Justyna Kowalczyk chce mi się startować

O dzisiejszym biegu na 10 km stylem klasycznym, najważniejszym podczas igrzysk w Soczi mówi "Rz" Justyna Kowalczyk.

Rz: Jak zdrowie?

Justyna Kowalczyk: Dziękuję, w porządku.

Trasa przy tej pogodzie będzie sprawiać kłopoty?

Na trasie jest bardzo zmiennie. Dziś w nocy była temperatura ujemna. Tam, gdzie nie doszło słońce, jest wciąż bardzo twardo. Na odcinkach, gdzie świeci, jest bardzo mokro. Warunki zmieniają się często, czasem tory przytrzymują narty, czasem noga przyspiesza, jest niewygodnie.

To oznacza także duże problemy dla serwisu?

Tak, ale serwismeni robią, co mogą, dniami i nocami, więc jestem pozytywnie nastawiona. Zaczną ostatnie przygotowania wtedy, gdy dowiedzą się pięć godzin przed startem, jak posypana jest trasa, czy będzie twarda, czy miękka. Rzadko biegamy w takich warunkach, więc trochę nie wiemy, czego się spodziewać. Ale myślę, że każdego coś na niej zaskoczy.

Kolejność startu ma znaczenie?

Najlepsze startują z ostatnimi numerami, to, czy między nami będzie minuta różnicy, czy nawet cztery, nie będzie miało żadnego znaczenia. Problem może być dla dziewczyny, która pobiegnie pierwsza, druga, może piąta.

Jak ocenia pani stopień trudności trasy, porównajmy ją z biegiem łączonym...

Bieg na 10 km stylem klasycznym rozgrywa się na obydwu pętlach z biegu łączonego: tej łatwej do stylu klasycznego i tej drugiej, trudniejszej, wówczas do stylu łyżwowego. Te pętle zostały powiększone z 3,75 do 5 km. Trasa wychodzi więc nieco trudniejsza.

Na czym pani musi się skupić najbardziej?

Bieg na 10 km stylem klasycznym od dwóch lat mnie nie zawiódł

Najważniejsze będą zakręty, nie tylko na zjazdach, ale i na płaskich odcinkach, tam gdzie śnieg jest bardzo miękki. Widzieliśmy dzień wcześniej wszyscy, gdy ktoś upada: w najlepszym przypadku kończy się to złamaniem marzeń, w najgorszym złamaniem marzeń i wszystkiego innego. Ale na tej trasie ważny chyba będzie każdy centymetr.

To, co działo się na trasach sprinterskich, to był brak koncentracji?

Nie, to nie całkiem o to chodzi. Kto widział Sylwię Jaśkowiec, jak trenowała przez ostatnie dni, wie, jak bardzo była skoncentrowana. Ale to są tylko biegówki, bardzo cieniutkie nartki, a my jesteśmy sportowcami wyczynowymi, którzy tego dnia walczyli o medale. Wtedy człowiek się nie zastanawia, jedzie na maksimum swych możliwości. Trasa była posypywana środkami chemicznymi ze specjalnej maszyny, tam wpadło, gdzieś nie. Gdzieś było miejsce twarde, po którym narta szybko jedzie, a za moment miękki, grząski śnieg. Tak stało się z Sylwią i innymi, nasze mięśnie nie są przyzwyczajone do tak wielkiej zmiany prędkości.

Wyglądało to naprawdę groźnie...

To była też dobra okazja, by zobaczyć, że szybka jazda na nartach naprawdę nie jest prosta, a przecież tu jeździli najlepsi na świecie.

Czy to jest naprawdę ten bieg, na który najbardziej pani czeka?

Tak. Jasne, że tak. W ciągu ostatnich dwóch lat 10 km klasykiem to był ten bieg, który najmniej mnie zawodził. Mam nadzieję, że będę gotowa, że cała moja drużyna będzie gotowa do walki, że nasza praca skończy się tym, że pobiegnę tak, jak potrafię biegać.

Towarzyszą pani przed tym startem wyjątkowe uczucia?

Jest adrenalina, czuję coś pozytywnego, chce mi się startować. W głowie obracają się zakręty, zjazdy i podbiegi. Myślę, jak wszystko porozkładać, żeby było dobrze. No i mam w sobie ciekawość, zawodnika i kibica, jak to się skończy.




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron