł: „Kto jest jak Ty, Boże, którego miłości i czułości nie odmawiają
nikomu? Kto jest Tobie podobny przez czystość i litość, jak tylko Twój
Ojciec, który uwolnił świat od przymusu i od błędu, miłość, która zwyciężyła
pożądanie, prawda, która unicestwiła kłamstwo. Ty, który jesteś piękny
i w którym nie ma nic godnego nienawiści. Ty, pokorny, który obaliłeś
pychę; Ty, żyjący, który zniweczyłeś śmierć; odpoczynku, który zwyciężyłeś
znój. Chwała Jedynemu, który pochodzi od Ojca! Chwała Twojej czułości,
która została posłana przez czułość, chwała Twojej miłości, która jest
nad nami!” Gdy on wyrzekł te słowa, straże obudziły się i znalazły wszystkie
bramy otwarte, a więźniów śpiących. I rzekli: „Zapomnieliśmy o tych
bramach i nie zamknęliśmy ich. Jeśliby to bowiem uczynił nieprzyjaciel,
nikt by tu nie pozostał!” Rano Karisz udał się do Magdonii
do jej niani i zastał je modlące się. Mówiły: „Nowy Boże, który przybyłeś
przez tego człowieka-cudzoziemca! Święty Boże, który jesteś ukryty dla
całej ludności Indii! Boże, który ukazałeś nam swoją chwałę przez Apostoła
Tomasza! Boże, o którym wieść usłyszeliśmy i w którego uwierzyliśmy!
Boże, ku któremu pobiegliśmy, aby on sprawił byśmy żyły, ponieważ przekonałyśmy
się, że życie jest w Tobie! Boże, który ze względu na swoją
czułość i litość zbliżyłeś się aż do naszej małości! Boże, który nas poszukujesz,
kiedy my Ciebie jeszcze nie znamy! Boże, który zasiadasz na wyżynach
i przed którym nic nie jest ukryte, co jest w głębinach! Ty, mój
Boże, zniwecz zupełnie gniew Karisza. Ty, mój Boże, zamknij jego kłamliwe
usta! Ty rzuć go pod stopy tych, którzy w Ciebie wierzą!” Gdy
Karisz to usłyszał, rzekł do Magdonii: „Słusznie nazywasz mnie złym,
gniewliwym, godnym nienawiści i okrutnym. Bo ja, gdybym nie wypełnił
twojej woli, to zło i to okrucieństwo nie otoczyłyby mnie i ty nie przywoływałabyś
przeciw mnie tych czarów tego (człowieka). Ale co ty sobie
wbiłaś do głowy, Magdonio? Co ty chcesz, bym dla ciebie uczynił? Wierz
mi, Magdonio, nie ma nic użytecznego w tym czarowniku, i on nie wypełni
tego, co mógłby komukolwiek przyrzec. Ale ja pokażę twoim oczom to,
co tobie powiem, jeśli tylko dasz się przekonać przeze mnie i jeśli będziesz
słuchała moich słów i jeśli znowu będziesz przy mnie, jak byłaś niegdyś”.
I przybliżył się do niej i błagał ją, i mówił do niej: „Nie będę już więcej cierpiał,
jeśli tylko ty dasz się przekonać przeze mnie. Przypomnij sobie, moja siostro,
dzień zaślubin i pierwszy dzień, kiedyś mnie przyjęła. Powiedz mi
teraz naprawdę, kto był lepszy dla ciebie – ja w owym czasie, czy obecnie
Jezus?” 2. Odpowiedziała mu Magdonia: „Kariszu, tamten czas szukał
tego, co do niego należało, ale on już ustał, ten zaś szuka tego, co do niego
należy. Tamten był czasem zaczynania, ten jest czasem końca. Tamten był
czasem życia doczesnego, które przemija, ten zaś jest czasem życia wiecznego.
Tamten był czasem radości, która przemija, ten natomiast jest czasem
radości wiecznej, która nie przemija. Tamten był czasem dnia i nocy,
ten zaś jest czasem dnia bez nocy. Tamte zaślubiny sam widziałeś, jak
przeminęły i zakończyły się, te zaś zaślubiny nigdy nie przeminą. Tamte
były zaślubinami zepsucia, te zaślubinami życia wiecznego. Tamte były
zaślubinami druhów i drużb, którzy przeminą, te zaś są druhów i drużb,
które pozostaną na wieczność. Te zaślubiny są zbudowane na prochu, na
którym tłum spędza swoje życie, te zaś trwają mocno na przejście przez
ogień, który został skropiony miłosierdziem. Tamta komnata ślubna ulegnie
zniszczeniu, ta zaś komnata ślubna trwa na zawsze. Tamto było łożem
pokrytym pięknymi tkaninami, które się zestarzały, to zaś łoże jest pokryte
miłością i prawdziwą wiarą. Ty jesteś małżonkiem, który przechodzi i niszczeje,
Jezus zaś jest małżonkiem w prawdzie, która trwa na zawsze: nie
umrze i nie ulegnie zniszczeniu. Ten posag był w srebrze i w szatach, które
starzeją się i przemijają, ten zaś jest posagiem słów żywych, które nigdy
nie przeminą”. Gdy Karisz usłyszał
te słowa, poszedł, by o tym opowiedzieć królowi Mazdajowi. Na to on
rzekł: „Sprowadźmy go i straćmy!” Karisz jego przyjaciel powiedział: „Miej
nieco cierpliwości w tej sprawie. Spraw jednak, by on przyszedł, porozmawiaj
z nim i postrasz go mocno, a wtedy on pójdzie i przekona Magdonię,
by była ze mną jak niegdyś”. Król Mazdaj kazał pójść i poszukać Apostoła
Judę Tomasza, Apostoła Najwyższego. Na to zasmucili się wszyscy więźniowie
z powodu odejścia Judy Apostoła i błagali go i mówili: „Odbiera
się nam nawet tę radość, którą mieliśmy!”
Wtedy król Mazdaj powiedział do Judy: „Czemu podajesz ludziom
naukę, która jest nienawistna zarówno bogom, jak i ludziom, i w której
nie ma żadnego piękna?” Juda rzekł do niego: „Co w tym, czego ja uczę,
jest złego?” Rzekł mu Mazdaj: „Ty mówisz, że ludzie nie będą żyli z Bogiem,
o ile nie zachowają czystości względem Boga, którego ty głosisz”.
Juda powiedział do niego: „Zaiste, to właśnie ja głoszę, i nie kłamię w niczym,
co mówię. Czy twoi słudzy mogą stanąć przed tobą w brudnych szatach,
albo nieczystych, albo odrażających? Ty więc, który jesteś królem ziemskim
i który ulegniesz zniszczeniu w ziemi, wymagasz od twoich sług rzeczy
pięknych i czystych. Jeśli jednak idzie o mojego Króla, jak możesz mówić,
że się mylę w tym, że jego słudzy winni służyć mu w świętości, czystości
i w ascezie, że powinni żyć bez trosk i udręki oraz unikać wszelkiego
ciężaru synów i córek, wielkości bogactw, hałasu i próżnych dóbr. Ci,
którzy tobie służą i tobie są poddani, chcesz by postępowali według twojego
sposobu życia, a jeśli który z nich przestąpi jeden z twoich nakazów, zostanie
przez ciebie ukarany. Ileż bardziej tak postępuje ten Bóg, który jest moim.
To, co wypada nam, którzy wierzymy w Jego imię, żebyśmy mu służyli
w świętości, ascezie, godności i w niewinności. I te wszystkie sprawy cielesne
są nam obce, a więc cudzołóstwo, kradzież, pijaństwo, nieumiarkowanie,
służba żołądkowi, dzieła wstydu i czyny godne nienawiści”.
Gdy Mazdaj to posłyszał, rzekł do Judy: „Nuże, ja ciebie uwalniam.
Idź jednak przekonać Magdonię, żonę Karisza, aby się od niego
nie oddzielała”. Juda rzekł do niego: „Jeśli chcesz coś mi uczynić, nie
zwlekaj. Ona jednak przyjęła prawdę, którą usłyszała, i ani ogień, ani
żelazo, ani nic innego jeszcze bardziej okrutnego nie wzruszy jej ani nie
odsunie od Tego, który posiadł jej duszę”. Mazdaj powiedział do Judy:
„Ja słyszałem, że czarownicy rozwiązują czary i lekarstwem pochodzącym
od innego zwierzęcia złośliwszego jak żmija uwalniają od ukąszenia żmiji.
