By
muzyką się modlić
Ks. Wiesław Hudek
Pomijając zupełnie oczywistą kwestię muzycznej formacji celebransa, organisty czy chórzystów, warto wrócić do tradycji (czy też ją zaprowadzić) szkoły śpiewu, poprzedzającej sprawowanie liturgii.
Nigdy
właściwie nie wiedziano, jaka muzyka religijna być powinna, ale
zawsze ją krytykowano i zawsze tworzono. Ojcowie Kościoła
ostrzegali, św. Augustyn płakał, Gwido uciekł z Pomposy, Skarga
gderał, Bach był przesłuchiwany, Strawiński krytykował. O tych
dziwnych sprawach nic nie wiedzą płaczki w Wielkopolsce, śpiewając
po swojemu „Witaj, Królowo” niedowiarkom włos jeżące, a także
górnicy z trąbami na barbórkowej Mszy w Radzionkowie.
Teza
powyższa, autorstwa prof. Mirosława Perza, znanego polskiego
muzykologa, nie straciła aktualności. Z jednej strony można
obserwować żywe zainteresowanie muzyczną tradycją Kościoła,
której najlepszym reprezentantem jest chorał gregoriański.
Powstają nowe chóry, zespoły instrumentalne, wciąż rozszerza się
repertuar śpiewów liturgicznych. Z drugiej jednak strony zauważyć
można bierność uczestników liturgii, przypadkowość w doborze
stosowanych utworów do świętych obrzędów, niski poziom
muzycznych wykonawców.
Wspomnienie św. Cecylii,
patronki muzyki liturgicznej, skłania do refleksji nad stanem muzyki
wykonywanej w naszych kościołach. Co robić, by wyrażała ona
miłość, wzmacniała wiarę, zbliżała do Boga, była językiem
modlitwy? Każde skuteczne i owocne działanie musi poprzedzać
wnikliwe poznanie teorii.
A trzeba przypomnieć, że
dokładnie sto lat temu, w 1903 r., ukazało się słynne motu
proprio św. Piusa X, podkreślające długą muzyczną tradycję
Kościoła. Papież zaakcentował szczególne miejsce śpiewu
gregoriańskiego, polifonii religijnej i muzyki organowej. Następne
wypowiedzi Kościoła koncentrowały się na ukazaniu znaczenia
muzyki w liturgii. Radykalnego przełomu w jej rozumieniu dokonała
reforma Vaticanum II. Muzyka od tej pory nie jest już tylko ozdobą,
dekoracją, dodatkiem, ale pojmowana jest jako integralny element
liturgii. Trudno zresztą wyobrazić sobie liturgię bez muzyki. Po
przestudiowaniu dokumentów kościelnych można wyróżnić cztery
funkcje, jakie powinna spełniać muzyka liturgiczna, a równocześnie
nakreślić konkretne propozycje rozwiązań i działań z nimi
związanych. Po pierwsze muzyka powinna
budować
wspólnotę
Przez wielość spełnianych posług muzycznych
(celebrans, kantor, chór, schola, organista, wierni) wyraża się
społeczny charakter każdej liturgii, w której każdy ma do
wykonania określone zadanie. Wspólny śpiew zakłada bliskość
uczestników oraz usuwa dzielące ich bariery i uprzedzenia. Św.
Ambroży wyraził to w słowach: Z pewnością duża to zawiązka
jedności, gdy wielka liczba ludu łączy się w jeden chór.
Potrzeba zatem, aby ci, którzy będą wykonawcami muzyki
liturgicznej byli do tego odpowiednio przygotowani. Pomijając
zupełnie oczywistą kwestię muzycznej formacji celebransa,
organisty czy chórzystów, warto wrócić do tradycji (czy też ją
zaprowadzić) szkoły śpiewu, poprzedzającej sprawowanie liturgii.
Będzie to prostsze do przeprowadzenia, jeśli wierni będą
przychodzić do kościoła z modlitewnikiem bądź śpiewnikiem.
Dobrze przygotowana muzycznie liturgia winna
uczyć
medytacji.
Celebracje
ziemskie dają przedsmak uczestnictwa w liturgii niebieskiej (...) W
liturgii ziemskiej ze wszystkimi zastępami duchów niebieskich
wyśpiewujemy Panu hymn chwały (KL 8). Muzyka pozwala wniknąć w
głębię Bożych tajemnic. Przyczynia się do tego słuchanie
(śpiewem typowo medytacyjnym jest psalm), odpowiednio dobrana muzyka
wokalna, instrumentalna, a także święte milczenie.
Warto
uczyć słuchania. Wychowywać do tego poprzez organizowanie
koncertów muzyki religijnej. Zupełnie zasadne będzie też np.
jeśli odpowiednio wykształcony organista wykona przed lub po mszy
ambitny utwór solowy. Także w ramach samej liturgii istnieją
możliwości wykonywania właściwej muzyki instrumentalnej. Trzeba
tylko te możliwości poznać i twórczo je wykorzystać. Po
zbudowaniu wspólnoty i szkole medytacji muzyka liturgiczna ma
uwrażliwiać
na piękno
Często mówi się, że kunszt organisty, piękny głos
celebransa, ekspresja chórzystów przyciągają ludzi do kościoła.
Ozdobna funkcja muzyki przeciwstawia się minimalizmowi i
amatorszczyźnie. Te dwie tendencje przejawiają się m. in. w
ciągłym powtarzaniu tych samych pieśni, wprowadzaniu do liturgii
banalnych piosenek, preferowaniu śpiewu wspólnotowego z
równoczesnym wyłączeniem zespołów (schola, chór, instrumenty
itd.). Świetnie to zagrożenie wyraził kard. J. Ratzinger: Wszędzie
tam, skąd wyrzucono piękno i gdzie ceni się tylko rzeczy
użyteczne, coraz wyraźniej widać przerażające zubożenie. (...)
Kościół ograniczający się do wykonywania muzyki „modnej”,
„popularnej” popada w nieudolność i staje się nieprzydatny...
Kościół nie może zadowolić się strawą codzienną, użytkową;
powinien rozbudzać głos Wszechświata, chwaląc Stworzyciela i
odsłaniając Jego wspaniałość, czyniąc Go pięknym i dostępnym
ludziom. Jeśli Kościół ma nadal nawracać, czyli uczłowieczać
świat, jak może odrzucić z liturgii piękno? Piękno tak mocno
splecione z miłością.
Co można uczynić? Dokonać
właściwej gradacji w „muzyczności” liturgii. Inną muzykę
stosować w dni powszednie, inną w niedziele, jeszcze inną w
uroczystości. Starannie przygotowana, zwłaszcza w święta, muzyka
winna podkreślać ich podniosłość poprzez kunszt utworów.
To
jednak trzeba wytłumaczyć wiernym, np. w jaki sposób mają
„uczestniczyć” w aklamacji „Święty” wykonywanej przez chór
według kompozycji Mozarta. W słowie „kerygama” zawiera się
sens czwartej funkcji muzyki liturgicznej. Chodzi bowiem o to, by
przez muzykę bądź za jej pomocą
głosić
słowo Boże
Słowo i dźwięk wzajemnie się uzupełniają i
ubogacają. Tam, gdzie chodzi o przekazanie ważnej prawdy, z pomocą
przychodzi muzyka. Stąd nie powinno dziwić, że na przestrzeni
stuleci na wiele różnych sposobów opracowywano muzycznie teksty:
„Ave Maria”, „Magnificat”, „Te Deum laudamus” itp. W tym
kontekście szczególną wartość mają słowa M. Lutra: Bóg
przepowiadał Ewangelię przez muzykę. I jakkolwiek żaden język
(również muzyczny) nie zdoła wypowiedzieć całej rzeczywistości
nadprzyrodzonej, to jednak muzyka w sposób sobie właściwy otwiera
człowieka na świętość i przybliża go do tajemnicy Boga.
Jan
Paweł II zachęca: Trzeba modlić się do Boga nie tylko formułami
poprawnymi teologicznie, ale również w sposób piękny i dostojny.
Wspólnota chrześcijańska musi dokonać rachunku sumienia, aby w
coraz większym stopniu powracało do liturgii piękno muzyki i
śpiewu.
I jeszcze komentarz M. P. Shea do augustiańskiej
maksymy (Qui cantat bene bis orat - kto dobrze śpiewa, dwa razy się
modli): Modlitwa jest jak muzyka. Bóg w trzech osobach -
Kompozytora, Śpiewaka i Pieśni - spaja nas razem w jeden cudownie
zjednoczony chór wielu głosów.