SĄSIEDZI w przeddzień holokaustu cz 12

SĄSIEDZI w przeddzień holokaustu cz. 12

ROZDZIAŁ 12

Atmosfera fanatyzmu

Nastroju niepewności jaki ogarnął miasteczka i wsie pod rządami sowieckimi, nie da się dobrze wyjaśnić bez uwzględnienia roli żydowskich komunistów i tych, którzy byli po prostu prosowieccy. Bardzo często ich fanatyzm wyrażały otwarte przejawy antypolskich i antychrześcijańskich nastrojów. Co dziwne, Żydzi nie wyrazili publicznie nastrojów antyniemieckich nawet na obszarach, które początkowo doświadczyły krótkiego okresu rządów niemieckich. Nieuzasadnione donosy na Polaków przybrały ogromne rozmiary. Żydowscy urzędnicy, którzy bardzo często nie mieli odpowiednich kwalifikacji zawodowych do swoich nowych stanowisk, stali się wszechobecni. Ograbiono polskie zbiory biblioteczne i zabytki.

Ponurą atmosferę panująca w Przemyślu uchwycił we wspomnieniach napisanych wtedy Jan Smołka, główny archiwista miasta. Smołka okazał się bystrym obserwatorem tych wydarzeń. [938] Krótkotrwała niemiecka okupacja nie nastawiła polskiej ludności przeciwko żydowskiej. Jak wspomina żydowski świadek,

Kiedy Niemcy wkroczyli do Przemyśla w 1939 spalili starą synagogę. Widziałem Polaków biegających z wodą próbujących gasić ogień. [939]


Już kilka godzin po wejściu sowietów 28 wrzesnia 1939, grupa Zydówek wtargnęła na teren lokalnego muzeum gdzie pracował Smołka. Podeptały rabatki i krzewy, powyrywały kwiatki z którymi pobiegły na powitanie Armii Czerwonej. Kiedy Smołka wyszedł tego wieczora z muzeum,

Tłumy Żydów wylewały się na ulice i place, które były przepełnione, co utrudniało przeciskanie się. Żydzi byli uradowani, bezczelni i aroganccy… Pojawiła się wszelkiego rodzaju hołota i elementy przestępcze, które się rozpychały… Witryny sklepów były oświetlone i ozdobione [raczej słabymi) portretami Lenina, Stalina, Mołotowa, Woroszyłowa i innych bolszewickich dygnitarzy. To trwało przez kilka następnych dni. Żydzi byli zachwyceni. W sklepach wykrzykiwali wulgaryzmy o Polsce kierowane na polską ludność. Nawet młode Żydówki wyrażały swoją radość. "Nie macie pojęcia jak jestem szczęśliwa z przyjścia sowietów" – powiedziała jedna młoda Żydówka do drugiej na ul. Franciszkańskiej. Co wieczór Żydówki zbierały się przed budynkiem Urzędu Skarbowego by śpiewać bolszewikom. Kiedy otworzono biura administracyjne, zalali je żydowscy urzędnicy. Poza najwazniejszymi stanowiskami danymi przysłanym w tym celu bolszewikom, gdzieniegdzie można było znaleźć symbolicznego Aryjczyka, zwykle Ukraińca dla dekoracji, ale większość urzędników była Żydami.

Bolszewicy zwoływali rózne wiece na placu miejskim, gdzie wznieśli ohydną pomalowaną na czerwono scenę. Zwoływali wszystkich tych, na których mieli jakiś wpływ, przede wszystkim młodzież z nauczycielami. Nigdy nie brakowało Żydów by zapełnić plac en masse. Kiedyś podczas takiej maskarady Żydzi zaczęli wykrzykiwać inwektywy na [katolickich] biskupów i księży, ale kiedy jakiś chłopak w tłumie odkrzyknął "Przecz z rabinami!", rzucili się na niego i chcieli go pobić. Na szczęście uciekł. Antyreligijna propaganda celowała tylko w wiary chrześcijańskie, a nie zydowską religię, którą Zydzi swobodnie mogli praktykowac. Otwarcie świętowali szabat i piekli matzo, którą pokazywali na stoiskach, a jednocześnie dokładnie obserwowali tych którzy chodzili do kościoła, i donosili na nich władzom.

Bolszewicy wypędzili Polaków ze sklepów i kiosków i na ich miejsce wprowadzili Żydów. Całe zycie publiczne było w ich rękach… Polacy nie mogli pokazywać się wśród nich. Sam widziałem jak na ul. Kazimierza Wielkiego zniszczyli rzeczy małego polskiego chłopca, który płakał z powodu utraty – wydawało się – jego jedynego dobytku.

Wielu Żydów błąkało się po ulicy bez żadnego widocznego celu. W rzeczywistości oni zajmowali się szpiegowaniem polskiej ludności. Podglądali pozostałych Polaków i co robili, i donosili na nich władzom. Dlatego wielu ludzi lądowało w więzieniach czy w głębi Rosji. Żydzi żarliwie szpiegowali i przejawiali zwierzęcą nienawiść do wszystkiego co polskie. Naprzeciwko muzeum, Żydówka Mehler, która mieszkała przy ul. Władycze 8, zwykła siedzieć w oknie i patrzeć na to co działo się w muzeum. Żeby nikt jej nie zobaczył, nakrywała głowę zieloną tkaniną i ukrywała się za kwiatkami. Przebrana w ten sposób godzinami siedziała bezczynnie przy oknie.



[938] Smołka, Przemyśl pod sowiecką okupacją, 32–36, 44, 56–58, 68, 74, 76, 80, 82, 94–98.

[939] Świadectwo Judy Nissanova (Jehuda Sprung) w John J. Hartman i Jacek Krochmal, red., Pamiętam każdy dzień…: Los Żydów w Przemyślu w II wojny światowej / I Remember Every Day…: The Fates of the Jews of Przemyśl during World War II (Przemyśl: Towarzystwo Przyjaciół Nauk w Przemyślu; Ann Arbor, Michigan: Remembrance & Reconciliation Inc., 2002), 30.

__________

Na pierwszym piętrze sąsiedniego budynku mieszkał żydowski blacharz, który też obserwował muzeum i donosił Romanowi Szancerowi [komunista ostatnio mianowany na kierownika muzeum], że anty-rewolucjoniści odwiedzali Leśniaków [Adam Leśniak działał w muzeum jeszcze od czasów przedwojennych], i że pani Leśniak była resztką polskiej burżuazji. Doniósł, że pani Leśniak nic nie robiła za polskiej czy sowieckiej władzy, swój czas spędzała w ogrodzie i jadła kury i gęsi. Szancer był zaniepokojony tym donosem, bo obawiał się, że władze mogą go oskarżyć o niechęć do dokładnego obserwowania muzeum. Dlatego wyjaśnił Żydowi, że niemożliwe było by przychodzili anty-rewolucjoniści, gdyż on sam był w muzeum przez cały dzień i widziałby tych którzy wchodzili tam w oficjalnych sprawach. [940]

Bezpodstawne donosy na Polaków przez Żydów trwały dalej. [941] Żydzi którzy przed wojną pracowali w straganach targowych czy byli rzemieślnikami, teraz pojawili się w muzeum jako członkowie oficjalnych komitetów inspekcji i NKWD. [942] Żydowscy urzędnicy i personel byli szczególnie zdecydowani na niszczenie polskich bibliotek i eksponatów, zarówno prywatnych jak i publicznych, gdzie tylko pojawiła się taka okazja. Zniszczyli zasoby muzeum i zrujnowali wiele obrazów. [943] Smołka tak opisuje te liczne incydenty jakie miały miejsce w Przemyślu:

Mniej więcej w połowie października 1939, malarz Marian Stroński przyniósł wiadomość Adamowi Leśniakowi, że bolszewicy eksmitowali z domu ks. dr Jana Kwolka [profesora wyższego seminarium duchownego w Przemyślu i dyrektora archiwów diecezjalnych], i że należy ratować jego bibliotekę. Leśniak natychmiast pobiegł do budynku urzędu skarbowego, gdzie na III Pietrze mieszkał ks. Kwolek. Po wejściu do budynku zobaczył róznych ludzi, w większości Żydów, wałęsających się po podwórku i korytarzach. Z biur i biblioteki na III piętrze usuwano oficjalne dokumenty i wyrzucano je przez okna za zabłocone podwórko. To zadanie było w rękach mieszkańców Przemyśla: 3 młodych Żydówek, 1 Żyda i 2 Ukrainek. Leśniak podszedł do nich i uprzejmie zasugerował, że to wstyd wyrzucać te dokumenty, bo jeszcze mogą okazać się przydatne, nawet jako papier. Jedna z Żydówka odburknęła: "Po co? Wszystko co polskie trzeba zniszczyć. Nie możemy pozwolić sobie na zostawienie czegokolwiek z polskiego burżuazyjnego reżimu. Teraz jest czas sowietów i Ukrainy. Mamy ładniejsze i lepsze rzeczy". I dalej wyrzucały przedmioty na podwórko. Stąd te dokumenty zabierano do stawu w Bakończycach, żeby nikt nie pomyślał o ratowaniu ich. [944]

Jest wiele żydowskich świadectw potwierdzających opinię Smołki. Zdaniem Maxa Wolfshaut-Dinkes, który "nigdy nie poznał nie-Żyda komunisty" w swoim mieście Przemyśl,

Żydzi żyli w strachu, opętani perspektywą wywłaszczenia i deportacji na Syberię. Nie ufali jeden drugiemu, a przede wszystkim bali się żydowskich komunistów. To oni byli fanatycznymi zwolennikami reżimu, żarliwymi sługami władz. Wierni swojemu 'obowiązkowi', bez skrupułów zwalczali 'strasznego' wroga klasowego, składającego się ze sklepikarzy i rzemieślników [z których większość stanowili Żydzi – MP].

_____________

[940] Smołka, Przemyśl pod sowiecką okupacją, 34–35.

[941] Ibid., 68.

[942] Ibid., 74, 82–83.

[943] Ibid., 76, 94–95, 96.

[944] Ibid., 56.

____________

I w innym fragmencie Wolfshaut-Dinkes stwierdza:

Muszę się przyznać, że dla mnie zachowanie żydowskich komunistów za sowieckiej okupacji było strasznie ohydne: oni przyjmowali dużo gorszą postawę wobec swoich pracodawców. Polscy i ukraińscy pracownicy nie donosili na byłych pracodawców jako wyzyskiwaczy, żeby ich firmy znacjonalizowano, a ich samych wysłano na Syberię; niestety, żydowscy komuniści bez wahania to robili. [945]



Inny Żyd z Przemyśla zgadza się z tą oceną:

Większość syjonistycznych działaczy opuściła Przemyśl gdyż obawiali się "zaproszenia" od NKWD. Aresztowania przez tajne służby NKWD były niewątpliwie skutkiem donosów lokalnych komunistów, którzy działali jako donosiciele z rozkazu "wyżej". [946]



Żyd z Przemyśla, który przeniósł się do Lwowa by ukryć swoje kapitalistyczne pochodzenie (do jego rodziny należała fabryka zatrudniająca 100 robotników), niespodziewanie wpadł tam w kłopoty.

Zapisałem się na kurs sowieckiej księgowości, i wkrótce podjąłem pracę jako pełny księgowy. Dostałem jedno z najwyższych wynagrodzeń… Ale to nie szło gładko; odkryli (z pomocą żydowskich komunistów z Przemysla), że miałem bogatą (czytaj: kryminalną) przeszłość. Zwolniono mnie, ale udało mi się za każdym razem dostac pracę, i żeby przetrwać czasy rajskiej okupacji. [947]

Ale Żydzi z Przemyśla pokazują, że obawiali się nie tylko doświadczonych przedwojennych komunistów, a zwykłych Żydów wciągniętych w rewolucyjny zapał tamtych czasów. Jak wspomina jeden Żyd,

Chłopak z jednej z biednych rodzin, którą karmiliśmy w każdy piątek, był pierwszym który zadeklarował się komunistą kiedy weszli Rosjanie, i tym który przejął nasze mieszkanie i dobytek. Nie musieliśmy w ogóle czekać na Niemców – był to ten Żyd którego cały czas wspieraliśmy. Powiedział: "Teraz jestem komunistą, komuniści są tutaj i jestem szefem, a wy będziecie mi podlegać". Leżał w moim łóżku i nalegał by moja matka podawała mu jedzenie do łóżka i czyściła mu buty… Jak się okazało, jego komunistyczny patriotyzm nie przyniósł mu chwały. Dostał pracę jako strażnik.

