Boom i załamanie w nieruchomościach
Bankowcy mają za sobą jeden z najlepszych kwartałów pod względem sprzedaży kredytów hipotecznych. Po spowolnieniu, o którym mówiło się na początku roku, nie ma już śladu. Efektów tego boomu nie odczuwają jednak deweloperzy, którzy mają coraz większe problemy ze sprzedawaniem nowych mieszkań
-
To już fakt, w nieruchomościach jest załamanie - mówi Robert
Chojnacki, prezes redNet Consulting, firmy zajmującej się m.in.
analizą rynku nieruchomości. - W wielu przypadkach deweloperzy
obniżają cenę w trakcie negocjacji z klientami nawet o 15-20 proc.
- mówi Marek Stobniak, prezes agencji nieruchomości
Optimax.
Deweloperzy narzekają, że popyt na mieszkania
mocno osłabł. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego w
pierwszym półroczu firmy deweloperskie oddały do użytku prawie 28
tys. nowych mieszkań. To niemal dwa razy więcej niż o przed
rokiem. Ale sprzedać udało się tylko niewiele ponad 13,5 tys.
lokali, czyli mniej niż co drugie z nowych mieszkań.
Bankowcy
mówią: Boom
W tym samym czasie instytucje finansowe przeżywają boom
w sprzedaży kredytów mieszkaniowych. Po spowolnieniu, o którym
głośno było jeszcze na początku roku, nie ma śladu. - Informacje
o spowolnieniu rozpuszczało kilku dużych graczy, którzy chcieli w
ten sposób uzasadnić swoje słabe wyniki - stwierdza analityk rynku
kredytowego.
Wprawdzie lider rynku, czyli PKO BP, nie
podał jeszcze wyników za całe półrocze, ale można szacować, że
wartość udzielonych "hipotek" przekroczyła 5,5 mld zł
(w ubiegłym roku sprzedaż w tym czasie wyniosła 4,4 mld zł). Od
stycznia do czerwca cztery najmocniejsze w kredytach mieszkaniowych
instytucje (PKO BP, BRE Bank, Millennium i Kredyt Bank) pożyczyły
Polakom w sumie ponad 10 mld zł.
Powody do niezadowolenia
mają tylko instytucje, które nie mają w ofercie kredytów
denominowanych we franku szwajcarskim. Rosnące stopy procentowe w
Polsce zmniejszyły zainteresowanie kredytami w złotych. Efekt jest
taki, że w pierwszym półroczu nasze zadłużenie z tego tytułu
wzrosło ledwie o 4 mld zł. To ponad pięć razy mniej niż w całym
ubiegłym roku. O ochłodzeniu nie może natomiast być mowy, jeśli
chodzi o kredyty we frankach - od stycznia do czerwca nasze walutowe
długi hipoteczne wzrosły aż o 10,4 mld zł. To tylko o 2 mld zł
mniej niż przez cały ubiegły rok!
Boom więc nie
zwalnia, a najwyżej zmieniają się preferencje kredytobiorców.
Zamiast drożejących wciąż kredytów w złotych (z powodu wyższych
stóp procentowych NBP przez rok rata przeciętnego kredytu poszła w
górę o jedną piątą) wybierają tańsze we frankach. Raty tych
ostatnich stoją w miejscu z powodu korzystnych zmian kursów
walutowych.
Przedstawiciele banków też potwierdzają,
że ich klienci ciągle pożyczają na potęgę. - W samym drugim
kwartale sprzedaż kredytów hipotecznych sięgnęła 1,9 mld zł -
powiedział Mariusz Grendowicz, prezes BRE Banku, podkreślając, że
jest to wynik rekordowy. Pod względem tempa wzrostu sprzedaży
niedościgniony na rynku jest Kredyt Bank, który w pierwszej połowie
roku sprzedał kredyty mieszkaniowe o wartości 2,6 mld zł, czyli o
prawie 47 proc. więcej niż w tym samym okresie 2007 r.
Według
Andrzeja Saniewskiego z polskiego oddziału firmy AIG United Guaranty
rosnąca wciąż wartość udzielonych kredytów wynika po części z
poluzowania przez banki warunków pożyczania pieniędzy. Saniewski
policzył, że aż 11 z 20 największych banków chętnie pożyczy
klientowi nawet tak dużo pieniędzy, że miesięczna rata wyniesie
ponad połowę dochodów rodziny.
Saniewski uważa, że
dzięki poluzowaniu kryteriów dla kredytów złotowych znacznie
lepiej sprzedają się kredyty we frankach. Nadzór bankowy w ramach
tzw. rekomendacji "S" żąda bowiem, by banki sprawdzały,
czy klienta chętnego na kredyt we frankach byłoby stać na pożyczkę
w złotych o 20 proc. wyższą. - Dzięki niskiemu ustawianiu
poprzeczki dla kredytów w złotych więcej klientów może dostać
kredyty we frankach. A to one są dziś siłą napędową boomu -
zwraca uwagę Saniewski.
Deweloperzy
pytają: To gdzie są kolejki?
Jak w takim razie wytłumaczyć to, że pieniądze z nowo
udzielonych kredytów hipotecznych nie przekładają się na kolejki
po mieszkania u deweloperów?
Według Macieja Molewskiego
z Deutsche Banku PBC może to wynikać z tego, że część
wypłacanych przez banki pieniędzy to po prostu kolejne transze
kredytów przyznanych wcześniej. - Poza tym rośnie moda na
refinansowanie starych kredytów mieszkaniowych. Klienci nie kupują
za pieniądze z kredytu nowego mieszkania, lecz spłacają nim
poprzedni kredyt - dodaje Molewski. Emil Szweda, analityk firmy
doradczej Open Finance, szacuje, że obecnie już ok. 10 proc.
pożyczek zaciąganych jest w celu zrefinansowania wcześniejszych
kredytów. - Widząc, że różnica w miesięcznej racie sięga
kilkuset złotych, wiele osób decyduje się zamienić swój kredyt
hipoteczny w złotówkach na kredyt frankowy - tłumaczy.
To
jednak nie wyjaśnia wszystkiego. Z danych NBP wynika, że nasze
hipoteczne zadłużenie - już po odjęciu pieniędzy, które wróciły
do banków - od początku roku i tak wzrosło o 14 mld zł. Zdaniem
Macieja Molewskiego z tymi pieniędzmi Polacy udali się na zakupy
mieszkań, ale nie u deweloperów.
- Obserwujemy spore
ożywienie na rynku wtórnym i "pierwotno-wtórnym". Osoby,
które kupiły nowe mieszkania w celach inwestycyjnych, obecnie
oferują je na rynku wtórnym - mówi ekspert Deutsche Banku
PBC.
Emil Szweda zwraca też uwagę, że - ponieważ ceny
nieruchomości są już bardzo wysokie - spadła liczba chętnych na
ich zakup w celach spekulacyjnych. - Do niedawna inwestorzy kupowali
po kilka mieszkań i po jakimś czasie odsprzedawali je z zyskiem.
Teraz takich transakcji jest coraz mniej - wyjaśnia analityk. I
dodaje, że w Stanach Zjednoczonych sprzedaż nowych mieszkań i
domów stanowi zaledwie 20 proc. obrotów na rynku nieruchomości. -
Sądzę, że również w Polsce udział nowych mieszkań w obrotach
na rynku nieruchomości będzie spadał - stwierdza Szweda.
Źródło: Gazeta Wyborcza