Teraz więc, jeśli tylko zechcesz, możesz rozwiązać twoje poprzednie czary
i sprawić, że nastanie pokój pomiędzy mężem a żoną, i oszczędzisz swoje
życie, bo jak dotychczas nie nasyciłeś się jeszcze twoim życiem. Wiedz
jednak, że o ile ty jej nie przekonasz, sprawię, że ty stracisz to życie, które
jest przecież wszystkim drogie”. Juda mu odpowiedział: „To życie jest
nam dane i ten czas mija i podlega zmianom. Ale tamto życie, o którym ja
nauczam, nigdy nie przeminie i nigdy się nie zmieni. Ta piękność i ta młodość,
które dziś się objawiają, wkrótce ich nie będziesz miał”. Król Mazdaj
mu odpowiedział: „Ja tobie radzę coś, co ci dopomoże, ale ty wiesz lepiej
ode mnie!” Gdy Juda Tomasz wyszedł od króla
Mazdaja, podszedł do niego Karisz i rzekł: „Błagam cię! Nie obraziłem
ani ciebie ani nikogo innego, ani bogów! Nigdy! Dlaczego ty na mnie sprowadziłeś
to nieszczęście, dlaczego sprowadziłeś zniszczenie do mego domu?
Jaki masz z tego zysk? Powiedz mi, a ja cię zaopatrzę bez kłopotu! Dlaczego
działasz przeciw mnie, człowieku nienawistny? Nie umkniesz z moich
rąk! Wierz mi, że jeśli ty jej nie przekonasz, to sprawię, że ty znikniesz
z tego życia i ją także zgładzę z tego życia, a w końcu i ja sam zniknę z tego
świata. Jeśli bowiem, jak ty mówisz, jest życie po śmierci, wina
i niewinność, sąd i odpłata, stanę przeciw tobie na sądzie. I jeśli sprawiedliwy
jest ów Bóg, o którym ty uczysz, i jeśli domaga się sprawiedliwie
zdania sprawy, to ja zostanę pomszczony, ponieważ ja cię w niczym nie
obraziłem, podczas gdy ty mi przyniosłeś cierpienia; ponieważ ja nie zawiniłem
przeciw tobie, podczas gdy ty zawiniłeś przeciw mnie. A ja, nawet
tu, mogę się na tobie pomścić i uczynię ci wszystko, co ty mi zrobiłeś.
Obym cię przekonał! Niech cię w końcu przekonam, chodź ze mną do
mojego domu, porozmawiaj z Magdonią i przekonaj ją, aby ona postępowała
ze mną jak niegdyś, nim ona ujrzała twoje oblicze!” A Juda, śmiejąc
się poszedł z nimi i rzekł do niego: „Jeśliby ludzie tak kochali Boga jak
kochają sobie podobnych, dałby On im wszystko, czego tylko żądają
i nie byłoby niczego, co mogłoby im się sprzeciwić”.
Gdy Juda to powiedział, wszedł do domu Karisza i znalazł tam Magdonię siedzącą i Narkię stojącą
przed nią. Magdonia trzymała twarz w rękach i mówiła do swojej niani:
„Oby szybko mijały dla mnie dni, o moja nianiu, oby wszystkie godziny
stały się jak jedna! Obym odeszła z tego świata i poszła zobaczyć Tego,
który jest piękny i o którym usłyszałam dobrą nowinę, Jego, który jest żywy
i daje życie tym, którzy w Niego uwierzyli, tam gdzie nie ma ani dnia ani
nocy, światła ani ciemności, dobrego ani złego, bogatego ani biednego,
mężczyzny ani kobiety, niewolnika ani człowieka wolnego, pysznych
ani aroganckich, którzy żyją na koszt pokornych”. Gdy to mówiła, wszedł
Juda i ona natychmiast się zerwała i padła przed nim. Na to Karisz rzekł do
niego: „Patrz, ona się ciebie lęka i ona ciebie kocha, i wszystko co jej tylko
powiesz, wypełni twoją wolę”.
Juda rzekł do Magdonii: „Magdonio, moja córko, bądź posłuszna
temu, co powie twój brat, Karisz”. Magdonia rzekła do niego: „Ty
nie możesz nazywać rzeczy, a ty jakże mnie możesz przekonać, abym je
wypełniła? Ty sam – a ja to słyszałam – mówiłeś, że to życie czasowe jest
nam jakby pożyczone, że ten odpoczynek jest tylko czasowy, i że te dobra
nie są trwałe. Ty jeszcze to mówiłeś, że ktokolwiek nienawidzi tego życia
otrzyma za nie życie wieczne i że ktokolwiek nienawidzi tego światła
dnia i nocy, odejdzie, aby otrzymać światło, w którym nie ma nocy. Ty
mówiłeś jeszcze, że ktokolwiek opuszcza te majątki ziemskie odejdzie, aby
znaleźć dobra trwające na zawsze. A teraz, ponieważ się boisz, mówisz do
mnie rzeczy zupełnie inne. Kto spełnia jakieś dzieło i chwali się nim, a następnie
się go zapiera? Kto buduje wieżę, a następnie wywraca ją od fundamentów
i niszczy? Kto kopie studnię w miejscu suchym, a następnie
zasypuje ją kamieniami i zapełnia? Kto znajduje dobry skarb i nie wykorzystuje
go?” Gdy Karisz, krewniak króla Mazdaja usłyszał te słowa,
powiedział: „Ja nie jestem jak wy i nie będę się spieszył wam szkodzić.
Ale jeśli idzie o ciebie, ja cię przytrzymam, bo mam nad tobą władzę i nie
pozwolę pójść do niego i rozmawiać z tym czarownikiem. Jeśli będziesz
mi posłuszna, tym lepiej: ja zaś wiem sam, co mam uczynić”.
Juda wyszedł z domu Karisza i udał się do generała Sifura i tam zamieszkał. Sifur rzekł do Judy:
„Weź w posiadanie jedną z sal i tam nauczaj”. I Juda uczynił, jak mu powiedział
Sifur. Generał Sifur powiedział do niego: „Ja, moja córka i moja
żona żyjemy odtąd w sposób świątobliwy, jednomyślnie i w jednej miłości
i błagamy cię, abyśmy mogli otrzymać znak z twoich rąk i stać się dla naszego
Pana sługami prawdy i zostać zaliczeni do liczby owieczek i baranków”.
Juda powiedział: „Zastanawiałem się nad tym, co mam powiedzieć
i lękam się. Wiem bowiem, że nie mogę powiedzieć tego, co wiem”.
I zaczął mówić o chrzcie, i powiedział: „To jest chrzest na odpuszczenie
grzechów, to on rodzi nowego człowieka, to jest odnowiciel
umysłu i to on jednoczy duszę z ciałem i utwierdza w Trójcy człowieka
nowego. Ty jesteś uczestnikiem w odpuszczeniu grzechów! Chwała tobie
mocy ukryta w chrzcie! Chwała tobie mocy ukryta, która jesteś nam udzielona
we chrzcie! Chwała tobie mocy, która objawiasz się w chrzcie! Chwała
wam nowe stworzenia, odnowione we chrzcie, wy, które zbliżacie się do
miłości!” A gdy on to powiedział wylał im oliwę na głowę i rzekł: „Chwała
tobie, owocu umiłowany! Chwała tobie, imienię Chrystusa!” Powiedział
słowo i przyniesiono mu wielką misę, i ochrzcił ich w imię Ojca, i Syna
i Ducha świętości. A gdy oni zostali ochrzczeni i odziali się,
kazał przynieść chleb, położył go na stole i zaczął wypowiadać błogosławieństwo
nad chlebem:
„Chlebie żywy, który zachowujesz od śmierci tych, którzy ciebie pożywają,
Chlebie, który napełniasz błogosławieństwem dusze wygłodzone,
Ty, który jesteś godny otrzymać dar,
I stać się odpuszczeniem grzechów,
Aby ci, którzy cię pożywają nie umarli!
Wspominamy Cię, imieniem Ojca,
Wspominamy Cię, imieniem Syna,
Wspominamy Cię, imieniem Ducha,
Imieniem wyniosłym, które jest w nas ukryte!”
I rzekł:
„Przez Twoje imię, Jezu,
Niechaj przyjdzie moc błogosławieństwa i chwały,
I niech pozostanie w tym chlebie,
Aby zostały odnowione wszystkie dusze, które go otrzymują i aby ich
grzechy zostały odpuszczone!”
I łamał chleb i dawał go Sifurowi, jego żonie i jego córce.
Król Mazdaj, skoro
wypuścił Judę Tomasza i wrócił do siebie na kolację, opowiedział swojej
żonie, co wydarzyło się Kariszowi, jego krewniakowi. I rzekł do niej: „Patrz,
moja siostro, co się wydarzyło temu nieszczęśnikowi. Ty wiesz, moja siostro
Tertio, co znaczy dla męża osoba podobna do jego żony, w której może
znaleźć odpoczynek. Otóż wydarzyło się, że Magdonia poszła zobaczyć
tego czarownika, o którego sławie usłyszała, i o tym, co on czynił. On ją
oczarował, a ona oddzieliła się od swego męża nie wiem jak, a teraz on nie
wie, co ma robić. Chciałem stracić (czarownika), ale Karisz nie pozwolił
mi tego uczynić. Może ty pójdziesz i poradzisz jej, aby ona była posłuszna
swojemu mężowi i nie słuchała jego próżnych słów.
Otóż rankiem Tertia wstała i udała
się do domu Karisza, krewniaka swojego męża i znalazła Magdonię
siedzącą na ziemi z workiem narzuconym i posypaną popiołem, która błagała
swego Pana, aby On jej odpuścił jego poprzednie grzechy i aby szybko
mogła oddzielić się od tego świata. Tertia weszła do Magdonii i rzekła do
niej: „Moja siostro, moja ukochana, moja najbliższa przyjaciółko, jakież
zboczenie cię opanowało? Dlaczego stałaś się jakobyś postradała zmysły.
Zastanów się, przypomnij sobie swoje pochodzenie i powróć do twojej licznej
rodziny. Zmiłuj się nad Kariszem, twoim prawdziwym małżonkiem
i nie czyń niczego, co nie odpowiada godności kobiety wolnej!” Na to
rzekła Magdonia do Tertii: „Ty jeszcze nie otrzymałaś zwiastowania nowego
życia i nie zakosztowałaś jeszcze słów herolda życia; ty jeszcze nie oddzieliłaś
się od utrapień i od skażenia. Życie wieczne wprawdzie nie jest
jeszcze dla ciebie widzialne, bo ty się trzymasz tego życia doczesnego. Ty
nie dostrzegasz jeszcze prawdziwego związku, a oto jesteś dręczona przez
związek zniszczalny. Ty odziewasz się w szaty, które niszczeją i nie pragniesz
szat, które trwają na wieczność. Ty pysznisz się swoją pięknością,
która niszczeje, a nie troszczysz się wcale o ohydny stan swej duszy. Oto
ty pysznisz się mnóstwem twoich sług, a ty sama nie oddzielasz swojej
duszy od niewolnictwa. Ty pysznisz się z tego, że wielu cię chwali, a sama
nie uciekasz od sądu śmierci”.
Gdy Tertia usłyszała to, co jej powiedziała
Magdonia, skierowała się natychmiast do domu generała Sifura, aby
ujrzeć nowego Apostoła, który przybył. Gdy ona weszła do niego, on właśnie
zaczął mówić: „Co tu przyszłaś widzieć? Człowieka obcego dla całej
tej krainy, pogardzonego i gorszego od wszystkich ludzi, który nie ma
majątku ani bogactw? Ma on jednak bogactwo, którego ani królowie ani
wielcy nie mogą odjąć, które nie ulegnie zniszczeniu ani rabunkowi: Jezusa
Chrystusa, który ożywia całą ludzkość, Syna Boga Żywego, tego, który
daje życie tym, którzy uwierzą, którzy znajdują w Nim ucieczkę i którzy
zostali zaliczeni do liczby Jego owiec” Gdy Tertia usłyszała te słowa,
rzekła do niego: „Oto ja stałam się małżonką i sługą w tym życiu, którego
ty nauczasz! Obym i ja stała się córką domu dla Boga, którego ty głosisz,
obym otrzymała od niego życie, które jak zapewniasz daje On tym, którzy
wychodzą na jego spotkanie”. Rzekł do niej Juda: „Skarbiec króla niebieskiego
jest otarty, i ktokolwiek jest godny, stanie się on jego udziałem
i spocznie, a ten kto w nim spocznie będzie królował. A jednak
nikt nie może się zbliżyć do tego króla, jeśli jest nieczysty albo jeśli jego
dzieła są złe, bo ten Król Niebieski wie, co jest w sercach i w skłonnościach,
i nikt go nie oszuka. Ty więc, jeśli naprawdę w Niego uwierzyłaś,
On sprawi, że staniesz się być godną Jego świętych tajemnic, i On cię wyniesie
i wzbogaci, i odmieni twojego ducha, i uczyni cię dziedziczką swojego
królestwa”.
Gdy Tertia to usłyszała, powróciła do siebie pełna radości i zastała Mazdaja,
swego męża, który ją oczekiwał; nie zjadł on jeszcze obiadu. On rzekł do
niej: „Co się dziś wydarzyło, bo twój powrót z placu jest piękniejszy, jak
w inne dni. Dlaczego powracasz pieszo, co nie jest dozwolone kobietom
twojego stanu?” Tertia rzekła do niego: „Jestem ci dłużna za dobro, jakim
było posłanie mnie do Magdonii. Poszłam i usłyszałam słowa o nowym
życiu i ujrzałam Apostoła nowego Boga, i uwierzyła, że on jest Apostołem
Boga, który daje życie każdemu, kto weń uwierzy i czyni Jego
wolę. Ja także muszę się ci odpłacić za dobro, któreś dla mnie spełnił i dać
tobie dobrą radę, abyś i ty stał się królem i wielkim w niebiosach. A stanie
się to wtedy, kiedy ja cię przekonam, a ty uczynisz to, co ja ci powiem.
Proszę cię, byś się lękał Boga, który tu przybył przez dzieła tego cudzoziemca
i abyś strzegł swojej duszy w czystości dla Boga, bo przeminie twoje
królestwo, a twój odpoczynek zmieni się w utrapienie. A teraz idź do tego
człowieka i uwierz w to, co on głosi, a będziesz żył na wieczność”. Kiedy
on usłyszał te słowa swojej żony Tertii, uderzył się rękoma po twarzy,
rozdarł swoje szaty i rzekł: „Oby nie zaznała odpoczynku dusza Karisza,
bo on wpędził w smutek moją duszę! Oby nie było dla niego nadziei, bo on
rozbił moją nadzieję!” I tak pozostał cały roztrzęsiony. Na placu spotkał on swojego
krewniaka Karisza i rzekł do niego: „Czemu uczyniłeś mnie uczestnikiem
Szeolu? Dlaczego uderzyłeś mnie tą stratą, choć ty sam nic nie zyskałeś?
Dlaczego mnie zraniłeś, choć sam z tego nie doznałeś korzyści? Dlaczego
mnie zabiłeś, choć ty sam nie przeżyłeś? Dlaczego wyrządziłeś mi niesprawiedliwość,
choć sam nie byłeś sprawiedliwy? Dlaczego nie pozwoliłeś mi
stracić tego czarownika, nim on zepsuje moją żonę swymi czarami?” I pokłócili
się z Kariszem. Karisz rzekł do Mazdaja: „Co się stało?” Mazdaj rzekł
do niego: „On także zaczarował Tertię!” I obydwaj poszli do domu generała
Sifura i zastali tam Judę siedzącego i nauczającego. Na to wszyscy ludzie
zerwali się i powstali, ale Juda nie podniósł się przed nimi, a król Mazdaj
wiedział, że to jest on, który siedzi. Chwycił więc za stołek, wywrócił
go, chwycił go dwoma rękoma i rozbił na głowie Judy i zranił go, pochwycił
Judę i oddał go swoim sługom i rzekł do nich: „Ciągnijcie go pieszo,
abym zasiadłszy na tronie, przesłuchał go w obliczu wszystkich”. Pociągnęli
więc Judę i doszli aż do miejsca, gdzie Mazdaj sprawował sądy. Gdy Juda
przyszedł na to miejsce pozostał stojąc, a słudzy Mazdaja go trzymali.
Wizan, syn króla Mazdaja przyszedł również i rzekł do sług: „Oddajcie mi go, abym mógł
z nim porozmawiać, zanim przyjdzie król”. I oni mu go oddali. Odprowadził
więc Judę i wszedł na miejsce, gdzie król zasiadał, aby sprawować
sądy. Wizan rzekł do niego: „Ty wiesz, że jestem synem króla Mazdaja i że
mam moc powiedzieć mu wszystko, co tylko zechcę: wedle tego, co mu
powiem, on pozostawi cię przy życiu lub skaże na śmierć. Teraz więc
powiedz mi, kim jest twój Bóg i jaką mocą wynosisz się i przechwalasz.
Jeśli to jest moc czarodziejska, naucz mnie jej, a ja pomówię z królem, i on
cię wypuści”. Juda rzekł do Wizana: „Ty jesteś Wizan, syn króla Mazdaja,
który przeminie, ja natomiast jestem sługą Jezusa Chrystusa, króla, który
trwa na wieczność. Ty masz władzę rozmawiania z twoim ojcem i sprawić,
że ci, których ty zechcesz, będą żyli w tym miernym życiu, które nie
trwa (długo) pośród ludzi, choćbyś ty nawet im je dał, ale i ty i twój ojciec
umrzecie; ja zaś modlę się do Pana i błagam Go za ludzi, a On im daje
życie wieczne, które trwa w wieczności. Ty się chlubisz majątkiem i niewolnikami,
dobrami, szatami, sługami i konkubinami, pokarmami, które
przemijają i łożami nieczystości, ja natomiast chlubię się w ubóstwie i w
ascezie, w pogardzie i w poście, w modlitwie i wielkich pochwałach (Boga),
we wspólnocie braci i w Duchu świętości oraz w towarzystwie braci, którzy
są godni wobec Boga żyć życiem wiecznym. Ty znajdujesz ucieczkę
w człowieku takim jak ty, który nawet nie umie wyzwolić swojej duszy od
sądu i śmierci; ja natomiast znajduję ucieczkę w tym, który oskarża i
uwalnia – w wielkim, który jest sędzią wszystkich ludzi. Ty i ten, u którego znalazłeś
ucieczkę istniejecie dziś i jutro, ale po pewnym czasie przestaniecie
istnieć, ja natomiast znalazłem ucieczkę w tym, który trwa na wieczność:
jest to ten, który zna czasy i chwile. Ty także, mój synu, chcesz teraz stać
się sługą tego Boga, któremu ja służę, a możesz się stać nim bardzo szybko.
Ty okażesz się Jego sługą przez (spełnienie) tych rzeczy, o których tobie
mówię; przez świętość, szczyt wszystkich dóbr, wielki początek nawrócenia
ku doskonałości i wspólnotę z tym Bogiem, którego głoszę; przez
czystość i przez ascezę, przez miłość i wiarę, przez nadzieję w Niego
i przez prostotę w sposobie czystego życia”. Tak młody Wizan został przekonamy
do Pana i szukał jakiegoś sposobu, aby uwolnić Judę. Gdy on tak
się zastanawiał, przybył król i jego słudzy, i przyprowadzili Judę i kazali
mu wyjść. Także i Wizan wyszedł z nim i trzymał się koło niego. Zasiadł
więc król i posłał sługi, by wprowadzili Judę z rękoma związanymi
na plecach. Gdy Juda znalazł się przed nim, rzekł do niego król:
„Powiedz mi kim jesteś i jaką mocą czynisz te rzeczy?” Juda rzekł do
niego: „Jestem człowiekiem tak jak ty, a czynię te rzeczy mocą Jezusa Chrystusa,
Syna Bożego”. Mazdaj rzekł do niego: „Mów prawdę, zanim cię
stracę”. Juda rzekł do niego: „Ty nie masz nade mną żadnej władzy, przeciwnie
do tego, co myślisz i nie potrafisz zadać cierpienia”. Gdy Juda to
powiedział, król Mazdaj bardzo się rozgniewał i kazał rozgrzać płytę żelaza
i postawić na niej Judę boso. Kazano mu usiąść, zdjąć obuwie i rozdziać
się z sandałów. On zaś śmiał się i mówił: „Twoja mądrość Jezu jest wyższa,
lepsza od wszystkich mądrości wszystkich ludzi. Ty więc udaremnij
ich plan i niech twoja słodycz będzie gotowa, aby odpowiedzieć na ich
szał”. Oni zaś wnieśli płyty podobne do ognia i pochwycili Judę, by on
wszedł na nie. Ale natychmiast wielkie fale wody wypłynęły z ziemi i pokryły
płyty, ludzie zaś zostawili Apostoła i uciekli.
Skoro król ujrzał mnóstwo wody, rzekł do Judy: „Błagaj swojego
Boga, by On nas uwolnił od tej śmierci przez zalanie, abyśmy tak nie
umarli”. Juda więc modlił się i mówił: „Nasz Panie Jezu, błagam cię, ujarzmij
tę naturę i odprowadź ją w jedno miejsce. Ty bowiem rozdzieliłeś ją po
wielu miejscach i uczyniłeś wiele cudów za pośrednictwem twego sługi,
Apostoła Judy, który pobudziłeś pragnienie jego duszy, aby znowu odczuł
Twoją wspaniałość. Ty, który dajesz zapłatę za wszystkie moje trudy,
który sprawiasz, że dusza moja znajduje odpoczynek w swojej naturze bez
pomieszania z tym, co szkodzi, Ty, który w każdej chwili jesteś przyczyną
mojego życia, ucisz tę powódź, aby się nie powiększała i nie niszczyła niczego.
Pomiędzy tymi, którzy tu stoją są tacy, którzy wierzą w Ciebie i będą
żyć”. Gdy Juda tak się modlił, powrócił spokój, wody zostały pochłonięte,
nikt ich już więcej nie znalazł, a miejsce to stało się suche tak, jak
nim było poprzednio. Gdy to zobaczył król Mazdaj, rzekł: „Zaprowadźcie
go do więzienia, abym miał czas się zastanowić, co mam mu uczynić”.
Juda więc poszedł do więzienia, a cały lud poszedł za nim: Wizan, syn króla Mazdaja szedł po
prawicy Judy, a generał Sifur po jego lewej stronie. Gdy Juda wszedł do
więzienia, pozwolił usiąść Sifurowi, Wizanowi, żonie Sifura i jego córce.
Oni także weszli z generałem, aby słuchać słowa życia, wiedzieli bowiem,
że król Mazdaj w swoim wielkim gniewie straci Judę. Juda zaczął mówić:
„Ty, który wyzwoliłeś moją duszę od niewolnictwa wielu, bo ja oddałem
moją duszę, aby została sprzedana jednemu, a oto teraz cieszę się i raduję,
bo wiem, że dopełniły się czasy, pory roku, lata, miesiące, dni i że
przyjdę i otrzymam Ciebie, który mi dasz odpoczynek. Oto ja jestem uwolniony
od ‘dzisiaj’ i od ‘jutra’, i troszczę się już tylko o dzień dzisiejszy.
Oto udaję się na spełnienie nadziei i otrzymuję prawdę. Oto wyrwałem się
ze smutku i od radości codziennych i odziewam się w radość. Oto jestem
bez trosk, bez smutku, bez lęku i spoczywam w wiecznych mieszkaniach.
Oto zostałem wyzwolony z niewolnictwa i idę ku wolności, do której
zostałem powołany. Oto ja służyłem czasom i porom roku, a teraz wyniosłem
się poza czasy i ponad pory roku. Oto otrzymuję moją zapłatę od
tego, który nagradza bez skąpstwa i który daje, bo jego bogactwo wystarcza
na wszelkie dary. Oto zdziewam szaty i przyodziewam je i już więcej
się nie rozdzieję. Oto kładę się i wstaję, i już więcej się nie położę.
Oto ja umieram i żyję, i już więcej nie umrę. Oto oni się radują i patrzą,
jak ja idę, i oto dołączę się do ich radości i położę kwiaty na ich wieńcach.
Oto zakróluję w Twoim królestwie, o Jezu, i ufam tu, na niskości. Natomiast
złośliwcy okryją się wstydem, bo sądzili, że uda im się sprowadzić
mnie swoją mocą do stanu niewolnika. Oto buntownicy zostali przede mną
obaleni, bo zostałem nad nich wyniesiony. Oto mam pokój, dla którego
gromadzą się wielcy”.
Juda tak mówił, a słuchali go wszyscy, którzy tam byli obecni
i sądzili, że w tej chwili on opuści świat. Juda jednak znowu powiedział:
„Wierzcie w lekarza na wszystkie bóle, ukryte i jawne, i ożywiciela dusz,
które proszą go o pomoc.
On szlachetny, Syn Króla, który stał się niewolnikiem i ubogim,
On jest lekarzem swoich stworzeń, chory z powodu swoich sług,
On oczyszczający tych, którzy wierzą w Niego, a pogardzony i wykpiony
przez tych, którzy go nie usłuchali,
On, który uwalnia swoje posiadłości od niewolnictwa, zniszczenia,
służalstwa i zguby, On ujarzmiony i wyśmiany przez swoich niewolników,
On, ojciec wielkości, Pan stworzeń i sędzia świata (....)
On, który przychodzi z wyżyn, który objawił się Maryi Dziewicy i nazywany
był synem Józefa cieśli,
On, którego małość ciała widzieliśmy naszymi oczami, od którego
otrzymaliśmy wielkość w wierze,
On, którego święte ciało dotykaliśmy naszymi rękoma, którego
oszpecone kształty widzieliśmy naszymi oczyma.
On, którego kształtu boskiego na górze nie bylibyśmy w stanie sami
z siebie zobaczyć,
On, którego nazywano zwodzicielem, on prawdomówny, który nie
kłamie, i który zapłacił podatek pogłowny za nas i za siebie,
On, którego uląkł się nieprzyjaciel, gdy Go zobaczył: przestraszył się
i zapytał, kim on jest i o to, co o nim mówiono, i nie ustalił prawdy, bo
w nim prawdy nie było,
On, który będąc Panem świata oddalił od siebie pożądanie świata, posiadanie
wszystkich jego radości i ostrzegł tych, którzy go słuchają i którzy
w Niego wierzą, aby ich nie używali”.
Gdy on skończył to mówić, podniósł
się do modlitwy i tak mówił:
„Ojcze nasz, który jesteś w niebie
Niech Twoje imię będzie święcone,
Niech przyjdzie Twoje królestwo,
Niech przyjdzie Twoja wola, tak na ziemi jak i w niebie,
Daj nam trwały chleb na dzień,
I odpuść nam nasze winy i nasze grzechy, abyśmy je także opuścili
naszym winowajcom,
I nie wódź nas na pokuszenie,
Ale nas zbaw ode Złego.
Mój Panie i mój Boże,
Moja nadziejo i moja ufności,
Mój Mistrzu i moje umocnienie
Ty mnie nauczyłeś tak się modlić.
Oto ja mówię Twoją modlitwę i wypełniam Twoją wolę,
Ty zaś bądź ze mną aż do końca.
Ty, który od mojej młodości posiałeś we mnie życie i ustrzegłeś mnie
od zepsucia
Ty, który mnie przyprowadziłeś do ubóstwa świata i zaprosiłeś mnie
do bogactwa prawdy,
Ty, który mi dałeś poznać, że jestem Twoim, i nie zbliżyłem się do
kobiety, aby to co jest wymagane przez Ciebie, nie zostało pokalane.
Moje usta nie starczą, aby Cię wyznawać, ani moje rozumienie,
by chwalić Twoją łaskę, która była nade mną,
Ty zaś, który chciałeś mnie posiąść i ubogacić, pokazałeś mi przez
swoje objawienie, że wielu ginie z powodu bogactwa i dóbr,
Uwierzyłem Twojemu objawieniu się i zamieszkałem w ubóstwie
wiecznym, aż do tej chwili, Prawdo wieczna, która mi się objawiłaś,
Ci, którzy są Ciebie godni, ty ich napełniłeś prawdziwymi bogactwami
i ty ich wybawiłeś od potrzeb, od trosk, od chciwości,
I oto dzisiaj wypełnia się Twoja wola i dokończyłem Twego dzieła,
Stałem się z Twojego powodu biednym i potrzebującym, obcym i niewolnikiem,
godnym pogardy, jeńcem, głodnym i spragnionym, nagim, włóczęgą
i zmęczonym.
Oby moja ufność nie ustała, oby moja nadzieja, która w Tobie spoczęła,
nie została zawiedziona!
Oby moje trudy nie poszły na marne, i oby moje zmęczenie nie było
bezużyteczne!
Oby moje posty i moje usilne modlitwy nie zostały utracone, a moje
czyny, które są w Tobie, nie zostały odmienione!
Oby Nieprzyjaciel nie wyrwał z ziemi Twojego nasienia pszenicy i oby
jego kąkol nie został znaleziony na ziemi, bo ziemia nie otrzymała swojego
kąkolu, a ten nie może pójść do gumna Twojego rolnika”!
I mówił jeszcze:
„Zasadziłem na ziemi winnicę, a ona wypuściła głęboko swoje korzenie:
niech ona wypuści w górę swoje pędy i niech okażą się jej owoce na
ziemi!
Niech się nią rozkoszują ci, którzy są Ciebie godni, a Ty ich posiądziesz!
Dałeś mi swoje srebro, a ja je rzuciłem na stół: wypróbuj je i daj mi
z procentem, jak ty się do tego zobowiązałeś!
Twoja mina zyskała dziesięć: niech one zostaną dorzucone do tych,
które ja mam, jak Ty to obiecałeś!
Moim dłużnikom oddałem minę: niech jej nie żąda z mojej ręki ten,
który mi ją włożył!
Zostałem zaproszony na ucztę i natychmiast na nią przybyłem; wyrzekłem
się pola, pługu i żony: niech nie zostanę odrzucony od godów bez
skosztowania ich!
Zostałem zaproszony na gody, przywdziałem białą suknię: obym stał
się godnym, aby mi nie związano rąk i nóg, i abym wyszedł w ciemności
zewnętrzne!
Moja lampa świeci swoim światłem, oby jej pan zachował ją aż do
opuszczenia sali godowej i abym ją otrzymał; obym nie ujrzał, jak ona gaśnie
z powodu braku oliwy! Oby moje oczy Cię otrzymały i oby moje serce się radowało, ponieważ
ja wypełniłem twoją wolę i wypełniłem Twoje przykazania!
Obym stał się podobny do sługi mądrego i napełnionego bojaźnią, który
nie poluźnia swojego jaśniejącego zapału; w czasie całego czuwania nocnego
bezustannie strzegłem mojego domu od bandytów, aby oni go nie
zajęli!
Przepasałem moje nerki prawdą, a moje sandały są silnie przymocowane
do moich stó, obym nie ujrzał ich wiązań rozluźnionych!
Przyłożyłem rękę do pługa i nie zwróciłem się do tyłu, aby moje
bruzdy nie oddalały się.
Moje pola są już białe i już dojrzałe do żniwa, obym otrzymał moją
zapłatę!
Włożyłem zużyte szaty i zakończyłem trud nakierowany na śmiertelny
odpoczynek.
Wypełniłem pierwsze czuwanie, i drugie, i trzecie: obym ujrzał Twoje
oblicze i skłonił się przed Twoją wspaniałością!
Zburzyłem moje gumna i zniszczyłem je na ziemi, obym otrzymał
z Twojego skarbca, który się nie zmniejsza!
Wysuszyłem źródło tryskające, które było we mnie; obym oparł się na
Twoim źródle żywym i spoczął na nim!
Zabiłem jeńca, którego ty mi wydałeś: ocal uwolnionego, który jest
we mnie, i oby moja dusza nie została pozbawiona jego ufności!
Uczyniłem ze strony wewnętrznej stronę zewnętrzną, i z zewnętrznej
– wewnętrzną; oby Twoja wola wypełniła się we wszystkich moich członkach!
Nie odwróciłem się ku temu, co było za mną i całkowicie skierowałem
się ku temu, co było ku przodowi; obym nie stał się przedmiotem
zdziwienia ani znakiem!
Nie zwróciłem życia zmarłemu ani nie sprawiłem, że zmarł żywy i wypełniłem
tego, który upadał; obym otrzymał wieniec zwycięstwa, panią
dwóch światów!
Otrzymałem na ziemi pogardę; pomścij mnie w niebiosach!
Oby moce mnie nie dostrzegły, oby władze nie spiskowały przeciw
mnie, aby celnicy mnie nie ujrzeli i poborcy mnie nie molestowali!
Oby godni pogardy nie kpili ze mnie ani złoczyńcy ze (mnie)czuwającego
i pokornego!
Niewolnik potępiony i wielki, który się wywyższa, niech się nie
ośmiela podnieść się przeciw mnie z powodu twojej zwycięskiej mocy, o Jezu,
który mnie otoczyłeś!
Oni bowiem uciekną i skryją się daleko od niej, bo nie będą mogli
patrzeć na nią, ponieważ to przez podstęp i w milczeniu upadną na tych,
którzy są im posłuszni.
Część moich dzieci oto woła i jaśnieje, i nikt się nie ukryje daleko
od nich, bo to jest piękna woń ich natury.
Ludzie podli zostali oddaleni jak drzewo, którego owoce są gorzkie;
obym przebył ich kraj w ciszy i obym przyszedł do ciebie.
Oby radość i pokój mnie podtrzymywały i obym się nie podniósł
wobec Twojej chwały.
Oby oskarżyciel mnie nie dojrzał, ale oby jego oczy zostały oślepione
przez Twoje światło, w którym przebywam, i oby jego kłamliwe usta zostały
zamknięte, bo on nie ma nic przeciw mnie”.
I on zaczął mówić do tych, którzy z nim byli w więzieniu:
„Wierzcie, moje dzieci, w Boga, którego głoszę. Wierzcie w Jezusa Chrystusa,
którego zwiastuję. Wierzcie w tego, który ożywia i wspomaga swoje
sługi. Wierzcie w tego, który ożywia tych, którzy są zmęczeni na służbie
tego, którym moja dusza jest wywyższona, bo nadszedł czas, aby Go otrzymać.
Wierzcie w tego, który jest piękny i którego piękno popycha mnie,
aby powiedzieć o Nim, kim On jest, choć ja nie zdołam tego wypowiedzieć.
Bo mój Pan
Jest tym, który żywi moją nędzę,
Który wypełnia moje braki,
Który spieszy z pomocą moim brakom.
Ty bądź ze mną aż do końca,
Abym przyszedł i otrzymał Ciebie!”
A oto młody Wizan, syn króla Mazdaja,
prosił Judę i mówił: „Proszę cię, święty człowieku, Apostole Boga pozwól
mi pójść i przekonać strażników więziennych. Sprawię, że wyjdziesz, abyś
mi towarzyszył, i udzielisz mi znaku życia, tak że i ja stanę się również
sługą tego Boga, którego głosisz. Bo ja w mojej młodości przeżyłem wszystko,
o czym ty mówiłeś, nim Mazdaj, mój ojciec, zmusił mnie i nie dał mi
Manaszar za żonę. Mam dwadzieścia jeden lat i już od siedmiu lat jestem
związany z żoną, jednak przed ślubem nie znałem innej kobiety i zostałem
uznany przez mojego ojca za nic nie wartego. Nie mam dotąd ani syna ani
córki z danej mi małżonki. Moja żona także żyła ze mną w czystości
przez wszystkie te lata, a dziś, gdyby tylko miała zdrowie ujrzałaby ciebie
i słuchała twojego słowa. Ja miałbym odpocznienie, a ona byłaby żyjąca
i także otrzymałaby życie wieczne. Bo ona od dawna znajduje się w wielkim
utrapieniu z powodu choroby. Przekonam strażników więzienia, jeśli
tylko obiecasz mi pójść ze mną do mojego domu, bo ja zamieszkuję w domu
zupełnie sam – ty zaś uzdrowisz ją, nieszczęśliwą chorą”. Gdy Juda,
Apostoł Najwyższego to usłyszał, rzekł do Wizana: „Mój synu, jeśli wierzysz,
ujrzysz cuda naszego Boga, jak On daje życie i jak się lituje nad
swoimi sługami”.
