Południce teksty z internetu

POŁUDNICE (wybór tekstów z Internetu)


Były to złośliwe i mordercze demony, które dawały się we znaki szczególnie nieostrożnym żniwiarzom i ludziom pozostającym w samo południe na polach. Wierzono, że mogą porywać zostawione samotnie na skraju roli dzieci.


Południce rodziły się z dusz zmarłych tuż przed lub zaraz po ślubie kobiet. Wyobrażano je w stroju z białego płótna z rozwianymi w nieładzie włosami i workiem na plecach, w których nosiły porwane dzieci. Utożsamiano je także z letnimi wirami powietrza.


Napotkanym osobom zadawały zagadki. Od odpowiedzi zależały losy ofiary: śmierć, okaleczenie lub wyswobodzenie się. Złowrogie demony dusiły też śpiących na polu.

-------------------

Różnie południce zwane bywają. Raz marą polną, rżaną babą, bohynką, majówką lub opoldą. Innym znów razem babojędzą, ciotą, klekanicą, żytnią babą, kleklimontką, wywielgą, zdybą czy żytnicą. Nazw dużoć więcej jest i gdybym je tu wszystkie wymieniać miał, to bym pewno do wieczorka zasiedział. A mi gościnności waszej nadużywać nie lza. Jak ktoś mian takowych spamiętać nie umi, to niech jedno w pamięci se wyryje: "baba z żelaznymi zębami". Co, strach was obleciał dziatki moje? Ino niepotrzebnie, bo takie one są, że do chałupy nie wlyzą, choćby im się na głowy niebo waliło.

Bestyja taka, niekiedy czarownicą południową, lub takoż żytnią zwana, to tak naprawdę daemon meridianus, czyli - po naszemu - diablica południowa. Człekowi zwykłemu objawia się pod postacią kobiety na biało ubranej, z sierpem złotym za pas zatkniętym i zielskiem zwiędłym na łbie. We włosy szpilę wetkniętą ma diablą, a tak cienką, że gdy ją komu w serce wbije, to nijakiej rany nie widać, choćby się oczy wypatrywało i godzinę. Poznać iż to czort, można jedynie przez oczy jak rubiny czerwone i zęby żelazne. W Małej Polszcze częstokroć inaczej bywa - południca na padół ziemski przybywa jako niewiasta wysoka i ohydna niezmiernie, w towarzystwie siedmiu psów czarnych, ani chybi - diabelskich. Jeśli owa babojędza humor dobry przejawia, co nieczęsto się zdarza, to mgiełką się staje błękitnoszarą i delikatną... aleć niech was to nie zwiedzie! Tylko chwilowo niegroźną jest, a licho jedno wie, kiedyć jej się i z jakiego powodu może odmienić.


Dlategoż, gdy słoneczko praży, w godzinach południowych na polu pracować nie wolno pod nijakim pozorem, boć tedy właśnie one demonice tam harcują. A trza wam wiedzieć, że do rodzaju człowieczego wrogo są nastawione i ni jednej okazji nie przepuszczą, by krzywdę komu uczynić. Jak kto ostrzeżenia tego nie usłucha, to południca zsyła na onego głupca bóle głowy a takoż mięśni i kości wszelakich, a nadto może sprawić, że żniwiarz bez ducha na matkę ziemię padnie. Mało tego - łeb ukręcić mogą i od ciała oderwać, co uciechę im sprawia niepomierną, tak jak na śmierć załaskotanie, co torturą tylko na pozór jest śmieszną. Śpiących na polu dusić tak potrafią i bić, iż choćby chłop by to był jak dąb, to i tak się sam nie podniesie. Jak w wyjątkowo paskudnym są nastroju, to nawet kulasy tak poprzetrącać potrafią, że człowiek do końca życia swego kaleką zostaje. Dziatki jeszcze bardziej narażone są, bo bohynki szczególną je darzą nienawiścią. Dziecina, która nieszczęście ma majówkę spotkać, porwana zostaje, psami poszczuta, lub nawet w ziemi, a miedzy, żywcem zakopana. Wieczorną natomiast porą, nim słońce do reszty zajdzie, ale gdy mrok już kraj opanowuje, tedy babojędza dzieczęta młode a urodne porywa i w głuchych a bezludnych ostępach pozostawia na pastwę zwierząt dzikich, biesów i wszelkiego inszego plugastwa. Młodych żniwiarzy obietnicami zabawy i rozkoszy wszetecznej kuszą one południce, by potem zmusić ich urokiem do iskania się z wszy i robactwa przeróżnego zjadania. Niektóre lubują się w zagadek cudacznych a trudnych szalenie zadawaniu, od odpowiedzi na które życie ofiar zależy. Na przykład: "Jacy to czterej bracia gonią się, ale nigdy się nie złapią?" Odpowiedź: cztery koła u wozu. "Co to jest, ubrane na biało, ale jak się na to patrzy, jest czarne i gdziekolwiek idzie, mówi tak jak jest?" Odpowiedź: list. "Co je jak koń, pije jak koń, ale widzi ogonem tak samo jak oczyma?" Odpowiedź: ślepy koń.