Oczywiście, to złamało nam serce. Bo to był chłopak którego znaliśmy kiedy był dzieckiem. Dorastał na naszych oczach, i tu był tym, który nas wypędził. [948]

Inny Żyd wspomina jak jego niepolityczni krewni przyszli z pomocą sowieckim okupantom:

Kiedy Rosjanie wzięli do wojska ojca, szybko doszedł do stopnia kaprala i uczestniczył w szkoleniu nowych polskich rekrutów… Młodszy brat matki, Abramek, stał się żarliwym rzecznikiem sprawy komunistycznej, a jej starszy brat, Mundek… dostał się pod komendę ojca w czasie szkolenia wojskowego.

Ojciec lubił Rosjan…

Te stosunkowo dobre czasy nie miały trwac długo. [949]





[945] Te 2 fragmenty pochodzą z Max Wolfshaut-Dinkes, Échec et mat: Récit d’un survivant de Pchemychl en Galicie (Paris: Association les fils et filles des déportés juifs de France, 1983), 36, 21–22, cyt. w ang. przekładzie w Davies i Polonsky, Żydzi we wsch. Polsce i ZSRR / Jews in Eastern Poland and the USSR, 1939–46, 18–19; i w Paweł Korzec i Jean-Charles Szurek, Żydzi i Polacy pod sowiecką okupacją (1939-1941): konflikt interesów / “Jews and Poles under Soviet Occupation (1939–1941): Conflicting Interests,” w Polin: A Journal of Polish-Jewish Studies, vol. 4 (1989): 216–17, 224 n.42.

[946] Dr M. Schattner, Od wybuchu II wojny śwaitowej do wyzwolenia / “From the Outbreak of WW II until the Liberation,” w Arie Menczer, red., Sefer Przemysl (Tel Aviv: Former Residents of Przemysl in Israel, 1964), 375. Ang. przekład www.jewishgen.org/yizkor/przemysl/.

[947] Świadectwo Maurice Rinde (alias Wiktor Kroczykowski) w Hartman i Krochmal, Pamiętam każdy dzień… / I Remember Every Day…,133.

[948] Świadectwo Sidonia Lewin-Lax w Hartman i Krochmal, Pamiętam każdy dzień / I Remember Every Day…, 109, 119.

[949] Świadectwo Alfred Garfinkel (Garwood) w Hartman i Krochmal, Pamiętam każdy dzień / I Remember Every Day…, 158.

_________

Świadectwo lokalnych Polaków potwierdza ten obraz:

Jeden problem był taki, że Żydzi bardzo dobrze znali przemyską inteligencję. Kiedy przyszli sowieci, Żydzi dawali im listy nakazowe. Bardzo podchlebiali się sowietom. Zdominowali wszystkie urzędy, byli młodzi i często niewykształceni. Wszędzie Żydzi. My młodzi ludzie tuż po maturze byliśmy tym bardzo zszokowani, szczególnie kiedy nie mogliśmy wtedy znaleźć pracy biurowej. Sam pracowałem jako pomocnik kowala. [950]

kiedy sowieci weszli do Przemyśla… wszyscy musieli zarejestrować się w "Prowspiłka", czyli związki zawodowe. Rejestracja odbywała się w baraku przy ul. Tarnawskiego. To tam spotkałem Hertzbergera [pochodził z żydowskiej ortodoksyjnej rodziny]. Siedział obok jakiegoś sowieckiego dygnitariusza. Wielu bogatych Żydów czekało by się zarejestrować… Wszyscy rzekomo mieli opowiedzieć swoje życiorysy żeby dostać się do "Prowspiłki". Hertzberger cenzurował ich historie. Kiedy Buchband opowiedział swoją historię, Hertzberger powiedział: "Proszę mi powiedzieć do kogo należał sklep żelazny przy Kazimierzowskiej?" Wtedy Buchband pochylił się ku mnie i wyszeptał: "Niech cię szlag!" i powiedział głośno: "Nie, on nie był mój, a mojej żony". Inni Żydzi wykorzystywali podobne wymówki… Żydów którzy byli właścicielami sklepu, nie zapisywano do "Prowspiłki… Więc z jednej strony był on ortodoksem, a z drugiej blisko współpracował z komunistami, był bardzo z nimi zaangażowany. [951]

Demokratyczne hasła wydawane przez sowiecki rząd poskutkowały tym, że Żydzi zaczęli zajmować stanowiska w milicji i biurach partyjnych, stając się komunistami. Zakładali czapki z daszkiem, i kiedy mijali się na ulicy, ich powitanie brzmiało "witam towarzyszu!"

Wraz z sowiecką władzą przyszedł głód. Żydzi wtedy zachowywali się prowokacyjnie, przepychając się przez stojących w kolejce ludzi, wywołując tym antysemickie uczucia wśród Polaków. Niektórzy sami się do tego przyczyniali, mówiąc z satysfakcją, że teraz nastał koniec Polski. Stosując się do sowieckiej propagandy, mówili: "Polska panów się skończyła". Ale żydowska inteligencja nie brała w tym udziału. Ci którzy protestowalii byli z niższych klas, w większości drobni sklepikarze [których utrzymanie zależało od chrześcijan – MP]…

Pamiętam jak kiedyś za sowieckiej okupacji, nastoletni Żyd dołączył do ludzi w kolejce po chleb (można było stać cały dzień i nic nie dostać), i, przepychając się do przodu, ogłosił, że nie zamierzał stac w kolejce, bo "Polska panów" się skończyła. Nikt nie mógł na to nic powiedzieć, gdyż kolejkę obserwował żydowski milicjant, który stanął po stronie chłopaka i pozwolił mu wejść jako pierwszy. [952]

Polak który był tajnym kurierem dostarczającym pocztę między strefami niemiecką i sowiecką wspomniał o aresztowaniu jego kontaktu w sowieckim Przemyślu 28 listopada 1939: "Młody Żyd którego nie znałem podszedł do nas z uzbrojonym milicjantem i powiedział: "Oni przybyli nielegalnie z drugiej strony. Proszę ich aresztować". [953] Polak który stał w kolejce w niemieckiej komisji w sowieckim Przemyślu by zarejestrować powrót do domu w strefie niemieckiej w maju 1940, wspominał jak wnioskodawcy, wśród których było Żydów, byli źle traktowani przez sowieckich funkcjonariuszy: "Podbiegł żydowski milicjant, za kołnierz rzucił mnie na podłogę i mnie kopnął…" [954]

Jedno z najbardziej szczegółowych świadectw, napisanych przez Avrahma Trasawuckiego w 1946, opisuje sytuację w Skale Podolskiej, miasteczku koło Borszczowa nad rzeką Zbrucz przy granicy polsko-sowieckiej. Ale Trasawucki jest raczej wybiórczy i pomija to, że kiedy sowieci prowadzili złapanych polskich żołnierzy ulicami miasteczka, tłumy Żydów i Ukraińców gromadziły się by obejrzeć pokaz, wrzeszcząc: "Zabić polskie świnie!" i "Polska świnia zdechła!" [955] Los polskich urzędników, obszarników i profesjonalistów, którzy doświadczyli większość represji, często z rąk lokalnych kolaborantów, i którzy byli najbardziej uderzeni ekonomicznie, również umyka Trasawuckiemu. Co ciekawe, Żydzi którzy doszli do władzy lokalnie za sowietów, woleli Żydów i pomagali im w tym nowym porządku.