Gdy oni tak rozmawiali, Tertia,
Magdonia i jej niania Narkia stały przy bramie więzienia. Dały strażnikom
trzysta sześćdziesiąt denarów srebra, a oni je wprowadzili do Judy.
One weszły i ujrzały Judę, Sifura, Wizana, żonę i córkę Sifura i wszystkich
więźniów siedzących, którzy słuchali Apostoła. Wszyscy troje stanęli przed
Judą, a on rzekł do nich: „Kto wam pozwolił wejść aż do nas? I kto wam
otwarł zamknięte bramy?” Tertia rzekła do niego: „Czyż to nie ty otwarłeś
bramę i ty do nas powiedziałeś: ‘Chodźcie do więzienia!’, abyśmy weszły
i wyprowadziły braci, którzy tam są, a wtedy Pan także okaże wam swoją
chwałę’. Gdy zaś przyszłyśmy do bramy, ty zniknąłeś daleko od nas, i usłyszeliśmy
hałas bramy, która zamknęła się przed nami. Ale my dałyśmy
strażnikom to, co im się należało, a oni nas wpuścili. I oto teraz jesteśmy
i prosimy, abyś spełnił naszą wolę, byśmy sprawili, że ty uciekniesz, aż
gniew króla Mazdaja nie odwróci się od ciebie”. Juda powiedział do Tertii:
„Opowiedzcie jednak, przedtem, jak was zamknięto”.
Tertia powiedziała do niego: „Przecież ty nas dopiero co opuściłeś
i ty nie wiesz, jak zostaliśmy uwięzione? Ale jeśli chcesz, posłuchaj.
Król Mazdaj posłał, by szukano mnie Tertię, i rzekł do mnie: ‘Ten czarownik
nie ma aż do tej chwili mocy nad tobą, gdyż – jak słyszałem, bo mi
powiedziano – że on dokonuje czarów przez oliwę, przez wodę, przez chleb
i przez wino, które on zaczarowuje, ale on ciebie jeszcze tak nie zaczarował.
Ale bądź przekonana – ja ci to mówię – będę mu zadawał męki, aż on zginie.
Wiem bowiem, że dotąd on ci jeszcze nie dał wody, oliwy, chleba ani
wina, a więc nie ma nad tobą jeszcze całkowitej władzy’. Ja mu odpowiedziałam:
‘Rób ze mną co chcesz. Ty masz tylko władzę nad moim ciałem,
ale nie pozwolę, by moja dusza zginęła z tobą!’ Gdy on to usłyszał
z moich ust, zamknął mnie w głębi mojej jadalni, w ciemnym pokoju, jego
zaś krewniak Karisz sprowadził ze swojej strony Magdonię i Narkię i zamknął
je wraz ze mną. Światło jednak od nas się nie oddaliło i ty sprawiłeś,
że wyszłyśmy i oto teraz stoimy przed tobą. Daj nam znak, aby została przecięta
nadzieja Mazdaja względem mnie, bo on uknuł to przeciw mnie”.
Gdy Juda, Apostoł Pana, usłyszał
to, co ona powiedziała, rzekł: „Chwała Tobie, Panie Jezu wielokształtny!
Chwała Tobie, który objawiasz się nam jako nasza biedna ludzka natura!
Chwała Tobie, który nas umacniasz, dodajesz nam odwagi, poprawiasz nas
i radujesz, który stoisz przy nas we wszystkich naszych utrapieniach, który
nas umacniasz w naszych słabościach i dodajesz odwagi w lęku”. Gdy
on to powiedział, jeńcy odzyskali odwagę, a strażnicy powiedzieli: „Zgaście
lampy, aby ktoś nie doniósł na nas królowi Mazdajowi!” Zgasili więc
wszystkie lampy i poszli spać. Juda jednak mówił do Pana: „Śpiesz się
teraz Panie Jezu, nasz oświecicielu, bo oto teraz synowie ciemności sprawili,
że przebywamy w ciemnościach. Ale Ty, Panie, oświeć mnie przez
światło Twojej natury”. I nagle całe więzienie zajaśniało jak za dnia.
Wszyscy jednak, którzy tam byli uwięzieni spali, ale obudzili się tylko ci,
którzy uwierzyli w Pana. Juda rzekł do Wizana: „Idź
naprzód i przygotuj to, co jest potrzebne do posługi wedle naszych potrzeb”.
Wizan rzekł do niego: „Kto nam otworzy bramy więzienia? Bo oto
zamknięto je wszystkie, a strażnicy śpią?” Juda rzekł do niego: „Wierz w Jezusa
i nie wątp. Pójdziesz i znajdziesz bramy otwarte i trzymające się na
zawiasach”. On ich poprzedzał, a oni wszyscy szli za Judą. Gdy byli już
w pół drogi, spotkała ich Manaszar, żona Wizana, która szła do więzienia.
Rozpoznała Wizana i rzekła do niego: „Mój bracie Wizanie?!” On zaś rzekł:
„Tak, czy to jesteś ty, moja siostra Manaszar?” Ona rzekła do niego: „Tak”.
On rzekł do niej: „Gdzie ty teraz idziesz i to sama, o takiej porze? I jak
mogłaś się podnieść ze swojego łoża?” Ona powiedziała: „Ten oto młody
człowiek położył na mnie swoją rękę i odzyskałam zdrowie. We śnie doniesiono
mi, że mam pójść do tego cudzoziemca tam, gdzie on był uwięziony,
aby zostać uzdrowiona w sposób doskonały”. Wizan rzekł do niej:
„Jaki młody człowiek był z tobą?” Ona rzekła do niego: „Czy ty go nie
widzisz? Trzyma mnie za prawą rękę i mnie podtrzymuje”.
Podczas gdy oni rozmawiali przyszedł Juda z Siforem, swoją żoną i swoją córką, z Magdonią,
Tertią i Narkią; zbliżył się i weszli do domu Wizana. Gdy Manaszar,
żona Wizana, ujrzała Judę, skłoniła się przed nim, oddała mu cześć i rzekła
do niego: „Przyszedłeś ty, który mnie uzdrowiłeś z ciężkiej choroby. To ja
ciebie widziałam we śnie i ty mnie oddałeś temu młodzieńcowi, który mnie
prowadził do ciebie, do więzienia. Twoja łaskawość nie pozwoliła zostawić
mnie, cierpiącą, a ty do mnie przyszedłeś”. Gdy ona to powiedziała,
odwróciła się, ale już nie było tego młodego człowieka. I rzekła do Judy:
„Ja nie mogę iść sama, a tego młodego człowieka, któremu ty mnie oddałeś,
już tu nie ma”. Juda rzekł: „Odtąd Jezus cię podtrzymuje”. Ona na to
zaczęła biec i ich poprzedzała. Gdy weszli do domu Wizana, syna króla
Mazdaja, była już noc, ale Pan ich obficie oświecał.
Juda zaczął się modlić i mówił:
„Towarzyszy i wspomożenie słabych,
Nadziejo i pewności ubogich,
Spotkanie i odpoczynek tych, co są zmęczeni,
Głosie pochodzący z góry,
Ty, który trzymasz serca tych, którzy w Ciebie wierzą,
Spotkanie i port
Tych, którzy wychodzą z krainy ciemności,
Lekarzu nie pobierający zapłaty pośród ludzi,
Ty zostałeś ukrzyżowany za wielu,
A nikt dla ciebie nie został ukrzyżowany.
To Ty zstąpiłeś do Szeolu z wielką mocą,
I ujrzeli Cię umarli i powrócili do życia.
Pan śmierci nie mógł się oprzeć.
Ty wstąpiłeś w wielkiej chwale,
I sprawiłeś, że wraz z Tobą wstąpili,
Ci wszyscy, którzy u Ciebie znaleźli ucieczkę.
Ty im otworzyłeś drogę na wysokości,
A ci wszyscy, którzy zostali przez Ciebie zbawieni, poszli Twoimi
śladami.
Ty ich wprowadziłeś do swojej owczarni,
I Ty ich wmieszałeś do grona Twoich owiec.
Synu miłości doskonałej, który zostałeś nam posłany z mocą
Przez Ojca, którego czczą Twoi słudzy!
Synu, który zostałeś posłany przez ojcostwo wyniosłe i doskonałe!
Panie posiadłości, które nie są skalane!
Sam bogaty, który napełniłeś Twoje stworzenie skarbami Twojego
bogactwa!
Ubogi, który łaknąłeś i odczuwałeś głód przez czterdzieści dni, Ty,
który nasycasz swoim
błogosławieństwem dusze utrudzone!
