Beztroska euforia tęczowych rodzin widoczna jest tylko w homoseksualnej propagandzie. Rzeczywistość jest przerażająca!
opublikowano: 15 września, 13:29 | ostatnia zmiana: 16 września, 9:47
fot. PAP / B. Zborowski
Czas zrozumieć, że homoseksualne pary z dziećmi są wśród nas! - ogłosił niedawno Newsweek, publikując na okładce zdjęcie pary lesbijek z kilkuletnim synkiem. Przekaz homoseksualnej propagandy był prosty: rodzice jednopłciowi kochają swoje adoptowane dzieci dokładnie tak samo jak heteroseksualni, a wychowywane przez nich dzieci mogą być równie szczęśliwe. Tymi ckliwymi opowiastkami indoktrynuje widzów również Telewizja Polska, zapraszając do śniadaniowego programu okładkowe bohaterki tygodnika. Możemy być pewni, że to dopiero początek urabiania konserwatywnej opinii publicznej. Zanim damy się omotać bez reszty, spójrzmy na fakty.
Beztroska euforia tęczowych rodzin widoczna jest niestety tylko w homoseksualnej propagandzie. Rzeczywistość jest przerażająca! Publikowaliśmy kilka dni temu wstrząsający raport prof. Marka Regnerusa z uniwersytetu w Teksasie, który przeprowadził badania na grupie 3 tys. dorosłych Amerykanów wieku 18 do 39 lat. W badaniach dotyczących wpływu rodzaju rodziny (homoseksualnej i heteroseksualnej) na wychowanie dzieci, analizował 40 kategorii zachowań emocjonalnych i społecznych, które opublikował w raporcie „Nowe badania struktury rodziny".
U osób, które zostały wychowane przez homoseksualistów, prof. Regnerus stwierdził aż 24 rodzaje negatywnych skutków wychowania. Dorosłe dzieci pochodzące z tęczowych rodzin częściej myślą o popełnieniu samobójstwa, częściej mają problemy z prawem, chętniej sięgają po marihuanę, mają problemy z budowaniem trwałych związków, nie radzą sobie z dochowaniem wierności swoim partnerom i częściej korzystają z pomocy psychoterapeutów. Wśród wychowanków par homoseksualnych jest ponad trzy razy więcej bezrobotnych niż wśród osób wychowanych w pełnych rodzinach, a prawie cztery razy więcej z nich korzysta z pomocy społecznej.
To jednak nie wszystko. Statystyki dotyczące przedwczesnej inicjacji seksualnej i molestowania są jeszcze bardziej szokujące. 23 proc. dzieci wychowanych przez matkę lesbijkę twierdzi, że było „dotykane seksualnie” przez rodzica lub jej partnerkę. Aż 31 proc. osób wychowanych przez matkę lesbijkę przyznaje, że zostały zmuszone do seksu wbrew ich woli. Dotyczy to również 25 proc. wychowywanych przez ojca geja. Co więcej, aż 20 proc. wychowywanych przez matkę lesbijkę i 25 proc. przez ojca geja podawało, że nabawiło się infekcji przenoszonych drogą płciową.
Z
pełnym raportem prof. Marka Regnerusa można zapoznać się na
stronach ScienceDirect.com.
Jak
można się było spodziewać, środowiska homoseksualne wytoczyły
socjologowi potężną wojnę.
Zarzucano mu nierzetelność a wiarygodność jego badań próbowano
przykryć krytycznymi analizami innych naukowców, sprzyjających
lobbingowi LGTB. W wyniku nacisków, działalnością naukową
profesora zajęła się specjalna komisja Uniwersytetu Texas w
Austin. Jednak po przeprowadzeniu analiz przez naukowców szybko
rozstrzygnięto, że zarzuty kierowane pod adresem prof. Regnerusa są
bezzasadne.
Raport próbowano więc zagłuszyć innymi badaniami, publikując m.in. ulubiony dokument homoseksualistów, a więc raport Amerykańskiego Stowarzyszenia Psychologicznego nt. homoseksualnych rodziców. Stwierdza on m.in. że nie ma żadnej różnicy między wychowywaniem dzieci w pełnych rodzinach a wychowywaniem ich przez pary homoseksualne. Jednak i ta riposta nie pozostała bez naukowej odpowiedzi. Poddała go analizie prof. Loren Marks z uniwersytetu w Luizjanie i skrytykowała m.in. za to, że swoją analizę przeprowadziła na niereprezentatywnej próbie. Do badań wybrano niewielką grupę dzieci wychowywanych przez zamożne i dobrze wykształcone białe lesbijki. Nie zbadano m.in. efektów w nauce dzieci wychowywanych przez pary homoseksualne, ich zdolności znalezienia zatrudnienia w wieku dorosłym, zagrożenia ubóstwem, przestępczością, podatności na uzależnienia od alkoholu, narkotyków, seksu, skłonności do samobójstw itp.
Raport amerykańskiego socjologa wywołał burzę. To jednak nie jedyne badanie, wskazujące na negatywne skutki wychowywania dzieci przez pary homoseksualne. Powstały w 2005 roku "Raport o rozwoju dziecka w parach jednopłciowych" Hiszpańskiego Forum na rzecz Rodziny pokazuje wyraźnie, że dzieci wychowywane przez homoseksualistów doświadczają boleśnie takich problemów, jak niska samoocena, skłonność do nałogów (zwłaszcza narkomanii), problem z określeniem własnej tożsamości płciowej, podatność na choroby psychiczne, skłonność do podejmowania przygodnych kontaktów seksualnych, a co się z tym wiąże, podwyższone ryzyko zachorowalności na choroby weneryczne.
Statystyczne dane mówią, że zaledwie 1,7 proc. homoseksualistów ogranicza swoje kontakty seksualne do jednej osoby. Wielu z nich przyznaje się do kilkudziesięciu, a nawet i kilkuset partnerów w ciągu całego życia. Nie ma więc wątpliwości, że w tęczowym domu dochodzić może do niezdrowych dla rozwoju dziecka przetasowań partnerskich, co w znaczącym stopniu odbija się na poczuciu bezpieczeństwa emocjonalnego dziecka.
O ile oddanie dzieci na wychowanie parze gejów budzi większy opór społeczny, o tyle wychowywanie dzieci przez parę lesbijek wyda się być dla opinii społecznej łatwiejsze do przełknięcia. Jednak jak pokazują badania, to właśnie w domach lesbijskich częściej dochodzi do molestowania dzieci. Statyki wskazują również na to, że osoby odczuwające skłonności homoseksualne były w dzieciństwie wykorzystane seksualnie. Dotyczy to 90 proc. lesbijek i 75-85 proc. gejów. Oddanie dzieci na wychowanie homoseksualistom, nakręca więc spiralę nieszczęścia.
Poważnym problemem jest także suma elementów składających się na cały proces wychowawczy. Zdaniem psychologów, typowa lesbijka jest zwykle niedojrzała emocjonalnie, jest egocentryczką skupioną na własnych doznaniach, często manipuluje otoczeniem, traktując je instrumentalnie. Nie potrafi przy tym radzić sobie z sytuacjami kryzysowymi ani podziałem ról wychowawczych. Niedojrzałość emocjonalna lesbijek wyraża się przede wszystkim w niedojrzałości do stworzenia związku z mężczyzną.
Niedojrzałość emocjonalna i psychiczna dotyczy również gejów. Amerykański psychiatra dr Edmund Bergler, który przez lata zajmował się leczeniem homoseksualistów wyliczył kilka fundamentalnych cech w zachowaniach homoseksualistów. Aby znaleźć usprawiedliwienie swoich odmiennych od większości działań, sami prowokują ataki przeciw sobie, by zaraz potem uznać je za niesprawiedliwość, z którą muszą się boleśnie zmagać. Manifestując frywolność swoich życiowych postaw, próbują przysłonić depresję i poczucie winy. Ich skrajny narcyzm wyraża się często w wyniosłości i pogardzie dla reszty świata. Homoseksualiści odmawiają uznania przyjętych norm seksualnych, zakładając, że w zamian za ich "cierpienia" przysługuje im prawo do „taryfy ulgowej" w kwestiach moralności. Zdaniem dr Berglera homoseksualiści są nie tylko niewiarygodni, ale mają także mniej lub bardziej psychopatyczną osobowość.
Amerykański psychoanalityk dr Irving Bieber, znany na świecie z jednych z największych i najbardziej pogłębionych badań nad homoseksualistami, określił ich jako „przepełnionych gniewem i goryczą ludzi o niskim poczuciu odpowiedzialności".
Obserwując działalność środowisk LGTB trudno nie podzielić tych opinii. Grupy zbuntowanych aktywistów, manifestujących usilnie własną orientację seksualną, jako najważniejszy i dominujący element ich życia, wyglądają dość groteskowo. Podczas, gdy dla reszty społeczeństwa wachlarz spraw, o które należy się wspólnie troszczyć, objąć obywatelskim staraniem i podjąć jako istotne dla przyszłości narodu, nieustannie się poszerza, homoseksualiści wciąż koncentrują się swojej wąskiej odmienności, próbując wmówić społeczeństwu, że ich dyskryminuje.
Frustracje środowisk homoseksualnych przybierają coraz bardziej wyszukane formy. O możliwości leczenia homoseksualizmu nie wolno mówić głośno, co pokazał bojkot ubiegłorocznej, międzynarodowej konferencji w Poznaniu. Homoseksualne lobby knebluje usta społeczeństwu również rozwiązaniami prawnymi, które za wszelką cenę próbuje wprowadzić także w Polsce. Gwałt mniejszości znalazł swoje odzwierciedlenie w deklaracji rządu do podpisania szeroko oprotestowanej Konwencji ws. przemocy wobec kobiet, która walcząc z tradycyjną definicją rodziny, wprowadza obowiązek edukacji w oparciu o genderową definicję płci.
Dokąd doszliśmy? Walcząca mniejszość przejmuje stery, wdrażając absurdalne teorie, oparte na hołdowaniu własnym zachciankom i moralnej rozwiązłości. Większe prawa trafiają w ręce rozkrzyczanych homoseksualistów, niż do rodzin wielodzietnych, których wysiłki napędzają rozwój społeczny i gospodarczy kraju. To jednak nie koniec drogi. Społecznie bezproduktywne środowiska LGTB nie ustaną w walce o większość. Trudno się dziwić, skoro gejowscy aktywiści zasiadają w ławach polskiego Sejmu. Przed nami batalia o legalizację związków partnerskich, za kilka lat ruszą starania o adopcje. Zapowiedział to już poseł Biedroń, mówiąc w ekshibicjonistycznym wywiadzie dla Wprost: "argumenty, że dwóch gejów nie powinno mieć dziecka, są absurdalne.
CZYTAJ TAKŻE:
Homoseksualna fala nadciąga! "Przygotowywany od lat dyktat mniejszości rozkręca się na dobre"