[950] Świadectwo Apoloniusza Czyńskiego w Hartman i Krochmal, Pamiętam każdy dzień… / I Remember Every Day…, 198.

[951] Ibid., 199–200.

[952] Świadectwo Jana Różańskiego w Hartman i Krochmal, ibid., 219.

[953] Świadectwo Zdzisława Adamowicza w Myśliwski, komp. Wschodnie losy Polaków, vol. 4, 263. Adamowicz był w więzieniu (większość strażników to Ukraińcy źle traktujący więźniów) skazany i deportowany do obozu dla więźniów w głębi sowietów.

[954] Kosma Lenczowski, Pamiętnik kapelana Legionów Polskich (Kraków and Krosno: Prowincja Krakowska OO. Kapucynów, 1989), 186, cyt. w Mieczysław Wieliczko, Dzieje społeczne Polaków w warunkach okupacji 1939– 1944/1945 (Lublin: Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej, 1999), 49.

[955] Na Rubieży (Wrocław), no. 47 (2000): 52.

Później tej nocy zobaczyliśmy pierwszy rosyjski [sowiecki] patrol na drodze, wypytujący nas czy widzieliśmy polskich żołnierzy. Nasza radość rosła…

Pobiegliśmy do sąsiada obok, Eli Yolesa, by powiedzieć mu o sytuacji. Razem świętowaliśmy i obudziliśmy sąsiadów… Oglądaliśmy pojawiające się na ulicach rosyjskie plutony kiedy Ukraińcy chodzili przygnębieni przez wioskę. Wielu żydowskich żołnierzy towarzyszyło armii i krzyczeli słabym jidysz: "pokój wam Żydom, dobrze modliliście się w święto Nowego Roku!"

Radość tej nocy pozostała mi w pamięci. Wątpię czy kiedykolwiek wcześniej widziałem taką radość członków mojej rodziny. Ludzie podskakiwali, obejmowali się i całowali. Nasze podekscytowanie nie miało końca.

"Zobaczcie jak kręci się małe koło jeśli Bóg tego chce" – powiedział nam ojciec. "Patrzcie, moje dzieci, na różnicę między Żydami i Gojami od wczoraj do dzisiaj".

"Pomimo tego podniecenia, niedziela była biznes jak zwykle, i ojciec ponaglał mnie bym zajął się codziennymi czynnościami,… ojciec i ja, razem z młodszym bratem, Chunele, poszliśmy pieszo do miasta, gdyż ruch wojska uniemożliwił nam zabranie wozu.

Dotarliśmy do pierwszych domów w żydowskiej dzielnicy koło niedokończonej synagogi, kiedy napotkaliśmy scenę w najlepszym przypadku chaotyczną. Była 6:00, i cały sztetl był obudzony i biegał po ulicach, gratulując sobie. Pośród tej wrzawy, zobaczyliśmy grupę nieznanych Żydów biegnących w naszym kierunku.

"Macie masło?" – krzyczeli.

"Tak" – odpowiedzieliśmy. "Ale najpierw musimy je zapewnić stałym klientom. Wtedy sprzedamy wszystko co zostanie nowym".

Nagle usłyszałem głos za mną. "Burżuje już nażarli się masła, teraz mogą wiązać koniec z końcem!"

Odwróciłem się w kierunku głosu i zobaczyłem żonę Motke Kremitzera. Spojrzałem na nią, niezupełnie rozumiejąc skutki jej słów. Tu był początek nowej nienawiści. Nie nienawiści między Żydami i Gojami, a wrogość między tzw. bogatymi i biednymi…

Ojciec i ja nie odpowiedzieliśmy. Szliśmy dalej ulicą do naszych zwykłych klientów, i zatrzymaliśmy się na chodniku… kiedy nagle, biedni nie mogli dłużej czekać i zaczęli nas atakować, wyrywając nam masło. Ojciec i ja byliśmy zupełnie bezsilni by ich zatrzymać. Nie mogliśmy nawet powiedzieć kto je zabrał; wszystko co wiedzieliśmy to że kiedy nasi stali klienci przyszli po zamówienia, nie mieliśmy nic. Masło zabrali nam sprzed nosa ludzie, których nigdy wcześniej nie widziałem. Drogi ojciec odszedł uśmiechając się i zawołał: "nieważne pieniądze. Niech Żydzi jedzą na zdrowie i się cieszą!"

Kiedy szliśmy ulicą, napotkaliśmy podobny incydent. Żydzi zaatakowali piekarnię Moshe Moznera i zabierali chleb. Widok był straszny. Ludzie w piekarni zamknęli drzwi przed tłumem i wydawali chleb przez okna…

Boże! Czy Rosjanie przynieśli ze sobą głód do naszego sztetla?

Szliśmy dalej drogą do mojej siostry, Chaya i jej męża, Mendla.

Każdy sklep jaki mijaliśmy był grabiony w ten sam sposób. Niszczono każdy sklep, czy spożywczy czy towarowy.

Żydzi którzy nie ograbiali ulic cieszyli się. Stary czy młody, komunista czy kapitalista, każdy szczęśliwie witał rosyjską armię, naszych prawdziwych wyzwolicieli. Minęliśmy polskie baraki, teraz zajmowane przez rosyjskie wojsko. Okna były wybite i były ślady po kulach karabinu.

Doszliśmy do domu Chayi i oni też cieszyli się z ostatnich wydarzeń. Chaya i Mendel powiedzieli nam, że ostatniej nocy był strzelanina na ich małej ulicy…

W tych momentach nie znaliśmy głodu, ani biedy. Wiedzieliśmy tylko, że wydarzył się wielki cud, i chcieliśmy spędzić każdą minutę pijąc z podniecenia i poczucia wyzwolenia.

Nasi komunistyczni wybawiciele nie byli zadowoleni z ratowania miasta i pozwolili mu wrócić do wcześniejszego życia. Wkrótce po tej cudownej nocy, komuniści zaczęli przejmować wysokie urzędy takie jak poczta, policja, baraki itd. Czerwone sztandary wisiały z wielu okien urzędów. Zbliżał się nowy porządek z nowymi przepisami i nowymi prawami, bardzo innymi od czasów do których przywykliśmy.

Niektórzy członkowie społeczności Żydowskiej byli prokomunistyczni, i natychmiast współpracowali z Ukraińcami. Tych Żydów nagrodzono wysokimi stanowiskami i zaczęła nabierać kształtu nowa milicja, składająca się zarówno z Żydów jak i Ukraińców. Ci uprzywilejowani obywatele nosili broń na ramionach i czerwone opaski na rękawach.

Rosjanie próbowali ingerować też w handel. Polską walutę przyjmowano na równi z rosyjskim rublem. Ponownie otworzono sklepy, ale nie były one już własnością prywatną, wszystkie biznesy miały być zarządzane przez państwo…

Kiedy dotarłem do domu, w sztetlu panowało zamieszanie. Każdy mający polską walutę chciał ją natychmiast wydać na towary. Rozpoczęła się straszliwa kampania podburzania między kupcami i prostymi ludźmi. Rozwiązano wszystkie organizacje syjonistyczne, Szkołę Kultury. Izbę Ludową skutecznie rozwiązano i zreorganizowano według rosyjskiego [sowieckiego] systemu. Codziennie wydawano nowe zarządzenia.

Hersh Shvartzbach [Hersz Schwartzbach], niedawno zwolniony z więzienia Czortków, został wybrany [sic – mianowany] na burmistrza miasta, z Martukh Nikolo jako rzecznikiem. Moyshe Levenkron, były robotnik we młynie, został dyrektorem. Muni Platt mianowano na sekretarza zorganizowanej milicji.

Ostatnim etapem rosyjskiego planu "integracji" miało być inicjowanie różnych spotkań, na których śpiewano pieśni pochwalne do Ojca Stalina i jego reżimu. Rozpoczął się "proces oczyszczania".

Jedną z pierwszych zasad ustanowionych przez nowo założony rosyjski [sowiecki] rząd była ta o nacjonalizacji. To oznaczało, cała własność miała być podzielona między ludzi. Biznesy zlikwidowano i duży procent towarów zabranych przez Gojów [głównie Ukraińców] i tzw. prostych Żydów…

Kilku członków naszej społeczności postanowiło wykorzystać system dla najlepszych korzyści żeby zapobiec niesprawiedliwości wobec biednych rolników [sic – jakby ukraińscy rolnicy byli bogaci!]. Ludzie jak Hersh Shvartzbach. Motke Kremitser, Moyshe Levenkron, Herzog i Shaul Shatner pomagali [Żydom] tak jak mogli. Przejęli dla siebie biznes Rachmiela Kasirera, a zatrudnili go jako robotnika. Ciężko zarobiony majątek Żydów zaczął się wpływać jak sól w wodzie…

Wtedy kontynuowano proces nacjonalizacji. Jak zwykle, Żydzi [korzystając z informacji od żydowskich wtajemniczonych] wyczuli, że nadchodzą trudne czasy, i zaczęli się przygotowywac. Ludzi którzy nigdy nie wykonywali żadnej pracy fizycznej spieszyli by pracować na drogach, torach kolejowych, w kamieniołomach i podwórkach publicznych. Praca była plagą dla Żydów, przeszła na każdą rodzinę i dom w mieście. Niektórzy mieli tyle zdrowego rozsądku, że przenieśli się ze sztetla do innych miast.

Niezadługo znacjonalizowano wiele żydowskich biznesów. Dzięki tym nowym przepisom, nasza żydowska młodzież doszła na wyższe stanowiska i pokazała brutalne wykorzystanie władzy przeciwko byłym pracodawcom. Shaul Shatner, wcześniej zatrudniony przez wiele lat przez R. Kasirera, teraz nie chciał pozwolić Kasirerom wejść do ich domu po parę skarpet. Moyshe Levenkron zarobił każdy grosz na utrzymanie pracując dla Zaydmanów we młynie, a teraz korzystał z nowych praw.

Ale, oczywiście, największa część bogactwa poszła do Rosjan [sowietów]. Nieruchomości podzielono pomiędzy biednych rosyjskich urzędników, zwykłych Żydów, i Gojów. Całe mieszkanie zabrano jednej rodzinie i wręczono następnej.

Wydawało się, że naturalna ewolucja systemu miała rozpocząć wyłapywanie tych, którzy nie pasowali do nowego społeczeństwa. Rosjanie zaczęli "oczyszczać" miasto poprzez aresztowania takich jednostek jak Motel Fish, Moyshe Dugi Meltzer i Zalman Huzner. Tych ludzi nazwano zdrajcami i siłą wyrzucono ich z domów…

NKWD wykonywała swoje zadania w nocy…

W celu uniknięcia aresztowania, każda rodzina musiała się upewnić, żeby tak wielu jej członków jak możliwe miało zajęcie.

Mojej siostrze, Sosi, zaproponowano stanowisko w mieście jako pielęgniarka w przychodni… Hersh Schvartsbach [sic] zaproponował ojcu pas ziemi na której mógł pracować. Ziemia pozwoli nam zatrzymać konia i wóz i zadbać o nasze zwierzęta…

Jeśli chodzi o mojego szwagra, Mendela, ojciec zasugerował bym porozmawiała z przyjacielem Moyshe Levenkronem. Moyshe miał młyn i był bardziej niż szczęśliwy przyjąć Mendla na pracownika…

Naszym głównym źródłem dochodów był handel na czarnym rynku. Bez tych drobnych wypadów na boku, zwykli robotnicy nie mogliby utrzymać się za rosyjskiego reżimu. Przeciętne wynagrodzenie było 180-200 rubli miesięcznie, co wystarczało na obiad - woda z solą.

Prawdę mówiąc, można by dość dobrze za taką pensję, 100 kg kukurydzy był za 4.20 rubli, 1 kg masła za 1.80 rubli. Realny problem był taki, że takie luksusy były niedostępne. [Może częściowo z powodu korupcji i kwitnącego czarnego rynku, który wysysał takie towary?] Gdyby stały się dostępne dla sklepikarzy, to natychmiast utworzyłaby się kolejka i można by stać kilka dni. W tym momencie sklepikarze [którymi praktycznie wszyscy byli Żydzi], po nich milicja [w większości żydowska] i rosyjscy urzednicy, brali swoją część towarów nie zważając na kolejkę. NKWD była tuż za nimi, dlatego kiedy miejscowi weszli do sklepu nie było żadnej żywności. To sprawiało, że zwykli robotnicy [w większości Zydzi] mieli 2 opcje: handel na czarnym rynku gdzie ceny były 100 razy wyższe, albo kradzież od pracodawców. Większość wybierała opcję 2. Ci którzy próbowali postępować etycznie wkrótce puchli z głodu. Kradzież była powszechna i prawie spodziewana, a złapany podlegał ostrej karze.

Kilku członków naszej wspólnoty złapano i uwięziono. Wyroki więzienia były średnio 8-10 lat za drobne przestępstwa, choć możliwe było [dla Żydów z koneksjami] kupić sobie wolność za duże pieniądze. Noson Shimon dostał 7 lat za sprzedaż małego kawałka skóry na czarnym rynku. Meleck Weizinger dostał 7 lat, a Shmiel Srul 2 lata za nic. System był taki, że drobni złodzieje pozostawali w więzieniu dłużej niż ktoś kto, na przykład, obrabował bank. Główni oszuści i kryminaliści mogli pozwolić sobie kupić drogę z więzienia, zaś drobni złodzieje musieli odsiedzieć pełny wyrok, który był często przesadzony…

Czas mijał, i pojawiła się propozycja zrobienia z naszej wioski powiatu. Zwołano wielkie spotkanie, bo Rosjanie nie mogli tego zmienić bez zgody mieszkańców miasteczka. Przemawiało kilku mówców, każdy z wymyslonymi bajkami, jedna bardziej nieprawdopodobna od następnej. Tuż po tym odbyło się głosowanie, wszyscy "za" podnieśli ręce, podniosły się wszystkie ręce w pomieszczeniu. Wszyscy przeciwni – chwała Panu! – ani jednego głosu…

Przyszłe wybory też odbywały się w ten sposób. Skała stała się powiatem, a później anektowano go do Związku Sowieckiego. Wszystkim miejscowym wydano nowe paszporty…

W tym okresie wiele żydowskich rodzin z zach. Polski uciekło z domów z nadzieją uratowania się. Niektóre rodziny przybyły do naszej wioski i próbowały się tu osiedlić; rosyjski rząd był dużo lepszy niż ten Hitlera i jego niemieckiej armii. Wkrótce potem krążyła pogłoska, że ci którzy uciekli z zach. Polski i chcieli wracać mogli zarejestrować się i dostać pozwolenie na powrót do domu. Jak zwykle, Żydzi uwierzyli i zarejestrowali się tak szybko jak mogli.

Minęło kilka dni kiedy usłyszeliśmy, że NKWD i milicja [w której służyło wielu Żydów] zebrali wszystkich zarejestrowanych Żydów i transportowali do Rosji [w głąb sowietów].

Życie biegło w ten sposób przez jakiś czas. Jeden dzień należał do następnego, rutynowa ciężka praca, małe zarobki, i ogromny strach [odczuwany przez niektórych] przed tym co było tuż z rogiem…

Hersh Schwartzbach, nasz burmistrz, wysłał po mego ojca, i zaproponował mu stanowisko skupującego. Ojciec miał skupować produkty od skolektywizowanych rolników. Razem z Nusi Hersherem, ojciec dostał miejsce do składowania i zaczęli działać, cały czas nadzorowani przez rosyjskiego [sowieckiego] naczalnika (nadzorcy)… Dzięki pracy ojca nasza rodzina mogła godnie żyć. Mojemu szwagrowi Mendlowi dość dobrze szło we młynie. [956]

Inny Żyd ze Skały Podolskiej wspominał jak zwrócił się do brata kolegi, teraz ważnego urzędnika w mieście, o pozwolenie transportowania dużej ilości żywności, co było ostro zakazane i karane zgodnie z prawem anty-przemytniczym. Komunistyczny urzędnik pozytywnie potraktował prośbę znajomego, czego nigdy nie zrobiłby dla nie-Żyda.

Hersz Schwartzbach, brat mojego przyjaciela i wcześniej prokomunistyczny duchowy lider lokalnej "Ha-Shomer ha-Tzair", stał się ważną personą w lokalnej administracji.

Teraz był zaufanym doradcą sowieckich sił okupacyjnych. Wiedziałem, że ani moja rodzina w Tarnopoli, ani przyjaciele czekający na mnie we Lwowie mieli jakiś sposób zdobywania wystarczającej żywności. Dlatego postanowiłem odwiedzić Schwartzbacha. Najgorsze co mógł zrobić to powiedzieć 'nie'; wierzyłem, że mnie nie wsadzi do więzienia. W rzeczywistości przywitał mnie z otwartymi ramionami. Martwił się o swojego brata Szymona, będącego w oblężonej Warszawie… Wahałem się przedstawić mu swoją prośbę, gdyż wyczuwałem szacunek jaki mieli do niego Ukraińcy i Rosjanie. Ale sam zapytał mnie o życiu i zapytał czy może mi pomóc. Wyjasniłem sprawy i zgodził się. Obecne przepisy celowały tylko w spekulantów i czarno-rynkowców. Wiedział, że nie byłem spekulantem. Wszystko co miał zrobić to napisac dokument. Wezwał sekretarza partii.

Teraz Schwartzbach pytał, a ja odpowiadałem. Podkreślił to, że byłem sierotą pomijając wszelkiej wzmianki o moich krewnych w Skale czy ich majątku… Potem wszystko poszło gładko. Dostałem wymagane pozwolenie. Sarka i Zysio zapakowali torby i skrzynie i pomogli mi załadować wszystko na pociąg. [957]

Brak informacji ze świata zewnętrznego w końcu został rozbity przerażającymi raportami przeciekającymi różnymi kanałami. Lokalna ludność okazała się być bieglejsza w zbieraniu informacji i dostosowaniu się do realiów życia w Związku Sowieckim, niż wielu zachodnich dziennikarzy z czołowych dzienników takich jak Manchester Guardian, którzy często powtarzali sowiecką propagandę jako prawdę jednocześnie zgryźliwie opisując sytuację w przedwojennej Polsce.

Niedostępne były żadne gazety czy książki w jidysz. Raz na jakiś czas można było zobaczyć żydowską gazetę a Moskwy, The Star, ale była w niej propaganda sowieckiego reżimu i Stalina. Nie było słychać wiadomości z żydowskiego punktu widzenia.

Brak informacji wywołał wielkie podniecenie, kiedy do Skały dotarł wielki transport drewna. Rozładowano je i trzeba było przetransportować je do Kamieńca Podolskiego. Każdy chciał być częścią załogi zajmującej się tym transportem, nie tak bardzo z uwagi na pieniądze jak z ciekawości życia w Rosji [Związku Sowieckim]. Mimo że Skałę anektowano i teraz uważano ją za terytorium sowieckie, granica rosyjska dalej była dla nas zamknięta jak wcześniej. Nikomu nie wolno było jej przekroczyć, ani nikomu z Rosji nie wolno było przyjść do nas.

Hersh zgłosił się do służby z nadzieją wybrania go jako członka załogi. Przyjęto go i podróżował do Kamieńca [na sowieckiej Ukrainie] z drewnem. Po powrocie przekazał wszystkie sekrety o rosyjskim raju. Prawdę trudniej było słuchać niż fikcję jaką nas karmiono. W Rosji panowało ubóstwo.

_______

[956] Abraham Tracy [Trasawucki], Mówić w imieniu uciszonych / To Speak For the Silenced (Jerusalem and New York: Devora, 2007), 13–24.

[957] Henryk Zvi Zimmerman, Przeżyłem pamiętam świadczę (Kraków: Baran i Suszczyński, 1997), rozdz. 10.

_________

Ludzie żyli w terrorze. Nikt nie chciał słuchać o polityce, a zmuszenia do mówienia o tym, tylko chwalili rosyjski reżim i próbowali zmienić temat.

Hersh odwiedził wiele rodzin w żydowskiej społeczności, wielu starszych Żydów. Prawie 99% młodych nie wiedzieli nic o ich religii, poza tym, że byli Żydami…

Hersh op[isał długie kolejki przed każdym sklepem, bez względu na to czy było w nich coś na sprzedaż. Najdłuższe kolejki – i najwięcej kłopotu – były przed piekarniami i sklepami spożywczymi, gdzie musiała ingerować milicja by zachować porządek. Hersh z 2 innymi podszedł do jednej z najdłuższych kolejek i dowiedział się, że czekali żeby kupić cukier. Wyjaśnili nadzorującemu żołnierzowi, że podróżowali do domu i chcieli wejść do sklepu bez czekania w kolejce. Wyobraź sobie zdumienie kiedy strażnik zwrócił się do cierpliwych obywateli.

"Towarzysze! Wśród nas stoi tu kilku z zach. Ukrainy. Do niedawna byli zniewoleni pod jarzmem polskich burżujów i arystokracji, i przez 22 lata cierpieli w polskiej armii, nie widząc ani odrobiny cukru. Skoro natychmiast muszą wracać do domu, proszą was byście pozwolili im wejść do sklepu bez kolejki. Zgadzacie się?"

"Tak!" – odpowiedź wyszła jakby jednym głosem.

Mój brat opowiadał jak eskortowano go do sklepu i przedstawiono w ten sam sposób. Hersh wybaczyłby im wszystko, żeby tylko nie słuchać tych słów jeszcze raz. On i każdy z jego towarzyszy dostali 2 funty cukru, maksymalny przydział, i wyruszyli w drogę.

Jakie straszne wrażenie wywarł na nim Rosja! Ludzie nie mieli łóżek, i musieli spać na słomie. Rolnicy pracowali na polach, ale nie wolno im było ich posiadać; zadowalali się małym przyległym do ich chat ogródkiem. Rodzinę z krową i kilku kurami uważano za bogatą. Utrzymanie zapewniała dzienna praca, która trwała 12 godzin w cieplejszych miesiącach. Nikomu nie wolno było spóźnić się nawet 5 minut. Trzecie spóźnienie traktowano jako sabotaż, i winnego ciągnięto na Syberię skąd niemal nikt nie wrócił. Z nieobecnościami było jeszcze trudniej. Wymagano zaświadczenia od lekarza, a te wydawano tylko w przypadku wysokiej gorączki.

Zgodnie z prawem, zwykły robotnik miał dostawać 12 kg pszenicy, i inne rzeczy takie jak mleko, słomę i drewno, ale kiedy przyszedł czas wypłaty, każdy z nich dostawał połowę tego, a resztę w gotówce, za którą nie mógł dostać absolutnie nic, bo wszystkie sklepy "sprzedały" swoje towary pierwszym w kolejce.

W porównaniu z tymi horrorami, nasi rolnicy żyli w luksusie [na razie]. Byli niezależni, żądano od nich dostarczenie konkretnego kontyngentu, a reszta była czystym zyskiem, którą można było sprzedać lub wymienić.

A jeszcze, pomimo wszystkich kłopotów, pojawienia się nędzy, i pokręconej polityki prawnej, większość żydowskiej społeczności była zadowolona. Uznaliśmy, że Armia Czerwona faktycznie wyzwoliła nas od Niemców, i nie była tak szybka by zapomnieć, że nasze życie mogłoby być dużo gorsze gdyby była inna sytuacja. Tylko ci których bezpośrednio dotknęły konkretne prawa czuli, że życie mogłoby być lepsze pod władzą Hitlera…

Ustanowiono nawet i "przyjęto" rosyjskie święta; 1 Maja, Dzień Rewolucji i Dzień Armii Czerwonej. W każde święto była manifestacja, w której musieliśmy uczestniczyć i święcić Ojca Stalina i Armię Czerwoną.

Dzięki tym wszystkim zmianom, nasze żydowskie święta zaczęły tracić swój smak…Wielu zaczęło pracować w szabat i miało wyznaczone dni odpoczynku w niedziele. [958]

Prawdę mówiąc, armia niemiecka nigdy nie podbiła polskich Kresów, i mieszkający tam Żydzi , jak zobaczymy, mieli bardzo mało informacji o sytuacji w okupowanej przez Niemcy Polsce. Co jest jasne z tego świadectwa, to że była mała nostalgia wśród Żydów do polskiej władzy. Większość ich szybko przyzwyczaiła się do nowego porządku i wolała sowietów niż Polaków.

Na polskich Kresach wrażliwa żydowska młodzież wydawała się być zachwycona nowym porządkiem. Abraham Brumberg, wtedy uczeń żydowskiej szkoły średniej w okupowanym przez sowietów Wilnie, wspomina nastrój jaki jeszcze panował w jego szkole w styczniu 1941. Zbiorowa psychoza jaka wydawała się dopaść uczniów, wyraźnie różniła się od atmosfery w szkołach uczęszczanych przez polskich uczniów.

Byłem uczniem Yiddish Real Gimnazye, gdzie większość moich kolegów z entuzjazmem witała nowy porządek i stała się członkami Młodych Pionierów, organizacji komunistycznej dla dzieci. Głosili swoją miłość do Stalina, i pogardę wobec "burżujów", wśród których kilka tygodni wcześniej mieli najlepszych przyjaciół. [959]



[958] Tracy, Mówić za uciszonych / To Speak For the Silenced, 25–28.

[959] Sławomir Kapralski, red., Żydzi w Polsce / The Jews in Poland, vol. II (Kraków: Judaica Foundation Center for Jewish Culture, 1999), 78.

_______________

Nawet kiedy ich niedoszli sowieccy obrońcy obrócili się przeciwko nim, znaleźli się Żydzi, którzy nie stracili prokomunistycznego i antypolskiego zapału. Na przykład Żydówka Hinda, którą złapano na nielegalnym przekraczaniu niemiecko-sowieckiej granicy. Sowieci oskarżyli ją o szpiegostwo dla Niemiec, i uwięzili ją mimo że cały czas podkreślała, że była oddaną komunistką, która siedziała w więzieniu w Polsce. Nie tylko próbowała wkraść się w łaski strażników i władz na każdy możliwy sposób, ale skorzystała też z okazji informowania Rosjan jak złe mają Żydzi pod władzą polską, jaką prześladowani, i w jakiej żyją nędzy. [960] Inny młody Żyd z Łodzi, też żarliwy komunista, dalej bronił komunistycznej ideologii i wartości edukacyjnych obozów pracy przed, ze wszystkich ludzi, innymi współwięźniami obozu. [961]

Jedne z najbardziej haniebnych przykładów dotyczyły przedwojennych postaci literackich, w większości Żydów, którzy zbiegli się na Lwów po niemieckiej inwazji. Niektóre z ich wyczynów opisali Tadeusz Piotrowski w Holokauście Polski / Poland’s Holocaust i Jerzy Robert Nowak w Przemilczanych zbrodniach. Zatrudnieni byli, słowami Stalina, jako "inżynierowie ludzkiej duszy". Ich talent dobrze wykorzystano w "referendum" jakie odbyło się w celu uprawomocnienia sowieckiego przejęcia polskich Kresów. Byli też potrzebni jako personel komunistycznych gazet wydawanych po polsku (specjalizujących się w szkalowaniu Polski, Polaków i chrześcijaństwa), redagowania nowych podręczników do polskiej "historii" i "literatury", ustanawiania nowych więzi z klasa robotniczą, uczestnictwa w kampaniach masowowej mobilizacji, głoszenia oficjalnej polityki sowieckiej, propagowania sowieckiej ideologii, i publicznego pojawiania się z sowieckimi pisarzami i dygnitarzami. [962]

Niewielu z tych członków komunistycznej elity intelektualnej i literackiej zeszło z wybranych ścieżek, a jeszcze mniej było tych którzy w ogóle uznali swoje błędne drogi. Jednym z tych którzy to zrobili był Aleksander Wat, który później mówił o tym okresie jako "upokorzeniu" za komunizmu i nalegał na zapłacenie ceny za 2 – 3 lata "moralnego szaleństwa". [963]

Ale większość tych żydowskich intelektualistów, którzy w końcu pojawili się w stalinowskiej Polsce, zadowalała się upływającymi latami jako "megafony" komunistów, donosząc na siebie, albo, znaczenie częściej, jako "niekonformistyczni" intelektualiści. Jerzy Borejsza (Beniamin Goldberg), na przykład, doniósł na kilku naukowców we Lwowie, w tym na dr Antoniego Lewaka, dyrektora wydawnictwa w słynnym Instytucie Ossolineum, którego zamordowano w Kijowie w kwietniu 1040. [964]

[960] Obertyńska, W domu niewoli, 105–106.

[961] Stanisław Piekut, Pod krwawym niebem: Z Polski do Rosji Stalina (London: Polska Fundacja Kulturalna, 1986), 36.

[962] Piotrowski, Holokaust Polski / Poland’s Holocaust, 77–79. Dużo szersze potraktowanie tej działalności tych komunistycznych intelektualistów w Jerzy Robert Nowak Przemilczane zbrodnie, 166–94. Ta druga książka odnosi się do ważnej niedawnej literatury na ten temat jak np. Jacek Trznadel - Kolaboranci i Bohdan Urbankowski - Czerwona msza czyli uśmiech Stalina, wyd. 2 poszerzone (Warsaw: Alfa-Wero, 1998), 2 tomy. Zob. też Jan Marszałek, “Agitatorzy stalinowscy w Polsce (1939–41),” w Encyklopedia “Białych Plam”, vol. 1, 47–51. Zamieszczeni poniżej ludzie byli "wybitnymi" wyrazicielami tej grupy prosowieckich żydowskich pisarzy: Adam Ważyk (Wagman), Stanisław Jerzy Lec, Jerzy Borejsza (Goldberg), Leopold Lewin, Halina Górska, Adolf Rudnicki, Aleksander Dan (Weintraub), Aleksander Wat, Julian Stryjkowski (Pesach Stark), Mieczysław Jastrun, Bernard Baruch Cukier (Wiktor Kolski), Leon Pasternak, Jan Kott, Lucjan Szenwald i inni. Po "wyzwoleniu" Polski w 1944, wielu członków tej kliki komunistycznych intelektualistów zwerbowano znowu do udziału w późniejszej stalinizacji Polski: Jerzy Borejsza (Goldberg) przejął kontrolę nad wydawnictwami i prasą; Artur Starewicz zajął się propagandą; Leon Chajn został ministrem sprawiedliwości; Wiktor Grosz (Izaak Medres) szefem informacji wojskowej; Jakub Parwin reprezentował Polskę w różnych organizacjach międzynarodowych i był szefem Banku Narodowego; Antoni Alster wiceministrem spraw wewnętrznych; Adam Schaff ministrem edukacji; Julia Brystygier została szefową departamentu ds. walki z Kościołem Katolickim w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego; Roman Werfel czołowym ideologiem komunistycznym; i Melania Kierczyńska (Cukier) wiodącą propagatorką stalinowskiej krytyki literackiej.

__________

[963] Watowa, Wszystko co najważniejsze…, 122; cyt. w J R Nowak, Przemilczane zbrodnie, 184.

[964] Wat, Mój wiek, cz. 1, 296.



Cdn.












Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron