W pewnej małej angielskiej mieścinie był sobie ksiądz
W pewnej małej angielskiej mieścinie był sobie
ksiądz, który oprócz obowiązków duszpasterskich, lubił hodowle
drobiu. Któregoś jednak dnia księdzu zginął kogut. Początkowo
ksiądz myślał, że kogut po prostu uciekł, jednak minął jakiś
czas, a koguta nie ma. Ksiądz zmartwił się doszedł do wniosku, że
mu ukradziono koguta. Po niedzielnej mszy, kiedy wierni zbierali się
już do wychodzenia, ksiądz ich powstrzymał: - Mam jeszcze jedną,
bardzo wstydliwą sprawę do załatwienia. (W tym miejscu należy
wyjaśnić, że po angielsku słowo cock znaczy kogut ale może też
oznaczać męskiego członka). Chciałbym spytać, kto z tu obecnych
ma koguta? Wszyscy mężczyźni wstali. - Nie, nie - to
nieporozumienie. Może spytam inaczej, kto ostatnio widział koguta?
Wszystkie kobiety wstały. - Oj, nie, to też nie o to chodzi, może
wyrażę się jeszcze jaśniej kto ostatnio widział koguta, który
do niego nie należy? Połowa kobiet wstała. - Parafianie - nie
rozumiemy się, spytam, wprost - kto widział ostatnio mojego koguta?
Wstał chórek chłopięcy, ministranci i organista...