Jedne lęgną się z dusz niewiast, które śmierć zabrała po zrękowinach, aleć przed ślubem, lub tuż po nim. Inne takoż z dusz kobiet, aleć takich co pierwiej dzieci swoje utraciły. Ulubionym ich miejscem miedza, gdzie przesiadują, gdy żywemu stworzeniu dokuczaniem się znudzą. Po żniwach spotkać je można w zboża zżętego snopkach, lecz wraz z pierwszymi chłodami rozwiewają się na wietrze, alboć pod ziemię chowają i tam śpik je łapie i aż do czerwca trzyma, kiedy to budzą się, by znów ludziom dokuczać a szkodę czynić.


------------------------------------------------

Południce


demon zabójca znany też jako: żytnia, rżana baba, baba o żelaznych zębach. Był to nader złośliwy i morderczy demon polujący na tych, którzy niebacznie w samo południe przebywali w polu. Zabijał dorosłych (np. kosiarzy czy oraczy pracujących w pełnym słońcu) oraz porywał dzieci bawiące się na skraju pola. Niekiedy zadowalał się "tylko" pozbawieniem ofiary na jakiś czas przytomności lub zesłaniem potężnego bólu głowy. Przedstawiano go pod postacią odzianej na biało kobiety o surowej bladej twarzy. Zazwyczaj towarzyszy im sfora siedmiu czarnych psów.


Jeśli w bezwietrzny dzień łany zbożna nagle zaczynały falować to było jasne, że południca jest tuż tuż. Szczególnie lubiła przebywać wśród łanów łubinu. Nie było przeciw niej obrony - należało po prostu w okolicy południa unikać przebywania na polu a już szczególnie drzemki na polu. Śpiący był bowiem szczególnie pożądaną ofiarą. Południca nie lubiła cienia, więc dobrze było przesiedzieć południe w cieniu drzew - tam demon nie miał dostępu.


Południce lęgną się z dusz kobiet, które zmarły już po swoich zaręczynach ale przed ślubem lub krótko po nim. Latem snują się po polach lub przesiadują na miedzach, które są ich ulubionym miejscem. Po żniwach można je spotkać w snopkach zżętego zboża ale wraz z pierwszymi chłodami rozwiewają się na wietrze aby powrócić dopiero następnego lata.


Podania słowiańskie głoszą też, że pojawia się ona (wyobrażana jako kobieta, duch kobiety) w okolicach południa a rodzi się z ludzkich łez i potu oracza (bądź też jak wyżej). Wierzono, że Południce zbierają się w grupach żeby tańczyć swój demoniczny taniec. Osoba, która zbyt bardzo się zapatrzyła na falujące w pełnym słońcu "panny" zostawała porwana do wspólnego tańca po czym umierała najczęściej z wycieńczenia nie mogąc im dotrzymać kroku. O południcach mówiono wiele i różnie, wszystko natomiast zależało od regionu i tego czym zajmowali się ludzie. Spotykano je najczęściej w okolicach pól uprawnych gdyż motyw kłosów i ziaren zbóż, nie wiedzieć czemu, jest im nieodzowny. Tak jak przeciwieństwem zenitu jest nadir, jak przeciwieństwem południa jest północ tak też i nasza Południca miała swoje przeciwieństwo, jakoby siostrę bliźniaczkę - Północnicę.


