John Milton
Anglik John Milton (1608-1674) przyszedł na świat w Londynie, w purytańskiej rodzinie należącej do klasy średniej. Kiedy dotknęła go ślepota, wycofał się z życia publicznego i poświęcił poezji. W roku 1663 ukończył swój poemat Raj utracony. Milton znał dzieło Dantego, podobnie jak utwory poetów klasycznych, i pragnął napisać poemat epicki na jakiś monumentalny temat. Wybrał upadek ludzkości.
Historia Adama i Ewy obejmuje trzy rozdziały Księgi Rodzaju, około trzech stron w przeciętnym współczesnym wydaniu Biblii. Milton jednak poszerza ją stokrotnie, dodając wojnę w niebiosach między dobrymi a złymi aniołami oraz wizję przyszłości, którą anioł przekazuje Adamowi, zanim on i Ewa opuszczą Eden. Religijna siła poematu leży jednak w psychologii postaci, przede wszystkim szatana, Ewy i Adama. Naturalnie Milton rysuje szeroki obraz Boga i Jego Syna Mesjasza, wyobrażają Oni jednak czyste dobro i nic nam nie mówią o naturze zła. Tam, gdzie Dante ukazywał małość i sprzedajność zła, Milton podkreśla zwykłe samooszukiwanie, które wynika z niechęci jego bohaterów, by stawić czoło temu, czym jest zło, i czego w nich dokonało.
Raj utracony nie podoba się wielu ludziom wierzącym, a to ze względu na — jak twierdzą — królewski obraz szatana. Faktycznie jednak Milton wykorzystuje tu równię pochyłą. Na początku poematu szatan został dopiero wygnany z nieba, a zatem nadal zachowuje wiele swojej anielskiej szlachetności. Wraz jednak z rozwojem akcji, gdy szatan w sensie czasowym, a co ważniejsze — duchowym, coraz bardziej oddala się od nieba, jego majestat gaśnie, a na plan pierwszy wysuwa się jego podstępna natura. Pod koniec poematu staje się wężem pełzającym po dnie piekła. W kilku scenach szatan wydaje się szlachetny, na przykład gdy mówi innym upadłym aniołom, że mogą dokonać zemsty na Bogu za wygnanie ich z nieba (bo oczywiście nie zostały one wygnane z własnej winy), deprawując Jego nowych małych ulubieńców, którzy mieszkają we wspaniałym ogrodzie. Szatan obiecuje przebyć bezkresną przepaść, która oddziela piekło od ziemi, i stawić czoło wszystkim wiążącym się z tym niebezpieczeństwom. Brzmi to tak, jakby szatan wykazywał odwagę, godną podziwu cnotę, ale w rzeczywistości siłą, która nim kieruje, jest zemsta. Chce stanąć w obliczu wszystkich tych niebezpieczeństw, aby zniszczyć dwoje zupełnie niewinnych ludzi, którzy nie uczynili mu żadnej krzywdy.
Pewna domniemana szlachetność szatana pojawia się w pamiętnych wersach, które przypisuje mu Milton. Na początku opowieści szatan, obudziwszy swoje legiony, mówi: „Umysł jest dla siebie / Siedzibą, może sam w sobie przemienić / Piekło w niebiosa, a niebiosa w piekło”. Niewątpliwie wspaniałe to słowa, ale szatan właściwie mówi, że w ten czy inny sposób przekona samego siebie, że tak naprawdę nie znajduje się w piekle. Po prostu nie potrafi przyznać, co uczynił samemu sobie, a zatem będzie żyć w świecie ułudy. Kilka wersów dalej oznajmia, że „lepiej / Być władcą w piekle niż sługą w niebiosach”. Wzniośle powiedziane, lecz całkowicie niedorzeczne. Czyż władza może w jakikolwiek sposób zrekompensować wieczny brud, nędzę, frustrację i brak nadziei? A może szatan jest jedną z tych żałosnych postaci, dla których posiadanie władzy jest właśnie tą rzeczą, która się liczy, bez względu na to, jak wielkie nieszczęście sprowadza na nie same i na innych ludzi?
Stopniowy upadek szatana służy innemu celowi. Milton przypomina nam, że chociaż zło początkowo jawi się jako atrakcyjne — o ile łatwiej ściągać, niż się uczyć, krytykować, niż pomagać — z czasem zaczynamy zdawać sobie sprawę, iż wymusza ono na nas okropną cenę przez to, czego dokonuje w naszej osobowości, i tego właśnie dowiaduje się szatan.
Upadłe anioły szatana podzielają jego iluzję. Szatan gromadzi je i pyta, co należy uczynić. Jeden chce raz jeszcze walczyć z Bogiem, chociaż wie, że wygrana jest niemożliwa, inny sugeruje, że należy zaczekać w nadziei, że Bóg zmieni zdanie, lekceważąc oczywistą konieczność, by demony odpokutowały to, co uczyniły, trzeci zaś sugeruje, że jeśli zadomowią się w piekle, po jakimś czasie nie będzie się ono wydawało takie złe. Belzebub, prawa ręka szatana, odrzuca jednak te sugestie jako próżne marzenie o imperiach.
Upadłe anioły przyjmują plan szatana, który leci na ziemię i przybywa do Edenu. Milton znakomicie opisuje nieskalany raj, jakim miejsce to wydawało się komuś przybywającemu z piekła. „Z podziwem wielkim dostrzega pod sobą, / Ku wszystkich zmysłów człowieczych uciesze / W przestrzeni małej stłoczone bogactwo /Całe natury, ach, i więcej jeszcze: / Niebo na ziemi”. Szatan zdaje sobie wówczas sprawę, jak wiele kosztowały go złe czyny. Eden jest „wiekuistą wiosną”, która nieustająco się odradza, ale dla niego nie ma z tego żadnego pożytku. Utracił niebo i nie potrafi się radować niebem na ziemi. Nie potrafi też pokutować. Widzi przed sobą dobro, wie, do czego tęskni, ale nie ukorzy się przed swoim Stwórcą. Po prostu nie pozwoli mu na to jego przeklęta duma.
Wkrótce dostrzega postacie Adama i Ewy: „Postawę prostą miały i wzrost słuszny / Na podobieństwo boże; przystrojone / W swą przyrodzoną nagość najgodniejszą”. Nagość ta wskazuje na ich jedność ze światem przyrody i na to, że przed popełnieniem grzechu pierworodnego nie odczuwali wstydu. Szatan zdaje sobie sprawę z tego, że mógłby ich pokochać, lecz jego pragnienie dokonania zemsty na Bogu wkrótce zaciera wszelką inną myśl. Przyjąwszy postać węża, kusi Ewę, posługując się przy tym wszelkimi możliwymi przebiegłymi argumentami, a nawet podając w wątpliwość dobroć Boga. Podsuwa Ewie myśl, że Bóg nie pozwolił ludziom spożywać zakazanego owocu, ponieważ pragnie, by pozostawali w niewiedzy, gdyż chce utrzymać nad nimi władzę. Pod wpływem marzenia o wielkości Ewa niewdzięcznie lekceważy wszystko to, co uczynił dla niej Bóg, i zjada owoc. Milton dodaje w tym miejscu dwie wspaniałe rzeczy. Po pierwsze jasno ukazuje, że zło oddziałuje nie tylko na nas, ale na cały otaczający nas świat. Kiedy Ewa zjadła kawałek owocu, „Ziemia odczuła tę ranę, natura / Na tronie swoim westchnęła i wszelkim / Dziełom swym dała znak, że utracone / Już wszystko”. Po drugie Ewa dokonała swojego czynu, gdy nadeszło południe, natomiast Syn Boży miał właśnie w południe zostać wywyższony na krzyżu, aby ocalić świat przed skutkami tego, co uczynili Adam i Ewa.
W opowieści biblijnej Adam natychmiast przyjmuje owoc od Ewy, co podkreśla, że obydwoje okazali nieposłuszeństwo Bogu. Odległość czasowa między zjedzeniem owocu przez jedno i przez drugie jest bardzo niewielka. Milton wydłużył jednak ten dystans, aby pokazać, że bez względu na to, że był on niewielki, istniała chwila, gdy jedno z pierwszych rodziców zgrzeszyło, a drugie nie, gdy jedno utraciło nieśmiertelność, a drugie nadal miało szansę ją zachować. Milton wykorzystał ten moment, by ukazać działanie zła.
Ewa sądzi, że stała się jak Bóg, pogardliwie określając Go jako „Zakazywacza wiecznego”, który „bezpieczny jest przecież, mając wokół tylu szpiegów [czyli aniołów]”. Pragnie, by Adam dowiedział się o jej przemianie... a może jednak nie od razu:
Czy mu opowiem o mojej przemianie,
Aby zaznawał szczęśliwości ze mną,
Czy też nie, raczej zachowam mą mądrość
W swej mocy nie chcąc mieć w niej towarzysza
[...].
Dlaczego?
Dodając tego, czego nie dostaje
Mej płci niewieściej, by mnie bardziej kochał,
Jeśli się stanę mu równą, a z czasem,
Nawet i wyższą, bo niższy jak może
Wolnym być?
Jest to decydujący fragment. Z jednej strony Milton popierał patriarchat, ukazując, że pragnienie Ewy (a zatem kobiece pragnienie), by być równą mężczyźnie, jest konsekwencją grzechu pierworodnego. Jej pragnienie wyższości sprzeciwia się patriarchalnemu poglądowi na porządek naturalny. Z drugiej strony wiedział, że większość kobiet i prawdopodobnie wielu mężczyzn cierpiących z powodu społecznego i ekonomicznego ucisku dobrze rozumiałoby jej pragnienie równości. Co więcej, Milton w tym miejscu włożył w usta poematowej Ewy prawdziwie nieśmiertelne słowa: „Bo niższy jak może wolnym być?”. Purytański poeta nie mógł jednak odejść dalej od podstawowych wartości, które wyznawał. Idąc za tradycją, która mówi, że żaden człowiek nie potrafi uczynić dobra, opierając się na złu, ukazał, że pożądanie równości przez Ewę bardzo szybko przeradza się w coś znacznie niższego, a mianowicie w zazdrość:
Lecz jeśli Bóg mnie widział i nastąpi
Śmierć? Wówczas nigdy mnie już nie będzie,
Zaś Adam innej Ewie poślubiony
Żyć będzie ciesząc się nią, gdy ja zginę.
Ewa szybko ześlizguje się po równi pochyłej. Jest właściwie zazdrosna o kogoś (o „inną Ewę”), kto nawet nie istnieje. Adam wkrótce dołącza do niej w nieposłuszeństwie. Zaraz jednak okazuje się, że niewłaściwie ulokował swoją „lojalność”. Obydwoje gwałtownie pragną „być jak Bóg”, ale wkrótce się orientują, że zostali oszukani i że sami się oszukali. W furii Adam obwinia o wszystko Ewę i jesteśmy z powrotem w piekle Dantego, gdzie nikt nie jest za nic osobiście odpowiedzialny, a winni są zawsze inni ludzie. Ewa odwraca się jednak od Adama, podkreślając, że nawet gdyby był on razem z nią, mogłoby się wydarzyć to samo; to samo mogłoby się przydarzyć nawet jemu! Pyta Adama: „A czyż miałam nigdy / Już nie oddalić się od twego boku? / Mogłabym żebrem bez życia pozostać / W takim przypadku”. Adam nie chce jednak słuchać, jaka była przyczyna jej postępku, i księga dziewiąta kończy się wzajemnym obwinianiem się obojga. „Bogowie” zmienili się w dwoje kłócących się ludzi.
Jako chrześcijanin, Milton wykazywał biblijny zmysł pojednania. Adam i Ewa w końcu akceptują swoją sytuację, a archanioł Michał przepowiada Odkupienie ludzkości poprzez historię ludu Bożego Izraela oraz przez śmierć i zmartwychwstanie Syna Bożego i Mesjasza. Poemat kończy się nawet pozytywnym osobistym akcentem dla Adama i Ewy, którzy pojednali się ze sobą: „A więc dłoń w dłoni i krokiem niepewnym / Z wolna przez Eden ruszyli samotnie”.