Ty mój Panie, bądź z Wizanem, z Tertią i z Manaszar,
Zgromadź ich w swojej owczarni
I wmieszaj ich do twojej liczby!
Bądź dla nich przewodnikiem na tej drodze błędu,
Bądź dla nich uzdrowicielem w krainie choroby!
Bądź dla nich umocnieniem w krainie umęczenia!
Uświęć ich w krainie wieczystej!
I oczyść ich ze zniszczenia w kraju nieprzyjaciela!
Bądź lekarzem dla ich ciał i ożyw ich dusze!
Uczyń ich sanktuariami i świątyniami świętymi i niech w nich zamieszka
Duch świętości!”
Gdy on wypowiedział tę modlitwę, rzekł do Magdonii:
„Moja córko, rozdziej twoje siostry”. Ona je rozdziała, przepasała je
przepaską i sprawiła, że zbliżyły się do niego. Ale najpierw przybliżył się
Wizan. Juda wziął oliwę, wypowiedział nad nią jej pochwałę. I rzekł:
„Piękny owocu, który jesteś godny wrzeć przez słowo świętości dla
ludzi, aby cię przywdziali,
I aby przez ciebie oni zwyciężyli swoich nieprzyjaciół raz oczyszczeni
ze swoich uprzednich grzechów!
Tak, mój Panie, przyjdź zamieszkać w tej oliwie jak mieszkałeś i w
drzewie!
A ci, którzy Cię ukrzyżowali, nie mogli znieść twego słowa!
Niech przyjdzie Twój dar, ten który powiał na twoich nieprzyjaciół,
I cofnęli się, i upadli na twarz,
I zamieszkaj w tej oliwie, nad którą wspominamy Twoje imię!”
I wylał ją na głowę Wizana, a potem na głowy kobiet i rzekł do
nich: „Przez Twoje imię, Jezu Chryste, niech ona stanie się dla tych dusz
odpuszczeniem grzechów, zniszczeniem nieprzyjaciela i uzdrowieniem ich
dusz i ciał”. I nakazał Magdonii, aby je namaściła, on zaś namaścił Wizana.
A gdy oni zostali już namaszczeni, kazał im wstąpić do wody w imię
Ojca, i Syna i Ducha świętości.
Gdy zostali namaszczeni i wyszli (z wody),
Juda kazał sobie przynieść chleb i kielich zmieszany (z wodą). I wygłosił
nad nimi błogosławieństwo, i rzekł:
„Spożywamy Twoje święte ciało za nas ukrzyżowane i pijemy Twoją
ożywczą krew za nas wylaną.
Niech twoje ciało stanie się dla nas życiem, a Twoja krew – odpuszczeniem
grzechów!
Za żółć, którą za nas piłeś, niech od nas zostanie zabrana żółć
naszego nieprzyjaciela!
Za ocet, który Ty piłeś z naszego powodu, niech zostaniemy umocnieni
w naszej słabości!
Za oplwanie, które Ty za nas otrzymałeś, obyśmy otrzymali życie
doskonałe!
Ponieważ Ty otrzymałeś koronę z cierni na naszym miejscu, obyśmy
i my otrzymali od Ciebie niewiędnący wieniec!
Ponieważ ty zostałeś owinięty prześcieradłem z naszego powodu
niech i my opaszemy się Twoją wielką i niezwyciężoną potęgą!
Ponieważ Ty zostałeś pogrzebany w nowym grobie z powodu nas,
śmiertelników, obyśmy otrzymali także i my zażyłość z Tobą w niebiosach!
I jak Ty się podniosłeś, obyśmy i my zmartwychwstali i podnieśli się
przed Tobą na sądzie prawdy!”
I połamał Eucharystię i dał ją Wizanowi, Tertii, Manaszar, Sifurowi,
Magdonii, a także żonie i córce Sifura. I rzekł: „Niech ta Eucharystia
będzie dla nas życiem, odpoczynkiem, radością, zdrowiem i uzdrowieniem
waszych dusz i waszego ciała”. A oni rzekli: „Amen”. I usłyszano głos mówiący
do nich: „Tak!” i „Amen!” Gdy oni usłyszeli ten głos, upadli twarzą
na ziemię. I znowu dał się usłyszeć głos: „Nie lękajcie się, ale wierzcie
silnie!” Juda odszedł, aby znowu
zostać zamknięty w więzieniu, podobnie zresztą Tertia, Magdonia i Narkia
– one także poszły, aby zostać uwięzione. Juda rzekł do nich: „Moje
córki i moje siostry w naszym Panu, moje towarzyszki i służebnice w Jezusie
Chrystusie, posłuchajcie mnie w tym ostatnim dniu, w którym wam
przekazuję moje słowa. Nie będę już więcej z wami rozmawiał na tym
świecie, ale zostanę wyniesiony do mojego Pana Jezusa Chrystusa, u tego,
który mnie sprzedał, u tego, który uniżył swoją wielką duszę aż do
mojej małości i który zaprowadził mnie aż do swojej nieprzemijającej wielkości,
i który uczynił mnie godnym być dla Niego sługą prawdy i wierności.
Oto ja się raduję, ponieważ czas się dokonał i nadszedł już dzień,
aby pójść i otrzymać zapłatę od mojego Pana. Mój wynagrodziciel jest
sprawiedliwy a On wie, jak mnie nagrodzić, bo On nie jest zły ani zazdrosny,
a Jego dary są przeobfite i On daje bez liczenia, On jest pewny i Jemu
nie zabraknie dóbr.
Słuchajcie mnie, moje córki, Ja nie jestem Jezusem, ale jestem
sługą Jezusa; nie jestem Chrystusem, ale jestem tym, który przed Nim służy,
nie jestem Synem Bożym, ale modlę się i błagam stać się godnym Boga.
Jeśli zaś o was idzie, moje córki, trwajcie w wierze Jezusa Chrystusa i oczekujcie
nadziei Syna Bożego. Nie odczuwajcie zmartwienia, córki moje,
z powodu udręczenia, ani nie odczuwajcie wątpliwości, gdy ujrzycie, że
jestem znieważany, znowu uwięziony i umarły, ponieważ ja wypełniłem
wolę mojego Pana. Bo jeśli ja się będę modlił, aby nie umrzeć, to wiecie, że
mogę zostać wysłuchany, ale to, co wydaje się być śmiercią, nie jest nią
bynajmniej, ale uwolnieniem ze świata. Oto dlatego przyjmuję ją z radością;
oto dlaczego odchodzę, aby otrzymać Tego, który jest piękny, Tego,
którego kocham – miłosiernego. Wiele wycierpiałem na Jego służbie i doszedłem
do kresu z powodu Jego łaski, która mnie podtrzymywała i mnie
nie opuściła. Teraz zaś, aby Nieprzyjaciel nie wkradł się do was przez podstęp
i oby nie podzielił waszych rozumów! Niech więc nie
ma miejsca dla przewrotnego i mąciciela, bo Ten, którego otrzymaliście
i w którego uwierzyliście, jest potężniejszy od niego. Oczekuję więc na
przyjście Tego, który przyjdzie i który was przyjmie. To właśnie jego
ujrzycie!”
Gdy Juda przestał mówić,
wszedł do ciemnego budynku. I Juda rzekł: „Nasz Ożywicielu, który
znosiłeś wiele rzeczy z naszego powodu spraw, oby te bramy stały się takimi,
jakimi były i niech zostaną zapieczętowane swoimi pieczęciami”. I opuścił
je i on także poszedł, aby zostać uwięziony. Jeśli zaś idzie o nie, pozostały
bardzo zmartwione i płakały, ponieważ wiedziały, że król Mazdaj
go zabije.
Kiedy on wchodził, aby znowu zostać uwięziony, zastał strażników,
którzy rozmawiali i mówili: „Co myśmy złego zrobili w sprawie
tego czarownika, który otwiera drzwi swoimi sztuczkami czarnoksięskimi,
i który chce, aby uciekli ci, którzy są uwięzieni? Pójdźmy więc, powiadomijmy
króla Mazdaja, i powiedzmy mu także o jego żonie i o jego synu,
który odwiedza tego człowieka”. Gdy to mówił odpowiedzialny za więźniów,
Juda milczał i słuchał. Rano wstali strażnicy i poszli do króla Mazdaja
i rzekli do niego: „Nasz pan i król niech albo wypuści tego czarownika
albo niech go każe zamknąć w innym miejscu, bo my nie jesteśmy w stanie
go upilnować. Jeśliby twój dobry los dwakroć nie strzegł więźniów, oni
wszyscy uciekliby. Bo my zamykamy bramy, a zastajemy je otwarte. Co
więcej nie opuszczają go twoja żona i twój syn i reszta ludzi”. Gdy król
Mazdaj to usłyszał, udał się, aby zobaczyć pieczęcie, które położył na bramach
i znalazł je nietknięte. I rzekł do strażników: „Dlaczego kłamiecie?
Bo oto pieczęcie na budynkach są takie, jakie zostały położone. Jak więc
możecie mówić, że Tertia i Magdonia przyszły do więzienia?” Na to strażnicy
powiedzieli: „My tobie powiedzieliśmy prawdę”. Król Mazdaj udał się, by
zasiąść w trybunale i posłał, aby przyprowadzono Judę. Król kazał go rozdziać
z szat, opasać mu biodra przepaską. Postawiono go więc przed królem,
a ten rzekł do niego: „Jesteś niewolnikiem czy człowiekiem wolnym?”
Juda rzekł do niego: „Jestem niewolnikiem, ale ty nie masz żadnej władzy
nade mną”. Rzekł do niego Mazdaj: „Jak uciekłeś i jak przybyłeś do tego
kraju?” Juda rzekł: „Przybyłem tu, by dać życie wielu przez słowo, a dzięki
twoim rękom opuszczę ten świat”. Mazdaj rzekł do niego: „Kto jest
twoim panem, jakie jest twoje imię, i z jakiego kraju pochodzisz?” Rzekł
Juda: „Mój Pan jest także twoim Panem i Panem całego świata, panem
nieba i ziemi”. Rzekł Mazdaj: „Jakie jest jego imię?” Rzekł do niego: „Teraz
nie możesz usłyszeć Jego prawdziwego imienia, a imię, które Mu zostało
dane to Jezus Chrystus”. Mazdaj rzekł do niego: „Ja wcale się z tym
nie spieszę, aby ciebie stracić, ale mam cierpliwość względem ciebie, ale ty
dorzucasz do swoich dzieł, a twoje sztuczki czarnoksięskie rozpostarły się
po całej tej krainie. Ale ja tak postąpię z tobą, że one ci będą towarzyszyły
i pójdą z tobą, i nasz kraj ich uniknie”. Juda powiedział: „Te sztuczki magiczne,
o których ty mówisz, że pójdą za mną, nie przestaną tu działać”.
Gdy on to powiedział, Mazdaj zastanawiał
się, aby poznać, jak ma zabić Judę, bo lękał się wielkich tłumów,
które się tam zgromadziły. Wielu bowiem, nawet spośród możnych
uwierzyło w Pana. Mazdaj więc podniósł się, wyprowadził
Judę i wyszedł na zewnątrz zamku, a towarzyszył im wielki oddział uzbrojonych
żołnierzy. Ludzie zaś myśleli, że Mazdaj chce się czegoś dowiedzieć
od Judy, stali więc i przyglądali się im. Gdy oni odeszli około pół
mili, Mazdaj wydał Judę kilku żołnierzom, którzy z nim byli, a także jednemu
z możnych, i rzekł do nich: „Idźcie na górę, i tak przeszyjcie go
(włóczniami)”. I kontynuuował drogę na zamek.
Ludzie biegli za Judą, aby go uwolnić. A żołnierze szli po jego
prawej i lewej stronie, i nieśli włócznie, a ten, co należał do możnych, trzymał
go za rękę i podtrzymywał go. Juda rzekł: „O ukryte tajemnice, które
oni dla mnie spełniają w tej chwili mojego odejścia! O bogactwo łaski,
która nie pozwała nam odczuć cierpień ciała. Jak bowiem oni mnie
otaczają z bronią i walczą przeciw mnie aż do śmierci! Jestem wydany Jedynemu,
bo oto jeden możny trzyma mnie za rękę, aby mnie wydać Jedynemu,
którego oczekuję, aby Go przyjąć. Tak samo rzecz miała się z moim
Panem, bo pochodził od Jednego i został uderzony przez jednego”.
Gdy on wspiął się na górę, na miejsce, w którym miał zostać przeszyty,
Juda rzekł do tych, którzy go trzymali: „Słuchajcie mnie
przynajmniej teraz, kiedy jestem już bliski śmierci, przez którą opuszczę
ten świat. Niech oczy waszego serca nie będą zaślepione i wasze uszy niech
nie będą głuche, aby nie słyszeć. Uwierzcie w tego Boga, którego głoszę
i nie postępujcie według zatwardziałości serc waszych, ale postępujcie tak,
jak wypada wolności, chwale ludzi i życiu, które jest u Boga”.
Juda rzekł do Wizana:” „Synu Mazdaja, króla ziemskiego i sługo Jezusa Chrystusa, nakaż sługom,
aby wola ich króla Mazdaja została wypełniona, ja zaś pójdę i pomodlę się”.
Wizan porozmawiał z żołnierzami, a ci pozwolili, aby Juda odszedł. Juda
poszedł i tak się modlił: „Mój Panie i mój Boże, moja nadzieja i mój
Zbawicielu, mój przewodniku i mój towarzyszu. We wszystkich krainach,
które przebiegłem dla Twojego imienia Ty bądź ze wszystkimi Twoimi sługami
i Ty mi towarzysz, także i mnie, abym doszedł do Ciebie. Tobie powierzam
moją duszę i nikt mi jej nie weźmie z Twoich rąk. Niech moje grzechy
mnie nie powstrzymują! Oto, Panie, wypełniam wszystko, czego ode mnie
żądałeś, i stałem się niewolnikiem z powodu tej wolności, którą dziś otrzymuję.
Ty, mój Panie Jezu, daj mi ją i uczyń doskonałą ze mną. Bo ja ani na
chwilę nie wątpię o Twojej prawdzie i o Twojej miłości, ale z powodu tych,
którzy tu stoją, aby słuchać, że mówię w Twojej obecności”.
Gdy Juda wypowiedział tę modlitwę, rzekł
do żołnierzy: „Chodźcie, wypełnijcie wolę tego, który was posłał!” Żołnierze
podeszli, uderzyli go w tej samej chwili, a on upadł i umarł. Bracia zaś
razem zapłakali, przynieśli piękne szaty i wiele tkanin z lnu, i pogrzebali
Judę w grobie, w którym grzebano dawnych królów.
Sifur zaś i Wizan nie chcieli zejść do zamku i pozostawali cały dzień siedząc, tam spędzili
cały dzień. Wtedy objawił im się Juda i rzekł do nich: „Mnie tu nie ma,
czemu więc siedzicie tu i czuwacie przy mnie? Wstąpiłem do mojego Pana,
otrzymałem to, czego oczekiwałem i na co miałem nadzieję. Ale wy podnieście
się, odejdźcie stąd, bo już niedługo i wy połączycie się ze mną.
Jednak Mazdaj i jego krewniak Karisz kazali przyjść Magdonii i Tertii:
gorąco je prosili, ale one nie poddały się ich woli. Juda bowiem im się
objawił i rzekł do nich: „Nie zapominajcie, moje córki, o Jezusie, waszym
świetle, świętym i żywym. On szybko zapewni wam odpoczynek i będzie
waszym wspomożeniem. Gdy król Mazdaj i jego krewniak Karisz zobaczyli,
że one nie dadzą się przez nich przekonać pozwolili im, aby żyły
wedle woli ich dusz. Wszyscy zaś bracia, którzy tam byli, zgromadzili
się razem, modlili się i składali ofiary i łamali chleb481, bo Juda na górze,
kiedy szedł na śmierć, uczynił Sifara starszym (prezbiterem), a Wizana diakonem.
A Pan był z nimi w swojej miłości i sprawiał, że wiara obfitowała
przez ich ręce. Gdy zaś, długo
po tym, zdarzyło się, że jeden z synów króla Mazdaja został pochwycony
przez szatana i nikt nie mógł go związać, bo był bardzo gwałtowny,
król Mazdaj zastanowił się w swoim wnętrzu i rzekł: „Pójdę otworzyć grób
Judy i wezmę jedną z kości Apostoła Bożego, i położę na moim synu, a on
zostanie uzdrowiony”. Juda pojawił mu się we śnie w widzeniu i rzekł
do niego: „Ty nie uwierzyłeś w tego, który żył, a teraz chcesz uwierzyć
w tego, który umarł? Jednak nie lękaj się: Chrystus, mój Pan zmiłuje się
nad tobą dzięki swojej dobroci”. Mazdaj jednak nie znalazł kości Judy, bo
jeden z braci ukradł je i zawiózł na Zachód. Król Mazdaj wziął jednak
trochę prochu z miejsca, gdzie złożono kości Apostoła i położył je na swoim
synu, mówiąc: „Wierzę w ciebie, mój Panie Jezu teraz, gdy opuścił mnie
ten, który nieustannie niepokoi ludzi, aby nie widzieli światła”. Gdy on
z wiarą położył proch na swoim synu, został uzdrowiony jego syn i dołączył
się do braci. Król zaś Mazdaj skłonił głowę pod ręka Sifura, który był
starszym. Ten zaś poprosił braci i pobudził ich do modlitwy, aby on przez
nią otrzymał miłosierdzie przed Panem Jezusem Chrystusem w Jego królestwie,
które jest na wieki wieków. Amen.
Zostały zakończone Dzieje Judy Tomasza, Apostoła Pana Jezusa
Chrystusa, który został umęczony w kraju Indii rękoma króla Mazdaja.