Południce słyną ze swojej niechęci do dzieci, które porywają z pola, szczują swoimi psami albo łapią i zakopują żywcem w ziemi. Na przebywających w południe w polu dorosłych sprowadzają natomiast omdlenia, bóle głowy i mięśni. Śpiących potrafią tak obić we śnie, że gdy się obudzą nie są w stanie samemu podnieść się z ziemi.


Niektóre południce lubują się w zadawaniu cudacznych zagadek od których uzależniają życie swoich ofiar. Młodych żniwiarzy kuszą zaś obietnicami zabawy i rozkoszy a następnie zmuszają do iskania się z wszy i zjadania robactwa.


----------------------------------------


Południcą był według wierzeń słowiańskich złośliwy i morderczy demon polujący latem na tych, którzy niebacznie w samo południe przebywali w polu. Znano go także jako: żytnia, rżana baba, baba o żelaznych zębach. Zabijał on dorosłych (np. kosiarzy czy oraczy pracujących w pełnym słońcu) oraz porywał dzieci bawiące się na skraju pola. Niekiedy zadowalał się "tylko" pozbawieniem ofiary na jakiś czas przytomności lub zesłaniem potężnego bólu głowy. Przedstawiano go pod postacią odzianej na biało kobiety o surowej bladej twarzy. Zazwyczaj towarzyszy im sfora siedmiu czarnych psów. Jeśli w bezwietrzny dzień łany zbożna nagle zaczynały falować to było jasne, że południca jest tuż tuż.

Szczególnie lubiła przebywać wśród łanów łubinu. Nie było przeciw niej obrony - należało po prostu w okolicy południa unikać przebywania na polu a już szczególnie drzemki na polu. Śpiący był bowiem szczególnie pożądaną ofiarą. Południca nie lubiła cienia, więc dobrze było przesiedzieć południe w cieniu drzew - tam demon nie miał dostępu. Południce słynęły ze swojej niechęci do dzieci, które porywały z pola, szczując swoimi psami albo łapiąc i zakopując żywcem w ziemi. Na przebywających w południe w polu dorosłych sprowadzały natomiast omdlenia, bóle głowy i mięśni. Śpiących potrafiły tak obić we śnie, że gdy się obudzili nie byli w stanie samemu podnieść się z ziemi. Niektóre południce lubowały się w zadawaniu cudacznych zagadek od których uzależniały życie swoich ofiar. Młodych żniwiarzy kusiły zaś obietnicami zabawy i rozkoszy a następnie zmuszały do iskania się z wszy i zjadania robactwa. Wierzono, że Południce zbierały się w grupach żeby tańczyć swój demoniczny taniec.


Osoba, która zbyt bardzo się zapatrzyła na falujące w pełnym słońcu "panny" zostawała porwana do wspólnego tańca po czym umierała najczęściej z wycieńczenia nie mogąc im dotrzymać kroku. O południcach mówiono wiele i różnie, wszystko natomiast zależało od regionu i tego czym zajmowali się ludzie. Spotykano je najczęściej w okolicach pól uprawnych gdyż motyw kłosów i ziaren zbóż, nie wiedzieć czemu, jest im nieodzowny. Latem snuły się one po polach lub przesiadywały na miedzach, które były ich ulubionym miejscem. Po żniwach można je spotkać w snopkach zżętego zboża ale wraz z pierwszymi chłodami rozwiewały się na wietrze aby powrócić dopiero następnego lata.

Demony polne przybierające postać biało ubranej, starej i brzydkiej kobiety z głową i twarzą skrytą w chustach lub obwiązaną płóciennymi pasami. Lokalna fantazja dodawała jeszcze pewne specyficzne szczegóły. W Sieradzkiem - cienkie nogi porośnięte sierścią lub piórami, w Rawskiem - długie, zwiędłe piersi wyłożone na wierzch rozchełstanej koszuli, w Łęczyckiem - czerwone oczy, olbrzymie krwistoczerwone usta i długi język.


Natomiast na terenach Podlasia, Rzeszowszczyzny i w Lubelskiem południce przedstawiano jako młode i ładne dziewczęta, o rozpuszczonych włosach, ubrane w białą koszulę lub nawet chodzące całkiem nago, które pokazywały się młodym parobkom w upalne południe i namawiały ich do grzechu, co powodowało przerwanie pracy na polu.

A ponieważ południce zabierały chłopcom wszystkie siły, potem nie byli w stanie dobrze i wydajnie pracować. W skrajnym przypadku potrafiły one załechtać na śmierć złapanego w południe młodzieńca. Diabeł południowy - tak bowiem określano południce w niektórych regionach - napadał też na samotnych żniwiarzy, pasterzy i przechodzących miedzą, łamał im ręce i nogi, wpędzał w obłęd, powodował inne ciężkie choroby. Dlatego w lecie omijano drogi polne, uznawane za „ścieżki południc", unikano samotnego przebywania w polu w południe, a przede wszystkim wystrzegano się długiego odpoczynku lub zaśnięcia w pobliżu łanu pszenicy lub żyta. Demon ten, jeśli udało mu się podejść do śpiącego w polu człowieka, dotknąć go lub pocałować, mógł ukraść, wypić lub spalić mu serce, co oczywiście prowadziło do niechybnej śmierci.

Południce lęgły się z dusz kobiet, które zmarły już po swoich zaręczynach ale przed ślubem lub krótko po nim. Podania słowiańskie głoszą też, że pojawia się ona (wyobrażana jako kobieta, duch kobiety) w okolicach południa a rodzi się z ludzkich łez i potu oracza.


-------------------------------------------


Południca


Nazywana południowym diabłem, szczególnie wierzono w jej istnienie i groźną, złowieszczą moc na Podlasiu i Lubelszczyźnie. Miała postać wysokiej kobiety o czerwonym ciele, okutanej w szmaty i chusty. Przebywała zazwyczaj w dojrzewającym zbożu, wychodząc na gościniec i w pobliże ludzkich siedzib w okolicach południa, stąd nazwa. Południce atakowały żniwiarzy, wędrowców, pasterzy, porywały dzieci, mogły spowodować ciężkie choroby lub śmierć. Jeśli ktoś w południe zasnął w polu, południca mogła ukraść mu serce, co kończyło się śmiercią. Unikano także samotnego chodzenia leśnymi ścieżkami o tej porze dnia, szczególnie latem.


Zmora


Nazywana dusiołkiem. Jest istotą mogącą przybrać różne, nawet najbardziej fantastyczne postacie. Przebywają w miejscach odludnych, mrocznych, bagiennych. Jeśli wędrowiec, szczególnie nocny, natknie się na zmorę, idzie ona za nim, wchodzi niepostrzeżenie do domu, następnie siada na piersiach i dusi aż do wschodu słońca.


Boginki


Inaczej mamuny. Mogły wyglądać jak kobieta, ale przybierały też np. postać pół – kobiety, pół – psa. Boginki przesiadują nad wodą, w zaroślach, gdzie piorą swoje poszarpane ubrania, jako kijanek do prania używając własnych piersi. Jeśli schwytają nieostrożnego, samotnego przechodnia potrafią przez wiele godzin wlec go za sobą po bagnach i trzęsawiskach. Oskarżano je także o kradzież dzieci. Szczególnie powinny się przed nimi wystrzegać kobiety ciężarne i świeżo upieczone matki. Boginka mogła bowiem ukraść dziecko a podrzucić w zamian swoje: pokraczne, płaczliwe, chorowite. Porwane dzieci które nie wróciły do rodziców, kiedy dorosły stawały się: dziewczynki – boginkami, chłopcy – demonami. Broniono się przed nimi różnego rodzaju amuletami i roślinami: kwiatami dzwonka, dziurawcem poświęconym w dzień Św. Jana i ziołami poświęconymi w Matkę Boską Zielną.


Rusałki


Demony wodne bądź (na Polesiu) dusze tragicznie zmarłych osób: samobójców, nieochrzczonych dzieci, panien na wydaniu. Mieszkają na dnie jeziora, surowo karząc każdego, kto naruszy ich spokój . Nocą tańczą na brzegu jeziora, należy wtedy unikać spotkania z nimi, dotyczy to szczególnie mężczyzn.


Płanetnicy


Istoty powstałe z dusz samobójców, poronionych płodów, ale także – wedle innej wersji – żywi ludzie obdarzeni specjalnymi właściwościami wznoszenia się do nieba podczas deszczu lub burzy. Płanetnicy maja bardzo charakterystyczny wygląd: wydęty brzuch, wyłupiaste oczy, małe ręce i wielka głowa, zieloną lub czarną skórę. Mieszkają w zaroślach, nad rzeką, na bagnach ale czasem przychodzą do wsi lub na jarmark, budząc strach i niechęć, ponieważ zagniewany płanetnik mógł ściągnąć na wioskę ulewę, powódź lub inną klęskę. Płanetnikami nazywano także ludzi posiadających umiejętność rozpędzania deszczowych chmur za pomocą specjalnych zaklęć.


Upiory (strzygonie, wampierze)


Już wiele dziesiątków lat temu wykopywane były ludzkie czaszki z okrągłymi otworami. Nie były to jednak ofiary walk. Niektóre z nich bywały przebite wielkimi gwoździami. Zdarzało się nawet, że znajdowano ludzkie szkielety z drewnianym kołkiem.

Upiory były duszami zmarłych, które przebywają na ziemi. Wierzono, że przyszłego upiora można rozróżnić od innych ludzi. Według wierzeń ludowych nietypowe cechy lub wady anatomiczne miały charakteryzować przyszłego strzygonia. Jeśli dziecko rodzi się z zębami, również ma szansę by zostać upiorem. Wierzono również, że upiory rodzą się z dwiema duszami, a bierzmowanie miało być swoistym chrztem przeprowadzanym na „drugiej” duszy. Strzygoniem po śmierci zostaje każdy samobójca. Jego ciało po śmierci zachowuje świeży wygląd,a nadmierne opuchnięcie nieboszczyka tłumaczono „utuczeniem się” wyssaną krwią.

Upiór wychodził z grobu albo pod własną postacią, albo pod postacią zwierzęcia (psa, wilka, kozła, ptaka), a także w postaci ludzkiego cienia lub istoty niewidzialnej – w aurze cmentarnego zapachu i przejmującego chłodu. W celu ochrony przed strzygoniem należało rozkopać grób i przebić pierś osinowym kołkiem lub zębem od brony lub też odwrócić nieboszczyka twarzą do ziemi. Naterenie Lubelszczyzny posypywano grób ziarnkami maku.


Topielce


Często kojarzone z rusałkami. Były to demony wodne – topielcem stawała się osoba, która się utopiła, a także dusze samobójców. Miały mieć zielonkawy kolor skóry. Swoją ofiarę wabiły nad brzeg rzeki, jeziora, a gdy ta podeszła, wciągały pod wodę. By uchronić się przed śmiercią, należało topielca „zagadać” – zadać zagadkę, nad którą demon musiał się zastanowić. Wówczas, wykorzystując nieuwagę, należało uciec.

-----------------------------------


Południce - demoniczne kobiety


Słownianie wierzyli, że dusze kobiet, które zmarły tuż po swoich zaręczynach ale jeszcze przed ślubem, przeobrażają się w Południce - modrercze, złośliwe demony, które latem polują na tych, którzy w samo południe przebywali w polu. Po żniwach można je było spotkać w snopkach zżętego zboża. Wraz z pierwszymi chłodami rozwiewiały się na wietrze, by móc powrócić następnego lata.


Podobno ukazywały się owinięte w białe płótno, z rozpuszczonymi w nieładzie włosami. W rękach trzymały zazwyczaj drąg, ożóg lub sierp, którymi potem dręczyły swoje ofiary. Często towarzyszyła im sfora siedmiu czarnych psów.


Spotkanie Południcy nie kończyło się najlepiej. Słynęły z niechęci do dzieci, które porywały z pola, szczuły psami albo łapały i zakopywały żywcem w ziemi. Na dorosłych sprowadzały omdlenia, bóle głowy i mięśni. Śpiących potrafiły tak obić we śnie, że gdy się obudzili nie byli w stanie samemu podnieść się z ziemi. Niektóre Południce lubowały się w zadawaniu cudacznych zagadek od których uzależniały życie swoich ofiar, a młodych żniwiarzy kusiły obietnicami zabawy i rozkoszy a następnie zmuszały do iskania się z wszy i zjadania robactwa.


Ciekawe, że te wszytkie okropieństa przypiswywano duszom kobiet, które zmarły w bliskiej perspektywie ślubu. Widocznie sądzono, że mszczą się za niedostąpienia obiecanego "szczęscia" małżeńskiego...


A tak logicznie: Prawdopodobnie postać Południc utożsamiano z często występującymi w okresie letnim małymi wirami powietrznymi, powstającymi w gorące dni wskutek nagłej zmiany ciśnienia; wir powstaje nagle, osiąga wysokość do kilku metrów, porusza się niczym mała trąba powietrzna i znika równie szybko, jak się pojawił...


--------------------------------------------


Ze stojącym jeszcze w polu zbożem i żniwami związane są różne opowieści ludowe o złych mocach, które chcą przeszkodzić człowiekowi w zżęciu zboża na chleb. Najbardziej popularnymi postaciami ludowych wierzeń były południce - demony polne przybierające postać biało ubranej, starej i brzydkiej kobiety z głową i twarzą skrytą w chustach lub obwiązaną płóciennymi pasami. Lokalna fantazja dodawała jeszcze pewne specyficzne szczegóły. W Sieradzkiem - cienkie nogi porośnięte sierścią lub piórami, w Rawskiem - długie, zwiędłe piersi wyłożone na wierzch rozchełstanej koszuli, w Łęczyckiem - czerwone oczy, olbrzymie krwistoczerwone usta i długi język.


Natomiast na terenach Podlasia, Rzeszowszczyzny i w Lubelskiem południce przedstawiano jako młode i ładne dziewczęta, o rozpuszczonych włosach, ubrane w białą koszulę lub nawet chodzące całkiem nago, które pokazywały się młodym parobkom w upalne południe i namawiały ich do grzechu, co powodowało przerwanie pracy na polu. A ponieważ południce zabierały chłopcom wszystkie siły, potem nie byli w stanie dobrze i wydajnie pracować. W skrajnym przypadku potrafiły one załechtać na śmierć złapanego w południe młodzieńca.

Ale to tylko jeden z „wyczynów” tych demonicznych istot. Przebywające w dojrzewającym zbożu południce straszyły i przeganiały z pola, a nawet porywały dzieci śpiące na miedzy. Dlatego zawiniętym w płachty niemowlętom zostawiano różne talizmany, które miały odstraszać złe moce.

Diabeł południowy - tak bowiem określano południce w niektórych regionach - napadał też na samotnych żniwiarzy, pasterzy i przechodzących miedzą, łamał im ręce i nogi, wpędzał w obłęd, powodował inne ciężkie choroby. Dlatego w lecie omijano drogi polne, uznawane za „ścieżki południc”, unikano samotnego przebywania w polu w południe, a przede wszystkim wystrzegano się długiego odpoczynku lub zaśnięcia w pobliżu łanu pszenicy lub żyta. Demon ten, jeśli udało mu się podejść do śpiącego w polu człowieka, dotknąć go lub pocałować, mógł ukraść, wypić lub spalić mu serce, co oczywiście prowadziło do niechybnej śmierci.

Pojawianie się południc poprzedzał szum i falowanie łanu zboża, nawet przy bezwietrznej pogodzie. Obecność ich sygnalizowały też tumany kurzu podniesione nagłym porywem wiatru.


Po żniwach


z braku kryjówek południce opuszczały pola, aby powrócić na nie w następnym roku w porze kwitnienia i dojrzewania zbóż. W wierzeniach ludowych południce latem zamieszkują łany zbóż i łubinu. W innych porach roku mają chować się pod ziemię i zapadać w sen zimowy trwający aż do czerwca. W ludowych opowieściach o południcach spotyka się też motyw ich powrotu na ziemię zimą, gdy pola pokryte są śniegiem. Biało ubrane kobiety myliły ludziom drogi, wprowadzały zbłąkanych wędrowców w zaspy, z których nie mogli się już wydostać i tracili tam życie.

Profesor Aleksander Gieysztor w Mitologii Słowian wspomina również o innym występującym wśród zbóż demonie, który przysparzał plonów. W środkowej Polsce nazywano go Sporyszem, na Białorusi Sporem. Do dziś jego imię nosi przetrwalnikowa forma buławinki czerwonej - grzyba workowca pasożytującego w postaci czarnych rożków na dojrzałych kłosach żyta. Sporysz uznawany był za matkę zboża - upatrywano w nim dobrą wróżbę plonów, mimo zawartości silnie trujących i halucynogennych alkaloidów. Przez hydrolizę alkaloidów sporyszu otrzymuje się LSD-25, groźny i bardzo łatwy do przedawkowania narkotyk. A to już nie ma nic wspólnego z wiarą w przesądy...


----------------------------------


Któż dziś, na przykład, obawia się południcy? Niewielu już zdaje sobie sprawę, co to była za stwora. U Słowian była strażniczką płodów ziemi, czuwała nad ich dojrzewaniem i pilnowała czci Matki Ziemi, zapamiętując każdą jej obrazę. Zjawiała się zwykle w największy skwar, w bezwietrzne południa. Zalśniła na moment wśród łanów i znikała równie nagle, zlewając się ze zbożami, bo włosy, szaty i skórę miała barwy dojrzałego zboża. Gdy południca była zła, iskrzyła oczami i od tych iskier mogły się zapalić łany lub snopki. Zwiastowała albo wielkie powodzenie, albo wielkie nieszczęście. Jeśli gospodarz zapomniał zostawić jej pierwszy kęs ze żniwnego posiłku, wpadała w gniew i robiła się wredna. Wściekała się również, gdy przed pracami polowymi nie ukląkł i nie pocałował trzykrotnie Matki Ziemi i nie wymienił jej imienia. Karała niepokornego pożarem zbiorów, porywała mu dziecko z miedzy, albo sprawiała, że stawał się bezpłodny. Bywało też, że zachodziła takiego nieszczęśnika od tyłu i... lekko dotykała. Nieborak zasypiał na miejscu, a po przebudzeniu czuł się trochę “kołowaty”. Jeszcze tego samego dnia wieczorem dostawał silnej gorączki, która wypalała mu mózg. Tracił po niej rozum, a nawet umierał. Chrześcijaństwo wyrzuciło dawnych bogów opiekuńczych.


“Polna stworza” pozostała jednak w świadomości ludzi. Zapomniano tylko, że chroniła płody rolne, przez co gwarantowała dostatek, a zapamiętano jedynie jej gorsze cechy. Zyskała więc opinię polnego demona, zmory zajmującej się głównie dręczeniem zmęczonych, śpiących żniwiarzy i ich bawiących się w polu dzieci. Nazywano ją: żytnia baba, żytnica albo diablica południowa. Przez cafe wieki budziła wyłącznie niechęć i postrach. Skąd się brały południce? Zamieniały się w nie po śmierci kobiety, które za życia uczyniły wiele złego. Jedna z nich, z okolic wschodniego Mazowsza - została południcą, bo zaprzedała duszę diabłu po śmierci męża, aby móc zagarnąć ziemię należną pasierbom. Gdy umarła, szatan latem kazał jej męczyć i dusić ludzi, a na zimę wracała do piekła, by smażyć się w ogniu. Żniwiarze z jej wioski widywali ją od czasu do czasu pośród łanów. A może jednak owe żytnie baby, to wciąż te same, starosłowiańskie boginki, mszczące się na ludziach za to, że nie tylko przestali oddawać im cześć, ale i z wielką energią niszczą Matkę Ziemię? Żytnią babą nazywa się snop związany z ostatnich garści zboża, uformowanych w postać kobiety. Odświętnie przystrojoną z obowiązkową czerwoną chustkę na głowie i gałęzią umajoną kwiatami w ręce, wiezie się ją do gospodarza, u którego odbywają się żniwa. Siedząc na honorowym miejscu, bierze baba udział w wesołej biesiadzie. Potem zostaje złożona w stodole, co ma zapewnić obfite zbiory w następnym roku i ochronić gospodarza, jego rodzinę przed “złym” podczas pracy w polu. Również ostatnie kłosy często nazywano babą albo przepiórką, bękartem. Pozostawiano je nie zżęte na polu lub ścinano ceremonialnie na zakończenie żniw i przechowywano z czcią (często za świętym obrazem). W następnym roku używano do pierwszego siewu, by zachować ciągłość wegetacji i zapewnić obfite plony. Ścinanie ostatnich kłosów z reguły przypadało dziewczynie, która podczas całych żniw najbardziej się leniła. Żniwiarze starannie to obserwowali. Nie dość, że przynosiło to nieszczęśnicy wielki wstyd, to jeszcze wróżyło... nieślubne dziecko w następne żniwa. Leniuchy rzadko się jednak trafiały. Wierzono bowiem, iż panna wyróżniająca się pilną pracą szybko wysłuży sobie dobrego męża. Jak widać, wszystkie żniwne obyczaje wywodziły się z czasów, kiedy Matka Ziemia była dla ludzi świętością. Karmiła ich przecież. Szkoda, że dziś już niewielu o niej pamięta.

---------------------------------------------


Południca


Południca (inaczej żytnia baba, baba o żelaznych zębach, polna mara)- wedle wierzeń słowiańskich, była to zmora ukazująca się na polach, która porywała małe dzieci oraz ludzi niebacznie pracujących w samo południe.

Południce przedstawiano na dwa sposoby:

Jako młode, piękne kobiety o zimnych twarzach, czerwonych oczach i włosach z kłosów zbórz, ubrane w zwiewne, białe suknie, z zatkniętym za pas złotym sierpem.

Starowinek, o żelaznych zębach, opatulonych w chusty z wielkimi worami na plecach(w które wkładały porwane dzieci) i z sierpem.

Południce wywodziły się ze słońca i wiatru oraz dusz młodych dziewcząt zmarłych po zaręczynach, w trakcie wesela, lub tuż po ślubie. Zmorom towarzyszyła też przeważnie sfora czarnych psów.

Południce ukazywały się w latem, w samo południe, na polach. Ich ulubionym miejscem były miedze oraz snopki zbóż. Ich przyjście zwiastowało lekkie falowanie zboża, nawet w bezwietrzny dzień.

Południce szczególną niechęcią dażyły dzieci, które porywały, wkładając je do wielkiego worka. Lubiły też dręczyć młodych chłopców, którym składały obietnice rozkoszy, a później zmuszały do wykonywania chaniebnych prac np. zjadania robaków. Napotkanym na polach zadawały zagadki, od których zależał ich los: śmierć, okaleczenie, lub wyswobodzenie się. Znane były też z tego, że dusiły osoby, które zasnęły na polu. Porywały także ludzi do szalonego tańca, aż ofiara nie padła z wycieńczenia. Niekiedy zadowalały się "jedynie" zesłaniem olbżymiego bólu głowy. O osobie, która dostała udaru słonecznego mówiono, że zostało opętana przez Południcę.

Jedynym sposobem, na obronienie się przed Południcą, jest schowanie się w cieniu, nie przebywanie samemu w polu w południe i nie zasypianie w pobliżu łanów zbóz. Wraz z nadejściem pierwszych mrozów południce się rozwiewały, by wrócić dopiero następnego lata.

Sisotrami południc były Północnice.


-------------------------------------------


1. Nazwa: Dzienna zjawa - Południca, nocna zjawa - Północnica.

2. Wygląd: Postać kobieca. Bardzo chuda (nie szkielet), ubrana w prostą, zniszczoną sukienkę. Pomarszczona twarz z trupim wyrazem twarzy. Usta wydają się być zrośnięte. Południca od Północnicy różni się brązowym kolorem skóry i białymi włosami. Północnica za to ma kolor skóry przybliżony do szarości lub błękitu i kruczoczarne włosy.

3. Występowanie: Pola uprawne. Południca pojawia się w południe, a Północnica po zmroku.

4. Zachowanie: Wrogo nastawione do ludzi. Nie zanotowano sytuacji z innymi rasami.

5. Pochodzenie: Słowiańskie legendy.

6. Informacje dodatkowe: Według legend by uchronić się przed atakiem Południcy należy przerwać pracę i ukryć się w cieniu póki nie zniknie. W przypadku Południcy wystarczy ukryć się w domu.

Zjawy te posiadają także różne umiejętności. Potrafią łapać światło (słońca lub księżyca) i oślepiać nim ofiarę lub przeciwnika.

----------------------------------------






Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron